środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 18: Trening


Zmiany przyjdą na pewno, lecz nie wtedy, kiedy się na nie czeka.
Stefan Kisielewski
Kaelas kluczył wśród szarych skał. Były wysokie, ich spiczaste szczyty ginęły wśród ciemności nocnego nieba. Dotknął jednej z nich i poczuł ostry ból na dłoni. Kamień rozdarł skórę i z rany płynęła strużka szkarłatnej krwi. Przeklinając w duchu, wojownik ruszył dalej, lecz metaliczny zapach nie dawał mu spokoju.
Gdzie ja jestem?, pomyślał, rozglądając się dookoła. Nie przypominam sobie tego miejsca.
Nagle, w oddali, pomiędzy dwoma szarymi szczytami, dostrzegł gładką taflę wody, w której odbijały się pojedyncze gwiazdy i… coś jeszcze.
Zafascynowany podszedł na skraj jeziorka. Tym czymś okazało się duże, jasne koło zawieszone wśród gwiazd na tle czerni nieba.
– Kaelasie… – Usłyszał dobiegający z oddali szept. Rozpoznał kobiecy głos, lecz nie wiedział, do kogo mógł należeć. Ktoś znajdował się na drugim brzegu. Widział zarys jakiejś jasnej sylwetki wyróżniającej się na tle ciemności. Może to ona?
Podniósł głowę znad tafli, by spojrzeć wprost w jasne oblicze owego koła. Czuł jego zew, wzywał go. Za chwilę wszystko się odmieni, pozna swoje przeznaczenie, swoją prawdziwą drogę.
Ryk jakiegoś dzikiego zwierzęcia w oddali. Nie, całkiem blisko.
Blada tarcza i…
Wrzasnął, gdy poczuł, że został oblany strumieniem lodowatej wody. Drżąc z zimna, zerwał się z łóżka, siarczyście przeklinając na głos.
– Miałeś stawić się na treningu dwie minuty temu. – Usłyszał spokojny głos Mistrza Penyu. Patrzył na niego obojętnie, a w dłoni trzymał teraz już puste, duże, metalowe wiadro.
– Niemożliwe, zawsze budzę się na czas. Wczorajszy trening był tak męczący, że miałem prawo zaspać… – próbował się tłumaczyć.
– Na moje zajęcia przychodzi się punktualnie, Kaelasie. Zapamiętaj to sobie. Gdy następnym razem nie przyjdziesz na czas, czeka się znacznie gorsza pobudka. Masz trzy minuty, a spóźnienie, głupie tłumaczenia i przekleństwa odpracujesz z nawiązką.
Klnąc w duchu, Kaelas zaczął pospiesznie szukać ubrań, które mógłby na siebie założyć. Jak na złość niczego nie było pod ręką. Dwie minuty, to niewiele, by od razu oberwać wiadrem zimnej wody. Teraz na dodatek nie zdąży zjeść śniadania. I jak w takich warunkach przetrwać do przerwy na drugie śniadanie? O ile w ogóle dzisiaj będzie go ona obowiązywać.
Wybiegł z pokoju, w ruchu wiążąc spodnie i zakładając buty. Był cały mokry, a zapewne minął już czas przeznaczony na ubranie się. Czwarta nad ranem, o ile można wierzyć zegarom, to za wczesna pora na wstawanie. Minął po drodze zaspanego RM19, który wychylał głowę ze swojego pokoju, pewnie ciekaw, co się tym razem stało. Zignorował go i tak nie miał czasu na pogawędki.
On przynajmniej nie musiał wstawać o tak bezbożnej porze. Jego trening polegał jedynie na tym, by przezwyciężyć siłę zwiększonej grawitacji i nauczyć się paru podstawowych ataków i bloków. Resztę czasu spędzał nad książkami lub różnymi dziwacznymi urządzeniami elektronicznymi. I gdzie tu sprawiedliwość?
Kaelas wyskoczył z kapsuły, nie czekając, aż powolne schody się wysuną. Mistrz Penyu czekał obok statku, po jego wyrazie twarzy zorientował się, że minęły już owe trzy minuty. Wiadra nigdzie nie zobaczył, pewnie zdążył już zanieść je do domu, by utwierdzić go w przekonaniu, jaki jest powolny. Rozpoczął się kolejny dzień katorgi.
Od czasu, gdy wylądowali na żółwiu, plan dnia stał się zabójczo monotonny i uciążliwy. Rany na nogach Kaelasa zagoiły się całkowicie po dwóch dniach i od tamtej pory rozpoczął mordercze treningi. Zgodnie ze słowami Mistrza Penyu zaczął od przyzwyczajenia się do zwiększonej grawitacji, by poruszać się w niej bez ograniczeń. Wojownik pocieszał się myślą, że zajęło mu to mniej czasu niż RM19, ale jak zwykle Kendappa szybciej wzbiła się w powietrze niż on zaczął biegać.
Gdy opanował już tę sztukę wystarczająco, by minimalnie zadowolić Mistrza Penyu, zaczęło się prawdziwe szkolenie, które w niczym nie przypominało tego pobieranego na Landare. Tamte w porównaniu z tym było lekkie i przyjemne, a nauczyciele uprzejmi i zadowoleni ze wszystkiego.
Według Mistrza Penyu wszystko robił źle. Począwszy od tradycyjnych sztuk walki, po władanie mieczem. Nie opanował do perfekcji żadnej z podstawowych umiejętności. Kulała zarówno szybkość jak i koncentracja, siła fizyczna, siła woli i wytrzymałość.
Podczas pierwszego starcia, Kaelas został pokonany w mniej niż minutę i od tego czasu boleśnie znosił każdą kolejną porażkę. W walce na pięści nigdy nie udało mu się pokonać przeciwnika. Ba! Nie udało mu się zadać nawet jednego ciosu, chociaż Mistrz Penyu ani razu nie posłużył się swoją ki.
– Wzrok i słuch mogą mylić – powiedział, gdy młody wojownik po raz tysięczny został położony na łopatki.
Wszystko go bolało. Miał wrażenie, że ucierpiał każdy atom jego ciała. Dokładnie czuł każdy mięsień. Niedługo dojdzie do tego, że poczuje także kości. Siniaki i skaleczenia z poprzednich dni i tygodni jeszcze się nie zdążyły zagoić, a już dochodziły do nich nowe. Dzień za dniem. Bez ustanku, bez jakiegokolwiek odpoczynku.
– To mam walić w ciemno? – zirytował się, patrząc wilkiem w stronę mentora. Miał dość jego bzdurnych rad, które do niczego nie prowadziły. – Czy poczekać, aż sam nawinie się pod moją pięść?
– Z taką motywacją daleko nie zajdziesz. Teraz mijamy ognistą gwiazdę, jest jasno jak w dzień na innych planetach, ale niedługo znów nastaną ciemności. Co wtedy zrobisz? Zaczniesz narzekać, że nic nie widzisz? Gdyby przyszło ci mierzyć się z Vrieskasem w ciągu ciemnej nocy, powiedziałbyś mu, że chcesz przenieść walkę, bo nic nie widzisz w ciemnościach?
