sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 7: Starcie


Zapewne, mówi angielskie przysłowie, że ze stu królików nie da się złożyć jednego konia, ze stu podejrzeń nigdy się nie złoży jednego dowodu.
Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i kara
Ladvarian kątem oka obserwował zbliżającego się do niego Falonara. Młody mężczyzna szedł spokojnie, nieświadomy burzy, która toczyła się wewnątrz księcia. Ukrytej pod maską obojętności i lekkiego znudzenia.
– Nie powinieneś z nią rozmawiać, książę – zaczął poważnym, pełnym napięcia głosem. – A już szczególnie przyjąć jej zaproszenia.
– Co ci w niej przeszkadza? – Cały czas spoglądał na ruchliwe miasto, jednak napiął mięśnie gotowy do ataku, gdyby okazało się to konieczne.
– Co mi w niej przeszkadza? – prychnął Falonar. Nie potrafił powstrzymać gorzkiego śmiechu, który wydobył się z jego ust. – To córka Vrieskasa. Ona ma dwa tysiące pięćset lat. Jak sądzisz, ilu książąt przed tobą zwodziła? Ilu innych zwodzi teraz? Wyciąga z nich informacje, aby przekazać ojcu. Dzięki temu on wie wszystko i jest w stanie zdusić w zarodku każdy bunt, przeprowadzając egzekucję, gdy jeszcze nie jest za późno. Czy tego nie widzisz, książę? Uroda tej suki tak bardzo cię zaślepiła?
Po jego ostatnich słowach Ladvarian w ciągu ułamka sekundy gwałtownie odwrócił się, chwytając przód kombinezonu Falonara. Miał napięte mięśnie, a żyła na skroni pulsowała pod wpływem wściekłości.
Dwaj wojownicy patrzyli sobie prosto w oczy. Płonął w nich ogień gniewu i frustracji. Żaden nie miał zamiaru oddać słuszności drugiemu. Własna racja była najważniejsza. Niczym honor.
– Odwołaj to – wycedził przez zaciśnięte zęby Ladvarian. – Odwołaj to, co o niej powiedziałeś.
Książę nie doczekał się odpowiedzi, gdyż twarz Falonara pozostawała kamienna i niewzruszona. Powiedział swoje i uparcie trwał w tym przekonaniu do końca. Tak jak zawsze.
Ten ośli upór zirytował go. Jednym, gwałtownym ruchem przyciągnął mężczyznę do siebie. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czuł na wargach ciepły oddech towarzysza. I zapach mięty, co znaczyło, że musiał niedawno żuć liście tej rośliny dostępne jedynie na Yaskas. Nie wiedział, dlaczego zirytowało go to jeszcze bardziej, pogłębiając wściekłość. Wypuszczając w sercu korzenie goryczy, które nieokiełzane mogły dostać się głęboko i przyczynić się do wielu szkód. Podejrzewał, że powodem mogło być zmęczenie i wielogodzinny brak snu.
– Kilka godzin temu twierdziłeś, że jesteś po mojej stronie, nie kwestionowałeś moich zasad i moich przekonań. A teraz się buntujesz? – mówił z chorobliwą obsesją. Oczy błyszczały mu niezdrowym blaskiem, powoli wpadał w niekontrolowany szał. – Evolet nie jest taka, jak myślisz. Nie znasz jej. Jeszcze raz powiesz coś podobnego, a poproszę generała o przydzielenie mi nowego towarzysza. Zastanów się, po czyjej jesteś stronie.
Odepchnął go od siebie z całej siły. Falonar zrobił kilka kroków do tyłu i gdyby nie ćwiczona latami równowaga, najpewniej wylądowałby na posadzce. Jakaś część księcia żałowała, że tak się jednak nie stało. Odwrócił się od niego i ruszył w stronę wyjścia z tarasu.
– Jestem po twojej stronie, Ladvarianie. I zawsze będę, do końca tak, jak przysięgałem. Nigdy nie znajdziesz równie zaufanego towarzysza jak ja. – Usłyszał za plecami, lecz nie odpowiedział. Wiedział, że Falonar myli się w stosunku do Evolet zaślepiony tym, co widzi.
Musiał ochłonąć, chociażby spróbować odpocząć. A w przyszłości najlepiej nie poruszać tego tematu, dopóki Falonar nie zmieni zdania. W jednym musiał przyznać mu rację, nigdy nie znajdzie drugiego tak lojalnego i oddanego towarzysza, powiernika wszelkich tajemnic.
Poniosły go emocje.
~ * ~
Ladvarian szedł wzdłuż długiego korytarza, zmierzając w stronę pokojów zajmowanych przez Evolet. Prywatna część pałacu niczym nie różniła się od tej przeznaczonej dla dowódców i władców innych planet.
Pajęczyny długich korytarzy, w których zarówno ściany jak i podłogi zostały wykonane z metalu. Zimne, szare, pozbawione jakichkolwiek ozdób czy dekoracji, które świadczyłyby o charakterze mieszkańców. Jedynie gdzieniegdzie rozmieszczono różnorodne kontrolki czy przyciski otwierające drzwi, włączające klimatyzację lub oświetlenie. Pusto, chłodno i beznadziejnie. Jak ona może mieszkać w takim miejscu? W korytarzu nie ma ani jednego okna.
– Stój, Ladvarianie! – Usłyszał za sobą książę.
Niechętnie odwrócił się w stronę źródła głosu. Uważnie otaksował stojącego przed nim głównego generała Vrieskasa, jego prawą rękę – Paragasa. Człowieka od najbrudniejszej roboty. Znacznie wyższego od Ladvariana i lepiej od niego zbudowanego. O zgniłozielonej skórze z różnorodnymi krostami na jajowatej, łysej głowie zakończonej ostrym, czarnym szpikulcem. Ogromne, granatowe oczy pełne były wrogości, a szerokie, żabie wargi wygięły się w perfidnym grymasie niezadowolenia.
Książę już na pierwszy rzut oka zorientował się, że Paragas nie był w dobrym humorze, a wręcz biła od niego namacalna wściekłość. Przyjął to z satysfakcją, a jego usta wygięły się w złośliwym uśmieszku.
