Życie jest fair. Wszyscy trzęsiemy się w brzuchu przez dziewięć miesięcy, a
potem kości zostają rzucone. Niektórym wypadają dwie szóstki, innym, niestety,
dwie jedynki. Tak właśnie dzieje się na świecie
Stephen King – Czarna bezgwiezdna
noc
Statek kosmiczny
wystartował. Kaelas patrzył na oddalającą się w zawrotnym tempie Landare. Po
raz pierwszy poczuł tak dominujące uczucie smutku w sercu, któremu towarzyszyło
coś jeszcze, coś, czego nie potrafił do końca nazwać. Jakby miało minąć wiele
czasu, nim znów zobaczy rodzinną planetę. A nawet, gdy wróci, nie będzie już
tym samym człowiekiem.
Gdy Landare i
krążąca wokół niej Lume Estrell całkowicie zniknęły mu z oczu, wyrzucił z głowy
wszelkie posępne myśli. Sentymenty były dobre dla Falonara, nie dla niego. W
końcu dotychczasowe życie wcale go nie satysfakcjonowało. Gdy jego brat w wieku
dziewiętnastu lat został osobistym strażnikiem księcia, pojawiał się w domu
tylko w czasie ważniejszych świąt, spędzając miesiące na podbijaniu planet dla
Vrieskasa. Z tego powodu wszystkie obowiązki spadły na Kaelasa, który musiał
pogodzić męczące, codzienne treningi z pomocą matce w podrzędnych pracach
domowych, gdyż kobieta nie miała wystarczającej siły. Na zajęciach pogardzali nim
zarówno pozostali uczniowie, jako że był wojownikiem klasy średniej pochodzącym
z nizin społecznych, mieszkającym w Starej Dzielnicy, ale także nauczyciele,
gdy nie potrafił skupić się dostatecznie dobrze i wykorzystać potencjału, który
powinien w nim tkwić, gdyż w prawdziwej walce sama stal miecza nie wystarczy.
Wszystko kończyło się wiecznym porównywaniem do potężnego, idealnego brata.
Pora rozpocząć przygodę, pomyślał Kaelas, odpinając pasy bezpieczeństwa, gdy
kapsuła wyrównała lot. Wielki wojownik
jak ja się nie mazgai, a cieszy z nadchodzącej walki i pokazania innym swojej
potęgi. Gdy wrócę na Landare na Święto Króla, wszyscy będą podziwiać moją siłę,
precyzję i zdolności dowodzenia. A w przyszłości zostanę generałem wielmożnego
Vrieskasa i odkryję tajemnice południowej strefy.
– Autopilot na
Harenosum został włączony – oznajmił mężczyzna z BS88C. – Jeżeli po drodze nie
natkniemy się na deszcze meteorytów, czarne dziury czy inne kosmiczne śmieci,
powinniśmy dotrzeć na miejsce za dziesięć dni.
– Dziesięć
dni?! – krzyknął z niedowierzaniem Kaelas. Co
ja będę robić na tym statyku przez tyle czasu?! To przecież wieczność!
– Och, początkujący wojownik myślał, że
wystarczy kilka godzin, by przemierzyć kosmos i dostać się na miejsce –
zadrwiła dziewczyna, odzywając się po raz pierwszy. Ton jej głosu był ostry i
przypominał skrzeki natrętnego ptaka. Pasował do jej ostrych rysów twarzy i
skrzydeł.
– Nie jestem początkującym wojownikiem! Dziś zyskałem
pełne prawa do tego tytułu – oburzył się.
– Owszem,
jesteś.
Na jej twarzy
pojawił się krzywy, szyderczy uśmieszek. Cały zachwyt skrzydlatą kobietą w
jednej chwili wyparował z Kaelasa. Miał ochotę wyrzucić ją w przestrzeń
kosmiczną, by tam zginęła.
– Gdybyś nie
był, wiedziałbyś, że wszechświat jest znacznie większy niż twoja maleńka
planetka i potrzeba znacznie więcej czasu, aby dotrzeć w niektóre miejsca.
Ciesz się, półgłówku, że masz tu grawitację i możesz normalnie funkcjonować
oraz dostatecznie dużo miejsca na ewentualnie treningi. Skoro jesteś
wojownikiem, to spożytkuj ten czas na koncentrację i kumulację swojej
wewnętrznej energii, czy jak wy to tam nazywacie.
– Moja ki jest
dostatecznie skumulowana i zrównoważona, w tej chwili nie potrzebuję niczego do
szczęścia.
– Właśnie widzę
– prychnęła.
– Skupienie
jest ważne – podsumował mieszkaniec BS88C, jakby koniecznie musiał wtrącić
swoje trzy grosze i ostatecznie zakończyć tę dyskusję, jeszcze bardziej
irytując Kaelasa. – RM19 – dodał i skinął głową w stronę wojownika.
– Słucham? Co
to za kod?
Słysząc te
słowa, dziewczyna parsknęła śmiechem.
– To moje imię.
Od tego powinniśmy zacząć. Poznanie swoich imion jest ważne, bo jak inaczej
będziemy zwracać się do siebie nawzajem. Szczególnie, że przyjdzie nam
podróżować ze sobą wiele lat, o ile wiatry będą przychylne.
Na twarzy Kaelasa
pojawiły się szkarłatne wypieki. Nie dość, że mały człowieczek go irytował, to
jeszcze śmiał pouczać. W końcu, jako wojownik i przyszły bohater, był tu
dowódcą i strategiem; skąd miał wiedzieć, że zlepek literek i cyferek to czyjeś
imię. Równie dobrze mógł być to kod seryjny nowej broni lub nazwa kapsuły.
