Uwaga! Ten rozdział nie jest chronologiczną kontynuacją poprzedniego. Wydarzenia
w nim opisane rozgrywają się w tym samym czasie, co w osiemnastym.
Zagadka ludzkiego żywota nie polega, żeby tylko żyć,
ale na tym, po co żyć.
Fiodor Dostojewski – Bracia Karamazow
Mijał dzień za dniem, a wszystkie wydawały się do siebie niesamowicie
podobne. Jakby czas postanowił się nagle zatrzymać i dać im możliwość pobytu w
tak niesamowitym i odbiegającym od wszelkich reguł miejscu. RM19 żałował, że
było to jedynie złudzenie. Wskazówki zegarów nieubłaganie przesuwały się
dalej, kolejne ziarna piasku przesypywały się w klepsydrach. Czas płynął, a oni
stali w miejscu. Fantastycznym miejscu!
Największy
problem stanowiła zwiększona grawitacja. W swoim życiu nigdy nie słyszał o
takich anomaliach. Wątpił, aby znana mu technologia, której rozwój tak gorliwie
wspierał Vrieskas, mogła tutaj coś zaradzić. Istniały pomieszczenia, w których
udało się zmniejszać siłę ciążenia, nawet prawie zlikwidować ją całkowicie, ale
nikt nie poszedł w drugą stronę. W końcu nic przydatnego by z tego nie
wyniknęło. Tak wydawało mu się do teraz.
Takie
środowisko, o ile można tak nazwać skorupę żywego stworzenia, nadawało się
idealne do treningu wojowników, jakimi byli Kendappa i Kaelas. Gdyby w
przyszłości zbudowano sale treningowe o regulowanej grawitacji, mogłyby okazać
się naprawdę przydatne. Siła i szybkość wzrosłyby o kilka poziomów. Nawet czas
szkolenia znacznie by się skrócił. Wiadomo, najpierw trzeba by podjąć
odpowiednie badania medyczne, aby przekonać się, czy niektórym rasom to nie
zaszkodzi. Ale skoro jemu nic nie było, a należy do tych słabszych, to
odpowiedź nasuwała się sama.
RM19 postanowił
w czasie pobytu na Eduardo poczynić niezbędne badania i obliczenia, które
będzie mógł w czasie podróży wykorzystać, aby stworzyć projekt takiego
urządzenia. Żałował, że nigdy nie pozwolono mu obejrzeć tych do zmniejszania grawitacji.
Może okazałoby się, że wystarczy inaczej połączyć kabelki, dodać kilka tyrystorów,
wyciągnąć triak i gotowe. Tak musiał zacząć od zera, ale nie przeszkadzało mu
to. Nauka była jego pasją. Potrafiłby poświęcić jej całe życie. A ten wynalazek
mógł przynieść mu szacunek na BS88C i utraconą przed laty wysoką pozycję jego
linii. Mógł naprawić błędy przodków i w sędziwym wieku umrzeć jako
najwybitniejszy przedstawiciel swojej rasy.
Tak piękne
marzenia… Tylko jeden poważny problem. Aby zabrać się do jakichkolwiek badań
czy obliczeń, musiał najpierw nauczyć się funkcjonować w tym środowisku, co
wcale do łatwych nie należało. Postanowił przed samym sobą, że wytrzyma, że mu
się uda i miał zamiar trzymać się tego. Nie poddawać się. To nie leżało w jego
naturze.
Etap pierwszy – utrzymać się w pozycji pionowej.
Mogłoby się wydawać, że to nic trudnego. Coś, co
potrafi zrobić każde dwunożne stworzenie, ukończywszy pierwszy rok życia. W tej sytuacji – czcze gadanie. Mistrz Penyu,
dając mi pierwsze rady, stwierdził, że wszystko zależy od własnej siły.
Organizm sam nie przyzwyczai się do nowych warunków i nagle nie stwierdzi, że
funkcjonowanie tutaj to nic trudnego. Liczne próby, olbrzymia siła woli i
determinacja, to jedyna droga do osiągnięcia celu.
Te słowa mogą wydawać się głupie, gdy klęczysz na
skorupie olbrzymiego żółwia i nie jesteś w stanie zrobić nic więcej niż poddać
się sile grawitacji i paść na twarz. Tak przynajmniej wyglądało to przez
kilkanaście pierwszych dni pobytu na Eduardo. Czasem miałem ochotę iść w ślady
Kaelasa i przy każdej radzie Mistrza Penyu odpyskować mu niemiłym komentarzem.
Wiedziałem jednak, że nie przyniesie to żadnych efektów, a jedynie może
rozzłościć wspaniałego mentora, więc gryzłem się w język. Skoro twierdził, że
dam radę, to nie zawiodę go. Nawet gdy jest ciężko i mam ochotę nie wychylać
nosa z kapsuły.
Czasem cieszyłem się jak głupi, gdy udało mi się przez
trzy godziny wytrzymać na klęczkach i nie runąć na twarz. Mój największy sukces
pierwszych dni, podczas gdy Kaelas już stawiał pewne kroki. Nie zazdrościłem
mu, wręcz przeciwnie, cieszyłem się z tego. Wiedziałem, że jeszcze wiele przed
nim, a każdy drobny sukces jest dla niego na wagę złota.
Jednak nie poddawałem się. Ogromna siła pchała mnie w
dół, lecz starałem się podnieść. Nie pamiętam już tej monumentalnej ilości
upadków. Po tysięcznym razie przestałem liczyć. Nie pamiętam, ile zaliczyłem
siniaków i ile razy złamałem nos podczas niefortunnych zderzeń ze skorupą, gdy
nie udało mi się zamortyzować upadku dłońmi.
Dzień, w którym po raz pierwszy samodzielnie stanąłem
na nogach, był jednym z najszczęśliwszych od czasu wylotu z Landare. Cieszyłem
się jak dziecko, że w końcu grawitacja nie jest mi tak straszna.
Etap drugi – stawianie kroków.
Niby nic nadzwyczajnego. Niektóre dzieci robią to
zanim ukończą pierwszy rok życia. Według słów rodziców sam też należałem do tej
grupy. Teraz nadszedł czas na powtórzenie tego wyczynu. Nigdy się nie
spodziewałem, że będę musiał przechodzić przez to jeszcze raz. Życie potrafi
czasem płatać figle.
Stopy, które wyczuły stały grunt, nie chciały oderwać
się od niego, jak gdyby ktoś przyczepił je na stałe. Dodatkowo siła grawitacji
nadal pchała w dół, jakby w jej naturze zapisano, by nie pozwoliła nikomu na
normalne funkcjonowanie. Pułapka, która miała utrzymać nieostrożnych w pozycji
leżącej, dopóki nie zginą, pozbawieni wszelkiej szansy na ratunek. Chyba że
siła przetrwania okaże się tak silna, że uda im się przezwyciężyć opór.
Pierwsza próba stawienia kroku zakończyła się fiaskiem.
Stopa oderwała się od podłoża, jednak ciało nie było w stanie stawiać już oporu
i runęło w dół. Kolejne podejścia nie okazały się wcale lepsze, jednak
próbowałem nadal, nie poddając się setkom niepowodzeń. Raz mi się udało, gdy
grawitacja była normalna, uda się i drugi, gdy jest większa.
