niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 16: Wielki żółw


Żółw porusza się z prędkością wystarczającą do upolowania sałaty.
Terry Pratchett
Minęły już dwa miesiące odkąd Kaelas, Kendappa i RM19 opuścili Oraculum. Wojownik zaczął się niecierpliwić tak długą podróżą, szczególnie, że nic nie wskazywało, aby w najbliższym czasie mieli znaleźć się u celu. Dla niego planeta, na której rezydował Mistrz Penyu, pozostawała równie odległa jak w chwili startu. Każdego dnia wyczekiwał, że usłyszy wiadomość o zbliżaniu się do celu i lądowaniu w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin. Przeliczył się, ten czas nie nadchodził i nie nadchodził, jakby nigdy nie mieli dotrzeć na miejsce.
Ponoć wielki mistrz stanowił jedynie pyłek kurzu w nieregularnej bryle wszechświata. RM19 zapewne wymyśliłby znacznie mniejszą cząstkę na określenie ich bezowocnych poszukiwań, lecz Kaelas starał się o tym nie myśleć. Pyłek kurzu to i tak wystarczająco mało. Nie miał ochoty na dyskutowanie o skwarkach i tym podobnych.
Sądził, że strefa wschodnia będzie w zaskakujący sposób różnić się od północnej, lecz i na tej płaszczyźnie czekało go rozczarowanie. Mijane z ogromną prędkością planety i gwiazdy niczym nie różniły się od tamtych. Identyczne smugi na tle czerni, które wyjątkowo wprawne oko mogło zarejestrować na ułamek sekundy.
Nie natrafili także na żadne przeszkody, co tym razem Kaelas przyjął z zadowoleniem. Potencjalne deszcze meteorytów czy inne kosmiczne paskudztwo mogłoby jeszcze bardziej przedłużyć, trwającą i tak w nieskończoność, podróż.
Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że stanie się bohaterem i legendą wiąże się z taką nudą. W wolnych chwilach starał się ćwiczyć zarówno walkę mieczem jak i bez niego. Chciał jak najlepiej zaprezentować się przed Mistrzem Penyu, by wiedział, że ma do czynienia z wojownikiem z prawdziwego zdarzenia. Wiadomo, że umiejętności same doskonalić się nie będą, a ciągnące się niemiłosiernie godziny trzeba było czymś zapełnić.
Kaelas zawsze trenował w samotności, z dala od wścibskich oczu Kendappy. Miał dość jej docinków na temat wojownika niskiej klasy, który nie potrafi zrobić użytku z własnej broni. Kobieta stwierdziła wprost, że teraz jest całkowicie pewna, że przepowiednia nie mówiła o nim, a o księciu. A walka z manekinami jednoznacznie utwierdziła ją w tym fakcie, szczególnie, że tym, co zademonstrował, nie sięgał nawet do pięt prawej ręce Ladvariana, nie mówiąc o nim samym.
Tak bezlitosne porównanie do brata, chociaż Kendappa nie wiedziała, że są spokrewnieni, a on nie miał zamiaru jej o tym wspominać, zraniło go najbardziej. Kolejna osoba powtarzała to, co słyszał przez całe swoje dzieciństwo, to czego chciał uniknąć w dorosłym życiu. Szczególnie po zdradzeniu Vrieskasa. Dlatego ćwiczył wytrwale, by kobiecie mina zrzedła, gdy usłyszy jak Mistrz Penyu go chwali.
Najgorsze, że stwierdziła, iż miecz Kalush także powinien należeć do księcia Ladvariana, bo to on był potomkiem królowej w linii prostej. Nie obchodziło jej, że to Kaelas otrzymał go na swojej Ceremonii, a przed nim należał do setek innych, znacznie mniej godnych od niego, wojowników. Uparła się i trwała w swoim postanowieniu do końca. A chwila słabości, która miała miejsce na Oraculum jakby odeszła w zapomnienie, jednak wojownik widział, że cały czas nosiła kolczyk w lewym uchu.
RM19 starał się nie poruszać tej kwestii do momentu, jak to mawiał, ostatecznego i pewnego wyjaśnienia. „Wyrocznia dała nam nadzieję i wysłała w dalszą podróż z konkretnego powodu, ale musimy poczekać na opinię Mistrza Penyu. W końcu na szczyt nie dochodzi się za sprawą słów przepowiedni, a przez samodoskonalenie się, brnięcie przez przeciwności, by osiągnąć zamierzony cel.”
Kaelas starał się podejmować dodatkowe próby i ćwiczenia mające na celu wydobycie ki z wnętrza i skrystalizowanie jej w mieczu. Jednak nie przynosiły one żadnych rezultatów. Stal pozostawała stalą i nic nie wskazywało na to, by coś miało się zmienić.
Zastanawiał się, czy to z nim jest coś nie tak. Przeszedł to samo podstawowe szkolenie co Falonar, jednak bratu udało się opanować tę sztukę w wieku dwunastu lat. On, nawet w wieku dwudziestu trzech, nie zbliżył się do tego chociażby o pół kroku. Skoro tego nie potrafię, to może Legendarny Miecz nie działa tak jak miecze Landarczyków i kontrola ki nie będzie potrzebna.
Każdej nocy zasypiał z przekonaniem, że wybawca nie musi umieć wszystkiego i, jak widać, ta dziedzina wiedzy jest mu zbędna. Jednak następnego ranka budził się z przekonaniem, że tym razem mu się powiedzie, że pokaże Kendappie, że jest prawdziwym wojownikiem. A ten pyszałkowaty uśmieszek zniknie z jej twarzy.
Tak minęły dwa miesiące, a cel podróży nadal pozostawał odległy.
~ * ~
Pewnego dnia, który według Kaelasa niczym nie różnił się od poprzednich może z wyjątkiem tego, że Kendappa przygotowywała poranną kawę i napój znów nie nadawał się do picia bez późniejszego rozstroju żołądka, RM19 zarządził spotkanie w pomieszczeniu sterowniczym. Wojownik starał się go unikać jak ognia. Przebywał w nim tylko raz, gdy wylatywali z Landare, później próbował sobie wmówić, że ono nie istnieje.
Przerażał go nadmiar kontrolek, przycisków, dźwigni, małych wyświetlaczy i innych podobnych rzeczy. Nigdy nie potrafiłby zapamiętać, co do czego służy, nie mówiąc o obsłudze statku. Wszelka elektronika była jego wrogiem numer dwa, zaraz po Vrieskasie.
Znudzony patrzył na sporej wielkości ekran znajdujący się na jednej ze ścian. Z tego, co tłumaczył RM19, zorientował się, że pokazywał mapę strefy wschodniej, ale nic z niej nie rozumiał. Różnej wielkości plamki i napisy nic mu nie mówiły i zastanawiał się, co w ogóle tutaj robi. Lepiej spożytkowałby ten czas gdzie indziej. Dotarło do niego jedynie, że mapa nie była dokładna i zawierała wiele błędów i niedokładnych informacji. Powoli zbliżali się do miejsc, do których nie dotarły bezpośrednie wpływy Vrieskasa.
