czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 79: Maskarada


Sami musimy stać się tą zmiana, do której dążymy w świecie.
Gandhi
Kaelas miał wrażenie, że dzień balu nadszedł szybciej niż powinien, jakby nagle zabrano z każdej doby po kilka godzin. Musiał przyznać, że był to jeden z najszczęśliwszych okresów w jego życiu. Może i wiele godzin spędzali na planowaniu i analizowaniu, ale wieczory mieli z Kendappą tylko dla siebie.
Starali się jak najlepiej przygotować do tego, co miało ich czekać w pałacu. Pomoc Reevy okazała się niezbędna, gdyż tylko ona wiedziała, jak do tej pory wyglądał ten dzień na Orjuus. W ciągu całego życia słyszała kilka plotek, a nawet faktów dotyczących tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami sali balowej.
Ostatecznie kobieta spędzała z nimi niemal całe dnie, pogłębiając znajomość, która z czasem zaowocowała przyjaźnią. Niejeden raz Kaelas zastanawiał się, czy na noc wracała do siebie, czy zostawała z RM19. Jednak wolał o to nie pytać. Raz próbował nawiązać rozmowę na ten temat z Kendappą, ale ona zbyła go półsłówkami, twierdząc, że nie ma ochoty poruszać tej kwestii.
Do pałacu zostali dotransportowani niewielkim, dwukołowym pojazdem, prowadzonym przez jedną z kobiet o tęczowych włosach. Nie była to ich przewodniczka z pierwszego dnia pobytu na Orjuus, co przyjął z ulgą, bo ta w porównaniu do zadającej wiecznie pytania Naomi w ogóle się nie odzywała. Może nie lubiła nawiązywać znajomości z pożywieniem władczyni, przemknęło mu przez myśl.
Pałac zbudowano na niedużym wzgórzu, prowadziła do niego brukowana uliczka, po obu jej tronach rosły różane krzewy. Ktoś musiał o nie mocno dbać, gdyż szkarłatne róże były duże i piękne, wręcz ciężko było od nich odwrócić wzrok.
Pałac, tak jak reszta budynków w mieście, został wykonany z tego samego jasnobrązowego materiału i zdobiony łukami oraz płaskorzeźbami z motywem roślinnym. Jednakże najbardziej w oczy rzucały się smukłe kolumny zbudowane po obu stronach, teraz otwartych na oścież, wrót wejściowych. Wykonano je z białego marmuru, wyjątkowo czystego, czego nie omieszkał stwierdzić Kaelas. Każdą z nich ozdobiono wizerunkami setek tańczących par. Gdy spoglądało się na nie dłużej, miało się wrażenie, że rzeczywiście się ruszają i wirują w tańcu, zmieniając swoje początkowe pozycje.
Sama sala balowa nie sprawiała już tak pięknego i hipnotyzującego wrażenia. Było to duże pomieszczenie, oświetlone pięcioma ogromnymi, kryształowymi żyrandolami zwisającymi z wysokiego, łukowo sklepionego sufitu. Okna do połowy zasłoniono ciężkimi, granatowymi kotarami. Kaelasowi wydawało się to zbędne, gdyż dziś panowała wyjątkowo pochmurna i ciemna noc. Na niebo nie wszedł nawet ten cienki księżyc, który mimo wszystko dodawał mu swego rodzaju otuchy i nadziei, że wszystko dobrze się skończy.
Przy bocznych ścianach, przy których ustawiono stoły z przekąskami i napojami, także wznosiły się kolumny. Jednakże te wyrzeźbiono na kształt nagich kobiet i mężczyzn, by wyglądało to tak, jakby oni przytrzymywali sufit. Każda postać była nienaturalnie piękna i nie posiadała żadnej skazy. W oczach Kaelasa wyglądali na sztucznych i nierealnych, na dodatek twarz żadnej z postaci nie wyrażała żadnych emocji, jakby były zaledwie pustymi marionetkami.
Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowało się duże podwyższenie. Zapewne zarezerwowane dla władczyni, pomyślał Landarczyk. Jednak obecnie było puste. Zdziwił się tylko, że nie ustawiono na nim żadnego krzesła. Czyżby miała zamiar od razu rzucić się na swe pożywienie, czy wyjść tylko na chwilę, by ich zobaczyć?
Gdy przybyli, w komnacie znajdowało się już sporo gości. Wszyscy ubrani zgodnie z tradycją Orjuus. Mężczyźni w skórzane spodnie i wysokie, sięgające za kolana (i strasznie niewygodne zdaniem Kaelasa) buty, kobiety w zwiewne suknie odsłaniające prawą pierś. Każdy miał na twarzy maskę, która obowiązywała na balu, wobec tego nie potrafili rozpoznać innych ludzi.
