Cokolwiek możesz zrobić lub marzysz o tym, że możesz,
zacznij to robić. Śmiałość zawiera w sobie geniusz i siłę.
Johann Wolfgang Goethe
Kaelas
szedł przed siebie, otaczała go ciemność, nawet nie wiedział, gdzie dokładnie
się znajduje, jednak musiał iść. Ta myśl nie dawała mu spokoju, a zarazem
prowadziła do celu. Jakiego? Nie wiedział, ale znajdował się on niedaleko,
całkiem blisko, niemal na wyciągnięcie ręki.
Uparcie brnął przed siebie, nie
zastanawiając się nad niczym. Nagle skręcił prawo, po prostu wiedząc, że tak
należy zrobić. Wtedy zobaczył przed sobą jakieś oświetlone pomieszczenie.
Przyspieszył kroku, by po chwili znaleźć się u celu wędrówki.
Z ciekawości rozejrzał się dookoła.
Znajdował się w owalnej, wykonanej z kamienia komnacie. Nigdzie nie było okien,
bo na co miałyby wychodzić, gdy wszędzie panowała ciemność. Światło dawały dwie
ustawione na biurku lampy. Jednakże to sam mebel przykuwał największą uwagę.
Zajmował niemal połowę pomieszczenia. Wykonany został z ciemnego, lakierowanego
drewna, a jego nogi wyrzeźbiono na kształt jakichś dziwnych rybich ogonów. Na
blacie rozrzucono najróżniejsze papiery. Kaelas zorientował się po charakterze
pisma, że zostały napisane przez różne osoby, ale nie potrafił odczytać tekstu.
Zresztą po co. Brakowało mu tylko krzesła, na którym mógłby usiąść mieszkaniec
tego pokoju, by studiować zapiski.
Ścianę po lewej stronie Landarczyka pokrywały
półki pełne grubych książek, natomiast po prawej… ktoś był. Jakiś mężczyzna stał oparty o kamienną ścianę i wpatrywał
się w coś, co na pierwszy rzut oka przypominało lustro. Szkło oprawiono w
srebrną ramę, ozdobioną wizerunkami dwóch postaci. Od pasa w górę przypominały
kobiety, jednak dolna część ich ciał pochodziła od ryb. Zrozumiał, że to te
ogony robiły za nogi biurka. Jednakże najdziwniejsze okazało się to, że
zwierciadło nic nie odbijało. Nie widział przeciwległej ściany komnaty, nie
widział nawet twarzy patrzącego w nie człowieka.
Po chwili mężczyzna odwrócił się do niego.
Był młody, mógł mieć najwyżej trzydzieści lat. Miał dobrze zbudowane ciało i
Kaelas od razu zorientował się, że ma do czynienia z wojownikiem. Właściwie na
początku przyszło mu do głowy więcej pomysłów, ale ta myśl wyparła wszystkie
inne. Długie, jasne włosy zaplótł w warkocz, który opadał na plecy. Dzięki temu
odsłonił uszy. Wyglądały dziwnie i długością niemal dorównywały głowie,
Landarczykowi przypominały te na podobiznach rybich kobiet. Uśmiechnął się na
widok gościa, ale nie obejmował on jego błękitnych, przepełnionych smutkiem
oczu.
–
Witaj, Kaelasie z Landare, synu Zevrana i Selyse, Bracie Duszy, uczniu Penyu –
odezwał się. Jego głos wydawał się dziwnie zniekształcony, jakby blokowała go
jakaś przeszkoda. – Cieszę się, że w końcu możemy się spotkać. Warunki może nie
są zbyt korzystne, ale w moim stanie na nic innego nie mogę liczyć.
– Nie rozumiem. Gdzie ja jestem? Kim ty
jesteś? Jakim Bratem Duszy? Co tu się w ogóle dzieje? – pytania jakby same
wypływały z ust wojownika.
– Świat nic się nie zmienił, jak widać
młodzi nadal są tak samo żądni wiedzy.
– Sam jesteś młody – prychnął lekko urażony
Kaelas.
Ku jego zdziwieniu mężczyzna tylko się
roześmiał. Jednakże był to prawdziwy, radosny śmiech, jakby w tej chwili
całkiem zapomniał o tym dziwnym smutku, który tak wyraźnie rysował się na jego
obliczu.
– Zginąłem bardzo młodo, ale i tak miałem
swoje lata – odpowiedział, gdy już się trochę opanował.
– Zginąłeś? Ja też nie żyję? To są
zaświaty? Władczyni mnie zabiła? – zadał ostatnie pytanie, przypominając sobie
starcie w sali balowej.
Co w takim razie stało się z Kendappą i
RM19? Ogarnął go strach, a zarazem poczucie winy. Zawiódł ich, Mistrza Penyu
też.
– Spokojnie, ty żyjesz – wyjaśnił. – Jestem
Shirasagi. Sprowadziłem cię tutaj, by cię poznać, a także doradzić, byś znalazł
w sobie siłę na starcie, które czeka cię w najbliższym czasie. Pytałeś mnie
wcześniej o Braci Duszy. Jest to dwójka ludzi, którzy, gdy nadejdzie odpowiedni
czas, staną do walki z Vrieskasem.
