Błędy to droga do prawdy.
Fiodor Dostojewski
Sukinsyn – mruknął Ladvarian, gdy umilkł dźwięk oddalających się kroków
Lothora. By dać upust nagromadzonej wściekłości, trzasnął pięścią w stół.
Książki i robione od tygodni notatki pospadały na posadzkę. – Szlag niech go
trafi! Wiesz, co wziął ze sobą?
– Nie, książę –
odpowiedział ponuro Falonar. – Nie przeglądałem jeszcze tamtej półki.
Ladvarian
zauważył, że złość w jego oczach zastąpiła miejsca współczuciu i jakby…
poczuciu winy? Chyba Falonar nie był tak głupi, aby myśleć, że to jego błąd, iż
wcześniej nie przejrzał tych pozycji. Niestety, ostatnio zachowanie towarzysza
pozostawało wielką zagadką. Podniósł rękę, jakby chciał wykonać jakiś gest,
lecz rozmyślił się i podszedł do miejsca, w którym wcześniej stał Lothor.
Stanął na
palcach i zaczął przeglądać tytuły ksiąg, które znajdowały się w pobliżu
tamtej. Ladvarian zdecydował się pozostać na miejscu. Był za niski, aby
dosięgnąć do tego regału, nie mówiąc o przeglądaniu jego zawartości. Nie
uśmiechało mu się podskakiwanie lub, co gorsza, dostawienie krzesła, by na nim
stanąć. Jego duma nie pozwoliłaby mu na takie upokorzenie, mimo że jedynym
świadkiem pozostałby Falonar. Przyjaciel nie pisnąłby nikomu ani słówka, ale
uczucie poniżenia zostałoby na zawsze. Dlatego wolał się tam nawet nie zbliżać.
W końcu, jeżeli coś interesującego faktycznie się tam znajdowało, to Lothor już
to zabrał.
– Z tyłu coś
jest schowane – odezwał się nagle Falonar.
– Wyjmij to –
polecił Ladvarian, ożywiając się nagle. Może
więcej tak schowanych książek znajdowało się w bibliotece?
Falonar przez
chwilę przesuwał pozostałe księgi, by zrobić sobie dostęp do tej ukrytej.
Ostatecznie jedną nogą stanął na najniższej półce, by mieć lepsze pole manewru.
Regał ugiął się lekko i niebezpiecznie zatrzeszczał, lecz utrzymał ciężar
wojownika.
Ladvarian
jęknął z rozczarowania, gdy przyjaciel położył przed nim znalezisko. Księga
była stara i zniszczona. Nikt nie pofatygował się nawet, by oprawić ją w skórę,
pozostawiając miękką, papierową okładkę. Kiedyś musiała być w odcieniu zieleni,
ale pod wpływem czasu wyblakła i zmatowiała. Ktoś nawet oderwał jej kawałek,
zapewne z czystej złośliwości. Jednak to tytuł wypisany pochyłym, odręcznym,
prawie nieczytelnym pismem sprawiał największy zawód.
– Demonologia Elle – przeczytał na głos. –
Musiało się po prostu zawieruszyć…
Cała radość,
nagła fascynacja, która go ogarnęła, gdy Falonar zauważył książkę, pękła niczym
bańka mydlana. Pozostało jedynie gorzkie rozczarowanie. Była na tyle cienka, że
ktoś przez nieuwagę wepchnął ją głębiej. A, jako że wszyscy mają w dupie, co
stanie się z biblioteką, nie robiono tu wielkich porządków. Jedyny słuszny
wniosek nasuwał się sam. Jeżeli było tu coś cennego, Lothor zabrał to i
Ladvarian mógł jedynie marzyć, że kiedykolwiek ponownie ujrzy gruby tom oprawiony
w ciemną skórę. W zamian otrzymał postrzępioną przy brzegach, pewnie zżartą
przez robale Demonologię Elle.
– To bez sensu
– poddał się książę, opierając głowę na dłoniach. – Nigdy nie uda nam się
znaleźć żadnych informacji. Vrieskas zadbał o to, aby nikt nigdy nie dotarł na
Oraculum.
Kątem oka
zauważył, że Falonar wziął książkę do ręki i zaczął przeglądać stare, pożółkłe
kartki. Papier był tak gruby, że tomisko sprawiało sztuczne wrażenie znacznie
obszerniejszego, podczas gdy zawierało niewiele informacji.
– Zostaw to –
powiedział.
Rzucił jedną z nielicznych
ksiąg, które pozostały na stoliku po jego wcześniejszym napadzie złości.
Poszybowała przez całe pomieszczenie i trafiła w jedną z lamp stojących przy
regałach. Przewróciła ją, powodując rozbicie dość dużego, szklanego klosza.
Maleńkie odłamki rozsypały się po całej bibliotece, powodując powstanie
bałaganu. Nie przejął się tym i szukał wzrokiem kolejnego celu.
– Ktoś zostawił
tu jakieś kartki, książę – odezwał się Falonar.
Ladvarian
puścił tę uwagę mimo uszu. Co obchodziły go jakieś nieczytelne bazgroły na
temat planety, która równie dobrze mogła już nie istnieć. Tym razem wybrał o
wiele grubszą i cięższą książkę. Napiął mięśnie i rzucił ją w stronę regału,
który przeglądali, zanim Lothor pozbawił ich wszelkich nadziei na znalezienie
czegokolwiek. Tak jak zaplanował, stojące na półce tomy zaczęły kaskadą spadać
na metalową posadzkę. Kartki, które nie trzymały się grzbietów lub zostały
wyrwane powypadały i fruwały po pomieszczeniu. Efekt domina zakończył się na
sporej wielkości kuli wykonanej z zabarwionego na błękitno kryształu. Postawił
ją tam kiedyś Lothor, by móc czymś ładnym cieszyć oko, gdy przesiadywał w
bibliotece. Ozdoba runęła w dół i z hukiem roztrzaskała się na podłodze.
Maleńkie drobinki mieniły się teraz wszystkimi kolorami tęczy, tworząc bajeczny
efekt.
Ladvarian
uśmiechnął się z satysfakcją. Sukinsyn będzie mieć nauczkę, może nauczy się, by
nie zostawiać swoich rzeczy w komnatach należących do rodziny książęcej.