Zebrani goście rozmawiali, stojąc w grupkach przy ścianach lub tańczyli na środku pomieszczenia. Wyglądali na zadowolonych z życia i uradowanych, że mogą uczestniczyć w takim wydarzeniu. Kaelas może i też cieszyłby się z chwili wytchnienia od podróży i misji, jaką zlecił im Mistrz Penyu, ale po tym, co się dowiedział od Reevy, wolałby jak najszybciej stąd odlecieć.
Kaelas, Kendappa i RM19 stanęli przy jednej z bocznych kolumn. Reeva nie udała się na bal z nimi, gdyż RM19 wymógł na niej przyrzeczenie, że będzie trzymała się od tego z daleka. Szczególnie, że nie mieli stuprocentowej pewności, co ich czeka, a nawet gdyby, to i tak zawsze istniało niebezpieczeństwo, że coś mogłoby się jej stać.
Czekali na odpowiedni moment do działania. Landarczyk czuł się niepewnie. On w przeciwieństwie do przyjaciół nie miał przy sobie broni. Na pistolet RM19 nikt nie zwracał uwagi, natomiast Kendappa ukryła swoje sztylety pod zwiewną spódnicą. On nie miał możliwości w żaden sposób zakamuflować miecza, więc musiał zostawić go w hotelu. Nie uśmiechało mu się to szczególnie teraz, gdy potrafił już skumulować w nim ki i oręż stawał się dużo potężniejszą bronią niż kiedyś.
– Państwo nie tańczą? – zwróciła się w ich stronę kobieta w łabędziej masce.
– Podziwiamy wspaniały wystrój komnaty – odpowiedziała dyplomatycznie Kendappa, starając się przyjaźnie uśmiechnąć, ale niespecjalnie jej to wyszło. Wyglądała, jakby rozbolał ją brzuch. A śmieszna maska ozdobiona czarno-białymi piórami jeszcze potęgowała ten efekt.
– I czekamy na pojawienie się władczyni – dodał Kaelas.
Po chwili pożałował swych słów, bo złote oczy Kendappy zostały skierowane wprost na niego. Nie dostrzegł w nich nic przyjaznego i głośno przełknął ślinę, mając nadzieję, że zły humor szybko przejdzie Alatance. Chociaż w głębi dusza w to wątpił, chyba że rozpocznie się walka, to wszystko powinno się zmienić.
– To wspaniała kobieta – odpowiedziała radośnie nieznajoma. – I cudownie z jej strony, że zorganizowała taką fenomenalną uroczystość.
– Widziała ją pani? – podchwycił temat RM19, marszcząc brwi, jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. Chociaż według Landarczyka w tej chwili nie było nad czym.
– Ależ nie. Jestem tu pierwszy raz – zaszczebiotała, dając mężczyźnie kuksańca w bok. Odsunął się od niej na krok, patrząc srogo na kobietę, ale mimo to odetchnął ulgą.
– To zrozumiałe – mruknął pod nosem Kaelas.
Nieznajoma go nie usłyszała, ciągnąc wywód na temat wspaniałości władczyni, jednak Kendappa wręcz przeciwnie, co tylko pogłębiło jej niezadowolenie.
– Jednak na pewno wrócę na Orjuus na następny bal – zapewniła, po czym dodała, że musi już wracać do swojego partnera i oddaliła się pospiesznie.
– Miała rację – stwierdził RM19, przyglądając się jej oddalającej sylwetce.
– Z tym, że wróci na następny bal – wtrącił Kaelas.
Przyjaciel przewrócił oczami i westchnął.
– Nie, Kaelasie. Za bardzo rzucamy się w oczy, gdy tylko stoimy i czekamy – wyjaśnił. – Idźcie zatańczyć, a ja pokręcę się trochę po sali. Może dostrzegę coś ciekawego.
– Może ja też chcę się rozejrzeć – wtrąciła się Kendappa niezadowolona z tego, że to RM19 dyktuje warunki.
– Przecież ja nie będę tańczyć z Kaelasem. I to wy jesteście małżeństwem – dodał, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. – Dwa tańce was nie zbawią.
RM19 oddalił się i zniknął w tłumie, a oni chcąc nie chcąc rzeczywiście musieli wejść na parkiet i chociaż raz zatańczyć, by nie wzbudzić zbytnich podejrzeń. Bo skoro jedna osoba już do nich podeszła, to równie dobrze zaraz mogło pojawić się ich więcej.