– To ma coś wspólnego z Legendarnym
Wojownikiem? – dociekał Kaelas, stwierdzając, że drugą osobą musi być książę
Ladvarian.
– Wszystko. Ale nie o tym chciałem
rozmawiać. Gdy zbierzecie łzy i otworzą się przed wami bramy, udzielą wam
odpowiedzi. Bardzo się od siebie różnicie – powiedział po chwili Shirasagi,
zmieniając temat. – W tej postaci natura obdarzyła was tylko jedną wspólną
cechą. Kolor oczu – dodał, widząc niezrozumienie na twarzy Kaelasa. – I to tak
nietypowym dla waszej rasy. Zastanawiam się, czy twoja matka to dostrzegła.
Była wyjątkowo mądrą kobietą…
– Zawsze mogę ją zapytać, gdy wrócę – rzekł
Landarczyk. Starał się ignorować ten dziwny, smutny wzrok mężczyzny i ciągnął
dalej, byleby coś mówić. – Pewnie ucieszy się, że się ożeniłem. Szczególnie, że
Falonar oświadczył, że nigdy w życiu nie ma zamiaru tego zrobić. Pamiętam, jak
kiedyś zorganizowała mu randkę. Nie powinienem, ale śledziłem go i potajemnie
obserwowałem, zresztą książę Ladvarian też. Ale oni chyba to ukartowali, bo…
Nie patrz tak na mnie.
– Tak mi przykro, Kaelasie, ale twoja matka
nie żyje.
To wyznanie było jak grom z jasnego nieba.
Miał wrażenie, że grunt zniknął spod jego stóp, że spada w ciemnościach. Spada,
spada, spada. I nigdy nie dotrze na dno, zatopiony w tym bólu i żalu.
Przecież to nie mogła być prawda. Nie
mogła! Shirasagi kłamał! Przecież chciał jej jeszcze tyle rzeczy powiedzieć, o
wiele zapytać. Chciał, by zobaczyła, że jej syn stał się wojownikiem, że
spełnił swe marzenia. W końcu tylko ona w niego wierzyła. Zawsze…
Odwrócił głowę w bok i zacisnął mocno
powieki, starając się powstrzymać niechciane łzy. Zacisnął pięści, wbijając
paznokcie w skórę, by ból fizyczny chociaż na trochę stłumił ból spowodowany tą
stratą. Nigdy nie pomyślałby nawet, że może dojść do czegoś takiego.
– Jak? – zapytał, starając się, by jego
głos brzmiał normalnie.
– Wydano rozkaz egzekucji niedługo po twoim
odlocie z Landare. Została stracona jako zdrajca.
– Vrieskas wydał nakaz egzekucji? –
uściślił.
Czuł, jak ogarnia go wściekłość i chęć
zemsty, jak bestia ponownie podnosi głowę, sycąc się tymi uczuciami.
– Nie, nie Vrieskas – odpowiedział
spokojnie Sharagasi, jakby w ogóle nie dostrzegł emocji targających
wojownikiem. – On by tego nie zrobił, bo musiałby przyznać przed samym sobą, że
dziewczyna, którą traktował jak córkę, zdradziła go. Paragas, jego główny
generał stał za wszystkim. W ten sposób chciał zemścić się na Ladvarianie i
Falonarze. Niedługo dojdzie do ich starcia.
– Mam nadzieję, że wyprują mu wszystkie
flaki, że będzie mocno cierpieć – powiedział, a w jego oczach zabłysły iskry
gniewu. Żałował tylko, że sam nie będzie mógł się do nich dołączyć. Jednak
musiał zrobić coś innego. – Wiesz, jak mogę pokonać władczynię?
– Ty też to wiesz.
Kaelas popatrzył na niego zdezorientowany.
Wściekłość w nim narastała, miał dość ludzi, którzy mówili zagadkami i dziwili
się, że inni nie potrafią ich zrozumieć.
– Ktoś już dawno powinien zrobić z nią
porządek, ale o południe już nikt nie dba – westchnął i zamilkł. Landarczyk
miał wrażenie, nie on w jakiś sposób wiedział, że Sharasagi myślami był daleko,
wspominając dawne dzieje. – Władczyni, czy raczej Zzveli, bo tak się nazywa,
brała udział w wojnie, która rozegrała nie na południu jakieś trzy tysiące lat
temu. Możesz się domyślić, po jakiej stała stronie.
– Jest tak stara? – przerwał mu zaskoczony
Kaelas. – Myślałem, że tylko Yaskaskanie mogą żyć tak długo.
– Kosmos zamieszkuje sporo długowiecznych
ras, Kaelasie – wyjaśnił spokojnie. – Ale niektórzy znajdują sposoby, by
sztucznie wydłużyć życie. Zzveli żywi się ludźmi, każdy człowiek to kolejne
dziesięć lat życia. Takhisis, z którą walczyła twoja żona na Mua Dong, użyła
nekromancji. Istnieją jeszcze inne metody, ale teraz to bez znaczenia. Zzveli
uciekła z pola bitwy, gdy sytuacja okazała się beznadziejna i udała się na
wschód, by ostatecznie osiąść na Orjuus i tam wprowadzić własne rządy. Był to
potężny przeciwnik i niewielu mogło się z nią mierzyć. Żałuję, że Legendarny
Wojownik nie zabił jej wtedy.
