Zmiany przyjdą na pewno, lecz nie wtedy, kiedy się na
nie czeka.
Stefan Kisielewski
Kaelas kluczył wśród szarych skał. Były wysokie, ich spiczaste szczyty
ginęły wśród ciemności nocnego nieba. Dotknął jednej z nich i poczuł ostry ból
na dłoni. Kamień rozdarł skórę i z rany płynęła strużka szkarłatnej krwi.
Przeklinając w duchu, wojownik ruszył dalej, lecz metaliczny zapach nie dawał
mu spokoju.
Gdzie ja jestem?, pomyślał, rozglądając się dookoła. Nie
przypominam sobie tego miejsca.
Nagle, w
oddali, pomiędzy dwoma szarymi szczytami, dostrzegł gładką taflę wody, w której
odbijały się pojedyncze gwiazdy i… coś
jeszcze.
Zafascynowany
podszedł na skraj jeziorka. Tym czymś okazało się duże, jasne koło zawieszone
wśród gwiazd na tle czerni nieba.
– Kaelasie… –
Usłyszał dobiegający z oddali szept. Rozpoznał kobiecy głos, lecz nie wiedział,
do kogo mógł należeć. Ktoś znajdował się na drugim brzegu. Widział zarys
jakiejś jasnej sylwetki wyróżniającej się na tle ciemności. Może to ona?
Podniósł głowę znad
tafli, by spojrzeć wprost w jasne oblicze owego koła. Czuł jego zew, wzywał go.
Za chwilę wszystko się odmieni, pozna swoje przeznaczenie, swoją prawdziwą
drogę.
Ryk jakiegoś
dzikiego zwierzęcia w oddali. Nie, całkiem blisko.
Blada tarcza i…
Wrzasnął, gdy
poczuł, że został oblany strumieniem lodowatej wody. Drżąc z zimna, zerwał się
z łóżka, siarczyście przeklinając na głos.
– Miałeś stawić
się na treningu dwie minuty temu. – Usłyszał spokojny głos Mistrza Penyu.
Patrzył na niego obojętnie, a w dłoni trzymał teraz już puste, duże, metalowe
wiadro.
– Niemożliwe,
zawsze budzę się na czas. Wczorajszy trening był tak męczący, że miałem prawo
zaspać… – próbował się tłumaczyć.
– Na moje
zajęcia przychodzi się punktualnie, Kaelasie. Zapamiętaj to sobie. Gdy
następnym razem nie przyjdziesz na czas, czeka się znacznie gorsza pobudka.
Masz trzy minuty, a spóźnienie, głupie tłumaczenia i przekleństwa odpracujesz z
nawiązką.
Klnąc w duchu,
Kaelas zaczął pospiesznie szukać ubrań, które mógłby na siebie założyć. Jak na
złość niczego nie było pod ręką. Dwie minuty, to niewiele, by od razu oberwać
wiadrem zimnej wody. Teraz na dodatek nie zdąży zjeść śniadania. I jak w takich
warunkach przetrwać do przerwy na drugie śniadanie? O ile w ogóle dzisiaj
będzie go ona obowiązywać.
Wybiegł z
pokoju, w ruchu wiążąc spodnie i zakładając buty. Był cały mokry, a zapewne
minął już czas przeznaczony na ubranie się. Czwarta nad ranem, o ile można
wierzyć zegarom, to za wczesna pora na wstawanie. Minął po drodze zaspanego
RM19, który wychylał głowę ze swojego pokoju, pewnie ciekaw, co się tym razem
stało. Zignorował go – i tak nie miał czasu na pogawędki.
On przynajmniej
nie musiał wstawać o tak bezbożnej porze. Jego trening polegał jedynie na tym,
by przezwyciężyć siłę zwiększonej grawitacji i nauczyć się paru podstawowych
ataków i bloków. Resztę czasu spędzał nad książkami lub różnymi dziwacznymi
urządzeniami elektronicznymi. I gdzie tu sprawiedliwość?
Kaelas wyskoczył
z kapsuły, nie czekając, aż powolne schody się wysuną. Mistrz Penyu czekał obok
statku, po jego wyrazie twarzy zorientował się, że minęły już owe trzy minuty.
Wiadra nigdzie nie zobaczył, pewnie zdążył już zanieść je do domu, by
utwierdzić go w przekonaniu, jaki jest powolny. Rozpoczął się kolejny dzień katorgi.
Od czasu, gdy
wylądowali na żółwiu, plan dnia stał się zabójczo monotonny i uciążliwy. Rany na
nogach Kaelasa zagoiły się całkowicie po dwóch dniach i od tamtej pory rozpoczął
mordercze treningi. Zgodnie ze słowami Mistrza Penyu zaczął od przyzwyczajenia
się do zwiększonej grawitacji, by poruszać się w niej bez ograniczeń. Wojownik
pocieszał się myślą, że zajęło mu to mniej czasu niż RM19, ale jak zwykle
Kendappa szybciej wzbiła się w powietrze niż on zaczął biegać.
Gdy opanował
już tę sztukę wystarczająco, by minimalnie zadowolić Mistrza Penyu, zaczęło się
prawdziwe szkolenie, które w niczym nie przypominało tego pobieranego na Landare.
Tamte w porównaniu z tym było lekkie i przyjemne, a nauczyciele uprzejmi i
zadowoleni ze wszystkiego.
Według Mistrza Penyu
wszystko robił źle. Począwszy od tradycyjnych sztuk walki, po władanie mieczem.
Nie opanował do perfekcji żadnej z podstawowych umiejętności. Kulała zarówno
szybkość jak i koncentracja, siła fizyczna, siła woli i wytrzymałość.
Podczas pierwszego
starcia, Kaelas został pokonany w mniej niż minutę i od tego czasu boleśnie
znosił każdą kolejną porażkę. W walce na pięści nigdy nie udało mu się pokonać
przeciwnika. Ba! Nie udało mu się zadać nawet jednego ciosu, chociaż Mistrz Penyu
ani razu nie posłużył się swoją ki.
– Wzrok i słuch
mogą mylić – powiedział, gdy młody wojownik po raz tysięczny został położony na
łopatki.
Wszystko go
bolało. Miał wrażenie, że ucierpiał każdy atom jego ciała. Dokładnie czuł każdy
mięsień. Niedługo dojdzie do tego, że poczuje także kości. Siniaki i
skaleczenia z poprzednich dni i tygodni jeszcze się nie zdążyły zagoić, a już
dochodziły do nich nowe. Dzień za dniem. Bez ustanku, bez jakiegokolwiek
odpoczynku.
– To mam walić
w ciemno? – zirytował się, patrząc wilkiem w stronę mentora. Miał dość jego
bzdurnych rad, które do niczego nie prowadziły. – Czy poczekać, aż sam nawinie
się pod moją pięść?