Nie zdziwiłem się, gdy to przyjaciele pierwsi
przyzwyczaili się do nowych warunków. Ledwo stawiałem swoje pierwsze, chwiejne
kroki, ciesząc się jak dziecko i będąc z nich niezwykle dumny, gdy Kendappa
szybowała w powietrzu, doskonaląc ataki, a Kaelas ćwiczył z Mistrzem Penyu, raz
za razem zbierając kolejne baty. Żałowałem go, ale wiedziałem, że stary mentor
chce dla niego jak najlepiej i, mimo że teraz było ciężko, za jakiś czas owoce
tej męki będą niezwykle urodzajne. Co do tego nie miałem wątpliwości.
Z czasem dziwnie było wyjść z kapsuły o własnych
siłach. Wiadomo, poruszałem się tak wolno jak Eduardo, ale robiłem to sam, bez
pomocy Kendappy. Potknięć czy zachwiań nie dało się uniknąć, lecz zdarzały się
coraz rzadziej.
Grawitacja nadal była wyraźnie odczuwalna,
przynajmniej dla mnie. Pchała w dół i ograniczała ruchy, lecz już nie tak
bardzo jak przy pierwszym z nią zetknięciu. Dało się wytrzymać. Może jeszcze
nie potrafiłem całkowicie o niej zapomnieć, ale już mogłem powiedzieć, że
osiągnąłem sukces.
Etap trzeci – bieganie.
Z tym był znacznie większy problem, gdyż ciało długo
buntowało się przeciwko moim żądaniom jeszcze większego wysiłku. Ale w końcu i
ten moment musiał nadejść. Wtedy mogłem z dumą powiedzieć, że jako pierwszy
mieszkaniec BS88C pokonałem ograniczenia mojego ciała, a siłą i wytrzymałością
przewyższałem wszystkich moich pobratymców.
Wnioski.
Czasem dziwnie jest wracać do kapsuły czy wchodzić do
domku Mistrza Penyu. Tego uczucia nie da się opisać, lecz jest fascynujące.
Jakby nagle cała otaczająca cię grawitacja zniknęła, ale nadal pozwalała ci
stąpać po ziemi i nie unosiła pod sufit.
Mam wrażenie, że jestem w stanie zrobić wszystko, że
moje ciało nie posiada ograniczeń jak wcześniej. Kaelas niestety jest zbyt
zmęczony, aby to zauważyć, a Kendappa nie chce wdawać się w naukowe dyskusje.
Najbardziej fascynuje ją historia, nie technologia.
Przez ten niezwykły trening i zdobycie nowej
umiejętności nie tylko zwiększyła się moja siła, powodując powstanie zarysu
mięśni. Nigdy mi na tym specjalnie nie zależało, ale jak już jest to nie ma co
narzekać. Teraz żaden z moich znajomych nie mógłby się mi postawić. Nigdy nie
musiałbym znosić tego, co w czasie studiów, mógłbym też stanąć w obronie
rodziny, gdyby zaszła taka potrzeba.
Jednak najbardziej zaskoczyło mnie, jaką prędkość
byłem w stanie uzyskać. Nigdy, nawet w marzeniach, nie sądziłem, że będę mógł
tak szybko biegać! W moim wypadku przechodziło to wszelkie wyobrażenia, a Kaelas
i Kendappa stali na znacznie wyższym poziomie.
Żałuję tylko, że nie wiem, jaką prędkość osiągałem
przed przybyciem na Eduardo. Mógłbym wtedy dokonać pomiarów stanu obecnego i po
odpowiednich obliczeniach stwierdzić, ile razy szybciej potrafię biegać. Razy,
nie o ile! I to w tak krótkim czasie. Sam fakt wydaje się prawie nie do
pomyślenia.
Szok spowodowany
słowami Mistrza, że i RM19 będzie musiał uczestniczyć w treningach minął, gdy
okazało się, że nie miał pobierać pełnego przeszkolenia wojownika, a jedynie
niezbędne podstawy. Samo przebywanie na Eduardo wzmocniło go, zwiększyło
szybkość, siłę i to w zaskakujących proporcjach. Nigdy nie spodziewał się, że
może osiągnąć takie rezultaty. Wyobrażenie sobie Kendappy i Kaelasa w
przyszłych bojach wywoływało szeroki uśmiech na jego twarzy. Teraz niewielu będzie w stanie im się
przeciwstawić. Szkoda tylko, że nie potrafili ze sobą współpracować. Wtedy
stanowiliby niezwyciężony duet. Wierzył jednak, że w przyszłości się to zmieni.
Mistrz Penyu (w
przerwach, gdy Kaelas za karę biegał wokół skorupy) nauczył go dodatkowo kilku
prostych ataków i bloków. Ćwiczył z nim je tak długo, aż nie uznał, że opanował
je w dostatecznym stopniu. Później sam starał się je powtarzać, aby utrwalić
jako naturalne odruchy w przypadku zagrożenia. Czasem prosił Kendappę o pomoc,
a kobieta nigdy mu nie odmówiła.
Zdaniem mentora
jego główny trening wiązał się z siłą woli i poszerzaniem rozległej wiedzy
teoretycznej. To ona stanowiła główny atut mieszkańców BS88C i to ją musiał
rozwijać. Mogło się to okazać niezwykle przydatne w przyszłości. Trening umysłu
był dla niego równie wyczerpujący jak dla przyjaciół fizyczny, lecz nigdy nie
narzekał. A uwagi Kaelasa na temat nic nie robienia puszczał mimo uszu. Zdawał
sobie sprawę, że w większości wynikają ze zmęczenia i wojownik nie zdołałby
tego pojąć. Jego myślenie biegło prostymi schematami, nigdy nie zgłębiał
dodatkowej wiedzy, która pozwoliłaby mu zrozumieć, czym jest umysł dla jego
rasy.
Treningi woli
przeplatał badaniami nad środowiskiem Eduardo i obserwacją kosmosu. Szczególnie
to ostatnie było czymś niesamowitym. Wielki żółw był żyjącym stworzeniem,
sunącym powoli w przestrzeni, mijając po drodze liczne planety i gwiazdy. A
takiego widoku nie mógł zobaczyć ze statku, gdyż ten osiągał za duże prędkości.
Teleskopy też nie były w stanie odwzorować wszechświata w taki sposób.
W porównaniu do
Eduardo wszystkie ciała niebieskie były ogromne i niemal namacalne. Znajdowały
się tak blisko, że szczyty niektórych budynków na BS88C, gdyby przenieść je na
skorupę, spokojnie zetknęłyby się z planetami. Było to fascynujące zjawisko.
Starał się prowadzić szczegółowe notatki, uzupełniając własne mapy i analizując
drogę żółwia.
Wiedza Mistrza
Penyu zaskoczyła nawet jego. Z wyjątkiem sztuk walki wiedział, wydawałoby się,
niemal wszystko na temat historii wszechświata i zamieszkujących go ras. Nigdy
nie powiedział, skąd posiada tę wiedzę, ale podczas nielicznych kolacji, które
organizował w swoim domku, wiele im opowiedział. RM19 mógł zadawać pytania, na
które otrzymywał wyczerpujące odpowiedzi, o których milczały olbrzymie archiwa
Vrieskasa.
