Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie
osiągnie.
Heraklit
Nie
sądzę, aby to był dobry pomysł – powiedziała po raz kolejny Reeva, wyrażając
swoje niezadowolenie.
–
Jestem odmiennego zdania – nie dawała za wygraną Kendappa.
To właśnie Alatanka zmusiła Reevę, by
zaprowadziła ich bezpiecznie za mur i zaangażowała spotkanie z ruchem oporu
przeciwko władczyni, a przynajmniej z głównodowodzącym lub kimś równie wysoko
postawionym. Kobieta z Orjuus nie była z tego powodu zadowolona, ale
ostatecznie uległa, nie potrafiąc odeprzeć wszystkich argumentów Kendappy.
Dlatego teraz Reeva prowadziła ich do
tajnego i bezpiecznego przejścia na drugą stronę. RM19 przyznał się Kaelasowi,
że wiedział o jego dokładnym położeniu, ale wolał nie wspominać o tym Kendappie.
Obawiał się, że mogłaby postanowić szukać członków ruchu oporu na własną rękę,
a tak posiadali przewodniczkę, która wiedziała więcej o tym, co działo się na
Orjuus.
Reeva zatrzymała się nagle i przykucnęła.
Kaelas zastanawiał się, dlaczego stanęli. Szli już dość długo i wolałby jak
najszybciej dojść do celu i w końcu na własne oczy przekonać się, jak jest po
drugiej stronie. Dopiero po chwili zorientował się, że kobieta wyjęła jeden z
kamieni tworzących drogę. W otwór włożyła dłoń i ku zdziwieniu wojownika
zaczęła unosić kawałek bruku. RM19 natychmiast pospieszył jej z pomocą.
Wspólnymi siłami odsłonili niedużą kwadratową dziurę, wykopaną w ziemi, w
której każdy z nich zmieściłby się bez trudu, nawet Kendappa ze swoimi
skrzydłami.
– To jest sztuczne – stwierdził Kaelas,
wskazując na odsunięta płytę, która idealnie kamuflowała przejście. Sam nigdy
nie zorientowałby się, że kamień był fałszywy.
– Tak – odparła zniecierpliwiona Reeva. –
Szybko, schodźcie na dół. Za bardzo rzucacie się w oczy – dodała, patrząc
wprost na skrzydła Kendappy.
Kaelas pierwszy nachylił się nad otworem.
Nie potrafił oszacować głębokości, na jaką wykopano tunel, jednak ktoś pomyślał
o drabince, więc nie trzeba było skakać w ciemność.
– Prędzej – zniecierpliwiła się Reeva,
rozglądając się dookoła, obawiając się, że za chwilę ktoś może ich nakryć.
Landarczyk zaczął schodzić po drabince. Tuż
za nim ruszyła Kendappa. Droga w dół nie była długa. Jednakże, gdy postawił
stopy na ziemi, okazało się, że nikt nie pomyślał o oświetleniu dalszej drogi.
Znalazł się w całkowitych ciemnościach i nie wiedział, gdzie ma dalej iść. A
coś musiał przecież zrobić, bo tuż za nim szli następni.
– Odwróć się tyłem do drabinki i idź przed
siebie. – Usłyszał w górze głos RM19. – Jest tylko jedna droga. I uważaj na
głowę.
Kaelas zrobił tak, jak kazał mu przyjaciel,
ale ostatnie ostrzeżenie przyszło za późno i uderzył głową o zbyt niskie
sklepienie. Syknął z bólu i zgarbił się, by w bezpiecznej pozycji poczekać na
resztę. Miał nadzieję, że RM19 lub Reeva wzięli latarkę. Po chwili zderzyła się
z nim Kendappa, która szła za nim i także nie widziała nic w ciemnościach.
– Kto wymyślił takie idiotyczne przejścia –
mruknęła niezadowolona pod nosem. – jest tu tak ciemno, że przez nieostrożność
można by się pozabijać.
Nie czekali długo, gdy dołączył do nich
RM19. Ku zadowoleniu obojga zabrał ze sobą latarkę i oświetlił miejsce, w
którym się znaleźli. Tunel nie został sklepiony bardzo nisko, ale mimo to
wystarczająco, aby żadne z nich nie mogło iść wyprostowane. Kaelas zastanawiał
się, dla kogo go zbudowano skoro nawet Reeva musiała się garbić, a była rdzenną
mieszkanką Orjuus.