– Z taką
motywacją daleko nie zajdziesz. Teraz mijamy ognistą gwiazdę, jest jasno jak w
dzień na innych planetach, ale niedługo znów nastaną ciemności. Co wtedy
zrobisz? Zaczniesz narzekać, że nic nie widzisz? Gdyby przyszło ci mierzyć się
z Vrieskasem w ciągu ciemnej nocy, powiedziałbyś mu, że chcesz przenieść walkę,
bo nic nie widzisz w ciemnościach?
– Nie jestem
tak głupi! Usłyszałbym jego ruchy – powiedział, rozciągając obolałą nogę.
– A gdyby hałas
trwającej nieopodal bitwy przeszkadzał ci w tym? Co wtedy byś zrobi?
Na to Kaelas
nie miał odpowiedzi. Spojrzał z wyrzutem na Mistrza Penyu, oczekując aż zdradzi
mu ten monumentalny sekret.
– Wszystko
sprowadza się do tego, aby wyczuć przeciwnika.
– A gdy nie
otacza go żaden intensywny zapach? – zakpił.
Gdy tylko to
powiedział, pożałował swoich słów. Twarz Mistrza pozostawała niewzruszona jak
zawsze, lecz jego oczy zdradzały wściekłość. Wiedział, że kara za tę
impertynencję będzie wyjątkowo dotkliwa.
– Gdyby to nie
Wyrocznia przysłała cię tutaj, nigdy nie podjąłbym się twojego treningu, bez
względu na cenę, durniu. – W jego oczach płonął ogień nienawiści, który
spowodował pojawienie się dreszczy na ciele Kaelasa. Dochodziła do tego jeszcze
ta niemal namacalna aura, która teraz, jakby starała się przygnieść go do
skorupy. Ledwo mógł oddychać. Samymi słowami się nie przejął, słyszał je już z tysiąc
razy. – Stojąc plecami do ciebie, potrafiłbym opisać każdy twój ruch. Jeżeli i
ty się tego nie nauczysz, nie masz po co wracać do swojej strefy północnej.
Potrzeba do
tego całkowitego spokoju, opróżnienia umysłu ze wszelkich myśli. Trzeba stać
się podatnym na każde drgnięcie
powietrza, każde zaburzenie
środowiska naturalnego. A przede wszystkim należy czuć aurę przeciwnika. Wszystko
otacza swego rodzaju ki, ale nie każdy jest w stanie to wyczuć, chyba że owa
aura jest wyjątkowo potężna.
Wiec to jest jego ki? Landarczyk nie potrafił opanować zdumienia. To wręcz
niemożliwe i oznacza, że stary mentor jest znacznie potężniejszy niż mu się
początkowo wydawało. Wszechpotężny.
Nie potrafił znaleźć innego określenia.
Zanim zdążył
się opanować, przed oczami stanął mu obraz jego walki z Vrieskasem. Tyran
okazał się tak potężny, że tylko jego aura wystarczyła, aby przygnieść go do
ziemi i w ten sposób zakończyć walkę, nim w ogóle się ona rozpoczęła. Cieszył
się, że nie wie, jak wygląda ciemiężca, bo wizja jego twarzy z szyderczym
uśmiechem nawiedzałaby go każdej nocy
– Nie można nie
myśleć o niczym – zaprotestował Kaelas, zostawiając rozmyślenia o ki i
Vrieskasie na inny raz. – To nienaturalne.
– Można i
musisz się tego nauczyć. Teraz podnoś dupę i zasuwaj trzy okrążenia wokół
skorupy Eduardo. Masz na to dwie godziny i ani minuty więcej. Nie zapomnij o
plecaku z dwudziestokilogramowym obciążeniem.
Wojownik zerwał
się na równe nogi. Chociaż wyczerpująca, była to najlżejsza kara tego dnia.
Mistrz Penyu anulował wszystkie przerwy i doprowadził go do granicy
wytrzymałości. Gdy wrócił do kapsuły, nie miał nawet sił na zjedzenie
czegokolwiek. Położył się i od razu zasnął, by nazajutrz znów zacząć trening
bez śniadania.
Od tamtej pory
starał się nie narażać Mistrzowi, gdyż każde jego niestosowne słowo czy gest
zostały stosownie karane. Codzienne, obowiązkowe treningi były wystarczająco
męczące, nie widział sensu w czynieniu z nich jeszcze większego piekła.
Tak mijał dzień
za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Wszystko mieszało się
razem niczym monotonny, szary korowód. Wczesna pobudka, szybkie śniadanie (lub
jego brak, gdy czas nie pozwalał), poranny trening, drugie śniadanie, kolejny
trening, przerwa popołudniowa, kolejny trening, kolacja, kilka godzin snu, pobudka,
trening i tak w kółko. Nie miał nawet czasu, by chociaż dziesięć minut
porozmawiać z towarzyszami.
Trening,
trening, trening, trening.
Nie widział
żadnego końca tego piekła, a Mistrz Penyu był cały czas tak samo niezadowolony
z jego braku postępów. Chociaż sam miał świadomość, że nie stoi w miejscu.
Wiedział, że jego ciało się zmienia, staje się szybsze, odporniejsze, sine od
zatrważającej liczby ciągle pojawiających się siniaków. Ale z tak
przewyższającym go poziomem człowiekiem (o ile to w ogóle był człowiek, a nie
jakiś mutant), mimo że starym, nie miał szans. Jak mógł kiedykolwiek z nim
wygrać?
Tym razem mi się uda, trafię go. Oczyścić umysł. Nie
myśleć o niczym. Nawet o Kendappie przelatującej nieopodal, zapewne z kpiącym
uśmiechem na twarzy. Musiała zrobić to specjalnie, by widzieć moją kolejną
porażkę. Nie ma innego wyjaśnienia.
Przybrał
odpowiednią pozycję. Jeszcze ułamek sekundy. Zaatakował, wkładając w cios sporą
siłę. I chybił. Mistrz Penyu zdołał się odsunąć. Zanim Kaelas zdążył otrząsnąć
się po nieudanym ciosie i przybrać pozycję do obrony, poczuł silne uderzenie w
bok, zachwiał się, nie utrzymując równowagi i runął na twardą skorupę.
– Jak? –
jęknął.
Ociężale
podniósł się na klęczki, masując tyłek i przeklinając w duchu. Pewnie dojdą
kolejne siniaki. I ironiczne komentarze Kendappy. Przez chwilę obserwował, jak
szybuje i ćwiczy walkę w powietrzu. Pełna gracji, jakby większa grawitacja nie
stanowiła już dla niej żadnego problemu. Nie
to co dla mnie, przemknęło mu przez myśl. Gdy dojdzie do konfrontacji znów mnie pokona, zirytował się.
Jej Mistrz Penyu
poświęcał mniej czasu, ale mimo to wytrwale ćwiczyła sama. Gdy Kaelas jeszcze
przyzwyczajał się do grawitacji, to jej starzec poświęcał najwięcej uwagi,
ćwiczył tylko z nią. Jednak z czasem stwierdził, że ma dobre podstawy i
wyszkolenie i że, w przeciwieństwie do Kaelasa, jest z niej zadowolony. Od
tamtej pory sama trenowała technikę, ale głównie walki w powietrzu.
