Nie zamartwiaj się jednak przyszłością. Dzień dzisiejszy wystarczy ci aż
nadto.
John Ronald Reuel Tolkien – Dzieci Hurina
Kaelas nie
zmrużył oka minionej nocy. Siedział nieruchomo na podłodze w swojej sypialni, zastanawiając
się nad wszystkim, co usłyszał podczas kolacji. Starał się stłumić niepożądane
emocje, wyciszyć się. Lecz jak zawsze nic z tego nie wyszło. Gorycz,
rozczarowanie, wściekłość bombardowały go od środka, nie dając nawet chwili
wytchnienia. Dochodziła do tego jeszcze pojawiająca się nieustannie w jego
myślach pełna wyniosłości twarz Falonara, który wszystko wiedział lepiej i był
najlepszy w rodzinie. Nie to co on, wojownik klasy średniej, pogromca staruch.
Czasem żałował,
że nie natrafili po drodze na jakąś czarną dziurę, która pochłonęłaby ich
statek, zniszczyła na zawsze, pozbawiając tego upokorzenia. Nie był w stanie
wyobrazić sobie powrotu na Landare na Święto Króla, spojrzenia w oczy bratu i
pozostałym adeptom, którzy nie ukończyli jeszcze szkolenia i zrelacjonowania
przebiegu swojej misji.
Doskonale
pamiętał, gdy Falonar po raz pierwszy wrócił do domu po miesiącach
nieobecności; pełen chwały i wysokiego mniemania o sobie. Gdy z wyższością
opowiadał o tym, jak z księciem Ladvarianem musieli stłumić krwawe powstania
tubylców, jak walczyli ramię w ramię, by ostatecznie odnieść wielkie
zwycięstwo. Matka była wtedy z niego taka dumna, a Kaelas jak zwykle pozostawał
tylko cieniem. Nikim, bo już wtedy wszyscy wiedzieli, że nie posiada
odpowiednich zdolności, by dorównać bratu, że swój miecz otrzyma, gdy ukończy
już dwadzieścia lat lub nigdy do tego nie dojdzie i na zawsze pozostanie na
Landare.
Kaelas wierzył,
że ta misja pozwoli mu się wykazać. Zmyć wszelkie niepowodzenia z dzieciństwa.
Zasłużyć na chociażby jedno prawdziwe słowo z ust matki, chociażby na jedną
pochwałę Falonara. A jeżeli to było zbyt wiele dla tego zapatrzonego w siebie
wojownika, to chociażby krótkie spojrzenie pełne aprobaty czy pozytywnego
zdziwienia. Coś, co powie mu, że nie był tylko czarną owcą w rodzinie, skazą na
honorze ojca i brata oraz całego zastępu równie potężnych przodków.
A tak będzie
musiał opowiadać o tym, jak zabijał powolne staruchy, które miały tak słabe
kości, że nie potrafiły uciec.
Na nie nawet ten stary miecz nie powinien okazać się
zbyt tępy i wyszczerbiony, pomyślał, z
drwiną spoglądając na skórzaną pochwę.
Wiedziony jakąś
wewnętrzną, nienazwaną siłą wziął go do ręki. Po raz pierwszy od czasu
Ceremonii. Miecz – symbol prawdziwego wojownika. Symbol, który powoli stawał
się jedynie mitem. Przyjrzał się metalowej rękojeści broni. Liczne rysy i
wyżłobienia na wypłowiałym metalu świadczyły o tym, że używany był od wieków.
Wydawało mu się, że kiedyś prawdopodobnie została czymś ozdobiona jak sztylet
Kendappy, ale z biegiem lat wizerunek wytarł się, ostatecznie pozostawiając
jedynie dwie dziury, w których dawniej musiały znajdować się dość duże
klejnoty.
Niepewnie wyjął
miecz z pochwy, by przyjrzeć się bliżej stali. Tak jak się spodziewał daleko
jej do idealności. Klinga nie była długa ani szeroka, lecz wymiar rękojeści
świadczył o tym, że można było wziąć zamach dwiema rękami, by nadać ciosowi
większą siłę. Lub gdyby przelać w broń swoją ki, bo wtedy ciężko zapanować nad
bronią jedną ręką.
Kaelas
przejechał prawą dłonią po chropowatej powierzchni stali. Z jednej strony
klinga była wyszczerbiona, jakby natrafiła na przeszkodę, której nie sposób
pokonać normalnymi sposobami. Ale nadal pozostawała ostra, co uświadomił sobie
wojownik, rozcinając kciuk do krwi. Po dokładniejszych oględzinach, stwierdził,
że kiedyś nawet na szarej stali musiały znajdować się jakieś zdobienia lub
symbole. Jednak czas zatarł wszystko, nie było też nikogo, kto pamiętałby o
tym. Cała wiedza na temat wytwarzania broni przepadła stulecia temu. Jako
pamiątkę pozostawiając zniszczone ostrza.
Chwycił miecz
prawą dłonią i wstał. Już od kilku tygodni nie miał broni w ręce i wolałby, aby
tak pozostało. Znacznie bardziej podobała mu się walka na pięści niż
bezsensowne wymachiwanie starym żelastwem. Dla rozgrzewki wykonał kilka cięć i
bloków, gdy nagle poczuł gwałtowne szarpnięcie. Kapsuła zatrzymała się.
Pewnie dotarliśmy do celu, bo prawdopodobieństwo, że
coś się zepsuło było bliskie zera, pomyślał, podchodząc do panelu kontrolnego znajdującego się przy
drzwiach.