Z całego serca nienawidził generała. Już od najmłodszych lat gardził nim za wszelkie upokorzenia, których doświadczył z jego strony, głupie zaczepki słowne i odnoszenie się do własnej mocy i potęgi. Przypominaniu na każdym kroku, że to on jest lepszy. To on jest bliżej Vrieskasa, jakby Ladvarianowi kiedykolwiek na tym zależało.
– Nie uśmiechaj się głupio, Ladvarianie, bo masz spore kłopoty – powiedział donośnym głosem, jakby zwracał się do sporego tłumu ludzi, a nie jednego mężczyzny stojącego przed nim.
– Ciekawe jakie? – zakpił.
– Nie udawaj durnia! – Na skroni Paragasa nabrzmiała żyła i zaczęła niebezpiecznie pulsować, świadcząc o jego wściekłości. Książę dobrze się bawił, denerwując go jeszcze bardziej. Nadszedł czas, aby wyrównać rachunki.
– Skoro masz taki dobry humor, to może opowiesz mi o śmierci OruTau. To już trzydziesta osoba, która została przydzielona do ciebie i nie wróciła z misji. I dziwnym trafem nigdy nic nie przytrafiło się ani tobie, ani twojemu niewolnikowi. Żarty się skończyły.
– Nie denerwuj się tak, bo ci te żyły pękną – zakpił Ladvarian. – Nie moja wina, że przydzielasz do mnie takie śmieci zamiast porządnych wojowników. To nie ja zabiłem OruTau, wpadła wprost w pułapkę tego durnego króla. Trafiła ją strzałka z trucizną, zdechła na miejscu bez jakichkolwiek szans na ratunek. Ciesz się, że misja została zakończona tydzień wcześniej.
– Jeszcze raz, a o twoich poczynaniach dowie się wielmożny Vrieskas! – wrzasnął, plując przy tym śliną.
– Ale się boję. Nie masz dowodów. A ofiary często się zdarzają. Czasem trzeba ponosić konsekwencje.
Ladvarian domyślał się, że te słowa przechyliły szalę i miał rację. Oczy Paragasa nabrzmiały krwią i zaczynały wychodzić z orbit, pojawiły się w nich iskry obłędu. Siatka żył na skroni pulsowała coraz szybciej. Napiął mięśnie do granic możliwości. Gdyby nie miał na sobie elastycznego kombinezonu, popękałyby mu wszystkie szwy.
W porównaniu do generała Ladvarian wyglądał mizernie, lecz nadal zachowywał spokój na twarzy i uważnie obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch przeciwnika.
Paragas ruszył do przodu, lecz książę okazał się od niego znacznie szybszy. W ułamku sekundy napiął mięśnie, ugiął lekko nogi w kolanach i uderzył pięścią w brzuch generała. Siła odrzutu była tak duża, że zdezorientowany przeciwnik cofnął się o kilka kroków, zgiął się w pół i upadł na kolana, obejmując się dłońmi w pasie. Oczy wychodziły mu z orbit. Pluł śliną pomieszaną z fioletową krwią.
– Jak?… Jesteś słabszy ode mnie… – wycharczał i zwymiotował na swoje kolana.
Ladvarian jedynie patrzył na niego z pogardą.
– Cóż, jak widać role się odwróciły. Ja walczyłem i doskonaliłem ciało i umysł, podczas, gdy ty siedziałeś na dupie w pałacu Vrieskasa. I nie potrzebuję już miecza, by cię pokonać.
– Zapłacisz mi za to – wydyszał, próbując wstać, lecz nogi za bardzo mu drżały, by mógł to zrobić.
– Nie sądzę. Nawet przed Vrieskasem nie przyznasz się, że pokonało cię słabiutkie książątko.
– Pieprz się, skurwielu.
– Zaczepki słowne już od dawna na mnie nie działają, ale gdy następnym razem poddasz w wątpliwość moje metody działania, to nie będę się hamować. Uwolnię swoją moc i zabiję cię. I to bez miecza czy jakiejkolwiek innej broni. Wystarczy mi moja ki.
Ladvarian chciał już odejść, lecz widok jęczącego i wijącego się przed nim człowieka spowodował, że przypomniał sobie o jeszcze jednej kwestii. Uśmiechnął się perfidnie.
– Może następnym razem dołączysz do mnie i Falonara tę dziewczynę ze skrzydłami. Jak ona miała? Ach tak, Kendappa – ostatnie słowo wymówił bardzo powoli, napawając się widokiem drżącego z przerażenia Paragasa. – Och, czyżby jeszcze nie wróciła? Jeżeli nie pojawi się do Bevrore Blomkool, Vrieskas spuści ci za to o wiele większe lanie, o ile od razu nie przeprowadzi twojej egzekucji. Jednak z tego stanowiska na pewno cię wykopie. W końcu to nie ona miała lecieć na Harenosum z tym początkującym wojownikiem, prawda? Straciłeś cenną dla Vrieskasa zdobycz. Oj, nieładnie – zakończył z triumfem, radując się cierpieniem generała.
Dla Paragasa było już tego za wiele. Gwałtownie chciał podnieść się z klęczek i zaatakować drwiącego z niego mężczyznę, lecz Ladvarian po raz drugi okazał się szybszy. Zanim generał w ogóle zdążył stanąć na nogach, książę kopnął go prosto w twarz. Dźwięk łamanych kości był muzyką dla jego uszu, a oczy radowały się widokiem tryskającej z nosa fioletowej krwi.
– Zapłacisz mi za to własną krwią – wyjęczał.
– Nie sądzę. – Uśmiechnął się z mściwą satysfakcją.
Odwrócił się od wijącego się z bólu generała i ruszył w głąb korytarza. Modlił się w duchu, aby Kendappa nie wróciła. Nieważne, co miałoby się stać, ale niech nie wraca, tak będzie lepiej dla niego.
~ * ~
Dotarłszy na miejsce, Ladvarian trzykrotnie zapukał w metalowe drzwi, które po chwili podniosły się do góry, ukazując wejście do pokoju. Przez ułamek sekundy zawahał się, gdyż nie poznał pomieszczenia. Wystrój zmienił się całkowicie od jego poprzedniej wizyty. Pokonał niepewnie kilka kroków i rozejrzał dookoła, gdy drzwi powróciły na swoje miejsce.