– Nie jestem tak głupi! Usłyszałbym jego ruchy – powiedział, rozciągając obolałą nogę.
– A gdyby hałas trwającej nieopodal bitwy przeszkadzał ci w tym? Co wtedy byś zrobi?
Na to Kaelas nie miał odpowiedzi. Spojrzał z wyrzutem na Mistrza Penyu, oczekując aż zdradzi mu ten monumentalny sekret.
– Wszystko sprowadza się do tego, aby wyczuć przeciwnika.
– A gdy nie otacza go żaden intensywny zapach? – zakpił.
Gdy tylko to powiedział, pożałował swoich słów. Twarz Mistrza pozostawała niewzruszona jak zawsze, lecz jego oczy zdradzały wściekłość. Wiedział, że kara za tę impertynencję będzie wyjątkowo dotkliwa.
– Gdyby to nie Wyrocznia przysłała cię tutaj, nigdy nie podjąłbym się twojego treningu, bez względu na cenę, durniu. – W jego oczach płonął ogień nienawiści, który spowodował pojawienie się dreszczy na ciele Kaelasa. Dochodziła do tego jeszcze ta niemal namacalna aura, która teraz, jakby starała się przygnieść go do skorupy. Ledwo mógł oddychać. Samymi słowami się nie przejął, słyszał je już z tysiąc razy. – Stojąc plecami do ciebie, potrafiłbym opisać każdy twój ruch. Jeżeli i ty się tego nie nauczysz, nie masz po co wracać do swojej strefy północnej.
Potrzeba do tego całkowitego spokoju, opróżnienia umysłu ze wszelkich myśli. Trzeba stać się podatnym na każde drgnięcie powietrza, każde zaburzenie środowiska naturalnego. A przede wszystkim należy czuć aurę przeciwnika. Wszystko otacza swego rodzaju ki, ale nie każdy jest w stanie to wyczuć, chyba że owa aura jest wyjątkowo potężna.
Wiec to jest jego ki? Landarczyk nie potrafił opanować zdumienia. To wręcz niemożliwe i oznacza, że stary mentor jest znacznie potężniejszy niż mu się początkowo wydawało. Wszechpotężny. Nie potrafił znaleźć innego określenia.
Zanim zdążył się opanować, przed oczami stanął mu obraz jego walki z Vrieskasem. Tyran okazał się tak potężny, że tylko jego aura wystarczyła, aby przygnieść go do ziemi i w ten sposób zakończyć walkę, nim w ogóle się ona rozpoczęła. Cieszył się, że nie wie, jak wygląda ciemiężca, bo wizja jego twarzy z szyderczym uśmiechem nawiedzałaby go każdej nocy
– Nie można nie myśleć o niczym – zaprotestował Kaelas, zostawiając rozmyślenia o ki i Vrieskasie na inny raz. – To nienaturalne.
– Można i musisz się tego nauczyć. Teraz podnoś dupę i zasuwaj trzy okrążenia wokół skorupy Eduardo. Masz na to dwie godziny i ani minuty więcej. Nie zapomnij o plecaku z dwudziestokilogramowym obciążeniem.
Wojownik zerwał się na równe nogi. Chociaż wyczerpująca, była to najlżejsza kara tego dnia. Mistrz Penyu anulował wszystkie przerwy i doprowadził go do granicy wytrzymałości. Gdy wrócił do kapsuły, nie miał nawet sił na zjedzenie czegokolwiek. Położył się i od razu zasnął, by nazajutrz znów zacząć trening bez śniadania.
Od tamtej pory starał się nie narażać Mistrzowi, gdyż każde jego niestosowne słowo czy gest zostały stosownie karane. Codzienne, obowiązkowe treningi były wystarczająco męczące, nie widział sensu w czynieniu z nich jeszcze większego piekła.
Tak mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Wszystko mieszało się razem niczym monotonny, szary korowód. Wczesna pobudka, szybkie śniadanie (lub jego brak, gdy czas nie pozwalał), poranny trening, drugie śniadanie, kolejny trening, przerwa popołudniowa, kolejny trening, kolacja, kilka godzin snu, pobudka, trening i tak w kółko. Nie miał nawet czasu, by chociaż dziesięć minut porozmawiać z towarzyszami.
Trening, trening, trening, trening.
Nie widział żadnego końca tego piekła, a Mistrz Penyu był cały czas tak samo niezadowolony z jego braku postępów. Chociaż sam miał świadomość, że nie stoi w miejscu. Wiedział, że jego ciało się zmienia, staje się szybsze, odporniejsze, sine od zatrważającej liczby ciągle pojawiających się siniaków. Ale z tak przewyższającym go poziomem człowiekiem (o ile to w ogóle był człowiek, a nie jakiś mutant), mimo że starym, nie miał szans. Jak mógł kiedykolwiek z nim wygrać?
Tym razem mi się uda, trafię go. Oczyścić umysł. Nie myśleć o niczym. Nawet o Kendappie przelatującej nieopodal, zapewne z kpiącym uśmiechem na twarzy. Musiała zrobić to specjalnie, by widzieć moją kolejną porażkę. Nie ma innego wyjaśnienia.
Przybrał odpowiednią pozycję. Jeszcze ułamek sekundy. Zaatakował, wkładając w cios sporą siłę. I chybił. Mistrz Penyu zdołał się odsunąć. Zanim Kaelas zdążył otrząsnąć się po nieudanym ciosie i przybrać pozycję do obrony, poczuł silne uderzenie w bok, zachwiał się, nie utrzymując równowagi i runął na twardą skorupę.
– Jak? – jęknął.
Ociężale podniósł się na klęczki, masując tyłek i przeklinając w duchu. Pewnie dojdą kolejne siniaki. I ironiczne komentarze Kendappy. Przez chwilę obserwował, jak szybuje i ćwiczy walkę w powietrzu. Pełna gracji, jakby większa grawitacja nie stanowiła już dla niej żadnego problemu. Nie to co dla mnie, przemknęło mu przez myśl. Gdy dojdzie do konfrontacji znów mnie pokona, zirytował się.
Jej Mistrz Penyu poświęcał mniej czasu, ale mimo to wytrwale ćwiczyła sama. Gdy Kaelas jeszcze przyzwyczajał się do grawitacji, to jej starzec poświęcał najwięcej uwagi, ćwiczył tylko z nią. Jednak z czasem stwierdził, że ma dobre podstawy i wyszkolenie i że, w przeciwieństwie do Kaelasa, jest z niej zadowolony. Od tamtej pory sama trenowała technikę, ale głównie walki w powietrzu.
Stanął na nogach, przenosząc spojrzenie na Mistrza Penyu. Po wyrazie jego twarzy wywnioskował, że znów zrobił coś nie tak i nie chodziło o kolejne baty. Dodatkowo za długo ociągał się ze wstaniem. Cholera.
– Nie oczyściłeś umysłu – stwierdził.
– Zrobiłem to – próbował zaprzeczyć Kaelas.
– Nie kłam, myślałeś o niej. – Skinął głową w stronę Kendappy. – I nie zaprzeczaj, widziałem to w twoich oczach. Dodatkowo jesteś zbyt powolny.