Nacisnął jeden
z przycisków. Spowodowało to, że znajdujące się na przeciwległej ścianie
metalowe półksiężyce zaczęły się składać ku dołowi jak wachlarz, ukazując widok
na przestrzeń kosmiczną.
Kaelas podszedł
do szyby i spojrzał w bezkresną ciemność. Bez trudu zorientował się, gdzie leży
Harenosum. Statek zatrzymał się bardzo blisko niedużej, jak na standardy
planet, pomarańczowej kuli z kilkoma szarymi plamami o nieregularnych
kształtach. Przypominała ona mężczyźnie Lune Estrell, jednak na nią mógł
patrzeć bez przerwy, bo nie raziła oczu. Rozglądając się wokół, dostrzegł
słońca okrążające Harenosum. Znajdowały się one bardzo blisko i dawały znacznie
więcej światła niż ognista gwiazda na Landare.
Najwyższy czas się szykować, pomyślał, chowając miecz do pochwy i wyciągając z
szafy jeden ze srebrnych kombinezonów. Oby
były przygotowane na wysokie temperatury, bo inaczej ugotujemy się żywcem.
~ * ~
Wybór miejsca
na lądowanie nie zajął im dużo czasu. Według danych posiadanych przez RM19, na
Harenosum znajdowało się niewiele wiosek, a pozostałe tereny były
niezamieszkaną przez nikogo pustynią.
Przejście przez
atmosferę odbyło się bez problemów. Gorsze okazało się wyjście ze statku, który
był za ciężki, aby utrzymać się na miękkim piasku. Nogi oraz część
kapsuły zostały zakopane. Kaelas, nie przejmując się grząskim gruntem ani
pozostałymi towarzyszami, przecisnął się przez wąską szparę w drzwiach i
zeskoczył na piach. Najgorsze okazało się to dla RM19, który nie posiadał
zręczności wojownika, jednak z pomocą Kendappy udało mu się bezpiecznie dostać
na ziemię.
– Mam nadzieję,
że przelatując przez atmosferę, niczego nie uszkodziliśmy. Czujniki wariowały
pod wpływem ogromnych temperatur, więc coś mogło pójść z dymem, a jeszcze
musimy się stąd wydostać – rzekł RM19, wypatrując fizycznych oznak uszkodzenia
kapsuły.
– Przekonamy
się, jak wrócimy. O ile w ogóle znajdziemy statek na tym pustkowiu. Ewentualne
burze piaskowe mogą go całkiem zasypać.
– Bez obaw,
Kendappo. Znalezienie nie będzie trudne, mam odpowiedni czujnik. Bardziej
martwiłbym się o to, jak dostalibyśmy się wtedy do środka.
– Ciekawe, jak
najpierw znajdziemy jakichkolwiek tubylców – wtrącił z przekąsem Kaelas.
– Bez problemu.
Największa wioska powinna znajdować się w kierunku drajsłońca od naszego obecnego
położenia, czyli tam. – Wskazał ręką w kierunku, który Kaelasowi wydał się taki
sam jak każdy inny.
– Chciałbym
złapać go kiedyś na czymś, czego nie będzie wiedzieć – mruknął pod nosem.
– Pamiętajcie,
aby nie dotykać piasku gołą skórą. Jego temperatura przekracza pięćset stopni.
Nasze kombinezony wykonane są z materiału, który nie przepuszcza tego ciepła –
ostrzegł ich RM19.
– Dziwny mają
tu piasek.
– Piasek jest
normalny, Kaelasie. To cztery wiecznie świecące słońca nagrzewają go już od
miliardów lat.
Po przejściu
kilkudziesięciu kroków poczuli doskwierający wpływ słońc. Powietrze
było znacznie cięższe niż na statku i utrudniało oddychanie. Dochodziła do tego
niezwykle wysoka temperatura. Kombinezony nie przepuszczały ciepła, lecz ich
ciała i tak się pociły, jakby ta ochrona nie dawała wiele w takich warunkach.
Najgorzej z nich miała Kendappa, której skrzydła były wystawione na
bezpośrednie działanie promieni słonecznych. Jednak dziewczyna szła równym
krokiem, nie narzekając ani jednym słowem.
Skwar lał się z
nieba. Mieli wrażenie, że z każdym kolejnym krokiem krajobraz wcale się nie
zmienia. Wiecznie ta sama piaszczysta równina pozbawiona wzniesień czy
jakiejkolwiek, chociażby od dawna uschniętej roślinności.
Wiecznie tylko
piasek, piasek i piasek. Kaelas miał go już dość na całe życie i mógłby
przysiąc, że RM19 pomylił drogę, gdyż w innym wypadku już dawno dotarliby na
miejsce, a nie utknęli na bezkresnej, gorącej pustyni pozbawionej chociażby
skrawka cienia.
Z każdym
kolejnym krokiem ich stopy bardziej zagłębiały się w gorącym piasku. Coraz
trudniej było je wygrzebać i postawić kolejny krok, by znów zagrzebać się w
piach.
Już nawet w piekle nie może być gorzej, pomyślał Kaelas, żałując, że nie może wypić
całego bukłaka wody, który zabrał ze sobą. I tak pił znacznie częściej
niż powinien, a życiodajnej wody nie została już więcej niż połowa. Czekała ich
jeszcze droga powrotna, a nie wiadomo, czy znajdą tutaj cokolwiek nadającego
się do picia.