Żałował, że tego samego nie może zrobić z jego karkiem. Jednak wcześniej czekałyby go o wiele gorsze tortury, marzył. Nie
pozwoliłby mu umrzeć tak szybko. Najpierw musiałby błagać o śmierć, a i wtedy
nie dostałby tej łaski.
Miał przed
oczami obraz czarnoskórego mężczyzny, kulącego się u jego nóg. Ubranie
rozerwane na strzępy, po barwnej landarskiej tunice nic nie zostało. Liczne,
głębokie rany na całym ciele, z których strumieniami wypływa gęsta, szkarłatna ciecz.
Może jeszcze wydłubałby mu jedno oko i kazał je zjeść? Albo uciął rękę i
pozostawił jedynie mały kikut, z którego, niczym fontanna, tryskałaby gorąca krew,
z każdą kroplą zabierając mu kolejne okruchy nędznego życia. Język by zostawił.
Chciałby słyszeć jego wrzaski, błagania o litość. Tak, cudowna wizja. I przy
tym niezwykle kusząca.
Rozglądał się
za odpowiednim celem dla księgi o podbojach idealnego
i wszechmocnego Vrieskasa, gdy rozległ się podekscytowany głos Falonara:
– Książę,
powinieneś to przeczytać!
Przyjaciel
dopiero teraz podniósł głowę znad pojedynczych kartek wyrwanych z książki i
zorientował się, w jakim stanie znajduje się biblioteka. Jego szczególną uwagę
przykuły mieniące się drobinki kryształu, które jeszcze niedawno były
uwielbianą przez Lothora kulą. Chrząknął, jakby chciał powstrzymać się od
wybuchnięcia śmiechem, jednak w jego oczach błyszczały radosne ogniki.
Ladvarian zdziwił się, że był tak pochłonięty lekturą, że nawet nie usłyszał
huku. Bez dodatkowych pytań wziął od niego stare, postrzępione przy brzegach, zapisane
odręcznym pismem kartki papieru. Zauważył, że wszystkiego nie pisała ta sama
osoba. Wiedział, że Falonar nie wciskałby mu czegoś niewartego uwagi.
Wszystko skończone. Nie tak to planowałem, ale
szyderczy los jak zwykle miał inne zdanie w tej kwestii. Czy kiedyś nadejdzie
dzień, gdy przestanie rzucać mi tylko kłody pod nogi?
Fenris w ostatecznym rozrachunku przegrał. Przewrót
nie przyniósł oczekiwanego sukcesu i przełomu dla Landare. Najwaleczniejszy
wojownik, pochodzący od dzikich, ten, którego imię na zawsze zostało wykreślone
z kart historii poniósł klęskę, której nikt się nie spodziewał.
Spisuję ostatni rozdział życia Legendarnego Wojownika,
jak nazywali go mieszkańcy podczas dni jego świetności, w nadziei, że kiedyś
ujrzy on światło dzienne, a jego imię nie odejdzie w zapomnienie. Olenn
przedstawił swoją wersję wydarzeń, lecz pachołek Vrieskasa nie wie, czym były
one dla Landarczyków.
Oddziały, które Fenris zebrał pod sztandarem księżyca,
odwróciły się od niego, gdy tyran wylądował na planecie. Większość twierdziła,
że została zmuszona do posłuszeństwa buntownikowi. Ci ocaleli. Pozostałych,
nielicznych wiernych do końca idei wolności, czekała najgorsza kara,
straszniejsza nawet od egzekucji. Ulokowano wszystkich w jednej z kapsuł, aby
później po kolei cisnąć w odmęty kosmosu.
Rodzinę królewską ścięto publicznie, by wszyscy
wiedzieli, co czeka buntowników i fałszywych władców. Fenris chciał
pomóc królowi lub, gdyby to się nie powiodło, zostać straconym razem z nim. Nie
obchodziło go, że otworzył bramy pałacu i określił, po której stoi stronie, gdy
zwycięstwo było już pewne. Był dziedzicem Ladvariana i Kalush, to wystarczyło. Powstrzymałem
go od tego samobójczego i nieprzemyślanego czynu. Był potężnym wojownikiem i
mógł przydać się ojczyźnie w lepszy sposób. Mógł spróbować jeszcze raz.
Sprzedałem prawie cały swój dobytek, by zdobyć
pieniądze na przekupienie jednego z mieszkańców BS88C. Wielu z nich przybyło
razem z wojskiem Vrieskasa. Fenris nie znał się na pilotażu, a jedyna szansa na
ocalenie znajdowała się poza naszym zasięgiem. W noc egzekucji, gdy wszyscy
zgromadzili się na placu, ukradliśmy jeden ze statków. Młody wojownik próbował
namówić mnie, bym leciał z nimi, jednak byłem już za stary. Wierzyłem, że
bardziej przydam się tutaj, gdyż moje zadanie nie zostało do końca wykonane.
Dodatkowo znałem swojego pecha i wiedziałem, że moja osoba przysporzy im tylko
więcej problemów, a nikt z nas tego nie chciał. Poleciłem mu udać się na
Oraculum w strefie wschodniej, by Wyrocznia pokierowała jego losem i pomogła
ciemiężonemu ludowi na zawsze odzyskać wolność.
Fenris odleciał w momencie, gdy miecz Vrieskasa
oddzielił głowę króla od reszty ciała. Nikt więcej nie widział buntownika,
którego imię na zawsze zostało wykreślone z kart historii. Plebs przekonany
był, że stchórzył, nie miał odwagi, by stanąć do walki z tyranem i pokazać, na
co go stać. W mgnieniu oka z bohatera stał się potępieńcem, który doprowadził
do niewyobrażalnej w skutkach tragedii. Z potomka Kalush, jak określali go
niektórzy, dzikim pozbawionym skrupułów, który od początku to sobie zaplanował.
Cieszyłem się, że nigdy do uszu tego młodego, zdolnego
wojownika nie trafiły te obelgi. Nie zasługiwał na nie, szczególnie, że
wydobywały się z ust największych szumowin i zdrajców swej ojczyzny. Mężczyzn i
kobiet niegodnych szlachetnego miana wojownika.
