czwartek, 13 września 2012

Rozdział 23: Dzieciństwo wojownika cz. 2

Każdy dzień przynosi nowe spojrzenie na świat.

Blue Hope
Jak zwykle wracał z treningu rozgoryczony, niezadowolony i zły. Ciągle odbijało mu się w głowie echo słów mistrza i pozostałych adeptów.
– Jesteś beznadziejny.
– Nigdy nie osiągniesz poziomu ojca czy brata.
– Wojownik niskiej klasy.
– Hańba dla rodziny.
– Wdał się w matkę, w końcu ona też nie należy do kasty wojowników.
Nikt już nie pamiętał czasów, gdy Falonar był poniżany i wyzywany od mieszańców. Cała zawiść zniknęła, gdy generał sprawujący pieczę nad Landare ogłosił go towarzyszem księcia Ladvariana i jednym z najlepszych wojowników – elitą. Landarczycy twierdzili, że był następcą swojego ojca, jego najlepszym synem. Jednak Falonar nienawidził, gdy tak mówili, czego Kaelas nigdy nie mógł pojąć. Każdy chciał być godny swego przodka. Ale oczywiście on musiał się wyróżniać, robić wokół siebie jeszcze więcej szumu, bo nie zgadzał się z tym, co stało się oczywiste.
Nienawidził go za to jeszcze bardziej, a szczególnie przez wzgląd, że razem z księciem Ladvarianem mieli udać się na dwa lata profesjonalnego szkolenia na Yaskas. Znacznie lepszego i obejmującego więcej dziedzin niż to, które przechodzili Landarczycy. A na dodatek miał zabrać ze sobą miecz ojca, dziedzictwo ich rodziny, chociaż nie przeszedł jeszcze przez Ceremonię. To niesprawiedliwe! Nie był od niego gorszy. Udowodni to!
– Falonarze, poćwiczymy walkę bronią? – zagadnął brata, gdy tylko wrócił do domu.
Tamten spojrzał na niego jak na wyjątkowo natrętną muchę. Kaelas miał ochotę uderzyć go, lecz powstrzymał się w ostatniej chwili. Matka zapewne wszystko by zobaczyła i to znowu on musiałby pomagać jej w pracach domowych i być wyśmianym przez innych za robienie tak hańbiących prawdziwego wojownika rzeczy. Niech Falonar się ośmiesza.
– Dopiero co wróciłeś z treningu – powiedział tonem, który miał zniechęcić młodszego brata. Ale nie tym razem.
– Co ci szkodzi? – nalegał, doskonale wiedząc, że Falonar nie cierpi natręctwa.
– Znów chcesz przegrać? Na dodatek jesteś za mały.
– Mówiłem o walce na miecze! Książę jest znacznie niższy ode mnie, a jakoś nie przeszkadza ci pojedynkowanie się z nim.
– Zgódź się, Falonarze. – Matka stanęła w drzwiach saloniku. Kaelas aż podskoczył, słysząc jej głos, nie zorientował się, kiedy się zbliżyła. Winę zrzucił na brata, bo w końcu nie mógł zaskoczyć go ktoś, kto nie należał do kasty wojowników. – Niewiele zostało wam wspólnego czasu, niebawem wylecisz na Yaskas i spędzisz tam dwa lata. Kaelas powinien korzystać, póki może jeszcze nauczyć się czegoś od ciebie.
Posłała synom serdeczny uśmiech. Kaelas zaciskał zęby z wściekłości. Kolejna osoba twierdziła wprost, że był gorszy. Jednak pod wpływem tych słów, Falonar zgodził się. Zawsze był uległy wobec matki i ta uległość kiedyś go zgubi.
– Przynieś miecze na dziedziniec – polecił, jakby znalazł sobie służącego. – I nie obrażaj się, gdy znów przegrasz. Mam dość twojego wiecznego marudzenia.
Z naburmuszoną miną Kaelas spełnił jego polecenie. Ostatecznie nie miał innego wyjścia. Wiedział jednak, że tym razem szczęście będzie po jego stronie. Czuł to w kościach, lekki wietrzyk szeptał mu to do ucha.
Stanęli naprzeciwko siebie w pozycji bojowej. Uważnie obserwowali każdy, nawet najmniejszy ruch przeciwnika, coś, co pozwoliłoby znaleźć się na tej lepszej pozycji, przechylić szalę zwycięstwa.
Kaelas pierwszy nie wytrzymał napięcia i ruszył do ataku. Falonar bez trudu, z gracją zablokował cios, już po chwili przystąpił do kontrataku, nie pozwalając bratu na wytchnienie czy zastanowienie się nad swoją pozycją. Wymieniali kolejne ciosy i bloki, próbując za wszelką cenę pozbawić przeciwnika broni.
Kaelas czuł, jak pot spływa mu po skroni i karku. Nagle pojawiło się zmęczenie po całodziennym treningu, lecz starał się tego po sobie nie pokazywać. Tym razem musiał być lepszy od Falonara. Musiał! Czuł narastającą w nim wściekłość do brata, wszystkie upokorzenia, które doznał z jego strony powracały, zaciemniając mu umysł. Teraz liczyła się tylko zemsta, wyrównanie rachunków. Upokorzenie go!
Jednak zanim zdążył zorientować się w sytuacji, Falonar wykonał serię szybkich, precyzyjnych ruchów i miecz Kaelasa wypadł mu z rąk.
Przegrał… Znów został pokonany przez tego durnego zarozumialca. Nie mógł na to pozwolić. Zawładnęły nim emocje, ślepa zawiść przysłoniła wszystko i, zanim zdążył nad tym pomyśleć, rzucił się na brata z pięściami. Zdołał kopnąć go w kolano, zanim dostał jeden cios w głowę, a drugi w bark. Cofnął się o kilka kroków, tracąc równowagę i padł w piach, jęcząc z bólu.
– Zasłużyłeś na to! – warknął rozzłoszczony Falonar, w jego oczach momentalnie pojawiły się iskry wściekłości. Kaelas miał ochotę się wycofać, jednak nie miał gdzie i na dodatek nadal siedział na ziemi, a brat górował nad nim. – Nie tak zachowuje się wojownik. Przegrałeś i powinieneś znieść to z honorem, durniu. Zaakceptować swoją porażkę i…
– Nie przesadzaj, Falonarze – odezwał się nagle piskliwy, dziecięcy głos.
Przez płotek okalający dom z gracją przeskoczył niski chłopiec z szerokim uśmiechem na ogorzałej twarzy. W jego ciemnoniebieskich oczach błyszczały iskierki rozbawienia i radości. Ciemne włosy sterczały na wszystkie strony, jakby od dawna nie zostały uczesane. W lnianej, znoszonej koszuli i szerokich, brązowych spodniach wyglądał na zwykłego mieszkańca Starej Dzielnicy, lecz Kaelas wiedział, że ma przed sobą księcia Ladvariana. Tyle razy przychodził tutaj, że rozpoznawał go bez trudu w tych śmiesznych ubraniach, których nie przystało mu nosić. Nie mógł zrozumieć, że wtapia się w tłum, zamiast zmuszać innych do wielbienia siebie, jak na to zasługiwał.