– Legendarny Wojownik? – wyrwało się
Kaelasowi. – Jak to możliwe?
– Legendarnych Wojowników było wiele, a
zarazem jeden. Nawet ja zginąłem w wojnie, w której on walczył. Wtedy był to
jego pierwszy raz.
– Nie rozumiem. To oznacza, że ten, który
okaże się Legendarnym Wojownikiem już kiedyś żył?
– Mogę cię zapewnić, że zarówno Kaelas jak
i Ladvarian przeżywają swe pierwsze i jedyne życie, nie istnieli nigdy
wcześniej.
Landarczyk kiwnął tylko głową, ale i tak
wydawało mu się to dziwne.
– Ale co z władczynią, tą Zzveli. Po co
opowiadasz mi o jej przeszłości? W czym ma mi to teraz pomóc?
– Zawsze warto znać swego przeciwnika –
odpowiedział Shirasagi.
– O Vrieskasie nic nie wiem, a i tak każą
mam z nim walczyć.
– Opowiedziałbym ci o nim, ale nie mamy
czasu. Teraz ważniejsza jest Zzveli. Aby z nią wygrać, musisz przypomnieć sobie
wszystkie nauki Penyu.
– Skąd wiesz, czego uczył mnie Mistrz
Penyu? – przerwał mu po raz któryś Kaelas. Przez chwilę dziwił się, że
Sharasagi był wobec niego taki cierpliwy. Chyba że to cecha wszystkich
umarlaków.
– Penyu był moim uczniem. Uczy młodych
wojowników tego, co ja mu przekazałem.
Landarczyk patrzył jedynie na niego z
szeroko otwartymi oczami. Nie potrafił nic powiedzieć, a nawet nie wiedziałby
co. Z drugiej strony nie było to przecież niemożliwe, teoretycznie, ale i tak
ciężko przyszło mu uwierzyć. Mimo że umysł jednoznacznie zaznaczył to jako
prawdę.
Po chwili Sharasagi podszedł do Kaelasa i
położył mu rękę na piersi, czule muskając mu skórę palcami. Landarczyk chciał
się cofnąć, ale nie potrafił, nogi całkiem odmówiły mu posłuszeństwa.
– Twa siła tkwi tu, w sercu, a także w
duszy. Musisz ją tylko wydobyć z siebie i odpowiednio ukształtować. – Mocniej
przycisnął dłoń, była przeraźliwie zimna w dotyku. Ale czego miał się
spodziewać po trupie? – Już ją czułeś, wiesz, że tam jest. To jedyny sposób na
pokonanie Zzveli. Wierzę w ciebie, Kaelasie. I cieszę się, że mogliśmy się
spotkać.
Sharagasi chwycił jego podbródek, a po czym
pocałował go w usta. Ostatnim, co zapamiętał Landarczyk były łzy. Nie rozumiał
tylko, dlaczego mężczyzna płakał.
~ * ~
Do Kaelasa powoli wracała świadomość.
Pustka i ciemność ustępowały nieprzyjemnemu bólowi głowy. Jęknął, marząc o tym,
by to się skończyło, by znów mógł powrócić do tamtego niebytu. Przekręcił głowę
lekko w bok, mając nadzieję, że dzięki temu coś się polepszy. Jednak było tylko
gorzej.
– Kaelasie. – Usłyszał z oddali kobiecy,
zatroskany głos. Po chwili poczuł dotyk czyjejś szorstkiej dłoni na czole.
Powoli otworzył oczy i zobaczył pochyloną
nad nim Kendappę. Przeraził się, gdyż twarz miała całą umazaną krwią. Podniósł
się gwałtownie i po chwili mocno tego pożałował. Zakręciło mu się w głowie,
znów jęknął z bólu. Zacisnął zęby, oddychając głęboko kilka razy, by móc
normalnie myśleć.
– Ostrożnie – powiedziała Kendappa, patrząc
na niego z troską. – Mocno uderzyli cię w głowę.
Kaelas dotknął pulsującego miejsca i
zorientował się, że ktoś obwiązał mu głowę kawałkiem jakiegoś materiału.
Dopiero po dłuższej chwili zastanowienia udało mu się powiązać ze sobą
wszystkie fakty. Kendappa miała na twarzy jego krew, a materiał oderwała ze
swojej sukni.
Nadal półprzytomnie rozejrzał się dookoła,
by zorientować się, gdzie się znajdowali. Więzieni,
przyszło mu na myśl, gdy spojrzał na kratę zastępującą całą jedną ścianę i
odcinającą ich od reszty pomieszczenia. Poczuł nieprzyjemne uczucie déjà vu. W
podobnej sytuacji znalazł się na Debesu razem z RM19.
RM19!,
pomyślał, rozglądając się za przyjacielem. Dostrzegł go siedzącego w kącie celi
z kolanami przyciśniętymi do piersi. Jego ciało zdobiła seria pokaźnych
siniaków i kilka mniejszych zadrapań, Kendappa kawałkiem sukni obwiązała mu
lewy nadgarstek. Jedno szkiełko okularów miał pęknięte, jednak najważniejsze,
że żył. Kaelas poczuł ogromną ulgę na ten widok i z chęcią podszedłby do
przyjaciela i go uściskał, ale w małej celi ciężko byłoby mu się do niego
dostać.