Jednak kwestia prawdziwego dziedzica Kalush wzbudziła
moje największe zainteresowanie. Wiele dni spędziłem w pałacowym archiwum, lecz
nie doszedłem do konkretnych wniosków. Problem polegał na tym, że wszyscy
Landarczycy wyglądali bardzo podobnie. Ciemniejsze karnacje, włosy i oczy w
odcieniach brązu. Żadnych znaków szczególnych, a w czasach królowej Kalush
technologia nie była tak rozwinięta. Nie istniały sposoby uwiecznienia
wizerunku, wyjątek stanowiło malowanie portretów, lecz nieliczni mieli do tego
smykałkę. Poprosiłem Esther, jedną z kowali, by dokładnie zbadała miecz Fenrisa,
jednak do dziś nie otrzymałem odpowiedzi, czy istnieje szansa, by jego oręż
rzeczywiście należał do królowej.
Ciężko jest mi uwierzyć, by Kalush poczęła dziecko z
jednym z dzikich, chyba że już wtedy była w ciąży ze swym mężem. W końcu
istniała taka możliwość, która wydaje mi się jedynym prawdopodobnym
rozwiązaniem, o ile w żyłach Fenrisa płynie królewska krew. Jej jedyne
dziedzictwo otrzymał pierworodny (teoretycznie jedyny) syn. Kamień księżycowy,
który stanowi klucz do ostatecznej próby. Legendy głoszą, że dzięki niemu staną
otworem wrota do czegoś, co pomoże wybrańcowi zjednoczyć wszechświat pod jednym
sztandarem. Wierzę, że mowa o moim młodym wojowniku, że z czasem to jego imię
będzie na ustach wszystkich ras, gdy odetnie głowę tyrana, kończąc jego krwawe
rządy. Wątpię jednak, abym dożył tych czasów.
Niewiele dni minęło od odlotu Fenrisa, gdy Vrieskas
zgromadził na placu wszystkich kowali. Chociaż mam nadzieję, że niektórym udało
się potajemnie przekroczyć bramy miasta, że przetrwają, a wraz z nimi wiedza,
bez której nasz lud upadnie. Zapatrzeni w siebie wojownicy nie widzą, co dzieje
się z ich rasą. Nie zdają sobie sprawy, że skutki ich ignorancji i braku
inicjatywy wyjdą na jaw dopiero za kilkaset lat. Teraz posiadają swoje lśniące
miecze, lecz później zamienią się one w złom nienadający się do walki. A
zabraknie tych, co wykuliby nowe. Zabraknie przekazów na temat tej sztuki.
Vrieskas zabił ich bez mrugnięcia okiem. To samo
spotkało kowali w pozostałych miastach. Esther, przez posłańca, przekazała mi
pospiesznie spisane notatki dotyczące swojego cechu. Mam zamiar ukryć je
wewnątrz królewskiej góry, w podziemiach wydrążonych pod pałacem. Tam też
zgromadziłem najważniejsze dzieła historii Landare. Wierzę, że kiedyś mogą
okazać się one potrzebne. Tam mogą przeleżeć bezpiecznie całe wieki, gdyż nikt
nie zna położenia komnaty. Żałuję, że nie było wśród nich odpowiedzi na moje
pytanie. Zapewne umrę, nie wiedząc, czy miałem do czynienia z prawdziwym
potomkiem Kalush.
Prawdziwą historię Fenrisa spisał Elbert, doradca
namiestnika (prawdopodobnie już ostatni w dziejach). By nigdy nie została
zapomniana.
Druga połowa
kartki nie została zapisana, lecz Ladvarian zorientował się, że do tej relacji
została doczepiony jeszcze jeden kawałek papieru. Tym razem pismo było
niewyraźne, jakby Elbert pisał w pośpiechu.
To już koniec. Do wojowników to nie dotarło i w tym
pokoleniu nie dotrze, dopiero ich prapraprawnukowie zorientują się, jak
tragiczna sytuacja spotkała Landare. Pałac królewski został zniszczony. Nie
pozostał nawet jeden kamień, jedynie naga góra. Vrieskas uczynił to osobiście.
Jednym, potężnym uderzeniem mocy, by dać ostatnią nauczkę Landarczykom.
Ponoć mają wybudować nową siedzibę namiestników, ale
to w tamtym uległa zniszczeniu cała historia, wszelkie zapiski kulturowe,
podania i legendy. A przede wszystkim znaczenie księżyca. Już nikt nie pamięta,
czym on dla nas był. Kim tak naprawdę byli Ladvarian i Kalush.
Mam nadzieję, że podziemna komnata ocalała, że w
wyniku wybuchu strop wytrzymał i nie pogrzebał na zawsze ostatniej nadziei
przyszłych pokoleń.
Nie mam żadnych informacji o Fenrisie. Zastanawiam
się, czy w ogóle dotarł na Oraculum. Powoli tracę nadzieję. Gdyby faktycznie on
miał nas ocalić, już dawno by powrócił i…
Idą po mnie. Wiem za dużo, aby zostawili mnie przy
życiu. W moich ostatnich zapiskach zamieszczam opis dokładnego położenia
Oraculum. Może kiedyś przyda się prawdziwemu wybrańcowi. O ile ten rękopis
przetrwa pr…
Tekst urwał się
w połowie zdania. Ladvarian drżącymi dłońmi odwrócił kartkę papieru. Poczuł
ogromną, ulgę, której nie był w stanie opisać. Elbert zdążył na drugiej stronie
zapisać dane na temat położenia Oraculum. Dokładnie i na tyle szczegółowo, że
bez trudu mogli udać się w to miejsce bez bezsensownego błądzenia w przestrzeni
kosmicznej. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu zadowolenia.
Wydarzenia
opisane przez Elberta miały miejsce wieki temu, już nikt o nich nie pamiętał, a
jednak manuskrypt przetrwał. Wydawało mu się to niemożliwe, wręcz graniczyło z
cudem. Czyżby to przez ukrycie kartek w tak nudnej i pozbawionej znaczenia
księdze, do której nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie zajrzy? Ale czy to
możliwe, by nikt tego nie zrobił przez tyle lat? Za czasów doradcy nie
wybudowano jeszcze pałacu, więc nie mógł osobiście schować notatek w
bibliotece. Oznaczało to, że ktoś inny to tu przyniósł.