W pomieszczeniu dominowały jasne brązy, pomarańcze i żółcie. Metal został pokryty ściennymi panelami, na których powieszono wzorzyste jedwabne woale i różnorodne obrazy w żywych kolorach. Ogromne okno zajmowało całą przeciwległą ścianę, wpuszczając do pomieszczenia ostatnie promienie zachodzącego słońca. Tylko w komnatach Evolet można było bez problemów spojrzeć w niebo.
Podłogę pokrywał puchaty dywan o kasztanowej barwie. Na środku ustawiono niski, drewniany stoliczek, na którym znajdowała się prawdziwa lampa w kształcie walca na trzech wykrzywionych nogach oraz metalowa taca z porcelanowym dzbankiem, dwiema filiżankami i talerzem bananowych ciasteczek, które uwielbiała księżniczka. Stolik otaczały miękkie kanapy i pufy. Gdzieniegdzie stały różnorodne zielone rośliny w fantazyjnych, ceramicznych doniczkach.
– Zrobiłam przemeblowanie – oznajmiła Evolet, widząc zdumioną minę Ladvariana. – Gdy cię nie było, mieliśmy wizytę władczyni Silangana. Przywiozła ze sobą jedwabie w prezencie i nie mogłam się powstrzymać. Pomogła mi trochę udekorować wnętrze. Ich pokoje muszą być przepiękne, nie sądzisz? – rozmarzyła się. – Chciałabym je kiedyś zobaczyć.
– Powiesz to samo, gdy za kilka miesięcy przyleci inna władczyni i znów wszystko pozmieniasz.
– Nie bądź opryskliwy. Przywiozła też nasiona kilku gatunków roślin. A także ten kwiat z Sayuran, o którym ci mówiłam. Pokażę ci jutro.
– Możemy iść teraz. Lubię twój ogród o zachodzie słońca.
– Teraz? – Evolet zbliżyła się do Ladvariana i cmoknęła w policzek. – Teraz potrzebny jest ci odpoczynek. Widać po tobie, że nie spałeś od wielu godzin. Nawet byś mnie nie słuchał.
– Niezłe przedstawienie dałaś rano. Prawie byś mnie dostała – powiedział, patrząc prosto w jej srebrzyste oczy i przeczesując palcami jej włosy.
– Przepraszam, Ladvarianie, troszkę mnie poniosło, ale oprócz twojego towarzysza obserwowało nas co najmniej trzech ludzi mojego ojca.
– Jak widać muszę jeszcze poćwiczyć siłę woli. Dowiedziałaś się czegoś odnośnie Garudy?
Evolet westchnęła zrezygnowana i odsunęła się od księcia. Zmarszczyła brwi, przyglądając mu się uważnie.
– Tylko ci w głowie miecze, walki, treningi i plan obalenia mojego ojca. Mógłbyś czasem pomyśleć o mnie, tym bardziej, że tak rzadko się widujemy – dodała z wyrzutem. – Jest w skarbcu razem z koroną i innymi cennymi trofeami.
– Nie interesuje mnie korona, już ci o tym mówiłem. Zawsze można wykuć nową, a miecz nie.
– Ale korona to symbol władcy – zaprotestowała.
– Nie dla Landarczyków. Tym bardziej, że nie żyją już wszyscy kowale, którzy pamiętali, jak wykuwa się prawdziwe miecze dla wojowników, jak kształtuje się metal, by podczas walki łączył się z duszą i odzwierciedlał posiadane ki. Pozostało po nich zaledwie kilkadziesiąt ostrzy. Kiedyś każdy młody wojownik podczas Ceremonii otrzymywał swój własny miecz, gdy był młodszym dzieckiem wykuwano dla niego nowy oręż. Natomiast dla najstarszych udoskonalano ten posiadany przez ojca i przekazywany z pokolenia na pokolenie. Garudę dzierżyli wszyscy wielcy królowie, nie pozwolę, by teraz gniła w jednej z metalowych komnat Vrieskasa, służąc jedynie jako eksponat. Jeżeli mam zasiąść na tronie, to tylko z tym mieczem, a nie ze złomem, który otrzymałem podczas mojej Ceremonii. Są szansę, aby dostać się tam, gdzie jest trzymany?
– Wejście do tego pomieszczenia nie stanowi dla mnie problemu, gorzej z wyniesieniem czegokolwiek. Ale wymyślę jakiś sposób. Obiecałam, że zrobię to dla ciebie, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu.
– Dziękuję.
Wspiął się na palce, przeklinając w duchu swój niski wzrost, i czule pocałował Evolet w usta.
– Zostaniesz na Bevrore Blomkool? – zapytała z nadzieją. – Będziemy mieć wtedy więcej czasu dla siebie. Zobaczyłbyś księżyc, wiesz, że to jedyna noc na Yaskas, gdy widać go na niebie.
– Wiesz, że nie mogę. Rozkaz twojego ojca. – Opuszkami palców pogładził jej blady policzek. – Nie smuć się – dodał, widząc przygnębienie w oczach księżniczki. Nie lubił, gdy wpadała w taki nastrój, lecz tym razem nie mógł nic na to poradzić. – W przyszłym roku w ten dzień wypadają twoje dwa tysiące pięćsetne urodziny, wtedy zostanę, chociażby mieli mnie za to ściąć.
– Jesteś najwspanialszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam, mój książę. – Uśmiechnęła się szeroko. – Chodźmy spać. Przytrzymam cię na nogach jeszcze pięć minut dłużej, a padniesz mi na podłogę, na której nie będzie ci tak wygodnie jak w moim łóżku.
Gdy Ladvarian położył się obok Evolet i oparł głowę o jej ramię, w końcu poczuł spokój. Mógł się wyciszyć i zapomnieć o wszystkim. Olbrzymie zmęczenie spowodowało, że zasnął niemal od razu.
~ * ~
Jeszcze w ramach wyjaśnienia dodam, że Bevrore Blomkool to najbardziej uroczyste i huczne święto obchodzone raz do roku na Yaskas.
Wiem, że mam u Was trochę zaległości, postaram się wszystko nadrobić do poniedziałku.
A w kolejnej notce znów pojawi się Kaelas.