– Zgodnie z
zasadami dobrego wychowania, które nie różnią się zbytnio na naszych planetach,
teraz ty powinieneś się przedstawić – zachęcił RM19 z irytującym uśmiechem,
który pojawił się na jego twarzy.
– Kaelas –
wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Miło mi cię
poznać, Kaelasie, wojowniku z Landare.
– Mi ciebie
też, metalowy ludziku.
– Nie jestem z
metalu – pospieszył z wyjaśnieniem RM19, nie przejmując się sarkazmem w słowach
towarzysza. – Moje kości zbudowane są z innych tkanek niż twoje. Przez to
posiadam większą wytrzymałość na wszelkie złamania. Ale krwawimy tak samo. Może
zmyliły cię znajdujące się na moim czole…
– Ty też
nazywasz się jak numer seryjny? – przerwał mu Kaelas, zwracając się do skrzydlatej
dziewczyny.
– To sprzeczne
z kulturą. – Usłyszał jeszcze cichy protest mężczyzny, lecz nie przejął się
nim, patrząc na nią wyzywająco z, jak mu się zdawało, kpiącym uśmieszkiem.
– Twoja
ignorancja, wojowniku, przysporzy ci
jeszcze sporo kłopotów. Nazywam się Kendappa.
– Kendaco? –
Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, ciągnął dalej: - Skąd pochodzisz,
Kendacośtam? Nigdy nie widziałem przedstawicieli twojej rasy.
– Nie powinno
cię to obchodzić, półgłówku. Wystarczy mi, że zostałam skazana na twoje towarzystwo.
A nic nie zrobiłam, by zasłużyć na taką karę.
– Pewnie jakiś
kosmiczny śmietnik, na…
Kaelas nie
zdążył dokończyć zdania, gdyż poczuł dotyk zimnej stali na gardle. Nawet nie
zauważył, kiedy dziewczyna znalazła się tuż przed nim, nie mówiąc o tym, kiedy
zdążyła wyciągnąć jeden ze swoich sztyletów, którym teraz mu groziła. Nagłe
pieczenie uświadomiło go, że musiała przeciąć skórę, lecz nie odważył się
spojrzeć w dół.
Nie potrafił
odwrócić wzroku od jej groźnego spojrzenia. Jastrzębie oczy jasno dały mu znak,
że z chęcią poderżnęłaby mu gardło i nie żałowałaby tego. Pionowa bruzda między
brwiami pogłębiała się z każdą sekundą złowieszczej, pełnej napięcia ciszy.
– Jeszcze raz
wspomnisz coś takiego, a nie zawaham się. Spuszczę z ciebie całą krew, a truchło
wyrzucę w otchłań kosmosu.
Nim zdążył się
zorientować, dziewczyna cofnęła się od niego, zabierając broń. Dopiero teraz
mógł przyjrzeć się srebrzystej klindze, teraz zabrudzonej szkarłatem jego krwi.
Nie została ona zrobiona z tej samej stali, co jego stary miecz. Ciemną
rękojeść ozdobiono podobizną węża o złowieszczych, szmaragdowych ślepiach.
Kendappa wyszła
z pomieszczenia, nie odzywając się już ani jednym słowem.
Dlaczego nie potrafiłem się nawet poruszyć, by
odeprzeć ją od siebie, pomyślał
Kaelas, wycierając dłonią krew ściekającą po szyi.
~ * ~
Podróż dłużyła
się Kaelasowi niemiłosiernie. Obejrzenie wnętrza kapsuły i poznanie
przeznaczenia wszystkich pomieszczeń zajęło mu tylko kilka godzin. Tym
bardziej, że nie znalazł w niej niczego interesującego. Statek został tak
skonstruowany, aby przypominał zwyczajny dom. Z tą różnicą, że był znacznie
większy od tego, w którym wychował się młody mężczyzna.
Dla każdego z
uczestników misji przeznaczono jedną, dość dużą sypialnię. Ustawiono w niej
wysokie łóżko z miękkim materacem, zasłane świeżą, białą pościelą, z
przylegającym do niego małym stolikiem, szafę na ubrania pełną srebrnych
kombinezonów, regał na rzeczy osobiste, których nie posiadał za wiele i
metalowe biurko ze stojącym obok krzesłem. Znajdował się na nim komputer, lecz
Kaelas nie znał się na obsłudze sprzętów elektronicznych i postanowił nie
korzystać z niego, chyba że nuda osiągnie poziom krytyczny.
Gdy po raz
pierwszy przekroczył próg sypialni, znalazł obok łóżka swoją torbę podróżną,
którą pozwolono mu zabrać ze sobą. Miał tam niewiele rzeczy, tym bardziej, że w
jego rodzinie nie powodziło się dobrze i wszystko co najlepsze otrzymywał
Falonar. On mógł jedynie dostać coś, co znudziło się już bratu. Zabrał ze sobą
głównie luźne rzeczy na przebranie, bo nie przepadał za obcisłymi
kombinezonami, w których musieli chodzić ludzie Vrieskasa.
Pozostałe
pomieszczenia były równie pospolicie funkcjonalne jak sypialnia. Przestronna,
dobrze wyposażona łazienka, kuchnia z przylegającą do niej spiżarnią, w której
znajdowały się olbrzymie zapasy jedzenia, jakby miały wystarczyć im na kilka
miesięcy. Sala treningowa rozczarowała Kaelasa, gdyż była całkiem pusta.