– Tu nic nie ma.
Te staruchy pewnie od dawna nie żyją zakopane pod tym cholernym piachem –
mruknął Kaelas i po chwili pożałował wypowiedzianych słów, gdyż poczuł jeszcze
większą suchość w już i tak suchym gardle i dodatkowe zmęczenie.
Kątem oka
zauważył, że RM19 upada, zagrzebując kolanami w piach. Ciężko dyszał, próbując
złapać oddech w tym nieprzystosowanym do ich płuc powietrzu. Po jego czole
spływały strużki potu, kapiąc na piasek i powodując ich natychmiastowe
wyparowanie.
– To dobra
droga – wychrypiał spazmatycznie, patrząc przed siebie. – Pozostał jeszcze
kilometr marszu i powinniśmy dostrzec linię uschniętych drzew znaczących
granicę wioski.
Drżącymi dłońmi
odkręcił nakrętkę od srebrzystego bukłaka i wypił spory łyk zimnej wody. Kilka
kropel pociekło mu po brodzie, by po kilku sekundach wyparować.
– Nie
zatrzymujmy się, bo nigdy nie dotrzemy na miejsce. Pustynia jest zgubą
wędrowców, a już szczególnie taka jak ta – stwierdziła Kendappa, chwyciwszy
RM19 pod pachy i postawiwszy go na nogi. Kaelas był zdziwiony, że miała jeszcze
na to siłę, on ledwo stawiał kolejne kroki, nie mówiąc o większym wysiłku w
takim upale.
Niechętnie
ruszyli dalej. Wojownik mógłby przysiąc, że pokonali znacznie dłuższy
odcinek drogi niż wspomniany kilometr, nim dostrzegli na odległym horyzoncie
coś, co mogło być uschniętymi drzewami.
Gdy, po wielu
trudach i wyczerpaniu całych zapasów wody, dotarli w końcu na skraj pustyni,
Kaelas stwierdził, że określenie tego, co tam zastali mianem drzew było mocno
przesadzone. Grube, ostro zakończone, pozbawione wszelkich gałęzi pnie
przypominały bardziej palisadę z pali, gdyby nie były rozstawione w niewielkiej
odległości od siebie.
Ale przynajmniej to już nie jest ta przeklęta
pustynia, chociaż tu też nie ma wody.
Musieli uważnie
i ostrożnie poruszać się do przodu, co dodatkowo spowalniało ich marsz. Głównym
powodem był suchy, popękany grunt usłany połamanymi gałęziami, które wyglądały,
jakby miały rozpaść się w pył przy najmniejszym dotknięciu.
Wszyscy
powitali z ulgą zmianę terenu, gdyż teraz grunt nie zapadał się przy każdym
kroku i było tu chłodniej niż na pustyni.
– Nie widać
drugiego końca – stwierdził Kaelas, wytężając wzrok. – Same uschnięte badyle.
RM19 otwierał
usta, by mu odpowiedzieć, lecz Kendappa go uprzedziła:
– To nie
znaczy, że masz się wydzierać, durniu – syknęła, patrząc na niego groźnie spod
zmarszczonych brwi. Jej dłoń powędrowała niebezpiecznie blisko rękojeści
sztyletu. – Nie po to zadaliśmy sobie tyle trudu, by dotrzeć tu niezauważeni,
abyś teraz wszystko zepsuł. Jeżeli już musisz wiedzieć, bo wcześniej nie
zadałeś sobie ani odrobiny wysiłku, by dokształcić się samemu, to szkielet lasu
nie ciągnie się daleko i mogą się tu kryć szpiedzy, którzy w porę zaalarmują
wioskę o naszej obecności.
– I wystawią
przeciwko nam ogromną armię, która tylko czeka na umówiony sygnał, tak? –
zadrwił Kaelas.
– Tu nie chodzi
o armię, lecz o Mówczynię…
Nagle usłyszeli
odgłos łamanej gałęzi. Wśród niezmąconej ciszy brzmiał on niezwykle głośno.
Zanim Kaelas zdążył chociażby mrugnąć, Kendappa wyciągnęła sztylet o wężowej
rękojeści i celowała w stronę, z której dobiegł dźwięk. Wojownik dostrzegł
kształt biegnący wśród drzew i rozpoznał w nim dziecko ubrane w brązowe,
workowate ubranie. Z każdym pewnym krokiem oddalało się ono od nich.
Kaelas,
zorientowawszy się, kogo ma przed oczami, trącił dziewczynę w ramię, nim
zdołała rzucić sztylet w uciekającego. Broń wypadła jej z ręki, jednak źle
wycelowana i pozbawiona początkowej prędkości poleciała tylko kilka metrów i
wbiła się w rosnące nieopodal drzewo. Kendappa pod wpływem impetu i
niespodziewanego zachowania towarzysza, zachwiała się, wpadając na inny pień.
– Zwariowałeś?!
– warknęła. – Co ci odbiło, do cholery, aby to zrobić?! Teraz wszystkich
zaalarmuje, durniu!
– Nie
widziałaś? – spytał zaskoczony Kaelas, patrząc w miejsce, w którym między
drzewami zniknęło dziecko.
– Szpiega?
Owszem, widziałam, zabiłabym ją jednym ciosem, ale ty…
– Nie ją. To był chłopiec – przerwał jej. –
Chłopiec, rozumiesz? A mówiliście mi, że już ich tu nie ma. Na Harenosum miały
żyć jedynie kobiety.
