Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali
oszukani.
Stephen King – Wielki Marsz
Kaelas, Kendappa i RM19 zostali wciśnięci w środek kolumny zbrojnych. Gdy
minęli wzgórze, za którym schowali się rycerze przed atakiem, dołączyło do nich
z pięćdziesiąt wysokich postaci. Prawdopodobnie mężczyzn, biorąc pod uwagę
budowę ciała. Każdy miał na sobie długą, sięgającą ziemi, białą szatę. Przy
rękawach i kapturze wyszyto złotą nicią nic nie mówiące wojownikowi symbole i
znaki. Do skórzanych pasów okalających talię przyczepili różnorodne mieszki i,
co najbardziej zdziwiło Landarczyka, kolorowe pióra. Twarze ukryli pod
kapturami zaciągniętymi na głowy. Nawet w tak mocno świecącym słońcu, patrząc w
nie, widział jedynie ciemność bez jakiegokolwiek zarysu twarzy.
Kaelas
zastanawiał się, czy to jego wzrok płata mu takie figle. W końcu nigdy nie
narzekał na ten zmysł. Zarówno z niego jak i ze swojego słuchu był dumny.
Oczywiście do czasu, gdy nie wylądował na wielkim żółwiu i nie zaczął pobierać
nauk od Mistrza Penyu, który kazał mu wyczuć przeciwnika.
Po raz pierwszy
dziękował swojemu mentorowi za te nauki. Przynajmniej, gdyby rzeczywiście
doszło do walki na Debesu, która okazała się Elle, to miałby minimalnie większe
szanse. Chociaż wszechobecna jasność nadal powodowała nieznośny ból głowy,
którego miał serdecznie dość. Zastanawiał się, czy Kendappa i RM19 także na
niego cierpią.
Kobieta uważnie
obserwowała zbrojnych, jakby kalkulując w głowie ich szanse na przebicie się i
odwrót do statku. Kaelas wątpił, aby było to możliwe, lecz postanowił się nie
odzywać. Przynajmniej w tej chwili. Jednak to wyraz twarzy RM19 najbardziej go
zaskoczył. Był nieobecny. Patrzył przed siebie, lecz Landarczyk mógł się
założyć, że nie widział tego, co miał przed sobą. Zastanawiał się, nad czym
mógł rozmyślać. Miał tylko nadzieję, że w tym momencie nie chodziły mu po
głowie wiarygodne i potwierdzone
informacje na temat flory, ludności czy innych tego typu głupot, które mógł
powiązać z Elle.
Prowadzili ich
dolinami ku budynkowi, który dostrzegli zaraz po wylądowaniu. Nie minęło dużo
czasu, gdy na horyzoncie ujrzeli las spiczastych namiotów rozstawionych na
sporej połaci trawy. Były ich tysiące. Kaelas wątpił, aby nawet RM19 potrafił
je wszystkie przeliczyć. W oczy rzucało się tylko kilka kolorów: złociste,
jasnoniebieskie i białe. Zastanawiał się, czy znali tutaj także inne barwy, a
patrząc na ubiór ludzi, zaczynał w to wątpić.
Gdy
przekroczyli linię obozowiska, z namiotów zaczęły wychylać się opancerzone i
zakapturzone głowy, obserwując z zaciekawieniem i ekscytacją więźniów, których
przyprowadził patrol. Część z nich dołączyła do kolumny.
Dopiero po
chwili Kaelas dostrzegł, co jeszcze spaceruje po obozie. Widok tych ogromnych i
potężnych bestii całkowicie wytrącił go z równowagi. Takie stwory obserwował
pierwszy raz w życiu. Zad i tylne nogi przypominały końskie, nawet posiadały
gęste ogony. Gorzej z górną połową. Na pierwszy rzut oka skojarzył ją z
ptakiem. Duży, ostry dziób, złociste, błyszczące złowieszczo oczy i pióra.
Jedynie przednie łapy nie wiedział, gdzie zakwalifikować. Silne, pokryte
łuskami, zakończone ostrymi pazurami, które bez problemu mogły przedziurawić go
na wylot.
Wyglądały na
oswojone, ale nie dałby za to sobie ręki uciąć. W ich spojrzeniu coś mu się nie
podobało. Było… niepokojące. Poczuł gęsią skórkę na ciele. Czyżby to
ostrzeżenie? Tylko przed czym.
– To gryfy –
szepnął mu do ucha z zachwytem RM19. Łaknął nowych wrażeń i pewnie już
zastanawiał się, jak opisze stworzenia, gdy wrócą na statek. Będzie mógł
zamknąć się w swoim pokoju i w spokoju pracować.
Za lasem
namiotów znajdowała się niewielka wioska. Biegła przez nią jedna główna droga,
od której odchodziło kilka mniejszych. Budynki zostały wykonane z jasnego,
niemal białego, kamienia. Staranne i zadbane w niczym nie przypominały Starej
Dzielnicy. Na niektórych wisiały błękitne herby, które Kaelasowi nic nie mówiły,
więc nie zawracał sobie głowy tym, co przedstawiają.
Ulicami
chodziło niewielu rycerzy, jednak, gdy tylko zobaczyli nowoprzybyłych,
zatrzymywali się i spoglądali na nich z zaciekawieniem. Kiedy oddalili się na
odpowiednią odległość, zaczynali zawzięcie o czymś dyskutować.
Budowla, którą
widzieli z daleka, okazała się monumentalną wieżą zakończoną czymś na kształt
kopuły. Wykonano ją z takiego samego, białego kamienia jak resztę domów. Wokół
niej po spirali wiły się równe schodki, zapewne prowadzące do wnętrza kuli
umieszczonej na szczycie. Czasem widok przysłaniały poruszające się leniwie
chmury. Teraz Kaelas zyskał pewność, że znajdowały się znacznie niżej niż na
Landare.
Zajęty
obserwowaniem wieży, dopiero po chwili dostrzegł, że obok niej postawiono
olbrzymi złoty posąg. Przedstawiał mężczyznę zakutego w pełną zbroję płytową. W
dłoniach trzymał ogromny miecz dwuręczny, którego ostrze oparł pomiędzy
stopami. Bardzo podobny do tego, którym teraz chwalił się Falonar. Kaelas nie
mógł dokładnie zobaczyć jego twarzy, szczególnie stojąc zaraz pod nim i to w
warunkach, gdy co chwilę widok przysłaniały mu natrętne obłoki. Wiedział, że
on, w przeciwieństwie do żywych rycerzy, nie miał na głowie hełmu. Zastanawiałby
się dłużej nad tym obliczem, gdyby jego uwagi w całości nie pochłonęła para nietoperzach
skrzydeł wyrastających z pleców. Identycznie odzwierciedlały te, którymi przez
naturę została obdarzona Kendappa, z tym wyjątkiem, że były znacznie mniejsze w
porównaniu z resztą ciała.
Kolumna
zatrzymała się u stóp posągu. Zostało przy nim zbudowane niewielkie
podwyższenie. Stał na nim wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. On także
przywdział złotą zbroję płytową. Jednak w poprzek niej wisiała jasnoniebieska
szarfa, na której wyszyto złociste wzory i symbole. Kaelas jęknął w duchu
zawiedziony, bo główny przywódca także założył hełm jedynie z prostokątnym
otworem na oczy. Jednakże wydawało mu się, że mężczyźnie brakuje dostojności i
siły, która powinna bić od dowódcy. Z wyjątkiem szarfy niczym nie różnił się od
reszty, nie zrobił na nikim wrażenia.
– Valygarze –
odezwał się ten, który przyprowadził towarzyszy. – Natrafiliśmy na nich na
drodze prowadzącej do wioski. Chcieli dostać się na Debesu. Twierdzą, że nie
wiedzieli o plugastwie, które zamieszkuje tamte ziemie.
Wokół posągu
zapanowało poruszenie, jednak, gdy tylko przywódca podniósł rękę, wszystko
ucichło.
– Czy to
prawda? – zwrócił się do nich Valygar. Jego głos zdawał się przeszywać
Landarczyka do głębi, miał wrażenie, że czuł go w każdym atomie swojego ciała.
Nawet gdyby nie chciał go słuchać, wątpił, aby było to możliwe. Czarował swoim
głosem i hipnotyzował słuchaczy, zmuszając do posłuszeństwa. Nikt nie był w
stanie oprzeć się tak potężnej sile.
Kaelas miał
wrażenie, że głównie spogląda na Kendappę. A przynajmniej tak mu się wydawało,
bo dziura w hełmie była zwrócona bardziej na nią niż na innych.
– Tak, to
prawda – wyjaśniła kobieta.
– Szukamy
pewnego kamienia… – wtrącił się RM19, jednak przywódca nadal spoglądał na
Kendappę, jakby w ogóle go nie słyszał.
– Ma on kształt
niewielkiej, błękitnej łzy – dokończyła, gdyż tylko ona wiedziała, jak łzy
pierwszych dzieci w ogóle wyglądają. – Powiedziano nam, że znajdziemy go na Debesu.
Nie wiedzieliśmy, co nas tam czeka.
– Muszę was
uprzedzić, że obecnie planujemy wojnę z tą przeklętą rasą. W imię prawdziwego
boga mamy zamiar zniszczyć ich i przywrócić pokój i równowagę na bliźniaczych
planetach. Wyruszamy za tydzień, gdy tylko dotrze do nas ostatni legion gryfów.
Chcemy zaskoczyć ich, gdy nie spodziewają się najazdu.
– Sądzicie, że
uda wam się zwyciężyć? – Pytanie Kendappy całkowicie wybiło Kaelasa z rytmu.
Tego się po niej w ogóle nie spodziewał. – Widzieliśmy liczebność waszych
szeregów i zapewne jeszcze wielu dołączy do was w drodze lub w ciągu tego
tygodnia. Ale czy będziecie w stanie zwyciężyć, gdyby doszło do bitwy, gdyby
demony także zebrały regularną armię i stawiły wam czoło?
– Dlaczego mam
ci odpowiedzieć, skrzydlata kobieto? Możesz być ich szpiegiem. Równie dobrze
mogliście najpierw udać się na Debesu i uknuć spisek razem z mrocznym pomiotem.
Teraz zakradliście się do armii wroga, by rozbić ją od środka lub przekonać
moich ludzi do słuszności poglądów diabłów. Nie trudźcie się, nikt nie pójdzie
za wami. Wszyscy wierzą w prawdziwego boga i słuszność jego idei pokoju.
Kaelasowi nie
podobała się zmiana tematu na kwestie dotyczące bogów i religii, gdziekolwiek
nie wylądowali, wszędzie powtarzało się to samo. Kaio i jego czterej słudzy.
Wielkie bitwy u zarania dziejów. Łzy pierwszych dzieci i tym podobne pierdoły.
Jeszcze może dojdzie do tego, że Legendarne Ostrze okaże się w rzeczywistości
Boskim Ostrzem czy inną głupotą.
Zdziwiło go, że
RM19 się nie wtrąca jak to miał w zwyczaju. Nawet wzmianka o niepotwierdzonych
sprawach nie wyprowadziła go z równowagi i nie zmusiła do zabrania głosu w rozmowie.
Doskonale wiedział, że Kendappie, pomimo licznych prób, nie udało się nawrócić żadnego
z nich na wiarę w nieistniejących bogów. A teraz stał spokojnie i jedynie
patrzył. Zastanawiał się, czy w ogóle słucha przebiegu tej nieprowadzącej do
nikąd, chyba że pod topór, wymiany zdań. Przecież niemożliwym było, aby jego
irytujący, żądny wszelkiej potwierdzonej
wiedzy charakter w ciągu kilku minut uległ diametralnej zmianie. Może to wina słońca?
– Nie to miałam
na myśli – pospieszyła z wyjaśnieniem Kendappa. – Chciałam zaproponować wam
współpracę. Dołączymy do waszej armii i pomożemy wam pokonać demony gnieżdżące
się na Debusu. Chcemy mieć tylko pewność, że nie wdepniemy w jakieś wyjątkowo
paskudne bagno. Pomimo że nie tolerujemy zła, mamy niewiele czasu, by angażować
się w wojny trwające miesiące czy lata. Nasza misja jest dla nas najważniejsza,
dlatego w innym wypadku odejdziemy stąd, pozostawiając was własnym zmartwieniom
i nigdy już nie zakłócimy waszego spokoju. Jedynie wesprzemy was modlitwą, gdyż
sprawa jest słuszna.
– Czy to ty
jesteś dowódcą?
– Tak.
– Nie.
Kaelas i
Kendappa odpowiedzieli jednocześnie. Po chwili patrzyli już na siebie groźnie,
mając ochotę wydłubać drugiemu oczy. Byleby tylko udowodnić własną rację.
Landarczyk zacisnął pięści i ugiął kolana gotowy do odparcia ataku. Żałował, że
rycerze odebrali mu miecz, ale ostatecznie kobieta też nie posiadała broni,
więc walka należałaby do wyrównanych. Uważnie obserwował każdy jej najmniejszy
ruch, mając nadzieję, że nie zaatakuje ze słońcem i nie oślepi go.
– Przyjmiemy
twoją ofertę, skrzydlata kobieto. – Głos Valygara momentalnie przywrócił
wojownika do rzeczywistości. Natychmiast opanował się i spojrzał wprost na
rycerza. Dlaczego spuścił z niej wzrok? Przecież mogła go zaatakować. Słowa
zamknęły go w klatce posłuszeństwa. – Nasza armia jest znacznie potężniejsza od
sił demonów. Wojna nie potrwa długo, szczególnie, że nasi szpiedzy donieśli
nam, że oni nie spodziewają się ataku. Z chęcią zobaczymy wasze miecze u boku
naszych, szczególnie, że sprawa jest słuszna. Im więcej nas walczy w imię
prawdziwego boga, tym lepiej.
– To będzie dla
nas zaszczyt, sir. – Kobieta skłoniła głowę w geście szacunku.
– Jednak, zanim
ugościmy was w naszym obozie, chciałbym poznać cenę. Wątpię, abyście nie
zażyczyli sobie niczego w zamian. Mam rację?
Kaelas nie mógł
oprzeć się wrażeniu, że generał był wyjątkowo bystrym człowiekiem, pomimo
swojej zewnętrznej bylejakości. W końcu miał rację, że niewielu robi coś tylko
i wyłącznie z dobroci serca. Chociażby Falonar. Tylko by zaszczyty i pochwały
zbierał, a pewnie książę już szykował dla niego miejsce w pałacu u swego boku
lub w jakimś z pięknych domów Nowej Dzielnicy.
Jednak coś
sprawiło, że chciał odpowiedzieć, że zgadzają się na bezinteresowną pomoc, że
to wielki zaszczyt. Czuł coraz mocniejszy ból głowy, nie potrafił logicznie
myśleć. Coś go blokowało, miał tego świadomość. Przecież nie wierzył w bogów,
nie obchodziły go potyczki między rasami bliźniaczych planet, nawet jeżeli
chodziło tu o demony czy inne piekielne istoty.
Dlaczego po
słowach Valygara chciał krzyczeć ile sił w płucach, że niczego im nie trzeba?
Marzył o zejściu ze słońca i schowaniu się chociażby na kilkanaście minut w
cieniu. By odpocząć, by znaleźć wytchnienie. By głowa w końcu przestała go tak
boleć. Czuł, że robi mu się gorąco. Pot spływał po karku i skroni. Jeszcze
dłużej, a nie wytrzyma i padnie na twarz.
RM19 nadal
jedynie stał i patrzył. Czy on też dostał udaru? Może jemu słońce szkodziło
jeszcze bardziej. Prostokąty na jego czole błyszczały, co nie zdarzyło się
nigdy wcześniej. A przynajmniej Kaelas nie pamiętał takiej sytuacji. Może
potrzebował pomocy, a nie potrafił się odezwać. Już chciał go zapytać, jednak
Kendappa pierwsza zabrała głos:
– Z chęcią
wesprzemy waszą sprawę, sir, bez żadnej nagrody. Nasze ostrza są do waszej
dyspozycji. Jednak, gdy natrafimy na kamień, którego szukamy, chcielibyśmy go
zatrzymać. Tylko na tym najbardziej nam zależy.
– Umowa stoi,
skrzydlata kobieto – zgodził się od razu Valygar.
Kaelas,
obserwujący nienaturalne zachowanie RM19, zobaczył, że na jego twarzy pojawiło
się zdziwienie. Nie wiedział, czym zostało ono spowodowane. Przecież nikt nie
powiedział nic nadzwyczajnego.
– Ko’Rgan – wskazał
na rycerza, który dowodził patrolem – zaprowadzi was do namiotu przeznaczonego
wyłącznie do waszej dyspozycji. Wypoczniecie w nim do czasu wymarszu. W
obozowisku stacjonują kucharze, do których możecie udać się po strawę, bo
zapewne jesteście głodni. Nie musicie obawiać się gryfów. Mają swój rozum i nie
skrzywdzą naszych sojuszników. Otrzymacie także z powrotem waszą broń. Ko’Rgan
będzie także waszym przewodnikiem, ze wszystkimi sprawami zgłaszajcie się
bezpośrednio do niego. Załatwi wam także stosowną zbroję.
Skierował otwór
w hełmie na lnianą koszulę Kaelasa.
– Ja nie
potrzebuję niczego, sir – wtrącił się pospiesznie RM19, co Landarczyk przyjął
za dobry znak. – Nasze kombinezony wykonane są z bardzo wytrzymałego materiału
łączącego wiedzę technologiczną całej strefy północnej. Stal nie jest dla mnie
odpowiednia.
– Załatwicie to
z Ko’Rganem – przerwał mu zniecierpliwiony Valygar, który stracił już
zainteresowanie rozmową lub miał ważniejsze sprawy na głowie. – Pamiętajcie, że
nasza zbrojownia stoi dla was otworem.
Odwrócił się i
zszedł z podwyższenia, a kilkunastu zbrojnych udało się z nim. Towarzysze
ruszyli za Ko’Rganem w stronę obozowiska.
– Co się stało?
Byłeś jakiś dziwny podczas tej rozmowy – zwrócił się Kaelas do RM19.
– Muszę
pomyśleć – odpowiedział, ale wojownik miał wrażenie, że nie dociera do niego,
co dzieje się wokół. Był w świecie własnego umysłu. – Porozmawiamy później.
Odpocznij, Kaelasie, bo wyglądasz na zmęczonego. Tak mocne światło chyba ci nie
służy. I na tą bitwę załóż jednak kombinezon. Będzie cię lepiej chronić niż ich
lekkie zbroje. Nad ostateczną strukturą materiału pracował sztab naukowców, a
to wygląda mi na zwykłą skórę. Pancerz jedynie cię spowolni, co może źle nam
wróżyć.
– Spodziewasz
się kłopotów?
– Nie wiem. Mam
nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia.
RM19 spojrzał
na Kendappę gawędzącą z Ko’Rganem. Szli kilkanaście kroków przed nimi i pewnie
nie słyszeli ani jednego słowa. Na twarzy mężczyzny zobaczył troskę.
– Wiara kiedyś
ją zgubi – skomentował, wyprowadzając Kaelasa z równowagi. Tego się w ogóle nie
spodziewał. Właściwie cały dotychczasowy pobyt na Elle wydawał mu się jakiś
nierzeczywisty, jakby utknął w jakimś śnie. – Mieliście jakąś wiarę na Landare?
Jakiekolwiek wzmianki, imiona bogów?
– Nie. –
Wojownik nie krył zdziwienia w głosie. Nie rozumiał takiej zmiany tematu,
szczególnie, że RM19 także nie wierzył. Światło poprzestawiało mu w głowie? –
Mieliśmy jedynie kulty księżyca, które zapoczątkował Fałszywy Księżyc. W
przysięgach pojawiały się zwroty odnoście wstawiennictwa bogów, lecz nikt w nie
nie wierzył. Były tylko pustymi jak kamień słowami, które przetrwały wieki. Nie
posiadaliśmy ołtarzy ani świątyń, nie oddawaliśmy im czci. Może moja matka
wiedziałaby coś na ten temat, lecz nie pytałem, bo nigdy mnie to nie
interesowało.
– Szkoda.
Nic więcej nie
powiedział.
~ * ~
Nigdy bym się nie spodziewała, że jakieś opowiadanie będzie mi się tak
dobrze pisać, a tu taka niespodzianka. Teraz już nawet kaprysy weny i własne
lenistwo mi nie straszne. Jestem w niezwykle pozytywnym szoku.
Przy okazji Bracia Duszy biorą udział w plebiscycie na Top 10 blogosfery. Można
głosować tutaj: LINK. Za wszystkie głosy serdecznie dziękuję :*
Ten rozdział byś śliczne <33 Uwielbiam te sprzeczki Kaelasa i Kenappy :) Oboje chcą być przywódcami. A więc tak to wygląda jeśli chodzi o religię. Hm... Gdy zaczęłam czytać to opowiadania zastanawiałam się nad tym, ale ta myśl szybko uciekła mi, gdy czytałam o fantasytycznych przygodach niesamowitej trójki :) Valygar wydaje mi się bardzo kompetentną osobą. Prawdziwy przywódca. Nie da się wpuścić na manowce, ani nie ufa wszystkim do razu. Elle jest bardzo ciekawą planetą. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała bitwa pomiędzy bliźniaczymi planetami. I oczywiście zagłosowałam na ciebie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJuż wcześniej sama się sobie dziwiłam, że aż tak wchodzę w kwestię religii. Chociaż i tak nie jest to do końca tak jak wygląda, co wyjdzie na jaw dużo później.
A bitwa, o ile dobrze pamiętam, opisana będzie w 32.
"Może moja matka wiedziałaby coś na ten temat, lecz nie pytałam, bo nigdy mnie nie to nie interesowało." - nie pytałem. :)
OdpowiedzUsuńMówiłam ci już, jak bardzo podoba mi się ten "twój" świat? Pewnie tak, ale cóż, najwyżej się powtórzę. Uwielbiam opisy planet, kultur, ras. To tak, jakbym wchodziła w inną rzeczywistość. Czasami, jak na przykład teraz, zaczytuję się w rozdziale tak bardzo, że aż "żyję" na danej planecie razem z Kaleasem i resztą. To naprawdę świetnie.
Dziwi mnie zachowanie RM19. Nie wygląda mi na kogoś, kto wierzy w bogów i angażuje się w nie swoje wojny. No i dlaczego był taki dziwny podczas rozmowy z Valygarem i Kaleasem? Założę się, że zauważył co, co Kendappa i Kaleas przeoczyli. I, tak jak on, przeczuwam kłopoty.
A co do Kendappy - wiara kiedyś ją zgubi, fakt. Ja osobiście jestem za Kaleasem, bo to jego z tej dwójki bardziej lubię. Ale zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego Valygar rozmawiał tylko z nią? Bo miała skrzydła? Dziwne. Może to ma jakiś związek z tym pomnikiem skrzydlatej postaci? Sama nie wiem, naprawdę. Strasznie mieszasz mi w głowie, wiesz? ^^
Jakiś krótki ten rozdział. Zaczęłam czytać i sama nie wiem, kiedy skończyłam. I want moooooore. <3
Btw, kiedy mogę liczyć na coś z perspektywy mojego ukochanego duetu, a mianowicie Księcia i Falonara? :D Kocham Kaleasa i ta nadciągająca wojna strasznie mnie ciekawi, ale jednak nikt i nic nie może równać się z tamtą dwójką.
Pozdrawiam i życzę weny, chociaż tej chyba akurat ci nie brak. ^^
Dziękuję :*
UsuńKrótki? Krótki to jest 40 i zastanawiam się jak go rozsądnie rozszerzyć, aby mnie czytelnicy nie zlinczowali.
Powód takiego zachowania RM19 wyjdzie w swoim czasie. Na razie nic nie mówię, bo, znając siebie, napiszę za dużo lub całkiem się wygadam.
Zachowanie Valygara też w swoim czasie zostanie wyjaśnione. Przynajmniej tak mniej więcej.
Ukochany duet od 35. Dobra wiadomość jest taka, że o nich rozpisałam się aż na osiem rozdziałów, co nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło.
Jak to dobrze, że zawarli pakt z dowódcą Valygarem i nie doszło do walki:) Choć nie wiem, co to będzie, kiedy razem z mieszkańcami tej planety zaatakują Debesu. Czyżby RM19 coś złego przeczuwał? Swoją drogą, rozmowa Kaelasa i RM19 bardzo mnie zaciekawiła. Żeby normalnie ze sobą rozmawiali? Chyba to dobry znak na zawieszenie broni:)
OdpowiedzUsuńZapomniałam wcześniej dodać, że masz śliczny nowy szablon;) Pogratulować autorce szablonu:)
Głos w sondzie dodany i czekam na kolejny post:)
Całuję:*
Dziękuję :)
UsuńJa wiem, co będzie ;) Ale tak na poważnie, to bitwa, o ile dobrze pamiętam, opisana będzie w 32.
A pomiędzy Kaelasem i RM19 nigdy jakiś większych nieporozumień nie było. Jakoś się dogadywali, ale ostatecznie czas razem spędzony i tak zacieśnia więzy przyjaźni.
Pierwsze, co mnie zastanowiło po przeczytaniu, to zachowanie RM19. Wydaje mi się, że wie coś więcej od reszty załogi i na razie nie chce się tym podzielić. Kaelas i Kendappa kłócili się jak to mają w zwyczaju, a on w tym momencie analizował. Tylko co?
OdpowiedzUsuńPrzywódce Elle jest równie zaciekawił. Opisany jako niepozorny, niemal niewyróżniający się spośród rycerzy, a własnym głosem nagina innych do swojej woli. Talent czy jakaś ukryta moc? Skoro nawet krnąbrny Kaelas ledwo mu się opierał, to coś musi w tym być.
Ostania zastanawiająca kwestia, to posąg o podobnej budowie jak ciało Kendappy. Dodatkowo, to, że przywódca i dziewczyna wyznają tą samą religię sugeruje mi, że może Elle i rodzima planeta Kendappy ma jakąś wspólną przeszłość. Może dlatego aż tak się zapaliła do wojny? Jak zwykle mnóstwo pytań, ale przyjemnie się je zadaje, doszukując się ukrytych podpowiedzi :)
Pozdrawiam serdecznie!
Co nieco z zachowania RM19 wyjaśni się w kolejnym rozdziale i, jak dobrze pamiętam, w początku jeszcze następnego.
UsuńKwestia zachowania dowódcy, posągu i religii wyjaśni się pod koniec pobytu na Elle. W końcu wszystkich kart nie można odkrywać od razu ;)
Głos oddany :)
OdpowiedzUsuńNo, a co do rozdziału - to jak zwykle bardzo mi się podobał. Sama nie wiem co mogę tu napisać...
Na pewno nietypowe zachowanie RM19 budzi podejrzenia. Było to dość dziwne, nawet jak na niego. Tak jakby wiedział coś więcej lub przeczuwał coś niedobrego, tylko co? No mam nadzieję, że niedługo wyjdzie to na jaw :)
Valygar też jakiś dziwny jest. Fajnie wykreowany, ale zastanawia mnie dlaczego tak zainteresował się Kendappą. Może kluczowy był tu fakt, że ma ona skrzydła? To się jakoś wiąże z tą ich religią? Wszystko na to wskazuje...
Oczywiście przekomarzanki kobiety z Kealesem były rozbrajające ^^ Oboje chcą dowodzić i coś mi się wydaje, że zbyt łatwo nie dojdą do porozumienia.
I też myślę, że Kendappa zbyt dobrze nie wyjdzie na tym ślepym podążaniem za swoją wiarą...
W każdym razie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńCo nieco z zachowania RM19 wyjaśni się w kolejnym rozdziale i, jak dobrze pamiętam, w początku jeszcze następnego.
Valygar do końca normalny nie jest, bo kto w słońcu bez potrzeby paradowałby w pełnym uzbrojeniu. A tak na poważnie, to w swoim czasie jego zachowanie też znajdzie wytłumaczenie.
Ten rozdział znów jest tak jak jakiś nieco szalony sen. Nie wiem może to już taki urok Elle?
OdpowiedzUsuńżołnierze, którzy bez chwili zastanawienia wykonują polecenia - tochę jak roboty. jakaś wojna, demony, wiara w bogów, w których mało kto wierzy - wszystko to strasznie odbiega od tego,z czym mierzyli się wcześniej bohaterowie. W dodatku to słońce, które szkodzi Kaelasowi, ale niespecjalnie wpływa na resztę (chybaże tym tłumaczyć to rozstrojenie RM19). MOże to wcale nie jest słońce? Nie wiem mi tam zwyczajnie wszystko nie pasuje - od rożlinności, przez istoty tam żyjące na wierze i tym dość nierealnym przemieszczaniu się z planety na planetę, przechodząc w zasadzie z jednej na drugą.
I co ten Valygar tak sie interesuje Kendappą? Jak zobaczył te skrzydła, to już stała sie dla niego jakimś liderem, a reszta to już nie istnieje. Ciekawe jeszcze czym okażą siete demony, bo jakoś nie wierzę, że będą to stworzenia z piekła rodem.
Pozdrawiam.
Może rzeczywiście to Elle ma w sobie coś z nierzeczywistego snu. Chociaż wydaje mi się, że w końcówce wszystko powinno znaleźć w miarę sensowne wytłumaczenie.
UsuńAle teraz, gdy czytałam twój komentarz naszedł pomysł na szersze wyjaśnienie niektórych kwestii już w znacznie późniejszych rozdziałach.
Ciekawe... RM19 coś wyczuwa, jakieś kabelki w mózgu się połączyły i coś zaczyna niefajnie pachnieć. Pewnie gdybym czytała to jako książkę, za jednym zamachem miałabym więcej teorii, ale gdy nie ma się takiego ciągu wydarzeń potem szczegóły umykają i nie mam za dużo teorii...
OdpowiedzUsuńW każdym razie coraz mniej podoba mi się ta planeta. I ten ich wódz... Wydaje mi się, że ma jakieś magiczne moce. A Kendappa chyba za dużo mówi... Nie wiem...
Czekam na następny :)
Na pewno zawsze lepiej czytać wszystko ciągiem jak książkę, bo niektóre szczegóły tak szybko nie umykają. A jak wszystko rozłożone jest w czasie, to nie ma innego wyjścia.
UsuńDla mnie najgorsze i tak pozostaje czytanie opowiadań, gdy posty publikowane są co kilka miesięcy, bo potrzebuję co najmniej pięciu minut, aby przypomnieć sobie, co wydarzyło się wcześniej i czasem z kiepskim skutkiem.
Bardzo, ale to bardzo podobały mi się te wzmianki o wierze. Myślę, że własnie wiara jest czymś, co dodaje takiej tajemniczości całemu opowiadaniu. Jeśli dołączyć do tego cały Kosmos i wiary ludzi na poszczególnych planetach... może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńRM19 się martwi. Cóż.. chyba nie zapowiada to niczego dobrego. W ogóle nie podoba mi się ta wojna. Kendappa zachowywała się troszkę dziwnie i w chwili, kiedy znów szykowali się do kłótni, westchnęłam z ulgą. Serio. Przynajmniej miałam pewność, że ich nie podmienili. Zaniepokoiłaś mnie tym paktem, ale i szalenie zainteresowałaś.
Przy okazji bardzo, bardzo przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału. Ale przeczytałam i naprawdę cieszę się, że znów Kaelas powrócił. ^^
Pozdrawiam...
Dziękuję :)
UsuńSzczerze mówiąc, to gdy zaczynałam pisać to opowiadanie nie spodziewałam się, że tak głęboko zabrnę w aspekt wiary i tak wiele będzie się na niej opierać. Chociaż potem i tak mam zamiar zburzyć parę "oczywistości".
A dobrze nigdy być nie może. Przynajmniej u mnie zawsze bohaterowie spotkają jakąś przeszkodę na drodze.
Kendappa sporo wyjawiła. Ciekawi mnie ten posąg ze skrzydłami. Czyżby to miało jakiś związek z rasą kobiety?
OdpowiedzUsuńValygar jest jakiś... dziwny. Niby wydaje się taki zwyczajny, ale jego słowa mają chyba jakąś tam moc.
Współczuję Kaelasowi w tym słońcu. Ja bym chyba nie wytrzymała.
Zastanawia mnie zachowanie RM19. Zupełnie jak nie on...
Gryfy są fajne!
Ogółem świetny rozdział, czekam na następny i lecę głosować na Twoje opowiadanie^^
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńOj tak, gryfy są świetne, taką miniaturkę z chęcią bym w domu hodowała ;)
A wizerunek posągu w najbliższym czasie zostanie wyjaśniony. Przynajmniej tak mniej więcej.
Co to za pomył, żeby im pomagać, nawet nie znając ich rasy? Czyżby Kendappa była aż tak wierząca, że przestała racjonalnie myśleć? A może ma w tym jakiś ukryty cel? Podejrzane. Nic dziwnego, że RM19 jest niespokojny. Wydaje mi się, że Kendappa powinna najpierw dobrze przemyśleć swoją decyzję. No, ale już na to za późno.
OdpowiedzUsuńTeraz trochę żałuję, że pierwszą część o przeszłości Kendappy zaplanowałam tak późno. Przydałaby się w tej Kaelasowej części, ale pewnie nie dam rady nic dopisać.
Usuńnotka jak zwykle dobra. dziwi mnie, że przywódca tak szybko zgodził sie na pomoc zaoferowana rpzez Kandeappe, że nie musieli właściwie się napracowac, by przekonać go, iż nie mahją wobec tubykców złych zamiarów. na mój gust, coś tutaj się szykuje. albo Kandeappa wie więcje o religiach, demonach itd, niż nam sie wydaje. skąd wiedziała, że na drugiej polanecie mieszkają demony? ciekawe... i co podejrzewa RM19? a co ciekawsze, czemu od razy nie mówi Kaleasowi, co to takiego., rpzecież zazwyczaj nie ma żadnych oporów, by dzielić się swoja wiedzą... troche sie obawiam o przyszłość bohaterów... może to włąśnie o ten kamień będzie wojna? kurde, sama nie wiemxD
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWszystko powoli zacznie się wyjaśniać, od RM19 na przywódcy skończywszy (tak przynajmniej mi się wydaje, bo już dokładnie nie pamiętam). Co nieco nawet w kolejnym rozdziale.
A Kendappa nie wiedziała nic na temat demonów, dopóki w poprzednim rozdziale nie dowiedziała się tego od Ko'Rgana.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie było mnie. Rozdział był spokojny, a jednak wiele wnosi do całej historii. Ciekawi mnie jaki będzie przebieg walki. No i jak zwykle bardzo podobała mi się konfrontacja Kaelasa z Kendappą. I pozostaje jeszcze sprawa RM19..
OdpowiedzUsuńNo nic, nie pozostaje nic innego jak tylko czekać.
Pozdrawiam serdecznie ;*
Nic się nie stało, sama też robię sobie czasem takie zaległości, że szkoda mówić.
UsuńWalka dopiero za kilka rozdziałów, ale prawdę powiedziawszy, to nawet nie pamiętam, co w niej dokładnie opisałam, ale chyba nie będzie źle ;)
Ja też już głosowałam ^^ Dwa razy nawet ;D
OdpowiedzUsuńJakoś tak to wszystko wydaje mi się zbyt podejrzane. Dlaczego Kendappa tak szybko zdecydowała się na współpracę? Nic nie wiedząc o mieszkańcach Elle, chce walczyć z nimi w "słusznej sprawie", która może wcale nie być taka słuszna. No i jak już mówiłam wcześniej, nie wierzę w żadne demony na drugiej planecie. Jak dla mnie mieszkańcami Elle kieruje jakaś zazdrość i kto wie, może chodzi właśnie o łzę pierwszych dzieci?
Dziwne jest też to, że ten cały dowódca, tak szybko przystał na propozycję Kendappy. Ja bym na jego miejscu była bardziej podejrzliwa. Chyba że to słońce tak na wszystkich działa, bo ani Kaelas, ani RM19 nie zachowują się normalnie. Może jak wejdą do namiotu, odpoczną od słońca, to wszystko wróci do normy i będą chcieli działać na własną rękę? A może to Kendappa ma jakiś plan?
Tak czy inaczej, wybacz mi za tak późne skomentowanie, ale internet mi łapie tylko w łazience, więc co ja biedna mam począć?
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńKendappę i jej motywy właściwie dość łatwo rozgryźć, bo wszystko sprowadza się do jej wiary.
Przywódca ma sensowne wytłumaczenie swojego działania (właściwie RM19 też), ale o tym będzie więcej pod koniec ich pobytu na Elle.
Przepraszam, że tak późno komentuję, ale miałam szlaban.
OdpowiedzUsuńMówiłam ci już, że wprost kocham Twoje opisy osób, miejsc itd. Robisz to fantastycznie, aż nie mogę pojąć jak. Jak? Zdradź swój sekret... Albo nie, bo z czego ja będę czerpała "radochę" jak już dowiem się wszystkiego? No więc, chyba jednak poczekam:*
Os samego początku Kendappa była dla mnie jakaś dziwna, ale bardzo ją lubię, zdziwił mnie jednak fakt, że tak szybko zgodziła się na tą współpracę. W końcu powiedzmy prawdzie w twarz. Ona zupełnie nie wie kim są mieszkańcy Elle, a tak się pali do współpracy. Bardzo dziwne, mam wrażenie, że za tym stoi coś poważnego... Wydaje mi się, że Kendappa wie o czymś o czym nie wiedzą inni.
W ogóle wszyscy zachowują się dziwnie, bo zdążyłam zaobserwować zachowania Kaleasa lub RM19, a tym razem raczej nikt nie zachowywał się normalnie. No to czekam na kolejny rozdział. Jestem ciekawa co planuje Kendappa.
Całuję:*
Eileen:*
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to nie ma żadnego sekretu. Po prostu piszę i marudzę na głos, gdy coś nie wychodzi tak, jakbym tego chciała.
Kendappa swoje za uszami ma i coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy nie dopisać jednego rozdziału, który miał być dużo później. Wyjaśni się przynajmniej trochę z jej przeszłości.
zacznę od tego, że wyrywałam telefony komórkowe i laptopy wszystkim domownikom i głosowałam na Ciebie i Elfabę w rankingu. Jednak widzę, że niektóre miśki Was powyprzedzały... ale spokojnie, jak ich spotkam to obleję jakąś toksyczną farbą olejną. Ale wiedz, że do ostatniej chwili będę trzymać za Was kciuki i korzystać z okazji oddania głosu. Może jutro zwerbuję całą rodzinę... zobaczy się.
OdpowiedzUsuńa teraz do rzeczy bo jak zwykle długo mnie tutaj nie było.
Nie lubię Kendappy. Nie złość się, ale jej typ nie jest moim typem choć doskonalę zdają sobie sprawę że w 90% powieści ktoś taki jak ona być musi.
RM19 (mój przyszły mąż) coś przeczuwa. nie ma co, on się domyśla co tam się święci. I ja, aby trochę mu się przypodobać uznałam, że warto ruszyć rudą makówką. I coś mi mówi, że rozwiązanie zagadki jest blisko, bo Ty nie kręcisz i nie wymyślasz głupot na poczekanie. wszystko mam sens i wzajemnie się ze sobą wiąże.
ogólnie to jestem pod dużym wrażeniem całego tekstu i kocham Cię za to, że go napisałaś. żeby nie było, ja nie słodzę. pozwolisz, że go sobie drukować będę wpinać do ślicznego segregatorka z namalowanymi jakimiś ślicznym planetkami i gwiazdkami i ustawię na półeczce moich bestselerów? zasadniczo, oczywiście nie masz nic do gadania...
rozpisałam się o bredniach, kurczę , no. ALe coś czuję, że miłość Falonara zostanie odwzajemniona. to tyle na koniec.
buziaki i uściski :D
Dziękuję za tak miłe słowa :*
UsuńMuszę sprawdzić, czy po tylu pochwałach nie urosłam chociaż o kilka centymetrów ;)
Nie złoszczę się, bo ja też Kendappy nie lubię i nie przepadam za takimi typami kobiet, ale już kolejnego faceta z niej zrobić nie mogłam.
Chociaż ktoś w tej grupie musi myśleć i robić użytek z mózgu ;) A rozwiązanie wydaje mi się całkiem sensowne. Wydaje mi się, że sporo będzie można wywnioskować po kolejnym poście.
Przeprasza, przepraszam, że tak długo nie komentowałam rozdziału, ale po prostu mam czasem takie momenty, gdy nie umiem zdobyć się na żadną sensowną wypowiedź.
OdpowiedzUsuńNie muszę chyba pisać, że rozdział wyszedł Ci rewelacyjnie. Opisy fantastyczne i po co niektórych wywnioskowalam, że naprawdę masz tzw. ‘hopla‘ na punkcie fantastyki :)
Rozmowa z wojownikiem wyszła dosyć spokojnie. Zastanawiam się jednak czy Kaeleas zachowywałby się tak spokojnie, gdyby nie dokuczalo mu słońce czy jednak kłóciłby się z Kendappą o prawo do głosu przed Valygarem (jeżeli źle odmieniłam to przepraszam :)).
No i RM19^^ jego zachowanie trochę mnie zaintrygowało... jestem ciekawa czy jego odmienny nastrój spowodowany jest jedynie chęcią do rozmyślań czy innym, poważniejszym powodem...
Pozdrawiam ;)