– Gdzie jesteśmy? – zapytał Landarczyk,
mając nadzieję, że któreś z nich zna odpowiedź, a może nawet obmyśliło już
jakiś plan ucieczki. Żałował, że Shirasagi nie zapoznał go z sytuacją, w jakiej
się znaleźli i nie zasugerował, jak mają się stąd wydostać.
– Chyba w lochach pałacu – wyjaśniła
Kendappa. – Zaciągnęli nas tu gdy byliśmy nieprzytomni. Władczyni pewnie nie
miała zamiaru tak łatwo z nami skończyć.
Zadrżała, zapewne myśląc o tym, co może ich
jeszcze spotkać. A najgorsze, że nie wiedzieli, jak mają się przed tym
ochronić, jak w ogóle mają ją pokonać, skoro pierwsza próba zakończyła się w
taki tragiczny sposób. Oparł się o zimne, metalowe kraty, próbując się skupić,
jednak było to niezwykle trudne, gdy głowa wciąż mocno go bolała. Po co była ta
cała rozmowa z Shirasagi, skoro nadal nie wiedział, jak pokonać władczynię, nie
mówiąc o wydostaniu się stąd, by w ogóle stanąć z nią do boju.
Myśli nadal krążyły wokół miecza leżącego
bezpiecznie w hotelowym pokoju. Wydawało mu się, że użycie ki było jedynym
możliwym wyjściem z tej sytuacji. Jednakże powoli musiał pogodzić się z gorzką
prawdą, nie zdarzy się żaden cud i nikt mu oręża nie przyniesie. I
prawdopodobnie nikt nie przyjdzie ich uwolnić, jak zrobiła to Merrill na
Debesu.
Wtedy przypomniał sobie uczucie, jakie
zawładnęło nim, gdy ujrzał nieprzytomnego RM19. Trwało niezwykle krótko, bo
niemal od razu stracił przytomność, jednakże nadal miał je wyraźnie zakodowane
w pamięci. I co najdziwniejsze zdarzyło się ono już po raz drugi. Za pierwszym
razem także myślał, że przyjaciel nie żyje, gdy ujrzeli go przed awaryjnym
lądowaniem na Ziemi.
Bestia chciała dodać mu sił, mimo że nie
nadszedł jeszcze jej czas, mimo że powinna spać, czekając na księżyc w pełni.
Przynajmniej tak to sobie tłumaczył, gdy w ludzkim ciele wyostrzyły mu się
zmysły, gdy miał wrażenie, że nie ma już niemożliwego, że może pokonać
władczynię. Krew pulsowała w żyłach, ale umysł pozostał chłodny. Zastanawiał
się, jak coś takiego w ogóle mogło być możliwe. I czy ktokolwiek był w stanie
udzielić odpowiedzi.
– Widziałem Snowa – powiedział Kaelas,
chcąc przerwać grobową ciszę, która nastała między nimi. – Zaraz przed tym jak
straciłem przytomność. Może to on jej o nas powiedział – zasugerował nieśmiało,
pragnąc oczyścić dobre imię Reevy. Żałował, że w ogóle pomyślał o kobiecie z
Orjuus, która tak wiele zrobiła dla nich w ostatnich dniach.
Kendappa nic nie odpowiedziała, jedynie
znacząco spojrzała na RM19 i Landarczyk zorientował się, że ona i tak
podejrzewała kobietę. Przyjaciel nie odezwał się ani słowem, nadal tępo patrząc
przed siebie.
Mimowolnie pomyślał o pozostałych gościach.
Co się z nimi stało, gdy ich przyprowadzono tutaj? Czy już podzielili swój
tragiczny los, czy także zostali uwięzieni? W lochach znajdowali się sami, więc
może zamknięto ich gdzieś indziej. Tak czy owak, nie było czasu do stracenia.
Podniósł się, stając naprzeciwko krat.
Napiął mięśnie i chwycił za pręty, starając się je rozciągnąć, wyrwać, połamać,
jakkolwiek je uszkodzić, by utorować im drogę ucieczki. Nie miał zamiaru czekać
tu potulnie, aż władczyni po nich pośle. Żyła na skroni pulsowała mu
gwałtownie, pot spływał po karku, ale metal w żaden sposób nie ustąpił.
Przeklął paskudnie na głos, zaniechując
próby. Dlaczego tym razem bestia nie chciała mu pomóc? Jeszcze raz przeklął swą
bezsilność. Usiadł zrezygnowany, uderzając pięścią w posadzkę, by trochę
rozładować wściekłość. Nie pomogło.
– To nic nie da, Kaelasie – odezwał się
zachrypniętym głosem RM19. – To zbyt mocny materiał, by dało się go uszkodzić
tylko za pomocą siły. Wątpię, czy udałoby się to Mistrzowi Penyu.