Żadnych manekinów czy worków treningowych, na których mógłby ćwiczyć swoją siłę
i technikę. Stwierdził, że albo zapomniano o tym szczególe, albo sądzono, że
będą trenować ze sobą nawzajem.
Najbardziej nie
lubił salonu, w którym dominowały najróżniejsze sprzęty elektroniczne, jakich
nigdy w życiu nie widział, a o niektórych nawet nie słyszał. Trzymał się od
niego z daleka, aby przypadkiem czegoś nie zepsuć lub nie zrobić czegoś
głupiego, co dla jego towarzyszy było czymś oczywistym.
Dodatkowo
przytłaczało go wykonanie kapsuły. Wszystko w niej było z metalu, przez co
przypominało mu znienawidzoną Nową Dzielnicę, nie kamienną okolicę, w której
się wychował. I mimo wszystko pokochał.
Od czasu
pierwszej rozmowy Kendappa nie odezwała się do Kaelasa ani jednym słowem. Gdy
mijali się na korytarzach lub zasiadali do wspólnych posiłków, posyłała mu
pełne wyższości i pogardy spojrzenia i zadzierała głowę, celując nosem w sufit.
Wojownik nie pozostawał jej dłużny. Stwierdził, że tamto wydarzenie musiało być
nieporozumieniem i, gdyby wynikło kolejne starcie, pokonałby zarozumiałą
dziewczynę szybciej niż zdołałaby wyjąć jeden ze swoich sztyletów. Jednak
większość dnia spędzała we własnym pokoju, ignorując obecność dwójki mężczyzn.
Kaelas nie wiedział, co tam robiła i pomimo podjęcia licznych prób
rozpracowania jej grafiku dnia, gorzko się rozczarował.
Wiedział, że
tak samo traktowała RM19, pomimo że on próbował nawiązać z nią kontakt i poznać
bliżej, jak nakazywały zasady dobrego wychowania na jego ojczystej planecie.
Tak samo jak Kaelas nie znał pochodzenia dziewczyny, a jako że jego żądza
wiedzy była niespożyta, nie dawał za wygraną w wciągnięciu od milczącej
towarzyszki chociażby nazwy jej rasy. Jak twierdził, z resztą sam by już sobie
poradził. Wojownik nie odczuwał wyrzutów sumienia, bo to nie przez niego RM19
mimowolnie stał się obiektem ignorancji Kendappy. Wina leżała wyłącznie po jej
stronie, gdyż to ona zachowywała się jak rozwydrzona małolata, która myśli, że
jest nie wiadomo kim.
Po bliższym
poznaniu RM19, Kaelas mógł powiedzieć, że nie zachowywał się tak irytująco jak
przy pierwszym spotkaniu. Chociaż wszelkie zasady były dla niego jak prawo. A
złamanie którejkolwiek, chociażby siorbanie przy posiłku, miało zostać ukarane
torturami lub śmiercią. Często wspominał o kulturze osobistej i innych
podobnych głupotach, lecz wlatywało to jednym uchem wojownika, a drugim
wylatywało. A jako że nie miał innych towarzyszy do rozmowy, postanowił znosić
niektóre jego nudne wywody i czasem udawać zainteresowanie.
Jednak i RM19
częściej wolał towarzystwo maszyn i elektroniki niż ludzi. Na długie godziny
zamykał się w swoim pokoju i oddawał swoim zainteresowaniom, które dla
wojownika były nieprzeniknione niczym wszechświat. Próbował zarazić go swoją
pasją i proponował wspólne spędzenie czasu, lecz bezskutecznie. Zazwyczaj w
odpowiedzi słyszał na poczekanie wymyślone wymówki odnośnie treningów, więc
ostatecznie dawał za wygraną.
Dlatego
większość podróży Kaelas spędził, chodząc tam i z powrotem po kapsule bez
konkretnego celu. Spoglądanie w kosmos już dawno go znudziło, gdyż poruszali
się zbyt szybko, aby mógł zatrzymać na czymś wzrok na dłużej. Gwiazdy i planety
śmigały mu przed oczami, niczym jasny korowód. Niekiedy wydawało mu się, że
minęli inną kosmiczną kapsułę, lecz nie był do końca pewien, gdyż jego wzrok
nie był przystosowany do rozróżniania szczegółów przy takich prędkościach.
Czasem ćwiczył
technikę walki, lecz szybko nudził się samodoskonaleniem, gdyż wolał mieć
widzialnego przeciwnika przeciwko sobie. Od czasu Ceremonii jego miecz
pozostawał w pochwie. Nie chciał, aby nieudolne próby kontrolowania go poprzez
ki zobaczyła przez przypadek Kendappa. Żałował, że nie miał żadnego hobby,
które pozwoliłoby mu zabić czas. Lub że nie natrafili na żadne utrudnienie w
podróży, jak chociażby wspomniane przez RM19 deszcze meteorytów.
~ * ~
– Jutro o
piątej dziewiętnaście czasu uniwersalnego, ustalonego przez wielmożnego
Vrieskasa dotrzemy na Harenosum. Kapsuła przeleci przez pierścień słońc i
zatrzyma się niedaleko planety. Gdy będziemy gotowi, przystąpimy do przejścia
przez atmosferę i wylądowania – oznajmił RM19 podczas kolacji.
Pod wpływem
jego słów Kaelas wyprostował się gwałtownie i podniósł głowę znad talerza
pełnego niezbyt smacznej papki ziemniaczanej przygotowanej przez towarzysza.
Widelec, który trzymał w dłoni poszybował przez połowę pomieszczenia i utknął w
jednej z szafek, przebijając jej aluminiowe drzwiczki na wylot.