40 komentarzy:

  1. Ladvarian jest całkiem, całkiem ^^. Wcześniej miałam wobec niego mieszane uczucia, ale w tym rozdziale go bardziej polubiłam. Taki trochę gwałtowny z niego facet, ale to raczej dobrze ;).
    Ciekawa jestem, czy podejrzenia Falonara są słuszne. Ja też się czasem zastanawiam, czy Evolet faktycznie ma dobre zamiary, czy tylko udaje i tak naprawdę chce wyciągnąć jakieś informacje dla swojego ojca.
    No ale okaże się ^^. Z chęcią poczytam sobie ciąg dalszy, gdy tylko się ukaże. Ten rozdział bardzo mi się podobał. Wiem, powtarzam się już, ale naprawdę świetnie piszesz i zawsze z chęcią czytam twoją twórczość. Naprawdę szkoda, że porzuciłaś bloga o Severusie, tamto opowiadanie też bardzo lubiłam, ale rozumiem, że wkurzył cię onet.
    Świetny szablon.
    [marmurowe-serce]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wszystko wyjdzie w swoim czasie, na razie nie będę nic mówić, by nie zdradzać fabuły.
      Wspomnień Severusa nie porzuciłam tylko ze względu na onet, chociaż on pierwszy przyczynił się do spadku moich chęci. Znudziło mnie pisanie jakichkolwiek ff, nie potrafię już wbić się w cudzy świat. Gdyby chodziło jedynie o onet, to bez wahania przeniosłabym ten blog.

      Usuń
    2. Aha, bo myślałam, że chodziło o onet. Nie mniej jednak szkoda, polubiłam twojego Sevka no i miałaś już bardzo dużo rozdziałów, ale ta historia też jest bardzo ciekawa. Podziwiam cię za to, że potrafiłaś w tak doskonały sposób stworzyć coś własnego. Ja próbowałam, ale nie wypaliło, więc zostałam przy ff, jednak w realiach HP umiesciłam własnych bohaterów. Mam nadzieję, że z Marmurowym Sercem uda mi się wytrwać do końca, bo planuję 80 rozdziałów, jak się uda ^^.

      Usuń
  2. Podobał mi się ten rozdział ;)
    Ladvarian zyskał kolejne kilka plusów w moich oczach. Fakt, reaguje dość impulsywnie, ale i tak z rozdziałem na rozdział jakoś zaczynam go lubić coraz bardziej. Fajnie, że umie się postawić. Podobała mi się ta scena z generałem.
    Widać, że książę wpadł po uszy i nie umie subiektywnie ocenić sytuacji. Evolet być może po prostu się nim bawi, a on tak wytrwale za nią się stawia... No nie wiem, dla mnie to trochę głupie, ale cóż zrobić :P
    No to chyba tyle. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!
    http://kwiat-smierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Miłość potrafi uczynić uczynić człowieka głupcem i ślepcem. Cóż, jak jest naprawdę wyjdzie na jaw później, na razie nie chce psuć dalszego czytania.
      Myślę, że Ladvarian w przyszłości zdobędzie jeszcze kilka plusów, choć pewnie nie w następnej części rozdziałów o nim.

      Usuń
  3. Reakcja Ladvariana całkowicie zrozumiana. Kto nie wściekłby się, gdyby druga osoba oczerniała kogoś, kogo kochamy? Byłoby to bardzo dziwne. Ale ja sama też nie uwarzam, że ta księżniczka to swięta jest. Mimo tego, że zgadała się z księciem, to jakoś nie wierzę, że potrafiłaby zabić własnego ojca. Po prostu to jest dość nierealne. Poza tym jak to się mówi... Jaki ojciec taki syn, a w tym przypadku córka. Na pewnie nie jest jakaś niewinna!