Landarczyk nie mógł się z tym pogodzić. A
już szczególnie z rezygnacją i bólem w głosie przyjaciela. Wyglądał żałośnie,
siedząc oparty o ścianę z przekrzywionymi i popękanymi okularami na nosie. Jak
nie on. A może jego rany były
poważniejsze, niż myślał, w końcu nie wszystko widać na pierwszy rzut oka.
– Jesteś mocno ranny? – zapytał z troską,
chwilowo, ignorując Kendappę, badającą kraty.
– Wybity nadgarstek i cała gama siniaków.
Już wam mówiłem, że mam wytrzymalsze ciało od nas. Kombinezon zamortyzowałby
połowę tych obrażeń – dodał pod nosem. – Skąd to masz, Kendappo?
Kaelas także odwrócił głowę w stronę
kobiety. Przez chwilę całkiem go zatkało. W dłoni trzymała sztylet o rękojeści
ozdobionej sową i majstrowała nim coś przy kratach.
– Przed walką wyjęłam tylko jeden, a potem
najwyraźniej nas nie przeszukali – odpowiedziała, odwracając głowę w ich
stronę. – Myślałam, że będzie się nim dało uszkodzić kraty, ale jednak nie. Co
teraz z nami będzie? – zapytała zrezygnowana, zgarbiwszy ramiona.
Sztylet z głuchym brzdękiem upadł na
posadzkę.
– Nie mam więcej pomysłów, nie wiem, co
jeszcze moglibyśmy zrobić.
– A ściany? – zasugerował Kaelas.
– Utwardzili je tym samym materiałem –
wyjaśnił RM19. – W końcu buduje się takie więzienia, by nikt z nich nie uciekł.
Nie potrafiłbyś skrystalizować ki w sztylecie Kendappy, Kaelasie? – zapytał,
ale ton jego głosu świadczył o tym, że nie żywił do tego pomysłu wielkich
nadziei.
Landarczyk pokręcił głową, myślami błądząc
gdzieś indziej.
– W takim razie zaczekamy, aż ktoś po nas
przyjdzie i wtedy zaatakujemy i jakoś się wydostaniemy – zaproponowała
Kendappa.
– To chyba jedyny plan, jaki możemy mieć –
zgodził się z nią RM19. – Nie wiemy tylko, kiedy to nastąpi i co do tej pory
stanie się z tymi wszystkimi ludźmi.
– Jest jeszcze inny sposób – przerwał im
nagle Kaelas.
Powoli podniósł się do pozycji stojącej,
ignorując pytające spojrzenia przyjaciół. Powiódł palcami po kratach,
zastanawiając się, czy, o ile w ogóle da radę to zrobić, to wystarczy, aby się
stąd wydostać. Czyżby właśnie o tym mówił mu Shirasagi? Jeżeli tak, to nie
zbawiłoby go wytłumaczenie wszystkiego dosłownie.
– Dajcie mi chwilę – powiedział do
przyjaciół.
Zamknął oczy, starając się wyciszyć umysł.
Wyrzucić z głowy wszystko co nieistotne, by w pełni skupić się na tym jednym,
najważniejszym w tej chwili celu. Doskonale pamiętał słowa Mistrza Penyu,
wyjaśnienia, że ki tkwi w nim, w jego duszy i sercu, że w każdej chwili może
się do niej odwołać. W każdej chwili może wyrzucić ją z siebie nawet bez pomocy
miecza.
Wcześniej nigdy mu się to nie udawało, ale
teraz było to jedyne wyjście z tej sytuacji. Wiedział, że bestia na pewno mu
pomoże. Była częścią jego i już raz tej nocy otworzyła oczy, już raz chciała mu
udzielić swego wsparcia. I teraz znów to zrobiła. Poczuł, jak jej świadomość
oplata jego umysł, dając mu do zrozumienia, że jest tuż obok, że razem stanowią
jednostkę nie do pokonania.
Reszta okazała się równie prosta.
Zaczerpnął ki ze swego wnętrza, jednak tym razem nie po to, by skrystalizować
ją w mieczu. Strumienie czystej energii wypłynęły wprost z jego dłoni. Siłą
woli skierował je na kraty. Metal ustąpił. Pękł z głośnym zgrzytem w miejscach,
w których zetknął się z ki, tworząc dziurę wystarczającą, by uciec z tej
klatki.
– To było niesamowite! – zawołała Kendappa,
obejmując go za szyję.
Po chwili ku jego ogromnemu zaskoczeniu, i RM19
chyba też, pocałowała go namiętnie w usta.
– Nie chcę wam przerywać, ale nie sądzicie,
że skoro mamy już drogę ucieczki, to powinniśmy z niej natychmiast skorzystać –
powiedział lekko zmieszany RM19, jednak na jego twarzy zagościł serdeczny
uśmiech.
Kendappa odsunęła się o pół kroku i
odchrząknęła cicho, po czym zaczęła przechodzić przez otwór w kratach. Musiała
zachować szczególną ostrożność ze względu na skrzydła. RM19 poklepał Kaelasa po
ramieniu i poszedł jako drugi. Landarczyk wyszedł ostatni.
Wiedział doskonale, gdzie teraz powinni się
udać, nawet tu na dole czuł aurę władczyni.
– Najwyższy czas to zakończyć – powiedział.
Wiedział, że tym razem nie da się pokonać.