~ * ~
Trójka
towarzyszy szła na jedno z wieczornych spotkań z Mistrzem Penyu. Kaelas wlókł
się, jęczał pod nosem, narzekając na bóle i niedogodności. Wolałby zostać na
statku i wcześniej położyć się spać, by mieć siły na kolejny trening,
szczególnie, że jakieś sny nie dawały mu spokoju.
Kendappa szła
raźno przed siebie, starając się nie patrzeć na Landarczyka. RM19 zauważył cień
uśmiechu na jej twarzy. Nawet się nie zdziwił. Kaelas był tak poobijany, że dla
niewtajemniczonej osoby mógłby uchodzić za człowieka o fioletowej skórze.
Liczne sińce i obtłuczenia całkiem przesłoniły jego ciemniejszą karnację.
Wyglądał jak dorodna, chodząca śliwka. Zwykle ogoloną głowę porastały teraz
sterczące na wszystkie strony ciemne, niemal czarne włosy. RM19 zastanawiał
się, czy w ogóle wiedział, do czego służy grzebień.
W salonie
Mistrza Penyu, jak zwykle, czekał na nich posiłek. Jednak tym razem bardziej
treściwy niż podczas pierwszej wizyty. Półmiski pełne mięsa, ryżu i gotowanych
warzyw, których do tej pory nie widział na oczy ani, co zdziwiło go jeszcze
bardziej, nigdy nie natknął się na nie w żadnej z przeczytanych książek.
Zapisał sobie w pamięci, by wieczorem pogrzebać trochę w komputerze, a
rozpoczęcie przeglądu kapsuły zostawić na jutro.
Zdziwił się, że
po pierwszej analizie podręczny komputer w okularach nie dostarczył mu
odpowiedzi, ale nie zmartwiło go to. Lubił szukać i zdobywać wiedzę. Gdyby
wszystko zostało od razu podane, nie byłoby tej fascynacji z odkrywania.
Najbardziej zastanawiało go jednak, gdzie są trzymane te zapasy. Domek był
niewielki i nie posiadał żadnej przybudówki.
Eddie, mięsożerna
roślina, odwrócił się w ich stronę. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo nie
posiadał czegoś, co mogło w jego wypadku pełnić funkcję oczu.
– Pewnie już mu
ślinka cieknie na myśl o naszych uszach – mruknął Kaelas.
Wziął z talerza
kawałek mięsa i rzucił w stronę rośliny. Jajowata część od razu skierowała się
w stronę lecącego jedzenia. Rozwarła szczęki, z dwoma rzędami ostrych kłów, i w
całości połknęła swoją zdobycz, oblizując się przy tym nienaturalnie długim,
czerwonym językiem. Wyciągnęła się w stronę wojownika, jakby prosiła o więcej.
– Siadajcie i
częstujcie się. – Rozległ się głos Mistrza Penyu.
Powoli wszedł
do pomieszczenia i od razu skierował w stronę mięsożernej rośliny, zamiast
swojej ulubionej zielonej poduszki. Pogładził ją po jajowatej części, co
przyjęła z zadowoleniem, lepiąc się do mężczyzny jeszcze bardziej i domagając
kolejnych pieszczot. Mistrz postawił przed nią dużą miskę wypełnioną surowym
mięsem.
– Smacznego,
Eddie.
Roślinka
ponownie wyszczerzyła zęby w czymś, co teoretycznie miało być radosnym
uśmiechem.
– Gdyby miała
ogon, to pewnie, by zamachała – mruknął pod nosem Kaelas. RM19 nie mógł oprzeć
się wrażeniu, że Mistrz Penyu wszystko słyszał i wojownik zapłaci za swoje
zachowanie podczas jutrzejszego treningu. Do Landarczyka nie dotarło jeszcze,
że w towarzystwie mówi się głośno, by każdy mógł usłyszeć
– Zastanawiała
mnie jedna rzecz, Mistrzu – pierwszy odezwał się RM19, gdy kolacja została
zakończona.
W tych
momentach to głównie on zadawał pytania. Kaelasa jakby te informacje w ogóle
nie interesowały. Siedział, bo musiał i prawie zasypiał ze zmęczenia. Wątpił,
aby w przyszłości zdołał cokolwiek powtórzyć, a mogło to się okazać niezwykle
przydatne. Za to Kendappa słuchała uważnie wszystkich opowieści mentora. Czasem
odnosił wrażenie, że między słowami szukała jakiś wskazówek odnoście czegoś, co
wydarzyło się w przeszłości w jej życiu. Nigdy jednak nie zabrała głosu.
– Nie chciałbym,
aby to głupio zabrzmiało – ostrożnie dobierał słowa, nie chcąc wyjść na kogoś,
kim nie był. – Gdy tutaj przybyliśmy, od razu wiedziałeś, do jakich ras należą
Kendappa i Kaelas, jednak nie dotyczyło to mnie. Dlaczego?
Mistrz Penyu
spojrzał na niego z uwagą. Jego jaskrawozielone oczy o podłużnych źrenicach
zabłysły. Jakby od niechcenia zakręcił wąsa wokół palca. RM19 zdążył już
zorientować się, że był to jeden z jego nawyków. Robił to zwykle, gdy nie miał
czym zająć rąk. Naturalny dla niego gest jak u innych marszczenie brwi czy
poprawianie okularów na nosie. W trwającej chwilę ciszy rozległo się głośne
beknięcie Eddiego.
– Cóż, odpowiedź
jest bardzo prosta, chłopcze – powiedział. – Jak wiecie kosmos cały czas się
rozrasta. Powstają nowe gwiazdy, planety. Na innych zaczyna powoli rozwijać się
życie. Niektóre zbliżają się do swego kresu, by na zawsze pochłonęła je
ciemność. Ten proces trwa od wieków i będzie trwać nadal aż do kresu.
Oczywiście, o ile naturalny porządek nie zostanie zakłócony – dodał po chwili
namysłu. – Zdarzały się już różne interwencje w tym kierunku, jednak w porę
powstrzymane nie przyniosły tragicznych skutków.
Alatum i
Landare * to bardzo stare planety. Kiedyś wiedza o nich była znana nawet w
strefie wschodniej i południowej. Gdyby tamten stan rzeczy zachował się do
dziś, byłyby najjaśniejszymi klejnotami, najpotężniejszymi imperiami kosmosu.
Jednak, jak wiecie, nigdy do tego nie doszło i już nie dojdzie. Największa
szkoda już została wyrządzona. Teraz króluje Yaskas i to na nią zwrócone są
oczy całego wszechświata.
Olbrzymia
planeta o najbardziej rozwiniętej technologii i medycynie. Niewiele zawdzięcza
tu własnej rasie, większa część tej wiedzy została zapożyczona bądź ukradziona
od innych. Co ciekawsze wszystkiego dokonał właśnie Vrieskas. Jego poprzednicy
niespecjalnie zawracali sobie tym głowę.
Rdzenni
mieszkańcy Yaskas żyją bardzo długo. Dziesiątki, nawet setki, tysięcy lat.
Jednak wbrew temu, co mogłoby się wydawać, ich rasa powoli, jak na wasze
standardy krótko żyjących, ulega zagładzie. Zostało już niewielu jej
przedstawicieli. Jeżeli słaba i chorowita Evolet zdoła wydać na świat
potomstwo, to nie doczeka się już wnuków czystej krwi. Te nieliczne
pozostałości rdzennych przedstawicieli muszą w końcu zacząć się krzyżować. Ich
koniec jest już przesądzony, ale zawsze można go opóźnić.