    Ladvarian jak widać jest bardzo cięty. I nie grzeszy dobrym wychowaniem. Może i spotkało go duzo złego ze strony generała, ale żeby AŻ tak go potraktować? Coś ten książę wcale nie przypomina dobrego chłopca, który powinien rządzić królestwem. Nie jest bohaterem idealnym. A to dobrze, bo tacy bohaterowie są nudni! ^^ Ale czy aby na pewno dobrze robi zaczynająć z prawą ręką Vrieskasa? Może się to skończyć dla niego bardzo źle...
    "W pomieszczeniu dominowały jasne brązy, pomarańcza i żółcie"- może jasny brąż, pomarańcz i żółć? Albo jasne brązy, pomarańcze i żółcie. Bo inaczej odmiana pomarańczowego się nie zgadza z resztą zdania. :)
    O ! To dobrze, że będzie Kaleas, bo jakoś lepiej mi się czyt jego historię. Po prostu bardziej go lubię niż Ladvariana. Wydaje mi się być bardziej ułożony. I wydaje się, że on jednak posiada jakieś granice przyzwoitości i wie, kiedy powinien zamilknąć, żeby nie przegiąć.
    Rozdział udany, nawet błędów nie widziałam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Ladvarian nigdy nie był dobrym chłopcem i nigdy nikim takim nie będzie. Swoje ma za uszami i nie ma zamiaru zmieniać swoich nawyków, chociaż pozostawiają wiele do życzenia. Ale od zawsze miał taki być. Nie potrafiłabym pisać o bardziej ułożonym i dobrodusznym księciu, on musi mieć charakterek.
      O Kaelasie będzie kolejne pięć rozdziałów. Miały być trzy, ale za bardzo się rozpisałam (jak zawsze). A później znów powrót do Ladvariana i Falonara.

      Usuń
  4. Z jednej strony, nie mogę się nadziwić, że Ladvarian jest owładnięty uczuciem do córki Vrieskasa na tyle, żeby zaatakować swojego oddanego przyjaciela, który się o niego martwi, a z drugiej nie mogę uwierzyć, że Ladvarian i wiekowa księżniczka mają tak dobre stosunki. Coś mi tu śmierdzi, że się tak wyrażę. Nie bardzo wiem, co myśleć o tej parze, szczególnie, że, no... to córka Vrieskasa i jakoś nie wydaje mi się, żeby chciała przyczynić się do pokonania swojego ojca. Ma wszystko, po co miałaby ryzykować utratę tych bogactw, a może nawet i życia, kiedy ojciec dowie się, że przyłożyła rękę do buntu. Choć z drugiej strony może naprawdę kocha Ladvariana?
    Ciekawe, czemu koniec końców wysłano Kendappę z Kaelasem, skoro jest taka dobra, a podbicie Harenosum miało być błahostką? Jakoś tak czytając ten rozdział i widząc wzmiankę o Kendappie, zaczęłam się zastanawiać, jak będzie wyglądało spotkanie Kaelasa i Falonara... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, miłość to dziwne uczucie i w obronie ukochanej jest w stanie zaatakować jedynego i najwierniejszego przyjaciela, byleby tylko ją obronić. A jakie są rzeczywiste zamiary bohaterów okaże się z czasem.
      Dlaczego to Kendappa poleciała na Harenosum zostanie wspomniane w kolejnych rozdziałach o Ladvarianie. Na początku chciałam tutaj, ale później postanowiłam jeszcze przez trochę potrzymać to w tajemnicy ;)
      Szczerze, to sama jeszcze nie wiem, jak będzie wyglądać spotkanie braci. Wiem, kiedy nastąpi, ale nad szczegółami muszę jeszcze popracować i pewnie ostatecznie powstanie kilka wersji ;)

      Usuń
  5. Oo, romansik. No proszę, to dlatego tak gwałtownie zareagował na słowa Falonara. Cóż, Evolet jest kobietą, która potrafi zaakceptować swojego ukochanego z jego wszystkimi wadami. Ja bym się jednak trochę obawiała Ladvariana, chociaż wiadomo, że jeżeli jest się z kimś blisko to oddziaływania są zupełnie inne. W każdym razie książę sprawia chwilami wrażenie dość... bezwzględnego, delikatnie mówiąc xD
    No tak, znowu musiał podkreślić swoje "ćwiczenia ciała i ducha", mój Boże. Oni mają jakieś kompleksy, haha xD
    Ale mimo wszystko chyba jednak wolę Ladvariana od Kaleasa. Mimo że obaj są narcystycznymi zarozumiałymi facetami, to Ladvarian nie ma jakiejś chorej obsesji na swoim punkcie, bo wie, że jest dobry w tym, co robi itd. A Kaleas to po prostu ciota! ;p Póki co, bo wyczuwam w przyszłości jakąś metamorfozę xD

    Taaa, przeniesienie się było dość bolesną decyzją, ale... to chyba musiało nastąpić ;p A ile się nad tym namęczyłam zanim wybrałam blogspota xD byłam niemal wszędzie i doszłam do wniosku, że jednak ze wszystkich pozostałych serwisów to tu jest najfajniej. Yhsz.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evolet o wszystkich wyczynach księcia nie zdaje sobie sprawy. Wie, że jest brutalnym wojownikiem, lecz nigdy nie widziała go w prawdziwej bitwie.
      Cóż, Landarczycy to taka rasa, dla której najważniejsze są treningi i walki (po podboju trochę ta werwa spadła, ale nadal jest gdzieś w głębi nich).
      Niestety, onet przestał współpracować. Ostatnio na jednym moim bardzo starym blogu, na którym czasem linkowałam bohaterów wyskoczyła mi wiadomość, że nie mam miejsca, chociaż połowa była wolna. Aż się zastanawiam, co onet wyczyni na pierwszą rocznicę błędnie działającego serwisu.