Pokaże przeciwnikowi, że z jego rasą nie należy zadzierać.
~ * ~
Tak jak się spodziewałam, w
zeszłym tygodniu nie dałam rady opublikować. Jednakże teraz powracam do
publikacji raz w tygodniu, bo chcę jak najszybciej doprowadzić to opowiadanie
do końca. W mojej głowie jest już zakończone, więc wystarczy wszystko spisać. W
noworocznym postanowieniu obiecałam sobie, że będę pisać dziennie trzy, cztery
strony. Możliwe, że wtedy w lutym uda mi się zamknąć pisanie, a wiosną
publikowanie.
Szybkie plany zakończenia
wzięły się głównie z tego, że wpadł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie. Też
science fiction, ale coś zupełnie innego. W każdym razie pewnie i tak nie ruszę
z tym przed obroną, bo wypada się do niej pouczyć.
I życzę wam wszystkim szczęśliwego
Nowego Roku.
EDYCJA:Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam na Sprawę Oskara.
EDYCJA:Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam na Sprawę Oskara.
W sumie ciekawy był ten pomysł ze snem Kaelasa i z tym, że miał możliwość poznać nieco istotnych faktów. Więc teraz i on wie o istnieniu Braci Duszy i zaczyna się domyślać, że Ladvarian także ma z tym coś wspólnego. Dowiedział się też, że jego matka nie żyje, co musiało być ciężkie, także z tego względu, że dotychczas nie znał prawdy i liczył na to, że pewnego dnia do niej wróci i że matka będzie dumna z tego, że zrealizował swoje marzenia. Teraz został tego pozbawiony i zapewne czuje się jeszcze bardziej samotny, mimo, że przecież ma koło siebie Kendappę i RM19.
OdpowiedzUsuńWgl zastanawia mnie to, czemu w przeszłości było już tylu Legendarnych Wojowników, i czy Kaelas i Ladvarian będą kolejnymi, czy oni są po prostu Braćmi Duszy?
Jestem ciekawa, czy uda im się stamtąd wydostać i pokonać władczynię. Skoro Kaelas dał radę skrystalizować ki bez miecza, może pójdzie im już łatwiej? Choć mniemam, że i tak będzie ciężko. Na pewno nie bez powodu ich zamknięto i tak dobrze zabezpieczono, ktoś musiał mieć w tym jakiś cel.
Podobała mi się jego troska o przyjaciół. Naprawdę się zmienił w ciągu tej wyprawy.
Ogólnie to mi się bardzo podobało. Dlatego się cieszę, że już go dodałaś.
Swoją drogą, gratuluję dobrnięcia aż do 80 rozdziałów i mam nadzieję, że wena będzie ci sprzyjać, abyś je dokończyła. Naprawdę trzeba mieć dużo pomysłów, aby napisać opowiadanie autorskie, i to tak długie i szczegółowe jak to. Ale skoro masz już rozplanowane, to dobrze. Ja bym się tego nigdy nie podjęła, od fanficków zaczęłam i na nich zakończę.
Zastanawia mnie to drugie opowiadanie, co planujesz, ale mimo to chętnie poczytałabym coś potterowskiego w twoim wykonaniu, bo to moja najulubieńsza tematyka, no i ff też ci szły bardzo dobrze. Wgl wrócisz kiedyś na bloga o Anastazji?
Dziękuję :)
UsuńAkurat tak do końca nie nazwałabym tego snem, ale myślę, że o tym pojawi się jakaś wyjaśniająca wzmianka nieco później. Ten fragment dodałam dopiero po napisaniu tego drugiego fragmentu, ale na szczęście mniej więcej pasował i nie musiałam wprowadzać wielkich poprawek ;)
Sprawa Legendarnego Wojownika i pojawianie się go w przeszłości też za jakiś czas zostanie wyjaśnione, ale chyba dopiero przy samym finale, by całą historię podać od razu i nie wycinać z niej pewnego kluczowego elementu.
Też mam nadzieję, że wena ze mną zostanie, już się trochę rozpisałam po tej dość długiej przerwie, więc powinno być dobrze, chociaż trochę jeszcze tego zostało, a ja mam tendencje do rozpisywania się, szczególnie we fragmentach z Kaelasem.
Ja chwilowo nie mam chęci na pisanie żadnego ff, większą frajdę dają mi opowiadania autorskie.
Co do Anastazji, to nie wiem, na dzień dzisiejszy zapał do pisania blogów potterowskich się całkiem wypalił. Może za jakiś czas wróci, ale sama nie wiem. Zastanawiam się nad zablokowaniem dostępu i przemyśleniem tego dokładnie.
Bardzo dobra notka. Sen, a moze nie sen, sporo kaleasowi wyjaśnił, cieszę sie, ze wreszcie sie dowiedział, aczkolwiek o śmierci matki w dosc gwałtowny sposob... Chyba dobrze, ze nie wie,kto bezposrednio wykonał egekucje.... Kaleas poczynił niebywałe postępy, jestem z niego dumna. Jego charakter tez zmienił sie na lepsze. Mam nadzieje, ze niedługo juz zdobędą te łze. Jesli chodzi o błędy, było ich kilka. Po pierwsze napisałas rządny władzy, a powinno byc żądny. Po drugie w zdaniu Wykonany został z ciemnego, lakierowanego drewna, a jego nogi wyrzeźbiono na kształt jakiś dziwnych rybich ogonów
OdpowiedzUsuńPowinno byc jakichś, a nie jakiś. Jakichś stosujemy w stosunku do rzeczownikow w liczbie mnogiej w dopelniaczu
UsuńDziękuję :)
UsuńTo nie był taki prawdziwy sen, mimo że Kaelas teoretycznie spał. Sądzę, że mała wzmianka wyjaśniająca pojawi się za jakiś czas, bo Shirasagi jeszcze raz wystąpi.
