Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi
znieść wszystko.
Fiodor Dostojewski
Ladvarian,
ubrany w długą, szeroką, rozpiętą koszulę ukazującą umięśnioną klatkę piersiową
i luźne spodnie, siedział na parapecie okiennym w swoim pokoju na statku
kosmicznym. Ciemne włosy sterczały mu na wszystkie strony, jakby od dawna nie
widziały grzebienia.
Pomieszczenie
nie wyróżniało się niczym szczególnym. Proste łóżko, szafa na ubrania, stolik z
dwoma krzesłami, na którym leżało kilka starych, zniszczonych książek i
podręczny komputer z granatową, lekko wgniecioną w jednym miejscu obudową. Pomimo
tego jednego uszczerbku fizycznego, nadal działał poprawnie. Żadnych rzeczy
osobistych, dodających pokojowi indywidualnego charakteru i wskazującego, kto w
nim mieszka.
Ladvarian nie
znosił tego pokoju ani żadnego innego, w którym musiał mieszkać w ciągu długich
podróży trwających już od dziewięciu lat. Nie widział sensu w tym, aby
cokolwiek ze sobą przynosić, szczególnie, że w czasie misji i tak głównie spali
w terenie. Gdy przebywał na statku, wolał ćwiczyć ciało i umysł.
Jeżeli coś było
pożyteczne, to dało się to wziąć ze sobą. Cała reszta to zbędne śmieci. A
przyzwyczajanie się do rzeczy materialnych czyniło z człowieka narcystycznego
głupca. Widział w swoim życiu już zbyt wielu ludzi przywiązanych do
nieistotnych przedmiotów i nie chciał skończyć tak jak oni. Na to był zbyt
inteligentny.
Zresztą, nie
czuł się swobodnie w tym pomieszczeniu, nie traktował go jak swój pokój czy
miejsce, w którym można odpocząć i poczuć się komfortowo. Przytłaczało go ono,
jakby był zamknięty w metalowej klatce. Wolał przebywać na powietrzu, czuć
wiatr we włosach, spać na brudnej ziemi, nie tu.
Chociaż raz być wolnym.
Prychnął,
spoglądając w okno na bezkresną czerń kosmosu. Wolność. Ladvarian wiedział, że dopóki żyje Vrieskas nie zazna tego
uczucia. Kolejna planeta podbita na jego rozkaz, przelana krew silnych
wojowników, którzy mogli przyłączyć się do niego, pomóc w obaleniu tyrana. Ale
głupcy odmówili, jak wielu innych przed nimi. Chciał dać im szansę na
przeżycie, a otrzymał odmowę. Nie ufali mu. Może i o niewielki ułamek zwiększył
swoje umiejętności, ale za cenę hektolitrów przelanej krwi, cenę zbyt wysoką.
Przyciągnął
kolana do piersi, obejmując je rękoma i oparł na nich głowę. Jedynie
obserwowanie przestrzeni kosmicznej pozwalało znaleźć mu ukojenie w tej
metalowej klatce. Miliardy mijanych planet dawały mu nadzieję, że nie wszyscy
okażą się głupcami. Szczególnie, że istniała jeszcze strefa południowa.
Odwieczne marzenie tak wielu osób. I tym samym jedyny przylądek wolny
tymczasowo od wpływów tyrana.
Tylko w tę
część kosmosu Vrieskas nie zdążył jeszcze dotrzeć w ciągu swojego długiego
życia. Najpierw wolał umocnić swoją pozycję w strefie północnej, całkowicie
objąć ją pod panowanie i z czasem przenosić się na wschód i zachód. Powoli, by
niczego istotnego nie przeoczyć. Jedynie południe pozostało nietknięte,
niezbadane. I prawdopodobnie tak pozostanie,
bo nie zdąży tam dotrzeć, gdyż wcześniej zginie z mojej ręki. Tylko najpierw
muszę odzyskać Garudę, legendarny miecz władcy wojowników, który durny król
Ladvarian oddał w hołdzie Vrieskasowi. Jedynie tym mieczem dokonam zemsty.
Księcia z
rozmyślań wyrwało nagłe pukanie do drzwi.
– Wejdź,
Falonarze – powiedział, nie odwracając głowy od okna.
W szybie ujrzał
odbicie młodego mężczyzny wchodzącego do pokoju. Jak zawsze ubrany był w
czysty, srebrny kombinezon. Jasne włosy starannie sczesał do tyłu i założył
ciemną opaskę, by niesforne kosmyki nie opadały mu na twarz.
Ladvarian
uśmiechnął się w duchu na ten widok. Nie pamiętał ani jednej sytuacji, gdy
ubiór Falonara odbiegał chociażby w najmniejszym stopniu od idealności. A
spędzili ze sobą już tak wiele czasu. Nie pamiętał dokładnie ile lat, lecz miał
wrażenie, że znał go od zawsze, jakby byli braćmi.