– Nareszcie! –
zawołał z entuzjazmem, przez co zasłużył sobie na karcące spojrzenie Kendappy,
które, jak miał w zwyczaju od dziesięciu dni, zignorował. – Zastanawiam się,
jak silnych przeciwników tam spotkamy. Ostatecznie to ja…
Nie zdążył
dokończyć zdania, gdyż przerwał mu irytujący śmiech dziewczyny.
– Silnych przeciwników? – parsknęła. –
Powinieneś występować w Circus Damnatorum, a nie podbijać planety dla
Vrieskasa.
– W czasie
podróży powinniśmy zapoznać się z klimatem, zwyczajami oraz strukturą ludności
– ze wszystkimi jej słabymi i mocnymi punktami, by opracować najlepszy plan
działania. Mówi o tym punkt dwie…
– Z tymi
skrzydłami, to ty powinnaś występować w cyrku – odgryzł się, przerywając wywód
RM19. – I nie widzę w tym nic śmiesznego!
– Naucz się,
półgłówku, że to nie inna budowa ciała kwalifikuje człowieka do stania się
publicznym pośmiewiskiem, a jego głupota. Nie wiem, co robiłeś podczas tych
dziesięciu dni i nawet mnie to nie interesuje. Wiedz jednak, że na Harenosum
nie ma silnych przeciwników, tam nie ma żadnych przeciwników.
– Co? – Kaelas
spojrzał na nią z niedowierzaniem, pewien, że żartuje sobie z niego. – To po co
mamy podbijać tę planetę? Po co wysłali tam mnie?
– Harenosum ma
służyć wielmożnemu Vrieskasowi jako baza wypadowa w tamtej części strefy
północnej – pospieszył z wyjaśnieniem RM19. – Jest to niewielka, pustynna
planeta zamieszkana głównie przez stare kobiety. Ich wewnętrzna budowa
biologiczno-strukturalna znacznie różniła się od budowy mężczyzn. Z tego powodu
podczas erupcji ognistej góry, gdy cała planeta została pokryta trującym dymem,
tylko kobiety były w stanie ją przetrwać. Spowodowała u nich jedynie drobne
mutacje zewnętrzne i wewnętrzne na dłuższą metę nie zagrażające życiu. Jednak
ich rasa jest już skazana na wymarcie, bo nie mają, z kim się rozmnażać.
Zatruta ziemia także przestała wydawać plony, a wiecznie świecące cztery słońca
przyspieszają godzinę zagłady. Dlatego wielmożny Vrieskas postanowił
przyspieszyć ich egzekucję, gdyż i tak czeka ich wymarcie, a planeta nie
powinna się marnować, gdy można wykorzystać ją do bardziej ekonomicznych celów.
Pod wpływem
słów towarzysza, Kaelas otworzył usta z niedowierzaniem. Nie mógł zrozumieć,
dlaczego wysłano go na takie kosmiczne śmietnisko, gdzie nie miał okazji, by
pokazać swoje możliwości. Grupa bezbronnych staruch nie była żadnym
przeciwnikiem. Nie przypominał sobie, aby Falonar zaczynał od tak
upokarzających misji, co wywołało w nim jeszcze większą irytację.
Jestem wojownikiem, do cholery, i powinienem podbijać
potężne planety, a nie sprzątać resztki, bo klęski żywiołowe nie potrafiły
poradzić sobie z jakimiś zmutowanymi babami, pomyślał.
Triumfalny
błysk w oku Kendappy jeszcze bardziej popsuł mu humor. Miał ochotę wyjąć jeden
z sztyletów, które zawsze nosiła przy sobie i wbić w jej nikczemne, czarne
serce, radując się widokiem jej śmierci. Poczuć jej szkarłatną, lepką krew na
palcach i ten metaliczny, słonawy zapach, który wpływał na zmysły i pobudzał je
do dalszej walki, do dalszego mordu.
– Nie grozi nam
nic w związku z tą trucizną? – zwróciła się uprzejmie do RM19.
– Nie, trucizna
całkowicie zniknęła z atmosfery. Nie wiadomo dokładnie, co było tego przyczyną,
lecz prawdopodobnie miało to związek ze słońcami. Od sześciu lat planeta jest
już bezpieczna dla przedstawicieli innych ras. Zagrożenie istniałoby jedynie w
przypadku współżycia z jedną z tamtejszych kobiet. Nie jest to w pełni
potwierdzone, lecz odradzałbym wszelkie eksperymenty na tym polu.
Nie
powiedziawszy już ani jednego słowa, Kaelas wstał od stołu i skierował się w
stronę wyjścia z tej przytłaczającej go metalowej kuchni, pozbawionej nawet
prawdziwego ognia.
– Zasada
czterdziesta trzecia – talerz do zmywarki.
– Daj spokój,
RM19. Duma naszego chłopczyka została urażona i musi się wypłakać w poduszkę. –
Usłyszał jeszcze słowa Kendappy.
Chciał uciec z
tej metalowej klatki, znów znaleźć się na wolnej przestrzeni, otoczony przez
skały. W świetle gwiazd biegać po uliczkach Starej Dzielnicy i czuć kamienie
pod bosymi stopami. Poczuć chłodny, nocny wiatr wiejący w twarz. Być wolnym i
spokojnym.
Dotychczasowe
marzenia o podboju innych planet, o wykazaniu się na polu walki okazały się
jedynie rozczarowaniem. Począwszy od starego, bezużytecznego miecza, poprzez
beznadziejnych towarzyszy podróży, a skończywszy na misji zlikwidowania kilku
starych, zniekształconych bab.