Kiedyś musiał się dowiedzieć o śmierci matki. Na początku planowałam, aby nastąpiło to trochę później, ale tutaj lepiej się wpasowało. A gdyby dowiedział się, że Ladvarian też się do tego przyczynił, to jakikolwiek sojusz między nimi nigdy by nie zaistniał, bo Kaelas wolałby przyłożyć w pierwszej kolejności księciu, a potem martwić się Vrieskasem.
Błędy poprawione, dziękuję za wypisanie :)
podoba mi się pomysł na publikowanie rozdziałów raz w tygodniu, ale niezbyt cieszy mnie fakt, że pomału tracisz serce do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńco do rozdziału: podobało mi się. lubię motywy snów, pseudo snów, wizji itp. bo nie wiem jak do końca nazwać to, co widział Kaelas. Liczyłam jednak, ze chłopak pozna całą prawdę o śmierci matki, ale myśl, kto dokonał egzekucji mogłaby być dla niego zbyt bolesna.
coś jeszcze miała napisać, ale kompletnie wyleciało mi z głowy dlatego przepraszam za tak krótki i żenujący komentarz.
pozdrawiam!
[lamacz-urokow]
Dziękuję :)
UsuńNie powiedziałabym, że tracę serce do tego opowiadania. Nadal jest dla mnie bardzo ważne, ale też potrzebuję czegoś nowego, jakiegoś odświeżenia, którego na Braciach już nie znajdę, bo wszystko już sobie poukładałam.
Dowiedzenie się wszystkich szczegółów o śmierci matki na tym etapie nie byłoby dla Kaelasa dobre, całkiem zburzyłoby to jego priorytety i wolałby szykać zemsty niż dalej roić swoje.
To był sen? Czy co? Szkoda, że właśnie w taki sposób musiał dowiedzieć się o śmierci matki. Coś czuję, że on ją pomści. Niesłusznie umarła, nie była niczemu winna, więc to musi być dla Kaelasa naprawdę bolesna wiadomość. Do niedawna była jedyną bliską mu osobą, teraz ma przyjaciół, ale to nie umniejsza straty. Szkoda mi go. Heh, a kiedyś za nim nie przepadałam. :d Teraz jest inaczej. Jestem pod wrażeniem tego, co zrobił z Ki. To ogromny postęp. Zaskoczył mnie tym. Może Penyu byłby z niego dumny.
OdpowiedzUsuńTaki prawdziwy sen to to nie był. Sądzę, że mała wzmianka wyjaśniająca pojawi się za jakiś czas, bo Shirasagi jeszcze raz wystąpi.
UsuńKaelas cały czas liczył na to, że gdy wróci do domu, to zastanie tam matkę całą i zdrową, nawet mu do głowy nie przyszło, że może spotkać ją tak tragiczny los.
Miło mi słyszeć, że w końcu to Kaelas zbiera pochwały i nie zachowuje się już jak skończony głupek :)
Ojej nawet nie masz pojęcia, jeką przyjamność sprawił mi pierwszy fragment! I już nawet nie ważne, że to tylko przez to, że w tej chwili sprawa z LW kojarzy mi się bezpośrednio z Aangiem i cyklem awatara (cii, nie przyznaję sie, że wciąż mam odchył na tym pukcie).
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że na początku wzięłam Shirasagiego właśnie za poprzedniego LW... także ten, no trochę się zawiodłam. Zapytam tylko, czy ten osobnik nie jest czasem opiekunem bodajże południa? No bo Snow wcześniej mówił coś nt. wakatu w Kaio, a południe to klpociaste i jeszcze Shriasagi marudzi, że (chyba) południem nikt się nie opiekuje.
A tak w ogóle to jakim cudem krew Kaelsa z rany na głowie znlazała się na twarzy Kendappy? Ja rozumiem, że różne cuda sie zdarzają... no ale bez kitu. Chyba, że ich walnęli jakoś jedno na drugie, Dpacia znalazła się pod Kaelsaem i na nią nakapało, co wydaje się wizją cokolwiek idiotyczną.
W ogóle to szybko udało im się zwiać. Najzabawniejsza była zdecydowanie Kendappa, która zamiast uciekac, postanowiła polizać sie z mężem (ojej jak to teraz dziwnie brzmi, Kaelas-mąż), no i wiadomo RM19 z tym ciągłym zawstydzeniem, gdy oni się tak tulą (swoją drogą to wygląda to trochę jakby biedny RM19 stracił wszelki zapał, myślałam nawet, że sam podejrzewał Reevę i stąd ta jego apatia).