– Staram się jak mogę. Nie potrafię osiągnąć większej prędkości, nie mam już na to siły.
– To ją znajdź. – Brutalna, odpowiedź, mówiąca wszystko. Sam ją znajdź, pomyślał sfrustrowany. Powstrzymał się od wypowiedzenia tej myśli na głos, bo znów czekałaby go kara. Treningi przede wszystkim nauczyły go trzymania języka na wodzy. – Musisz być szybki jak błyskawica. Gdy przeciwnik uniknie twojego ciosu, musisz już być gotowy do odparowania jego ataku. Stała czujność! Nie możesz zapominać o przeciwniku i tracić go ani na sekundę z oczu. Cały czas musisz rejestrować każdy, nawet najmniejszy jego ruch.
– Trzy okrążenia wokół Eduardo w półtorej godziny z pięćdziesięciu kilogramowym obciążeniem. Może to przypomni ci o tym, co mówię. I powstrzymuj swoje myśli, bo wszystko widać po twoich oczach.
Kaelas ruszył biegiem. Zacisnął mocno szczęki, by nic nie odpowiedzieć. Widać po oczach. Też mi coś. Mam już tego serdecznie dość. Kątem oka zauważył patrzącą w jego stronę Kendappę, co zirytowało go jeszcze bardziej. Niech ją szlag!
Nieważne co robił i tak nie potrafił zadowolić Mistrza Penyu. Raz prawie udało mu się go trafić, musnął pięścią tunikę, którą tego dnia miał na sobie, ale jak zwykle i tak było źle. Później nawet odparował kolejny cios, zanim wylądował na tyłku, ale to i tak na nic.
Źle, źle, źle, źle.
Czy w ogóle kiedykolwiek będzie dobrze?
Przeciwnika stracił z oczu tylko na ułamek sekundy, lecz miał pewność, że znajduje się tuż za nim. Słyszał jego kroki, szelest ubrania wiedział, że znajdował się za daleko, by go trafić. I nagle gwałtowny podmuch… wiatru? uderzył go z ogromną siłą w plecy. Chociaż próbował, nie potrafił utrzymać równowagi i padł na twarz. Uderzenie o twardą skorupę spowodowało, że z nosa zaczęła płynąć mu krew. Nie przejął się tym szczególnie, zdarzyło się to nieraz i pewnie jeszcze wiele kolejnych miał przed sobą.
Kaelas usiadł niezdarnie i oderwał kawałek materiału z postrzępionej nogawki spodni. Przycisnął go do nosa, by uniknąć pobrudzenia się szkarłatną posoką. Potem przez cały dzień musiałby znosić ten zapach, gdy krew zmieszałaby się z hektolitrami wylanego potu.
– Znów nie uważasz.
– Uważałem – zaprotestował, chociaż miał świadomość, że ta dyskusja, jak miliony poprzednich, nie zaprowadzi go donikąd. – Znajdowałeś się co najmniej dziesięć kroków za mną, Mistrzu. Gdybyś nie użył ki, nie mógłbyś trafić mnie w normalny sposób. Gdybyś zaczął się zbliżać, mógłbym odwrócić się, by sparować uderzenie lub się usunąć z drogi.
Przez chwilę zdawało się Kaelasowi, że ujrzał na twarzy Mistrza Penyu cień uśmiechu, jednak w ułamku sekundy, to wrażenie zniknęło. Jego oblicze było tak samo niewzruszone jak poprzednio. Świetnie, teraz jeszcze mam zwidy. Może to przez krew. Albo światło tej pstrokatej, różowej gwiazdy powodowało te złudzenia? Już nieraz, odkąd znaleźli się w jej pobliżu kilka dni temu, jej blask zwodził i mamił wzrok.
– Gdybyś potrafił wydobyć z siebie ki, mógłbyś zasłonić się tarczą, odbić moją tarczę własną. Tak, Kaelasie – dodał, widząc zdziwioną minę Landarczyka – to była tylko tarcza. Prawdziwy cios przyniósłby dużo większe szkody.
– Ale tego nie potrafię – mruknął pod nosem. Ciągle tylko słyszał, czego jeszcze nie potrafi, czasem chciałby usłyszeć, co robi dobrze. Nie można żyć na wiecznych chłostach i karach. – Lecz czy w takim wypadku nie lepiej usunąć się z drogi? – zapytał. – Tarcza nie mogła być zbyt duża, bo wtedy niepotrzebnie traciłoby się energię, którą można wykorzystać w przyszłości.
Miał świadomość, że może to być gwóźdź do własnej trumny. Równie dobrze za chwilę mógł usłyszeć zawód, dlaczego tego nie zrobił i tym podobne, skoro miał tego świadomość. Szykował się na wyrzuty, lecz odpowiedź Mistrza Penyu całkowicie go zaskoczyła.
– Zależy od rodzaju ataku. Pojedynczą wiązkę mocy łatwo wyminąć, lecz większy wybuch już trudniej, wtedy musisz się bronić, inaczej po tobie. Siła ducha, Kaelasie. To co tkwi w tobie, daje ci największą siłę. Musisz ją jedynie odnaleźć w sobie. Skoncentrować w jednym punkcie i wyrzucić z siebie. Sprawiasz wrażenie, jakbyś miał ogromny potencjał, a równocześnie, jakby coś broniło ci dostania się do niego. Blokada, którą musisz znaleźć i pokonać, inaczej nic nie osiągniesz. Nadal będziesz tkwił w miejscu jak dotychczas. Powiedz przyjaciołom, że dziś zjecie kolację u mnie. Koniec treningu.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu, pozostawiając Kaelasa siedzącego w osłupieniu na żółwiej skorupie. Dopiero po dobrej minucie dotarło do niego, co przed chwilą się wydarzyło. Mistrz Penyu zakończył trening co najmniej półtorej godziny przed oficjalnym końcem, co nie zdarzyło się nigdy. NIGDY! Przedłużanie owszem, było nawet na porządku dziennym, ale nie skracanie. Zszokowany wojownik wstał i poczłapał w stronę kapsuły, nie wiedząc, co ma o tym myśleć. Wszystko było nie tak. I to nawet mało powiedziane.
~ * ~
Miał być jutro rano, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzało Wam, że wydarzenia wyjątkowo nie były opisane chronologicznie.
Dla zwolenników Ladvariana mam dobrą wiadomość. Chciałam dopisać jeden rozdział w ten długi Kaelasowy ciąg i ostatecznie jego długość zbliża się do czterech rozdziałów, a jeszcze nie skończyłam.
Mam jeszcze jedną sprawę. W niedzielę postanowiłam dopisać jeszcze jeden rozdział, gdy bohaterowie przebywają u Mistrza Penyu, jednak trochę się rozlazł przy pisaniu. Pytanie do Was. Mam dodać ten długi, czy dopisać jeszcze kawałek i podzielić na dwa standardowej wielkości? Mi jest obojętne (i tak mam jedenaście do przodu) i dostosuję się do decyzji większości. Z tego co zauważyłam nie wszyscy czytają, co piszę, więc pojawiła się sonda.