– Wyrocznia podała nam położenie planety Mistrza Penyu – mówił RM19, a na ekranie pojawiła się czerwona, wyjątkowo płaska i sporej wielkości elipsa. Obejmowała część mapy, która niczym nie rozróżniała się od tej nieoznaczonej. – Jednak nie są to konkretne współrzędne, a jedynie obszar, w którym może znajdować się planeta.
– Więc w czym problem? – dociekała Kendappa, bawiąc się kosmykiem czarnych włosów. Kaelas pierwszy raz widział, że związała je w koński ogon, a nie splotła w warkocz i obwiązała wokół głowy. Przez to spiczaste uszy i dyndający z jednego z nich kolczyk jeszcze bardziej rzucały się w oczy.
– Nie istnieje planeta, która miałaby aż tak dużą i płaską orbitę, Kendappo – odpowiedział zrezygnowany.
– Jak widać istnieje – mruknął Kaelas pod nosem, czym zasłużył sobie na groźne spojrzenie ze strony kobiety.
Ulżyło mu, gdy zorientował się, że nie miała przy sobie ani jednego sztyletu. To też wydało mu się dziwne, bo nigdy się z nimi nie rozstawała. Był przekonany, że ten o wężowej rękojeści nosiła ze sobą nawet pod prysznic. Coś musiało być nie tak. Albo to jakiś głupi sen i zaraz się obudzę?, pomyślał.
– Kaelasie, planety wschodniej strefy nie mogą aż tak różnić się od tych z północnej. Zresztą, posiadamy szczegółowe informacje o zbyt wielu z nich. Taka anomalia nie istnieje. Ciężko mi to stwierdzić, ale Wyrocznia musiała się pomylić.
– Jeszcze tego nam brakowało – jęknął wojownik. – Równie dobrze od początku mogła kłamać i bawić się naszym kosztem. Z różowymi końmi nigdy nic nie wiadomo.
– Z wojownikami niskiej klasy… - urwała nagle Kendappa, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, zdołała jedynie wskazać palcem w stronę szyby.
Kaelas i RM19 podążyli za jej wzrokiem i także oniemieli. W oddali, na tle czerni kosmosu, dostrzegli coś, co przypominało kształtem żółwia. Cały czas sunęło, przebierając nogami, w ich stronę. A statek, ze znacznie większą prędkością, mknął wprost ku jego paszczy.
To sen. Zaraz pewnie wpadniemy do jego gęby i się obudzę.
– Łap za stery, bo lecimy wprost na niego – pierwsza opanowała się Kendappa.
RM19 natychmiast usiadł na fotelu pilota i zaczął przyciskać najróżniejsze guziki i ciągnąć za dźwignie, wpatrując się przy tym w przynajmniej cztery migające ekrany. Kaelas w duchu podziwiał jego opanowanie, a przede wszystkim zrozumienie działania całej aparatury. Ciekawe, czy realny RM19 też by tak potrafił?
Statek gwałtownie zmienił swoją trajektorię lotu. Kaelas i Kendappa nie utrzymali równowagi przy wirażu i obrocie kapsuły, więc teraz oboje leżeli na zimnej posadzce. RM19 zareagował w ostatniej chwili, by uniknąć wpadnięcia w paszczę kosmicznego stwora, któremu, jak stwierdził wojownik, jak na złość zebrało się na ziewnięcie lub otworzenie jej z czystej złośliwości.
Powoli podniósł się z posadzki, z ulgą stwierdzając, że nie doznał żadnych uszkodzeń cielesnych.
– To to nie jest sen? – zapytał głupio. Szok psychiczny pozostał, a po chwili doszedł do niego także tępy ból głowy, gdy uderzyła go Kendappa. Nadal lekko otępiały podszedł do szyby, przy której stała już pozostała dwójka.
Kapsuła zatrzymała się i mogli w spokoju obserwować gigantycznego żółwia. Powierzchnia jego skorupy była olbrzymia, mogły się na niej zmieścić dwie stolice Landare. Miała jasnozielony odcień, zdobiły ją najróżniejsze wzory i wypukłości. Ze skorupy wystawała pomarszczona głowa, cztery potężne, zakończone pazurami nogi, które poruszały się w równym rytmie, chociaż nigdzie nie znajdowały oparcia oraz ogonek. Stwór przemieszczał się bardzo powoli i najwyraźniej nie dostrzegł kapsuły, która prawie wpadła mu do gardła.
– Co to jest? – odezwał się RM19 wyjątkowo piskliwym głosem. – Nigdy nawet nie słyszałem o tym, by przestrzeń kosmiczną zamieszkiwały takie potwory. W tę część wschodniej strefy dotarło niewiele statków wielmożnego Vrieskasa, ale to niczego nie tłumaczy. To jakiś wybryk natury! Jak takie coś może w ogóle przeżyć? W kosmosie nie ma powietrza, nie ma warunków do życia – lamentował.
– Na skorupie coś jest – stwierdziła Kendappa.
Kaelas spojrzał we wskazanym przez nią kierunku. Rzeczywiście znajdowało się tam coś, co przypominało mu niewielki, przynajmniej z tej odległości, domek.
– Może to tam mieszka ten Mistrz Penyu – zasugerował. – Ostatecznie Wyrocznia stwierdziła, że gdy zobaczymy to miejsce, zorientujemy się. Może to jej jakiś kolejny głupi żart i chciała, byśmy przeżyli szok lub coś w tym stylu. Albo, co bardziej prawdopodobne, minęli to coś i przez miesiąc szukali zwyczajnej planety.
RM19 postukał w jakieś klawisze, które dla Kaelasa niczym nie różniły się od innych, po czym powiedział:
– Rzeczywiście na tym czymś jest życie, a przynajmniej tak wskazują czynniki, które nigdy się nie mylą.
Chyba że są zepsute lub coś funkcjonuje wbrew logice.
– Lądujemy – zdecydowała Kendappa. – Najwyżej odlecimy.
Usiedli na miejscach i zapięli pasy, po czym RM19 pokierował statek na skorupę żółwia. Lądowanie nie przyszło z taką łatwością jak na Harenosum czy Oraculum. Szarpało kapsułą na prawo i lewo, gwałtownie pchając ją w dół. Na skroni pilota pojawił się srebrzysty pot, a prostokąty zabłysły, co zdarzyło się po raz pierwszy, odkąd Kaelas pamiętał. Z trudem przychodziło mu zapanowanie nad statkiem i utrzymanie go w pionie. Podskoczyli na swoich fotelach, gdy z dużą siłą uderzyli o podłoże.
– Mam nadzieję, że nic się nie wgniotło, bo ciężko będzie tu znaleźć jakieś części – wysapał RM19. – Można schodzić na ląd, istnieje tu odpowiednia atmosfera, by przeżyć.
Kaelas pierwszy znalazł się przy wyjściu z kapsuły. Jak miał w zwyczaju, nie czekał na rozsunięcie się schodków. Zeskoczył, gdy tylko drzwi rozsunęły się, ignorując przy tym krzyk Kendappy, by się wstrzymał. Przeliczył się. Gdy tylko oderwał stopy od podłoża, ogromna siła pchnęła go w dół, przez co zaliczył bolesne lądowanie na twardej skorupie, ledwo unikając złamania nosa. Siniaki mam zagwarantowane, pomyślał.