Gdy wykonali kilka figur tanecznych, Kaelasowi nagle coś przyszło do głowy. Przyciągnął Kendappę bliżej siebie, mimo że początkowo protestowała. Bojąc się, że może zostać podsłuchany, szepnął jej do ucha:
– A jeżeli ona już tu jest?
– Kto? – odpowiedziała pytaniem, zarzucając mu ręce na szyję, jakby próbowała bardziej wczuć się w rolę, jednak obojgu sprawiało to dużą przyjemność.
– No, władczyni – wyjaśnił, dotyk jej ciepłej skóry przyprawiał go o dreszcze rozkoszy. Chociaż wiedział, że teraz powinien zachować stałą czujność. – Mogła założyć maskę i wtopić się w tłum. I tak nikt by jej nie poznał.
– Nie sądzę. Skoro ona tu rządzi i wszystko robi w pełni świadomie, to po co miałaby się teraz ukrywać. Założę się, że czeka na swoje wielkie wejście.
Kaelas kiwnął głowa, przyjmując jej punkt widzenia. Następnie pocałował kobietę w kącik ust i mocniej zacisnął ręce na jej tali. Tak bardzo chciał, aby ta chwila trwała dłużej, by jeszcze troszkę mogli się obejmować w tańcu, czuć własną bliskość i ciepło. Dotykać jej ciała, przypominając sobie minione noce rozkoszy.
Ileż by dał, by zatrzymać ten moment. Lecz nic nie mogło trwać wiecznie, szczególnie, gdy ponure myśli nie dawały mu spokoju. Po raz pierwszy tak bardzo się czegoś obawiał. Nie wspomniał na ten temat słowa przyjaciołom, nie chcąc ich niepotrzebnie denerwować. Jednak martwił się, że tym razem nie będzie tak jak w przeszłości, że potyczka z władczynią może się zakończyć tragicznie dla któregoś z nich.
– Wiesz, Kaelasie, bardziej martwi mnie łza – wyrwała go z rozmyślań Kendappa. – Snow powiedział ci, że gdy tu przyjdziemy, na pewno ją zobaczymy. Teraz jestem niemal pewna, że ona ją ma.
I wtedy go zobaczył, jakby samo wypowiedzenie jego imienia wystarczyło, by go sprowadzić. Stał nonszalancko oparty o jedną z kolumn przedstawiającą nagiego mężczyznę. Uśmiechał się szeroko w ten swój chochlikowaty sposób, a w jego oczach tańczyły płomienie. Kaelas doszedł do wniosku, że nie mogły być odbiciem, bo w sali balowej nie płonął żaden ogień. Przeraziło go to, ale już po chwili się opanował i chciał podejść do Snowa, by tym razem uzyskać konkretne odpowiedzi. Jednak młodzieniec znów postawił na swoim. Wskazał ręką w kierunku podwyższenia, a Landarczyk automatycznie skierował wzrok w tamtą stronę.
Miał wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. To nie mogło dziać się naprawdę. To, co wchodziło, nie, raczej wpełzało na podwyższenie było zbyt złowieszcze i ohydne. Automatycznie przyciągnął Kendappę bliżej do siebie, chcąc zapewnić jej ochronę przed tym czymś, mimo że wiedział, że zapewne to ona może okazać się twardsza i bardziej niewzruszona od niego.
Muzyka ucichła i po chwili już wszyscy spoglądali w stronę kreatury na scenie. Była olbrzymia, szczególnie wszerz, dlatego nie dziwiło go, iż podwyższenie jest tak duże, a zarazem puste. Władczyni od pasa w dół przypominała coś na kształt ośmiornicy. Poruszała się na czternastu czy szesnastu grubaśnych mackach, jednakże patrzenie na nie powodowało jedynie obrzydzenie, gdyż wyglądały jak żywe, pozbawione skóry tkanki. Górna połowa jej ciała bardziej przywodziła na myśl człowieka, jednak skóra miała ciemnoróżowy odcień przywodzący na myśl nowonarodzone dziecko. Mała, łysa głowa była nieproporcjonalna do całej reszty ciała i wyglądała, jakby ktoś ją tam dokleił. Władczyni ostro wymalowała twarz, jednak to nie łagodziło potwornego pierwszego wrażenia, szczególnie, że szkarłatne usta wyglądały, jakby dopiero co zamoczyła je w świeżej krwi.
Kaelas poczuł, jak Kendappa mocno ściska jego dłoń. Poczwara także na niej musiała zrobić ohydne wrażenie. Już chciał szukać wzrokiem RM19, ale wtedy zobaczył coś, co jeszcze bardziej go przeraziło. Pomiędzy wielkimi, obwisłymi piersiami kreatury znajdowała się błękitna łza. Wrośnięta w skórę!, pomyślał z trwogą Landarczyk. To oznaczało, że mogli zabrać ją tylko z trupa władczyni.