– Musiałeś się
pomylić – wtrącił się RM19. – Według wiarygodnych i potwierdzonych informacji
wszyscy przedstawiciele płci męskiej wyginęli pod wpływem konsekwencji
wynikających z wybuchu ognistej góry. Słońca musiały niekorzystnie wpłynąć na
twój zmysł wzroku. Na dodatek odległość była tak duża, że z łatwością mogłeś
się pomylić.
– Wiem, co
widziałem – mruknął Kaelas. Jestem
wojownikiem i mam dobry wzrok. Jedyny zmysł rozwinięty na najwyższym poziomie,
jedyny, z którego mogę być dumny.
– Teraz i tak
nie ma to już znaczenia. – Kendappa wyjęła sztylet z pnia drzewa, jednak nie
schowała go z powrotem do pochwy. – Idziemy, już niedaleko. Może nie zdążyli
się przygotować, chociaż w to wątpię. Mam nadzieję, że w potencjalne pułapki
wejdzie Kaelas, któremu zawdzięczamy przedwczesne wykrycie.
Ruszyła przed
siebie, z wściekłości zaciskając szczęki. Z całej siły trzymała rękojeść
sztyletu, Kaelas mógł się założyć, że gdyby nie srebrny kombinezon okalający
całe jej ciało, to mógłby dostrzec zbielałe knykcie. Mężczyźni chcąc nie chcąc
ruszyli za nią.
Gdy dotarli na
skraj lasu, stanęli na wprost najdziwniejszej armii, jaką kiedykolwiek
widzieli. Grupa składała się może z czterdziestu kobiet. Od nastolatek nie
mających więcej niż czternaście lat, po staruszki, które z trudem trzymały broń
w dłoniach.
Kendappa miała rację, pomyślał Kaelas. Byli przygotowani
na nasze przybycie.
Czyli jednak są dzieci. Dziewczynki mające kilkanaście lat też musiały jakoś powstać. Kojarzy mi się trochę z seksmisją ;). Jestem zaskoczona tymi kilkoma ostatnimi akapitami i żałuję, że rozdział już się skończył. Czyta się z przyjemnością. Rodzi się w mojej głowie przypuszczenie, że to władca dawał im kłamliwe informacje na temat planet, żeby wykonywali rozkazy bez zastanowienia i zabijali nieźle funkcjonujące społeczeństwa. Ale to już takie moje tam przypuszczenia ^.^
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawi mnie to Harenosum. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Bo ten to naprawdę ledwo zaczęłam czytać i już się skończył. Bardzo podobały mi się również opisy. Aż zazdroszczę takiego talentu do nich. Tym bardziej, że nie dość, że piękne, to bardzo lekkie i czyta się je z przyjemnością.
Co jeszcze... Kendappa zaczyna już nabierać dla mnie jakiś barw. W każdym razie lubię sztylety i osoby o tak mocnym charakterze, które sprawdzają się w terenie.
I jeszcze szablon! Jeden z panów w nagłówku jest z Doriana Graya i Opowieści z Narnii. Co prawda nie wiem jak nazywa się ten aktor, ale lubię go ;)
I chyba już kończę ten nieskładny komentarz. Cóż, weny życzę, bo chcę mieć co czytać ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńDzieci są, ale takie starsze od mniej więcej jedenastu lat. Ta katastrofa nie miała miejsca wcale tak dawno i te dziewczynki są niemowlętami, które wtedy przeżyły. Ale rzeczywiście Vrieskas do prawdomównych nie należy o czym bohaterowie przekonają się w kolejnym rozdziale.
Rozdział początkowo miał być dłuższy i opisywać wszystko, co wydarzyło się na Harenosum, ale gdy go napisałam, to okazał się za długi i musiałam go podzielić i w tym momencie wydawało się to najbardziej sensowne. Zresztą, jak ta druga część też będzie zbyt obszerna, to kilka fragmentów będę musiała przenieść jeszcze dalej.
A aktor na nagłówku to Ben Barnes ;) Chyba najbardziej charakterystyczny w ostatnich czasach.
Rozdział był po prostu... genialny ;).
OdpowiedzUsuńNaprawdę było mi żal, kiedy już dobiegł końca. Skąd ty bierzesz tyle weny, żeby w tak dobry i dokładny sposób wykreowac i opisać nieistniejący świat?
Praca z bohaterami wyszła równie dobrze, jak opis świata przedstawionego. W dalszym ciągu jestem ubawiona ich sprzeczkami.
Współczuję też Kaelasowi, że musiał zawsze żyć w cieniu brata, może dlatego ma taki charakter, że czuje się niedoceniony?
Ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy na tym świecie ;).
[skrajnie-rozni] [laurie-riley]
xxx
Dziękuję :)
UsuńRozdział miał być dłuższy, ale wyszedł tak długaśny, że musiałam go podzielić na dwie części i coś mi się wydaje, że niektóre fragmenty z kolejnej części będę musiała wyciąć i przenieść jeszcze dalej.
Wolę opisywać moje własne światy. Nie potrafię patrzeć przez okno i opisać chociażby mojego osiedla, bo wtedy wychodzi coś bez ładu i składu. A tak mogę zrobić wszystko, co chcę, bo jest to w mojej głowie i nie ma żadnych reguł.
Na pewno dorastanie w cieniu brata i bez ojca przyczyniło się do takiego rozwoju jego charakteru.
