Dla Elfaby, za ubranie w słowa
przepowiedni :*
Niejeden
bumerang nie wraca. Wybiera wolność
Stanisław Jerzy Lec
Wszystkie
kobiety ubrane były w lniane tuniki i szerokie spodnie z tego samego materiału.
Każda owinęła ogoloną głowę jasnobrązową chustą. Kaelas mógł dostrzec jedynie
ich ogorzałe od słońc twarze. Na pierwszy rzut oka nie zauważył żadnych
mutacji ani nic podobnego, jedynie wytryski czy różnobarwne plamy będące
zapewne objawem jakiejś choroby. Może
dlatego noszą takie szerokie ubrania, aby to zakryć, przemknęło mu przez myśl, ale nie był tego do końca pewien.
Kobiety trzymały w dłoniach prymitywne
dzidy. Były to jedynie kawałki drewna, wykończone na jednym z końców
wystruganym, ostrym szpikulcem. Wyglądały żałośnie. Nawet ta dość spora grupa
nie miała szans w starciu z bronią laserową czy stalą.
Kaelas poczuł, że biła od nich chęć walki,
mimo że wiedziały, iż nie miały szans na zwycięstwo. Chciały walczyć, a nie
biernie poddać się okrutnemu losowi, jaki je spotkał. Posiadały honor i dumę,
których brakowało tak wielu wojownikom, których spotkał w życiu. Nawet te
staruszki, trzęsące się na chudych nogach, w oczach których strach mieszał się
z odwagą, nie chciały siedzieć bezczynnie. Wolały przelać swoją krew, może w
nadziei, że uda im się chociażby zranić przeciwnika, zadać mu niewielki ból w
porównaniu z tym, co same przeżyją.
Stanęły w obronie swojego domu, swoich
rodzin, planety, która była bliska zagłady, lecz nadal pozostawała ich domem,
jedynym miejscem, które miały. Jedyną rzeczą, za którą były w stanie oddać
własne życie. Mimo że na to nie wyglądały, były prawdziwymi wojowniczkami.
– Nie oddamy wam naszego domu, obcy
najeźdźcy – odezwała się twardym głosem kobieta stojąca na czele. Jako jedyna z
całej grupy wyglądała na zdrową, pełną sił i nieugiętą. Jej ciemne oczy
błyszczały w chorobliwym amoku. – Przejść dalej będziecie mogli tylko po
naszych trupach.
Kaelas napiął mięśnie gotów do walki. W tym
starciu nie opłacało mu się nawet wyciągać miecza, jedynie krępowałby jego
ruchy. Kątem oka dostrzegł, że Kendappa mocniej ściska sztylet w dłoni i
rozpościera skrzydła, przyjmując pozycję do ataku. Strużka potu spływała po jej
skroni. Nie widział, co robił RM19, lecz usłyszał szelest wyciąganej broni.
Stojąc naprzeciwko grupy naznaczonych
chorobą kobiet, szykując się do zadania pierwszego ciosu, zdał sobie nagle
sprawę, że nie ma honoru w zabijaniu ich. Może i posiadały dusze wojowniczek,
lecz ciała miały tak słabe, że ledwo trzymały się na nogach, szczególnie w
narastającym z każdą chwilą upale. Dalsze brnięcie w tym kierunku skończy się
jedynie rzezią. Bezsensownie przelaną krwią.
Honor.
Czym tak naprawdę jest to słowo? Co oznacza?
Falonar
by się nie wahał.
Kaelas chwycił za rękojeść miecza
przymocowanego do pleców i wydobył go z pochwy. Promienie słońc ledwo odbijały
się na starej stali, nie to co jaśniejąca klinga sztyletu Kendappy. Rzucił go
na ziemię pod stopy przywódczyni kobiet, co spowodowało poruszenie w ich
szeregach. Patrzyły na ostrze szeroko otwartymi oczyma, jakby nie wiedziały, co
ten gest może oznaczać.
– Co ty… - zaczęła Kendappa, lecz Kaelas
nie pozwolił dokończyć jej reszty zdania:
– Nie chcemy z wami walczyć. To byłoby
niehonorowe. Chcemy toczyć bohaterskie boje, a nie zabijać tych, którzy nie są
w stanie się bronić. Pozwólcie nam chwilę odpocząć i wrócić do naszego statku.
Kendappa patrzyła na niego szeroko
otwartymi oczami, na jej twarzy malowało się jeszcze większe zdziwienie niż na
obliczach zgromadzonych kobiet. Jednak, ku ogromnemu zdziwieniu Kaelasa,
schowała sztylet do pochwy i stanęła u jego boku. Wojownik nie mógł oprzeć się
myśli, że stoi za tym coś więcej i dziewczyna ma jakieś ukryte, niecne zamiary.
– Ale rozkazy… - zaczął RM19. – Wielmożny
Vrieskas nie daruje nam tego. Nie możemy…
– Pieprzyć go! Nie mam zamiaru lizać mu
dupy jak Falonar i upokarzać się jeszcze bardziej.
Kobieta stojąca na czele podniosła miecz
Kaelasa i przyjrzała mu się z uwagą. Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć,
podbiegło do niej to samo dziecko, które towarzysze widzieli w lesie. Teraz bez
trudu można było stwierdzić, iż to chłopiec. Lub wyjątkowo zmutowana dziewczynka.
– Kahalili – wydyszał, łapiąc gwałtownie
oddech po każdym wypowiedzianym słowie. – Mówczyni chce się z nimi widzieć.
– Ale… Dobrze, zaprowadzę ich –
odpowiedziała z wahaniem, spoglądając groźnie na trójkę przybyszów. – Chodźcie
za mną, najeźdźcy. Spełnię prośbę Mówczyni, mimo że gdyby zależało to ode mnie,
już bylibyście w drodze do waszego statku. Jeżeli wasze słowa były prawdziwe,
nic wam się nie stanie. W innym wypadku, przysięgam na moje życie, że co
najmniej jedno z was nie dotrwa jutra.
Kahalili podała Kaelasowi jego miecz i
ruszyła przed siebie. Drużyna, nie mając innego wyboru, podążyła za nią. Po
kilkunastu krokach znaleźli się na skraju małej wioski. Dominowały tutaj
niewielkie kamienne domy, w których nie mogło mieszkać więcej niż czworo ludzi.