Próbował się podnieść, jednak coś przeszkadzało mu w tym i nadal pchało każdy atom jego ciała ku ziemi. Z trudem zdołał podnieść się na czworaki. Już sapał ze zmęczenia i nadal musiał walczyć z ogromną, niewidzialną siłą, która za wszelką cenę chciała udaremnić mu wstanie. Miecz, umocowany na plecach, wbijał mu się w ciało, jakby ważył sto razy więcej niż normalnie.
– Mówiłam, imbecylu! – Usłyszał dobiegający z góry głos Kendappy.
– Co mu się stało? – zapytał RM19. Wojownik bez trudu wychwycił nutę zainteresowania w jego głowie, jakby był jakimś obiektem doświadczalnym.
– Nie wychylaj się, bo też zlecisz i wylądujesz obok niego. Pomogę ci zejść. Mam nadzieję, że wylądowałeś blisko tego domu, bo inaczej nie ręczę za siebie. Jak będę łaskawa pozwolę ci wybrać, co chcesz stracić. Stopę czy dłoń.
Po chwili walki z niewidzialną siłą, która Kaelasowi wydawała się wiecznością, zobaczył obok siebie Kendappę, podtrzymującą RM19 w pozycji pionowej. Lub raczej RM19, który wisiał na Kendappie. Ta chwila dekoncentracji spowodowała, że ponownie uderzył twarzą w twardą skorupę. Tym razem nie obyło się bez krwi. Nos zapewne nie był złamany, bo nie słyszał żadnego dźwięku, lecz ciepła, czerwona ciecz zaczęła spływać mu po twarzy dość szybko. Niewidzialna siła także ją pchała ku dołowi.
– Co tu się dzieje? – wyjęczał Kaelas, chciał otrzeć krew z ust, lecz nie był w stanie unieść ręki.
– To grawitacja. Musi być tutaj znacznie większa niż na planetach, na których żyjemy, przez to nasze ciała są cięższe i z trudem jest nam normalnie funkcjonować – zasugerował RM19. – Grawitacja na planetach często różni się od siebie, lecz jeszcze nie spotkałem przypadku, by różnica była tak ogromna. Interesujące…
Kaelas miał ochotę uderzyć go za to wymądrzanie się i zamknąć mu jadaczkę, jednak nie był w stanie podnieść się na nogi.
– Was obu nie poniosę, nie mam tyle siły – rzekła Kendappa, patrząc z pożałowaniem na nieudolnie walczącego z grawitacją wojownika. – Musisz iść na czworakach. Ten domek jest niedaleko.
– Czemu mnie to nie dziwi? – odgryzł się Kaelas.
– Oszczędzaj siły, gadanie też powoduje zmęczenie.
Ruszyła przodem, podtrzymując RM19. Wojownik podążył za kobietą, przeklinając ją w duchu. Mógł iść jedynie na czworakach, bo nie miał siły, by podnieść się do pozycji stojącej, a nawet gdyby mu się to udało, to wątpił, czy potrafiłby zrobić chociażby jeden krok bez upadku. Już teraz z trudem odrywał ręce, nie mówiąc o nogach, które praktycznie ciągnął po wybojach twardej skorupy.
Dotarcie do domku możliwe, że nie zajęłoby wiele czasu w normalnych warunkach, lecz przy tak wolnym poruszaniu się, czas znacznie się wydłużył. Jakby nagle postanowił, by liczono go w godzinach, pomijając minuty i sekundy. Do tego dochodził panujący półmrok. Nad stale poruszającym się żółwiem nie świeciła żadna gwiazda. Lekkie światło dawało jedynie mijane w ślimaczym tempie żółte coś. Kaelas nie miał nawet ochoty zastanawiać się, co to było.
Liczyło się tylko każde kolejne przesunięcie rąk i nóg. By zrobić kolejny krok przybliżający go do tajemniczego domku, który równie dobrze mógł być pusty, a oddalający od kapsuły. Widział go stojącego w oddali. Gdyby mógł chodzić, wystarczyłoby mu zaledwie kilka kroków. Cel, który był tak blisko, jakby na wyciągnięcie ręki, a zarazem tak daleko.
Pot spływał mu hektolitrami po karku i skroni, wsiąkając w koszulę lub z głośnym brzdękiem upadając na skorupę. Napinał mięśnie do granic wytrzymałości, by tylko przesunąć się o kilkanaście milimetrów. Najważniejsze, by nie upaść, bo wtedy nastąpi koniec. Wiedział, że nie dałby rady ponownie się podnieść.
Muszę wytrzymać. Muszę wytrzymać, już niedaleko. Muszę wytrzymać, powtarzał to sobie raz za razem. Czuł każdy mięsień ciała, napięty i palący niczym ogień. Jednak nie poddawał się i zmuszał ciało do jeszcze większego wysiłku. Wiedział, że potrafi to zrobić. Że MUSI to zrobić. Odległa wizja wędrówki po pustyni Harenosum wydawała mu się przyjemnym spacerkiem w porównaniu do tego.
Poruszanie się po nierównościach skorupy spowodowało, że jego spodnie poprzecierały się, następnie ten sam los spotkał kolana i część nóg, nie chronionych srebrnymi butami. Wiedział, że za sobą musiał zostawiać krwawe smugi, ale nie miał sił, by obrócić głowę, bo mogłoby zabraknąć ich na dalszą wędrówkę.  Chciał oderwać kolana od podłoża, lecz nie udało mu się. Przeklinał, że nie założył srebrnego kombinezonu, który zamortyzowałby tarcie, ratując ciało. Teraz pozostawała mu nadzieja, że nie uszkodzi kończyn tak, by straciły dawną sprawność. Zdarta skóra, mogła w każdej chwili zamienić się w mięśnie, a następnie kości. Ból już stawał się nie do wytrzymania. Nogi piekły go niczym ogień, czuł każdy atom swojego ciała. Jednak brnął dalej, zaciskając zęby, by Kendappa nie słyszała jego jęków, nie widziała jego słabości.
Wojownik nigdy się nie poddaje. Dąży do wyznaczonego sobie celu, nawet gdy musi znosić mordercze trudy. Gdy starożytny miecz wbija mu się w plecy, pchając ku twardej skorupie. Gdy kolejny krok wydaje mu się wiecznością i czuje się tak, jakby był jego ostatnim.
Wojownik nigdy się nie poddaje, nawet gdy krwawi i zdziera skórę do żywego mięsa. Wcześniej zniszczy własne ciało z przemęczenia. Przekroczy granicę wytrzymałości, z której już nigdy nie powróci w pełni sprawny.
Wojownik nigdy się nie uskarża na niedogodności, bo droga na szczyt usłana jest krwią, bólem i cierpieniem. Wie, że musi być przykładem dla innych, bo to oni czerpią z niego siłę.
Musi to znosić, by stać się żywą legendą.
~ * ~
Wróciłam odpoczęta, pełna weny i chęci na dalsze pisanie. Rozdział udało mi się dodać dzisiaj, gdyż PKP okazało się łaskawe i do domu wróciłam o względnej porze.
Wszystkie zaległości nadrobię w najbliższych dniach, dlatego proszę o wyrozumiałość i danie mi trochę czasu.

