piątek, 5 października 2012

Rozdział 26: Tunele

Najstraszniejsze są równania z wiadomą, której nie chcemy przyjąć do wiadomości.

Stanisław Jerzy Lec – Myśli nieuczesane wszystkie
Lothor podszedł do okna wychodzącego na pałacowy dziedziniec i wznoszącą się w oddali przeklętą górę. Ostrożnie rozsunął zasłony, by niezauważony mógł obserwować, co dzieje się na zewnątrz. Tak jak się spodziewał dwójka mężczyzn oddalała się w stronę Starej Dzielnicy. Wiele nierozwiązanych kwestii na ich temat piętrzyło mu się w głowie.
Od niechcenia musnął palcem po grzbiecie księgi, którą zabrał z biblioteki. Tej, która zawierała tak niespodziewane, a zarazem istotne informacje. Wiedzę zapomnianą i zakazaną.
– Co robisz, tato? – zapytała Amelia, podchodząc do niego i wyglądając przez okno.
Lothor widział, jak bacznie lustrowała wzrokiem otoczenie, jakby za wszelką cenę chciała dostrzec to co ojciec.
– Gdzie oni idą? – spytała, wskazując na Ladvariana i Falonara.
Lothor nie potrafił ukryć zdziwienia. Nie spodziewał się, że Amelia okaże się aż tak spostrzegawcza. Zresztą, czemu się dziwić chciała posiadać takie umiejętności jak on. Także sam starał się wyostrzyć jej zmysły.
– To bez znaczenia, zmarli nie potrafią mówić – powiedział, widząc kątem oka, że dziewczynka zmarszczyła brwi niezadowolona z takiej odpowiedzi.
– Powiesz mi chociaż, co jest w tej książce, którą im zabrałeś? – ciągnęła, nie dając za wygraną.
Lothor westchnął zrezygnowany.
– Prawda i siła – odpowiedział, spoglądając na litery umieszczone na okładce. Natura Bestii spisana przez Elberta, ostatniego doradcę namiestnika.
~ * ~
Tak jak się spodziewał,  Falonar czekał na niego przy wyjściu z pałacu. Powaga na jego twarzy świadczyła o tym, że nie zmienił zdania i nadal był przeciwny tej wyprawie, uważając ją za sprytnie zastawioną pułapkę. Ladvarian starał nie dopuszczać tych myśli do siebie. Nie chciał, aby ostatnia nadzieja na uratowanie dziedzictwa Landarczyków przepadła w taki sposób.
Wątpił, aby Lothor i Paragas, o ile on też brał w tym udział, okazali się tak sprytni. To nie było w ich stylu. Główny Generał rzadko działał w cieniu jeżeli chodziło o jego osobę. Uważał się za lepszego i nie zamierzał tracić okazji, by pokazać to publicznie. Jednak nie mógł zapomnieć, że po ostatnim spotkaniu jego nastawienie mogło ulec całkowitej zmianie. Wiedział, że Paragas był przebiegły, lecz przy tym powolny. To go wykluczało, najpierw musiałby wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować. Gdyby rzeczywiście chciał się go pozbyć lub dać mu nauczkę, wykorzystałby do tego perspektywę kolejnej misji, by upozorować wypadek.
Lothor to zupełnie inna bajka. Jednak musiałby to zamierzać od dawna, a Ladvarian nigdy nie dał mu powodu, by planował pozbycie się go. Generał Landare nie naraziłby się na to, bo tutaj nie dało się wytłumaczyć jakiegokolwiek wypadku i cała wina spadłaby na niego, pozbawiając w najlepszym wypadku stanowiska, w najgorszym życia. Vrieskas nie życzył sobie bezsensownej eliminacji tych, którzy mogli okazać się niezwykle użyteczni w jego planach. A książę zdawał sobie sprawę, że należy do tej kategorii ludzi.
Nie potrafił zarzucić mu nic innego poza szpiegostwem i donoszeniem Paragasowi o wszystkich ruchach Ladvariana. Nie widział go w roli zabójcy, nawet tego, który jedynie wydaje rozkazy. To nie pasowało do Lothora, dlatego postanowił trzymać go na tym stanowisko tak długo, jak zdoła. Miał pewność, że gdy wracał do domu, z jego strony nic mu nie groziło. Dlatego był użytecznym pionkiem w tej grze. A w razie problemów zawsze może posłużyć się jego córką, wtedy ukochany tatuś zrobi wszystko, czego zażąda.
Tylko Falonar patrzył na wszystko z innej perspektywy. W każdym odpowiednio wysoko postawionym człowieku Vrieskasa widział zagrożenie, nigdy im nie ufał. Ani Evolet, ani generałom. Nawet na dowódców patrzył chłodno i z dystansem, mając zawsze broń pod ręką. Rozumiał go, jednak wolał, aby czasem spoglądał na wszystko z nieco innej perspektywy. Wroga także można wykorzystać do własnych celów, a elita, gdy się ją odpowiednio podeszło, dzieliła się wieloma ciekawymi informacjami.
Szli w milczeniu. Falonar chyba wziął sobie za punkt honoru nie odzywać się, dając w ten sposób do zrozumienia, co myśli o tej wycieczce. Jego twarz pozostawała poważna i nieprzenikniona. Ladvarian nie wiedział, co ma o tym sądzić. Podobnie zachowywała się Evolet, gdy uparł się zrobić coś, co według niej zostało oznaczone etykietką „głupie, ryzykowne i pozbawione sensu”.
Mógłby sobie znaleźć dziewczynę, pomyślał.
Drażniło go to milczenie akurat w momencie, gdy sam chciał porozmawiać o ich niedawnym znalezisku i przedyskutować szczegółowy plan dostania się na Oraculum. Tym bardziej, że znajdowali się poza pałacem, w którym mogli się przypadkowo natknąć na Lothora i jego smarkulę.
Jeżeli Falonar miał zamiar obrażać się tak do czasu powrotu do pałacu, to nie omieszka solidnie kopnąć go w dupę. Nie mógł odpędzić się od złośliwej myśli wydania mu rozkazu i obserwacji, co zrobi w takim wypadku. Czy potulnie posłucha, czy może nadal będzie robić swoje, uparcie ignorując swojego księcia, któremu przysięgał wierność? Zamiar niezwykle kuszący, jednak postanowił na razie się powstrzymać.
Ladvarian starał się obrać taką drogę, by nie mijać rodzinnego domu Falonara. Domyślał się, że jego żal był zbyt świeży, by mógł minąć go obojętnie. Gdy brnęli przez zrujnowane domy Starej Dzielnicy, widział smutek malujący się na twarzy przyjaciela. Za wszelką cenę starał się spoglądać w inną stronę, by książę nie mógł w jego oczach wyczytać targających nim uczuć.
Przyspieszył kroku. W tej sytuacji nic nie mógł poradzić. Tylko czas potrafiłby coś zdziałać i sam Falonar, jeżeli pogodzi się ze stratą ukochanej osoby.
Przeklęta góra, jak nazywali ją Landarczycy czy królewska góra, jak pisał o niej Elbert wyglądała identycznie jak za każdym razem, gdy w młodości przychodzili tutaj z Falonarem, by szukać ukrytych skarbów, czy po prostu wydostać się z tłocznego miasta i spędzić czas jedynie w swoim towarzystwie na łonie natury.
Kamienie powierzone im tajemnice zachowywały tylko dla siebie, nie tak jak ludzie, którzy, gdyby nadarzyła się okazja, od razu sprzedaliby najskrytsze sekrety, gdy cena okazywała się odpowiednio wysoka.
Góra o wiele lepiej prezentowała się w nocy, gdy, leżąc na jej szczycie, można było obserwować ciemne niebo ozdobione nielicznymi, srebrzystymi gwiazdami. I marzeniami o księżycu, jakkolwiek wyglądał. Według informacji, które znaleźli w starych archiwach i opowieści Falonara o nocy, gdy na niebo wszedł ten fałszywy przypomniał najzwyklejszą, jasną tarczę. Wielki mit nie okazał się niczym niezwykłym. Czasem Ladvarian żałował, że nie dane mu było zobaczyć nawet tego fałszywego, ale musiał się z tym pogodzić. Taka była kolej rzeczy. Trudno.