Stanął na
nogach, przenosząc spojrzenie na Mistrza Penyu. Po wyrazie jego twarzy
wywnioskował, że znów zrobił coś nie tak i nie chodziło o kolejne baty.
Dodatkowo za długo ociągał się ze wstaniem. Cholera.
– Nie
oczyściłeś umysłu – stwierdził.
– Zrobiłem to –
próbował zaprzeczyć Kaelas.
– Nie kłam,
myślałeś o niej. – Skinął głową w stronę Kendappy. – I nie zaprzeczaj,
widziałem to w twoich oczach. Dodatkowo jesteś zbyt powolny.
– Staram się
jak mogę. Nie potrafię osiągnąć większej prędkości, nie mam już na to siły.
– To ją znajdź.
– Brutalna, odpowiedź, mówiąca wszystko. Sam
ją znajdź, pomyślał sfrustrowany. Powstrzymał się od wypowiedzenia tej
myśli na głos, bo znów czekałaby go kara. Treningi przede wszystkim nauczyły go
trzymania języka na wodzy. – Musisz być szybki jak błyskawica. Gdy przeciwnik
uniknie twojego ciosu, musisz już być gotowy do odparowania jego ataku. Stała
czujność! Nie możesz zapominać o przeciwniku i tracić go ani na sekundę z oczu.
Cały czas musisz rejestrować każdy, nawet najmniejszy jego ruch.
– Trzy
okrążenia wokół Eduardo w półtorej godziny z pięćdziesięciu kilogramowym
obciążeniem. Może to przypomni ci o tym, co mówię. I powstrzymuj swoje myśli,
bo wszystko widać po twoich oczach.
Kaelas ruszył
biegiem. Zacisnął mocno szczęki, by nic nie odpowiedzieć. Widać po oczach. Też mi coś. Mam już tego serdecznie dość. Kątem
oka zauważył patrzącą w jego stronę Kendappę, co zirytowało go jeszcze
bardziej. Niech ją szlag!
Nieważne co
robił i tak nie potrafił zadowolić Mistrza Penyu. Raz prawie udało mu się go
trafić, musnął pięścią tunikę, którą tego dnia miał na sobie, ale jak zwykle i
tak było źle. Później nawet odparował kolejny cios, zanim wylądował na tyłku,
ale to i tak na nic.
Źle, źle, źle,
źle.
Czy w ogóle
kiedykolwiek będzie dobrze?
Przeciwnika
stracił z oczu tylko na ułamek sekundy, lecz miał pewność, że znajduje się tuż
za nim. Słyszał jego kroki, szelest ubrania wiedział, że znajdował się za
daleko, by go trafić. I nagle gwałtowny podmuch… wiatru? uderzył go z ogromną siłą w plecy. Chociaż próbował, nie
potrafił utrzymać równowagi i padł na twarz. Uderzenie o twardą skorupę
spowodowało, że z nosa zaczęła płynąć mu krew. Nie przejął się tym szczególnie,
zdarzyło się to nieraz i pewnie jeszcze wiele kolejnych miał przed sobą.
Kaelas usiadł
niezdarnie i oderwał kawałek materiału z postrzępionej nogawki spodni.
Przycisnął go do nosa, by uniknąć pobrudzenia się szkarłatną posoką. Potem
przez cały dzień musiałby znosić ten zapach, gdy krew zmieszałaby się z
hektolitrami wylanego potu.
– Znów nie
uważasz.
– Uważałem –
zaprotestował, chociaż miał świadomość, że ta dyskusja, jak miliony
poprzednich, nie zaprowadzi go donikąd. – Znajdowałeś się co najmniej dziesięć
kroków za mną, Mistrzu. Gdybyś nie użył ki, nie mógłbyś trafić mnie w normalny
sposób. Gdybyś zaczął się zbliżać, mógłbym odwrócić się, by sparować uderzenie
lub się usunąć z drogi.
Przez chwilę
zdawało się Kaelasowi, że ujrzał na twarzy Mistrza Penyu cień uśmiechu, jednak
w ułamku sekundy, to wrażenie zniknęło. Jego oblicze było tak samo niewzruszone
jak poprzednio. Świetnie, teraz jeszcze
mam zwidy. Może to przez krew. Albo światło tej pstrokatej, różowej gwiazdy
powodowało te złudzenia? Już nieraz, odkąd znaleźli się w jej pobliżu kilka dni
temu, jej blask zwodził i mamił wzrok.
– Gdybyś
potrafił wydobyć z siebie ki, mógłbyś zasłonić się tarczą, odbić moją tarczę
własną. Tak, Kaelasie – dodał, widząc zdziwioną minę Landarczyka – to była
tylko tarcza. Prawdziwy cios przyniósłby dużo większe szkody.
– Ale tego nie
potrafię – mruknął pod nosem. Ciągle tylko słyszał, czego jeszcze nie potrafi,
czasem chciałby usłyszeć, co robi dobrze. Nie można żyć na wiecznych chłostach
i karach. – Lecz czy w takim wypadku nie lepiej usunąć się z drogi? – zapytał.
– Tarcza nie mogła być zbyt duża, bo wtedy niepotrzebnie traciłoby się energię,
którą można wykorzystać w przyszłości.
Miał
świadomość, że może to być gwóźdź do własnej trumny. Równie dobrze za chwilę
mógł usłyszeć zawód, dlaczego tego nie zrobił i tym podobne, skoro miał tego
świadomość. Szykował się na wyrzuty, lecz odpowiedź Mistrza Penyu całkowicie go
zaskoczyła.
– Zależy od
rodzaju ataku. Pojedynczą wiązkę mocy łatwo wyminąć, lecz większy wybuch już
trudniej, wtedy musisz się bronić, inaczej po tobie. Siła ducha, Kaelasie. To co
tkwi w tobie, daje ci największą siłę. Musisz ją jedynie odnaleźć w sobie.
Skoncentrować w jednym punkcie i wyrzucić z siebie. Sprawiasz wrażenie, jakbyś
miał ogromny potencjał, a równocześnie, jakby coś broniło ci dostania się do
niego. Blokada, którą musisz znaleźć i pokonać, inaczej nic nie osiągniesz.
Nadal będziesz tkwił w miejscu jak dotychczas. Powiedz przyjaciołom, że dziś
zjecie kolację u mnie. Koniec treningu.
Odwrócił się na
pięcie i ruszył w stronę domu, pozostawiając Kaelasa siedzącego w osłupieniu na
żółwiej skorupie. Dopiero po dobrej minucie dotarło do niego, co przed chwilą
się wydarzyło. Mistrz Penyu zakończył trening co najmniej półtorej godziny
przed oficjalnym końcem, co nie zdarzyło się nigdy. NIGDY! Przedłużanie owszem,
było nawet na porządku dziennym, ale nie skracanie. Zszokowany wojownik wstał i
poczłapał w stronę kapsuły, nie wiedząc, co ma o tym myśleć. Wszystko było
nie tak. I to nawet mało powiedziane.