Fakt, przy własnych światach ma się więcej pola do popisu ;). Bo jak w prawdziwym swiecie coś się źle opisze, to później są wąty, że to nie jest tak, tylko inaczej.
UsuńJa jednak bym się chyba nie odważyła na takie opowiadanie ;). Wolę pisać ff potterowskie, wstyd się przyznać, ale świat przedstawiony HP znam lepiej niż świat prawdziwy. W każdym razie, łatwiej mi go opisać, to na pewno.
Rozdział i tak wyszedł długi mimo, ze go skróciłaś ;).
A kiedy napiszesz coś na wspomnienia-severusa? Bo przeczytałam je już w całości i ciekawa jestem, co dalej ^^.
Też kiedyś myślałam, że wolę pisać ff potterowskie i nic poza tym, ale cieszę się, że ostatecznie się przemogłam.
UsuńDo światów w różnorodnych ff mam mieszane uczucia, bo niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę, co piszą i nie potrafią tego przedstawić.
Na wspomnieniach nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział. On jest napisany w zeszycie od dawna, ale nie mam chęci na przepisywanie i dodatkowo onet mnie dobija.
Ojej, ale sobie niechcący narobiłam zaległości, no ale dobrze, że już wszystko nadrobiłam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jeszcze raz opis bloga, bo pomyślałam, że teraz - mając już jako takie rozeznanie w historii - lepiej się połapię, o co chodzi w całym opowiadaniu. No i chyba miałam rację.
Szkoda mi Kaelasa, chciał się biedak wykazać, ale nie chcą mu dać na to nawet cienia szansy. Z drugiej strony, jeśli faktycznie nie należy do dobrych wojowników, to głupotą byłoby go wysyłać w wir walki, bo nie dość, że niewiele by zdziałał, to i pewnie by długo nie pożył. Jak rozumiem, na Harenosum wydarzy się coś niespodziewanego, co będzie miało wielki wpływ na późniejsze wydarzenia. Strasznie ciekawi mnie, co to może być...
Opisy jak zwykle porywające, bohaterowie naprawdę ciekawie wykreowani. Podobnie jak Kaelasa, ciekawi mnie postać Kendappy, kim jest i skąd pochodzi. Mam nadzieję, że niebawem dowiemy się o niej czegoś więcej.
Przy okazji dowiedziałam się, że masz pieska imieniem Syriusz i, choć nie wiem, czy wabi się tak na cześć Blacka z Harry'ego Pottera, to już go kocham, bo Syriusz i Remus to zdecydowanie dwójka moich najulubieńszych bohaterów, a i samo imię "Syriusz" mi się nieziemsko podoba. Dlatego też pomiziaj swojego psiaka ode mnie ;)
Problem Kaelasa polega na tym, że nie zdaje sobie sprawy, że nie dałby rady. Wiadomo aż tak słaby nie jest, ale dla Vrieskasa liczy się także czas. W końcu lepiej wysłać silniejszych wojowników, którzy szybciej podbiją daną planetę niż słabszych, którzy będą się nie wiadomo jak długo męczyć. Taka jest hierarchia, której Kaelas nie chce pojąć.
UsuńOj nie, aż tak zmutowane nie są, ale o tym będzie więcej w kolejnym rozdziale.
Zdecydowanie to imię jest na cześć Syriusza Blacka. Ja też go od zawsze uwielbiam i razem ze Snape'em są moimi ulubionymi postaciami.
To prawie jak prawa dżungli - tylko najsilniejsi są przydatni i sobie jakoś radzą. Najsmutniejsze w tym jest to, że tak jest naprawdę.
UsuńJa ubóstwiam Syriusza, jest cudowny *_* Czytałaś może fanficka Nilc R.A.B. na Mirriel? Najwspanialszy fick, jaki do tej pory czytałam, a Syriusz tam to moja miłość. Jego postać jest tak nieziemsko skonstruowana, że nie wyobrażam go sobie inaczej! :)
Nie, akurat tego fanficka nie czytałam, ale skoro polecasz, to na pewno w najbliższym czasie przeczytam.
UsuńSyriusz jest świetny :) Pamiętam, że gdy zginął, to byłam wściekła i zdruzgotana i to był pierwszy moment w HP, gdy płakałam, bo jego śmierć była niesprawiedliwa.
Ja też się rozryczałam, jak umarł. Uważam, że to, co go spotkało jest niesprawiedliwe. Nie dość, że przesiedział 12 (!) lat w Azkabanie za niewinność, to potem był uwięziony w domu, którego nienawidził, a na końcu umarł. To nie fair. Powinien zostać uniewinniony, spędzić więcej czasu z Harrym i ułożyć sobie jakoś życie.
UsuńNienawidzę Rowling za to, że zabiła wszystkich moich ulubionych bohaterów...