Zrealizowali pierwszy i dziecinnie prosty punkt, czyli przyjście tutaj. Problem zaczynał się dalej. Ladvarian, tak pochłonięty perspektywą znalezienia tajnego archiwum ukrytego przez Elberta, w ogóle nie zastanawiał się, co zrobić, gdy znajdzie się na miejscu. Wejście nagle się nie otworzy, zapraszając ich do środka. Nie znajdą wielkiego, kolorowego znaku wskazującego drogę.
Nie miał zamiaru przyznać się do swojej pomyłki i działania bez wcześniejszego przemyślenia. Falonar pewnie by tego nie skomentował, ale jego triumfujący wyraz twarzy mówiłby sam za siebie. Trzeba udawać, że wiem, co robię, przynajmniej dopóki czegoś nie wymyślę, postanowił.
– Powinniśmy głównie skupić się na zboczach – rzekł, starając się nie patrzeć na przyjaciela. – Może w okolicy tych zniszczonych schodów? – zadumał, poniewczasie orientując się, że powiedział to na głos.
Schody, to w rzeczywistości zbyt wiele powiedziane. Czas i wiatr zrobiły swoje i stopnie wykute z kamienia góry już dawno przestały je przypominać. Wzniesienie powoli je pochłaniało, chcąc powrócić do swej pierwotnej formy. Ladvarian i Falonar nigdy z nich nie korzystali, woląc wspinać się na szczyt po dzikich szlakach między kamieniami. Na początku w ogóle nie zdawali sobie sprawy z ich istnienia. Jednak, gdy odkryli znalezisko, okazało się, że wędrówka nimi jest jeszcze bardziej niebezpieczna.
Falonar tylko skinął głową i bez słowa ruszył we wskazanym kierunku.
– Dupek – mruknął pod nosem Ladvarian, nie przejmując się, że mógłby go usłyszeć.
Jak się spodziewał, kamień nie różnił się niczym od kamienia i nic nie wskazywało na to, aby ukryto gdzieś jakieś tajne wejście. Zaczynał zastanawiać się, czy dojście do niego nie było możliwe jedynie przez pałac. To oznaczałoby, że góra całkiem pochłonęła tajemne archiwum. Nawet, jeżeli faktycznie się tam znajdowało, to wiedza przepadła na zawsze.
Możliwe, że Evolet poradziłaby coś w tej sytuacji, była obeznana we wszystkich nowościach technicznych. Kto wie, czy nie istniały urządzenia zdolne skruszyć kamień, by dostać się do wnętrza góry. Jednak, gdyby okazało się to prawdą, musiałby podać sensowny powód sprowadzenia ich na Landare. Paragas nie dałby się nabrać na żadną lichą wymówkę, nawet przy poręczeniu córki Vrieskasa.
– Błędne koło – warknął, kopiąc kamień znajdujący się na jego drodze, by wyładować złość.
Kolejne zdarzenia wydarzyły się tak szybko, że ledwo zdążył je zarejestrować. Z pozoru niewinny kamień okazał się być całkiem sporej wielkości, co spowodowało ostry ból w nodze. Ladvarian w duchu cieszył się, że nie doprowadziło to do żadnych trwałych uszkodzeń, zwichnięć czy złamań.
Książę włożył w kopnięcie całkiem sporo siły i, mimo swoich wielkości, kamień przesunął się, ukazując wąskie wejście w głąb góry. Niestety, Ladvarian nie do końca zdążył złapać równowagę i jedna noga wpadła do szczeliny, powodując upadek na twarz. Usłyszał nieprzyjemny dźwięk pękającej kości i cichy jęk wydobywający się z jego własnych ust, gdy próbował podnieść się na rękach.
– Książę! – Dobiegł do niego pełen niepokoju krzyk Falonara.
Przyjaciel niemalże natychmiast znalazł się obok niego. Złapał pod pachy i bez problemu pociągnął w górę, wyciągając z dziury i stawiając na nogi. Pomimo sytuacji, w jakiej się znalazł, Ladvarian po raz tysięczny przeklinał swój niski wzrost i drobną posturę. Falonar nawet z daleka przypominał wojownika, szczególnie ze swoimi wyraźnie zarysowanymi mięśniami, on co najwyżej niedorośnięte dziecko.
– Wszystko w porządku, książę? – zapytał z troską, wyciągając w jego stronę czystą chustkę. – Masz całą twarz we krwi – wyjaśnił.
Ladvarian dotknął ręką nosa, bolał. Pewnie on złamał się podczas upadku. Ostrożnie otarł z twarzy czerwoną ciecz. Miał świadomość, że jakieś plamy i tak zostaną, ale starał się tym nie przejmować tak jak zniszczonym ubraniem i upokorzeniem. Cieszył się, że nawet Falonar nie do końca zdawał sobie sprawę, co tak naprawdę się wydarzyło. I miał zamiar nie zmieniać tego stanu rzeczy.
– Czyli jednak coś tu jest – zmienił temat, bo wyraz twarzy przyjaciela od razu dawał mu do zrozumienia, że chciałby wiedzieć, dlaczego wylądował na twarzy, nie amortyzując upadku i wpadając w dziurę. – Lothor na pewno za tym nie stoi. Nie miałby pewności, że trafimy w odpowiednie miejsce.
– Możliwe. Chcesz tam wejść, książę?
– Jak najbardziej. Przecież po to tu przyszliśmy – rzucił beztrosko.
Ladvarian ukucnął przy szczelinie i ostrożnie zsunął się do środka, nie dając Falonarowi okazji do wypowiedzenia kolejnych wątpliwości. Strop znajdował się całkiem wysoko, nie był w stanie go dotknąć, gdy wyciągnął rękę ku górze. Chociaż dla przyjaciela nie będzie stanowić to najmniejszego problemu. Rozejrzał się dookoła, uświadamiając sobie, że znalazł się w jakimś kamiennym tunelu. Jednak słabe światło Lume Estrell wpadające przez wąską szczelinę nie było w stanie oświetlić żadnej z dwóch dróg. Widział tylko nieprzeniknioną ciemność i nie napełniało go to optymizmem.
Falonarowi zejście zabrało więcej czasu. Musiał się trochę nagimnastykować, by ze swoją posturą przecisnąć przez niewielki otwór. Pozdzierał sobie przy tym tunikę na plecach i rękawach.
Książę zastanawiał się, jak wrócą tą samą drogą. On musiałby skoczyć, by dosięgnąć otworu, a w ciemnościach, które niebawem nastaną graniczyłoby to z cudem nawet przy jego umiejętnościach. Co gorsza, znalezienie tego miejsca mogło okazać się nielada wyzwaniem. Stwierdził, że prawdopodobnie przyjdzie im przenocować w tunelach. W czasie wielu misji nie raz znajdowali się w gorszych warunkach, więc nie stanowiło to problemu.
– Ciemno – skomentował Falonar, jakby Ladvarian już nie zorientował się w sytuacji.
– Musimy sobie jakoś poradzić. Nie zamierzam zawracać, skoro doszedłem tak daleko.
– Uparty jesteś, książę. Rozumiem, że nie pomyślałeś o zabraniu światła?
Ladvarianowi wydawało się, że usłyszał w głosie przyjaciela nutę rozbawienia, jakby śmieszyła go sytuacja, w jakiej się znaleźli. Żałował, że nie może dostrzec wyrazu jego twarzy.
Po chwili rozległo się ciche kliknięcie i w tunelu zabłysło jaskrawe, sztuczne światło. Przez chwilę oślepło ono księcia, jednak szybko przyzwyczaił do niego wzrok. Okazało się, że w tej kwestii Falonar pomyślał za niego. Trzymał w dłoni niewielką latarkę, którą przed wyjściem musiał zabrać z pałacu. Nie miał wątpliwości, że bawiła go wcześniejsza sytuacja. Rzucił przedmiot Ladvarianowi, który zgrabnie złapał go w powietrzu.
Rozdarł przód tuniki, by postrzępione resztki rzucić na ziemię. Po przeciskaniu przez szczelinę ubranie nie nadawało się już do niczego i tylko krępowałoby ruchy. Chociaż książę wątpił, aby czekało tu na nich jakieś niebezpieczeństwo. Falonar odpiął miecz i, majstrując przez chwilę przy skórzanym pasie, umocował go na plecach, by ułatwić sobie wędrówkę.