Automatycznie spojrzał w górę, sprawdzając,
czy kobieta dawała radę zejść po drabince skoro miała tylko jedną rękę. Zdziwił
się, że radziła sobie tak dobrze. Niemal z gracją pokonywała dzielącą ją od
nich odległość, jakby nadal była w pełni sprawna.
– Nie gap się – syknęła Kendappa.
– Sprawdzałem, czy sobie radzi – oznajmił
wymijająco, odwracając wzrok ku tunelowi.
– Po co wam światło? – zapytała Reeva, gdy
znalazła się już na dole i ruszyła przodem.
– Oni nie widzą w ciemnościach – wyjaśnił
pospiesznie RM19.
Kobieta jedynie kiwnęła głową. Przeszli
dość krótki odcinek drogi, by ostatecznie dotrzeć do miejsca, w którym tunel
kończyły wąskie, spiralne schodki. Można było dostać się nimi zarówno na górę
jak i na dół.
– To nie jest zwykłe podziemnie przejście,
prawda? – zapytała z ciekawością Kendappa. – Tunele ciągną się na większym
obszarze i pod nami też się coś znajduje.
– Tak, ale nie wiem dokąd niektóre z nich
prowadzą – wyjaśniła Reeva, wchodząc na górę. – Nie myśl sobie, że jestem jakoś
wysoko postawiona wśród ludu za murem. I, proszę, nie pytaj o nie – dodała. – I
nie miej do mnie żalu, jeżeli to spotkanie nie spełni twoich oczekiwań.
Schody zaprowadziły ich do kolejnej klapy,
jednak ta znajdowała się w jakimś budynku. Kaelas rozejrzał się dookoła, ale z
rozczarowaniem musiał przyznać, że było to nieduże, puste pomieszczenie.
Podłogę pokrywała słoma, a na szarych, miejscami odrapanych ścianach namalowano
jakieś rysunki. Nie miał jednak czasu, by dokładniej im się przyjrzeć, bo Reeva
pociągnęła ich dalej.
–
Macie iść zaraz za mną. Tubylcy nie przepadają za gośćmi władczyni, więc
starajcie się nie rzucać za bardzo w oczy – upomniała ich jeszcze przy
drzwiach.
Wyjście z budynku prowadziło do wąskiej,
ciemnej uliczki, światło słońca niemal wcale tu nie docierało. Reeva ruszyła
szybkim krokiem przed siebie, a przyjaciele zaraz za nią.
Kaelas w głębi ducha liczył na jakieś
cieplejsze powitanie, a przynajmniej na możliwość dokładnego przyjrzenia się
tej dzielnicy. Chciał wiedzieć, jak tutaj żyją ludzie. Czy podobnie, jak w jego
rodzinnej Starej Dzielnicy, czy może lepiej? Albo gorzej, dodał w myślach. Jednakże w tę drugą opcję ciężko było
mu uwierzyć, bo to miejsce nie wyglądało na zniszczone i zaniedbane.
Ostatecznie pozostały mu tylko domysły, bo
Reeva prowadziła ich wąskimi, mało uczęszczanymi uliczkami na tyłach domów.
Tylko raz w ułamku sekundy mógł zerknąć na mijaną przy jednym ze skrzyżowań
bardziej ruchliwą drogę. Nie spotkali też nikogo, może z dwa razy w oddali mignęli
mu jacyś ludzie. Nie wiedział tylko, czy brać to jako dobry czy zły znak.
– To tutaj – powiedziała ich przewodniczka,
zatrzymując się przy jednym z budynków. Drzwi prowadzące do środka także zamaskowano
i z daleka wyglądały jak ściana.
Zapukała trzy razy i po chwili drzwi
otworzyły się i wpuszczono ich do środka. Strażnik przyjrzał się uważnie
przyjaciołom. Z jego twarzy nie znikał wrogi wyraz, a w dłoni mocno ściskał
kij. Kiwnął jednak głową, najwyraźniej, dając znak Reevie, że może poprowadzić
ich dalej.
Kobieta ruszyła w głąb budynku, nie
zaszczyciwszy strażnika nawet jednym spojrzeniem. Zatrzymała się pod
dwuskrzydłowymi, drewnianymi drzwiami i wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić.
– Błagam, bądźcie ostrożni – szepnęła,
jakby obawiała się, że ktoś może podsłuchać.
– Ostrożni? – podchwyciła Kendappa, ale
Reeva już pchnęła drzwi, nie udzieliwszy wyjaśnień.