– Witam was, moi drodzy, naiwni goście – odezwała się grubym, donośnym głosem. – Już wystarczy wam zabawy?
Zaśmiała się szkaradnie. Wokół zapanował chaos, ludzie zaczęli krzyczeć, inni stanęli jak wryci, niezdolni do zrobienia czegokolwiek. Jakaś grupa próbowała otworzyć drzwi.
– Zamknięte!
– Okna też! – wrzasnął ktoś inny.
Władczyni zaśmiała się jeszcze głośniej, jakby ta panika mocno ją bawiła.
– Ależ wy jesteście naiwni i głupi, mali, słabi ludzie. Byliście tak zajęci sobą, że nawet do głowy wam nie przyszło, że coś może być nie tak. Od lat wasz gatunek w ogóle się nie zmienia, a ponoć rozwój czyni mądrzejszymi. Cha! Cha! Cha! Kretynem musiał być ten, który to powiedzia…
Nie zdążyła dokończyć słowa, gdyż w jej stronę pomknął jasny promień. Kaelas dostrzegł kątem oka stojącego przy jednej z kolumn RM19 z wycelowaną we władczynię bronią. Jednakże ku ich zdumieniu wiązka lasera w ogóle do niej nie dotarła, wyglądało to tak, jakby zatrzymała się kilka centymetrów przed jej lewą piersią i wyparowała.
– A więc pojawiliście się, wojownicy! Wyłaźcie i stańcie ze mną twarzą w twarz, bym mogła raz na zawsze obalić wasze absurdalne plany pokonania mnie. Mnie nie można zabić! – wrzasnęła, a w sali momentalnie zaległa cisza.
Kaelas poczuł dreszcze na ciele, strużka potu spływała mu ze skroni. Stojąca obok niego Kendappa mocno zaciskała dłoń na rękojeści sztyletu, aż pobielały jej knykcie. Landarczyk nie widział RM19, gdyż zasłonił go tłum gości, jednak jego reakcja musiała być podobna. Ktoś ich zdradził. Ktoś powiedział władczyni o ich przybyciu na Orjuus, planie zdobycia łzy i pokonania jej. I tylko jedna osoba mogła to zaplanować. Reeva. Tylko ona wiedziała o wszystkim i najwyraźniej okazała się zdrajczynią.
Z wysoko uniesioną głową wystąpił kilka kroków naprzód, by stanąć przed władczynią. W głębi ducha był przerażony. Nie miał pojęcia, jak z nią walczyć, skoro najwyraźniej jakaś bariera uniemożliwiała jej zranienie. Na dodatek dochodziły do tego jej własne słowa o nieśmiertelności. Czy to w ogóle było możliwe? Kendappie udało się zniszczyć licza, będącego tylko i wyłącznie chodzącym szkieletem, więc dlaczego i na nią nie można by było znaleźć jakiegoś sposobu.
Żałował, że nie ma ze sobą miecza. Bez broni czuł się nagi, jakby brakowało mu części jego samego. A najgorsze, że ostrze utworzone z ki pozwalało zachować dystans i możliwe, że dałoby radę przebić się przez tę dziwną barierę. Jednak to nie pora na gdybanie. Oręż leżał w pokoju hotelowym i musiał poradzić sobie bez niego. Najwyższy czas wymyślić jakąś inną strategię, lecz nie potrafił skupić się na niczym innym poza walką ze strachem.
Jesteś wojownikiem, kretynie, pokaż to wreszcie, przemknęło mu przez myśl, gdy stanął przed podwyższeniem. Po swojej prawej stronie miał Kendappę. Nie wiedział, gdzie dokładnie znajdował się RM19, jednak musiał być w pobliżu.
– Cha! Cha! Cha! A więc to trójka takich małych robaczków miała mi przeszkodzić? Karzełek z pistolecikiem, skrzydlata dziewczynka i napakowany osiłek?
– Uratujcie nas! – krzyknął mężczyzna w żyrafiej masce.
Gdy tylko to powiedział, podeszła do niego jedna z przewodniczek o tęczowych włosach i uderzyła go długim kijem w głowę. Mężczyzna osunął się nieprzytomny lub martwy na posadzkę, a na broni kobiety wyraźnie rysował się ślad krwi.
– Czekajcie na swoją kolej, idioci. Najpierw rozprawię się z tym niby zagrożeniem, by raz na zawsze skończyć tę maskaradę. To moja potęga jest największa we wszechświecie!
– Nieprawda – odezwał się Kaelas, po jego drugiej stronie stanął RM19. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jakby wykuto ją z kamienia.