      Usuń
  6. Widzę, ze masz nowy szablon te kolory są wspaniałe, bardzo dobrze się czyta i o wiele bardziej pasują do opowiadania. Nie mogłam uwierzyć w to, ze Falonar ma własne zdanie, przeciwstawił się księciu, no zapunktował u mnie chłopak nie ma co, a Evolet zadziwiająca. W dodatku jest z Ladvarianem...Hmmm...Ciekawe czy rzeczywiście jest w nim zakochana, czy jednak coś kombinuje ? A Ladvarian spotyka się z nią dla interesów, czy rzeczywiście sie zakochał ? Nie mniej jednak szykuje się romansik. Życzę weny, czeka na następny rozdział i jak będziesz miała chwilę czasu to zapraszam do siebie na 18 http://niewidzialnistory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Falonarowi przede wszystkim zależy na dobru księcia i w tym jedynym wypadku jest gotów mu się przeciwstawić. A księżniczki nie znosi, miał być nawet o tym fragment w poprzednim rozdziale, ale go wycięłam, bo za dużo zdradzał.
      Do Ciebie postaram się wpaść jak najszybciej. Jak dziś nie dam rady, to pewnie dopiero w czwartek.

      Usuń
  7. Rozpieszczasz nas tak częstymi rozdziałami. Serio.
    A ten tutaj tylko potwierdził moje przypuszczenia. Cha, cha, cha! Falonar jest zazdrośnikiem! Podkochiwałam się w nim po cichu, ale co poradzić, że gra w przeciwnej drużynie....
    A skoro on mówi, że Evolet ich oszuka, to znaczy, ze ich nie oszuka :P no chyba że elementem zaskoczenia będzie zrobić dokładnie tak, jak mówi bohater. To by było coś ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się sobie dziwię, bo powinnam się uczyć optoelektroniki, ale mam pięć rozdziałów do przodu i głowę pełną pomysłów, więc dodaję ;)
      Wiedziałam, że ten rozdział powie za dużo, pocieszam się tym, że tylko Tobie.

      Usuń
  8. Przeczytałam tylko prolog, ale jestem zachwycona. Kiedy tylko uporam się z zaliczeniami, na pewno zajrzę tutaj ponownie! Pisz, dziewczyno, pisz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy fragment przeczytałam dwa razy. Bardzo spodobał mi się opis, bo był taki… realistyczny, nieprzesadzony, a jednocześnie idealnie odzwierciedlający sytuację. Męska duma i ten upór o własne zdanie – typowe zachowanie faceta. :) Ale jaka tak naprawdę jest Evolet?
    Fuuj… Paragas musiał być okropny, zarówno z wyglądu, jak i z charakteru. I dobrze mu tak. Nie lubię osób, które są zbyt pewne siebie. Słowa Landarviana bardzo dobrze określiły stan generała. On ćwiczył, a tamten się obijał i myślał, że dzięki temu, iż jest wyższy rangą, jego siła jednocześnie również wzrośnie. Naiwność? Głupota?
    Przez Fanolara nie mam zaufania do Evolet. Odnoszę wrażenie, że ta księżniczka coś kombinuję, oszuka Landarviana. Mam nadzieję, że to tylko moje błędne przypuszczenia. :) A tak przy okazji, w pokoju musiało być pięknie. Aż przez chwilę zamarzyłam, żeby się tam znaleźć. Uwielbiam taką atmosferę, a mimo to mój pokój wygląda zupełnie inaczej. :)
    Jak zwykle wszystko dopracowane, przemyślane i ładnie „opakowane”. Nie mam żadnych uwag. :)
    Cieszę się, że w następnym rozdziale pojawi się Kaleas, bo choć miałam do niego pewne „przyczepki”, to brakuję mi teraz jego marzycielskiego, a zarazem zawziętego charakteru. :)
    Pozdrawiam cieplutko. [marionetka-losu]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W przypadku generała bardziej stawiałabym na naiwność. Ladvarian zawsze był od niego słabszy i nigdy nie spodziewał się, że może on stać się silniejszy. Wbił sobie do brzydkiego łba, że to jego rasa jest z natury lepsza.
      Mój pokój też tak nie wygląda, chociaż chciałabym mieć takie okno ;) Na ten pomysł wpadłam, gdy po raz czwarty oglądałam pierwszy sezon Glee. Na początku zupełnie nie miałam pojęcia jak ma wyglądać.

      Usuń
  10. Coś czułam, że ta Evolet ma coś w sobie dobrego i sprzeciwi się ojcu. Nie wiedziałam jednak, że ona i książę będą razem. Najbardziej w tym rozdziale podobało mi się to starcie Ladvariana z tym generałkiem. Super opisałaś scenę:) Zastanawiam się nad fragmentem o Kendappie, nurtuje mnie to, co takiego tu się dzieje.
    Super rozdział i czekam już na next:)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Sprawa Kendappy będzie się powoli wyjaśniać. W dziesiątym coś niecoś zostanie powiedziane, gdyż jeden fragment będzie przedstawiony z perspektywy dziewczyny. Ale nie będzie to bardzo rozwinięte, chociaż, gdy pisałam miałam chęć wyjaśnić to dokładnie.