47 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie opisałaś jak pokonać większą siłę grawitacji i w jaki sposób się poruszali, żeby tego nie czuć tak uciążliwie, bo to mnie bardzo ciekawiło :D
    Widziałaś "Siłę spokoju"? Bo ten cały trening kojarzył mi się z tym filmem. Skupić się na danym momencie, nie myśleć o pierdołach i tak dalej. Niestety, Kaleas jest rozkojarzony i bardzo zazdrosny, co wykorzystuje Kedenappa xD Szkoda tylko, że to go wcale nie mobilizuje, a wręcz przeciwnie.
    " Zignorował go i tak nie miał czasu na pogawędki. " - czy przed i nie powinno być myślnika albo przecinka?
    Cóż, ode mnie to chyba tyle :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam tę sprawę, ale się nie wypowiedziałam, gdyż jest mi to zwyczajnie obojętne, dlatego przemilczałam i tak jak będzie, tak to zaakceptuję ;]

      Usuń
    2. Właściwie to nie wydawało mi się, aby opisanie przezwyciężania grawitacji było jakieś porywające (szczególnie z perspektywy Kaelasa), dlatego zostawiłam tak. Ale może dopiszę parę zdań do następnego.
      Tego filmu nie widziałam. Kierowałam się logiką, bo ciężko jest skupić się na czymkolwiek, myśląc o stu innych (jak chociażby Kendappa ;) ).
      Sondę dodałam, bo doszłam do wniosku, że wcześniej ktoś tam mi kliknie niż coś napisze. Jak ostatecznie sprawa się nie rozwiążę, to będę ciągnąć losy.

      Usuń
  2. Czyli staruszek ma bardzo radykalne metody postępowania ze swoimi uczniami. Współczuję Kaelasowi takiej brutalnej pobudki i późniejszego, męczącego treningu. No, ale w końcu należała mu się lekcja pokory. Może wreszcie zrozumie, że nie jest niepokonany i jeszcze wielu rzeczy musi się nauczyć. Na drodze swoi mu tym razem zazdrość o Kendappę. W sumie chyba niesłuszna. W końcu to nie jej wina, że jest lepszym wojownikiem i szybciej przyzwyczaiła się do niesprzyjających warunków. No, ale to cały Kaelas.
    Ogólnie bardzo fajnie wyszedł ci opis całego tego treningu. Chłopak dostał niezłe bęcki. Choć końcówka bardzo zaskakująca. Też nie spodziewałam się, że Mistrz tak po prostu przerwie trening i zaprosi go na kolacją z przyjaciółmi.
    Podobało mi się i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W inny sposób do takiego typa jak Kaelas się nie dojdzie. Chociaż czasem, jak sam stwierdził, przydałoby się mu chociaż jedno dobre słowo. Szczególnie, że na Landare też podlegał pod kategorię "gorszy".
      Zazdrość o Kendappę jak najbardziej nie słuszna, ale jeszcze musi minąć trochę czasu zanim to sobie uświadomi.

      Usuń
    2. Pff... Wiedziałam, że o czymś zapomniałam napisać. Moja skleroza widocznie szybko postępuje.
      No, ale co do tych przyszłych rozdziałów to mi to też jest obojętne czy podzielisz czy nie. Jak dla mnie może być baaardzo długi ^^

      Usuń
    3. To jest ten następny, 19, dlatego się zapytałam. zazwyczaj piszę ciągiem i później zastanawiam się nad podziałem, a tu wyjątkowo wciskałam w środek i nie wyszło jak planowałam.

      Usuń
  3. Po słowach "stała czujność!" Mistrz skojarzył mi się z Szalonookim. Czasami nawet mnie zaskakuje to, jak działa mój mózg. ^^
    Rzadko kiedy współczuję Kaelasowi, ale tym razem szczerze mi go żal. Tak ostry trening jest dla niego czymś nowym, chłopak daje z siebie wszystko, a dla Mistrza to i tak za mało. I chociaż wiem, że teoretycznie dobra krytyka znaczy więcej niż fałszywe pochwały, to przecież na samych niemiłych słowach i wywodach na temat tego, co należy jeszcze poprawić nie można daleko dojechać. I jeszcze Kendappa, która lata wokół i z której Mistrz jest zadowolony. Ale i tak dalej ją kocham. <3
    Mało RM19, sigh. Nie powiem, liczyłam na niego. Lubię gościa. :)
    Co do następnego rozdziału to jak dla mnie może być jednoczęściowy. Im dłuższy tym lepszy, zwłaszcza w twoim wykonaniu.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sprawdzałam ten rozdział, to przy tym zdaniu miałam takie samo skojarzenia ;) Nauki Szalonookiego nie poszły na marne ^ ^
      Mało RM19, bo kolejny rozdział jest pisany w całości z jego perspektywy, a wydarzenia rozgrywają się w tym samym czasie, więc bez sensu byłoby powtarzać.

      Usuń
  4. Trzeba przyznać, że z Mistrza wymagający staruszek ;)
    Bardzo podobało mi się to, jak opisałaś treningi. Ani się obejrzałam, jak czytałam ostatnie linijki. Wciągnęłaś mnie i już się nie mogę doczekać dalszych przygód Kaelasa, którego (nawiasem mówiąc) coraz bardziej lubię, pomimo jego ogromnej niecierpliwości i zazdrości o umiejętności Kendappy ^^ Al cóż - zazdrość jest rzeczą ludzką, jeśli można tak powiedzieć xD Poza tym i tak dostaje za to nieźle w kość. 3 razy obiec skorupę tego żółwia w 2 godziny? Wow, to albo on musi być naprawdę ogromny albo Kaelas niezbyt szybki ^^
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zazdrości o Kendappę Kaelas tak szybko się nie pozbędzie. Ale treningi w pewnym stopniu wpłyną na jego przyszłe zachowanie.
      Co do żółwia to to drugie. Chociaż przy takich warunkach wydaje mi się, że i tak przesadziłam i Mistrz dał mu za mało czasu.