Weszli do środka. Pomieszczenie okazało się
dość duże i przestronne. Podłogę wykonano z kamiennych bloków, a ściany
pomalowano na jednolity, bordowy kolor. Tym razem nie zapomniano o oświetleniu,
gdyż z sufitu zwisała duża lampa oświetlająca niemal cały pokój. Z wyjątkiem kątów, przemknęło przez myśl
Kaelasowi. Kendappa musiała dojść do tych samych wniosków, bo uważnie
otaksowała wzrokiem ukryte w cieniu miejsca.
Na przeciwległej ścianie powieszono kawałek
materiału, który prawdopodobnie kiedyś był czarny. Teraz poszarzał i zmatowiał.
Z trudem dało się dokładnie przyjrzeć znakowi, jaki wymalowano na środku.
Landarczyk zastanawiał się, co to takiego. Postanowił, że przy najbliższej
okazji zapyta RM19 lub Reevę.
Poniżej na podłodze ustawiono podwyższenie
pełne różnokolorowych poduszek. Na nich ze skrzyżowanymi nogami siedziała
kobieta w średnim wieku. Miała ostre rysy twarzy i spiczasty, wykrzywiony lekko
do góry podbródek. Seledynowe włosy sięgały jej do uszu, ozdobionych
kilkunastoma kolorowymi kolczykami. W zębach trzymała długą fajkę, z której
wypuszczała okręgi zielonkawego dymu.
Ubrała jedynie skórzane spodnie, typowy
męski strój. Od pasa w górę była całkiem naga, jeżeli nie liczyć dwóch sznurów
korali na szyi i złotego łańcuszka łączącego jej sutki. Kaelas nie potrafił
zrozumieć, co mieszkańcy Orjuus mieli z tą nagością. Nie wiedział, gdzie ma
oczy podziać, co potęgowało tylko złość Kendappy. Do Alatanki nie docierało
nawet to, że odkąd się pobrali, nie interesowały go inne kobiety i nie było
jego winą, że to one podstawiały mu się pod nos. Kątem oka zobaczył, że RM19
też lekko się speszył.
Po chwili zorientował się, że po obu
stronach kobiety, w półcieniu, stało dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn. Każdy z
nich trzymał w dłoniach kij. Nie uszło uwadze Kaelasa, że w każdym momencie
byli gotowi do ataku, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Mistrz Penyu tysiące
razy powtarzał mu, że nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, jednak nie
potrafił uwierzyć, że z taką bronią mogliby cokolwiek zdziałać.
Kobieta zmrużyła ciemne oczy, przyglądając
się Reevie. Na jej twarzy malowała się odraza i niezadowolenie, którego nie
starała się w żaden sposób ukryć.
– Jestem Clowa, nieznajomi, przywódczyni
rdzennych mieszkańców Orjuus w tym mieście. I zarazem jego prawowita władczyni
– przedstawiła się wyniosłym tonem, nie wyjmując przy tym fajki z ust. – Nie
rozumiem jednak, dlaczego przyszliście tu z kimś takim jak ona – dodała,
wskazując podbródkiem Reevę.
Kobieta lekko zadrżała pod wpływem jej
słów. Zacisnęła dłoń na prawym przedramieniu, jakby ten gest miał ją w jakiś
sposób ochronić lub wydostać z tej nieprzyjemnej sytuacji. Kaelas już nie
dziwił się, dlaczego nie chciała ich tu przyprowadzić.
– Jak ty wyglądasz – kontynuowała swój
monolog Clowa. – Ubierasz się jak oni, masz długie włosy, co nie przystoi
porządnej kobiecie. Nawet malujesz twarz! Gdybyś miała za grosz przyzwoitości,
nie podkreślałabyś na każdym kroku, że byłaś dziwką!
Reeva zadrżała i spuściła głowę, jednak nic
nie powiedziała. Kaelas miał ochotę rzucić się na przywódczynię i zetrzeć jej z
twarzy ten pogardliwy wyraz, lecz nic nie zrobił, bo mogłoby się to dla nich
źle skończyć. Zauważył, że Kendappa zaciska mocno szczęki, by nie rzucić
jakiegoś niemiłego komentarza.
– Reeva przyprowadziła nas tu, bo chce
pomóc planecie, a my musimy rzucić wyzwanie władczyni – wtrącił się RM19.
– Nie masz pojęcia, o czym mówisz,
nieznajomy – rzekła Clowa tym samym pełnym wyższości i jadu tonem. – Jak
traktuje się takie jak ona na planecie, z której ty pochodzisz?