~ * ~
Miał być jutro rano, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że nie
przeszkadzało Wam, że wydarzenia wyjątkowo nie były opisane chronologicznie.
Dla zwolenników Ladvariana mam dobrą wiadomość. Chciałam dopisać jeden
rozdział w ten długi Kaelasowy ciąg i ostatecznie jego długość zbliża się do
czterech rozdziałów, a jeszcze nie skończyłam.
Mam jeszcze jedną sprawę. W niedzielę postanowiłam dopisać jeszcze jeden
rozdział, gdy bohaterowie przebywają u Mistrza Penyu, jednak trochę się rozlazł
przy pisaniu. Pytanie do Was. Mam dodać ten długi, czy dopisać jeszcze kawałek
i podzielić na dwa standardowej wielkości? Mi jest obojętne (i tak mam
jedenaście do przodu) i dostosuję się do decyzji większości. Z tego co zauważyłam nie wszyscy czytają, co piszę, więc pojawiła się sonda.
Szkoda, że nie opisałaś jak pokonać większą siłę grawitacji i w jaki sposób się poruszali, żeby tego nie czuć tak uciążliwie, bo to mnie bardzo ciekawiło :D
OdpowiedzUsuńWidziałaś "Siłę spokoju"? Bo ten cały trening kojarzył mi się z tym filmem. Skupić się na danym momencie, nie myśleć o pierdołach i tak dalej. Niestety, Kaleas jest rozkojarzony i bardzo zazdrosny, co wykorzystuje Kedenappa xD Szkoda tylko, że to go wcale nie mobilizuje, a wręcz przeciwnie.
" Zignorował go i tak nie miał czasu na pogawędki. " - czy przed i nie powinno być myślnika albo przecinka?
Cóż, ode mnie to chyba tyle :) Pozdrawiam!
Przeczytałam tę sprawę, ale się nie wypowiedziałam, gdyż jest mi to zwyczajnie obojętne, dlatego przemilczałam i tak jak będzie, tak to zaakceptuję ;]
UsuńWłaściwie to nie wydawało mi się, aby opisanie przezwyciężania grawitacji było jakieś porywające (szczególnie z perspektywy Kaelasa), dlatego zostawiłam tak. Ale może dopiszę parę zdań do następnego.
UsuńTego filmu nie widziałam. Kierowałam się logiką, bo ciężko jest skupić się na czymkolwiek, myśląc o stu innych (jak chociażby Kendappa ;) ).
Sondę dodałam, bo doszłam do wniosku, że wcześniej ktoś tam mi kliknie niż coś napisze. Jak ostatecznie sprawa się nie rozwiążę, to będę ciągnąć losy.
Czyli staruszek ma bardzo radykalne metody postępowania ze swoimi uczniami. Współczuję Kaelasowi takiej brutalnej pobudki i późniejszego, męczącego treningu. No, ale w końcu należała mu się lekcja pokory. Może wreszcie zrozumie, że nie jest niepokonany i jeszcze wielu rzeczy musi się nauczyć. Na drodze swoi mu tym razem zazdrość o Kendappę. W sumie chyba niesłuszna. W końcu to nie jej wina, że jest lepszym wojownikiem i szybciej przyzwyczaiła się do niesprzyjających warunków. No, ale to cały Kaelas.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo fajnie wyszedł ci opis całego tego treningu. Chłopak dostał niezłe bęcki. Choć końcówka bardzo zaskakująca. Też nie spodziewałam się, że Mistrz tak po prostu przerwie trening i zaprosi go na kolacją z przyjaciółmi.
Podobało mi się i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńW inny sposób do takiego typa jak Kaelas się nie dojdzie. Chociaż czasem, jak sam stwierdził, przydałoby się mu chociaż jedno dobre słowo. Szczególnie, że na Landare też podlegał pod kategorię "gorszy".
Zazdrość o Kendappę jak najbardziej nie słuszna, ale jeszcze musi minąć trochę czasu zanim to sobie uświadomi.
Pff... Wiedziałam, że o czymś zapomniałam napisać. Moja skleroza widocznie szybko postępuje.
UsuńNo, ale co do tych przyszłych rozdziałów to mi to też jest obojętne czy podzielisz czy nie. Jak dla mnie może być baaardzo długi ^^
To jest ten następny, 19, dlatego się zapytałam. zazwyczaj piszę ciągiem i później zastanawiam się nad podziałem, a tu wyjątkowo wciskałam w środek i nie wyszło jak planowałam.
UsuńPo słowach "stała czujność!" Mistrz skojarzył mi się z Szalonookim. Czasami nawet mnie zaskakuje to, jak działa mój mózg. ^^
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy współczuję Kaelasowi, ale tym razem szczerze mi go żal. Tak ostry trening jest dla niego czymś nowym, chłopak daje z siebie wszystko, a dla Mistrza to i tak za mało. I chociaż wiem, że teoretycznie dobra krytyka znaczy więcej niż fałszywe pochwały, to przecież na samych niemiłych słowach i wywodach na temat tego, co należy jeszcze poprawić nie można daleko dojechać. I jeszcze Kendappa, która lata wokół i z której Mistrz jest zadowolony. Ale i tak dalej ją kocham. <3
Mało RM19, sigh. Nie powiem, liczyłam na niego. Lubię gościa. :)
Co do następnego rozdziału to jak dla mnie może być jednoczęściowy. Im dłuższy tym lepszy, zwłaszcza w twoim wykonaniu.
Pozdrawiam. :)
Jak sprawdzałam ten rozdział, to przy tym zdaniu miałam takie samo skojarzenia ;) Nauki Szalonookiego nie poszły na marne ^ ^
UsuńMało RM19, bo kolejny rozdział jest pisany w całości z jego perspektywy, a wydarzenia rozgrywają się w tym samym czasie, więc bez sensu byłoby powtarzać.
Trzeba przyznać, że z Mistrza wymagający staruszek ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to, jak opisałaś treningi. Ani się obejrzałam, jak czytałam ostatnie linijki. Wciągnęłaś mnie i już się nie mogę doczekać dalszych przygód Kaelasa, którego (nawiasem mówiąc) coraz bardziej lubię, pomimo jego ogromnej niecierpliwości i zazdrości o umiejętności Kendappy ^^ Al cóż - zazdrość jest rzeczą ludzką, jeśli można tak powiedzieć xD Poza tym i tak dostaje za to nieźle w kość. 3 razy obiec skorupę tego żółwia w 2 godziny? Wow, to albo on musi być naprawdę ogromny albo Kaelas niezbyt szybki ^^
Pozdrawiam :D
Dziękuję :)
UsuńZazdrości o Kendappę Kaelas tak szybko się nie pozbędzie. Ale treningi w pewnym stopniu wpłyną na jego przyszłe zachowanie.
Co do żółwia to to drugie. Chociaż przy takich warunkach wydaje mi się, że i tak przesadziłam i Mistrz dał mu za mało czasu.