– Ale czy w
takim razie nie lepiej, aby wszyscy wymarli? – wtrąciła się Kendappa. –
Uniknęlibyśmy kolejnych tyranów. – Rozumiem, że my tego nie dożyjemy, ale nasi
potomkowie owszem. Gdy ta krew zniknie, nie będzie już tego niebezpieczeństwa.
Mistrz Penyu
westchnął ze smutkiem.
– Gdybyś miała
moje lata, patrzyłabyś na to nieco inaczej – odpowiedział spokojnie. – To nie
rasa rodzi tyranów, ale ambicje. Skąd wiesz, czy na kresach strefy południowej
nie urodził się właśnie kolejny? Śmierć i narodziny to naturalny porządek
rzeczy, jednak ciężko patrzeć, gdy wręcz starożytna rasa przestaje istnieć. I
nie mówię tu tylko o mieszkańcach Yaskas.
Posłał kobiecie
porozumiewawcze spojrzenie. RM19 nie wiedział, co dokładnie miał na myśli.
Czyżby Alatum znajdowało się w podobnym stanie co Yaskas? Może Kendappa była
jedną z nielicznych potężnych przedstawicielek swojego gatunku? To wyjaśniałoby,
dlaczego tak niewiele o niej wiedział. Dlaczego nie znalazł na jej temat
żadnych informacji.
– Ale wracając do twojego pytania, chłopcze – kontynuował Mistrz Penyu. – To jest główny
powód. Planeta, z której pochodzisz należy do tych młodszych. Może wydać ci się
to dziwne, bo pewnie już macie bogatą historię. Ale w porównaniu do tamtych
starców, BS88C to zaledwie małe dziecko, które swe lata świetności ma jeszcze
przed sobą. Wasza historia na tle wszechświata dopiero się zacznie.
Z tego, co
zauważyłem, patrząc na ciebie, macie ogromne predyspozycje, by w przyszłości
przysłużyć się kosmosowi i wybić na tle innych planet. – Na twarzy RM19
pojawiły się szkarłatne rumieńce, jednak słowa Mistrza Penyu ucieszyły go. W
głębi czuł dumę, ale postanowił zostawić to dla siebie. – Lecz to jeszcze nie
ten czas. Od wieków żyliście w cieniu Yaskas, praktycznie od samego początku
istnienia waszej planety. Zapewne wiele zawdzięczacie bogatszemu pryncypałowi,
jednak wasze osiągnięcia od razu zagarniane są na jego konto. W przyszłości
BS88C może zacząć pracować na własny rachunek. Kto wie, czy to nie ty
rozpoczniesz te zmiany. Masz w sobie duży potencjał. Może, zanim zestarzejesz
się i umrzesz, razem z Eduardo dotrzemy do tej części strefy północnej, by z
bliska podziwiać twoje dzieło.
Po ostatnich
słowach mentora RM19 nie wiedział, co ma powiedzieć. Zatkało go całkowicie. Nie
mógł uwierzyć, że taki człowiek jak Mistrz Penyu tak bardzo w niego wierzył.
Nie mieściło mu się to w głowie, szczególnie, że jego pobratymcy mieli inne
spojrzenie na rzeczywistość.
Wizja jego,
jako tego, który zmieni przyszłość BS88C była niezwykle przyjemna i kusząca. Jednakże
postanowił zostawić to sobie na później. Teraz mieli ważniejsze sprawy na
głowie. Najpierw trzeba pokonać Vrieskasa, później myśleć o ojczystej planecie.
Jednak przychodziły
dni, gdy nie mógł odpędzić się od tej wizji i już planował, co dobrego zrobiłby
dla swojego ludu. A przede wszystkim nie musiałby wracać do tej ciasnej klitki,
jaką zajmował przed ślubem z SiN699, a do rezydencji, która od wieków przynależała
do jego rodziny.
To był jeden z
tych dni, w których nie mógł odpędzić się od rozmyślań o przeszłości. Włóczył
się od niechcenia po skorupie Eduardo, czasem zerkając ukradkiem na poczynania
Kaelasa. Nawet obserwacja kosmosu nie napawała go radością.
Nagle
przystanął i zafascynowany spoglądał na Mistrza Penyu. Stary mentor napiął
mięśnie, po wyrazie jego twarzy zorientował się, że skupił się na czymś mocno.
Po chwili uniósł dłonie ku górze. Wystrzeliło z nich coś, co przypominało
białą, ognistą kulę. Siła wyrzutu była tak potężna, że to coś pokonało granicę
grawitacji i zniknęło w przestrzeni kosmicznej.
RM19 wiedział,
że nie powinien tego robić, ale pokusa była silniejsza. Zmienił ustawienia w
okularach, aby bez problemu usłyszeć rozmowę Kaelasa z mentorem. Swoją ciekawość
tłumaczył, że informacje mogą w przyszłości okazać się bardzo użyteczne, a
przyjaciel w swojej swawoli może o nich przez
przypadek zapomnieć.
– To była
czysta ki uwolniona z mojego wnętrza – mówił Mistrz Penyu. – Namiastka energii
życiowej.
– Energii
życiowej? To użycie tego skróci moje życie?
RM19 nie mógł
uwierzyć, że Kaelas zadał tak głupie pytanie. Mistrzowi ta uwaga najwyraźniej
także się nie spodobała, bo Landarczyk zarobił od niego porządny cios w głowę,
który zakończył się bolesnym upadkiem na skorupę. I jak przypuszczał mężczyzna,
zarobieniem kolejnej porcji siniaków.
– Zbieraj swój
zapchlony tyłek z Eduardo – fuknął Mistrz. – Szybciej! Nie będę ci nic
tłumaczyć, gdy siedzisz i jęczysz. Weź się w garść, bo takim zachowaniem nie
zrobisz wrażenia nawet na najsłabszym pachołku Vrieskasa. Kwestia życia jest
dużo bardziej skomplikowana i nie mam zamiaru wyjaśniać tego takiemu tępemu
półgłówkowi jak ty.
Nawet, jeżeli
ta uwaga wywarła jakiś wpływ na Kaelasa, to nie odezwał się ani słowem. RM19
zdziwił się, gdyż przyjaciel nigdy nie potrafił powstrzymać się od uszczypliwego
komentarza. Trening musiał przynajmniej nauczyć go trzymania języka za zębami.
Chociaż wątpił, aby ta zmiana dotyczyła stosunków z Kendappą.
– Ki, inaczej
zwana energią życiową, jest odnawialna – kontynuował Mistrz Penyu, gdy Landarczyk
stał już na nogach. – Co prawda, jej rezerwy są ograniczone i zależą
indywidualnie od każdego wojownika. Jedni mają większy rezerwuar, inni
mniejszy. Wyprzedzając twoje następne pytanie, Vrieskas ogromny. Nie można
bezsensownie szastać nią na prawo i lewo, trzeba zachować umiar i rozsądek.
Prawdziwy wojownik myśli podczas bitwy, drobiazgowo analizuje sytuację, w
której się znalazł. Wykorzystywanie ki powoduje zmęczenie organizmu, któremu
może zaradzić odpoczynek. Jednak ostrzegam cię tylko raz, zbyt duże jej użycie
w czasie jednego boju może doprowadzić do śmierci. We wszechświecie nie
istnieje organizm, który byłby w stanie przetrwać wszystko. Pamiętaj o tym i
staraj się wykorzystać tę wiedzę.