Na pierwszy rzut oka wyglądał jak chłopiec nie mający więcej niż dziewięć lat. Kaelas z trudem mógł uwierzyć, że byli w tym samym wieku. Drobna budowa ciała i niezwykle niski wzrost nie wskazywały na to, aby kiedykolwiek miał być silnym wojownikiem. Jednak pozory myliły, miał dwanaście lat, a już zaliczał się do elity i nawet siedemnastoletni Falonar nie był w stanie go pokonać. Kaelas żałował, że nigdy nie widział klęski brata poniesionej w sparingu z chłopcem, który wyglądał na ośmiolatka. Ciekawe, czy jemu także mówił, że jest za mały.
– Zaskoczył cię – kontynuował książę. – W prawdziwej bitwie byłoby to jak najbardziej na jego korzyść. Chyba przyznasz mi rację?
– Tak – odpowiedział niechętnie Falonar, pochylając głowę w geście szacunku do swego księcia.
– Zawzięcie trenując, jeszcze wiele osiągniesz – zwrócił się Ladvarian do Kaelasa. – Masz ukryty potencjał. Możliwe, że w przyszłości dościgniesz brata lub nawet przewyższysz go poziomem. Nigdy nic nie wiadomo.
Falonar nie był zadowolony po słowach Ladvariana, co Kaelas przyjął z wielką radością. Ktoś w końcu zobaczył jego talent i nieograniczone możliwości. W tamtej chwili postanowił, że w przyszłości to on stanie u boku księcia i zostanie jego prawą ręką.
– Posprzątaj tutaj i pomóż mamie, ja wrócę wieczorem.
Oboje oddalili się w stronę granicy Starej Dzielnicy. Dwunastolatek z wściekłością walnął pięścią w piach. Syknął z bólu, gdy natrafił na kamień, który zdarł mu skórę. Znów wszystko ja muszę robić.
Niechciane obrazy z przeszłości powracały jeden po drugim. Nie chciał tego, a jednocześnie nie potrafił pozbyć się ich, wyrzucić na zawsze. Chociaż raz poczuć tej cudownej pustki umysłu, o której tyle biadolił Mistrz Penyu.
Falonar wrócił po dwóch latach. Przez tyle czasu nie zawitał ani razu do domu, pozostawiając go z matką, zmuszając do przejęcia tak wielu hańbiących obowiązków. Przecież to nie jego rolą było rąbanie drewna czy przynoszenie wody, bo nikt nie zamontował w ich domu stałego dopływu. Zresztą jak w większości domów w Starej Dzielnicy.
Przyleciał tylko na dwa miesiące, do czasu swojej Ceremonii. Później znów miał wylecieć, tym razem na swoją pierwszą misję. Matka była taka dumna z jego postępów, on nie. Może i zmienił się fizycznie, wyglądał na prawdziwego mężczyznę, ale w środku nadal pozostał tym samym irytującym i wkurzającym starszym bratem, który myśli, że jest nie wiadomo kim, bo spotkały go tak liczne zaszczyty. Bo z wyjątkiem linii książęcej nigdy nikomu nie pozwolono trenować na Yaskas. A przynajmniej nikt o tym nie pamiętał, przez co zrobiono ogromną aferę, w której w centrum znajdował się idealny Falonar.
Kaelas szedł za bratem i księciem Ladvarianem. Z powodu zbliżającej się Ceremonii odwołano wszelkie treningi, by skupić się na tym arcyważnym wydarzeniu, które w życiu Landarczyków i tak nic nie zmieni. Ale oni jak zawsze musieli robić wiele szumu o byleco.
Czternastolatek chciał wiedzieć dokąd się wybierają i co robią (a nuż by trenowali i mógłby zobaczyć klęskę brata), dlatego obserwował ich z daleka, jak podążali wzdłuż głównej drogi Starej Dzielnicy, kierując się ku obrzeżom miasta. Od tyłu wyglądali jak ojciec z synem, a nie dwójka towarzyszy. Falonar zmienił się w czasie swojej dwuletniej nieobecności czego nie można było powiedzieć o księciu. Może i trochę urósł, ale nadal wyglądał o kilka lat młodziej, góra na dziesięciolatka. Rysy twarzy także się nie wyostrzyły. Pozostawały krągłe jak u dzieci. Ciekawe jak on w ogóle może utrzymać ten swój wielki miecz takimi małymi rączkami.
Udali się w okolicę najbardziej zrujnowanych domów, gdzie kiedyś Kaelas obserwował z ukrycia trening brata. Teraz także zaszył się w ruinach jednego z domów, by tamci nie zauważyli jego niepożądanej obecności. Usiedli na kamieniach. Odległość nie była zbyt duża, a dzięki temu, że wokół panowała cisza, a sam miał dobrze wyostrzony słuch, z którego był niezmiernie dumny, więc bez trudu słyszał wszystko, co mówili.
Książę wyjął z kieszeni szerokich spodni dwa jabłka. Kaelasowi nie umknął fakt, że Ladvarian nadal ubierał się jak żebrak. Już Falonar prezentował się dużo lepiej od niego. Tylko łat brakuje w tej koszuli, pomyślał z przekąsem, nie mogąc się powstrzymać.
Ślinka pociekła mu, gdy zobaczył, że drugi owoc, który jadł tylko dwa razy w życiu, został rzucony Falonarowi. Okrągły z czerwoną błyszczącą skórką, na której odbijały się jasne refleksy. Gdy oboje wgryźli się we wnętrze, miał wrażenie, że ten odgłos dobiegł aż do niego. Zapewne słodki sok ściekał im po palcach. Kaelas musiał wytężyć całą swą siłę woli, by nie wyskoczyć z kryjówki i nie wyrwać jabłka bratu lub księciu. Wszystko jedno, byleby je tylko dostać i skosztować chociażby maleńkiego soczystego kawałeczka. Czy to aż tak wiele?
– Nie musisz tego robić, Falonarze. – Pierwszy odezwał się Ladvarian, nie umknęło uwadze Kaelasa, że nadal miał tak samo piskliwy i dziecięcy głosik. – Znam zasady, jakimi się kierujesz.
– Książę…
– Możesz mi mówić po imieniu, w końcu jesteśmy tu sami. Nie musimy zachowywać tych wszystkich sztywnych reguł, które i tak do niczego nie prowadzą.
Zamachnął się i rzucił ogryzek przed siebie. Kaelas miał ochotę pobiec i sprawdzić, czy nie został na nim jeszcze jakiś kęs soczystego owocu. Powstrzymał się, stwierdzając, że nie będzie dojadać resztek, a w zamian wróci wcześniej do domu i zje dodatkową porcję ciasta ze śmietaną, którą matka zostawiła specjalnie dla Falonara. Przynajmniej będą kwita i tym razem to nie on zostanie z niczym.
Z rozmyśleń o zemście wyrwał go śmiech księcia.
– Właśnie o tym mówię, Falonarze – odezwał się. – Trzymasz się tych wszystkich reguł, zasad, prawa.
– Mówiłem ci już, książę, że podjąłem decyzję i jej nie zmienię. Podczas Ceremonii złożę ci przysięgę wierności i zostanę twoją prawą ręką. Nie mam zamiaru zostawić cię samego… – Zawahał się przez chwilę, co nie uszło uwadze Kaelasa. – Nie z tym, co masz zamiar zrobić. Twoje plany, ambicje są ponad prawo Vrieskasa i to tobie mam zamiar dochować wierności.
– Jeżeli się zorientują, obaj zginiemy. Nie będą nawet słuchać twoich tłumaczeń.