– Jak wrócimy, przypomnij mi, abym porządnie trzepnął cię w łeb za to przed chwilą – mruknął, wybierając prawą odnogę tunelu.
– Nie omieszkam, książę.
Tunel został starannie wyżłobiony w kamiennej górze. Na podłożu natrafili tylko na kilka drobnych kamieni zapewne oderwanych ze stropu. Wyznaczona została w nim tylko jedna trasa, w ścianach nie natknęli się na żadne boczne odnogi. Znacznie ułatwiło to wędrówkę i ustrzegło przed zgubieniem drogi i utknięciem we wnętrzu góry bez szansy powrotu. Jednak było dziwne. Ktoś pofatygował się, by utworzyć to miejsce, a nie pomyślał o zabezpieczeniach. Przecież każda tajemnica kiedyś mogła wyjść na jaw. Nic nie było w stanie wiecznie pozostać w ukryciu, ktoś w końcu powie o jedno słowo za dużo.
Szedł przodem, oświetlając sobie drogę, jednak nie natrafił na nic szczególnego. W niektórych miejscach dostrzegł żelazne uchwyty, w których kiedyś, przed najazdem Vrieskasa i przyniesieniem przez niego na Landare zupełnie nowych technologii, umieszczano pochodnie. Teraz były puste.
Tunel ciągnął się i ciągnął, jakby nie miał końca. Czasem opadał w dół lub zakręcał, jednak nigdy nie natrafili na żadne rozwidlenie. Budowniczy musiał zadbać o to, by dostarczyć do środka świeże powietrze. Prawdopodobnie istniały jakieś mniejsze szyby, ale Ladvarian nie miał ochoty zagłębiać się w tę kwestię i szukać ich. Wystarczyło mu, że ma czym oddychać i nie udusi się.
– Coś tu jest nie w porządku – mruknął Falonar.
Ladvarian tylko kiwnął głową, zgadzając się z nim. Atmosfera, która ich otaczała, gdy zagłębiali się coraz dalej we wnętrze góry była… dziwna. Coś wisiało w powietrzu, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jednak najbardziej dominowało uczucie, jakby wchodząc tutaj, zakłócił czyjś spokój.
Nagle przystanął. W świetle latarki zobaczył, że w końcu droga rozgałęzia się na dwie odnogi. Niestety, jedna z nich została zasypana. Strop musiał nie wytrzymać i lawina olbrzymich głazów na zawsze pogrzebała szanse na przedostanie się. Szczególnie, że zawalony odcinek mógł równie dobrze ciągnąć się przez kilkadziesiąt metrów.
Ladvarian chciał wiedzieć, co kryje się za zawalonym przejściem, tym bardziej, że jego boki wyglądały jak wyrzeźbiona w kamieniu rama drzwiowa. Druga odnoga zniechęcała swoim wyglądem do zagłębienia się w czeluści tunelu. Wyglądała jak typowy tunel wydrążony w górze przez niezbyt dokładnego budowniczego. Jakby zależało mu tylko na przejściu. Ściany były krzywe, a kamień pofalowany i w niejednym miejscu ostro zakończony. Strop znacznie się obniżył, przez co Falonar musiał trochę pochylić głowę, by przejść bez uszczerbku na zdrowiu.
Także to przejście prowadziło jedynie prosto przed siebie. Znów bez bocznych korytarzy i rozwidleń. Wędrówka była długa i mozolna. Ladvarian miał wrażenie, że trwała sporo ponad godzinę. Musieli zwolnić marsz, gdyż każdy nieprzemyślany krok mógł prowadzić do zguby. Na podłogę posypało się znacznie więcej kamieni, czasem jakiś zatarasował połowę korytarza i trzeba było ostrożnie wspiąć się po nim, aby przejść na drugą stronę.
Książę nie miał zamiaru się poddawać, jednak w sercu pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten tunel ostatecznie także okaże się ślepy i ściana zawalonych kamieni zmusi ich do odwrotu. Świadczyły o tym coraz większe ilości głazów na posadzce i trudności z przeciskaniem się pomiędzy nimi.
Miał świadomość, że już był cały brudny i odrapany. Otarcia o ostre kamienie powodowały przecięcie naskórka, z drobnych ranek sączyły się pojedyncze krople krwi, znacząc drogę. Wystarczyło, że spojrzał na Falonara, którego ręce i pierś naznaczone były siatką drobnych, czerwonych zadrapań i ciemnymi smugami brudu, mieszającymi się ze spływającymi kroplami potu, by zorientował się, że musi wyglądać nie lepiej. Chociaż w jego przypadku dochodził jeszcze złamany nos.
Ladvarian myślał, że będą musieli się wycofać, bo pokonanie ogromnego kamienia, który oderwał się od sufitu, okazało się sporym problemem dla niego, nie mówiąc o Falonarze, znów natrafili na rozwidlenie. Jednak tym razem na trzy odnogi. Ta naprzeciwko była w podobnym stanie jak odcinek, który pokonali i nie nadawała się do dalszej wędrówki. Kamienne bloki usiane były tak gęsto, że ominiecie ich graniczyło jedynie z cudem. I prawdopodobnie dalej nie było o wiele lepiej.
Jednakże Ladvarian nie przejął się tym zablokowanym przejściem, gdyż dwa pozostałe zrobiły na nim większe wrażenie. W obu przypadkach budowniczy wyrzeźbił olbrzymie, ponad czterometrowe, kamienne łuki. Przy brzegach zdobiły je jakieś symbole, które Landarczykom nic nie mówiły, coś takiego widzieli pierwszy raz w życiu. Te tunele nie były zawalone, jakby to, co spowodowało zawalenie innych, te w dziwny sposób ocaliło.
Skierował latarkę na łuk znajdujący się po jego prawej stronie i stanął jak wryty. Dopiero po chwili, jak w transie, zrobił kilka chwiejnych kroków i przesunął dłonią po skale. Pomiędzy dziwnymi symbolami zostały umieszczone także drobne, czarne kamienie. Ciepłe w dotyku. Nie miał wątpliwości, że były to księżycowe kamienie, identyczne jak ten, który oprawiono w wisiorze Kalush. Kamienie, które przeszły do legendy, bo od tysiącleci nikt ich nie widział. Nie mógł uwierzyć, że tak głęboko w czeluściach góry znajdowało się ich znacznie więcej.
– To chyba jakiś napis – odezwał się Falonar, marszcząc brwi. – Te symbole.
– Możliwe, ale nigdy nie słyszałem o takim języku. I wątpię, byśmy znaleźli kogoś, kto wiedziałby coś więcej i potrafił to przeczytać.
Ladvarian ruszył przed siebie, bez zastanowienia wybierając prawą odnogę. Jednak już po kilkunastu krokach musiał się zatrzymać. Przed sobą miał ogromną, kamienną bramę. Jej dwa skrzydła także zostały ozdobione symbolami i księżycowymi kamieniami. Nie dostrzegł nigdzie klamki, co znaczyło, że wrota trzeba pchnąć do środka. W tym miejscu ta dziwna aura była bardziej namacalna. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że za tymi drzwiami wcale nie znajdowało się tajne archiwum Elberta. Wskazywała na to ta cała otoczka.
Pchnął jedno skrzydło, lecz wrota nawet nie drgnęły. Kamień musiał być wyjątkowo gruby i mocny.
– Pomóż mi – zwrócił się do Falonara.
~ * ~
Przezwyciężyłam lenia i dzisiaj na wykładzie dopisałam początek o Lothorze, który powinien znaleźć się w końcówce poprzedniego rozdziału. Dodatkowo znów zaczęłam pisać i w końcu ruszyłam z kolejnymi fragmentami o Ladvarianie i Falonarze. Latte o smaku szarlotki jednak robi swoje ;)
Ostatnio trochę się zdziwiłam, bo w opowiadaniu o Peterze potraficie dostrzec każdy drobniutki szczegół, który ja zapomniałam skasować w jednym miejscu, a tutaj nawet, gdy pojawi się drobna wskazówka, to jest pomijana przy innych wydarzeniach.