Kolejne pytania
bombardowały jego głowę, nie dając spokoju. Jednak miał świadomość, że wiele
osiągnął i nie był to stracony czas. A w następnej kolejności, najlepiej
jeszcze dziś, wybierze się na poszukiwania tej ukrytej w górze komnaty, by
przekonać się, czy tajne zbiory przetrwały próbę czasu. Stwierdził jednak, że
najpierw przeczyta pozostałe notatki, bo mógł znaleźć w nich równie
interesujące informacje.
Do Elberta, doradcy namiestnika.
Zdziwił mnie twój list, nie sądziłam, że coś takiego
jest w ogóle możliwe. Potomek Kalush? To brzmi jak historie opowiadane małym
dzieciom przed zaśnięciem.
Na Twoją prośbę zbadałam miecz Fenrisa i muszę Cię
rozczarować. Nie dzierżył on ostrza ostatniej królowej. Rzeczywiście była to
stara broń, jednak nie tamta. Musiała pochodzić od innego wojownika wysłanego
na wygnanie. Znając życie, sporo naszych mieczy rozrzuconych jest po tych
pustkowiach.
Na życzenie Fenrisa udoskonaliłam jednak tamten i
przystosowałam do niego. Będzie mu lepiej służyć, o ile po tym, co się
wydarzyło ujdzie z życiem i stanie jeszcze do jakiegokolwiek boju. Wierzę, że
pokierujesz losami tego młodzieńca, bo ma ogromy potencjał. Za mojego życia nie
widziałam tak czystej ki. Jest w stanie wiele dokonać, chociaż sam nie zdaje
sobie z tego sprawy.
Proszę, ocal go od śmierci, bo taki wojownik może nie
narodzić się przez kolejne stulecia, nawet tysiąclecia. Co z tego, że nie przeszedł
przez Ceremonię. Czy fałszywa i obłudna przysięga warta jest więcej niż ta
złożona samemu sobie, wypełniająca serce i duszę? Ufam, że jeszcze kiedyś uda
mi się go spotkać, gdyż to… wspaniały mężczyzna.
Oczywiście, o ile wcześniej nie nastąpi mój koniec.
Kowale się denerwują, groźba wisi w powietrzu, szczególnie, że Vrieskas nie
opuścił jeszcze Landare. Szykuje coś, co jeszcze bardziej nas upokorzy i
odbierze wszelką nadzieję.
Nasz Mistrz polecił nam spisać tajniki naszej sztuki i
ukryć w bezpiecznych miejscach. Postaram się przekazać moje notatki Tobie. Mam
nadzieję, że znajdziesz dla nich odpowiednie schronienie. Inny pomysł nie
przychodzi mi do głowy.
Esther
Czyli jej list nie dotarł do Elberta, pomyślał Ladvarian. Starzec nigdy go nie przeczytał
i nie rozwiał swoich wątpliwości. Może to i lepiej, bo nigdy nie stracił
nadziei. Po lekturze zapisków książę nie wiedział, co miał o tym myśleć.
Wątpił, aby Kalush kiedykolwiek spłodziła innych potomków poza jego linią.
Czytając relację Olenna, nie miał do tego żadnych wątpliwości. Aż do teraz.
Najbardziej prawdopodobną dla niego opcją był fakt, że królowa opuszczała
pałac, będąc już w ciąży.
Nie znał
tamtych czasów, o dzikich plemionach czytał jedynie w starych kronikach, ale i
tak zawierały one nikłe informacje. Wymarli wieki przed jego narodzinami. Może Kalush
bała się, że królewska linia nie przetrwa? Albo widziała głupotę swego syna i
chciała pozostawić jakieś zabezpieczenie dla swojego ludu? Same domysły i zero
konkretów. I prawdopodobnie nigdy ich nie uzyska.
Jego dłoń od
niechcenia powędrowała do wisiora, ostatniego dziedzictwa podarowanego przez
królową jej potomkom. Księżycowy kamień był ciepły, Ladvarian nie mógł oprzeć
się wrażeniu, że sam wydzielał to ciepło. Inna możliwość nie przychodziła mu do
głowy. Zastanawiał się, czy Elbert miał rację i kamień rzeczywiście stanowił
klucz do czegoś ważnego. Sam przyznał, że to tylko legenda, a w nie nie bardzo
można było wierzyć.
– Ukrywam to w pałacowej bibliotece, mając
nadzieję, że kiedyś trafi w odpowiednie ręce. Niech sekretem pozostanie, jak
znalazłem się w posiadaniu tych relacji. To tylko grobowiec – przeczytał
Falonar ostatnią kartkę. – Przykleiło się do jednej strony. Nic więcej nie ma.
– To i tak
więcej niż moglibyśmy się spodziewać. I pomyśleć, że było tu przez cały czas,
że każdy mógł to znaleźć, a jednak przetrwało do naszych czasów i trafiło w
nasze ręce. Dziwne.
– Gdyby nie
Lothor, moglibyśmy to przeoczyć. Nie wydaje ci się to podejrzane, książę?
– Tak, nie daje
mi to spokoju, Falonarze. Najbardziej prawdopodobne wydaje się to, że wziął
książkę, w której napisano jakieś informacje o Oraculum, ale nie zdawał sobie
sprawy, że tym samym pozwoli nam znaleźć coś o wiele cenniejszego.
– Lub sam to
napisał i zadbał, byśmy znaleźli, sądząc, że to historyczne zapiski. Może to
nie położenie Oraculum tam opisano, a miejsce zastawionej na nas pułapki. Na
pewno Paragas także miał w tym swój udział.
Ladvarian miał
świadomość, że mogło się to okazać prawdą, ale ciężko było mu przyznać się do
tego nawet przed sobą samym. Bardziej wierzył we własne domysły. Nie chciał
pogodzić się z porażką, która mogła go kosztować wszystko, co osiągnął do tej
pory.