41 komentarzy:

  1. Pierwsza! ;D
    Lecę czytać ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wolę, kiedy opisujesz co tam u "mojej" kochanej trójki ^ ^
      Nie wiem, czy sama bym zaryzykowała wylądowanie na tym żółwiu. Fakt, istnieje prawdopodobieństwo, że odpowiedniej planety mogliby szukać miesiącami, ale jednak... żółw to żółw ;D I choć nie brzmi groźnie, no na pewno też nie zachęcająco, bo bardziej bym obstawiała, że to jakiś potwór-pułapka - ludzie myślą, że to TYLKO żółw, a tak naprawdę po lądowaniu trafiają w sidła.
      – Łap za stery, bo lecimy wprost na niego – pierwsza opanował się Kendappa. -> po "niego" powinna być kropka, a "pierwsza" powinna się zaczynać wielką literą" ;D I literówka "opanował". Mam nadzieję, że nie masz mi za złe wypisanego błędu ;D
      A jak tam wakacyjny wypad? Udał się? Pogoda dopisała? ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
    2. Ja też wolę o nich pisać. Łatwiej przychodzi mi wczuć się w rolę Kaelasa (chociaż czasem muszę się hamować, by nic inteligentnego nie powiedział) niż księcia.
      Żółwik to pikuś w porównaniu z tym, co czeka ich później. Ale ja na ich miejscu bym wylądowała, aby sobie widoczki pooglądać ^ ^
      Co do błędu, to literówkę już poprawiłam, ale zapis dialogowy jest poprawny. "Opanować" w tym wypadku odnosi się do mówienia, więc mała litera.
      A wakacje udane :) Pogoda była śliczna (nie licząc dnia przyjazdu) i aż żal wyjeżdżać. Chociaż nie wiem, czy wytrzymałabym ponad tydzień bez dostępu do laptopa ;)

      Usuń
  2. Świetna notka ^^. Mam nadzieję, że wakacje się udały?
    Wracając do treści, to z żołwiem było niezłe ^^. On jest żywy? I tak sobie lata po wszechświecie? Ale musi być naprawdę ogromny... Musisz mieć bujną wyobraxnię i mnóstwo weny, skoro wymyślasz tak ciekawe rzeczy i w każdym rozdziale jest coś innego, nie powtarzasz się, tak jak ja...
    Lubię docinki kendappy i Kaleasa. Fajnie się o nich czyta, choć już dość długo się ze sobą kłócą. Nie mniej jednak jest zabawniej dzięki temu ;).
    Chłopak wciąż czuje się niedoceniany. chciałby udowodnić sobie i wszystkim, że nie jest gorszy od brata.
    Ale ta podróż bardzo długo trwała, nie dziwię się, że się irytują ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Żółwik jak najbardziej żywy ;) Jeszcze będzie o nim wspomniane w prawdopodobnie następnym rozdziale. pewności nie mam, bo już dawno je pisałam. Jego skorupa ma wielkość mniej więcej jakiegoś większego polskiego miasta, więc w standardach planet, to maleństwo, ale dla naszych wyobrażeń rzeczywiście gigant ;)
      A wakacje udane :) Trochę żal wyjeżdżać. Chociaż nie wiem, czy wytrzymałabym ponad tydzień bez dostępu do laptopa ;)

      Usuń
  3. Kaleas i jego pobożne życzenia o zostaniu legendą, hyhyhyhy.
    Właściwie to genialny pomysł z tą żółwią planetą i tym ciężarem, gdy się na niej znajduje. Nazwa i kształt po prostu idealnie dobrany. Trójca nie ma lekko. Ale to dobrze, jest o czym czytać.
    Zastanawia mnie Kedenappa. Coś się w niej zmieniło po starciu z własną przeszłością, tylko nie potrafię do końca określić co. Bo niby dlaczego od tego momentu jest jeszcze bardziej zacięta na Kaleasa? W końcu przeszedł to tak samo jak ona, mogłoby się wydawać, że wówczas spojrzy na niego nieco łaskawszym okiem, ale nie. No i to, że nie nosi przy sobie sztyletów, ale to może jakieś echo winy, które gdzieś się w niej odbija.
    Podziwiam pomysł, naprawdę:D
    Pozdrawiam :)
    PS. No i chyba jestem na podium :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nazwa planety już się pojawiła? Rozdział przygotowałam sobie przed wyjazdem i jestem prawie pewna, że będzie ona dopiero w kolejnym. Będę musiała jeszcze raz przeczytać, by potem jakieś głupoty się nie pojawiły.
      Z Kendappą jeszcze długa droga, szczególnie, że później jej także nie mam zamiaru specjalnie oszczędzać. I ostatecznie Kaelas też musi zmienić do niej nastawienie.

      Usuń
  4. "– Łap za stery, bo lecimy wprost na niego – pierwsza opanował się Kendappa." - opanowała
    "Poruszanie się po nierównościach skorupy spowodowało, że jego spodnie poprzecierały się, następnie ten sam los spotkał kolana i część nóg, nie chroniących srebrnymi butami. " - nie chronionych
    Ciekawy pomysł z tą grawitacją. Dość duża różnica, między tą naszą, ziemską. Dobrze to wymyśliłaś, przynajmniej Kaelas nie ma pod cały czas z górki, lecz też pod nią. Musi się natrudzić, aby dojść do perfekcji i osiągnąć wymarzony cel!
    Podobają mi się też te przekomarzanki słowne Kendappy i chłopaka. Zachowują się tak, jakby jedno drugiemu próbowało udowodnić, że jest lepsze ;d Takie sytuacje są chyba zawsze najśmieszniejsze. I imponuje mi mądrość RM19. Naprawdę, bez niego grupa już dawno źle by skończyła. To on dostarcza im wielu niezbędnych informacji. Właściwie to jest ich całkowitym przeciwieństwem. W ogóle wszyscy się od siebie różnią. Każdy reprezentuje inne cechy. I to mi się bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z tego co planuję na przyszłość, to wydaje mi się, że Kaelas nigdy nie będzie mieć z górki. Zresztą wtedy byłoby nudno, a ja nie lubię jak od razu wszystkim moim bohaterom się układa wszystko po ich myśli.
      Tak, bez RM19 zginęliby już dawno i jeszcze nie raz będzie starał się uchronić ich od zguby.

      Usuń
  5. Cieszę się, że wróciłaś^^ I jak tam wakacje?

    Haha, te przekomarzanki Kaleasa i Kendappy, po prostu kocham:* Czasem bawi mnie też taka, no nie wiem jak to po polsku powiedzieć..."tępość" [nie mam pojęcia czy taki wyraz w ogóle jest:P] Kaleasa. Dobrze ze załoga ma RM19, bo nie sądzę, aby wytrzymali bez niego dłużej. Co prawda, Kaleas[przepraszam, ze nadużywam tego imienia] ma go już dość, a "mądrość" RM19 go dobija to jednak oni wszyscy są sobie potrzebni.
    Świetnie wymyśliłaś z tą grawitacją oraz żółwiem:P A co do grawitacji, to chyba musi być o wile większa niż tutaj na Ziemi:P och nasza trójca nie będzie miała łatwo:D Ach... Kaleas i jego marzenia o pozostaniu legendą. Za wszelką cenę chce udowodni, że jest lepszy od brata i jestem ciekawe czy kiedykolwiek mu się to uda.