Władczyni skierowała na niego groźne spojrzenie, ale już jej się nie bał. Wiedział, że musi dać z siebie wszystko. Był wojownikiem, a wojownik wcześniej umrze niż się podda. A jeżeli miałby spotkać się ze śmiercią teraz, to trudno. Najwyraźniej nie był dość silny. Żałował jedynie tego, że zawiedzie Mistrza Penyu, że nie wykona tego zadania i zostawi księcia Ladvariana samego w boju przeciwko Vrieskasowi. Że już nigdy nie ujrzy matki i Falonara, a oni nie zobaczą, że w końcu stał się mężczyzną i wojownikiem, jak zawsze marzył.
– Mówisz o sobie? – prychnęła i ponownie się zaśmiała.
– Nie, przede wszystkim mówię o moim mistrzu, o moim wrogu, o moim księciu i o moim bracie. I mam zamiar udowodnić ci, że też dam radę, mimo że jestem od nich słabszy.
– Chodź i spróbuj, chłopczyku, ale nic ci to nie da.
Kaelas napiął mięśnie i skoczył na władczynię, próbując zadać cios w brzuch. Jednakże nie dotarł do jej ciała, zatrzymała go ta sama bariera, która wcześniej uniemożliwiła atak RM19. Zanim zdołał się wycofać, poczuł mocne uderzenie w pierś. Nie zdążył zarejestrować, co je zadało. Jedna z macek? Ręka? Czy może jeszcze coś innego.
Siła uderzenia była tak ogromna, że poleciał w tył dobre kilka metrów, zatrzymało go uderzenie w jedną z kolumn. Zabrakło mu tchu, próbował się jak najszybciej podnieść, by jakoś kontynuować walkę, by pomóc Kendappie i RM19, którzy już nacierali na władczynię, ale z trudem stanął na nogach. Przed oczami miał mroczki.
Zrobił kilka kroków w stronę władczyni, wtedy ona spojrzała wprost na niego. Dostrzegł w jej oczach triumf. Już wiedziała, że nikt w tym pomieszczeniu nie będzie w stanie jej pokonać. I on też już to wiedział.
Z przerażeniem zobaczył, jak jedną z macek posłała w powietrze RM19. Mężczyzna wymachiwał rękami i nogami, próbując jakoś zapanować na lotem, jednak dla niego było to niemożliwe. Mocno uderzył w sufit, po czym spadł na posadzkę. Wyglądał jak porzucona, szmaciana lalka, nie ruszał się. Kaelas miał nadzieję, że żyje, że nie stało się najgorsze, gdyż nie potrafiłby tego znieść.
Ten widok sprawił, że bestia w jego wnętrzu otworzyła oczy. Obudziła się i miała zamiar pomóc mu w walce, mimo że na niebie nie świecił księżyc w pełni. Gorąca krew szybciej zaczęła płynąć mu w żyłach. Miał nadzieję, że z jej pomocą uda mu się odnieść zwycięstwo. Że tym razem się uda!
I wtedy coś mocno uderzyło go w głowę. Do jego nozdrzy dotarł intensywny, metaliczny zapach krwi. Zanim nastała ciemność, zobaczył jeszcze Snowa. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego na jego twarzy malował się smutek, a nie triumf. A może tylko mu się przywidziało? Potem nie było już nic.
~ * ~
Nadszedł czas na powrót po półtoramiesięcznej przerwie (wraz z nowym szablonem). Praca inżynierska napisana (muszę przyznać, że pisanie blogów sporo mi pomogło, by odpowiednio dobierać słowa, szczególnie że trzeba było zachować odpowiedni język) i oddana do recenzji, wszystkie kursy zaliczone i teraz tylko obrona pod koniec stycznia, ale do tego jeszcze czas (chociaż pewnie zleci, że nawet się nie obejrzę). Nie sądziłam, że tak mi się spodoba ten temat i w przyszłym semestrze będę mogła nadal pomagać w tych badaniach.
Ale wracając do bloga, trochę zaległości mi się u was zrobiło. Niemal wszystko mam już przeczytane, bo często czytałam w wolnych chwilach z telefonu, ale z racji że z telefonu nie lubię komentować, to na bieżąco się nie odzywałam. Z racji, że trochę tego mi się nazbierało, musicie dać mi dwa, trzy dni, bo dzisiaj na pewno wszystkiego nie skomentuję, bo w końcu mam trochę czasu, by się zwyczajnie polenić i pooglądać Doctora Who. Ale na pewno nic mi nie zginie, bo wszystko sobie wypisałam w spamowniku.
Z racji, że za tydzień są święta, to nie wiem, czy pojawi się następny rozdział, bo trochę muszę go poprawić, gdyż najpierw napisałam jego drugą część, a potem pierwszą i parę rzeczy się nie zgadza. Jest to też ostatnia okazja, by życzyć wam zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.