– Miałem wystarczającą ilość czasu na przemyślenie wszystkiego, książę. Odwieść mnie może jedynie twój sprzeciw i wybranie kogoś innego na towarzysza.
– Nawet jeżeli pójdziesz w ślady ojca? Przecież nie chciałeś tego. – Ladvarian spojrzał na niego z powagą, cała wcześniejsza radość zniknęła z jego spojrzenia.
Kaelas ożywił się. Falonar nigdy nie wspominał o ich ojcu, a od matki dowiedział się jedynie, że należał do elity wojowników. Słuchał uważnie, by nie przeoczyć ani jednego słowa, taka szansa mogła trafić się tylko raz. A skoro brat nie chce być do niego podobny, to on może, nie pogardzi takim zaszczytem. Otrzyma miecz Zevrana, jego dziedzictwo, a nie, jak zawsze, pozostanie z niczym. Chociaż w obecnej chwili nie na wiele by mu się to zdało, bo oręż był ogromny i dwuręczny, wykuty z myślą o mężczyźnie, nie nastolatku.
– Nie jestem taki jak on. Nie mam zamiaru powtarzać jego błędów. Za wiele cierpiałem z jego powodu, z powodu jego decyzji, tego co chciał, a nie potrafił zrobić. Jeżeli mnie na tym przyłapią, to trudno, zginę. Ale nie będę zachowywać się tak jak on. Nie jestem nim i nigdy nie będę, chociaż piętno jego mieszanej krwi prześladuje mnie do dziś.
Kaelas niewiele zrozumiał z tego, co mówił brat. Wniosek nasunął mu się jeden. Skoro Falonar nie chce być taki jak ojciec, to on będzie. Dzielny, odważny i honorowy. Wszyscy będą go podziwiać, gdy stanie się elitą i najlepszym wojownikiem. Lepszym od brata. Ba! Nawet lepszym od samego księcia. Może i przejdzie przez Ceremonię trochę później, w końcu książę był w jego wieku i dla niego ta chwila miała nadejść już jutro. Trudno, nie zostanie obwołany najmłodszym wojownikiem w historii, ale te dwa, góra trzy lata może jeszcze poczekać. Przeżyje.
Już widział przed oczami swój triumf. Składa przysięgę wojownika, symbolizującą stanie się mężczyzną (nie licząc wykazania się w boju, ale ten punkt przez ostatnie wieki zszedł na dość daleki plan) i otrzymuje swój miecz. Nie taki złom, którym będzie musiał władać Falonar, ale oręż z prawdziwego zdarzenia. Najwspanialszy, najpotężniejszy, może nawet lepszy od Garudy, broni starożytnych królów.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył siebie jako wielkiego bohatera. Nawet książę obdarzy go zaszczytami, zastąpi Falonara u jego boku i otrzyma przywilej zamieszkania w pałacu, wyrwania się ze Starej Dzielnicy, co broni mu jego mieszana krew.
– Dziękuję. – Ze słodkich marzeń wyrwał go głos księcia.
Doszedł do wniosku, że to słowo było nieco wyrwane z kontekstu i pewnie tak zatracił się w krainie fantazji, że nie usłyszał dalszej rozmowy. Jak zwykle coś musiało mi umknąć i oczywiście wszystko przez Falonara. Teraz to nigdy nie dowiem się więcej o ojcu. Niech go piekło pochłonie. O ile w ogóle istnieje.
Zerknął w stronę siedzących. Powaga zniknęła z twarzy księcia zastąpiona przez szczery i radosny uśmiech, który dotarł także do ciemnoniebieskich oczu. Identycznych jak moje. Nie mógł oprzeć się temu wrażeniu za każdym razem, gdy go widział. Za to Falonar był poważny i sztywny. Czyli jak zawsze, nic nowego. Nigdy nie widział, aby kąciki jego ust drgnęły ku górze chociażby o milimetr. Jak Ladvarian mógł znosić takie towarzystwo?
– Pójdziemy na górę – odezwał się książę po chwili milczenia, wskazując na nawiedzoną górę prehistorycznych królów wznoszącą się nad Starą Dzielnicą.
– Jeżeli tego sobie życzysz, książę. – Pochylił głowę w ukłonie.
– Ech, będziemy musieli nad tym popracować. Chodź. Mamy jeszcze sporo kwestii do omówienia. Szczególnie, że jesteś ze mną.
Wstali i ruszyli w stronę góry. Kaelas przeklinał ich w duchu, bo tam nie mógł za nimi iść. Nie było miejsc, w których mógłby się zaczaić i obserwować. Na dodatek najwyraźniej przeoczył najważniejszą część tej rozmowy. Szlag! Z niechęcią skierował się w stronę domu, pocieszając się myślą, że przynajmniej zje deser Falonara. Chociaż jakieś plusy. Nie zorientował się, że gdy kluczył między ruinami, książę obrócił się i spojrzał w jego stronę.
Kaelas westchnął zrezygnowany. Nie dość, że koszmary, to teraz jeszcze głupie widma przeszłości, o której wolał zapomnieć. A już w szczególności o Falonarze. Niech pozna jakąś obcą na jednej z miliarda planet strefy zachodniej czy wschodniej, wszystko jedno, zwiąże się z nią i już nigdy nie wraca. Wszyscy na tym zyskają, a już on szczególnie.
Chociaż zapewne znów służba będzie dla niego ważniejsza. Odkąd pamiętał, jego brat nigdy się z nikim na poważnie nie związał (chociaż prawdopodobnie żadna nie chciała takiego debila i od razu go przejrzały). Zawsze tylko książę to i książę tamto. Obowiązek przede wszystkim.
Koniec!, zdecydował. Te czasy już dawno minęły. Teraz muszę myśleć o odnalezieniu łez pierwszych dzieci i miecza. Oraz jak przestać myśleć o czymkolwiek. Można osiągnąć większą szybkość, ale całkowite wyłączenie umysłu nie jest możliwe. W końcu nawet Kendappa przyznała się, że tego nie potrafi.
Ubrał się w swój strój treningowy, czyli najbardziej zniszczone spodnie i koszulę, jakie posiadał. Wiedział, że już i tak nie zaśnie, nawet nie miał ochoty śnić o tym odbiciu w jeziorze, a dalsze stanie w miejscu zapoczątkuje kolejne wspomnienia.
Wyszedł z pokoju i udał się do sali treningowej. Wiedział, że Kendappa jeszcze spała, a dodatkowo nie przepadała za porannymi treningami o pustym żołądku, więc postanowił poćwiczyć sam. Czuł, że tym razem uda mu się ją pokonać. Miał dzisiaj dobrą passę.
~ * ~
Rozdział prawie cały pisany kursywą, ale inaczej się nie dało. Kolejny w przyszłą środę (powracamy do Ladvariana), bo w czwartek wyjeżdżam na cztery dni w góry. Pewnie dobrze mi to zrobi, bo końcówka trzydziestego czwartego nadaje się tylko i wyłącznie do skasowania i napisania na nowo.
Zapraszam też do głosowania w nowej sondzie. Powstała głównie dlatego, że jestem ciekawa. Łażą mi po głowie różne pomysły i na razie chciałam poznać wasze ogóle zdanie na ten temat.