Dlaczego wszystko co najgorsze spotyka mnie? Dlaczego
nie Falonara? Jemu należałby się porządny kopniak w dupę. Ja dostałem ich już
za dużo.
Biedny. Naprawdę, współczuję mu. I jestem zachwycona jego charakterem. Jest idealny na takiego młodego mężczyznę, który ma głowę zapchaną marzeniami. No i to poczucie niesprawiedliwości. Uzasadnione. Aż nie lubię jego brata, mimo że w sumie nie wiem, jaki jest z charakteru. Trzymam kciuki za Kaelasa, że odniesie w końcu ten swój sukces. Może na jakiejś błahej misji wplącze się w coś, czego nie przewidział wielmożny i zdobęcie upragnioną sławę.
OdpowiedzUsuńPan... RM19. Genialny. Służbista, kujon i te sprawy. I komputerowiec. Irytujący, ale naprawdę dobrze wykreowany.
A panna Kendappa jest przeze mnie lubiana ze względu na skrzydełka, ale taka trochę nijaka na razie. Choć nie! Ma sztylety. I tyle. Liczę na rozwinięcie w opowiadaniu jej wątku :)
Strasznie mi się podobowało. Masz bardzo dobry, lekki styl. A opowiadanie jest wyjątkowo ciekawe.
Pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńBrat Kaelasa w niedalekiej przyszłości pojawi się w opowiadaniu (piąty lub szósty rozdział w zależności jak bardzo się rozpiszę) i z czasem będzie jedną z główniejszych postaci, więc będzie można ocenić jego charakter.
Kendappa się jeszcze musi rozwinąć, nastąpi to pewnie z czasem rozszerzania jej wątku i przy kolejnych rozdziałach.
Rozdział moim zdaniem był świetny. Opisy i kreacje bohaterów - GENIALNE. Postacie wydają się być bardzo dobrze skonstruowane, ma się wrażenie, jakby były żywe, a nie jedynie stanowiły zlepek liter na ekranie.
OdpowiedzUsuńMają niezły charakterek. Szczególnie rozbawiły mnie sprzeczki Kaleasa ze skrzydlatą panienką. Bardzo charakterna i tajemnicza z niej osóbka. A RM19? Uroczy z niego samotnik i maniak komputerowy. Już go lubię za samo zdjęcie chłopaka w okularkach, które przypominają mi mojego ulubieńca Simona z Marmurowego serca.
Dzięki za komentarz na skrajnie-roznych, odpowiedziałam ci tam na niego.
[skrajnie-rozni] [marmurowe-serce] [laurie-riley]
xxx
Dziękuję :)
UsuńKendappa musi być na razie trochę tajemnicza, bo nie lubię wystawiać wszystkich kart na stół od razu, a mieć co nieco w zanadrzu (przynajmniej dopóki nagle nie wpadnę na kolejny pomysł, który coś zaplącze). Zastanawiam się, dlaczego wszyscy tak lubią komputerowców? Chociaż ja też lubiłam komputerowego Jacka z "GONE".
Każdy może mieć swoje skojarzenia, ale mi Kevin McHale jakoś niespecjalnie przypomina twojego Simona, tym bardziej, że na zdjęciu jest w kreacji filmowej.
Za tę odpowiedź pod Twoim ostatnim rozdziałem, to powinnam udusić, ale więcej napiszę Ci pod najnowszym.
To dobrze, że jest tajemnicza ;). Lubię takie zagmatwane postacie, o których nie jest wszystko wiadomo tak od razu. Przynajmniej jest ciekawiej i bardziej tajemniczo ^^.
UsuńA ten facet ze zdjęć mi przypomina Simona tylko ze względu na okularki ^^.
A za co chcesz mnie udusić?
Na nowy rozdział oczywiście zapraszam ;). I na Laurie też, jeśli masz chęć, dziś opublikowałam pierwszy rozdział. Nie wiem, czy cię zaciekawi ten blog, ale wystąpią w nim podobni bohaterowie, co w Marmurowym sercu, Simon też będzie, tylko akcja Laurie dzieje się sześć lat przed Marmurowym sercem.
Rozdział świetny! :)
OdpowiedzUsuńTrochę zdziwiło mnie zachowanie Kaelasa. Nie przypuszczałam, że takie będzie powitanie. Jestem tego zdania, że Kaelas zachował się dość egoistycznie i niekulturalnie. Przypomina mi z zachowaniu Vegetę , dumny i pewny siebie wojownik. Lecz trochę się nie dziwię takim zachowaniem. Chce wreszcie wyjść z cienia brata i pokazać wszystkim, że także nie jest nikim. Mam to nadzieje, że jakoś dojdą do porozumienia i jestem już to ciekawa, co to będzie z tą planetą Harenosum. Co zrobią z tymi kobietami?
Pozdrawiam serdecznie:** I czekam z niecierpliwością na następny rozdział:)
Dziękuję :)
UsuńKaelas jest egoistą i ta cecha zostanie już w nim, chociaż muszę później trochę nad jego charakterem popracować.
Ale Vegetą to on nie jest i nigdy nie będzie. Vegeta miał klasę i siłę, których Kaelasowi brakuje.
Trochę się rozpisałam i musiałam podzielić następny rozdział na dwa, więc odpowiedzi na swoje pytania znajdziesz dopiero w czwartym.