20 komentarzy:

  1. swieta nie sa za tydzien tylko 4 dni. edłardzio kazal przekazac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale za tydzień będzie drugi dzień świąt, podczas którego eduardzio będzie leżał brzuchem do góry i objadał się swoją ulubioną potrawą
      a swoją drogą, to babcia myślała, że wszyscy mają ten sam temat pracy...

      Usuń
  2. Fajnie, że pojawił się już nowy rozdział. Dawno nic nie publikowałaś. Wgl pisanie takiej pracy musiało być trudne, cieszę się, że mam jeszcze dużo czasu. Ale dlaczego inżynierską się pisze w połowie roku?
    Jeśli chodzi o rozdział, czytało mi się go dobrze. Tak się zastanawiałam, czy już tutaj opiszesz ten bal i ich pierwsze zmagania z władczynią, czy jeszcze nie, ale cieszę się, że doszłaś do tego momentu, żałowałam tylko, że tak nagle urwałaś, bo teraz jestem bardzo ciekawa, co się tam dalej wydarzyło. Sytuacja zrobiła się dość groźna, zwłaszcza, że władczyni wiedziała o ich przybyciu. Pamiętam coś tam z wcześniejszych odcinków, że ona wie, jakoś tak mi się kojarzy coś ze Snowem, który ostatnio ciągle się gdzieś przewija, no i nie sądzę, by to Reeva wygadała, ale te podejrzenia pewnie zrodzą spięcia między nimi, nawet jeśli RM19 zdaje się do niej coś czuć.
    Mam jednak wrażenie, że zmagania, które ich czekają, mogą być jeszcze trudniejsze niż dotychczasowe. Ciekawa jestem, czy sobie poradzą. Gdyby to postawić przed nimi na samym początku, pewnie nie daliby sobie rady (heh, nadal pamiętam bucowatego i pewnego siebie Kaelasa, dobrze, że teraz się ogarnął), ale teraz... cóż, wszystko może się zdarzyć, ale że to nie jest koniec opowiadania, wnioskuję, że przeżyją, nawet jeśli pod koniec ich sytuacja rysuje się tak nieciekawie.
    Ogólnie to świetne opisy, jak zwykle. Zarówno opis tej sali, jak i ohydnej postaci władczyni... Wszystko było bardzo obrazowe, że bez problemów można sobie to wyobrazić. Jako wielka maniaczka opisów czasem aż ci zazdroszczę.
    Czekam na kolejny i zapraszam też do siebie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo inzyniera pisze sie po 7 semestrach a licencjat po 6? rany, przeciez to oczywiste!

      Usuń
    2. Dla mnie aż takie trudne nie było, bo gdy już się w to wdrożyłam, to temat bardzo mi się spodobał i opracowywanie wyników traktowałam jako coś przyjemnego. Najgorsze było usiąść i w końcu napisać samą pracę, przez co czasem trzeba było do późna siedzieć. A studia inżynierskie trwają siedem, nie sześc semestrów.
      Dziękuję :)
      W końcu i na bal musiał nadejść czas, bo co by mieli tam jeszcze robić, szczególnie że luzu i swobody mieli już całkiem sporo. Zresztą, bal miał być już w poprzednim rozdziale, ale po napisaniu całej tej sagi dodałam rozdział o Clowie, by końcówka nie okazała się nagle dziwaczna.
      Rzeczywiście tym razem stracie będzie trudniejsze, bo władczyni nie należy do łatwych przeciwników, ma nawet dość bogatą historię, ale o tym będzie później. Gdyby na samym początku się z nią spotkali, to Kaelas padłby trupem po kilku sekundach i opowieść skończona.
      Rzeczywiście to Snow powiedział o wszystkim władczyni, ale Kaelas o tym wiedzieć nie może, dlatego pierwsza osoba, jaka przyszła mu na myśl to Reeva.
      A do ciebie na pewno wpadnę jeszcze dzisiaj.

      Usuń
  3. Jaki to był smutek, gdy rozdział się skończył. Czytałam, a tu nagle koniec... i to jeszcze w takim momencie. Ale to chyba dobrze, bo to czytelnika jedynie bardziej zachęca do czekania na następny.

    Nie dziwię się Kaelasowi, że ogarnął go strach przed tą walką. Nie ma pełni księżyca, przy którym mógłby zamienić się w tygrysołaka, nie posiadał miecza - zdany został tylko na siebie. Ale wierzę, że udowodni, że jest prawdziwym wojownikiem. Końcówka rozdziału jest dość nieprzyjemna, ale sądzę, że Kaelas odzyska świadomość (pomimo zapowiedzi, która wydaje się tajemnicza).
    Nie sądzę , aby Reeva mogła zdradzić. Z tego co pamiętam to Snow zawitał w posiadłości Władczyni i oznajmił jej o wojownikach. Zastanawia mnie też właśnie jego obecność. I ten jego smutek. Czyżby żałował, że sprowadził ich na te planetę? Oby im jakoś pomógł.
    Już oznajmiam, że z komentarzem w następnym rozdziale zawitam w nowym roku.

    Pozdrawiam i także życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nawet gdybym chciała, to nie mogłabym skończyć inaczej, bo kolejny fragment posiada dość długi wstęp.
      No tak, teoretycznie Kaelas wpadł po uszy, bo nie ma przy sobie nic, co w jakiś sposób mogłoby ułatwić mu zadanie. Chociaż nie powiem, abym tego nie planowała.
      Natomiast co do Snowa, to Kaelas nie wiedział, że to on namieszał, dlatego pierwsza osoba, która przyszła mu na myśl to Reeva, gdyż z nikim innym się na Orjuus nie zadawali. A przyczynę smutku Snowa myślę, że będzie się dało później wydedukować. Dokładnie nie pamiętam, bo te rozdziały pisałam na przełomie sierpnia i wrześnie i już nie pamiętam, jak ubrałam to w słowa. Nie znoszę robić sobie dłuższych przerw.