– To bez znaczenia. Liczy się to, jaka dana
osoba jest. Jej wnętrze, nie to, czym się zajmowała – rzekł twardo, spoglądając
prosto w oczy przywódczyni.
– Tylko tak mówisz, bo zawróciła ci w
głowie swoją śliczną, plugawą buźką – podsumowała Clowa. – Jesteście tacy sami
jak wszyscy. Wyrażacie swe opinie, nie patrząc najpierw na siebie. Obserwowałam
was uważnie, nieznajomi, i wiem, że niczym nie różnicie się od innych gości
uzurpatorki. Cały czas gracie wedle jej zasad, a to małżeństwo było na to
największym dowodem. – Wskazała fajką na Kaelasa i Kendappę. – Możecie mówić o
pomocy, ale siedzicie tu od kilkunastu dni i nie zrobiliście nic w tej sprawie.
Gdybyście udali się do pałacu i rzucili jej wyzwanie, to może bym wam
uwierzyła.
– Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się o
sytuacji, jaka panuje na Orjuus – próbowała wyjaśnić wszystko Kendappa.
– Ale to nie przeszkodziło wam w zawarciu
ślubu – mruknęła zadowolona z siebie Clowa, wypuszczając z ust dym.
– Ślub nie ma tu nic do rzeczy, to nasza
prywatna sprawa – oburzyła się Alatanka. – Działamy na zlecenie Mistrza Penyu i
najpierw chcieliśmy dokładnie zapoznać się z sytuacją i warunkami, by mieć jak
największe szanse na zwycięstwo.
– Teraz tak mówisz. I nie znam tego całego
Penyu. Najwyraźniej to kolejny kretyn, skoro tytułuje się jakimś mistrzem –
rzekła lekceważąco.
– Jak śmiesz! – krzyknął Kaelas, zanim
zdołał ugryźć się w język. – Mistrz Penyu to wielki człowiek!
Landarczyk chciał sprawić, by ten głupi
uśmieszek zniknął z twarzy Clowy, jednakże powstrzymała go Kendappa, chwytając
mężczyznę za ramię.
– To nie ma sensu – stwierdziła, mrużąc
oczy, jakby i ona z trudem powstrzymywała się od rzucenia na przywódczynię.
– Nareszcie powiedziałaś coś sensownego.
Nie macie tu czego szukać, o ile nie pokonacie uzurpatorki. I mogę założyć się,
że nigdy to się nie zdarzy. Banda błaznów tańczących, jak im zagra nie ma
żadnych szans. A ty – zwróciła się do Reevy – zmądrzej wreszcie. Jeszcze jeden
wybryk, a możesz iść sobie z nimi do pałacu i umrzeć jak reszta.
– Jesteś tyranem – powiedział RM19,
obejmując ramieniem drżącą kobietę. – A władczynię pokonamy dla mieszkańców
Orjuus, ty nic nas nie obchodzisz, nieważne, jaką pełnisz funkcję. W naszych
oczach niewiele różnisz się od tej, którą zwiesz uzurpatorką.
Najwyraźniej była to obelga, która przelała
czarę, gdyż jeden z wojowników wystąpił naprzód, unosząc kij i szykując się do
ataku na RM19. Jednakże Kaelas zastąpił mu drogę, by ochronić przyjaciela. W
obie dłonie złapał broń tamtego i pchnął go na ścianę. Drugi ze strażników
zatrzymał się niepewny, co ma zrobić.
– Wynoście się stąd i zgińcie jak reszta! –
wrzasnęła Clowa.
Przyjaciołom nie trzeba było tego dwa razy
powtarzać. Co prawda Kaelas chciał zostać i dać nauczkę reszcie, jednak
Kendappa pociągnęła go w stronę wyjścia, tłumacząc, że to nie miało sensu, bo władczyni
była ich wrogiem. Pozostawała nadzieja, że pozostali mieszkańcy Orjuus nie
zgadzają się w pełni z Clową i z wdzięcznością przyjmą ich pomoc.
~ * ~
Snow siedział na dachu jednego z hoteli,
obserwując miasto pogrążone w mroku nocy. Zastanawiał się, co by się stało,
gdyby nagle na niebie pojawił się księżyc w pełni. Kaelas potrafił panować nad
bestią, ale zachowanie turystów i mieszkańców byłoby warte zapamiętania. I
nieco urozmaiciłoby monotonię nocy.