Zrealizowałaś swój cel, pan K. zdecydowanie nie wyszedł pozytywnie ;) Szczerze mówiąc, to nie lubię go coraz bardziej. Za kogo on się uważa? Powinien wreszcie zaakceptować fakt, że nie jest swoim bratem, mimo tego, że może to być trudne. Jest po prostu gorszy, i na pewno takim zachowaniem temu nie zaradzi. Zaintrygowała mnie za to Kendappa. Tajemnicza, wredna, mało zdradzająca o sobie - idealny charakter do rozwinięcia na przyszłość. RM19 za to wzbudził czystą sympatię. Taki nieszkodliwy, przyjemny typek z ciekawymi nawet cechami.
OdpowiedzUsuńZnalazłam dwa błędy: "Ich wewnętrzna budowa biologiczno strukturalna znacznie różniła się od budowy mężczyzna." - mężczyzn, i "-" między biologiczno strukturalna; "Jednak ich rasa jest już skazana na wymarcie, bo nie mają, z kim się rozmnażać." - bez drugiego przecinka.
Zapraszam do mnie na rozdział trzeci!
Pozdrawiam serdecznie
I tak ma być ;) Chociaż niektórym jest go żal, a w końcu sam na to zasłużył i powinien starać się być dobrym na swoje własne możliwości, a nie chcieć osiągnąć coś, czego nie jest w stanie.
UsuńWątek Kendappy mam zamiar rozwinąć w przyszłości, dlatego teraz nic nie powiedziała o sobie.
Dziękuję za wypisanie błędów.
Tym razem nie powiem, że zachowanie Kaelasa było odpowiednie ^^ Bo nie było. Zdziwiło mnie jego zachowanie,chociaż w pewnym sensie można go zrozumieć, zawsze na uboczu, w cieniu brata... Ale jednak nie chwalę mu tego :) Zaciekawiła mnie postać Kendappi (czy tak to się odmienia?) :) Ciekawi mnie co dalej wymyślisz z jej postacią ^.^
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam jakąś szczególną fanką sf, mało tego - nawet nie przepadałam - ale przy twoim opowiadaniu czuję, że coraz bardziej się wkręcam :D
Pozdrawiam,
Kaelas sam doprowadził się do takiego stanu, bo gdy był na to odpowiedni czas, nie potrafił zrozumieć, że jest kim jest. I teraz to wszystko kumuluje się w nim i w taki sposób ulatnia na zewnątrz.
UsuńDo postaci Kendappy mam już określony pomysł ;)
Ja też nigdy nie przepadałam za sf, przynajmniej jeżeli chodziło o filmy czy książki (nawet jednej nie przeczytałam), ale lubiłam mangi w tym temacie i pewnie stąd się to wzięło.
Jeszcze nie zdążyłam przezcytać rozdziału, ale na pewno w najbliższych dniach to zrobię. Mam przed sobą długi tydzień majowy :) Chciałabym Cię poinformować, że ponownie ruszam z blogiem mary-potter Katarzyna
OdpowiedzUsuńDziękuję za poinformowanie. Trochę musiałam się zastanowić, co to dokładnie za blog, ale już pamiętam ;) Jak znajdę czas, to na pewno wpadnę, bo niestety mój długi weekend majowy muszę poświęcić na zrobienie projektu.
UsuńDopiero teraz znalazłam chwilkę czasu i przeczytałam rozdział. Bardzo mi się podobał, aczkolwiek denerwuje mnie już nieco Kaelas. Jest zbyt dumny i zbyt wiele mu się wydaje. Poza tym mam nadzieję, że nauczy się choć troszkę savoir-vivre od RM19. Ciekawi mnie co zrobią z tymi "zniekształconymi babami". Jak mi się uda to dodam Twoje blogi do linków, ale nie wiem czy mi onet na to pozwoli. Pozdrawiam i czekam na następną notkę ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo jest właśnie prawdziwy Kaelas, który na pewno szybko nie dostrzeże swoich błędów i złego zachowania.
Jeżeli chodzi o edycje postów na onecie, to czasem działa to z opóźnieniem i trzeba poczekać dwadzieścia minut zanim edycja się pojawi.
Dopiero teraz dotarłam tutaj.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Bardzo fajnie przedstawiłaś cechy Kaelasa. Trochę mu współczuje. Wiecznie żyje w cieniu brata, choć chciałby odnieść swój sukces... Ciekawe czy mu się to uda. Co prawda momentami przebija się przez niego wyraźny egoista i tym mnie odrobinę denerwuje, ale myślę, że jakoś jest to uzasadnione.
Te przekomarzania z tą kobietą były przezabawne. W sumie polubiłam ją. Ciekawa osóbka z niej, tylko co z tego dalej wyniknie? Zobaczymy.
Za to RM19 zaintrygował mnie. Interesująca z niego postać.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńNawet mnie czasem denerwuje takie zachowanie Kaelasa, ale chciałam, by taki był i muszę przez to przebrnąć i się pilnować, by czasem nie powiedział czy pomyślał czegoś wbrew sobie.