Rozdział zaskoczył mnie swoim rozmiarem, bo zazwyczaj u Ciebie spotyka się dłuższe. Mnie długość jest naprawdę obojętna, bo jeśli ktoś pisze tak jak Ty, to opowiadanie można czytać nawet i godzinami ;)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie, kochany Kaelas nauczył się trzymać język za zębami. W tym rozdziale muszę przyznać, że najmniej mnie irytował. Daleko mu jeszcze do Kendappy oraz do postawy prawdziwego wojownika, ale chyba zmiany już się zaczęły. Mam nadzieję, że chłopak w końcu zrobi coś, co zasłuży na uwagę Mistrza.
P.S. Niestety nie będę mogła przeczytać od razu kolejnego rozdziału, ponieważ 17-27 będę na obozie. Wszystkie zaległości obiecuję nadrobić.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Zastanawiam się, skąd bierze się to odczucie za krótkiego rozdziału, bo ma standardowe ponad siedem stron.
UsuńTak, zmiany się zaczęły i teraz Kaelas jest na najlepszej drodze do zostania prawdziwym wojownikiem, a nie narzekającą wiecznie ciapą jak do tej pory.
W takim razie życzę miłego wyjazdu :)
Jedenaście rozdziałów do przodu? I to takich długich? Jeej, też tak chcę ^^. Ale teraz muszę rozdzielać wenę na trzy opowiadania i na jedno mam zapas 8 rozdziałów, na drugie 10, a na trzecie tylko 1 :/.
OdpowiedzUsuńTen Kaleasowy rozdział mogłabyś dodać w dwóch częściach, ale na przykład w nieco mniejszym niż zwykle odstępie czasu. Fajnie, że dopisałaś aż 4 o Ladvarianie ^^.
Wracając do rozdziału, widzę, że zrobiłaś już większy przeskok czasowy ^^. Faktycznie, dużo czasu im te treningi zajmują, bo aż kilka miesięcy. Kaelas musi być sfrustrowany, bo nieustannie jest krytykowany i ganiony, a z niego w sumie dość próżny facet jest i nie jest zbyt odporny na krytykę, za to łasy na pochwały. Pewnie zrobił jakieś postepy, ale ciekawe, czemu tak długo nie potrafi wydobyć tego ki. Dobrze chociaż, że przyzwyczaił się już do zwiększonej grawitacji, bo bez tego byłoby krucho. I pewnie mu będzie potem dziwnie w normalnych warunkach ^^. Ale naprawdę im nie zazdroszczę takich męczących treningów. Ale może mu to coś pomoże na przyszłość. i widzę, że coraz częściej myśli o Kendappie. Co prawda wciąż tak nieco negatywnie, uważa, że dziewczyna się z niego wyśmiewa, ale myślę, że chyba jest nią też trochę zainteresowany, choć nie chce tego przyznać nawet przed samym sobą.
Jestem ciekawa co wydarzy się dalej ^^.
Mniej więcej takich długich. Zazwyczaj przygody w jednym miejscu opisuję ciągiem i dopiero potem dzielę na mniejsze rozdziały. Łatwiej mi tak pisać.
UsuńOdstępy czasu już i tak mam wyjątkowo małe. Nie chcę dawać częściej niż co sześć, siedem dni.
Największe przeskoki czasowe są w czasie ich podróży, chociaż nie widać tego tak dokładnie. I muszą być, gdyż potrzebuję 2500 urodziny Evolet, a do tego jeszcze rok.
Takie podejście na pewno mu się nie podoba, bo na Landare przechodził to samo, ale w ostatecznym rozliczeniu pomoże mu. A do ki jeszcze dużo czasu, bo to nie jest tak proste, a przed tym musi wydarzyć się coś jeszcze.
A na bezpośredni ciąg dalszy trzeba będzie trochę poczekać. 20 lub 21 rozdział w zależności czy ten następny podzielę.
No, ale długie są ^^. I w sumie to opisywanie ciągiem jest dobre, ja zwykle po prostu w którymś momencie urywam i ciąg dalszy piszę w rozdziale następnym. Ale nie zawsze fajnie to wychodzi, niestety.
UsuńOdstępy masz dobre ^^. Każdy zdąży przeczytać, a nie ma niedosytu, jaki by był, gdybyś dawała raz na miesiąc, bo to stanowczo za rzadko ^^.
W sumie dobrze, że są takie przeskoki, bo jak gdzieś lecą ileś miesięcy, to też nie byłoby o czym pisać ^^.
No, ale poczekam ^^. Bo ciekawa jestem, co się wydarzy. Następny rozdział to już Ladvarian?
Ja po prostu piszę coś co ma być jednym rozdziałem, a potem wychodzi za dużo.
UsuńJa też wolę, gdy rozdziały dodawane są częściej, jakbym miała raz na miesiąc, to akcja wlokłaby się niemiłosiernie i teraz byłabym w okolicach (może) ósmego rozdziału, jak nie wcześniej.
Do Ladvariana jeszcze trochę. Jeszcze dwa, trzy u Mistrza Penyu, by zakończyć ten wątek i wysłać ich w dalszą podróż. Potem mam dwa takie wspomnieniowe z dzieciństwa Kaelasa i nie wiem, czy dać je przed czy po tych o księciu.
Znów muszę komentować kilka rozdziałów naraz i nadrabiać zaległości. Ale na szczęście wakacyjne wyjazdy już się u mnie skończyły i będę teraz bardziej na bieżąco.
OdpowiedzUsuńO dziwo, ostatni rozdział o Ladvarianie wypadł chyba odrobinę lepiej od tych Kaelasowych. Znaczy... pod względem stylistycznym, był jakoś tak... zgrabniej napisany. Jeśli chodzi o treść to wszystkie były ciekawe.
Strasznie mi szkoda matki Kaelasa i Falonara. no i Ladvariana, który musiał ją zabić. szczerze mówiąc, do końca myślałam, że tego nie zrobi. Rzuci gdzieś ten miecz, albo coś...
Czyżby Kaelasowi, gdy opuścił strefę północną wogóle nie przyszło do głowy, że za jego zachowanie mogą ukarać jego matkę?
Coraz bardziej lubię Kendappę, a coraz bardziej irytuje mnie RM19. Mistrz Penyu jest świetną postacią. Ma niezłe metody szkoleniowe... Tak swoją drogą, po przeczytaniu tego rozdziału stwierdzam, że chętnie zobaczyłabym debatę na temat metod wychowawczych - Mistrz Penyu kontra Superniania :D
Genialny pomysł z tą planetą żówiem.
Trochę niezrozumiałam snu Kaelasa. Nie wiem, o co w nim chodziło. Jakieś jasne koło?Mniejsza.
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńNa początku rzeczywiście zastanawiałam się nad tym, czy nie lepiej zrobiłby, gdyby odmówił egzekucji, ale ostatecznie zostało tak.