Swoją drogą nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to jakie oczy mają Kaelas i Ladvarian... strzeliłabym w brązowe (ale tylko dlatego, że ze zdjęć mi się takie kojarzą :P).
A i jeszcze miałam zapytać o co chodzi z matką Kaelasa jako kobietą, która była dla Vrieskasa jak córka i zdradziła? Bo przecież nie może być mowy o Dapci, bo ona kontaktu z Selyse nie miała żadnego, a tylko poleciała z Kaelsem, poza tym nie jej tyczy sie to zdanie (z przynajmniej nie na to wygląda).
I jej chcesz kończyć? Serio? A planujesz w końcu drugą część, czy nie bardzo? Bo kiedyś coś wspominałaś...
Pozdrawiam ;)
Też lubię ten pierwszy fragment :) Akurat tego anime nie znam, więc się nie wypowiem.
UsuńShirasagi jest właśnie byłym opiekunem południa, mam w planach napisanie o nim jeszcze trochę więcej, ale jeszcze nie wiem, w którym momencie będzie to najlepiej wyglądać. Tutaj byłoby chyba jeszcze odrobinkę za wcześnie i na dodatek za dużo informacji na raz.
Natomiast z Legendarnymi Wojownikami sprawa jest trudniejsza i pełne wyjaśnienie będzie dopiero pod koniec opowiadania. Chociaż jeżeli dobrze pamiętam, to jeszcze w tej sadze jakieś mniejsze wzmianki o poprzednich się pojawią.
Z tą krwią rzeczywiście lekkie przegięcie, poprawię to później, by miało ręce i nogi.
Co do RM19, to na pewno myślał o tym, że to Reeva ich zdradziła, a do tego doszedł upadek spod sufitu i pęknięcie szkła okularów, które są dla niego bezcenne.
A w tamtym zdaniu miałam na myśli to, że Vrieskas nie wydał rozkazu egzekucji Selyse, bo uznając Kaelasa zdrajcą, ten sam wyrok wydałby na Kendappę, która była dla niego jak córka. Zobaczę, czy da się to trochę przeredagować.
Nie powiedziałabym, że już kończę, ale staram się zamknąć tę historie. Systematycznie piszę codziennie te trzy strony (lub więcej, jak wciągnę się w jakiś fragment) i mam wrażenie, że nadal stoję w miejscu. I coś mi się wydaje, że publikacji tak szybko nie zakończę. Na chwilę obecną drugiej części nie planuję, może kiedyś w przyszłości. Mimo wszystko potrzebuję trochę odpoczynku od tej długiej historii i dlatego chcę zająć się inną.
Nie znasz Aanga? O matulu - to jest świetne, naprawdę, chociaż anime to w sumie nie jest (ale ma tę kreskę troche podobną). W każdym razie tam jest właście coś takiego, że jest sobie ten cykl awatara, w którym awatar odradza się kolejno w odpowiednicvh plemionach. Osoba, która jest awatarem jest jednak zupełnie inną osobą za każdym razem, ale może kożystać z wiedzy poprzedników. To tak w wielkim skrócie ;)
UsuńHA! Normalnie jestem z siebie dumna! Jestem bardzo ciekawa komu udało się zabić praktycznie boga i jak to w ogóle zrobić ^^ Jeżeli chodzi o mnie to pisz o nim jak najszybciej ;)
A... o okularach kompletnie zapomniałam, znaczy o tym ile znaczą dla mieszkańców BS88C. Dziekuję za przypomnienie.
Znaczy jakby patrzeć na to z punktu widzenia władz, to rzeczywiście wyrok śmierci się Dapci należał. Tyle, że zawsze można yło się łudzić, że Kaelas z RM19 ją ogłuszyli i porwali :P
A można bedzie liczyc na jakieś bonusy? Bo wiesz, jak to bym o Vriesiu poczytała... Ale jak najbardziej rozumiem, że chciałabys spróbowac czegoś nowego.
Teoretycznie mogliby twierdzić, że tamci dwoje ją porwali (chociaż gdyby ktoś wtedy wiedział, na jakim poziomie jest Kaelas, to by w życiu nie uwierzył). Ale Vrieskas wszystko przemilczeć i poczekać z nadzieją, że Kendappa wróci. Zresztą, jego los Selyse w ogóle nie obchodził, nie wiedział nawet, że ktoś taki istnieje.
UsuńPlanuję jeszcze jeden bonus o Vrieskasie, ale raczej pod koniec opowiadania. Myślę, że napiszę go po epilogu, by zawrzeć to, co nie zostało dokładnie wyjaśnione w treści i by się nie powtarzać. Bo wtedy będę miała obraz na całość.
O kurczę, biedny Kaelas, nawet nie może opłakiwać matki, bo musi pokonać władczynię. Ale ten facet z jego snu był tajemniczy, może to on był kiedyś legendarnym wojownikiem? A Kendappa i Kaelas pod koniec przypomnieli mi scenę z ostatniej części HP, gdy Ron i Hermiona całują się podczas bitwy o Hogwart, a Harry przypomina im, ze jest wojna :D Wgl jestem tak do tyłu z Twoimi pozostałymi opowiadaniami, że aż mi głupio. Nadrobię ; )
OdpowiedzUsuń