– Zbieraj się,
Falonarze. Musimy zbadać tę górę i znaleźć archiwum. Nie ma co zwlekać –
postanowił, wstając z krzesła i zgarniając zapiski Elberta i Esther, by
przechować je u siebie. Zrobionym wcześniej bałaganem się nie przejmował, ktoś
posprząta.
– Nie mówisz
poważnie?! – zawołał za nim, gdy Ladvarian znajdował się już przy drzwiach. Ze
zdziwieniem zorientował się, że z twarzy Falonara zniknęła wcześniejsza
ekscytacja. Zastąpiło ją jedynie niedowierzanie.
– Niby
dlaczego, to może być nadzie…
– Szukaliśmy
tajnych komat już niejeden raz – przerwał mu bezceremonialnie. – Tam nic nie
ma, książę! A jeżeli te zapiski to sprawka Lothora, możemy nie wrócić żywi!
– Podjąłem już
decyzję. I tak tam pójdę, ale nie musisz mi towarzyszyć, nie zmuszam cię do
tego.
Odwrócił się na
pięcie i wyszedł z biblioteki.
~ * ~
Relacje historyczne w tym rozdziale miały dotyczyć czegoś zupełnie innego,
ale pisałam ten rozdział po powrocie z nad morza i zapomniałam, o czym myślałam
wcześniej. Pewnie już nigdy sobie nie przypomnę.
Chciałam dopisać jeszcze krótką końcówkę, ale wyszedłby wtedy za długi
rozdział, więc możliwe, że zamieszczę to na początku następnego, o ile leń mi
się jeszcze bardziej nie pogłębi.
Ech, i znów mam zaległości. Zastanawiam się, dlaczego wszyscy, którzy
publikują co dwa tygodnie wybrali sobie akurat ten parzysty. No nic, z racji,
że jutro zaczyna się semestr zimowy [jęk rozpaczy] postaram się wszystko
przeczytać do poniedziałku włącznie.
Świetny rozdział ^^. Nie spodziewałam się, że oni znajdą coś takiego. W ogóle jak Lothor tam myszkował, to pomyślałam sobie, że jeśli było coś istotnego, to on to zabrał (choć ciekawe, czy wiedział, o jakiej planecie oni próbują się dowiedzieć), ale jednak nie. Choć pomysł ukrycia listów w takiej książce był dobry, bo raczej rzadko kto wpadłby na to, żeby do niej zajrzeć.
OdpowiedzUsuńLubię te fragmenty historii, które tu wplatasz. Zawsze bardzo fajnie wychodzą, i dzięki nim jeszcze lepiej zakreślasz świat przedstawiony. Zaciekawiła mnie postać tego Fenrisa, ciekawe, czy będzie mieć jakieś znaczenie w opowiadaniu, ale pewnie tak, skoro się przewinął.
Pewnie niedługo wyprawią się na to Oraculum (dobrze piszę?), i jestem ciekawa, jak przebiegnie ich spotkanie z Wyrocznią.
Naprawdę bardzo mi się podobało, i podziwiam cię, że nie gubisz się w tym wszystkim, bo ja bym nie umiała ogarnąc tak dobrej i obszernej historii.
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to nie planowałam zamieszczać aż tak rozległych fragmentów historycznych, ale ostatnio widziałam, że się spodobały, więc w ramach rozszerzenia objętości postu można było je dodać ;)
A niedługo to pojęcie względne. Wiem, w którym momencie to będzie, jednak światło dzienne na blogu ujrzy dopiero w końcówce zimy najwcześniej.
Intrygujące. Nie wiem, po której wersji się opowiedzieć, jeśli chodzi o Lothora. W poprzedniej notce nie wydawało się, żeby był po ich stronie, ale z jednej strony taki zbieg okoliczności...? Hmhmhmhm...
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że relacja z planety RM19 ma z nim jakiś bezpośredni związek, ale chyba RM19 jest jednak na to za młody...
O, czyli szykuje się wyprawa Ladvariana w poszukiwaniu tajnych komnat! Suuuper :D
Dodam, że moment gdy wszystkie książki spadają na ziemię, a potem jeszcze rozbija się ta szklana kula ogromnie podziałał na moją wyobraźnię :D Był świetny.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w nowym roku akademickim ;d
Dziękuję :)
UsuńW sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania.
RM19 jest o wiele za młody, ale prawdopodobnie jak coś sensownego przyjdzie mi do głowy, to w przyszłości pociągnę ten wątek.
Gdyby nie Lothar mężczyźni faktycznie najpewniej wcale lub za jakiś dłuższy okres wpadliby na tę książkę. To naprawdę podejrzane. Od razu nasunęła mi się myśl, że gdy Lothar brał tamtą książkę, podrzucił tą i kryje się za tym jakaś zasadzka. No chyba, że generał tak naprawdę jest sojusznikiem Ladvariana, na co z kolei wcale nie wskazuje jego zakochanie. Chociaż pewnie, gdyby był sojusznikiem to i tak by się z tym nie obnosił. Cała sytuacja jest naprawdę intrygująca i niecierpliwie czekam na jakieś kolejne wskazówki.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że Kalush faktycznie poczęła dziecko z jednym z dzikich i chyba ma to jakiś związek z Kaelasem. Rany, ile pytań mam w związku z tym Twoim opowiadaniem, a odpowiedzi oczywiście jak na lekarstwo, ech ;p
A te tajne komnaty też brzmią interesująco, nie mogę doczekać się relacji z ich wnętrza, o ile uda im się je odnaleźć.
Pozdrawiam i życzę udanego roku akademickiego! :)
Dziękuję :)
UsuńLothor nic w tamtym momencie nie podrzucił, bo Ladvarian i Falonar bez trudy by to dostrzegli. Ale motywy jego postępowania wyjdą na jaw dopiero w przyszłości, na razie milczę.
Jak tak czytam te wszystkie barwne teorie odnośnie Kaelasa, to aż mam wrażenie, że moja jest taka zwyczajna. Jednak mogę powiedzieć, że trochę rozjaśni się, gdy Ladvarian uda się na planetę Wyroczni.
Bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie to, że jednak coś znaleźli wśród tych książek. Byłam pewna, że Lothor zabrał wszystko, co mogło być dla nich w jakimś stopniu użyteczne, a to proszę niespodzianka! :) Chociaż może to on był w to wszystko zamieszany? Może specjalnie podsunął im tę książkę? Cała postać Lothora robi się coraz bardziej tajemnicza. Kim jest i po której stronie się opowiada? Mam nadzieję, że niedługo się tego dowiemy.
Komnaty? Brzmi co najmniej intrygująco. Jestem ciekawa co ich tam spotka.
To czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńW sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania.
O, widzę, że wszystkich interesują owe komnaty ;) Ta sprawa wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach.
Przeczytałam z zapartym tchem. To zabawne, że gdyby Lothor nie zabrał ze sobą książki, oni nie znaleźliby informacji, na których tak im zależało. Niby pojawiła mi się głowie myśl, że Lothor może być ich sekretnym sojusznikiem i może to dlatego posyłał córkę, by wybadała czego szukają, żeby mógł im pomóc. Podmienienie książki, którą ze sobą zabrał, na Demonologię Elle wyjaśniałoby dlaczego nikt do tej pory nie natrafił na te zapiski. Ale ta wersja jakoś do mnie nie przemawia, ciągle wydaje mi się, że Lothor jest jednym z tych złych, a książki to jeden wielki zbieg okoliczności.
OdpowiedzUsuńPodziemne komnaty brzmią świetnie. Mam nadzieję, że panowie je znajdą, a one będą po brzegi wypełnione jakimiś tajemniczymi księgami i w ogóle ^^
Myślę, że Kalush faktycznie mogła począć potomka jednemu z dzikich. To wyjaśniałoby, dlaczego do miana wybrańca mamy dwóch kandydatów - Ladvariana i Kaelasa.
Już nie mogę się doczekać tego, co wydarzy się dalej. :)
Dziękuję :)
UsuńLothor nic w tamtym momencie nie podrzucił, bo Ladvarian i Falonar bez trudy by to dostrzegli. Ale motywy jego postępowania wyjdą na jaw dopiero w przyszłości, na razie milczę.
Sprawa z komnatami wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
Wiesz, zdecydowanie bardziej lubię rozdziały z Ladvarianem niż z Kaelasem. Pewnie dlatego, że bardziej lubię Księcia. Pewnie w takiej sytuacji zachowałabym się tak samo i, nie zważając na przestrogi Falonara, poleciała szukać Bóg wie czego.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta sprawa z Lothorem. Niby zawsze wydawało mi się, że jest wrogiem Ladvariana i trudno mi uwierzyć, że mógłby im pomóc. Ale w takim razie za dużo tu przypadków. Wchodzi do biblioteki, bierze książkę i nagle okazuje się, że to właśnie za nią była ukryta Demonologia Elle ze wszystkimi ważnymi zapiskami? Coś mi tu nie gra, takie rzeczy się nie zdarzają. A zwłaszcza Księciu i Falonarowi.
Plus podobał mi się napad złośli Ladvariana. Przyznaję, sama też często robię podobne rzeczy. Niby nie ma się czym chwalić, ale uśmiechałam się, czytając ten fragment. No i Ladvarian jest niższy od Falonara... Muszę mówić, o jakiej parze mi to przypomniało? Muszę? :D Dobra, to zaczyna być przerażające... Za dużo rzeczy mi się z nimi kojarzy.
Ciekawi mnie też, jak rozwinie się wątek tajemniczego drugiego syna. To naprawdę wiele by wyjaśniało, ale czy można wierzyć legendom?
Pozdrawiam i życzę weny. :)
Dziękuję :)
UsuńMi też wyjątkowo dobrze pisało się te rozdziały o księciu, szczególnie, że na początku w ogóle ich nie planowałam i później dorabiałam w środek już napisanych o Kaelasie.
W sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania.
Tyle że Ladvarian jest niższy aż o głowę ;) W kolejnych rozdziałach ta różnica wzrostu będzie bardziej widoczna. teraz jak pomyślę o tym, co nawypisywałam, to aż śmiać mi się chce.
Rozdział długi, ale, nie wiedzieć czemu, notki z Ladvarianem w roli głównej pochłaniam w niesamowicie szybkim tempie :)
OdpowiedzUsuńCóż, ten Lothor jak widzę z powyższych komentarzy wzbudził nie tylko moje podejrzenie. I nie wiem co o tym myśleć - czy na serio jest aż takim draniem, by tymi notatkami wprowadzić księcia w pułapkę?
A może jednak chce im pomóc i jego zachowanie z poprzedniego rozdziału to jedynie gra pozorów... Chciałabym, by tak było, bo nawet mi się go trochę zrobiło szkoda przy czytaniu opisu tortur, jakimi Ladvarian chciał go obdarować (swoją drogą nie spodziewałam się po nim aż tak brutalnej chęci zemsty czy nawet tylko wyladowania własnej frustracji).
Świetnie wychodzą Ci opisy, więc nie mogę się doczekać opisu tej komnaty i archiwum.
Ciekawe czy Ladvarian znajdzie tam jakieś ciekawe, potrzebne mu informacje.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości na studiach. Mam nadzieję, że na dzień dobry nie będziesz tam miała jakiś nieprzyjemnych ‘niespodzienek‘ :)
Dziękuję :)
UsuńW sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania.
Sprawa z komnatami wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie mogłam, choć oczywiście przeczytałam. A teraz do rzeczy :) Muszę przyznać, ze nigdy nie przepadałam za rozdziałami z Ladvarianem i Falonarem, jednak ten mnie wyjątkowo zaciekawił. Gdy czytałam ten fragment z zapiskami to byłam pewna, że wreszcie znaleźli to, czego szukali, jednak po słowach Falonara zaczęłam się nieco zastanawiać, czy faktycznie Lothor albo Paragas maczali w tym palce, no, ale wierzę, że wyjaśni się to wkrótce.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam serdecznie :)
Nic się nie stało ;)
UsuńCzy cokolwiek znajdą, a jeżeli tak to, co to będzie okaże się w dwóch kolejnych rozdziałach.
Natomiast sprawa Lothora i jego postępowanie wyjdzie na jaw znacznie później.