      Usuń
  5. Rozdział zaskoczył mnie swoim rozmiarem, bo zazwyczaj u Ciebie spotyka się dłuższe. Mnie długość jest naprawdę obojętna, bo jeśli ktoś pisze tak jak Ty, to opowiadanie można czytać nawet i godzinami ;)
    No wreszcie, kochany Kaelas nauczył się trzymać język za zębami. W tym rozdziale muszę przyznać, że najmniej mnie irytował. Daleko mu jeszcze do Kendappy oraz do postawy prawdziwego wojownika, ale chyba zmiany już się zaczęły. Mam nadzieję, że chłopak w końcu zrobi coś, co zasłuży na uwagę Mistrza.
    P.S. Niestety nie będę mogła przeczytać od razu kolejnego rozdziału, ponieważ 17-27 będę na obozie. Wszystkie zaległości obiecuję nadrobić.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, skąd bierze się to odczucie za krótkiego rozdziału, bo ma standardowe ponad siedem stron.
      Tak, zmiany się zaczęły i teraz Kaelas jest na najlepszej drodze do zostania prawdziwym wojownikiem, a nie narzekającą wiecznie ciapą jak do tej pory.
      W takim razie życzę miłego wyjazdu :)

      Usuń
  6. Jedenaście rozdziałów do przodu? I to takich długich? Jeej, też tak chcę ^^. Ale teraz muszę rozdzielać wenę na trzy opowiadania i na jedno mam zapas 8 rozdziałów, na drugie 10, a na trzecie tylko 1 :/.
    Ten Kaleasowy rozdział mogłabyś dodać w dwóch częściach, ale na przykład w nieco mniejszym niż zwykle odstępie czasu. Fajnie, że dopisałaś aż 4 o Ladvarianie ^^.
    Wracając do rozdziału, widzę, że zrobiłaś już większy przeskok czasowy ^^. Faktycznie, dużo czasu im te treningi zajmują, bo aż kilka miesięcy. Kaelas musi być sfrustrowany, bo nieustannie jest krytykowany i ganiony, a z niego w sumie dość próżny facet jest i nie jest zbyt odporny na krytykę, za to łasy na pochwały. Pewnie zrobił jakieś postepy, ale ciekawe, czemu tak długo nie potrafi wydobyć tego ki. Dobrze chociaż, że przyzwyczaił się już do zwiększonej grawitacji, bo bez tego byłoby krucho. I pewnie mu będzie potem dziwnie w normalnych warunkach ^^. Ale naprawdę im nie zazdroszczę takich męczących treningów. Ale może mu to coś pomoże na przyszłość. i widzę, że coraz częściej myśli o Kendappie. Co prawda wciąż tak nieco negatywnie, uważa, że dziewczyna się z niego wyśmiewa, ale myślę, że chyba jest nią też trochę zainteresowany, choć nie chce tego przyznać nawet przed samym sobą.
    Jestem ciekawa co wydarzy się dalej ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej więcej takich długich. Zazwyczaj przygody w jednym miejscu opisuję ciągiem i dopiero potem dzielę na mniejsze rozdziały. Łatwiej mi tak pisać.
      Odstępy czasu już i tak mam wyjątkowo małe. Nie chcę dawać częściej niż co sześć, siedem dni.
      Największe przeskoki czasowe są w czasie ich podróży, chociaż nie widać tego tak dokładnie. I muszą być, gdyż potrzebuję 2500 urodziny Evolet, a do tego jeszcze rok.
      Takie podejście na pewno mu się nie podoba, bo na Landare przechodził to samo, ale w ostatecznym rozliczeniu pomoże mu. A do ki jeszcze dużo czasu, bo to nie jest tak proste, a przed tym musi wydarzyć się coś jeszcze.
      A na bezpośredni ciąg dalszy trzeba będzie trochę poczekać. 20 lub 21 rozdział w zależności czy ten następny podzielę.

      Usuń
    2. No, ale długie są ^^. I w sumie to opisywanie ciągiem jest dobre, ja zwykle po prostu w którymś momencie urywam i ciąg dalszy piszę w rozdziale następnym. Ale nie zawsze fajnie to wychodzi, niestety.
      Odstępy masz dobre ^^. Każdy zdąży przeczytać, a nie ma niedosytu, jaki by był, gdybyś dawała raz na miesiąc, bo to stanowczo za rzadko ^^.
      W sumie dobrze, że są takie przeskoki, bo jak gdzieś lecą ileś miesięcy, to też nie byłoby o czym pisać ^^.
      No, ale poczekam ^^. Bo ciekawa jestem, co się wydarzy. Następny rozdział to już Ladvarian?

      Usuń
    3. Ja po prostu piszę coś co ma być jednym rozdziałem, a potem wychodzi za dużo.
      Ja też wolę, gdy rozdziały dodawane są częściej, jakbym miała raz na miesiąc, to akcja wlokłaby się niemiłosiernie i teraz byłabym w okolicach (może) ósmego rozdziału, jak nie wcześniej.
      Do Ladvariana jeszcze trochę. Jeszcze dwa, trzy u Mistrza Penyu, by zakończyć ten wątek i wysłać ich w dalszą podróż. Potem mam dwa takie wspomnieniowe z dzieciństwa Kaelasa i nie wiem, czy dać je przed czy po tych o księciu.

      Usuń
  7. Znów muszę komentować kilka rozdziałów naraz i nadrabiać zaległości. Ale na szczęście wakacyjne wyjazdy już się u mnie skończyły i będę teraz bardziej na bieżąco.
    O dziwo, ostatni rozdział o Ladvarianie wypadł chyba odrobinę lepiej od tych Kaelasowych. Znaczy... pod względem stylistycznym, był jakoś tak... zgrabniej napisany. Jeśli chodzi o treść to wszystkie były ciekawe.
    Strasznie mi szkoda matki Kaelasa i Falonara. no i Ladvariana, który musiał ją zabić. szczerze mówiąc, do końca myślałam, że tego nie zrobi. Rzuci gdzieś ten miecz, albo coś...
    Czyżby Kaelasowi, gdy opuścił strefę północną wogóle nie przyszło do głowy, że za jego zachowanie mogą ukarać jego matkę?
    Coraz bardziej lubię Kendappę, a coraz bardziej irytuje mnie RM19. Mistrz Penyu jest świetną postacią. Ma niezłe metody szkoleniowe... Tak swoją drogą, po przeczytaniu tego rozdziału stwierdzam, że chętnie zobaczyłabym debatę na temat metod wychowawczych - Mistrz Penyu kontra Superniania :D
    Genialny pomysł z tą planetą żówiem.
    Trochę niezrozumiałam snu Kaelasa. Nie wiem, o co w nim chodziło. Jakieś jasne koło?Mniejsza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na początku rzeczywiście zastanawiałam się nad tym, czy nie lepiej zrobiłby, gdyby odmówił egzekucji, ale ostatecznie zostało tak.
      Kaelas do końca nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak naprawdę gdyby nie towarzystwo Kendappy to cała sprawa tak szybko nie wyszłaby na jaw i ktoś mógłby pomyśleć, że misja się nie powiodła. Dodatkowo nie zdawał sobie sprawy, że jego ojciec też był zdrajcą, co matkę stawiało w jeszcze gorszej sytuacji. A pewnie jeszcze jakaś jego egoistyczna część sądziła, że odpokutuje Falonar. Nie koniecznie od razu śmiercią, ale odsunięciem od stanowiska.
      Sen jeszcze będzie wałkowany. A jasne koło to księżyc. Nie pojawiła się jego nazwa, bo Kaelas nie wie, jak on do końca wygląda.