      Usuń
  4. Przyznał się, że jest słaby! No, no, no, to początek nowego etapu w jego życiu chyba :d I jak "zobaczyłam" stwora-władczynię i jej barierę to zastanowiłam się czy Kaelas dałby radę się przemienić bez księżyca. No i prawie mu się udało, z tym, że ktoś walnął go w łeb zanim przemiana się dokonała. Ech i co teraz, co teraz? Może Snow jakoś zainterweniuje? Niby jest bogiem, co nie? No i Kendappa jest wciąż na chodzie i ma skrzydła, chociaż marny z nich pożytek w tym przypadku raczej.
    Pozdrawiam i wesołych świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu musiało dojść do przełomu i wejścia w nowy etap, bo ciężko jest mi wyobrazić sobie Kaelasa, takiego z wcześniejszych rozdziałów, zapatrzonego w samego siebie, który staje do walki z Vrieskasem. Tyran by jeszcze padł ze śmiechu na ten widok.
      Co do dalszych poczynań Snowa, to na razie nic nie mówię, ale całkiem z Orjuus nie zniknie i jeszcze się pojawi.

      Usuń
  5. Jest nowy rozdział, awww <33 Wow... obleśna ta królowa. Opis podziałał na moją wyobraźnię i nie chciałabym nigdy czegoś takiego widzieć na oczy. Nic dziwnego, że takie paskudztwo żywi się ludźmi. Pasuje to do niej, hahaha. Ale jak to jest nieśmiertelna? Niby dlaczego? To jak oni zdobędą tą łzę? Przecież jak jest ulokowana w takim miejscu, to bez zabicia królowej na pewno jej nie dostaną. No nieźle... Nie sądziłam, że to zadanie będzie aż takie ciężkie Ale jakiś sposób w końcu znajdą. Czy Kaleas miał się właśnie przemienić pomimo braku pełni? Może udałoby mu się, gdyby ktoś mu nie przeszkodził. Właśnie... może to bestii uda się pokonać królową. Jestem ciekawa, co może ją zgładzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak całkiem nieśmiertelna to władczyni nie jest, chociaż potrafi przedłużać swoje życie (o tym dokładniej będzie pod koniec tej sagi). Stwierdziła, że "nie można jej pokonać", a to nie do końca to samo, bo wielu tych "złych", szczególnie z takim doświadczeniem jak ona, lubi się tak przechwalać. I rzeczywiście bez zabicia jej łzy nie dostaną, bo wiadomo, że nikomu nie pozwoli wydłubać jej sobie z ciała.

      Usuń
  6. Wreszcie notka :) bardzo się ucieszyłam. muszę przyznać ,że nie oszczędzasz naszych bohaterów. Dopiero co dałaś ślub Kaleasowi i Kendappie (wciąż nie mogę uwierzyć, jak szybko to się potoczyło), a już narażasz ich na niebezpieczeństwa:D tym razem naprawdę nie mam zielonego pohęcia, jak zdołają się z tego wykaraskać.. ale bardziej niż ohydna władczyni (nawet jej opis aż tak mnie nie przeraził., byłam, nastawiona na coś... plugawego., choć muszę przyznać, że lokalizacją łzy nie jest zbyt korzystna xD) denerwuje mnie postać Snowa... nie mogę go rozgryźć i chyba o to Ci chodziło, co? wydaje mi się, że tylko on dysponuje możliwościami, by jakoś uratować trójkę głównych bohaterów, a może i cała resztę, ale jeśli nawet by to zrobił, czy byłoby to bezinteresowne? Liczę na notkę, poneiwąż bardzo mnie to ciekawi. no i reeva... czy faktycznie okazała się zdrajczynią? zdziwiłam się jej profesją, ale nie spodziewałąm się po niej takich rzeczy... właściwie była całkiem szczera. jeśłi chodzi o zamiłowania włądczyni, więc coś mi tutaj nie pasuje... pod koniec chciałabym życzyć Ci Szczęśliwego Nowego Roku jak również serdecznie zaprosić Cię na mój blog. Tak tak, wreszcie powróciłam do blogosfery. Pojawiłą się już pierwsza notka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapiski-condawiramurs.blogspot.com

      Usuń
    2. Też już nie mogłam doczekać się powrotu :) Szczególnie, że blogowanie to bardzo uzależniające hobby.
      Łatwo wyjść z tej sytuacji im nie będzie, a ulokowanie łzy jeszcze bardziej to komplikuje. Nie ma szans na to, by jakoś ją wykraść i zwiać z planety, nie przejmując się władczynią i pozostawionymi tam ludźmi.
      Co do Snowa, to jest to jedna z moich ulubionych postaci i tak szybko wszystkich kart nie odkryje. A jeżeli wziąć pod uwagę osoby, które znajdują się w sali balowej, to rzeczywiście tylko on jest w stanie cokolwiek zrobić.
      Natomiast co do podejrzeń Reevy o zdradę, to Kaelas nie wie, że Snow też swoje trzy grosze dorzucił.