    Ogólnie rozdział był bardzo pomysłowy [i tutaj podziwiam] oraz bardzo ciekawy.

    Przepraszam,że taki krótki komentarz, ale piszę na szybko, bo mam szlaban [buhahaha!] ale jakoś się dorwałam:P [ale ja jestem niegrzeczna:P] Jak znowu dosiądę do laptopa to jeszcze coś dopiszę.

    Pozdrawiam i do napisania:P
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cóż, Kaelas do najinteligentniejszych nie należy i nigdy nie będzie, dlatego często wychodzi tak, a nie inaczej. Chociaż czasem muszę się przy nim trochę hamować, bo za inteligentne uwagi cisną się mu na usta.
      Grawitacja jest dużo większa niż nasza ziemska. Ile razy tak do końca nie wiem, bo bym musiała to przeliczyć, a w końcu wakacje są po to, by odpocząć od fizyki ;)
      A wakacje udane :) Trochę żal wyjeżdżać. Chociaż nie wiem, czy wytrzymałabym ponad tydzień bez dostępu do laptopa ;)

      Usuń
  6. Trochę żałuje,ze zostawilas ledvariana, bo bardzo go lubię. Jednak przygody trójki bohaterów są tak zaskakujące i fascynujące, ze szybko mi przeszło i bardzo sie wciagnelam. Potrafisz zaskoczyć czytelników, ale rownież samych odroznikow, a przecież im swiat, w ktorym podróżuje sie w kosmosie, wydaje sie całkowicie normalny... Ale cóż, co jak co, ale chodzacego żółwia jako planety nikt by sie nie spodziewał... I takiej silnej gwarancji! C po raz kolejny pokazuje, ze Kaleas musi nauczyć sie pokory. Juz wie,ze aby dobrze walczyć, musi ćwiczyć,ale jeszcze nie dotarło do niego, ze w nowych warunkach powinien być bardziej róteopny. Więc nie dziwie sie Kandeppie,ze ma g czasem dosyć, ale z drugiej strony trochę mnie denerwuje fakt,ze nawet nie próbuje być miła... Mslalam, ze jakas granice juzorzkeroczyli i ze bedzie lepiej... Cóż,widać,to jesZcze za mało... Czekam z niecierpliwością na cd i mam nadzieje, ze to w domkukryje sie mistrz abo przynajmniej jakas wskazówka co do jego miejsca pobytu. Ponadto zauważyłam, ze brakowało sporo przecieków, w pierwszym akapici chyba z pięciu, pózniej zbyt sie zaangazowalam, od kilka razy tez iście rzuciło w oczy. Powinnas jeszcze raz przeczytać notke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Myślę, że jedno rozdziałowy bonus o Landvarianie uda mi się wcisnąć w ten Kaelasowy ciąg. Jestem w trakcie pisania i jak długość będzie przystępna, to opublikuję.
      Przed Kaelasem jeszcze sporo ćwiczeń, co będzie w 18.
      W najbliższym czasie przeczytam jeszcze raz. Rozdział miałam gotowy już przed wyjazdem, ale ponad połowa została dopisana na szybko, bo to, co w nim było nie nadawało się do publikacji.

      Usuń
  7. Rozdział jak zwykle bardzo dobry. Ach te ich urocze rozmowy. Co do tego dziwnego żółwia to jestem go bardzo ciekawa. No i ta grawitacja. Kaleas jak zwykle sie przeliczył i nie włożył kombinezonu. Mam tylko nadzieję, że nie męczą się na próżno. No i te końcowe zdania bardzo mi się podobały.
    Przepraszam,że tak krótko,ale upał daje mi się we znaki.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Kaelas jeszcze nie raz się przeliczy i będzie musiał nabrać w końcu nieco pokory. Ale więcej o tym w rozdziale 18.
      Tak, upał dzisiaj okropny, mi też się nic nie chce. Mam nadzieję, że jutro się nieco ochłodzi, bo temperatura dobijająca do trzydziestu to przesada.

      Usuń
  8. Bardzo fajny rozdział. Szczególnie cieszę się, że wróciłaś do przygód trójeczki ^^ Jakoś bardziej ich wolę, sama nie wiem dlaczego.
    Pomysł z żółwiem i ogromną grawitacją - genialny ;) Coraz fajniejsze masz te pomysły, aż strach pomyśleć, co to będzie na końcu ;D
    Kaleas znów wykazał się zbyt dużą pewnością siebie, jak to on. Przydałoby mu się trochę samokrytyki oraz pokory. No, a z całą pewnością nie zaszkodziłyby mu ;)
    Docinki Kendappy jak zwykle rozbrajające i bezcenne. Myślałam, że ich relację po ostatnich przeżyciach nieco się zmienią, ale chyba się przeliczyłam. Znów są tacy sami i nawet mnie to cieszy. Gdyby cały czas mieli z górki byłoby to nudne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ich przygody pociągną się jeszcze przez wiele rozdziałów. Z małymi przerwami na wspomnienia z dzieciństwa Kaelasa i Falonara.
      Kaelas niebawem przekona się, że najlepszy w kosmosie to on nie jest, zresztą już teraz widzi, że Kendappa jest lepsza, chociaż do jego próżnej łepetyny to na razie nie dociera tylko ginie gdzieś po drodze ;)
      Relacje tej dwójki jeszcze będą się rozwijać i ewaluować, ale na razie nic nie zdradzę, tym bardziej, że ostatecznie sama nie wiem, co z nimi zrobię.

      Usuń
  9. Zastanawiam się, jak długi powinien być mój komentarz. Dlatego wybacz mi, że nie skomentuje tego rozdziału tak, jak skomentowany powinien być. Własnie skończyłam czytać całość, ale zdania jakoś mi się nie kleją. Cóż... wrocławska komunikacja miejsca doprowadza mnie do szału i po całym dniu w tej duchocie mogło mi się coś w głowie poprzewracać ^^
    Nie zamroczyło mnie jednak do końca i już mogę pochwalić twój styl. Aż się chce czytać! Zdaje się, że piałam już nad nim z zachwytu jeszcze przy Severusie, jednak brak czasu nie pozwolił mi na czytanie tamtego bloga. Cóż... może kiedyś to nadrobię.,
    Dobra, już przechodzę do opowiadania. Cholernie mi się podoba. Czytałam i czytałam, i jeszcze mi mało. Niebanalny pomysł ze wspaniałym wykonaniem. Po prostu uwielbiam Kendappę. To dziwne, bo zazwyczaj wolę postacie męskie. Ona jest jednak wyjątkowa. Ciężko ją lubić, a jednak to wspaniała wojowniczka. Tak sobie myślę, że drużyna jest wspaniała. Taka święta trójeczka, która ma głęboko gdzieś cały kosmos ;D
    Aha... najbardziej zapadł mi w pamieć ten fragment, kiedy ścinał głowę tej kobiecie. Kurde, płakać mi się chciało...
    Okay. Wybacz ten nieskładny komentarz. Obiecuję, że przy następnym rozdziale postaram się powiedzieć coś sensowniejszego.

    Przy okazji dziękuję za miły komentarz na moim blogu.

    [imperium-kobiet]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z doświadczenia wiem, że komunikacja miejska we Wrocławiu szczególnie latem to koszmar, chociaż w innych miesiącach niektóre linie też pozostawiają wiele do życzenia.
      Dziękuję za miłe słowa :)
      ja też wolę w książkach postacie mężczyzn, a nawet lepiej mi o nich pisać, dlatego kobiety wśród głównych bohaterów stanowią mniejszość w moim opowiadaniu.

      Usuń
  10. Genialny pomysł z tym żółwiem ^^ Poza tym też chyba bardziej lubię przygody Kaelasa, Kendappy i RM19 ;) Swoją drogą, ciekawi mnie reakcja tego pierwszego na wieść o egzekucji matki. I mam nadzieję, że nic mu się nie stanie z nogami :( Biedny.
    Ogółem Twoje opowiadanie postanowiłam przeczytać już jakiś czas temu, ale nie miałam czasu i chęci, tym bardziej, że nigdy nie wielbiłam jakoś science fiction. Jednak już po kilku rozdziałach nie mogłam się oderwać i mile mnie to zaskoczyło. Chyba w pewnym stopniu przekonałaś mnie do tego gatunku xD
    Pomysł masz świetny, a te wszystkie fantazyjne nazwy i imiona wysoko u mnie plusują (sama je wymyśliłaś? bo są naprawdę świetne ^^).
    Kaelasa na początku nie lubiłam za tą jego wielką zarozumiałość, lecz szybko moja pierwotna niechęć zniknęła i polubiłam jego arogancko-opryskliwy charakterek. Szczególnie wtedy, kiedy oszczędził te zdeformowane kobiety ;)
    Co do Ladvariana mam mieszane uczucia. Na razie wydaje mi się postacią trochę niewyraźną, chociaż współczułam mu, kiedy musiał zabijać matkę przyjaciela.
    Kendappę lubię chyba najbardziej za tą jej oschłość i surowość (i dokładnie skrywaną wrażliwą stronę). Już od pierwszego rozdziału pokochałam ją za skrzydełka i przeczuwałam, że znajdę więcej powodów, by darzyć ją sympatią - nie myliłam się xD Dodatkowo pozwoliłam sobie wyobrazić ją i Kaelasa jako parę i wyszło bardzo fajnie ^^ (wybacz, ale w każdym opowiadaniu doszukuję się wątków miłosnych - taka już jestem ;p).
    RM19 według mnie jest bardzo sympatyczny i podziwiam go za to, że potrafi zachować zimną krew w kryzysowych momentach (ja bym tak nie potrafiła) i - o dziwo - wcale nie denerwuje mnie ta jego pogadanka w stylu "to niemożliwe, żeby coś takiego istniało", czym zaskoczyłam samą siebie.
    Falonar jest dla mnie neutralny, jeśli można tak powiedzieć. Nie wzbudził we mnie żadnych silniejszych uczuć. Chyba jeszcze nie potrafię go ocenić ;P
    Evolet zastanawia mnie. Tak na 40% uważam, że jest całkiem spoko, ale ta większa część mnie upiera się, że jednak ma jakieś niecne plany.
    Każdy Twój bohater jest inny i bardzo mi się to podoba. Ogółem polubiłam całe twoje opowiadanie i możesz być pewna, że będę komentować każdy następny rozdział. Szokujesz pomysłami (tak, mam na myśli Wyrocznię jako różowego konia, który od razu skojarzył mi się z kucykami Pony xD), zaciekawiasz fabułą oraz postaciami i przenosisz w zupełnie inny świat, a czytając twoje opisy miałam wrażenie, że oglądam film ^^ Dosłownie widziałam każdą scenę! Po prostu: WOW!
    Czy mogłabyś mnie powiadamiać o nowych notkach na dawn-of-dark.blogspot.com ? Byłabym Ci ogromnie wdzięczna ;)
    Pozdrawiam i życzę Ci jeszcze więcej weny! ;*

    PS. Ten rysunek Evolet sprzed kilku rozdziałów - boski! Jak widać masz talent nie tylko do pisania ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG, troszkę za bardzo się rozpisałam O.o

      Usuń
    2. Ale jeszcze zmieściłaś się w limit słów ;) mi raz udało się przekroczyć.
      Dziękuję za miłe słowa :)
      W nazwach bywa różnie. Często wymyślam sama, ale czasem zapożyczam z różnych powieści lub łaciny.
      Cieszę się, że taki masz stosunek do bohaterów, staram się, aby byli inni, bo sama wiem, że o tacy sami szybko się nudzą. I widzę, że Kendappa zdobywa nowych fanów ;) Mam nadzieję, że w przyszłości to się nie zmieni.
      Jakiś romans dla Kaelasa w przyszłości szykuję, ale nad szczegółami jeszcze się dokładnie nie zastanawiałam. Chociaż ja też tak mam, że wszędzie widzę jakieś romanse ;)
      I oczywiście będę informować.

      Usuń
  11. Ten cytat na początku jest uroczy ^^
    Podzielam przekonanie Kendappy, że przepowiednia nie dotyczny Kaelasa. Przecież to ciamajda. Brakuje tylko, żeby dostał choroby lokomocyjnej. I jeszcze to jego "ojej, jestem legendą".
    Hm, czy Kaelas nie powinien odebrać chociaż podstawowego wykształcenia w kierunku pilotowania statku (ot, na wypadek, gdyby wybito mu towarzyszy czy coś) i czytania map?
    Żółwik jest genialny ^^ Byłam przekonana, że ich zje, a potem okaże się, że Mistrz mieszka w jego żołądku, czy coś w tym stylu (to chyba motyw z Pinokia, dobrze kojarzę?). A tu nie. Żółwik ma własną atmosferę i grawitację, która wciska Kaelasa w skorupę. No geniusz ^^
    Kaelasowi się wydaje, że jest przykładem dla innych i inni czerpią z niego siłę? Chyba zapomniał, że to Kendappa idzie prosto a on się czołga...
    Irytuje mnie ten facet. Zdecydowanie wolę Ladvariana. (hm, spojrzałam na komentarze poprzedników i poczułam, że jestem w zdecydowanej mniejszości. nvm.)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cytat chciałam gdzieś ująć, a już lepszego momentu nie będzie ;)
      Wykształcenie z pilotowania nie jest obowiązkowe (Kendappa też tego nie potrafi), szczególnie, że oni nie mieli w planach dalekiej podróży i jeden pilot w zupełności wystarczył. A Kaelas jako że do orłów nie należy stwierdził, że ta dziedzina jest mu całkowicie zbędna w życiu, w przeciwieństwie do Ladvariana i Falonara.
      Ojejku, nie wyobrażam sobie podróży przez wnętrzności żywego stworzenia, dlatego pozostała skorupa. A ten motyw rzeczywiście był w Pinokiu.

      Usuń
  12. Zastanawiałem się, co może oznaczać tytuł tego rozdziału. Okazało się jednak, że wielki żółw to po prostu wielki żółw : ) Świetny pomysł z domkiem na skorupie żółwia, a samego żółwia opisałaś tak, że bez trudu mogłem sobie wyobrazić, jak płynie w przestrzeni.
    A zatem ego Kaelasa przygważdża go do żółwiej skorupy... :) Ciekaw jestem, czy mistrz doceni jego poświęcenie w dążeniu do bycia wielkim bohaterem.
    Rozdział udany, z każdym kolejnym zaciekawiasz mnie coraz bardziej.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z tytułem tego rozdziału miałam największy problem, więc postanowiłam pójść po najniższej linii oporu i został wielki żółw ;)
      A reakcja mistrza na pojawienie się trójki towarzyszy pojawi się w kolejnym rozdziale.

      Usuń
  13. Uch, biedny Kaelas musi toczyć bitwę z grawitacją, a przy tym ma pełno ran bojowych, ale swoim wysiłkiem tylko udowadnia, że zasługuje na miano legendy. Mimo swojej lekkomyślności i dziecinnego zachowania.
    Planeta niezwykle osobliwa. Ba, ona mało by ich nie połknęła! Swoją drogą to przez chwilę podejrzewałam, że właśnie we wnętrzu żółwia znajduje się właściwa planeta :> Kapitalny pomysł z tym żółwiem, jaki i również tą grawitacją :)Mam tylko nadzieję, że nasi bohaterowie wreszcie po długiej podróży faktycznie są we właściwym miejscu.
    Kendappa na całe szczęście wróciła do dawnej formy jeśli chodzi o złośliwość :D Jest jedną z moich ulubionych bohaterek, uwielbiam jej docinki. Na jej miejscu, nawet jeśli bym mogła, również nie pomogłabym Kaelasowi, należała mu się nauczka za wyrywanie się, byleby tylko jak najszybciej dostać się do celu.
    Czekam niecierpliwie na nowość (tradycyjnie) i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ojejku, nie wyobrażam sobie podróży przez wnętrze żywego stworzenia, dlatego pozostała skorupa i coś w rodzaju żywej, "chodzącej" planety ;)
      Jedna próba Kendappy tak od razu nie zmieni (a już szczególnie postrzegania jej przez Kaelasa), jeszcze wiele przed nią.

      Usuń
  14. Przybyłam, przeczytałam, zakochałam się. Sporo czasu zajęło mi przeczytanie całości, ale opłacało się. Bo jak mogłabym wrócić do blogowego świata i nie czytać twojego opowiadania, hm? I muszę powiedzieć, że kocham Ladvariana i Evolet. I chociaż czuję, że z tą drugą coś jest nie tak, to nie mogę przestać coraz bardziej się w niej zakochiwać.
    Jeśli chodzi o całość to WOW. Dziewczyno, skąd ty bierzesz takie pomysły? Nie wiem dlaczego, ale dla mnie to coś jak połączenie Władcy Pierścieni i Gwiezdnych Wojen. Oryginalnie, oryginalnie. Już jestem zakochana i chociaż zazwyczaj nie przepadam za takimi klimatami to twoja historia wciągnęła mnie od początku do końca.
    Przy żółwiu uśmiałam się jak głupia. ^^
    Powiadamiasz o nowych rozdziałach? Jeśli tak to grzecznie zostawiam gg - 25295224. Możesz również na moim blogu, jak ci wygodniej. :)
    Pozdrawiam.
    Chloe aka Agnes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wróciłaś do blogosfery :) Jak tylko znajdę wolną chwilkę, to wpadnę do Ciebie.
      Przez dwadzieścia jeden lat trochę pomysłów (głównie głupich) się nazbierało, więc trzeba dać im ujście ;)
      A Gwiezdnych Wojen nigdy nie widziałam (nie licząc krótkich fragmentów), więc na ten temat się nie wypowiem.
      Z informowaniem nie ma problemu.

      Usuń
  15. Nie ukrywam, strasznie zaciekawił mnie tytuł. Myślałam, że żółw będzie jakąś metaforą czy coś, a tu proszę: wielki żółw w roli planety. Ciekawi mnie, czy on w ogóle żyje czy po prostu służy za miejsce zamieszkania Mistrza Penyu (bo zgaduję, że to do niego należy domek :). Chyba żyje, skoro ziewnął. xD Ten pomysł jest tak groteskowy, że całkowicie do mnie przemawia. Tylko skąd na nim taka silna grawitacja? I dlaczego Kendappa mogła iść, niosąc jeszcze ciężkiego mężczyznę?
    Wytrwałość Kaelasa jest godna podziwu. Mam nadzieję, że to on będzie legendarnym wojownikiem. No i nie mogę się już doczekać spotkania z Mistrzem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ten rozdział należał do tych, gdzie zupełnie nie miałam pomysłu na tytuł, więc poszłam po najmniejszej linii oporu. Ale teraz widzę, że dobrze zrobiłam ;)
      A żółwik jest jak najbardziej żywy.
      A Kendappa jest silna i wyszkolona, stąd taka różnica między nią a Kaelasem, który jak zwykle się przeliczył.

      Usuń
  16. Kiedy czytałam o ranach Kaelasa, zrobiło mi się trochę niedobrze, ale dałam radę i dotrwałam do końca.
    Po zobaczeniu tytułu nie miałam pojęcia, o co chodzi. Później sobie pomyślałam, że żółwiem będzie ten Mistrz Penyu, a na koniec okazało się, że była to planeta! Niesamowity pomysł!
    Nie spodziewałam się, że będzie tu ogromna grawitacja. Prędzej bym pomyślała, że będą sobie latać po skorupie żółwia, a tu niestety spotkało ich coś takiego.
    Docinki Kendappy są wprost urocze ^^. Chyba lubię ją z Twojego opowiadania najbardziej. Chociaż nie, ja uwielbiam wszystkich Twoich bohaterów. Nie ważne czy piszesz o tej trójce, czy o Ladvarianie i Falonarze, ja o tak jestem zadowolona.
    Jakiś taki nieskładny wyszedł mi ten komentarz. Wybacz.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nawet nie myślałam o tak małej grawitacji, szczególnie, że w takiej nigdy nie dotknęliby podłoża. Ale wtedy Kendappa, posiadające skrzydła znów byłaby górą ;)

      Usuń
  17. Ach, wybacz, że tak dawno nie komentowałam. Miałam do pozałatwiania kilka spraw. Co do rozdziału fenomenalny. Zazdrosna jestem:)
    U mnie rozdział 1, po tak długiej nieobecności. Skomentujesz?