– Książę, czy
wszystko w porządku? – zapytał z troską, spoglądając na cienie pod oczami
mężczyzny i zmęczenie malujące się na jego pobladłej twarzy, którego nie był w
stanie przed nim ukryć. – Powinieneś chociaż spróbować się zdrzemnąć zanim
dotrzemy na Yaskas. Nawet te trzy godziny snu dobrze ci zrobią.
– Wiesz, że nie
zmrużę tutaj oka. Jeżeli dam radę, spróbuję przespać się po wylądowaniu –
dodał, gdy Falonar otwierał już usta, by zaprotestować.
– Książę…
– I ile jeszcze
razy mam ci powtarzać, abyś mówił mi po imieniu? – przerwał mu.
– Przypuszczam,
że do śmierci, bo nie wypada mi się inaczej do ciebie zwracać, książę.
– Jesteśmy
towarzyszami od czasu mojej Ceremonii, gdy miałem czternaście lat. A już
wcześniej trenowaliśmy razem, bo nie narodził się inny wojownik, który byłby mi
w stanie dorównać.
– To nie ma
znaczenia – upierał się przy swoim Falonar, a troska w jego spojrzeniu w jednej
chwili zamieniła się w powagę pełną zawziętości i bezgranicznej wiary we własne
słowa. – Należy ci się szacunek.
– Szacunek? –
prychnął Ladvarian. – Vrieskas zmienił tytuł namiestnika na księcia w nagrodę,
że moi przodkowie byli mu posłuszni i bez zastrzeżeń spełniali każde jego
zadanie. To oni, a nie najeźdźcy doprowadzili do upadku naszego ludu. To przez
nich straciliśmy naszą siłę i moc, zapomnieliśmy o naszej kulturze i
obyczajach. Kamień zamieniliśmy na metal, miecz na pistolet, a honor na
upokorzenie. To jedynie nic nieznacząca nazwa, Falonarze. Nie ma w tym
szacunku.
– Dla mnie
znaczy bardzo wiele. To ty, książę, jesteś moim dowódcą, władcą i królem –
powiedział z niewyobrażalną pewnością w znaczenie tych słów. Jasne iskry w
oczach płonęły w ekstazie. – I chociażbym miał przypłacić to życiem, to pomogę
ci odzyskać koronę i dziedzictwo, mój królu. – Pochylił głowę w geście
bezgranicznego szacunku.
Na ten widok
Ladvarianowi ścisnęło się serce. Spędził prawie całe życie u boku Falonara, ale
nigdy nie przypuszczał, że wierzy on w niego tak głęboko, że był w stanie
poświęcić dla niego wszystko. Że to wierne stanie u jego boku nie brało się
tylko z przyrzeczenia, które złożył, ale z serca, które tak jak jego biło w
pełni dla tej sprawy. Całkowicie oddane było idei obalenia tyrana i odzyskania
chwały.
Ladvarian wstał
z parapetu i podszedł do młodego mężczyzny wyższego od niego o głowę. Położył
mu dłoń na ramieniu, a na jego twarzy zagościł cień uśmiechu.
– Dziękuję,
przyjacielu.
~ * ~
Ladvarian stał na
jednym z pałacowych balkonów i patrzył na miasto. Wielkie, różnobarwne budowle,
których szczyty niknęły w chmurach, kręte, wielopoziomowe ulice wijące się
między nimi. Te na wyższych poziomach zostały oszklone, by różnorodne mknące z
zawrotną prędkością pojazdy nie wypadły z trasy. Nigdzie nie postawiono belek
podtrzymujących wyższe kondygnacje, co oznaczało, że użyto tu innych
technologii niż znano na Landare. Niższe poziomy zostały przeznaczone dla
spacerujących ludzi i zwierząt.
Wszędzie
dominowały koliste kształty. Jedynie kopuły i łuki. Książę podczas swoich wizyt
na Yaskas nigdy nie zauważył żadnych kanciastych zakończeń. Jakby budynki w
kształcie graniastosłupów w ogóle nie mieściły się w głowach tutejszych
budowniczych. Wszystko zostało wykonane z najróżniejszych dostępnych na
planecie metali, jakby nie znano innego materiału konstrukcyjnego jak chociażby
kamień czy cegła.
Na większości
budynków umieszczono ogromne bilbordy i reklamy. Jaskrawe obrazy zmieniały się
i zachęcały do zakupu najróżniejszych towarów, wymieniając ich najlepsze
zalety, a pomijając wszelkie wady. Dla Ladvariana był to zbyt duży natłok scen
i barw, który tylko rozpraszał jego uwagę.