25 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że dajesz takie notki wspomnieniowe; pozwalają one lepiej poznać postacie, ich przeszłość, uczucia wewnętrzne... Zawsze lubiłam i lubię czytać o przeżyciach wewnętrznych postaci, o emocjach, jakie towarzyszą im w życiu, a te wspomnienia z pewnością są nacechowane jakimiś odczuciami Kaelasa. Życie w cieniu brata z pewnością było dla niego ciężkie i dość przykre, gdyż był uważany za tego gorszego, i rozpaczliwie pragnął udowodnić sobie i innym, że on też coś potrafi i że ma szansę zostać w przyszłości kimś znaczącym. Brat traktował go niezbyt ładnie, ale w sumie często tak jest w rodzeństwach, że starsze traktuje to młodsze protekcjonalnie.
    Podoba mi się natomiast postawa księcia, który nie jest jakiś zadufany w sobie, wychuchany i wywyższający się, a stara wtopić się w tłum zwykłych ludzi i traktuje ich równo.
    Masz już 34 rozdziały? wow! Co do twojego niezadowolenia z rozdziału 34, wiem jak to jest, sama też mam wenobrak i wszystko, co napiszę, uważam za beznadziejne.
    Co do ankiety, w sumie nie mam jasno sprecyzowanego zdania. Jeśli te wątki homoseksualne są poboczne i nie są jakoś bardzo szczegółowo opisane (tzn. że opowiadanie nie kręci się głównie wokół tego) to w sumie mi nie przeszkadzają. Nie przepadam za nimi, ale jeśli zachowa się umiar, to jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, jakoś się pozbierałam, choć gdyby nie pewna osoba, to już by mnie na tym świecie nie było i to z mojej własnej woli.
    Rozdział chyba najciekawszy z tych ostatnich :) Skoro już wiem jakie mniej więcej było życie braci, pozwala mi to spojrzeć na nich pod nieco innym kątem. Muszę przyznać, że mimo wszystko nadal dużo bardziej wolę Kaelasa. Falonara ciężko mi rozgryźć i też się dziwię jak książę z nim wytrzymywał. Hmmm..zamierza pokonać Kendappę? Będę trzymać za niego kciuki ;D
    Zaciekawiłaś mnie tą sondą ^^
    Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać bardzo jak Kaelas walczy sam ze sobą. Wspomnienia o Felonarze i Ladvarianie sprawia, że nie myśli trzeźwo. Zazdrościł bratu, że jest w większej elicie, i przez to Kaelasowi uderzyła woda sodowa, pragnąć ze wszystkich sił być najlepszy. A mimo to, trzymam za niego kciuki, aby opanował walkę, bo cicho wierzę, że to jednak Kaelas jest tym Legendarnym Wojownikiem:)