      Usuń
    2. Hahaha obstawiałam słońce, ale coś mi nie pasowało xD

      Usuń
  8. A mnie mistrz nadal przypomina Lucivara przed kawą, o! I pewnie dlatego go tak pokochałam <3. Takich to ja lubię. Gadają tak, że i tak normalny człowiek tego nie zrozumie, ale w tyłek dać potrafią, a i zmotywować... No chyba, że chodzi o Kaleasa, ale jestem przekonana, że i on się utemperuje. Chociaż trochę szkoda jego języka, lubiłam jego "urocze" odpowiedzi. Były cudowne~.
    A i bardzo się cieszę na wieść o rozdziałach dotyczących mojego kochanego księcia! Stęskniłam się za nim. Mam nadzieję, że złapię we Włoszech internet i będę mogła przeczytać przed powrotem : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utemperuje się, pod wpływem takiego Mistrza każdy ulega, nie ma mocnych ;)
      Ale jego język aż tak nie ucierpiał, jak to stwierdzi w przyszłym rozdziale RM19 w stosunku do Kendappy się nie zmienił ;)
      To życzę udanego wyjazdu :) Jejku, ostatnio wszyscy do Włoszech wyjeżdżają.

      Usuń
  9. Widzę, że mam sporo zaległości u Ciebie. Z reszta nie tylko, dlatego poprzednie rozdziały nadrobię w najbliższym czasie.
    Widzę, że Kaelas ma bardzo zdecydowanego i ostrego mentora. Zero lenistwa i stała czujność. Trochę żal mi chłopaka, jednocześnie bawią mnie jego rozmowy z mistrzem, cały czas chyba ma nadzieje, że uda mu się znaleźć na niego jakąś ciętą ripostę. A kończy biegając z niemiłosiernym ciężarem.
    Musi się jeszcze pokory nauczyć. A oczyszczanie umysłu to, z pewnością, niełatwa sprawa, nie dziwie sie, że chlopak ma z tym problemy.
    Pozdrawiam.

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na pewno nie łatwa. Sama nie wiem, jak można nie myśleć o niczym, bo w mojej głowie zazwyczaj szaleje huragan różnych myśli. Ale czasem fajnie byłoby się tak całkiem wyciszyć.

      Usuń
  10. Ha! Nareszcie dostał za swoje. Nawet nie wiesz, jak się szczerzyłam do ekranu ;D Już mnie cała twarz boli, heh. ^^ A mistrz Penyu jest zajebisty. Uwielbiam go ;) Nie wiem dlaczego, ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że to właśnie ktoś taki jak on nauczy Kaelasa pokory. Jest świetny. A trening był kapitalny. Wyczerpujący i ciężki, czyli taki, jaki być powinien.
    Piszesz niesamowicie, ale to na pewno wiesz, więc się będę powtarzać. Po prostu czekam na kolejny rozdział.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak też myślałam, że ten wycisk na Kaelasie Ci się spodoba ;) I w końcu jakiś niemrawy, uległy typ w przypadku Kaelasa nic by nie zdziałał.

      Usuń
  11. "Pojedynczą wiązkę mocy łatwo wyminąć, lecz większy wybuch już trudniej, wtedy musisz się bronić inaczej po tobie." - przecinek po "bronić" mi się wydaje :)
    "Blokada, którą musisz naleźć i pokonać, inaczej nic nie osiągniesz. " - znaleźć
    "Zszokowany wojownik wstał i poczłapał się w stronę kapsuły, nie wiedząc, co ma o tym myśleć." - poczłapał bez się
    Rozdział mi się podobał, aczkolwiek brakowało mi tego opisu treningu, mającego sprawić, że Kaelas stanie się odporny na grawitację. W sumie też bardzo na to czekałam. No ale skupiłaś się na treningu z Penyu i wyszło Ci to dobrze :)
    Ogólnie to zszokowało mnie to, że Mistrzu sie prawie uśmiechnął! Czyli w końcu Kaelas zrobił postep, z którego nawet Penyu się ucieszył. oby tak dalej. ^^

    P.S: Mam Cie w blogach obserwowanych, więc nie musisz mnie informować o nowych rozdziałach :)
    I jak dla mnie możesz podzielić ten rozdział, ale tylko wtedy, jeśli dodasz oba w niedługim odstępie czasu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Możliwe, że jak mi się uda postaram się dopisać coś w związku z tą grawitacją do kolejnym rozdziale. Teraz już wiem w czym zrobiłam błąd, bo mi wydawało się oczywiste.
      Odstępu czasowego na pewno nie zmienię, bo sześć dni wydaje mi się w sam raz. Ale z tego, co widzę po wynikach sondy pewnie będę dzielić.

      Usuń
  12. Tak sobie czytam i czytam, i wiesz co mi przyszło na myśl? Trening Genialnego Żółwia z DB, aż upewniłam się w opisie autorki, czy będziesz wiedzieć o czym piszę :D
    Kaelas dostawał niezły wycisk. Jestem pewna, że zbyt mocno rozprasza się myślami np. o Kendappie, aby w pełni oddać się treningowi. Dobrze, że Mistrz poświęcił mu taka uwagę, bo na pewno przydała mu się taka szkoła. Te okrążenia musiały być katorgą, zresztą jak i samo wstawanie. Penyu ewidentnie zna się na rzeczy, sztuką musi być znanie poznanie każdego ruchu przeciwnika, mimo że stoi się do niego tyłem. Wyrocznie wiedziała co robi, przysyłając ich do Mistrza. Czyżby pod koniec Mistrz nawet się... uśmiechnął? To musi oznaczać, że Kaelas wreszcie zrobił postępy, chociaż przezwisko "durniu" pewnie i tak mu pozostanie : ) I ciekawa sprawa z tym wcześniejszym zakończeniem. Pewnie Penyu przyszykował coś ekstra. Przedłużanie owszem, było nawet na porządku dziennym, ale skracanie. - tutaj zabrakło chyba "nie" po ale.
    Ogólnie rzecz ujmując, rozdział jak zwykle czytało się znakomicie :) I wow, masz aż jedenaście notek do przodu? Gdybym miała chociaż jedną, byłby to wielki sukces :O Rany, skąd Ty bierzesz tyle weny i pomysłów?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, to obciążenie jest z DB. Na początku miało go nie być, ale potem stwierdziłam, że Kaelasowi za łatwo być nie może.
      Postępy są, chociaż w starciu z Mistrzem ich nie widać, gdyż tego typa tak łatwo pokonać się nie da. Ale wydaje mi się, że w późniejszych coś na ten temat wspomniałam. I rzeczywiście szykuje się coś, czego towarzysze się nie spodziewają.
      Jestem typem, który musi mieć do przodu co najmniej dwa rozdziały, bo później z chęciami jest ciężko i nie lubię publikować zaraz po napisaniu, bo po kilku dniach czy tygodniach stwierdzam, że coś było głupia, a o innych pięciu rzeczach zapomniałam.