– Będę pamiętać
– mruknął Kaelas bez większego zainteresowania.
– Zobaczymy.
Jutro wyrecytujesz mi tę lekcję. A spróbuj pomylić się chociaż raz. – W głosie
Mistrza Penyu bez trudu dało się wyczuć groźbę. Landarczyk również musiał
zdawać sobie z tego sprawę, bo drgnął, jednak nie przeszkodziło mu to w zadaniu
kolejnego głupiego pytania:
– Ale czy w
takim razie, Mistrzu, nie mógłbyś sam pokonać Vrieskasa? Na pewno jesteś od
niego znacznie potężniejszy. Zaoszczędziłoby to nam wiele problemów.
– Dawno temu
złożyłem przysięgę, że nie będę mieszał się w sprawy kosmosu. I tak pozostanie.
Teraz rusz dupę i zasuwaj wokół skorupy. Będziesz biegał przez najbliższe pięć
godzin, zobaczymy, jakie postępy uczyniłeś. I módl się do Kaio, aby były
znaczne, bo pożałujesz.
RM19 żałował,
że Kaelas nie spytał o miecz. Czy tamto ki także tak bardzo wyczerpywało
wojowników? A może mechanizm działania był zupełnie inny? W oddali zauważył
Kendappę. Ona także musiała przysłuchiwać się rozmowie, zastanawiał się tylko,
jaki mogła mieć powód.
– Mnie tego nie
uczy. Tylko on ma szczególne względy
– odpowiedziała na niezadane pytanie. Rozłożyła skrzydła i odleciała,
pozostawiając mężczyznę samego z jego myślami.
~ * ~
* w ramach
krótkiego wyjaśnienia Alatum znajduje się w strefie zachodniej, Landare w
północnej
~ * ~
Ostatecznie rozdział, ze względu na rozmiary, został podzielony. Dopisałam
dwa fragmenty i już nie widziałam innego wyjścia, bo nie chciałam, aby głupi
komentarz Elfaby okazał się prawdą. To jest, że się tak wyrażę dłuższe pół,
druga połowa będzie już bardziej zbliżona do standardów i pewnie pojawi się za
jakieś sześć dni.
Dopisałam fragment o przezwyciężaniu grawitacji, bo po waszych komentarzach
doszłam do wniosku, że coś, co dla mnie jest oczywiste, nie zawsze jest takie dla
innych. Ta relacja to fragment pamiętnika RM19, dlatego pisana wyjątkowo w
pierwszej osobie.
Pojawiła się też sonda, więc zapraszam do głosowania.
młucu, młucu, mlask, mlask.
OdpowiedzUsuńPierwsza :D
Ja ci zaraz pomlaskam. Następnym razem nie dam ci ostatniego pieguska :P
Usuńale przecież ja nie zjadłam tego ciastka. dałam go Eduardo (tak, temu żółwiowi)
UsuńJaenelle, nie chciałabyś pomnika obok stadionu? Smoczyk pewnie czuje się samotny, a ja mam coraz większą ochotę ci jakiś postawić.
OdpowiedzUsuńCo może być ciekawego w grawitacji? Dla osób takich jak ja, czyli fizycznych tłuków, które ledwo zdają cokolwiek, NIC. Przynajmniej do dzisiaj. Matko Noc i na ognie piekielne, ta relacja była boska! I jeszcze ten pomysł, aby na podstawie badań i doświadczeń stworzyć takie miejsce do treningów - pomysł genialny jak na moje!
A opowieść Mistrza - ha! Chciałabym usłyszeć, co by sądził o Ziemi. My to chyba dopiero jesteśmy na etapie noworodka w porównaniu z takimi potęgami jak Landare ;)
Cała sprawa z Ki staje się coraz ciekawsza. Lubię takie duchowo-fizyczne wstawki i motywy (nie wiem jak to inaczej nazwać, mój limit inteligentnych wypowiedzi wyczerpał się, zanim powstał).
O! Prawie zapomniałam - komentarz o machaniu ogonkiem jest bezbłędny. Uściskaj za niego Kaelasa ode mnie! XD
O, to stałby niedaleko mojego domu, bo stadion widzę z okna pokoju ;)
UsuńJa akurat lubię fizykę i zawsze uważałam ją za jeden z ciekawszych przedmiotów. No i teraz odbija się na mnie myślenie w innych kategoriach.
Ziemia nie ma co marzyć o kosmicznej sławie. A z naszą technologią to chyba jesteśmy jeszcze na etapie rozwoju embrionalnego ;)
Ha! Czyli prawie codziennie przejeżdżam obok ciebie w drodze do szkoły, fajnie widzieć ;).
UsuńJa jestem typowym humanem, który w fizyce nie widzi nic poza rzędem literek bez ładu i składu, ale jak widzę nawet ona może być ciekawa, jak ją się fajnie i zgrabnie opisze :)
Właśnie załamałaś rzeszę Amerykańskich naukowców, wiesz o tym, prawda? XD
Wydaje mi się, że jak natrafi się na nauczyciela, który potrafi zainteresować przedmiotem, to nawet dla humana fizyka nie jest taka zła. Oczywiście takich ludzi to ze świecą szukać.
UsuńBędą musieli sobie z tym poradzić lub wysłać depeszę do Mistrza: Co zrobić, by rozwinąć technologię na Ziemi? ;)
Wydaje mi się, że wzmianka na początku rozdziału nie jest szczególnie potrzebna, można się domyśleć tego, ale ok :)
OdpowiedzUsuńNo, to nie był najlepszy rozdział na Braciach, ale są w nim ciekawe informacje o planetach, wspominanych w opowiadaniu. Kaleas jak zwykle pyskaty i trochę nieogarnięty, ale zrobiło mi się głupio gdy spytał się o tę ki, bo sama zadałabym takie samo pytanie haha.
I chyba rzeczywiście dobrze, że to podzieliłaś, bo wyszedł długi :)
Głos w sondzie oddany; chwilę się wahałam, ale po tym rozdziale stwierdziłam, że to jednak Falonar jest numerem jeden hehe :D
Pozdrawiam :)
Wiem, że większość spokojnie by się zorientowała, że to nie ciąg dalszy, ale zawsze znajdzie się kilka osób, które wszystko pokręcą. Z doświadczenia wolę uprzedzić niż później tłumaczyć.
UsuńWydaje mi się, że druga część będzie lepsza, bo to przez wzgląd na nią postanowiłam napisać rozdział z perspektywy RM19.
Podoba mi się ten nowy szablon :) Chyba najlepszy, jaki do tej pory u ciebie widziałam. Bardzo ładny.
OdpowiedzUsuńNo, ale przechodząc do rozdziału to oczywiście, jak zwykle mi się podobało.
Fajnie, że jednak postanowiłaś wpleść tutaj fragment o przezwyciężeniu grawitacji. Zwłaszcza, że opisałaś to z perspektywy RM19. To było naprawdę ciekawe. Ogólnie miło się o nim czytało. Jest taką pozytywną postacią, w przeciwieństwie do młodego wojownika. Nie poddaje się zbyt szybko i to jest w nim niesamowite.