Każdy został otoczony maleńkim ogródkiem z małą połacią zieleni, na której
rosły pierwsze rośliny, jakie zobaczyli od czasu wylądowania na Harenosum. To
odkrycie najbardziej ich zdziwiło. Nie spodziewali się, że na tej suchej ziemi
może cokolwiek wyrosnąć.
– Słyszałem, że tutaj nie ma żadnych chłopców,
więc skąd on się wziął – zagadnął Kaelas, mając dość przytłaczającej go ciszy.
Okolica była tak nudna i monotonna, że nie
miał na czym skupić wzroku, a przyglądające im się wychodzące z domów pozostałe
kobiety, zaczynały go irytować. Dodatkowo patrzenie na ich zdeformowane twarze,
ręce i nogi, przyprawiało go o mdłości. Niektóre ledwo przypominały istoty
ludzkie. Jednak na żadnym obliczu nie dostrzegł strachu czy obawy, a jedynie
ciekawość. Jakby przyszły popatrzeć na coś, czego jeszcze nie widziały. Jakby
były przekonane, że nic im nie grozi.
– Nie ja będę odpowiadać na twe pytania,
najeźdźcze. Poznasz odpowiedzi, jeżeli Mówczyni zechce ci ich udzielić.
Kaelas zasępił się. Okazał im tak wielką
łaskę, zachował się jak prawdziwy bohater, a ona nawet nie raczyła mu
odpowiedzieć. Głupia suka.
Kobieta prowadziła ich, klucząc pomiędzy
domami, a chłopiec szedł obok niej. Nie powiedziała więcej ani jednego słowa,
tak samo dziecko, chociaż czasem odwracało się i spoglądało z ciekawością na wędrowców.
Zatrzymali się dopiero pod jednym, zdaniem Kaelasa nie różniącym się niczym od
pozostałych, budynkiem.
– Zaczekajcie tutaj – poleciła kobieta i
zniknęła w środku razem z chłopcem.
– Gdzieś w pobliżu musi znajdować się woda –
odezwał się nagle wojownik, przysłuchując się docierającym do nich dźwiękom.
– Niedaleko stąd przepływa dość duża rzeka,
jedyne źródło wody na Harenosum. Z potwierdzonych źródeł wiem, że poziom wody
jest bardzo niski i niebawem koryto uschnie – udzielił informacji RM19.
– Na pewno tak przeraźliwie niski, że nie
zabraknie im wody przez najbliższe stulecia – mruknął pod nosem.
Kendappa spojrzała na niego groźnie, mrużąc
oczy, czym, jak miał w zwyczaju, w ogóle się nie przejął, a chłopak ciągnął
dalej jakby nie usłyszał ciętego komentarza:
– Jednak nadal nie podoba mi się to, co
robimy. Złamaliśmy zasady! Buntujemy się!
W tej chwili z budynku wyszła Kahalili,
prowadząc ze sobą inną kobietę. Na pierwszy rzut oka przypominała Kaelasowi
kupę ciągniętych szmat, a nie człowieka. Za duża, wyglądająca na niej jak worek
suknia sięgała ziemi. Turban prawie spadł z jej łysej, płaskiej na czubku
głowy. Była tak stara, że ledwo mogła chodzić, więc towarzyszka prawie ją
ciągnęła. Chłopiec postawił w cieniu budynku prymitywne, proste krzesło, by
staruszka mogła na nim usiąść.
Dopiero wtedy wędrowcy mogli dostrzec jej
sine ręce pokryte liszajami. Tak chude, że wyglądały, jakby była to jedynie
skóra pokrywająca kości. Jedna z dłoni zaczynała już gnić. Towarzyszący temu
odór stawał się na słońcu nie do zniesienia.
Powoli uniosła głowę i przyjrzała im się
uważnie. Poszarzała skóra na twarzy, pokryta granatowymi plamami, ciasno
przylegała do czaszki. Brakowało jej połowy nosa. Spod lekko rozchylonych tak
wąskich, że prawie niewidocznych, sinych warg były widoczne brązowe, psujące
się resztki zębów. Jedyną cechą, która nie pasowała do wyglądu kobiety okazały
się czarne oczy głęboko osadzone w oczodołach. Jakby pozostałość po dawno
utraconej młodości. Coś, co nie ucierpiało pod wpływem przeżytej katastrofy
naturalnej.
Kaelas, nie mogąc się opanować, wzdrygnął
się na jej widok. Cieszył się, że zjadł dość skromne śniadanie, bo nie
potrafiłby zapanować nad żołądkiem.
– Witajcie, kosmiczni wędrowcy –
wychrypiała słabym głosem, który ledwo pozwalał na zrozumienie słów. – Jestem
Mówczynią Harenosum. Czekałam na was od dawna.
– Na nas? – zdziwiła się Kendappa,
przyglądając się kobiecie z niezwykłą uwagą. Śledząc każdy jej ruch. Jak
jastrząb taksujący swoją ofiarę.
– Na wszystkie wyjaśnienia przyjdzie czas,
najpierw odpowiem na wasze pytanie, Kendappo z Alatum, córko Sashi.
Dziewczyna spojrzała na nią ze zdumieniem.
Cała ostrożność i chłodna obojętność w jednej sekundzie zniknęła z jej oczu,
zastąpiona szokiem. Rozpostarła skrzydła i zacisnęła pięść na rękojeści
sztyletu. Kaelas nie wiedział, czym była spowodowana ta zmiana, lecz w głębi
ducha cieszył się, że dziewczyna została wyprowadzona z równowagi. Zastanawiał
się, czy mogło mieć to związek z jej podejrzanym zachowaniem.
– Same nie wiemy, jak to się stało, że
chłopiec przeżył wybuch ognistej góry, podczas gdy pozostali, silni mężczyźni
nie zdołali obronić się przed losem, jaki ich spotkał. Podejrzewam, że nigdy
nie poznamy odpowiedzi. Inaasahan przyszedł do naszej wioski zaledwie niecałe dwa
lata temu. Niewiele pamiętał ze swojej przeszłości, jedynie ciągłą samotność i
wieczną walkę o przeżycie kolejnego dnia. Ta wewnętrzna siła i upór pozwoliły
mu przetrwać na naszej nieurodzajnej planecie. Jednak jest to iskierka nadziei.
Druga szansa, którą otrzymałyśmy od bogów. Istnieje możliwość, że nasza rasa
nie wyginie, że gdy dorośnie, będzie zdolny do wydania potomstwa. Możliwe, że
zdołali przeżyć także inni mężczyźni. Czy zadowala cię taka odpowiedź, Kaelasie
z Landare, synu Zevrana?