Nagle usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił
głowę, by zorientować się, kto przyszedł. Stawiał na Asharę, ale się pomylił.
Najwyraźniej kobieta wolała chwilowo się nie pokazywać, chociaż doskonale
zdawał sobie sprawę z jej obecności na Orjuus.
Snow nie potrafił powiedzieć, czy osoba,
która do niego podchodziła była mężczyzną czy kobietą. Wiedział zarazem, że bez
sensu zawracać sobie tym głowę, gdyż nie była ani jednym, ani drugim, a zarazem
i jednym, i drugim. Najbardziej charakterystyczną cechą wyglądu postaci były
oczy. Ciemnoszare, stare jak wszechświat. Oczy, które
oglądały powstanie galaktyk z gwiezdnego pyłu.
– Przybyłem tu od Penyu.
– Od razu przechodzimy do konkretów –
stwierdził Snow i westchnął lekko zawiedziony.
– Orjuus nie było na liście. Kaelas nie
powinien się tu nigdy znaleźć.
– Ojejku, i co teraz? – rzekł zaskoczony
młodzieniec, teatralnie zasłaniając usta dłonią.
– Nie kpij ze mnie, Ascot! – podniósł głos,
wpatrując się w niego groźnie. – Mam dość twoich gierek z Asharą. To sprawa
największej wagi, do której zabraniam wam się wtrącać.
– Skąd wiesz, że to ja, Kaio? Może Ashara
to zrobiła. Dobrze, przyznaję się – dodał, nie chcąc dodatkowo go denerwować. W
końcu i tak by się wydało. – Jeszcze na Mua Dong dopisałem Orjuus do tej listy,
ale na tym koniec. Sami znaleźli się w jej strefie wpływów w najbardziej
niefortunnym momencie.
– W takim razie, co robi tutaj Ashara?
Przyjechała na wakacje? – naciskał Kaio.
– Skąd mam wiedzieć – naburmuszył się Snow,
niezadowolony z tego, że wszystkie winy spadną teraz na niego. Ostatecznie
chciał dobrze. – Mówię poważnie, nie wiem, co planuje – dodał, widząc, że mu
nie uwierzono. – Wydaje jej się, że może się przede mną ukryć. Zapytaj się jej,
jak jesteś taki ciekawy.
– Teraz rozmawiam z tobą, Ascot. Dlaczego
to zrobiłeś?
Snow westchnął teatralnie, jednak milczał
przez dłuższą chwilę, wpatrując się w panoramę miasta, które wraz z pierwszymi
promieniami słońca ponownie zatętni życiem. Zyskał pewność, że jego
przypuszczenia co do zamiarów Kaio okazały się prawdziwe.
– Zapewniam im trening – odpowiedział. –
Zzveli to niezwykle trudny przeciwnik. Jeżeli ją pokona, uwierzę, że może
stanąć naprzeciwko Vrieskasa.
– To bez znaczenia.
– Chyba powinieneś się cieszyć, że jeden z
twoich wybrańców może naprawić błędy poprzedniego Legendarnego Wojownika. Jemu
uciekła, w starciu z Kaelasem już tego nie dokona.
– Miej na niego oko – powiedział Kaio,
odwracając się na pięcie, by odejść.
– Słucham? Chyba nie mówisz poważnie. Nie
mam zamiaru mu pomagać, chyba że dowiedzie, iż jest godzien mojej pomocy. A co
z pozostałymi?
– Nie zrozumiałeś mnie, Ascot. To był
rozkaz. Kendappa i RM19 są bez znaczenia, tylko Kaelas się liczy.
Snow roześmiał się. Przez dłuższą chwilę
nie potrafił się opanować i wydobyć z siebie składnego zdania. Wiedział, że
Kaio się to nie spodobało. Poważny wyraz twarzy i przymrużone oczy mówiły same
za siebie. Jednak po raz pierwszy nie miało to znaczenia. On pierwszy zaczął i
tym razem nie miał zamiaru być mu ślepo posłuszny.
– Tylko Kaelas się liczy? Bo jest jednym z
Braci Duszy? W końcu rozumiem, że nie tak sobie to wszystko obmyśliłeś, prawda?
Od zawsze to Kaelas miał stać u boku Ladvariana, nie Falonar. Założę się, że
widziałeś ich jako oddanych przyjaciół, niemal braci, którzy w ostateczności
będą zdolni do tego największego poświęcenia. A tu klapa! – zakpił, uśmiechając
się złośliwie. – Los, życie, czy jak to nazwać pokrzyżowało twoje wielkie plany. Tak, nie wyszło ci to od
samego początku.