Jednak trochę mi szkoda Kaelasa. Taki poobijany... No, ale trening wymaga poświęceń.
Fragment z Ki też mi się podobał.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to nie wiem, jak mógłby wyglądać ten fragment z perspektywy Kaelasa, szczególnie, że on szybciej załapał o co chodzi i nic fascynującego w tym nie widział.
Trening wymaga wielu poświęceń (a już szczególnie jak jest się Kaelasem), ale za jakiś czas dojdzie do siebie i ostatecznie opłaci mu się to, co musiał znosić.
"Z tym był znacznie większy problem, gdyż ciało długo buntowało się przeciwko moim żądaniem jeszcze większego wysiłku." - "mojego żądania" albo "moim żądaniom"
OdpowiedzUsuń"– Ale wracając co twojego pytania, chłopcze – kontynuował Mistrz Penyu. " - do twojego
Bardzo podobało mi się opowiedzenie o tym, jak to RM19 zdołał pokonać siłę grawitacji. Przyznam szczerze, że z jego perspektywy patrzy się na wszystko nieco inaczej. Podziwia on Kaelasa i Kendappę. Nie czuje się od nich inny, ale wie, że są lepsi w fechtunku czy mają silniejsze ciała, dzięki którym szybciej nauczyli sie chodzić po Eduardo. Cechuje go taka silna wola, dzięki której z pewnością wiele osiągnie. Nie poddaje się, ale walczy, by dojść do perfekcji, na którą go stać! Bardzo mi się to w nim podoba. I ta fascynacja wszystkim, co jest związane z nauką...
Nie wiem, czy tylko ja miałam takie wrażenie, ale jak czytałam tą pierwszą część, dotyczącą RM19, to mi się taka atmosfera zrobiła jakby... nie smutna, ale taka, w której nie było zbytnich emocji. Jakby on sam nie wyrażał uczuć w przesadny sposób, tylko trzymał się na wodzy. No a jak przeszłam do części z Kaelasem, to od razu się uśmiechnęłam, bo po raz kolejny dostał od Mistrza.
Ja nie wiem czemu tak lubię Kaelasa. Po prostu wydaje się taki inny od Kendappy i RM19. Bardziej zabawny? Czasami palnie głupstwo, to fakt, ale zawsze po tym się dzieje coś, co każe się uśmiechać! I RM19 jest taki jakiś poważny...
Ale powiem Ci, że rozdział mi się bardzo podobał i chyba zaliczam go do jednego z tych najlepszych. Dużo bardzo opisów, w dodatku ten fragment z pamiętnika bardzo zapunktował. No jak dla mnie, rewelacja. ;)
Dziękuję :)
UsuńTo jest właśnie perspektywa RM19, a on patrzy na świat inaczej, ocenia chłodnym okiem naukowca i wszystko głównie sprowadza się do relacji pozbawionych większych emocji. Dlatego nie nadaje się na głównego bohatera, a jedynie na bliskiego towarzysza. W przeciwieństwie do Kaelasa, który mówi, co mu ślina na język przyniesie (często nie mogąc powstrzymać się od głupich komentarzy) i co czuje i myśli w danym momencie.
Ale długi rozdział xDDD. Chyba najdłuższy z dotychczasowych, ale w ogóle się nie nudziłam przy czytaniu mimo tak późnej (dla mnie) pory. Pierwszy raz dałaś coś z perspektywy RM19, ale uważam, że bardzo fajnie to wyszło i dobrze jest czasem oderwać się od głównych bohaterów. Napiszesz kiedyś coś z perspektywy Kendappy?
OdpowiedzUsuńW ogóle RM19 fajnie wypadł w tej notce, wcześniej był takim słabeuszem i intelektualistą (ale ja lubię takich ^^), a teraz zaczyna się wyrabiać i widzę, że sam też jest z tego zadowolony i dumny, a także ma nadzieję, że po powrocie na swoją planetę będzie kimś.
Z jego perspektywy fajnie też pokazałaś Kaelasa i Kendappę. Nie dziwię się w sumie, że mistrz nie umie z nim wytrzymać, bo jest bardzo upierdliwy, ale w tej notce pochwalił RM19, z czego ten był wyraźnie zadowolony ;).
Fajnie, że przybliżasz też trochę świata przedstawionego i historii tych planet. To jest bardzo ciekawe, serio, a ja mam dla ciebie dużo podziwu, że kreujesz tak interesujący świat, nie jest on płytki i papierowy, ale posiada głębię i wszystko brzmi logicznie i spójnie.
Bardzo mi się podobało ^^. Ciekawa jestem, co dalej, no i zazdroszczę tak dobrej weny ^^.
Dziękuję :)
UsuńNie, dziesiąty był o prawie dwie strony dłuższy, ale tego równo na pół nie dało się podzielić, bo musiałabym przerwać w trakcie lekcji o ki. Zastanawiałam się czy tego nie dać krótszego, ale ostatecznie wyszło tak.
Najbliższy z perspektywy Kendappy to 30, ale później też będą się pojawiać zarówno o RM19 jak i o kobiecie.
Często jest tak, że konkretny bohater widzi innych w zupełnie innym świetle od tego, które jest w rzeczywistości. Chociażby Falonar, o którym Kaelas nie ma dobrego zdania. Ale intelektualistą pozostanie nadal.
Z tą logiką muszę często uważać, bo za bardzo się rozpędzam i później głupoty wychodzą. W tym też dopiero podczas ostatniego sprawdzania zauważyłam,, że strefy mi się pomieszały.
A wena chyba urlop wzięła.
Sama już nie wiem, czy komentowałam poprzedni rozdział, ale wydaje mi się że tak ;x Jak coś, to proszę krzyczeć, bo ostatnio coś się zastopowałam ze wszystkim. Końcówka wakacji, to się rozleniwiłam trochę, mózg pracuje na o wiele mniejszych obrotach i takie tam. Nie ważne. ;D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, był miłą "odskocznią" od punktu widzenia głównych bohaterów. Przyjemnie jest poczytać o kimś innym, jak on widzi całą sytuacje, jak myśli... Jestem pod wielkim wrażeniem, iż daje sobie tak radę, nie poddaje się, mimo że idzie mu to gorzej niż towarzyszom, to jednak idzie! No i RM19 musiał mieć mile połechtane ego przez Mistrza Penyu, ale to dobrze. W końcu jest niezły w tej całej technologii i jakby nie patrząc, bardzo pomógł w wyprawie, bo gdyby nie On, nie dotarli by nigdzie.
Mam nadzieję, że podejście Kaleasa do życia trochę się zmieni, bądź co bądź, jego charakterek trochę mu je utrudnia. Może spotulnieje, przynajmniej względem ludzi silniejszych. Chociaż troszkę.
Bardzo dużo informacji w rozdziale, podobało mi się! I szczerze, to czekam też właśnie na coś z perspektywy Kendappy. Bardzo takie pisanie przybliża wnętrze postaci, ukazuje inność, może nawet inną osobę, jaką jest. ;))
Czekam na kolejny rozdział, a ostatnio idziesz jak burza!
Pozdrawiam ;))
Dziękuję :)
UsuńRM19 ma ogromną siłę woli, co jeszcze nie raz zaprezentuje i przez wzgląd na swoje pochodzenie, o którym więcej w kolejnym rozdziale nie ma zwyczaju się poddawać, a wręcz brnie ciągle do przodu.