A pozostałe postacie z czasem będą dalej rozwijane.
kurczę, przeczytałam post na Severusie, a nie zauważyłam, że założyłaś nowy blog, głupia ja! Oczywiście, jak już to odkryłam, rzuciłam się w wir nowego opowiadania...Ogólnie rzecz biorąc, wolę fantastykę niż science fiction. właściwie nigdy nie zdołałam przeczytać niczego sf. czytałam fragment Lema i nie mogłam. chyba dlatego, że ja wolę takie nadzwyczajne opowieści w przeszłośći, wiesz, jakby nieskażone cywilizacją, w otoczeniu natury, dużo magii itd. A w sf wsystko wydawało mi się nie dość, że nowoczesne, to wręcz za bardzo, zmechanizowane. Ty jednak... łączysz starodawność i nowoczesność w sposób zaskakujący. Jest tutaj chyba więcej z mojej ukochanej fantastyki nawet! mimo że latają po kosmosie i mają chyba jakieś bardzo zaawansowane urządzenia elektrycze, to mi to zupełnie NIE przeszkadza, ba - wręcz mi się podoba, bo urozmaica ten świat. Jest Zły, którego trzeba pokonać, są wojownicy, jest przygoda - jest świetny główny bohater i nie mniej dobrze zarysowani towarzysze podróży, a każdy z innej planety, każdy inny, a własciwie podobny... BArdzo mi się podoba pomysł tego opowiadania, niesie tyle zagadek, trzeba czuć się naprawdę mocnym, by próbować stworzyć swój świat,a Ty tworzysz miliony światów, ponieważ mowimy tutaj o PLANETACH. I jak na razie wychodzi Ci pierwszorzędnie, wprowadasz czytelników powoli, acz bardzo skutecznie w tę opowieść, ponieważ nie sposób się już od niej uwolnić; czekam z niecierpliwością na następną notkę. Ponadto uważam, że świetnie opisujesz Kaelasa... Zawsze podziwiałąm CIę za to, jak dobrze potrafisz opisywać uczucia mężczyzn. Kurde, on jest naprawdę sfrustrowany swoim bratem,... Ale dziwi mnie trochę to, że nic nie wskazuje na to, by chciał uwolnić swoja planetę od panowania Vrieskasa... ale może chodzi o to, ze minęlo tak dużo czasu, że nawet trudno sobie wyobrazić, jak bylo kiedyś. zresztą po obejrzeniu dodatków na stronie, widać, że jest taki jeden, który chce pokonać imperatora
OdpowiedzUsuńxD. I mimo że tutaj mamy trzecioosobową narrację, to i tak genialnie opisujesz głównego bohatera, a możesz też zajmować się tłem opowiadania... Bardzo polubiłam Kandeappę. Jest wspaniała, ma mocny charakter i bardzo mnie intryguje... Czekam na cd z niecierpliwością. Dzięki TObie po raz pierwsy czytam z zaciekawieniem sf, co chyba jednoznacznie potwierdza, że w niedalekiej przyszłośći powinnaś spróbować wydać ksiązkę:)
Jak mam być szczera, to ja też nigdy nie czytałam żadnej książki science fiction, polubiłam ten gatunek głównie poprzez różne mangi. I nie wiem, czy potrafiłabym wczuć się w klimat książkowy, bo tak jak napisałaś jest to głównie elektronika. Chociaż możliwe, że w wakacje się przemogę, o ile znajdę coś ciekawego.
UsuńTeż jestem fanką fantasy i mam zamiar sporo motywów stamtąd zamieścić także tutaj.
Nie wiem, dlaczego, ale wolę pisać z perspektywy mężczyzn niż kobiet, bo później wychodzi mi jakieś użalanie się nad sobą i tym podobne. Na początku chciałam, aby Kaelas był kobietą, ale na szczęście zmieniłam zdanie, bo na dziewczynę z takimi charakterem patrzyłoby się zupełnie inaczej. Ostatecznie kobiety schodzą na drugi plan.
Kaelas na razie nie myśli o walce z Vrieskasem i odbijaniu planety, ale jak to główni bohaterowie mają w zwyczaju zmieni zdanie. Gdyby nie to, że wszystko chcę dokładnie opisać, to ten moment pojawiłby się szybciej.
Dziękuję za miły komentarz na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie Twoje rozdziały i naprawdę, jestem pod wrażeniem. Trudno znaleźć jakieś porządne opowiadanie sf. A ja kocham ten gatunek. Bardzo podobał mi się prolog, stworzyłaś taki specyficzny klimat. Lubię Twoje opisy, są długie i treściwe, idealnie ukazują świat przedstawiony. Kolejna rzecz, jaka mnie urzekła, to motyw Kaelasa. Może on sam w sobie nie wzbudza we mnie sympatii, ale jest świetną postacią, niepapierową. RM19 jest genialny :). Kendappa jest bardzo irytująca. Ale zastanawia mnie jej historia, czuję, że skrywa jakąś tajemnicę...
W każdym razie, czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńCo do gatunku sf, to masz rację. Ale też wiąże się to z tym, że nie wszyscy go lubią lub nie zdają sobie sprawy, że to nie jest tylko atak Marsjan na Ziemię. Ale też można go rozwijać w różnych kierunkach.
Ogólnie mam już dość wszelkich ideałów, dlatego Kaelas jest jaki jest. I z takim charakterem mam większe pole do manewru niż gdyby był prawy od stóp do głów ;)
Muszę przyznać, że dla odmiany milo jest dostać się na bloga za pierwszym razem, gdy na onecie jest to wręcz niemożliwe :) Poza tym Ben Barnes w nagłówku zdecydowanie zachęcił mnie do zapoznania się z Twoją twórczością. I się nie zawiodłam - wow, to jest pierwszorzędne opowiadanie SF! Już od bardzo dawna nie miałam okazji czytać czegoś z tego gatunku, a muszę przyznać, że Ty radzisz w nim sobie świetnie. Kaelas nie ma łatwego życia z "lepszym" pod każdym względem bratem, niemniej liczę, że pewnego dnia wyjdzie z jego cienia i już niedługo zostanie wysłany na misję z prawdziwego zdarzenia, a nie taką związaną z błahymi przeciwniczkami w postaci starych kobiet (;
OdpowiedzUsuńLubię postacie w stylu Kendappy. Jest złośliwa i tajemnicza, w dodatku ma naprawdę niezły temperament i ciekawe, czy Kaelas faktycznie wygrałby z nią w drugim starciu.