– Nie mam zamiaru tego słuchać – stwierdził
Kaio, oddalając się od Snowa.
– Bo tak ciężko jest ci przyznać się do
błędu? – zawołał za nim. – Może wyjaśnisz mi w końcu, dlaczego się w to
mieszamy? Poprzednim razem powołanie do życia Legendarnego Wojownika było
uzgodnione między nami wszystkimi, doszliśmy do wniosku, że nie ma innego
wyjścia. Ale teraz? Vrieskas nie stanowi takiego zagrożenia.
– Nie tobie to osądzać, Ascot.
– A ty masz takie prawo? Daj mu miejsce po
Shirasagim i zakończmy to wreszcie, zanim wszystko wymknie się spod kontroli.
– Tak nisko nie upadłem, on nie jest
godzien bycia jednym z nas – odpowiedział Kaio, nie kryjąc jadu w głosie.
– Kiedyś miałem cię za mędrca. Widziałem w
tobie wzór do naśladowania, dlatego wyruszyłem wraz z tobą. Teraz jesteś
jedynie ślepcem. Możesz się łudzić, ale Penyu odmówi po raz kolejny, a Nien Sử
ma inne sprawy na głowie. Vrieskas to jedyny nadający się kandydat. Ale nie
będę więcej strzępić języka i tak mnie nie posłuchasz.
– Bo się mylisz – powiedział i zniknął w
ciemnościach.
– Tym razem ty się mylisz, Kaio – rzekł
Snow, ale już nikt go nie usłyszał. – Czas na wielki finał, Asharo.
~ * ~
Ten rozdział dopisywałam
już po zakończeniu całej sagi Orjuus, bo przynajmniej można dowiedzieć się
nieco o tym, co dzieje się za murem i zarazem końcowe rozdziały nabiorą
większego sensu w kilku momentach. Takie przynajmniej ja odnoszę wrażenie.
Co do zaległości, to
nadrobię je do jutra włącznie. Znam siebie i wiem, że dzisiaj nie będzie mi się
chciało przeczytać wszystkiego, bo trochę mi się tam tego nazbierało. Głównie z
dzisiaj, co mnie nawet specjalnie nie dziwi.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńPrzybędę jutro ;)
Gratuluję ^ ^
UsuńRozdział był naprawdę ciekawy. Zmusza, przynajmniej mnie, do refleksji nad tym, co zostało powiedziane przez Bogów. W sumie to przeczuwałam, że Snow może być jednym z Bogów Wszechświata, więc to mnie nie zdziwiło, jedynie sprawa z Vrieskesem mnie bardzo zaintrygowała. Trochę mi smutno, że dla Kaio ważny jest tylko Kaelas, a Kendappa i RM19 nie. Troszkę mnie to rozjuszyło i zaniepokoiło zarazem.
UsuńTa "niby" prawdziwa władczyni Orjuus jest dość nie miłą osobą. I RM19 dobrze jej powiedział, zachowuje się, jakby i ona była złą władczynią tej planety. Ciekawa jestem, jak Clowa się zachowa, gdy Zzveli zostanie zlikwidowana. Mam nadzieje, że Kaelas, Kendapa i RM19 sobie poradzą, przed nimi staje bardzo ciężkie zadanie. Może Snow ma racje? Może to dobry trening przed późniejszym starciem Vrieskasa? Jestem już ciekawa tej batalii.
Pozdrawiam :*
Dziękuję :)
UsuńNiestety Kaio patrzy na wszystko z innej perspektywy. Nie zdaje sobie sprawy, że na chwilę obecną Kendappa i RM19 to bardzo ważne osoby, bez których Kaelas nie zaszedłby tak daleko.
W kolejnych rozdziałach wszystko powinno okazać się jasne, a początek batalii już w przyszłym rozdziale. Trening to będzie na pewno, jednakże zawsze może przydarzyć się coś nieoczekiwanego.
Kolejny dobry rozdział ^^. Nawet nie widać, że był dopisywany później, pasuje do poprzedniego. Podobała mi się jednak ta wyprawa za mur i zdziwiłam się trochę, że Reeva cieszy się aż taką niechęcią ich władczyni. To, jak RM19 stanął w jej obronie, było bardzo miłe, ale ta cała Clowa to wredne, zaślepione babsko, i pod jej rządami pewnie też nie byłoby mieszkańcom za dobrze. Mam wrażenie, że już wkrótce nastąpi konfrontacja, ciekawe tylko, czy Kaelas i pozostali sobie poradzą, skoro w zasadzie są pozostawieni sami sobie, bo ludzie zza muru raczej im nie pomogą?