– Co?… Ach, tak – odpowiedział
automatycznie wojownik, któremu w ogóle nie zależało na poznaniu odpowiedzi.
Pytanie zadał tylko po to, aby wędrówka po wiosce nie była tak nudna. Nie
interesowały go szanse na przeżycie jakiejś pośredniej rasy. Równie dobrze
wszyscy mogli w tej chwili zginąć, a on i tak by się tym nie przejął. Miał
ważniejsze sprawy na głowie.
– Niezwykłe – mruknął pod nosem RM19, przez
co Kaelasowi mina zrzedła jeszcze bardziej.
– Skoro zaspokoiłam waszą ciekawość, to
wróćmy do ważniejszych kwestii – zachrypiała, milczała przez chwilę, by złapać
oddech. – Przez lata czekałam na wojownika godnego, by poznać słowa
przepowiedni. Tak jak przede mną poprzednie Mówczynie. Waszymi czynami
udowodniliście, że jesteście godni, że nie jesteście bezmyślnymi marionetkami
tyrana jak ci, co trafili tutaj przed wami.
– Co?! – wtrącił się zszokowany RM19. – To
musi być błędna informacja, Mówczyni. Przed nami nie wysłano tu nikogo.
Wiedziałbym o tym, posiadał jakieś raporty. Wielmożny Vrieskas jest bardzo
skrupulatny pod tym względem.
Kahalili prychnęła po jego słowach.
– Jak widać ten wasz cesarz nie mówi wam
wszystkiego. Była tu trójka najeźdźców podobnych do was; w takich samych
dziwacznych strojach. Lecz na podbój wybrali nieodpowiedni czas. Porę pięciu
słońc. – Uśmiechnęła się drapieżnie, pokazując żółte zęby. – Najgorętsze trzy
miesiące w ciągu roku. Nie zdołali przedostać się przez pustynię. Później
znalazłyśmy ich ciała i statek, którym przybyli. Od tamtej pory wiedziałyśmy,
że zjawią się następni i czekałyśmy przygotowane.
Po opowieści Kahalili RM19 otworzył usta,
ale ostatecznie nic nie powiedział. Pierwszy raz posiadane przez niego
informacje okazały się nieprawdziwe. Kaelas poczuł zadowolenie, że w końcu
zarówno on jak i Kendappa zostali wyprowadzeni z równowagi i udowodniono im, że
się mylą. Szkoda, że częściej się to nie
zdarza.
Zapadła gęsta cisza przerywana tylko
świszczącym oddechem Mówczyni. Jakby taka z pozoru banalna czynność sprawiała
jej niezwykłą trudność.
– Przekażesz nam w końcu przepowiednię? –
zniecierpliwił się przeciągającą z sekundy na sekundę bezczynnością Kaelas.
– Niecierpliwy jesteś, Kaelasie z Landare,
synu Zevrana. Jeszcze wiele musisz się nauczyć, by otrzymać miano Wojownika. Gdy fałszywy księżyc przysłoni noc właściwą,
a białe oblicze ucieknie złowieszczym blaskiem spłoszone. Wtem przyjdzie na
świat w bólach zrodzone istnienie nowe, o którym wszechświat cały się dowie.
Legendarne Ostrze w swej dłoni dzierżyć będzie i jasnym światłem pokona tyrana
okrutnego. A białe oblicze księżyca znów nad horyzontem zabłyśnie.
Stara kobieta nagle zamilkła i rozkaszlała
się. Z kącików jej krzywych, wąskich ust zaczęły spływać strużki krwi. Gdyby
Kahalili jej nie przytrzymała, to najpewniej spadłaby z krzesła na twarz i
rozbiła sobie głowę o suchy grunt. Wyglądała tak, jakby wypowiedzenie tych słów
było dla niej jakimś wielkim, męczącym doświadczeniem, które może przypłacić
swoim i tak dobiegającym już końca życiem. RM19 spojrzał na nią ze współczuciem
i gdyby tylko wiedział jak, pewnie pospieszyłby z pomocą.
– Fałszywy księżyc? Czy nie chodzi tu
przypadkiem o noc fałszywego księżyca? Wtedy narodził się wasz książę, prawda?
– wywnioskowała Kendappa.
– Ja też – odezwał się Kaelas. – Przecież to
oczywiste! Przepowiednia mówi o mnie. To ja mam znaleźć ten miecz i pokonać
Vrieskasa. To ja jestem Legendarnym Wojownikiem! – zakończył podekscytowany.
– Uważaj, bo jeszcze ci ktoś uwierzy w te
dyrdymały – mruknęła dziewczyna, ale Kaelas już jej nie słuchał.
Ogarnęła go nieopisana euforia i radość. Miałem rację, zostanę bohaterem,
niepokonanym. Zabiję Vrieskasa
i wszystkie ludy kosmosu będą mnie za to wielbić i oddawać cześć. Jak królowi
lub nawet bogu. Miał ochotę podskoczyć do nieba, lecz zdawał sobie sprawę,
że w oczach towarzyszy ten gest nie wyglądałby odpowiednio, więc pohamował
emocje. Wszystko w nim wołało donośnie: „Jestem
najlepszy! Jestem lepszy od Falonara!”.
– Pora ruszać w drogę – zakomunikował
radośnie. – Miecz się sam nie znajdzie.
– I tak nie zmienię zdania – prychnęła
Kendappa. – Przepowiednia mówi o księciu Ladvarianie, a nie o takim dziecinnym
durniu jak ty. Ale możemy znaleźć dla niego ten miecz. W przyszłości nam to
wynagrodzi.
– Czekajcie! – zawołał RM19, zanim tamci
zdążyli skoczyć sobie do gardeł. – Chyba w to nie wierzycie? Przecież cała ta
sprawa z przepowiednią jest irracjonalna. To zlepek przypadkowych słów i
zwrotów wyssanych z palca, nie posiadających naukowego wyjaśnienia! I nie
możemy zostawić tak Mówczyni bez udzielenia pomocy.
– Dziękuję za troskę, RM19 z BS88C, synu
RM18, lecz nie potrzebuję pomocy – powiedziała słabym głosem, łapiąc głośno
oddech po każdym słowie. – Moje dni i tak są już policzone. Śmierć przywitam z
otwartymi ramionami jak dobrą przyjaciółkę.
– Nie mów tak, Mówczyni – zwrócił się do
niej Inaasahan, a w kącikach jego oczu zalśniły łzy.
– Dziecko, jestem już stara. Kiedyś na
pewno mnie zrozumiesz. Taka jest kolej rzeczy, bogowie nie oszczędzają nikogo.
– Zakaszlała, opluwając krwią swoją suknię. – Kaelasie z Landare, nie bądź w
gorącej wodzie kąpany – rzekła do wojownika, który już oddalał się w stronę
prymitywnego płotu ogradzającego budynek i niechętnie wrócił na swoje dawne
miejsce. – Nawet nie wiesz, gdzie szukać, a kosmos jest ogromny.
Młody mężczyzna niechętnie musiał przyznać
jej rację, co nie zmniejszyło jego irytacji w związku z opóźnieniem podróży.
Pogłębił ją jeszcze triumfujący grymas na twarzy Kendappy. Z chęcią wymazałby
go, serwując dziewczynie porządny cios pięścią wprost w jej ptasią gębę. Może
przy odrobinie szczęścia złamałby jej nos.
– Jeżeli chcecie wyruszyć na poszukiwania
miecza, powinniście zacząć od podróży na Oraculum. Wyrocznia odpowie na wasze
pytania.
– Ale ta planeta znajduje się w strefie
wschodniej. To będzie początek buntu przeciw wielmożnemu Vrieskasowi –
lamentował, nagle zapominając o trosce o zdrowie Mówczyni.
Kendappa spojrzała na niego uważnie, nie
kryjąc zdziwienia malującego się na twarzy, jakby mężczyzna powiedział coś
nadzwyczajnego. RM19 nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, a dziewczyna szybko
się opanowała.
– To poprowadzisz kapsułę tak, aby nas nie
wykryli, a jak nie, to zmuszę cię do tego moim sztyletem – warknęła, zaciskając
dłoń na rękojeści. Po skroni mężczyzny zaczęła spływać nie spowodowana wysoką
temperaturą strużka srebrzystego potu.
– Oni i tak nas wykryją, Kendappo. Granice
strefy północnej otoczone są tak liczną siatką baz, że nie można wydostać się z
niej niezauważenie. Mogę poprowadzić kapsułę tak, by nas nie dostali, znam
odpowiednie miejsca, ale i tak nas namierzą i będą wiedzieć, że się
zbuntowaliśmy. Chociaż nie wykonawszy zadania, też nie mamy co wracać – dodał
smętnie.
– Rozchmurz się, RM19. Przecież nie możemy
pozwolić, aby Vrieskas wiecznie rządził kosmosem. To przygoda! W każdym razie
komu w drogę temu czas – dodał wesoło, odwracając się plecami od Mówczyni i po
raz drugi szykując się do odejścia.
– Nie tak szybko, Kaelasie z Landare –
sprowadziła go na ziemię stara kobieta, ledwo wypowiadając kolejne słowa
pomiędzy atakami kaszlu. Kahalili patrzyła na nią z troską, lecz nie potrafiła
uśmierzyć bólu czy złagodzić objawów choroby. – To nie jest dobra pora na
wędrówkę przez pustynię. Cztery słońca zajmują swe najwyższe położenie.
Gdybyście teraz wyruszyli, pogrzebałyby was gorące piaski. Odpocznijcie wśród
nas i zregenerujcie siły, a gdy znajdą się bliżej horyzontu, ruszycie w drogę.
Inaasahan będzie waszym przewodnikiem po wiosce.
– Ale przecież pierścień dziewięciu słońc stale
otacza Harenosum. Zawsze któreś z nich znajdować się będzie w okolicach zenitu.
– Harenosum otaczają dwa pierścienie słońc,
najeźdźcze, poruszające się w przeciwnych kierunkach – wyjaśniła Kahalili.
– Będę musiał zacząć spisywać wszystkie
informacje o planetach, na których się znajdziemy. Znacznie poszerzy to wiedzę
przyszłych pokoleń. I może jak nas złapią, to wielmożny Vrieskas pozwoli mi
wykupić za to moje życie.
– Nie liczyłabym na to – sprowadziła go na
ziemię Kendappa. – Gdyby do tego doszło, nie daliby nam nawet dojść do słowa,
więc lepiej, aby nas nie złapali.
– Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o
Harenosum, to niech Inaasahan zaprowadzi cię do Mananaysay. Ja nie mam już sił
na dalszą rozmowę, robi się za gorąco. Żegnajcie Kendappo z Alatum, córko
Sashi, Kaelasie z Landare, synu Zevrana, RM19 z BS88C, synu RM18. Może spotkamy
się w następnym życiu. Jesteście ostatnią nadzieją na ocalenie wszechświata.
– Chodźcie – powiedział chłopiec, ruszając
w stronę dziury w płocie pełniącej rolę furtki. Ostatni raz obejrzał się na
Mówczynię, a w jego oczach pojawiła się troska o nią i żal, że musi się
oddalić.
Gdy szli za nim, myśli Kaelasa zaprzątała
tylko jedna kwestia. Dlaczego Kendappa tak łatwo zgodziła się na podążenie za
słowami przepowiedni i odwrócenie od Vrieskasa i jego rozkazów? Może i była
błędnie przekonana, że to książę Ladvarian urodził się, by zostać Legendarnym
Wojownikiem, a nie on, ale to żaden powód. Chyba że znała księcia albo była w
nim zakochana, albo inne tego typu bzdury. W końcu nic o niej nie wiedzieli.
Najważniejsza była świadomość, że miał
rację. Urodził się, by zostać bohaterem, a wcześniejsze drobne niepowodzenia to
tylko próba mająca ukształtować jego charakter. Czekała go wielkość, o jakiej
zawsze marzył. Powrót w chwale. Sława na cały wszechświat. Tytuł Legendarnego
Wojownika!
~ * ~
Ten rozdział też musiałam skrócić, bo by za długi
wyszedł. Informacje o strukturze i podziale wszechświata, które wycięłam
pojawią się przy najbliższej okazji.
A kolejny rozdział będzie już z perspektywy księcia
Ladvariana i pojawi się w nim także Falonar. Mogę powiedzieć, że data
publikacji to dwudziesty maja.
Jak zwykle jestem zachwycona. Choć trochę się nie wczułam, przyznam szczerze. Bo Kaelas dziwnie myśli :) Tzn może nie dziwnie, ale inaczej niż ja. Jasne, on jest wielki i fajny, i w ogóle. Przestaję go lubić. I znając życie jednak tym Wojownikiem okaże się książę Ladcarian, a co. Niech chłopak ma nauczkę. Co jeszcze... Mówczyni. Naprawdę jej współczuję. Trochę dobijająca jest ta jej wizja. Chyba nie powinnam brać tego tak emocjonalnie - ale po prostu tak dobrze piszesz, że inaczej się nie da. Uwielbiam Twój styl, mimo że zwykle SF mnie dość szybko męczy. Cóż, pozostaje mi czekać na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuń(przepraszam za nieskładny komentarz, ale już średnio myślę ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńKto ostatecznie będzie Legendarnym Wojownikiem okaże się pod koniec opowiadania, chociaż oboje będą do tego dążyć, ale każdy z innych powodów. Tym bardziej, że Ladvarian już teraz chce pokonać tyrana.
Hej ^^. Właśnie skończyłam czytać ;).
OdpowiedzUsuńRozdział był naprawdę bardzo, ale to bardzo długi, tylko pozazdrościć weny. Chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, w jak znakomity sposób opisujesz świat przedstawiony.
Podobał mi się ten rozdział, choć trochę smutna jest ta umierająca planeta i stara Mówczyni, pogodzona już ze swoim losem. Za to Kaelas irytuje swoją nadmierną pewnością siebie, strasznie jest egocentryczny według mnie, a może to kompleksy spowodowane życiem w cieniu brata?
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ^^.
[marmurowe-serce] [laurie-riley]
Dziękuję :)
UsuńNie był jeszcze tak długi, bo nie doszedł do pełnych siedmiu stron, chociaż po poprawkach i dopisaniu przepowiedni wyskoczył z początkowych sześciu.
U Kaelasa wszystko się nasiliło, począwszy od życia w cieniu brata, poprzez dorastanie bez ojca i kpiny ze strony kolegów z treningów. Ale życie jeszcze nie raz pokaże mu, że to nie on jest najważniejszy.
7 stron? Wow, jak dla mnie to strasznie dużo xD. W każdym razie czytałam i czytałam, ale jest tak ciekawy, że w żadnym momencie nie nudziłam się ani nie przysypiałam mimo późnej pory, o ktorej weszłam na bloga.
UsuńAle to dobrze, że dopisuje ci tyle weny, żeby pisać tak często, tak długo i tak dobrze ^^. W ogóle coraz bardziej mi się podoba pomysł na to opowiadanie. Choć wczesniej nigdy nie przepadałam zbytnio za SF, to jednak ta historia bardzo mnie zaciekawiła.
Cześć :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przypadkiem. Chociaż nie przepadam za science-fiction, zaczęłam czytać, i nie powiem, zainteresowało mnie. Ale zaintrygowała mnie jedna rzecz: dlaczego nadałaś swoim postaciom imiona zapożyczone z Trylogii Czarnych Kamieni? Szczerze mówiąc, to czytając o Kaelasie, mam przed oczami nie mężczyznę, tylko "kotka" z trylogii. Osobiście bardzo mi to utrudniło czytanie, zwłaszcza, gdy zobaczyłam jeszcze Ladvariana i Falonara.
Pozdrawiam, i życzę sukcesów w dalszym pisaniu :)
Często zapożyczam różne imiona, w moim poprzednim opowiadaniu też tak robiłam, bo nie ma w tym nic złego. Nawet istnieje taki symulator imion z różnych powieści. A niektóre z nich są z łaciny. Jest to dość popularny zabieg w opowiadaniach.
UsuńSzczerze mówiąc, to nigdy się z tym nie spotkałam. Moim zdaniem odbiera to opowiadaniu trochę oryginalności, zwłaszcza jeśli są to imiona niespotykane. No ale jak kto woli.
UsuńProszę, tylko nie mów mi teraz, że Kaelas nie jest trochę podobny do Vegety, bo ja to widzę gołym okiem kochana;)Ta duma i pewność siebie. ;) Ja to wiedziałam, że na tym się skończy. Że nie będą walczyć i postanowią się wycofać. No, jestem to ciekawa także, dlaczego Kenadappa tak szybko się zgodziła. Może dlatego, że iż wie, że nie ma wyjścia. A strach RM19 była rozbrajająca^^ Nie dziwię mu się, że tak zareagował:) A ja już doczekać się nie mogę kolejnej notki;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze taka jedna rzecz: Przeniosłam dwa swoje blogi na Blogspot, bo Onet wyprowadził mnie z równowagi:( Nie byłoby problemu jak dam ci tu linki nowych adresów, żeby zmienić je na Rejestrze? Proszę, nie chcę walczyć z siłami Onetu typu: "Lista postów jest pusta". Przepraszam za kłopot.
Pozdrawiam serdecznie:**
Och, linki jeszcze:)
Usuńhttp://scorpius-rose-milosc.blogspot.com/
http://zycie-astorii-malfoy.blogspot.com/
To Twoje spostrzeżenia, ale ja nadal twierdzę, że podobny nie jest.
UsuńNie mogliby walczyć po stronie Vrieskasa, bo inaczej nie byłoby rozróżnienia między dobrem i złem, a główni bohaterowie nie mogą stać po złej stronie, tym bardziej że Ladvarian już jest na jego rozkazach.
A Kendappie nie chodziło o brak możliwości wyboru. A o co dokładnie, to na razie nie zdradzę ;)
Vegeta z Dragonball?
UsuńSzybko dość się zgodzili na zbuntowanie przeciwko królowi. A Kaelas od razu uwierzył, że to o niego chodzi. Hmm.. Jest strasznie pewny siebie. I zaślepiony wielkością swego brata. Chce za wszelką cenę udowodnić, że nie jest od niego gorszy.
OdpowiedzUsuńSzczerze myślałam, że to on jest tym księciem. No ale skoro mówisz, że następy rozdział będzie z perspektywy Ladvariana, to wszystkie moje teorie poszły się... no właśnie :)
No a na błędy nawet uwagi nie zwracałam. Mało powiedziane... Ja ich nawet nie widziałam hehe xd Więc nie mam do czego się doczepić niestety :(
A Twój opis tych postaci i Mówczyni... kurcze wyobraziłam je sobie. Brrr...
Bo oni nie są źli, dlatego tak łatwo się zbuntowali, chociaż RM19 nadal ma wątpliwości co do takiego postępowania. Dla Kaelasa sprawa była prosta. Albo zrobi tak jak mu kazano i następnym razem zostanie wysłany na podobną misję, albo zbuntuje się, bo może wyniknie z tego coś dobrego dla niego. Zaryzykował, a z konsekwencjami tego wyboru będzie musiał się później zmierzyć.
UsuńAle mnie ten rozdział wciągnął :D
OdpowiedzUsuńWątpię, żeby przepowiednia dotyczyła Kaleasa. Wydaje mi się, że Mówczyni nie powiedziałaby mu tego wprost. Kaleas jest na tyle zapatrzony w siebie, że byłby skłonny w to uwierzyć. Ja skłaniałabym się ku temu, że Mówczyni powiedizała to, aby podnieść go na duchu i dać mu nadzieję, przez co znajdzie w sobie siłę do działania, bo ostatnio robił wszystko z przymusu. Skoro potrafiła czytać w ich myślach i wiedziała o nich wszystko, myślę, że takie zagranie psychologiczne z jej strony jest możliwe.
Nie wydaje mi się też, żeby Ladvarian był jej bohaterem, ale kto wie. Ja osobiście stawiam na kogoś zupełnie innego, ale w sumie... Nic nie wiadomo :D
Czekam na następny :)
ach jak miło jest dodać bez problemów komentarz :D
UsuńDodawanie komentarzy na onecie przechodzi wszelkie granice. Czasem od razu wskoczą, a czasem po dwudziestu próbach nie chcą się dodać. A onet oficjalnie twierdzi, że żadnego problemu nie ma, tylko posty publikują się do piętnastu minut.
UsuńKim jest Legendarny Wojownik z przepowiedni okaże się znacznie później. Ale oboje, zarówno Kaelas jak i Ladvarian, będą dążyć do tego, by była to mowa o nich. I w tym wypadku raczej nie zmienię po raz trzeci zakończenia, bo obecna opcja wydaje mi się najlepsza.
ogólnie rozdział mi się podobał, bo nie spodziewałam się, że tak szybko zmienią strony i że to kaelas na to wpadnie. bywa czasem honorowy, choć szkoda, że zawsze myśli o swoim bracie w takich sytuacjach. Ale cóż, przynajmniej dobrze, że wymyślił, by się zbuntować. Muszę przyznać, żed odkryłam w nim iskierkę mądrości. to znaczy -tego że kiedyś, być może, zmądrzeje. bo na razie to jeszcze chyba nie do końca-bez kitu, zawsze myśli o sobie! jakoś nie sądzę, by to o nim była ta przepowiednia, myślę, że Kandeappa ma rację, pewnie zna jeszcze jakieś przepowiednie, bo jakoś nie sądzę, by kochała księcia. w każdym razie podobała mi się ta Mówczyni oraz fakt, że pokazałaś, że nie należy slepo ufać podanym informacjom. na pewno będzie trudno, ale myślę, że razem jakoś sobie poradą, i że moe już nie będą się kłócić. Myślę, że tutaj trochę przesadziłaś z zachowaniem kaleasa - na początku postąił naprawdę świetnie, choć pod wpływem chwili, ale bardzo bohatersko, a potem znów zachowywał się jak rozwydrzony, pewny siebie dzieciak... ale ja myślę, że to pierwsza oznaka, iż się zmieni., i nie mogę się doczekać 20 maja xD
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCóż, Kaelas zaryzykował, postawił wszystko na jedną kartę i będzie musiał zmierzyć się z wynikającymi z tego konsekwencjami. Wolał to niż wykonanie rozkazu i wysłanie na kolejną, podobną do tej misję. RM19 nadal się waha, ale został przegłosowany.
Kendappa ma swoje powody, by tak postępować, ale zakochana w księciu nie jest, nawet go osobiście nie zna.
Ciekawe, ciekawe, więc jednak Kaelas potrafi myśleć o czymś innym niż bycie lepszym od swojego brata - był to krótki moment ale jednak ;] Nie mogę się już doczekać kolejnego opowiadania zwłaszcza skoro ma być o nowych bohaterach... pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!!!
OdpowiedzUsuńCzasem potrafi, chociaż jak na razie są to jedynie bardzo krótkie przebłyski. Pod tym względem czeka go jeszcze długa praca nad sobą.
UsuńŚwietny rozdział i to jaki długi! Kurczę, chyba naprawdę zaczynam się wciągać w to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCo prawda Kaelas zaczął denerwować mnie swoją nadmierną pewnością siebie, a może egoizmem? Bardzo nieładne cechy, na których szybko może się przejechać.
Trochę szkoda mi tej całej planety i tych wszystkich kobiet, które są w stanie poświęcić nawet swoje życie za to w co wierzą i kochają.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam
http://moja-etiuda.blogspot.com/
Trochę mnie nagle zaskoczył ten zwrot akcji, kiedy zrezygnowali z walki...
Dziękuję :)
UsuńKaelas ma w sobie wiele negatywnych cech i na razie to głównie one są widoczne. I jeżeli będzie chciał zostać Legendarnym Wojownikiem będzie musiał coś w tym kierunku zrobić i w końcu dorosnąć, co na pewno nie będzie ani łatwe, ani bezbolesne.
Ten blog jest jednym z moich ulubionych. Masz fajne oryginalne pomysły i wiesz? To wciąga ;> Ta przepowiednia to chyba nie o Kaelasie? Ten to tylko zapatrzony w brata jak nikt to nie najlepiej dla niego. Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też na nowy rozdział na koniec-poczatku.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńNieskromnie mówiąc, staram się wymyślać coś oryginalnego, bo sama nie lubię powtarzających się schematów. Przynajmniej jeżeli chodzi o wątki poboczne i tworzenie świata, bo wątki główne to kilka utartych schematów dla każdego gatunku, a dopiero cała ta otoczka jest najbardziej interesująca.
Rozdział postaram się przeczytać jak najszybciej.
Nie powiem, żeby rozdział był taki długi, dla mnie mógłby być dłuższy ;) Wiedziałam, że K. wreszcie zrobi coś honorowego. Przecież zabicie bezbronnych nie przybliżyłoby go do sukcesów brata. Przepowiedni się nie spodziewałam, ale bardzo ładnie wplotłaś ją w fabułę. Mam szczerą nadzieję, że nie odnosiła się ona do Kaelasa...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział
Do mojej zwykłej średniej długości nie doszedł, ale zakładając tego bloga postanowiłam sobie, że wolę dodawać posty w okolicach sześciu stron i robić to co tydzień niż pisać na dwanaście stron i dodawać rzadziej.
UsuńPrzepowiednia musiała być, bo Kaelas jako ten "główniejszy" bohater musi stać po stronie dobra inaczej musiałby robić to co książę i byłoby nudno. A tak ma otwarte pole do popisu. Kto jest wojownikiem z przepowiedni wyjdzie na jaw dopiero pod koniec, ale mam nadzieję, że moja wersja zaskoczy. Nieskromnie mówiąc jestem z niej dumna, chociaż jest to druga wersja zakończenia.
Składam zażalenie - nie poinformowałaś mnie o poprzednim rozdziale ;p No ale wybaczam z racji, że treść obu wszystko mi wynagrodziła. Podziwiam Twoją wyobraźnię. Widać, że masz wszystko dopracowane, co widać na przykład w sytuacji z dwoma pierścieniami słońc poruszającymi się w różnych kierunkach.
OdpowiedzUsuńWidać, że na planecie jednak jest szansa na potomstwo, bo jeden chłopiec się uchował, chociaż być może wcześniej wszyscy zginą od choroby? Kto wie, niemniej podziwiam Kaelasa za odważną decyzję i zignorowanie rozkazów. To żaden honor zabijać słabszych.
Przepowiednia Mówczyni jest dwuznaczna, bo nie wskazuje kto konkretnie jest 'wybawicielem'. Oczywiście Kaelas już się nastawił na wieczną chwałę, tytuł Legendarnego Wojownika, chociaż ja jestem skłonna uwierzyć, że to nie o jego jednak chodziło w przepowiedni ;> Swoją drogą, to ciekawe dlaczego Kendappa tak łatwo zrezygnowała z wykonywania rozkazów? Może faktycznie jest zadłużona w księciu Ladvarianie (rany, jak ja zapamiętam to imię? ;D). Chociaż wydaje mi się, że kryje się za tym coś mniej oczywistego.
Już nie mogę doczekać się rozdziału, w którym pojawi się książę!
Pozdrawiam serdecznie
Jestem pewna, że informowałam. Mogłam nie sprawdzić, czy komentarz się dodał, bo onet czasem nie chce ich publikować.
UsuńDziękuję :)
Ojejku, aż wstyd się przyznać, że tak naprawdę wszystkiego do końca dopracowanego nie mam. Główny wątek jest (i myślę, że już się nie zmieni), ale reszta często przychodzi z czasem i często w trakcie pisania. Na szczęście mam zawsze napisane do przodu co najmniej dwa rozdziały, więc niedociągnięcia i głupoty eliminowane są przy przepisywaniu lub poprawianiu.
O tą dwuznaczność przepowiedni właśnie mi chodziło, bo gdyby od razu padł jeden typ, to nie byłoby tego elementu zaskoczenia przy rozwiązaniu tej kwestii i niepewności.
Wydaje mi się, że Kendappa wyjawi swoje zamiary po wizycie u wyroczni albo odrobinę później.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam urwanie głowy, więc dzisiaj skomentuję obydwie notki. Bardzo mi się podobały no i jeszcze te wszystkie tajemnice. Bardzo ciekawi mnie też sprawa z tym małym chłopczykiem. No i nie żałowałaś ciętego języka w tym fragmencie :p Chcę także poinformować Cię, że przeniosłam bloga, ponieważ Onet wyczerpał moją cierpliwość. Link podałam w nicku. Pozdrawiam i mam nadzieję, że się nie gniewasz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i oczywiście nie gniewam się, wiem co to znaczy urwanie głowy i całkowity brak czasu.
UsuńCzasem musi pojawić się jakiś cięty komentarz czy słowo, ale raczej staram się ich nie używać. Częściej mam skłonności do brutalnych scen.
Link zmienię w piątek jak tylko będę mieć stabilne łącze i będę w stanie po ludzku edytować posty.
Ach, ta skromność! Jedną przepowiednie usłyszał i od razu o nim! Bohaterem będzie! Jak mnie ten gość wkurza...^^
OdpowiedzUsuńAle Kendappa jest fajna. Ciekawe co też jej po głowie chodzi. Bardzo szybko się zgodziła. I podejrzanie szybko uwierzyła w przepowiednie... Ciekawe, ciekawe.
Pozdrawiam
Kendappa miała swoje powody, by tak szybko się zgodzić. Myślę, że pojawią się one po rozmowie z wyrocznią lub troszkę później. W końcu jak jest się skazanym na towarzystwo tych samych osób dzień w dzień, to nie łatwo trzymać wszystko w tajemnicy.
UsuńTwoje opowiadanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Czytając je od Prologu do powyższego rozdziału, miałam przed oczami każdą scenę w jakiej znaleźli się bohaterowie. Jesteś niesamowita. Posługujesz się przyjemnym, lekkim stylem, potrafisz budować napięcie. Dostrzegłam kilka błędów (głównie w przecinkach i logicznych składniach zdań), ale kto ich nie popełnia ;) Szczególnie jeżeli pisze się tak długie rozdziały, wiem to po sobie. Czasami czytając notkę parę dni później, dostrzega się dopiero błędy, ale dość już o nich. Wcześniej pisałaś, ze przeniosłaś swojego bloga z onetu, ja też tak zrobiłam. Durny onet psuł przy publikacji większość moich notek. Sklejał wyrazy, przestawiał literki lub pojedyncze znaki. Pokochałam blogspota, jest prosty i przyjemny, choć jeżeli długo użytkuje się onet, to można się tu łatwo pogubić ;) Och, ale zboczyłam z tematu. Co do opowiadania, miałam czasami wrażenie, że inspiracji szukałaś w Gwiezdnym Pyle, Grze o Tron, Igrzyskach Śmierci, czasami nawet przez myśl przebiegły mi takie filmy jak Gwiezdne Wojny, czy Piąty Element. Imiona bohaterów są bardzo oryginalne, podobnie jak gwiezdne nazwy, jestem ciekawa czy wymyślałaś je sama, czy korzystałaś z jakichś pomocy, bądź posiłkowałaś się imionami bohaterów z innych powieści. Co do bohaterów, jakoś nie przepadam za Kaelasem, ale Kenda ( nie wiem, czy można to imię tak zdrabniać) podbiła moje serce ;) Ojej, ale się rozpisałam. No cóż, pozostaje mi jedynie czekać z utęsknieniem na nowy rozdział, a tymczasem dodaję cię do linków na http://niewidzialnistory.blogspot.com/ Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZawsze staram się czytać tekst kilka razy przed opublikowaniem, ale zawsze coś mi umknie. A później nie chce mi się wracać do starych rozdziałów, bo trzeba zająć się nowymi.