Kaelas do końca nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak naprawdę gdyby nie towarzystwo Kendappy to cała sprawa tak szybko nie wyszłaby na jaw i ktoś mógłby pomyśleć, że misja się nie powiodła. Dodatkowo nie zdawał sobie sprawy, że jego ojciec też był zdrajcą, co matkę stawiało w jeszcze gorszej sytuacji. A pewnie jeszcze jakaś jego egoistyczna część sądziła, że odpokutuje Falonar. Nie koniecznie od razu śmiercią, ale odsunięciem od stanowiska.
Sen jeszcze będzie wałkowany. A jasne koło to księżyc. Nie pojawiła się jego nazwa, bo Kaelas nie wie, jak on do końca wygląda.
Hahaha obstawiałam słońce, ale coś mi nie pasowało xD
UsuńA mnie mistrz nadal przypomina Lucivara przed kawą, o! I pewnie dlatego go tak pokochałam <3. Takich to ja lubię. Gadają tak, że i tak normalny człowiek tego nie zrozumie, ale w tyłek dać potrafią, a i zmotywować... No chyba, że chodzi o Kaleasa, ale jestem przekonana, że i on się utemperuje. Chociaż trochę szkoda jego języka, lubiłam jego "urocze" odpowiedzi. Były cudowne~.
OdpowiedzUsuńA i bardzo się cieszę na wieść o rozdziałach dotyczących mojego kochanego księcia! Stęskniłam się za nim. Mam nadzieję, że złapię we Włoszech internet i będę mogła przeczytać przed powrotem : )
Utemperuje się, pod wpływem takiego Mistrza każdy ulega, nie ma mocnych ;)
UsuńAle jego język aż tak nie ucierpiał, jak to stwierdzi w przyszłym rozdziale RM19 w stosunku do Kendappy się nie zmienił ;)
To życzę udanego wyjazdu :) Jejku, ostatnio wszyscy do Włoszech wyjeżdżają.
Widzę, że mam sporo zaległości u Ciebie. Z reszta nie tylko, dlatego poprzednie rozdziały nadrobię w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Kaelas ma bardzo zdecydowanego i ostrego mentora. Zero lenistwa i stała czujność. Trochę żal mi chłopaka, jednocześnie bawią mnie jego rozmowy z mistrzem, cały czas chyba ma nadzieje, że uda mu się znaleźć na niego jakąś ciętą ripostę. A kończy biegając z niemiłosiernym ciężarem.
Musi się jeszcze pokory nauczyć. A oczyszczanie umysłu to, z pewnością, niełatwa sprawa, nie dziwie sie, że chlopak ma z tym problemy.
Pozdrawiam.
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Dziękuję :)
UsuńNa pewno nie łatwa. Sama nie wiem, jak można nie myśleć o niczym, bo w mojej głowie zazwyczaj szaleje huragan różnych myśli. Ale czasem fajnie byłoby się tak całkiem wyciszyć.
Ha! Nareszcie dostał za swoje. Nawet nie wiesz, jak się szczerzyłam do ekranu ;D Już mnie cała twarz boli, heh. ^^ A mistrz Penyu jest zajebisty. Uwielbiam go ;) Nie wiem dlaczego, ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że to właśnie ktoś taki jak on nauczy Kaelasa pokory. Jest świetny. A trening był kapitalny. Wyczerpujący i ciężki, czyli taki, jaki być powinien.
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie, ale to na pewno wiesz, więc się będę powtarzać. Po prostu czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny
Dziękuję :)
UsuńTak też myślałam, że ten wycisk na Kaelasie Ci się spodoba ;) I w końcu jakiś niemrawy, uległy typ w przypadku Kaelasa nic by nie zdziałał.
"Pojedynczą wiązkę mocy łatwo wyminąć, lecz większy wybuch już trudniej, wtedy musisz się bronić inaczej po tobie." - przecinek po "bronić" mi się wydaje :)
OdpowiedzUsuń"Blokada, którą musisz naleźć i pokonać, inaczej nic nie osiągniesz. " - znaleźć
"Zszokowany wojownik wstał i poczłapał się w stronę kapsuły, nie wiedząc, co ma o tym myśleć." - poczłapał bez się
Rozdział mi się podobał, aczkolwiek brakowało mi tego opisu treningu, mającego sprawić, że Kaelas stanie się odporny na grawitację. W sumie też bardzo na to czekałam. No ale skupiłaś się na treningu z Penyu i wyszło Ci to dobrze :)
Ogólnie to zszokowało mnie to, że Mistrzu sie prawie uśmiechnął! Czyli w końcu Kaelas zrobił postep, z którego nawet Penyu się ucieszył. oby tak dalej. ^^
P.S: Mam Cie w blogach obserwowanych, więc nie musisz mnie informować o nowych rozdziałach :)
I jak dla mnie możesz podzielić ten rozdział, ale tylko wtedy, jeśli dodasz oba w niedługim odstępie czasu ^^
Dziękuję :)
UsuńMożliwe, że jak mi się uda postaram się dopisać coś w związku z tą grawitacją do kolejnym rozdziale. Teraz już wiem w czym zrobiłam błąd, bo mi wydawało się oczywiste.
Odstępu czasowego na pewno nie zmienię, bo sześć dni wydaje mi się w sam raz. Ale z tego, co widzę po wynikach sondy pewnie będę dzielić.
Tak sobie czytam i czytam, i wiesz co mi przyszło na myśl? Trening Genialnego Żółwia z DB, aż upewniłam się w opisie autorki, czy będziesz wiedzieć o czym piszę :D
OdpowiedzUsuńKaelas dostawał niezły wycisk. Jestem pewna, że zbyt mocno rozprasza się myślami np. o Kendappie, aby w pełni oddać się treningowi. Dobrze, że Mistrz poświęcił mu taka uwagę, bo na pewno przydała mu się taka szkoła. Te okrążenia musiały być katorgą, zresztą jak i samo wstawanie. Penyu ewidentnie zna się na rzeczy, sztuką musi być znanie poznanie każdego ruchu przeciwnika, mimo że stoi się do niego tyłem. Wyrocznie wiedziała co robi, przysyłając ich do Mistrza. Czyżby pod koniec Mistrz nawet się... uśmiechnął? To musi oznaczać, że Kaelas wreszcie zrobił postępy, chociaż przezwisko "durniu" pewnie i tak mu pozostanie : ) I ciekawa sprawa z tym wcześniejszym zakończeniem. Pewnie Penyu przyszykował coś ekstra. Przedłużanie owszem, było nawet na porządku dziennym, ale skracanie. - tutaj zabrakło chyba "nie" po ale.
Ogólnie rzecz ujmując, rozdział jak zwykle czytało się znakomicie :) I wow, masz aż jedenaście notek do przodu? Gdybym miała chociaż jedną, byłby to wielki sukces :O Rany, skąd Ty bierzesz tyle weny i pomysłów?
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńTak, to obciążenie jest z DB. Na początku miało go nie być, ale potem stwierdziłam, że Kaelasowi za łatwo być nie może.