Wiesz co? Jesteś genialna! "Nie to co on, wojownik klasy średniej, pogromca staruch." - to mnie po prostu rozwaliło. Czytam sobie czytam i nagle taki zabójczy tekst, mówię Ci, musiałam przerwać czytanie, by się wyśmiać! Pogromca staruch iksde XD. No dobra, koniec. Świetnie opisałaś tę planetę, czytuję czasem opowiadania i książki sf i wiele autorów ma tendencję do albo skrótowego opisu, albo używania jakiś słów rodem z kosmosu, których pięćdziesięciu procent nie rozumiem. A Ty zrobiłaś to zwięźle, ale i dokładnie. Podoba mi się. Mimo swojego charakterku, to Kaelas da sie lubić. Pokazałaś go z lepszej perspektywy, jako niedocenionego przez nikogo chłopca, który chciałby choć raz dorównać bratu, dobrze oddałaś jego emocje. Boże, wyobraziłam sobie tę armię, zmutowane staruchy z bronią, krzyczące "Come at me, bro" xd. Ciekawie będzie, jak te zmutowane staruchy wcale nie okażą się takie bezbronne. Czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń[dear-soulmates]
Fakt, ciekawe na czym polegają te ich mutacje, może zamiast rąk mają pistolety. Oj, biedny Kaelas ^^
UsuńDziękuję :)
UsuńJa akurat nie czytam książek sf, więc nie wiem jak tam opisuje się światy. A i tak zazwyczaj wszystko lubię robić po swojemu. I na pewno słów rodem z kosmosu nie będzie, bo nawet nie chciałoby mi się ich wymyślać. I ostatecznie pewnie sama też bym się w tym pogubiła ;)
Myślę, że sposób odebrania postaci Kaelasa zależy od czytelnika. Ja za takimi typami nie przepadam, ale inaczej nie wyobrażam sobie mojego głównego bohatera.
Dobra troszkę to trwało, ale w końcu dotarłam do ciebie. Wszystko nadrobiłam i jak zwykle podobało mi się.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo fajnie się go czytało i szkoda była kończyć ;)Szczególnie zachwyciły mnie te wszystkie opisy. Były takie dokładne, no po prostu magiczne ;)Podziwiam cię za tak bogatą wyobraźnię.
Fajnie też wplotłaś w całość elementy komiczne np. ten cały tekst o staruchach. Genialne ;D
Kaelas cały czas budzi we mnie różne uczucia. Z jednej strony mu współczuję, że ciągle stara się dorównać bratu i wykazać czymkolwiek, no, ale z drugiej strony trochę denerwuje mnie tym użalaniem się nad sobą.
Za to niezwykle zainteresowała mnie postać Kendappy (?) Nie mam pojęcia jak to odmienić xD Uwielbiam takie charaktery.
I jaka końcówka! No, jak mogłaś przerwać w takim momencie? Ja już czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńNiestety nie miałam wyjścia i musiałam zakończyć tutaj. Rozdział wyszedł mi za długi i ostatecznie będą z niego dwie części, a pewnie jeszcze jeden fragment przeniosę dalej. A tu był jedyny moment, w którym można było przedzielić tekst, aby wszystko brzmiało logicznie.
Zazwyczaj staram się nie kończyć w takich momentach, ale wiadomo, że różnie wychodzi.
Pierwszy rozdział, w którym Kaelas nie budzi aż tak negatywnych uczuć. Wiedziałam, że z tą planetą będzie coś nie tak! Chłopiec wśród kobiet zdecydowanie podchodzi pod tą kategorię. Tej armii pewnie nasi bohaterowie nie docenią, a nie byłabym taka pochopna w ocenianiu na ich miejscu...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze. Najbardziej podobał mi się przemarsz bohaterów przez pustynię. Takie rzeczy zawsze wystawiają na próbę charaktery wędrowców.
Zapraszam do mnie na czwarty rozdział!
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńWszelkie spekulacje na temat tej armii na razie pozostawię bez komentarza, wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale, który pewnie dodam w weekend, bo już go przepisałam.
Rozdział u Ciebie postaram się przeczytać jak najszybciej.
To bardzo dziwne, że jednak pojawił się chłopiec. Zastanawiałam się, skąd mógł się tam wziąć... Może on nie pochodzi z tamtej planety i nie jest jego mieszkańcem?
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam postać Kendappy. Wydaje się bardzo silną kobietą oraz ma interesujący charakter. Zadziwiła mnie, gdy podniosła RM19, choć nawet Kaeles nie miał na to sił.
Trochę współczuję chłopakowi... Spodziewał się wielkich bitw, a teraz będzie musiał walczyć z kobietami. Choć fakt - mieszkanki planety wydają się być przygotowane i wgl, ale nawet jeśli ciężko będzie je pokonać, to kiedy młodzieniec wróci do siebie, to przecież wszyscy kumle będą się z niego nabijać (czy raczej z jego misji).
Pozdrawiam,
Leszczyna ;)
Dziękuję :)
UsuńNa razie na temat Harenosum i jej mieszkańców milczę. Wszystko co ma zostać wyjaśnione, wyjaśni się w kolejnym rozdziale. Chociaż na niektóre rzeczy radzę nie liczyć, bo nie mają żadnego związku z akcją i są raczej symboliczne.
Kendappa jest od Kaelasa dużo lepsza, chociaż on nigdy się do tego nie przyzna. W przyszłości ten wątek też mam zamiar pociągnąć, ale najpierw musi rozpocząć się ten główny ;)
Hej!!Chciałam się dowiedzieć, czy mam Cię powiadamiać o nowych postach? Twoje przeczytam już niebawem, więc możesz spodziewać się szybko mojego komentarza! Pozdrawiam, Tajemnicza.
OdpowiedzUsuńdroga-potepionych
Fajnie, że starali się dotrzeć na miejsce niezauważeni. To rozsądne. jednak spacer przez pustynię, w palących, osłabiających ich słońcach? Niby jak mają być po czymś takim zdolni do walki? Rozumiem, że nie spodziewali się jakichś wyjątkowych problemów itp, ale jednak czegoś się spodziewali, Kenadppa była bardzo ostrożna.