Najbliższy rozdział z perspektywy Kendappy to trzydziesty, ale później będą się pojawiać jeszcze zarówno z perspektywy RM19 jak i kobiety.
Świetne rozwiązanie z pamiętnikiem RM19, choć zdziwiło mnie nieco, że rozmiłowany w suchych faktach osobnik pisze z, że się tak wyrażę, "epickim rozmachem", zamiast notować w punktach najważniejsze uwagi :) Wygląda na to, że Remi jest bardziej "ludzki", niż przypuszczałem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy już to mówiłem, ale Kaelas przypomina mi trochę Naruto ;) Co prawda obejrzałem zaledwie kilka odcinków, w dodatku parę lat temu, ale skojarzenie samo uderza do czachy :) Lubię Kaelasa za te jego durne pytania, bo sam nagminnie zadaję znacznie głupsze.
W obrazowy sposób wyjaśniłaś problem energii życiowej (many? ;>). W ogóle ten rozdział wniósł wiele nowych informacji. Twój świat jest bardzo przemyślany - co zresztą dało się wyczuć już w pierwszych rozdziałach.
Pozdrawiam serdecznie i do usłyszenia!
Dziękuję :)
UsuńMógłby notować w punktach, a potem znów kilka osób nie zrozumiałoby co autorka miała na myśli ;)
O Naruto chyba wspominałeś, ale już nie pamiętam. W każdym razie mam do niego negatywne podejście i kiedyś widziałam pół jednego odcinka. Może gdybym kiedyś się nie zraziła, to teraz z ciekawości sięgnęłabym po mangę.
Tak, Kaelas chyba nigdy nie oduczy się zadawania głupich pytań, nawet gdy w końcu będzie musiał zmężnieć ta cecha na pewno pozostanie.
Cóż... Rozdział z perspektywy RM19 wiele wyjaśnia. Mój móżdżek coraz lepiej przyswaja niektóre fakty i jakoś się z tym godzi^^
OdpowiedzUsuńGłupota Kaelasa powala nawet mnie, chociaż muszę się przyznać, że go lubię. Nie mam pojęcia za co, ale taka jest prawda. Wolę rozdziały z jego perspektywy.
Cieszę się, że RM19 osiąga takie sukcesy. Może i znikome w porównaniu do towarzyszy, ale i tak to już coś. Zresztą on potrafi to bardziej docenić. Takie odnoszę wrażanie.
Weny ;*
Dziękuję :)
UsuńJa także wolę pisać rozdziały z perspektywy Kaelasa, lżej i szybciej mi to idzie. Chyba przez wzgląd na jego charakter, bo jest bardziej przyswajalny i prostszy.
Wiadomo, że RM19 docenia takie poświęcenie Mistrza. Do Kaelasa dojdzie to dopiero później.
Uważa, że dobrze zrobiłaś, dopisując fragment z pamiętnika RM19, opisujący dokładną relację z pokonania grawitacji, niby coś oczywistego, ale jednak opisałaś to w bardzo ciekawy sposób, poza tym dobrze było przeczytać coś "napisanego" przez RM19, można było jeszcze lepiej wczuć się w jego postać odkrywcy. Taka maszyna zwiększająca grawitację byłaby przydatnym wynalazkiem, który pewnie przyczyniłby się do zwiększenia siły wojowników.
OdpowiedzUsuńRM19 patrzy na wszystko bardziej naukowym okiem, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz rozdziały z jego perspektywy, bo naprawdę ciekawie się czytało. Chociaż oczywiście nie zabrakło porcji głupoty - tutaj Kaelas okazał się jak zwykle niezawodny. Jego pytanie o skróceniu życia mnie rozwaliło :D Niemniej podejrzewam, że Mistrz Penyu pokłada w nim spore nadzieje. W Kaelasie pewnie drzemią spore siły i trening je wybudzi. Kendappa również zauważyła, że wojownik ma szczególne względy i uczy się czegoś innego. Może dlatego, że tylko on mógłby opanować taką moc?
Widać również, że Mistrz Penyu bardzo wierzy w RM19 i jego inteligencję. Zresztą wcale się nie zdziwię, jak okaże się on najznamienitszym przedstawicielem swojej planety.
Na koniec komentarza muszę pochwalić nowy szablon :) Boski jest! Elfaba tworzy coraz ładniejszą grafikę.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńKolejny rozdział też będzie z perspektywy RM19, ciąg dalszy tego, ale bardziej z naciskiem na jego przeszłość. Później też się pojawią zarówno z jego perspektywy jak i Kendappy, bo w niektórych miejscach po prostu Kaelasa być nie może.
Większe nadzieje pokłada w wojownika Wyrocznia, a Mistrz swoją pracę chce wykonać jak najlepiej. Chociaż zdaje sobie sprawę, że Kaelas ma potencjał, ale nie potrafi go wykorzystać. Kendappa to zupełnie inny przypadek, ale jej wątek też w swoim czasie znajdzie kontynuację.
I nadrobiłam zaległości^^
OdpowiedzUsuńWiele się zaczęło dziać od 10 rozdziału. Nie sądziłam, że z tą zagadką trafie, byłam w kompletnym szok, bo jednak rzadko mi się zdarza, abym coś zgadła:) Muszę też powiedzieć, że Wyrocznia ma dziwne poczucie humoru. śmiałam się z każdego jej wypowiedzianego zdania:) W tej jaskini to naprawdę musieli przeżywać tortury, cała trójka. Byłam naprawdę zszokowana, jak po tym wszystkim, obieli się. Mam to nadzieje, że jakoś dogadają się po tym wszystkim, lecz wiem, że to długo potrwa, za nim dojdzie do kompromisu. Ten trenig u Mistrza Penyu musi być dla Kaelasa bardzo trudny. Teraz się przekonał, że nie jest wystarczająco silny, jak sobie to wyobrażał. Ja to trzymam kciuki, aby wydobył z siebie to Ki. Ach, z tą grawitacją na tym Żółwiu, to przypomina mi się Planeta od Kaiego z Dragon Ball, gdzie Goku także musiał przezwyciężyć z siłą grawitacji^^ Sorry, że tak porównuję, ale ja już tak mam:P Co do Księcia Ladvariana, to bardzo mi było go żal, że musiał w dniu tego święta Króla, ściąć głowę matce Felonara oraz Kaelasa. Normalnie płakałam przy końcówce. Jestem to ciekawa teraz, jakie będą relacje księcia i Felonara.
Dobra, zakończę już, bo bym pisała i pisała, a jednak trzeba obiad przygotować.
Czekam na next i życzę dużo wenki:*
Całuję:*:*
Dziękuję :*
UsuńW końcu będą musieli się dogadać, nie ma wyjścia, bo z takim nastawieniem daleko nie zajdą. Nawet wiem już, w którym mniej więcej momencie to nastąpi.
Tak, w Dragon Ballu nieźle z tym ciążeniem wojowali, czasem aż się dziwię, że ich ciała były w stanie to wszystko wytrzymać i później normalnie funkcjonować.
A ciąg dalszy przygód Ladvariana i Falonara już "niedługo", bo od 24 rozdziału.