Naprawdę przypadł mi do gustu Twój styl, no i niesamowita poprawność tekstu, widać że piszesz już od dłuższego czasu i masz w tym wprawę :D
Jeśli to nie problem, prosiłabym o informowanie mnie o nowych rozdziałach. Na blogu (magia-czterech.blog.onet.pl) lub gg 42510094.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!
Dziękuję :)
UsuńWłaśnie dlatego przeniosłam się tutaj. Onet wypalił wszelkie chęci na pisanie mojego poprzedniego opowiadania. I jakoś nie zapowiada się na to, aby mieli kiedykolwiek pozbyć się tych usterek.
Mogę powiedzieć, że w kolejnym starciu Kaelas znów przegrałby z Kendappą. Dziewczyna jest od niego lepsza.
Oczywiście będę informować.
Jakoś ostatnio mam straszne opóźnienia w czytaniu, dlatego dopiero teraz komentuję ten rozdział i lecę czytać kolejny. Mam nadzieję, że się nie obrazisz:)
OdpowiedzUsuńRM19 - typ biurokraty. Nie budzi złości, ale też nie pociąga. Jest mi raczej obojętny.
Kendappa - a tu już ciekawiej. Dużo. Nie wiem czy ma mi się podoba jej postać. Z jednej strony inteligentna i w znakomity sposób pokazała głównemu bohaterowi gdzie jego miejsce. Z drugiej sama trochę zadziera nos... Ale jest ciekawa, a to najważniejsze.
Kaelas... Dalej irytuje. Ja rozumiem, marzyciel, chce udowodnić, że jest lepszy od brata... Kurczę, ale robi wszystko by do siebie zniechęcić. Tak zapatrzony w siebie, ma okazję czegoś się w kapsule nauczyć o technologi, ale nie... Martwi się tym, że nie wykaże się pod czas misji, ale tym, że ma zabić niewinne kobiety już nie, gdzieżby tam. Bogowie, mam nadzieję, że w miarę szybko się ogarnie.
Pozdrawiam.
Tu ja - sama Filio, bez Myksy :)Przeniosłyśmy się na Blogspot i mamy wspólne konto, ale o tym później.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam rozdziału od razu, ale jeszcze recenzuje książki i piszę kilka opowiadań, więc po prostu nie miałam na to czasu. ZAWSZE jednak nadrabiam zaległości, więc proszę mnie powiadamiać :)
Jakoś nie zdziwiło mnie to, że Kaelas trafił na taką, a nie inną planetę. Od czegoś się w końcu zaczyna. Zamiast się załamywać i poddawać powinien ćwiczyć zacięcie, nawet jeśli ma się na pośmiewisko wystawić. Trochę nie podoba mi się jego postawa, ale rozumiem jego rozczarowanie i chęć zaimponowania wszystkim.
Zresztą - może ta planeta pełna starych kobiet wcale nie będzie taka spokojna?
Denerwuje mnie ta dziewczyna ze skrzydłami, co jest chyba zrozumiałe :) Nie lubię zarozumiałych ludzi i to bardzo. Za to ten RM19 jest mi obojętny - no, może lekko go lubię. Nie denerwuje mnie swoim zwracaniem uwagi na zasady.
Pozdrawiam i od razu lecę czytać następny rozdział
Filio
Kaelas jest trochę... No cóż, trochę dziecinny. Marzy o wielkich przygodach i do dorównaniu bratu, a gdy coś idzie nie po jego myśli, od razu jest zły, choć muszę przyznać, że lubię tego chłopaka. Jest w nim coś takiego... Może gotowość do walki, odwaga i ambicje? Tak, to to. A Kendappa mi imponuje. Ma się charakterek :P Ciekawi mnie też, z jakiej planety pochodzi. Imponuje mi swoim zachowaniem. Umie przeciwstawić się chłopakowi i pokazuje, że kobiety też mogą być silne i niezależne, a co do RM19, to lubię tego gościa. W tym swoim ciągłym zwracaniu uwagi jest taki uroczy, czyż nie? No cóż... Z całych sił kibicuje Kaelasowi by osiągnął wymarzony cel. Co prawda nie znam życia w cieniu brata, ale wspólczuje mu. Gdy tak postawię się w jego sytuacji, to chyba bym nie wytrzymała i rozumiem jego chęć i zapał, by wreszcie pokazać, że jest równie dobry, a może nawet lepszy od brata.
OdpowiedzUsuńDam sobie głowę uciąć, że prędzej czy później, Kaelas i Kendappa spikną się; temu trzeciemu gościowi nie wróżę romansu, bo jego imię nie nadaje się do wymruczenia ani wykrzyczenia... ;>
OdpowiedzUsuńPolubiłem Kaelasa od pierwszego rozdziału i mam nadzieję, że pokaże Kendappie i całemu światu, że klasy i kasty nie mają żadnego znaczenia.
Rozwalił mnie motyw zmutowanych bab :) Wojownik z prawdziwego zdarzenia - a nim niewątpliwie jest Kaelas - nie mógł chyba trafić gorzej -,-
Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej i zaczynam chyba lubić klimat SF, choć może raczej jest to klimat Twojej opowieści.
Pozdrawiam!
Hehehehehe. Sorry, ale planeta zamieszkała przez staruchy mnie rozbawiła. mimo to współczuje Kaelasowi takiej misji.
OdpowiedzUsuń