    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, Kaelas faktycznie nie miał łatwego dzieciństwa. W tym rozdziale tak naprawdę zaintrygowała mnie postać księcia. To, w jaki sposób odnosi się do innych przykuło moją uwagę dopiero we wspomnieniu Kaelasa. Bardzo fajnie to wszystko opisałaś! Zaciekawiły mnie jeszcze oczy Ladvariana. Takie same ma Kaelas? Ciekawe, bardzo, bardzo ciekawe ^^
    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale praktycznie jedną nogą już wychodzę z domu ;P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaleas to strasznie skomplikowana osoba. Zdaje sobie sprawę z własnej słabości i przewagi innych, a wciąż dąży do bycia legendą zamiast przyjąć rzeczywistość jaką jest. Podziwiam jego upór, że startując z dużo gorszej pozycji stawia sobie tak wysoko poprzeczkę. Wiele rzeczy świadczy przeciwko niemu, zawsze gorszy od brata, późno przystępuje do Ceremonii, a mimo to wierzy, że może być najlepszy. Wiara czyni cuda, wiec kto wie, może i tym razem zadziała. Może jest już na tyle silny by pokonać Kendappę, od czegoś trzeba zacząć. A książę po raz kolejny zaimponował mi swoją mądrością i zdecydowaniem. Dawno nie było o nim nic nowego, więc nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam serdecznie!
    P.S. Z tą sondą to w kontekście Falonara, czy może przesadnie doszukuję się czegoś więcej w jego uwielbieniu do księcia?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm. Zapałałam szczególną sympatią do Kaelasa. Nie miał łatwego dzieciństwa, to fakt. Brat traktował go okropnie i naprawdę nie uważam, by było to usprawiedliwione. Ale teraz K. również nie ma łatwiej. Misja do spełniania, książę (właśnie, co z nim? Również zwróciłam uwagę na te oczy), który jest gdzieś, ale go nie ma, podróże i zadania. I ryzyko śmierci, oczywiście.
    Na widok sondy uśmiechnęłam się szeroko. Zaciekawiłaś mnie, nie powiem. Poza tym mam nadzieję, że Kaelas nie spocznie na laurach i będzie walczyć jeszcze lepiej. Chociaż sama już nie wiem, kogo wolę - jego czy księcia.
    A teraz pozdrawiam, życzę weny i wracam do oglądania teamu Klaine, schody i kubeczki. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. "– Co ci szkodzi? – nalegał, doskonale wiedzą, że Falonar nie cierpi natręctwa." - wiedząc.
    "Zawładnęły nim emocje, ślepa zawiść przysłoniła wszystko i, zanim zdążył nad tym pomyśleć, rzucił się brata z pięściami. " - na brata.
    "Już widział przed oczami swój triumf. Składa przysięgę wojownika, symbolizującą stania się mężczyzną" - stanie.
    Kursywa jest fajna ^^
    No kurczę Kaelas nie miał zbyt różowo. Kiedyś napisałam chyba, że nawet lubię Falonara, teraz wszystko się zmieniło.
    Miłe było natomiast to, że książę zauważył potencjał u Kaelasa. Chociaż on jeden powiedział coś miłego w jego kierunku, co chłopaka pewnie nieźle podbudowało.
    A czy Kaelas zjadł jednak deser brata? Bo jestem bardzo ciekawa ;D
    Kaelas chce tak bardzo pokazać wszystkim, że jest najlepszy, że kiedyś może się potknąć i nic dobrego z tego nie będzie. A może nigdy najlepszym nie będzie? Może czas sobie darować.
    No nie powiem, nowa ankieta jest ciekawa xD. Czyżby Falonar coś tam z księciem miał? To moje pierwsze skojarzenie ;D.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że zjadł ;) Jak się Kaelas na coś uprze, to tak łatwo nie zrezygnuje.
      O co do osobnika, którego dotyczy sonda, to na razie milczę, tylko jedna osoba wie. Wszystko wyjdzie w swoim czasie lub może nawet wcześniej, szczególnie, że lubię się rozpisywać, a potem wychodzi, że za dużo zdradziłam ;)