Moja wiedza o grawitacji jest dość marna i w ogóle nic już nie pamiętam z tego, co się uczyłam, ale nie narzekam, bo chwilowo nie jest mi to potrzebne. Po co martwić się na zapas?
OdpowiedzUsuńRelacja z perspektywy RM19 była miłą odmianą i pozwoliła na spokojnie wszystko zrozumieć. Choć uważam, że podsłuchiwanie rozmowy Kaelasa i Mistrza było trochę niegrzeczne. Będzie mógł on zrobić coś dobrego dla swojej planety? Zapewne jest to dla niego wielki zaszczyt, ale teraz będzie się głowił, co to takiego może być.
Przez ten rozdział udało mi się go nawet polubić. Z takiego trochę rozlazłego intelektualisty stał się silnym i sprytnym, może nie wojownikiem, ale przydatnym człowiekiem, gdyby stało się coś złego.
A Kaelas i Kendappa będą kłócić się do końca życia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Dziękuję :)
UsuńPodsłuchiwanie było niegrzeczne, ale chęć dowiedzenia się czegoś nowego przewyższyła, szczególnie, że nie co dzień widzi się uwalnianą ki.
A nad zdobyciem zaszczytów RM19 głowi się już od dłuższego czasu, ale teraz poświęci temu znacznie więcej czasu, szczególnie przy poznawaniu tak nowych i odmiennych środowisk ;)
Naprawdę uwielbiam Mistrza Penyu, gość jest genialny :) Biedny, pyskujący Kaelas :( Relacja RM19 była ciekawym pomysłem, taka odmiana. Pomimo, że dalej nie przepadam za tą postacią, to zaczęłam ją lepiej rozumieć. Interesujący był fragment o przezwyciężaniu grawitacji, ogółem pomysł z tą zwiększoną grawitacją był trafiony. Co nie zmienia faktu, że moje ulubione fragmenty z tego rozdziału to te z Eddiem :d Poważnie, chcę taką roślinkę ID
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńZ perspektywy RM19 będzie jeszcze kolejny rozdział będący kontynuacją tego z przyczyn technicznych podzielonego na pół. W nim będzie można poznać jego postać i działania jeszcze bardziej.
Eddie rządzi ^ ^
No, w końcu jestem na bieżąco. Trochę żałuję, bo teraz będę musiała czekać na następne części, oby nie za długo :D Powiem, że zauroczyłaś mnie tym opowiadaniem ;) Jest w nim wszystko, co lubię najbardziej: fantastyczne realia, akcja, ciekawie wykreowani bohaterowie, piękne opisy i abstrakcyjny humor z Wyrocznią na czelę. Pojawi się jeszcze? Mistrz Penyu również od niej nie odstaje, nic dziwnego, że trzymają sztamę xd A najbardziej lubię, o dziwo, Kaleasa. Pomimo wszystkich jego irytujących wad, bycia ignorantem i samolubem, to ma w sobie jakąś siłę i wytrwałość, które go pchają na przód. Ciekawe, kto w końcu okaże się Legendarnym Wojownikiem? Jak na razie Ladvarian ma nad Kaleasem sporą przewagę, ale mimo sympatii do księcia, to kibicuje temu drugiemu :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWyrocznia jest jednym z ważniejszych bohaterów i jeszcze będzie. Najwcześniej, gdy Ladvarian do niej w końcu dotrze, ale potem jeszcze też będzie się pojawiać.
A kolejny rozdział powinien pojawić się w okolicach poniedziałku, wtorku. Jest już napisany i tylko czeka na korektę i ostatnie poprawki.
Jak pewnie wszystkim strasznie podoba mi się pomysł z pamiętnikiem RM19. Nie sądziłam, że taki intelektualista może zostać pochwalony przez Mistrza. Co prawda nie radzi sobie tak dobrze jak reszta, ale przecież taki już jest. I! Nie wiem dlaczego, ale uważam jego sposób opowiadania, pisania i ogólnie postrzegania świata wokół za uroczy. Spodziewałabym się raczej jałowej narracji i podawania w dzienniku jedynie suchych faktów, bez żadnego zabarwienia emocjonalnego, a tu proszę. Całkiem miła niespodzianka i na dodatek można dowiedzieć się czegoś więcej o RM.
OdpowiedzUsuńRozdział długi, jednak i tak nie przeszkadzałoby mi, gdybyś ostatecznie nie podzieliła go na dwie części. ^^ Pewnie się powtarzam, ale to, co piszesz czyta się naprawdę bardzo szybko i przyjemnie.
Kaleas mnie bawi. Nieodmiennie. A jego wykłócanie się ze wszystkimi o wszystko jest cudowne, nic dodać, nic ująć.
Mówiłam już, że szablon jest cudowny? Nie? To mówię.
Pozdrawiam i życzę weny. <3
Dziękuję :)
UsuńMistrz zdaje sobie sprawę, że RM19 jest dobry w swoich dziedzinach i nie można wymagać od niego nie wiadomo czego. Nigdy nie będzie wojownikiem takiej klasy jak pozostała dwójka.
W kolejnym rozdziale będzie o nim znacznie więcej informacji, takich typowych z przeszłości.
Myślę, że nie wszyscy byliby tak zapaleni na czytanie ponad osiemnastostronowego rozdziału. Ostatnio zauważyłam, że te długie odstraszają niektórych.
Znalazłam jedną literówkę: 'Jak wiece kosmos cały czas się rozrasta.' - podejrzewam, że tam miało być 'wiecie' :)
OdpowiedzUsuńBardzo ubolewam nad brakiem Eduarda w sondzie, ale widać muszę się zadowolić Kendappą. Podobają mi się takie silne kobiece postacie, które nie szlochają w kącie, licząc na ratunek, tylko biorą sprawy w swoje ręce. Wahałam się jeszcze, czy nie uznać Kaelasa za mojego ulubionego bohatera, bo jego docinki są naprawdę świetne, ale jednak Kendappa wygrała ^^
Rozdział faktycznie bardzo długi, ale nie zmienia to faktu, że czytało się go przyjemnie, a dziennik RM19 to naprawdę ciekawa odmiana, chociaż muszę przyznać, że najpierw spodziewałam się, że będzie to raczej zbiór suchych faktów, które świetnie pasowałyby do postrzegania cyborga. A nie mogę przestać myśleć o RM19, jak o cyborgu. Sama nie wiem czemu, to chyba przez to jego upodobanie do technologii (zasady działania mojego mózgu są naprawdę proste xD).
Dziękuję :)
UsuńRM19 aż tak zrobotyzowany nie jest i uczucia także posiada, chociaż wiadomo, co bardziej go kręci.
Same suche fakty mogłoby się ciężko czytać, szczególnie, że ten fragment z dziennika chciałam jak najlepiej przedstawić, a wypunktowanie niewiele pożytku wniosłoby do całości, a wzory i specyficzne nazewnictwo też wolę pomijać, bo wiem, że nie wszyscy zorientowaliby się, o co właściwie chodzi.
Pomysł z pamiętnikiem RM19 to jest dopiero coś.
OdpowiedzUsuńCo prawda, to prawda, RM19 nigdy nie dorównywał Kendappie lub Kaleasowi, no ale co zrobić? Ale sam fakt, ze Mistrz pochwalił go to już jest coś, zawsze jakaś motywacja.
Przepraszam, że tak krótko, no ale lecę na kolejną część:*