OdpowiedzUsuńWgl ewidentnie kroi się coś grubego, skoro nawet te ich bóstwa zaangażowały się w całą sprawę Kaelasa, a pewnie nawet były zaangażowane od dawna, teraz po prostu wszystko zaczyna zmierzać ku rozwiązaniu. Dowiadujemy się też, kim tak naprawdę jest Snow i jestem pewna, że on jeszcze namiesza, nawet jeśli nie do końca podoba mu się to, co ma zrobić. I to on sprawił, że trafili na Orjuus...
Szkoda, że ostatnio rzadziej publikujesz, bo jestem ciekawa, co się przydarzy później, jaki te wydarzenia będą mieć wpływ na bohaterów oraz na późniejszą akcję, a mam wrażenie, że jeszcze dużo przed nami. Tak z ciekawości, masz już rozplanowane, ile chcesz odcinków i co się w nich wydarzy, czy piszesz na spontana i na bieżąco wymyślasz kolejne miejsca, zdarzenia itp.? Wymyślić tak długie opowiadanie jak to na pewno nie jest rzeczą prostą, bo w tasiemcach bardzo łatwo o jakieś potknięcia, a u ciebie wszystko wydaje się być logiczne i dopasowane.
Dziękuję :)
UsuńReeva nie cieszy się sympatią większości mieszkańców na za murem, gdyż wiedzą, że "pracowała" dla władczyni. I sama też się z tym nie kryje, bo w pewnym stopniu zapewniało jej to lepsze życie.
Czy sobie poradzą bez pomocy? Wszystko okaże się jasne za kilka rozdziałów, chociaż już w kolejnym konfrontacja się rozpocznie.
Tak naprawdę bogowie od początku byli zamieszani we wszystko, głównie Kaio, ale wcześniej nie mogłam zamieszczać takich fragmentów, bo było na to za wcześnie.
W połowie grudnia nieoficjalnie kończę już semestr, więc może wtedy będę mieć więcej czasu i wrócę do częstszego publikowania.
W tym momencie mam dokładnie rozplanowane, w jakie miejsca zawitają bohaterowie i co się tam mniej więcej wydarzy. Ilości rozdziałów nigdy nie planuję, bo zaczynając daną sagę nie potrafię stwierdzić, czy zajmie ona sześć czy jedenaście rozdziałów, to zwykle wychodzi w trakcie pisania.
Wow, Snow ma coś wspólnego z Kaio, aż się zdziwiłam. Był tajemniczą postacią, ale nie sądziłam, że zna się z Bogiem. I zaraz, co on mu doradzał? Czemu Kaio miałby przyjąć Vrieskasa do swoich szeregów? Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Dlaczego sam Kaio nie zniszczy tyrana? W końcu jest bogiem, powinien to chyba potrafić. Ta cała prawowita władczyni nie przypadła mi do gustu. Okropna jest, nieprzyjemna.
OdpowiedzUsuńSnow nie tylko zna bogów, ale także jest jednym z nich. Akurat Kaio doradzał to, co uznał za najbardziej stosowne. Patrzy inaczej na całą sprawę i takie jest jego zdanie.
UsuńMoże i Kaio jest bogiem, ale ma powody, dla których nie wtrąca się bezpośrednio w życie mieszkańców kosmosu.
Przeczytałam wcześniej, żeby nie było, ze jestem taka okropna ;) Tylko z komentarzem tak jakoś sie zbierałam i zbierałam... no i chyba sporo z tego, co miałam na myśli mi wyleciało.