      Usuń
  8. Hue, hue, hue. Moje ciche podejrzenia zaczynają rosnąć w sile. Fakt, od początku było wiadomo, że Kaelas musi mieć jakiś związek z księciem, ale zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie są spokrewnieni. Hm, czyżby w efekcie wspólnie walczyli i wspólnie władali? Ho, ho, ale do tego jeszcze czas.
    Z jednej strony smutny jest stosunek Kaelasa do brata, a z drugiej zabawny i przyznam, że chętnie jeszcze o nim poczytam w przyszłych rozdziałach.
    Aha, jak zwykle rozdział cudowny i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Na twoje opowiadanie natknęłam się już w wakacje, ale, że u mnie z komentowaniem różnie bywa i mi się zwyczaje nie chciało (tak, leń ze mnie), to teraz napiszę parę słów od siebie.
    Tło opowieści jest ciekawe. Nie to żeby było jakoś niezwykle wspaniałe, bo przez takie rozdrobnienie na wiele planet niestety sporo umyka i sama nie przepadam za tak osadzoną akcją za pewnymi sporadycznymi wyjątkami. W każdym razie mi się podoba, tylko że nieco irytuje mnie takie tłuczenie się po kosmosie to tu to tam i tak naprawdę nigdzie nie pozostają dłużej ani nie poznają bardziej szczegółowo jakiegoś konkretnego mieszkańca. To nieco ogranicza całą opowieść , a szkoda.
    Całkiem sporo u ciebie różnej maści przepowiada czy przyszłości, że tak powiem, czyli takich osobników, którzy umieją to i owo i mają za zadanie prowadzić bohatera to radą, to swymi umiejętnościami. Najfajniejszy był mistrz Penyu, bo wydawał się mieć jakąś głębszą historię. Tej szkapy to nie znosiłam, a Wyrocznia była całkiem fajna z tłem samej planety i kataklizmem oaz tym tajemniczym chłopcem, który przeżył. No i ciekawe dlaczego Vrieskas zaparł się na tę planetę? To tak jakby zależało mu na zagłębieniu się w objaśnienia przepowiedni u źródła, ale nie chciał tego zbyt Jano okazać i bawił się w podchody. Zastanawiające…
    Interesuje mnie także jak to jest z tym mieszaniem krwi. Tzn. każda rasa może się skrzyżować z każdą czy może istnieją jakieś ograniczenia? A, co za tym idzie, jak to jest z tym, że Kaelas i jego brat są mieszańcami? Myślałam, że to po matce, ale teraz wspominasz, że ich ojciec miał mieszaną krew, więc już nie rozumiem…
    Kaelas podobał mi się. Na początku ale im dalej w las, tym więcej drzew. Zazwyczaj mam tak, że jeśli na początku przywiążę się do jakieś bohatera, ale tak naprawdę, to już go nie opuszczę i nawet jeśli nabroi, to i tak będzie kimś ważnym. Kaelas to rozwydrzony bachor! Nie, nie mam zamiaru zastanawiać się jakie to trudne miał on dzieciństwo, czy boleć, że żył w cieniu brata. Ten chłopak, właściwie już mężczyzna, choć ciężko go tak nazwać, zachowuje się jakby był pępkiem świata. Nigdy nie zastanawiał się nad tym dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Nigdy nie zadał sobie pytania dlaczego nie wspomina się w domu o ojcu. Nie wziął pod uwagę, że niekoniecznie był taki jakim opisywała go matka PO jego śmierci, że mogła go idealizować, a Falonar mógł mieć jakieś powody, by nie chcieć iść w jego ślady. Uważa, że może wszystko, lecz poza ambitnymi marzeniami, nic tym nie przedstawia. On nie pracuje, jeśli się go nie zmusi, marzy o tym, że będzie kimś wielkim, ale tak naprawdę na to nie zasługuje. Nie w tej chwili, bo nie mówię, że to się nie zmieni w przyszłości. Jego zdolności dedukcji mnie czasami rozkładają na łopatki… A jakby tego było mało, to jeszcze uważa, nie wiem naprawdę skąd, że pomaganie w domu to wstyd i zadanie jego wielkiej i wspaniałej osoby nie godne. Tak, masz rację koleś, postępuj tak dalej i myśl sobie, że wszystko odwali za ciebie matka, brat albo może żona! Ugh, wpienia mnie zwyczajnie, a raczej zaczął to robić w tym rozdziale i to bardzo skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kendappa ciekawi mnie głównie ze względu na planetę z jakiej pochodzi. Odniosłam wrażenie, że wojowników jej rasy jest bardzo mało w wojsku Vrieskasa, a jej lud jest bardzo dumny. W dodatku wygląda na to, że jest wybitną wojowniczką i w jakiś sposób jest ważna dla samego imperatora. Zastanawiam się także, co spowodowało, że przeszła na stronę agresora, bo jej planeta chyba nie została podbita tak dawno. No i dziewczyna bardzo mi się podoba, bo ślicznie uciera nosek Kaelasa.
    RM19 wraz ze swoją żoną, z tym wszystkim co się z nim wiąże jest również zajmującą postacią. Ta cała hierarchia, numerowanie obywateli (litery na początku coś znaczą, mają jakieś rozwinięcie?) ogromny postęp cywilizacyjny jaki dokonał się na tej młodej planecie – wszystko to wydaje się tak rzeczywiste, możliwe, a jednocześnie ma w sobie jakąś tajemnicę i wielowymiarowość. To o wiele głębsze niż możnaby myśleć na początku, gdy RM19 jawi się jako robot.
    Falonar natomiast wydaje mi się niezwykle absorbującą postacią. Szczególnie po tych ostatnich rozdziałach. Wydaje mi się, że wbrew pozorom to on miał cięższe dzieciństwo. Od urodzenia był napiętnowany ze względu na widoczną w wyglądzie mieszaną krew i przez to miał trudniej. W końcu on też miał przed sobą postawioną poprzeczkę, ale dał radę ją przeskoczyć dzięki własnej ciężkiej pracy. To wcale nie było tak jak przedstawia to Kaelas, on wcale nie otrzymał wszystkiego, bo tak, a nawet jeżeli tak było to przecież było to zatrute. Falonar z jego silnym poczuciem sprawiedliwości i honoru dziedziczenie miecza ojca traktował chyba bardziej jako dodatkową obrazę. Piętno zdrajcy ciążyło na nim od dzieciństwa, a potem dostał jeszcze jego miecz i wszystko potwierdzało to, że chłopak idzie w ślady Zevrana. Tylko czemu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Falonar buja się w księciu? Te jego wspominki jaki to on wspaniały i to oddanie tak uparcie wskazują na gejostwo, że choć staram się wyprzeć wszystkie argumenty, nie mogę.
    Natomiast książę, który wcale nie przedstawia typowego księcia, który jest wysoki, przystojny i uzdolniony. Ladvarian może i jest nad wyraz uzdolniony, ale on sam pracował na swój sukces i teraz zbiera owoce swych trudów. Ma całkiem sporo wspólnego z Kaelasem np. urodzili się w tym samym dniu, mają takie same oczy (mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z pokrewieństwem, bo to już by było przegięcie), posiadają przeświadczenie o własnej wyższości i uważają, że są legendarnym wojownikiem z przepowiedni. Tylko, że Ladvarian kieruje się innymi pobudkami. On myśli bardziej o odzyskaniu niepodległości, a Kaelas tylko o sławie. W księciu jest coś mrocznego – on dąży do celu, jest uparty owszem, ale czasami mam wrażenie, że zatraca się w tym co robi i jest gotów zabić każdego kto stanie na jego drodze do urzeczywistnienia własnych celów. W dodatku ten romans z Evolet. Jakkolwiek wydaje się być sprytny, to tutaj zaślepia go namiętność i tu jest bardzo lekkomyślny. W dodatku jest czasami tak zapatrzony w siebie, że nie wiem na czym mu zależy na samodzielnym władaniu landare, pokonaniu Vrieskasa dla samej satysfakcji, czy rzeczywiście chodzi mu o niepodległość państwa. Ech, w dodatku jest dość chłodny i niezwykle uparty. Wydaje mi się, że jeszcze za mało o nim wiadomo, ale na pewno nie należy go lekceważyć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Całkiem sporo osób jest w opozycji w stosunku do Vrieskasa. Ciekawi mnie jak to tak właściwie jest. On podbił te planety i włada nimi, bo ma armię ok. Ale nie zawsze ją miał, a nie mógł też wszystkiego zwalić na technologię. Odnoszę wrażenie, że wszystkim to pasuje, jakoś nie śpieszą się do wolności albo polubili niewolę, bo nawet na tak starej planecie jak Landare czy Alatum jedynie wspomina się o jakichś spiskach, samym podbiciu albo o szaleńczej szarży królowej bez udziału rdzennych Landarczyków. To wszystko na, co ich stać? Polacy także byli pod niewolą, a nie zatracili poczucia własnej narodowości. Cóż widocznie im zwyczajnie nie zależy. Tylko komu ma w takim razie zależeć?
    Rasa, z której się wywodzi Vrieskas bardzo mnie interesuje. Żyją niesamowicie długo, potrafili stworzyć świetną technologię i podbić wilczą część wszechświata. Zmienili porządek świata, zatrzęśli w posadach życie setek miliardów istnień, a mimo to wymierają. Sam mistrz Penyu powątpiewa w płodność Evolet, uznając ją za chorowitą. Cała ich cywilizacja karłowacieje, a Vreiskas nie stara się promować w jakiś sposób własnej rasy? Ma full kasy i mógłby starać się stworzyć jakieś profity dla czystych małżeństw (choć to rasizm, ale co tam) albo chociaż nalegać na ślub córki i jakieś wnuki. Te rogi na ich głowach mnie nieco śmieszą, ale ja już tak mam xD.
    Chyba zajęłam ci dość czasu, przepraszam i pozdrawiam.
    Kurczę, ale musiałam pochlastać ten komentarz...