    OdpowiedzUsuń
  18. Podoba mi się postać Kaelasa, chociaż przez pierwsze rozdziały czytałam go "Kalas", nie mogąc w ogóle wymówić tego śmiesznego imienia. To znowu skojarzyło się z golasem. Musisz mi wybaczyć to skojarzenie, gdyż idealnie wpasowało się w postać. Kaelas jest bowiem taki "prosty w obsłudze", jego reakcje są przewidywalne, ale nie w tym negatywnym znaczeniu. Ma w sobie tę cząstkę, która zawsze będzie dla mnie intrygującą ze względu na jego ideały i nieukrywane cele, do których dąży, mimo że to wszystko jest właśnie proste, nieskomplikowane pragnienia, ale dlatego też twoja postać zyskuje. Nietuzinkową obrałaś sobie drogę, jednak radziłabym uważać, bo w niektórych momentach trochę ci ucieka ten Kaelas, wymyka się w tę niekoniecznie dobrą stronę.
    Zaskakujący był RM19, nie spodziewałam się w ogóle takiego rozwoju wydarzeń. Pasował mi na taką stereotypową encyklopedię, która zawsze musi towarzyszyć bohaterom space opery, a ty jednak go ulepszyłaś, dodałaś coś, co sprawiło, że stał się czymś więcej niż tylko bohaterem drugoplanowym, który ma tworzyć tło. Czuję, że on zdecydowanie ma jeszcze sporo w zanadrzu.
    Kendappy za to nie lubię. I to może też plus, bo budzi we mnie jakieś emocje, jednakże jej postać dla mnie jest na razie, na tym etapie, zbyt odkryta, taka przeiwdywalna w złym znaczeniu. Złości się - za każdym razem łapie za sztylet, rzuca nimi, swoje zdanie stawia na pierwszym miejscu, uważa się za najlepszą, jakby posiadanie skrzydeł zostawiało resztę w tyle.
    Wraz z rozwojem wydarzeń moje zdanie na temat Ladvariana się zmieniało. Też dobrze, że pamiętałaś o takich szczegółach jak jego wzrost. W pierwszej scenie wręcz zdziwiłam się, bo spodziewałam się, że książę będzie wysoki, przystojny i tak dalej. Spodobała mi się dzięki temu ta historia jeszcze bardziej. I jak Kaelasa łatwo mi sobie wyobrazić w skórze Marka Sailinga(może przez Glee właśnie), tak Ladvariana w ogóle nie potrafię połączyć z twarzą Bena B. Tak samo Falonar. Sama postać, jej kreacja, są takie poprawne w moim odczuciu. Widzę, że bierzesz pod uwagę złożoność jego uczuć, skupiasz się na tym i pokazujesz to w tekście, chociaż brakuje mi tutaj tej iskierki nieco, ale może to moja nieuwaga, nie jestem bowiem pewna, czy wszystko poprawnie zrozumiałam.
    Falonar, hm, wydaje się być strasznie smutnym człowiekiem. Nie dziwię się mu, z innej strony jednak nie spodziewałam się, że tak przedstawisz wyszkolonego wojownika. To też miłe zaskoczenie.
    Przeczytałam wszystko bardzo szybko i pewnie jeszcze wrócę do lektury, pozwolę sobie jednak dodać nieco o samej kreacji świata.
    Miałam wrażenie, że czytam w połowie fantasy, w połowie science fiction. Trochę to mi się dziwne wydało, ale w sumie to alternatywne uniwersum, przynajmniej przykładasz się do tworzenia swoich realiów, które są niesamowicie porywające. Same opisy sprawiają, że przenoszę się do innego świata. Nie omieszkam dodać, że spodobała mi się od samego początku nazwa Lume Estrell, zachwyciłam się tą nazwą, innymi zresztą również. Bardzo ładnie ci te nazwy wychodzą, to dobrze świadczy, przynajmniej języka nie trzeba łamać. Sama fabuła nie powaliła mnie na kolana, bo co jest oryginalnego w motywie wybrańca, który ma ocalić świat przed tyranią? Nic. I chociaż kierujesz się tym schematem, to wymyśliłaś to wszystko tak dobrze, że prawie nie zauważyłam, prawie się nabrałam. I w tym momencie chcę wyrazić swoją ogromną prośbę, żebyś tego nigdy nie uproszczała, nie szła kolejnym utartym schematem, bo masz wiele do zaoferowania i szkoda by było, żebyś poszła na łatwiznę. Otoczkę tworzysz niesamowitą, ale pamiętaj też o tym środku, tym kamieniu węgielnym, proszę, niech to nie będzie takie sztampowe w rezultacie.
    Odnosząc się jeszcze do otoczki, zaciekawił mnie przeogromnie motyw księżyca i Landarczyków. Aż nie mogę się doczekać, co się stanie, jednak poczekam cierpliwie na dalszy rozwój wypadków.
    Pewnie cię zanudziłam samymi ogólnikami, więc następnym razem spróbuję skomentować bardziej szczegółowo. Tymczasem jednak zła pora na myślenie jest.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyczerpującą opinię :)
      Jednoznacznie gatunek opowiadania trudno jest określić, bo ujęłam sporo typowych elementów fantasy, ale inaczej sobie tego nie wyobrażam i nie potrafiłabym wcisnąć się w jedną ramę.
      W nazwach staram się, aby były do wymówienia i przy okazji ładnie wyglądały. Z zapamiętaniem bywa gorzej, ale po kilkunastu użyciach już samo do głowy wchodzi ;)
      Jeżeli chodzi o środek, to ciężko nie podążać za schematami, które w literaturze widnieją od lat i są powielane przez wielu autorów. Zazwyczaj stawiam na to, aby ten główny może i był schematyczny, ale jak powiedziałaś otoczka i samo jego rozwiązanie odbiegało od utartych reguł.
      A księżyc pojawi się nawet szybciej niż pierwotnie planowałam, ale jeszcze trochę musi minąć, chociaż sama już chciałabym do tego dojść ;)

      Usuń
  19. Och, również wróciłam i nadrabiam zaległości! Teraz po kolei:
    Dziedzictwo Kalush - jakiś krótki był ten rozdział i w sumie niewiele mówił. Ciekawi mnie ten medalion - może ma jakieś wyjątkowe właściwości? Ojciec Ladvarian to lepszy cwaniak, zdecydowanie.
    Trzy życia - rany, chyba najsmutniejszy rozdział z trzech, które nadrobiłam. Skupiłam się na końcówce, która naprawdę była świetna. Duma matki F. i K. naprawdę dodała temu uroku, ale nie ma się czemu dziwić. Nie przy takich synach, mężu. ;)
    I Wielki żółw - czyli uśmiech na mojej twarzy, bo dzięki tytułowi (a potem cytatowi i treści) przypomniałaś mi o Świecie Dysku. Przyznam, że rozbawiła mnie wizja żółwia, no ale - Pratchett i wszystko jasne. Uwielbiam potyczki na linii Kaelas-Kenadppa i brakowało mi ich w poprzednich rozdziałach, ale wiem, wiem, nie mogą być zawsze i wszędzie. Swoją drogą, ciekawa ta planeta. Hm, wyobrażam sobie ćwiczenia na niej - ta grawitacja. Hue hue.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Teraz już nie pamiętam, czy rzeczywiście był krótszy. Wydaje mi się, że Trzy życia musiały być dłuższe i stąd to wrażenie.
      Nie mogłam się powstrzymać z tym cytatem ;) Już od dawna chciałam go zamieścić, ale nigdzie nie pasował i dopiero teraz nadarzyła się odpowiednia okazja ;)

      Usuń