      Usuń
  11. Czyli Falonar jednak potrafi mieć własne zdanie, odmienne od Ladvariana. Nic dziwnego, że nie spodobało mu się, że Evolet zwodzi księcia, w końcu jest córką Vrieskasa, a to poniekąd powinno ją dyskwalifikować z kręgu osób zaufanych. Falanor chce dla swojego przyjaciela jak najlepiej, chociaż z drugiej strony, faktycznie dziwne, że akurat tak nagle się zbuntował, chociaż wcześniej nie kwestionował żadnych decyzji Ladvariana. Hm, zastanawiające, ale przynajmniej ten rozdział utwierdził mnie w przekonaniu co do tego, że Falanor ma naprawdę dobre intencje i jego zapewnienia z poprzedniego rozdziału nie były tylko wymysłami. O równie wiernego towarzysza byłoby naprawdę trudno.
    Czemu on nie chce, żeby Kendappa wróciła? :> Ich powiązanie coraz bardziej mnie intryguje.
    Ten cały obrzydliwy Paragas zdecydowanie nie był godnym przeciwnikiem dla Ladvariana. Książę nie potrzebował nawet miecza, żeby go pokonać, a w dodatku zajęło mu to chwilę... Paragas faktycznie nieźle się musiał opuścić.
    Nie, Evolet nie może mieć czystych intencji. Coś mi w niej nie pasuje. Czemu miałaby działać przeciw własnemu ojcu? Ona pewnie załatwi Ladvarianowi Garudę i coś z tym mieczem będzie nie tak, coś w nim uszkodzi, albo kto ją tam wie? Poza tym ona jest zdecydowanie za stara dla Ladvariana!
    Niecierpliwie wyczekuję scen z Kaelasem, chociaż pewnie teraz będzie mi brakować Ladvariana ;D Mam nadzieję, że niedługo zaczną oni pojawiać się w rozdziałach razem.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Głównym powodem, jaki ma Ladvarian, by Kendappa nie wróciła jest odegranie się na generale. Chce aby został zdjęty ze stanowiska, a najlepiej zabity przez Vrieskasa. Przy okazji ma jeszcze kilka innych powodów, ale o nich będzie kiedy indziej.
      Niezły pomysł odnośnie Garudy ;) Ja już wiem, jak to się skończy, o ile nie zmienię zdania, co dość często mi się zdarza.
      Wizytę u wyroczni powinnam zmieścić w pięciu rozdziałach, o ile znów się nie rozpiszę na więcej. Ale wspólnych rozdziałów z Kaelasem i Ladvarianem nie będzie. Spotkają się dopiero w finale.

      Usuń
  12. A więc jednak Falonar nie jest tylko bezcharakternym sługą Ladvariana - to dobrze bo jakoś zaczełam go naprawdę lubić, tak sammo zresztą jak samego Ladvariana, nie mogę tylko zrozumieć czemu nie wtajemniczył Falonara w całą tą historię z Evolet, w końcu nie powinien być na niego zły skoro mu nic nie wyjaśnił... no nic - czekam na więcej :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba bym nie potrafiła zrobić z Falonara jedynie oddanego sługi, który nie ma własnego zdania i bez pozwolenia księcia nie potrafi nic zrobić. Chociaż, gdy zaczynałam, nie sądziłam, że polubię jego postać. Zawsze książę był moim numerem jeden, a tu role się odwróciły.

      Usuń
  13. Przepraszam za zaległości, ale przez ten tydzień rzadko kiedy wchodziłam na bloga. Najpierw odpowiem na Twoje komentarze - tamta scena ze znalezieniem ciała może rzeczywiście nie była za najlepsza, ale Bonnie potrafi wpaść w taki czarownicowy trans, w którym różnie się zachowuje. Szczerze mówiąc mi mój szablon bardziej podoba się w bardziej mrocznych odcieniach. Ty też masz nowy, czy mi się wydaje? Bardzo ładny. Cóż, Klaus jest bardzo specyficzną postacią. Nie wiem, czy później dalej będziesz go lubić, zobaczymy. :) A to taki jeden z nielicznych moich cliffhangerów. Tak jakoś wyszedł.
    Co do Twoich dwóch ostatnich rozdziałów - były chyba najlepsze jak do tej pory. Uwielbiam Ladvariana! Wydawał mi się najpierw okrutnikiem opanowanym tylko żądzą władzy, ale teraz go postrzegam w zupełnie inny sposób. Nie dość, że przystojny (ech, ten Barnes...), ma swój cel, przyjaciela, którego chce traktować jak przyjaciela, a nie podwładnego, to jeszcze zakochany w córce odwiecznego wroga. Mam nadzieję, że z wzajemnością, że to nie jest jakiś wredny fortel ze strony panny E. Zaintrygował mnie fragment o Kendappie. Kim jest ta dziewczyna?
    Następny rozdział o Kaleasie? Hm... chyba nie muszę Ci mówić, że zdecydowanie bardziej wolę te o Ladvarianie?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, doskonale to rozumiem, bo sama w zeszłym tygodniu miałam potworne zaległości i musiałam wszystko w weekend nadrabiać. Pociesza mnie myśl, że najgorsze mam za sobą i jak zdam trzy ostatnie egzaminy, to od przyszłego tygodnia zaczynam wakacje.
      Ja też wolę pisać o Ladvarianie, nawet gdy zaczynałam wiedziałam, że tak będzie. Ale niestety statystycznie o Kaelasie będzie więcej rozdziałów.
      Kendappę mam zamiar z czasem rozwinąć, chociaż jak mam w zwyczaju najpierw pojawią się jedynie niejasne aluzje i niedopowiedzenia.