Postępy są, chociaż w starciu z Mistrzem ich nie widać, gdyż tego typa tak łatwo pokonać się nie da. Ale wydaje mi się, że w późniejszych coś na ten temat wspomniałam. I rzeczywiście szykuje się coś, czego towarzysze się nie spodziewają.
Jestem typem, który musi mieć do przodu co najmniej dwa rozdziały, bo później z chęciami jest ciężko i nie lubię publikować zaraz po napisaniu, bo po kilku dniach czy tygodniach stwierdzam, że coś było głupia, a o innych pięciu rzeczach zapomniałam.
Też na miejscu Kaelasa czułabym się potraktowana niesprawiedliwie, choć widaomo, że treningi RM19 wyglądają inaczej, a Kaelas potrzebuje nie dosyć ze dobrego trenera, to jeszcze daleka, oj bardzo daleka, droga do doskonałości. Ale jednak jak się patrzy, że ktoś wstaje później, to jest to niesprawiedliwość wielka ;D Wszyscy jesteśmy leniuchami i lubimy pospać ;)
OdpowiedzUsuńPodobały mi się te kary: "Dwa okrążenia dookoła pancerze żółwia w dwie godziny!" A potem "Trzy okrążenia w półtora!" ;D
W ogóle fajne dialogi piszesz pomiędzy Kaelasem a Mistrzem ;D
Co do Twojego pytania (odpowiedziałam już w sondzie, ale tu też mogę ;D): ja bym chyba wolała, żebyś coś dopisała, co uczyni z tego fragmentu dwa rozdzały ;D Ale zrobisz, jak uważasz ;D
Gratuluję tak dużego zapasu! ;)
Całuję,
Leszczyna
Dziękuję :)
UsuńRM19 jest poza wszelkimi porównywaniami, bo ostatecznie nie jest i nigdy nie będzie takim wojownikiem jak Kaelas czy Kendappa. Ale jak to ma Landarczyk w zwyczaju, ponarzekać musi ;)
Oj tak, pospać długo (prawie) każdy lubi. Już sobie nie wyobrażam wstawania, gdy zacznie się rok akademicki i nie uda mi się ustawić tak planu, aby najwcześniej zaczynać o dziewiątej.
Aach... Potrafię wczuć się w rolę Kaelasa. Ale cóż, jeśli ma stanąć do pojedynku z Vrieskasem, tak ostry trening z pewnością pomoże mu odnieść zwycięstwo. W ogóle ten mistrz jest chyba trochę niezrównoważony, a przynajmniej ma ostre skoki ciśnienia - i właściwie bez powodu, bo czy można się wściec za niewinny żart? Co prawda wypowiedziany z goryczą ale... Swoją drogą, ciekaw jestem, co blokuje Kaelasa.
OdpowiedzUsuńForma wstawienia kolejnego rozdziału zależy wyłącznie od Ciebie, Ty tu szefujesz :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńHistoria i samo pochodzenie Mistrza jest dość skomplikowane i ma duży wpływ na jego zachowanie. A z racji, że nie chcę spoilerować, na razie nic mówić nie będę. Kiedyś wszystko będzie jasne.
Chciałam być miła, więc się zapytałam, chociaż spodziewałam się odwrotnego wyniku.
Nie myślałam, że gdy nie będzie mnie zaledwie cztery dni ty już dodasz dwa rozdziały. Dziewczyno idziesz jak burza! Haha, ale to dobrze:P
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozdziały pisane z perspektywy Kaleasa. Jego tępość nie raz przyprawia mnie o pewne zniesmaczenie do jego osoby, ale jak się coś lubi, to zawsze choć część tego pozostaje i narasta, co sprawia, że po pewnym czasie znów go lubię, aczkolwiek nie jest on moim ulubionym bohaterem. [I tak kocham Lavadriana:P haha:D]
To chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś, przynajmniej ja tak uważam. Mistrz który udziela Kaleasowi lekcji zdaje się być trochę przemądrzały, ale na swoim fachu się zna, myślę, że po prosty denerwuje go sam Kaleas, który jak sądzę odzywek na niego nie marnuje:P Ale być aż takim wrednym i dać karę za zaspanie. Haha, jakby zliczyć ile razy ja zaspałam to... Mistrz zamęczyłby mnie na śmierć tym 1000 okrążeń:P Ale pomijając moje lenistwo...
Aż mnie policzki bolą bo cały czas szerzyłam zęby na słuch o docinkach słownych Kaleasa i Mistrza. Przez chwilę myślałam, że ten drugi go zaraz rąbnie:P
Lavadrian? Będzie? *skacze z radości* Jupi!
Kurczę jedenaście do przodu? Haha, moje to jak:11 - 10=1 :D
Ja bym podzieliła na dwie części, gdyż jak rozdziały są zbyt długie to niektórzy czytelnicy lecą tylko po dialogach. Ale dla mnie bez znaczenia, bo ja bez względu na długość zawsze czytam całe.
Niestety nie będę mogła przeczytać kolejnego rozdziału, gdyż moi rodzice znów zaplanowali mi wyjazd i nie będzie mnie od 18.08 do 25.08. Ale powiadom mnie, a jak wrócę to nadrobię wszystko.
Przepraszam, ale nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, bo była bardzo ciekawa co dalej i od razu przeszłam na ten. Ale zaraz i tam dodam komentarz. Bardzo przepraszam:*
Całuję i wyrażam głęboką nadzieję, iż treść komentarza cię nie uraziła:*
Dziękuję :)
UsuńW dodawaniu nowych postów zazwyczaj zachowuję regularne odstępy sześciu, siedmiu dni, przynajmniej akcja może iść w miarę szybko do przodu ;)
Kaelas musi był taki trochę nieogarnięty, bo jakby wszystko wiedział, to niektóre wydarzenia straciłyby sens i dodatkowo nie muszę martwić się o nazewnictwo techniczne, które mogłoby być niezrozumiałe i odstraszyłoby część osób.
Jak też lubię ten rozdział, chociaż jak go czytałam przed opublikowaniem, to myślałam, że wyszedł nieco inaczej.
Nie sądziłam, że są czytelnicy dialogowi, bo wtedy po co w ogóle czytają. Zresztą, u mnie by się to nie sprawdziło.
W takim razie życzę miłego wyjazdu :)
A dziękuję bardzo:*
UsuńI Kaleas właśnie słynie ze swojego nieogarnięcia:* W sumie to dlatego ludzie najbardziej lubią te Kalesaowe rozdziały. Zgadzam się z tobą, wygórowane słownictwo i trudne nazewnictwo czasami odstrasza młodszych czytelników oraz tych trochę mniej inteligentnych.:P
O są i jest ich coraz więcej. Mówię na serio. W tych czasach ludzie nie czytają książek tylko siedzą cały czas przy komputerze [chociaż ja na temat siedzenia przy komputerze nie powinnam się chyba wypowiadać:D], chociaż nie mogę powiedzieć, że czytam mało książek, bo mól książkowy ze mnie jak ich mało. No, ale po co ja to piszę?:q
No, ale zgadzam się, u ciebie opisy wyraźnie triumfują w ilości nad dialogami, ale ty drugich też wcale nie ejst mało:P.