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobają mi się rozdziały, które zawierają wspomnienia bohaterów. Wyjaśniają wiele rzeczy, pozwalają poznać dlaczego dana postać zachowuje się teraz tak, a nie inaczej.
    Kaleas nie miał zbyt łatwego życia. Ciągle w cieniu brata... To musiało być dla niego przykre i chyba nie dziwię się, że ciągle chce dążyć do doskonałości. Szkoda mi go i jakoś nie mogę zmienić swojego zdania o Falonarze. Nie lubię go i chyba tak już pozostanie. Natomiast spodobała mi się postać księcia. Jest tak różny od dwóch braci... Mądry i rozważny.
    Ciekawe jak teraz pójdzie Wojownikowi walka. Może w końcu uda mu się wygrać? Kto tam wie ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra, klawiatura mi pada i pisze na komórce, wiec wybacz za błędy, brak polskich znaków i króciutki komentarz.
    Rozdział mi się podobał. nawet bardzo. Te wspomnienia są bardzo dobrym pomysłem. I dają do myslenia.

    ps. porządny komentarz wstawię, jak bd miała sprawnego kompa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, przepraszam bardzo, że dopiero teraz zaglądam, ale... Widzisz nie mam nawet sensownego wytłumaczenia aby móc ci się wyspowiadać. Mam jednak nadzieję, że mi wybaczysz.
    Na początku chciałam napisać, ze rozdział naprawdę bardzo mi się podobał. Był wspaniały. Mimo, że był z perspektywy Kaleasa, a nie Lavadriana, to jest od dziś moim ulubionym:*
    Hmm... Fakt, Kaleas nie miał lekko w dzieciństwie. Wiecznie w cieniu lepszego brata. To smutne. Kiedyś wydawało mi się nawet, że lubię Falonara, ale teraz... Nie wiem co się stało, zebrała mi się pewna niechęć do jego osoby. Może to przez to w jaki sposób traktował Kaleasa, gdy obaj byli dziećmi. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że Lavadrian mógł z nim wytrzymać [z Falonarem].
    A tak zatrzymując się przy Lavadranie. Bardzo spodobała mi się jego postawa. Nie wiem co mam jeszcze co mam tu napisać. Po prostu go uwielbiam i chyba to wystarczy:*
    Czyli Falonar zawsze był posłuszny matce? Musiał ją bardzo kochać. Teraz już wiem kto najbardziej cierpiał po Świecie Króla. Gdy Lavadrain ściął matkę braci [wybacz, ze tak niejasno, ale nie chcę powtarzać wyrazów] to wtedy Falonarowi pękło serce. W końcu z tego co wywnioskowałam z tego rozdziału, to właśnie on był do niej najbardziej przywiązany.
    No dobrze koniec moich domysłów, bo zaraz zaśniesz:*

    Całuję:*
    Eileen

    OdpowiedzUsuń
  15. W nowej sondzie zagłosowałam i powiem Ci szczerze, że zaintrygowałaś mnie nią ;)
    Znalazłam jeden błąd: Ubrał się w swój strój treningowy czyli najbardziej zniszczone spodnie i koszulę, jakie posiadał. -> powinien być przecinek przed "czyli".
    Bardzo lubię wspomnienia, więc cieszę się, że dałaś nam ich aż tyle do przeczytania ;) Naprawdę mile się je czytało, mogliśmy bardziej wdrożyć się w psychikę Kaelasa i jeszcze bardziej go zrozumieć oraz poznać. Chłopak nie miał łatwego dziedziństwa, ciągle żył w cieniu brata.
    Życzę Kaelesowi, aby wygrał tę walkę z samym sobą ;)
    Całuję i czekam na nowy rozdział,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
  16. Związki homoseksualne Ci chodzą po głowie, tak? :D Zagłosowałam, ale ciekawi mnie kogo byś chciała z kim połączyć. Przychodzi mi do głowa jedna opcja. No, dwie, ale ta druga mniej prawdopodobna i raczej niepoprawna z pewnych względów. Ale nie o sondzie miałam gadać.
    Falonar jest.... no po prostu cudowny xD ale Ladvarian także zyskał w tym rozdziale w moich oczach, bo wbrew pozorom wcale nie nosi się na księcia i chyba przez ten ubiór chce pokazać, że nie uważa się za nikogo lepszego. W pewnym sensie chce być na równi ze swoimi podwładnymi, a to jest takie... ludzkie z jego strony.
    No i za każdym razem gdy czytam, że ktoś także wygląda zdecydowanie młodziej niż jest w rzeczywistości to jakoś tak mnie pociesza, haha. No i w pewnym stopniu to jest także słodkie, bo wyobraziłam sobie małego Ladvariana, ojoj.
    Pozdrawiam i życzę weny :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Zagłosowałam w sondzie. Jestem ciekawa czy zamierzasz tutaj stworzyć jakiś homoseksualny związek ;)

    Rozdział czytało mi się niezwykle szybko. Kocham wspomnienia. Kiedy sobie wyobraziłam Ladvariana jako dwónastolatka z piszczącym głosikiem, nie mogłam powstrzymac sie od smiechu.
    Ale miło, że pochwalił Kaleasa.
    Trochę też ten pościg za byciem najlepszym niezbyt dobrze skutkuje na bracie Falonara. Taka zawiść. Znów zastanawiam się czy między tą dwójka w końcu dojdzie do zgody.
    I poza tym trzymam kciuki, by Kaleas w końcu odnalazł ten wewnętrzny spokój, bo w nerwach, opętany urazami z przeszłości, niczego nie zdziała.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chociaż jedna osoba go pochwaliła. Ciekawe, czy książę miał rację. Może kiedyś Kaelasowi uda się zdobyć większe uznanie i umiejętności niż jego brat. Choć wydaje mi się, że nie prędko to nastąpi. Wygórowane ma ambicje. W sumie, skoro zawsze był uważany za tego gorszego, to nic dziwnego, że marzył, aby kiedyś pokazać wszystkim, że to on jest lepszy. Co prawda nie przepadam za Kaelasem, ale zachowanie Falonara wobec niego było nieodpowiednie. Ciekawa jestem, jak teraz wyglądałoby ich spotkanie. Może nie byłoby tak źle, jak sobie to wyobrażam. xd

    OdpowiedzUsuń
  19. No nareszcie się doczekałam, haha ^^
    Rozdział mi się podoba, raz się zgubiłam, ale szybko odnalazłam. Współczuję Kaelas'owi, bo jego najbardziej polubiłam, ale coś czuję, że będzie jeszcze najlepszy, taki ... niepokonany, haha ^^
    Um, do tego jak piszesz to mam tylko jedno zastrzeżenie. Piszesz za dobrze !!! Oddaj mi swój talent, haha xD No dobra, chamska nie bd, ale jak oddasz z własnej woli, to co innego, haha x D Tak czy siak, strasznie mi się to podoba ! : DDD Zaciekawiła mnie fabuła, a i szablon genialny ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Nic dziwnego, że Kaelas był zazdrosny o brata i postawił sobie za cel pokonanie go, skoro przez cały czas słyszał takie komentarze. W dodatku dostąpił zaszczytu dwuletniego pobytu na Yaskas.
    Po tym rozdziale jeszcze bardziej polubiłam Ladvariana. Pochwalił Kaelasa za atak z zaskoczenia, a także przyznał, że ma ukryty potencjał, co pewnie podbudowało ego chłopca. W ogóle fajnie, że nie wykreowałaś Ladvariana na typowego księcia, który zawsze jest najprzystojniejszy, najwspanialszy, pilnuje żeby inni mieli do niego szacunek, itp. I ogólnie jestem zaintrygowana tym, że rówieśnicy mają ten sam kolor oczu. Czyżby tak naprawdę byli braćmi, a Kaelasa rodzice po prostu, by porzucili?
    Szkoda, że Kaelas wyłączył się akurat w najciekawszym fragmencie rozmowy. Nawiasem ciekawe, czy oberwało mu się za zjedzenie kawałka ciasta, który miał być dla Falonara ;)
    Ankieta bardzo intrygująca. Podejrzewam, że jedną stroną wątku mógłby być Falanar, ale drugą...? Czyżby Ladvarian? To by było dopiero ciekawe.
    Kapitalny rozdział i niecierpliwie czekam na następny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, zapomniałam wspomnieć o błędzie, który znalazłam: Jeżeli się zorientują, oboje zginiemy - obaj

      Usuń
  21. Bardzo dobra notka,lubię wspomńienia. Pokazują bardzo dobrze, jak różnie wyglądają ludzie z rożnych perspektyw. Rozumiem troche kaleasa, jednak mam wrażenie, ze przez te nienawiść, która wyrosła chyba z braku zainteresowania felonara, dużo rzeczy stracił, dużo mu utknęło. Jednak najbardziej mnie zdziwiło , ze on wie, ze brat jest zdrajca. Czyli wie, ze jest obecnie po tej samej stronie... Npinna kwestia, ze jakos nie mogę sobie wyobrazić księcia jako takiego małego chłopca, który podejmuje juz tak ważne decyzje... Ale czy harry Potter był inny? Życie tez zdecydowało za niego, w jakimś sensie, choc oczywiście, mógł nic nie robić, schorzyc.czekam na kolejna cześć, bo chetnie poczytam o ksieciu

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak tu ładnie :)

    Oba wspomnienia są bardzo ciekawe. W sumie nawet trochę mi szkoda Kaelasa, chociaż go nie lubię. Ale jego okres dorastania nie był usłany różami... Miło ze strony Ladvariana, że go pochwalił.
    Falonar zachowuje się faktycznie paskudnie. Dobrze, że Ladvarian go trochę hamuje. Szkoda, że Kaelas uważa, że to błąd, że książę się nie wywyższa. Ale pewnie jeszcze kiedyś to zrozumie.
    Kaelas zupełnie nie docenił znaczenia rozmowy, której był świadkiem... Co zupełnie nie zaskakuje w jego przypadku :/

    Intrygująca jest ta ankieta o zwiążkach homoseksualnych. Ciekawam, któż to wykaże takie skłonności ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Na początku bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za to, że się nie odzywałam. Odpuściłam sobie przeczytanie tego rozdziału, potem następnego i następnego. I tak się nazbierało, że przeraziła mnie wizja tego, jak się tutaj zapuściłam! Muszę się w końcu wziąć za nadrabianie, bo inaczej będzie źle! Na szczęście jeden rozdział nadrobiłam, więc już coś się ruszyło!
    Retrospekcje? Uwielbiam retrospekcje. Można z nich wiele dowiedzieć się o bohaterach opowiadania. Poznać pewne fakty z ich życia, o których nie mieliśmy pojęcia! Bardzo podoba mi się też to, że akurat Ty je zamieszczasz u siebie. W ogóle chciałabym zauważyć, że Kaelas miał ciekawe dzieciństwo. I jak chyba każdy był strasznie ciekawską postacią ;d
    Podsłuchiwać księcia? No chyba sobie żartujesz. Nie wolno podsłuchiwać księcia. ;d Ale z kolei brata... Owszem ;d
    Ciekawe, że Falonar nigdy nie chciał być taki jak ojciec, a wszyscy właśnie tak go widzą. Ja go tak widzę. Oczywiście mogę się mylić, ale i tak mam wrażenie, że właśnie taką osobą się stało. przynajmniej jeśli chodzi o umiejętności bojowe. Dziwne jest to, że Ci, którzy czegoś nie chcą, dostają to, a Ci pragnący czegoś, nigdy nie mogą tego posiąść...

    OdpowiedzUsuń