Ooooooo! Dowiadujemy się czegoś nowego, no proszę! :D Bardzo ciekawe. Mam pewne przypuszczenia co do Kaelasa w związku z Fenrisem. ;3 Ale mogę się mylić. xD A zapewne się mylę. Jednak nie powiem co myślę, bo nie chcę walnąć czegoś niepotrzebnego. x.x W każdym razie... Nie sądzę, aby była to pułapka zastawiona przez Lothora. Nie byłby na tyle mądry, żeby to wymyśleć. xD
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCo znajdą na miejscu wyjdzie na jaw w dwóch kolejnych rozdziałach. Ja na razie milczę ;)
Wow, dużo ciekawych rzeczy się dowiedzieliśmy ;) Bardzo zaciekawiły mnie te zapiski i współczuję Elbertowi, że musiał ponieść śmierć. Zawsze notatki urwane w pół zdania (co jest spowodowane pojmaniem przez strażników, czy czymś podobnym) wprawiały mnie w stan głębokiej melancholii. Tym razem nie było wyjątku - strasznie mi szkoda Elberta, głównie przez jego nadzieję i wiarę w Fenrisa, który zawiódł. Ja też byłam pewna, że znaleźli wreszcie klucz do wszystkiego, ale teraz mam wątpliwości. Faktycznie mogła to być sprawka Lothora albo kogoś podobnego. No, ciekawe co teraz zrobią i czy uda im się odnaleźć ukryte archiwum ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dziękuję :)
UsuńJak dobrze pamiętam, to w 27 też pojawi się urwana wiadomość. Chociaż tam moment będzie znacznie ciekawszy ;)
Sprawa z archiwum wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
Heh, ta część z księciem coraz bardziej mnie ciekawi. Zastanawiam się tylko po której stronie stoi Lothor. Przyznam, że zaczynam mieć wątpliwości. Wgl gubię się już. Ale ten rozdział coś tam mi poukładał. Te listy/wspomnienia były świetnym pomysłem. Boże, jak ja kocham takie wtrącenia! ;D
OdpowiedzUsuńI właściwie nie wiem co jeszcze napisać. Mało akcji, ale wierzę, że to się rozwinie. Dużo przemyśleń, a w Twoim wydaniu mogę je czytać i czytać. I tyle w tym temacie.
Weny życzę xd
W sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania.
UsuńWspomnienia historyczne głownie dodałam właśnie z tego względu, że ostatnio one tak bardzo się podobały ;)
U mnie akcja tak szybko się nie rozwija, bo ja zazwyczaj bardzo się rozpisuję i często zamiast jednego planowanego rozdziału wychodzą mi trzy.
Może to zabrzmieć dziwnie, ale ja mam jeszcze trzecią teorię odnoście zachowania Lothora. Prawdopodobnie się mylę, lecz zdaję mi się, że może tak być, że generał chciał pomóc i specjalnie wziął tą książkę, aby zobaczyli te listy od Elberta. Ale sama nie wiem, czy mam racje, czy nie. Nie wiem, co tam wykombinujesz ciekawego^^
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mnie ta historia wciągnęła. Jestem to ciekawa, czy znajdą tą komnatę:) No i także zastanawia mnie ta historia Kelush i Fenrisa. Kurczę, chyba przez to nie będę mogła zasnąć i będę o tym myślała^^ Muszę wytrwać i czekać na dalsze rozdziały:)
Całuję:*
Dziękuję :)
UsuńW sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania. Ale lubię poznawać różne teorie, czasem gdy je czytam przychodzi mi coś ciekawego do głowy ;)
Teraz już pewnie nie mam wyjścia i będę musiała rozwinąć i zakończyć historię Fenrisa, bo mi żyć nie dadzą. Nawet mam już dwie teorie, może coś mi jeszcze przyjdzie do głowy.
No nie spodziewałam się, że coś tam znajdą. Prędzej bym powiedziała, że napadną na Lothora i zabiorą mu tą książkę, a tu coś takiego. A jeżeli generał zabrał tamtą księgę, żeby dać im dostęp do tamtej? Może jednak jest po stronie księcia?
OdpowiedzUsuńA ja tam wierzę wszystkiemu, co w tych zapiskach było i w to, że znajdą tę komnatę.
Ale Ladvarian strasznie wybuchowy jest. Tak od razu nie trzeba wszystkiego rozwalać, mimo że przecież tak długo szukali, a tu niby miało nic nie być.
No i myślałam, że książę zignoruje Falonara i nie przeczyta tego wszystkiego.
I dzięki temu rozdziałowi wiem, gdzie chować ważne dla mnie rzeczy ^^
Weny życzę!
W sprawie Lothora milczę. W przyszłości wyjdą na jaw motywy jego postępowania. Ale aż tak brutalnej akcji nie planowałam, bo na razie Ladvarian musi stwarzać jakieś pozory, że działa po właściwej stronie.
UsuńNie mogłam powstrzymać się od takiego wybuchu frustracji ;)
Co za niesamowity rozdział! Mam teraz tyle pytań i nowych domysłów. Oby tylko zapiski, które znaleźli okazały się autentyczne, to będą dysponować naprawdę istotnymi informacjami. Na początek misja Fenrisa. Jakie były jego losy i dlaczego nie udało mu się pokonać tyrana? Czy faktycznie był potomkiem Kalush? Mam pewne podejrzenia, że mógłby być przodkiem Kaleasa i Falonara. Tylko, że jego miecz nie należał do Kalush, więc tu mi nie pasuje.
OdpowiedzUsuńPotem nadzieje Elberta dotyczące podziemi pod zamkiem. Gdyby faktycznie ocalały i książę je odnalazł miałby kolejne miejsce, gdzie zdobyłby jakieś informacje. Może nawet dowiedziałby się czegoś istotnego o przeszłości Landare.
I najważniejsze, w końcu mają dokładne dane na temat Oraculum o ile są prawdziwe. A mam nadzieję, że są, bo ciekawa jestem przebiegu rozmowy księcia z Wyrocznią :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńSprawa z archiwum wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
I myślę, że w przyszłości rozwinę wątek Fenrisa. Nawet mam już dwa pomysły odnośnie dalszych wydarzeń, które mu się przytrafiły.