OdpowiedzUsuńHa, władca puścił ich w maliny. Jednak planeta nie jest na skraju wymarcia... No i co teraz?
Pozdrawiam
Hej, Kaleas już mnie wkurza. Ile razy może narzekać, że jego brat się mądrzy, że nikt go nie docenia i że on wszystkim jeszcze pokaże. jak widać, na razie nie ma co komu udowadniać. uważa się za Bóg wie kogo, a jednocześnie ma kompleksy i naprawdę zaczyna mi działać na nerwy. Za to dziewczynę co raz bardziej lubię, a pan R mnie robraja swoją wiedzą, a również swoim trzepactwem :D myślę, że kobiety mogą buć bardziej niebezpieczne, niż się całej tróhhce wydaje, a wiarygodne informacje wcale takie wiarygodne mogą nie być... tutaj chyba jednak nie ma do końca Seksmisji :D mam nadzieję, że szybko ponamy Mówczynię. swoją drogą, jeszcze jedno do Kaleasa- jeśli tak abrdzo mu zależy na tym, by się wybić, to czemu nei zadał sobie trudu i choć TROCHĘ nie poczytał na temat tej planety,. nie mówię, żebybyć jak R., no ale sorry, żeby nawet nie wiedzieć o mówczyni, ani o tym jak planeta wygląda?! ignorant z niego potwornyu :/ trudno Ci go będzie zmienić:D
UsuńNarzekać na brata będzie jeszcze nie raz, a dodatkowo znajdzie też kilka innych kwesti, aby za bardzo monotonnie nie było. Nawet ciekawą kwestię w związku z nim poruszyłaś, która kidyś na pewno zostanie rozwiązana.
UsuńMówczyni pojawi się w następnym rozdziale i kilka spraw związanych z Harenosum też znajdzie wyjaśnienie.
Nadrobiłaaaam! :D I nawet odnalazłam kandydata na swojego ulubionego bohatera u Ciebie. RM19! Tak tak :D Jest świetny. Myślę, że jeszcze jakieś zabawne sytuacje mogą z nim wyniknąć, haha. Poza tym idealnie dobrałaś zdjęcie jego w bohaterach!
OdpowiedzUsuńSwoją wszechwiedza jest może ociupinkę irytujący, ale ma w sobie coś fajnego, no :D
K... Kurczę, trudne imiona tu masz, wiesz? Kaelas trochę mi przypomina Severusa. Może nawet trochę bardziej niż trochę. Taki zakompleksiony, z przewagą kompleksu niższości, za wszelką cenę pragnący się wybić i piekielnie zazdrosny. W dodatku z dużą wiarą w siebie, graniczącą niemal z pychą. Coś w tym jest...
A kiedy pojawi się... *sprawdza szybko w bohaterach* Ladvarian? :D [nie żebym czekała na niego tylko ze względu na Bena, który go 'gra', haha...]
Przyznam, że pomysł masz oryginalny. Kosmos... W sumie to chyba dość rzadko dotykany temat, prawda? Co prawda nie interesuję się taką tematyką, ale z tych rzeczy to kojarzę tylko same filmy, niekoniecznie opowiadania/książki.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńJejku, ja chyba zacznę liczyć osoby, którym postać RM19 się nie spodobała. Zastanawiam się, co takie typy w sobie mają, że cieszą się taką popularnością ;)
Nawet nie myślałam o Severusie, gdy tworzyłam Kaelasa, ale rzeczywiście ten kompleks niższości jest. Ale ostatecznie i tak pójdą dwiema różnymi drogami.
A Ladvarian pojawi się w piątym, miał być w czwartym, ale za bardzo się rozpisałam.
Imiona głównie biorę z łaciny, chociaż czasem jak nie mam pomysłu, to wpisuję sobie słowo w translatora google i patrzę, w którym języku brzmi stosownie i czasem trochę modyfikuję.
Ja się z taką tematyką w opowiadaniach nie spotkałam. Z tego co zauważyłam, to wszyscy wolą typowe fantasy. U mnie zainteresowanie tą tematyką wzięlo się z mang, książek też nie czytałam.
Dopiero zaczynam czytać, ale podoba mi się pierwszy rozdział. Skąd ty masz tyle pomysłów. Będę tu zaglądać dodałam cie do linków na moim blogu - http://koniec-poczatku.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;>
Dziękuję :)
UsuńNo! I ten rozdział mi się podoba najbardziej. Aczkolwiek poczekam na następny, bo prawdopodobnie będzie w nim bójka :D A to lubię!
OdpowiedzUsuńAnyway... zauważyłam, że z każdym postem zamieszczasz coraz więcej opisów w Twoim opowiadaniu. To dobrze. Bowiem obszerniejsze ujęcie w słowa zaistniałej sytuacji bardziej działa na wyobraźnię czytelnika. :)
Błędy? Hmm... chyba jedynie 3, w tym jakieś literówki. A jedno pamiętam:
"większą suchość w już i tak suchym gardle". Gdybyś napisała tylko raz suchy, to i tak nie zmieniłoby to znaczenia tego co chcesz przekazać, a uniknęłabyś powtórzenia.