      Usuń
  13. Też na miejscu Kaelasa czułabym się potraktowana niesprawiedliwie, choć widaomo, że treningi RM19 wyglądają inaczej, a Kaelas potrzebuje nie dosyć ze dobrego trenera, to jeszcze daleka, oj bardzo daleka, droga do doskonałości. Ale jednak jak się patrzy, że ktoś wstaje później, to jest to niesprawiedliwość wielka ;D Wszyscy jesteśmy leniuchami i lubimy pospać ;)
    Podobały mi się te kary: "Dwa okrążenia dookoła pancerze żółwia w dwie godziny!" A potem "Trzy okrążenia w półtora!" ;D
    W ogóle fajne dialogi piszesz pomiędzy Kaelasem a Mistrzem ;D
    Co do Twojego pytania (odpowiedziałam już w sondzie, ale tu też mogę ;D): ja bym chyba wolała, żebyś coś dopisała, co uczyni z tego fragmentu dwa rozdzały ;D Ale zrobisz, jak uważasz ;D
    Gratuluję tak dużego zapasu! ;)
    Całuję,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      RM19 jest poza wszelkimi porównywaniami, bo ostatecznie nie jest i nigdy nie będzie takim wojownikiem jak Kaelas czy Kendappa. Ale jak to ma Landarczyk w zwyczaju, ponarzekać musi ;)
      Oj tak, pospać długo (prawie) każdy lubi. Już sobie nie wyobrażam wstawania, gdy zacznie się rok akademicki i nie uda mi się ustawić tak planu, aby najwcześniej zaczynać o dziewiątej.

      Usuń
  14. Aach... Potrafię wczuć się w rolę Kaelasa. Ale cóż, jeśli ma stanąć do pojedynku z Vrieskasem, tak ostry trening z pewnością pomoże mu odnieść zwycięstwo. W ogóle ten mistrz jest chyba trochę niezrównoważony, a przynajmniej ma ostre skoki ciśnienia - i właściwie bez powodu, bo czy można się wściec za niewinny żart? Co prawda wypowiedziany z goryczą ale... Swoją drogą, ciekaw jestem, co blokuje Kaelasa.
    Forma wstawienia kolejnego rozdziału zależy wyłącznie od Ciebie, Ty tu szefujesz :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Historia i samo pochodzenie Mistrza jest dość skomplikowane i ma duży wpływ na jego zachowanie. A z racji, że nie chcę spoilerować, na razie nic mówić nie będę. Kiedyś wszystko będzie jasne.
      Chciałam być miła, więc się zapytałam, chociaż spodziewałam się odwrotnego wyniku.

      Usuń
  15. Nie myślałam, że gdy nie będzie mnie zaledwie cztery dni ty już dodasz dwa rozdziały. Dziewczyno idziesz jak burza! Haha, ale to dobrze:P
    Uwielbiam rozdziały pisane z perspektywy Kaleasa. Jego tępość nie raz przyprawia mnie o pewne zniesmaczenie do jego osoby, ale jak się coś lubi, to zawsze choć część tego pozostaje i narasta, co sprawia, że po pewnym czasie znów go lubię, aczkolwiek nie jest on moim ulubionym bohaterem. [I tak kocham Lavadriana:P haha:D]
    To chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś, przynajmniej ja tak uważam. Mistrz który udziela Kaleasowi lekcji zdaje się być trochę przemądrzały, ale na swoim fachu się zna, myślę, że po prosty denerwuje go sam Kaleas, który jak sądzę odzywek na niego nie marnuje:P Ale być aż takim wrednym i dać karę za zaspanie. Haha, jakby zliczyć ile razy ja zaspałam to... Mistrz zamęczyłby mnie na śmierć tym 1000 okrążeń:P Ale pomijając moje lenistwo...
    Aż mnie policzki bolą bo cały czas szerzyłam zęby na słuch o docinkach słownych Kaleasa i Mistrza. Przez chwilę myślałam, że ten drugi go zaraz rąbnie:P
    Lavadrian? Będzie? *skacze z radości* Jupi!
    Kurczę jedenaście do przodu? Haha, moje to jak:11 - 10=1 :D
    Ja bym podzieliła na dwie części, gdyż jak rozdziały są zbyt długie to niektórzy czytelnicy lecą tylko po dialogach. Ale dla mnie bez znaczenia, bo ja bez względu na długość zawsze czytam całe.
    Niestety nie będę mogła przeczytać kolejnego rozdziału, gdyż moi rodzice znów zaplanowali mi wyjazd i nie będzie mnie od 18.08 do 25.08. Ale powiadom mnie, a jak wrócę to nadrobię wszystko.

    Przepraszam, ale nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, bo była bardzo ciekawa co dalej i od razu przeszłam na ten. Ale zaraz i tam dodam komentarz. Bardzo przepraszam:*
    Całuję i wyrażam głęboką nadzieję, iż treść komentarza cię nie uraziła:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W dodawaniu nowych postów zazwyczaj zachowuję regularne odstępy sześciu, siedmiu dni, przynajmniej akcja może iść w miarę szybko do przodu ;)
      Kaelas musi był taki trochę nieogarnięty, bo jakby wszystko wiedział, to niektóre wydarzenia straciłyby sens i dodatkowo nie muszę martwić się o nazewnictwo techniczne, które mogłoby być niezrozumiałe i odstraszyłoby część osób.
      Jak też lubię ten rozdział, chociaż jak go czytałam przed opublikowaniem, to myślałam, że wyszedł nieco inaczej.
      Nie sądziłam, że są czytelnicy dialogowi, bo wtedy po co w ogóle czytają. Zresztą, u mnie by się to nie sprawdziło.
      W takim razie życzę miłego wyjazdu :)

      Usuń
    2. A dziękuję bardzo:*
      I Kaleas właśnie słynie ze swojego nieogarnięcia:* W sumie to dlatego ludzie najbardziej lubią te Kalesaowe rozdziały. Zgadzam się z tobą, wygórowane słownictwo i trudne nazewnictwo czasami odstrasza młodszych czytelników oraz tych trochę mniej inteligentnych.:P
      O są i jest ich coraz więcej. Mówię na serio. W tych czasach ludzie nie czytają książek tylko siedzą cały czas przy komputerze [chociaż ja na temat siedzenia przy komputerze nie powinnam się chyba wypowiadać:D], chociaż nie mogę powiedzieć, że czytam mało książek, bo mól książkowy ze mnie jak ich mało. No, ale po co ja to piszę?:q
      No, ale zgadzam się, u ciebie opisy wyraźnie triumfują w ilości nad dialogami, ale ty drugich też wcale nie ejst mało:P.
      Okazało się, ze jeszcze nie wyjeżdżam, dopiero 21.08 do 26.08.
      Całuję:*

      Usuń
    3. Ja też jestem molem komputerowym ;) Chociaż takie czasy mamy, więc nie ma się co dziwić. Kilka lat temu nawet nie sądziłam, że tak będę spędzać swój czas.
      Ja chyba więcej czytam w czasie roku akademickiego. W wakacje staram się codziennie poświęcić z dwie godzinki, ale różnie bywa.
      A że powstaje nam społeczeństwo analfabetów, to zdaję sobie sprawę. Przy prowadzeniu Rejestru pojawiają się czasem takie rzeczy, że aż nie wiesz czy śmiać się czy płakać.