      Usuń
  14. hm, wygląda na to, że księżniczka chyba naprawdę kocha L, i że zna jego plany, no cóż, skoro je zna, a on jeszcze żyje, to albo faktycznie go kocha, albo szykuje jakaś pułapkę. wolałabym to pierwsze. ciekawi mnie, czy tajemnica, którą skrywa L przed F, to właśnie prawda o tym związku, czy może to, że L zna Kindeappę, i z niewiadomych na razie powodów nie chce jej widzieć. W każdym razie notka mi się podobała, jak zwykle, od pocątku do końca, również to starcie - niby nic specjalnego, ale pokazywało dużo, b. dużo na temat siły, jaką ma obecnie L... no i oczywiście bardzo mi się podoba F, coraz bardziej go lubię, bo najwyraźniej mimo iż podziwia L, czasem sposób, w jaki do niego mówi,może się wydawać nieco wazeliniarski, ale on po prostu wierzy, że to jest jegio zbawiciel, jendocześnie jednak jest też prawdiwym przyjacielem; i chce dla L dobrze, dlatego się postawił. L był nieco zbyt osrty, ale taki już jest, zresztą chyba naprawdę tworzy dobry zwiazek z E. Piszę pojedynczymi literkami, bo tak łątwiej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Czasem lubię trochę pogmatwać i napisać coś, co nie do końca jest prawdą ;) Chociaż Ladvarian w boju jest brutalny nie liczy się z niczym.
      Przed Falonarem książę ukrywa to, że ma wspólne plany z księżniczką. O tym związku też mu nie powiedział, ale Falonar głupi nie jest i zdaje sobie z tego sprawę. Nawet miała być do tego mała aluzja w poprzednim rozdziale, ale ją wycięłam przez wzgląd na inny wątek. Chociaż teraz wydaje mi się, że niepotrzebnie. A o tym, kim jest Kendappa wiedzą oboje. W kolejnych rozdziałach o nich nawet Falonar przybliży nieco jej postać (a przynajmniej taki mam zamiar).

      Usuń
  15. Sorcia, że tak późno ale mam ostatnio mało czasu. świetny szablon, bardzo mi się podobają te kolory. Początek był najlepszy, Paragras mi się nie podoba ale chyba tak ma byc. Lubię Evolet ale Ladvarian mnie trochę denerwuje- często tak mam ;D Najbardziej podoba mi się chyba Falonar mądry gość. ;> pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Rozumiem bark czasu ja też od zeszłego tygodnia mam urwanie głowy. Ale żyję nadzieją, że dzisiaj skończyłam sesję i od przyszłego tygodnia zacznę wakacje ;)

      Usuń
  16. Wow, nie spodziewałam się, że Falonar potrafi postawić się księciu. Miłe zaskoczenie, nie powiem :) Coś mi śmierdzi z tą Evolet. Nie wierzę w nią. Czuję, ze ostro namiesza. Jestem ciekawa, co łączy Ladvariana z Kendappą. I ciesze sie, ze będzie Kaelas, brakowało mi go [chociaż i tak Ladvarian rządzi :D] ! Zabawne było to z jaką łatwością Lad załatwił Paragasa, to się biedny zdziwił ^^. Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektórych sprawach potrafi (przynajmniej jeżeli chodzi o księżniczkę).
      Co nieco odnośnie związku z Ladvariana z Kendappą pojawi się w kolejnych rozdziałach o księciu. Myślę, że Falonar wszystko przedstawi, chyba że mi się plany zmienią.

      Usuń
  17. Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam bardzo napięty harmonogram. Jednak Falonar potrafi się sprzeciwić księciu, co mi się nawet podoba. Jeśli chodzi o scenę z generałem to nie brakowało ostrych słów. Ladvarian bawił się nim i z łatwością go pokonał. Najbardziej jednak spodobała mi się końcówka, gdy opisywałaś wizytę księcia u Evolet. Mam nadzieję, że to oblicze, które pokazuje Ladvarianowi jest prawdziwe.
    Mam tylko małe pytanie. Czy jeszcze kiedykolwiek będziesz kontynuować bloga o Severusie?
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, ja też w ostatnie dwa tygodnie miałam tak zapchany terminarz, że ledwo miałam czas na wejście na bloga.
      Czasem Falonar potrafi powiedzieć, co myśli, ale głównie, gdy tematem jest księżniczka.
      Na dzień dzisiejszy nie sądzę, abym miała wrócić na Severusa, mam dość pisania wszelkiego rodzaju fan fiction. Może kiedyś coś mnie najdzie, ale raczej wątpię.

      Usuń
  18. Podoba mi się Ladavarian. Księżniczka jest interesująca - dlaczego pragnie śmierci ojca? Dlaczego książę ukrywa związek z nią przed Falonarem? I o co chodzi z Kendappą, dlaczego jest taka ważna? Nie powiem, rozdziały poświęcone Ladavarianowi podobają mi się o wiele bardziej od tych z perspektywy Kaleasa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ladvarian zyskał w moich oczach. Pokazał, że nie jest tylko bezlitosnm zabójcom i zaczelam go nawet lubić i ten jego niski wzrost :) Dobrze, że Falonar postawił się księciu, acz nie wiem, czy miał rację co do Evolet. Czemu ona to robi? A najbardzeij podobała mi się akcja z generałem :) Ladvarian pokazał na co go stać. Och... Zastanawiam sie czy będzie jakaś notka z Ladvarianem i Kaelasem. No cóć, zobaczy się :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nieco zaskoczył mnie Falonar; do tej pory sądziłem, że ten lizus potrafi tylko przytakiwać Ladvarianowi i nigdy nie odważyłby się przeciwstawić jego woli. A tu nagle zonk... Z pewnością kierowała nim chęć ocalenia swego pana przed zgubą w ramionach niewiasty, lecz i tak zdziwiło mnie jego zachowanie :) Cóż, może nabrał animuszu po tych ziółkach, które żuł ;)
    Z perspektywy czytelnika, wciąż nie ufam Evolet i obawiam się, że Ladvarian przejedzie się na tej znajomości.
    Wiem, że nieładnie jest przeklinać w komentarzach, ale ten generał samym tylko wyglądem zasługiwał na wpier... -.- Dobrze, że Ladvi skopał mu rzyć.
    No i o co chodzi z tą Kendappą? Dlaczego jest tak ważna dla Vrieskasa? Interesting...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń