Idziemy przez
życie jak pociąg, pędzący w ciemności do nieznanego celu.
Agata Christie
Na Oraculum dotarli po dwóch
tygodniach od czasu przekroczenia granicy strefy północnej. Planeta nie
wyróżniała się niczym szczególnym z wyjątkiem barwy. Jaskraworóżowa, mimo że
niewielka, kula rzucała się w oczy już z daleka. Po przyjrzeniu się jej z
bliższej odległości, z łatwością można było rozróżnić seledynowe pasy biegnące
w poprzek niej. Nie posiadała naturalnej gwiazdy, która by ją oświetlała.
Przejście przez atmosferę i
lądowanie odbyło się bez problemów. Tutaj, w porównaniu z Harenosum, grunt był
w miarę stabilny i kapsuła mogła stanąć na nogach bez zapadania się.
Pierwszy na ziemię zeskoczył Kaelas,
nie czekając, aż automatycznie wysuną się schodki, po których mógłby zejść.
Rozejrzał się uważnie po miejscu, w którym się znalazł, zanim towarzysze wyszli
z kapsuły.
Niebo na Oraculum miało kolor
lawendy, gwałtownie przechodzącej w biel przy horyzoncie. Granica pomiędzy
barwami była tak wyraźnie widoczna, że aż nienaturalna. Po nieboskłonie
poruszały się w kilku różnych rzędach jakieś błękitne kształty. Dopiero po
dłuższej chwili Kaelas zrozumiał, że miał przed oczami chmury. Z tym wyjątkiem,
że każda przypominała prostokątny, płaski trójkąt o idealnie równych
krawędziach. Wszystkie były identyczne, jedna nie różniła się nawet
najmniejszym szczegółem od drugiej.
Wojownikowi wydawało się, że
natrafili na porę zmierzchu, bo wszędzie panował lekki półmrok. Pomimo uważnych
obserwacji, nie dostrzegł jednak na niebie słońca czy innej dającej światło
gwiazdy. RM19 twierdził, że ta planeta czegoś takiego nie posiada, ale coś
musiało rozjaśnić ciemności.
Statek wylądował na równinie
porośniętej ciemnozieloną, prawie czarną, pedantycznie równo przyciętą trawą.
Niedaleko biegła zygzakiem czerwona ścieżka, znikająca w głębi rosnącego
nieopodal lasu.
Kaelas pierwszy raz w życiu widział
takie drzewa. Ich pnie były jaskrawożółte lub błękitne, a korony drzew miały
ten sam odcień, co rosnąca wokół trawa. Dostrzegł, że liście posiadały
regularne kształty różnorodnych figur geometrycznych – trójkątów, rombów,
prostokątów, deltoidów. Idealnie gładkie krawędzie wręcz odrzucały go swoją
nienaturalnością, to uczucie potęgował także brak jakiejkolwiek różnicy w
barwie czy rozmiarze. Zabrakło mu też łuków i zaokrągleń, wszystko było tylko i
wyłącznie kanciaste.
– Dziwnie tutaj – mruknął, gdy
Kendappa wylądowała obok niego. Ona także nie skorzystała ze schodów, woląc
rozprostować skrzydła. – Wszystko jest zbyt idealne nawet jak na naturę.
Dziewczyna, choć niechętnie,
przyznała mu rację. Zauważył, że trzymała dłoń blisko jednego ze sztyletów i
rozglądała się wokół, wypatrując potencjalnego zagrożenia. Napięte mięśnie
rysowały się pod kombinezonem.
– Kaelasie, mógłbyś się chociaż
porządnie ubrać – powiedział RM19, schodząc po schodach. Rozglądał się na prawo
i lewo zafascynowany nowym miejscem. – Idziemy na spotkanie z wyrocznią,
powinieneś się prezentować.
Wojownik spojrzał na swoje szerokie,
lniane spodnie i koszulę.
– Jestem. Nie cierpię tego
kombinezonu i nie mam zamiaru go nosić, o ile nie będzie to naprawdę konieczne.
Nie jestem już pachołkiem Vrieskasa. Którędy mamy iść?
Zamyślony RM19 rozejrzał się
dookoła. Dopiero w tym półmroku Kaelas dostrzegł różne znaki i figury, które
pojawiały się na jego fioletowych szkłach od okularów.
– To nie są zwykłe okulary – wyrwało
mu się, zanim zdążył ugryźć się w język.
Przeklął w duchu, bo pewnie znów
powiedział jakąś głupotę oczywistą dla wszystkich z wyjątkiem jego.
– Co? Nie, mają wbudowany specjalny
komputer, sterowany impulsami z mojego mózgu.
To wiele wyjaśnia, pomyślał z
przekąsem. Zautomatyzowany człowieczek
nie wiedział wszystkiego. I nie mógł być do końca człowiekiem, jak utrzymywał.
– Nie wiem wiele o Oraculum.
Wszelkie dane na temat wyroczni są ściśle tajne. A przybycie tutaj karane jest
śmiercią, posiadanie, czy nawet szukanie, informacji ma poważne konsekwencje. Wielu
uważa, że to jedynie legenda i prawdziwa wszechwiedząca nie istnieje. Wydaje mi
się, że powinniśmy iść przez las. Musimy znaleźć kamienny okrąg lub coś w tym
stylu. Kendappo, mogłabyś zobaczyć, czy nie widać z góry czegoś podobnego?
Dziewczyna kiwnęła głową i
rozpostarła błoniaste skrzydła. Ugięła nogi w kolanach i wzbiła się w
powietrze. Towarzysze obserwowali ją z dołu, gdy krążyła po niebie.
Kaelas nie mógł oprzeć się myśli, że
wyglądała wspaniale. Prezentowała się dużo lepiej niż na ziemi, jakby była
urodzona wśród chmur i tam miała spędzić całe życie, nigdy nie dotykając
gruntu. Zabójczo piękna i diabelnie niebezpieczna. Niczym drapieżny ptak
wypatrujący swojej ofiary.
Szybko, choć z trudem, wyrzucił z
głowy te myśli, przypominając sobie, że przecież jej nie znosi. W końcu dwa
tygodnie temu prawie by go zabiła jednym z tych swoich przeklętych sztyletów.
– Las ciągnie się bardzo daleko, ale
jest w nim dość spora polanka w kształcie trapezu. Czerwona ścieżka prowadzi
wprost do niej. I cały czas przypomina ten dziwaczny zygzak, jakby tworzył ją
jakiś pijany imbecyl.
– A z drugiej strony? – dopytywał
się RM19, który, gdyby istniała taka możliwość, sam wzbiłby się w powietrze i
zrobił rekonesans terenu.
– Jedynie trawiasta równina ciągnąca
się po sam horyzont.
– Może musimy przejść przez las i
tam znajdziemy kamienny krąg.
– Albo w ogóle nie ma kamiennego
kręgu – zasugerował Kaelas. – Tu nie ma nic okrągłego, nawet źdźbła trawy mają
ostre szpikulce. Równie dobrze krąg może być kanciasty. Idziemy – zdecydował. –
To jedyne co nam pozostało.
Ruszyli przed siebie, chociaż RM19
zrobił to z niemałym oporem. Wolał mieć całkowitą pewność, niż iść ślepo w
jakimkolwiek kierunku. Szczególnie na obcej planecie, na której znalazł się po
raz pierwszy.
Gdy dotarli do zygzakowatej ścieżki,
okazało się, że jest ona porośnięta makami. Kaelasowi od razu rzuciło się w
oczy, że czerwone płatki mają kształt wykrzywionych w łuk trójkątów. Nie
pasowała tu ta jedyna kolista rzecz. Czuł się dziwnie i zastanawiał, co to może
oznaczać.
Nie mając innego wyboru, towarzysze
szli dalej, brodząc w szkarłatnej rzece kwiatów. Na skraju lasu ujrzeli drewnianą
tabliczkę w kształcie różnoramiennego trapezu, lecz była ona pusta. Nic nie
wskazywało, że kiedykolwiek coś się na niej znajdowało.
– Robi się coraz dziwniej –
skomentował Kaelas, lecz nikt mu nie odpowiedział.
Po przekroczeniu granicy lasu,
zrobiło się ciemniej, gdyż rozłożyste korony drzew przesłaniały lawendowe
niebo.
W milczeniu szli przed siebie. Żadne
nie miało ochoty na rozmowę. Czuli się coraz dziwniej i nieswojo, jakby w
każdej chwili coś mogło wyskoczyć znienacka i zaatakować. Ta atmosfera drażniła
Kaelasa, który gwałtownie reagował na każdy szelest. Zauważył, że Kendappa
także nerwowo spoglądała to w jedną, to w drugą stronę, zaciskając dłoń na
rękojeści sztyletu.
Do tego napięcia dochodziło jeszcze
ciężkie powietrze o słodkim zapachu. Jakby wszystkie przyjemne wonie zmieszały
się w jedną, powodując zupełnie przeciwny efekt. Nie wiedzieli skąd pochodził,
jednak wydał się mdlący i drażniący już po kilkunastu krokach.
Liście na drzewach poruszały się w
jednostajnym, usypiającym rytmie, lecz nie wiedzieli, co wprawia je w ruch. Nie
czuli nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Utrudniało to koncentrację i
wykrycie potencjalnego, kryjącego się przeciwnika.
Idąc makową drogą, nie dostrzegli
ani jednego zwierzęcia czy innego żywego stworzenia. Jedynie drzewa, ogromne
drzewa i makowa droga otoczona przez nie. Tylko liście wydawały jakiekolwiek
dźwięki. Monotonne, powolne, równe, senne…
Kaelasa zaczynało to drażnić.
Senność mieszała się z irytacją i napięciem. Przez to droga wydawała mu się
znacznie dłuższa, jakby na złość wędrowcom wiła się w kółko lub wydłużała,
oddalając od obranego celu. Wolałby spotkać na ścieżce setkę potworów, byleby
skończyła się ta niepewność. A tak tylko szli, szli i szli.
– Śpij, wędrowcze. – Wydawało mu się, że usłyszał obok siebie jakiś
głos, jakby znajomy. Lecz nie potrafił zidentyfikować odbiorcy. Zresztą,
przecież tylko mu się to wydawało. Nikt nic nie mówił.
– Jesteś pewien?
Gdy Kaelas był już na skraju
wyczerpania psychicznego i poddania się, dostrzegł w oddali cel podróży. Powitał
go z niewypowiedzianą ulgą.
Polanka w kształcie trapezu została
otoczona wysokimi na około siedem metrów kamieniami o tym samym kształcie.
Stały na jednym z wierzchołków i wojownik zdziwił się, że jeszcze się trzymają.
Jedno pchnięcie, silniejszy podmuch wiatru i powinny się zwalić.
Na środku trawiastej połaci
postawiono jeszcze jeden kamień, lecz ten był znacznie niższy. Miał
nieregularny kształt i Kaelasowi nic nie przypominał, nie był w stanie porównać
go do czegokolwiek, co widział lub znał. Obok znajdowała się tabliczka z
wyrytymi na niej dziecięcym pismem jakimiś literami.
Zaciekawiony wojownik podszedł do
kamienia i postukał w niego. Ku jego zaskoczeniu, nie spowodowało to wydobycia
żadnego dźwięku. Jedynie cisza. Dotarło do niego, że nie było tutaj słychać
usypiających szumów drzew. Zresztą nie
powinno mnie to dziwić. Chyba że one ucichły.
– Wyrocznia. – Kendappa musiała
przeczytać napis na tabliczce. Podeszła i dotknęła chropowatej powierzchni
głazu.
– To ma być wyrocznia? Ten kamlot?
– Może to nie tutaj? – stwierdziła
dziewczyna, ignorując jego słowa.
– Moje czujniki wariują. Coś tu na
pewno jest nie tak, tym bardziej, że powinien to być krąg, nie trapez – wtrącił
się RM19. – A może to pułapka przygotowana przez wielmożnego Vrieskasa, by
sprawdzić naszą lojalność?
– Zdurniałeś?! On nie bawi się w
takie rzeczy. Lojalność objawia się w wykonywaniu misji, nie testach czy
próbach.
Ich wymianę zdań przerwał nagły
szelest, który w tej ciszy wydał się niezwykle głośny. Z lasu wyszło jakieś
zwierzę i weszło do kamiennego trapezu.
Towarzysze patrzyli na nie w
ogromnym zdumieniu. Na pierwszy rzut oka przypominało konia, jednak sierść
miało w barwie lawendowego nieba. Tęczowa grzywa i ogon zostały splecione w
grube warkocze. Kopyta były pomalowane na szkarłatny, połyskliwy kolor. Ze
środka głowy wyrastał mu jeden, jeleni róg przypominający plątaninę chaszczy i
gałęzi. Teraz Kaelas zorientował się, co przypominał kamień na środku polany.
Poczuł dreszcze. Gdy uświadomił sobie, że to podobieństwo było idealne, oddane
nawet w najdrobniejszym szczególe. Gdy zwierzę zbliżyło się do nich, zobaczyli
na jego zadzie złotą, dziewięcioramienną gwiazdę.
Jednak to oczy konia najbardziej
rzucały się w oczy. Ciemnoszare, stare jak wszechświat. Oczy, które oglądały
powstanie galaktyk z gwiezdnego pyłu.
– Witajcie, wędrowcy – powiedziało
obrzydliwie słodkim, kobiecym głosem, od brzmienia którego Kaelasowi zbierało
się na mdłości. – Jestem Wyrocznią.
– Ty jesteś wyrocznią? – wyrwało się
z niedowierzaniem wojownikowi, nim zdążył ugryźć się w język.
– Nie wyrocznią, tylko Wyrocznią.
Naucz się wymawiać wielkie litery, głupcze. – Spojrzała na niego srogo, lecz po
chwili w jej oczach znów zagościło rozbawienie. – Dawno nie odwiedzali mnie
podróżni oczekujący odpowiedzi na ich pytania. Ostatnio przybyła do mnie
jedynie para starszych ludzi, którzy nie wiedzieli, gdzie schowali swój
kieszonkowy zegarek. Ponoć niezwykle cenna pamiątka przekazywana od pokoleń.
Okazało się, że cały czas był w kieszeni. I jak tu się wykazać?
Kaelas poczuł wątpliwości, czy
trafili w dobre miejsce i czy to rzeczywiście była prawdziwa Wyrocznia, a nie
jakiś głupi żart. Po minach Kendappy i RM19 mógł zorientować się, że myślą tak
samo.
– Cóż, oczywiście za darmo umarło.
Musicie zasłużyć na wasze odpowiedzi. Pozwólcie jednak, że najpierw zadam wam
jedno, nurtujące mnie od początku pytanie. – Uważnie zlustrowała wzrokiem
każdego z nich. Kaelas wzdrygnął się pod wpływem spojrzenia tych przedwiecznych
oczu. – Kto w waszej drużynie jest dowódcą?
– Ja – odpowiedzieli wszyscy
jednocześnie i popatrzyli na siebie groźnie.
– Ja tu jestem wojownikiem!
– Co to ma do rzeczy? Ja mam
największe doświadczenie, wojowniku klasy
średniej.
– To ja pilotuję kapsułę, beze mnie
nigdzie byście nie dotarli.
– Niezwykle ciekawa odpowiedź,
klasnęłabym w dłonie, ale ich nie mam – parsknęła śmiechem. Spojrzeli na nią ze
zdziwieniem, coraz bardziej przekonując się do teorii, że była to fałszywa
Wyrocznia. – Ale przejdźmy do rzeczy. Pierwszą próbą jest zagadka.
Uśmiechnęła się złośliwie, a
przynajmniej takie wrażenie odniósł Kaelas, bo nie znał się na końskich minach.
– Pomykam pod słońcem, lecz nie
rzucam cienia. Kim jestem?
~ * ~
Zagadka pochodzi z jednej z powieści
Stephena Kinga. Specjalnie urwałam tutaj, bo może macie jakieś własne pomysły
na odpowiedź.
Kolejny świetny rozdział ;). Dziewczyno, skąd ty bierzesz tyle weny? Udało ci się stworzyć kolejną zaskakującą planetę. W sumie ciekawe, dlaczego wszystko tam ma kanciaste kształty i zaskoczyło mnie, że Wyrocznia jest... koniem xDD.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się raczej starej kobiety o dostojnym spojrzeniu, więc zaskoczyłaś mnie ;)).
Sprzeczka pod koniec rozdziału rozbawiła mnie, a nad zagadką do tej pory się głowię i szczerze mówiąc, nie wiem. Nigdy jej nie słyszałam. Przychodzi mi do głowy kilka odpowiedzi, ale póki co ich nie wyjawię, bo pewnie myślę źle ^^.
Dziękuję :)
UsuńPomysły jakoś same przychodzą. Chociaż wena zazwyczaj przychodzi, gdy jest już naprawdę późno i muszę się kłaść spać. Ale i tak najlepiej pisze mi się przy kubku pysznej kawy ;)
Ze staruszką byłoby nieciekawie, bo jedna już była. Chciałam coś innego, tym bardziej, że mam dodatkowe plany co do Wyroczni na przyszłość.
No, w sumie tak ^^. Zresztą taki koń jest bez wątpienia oryginalny i własnie dobrze, że ciężko było przewidzieć, co jest ową wyrocznią. Dzięki temu jest jeszcze ciekawiej.
UsuńEch, ja to zazwyczaj mam wenę w środku nocy, kiedy się budzę na przykład tak o drugiej. Szkoda tylko, że rano zwykle nie pamiętam większości pomysłów ^^. Ostatnio zresztą cierpię na wenobrak i choć biorę się za coraz to nowe opowiadania (Mój najnowszy twór to niebieskie-marzenia.blogspot.com), to jednak z weną i pomysłami różnie bywa, ech... :/
Brak weny? Przy nowym opowiadaniu? Ciężko mi w to uwierzyć ;)
UsuńJa na pomysły zazwyczaj wpadam przed zaśnięciem (przy łóżku mam zawsze kartkę papieru, gdyby wypadało coś zapisać) lub w trakcie pisania. Rozdziału 12 w ogóle nie planowałam, samo tak wyszło.
Ja mam brak weny na wszystko; na M-S, na Laurie, na nowe opowiadanie, na ocenianie... Mam jednak nadzieję, że mi to przejdzie, bo chciałabym napisać coś sensownego, za co potem nie musiałabym się wstydzić ^^.
UsuńNa pewno przejdzie, ja czasem też mam takie okresy.
UsuńAle na szczęście masz sporo rozdziałów do przodu ;)
Dawno nie czytałam tego typu opowiadań i zawsze jak tu wchodzę nie mogę się nadziwić, jaki to inny świat. A dzisiejszym wstępem idealnie wprowadziłaś mnie w ten klimat. :)
OdpowiedzUsuńNawet taki mały szczegół z tym zejściem bez schodków, świadczy o takiej niecierpliwości Kaelasa. Nie umiem tego sformułować, ale mam nadzieję, że mniej więcej rozumiesz, co miałam na myśli.
Jak bardzo chciałabym ujrzeć wszystkie kolory tej planety!
Prostokąty, trójkąty? O nie, matematyka! Uciekałabym stamtąd, gdzie pieprz rośnie. Choć te kolory... :)
RM19 jak zwykle ostrożny.
Gdy wyobraziłam sobie takie "lenistwo", jakie panowało podczas wędrówki, sama poczułam się sennie. :)
Dziwne, że nie słychać na tej planecie dźwięków. Co powoduje jej "wygłuszenie"?
Kaelas dość często zapomina ugryźć się w język. Wyrocznia jest... oryginalna. I zaskakująca. Najbardziej spodobał mi się jej róg oraz ta gwiazda znajdująca się w osobliwym miejscu. :) I jednak te dźwięki słychać...
"Najpierw musicie zasłużyć na wasze odpowiedzi. Pozwólcie jednak, że najpierw zadam wam jedno, nurtujące mnie od początku pytanie " - najpierw, tu się wkradło powtórzenie.
Też mam wątpliwości, co do prawdziwości Wyroczni. Ale kto powiedział, że takie "osoby" zawsze muszą być dostojne i budzące respekt, a nawet strach?
Hmmm... W takich zagadkach jestem kiepska, ale... Niech będzie... Wiatr? ;)
Rozdział jak zwykle mi się podobał.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Dziękuję :*
UsuńKaelas jest niecierpliwy i w gorącej wodzie kompany, wszystko chciałby, aby zdarzyło się już i teraz. No i ostatecznie trochę się przeliczy.
Planeta sama w sobie jest dość dziwna, co będzie kontynuowane podczas ich dalszej wędrówki przez nią. I samo wyciszenie to jedynie drobnostka. Może w końcówce opowiadania wyjaśni się to, ale najpierw musi zostać tak jak jest, aby moje plany na przyszłość dla Ladvariana wypaliły ;)
A matematyka jest fajna, przynajmniej ja ją uwielbiam ;)
No i znowu napiszę, że rozdział bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie kreujesz ten cały świat. Każda planeta jest inna i niesamowita, a ta na której wylądowali w tym rozdziale była bardzo unikalna. Wszystko w kształcie figur i takie spokojne, senne... No, ale czemu nie? Całkiem ciekawe.
Zaskoczyła mnie trochę postać wyroczni. Nigdy nie pomyślałabym, że może być koniem.
Ich sprzeczka dotycząca przywództwa była rozbrajająca.
No i zagadka... Jakieś swoje przypuszczenia mam, ale wolę na razie powstrzymać się od odpowiedzi :P
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńPrzynajmniej z planetami mogę mieć pole do popisu, bo gdyby wszystko działo się w jednym świecie aż taka różnorodność byłaby dziwna i nienaturalna. I pomyśleć, że kiedyś myślałam o pisaniu opowiadania fantasy.
Wyrocznia od początku miała być nietypowa, tym bardziej, że mam dodatkowe plany co do niej na przyszłość.
Bardzo fajny rozdział:) Ta planeta jest bardzo dziwna, taka geometryczna :) Fajnie to wszystko opisałaś:) Bardzo uwielbiam Twoje opisy:) No i ta Wyrocznia... Nie sądziłam, że przybierze postać zwierzęcia, choć w fantastyce wszystko jest możliwe^^ A ta zagadka... hmmm... jestem kiepska, jeśli chodzi o zgadywanie, ale jedynie co mi przychodzi do głowy to "wiatr". Nie wiem, czy dobrze kombinuję, ale pewnie się mylę^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Dziękuję :)
UsuńWyrocznia od początku miała nie być do końca ludzka. Możliwe, że w przyszłości trafią także na planetę, na której mieszkańcy będą z wyglądu bardziej zwierzęcy, ale do końca jeszcze nie wiem. Nie lubię wybiegać aż tak do przodu (z wyjątkiem zakończenia), bo później i tak wszystko zmieniam.
Bardzo ładny nowy szablon:) Zastanawiam się, jak to zrobiłaś. Wygląda, jakby były szablonem z Onetu:)
UsuńDziękuję :)
UsuńSzablon oczywiście zrobiła i wstawiła Elfaba. Ja w tej dziedzinie mam dwie lewe ręce.
Hehe, no tak, każdy ma ambicje na bycie przywódcą. Ależ oni niezgrani i niezorganizowani xD
OdpowiedzUsuńTakiego wyglądu wyroczni się nie spodziewałam. Tęczowa grzywa... Bajeczny trochę ten wygląd :D I zupełnie nie pasował mi do wyglądu tej geometrycznej planety. Była za bardzo niepoukładana, że tak powiem, w porównaniu do otoczenia. Ale to Wyrocznia, ona może wszystko xD
I jak się wymawia duże litery? :D
"Pomykam pod słońcem, lecz nie rzucam cienia. Kim jestem?" - ja stawiam na powietrze/ wiatr xD wydaje mi się to jedyną sensowną odpowiedzią, ale mogę się mylić, ciekawe co tam wymyślisz xD
Wyrocznia (szczególnie ta przez wielkie "W" ;) ) może wszystko, tym bardziej, że mam do niej trochę większe plany, niż planowałam na początku. I wygląd to pół biedy, zachowanie jest gorsze, myślałam, że będzie to tutaj, ale chyba dopiero w następnej lub 12.
UsuńOraculum to bardzo dziwna i kanciasta planeta. Wszystko tak ładnie potrafisz opisać, obrazowo a przy tym bardzo niebanalnie :)
OdpowiedzUsuńCoś tak czuję, że między Kaelasem i Kendappą szykuje się jakiś odległy wątek miłosny. Nasz Wojownik klasy średniej w tym rozdziale dostrzegł w dziewczynie piękno, chociaż szybko (ale z trudem) pozbył się pozytywnych myśli. Nie powiem, wybuchowa byłaby z nich para :)
Wyrocznią przez wielkie W okazała się... klacz. Tego to ja bym się w życiu nie spodziewała! Rozbawił mnie moment, gdy na jej pytanie, kto jest dowódcą zgłosili się wszyscy xD Tak naprawdę między nimi nie ma takiego prawdziwego lidera, każdy w czymś potrafi się wykazać i bez jednego członka nie byliby już tak dobrą drużyną. O, chyba nawet znam odpowiedź na zagadkę Wyroczni :p To wiatr. Ciekawe jak będą wyglądały kolejne próby. Oj, na pewno zrobi się jeszcze ciekawiej.
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńKaelas był Kendappą zafascynowany już wtedy, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Wątek miłosny dla Kaelasa w każdym razie planuję, ale na razie nic więcej nie zdradzę. Ale z mojego pomysły, nieskromnie mówiąc, jestem zadowolona ;)
U nich nigdy nie będzie lidera, żadne nie pozwoli na to drugiemu, ale dzięki temu są lepszą drużyną.
Rewelacja. Wszystko tak łądnie opisane. Mma wszystko przed oczami. Potrafię cię wczuć w twoje opowidanie, wlaśnie dzięki opisom. Szkoda, że już nie piszesz Wspomnien Severusa, ale za to są Bracia Duszy, które także bardzo polubiłam. Ja różnież spodziewałam się jakiejś starej kobiety mieszkającej w jaskini a tu... Koń! Hahah. Nie no, ty umiesz zaszkoczyć i zaciekawić czytelnika. Gratuluje świetnych pomysłów i mówiłąm poważnie z encyklopedią :)
OdpowiedzUsuńP.S. Mam prośbę. Mogłabyś mnie informować o nn na zwariowane-milosci-w-zakonie-feniksa.blog.onet.pl? A jeśli nie informujesz blogów na onecie, to nie ma sprawy bo się przepowadzam niedługo :)
Dziękuję :)
UsuńJaskinia jeszcze pojawi się w późniejszych rozdziałach. A Wyrocznia od początku miała nie być ludzka, bo co za dużo genialnych staruszek, to niezdrowo. Tym bardziej, że co do niej mam jeszcze plany na przyszłość.
Zastanawiam się, jaki masz pomysł do interpretacji tytułu, bo wyjaśnić planuję dopiero w końcówce.
A Ladvarian i Kaelas szybko się nie spotkają, dopiero finał będzie należeć do nich razem. Wcześniej każdy będzie miał inne zadanie.
Najpierw muszę sama dla siebie napisać tezaurusa, bo sama czasem nie pamętam, co napisałam. Nazwy z czasem zapamiętuję, ale wiek, to koszmar. Może jak to ogarnę, to opublikuje, ale najpierw musi mi się chcieć.
Onet ostatnio zachowuje się w miarę przyjaźnie dla komentujących, więc spokojnie mogę Cię tam informować do czasu przeprowadzki.
No cóż, jeśli już będzie finał, to powiem ci jakie mam przypuszczenia co do tytuły :) Nie dziwie ci się. Ja też bym się w tym wszystkim pogubiła. Naprawdę, podziwiam cię, za wymyślenie tak fantastycznego świata i bardzo się cieszę, że będziesz mnie informować :)
UsuńTo będę czekać, bo jestem niezmiernie ciekawa Twojej wersji ;)
UsuńStrasznie mi sie podobają wypowiedzi Kaelasa. Są takie naturalne i zabawne ^^. Okropna planeta, paskudna, w życiu bym nie pomyślała, ze na czymś takim moze mieszkać Wyrocznia. Sama Wyrocznia mnie rozbawiła. Myślałam, ze będzie to jakas piękna kobieta czy coś, a tu niespodzianka ^^ Eh... w takich chwilach żałuję, ze przeczytałam wszystko, co się dało pióra Kinga, bo znam odpowiedź na zagadkę -.-'. Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;]
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWyrocznia od początku miała nie być ludzka (ale gdyby była, to rzeczywiście bardziej pokusiłabym się o młodą wersję niż staruszkę). Tym bardziej, że co do niej mam jeszcze plany na przyszłość.
Nie chciałam, aby zagadka należała do trudnych, ale teraz myślę, że mogłam dać bardziej skomplikowaną. Chociaż sądziłam, że ktoś da mi inspirację na jakąś głupią odpowiedź dla Kaelasa, a tu nic.
Bardzo fajny rozdział, stosujesz niezwykle realistyczne opisy, które pozwalają wyobraźić sobie wszystko w tym nieznanym świecie. Jako wyrocznię wyobrażałam sobie jakoś niezwykłą kobietę, o bladej cerze,a tutaj...taka niespodzianka ;) Piszesz naprawdę genialnie, zastanawiałaś się kiedyś, czy wydać to opowiadanie w postaci książki ? Bo ja bardzo chętnie umieściłabym taki kawał dobrej fantastyki na swojej półce ;) No cóż Pozaprawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNo i nowy szablon naprawdę genialny ;)
Dziękuję :)
UsuńNajpierw to ja muszę skończyć to opowiadanie, a potem myśleć o publikacji czegokolwiek. Zresztą nigdy nie chciałam być pisarką, lecz inżynierem. Ale może kiedyś, gdy będę mieć dobry zawód, to o tym pomyślę. W końcu mam jeszcze dużo czasu.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie było mnie ostatnio przy komputerze. Rozdział napisany lekkim stylem i przyjemnie się go czytało. Czyżby Kaelas zaczął choć troszkę lubić Kendappę? ^^ Co do Wyroczni to lekko się zdziwiłam, ponieważ wyobrażałam ją sobie jako lepszą wersję Mówczyni, ale już się otrząsnęłam. Wydaje mi się, że rozwiązaniem zagadki jest "wiatr" lub coś podobnego.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, pozdrawiam ;)
P.S Widzę, że Ty także zmieniłaś szablon. Jak wszystkie poprzednie ten także jest bardzo ładny ;]
Zapomniałam jeszcze napisać o Wspomnieniach Severusa. Na Onecie nie chciało mi się opublikować, więc teraz napiszę. Uważam, że zakończenie było świetne, choć szkoda, że zamknęło całą magiczną historię. Myślę jednak, że skoro tak zadecydowałaś, to wybrałaś właściwy moment. Bo trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny ;)
UsuńDziękuję :)
UsuńLubić to na razie za dużo powiedziane, ale stara się ją tolerować. W końcu nie ma innego wyjścia.
Severusa wolałam zakończyć tak niż pozostawić to wszystko bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Tym bardziej, że ten etap w życiu już zakończyłam i sądzę, że najważniejsze rzeczy opisałam.
czy uważasz, że jesteś inteligentna?
OdpowiedzUsuńhm, spodziewałąm się, że Wyrocznia nie będzie człowiekiem, ale myślałam, że będize miała dostojny głos:D a ta gwiazda na zadzie to już mnie wręcz nieco rpzeraziła! w każdym razie efekt został osiągnięty 0 byłam tak samo zdziwiona, jak bohaterowie. bardzo podobał mi się opis planety. skoro jest taka dziwna, to i Wyrocznia tam pasuje... myślę, że ktoś maczał palce w tym, jak ta planeta wygląda. świetne opisy, jak zwykle zresztą. i świene ukazanie tego, jak mimo wszystyko trójka nadal nie potrafi się dogadać... może po tej wizycie zaczną, bo muszą działać jak zespół, by kontynuować swą misję... Nie czytałam ksiażki i wpadłam na odpowiedź: Chmura xD tak dokładnie je opisywałaś, że mnie natchnęło. will see
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDostojny głos może będzie w drugiej odsłonie, chyba że wpadnę na inny pomysł ;)
Planeta jest dość... specyficzna, co zostanie pokazane w kolejnych rozdziałach, ale samego sedna jej istnienia raczej nie będzie. Pozostawię pole do własnej interpretacji, może kiedyś do tego wrócę.
Na początek dziękuję, za komentarz. Cieszę się, że spodobał ci się prolog. Gdy go wstawiałam strasznie się denerwowałam. Bardzo chętnie przeczytam twoje opowiadanie;)
UsuńPozdrawiam,
Fajna ta Wyrocznia^^
OdpowiedzUsuńZiemia?
OdpowiedzUsuń