28 komentarzy:

  1. W tym opowiadaniu dzieje się na tyle dużo, że kiedy przychodzi mi pisać komentarz, zdecydowana większość mi umyka i wychodzi mi potem takie masło maślane... Jakoś nie umiem pisać dobrych, sensownych komentarzy, nie mniej jednak zawsze wszystkie rozdziały czytam dokładnie.
    Podobał mi się opis tej wędrówki tunelami, choć troszkę szybko znaleźli wejście do nich, po kopnięciu jednego kamienia. Ale w momencie, kiedy Ladvarian upadł na twarz, to parsknęłam śmiechem, jakoś mnie ta scena rozbawiła.
    W każdym razie, urwałaś w takim momencie, że bardzo ciekawa jestem, czy później coś znaleźli, czy nie. Opisy wyszły zgrabnie i ciekawie, wszystko można sobie było wyobrazić.
    A zachowanie Lothora jest dość podejrzane, ciekawe, czy będzie coś knuł, skoro się domyśla, że tamci działają na własną rękę i czegoś szukają.
    Czekam na next ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W scenie ze znalezieniem wejścia najpierw wymyśliłam całość, a dopiero potem pomyślałam. Na początku w ogóle nie wiedziałam, co mają zrobić, bo w końcu górę zwiedzali niejeden raz. Nie lubię za bardzo przedłużać, już i tak ten rozdział dość się rozlazł.
      Musiałam tu urwać, bo kolejny rozdział byłby za krótki ;)

      Usuń
  2. Coraz bardziej wątpię w moją wcześniejszą teorię, lecz nadziei na to, że mogę się nie mylić, ciągle trwa:) Może i Lothor zabrał im cenną księgę, lecz niewykluczone było, że generał mógł mieć dość tego, że jest facetem od szpiegowania księcia. Nie wiem, może się jednak mylę i idę krętymi ścieżkami. Chyba muszę uzbroić się w cierpliwość, bo wiem, że będą przez Ciebie odkryte motywy Lothora i będą bardzo ważne:)

    Nie dziwię się Falonarowi, że jest podejrzliwy. W takich czasach, to trudno komukolwiek zaufać, a tym bardziej, że podczas tej nieustającej się wojny, stracił bliską mu osobę. Z drugie strony, jednak nie dziwię się Ladvarianowi, że tak chce uparcie dążyć do prawdy, chce za wszelką cenę odzyskać to, co do niego należy.

    No i na coś trafili. Tylko pytanie, na co? Za taki koniec powinni karać! Jestem to ciekawa, co tam odnaleźli po tak trudnej wyprawie przez te tunele:)

    Czekam na next:)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat Lothora nic nie mówię. Wszystko kiedyś się wyjaśni ;)
      Jakbym w tym rozdziale zawarła jeszcze fragmenty o tym, co znajdowało się za drzwiami, to w kolejnym byłby stanowczo za krótki, zresztą po tym następnym też zabrzmią głosy sprzeciwu i niezadowolenia.

      Usuń
  3. Latte o smaku szarlotki?! Gdzie je znalazłaś?! <3 Jako kawomianiaczka jestem zachwycona i chyba przejdę się po wszystkich kawiarniach w okolicy, żeby takie znaleźć.
    Falonar jest za poważny. Uwielbiam Ladvariana, jest taki... Wyluzowany to złe słowo, wiem, ale do niego pasuje. Przynajmniej pod pewnymi względami. Co innego Falonar, jest strasznie spokojny, opanowany, chłodny. Chciałabym, żeby niedługo pokazał swoje prawdziwe emocje i przestał ukrywać się za maską jedynie lojalnego sługi. Jest kimś znacznie więcej, right?
    Akcja z kamieniem i nosem sprawiła, że się uśmiechnęłam. Dzięki ci! Po najnowszym odcinku Glee jestem emocjonalnie zdruzgotana i praktycznie nie jestem w stanie się śmiać. Ale Książę wpadający do dziury pod kamieniem i łamiący nos potrafi dokonać rzeczy niemożliwych. ^^
    Ciekawi mnie, co też znaleźli w tym tunelu. Coś ważnego? Oby. Plus o co tak naprawdę chodzi z Lothorem? Trochę się pogubiłam, sigh. Mam nadzieję, że niedługo to wyjaśnisz. :)
    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za drobne opóźnienie, ale ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. Uroki roku szkolnego. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Starbucksie, oczywiście ;) Środę miałam wolną, więc siedziałam tam ponad dwie godziny i pisałam. I pewnie już definitywnie zmieniłam pewne plany.
      Tak, przy akcji z kamieniem sama nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy to pisałam. W końcu nawet Ladvarianowi mogą przytrafić się zabawne rzeczy ;)
      Nad fragmentem o Lothorze sporo musiałam główkować, aby za dużo nie powiedzieć i chyba udało mi się to osiągnąć.
      Nowego odcinka Glee jeszcze nie widziałam, jest na etapie ściągania, ale sam tytuł mnie przeraził, gdy go zobaczyłam.

      Usuń
  4. Znalazłam jedną literówkę w poprzednim rozdziale : "Nie zdają sobie sprawy, że skutki ich ignorancji i barku inicjatywy wyjdą na jaw dopiero za kilkaset lat."
    Jeny, ile tu się dzieje! Naprawdę czytelnik nie ma czasu na nudę, więc może wtedy umykają mu jakieś drobiazgi, w których chcesz jednak przekazać coś ważnego, tyle że nie wprost. Naprawdę stworzyłaś świetne wielowątkowe opowiadanie, którego historia nie składa się jedynie ze zwykłego biegu opowiadania, ponieważ umieszczasz też tutaj retrospekcje, legendy, listy i tak dalej, co ciekawie urozmaica fabułę.
    Kurde, sama nie wiem, co mam myśleć Lothorze. Po poprzednim rozdziale byłam bardziej skłonna uwierzyć, że rzeczywiście podrzucił on tę książeczkę Ladvarianowi i Falonarowi, jednak teraz już chyba nie jestem tego aż taka pewna. Po prostu mam mieszane uczucia i nie wiem, czemu zaufać ;D Mętlik w głowie.
    Ja, w przeciwieństwie do wielu innych czytelników, uwielbiam zakończenia, które mają miejsce w takim momencie rozdziału. Uwielbiam tę intrygującą chwilę i moment oczekiwania na dalszą interesującą część.
    Tak teraz mi się przypomniało: jeśli chcesz otrzymać ocenę na Ocenach Legilimens, to weź zapoznaj się z opisami oceniających i wybierz sobie którąś (choć wybór zbyt duży nie jest), bo na daną chwilę jesteś w Wolnej Kolejce, a żadna z oceniających nie przymierza się do zabrania stamtąd blogów. Z drugiej strony jednak, jeśli nie zależy Ci na szybkiej ocenie, możesz poczekać, bo OL przechodzi niezły kryzys i nie wiadomo, co z ich dalszym bytem w blogosferze.
    Całuję i czekam na następny rozdział,
    Leszczyna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że czasem może być ciężko połapać się ze wszystkim, ale jak kogoś interesuje dana kwestia, to chyba wyłapanie nie jest aż tak trudne.
      Oj tak, Lothor pozostanie zagadką jeszcze przez dłuższy czas. Długo zastanawiałam się nad jego postacią, ale z ostatecznego rezultatu jestem zadowolona.
      Ja zazwyczaj nie preferuję takich zakończeń, ale zawsze ładnie wyglądają. Tutaj akurat innego wyboru nie miałam.
      Co do OLa, to wolę poczekać. Wiem, że cały czas jestem w wolnej kolejce, ale żadna z oceniających do mnie nie przemawia, bo albo znam, albo kogoś nie interesuje moja tematyka, albo po prostu u tej osoby nie chcę.

      Usuń
  5. Cieszę sie. Ze wróciliśmy do księcia choć Falonar znów mnie troche denerwuje, tzn znów mam wrażenie. Ze stał sie za posłusznych. W poprzednim rozdziale i na poczatku tegombyl ciekawszy, bo troch esie stawiał, ponadto całkiem słusznie wypowiedział sie matematyki ost zdarze, ale teraz znów kroczy posłusznie za księciem, a nawet nie sadz,ze ta podróż ma sens, choć chyba zmieni zdanie, bo jednak gdzieś dotarli. A ty oczywiście musiałas akurat skończyć w najciekawszym momencie, haha.ciekawe, czemu lokhart zabrał tamta księgę,która z tego,co mówi, zawiera dużo informacji o planecie, a umoziliwil jednocześnie poszukującym dostęp do

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych opracowań... Mysle,ze zrobił o celowo i stoi oi tej samej stronie, co książę. Ale ledvarian tez nieco mnie denerwuje. Mas so ie za dużo złości.za wiele spór, zbyt wielu ludziom, życzy złe, te jego wizje Z poprzedniego rozdziału były iście średniowieczne. Troche mnie orzerża,do czego jest zdolny, nie jestem zwolenniczką stwierdzenia cel uśmiecha środki. Na koniec chciałabym zauważyć,dlaczego wg mnie tutaj dostrzegamy mniej haczykow niż na peterze. Otóż tutaj fabuła jest znacznie bardziej rozwinięta, zreszta nie do końca jesteśmy świadomi, czego oczekiwać, co jest wskazówka a co ńie, w peterze wiemy,ze chcesz wytłumaczyć dlaczego zdradził swoich przyjaciół, jest o wiele mniejnbihaterow, a ich zamiary sa nam raczej z grubsza znane, tzn, wiemy kto jest po której stronie z grubsza

      Usuń
    2. Jakbym w tym rozdziale zawarła jeszcze fragmenty o tym, co znajdowało się za drzwiami, to w kolejnym byłby stanowczo za krótki, zresztą po tym następnym też zabrzmią głosy sprzeciwu i niezadowolenia.
      Na temat Lothora nic nie mówię. Wszystko kiedyś się wyjaśni ;)
      Wiem, że czasem może być ciężko połapać się ze wszystkim, ale jak kogoś interesuje dana kwestia, to chyba wyłapanie nie jest aż tak trudne. A temat potterowski jest tak przemaglowany, że ciężko jest ukryć cokolwiek.

      Usuń
  6. Zupełnie zbiłaś mnie z tropu w sprawie Lothora. Jedyne, czego jestem pewna to, że doskonale wie co się znajduję w tunelach i dlatego jest taki pewny, że Ladvarian i Falonar nie wrócą stamtąd.
    Jednak zastanowił mnie tytuł zbaraniej książki. Natura Bestii. Jeśli ma dotyczyć Landarczyków, to może wyjaśnia ich związek z księżycem, którego już nie mają. Wtedy tytuł sugerowałby mi, że księżyc dodaje im jakiś krwiożerczych, nadzwyczajnych mocy czy sił, ale to tylko takie luźne teorie.
    Wracając do księcia, to strasznie nerwowy robi się ostatnio. I widać efekty, żeby taki znakomity wojownik dał się wykiwać szczelinie łamiąc sobie nos. Gdzie się podziała jego koncentracja? Za to zaczęłam lubić Falonara, bo w końcu pokazał się z innej strony. Czyżby nawet miał poczucie humoru? :D A i urwałaś w idealnym momencie, chociaż mam ochotę udusić za to. Co znajduje się za bramą? Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że coś niedobrego.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dobrze, że mi się udało ;) Nad fragmentem o Lothorze sporo musiałam główkować, aby za dużo nie powiedzieć, szczególnie w tych jego krótkich wypowiedziach.
      Ladvarian już powoli nie wyrabia ze wszystkim, co musi mieć na głowie. I oczywiście nie da sobie wmówić, że potrzebuje jakiegokolwiek odpoczynku. Jak tak sobie myślę, to może uda mi się to wykorzystać w kolejnych fragmentach o nim.
      Wiem, jestem niedobra, ale to jeden z nielicznych momentów, gdy mogłam tak urwać ;)

      Usuń
  7. A może Lothor też chce się dostać na Oraculum? Albo sądząc po tytule książki chce wyhodować sobie jakiegoś potworka, żeby pozbyć się Vrieskasa? Owiałaś go taką tajemnicą, że ciężko mi w ogóle coś sensownego wymyślić.
    Czy Falonar potrafi być zabawny, czy mi się tylko zdaje? ^^ Czytając fragmenty o nim naprawdę zaczynałam się coraz bardziej uśmiechać ;D
    A Ladvarian strasznie wybuchowy. Może to i przez te wszystkie poszukiwania i brak rezultatów? W końcu każdego szlag jasny trafia.
    A może za tą bramą jest jakiś grobowiec? Bo raczej nie to archiwum. Ogólnie to nie ufam temu miejscu. Albo czeka tam na nich jakaś pułapka, albo nie znajdą tego, co chcą. No jakby nie mówić mam same złe przeczucia.
    Cóż, bardzo możliwe, że coś nam umyka, w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. A w dodatku w Twoim opowiadaniu dzieje się bardzo dużo i ciężko jest się skupić na tych drobniejszych szczegółach.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa teoria z tą książką ;) Na razie na temat Lothora nic więcej nie mówię, kiedyś wszystko się wyjaśni.
      Przy tych fragmentach ja też nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. A czasem trochę zabawy każdemu dobrze robi ;)
      Ladvarian już powoli nie wyrabia ze wszystkim, co musi mieć na głowie. I oczywiście nie da sobie wmówić, że potrzebuje jakiegokolwiek odpoczynku.

      Usuń
  8. Pewnie masz rację, że coś nam umyka... Znając życie coś bardzo oczywistego. Jednak przy tak bogatym w akcję opowiadaniu o to nie jest wcale tak trudno. Wiele wątków, sporo bohaterów i każdy ma jakiś swój sekret, jakąś historię.
    Tak na przykład jest z tym Lothorem. Dalej nie wiem jakie plany snuje. Jest tak tajemniczą postacią, że niewiele (a może zbyt wiele) można tutaj wysnuć.
    Czyli jednak poszli do tych tuneli. No nie powiem, jakieś złe przeczucia mam. Zwłaszcza, że Lothor zdawał się być bardzo pewny ich śmierci. Co też czeka ich w tych podziemnych zakamarkach? Znając życie albo nic, albo coś bardzo niebezpiecznego.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku Lothora, po przeczytaniu komentarzy, wydaje mi się, że wiele różnych przypuszczeń można wysnuć. Na niektóre nawet ja bym nie wpadła.
      Co ich tam czeka, w kolejnym rozdziale.

      Usuń
  9. Co takiego jest w tej księdze? Może Lothor rzeczywiście nie miał pojęcia o pozostałych tekstach. A może to właśnie ich poszukiwał i zaglądając do księgi tylko się rozczaruje. To przerażające, że jego córka chce być taka jak tatuś, ale z drugiej strony dobrze, że jest taka spostrzegawcza. Na pewno przyda jej się to w przyszłości. Jednak znaleźli coś w tych tunelach. Ciekawe, co tam tak naprawdę się znajduje. Mam nadzieję, że coś, co im pomoże. O ile uda im się otworzyć te drzwi. Może w tamtych zasypanych tunelach też jest coś ważnego. Oby się nie zawiedli, gdy dostaną się do środka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat Lothora nic nie mówię. Wszystko kiedyś się wyjaśni ;)
      Cóż, dla Amelii to ojciec jest wzorem i nic dziwnego, że chce go naśladować. Większość dzieci patrzy na swoich rodziców i w niektórych kwestiach upodabnia się do nich.
      Co znajduje się za drzwiami, w kolejnym rozdziale. A co do zasypanych tuneli, to możliwe, że coś tam jest. Nikt nie weźmie się za ich rozkopywanie, więc tajemnice na zawsze pozostaną we wnętrzu góry.

      Usuń
  10. Ja też przezwyciężyłam lenia i za trzecim podejściem udało się przeczytać rozdział xD A czytało mi się go dość mozolnie, podobnie jak im dłużyła się podróż po "jaskini" (nie wiem, czy mogę ją tak nazwać, ale tak mi się kojarzyło i tak to sobie wyobraziłam xD), bo w sumie to tylko ją opisałaś tutaj. Falonar bardzo na mnie działa i aż udzielił mi się jego punkt widzenia. Chyba ma rację co do tego, że nie można nikomu ufać.
    A Lothor ukradł książkę, hehehe, czyli jednak Falonar ma rację, a Ladvarian idealizuje. To chyba coś ważnego, ta księga...
    Czekam na następny rozdział, coś mi się wydaje, że dokonają przełomowego odkrycia ;d
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy dzieliłam te rozdziały, to doszłam do wniosku, że w tym nic specjalnego się nie dzieje. Zresztą, nawet nie pamiętałam dokładnie, co w nich zamieściłam, bo pisałam je tak dawno, a kilka następnych chyba jeszcze w lipcu.
      W ich położeniu Falonar ma rację i nie powinni nikomu ufać, bo wszystkie plany mogą spalić na panewce.