Jednak
najgorszy dla niego był brak jakiejkolwiek zieleni w stolicy Yaskas. Wszędzie
tylko i wyłącznie technologia. Nawet obrzeża miasta były tak zagospodarowane,
że ani jedno źdźbło trawy nie znalazło tam miejsca. Jedynie w pałacu znajdował
się ogród, lecz został on przeznaczony wyłącznie do użytku księżniczki i nikt
poza nią nie miał tam wstępu.
Dodatkowo
jeszcze hałas. Dźwięki pojazdów, ludzi; wszystko kumulowało się i docierało do
uszu Ladvariana w postaci wyjątkowo głośnych i niezrozumiałych szumów, ryków i
trzasków. Szczególnie, gdy znajdował się w pałacu postawionym w centrum miasta.
Według księcia
nazwa pałac była przesadzona lub jedynie symboliczna, pozostawiona jako
pamiątka dawnych czasów, gdy Yaskas nie osiągnęło tak wysokiego rozwoju
technologicznego. Chociaż nie był sobie w stanie wyobrazić, jak ta planeta
mogłaby wtedy wyglądać.
Pałac w rzeczywistości
miał kształt metalowej kopuły pokrytej jakąś substancją w złotym kolorze. Miała
ona najprawdopodobniej dać złudny efekt, jakby cała budowla została wykonana z
tego materiału. Budynek był ogromy i nie mógł się z nim równać żaden inny.
Ladvarian miał wrażenie, że w środku zmieściłaby się cała stolica Landare i
jeszcze pozostałoby dość miejsca. Nie widział sensu w budowaniu czegoś tak
ogromnego, tym bardziej, że mieszkała tu jedynie rodzina Vrieskasa i od czasu
do czasu nocowali władcy czy wysoko urodzeni z innych planet, którzy
przylecieli zdać raport z misji lub na audiencje do cesarza.
Kilkaset lat
temu, by zaoszczędzić miejsce i czas jedna z części pałacu została przekazana głównym
siłom dowodzenia. Przez co kilku ważniejszych generałów przeniosło się tutaj na
stałe wraz z rodzinami.
Odkąd rządy
przejął Vrieskas i zaczął wprowadzać w życie swój plan podboju kosmosu, Yaskas
stało się centrum wszechświata, bardziej popularnym od nieprzebytej bariery.
Klejnotem koronnym, o którym mówiono wszędzie. Planetą najbardziej rozwiniętą w
dziedzinie technologii, medycyny i kultury, gdyż wszystko co najlepsze
przejmowano od innych. Nawet ludność z podbitych planet chciała wyemigrować
tutaj. Lecz obecnie było to praktycznie niemożliwe. Nadmiarowych, bezdomnych
ludzi bez skrupułów mordowano. Nie życzono ich tu sobie.
– Nad czym
dumasz, książę? – Usłyszał za sobą znajomy głos.
Ladvarian
odwrócił się i uśmiechnął nieznacznie do zbliżającej się kobiety. Jej obecność
zawsze przyprawiała go o szybsze bicie serca. Była smukła i niezwykle wysoka.
Wzrostem niemalże dorównywała Falonarowi, przez co on sięgał jej zaledwie do
wąskich ramion. Luźna, biała sukienka łopotała za nią poruszana przez wiatr.
Gęste, złote włosy opadały kaskadami na plecy i okalały owalną twarz o jasnej,
prawie białej cerze. Z głowy wyrastała para ostrych, hebanowych,
zakrzywionych ku górze rogów. W srebrnych oczach z wąskimi źrenicami błyszczały
radosne ogniki, a pełne, różowe usta układały się w szerokim uśmiechu.
Ladvarian
odwrócił się do niej przodem i pokłonił, gdy znalazła się blisko niego.
– Dobrze cię
widzieć, księżniczko Evolet.
– Nie musisz
być taki oficjalny – powiedziała melodyjnym głosem.
– Zasługujesz
na szacunek, pani – odpowiedział, przypominając sobie, że kilka godzin temu to
samo powiedział do niego Falonar. – Poza tym na pewno służba wielmożnego
Vrieskasa wszystko by mu powtórzyła. Pewnie już siedzą w jakiś kątach i
obserwują. Pilnują każdego mojego kroku, szczególnie, gdy znajduję się w twoim
towarzystwie. Jakbym planował zabić cię przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Zaśmiał się
ponuro i momentalnie dostrzegł zmianę, jaka zaszła w kobiecie. Srebrzyste
tęczówki stały się całkiem białe i zlały z białkami, pozostały jedynie wąskie,
czarne źrenice. Wszelka radość zniknęła z jej spojrzenia zastąpiona powagą i
chłodem, który kłuł serce Ladvariana niczym lodowe włócznie. Żałował, że w
ogóle zażartował sobie z niej w ten sposób. Nie potrafił znieść tego
emanującego i przeszywającego każdy atom jego ciała zimna.
– Mam dwa
tysiące czterysta dziewięćdziesiąt osiem lat, książę. Chyba nie sądzisz, że
zdołałbyś mnie pokonać.
Każde
wypowiedziane słowo było niczym lodowy sztylet, który przebił jego serce,
płuca, mózg, duszę. Przez chwilę miał
wrażenie, że zaraz umrze, że nie może żyć, gdy wszystkie jego organy zostały
porwane w strzępy. A dodatkowo jeszcze to spojrzenie. Białe niczym śnieg,
jak lawina, która zaraz go pochłonie.
– Dobrze wiesz,
pani, że nie planuję twojej śmierci. Nie śmiałbym tego zrobić – zdołał z siebie
wydusić Ladvarian.
– A mojego
ojca?
Patrzył jak
zahipnotyzowany w te białe oczy, które chciały, by odpowiedział. Wymówił to
jedno słowo, które nosił ukryte w sercu od kilkunastu lat. Jedno słowo,
przyrzeczenie, które złożył sobie w dniu Ceremonii. Jego prawdziwa przysięga, ta,
za którą był w stanie oddać wszystko, złożyć na ołtarzu własne życie, byleby
tylko ją osiągnąć. Przygotowania trwały już od lat, ale przecież ona nie mogła
o tym wiedzieć. Chyba. Przecież
dzielił to pragnienie tylko z jedną osobą.
Jedna prosta
odpowiedź. Wystarczyło otworzyć usta, wykrzyknąć to, co zagnieździło się w jego
sercu i duszy.
Tak! Pragnę jego krwi! Jego śmierci!
W ostatniej
chwili powstrzymał się. Nic nie powiedział, jedynie patrzył na tę zimną
boginię, która od lat trzymała jego serce w garści i mogła zmiażdżyć w każdej
chwili.
Była dla niego
zagadką. Znacznie słabsza od ojca, posiadająca zaledwie ułamek jego mocy. Zbyt
słaba fizycznie i niezdolna, by się dalej rozwijać bez uszczerbku na zdrowiu. A
jednocześnie silna i stanowcza.
– Tym razem to
twój towarzysz bawi się w szpiega – przerwała milczenie, spoglądając kątem oka
w prawą stronę na olbrzymią rzeźbę przedstawiającą wielbłąda o trzech garbach.
– Przyjdź wieczorem do moich komnat, książę. Tam nikt nie będzie nam
przeszkadzał, a musimy dokończyć tę rozmowę.
Odwróciła się
plecami od Ladvariana i odeszła w stronę wejścia do pałacu. Mężczyzna chciał
jeszcze za nią zawołać, lecz ostatecznie rozmyślił się. Nie wiedział, co miałby
jej powiedzieć.
Nagle całe zimno,
którym emanowała Evolet zniknęło. Poczuł na skórze ciepły powiew wiatru. Znów
dochodziły do niego dźwięki i hałasy z miasta, które wcześniej jakby umilkły.
Wyczuł obecność
Falonara, chociaż powinien zrobić to wcześniej, gdy tylko mężczyzna pojawił się
za posągiem. Spojrzał na ruchliwe miasto, czekając aż towarzysz podejdzie do
niego.
Jak to się dzieje, że w pojedynkę mogę pokonać całą
armię, a nie jestem w stanie poradzić sobie z jedną kobietą?
~ * ~
Nie spodziewałam się, że uda mi się
dodać kolejny rozdział. Nawet samą siebie zaskoczyłam ;)
Przyszły tydzień wolałabym wymazać z
mojego życia, nawet nie chcę liczyć, ile egzaminów i zaliczeń mam. W związku z
tym wszelkie nowe rozdziały, które pojawią się u was zacznę czytać dopiero w
weekend.
Faktycznie, nie zazdroszczę ci tylu zaliczeń ^^.
OdpowiedzUsuńMnie pewnie też to kiedyś spotka, ale na razie cieszę się jeszcze swobodą ;).
Ale rozdział był naprawdę dobry, choć z Falonara zrobiłaś takiego wazeliniarza, a Ladvarian wreszcie ukazał jakieś bardziej ludzkie oblicze, w poprzednim rozdziale miałam go raczej za okrutnego i bezwzględnego.
Nie mniej jednak fajnie kreujesz swoich bohaterów, wydają się być tacy prawdziwi, nie są jedynie zlepkiem liter na ekranie.
Dziękuję :)
UsuńFalonar wazeliniarzem? Jemu zależy na księciu i nie podlizuje mu się, aby wkraść się w jego łaski czy coś. Szczególnie, że znają się od wielu lat.
Aha, to może odniosłam mylne wrażenie ^^. Bo jego słowa brzmiały troszkę jak podlizywanie się i taka jakby służalczość.
UsuńAczkolwiek tak w ogóle to było super. I widziałam, jak ładnie sobie przerobiłaś zakładkę z postaciami ;)).
Bardzo fajny rozdział ;) Jak zwykle niezmiernie spodobały mi się wszystkie opisy. Tak dokładne i ładne - no cudne ;)
OdpowiedzUsuńNo to dałaś nam w tym rozdziale szansę poznać Ladvariana z nieco innej strony. Wreszcie okazał jakieś uczucia i chyba bardziej go polubiłam.
Za to postać Falonara nieco mnie denerwuje. Taki z niego lizus i w ogóle... Nie lubię takich ludzi, ale jego wierność mnie zaskoczyła.
Aha i ta cała księżniczka Evolet. Mimo, że jest taka oziębła, to spodobała mi się jej postać.
No to z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
http://kwiat-smierci.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńFalonar się nie podlizuje. Jest wierny i okazuje to w taki sposób. Nawet nic by mu to nie dało, bo książę i tak nie zmieni go na nikogo innego.
Księżniczka pojawi się także w następnym rozdziale, chociaż z troszkę innej perspektywy ;)
"A przyzwyczajanie się do rzeczy materialnych czyni z człowieka narcystycznego głupca." - czuję nutę hipokryzji :P Kurczę, nie wiem, dlaczego [to znaczy podejrzewam, ale to jest dziwne], ale chwilami mam problemy z odróżnieniem Kaelasa od Ladvariana.
OdpowiedzUsuńFalonar wydaje mi się podejrzany. Nie wiem, nie ufam mu. Niby taki zapatrzony w tego swojego księciunia, ale wydaje mi się, że w głębi chciałby mu urwać łeb. Może to przez tę jego zimną oficjalność, ale jakoś... Kurczę, no. Nie ufam takim ludziom! :P
Do tej księżniczki też nie jestem przekonana, ale wygląda fajnie :P Powiedz mi, jak to jest, że niektóre postacie wyglądają 'normalnie', a inne mają jakiś rogi, skrzydła i tak dalej...? To kwestia pochodzenia czy czego?
Powodzenia na egzaminach :P
Dziękuję :)
UsuńWygląd jest kwestią pochodzenia. Są mieszkańcami różnych planet, więc jedni mają np. rogi, a inny skrzydła. Nie chciałam, aby główni bohaterowie odbiegali za bardzo wyglądem od człowieka, ale możliwe, że w przypadku jakiś pobocznych trochę zaszaleję. Mam już pomysł na wyrocznię i zastanawiam się nad jeszcze jedną postacią, ale muszę to dokładnie przemyśleć, bo konsekwencje mogą być różne.
Prawdziwe zamiary księżniczki pojawią się w kolejnym rozdziale, a co do Falonara, to na razie nic nie powiem.
Ciekawy rozdział. Jak zawsze dominowały w nim świetne opisy. Podobała mi się rozmowa Falonara z Ladvarianem, jednak nie do końca podoba mi się postać Falonara. Wydaje mi się, że nieco przesadza w słowach kierowanych do księcia. Pojawiła się nowa postać, Evolet, która jak zrozumiałam jest córką Vrieskasa? Popraw mnie jeśli się mylę. Powodzenia w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzesadza? Chyba to zależy od odbiorcy, tak przynajmniej mi się wydaje. Ja jako autorka, wiem co nim kieruje i co w nim siedzi, więc ciężko mi to stwierdzić tak na chłodno.
Tak, Evolet jest córką Vrieskasa, jego jedyną dziedziczką.
Bardzo ciekawy rozdział:) Nieco spokojniejszy, ale dużo wyjaśnia parę wątków:) Podobała mi się ta scena z tą córką Vrieskasa, Evolet. Widać, że kobieta jest bardzo zimna i pewnie odziedziczyła charakter ojca. Jestem to ciekawa, czy w głębi duszy, ta kobieta jednak jest przeciwna tyranowi. Jestem ciekawa tej dalszej rozmowy.
OdpowiedzUsuńJak zwykle czekam na następny rozdział z niecierpliwością:)
Pozdrawiam:*
Dziękuję :)
UsuńCo do Evolet radzę jeszcze nie wyciągać wniosków na temat jej charakteru i podobieństwa do ojca, bo więcej pojawi się w przyszłym rozdziale (miał być całością z tym, ale wyszedł jak zawsze za długi i musiałam go podzielić).
Rozdział jak zwykle świetny ale prawdę mówiąc wyobrażałam sobie Falonara jako kogoś kto zawsze wali prosto z mostu i nie przejmuje się tytułami, no ale z drugiej strony fajnie, że jest taki oddany Ladvarianowi, no cóż... czekam na kolejny rozdział ;]
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPostać Falonara będzie jeszcze rozwijana, a w stosunku do Ladvariana zachowuje się inaczej niż do innych.
Falonar jest niezwykle oddany Ladvarianowi, widać że zrobiłby dla niego dosłownie wszystko, włączając w to poświęcenie własnego życia. Dobrze jest mieć u swojego boku kogoś aż tak oddanego. Podoba mi się relacja między nimi. Ten szacunek Falonara wobec swojego dowódcy, jak i fakt, że Ladvarian traktuje go jak swojego przyjaciela. Obaj zaczynają być moimi ulubionymi postaciami Twojej historii :)
OdpowiedzUsuńKsiężniczka Evolet wydała mi się być osobą, przez którą plany Ladvariana mogą legnąć w gruzach. Odnoszę wrażenie, że ma on do niej sporą słabość, a ona być może wykorzysta ją przeciwko niemu. Chociaż być może sama jest przeciwna rządom ojca? Jestem bardzo ciekawa dalszego przebiegu ich rozmowy.
Muszę się przyznać, że zaczęło mi brakować Kaelasa, więc liczę również, że niedługo się pojawi ;p
Pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby egzaminy poszły Ci jak najlepiej!
Dziękuję :)
UsuńCo do księżniczki, to jej postać zostanie rozwinięta dokładniej w kolejnym rozdziale, właśnie podczas kolejnej rozmowy z Ladvarianem. Postaram się dodać go w przyszły weekend, jeżeli dam radę przepisać.
Kaelas pojawi się w ósmym rozdziale i planuję, by utrzymał się przez następne cztery, by dokładnie opisać spotkanie z wyrocznią.
Hm, Falonar faktycznie jest bardzo oddany temu księciu. Nie podejrzewałam go o to. Myślałam, że oczywiście będzie lojalny, ale w duchu będzie coś knuł... Na nic takiego się nie zapowiada.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, oczywiście. Bardzo intryguje mnie ta księżniczka. Wprost nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że szkoła i czas pozowlą mi go przeczytać od razu, a nie z gigantycznym opóźnieniem - jeszcze raz przepraszam Cię, że tak późno się odezwałam. I życzę powodzenia na zaliczeniach.
Ah! I byłbym zapomniała - czekam na jakieś wieści od naszych znajomych, szczególnie Kaleasa. Jestem ciekawa, co się tam u nich dzieje.
Pozdrawiam
Filio
Dziękuję :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem, ja też mam ostatnio taki nadmiar nauki, że z chęcią wszystko rzuciłabym w cholerę. Dzisiaj jestem po dwóch zaliczeniach, a w czwartek znów powtórka z rozrywki.
A Kaelas wraz z resztą drużyny pojawi się w rozdziale ósmym i pozostanie przez cztery (o ile dobrze wyliczyłam), by zakończyć wątek wyroczni, za który mam nadzieję nie zostanę zlinczowana.
Falonra, jest niezwykle oddany księciu, który o dziwo pokazał sie w tym rozdziale ze swojej delikatniejszej strony, niemniej jednak nadal nie wkupił się w moje łaski. Hmm...Czyżby Evolet, była kobietą, która podbije myśli i serca księcia ? No cóż to tylko moje domysły ;) Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia w przyszłym tygodniu, ja też będę miała nie złą harówkę w ostatnich tygodniach semestru trzeciej klasy technikum. Także wiem co czujesz ;)
Dziękuję :)
UsuńJa akurat kończyłam liceum, ale pamiętam te okropne końcówki semestru. Chociaż mam wrażenie, że teraz jest gorzej, bo wszystko się na siebie nakłada, a tak zawsze coś było już jasne wcześniej.
Myślę, że wszelkie wątpliwości odnoście Evolet wyjaśnią się w kolejnym rozdzi ale. O ile dobrze pamiętam, to na jej temat zawarłam wszystko, chyba że coś nie przejdzie przez poprawki, ale to raczej mało prawdopodobne.
Zastanawiam się czemu Vrieskas nie kazał zabić księcia. Przecież każdy tyran rządzący w jakimkolwiek kraju wydałby taki rozkaz, aby uniknąć w przyszłości jakiejkolwiek możliwości wywołania buntu wśród ludzi, którzy jednak woleliby, żeby to Ladvarian nimi rządził. A Falon jest bardzo lojalnym i wiernym człowiekiem. I w dodatku przyjacielem księcia. Wiele osób chciałoby mieć kogoś tak zaufanego przy sobie, kto skoczyłby za nim w ogień. :)
OdpowiedzUsuń"przerwała milczenie, spoglądając kątem oka w prawą na olbrzymią rzeźbę przedstawiającą wielbłąda o trzech garbach. "- w prawą stronę.
Opis księżniczki mi se podobał, ale te rogi! I wtedy automatycznie ujrzałam przed sobą Hulka hahah xd}
A skoro Landvarian się w niej kocha, bo to od razu widać ;d to będzie miał nie lada problem z zabiciem jej ojca! :)
Cóż, niewola Landarczyków trwa już od tysięcy lat i raczej nie spieszy im się do żadnego buntu, bo dla nich to jest prawdziwe życie, gdyż innego nie znali. Zresztą rdzenni mieszkańcy i tak należą do niższej klasy, bo tak naprawdę rządzą przybysze z innych planet. Linia książęca żyje, aby stwarzać pozory, że wszystko jest w porządku. Od lat wszyscy byli dobrymi pieskami Vrieskasa i tyran nie spodziewa się, że Ladvarian jest inny i że planuje objęcie tronu.
UsuńBłąd poprawiła, dziękuję za wypisanie. Nawet wiem, kiedy ten wyraz się zjadł.
A księżniczka różki po tatusiu odziedziczyła ;)
No proszę, Ladvarian ma słabość do kobiety z rogami, która ma ponad 2 tysiące lat i, o zgrozo, jest córką Vrieskasa. Oby to uczucie go nie zgubiło. To niepokojące, że o mały włos zdradziłby jej swoje zamiary. Co by było, gdyby Falonar się tam nie zjawił? Muszę przyznać, że w pierwszych rozdziałach nie lubiłam Falonara przedstawianego z perspektywy Kaelasa, ale teraz o wiele bardziej lubię starszego brata, który jest lojalny wobec prawowitego władcy, i jest też dobrym przyjacielem.
OdpowiedzUsuńFalonar z perspektywy Kaelasa to zupełnie inny człowiek, zresztą zrobiłam tak specjalnie ;) Chociaż wtedy nie spodziewałam się, że jego postać aż tak przypadnie mi do gustu i będę chciała ją bardziej rozwinąć.
UsuńFalonar to pół biedy, bo wie o wszystkich wyczynach księcia. Istniało jeszcze inne zagrożenie, o którym będzie w kolejnym rozdziale.
Ciekawe rozdział, jak zwykle ^^. Kurde, coś mi nie pasuje w Falonarze. To takie nienaturalne być tak komus oddanym tylko z czystego serca. Węszę spisek xd. Może będzie mu się podlizywał do czasu, gdy Ladvarian naprawdę coś wielkiego osiągnie, a potem po prostu Falonar zepchnie go ze szczytu i wkroczy na jego miejsce? A moze go zabije? A może to po prostu oddany przyjaciel, a ja nie mogę tego zaakceptować? W każdym razie, nurtuje mnie to. Po tym rozdziale to jestem już przekonana, ze to Ladvarian jest moim idolem :]. Niby taki dzielny wojownik, odważny, twardy, a tu proszę, nie jest zapatrzonym w siebie pyszałkiem. Evolet wyjątkowo mi się spodobała. Chociaż było o niej niewiele. To postęp, jesli chodzi o żeńskie postacie, naprawdę, nawet w książkach lubię rzadko się zdarzy, by któraś przypadła mi do gustu. Mam nadzieję, że będzie miała jakiś udział w opowiadaniu. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNa temat Falonara milczę, bo czasem mam za długi język i zaczęłabym tu spiolerować, a nie lubię tego i jeszcze by się okazało, że napisałam jakąś głupotę, bo później zmienię zdanie.
Evolet będzie jedną z główniejszych postaci, ale nie będzie pojawiać się osobiście tak często jak reszta, bo siedzi tylko na jednej planecie i to do niej trzeba przylecieć.
wiem, że jestem okrutna, ale naprawdę nie mam czasu nawet na malowanie a co dopiero na komentowanie blogów (o pisaniu w ogóle nie będę wspominać).
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda, że opuściłaś Severusa ale to opowiadanie również przypadło mi do gustu. S-F? Trochę książek w swoim życiu czytałam, ale tej tematyki jakoś tak nie ruszałam. Może gwiezdne wojny mnie zniechęciły? nie wiem. w każdym razie. O Twoim stylu wypowiadać się nie będę bo wiesz, że jest bardzo dobry, ale uważam, że przerzucenie się na 3 os. to był dobry pomysł :)
Podobają mi się postaci jakie tworzysz. Są tacy różni, ach ta swoboda skakania po planetach :D Polubiłam RM19 i Falonara. Swoją drogą oddanie i przyjaźń, którą darzy księcia jest dość... hmmm... specyficzna? ja oczywiście nic nie sugeruję.
Pozdrawiam i może kiedyś jeszcze się odezwę :D
Ja też nie czytam książek z tej tematyki. Bardziej zainteresowały mnie różnego rodzaju mangi zahaczające o tematykę sf. I prawdopodobnie nawet zakończę w stylu wschodniego happy endu.
UsuńW pierwszej osobie nie dałabym rady tego pisać. Tym bardziej, że ostatnio wpadłam na pomysł wydarzenia, które ma się rozegrać na planecie wyroczni i potrzebuję perspektywy Kendappy i RM19.
Hmm... Odnośnie Falonara to ja się może wypowiadać nie będę, bo znów się okaże, że mnie przejrzałaś ;)
wschodni happy end nie do końca jest happy, prawda?
Usuńmoim zdaniem im człowiek więcej czyta to tym trudniej o element zaskoczenia :) mam jednak nadzieję, ze u Ciebie jakiś się znajdzie.
Ale z przepowiednia mi ciężko. Ale ostrzegam, jak będzie chodzić o Kaelasa to zabiję :P
zapomniałam :P bardzo ładny szablon. jak tak na niego patrzę to sama nabieram ochoty aby otworzyć ps-a ale oczywiście nie mam czasu -.- może i marudzę, ale naprawdę nie mam czasu :P nie chcę nawet myśleć o przyszłym roku. rozszerzenie z chemii, biologi i matmy chcę zdawać i to nie byle jak skoro chcę iść na weterynarię.
UsuńNie jest do końca happy i właśnie o to mi chodzi. O, to mam nadzieję, że w przypadku przepowiedni Cię zaskoczę ;)
UsuńTo rzeczywiście będziesz mieć ciężko w przyszłym roku. Ja pisałam jedynie rozszerzoną matmę i fizykę, z czego do pierwszego raczej się nie uczyłam, bo samo do głowy wchodziło. Ale i tak na pewno dostaniesz się na weterynarię :)
Bardzo podoba mi się to opowiadanie i wogóle tematyka jest taka trochę niesamowita :) Bardzo fajnie kreujesz postacie, wydają się takie prawdziwe (a nie jak to zazwyczaj bywa płytkie i bezwymiarowe). A poza tym bardzo podoba mi się szablon - moja ulubiona kolorystyka :]
OdpowiedzUsuńo fuck, najlepszy rozdział, tak się wciągnęłam. Robisz to specjalnie. specjalnie tak obrzydziłaś czytelnikom Ledvariana, ażeby teraz odwrócić to wszystko... mimo że pamiętałam, jak mnie denerwował w poprzedniej notce, jak nieludzki się wydawał, już na początku poczułam, że to chyba nie do końća tak, i wbrew sobie cytałam to z dobrym wobec niego nastawieniem., a i w Felonarze być może jest też coś więcej,l niż posłuszeństwo, on naprawdę wierzy, iż Księciu się uda, naprawdę pokłada w niego wiarę, a przez to naprawdę nie dziwię się mu, iż uważa go za swojego króla, bo i wybawcę... Przyszłego. a być mooże będzie to jego brat, a może on sam? nie wiem, aczkolwiek na dzień dzisiejszy L. by się do teog najlepiej nadawał... gdyby nie fakt, że kocha córkę swojego największego wroga. nigdy bym się tego nie spodziewała. NIgdy. Kocha ją, chce zabić jej ojca, ona to wie. Jestem penwna. Co gorsze, wiem, że on pójdzioe dotych komnat i mam nadzieję, e powie o swoichj planach wspólnikowi, zaminm to zrobi... Wydajhe mi się, że ta dziewczyna nie ejst do końca taka jak jej ojciec, ale nie jest też wzorem cnót i ideałów, skryuwa tajemnicę i nie ufałabym jej zbytnio. niesamowita postać, dosłownie czułam emanujące z niej zimno, a równoceśnie też jakieś piękno, siłę... czarujsz słowem. i cudnie piszesz z perspektywy mężczyzn:p
OdpowiedzUsuńCórka Vrieskasa! Coś takiego! No nie spodziewałam się :P Ladvarian jest dość dziwnym typem, choć z pewnością wyjątkowy. No i kurczę, zakochał się w babce o tyle lat starszej od niego ! Przecież ona mogłaby być jego pra-pra babcią, ale cóż... To serce wybiera, prawda? Zwłaszcza wtedy, gdy bije szybciej na ukochanej osoby widok.
OdpowiedzUsuńPo lekturze ostatniego rozdziału, nie spodziewałem się, że Ladvarian może mieć w sobie tyle wrażliwości. Zastanawiam się, czy Falonar nie jest przypadkiem homo ;> Ten jego nabożny szacunek dla Ladvariana wydaje mi się nieco podejrzany...
OdpowiedzUsuńCiekawy zabieg: po ukazaniu Ladvariana jako zimnego, bezlitosnego wojownika, przedstawiłaś pozytywną stronę jego charakteru. Gardzi dobrami doczesnymi, jest zdolny do ludzkich uczuć, docenia wierność Falonara... Intrygujący kontrast.
Pozdrawiam serdecznie again!