      Usuń
    4. Haha, chyba jak każdy bloggowicz:P
      Ja najwięcej czytam w ciągu roku szkolnego, mam przynajmniej czym się wywinąć od robienia lekcji: "Mamo jestem zajęta!" "Tak? A czym mogę wiedzieć?" "Czytam książkę" "A to dobrze czytaj!" haah:D
      Haha, analfabeci kiedyś nas opanują, ale cieszmy się czasami obecnymi, kiedy to nieliczna ilość młodzieży spędza swój wolny czas na ulepszaniu sztuki pisania.:*
      Tak? Kurczę muszę kiedyś wpaść na Rejestr. Chyba się też zapiszę. Ale życzę samych inteligentnych użytkowników i mniej tych rzeczy od których płaczesz i śmiejesz się jednocześnie :D
      Całuję:*

      Usuń
  16. Nienawidzę mojego komputera. Musiałam go zresetować po napisaniu komentarza ><
    Masz bardzo ładny szablon. Ciekawy ten nowy układ, fajnie, że to coś innego niż do tej pory, w dodatku nowe zdjęcia bohaterów prezentują się świetnie, a kolorystyka jest przyjazna dla oczu, co bardzo mnie cieszy :)
    Jeśli chodzi o rozdział, to - tak jak podejrzewałam - Mistrz Penyu dał niezły wycisk Kaelasowi, no ale jeżeli chłopak myśli poważnie o walce z Vrieskasem, to musi dać z siebie wszystko, bo w przeciwnym razie przegra walkę, jeszcze zanim do niej stanie. Tak sobie myślałam o blokadzie, o której wspomniał staruszek i doszłam do wniosku, że może ma ona coś wspólnego z odwiecznym przekonaniem Kaelasa, że jest gorszy od Falonara i nie zasługuje, by być synem swojego ojca. Mam nadzieję, że odkryje w sobie ki, jak tylko pogodzi się z samym sobą. Jejku, jak to filozoficznie zabrzmiało xD
    A poza tym ciekawi mnie ten jego sen, bo jak rozumiem, to księżyc w nim dostrzegł. Jako że jestem całkowicie w Team Kaelas, to dopatruję się tam jakiegoś głębszego znaczenia odnośnie bycia Legendarnym Wojownikiem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mojego też nie lubię, strasznie mi się zacina, a jak ktoś ma muzykę na blogu, która włącza się automatycznie to już w ogóle. I czasem wydaje mu się, że jest mądrzejszy ode mnie.
      Dziękuję :)
      Owa blokada ma nieco szersze znaczenie, ale ta wieczna zawiść wobec Falonra i stawianie Kaelasa w gorszym świetle też swoje zrobiła.
      Tak, to księżyc. A sen ma głębsze znaczenie, ale do tego jeszcze trochę. Na razie muszę to w miarę logicznie i zrozumiale ogarnąć.

      Usuń
  17. Nasz Mistrz ma dość radykalne metody szkolenia. Szczerze współczuję Kaelasowi, że musi to znosić. Na pewno można powiedzieć, że ma on potencjał i jest bardzo siny. Musi dać radę, bo inaczej opowiadanie miałoby złe zakończenie, a jak mniemam plany są inne.
    Kendappa chyba do końca życia będzie nabijać z biednego Kaelasa, ale bez tego opowiadanie straciłoby cały swój urok.
    A jego sen był wyjątkowo intrygujący. Nie mogło mu się coś takiego ot tak bez żadnej przyczyny.
    Masz jedenaście rozdziałów do przodu? Kurczę, ludzie naprawdę mnie zaskakują. Ja mam jedynie pół.
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Kaelas ma potencjał, ale musi go najpierw z siebie wydobyć, a zakończenie nie może być złe. Nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek zło miało triumfować.
      Sen ma oczywiście swoje znaczenie, a nawet ostatnio wpadłam na jeszcze kilka pomysłów z nim związanych, tylko muszę to wszystko w miarę sensownie ogarnąć.

      Usuń
  18. Jej, jak mi się tu podoba. Na początek pochwale jeszcze Twój szablon, bo jest po prostu cudowny ;) Co do treści, to nie lubię wkraczać w środek opowiadania, więc zaczęłam sobie od Prologu i potem, nawet nie wiem kiedy, wchłonęłam kilka pierwszych rozdziałów, jeden po drugim. Trochę mi jeszcze zostało, by być na bieżąco, ale będę mieć teraz ciekawą lekturę przez kilka dni :D Podoba mi się pomysł na samo opowiadanie, różnorodni, żywi bohaterowie i te opisy "w punkt", proste i malownicze, wszystko można sobie bez trudu wyobrazić. A sondę na razie zostawię, bo nie wiem jeszcze kogo najbardziej lubię (na tę chwilę prowadzi Kendappa). Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W takim razie życzę przyjemnej lektury.

      Usuń
  19. Na początku chciałam Ci podziękować za miłe słowa na moim blogu. Bardzo się cieszę, że mój opis Cię zaciekawił, bo być może zaciekawi on innych, którzy znajdą go w Rejestrze.
    Powiem również, że od miesiąca zbieram się do przeczytania Twojego opowiadania, ale przez brak czasu i zmęczenie, po prostu mi się nie chce, a strasznie mnie to wkurza, bo liczba rozdziałów do przeczytania rośnie, a chciałabym jak najszybciej być na bieżąco. W każdym razie, dzisiaj wróciłam, myślę, że znajdę trochę czasu i w końcu wezmę się za Braci dusz. Jestem właśnie po prolog i mogę Ci już obiecać, że masz we mnie wierną czytelniczkę. Nie obiecuję komentarzy pod każdym rozdziałem, bo czasami po prostu nie mam sił na coś konstruktywnego, ale jak tylko nadrobię całość, wyrażę swoją opinię, promiz!
    Pozdrawiam serdecznie!

    http://szepty-przeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Och, ja też tak czasem mam. Chcę coś przeczytać, a tu tyle rzeczy do zrobienia i później okazuje się, że zamiast trzech rozdziałów mam do przeczytania dziesięć.

      Usuń