      Usuń
  11. W tym opowiadaniu wszytko i jest nowe i człowiek zachwyca się światem, jaki tworzysz. Świat potterowski jest nam dość dobrze znany, nieważne jakiego rodzaju ff to jest. Wiec może tu należy szukać przyczyny? Gdy komentuje "Petera" to wiem, co chcę napisać, bo nie skupiam się na ogólnikach. Tutaj natomiast zawsze mi coś umyka. W trakcie czytania mam wiele spostrzeżeń, które potem gubię, gdy pisze komentarz. ;D
    Ale już przechodzę do rozdziału. Chyba po raz pierwszy poczułam nutkę sympatii do Falonara. Aż sama nie wierzę, że to piszę ;) Za to przemyślenia księcia są niezwykle interesujące. I trafne. Podoba mi się relacja, jaką zbudowałaś między tymi postaciami. Jest tu przyjaźń, ale nie możemy zapominać o typowym: władna i poddany. To oczywiście w wielkim uogólnieniu, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi ^^
    Trochę stęskniłam się za "trójeczką", ale ta część opowiadania zaczyna coraz bardziej przypadać mi do gustu. xd
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam Falonara lubiłam od zawsze, więc tym bardziej cieszę się, że przypadł do gustu większej liczbie czytelników ;)
      A kolejna część o Kaelasie rozpocznie się od rozdziału dwudziestego ósmego.

      Wiem, że w temacie potterowskim często trudno o coś spektakularnego, ale wszystkie słowa klucze od razu są wyłapywane, a tutaj nawet jak kogoś interesuje dana kwestia, to i tak nic nie widzą.

      Usuń
  12. Och jak mnie tu dawno nie było. Ale w końcu udało mu się nadrobić wszystkie zaległosći. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, najchętniej walnęłabym zadanie w stylu Genialne, bo nic mi akurat więcej do głowy nie przychodzi. Ale jako osoba w klasie maturalnej, powinnam rozwinąć większa inwencję twórczą. Wiec tak, jako osoba z klasy fotograficzno- graficznej daję ci 6 za szablon i błagam Cię nie zmieniają go więcej. Bardzo podoba mi się świat, który tu kreujesz i nie tylko mi sądząc po ilości osób, które tu zaglądają. Hmm...Akcja przede wszystkim, jest jej tu pełno, za co cię uwielbiam ;) Nie będę się wypowiadać na temat każdego z ostatnich 7 rozdziałów które miałam do nadrobienia, bo i tak nie wymyślę jakiej sensownej odpowiedzi. Podoba mi sie zawsze jak w intrygujący sposób zakańczasz akcję, każdego posta, człowiek siedzi ciągle i myśli "Boże ja muszę wiedzieć co będzie dalej" ;) W tym rozdziale powróciliśmy do księcia, ciszę się z tego choć nadal za nim nie przepadam ;) Jestem ciekawa, dlaczego ta księga jest tak ważna ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale nie miałam wcześniej sposobności. No cóż, rozdział bardzo ciekawy. Wreszcie akcja nabrała tempa :) Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale muszę powiedzieć, że choćbym nie wiem jak chciała to i tak nie polubię postaci Falonara, po prostu nie odpowiada mi jego sposób bycia i mam czasem podobną ochotę jak Ladvarian, żeby go kopnąć w dupę. Oczywiście jednocześnie uważam, że bez niego to nie byłoby to samo opowiadanie :) Tak czy siak, zaczyna się robić ciekawie i mam nadzieję, że przypuszczenia księcia co do tych drzwi są choć w połowie mylne.
    Mam jeszcze pytanie, kiedy wrócisz do przygód buntowniczej trójki? Przyznam, że stęskniłam się za nimi.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Doskonale rozumiem, że brak Ci czasu, bo ze mną jest podobnie. Cały zeszły tydzień nie miałam chwili, żeby odetchnąć, co tu mówić o pisaniu albo czytaniu...
    Nie mogę uwierzyć, że urwałaś w takim momencie! Kto tak robi? No dobra, ja też stosuję cliffhangery i uwielbiam to robić, ale nie znoszę kiedy ktoś inny robi to mnie xD
    Biedny Ladvarian, dobrze, że jest zahartowanym wojownikiem i złamany nos to dla niego żadna przeszkoda :) Świetne opisy jaskiń, ja nie umiałabym opisać ich tak różnorodnie, pewnie co chwilę powtarzałabym jaskinia-skała-światło-jaskinia-skała... A Falonar i latarka byli super. Mam nadzieję, że kop w dupę będzie, no chyba że ich odkrycie zupełnie ich rozproszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle potrafisz mnie wciągnąć już na wstępie ;) Nie zauważyłam żadnych błędów, a twoje opisy sprawiły, że miałam przed oczami cały film. Dosłownie :D Ekranizacja twojego opowiadania osiągnęłaby szczyt top-listy ;) Szczególnie jeśli scenarzyści zastosowali się do twoich genialnych opisów!
    Ladvarian zaczyna plusować na mojej liście ulubionych bohaterów. Dalej bardziej lubię Kaelasa (ten irytujący typ coś w sobie ma xD), ale książę też jest fajny ;) Falonara ciągle nie znoszę (w tym przypadku irytujący typ nie ma taryfy ulgowej). Jestem ciekawa czy uda im się znaleźć archiwum i mam nadzieję, że już wkrótce dodasz cd :D Ale wiem, co to znaczy brak czasu ;)
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Może to jest spowodowane tym, że dobrze wiemy, że tamto opowiadanie szybko się skończy, więc korzystamy z niego ile wlezie. A bracia duszy, będą trwali nadal:D

    Biedy Lavadrian i jego biedny złamany nos;( Jak przeczytałam opis tej jaskini, to myślałam, ze zejdę. No, nigdy nie przypuszczałam, że zwykłą kamienną przestrzeń można tak opisać. No kłaniam się nisko:P
    Haha, podejrzewam, że Falonar za takie zachowanie jeszcze nie raz dostanie w ... dupę. No, ten tego...
    Więc ja może nie będę zanudzać, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i lecę dalej:*

    OdpowiedzUsuń