OdpowiedzUsuńMieszkańcy Orjuus widzą w ciemności? W tym momencie skojarzyło mi się to bardzo z Riddickiem i już miałam w wyobraźni jakieś atakujące ich bestie, co to wyłażą z piasku... także trochę musiałam się ogarnąć i uzmysłowić sobie, że to Orjuus, a nie jakaś tam pustynna planeta, gdzie nikt nie mieszka. Swoją drogą to dość ciekawe... znaczy to, że oni widzą w ciemności - żeby nie było :P
Tak przelukałam pobieznie poprzewdnie komentarze i widzę, że wszyscy zgodnie zawiązali front nie lubienia Clowy. Znaczy ja rozumiem, że ona raczej miła i sympatyczna nie jest, że pełna przesądów i utartych stereotypów, a pewne jednostki traktuje z wyższości, ale bez przesady. Przyszli do niej jacyś tam ludzie nie wiadomo skąd, połołują się na typa, którego ona nie zna, a wczesniej jeszcze zachowują się jak kazdy inny gość cudownej Zzveli... Ja tam też bym im nie zaufała, bo niby czemu? Może wspypią całe pozdziemie, a ta cała Reeva już pracuje dla władczyni - wiadomo co ktoś taki jak ona kombinuje? No dobra bronię jej głównie dlatego, że nie lubi Penyu ^^ Ale co prawda, to prawda - Clowa nie ma podstaw, żeby wierzyć, że ta trójka cokolwiek zdziała (chociaż jej sugestie o tym, że powinni już coś zrobić też były cokolwiek na wyrost).
Matko jak ja nie lubię tego Kaio! Nie dość, że uwziął się na biednego Vrieskasa, to jeszcze ma w nosie RM19 (myślałby kto, ze Kaelas gdziekolwiek by dotarł bez pilota, wolne żarty!). A tak w ogóle to dlaczego oni mają wakat? Znaczy chyba nie tak łatwo spombinowacmiejsca dla boga, czy półboga, więc skąd? A może co ileś tam lat przyjmuja kotoś ot tak? Ten burak Kaio pewnie trzyma miejscówkę dla Kaelasa albo Ladvariana - ciekawe jaką minę bedzie miał, gdy obaj mu odmówią? Penyu to kolejny zły człowiek, który zajmuje się tylko tym, co łatwe i tak naprawdę w nosie ma wszystko inne (bo kiedyś tam zginął mu syn - może to po nim ten wakat? - a później jeszcze LW, co był do niego podobny. Straszne!). Nien Su to jest akurat stary i raczej nie ma już ochoty zabawiać się w opiekowanie się strefą, czy jakiekolwiek inne zajęcie dla boga, półboga, czy co to ma być za funkcja. A gdby mianowali Vrieskasa, to jednocześnie mieliby kłopot z głowy, bo poszedłby do tego środka i połnoc pozbyłaby się pseudotyrana. Ale nie... Ascot, ma rację także w tym, że nie jest przekonany tak do Kaelsa i potrzebuje dowodów, zanim zrobi dla niego cokolwiek. Szczerze to nawet ja nie widzę tego jak oni mają pokonać Vrieskasa... chyba podadzą mu jakieś zatruste jedzenie, albo radioaktywna kapustę (a jeszcze lepiej brukuły ^^).
Pozdrawiam.
Clowa jako osoba nie jest zła. Przede wszystkim stara się chronić swoich ludzi, bo wiadomo, że nie ma pewności, czy obcy za chwilę nie polecą do ludzi władczyni i nie poopowiadają jej wszystkiego, co dzieje się po drugiej stronie. I nie wierzy w skrzydlatych bohaterów, którzy przybędą, by ocalić planetę ;)
UsuńSkoro już teraz nie lubisz Kaio, to dalej będzie jeszcze gorzej. Sama też nie darzę go sympatią, dlatego z czystym sumieniem będę mogła kilka krzywd zrzucić na jego sumienie.
Co do samego wakatu wśród bogów, to zostanie to później dokładniej wyjaśnione. Akurat nie jest to stanowisko, na który prowadzony jest jakikolwiek nabór, ale skoro już pojawiło się wolne miejsce, to należy je zapełnić, a przynajmniej starać się to zrobić.
O! To i bogowie się w sprawę wmieszali? Podziwiam Cię za wymyślenie całej tej mitologii i wgl własnego świata. Powinnaś wydać książkę, serio.
OdpowiedzUsuńTen Kaio z tymi swoimi manipulacjami i wielkimi planami kojarzy mi się z najbardziej irytującymi cechami Dumbledore'a. Już go nie lubię ;d
Mieszkańcy Orjuus to lekko nie mają. Prawowita władczyni jest wredna, uzurpatorka lubi... lubi dobrze zjeść.. Ech, ciężkie życie.
Żal mi Reevy, zdążyłam ją nieco polubić.
Nie mogę się coraz bardziej doczekać spotkania Ladvariana i Kaelasa. I reakcji Falonara na wieść o ślubie brata ;d
Pozdrawiam : )