Siedzę tak sobie teraz i snuję nowe domysły na temat rozdziału, których nie wyjawię, bo wiele osób uznało by to za bzdurną opowiastkę, więc milczę. A wręcz nie mogę się powstrzymać, bo mam tyle pytań, a wiem, że i tak nie chcesz spoilerować, więc zdana jestem na własne domysły.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy i to nie tylko z powodu obecności Lavadriana , ale było trochę historii, a to bardzo lubię.
Mnie bardzo dziwi misja Fenirisa. Dlaczego nie pokonał tyrana? Mam też pewne wątpliwości co do jego pochodzenia.
Ta nadzieja Elberta i podziemia zamku. No, no robi się coraz ciekawiej. W sumie wątpię, że znajdują się tam jakiekolwiek podziemia, ale kto wie. W końcu ten zamek już trochę przeżył.
Krótko mówiąc nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Jestem ciekawa jak potoczy się rozmowa z wyrocznią.
Całuję:*
Eileen:*
Dziękuję :)
UsuńSzkoda, lubię czytać różne domysły. Czasem niewiele mają wspólnego z moimi pomysłami, ale czasem jestem miło zaskoczona, chociaż nigdy tego nie piszę ;)
I myślę, że w przyszłości rozwinę wątek Fenrisa. Nawet mam już dwa pomysły odnośnie dalszych wydarzeń, które mu się przytrafiły.
Nie przypuszczałam, że Ladvarian może być taki okrutny. Musi strasznie nienawidzić Lothora. A czy wyobrażając sobie, co by mu najchętniej zrobił, pomyślał o jego córeczce? Mała na pewno byłaby przybita tak tragiczną śmiercią ojca. Ciekawe, czy Lothor umyślnie wskazał im ten tekst. Może rzeczywiście nie miał o nim pojęcia. Cóż, nie mogę się już doczekać tych poszukiwań. Liczę, że znajdą komnatę. Ciekawe, co w niej takiego jest. Haha, chciało mi się śmiać, jak Ladvarian okazał się być za mały. Biedny. Ale czy podstawienie sobie krzesła byłoby aż tak upokarzające? Przecież to normalne. xd
OdpowiedzUsuńO córce Ladvarian nie myślał, w końcu bardziej przejmuje się Lothorem. Chociaż gdyby doszło co do czego, to zawsze mógłby uwzględnić w planach zemsty także i ją, by jej ojciec bardziej cierpiał lub wyśpiewał mu wszystko, co wie.
UsuńSprawa z komnatą wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
Dla Ladvariana to na pewno upokorzenie, bo w końcu jest potężnym księciem i wyglądałoby to głupio szczególnie w jego mniemaniu.
Świetny rozdział, jak zwykle zresztą. NIe mogłam ze śmiechu, jak Ladvarian nie mógł dosięgnąć najwyższej półki :D Świetnie go rozumiem- ostatnio na matematyce nie mogłam dosięgnąć przykładu na tablicy - klasa miała niezły ubaw :D A wracając do notki... Wygląda na to, że notatki tego Elberta mogą pomóc trochę Ladvarianowi. Ciekawe, czy Lothor ich nie zauważył, czy to faktycznie jakaś pułapka. No i ten Fenris... Czyżby naprawdę był potomkiem Kalush? Może i Ladvarian i Kaelas są jej dziedzicami? Szczerze mówiąc, chciałabym zobaczyć jak współpracują, żeby obalić rządy Vrieskasa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też nigdy nie dosięgałam do samej góry tablicy, na szczęście sami musieliśmy pisać przykłady, więc nie było tak źle.
Myślę, że w przyszłości rozwinę wątek Fenrisa. Nawet mam już dwa pomysły odnośnie dalszych wydarzeń, które mu się przytrafiły. Ale jego pochodzenie na razie zostaje owiane tajemnicą ;)
Wreszcie nadrobiłam, mam nadzieję, że opóźnienie zostanie mi wybaczone...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów jest coś o Ladvarianie :)
Nie rozumiem, co jest upokarzającego we włażeniu na krzesło, gdy półka jest za wysoka. To raczej dość logiczne działanie.
Wizje Ladvariana o torturowaniu generała są mi niezwykle bliskie, też zawsze rozładowuję wściekłość w ten sposób ;> Działa ;>
Też wydaje mi się rzeczą dziwną, że Lothor wziął akurat tamtą książkę. Może chce dyskretnie pomóc Ladvarianowi? Byłoby miło, ale wiem, że prędzej okaże się, że to pułapka niż próba pomocy.
Ciekawe, czy księciu uda się znaleźć ukrytą komnatę. Będę trzymać za niego kciuki ;>
Tak się zastanawiam, czy wobec całej tej historii z mieczem Fenrisa, który przecież poleciał na Oraculum, nie okaże się przypadkiem, że to ten właśnie miecz otrzymał Kaelas ;>
Takie potknięcie:
"Wiele dni spędziłem w pałacowym archiwum, lecz nie doszedł do konkretnych wniosków" - doszedłem.
Pozdrawiam!
PS. Przepraszam, wiem, że to takie nieeleganckie, jak człowiek nie jest zalogowany, ale blogspot jest w konflikcie z moją pocztą na gazeta.pl, z której akurat teraz nie mogę się wylogować.
O, jestem w szoku. Tylko jeden błąd na te tony, które znalazłam przed opublikowaniem. Chyba muszę sobie pogratulować ;)
UsuńNic się nie stało, ja ostatnio też mam opóźnienia, a zapewne, gdy rok akademicki zacznie się na dobre, to będą one jeszcze większe.
Dla Ladvariana to na pewno upokorzenie, bo w końcu jest potężnym księciem i wyglądałoby to głupio szczególnie w jego mniemaniu, ma inny system myślenia.
Sprawa z komnatą wyjaśni się w dwóch kolejnych rozdziałach i mam nadzieję, że będzie element zaskoczenia ;)
A Kaelas nie otrzymał tego samego miecza, co miał Fenris (chociaż zastanawiałam się nad tym). Kaelas ma miecz Kalush, który Landarczycy zdobyli zabijając ją pod murami miasta.