      Usuń
  7. dawno mnie nie było... nie będę zanudzać, ale obiecać mogę, że czytałam wszystko (prawie) regularnie.
    Coraz bardziej podobają mi się wątki Kaeleasa i Kenappy. Przyznam, że na początku nie byłam zbyt przekonana do niej. Zresztą pewnie pamiętasz moje negatywne komentarze na jej temat, ale teraz wydaje mi się, że do siebie pasują. Powiem inaczej: mam wrażenie, że Kaelas tylko zyskuje mając ją przy swoim boku. Może to co napisze okaże się niezbyt sympatyczne, ale mam wrażenie, że dziewczyna zmieniła się od czasu, kiedy została oszpecona. Wypadki zmieniają ludzi. To na pewno.
    Cieszę się, że ich połączyłaś nierozerwalnym węzłem małżeńskim (tak, jasne, trwałym i nieśmiertelnym - La vérité, zapomniałaś dzisiaj swoich leków).
    Niebezpieczeństwo na planecie, na której obecnie się znajdują wydaje się nie możliwe do pokonania. Swoją drogą dość obrzydliwy opis tej Królowej. Dodam, że jadłam karpia na masełku, kiedy to czytałam.
    Interesuje mnie postać Reevy ( ? - dobrze odmieniłam) fajnie, że ciągle wprowadzasz jakieś buźki, które nie znikają w momencie opuszczenia danej planety (no i dodałaś ją do bohaterów więc będzie o niej więcej, prawda?)
    Snow, Snow... (byleby nie padał, Boże uchowaj!) czekam na więcej tego gościa, bo mnie irytuje :P
    Pozdrawiam!
    [lamacz-urokow.blogspo.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W końcu wszyscy piękni być nie mogą, ale jak tak się zastanowię, to chyba władczyni jest taką pierwszą obrzydliwą kreaturą, którą spotkali na swojej drodze. Nawet Ladvarian nie miał z niczym takim do czynienia.
      Reeva jeszcze się pojawi, szczególnie, że do bohaterów nie trafiają pierwsze lepsze osoby zyskujące sławę na pięć minut.

      Usuń
  8. Że tak zapytam: co temu Snowowi odbiło na bańce, że pomaga przeuroczej władczyni? Miał chyba się przyglądać i oblukać czy Kaelas się do czegoś nadaje. Ale ludzie ogłuszeni to raczej zachowują się tak samo - leżą sobie placuszkiem... A czemu to on taki smutny był to już zupełnie nie wiem. Przecież potworzyca raczej nie miałą jak go szantażowac, zresztą akurat on by się raczej nie dał - no to skąd takie zachowanie?
    A tak w ogóle to skąd ty bierzesz pomysłe to tak urokliwe postacie jak władczyni? Nie ma to jak potworek na święta ;)
    RM19 bohaterem balu! Serio, serio - gdyby nie on Kaelas i Kendappa by w końcu nie zatańczyli (choć wizja RM19 i Kaelasa brykajacych po parkiecie jest całkiem zabawna xD). No i ciekawe, że sam Kaelas nie miał obiekcji w stosunku do pląsów ^^
    Szczęśliwego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż musiałam sprawdzić, co ja do tej pory opublikowałam na temat Snowa, a co dopiero będzie. W każdym razie, mimo że tak to może wyglądać, to on jednak władczyni nie pomaga. I to nie on Kaelasa w głowę trzepnął, Snow jedynie stał i patrzył na cała rozgrywkę.
      Wyobraziłam sobie Kaelasa i RM19 w tanecznym duecie ^^ To musiałoby być warte zapamiętania i aż szkoda, że nie mieli okazji ;)

      Usuń
  9. Czas w końcu nadrobić komentarze... Przepraszam, że znów się tu nie odzywałam przez pewien czas. Ale ja tak lubię czytać Twoje rozdziały taśmowo, gdy jest już ich kilka. O rany! Wyobraziłam sobie tę władczynię jako jakąś hybrydę dżdżownicy i Davy'ego Jonesa. Bleee Mam nadzieję, że w końcu ją pokonają. Reeva naprawdę zdradziła? Biedny RM19. A co do niego - chętnie bym zobaczyła jak tańczy z Kaelasem xd Bardzo mi się podobała wypowiedzź Kaelasa z tym mistrzem, ojcem, księciem, bratem itd. To pokazuje jak on strasznie dorósł.
    P.S. Wkradła Ci się literówka. W siódmym akapicie masz "pomszczenie" zamiast
    "pomieszczenia"- wychwyciłam, bo to "pomszczenie" tak pocieszmie brzmiało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Pociesznie. Ech, ten telefon... Resztę rozdziałów jednak skomentuję jutro. Z komputera ; )
      Pozdrawiam.i gratuluję napisania magisterki ;]

      Usuń