Okazało się, ze jeszcze nie wyjeżdżam, dopiero 21.08 do 26.08.
Całuję:*
Ja też jestem molem komputerowym ;) Chociaż takie czasy mamy, więc nie ma się co dziwić. Kilka lat temu nawet nie sądziłam, że tak będę spędzać swój czas.
UsuńJa chyba więcej czytam w czasie roku akademickiego. W wakacje staram się codziennie poświęcić z dwie godzinki, ale różnie bywa.
A że powstaje nam społeczeństwo analfabetów, to zdaję sobie sprawę. Przy prowadzeniu Rejestru pojawiają się czasem takie rzeczy, że aż nie wiesz czy śmiać się czy płakać.
Haha, chyba jak każdy bloggowicz:P
UsuńJa najwięcej czytam w ciągu roku szkolnego, mam przynajmniej czym się wywinąć od robienia lekcji: "Mamo jestem zajęta!" "Tak? A czym mogę wiedzieć?" "Czytam książkę" "A to dobrze czytaj!" haah:D
Haha, analfabeci kiedyś nas opanują, ale cieszmy się czasami obecnymi, kiedy to nieliczna ilość młodzieży spędza swój wolny czas na ulepszaniu sztuki pisania.:*
Tak? Kurczę muszę kiedyś wpaść na Rejestr. Chyba się też zapiszę. Ale życzę samych inteligentnych użytkowników i mniej tych rzeczy od których płaczesz i śmiejesz się jednocześnie :D
Całuję:*
Nienawidzę mojego komputera. Musiałam go zresetować po napisaniu komentarza ><
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładny szablon. Ciekawy ten nowy układ, fajnie, że to coś innego niż do tej pory, w dodatku nowe zdjęcia bohaterów prezentują się świetnie, a kolorystyka jest przyjazna dla oczu, co bardzo mnie cieszy :)
Jeśli chodzi o rozdział, to - tak jak podejrzewałam - Mistrz Penyu dał niezły wycisk Kaelasowi, no ale jeżeli chłopak myśli poważnie o walce z Vrieskasem, to musi dać z siebie wszystko, bo w przeciwnym razie przegra walkę, jeszcze zanim do niej stanie. Tak sobie myślałam o blokadzie, o której wspomniał staruszek i doszłam do wniosku, że może ma ona coś wspólnego z odwiecznym przekonaniem Kaelasa, że jest gorszy od Falonara i nie zasługuje, by być synem swojego ojca. Mam nadzieję, że odkryje w sobie ki, jak tylko pogodzi się z samym sobą. Jejku, jak to filozoficznie zabrzmiało xD
A poza tym ciekawi mnie ten jego sen, bo jak rozumiem, to księżyc w nim dostrzegł. Jako że jestem całkowicie w Team Kaelas, to dopatruję się tam jakiegoś głębszego znaczenia odnośnie bycia Legendarnym Wojownikiem xD
Ja mojego też nie lubię, strasznie mi się zacina, a jak ktoś ma muzykę na blogu, która włącza się automatycznie to już w ogóle. I czasem wydaje mu się, że jest mądrzejszy ode mnie.
UsuńDziękuję :)
Owa blokada ma nieco szersze znaczenie, ale ta wieczna zawiść wobec Falonra i stawianie Kaelasa w gorszym świetle też swoje zrobiła.
Tak, to księżyc. A sen ma głębsze znaczenie, ale do tego jeszcze trochę. Na razie muszę to w miarę logicznie i zrozumiale ogarnąć.
Nasz Mistrz ma dość radykalne metody szkolenia. Szczerze współczuję Kaelasowi, że musi to znosić. Na pewno można powiedzieć, że ma on potencjał i jest bardzo siny. Musi dać radę, bo inaczej opowiadanie miałoby złe zakończenie, a jak mniemam plany są inne.
OdpowiedzUsuńKendappa chyba do końca życia będzie nabijać z biednego Kaelasa, ale bez tego opowiadanie straciłoby cały swój urok.
A jego sen był wyjątkowo intrygujący. Nie mogło mu się coś takiego ot tak bez żadnej przyczyny.
Masz jedenaście rozdziałów do przodu? Kurczę, ludzie naprawdę mnie zaskakują. Ja mam jedynie pół.
Pozdrawiam i życzę dalszej weny!
Dziękuję :)
UsuńKaelas ma potencjał, ale musi go najpierw z siebie wydobyć, a zakończenie nie może być złe. Nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek zło miało triumfować.
Sen ma oczywiście swoje znaczenie, a nawet ostatnio wpadłam na jeszcze kilka pomysłów z nim związanych, tylko muszę to wszystko w miarę sensownie ogarnąć.
Jej, jak mi się tu podoba. Na początek pochwale jeszcze Twój szablon, bo jest po prostu cudowny ;) Co do treści, to nie lubię wkraczać w środek opowiadania, więc zaczęłam sobie od Prologu i potem, nawet nie wiem kiedy, wchłonęłam kilka pierwszych rozdziałów, jeden po drugim. Trochę mi jeszcze zostało, by być na bieżąco, ale będę mieć teraz ciekawą lekturę przez kilka dni :D Podoba mi się pomysł na samo opowiadanie, różnorodni, żywi bohaterowie i te opisy "w punkt", proste i malownicze, wszystko można sobie bez trudu wyobrazić. A sondę na razie zostawię, bo nie wiem jeszcze kogo najbardziej lubię (na tę chwilę prowadzi Kendappa). Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW takim razie życzę przyjemnej lektury.
Na początku chciałam Ci podziękować za miłe słowa na moim blogu. Bardzo się cieszę, że mój opis Cię zaciekawił, bo być może zaciekawi on innych, którzy znajdą go w Rejestrze.
OdpowiedzUsuńPowiem również, że od miesiąca zbieram się do przeczytania Twojego opowiadania, ale przez brak czasu i zmęczenie, po prostu mi się nie chce, a strasznie mnie to wkurza, bo liczba rozdziałów do przeczytania rośnie, a chciałabym jak najszybciej być na bieżąco. W każdym razie, dzisiaj wróciłam, myślę, że znajdę trochę czasu i w końcu wezmę się za Braci dusz. Jestem właśnie po prolog i mogę Ci już obiecać, że masz we mnie wierną czytelniczkę. Nie obiecuję komentarzy pod każdym rozdziałem, bo czasami po prostu nie mam sił na coś konstruktywnego, ale jak tylko nadrobię całość, wyrażę swoją opinię, promiz!
Pozdrawiam serdecznie!
http://szepty-przeszlosci.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńOch, ja też tak czasem mam. Chcę coś przeczytać, a tu tyle rzeczy do zrobienia i później okazuje się, że zamiast trzech rozdziałów mam do przeczytania dziesięć.