Nie przeniosłam bloga z onetu, tylko siebie. Blog od początku założony był tylko tutaj. Zawsze był tylko onet, ale gdy to wszystko stało się nie do wytrzymania postanowiłam nie zakładać już tam bloga, bo byłoby to bez sensu. I wypaliłoby moje chęci po tygodniu.
Cóż, Igrzysk Śmierci nie czytałam i nie mam zamiaru, bo recenzja, którą usłyszałam od osoby znającej mój gust mnie całkowicie zniechęciła, Gwiezdne Wojny wiem o czym mniej więcej są, ale nigdy ich nie oglądałam, a Piątego Elementu nie znam. Jesteś już drugą osobą, która porównuje do Gwiezdnego Pyłu, ale nie wiem, w którym momencie to widać.
Niektóre imiona zapożyczam, inne wymyślam, a w przypadku niektórych korzystam z translatora i patrzę w jakim języku ładnie brzmią i da się je mniej więcej przeczytać.
Ten rozdział rzucił nieco światła na dalsze przygody Kaelasa i paczki :) Najpierw na Oraculum poplotkować z wyrocznią, potem odnaleźć miecz, a potem pokonać Vrieskasa. Ciekawe czy przepowiednia mówi o księciu czy o Kaelasie. Z jednej strony wydaje mi się, że książę jest bardziej prawdopodobną opcją, ale z drugiej to Kaelas jest głównym bohaterem opowiadania. Będzie mnie to teraz gryzło, a pewnie nie dowiem się o tym szybko.
OdpowiedzUsuńNo nic, pozostaje czekać na następną cześć :)
W końcu trzeba zacząć wątek główny, bo jak na razie z planowanych trzech zrobiły się cztery rozdziały i jeszcze musiałam trochę z nich wyciąć na potem.
UsuńPomiędzy wyrocznią, a szukaniem miecza będzie jeszcze jeden ważny przystanek, ale o tym dowiedzą się dopiero na Oraculum.
Wyjaśnienie, kim jest Legendarny Wojownik planuję dopiero pod koniec. O ile nie najdzie mnie kolejna wersja zakończenia, to zostawię to tak jak mam teraz w zamiarze ;)
Uważam, ze Kaelas postąpił wyjątkowo szlachetnie :]. I, jak widać w końcu postawił na swoim. Ciekawa przepowiednia, ja także jestem skłonna uwierzyć, że to nie o Kaelasie mowa :]. Zaciekawiła mnie reakcja Kendappy, ciekawe co ukrywa.
OdpowiedzUsuńJeju, ja już chcę ten rozdział o strukturze wszechświata :O Uwielbiam takie rzeczy!
Pozdrawiam :]
[dear-soulmates.blogspot.com]
O kim mowa okaże się dopiero pod koniec. Na razie oboje będą sądzić, że to właśnie o nim mowa i to jemu pisane jest pokonać Vrieskasa ;)
UsuńA struktura wszechświata i ogólne wierzenia dopiero w ósmym. O Ladvarianie znowu się rozpisałam i wyszło na trzy rozdziały zamiast planowanych dwóch.
Jejusiu, jak mnie tu długo nie było, przepraszam najmocniej, jednak zupełnie zawaliły mnie obowiązki.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postawa tych kobiet. Poza tym ta ich cała planeta wcale nie jest taka pusta - tu się pojawiają rośliny, tam chłopcy. Wygląda na to, że ktoś ma tu nieaktualne dane...
Kaelas dalej mnie irytuje. Momentami jest honorowy, momentami samolubny i ciągle ma za dużo energii. Za bardzo kieruje się emocjami.
Jakoś nie ufam tej staruszce, ale cóż...Przepowiednia zapowiada się ciekawie. Ciekawe, co z tego wyniknie.
I ta skrzydlata dziewczyna również wydaje mi się podejrzana. Podzielam wątpliwości naszego bohatera - tak szybko się zgodziła? Za szybko.
Pozdrawiam i biegnę czytać dalej
Filio
Kurczę, napisałam długi koemntarz, a jak chciałam go dodać, to coś z netem nie tak było. No to w skrócie. Kaelas postąpił bardzo honorowo i od razu pomyślal o sobie, gdy usłyszał przepowiednie :D Ach ten Kaelas. Również zdziwiłam się, że Kendappa tak od razu chciała wyruzyć w teę podróż i dlaczego owiała tajemnica swoje pochodzenie? A ja chyba wiem o co chodzi. Mam swoją teorię co do wojownika :) Co prawda, bardzo naprowadził mnie adres bloga i ta sama data urodzenia Ladvariana i Kaelasa. Myślę, że Kendappa wcale nie wyruszyła z Kaelasem, bo myślała, że to książe jest bohaterem przepowiedni. No cóż... Idę czytać dalej i uzyskac odpowiedzi, na niektóre nurtujące mnie pytania :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kreacja Kaelasa, posiada on wszystkie cechy młodego wojownika: dumny, porywczy, szlachetny i nieprzebierający w słowach. Tak na marginesie: zabawne, że Kaelas odmówił poszatkowania zmutowanych kobiet, a z chęcią rozkwasiłby nos Kendappie ^^
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że działaniami Kendappy kieruje zemsta. Myślę, że jej ojczyznę Vrieskas potraktował podobnie, jak zamierzał potraktować Harenosum. Wiedząc, że w otwartym buncie przeciwko imperatorowi nie będzie miała najmniejszych szans, postanowiła mu służyć, aby zbliżyć się do niego i w odpowiednim momencie zgładzić. Ale to tylko moje przypuszczenia :)
Twoją opowieść świetnie się czyta, wszystko jestem w stanie sobie wyobrazić. Opisy i dialogi na najwyższym poziomie, moje się nie umywają -.-
Pozdrawiam!
Wkurza mni9e Kaelas. Mam dość wybrańców, którzy ratują świat i są wszechmogący. Ech. Dlaczego w fantastyce nie może być jakichś ORYGINALNYCH postaci? Jedank będę czytać dalej, żęby zobaczyć, czym mu sie uda zdobyć miecz i co knuje Kendappa (fajne imię, nie ma co).
OdpowiedzUsuń