Boże jak ja się tych powtórzeń czepiam! Jestem nienormalna! No przepraszam no! Ale tak mam :))
Oczekując na kolejny rozdział, zapraszam do mnie jeśli tylko masz czas i chęci do poczytania ( i odgryzienia się za moje komentarze w razie czego! )
http://nowa-historia-o-wampirach.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńNa razie nie powiem, co będzie w kolejnym rozdziale, ale mogę zdradzić, że bójka będzie także w piątym i to taka dość krwawa.
Akurat w następnym rozdziale będzie trochę więcej dialogów, bo inaczej nie dam rady rozpocząć wątku głównego.
Ja też tak mam, że często wynajduję różne błędy przy czytaniu, tylko nie zawsze chce mi się je wypisywać, więc nie jestem zła.
W wolnej chwili na pewno zajrzę do ciebie.
Hej. :) Chciałam Cię jedynie poinformować, że nazwa mojego bloga została zmieniona z http://nowa-historia-o-wampirach.blogspot.com/ na http://swit-zywych-trupow.blogspot.com :) Tak na wszelki wypadek :)
UsuńŚliczny nowy szablon;) Od tego zacząć muszę:)Zastanawiam się to, kiedy pojawi się książę w Twojej opowieści. Może już nie daleko, co? Jak rozprawią się z tą armią... kobiet? Dziwnie to brzmi^^ Jestem to ciekawa, co dalej się potoczy. Czy rzeczywiście Kaelas zobaczył chłopca na tej planecie? Jak potoczy się ta walka?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czuję niedosyt i będę oczekiwać notki niecierpliwie;)
Pozdrawiam:**
Dziękuję :)
UsuńKsiążę pojawi się w rozdziale piątym i będzie przez dwa lub trzy w zależności od tego jak bardzo się rozpiszę. Miał być w czwartym, ale wydarzenia na Harenosum mi się rozlazły, a nie chciałam dawać rozdziału na dwanaście stron, bo byłoby to przegięcie.
Naprawdę fajny blog(zresztą już kolejny) ale w przeciwieństwie do większości ludzi - z tego co zdążyłam zauważyć - nie lubię Kaelasa, jest strasznie zarozumiały i wydaje mu się, że wszystko mu się należy, użala się nad sobą i oskarża brata o to, że ten -jak na razie - jest bardziej utalentowany, za to baaaaaaaardzo intryguje mnie postać Kendappy a także Falonara - czekam z niecierpliwością na nowe informacje o nich :]
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też nie lubię Kaelasa, mimo że to mój główny bohater, ale inaczej go sobie nie wyobrażam. Może kiedyś dojdzie do niego, jak się zachowuje, ale na pewno nie nastąpi to szybko.
Falonar w przyszłości będzie rozwijany, prawdopodobnie pojawi się też kilka rozdziałów z jego perspektywy.
Ha! Wiedziałam, że to nie będzie takie proste, jakby się wydawało :) I bardzo się z tego cieszę.
OdpowiedzUsuńTen brat Kaelasa jeszcze się nie pojawił dobrze, a ja już go nie cierpię. Mam nadzieję, że się pojawi, a Kaelas utrze mu nosa.
Wierzę, że ten, kogo zobaczyli, to był chłopiec. I nie chciałabym, żeby ta dziewczyna go zabijała, jakkolwiek mogło to być nierozumne z jej perspektywy.
Końcówka BARDZO mnie zaintrygowała.Jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądała ta walka z dziwną armią :)
Jednocześnie proszę, żebyś pisała powiadomienia na:
http://swiatlo-ciemnosc.blogspot.com
Jak widać, Onet zupełnie wykończył mnie i Myksę, więc się przeniosłyśmy. Na naszym blogu pojawił się także rozdział 4.
Pozdrawiam!
Filio
Dziękuję :)
UsuńNie lubię prostych ani schematycznych rozwiązań, więc staram się ich unikać.
Brat Kaelasa pojawi się w kolejnym rozdziale, ale na razie bardziej w tle, później bardziej się rozwinie. Ale do ich spotkania szybko nie dojdzie.
Rozdział postaram się przeczytać jak najszybciej.
Czyli się pojawi :) Bardzo dobrze ;D
Usuń"– Dziwny mają tu pasek.
OdpowiedzUsuń– Piasek jest normalny, Kaelasie. To cztery wiecznie świecące słońca nagrzewają go już od miliardów lat."
Hahaha.... Najlepsze :P A jednak. Muszę przyznać, że wierzę w nieomylność Kaelasa i w to, że zobaczył chłopca, a na samo wyobrażenie tylu kobiet, na moją twazr wpłynął uśmiech zadowolenia :) Niech wszyscy wiedzą, że nie tylko mężczyźni umieją walczyć, po za tym, gdy przed oczami stanęła mi ta cała armia, ach... Miód na moje serce, choć przyznaję, że jestem po stronie Kaelasa, RM19 i Kendappy.
Interesujący zwrot akcji... Nie przypuszczałem, że bohaterowie spotkają na Harenosum jakiegokolwiek przedstawiciela płci męskiej. I kim jest ta Mówczyni, skoro nawet Kendappa się z nią liczy?
OdpowiedzUsuńCóż... Biorę się za dalszą lekturę.
Pozdrawiam!
Ciekawe, cyz to rzeczywiście był chłopiec... ZAczyna się robić ciekawie. Polubiłam Kaelasa za jego sarkastyczny dowcip i to, że jest czarną owcą. Kendappa jest nieco wkurzająca, ale ktoś musi temperować kogoś tak niepokornego jak Kaelas.
OdpowiedzUsuń