piątek, 19 października 2012

Rozdział 28: Bliźniacze planety

To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.

J. K. Rowling – Harry Potter i Komnata Tajemnic
Debesu okazała się w rzeczywistości nie jedną, a dwoma planetami. Były to niewielkie kule, które, nawet według RM19, nie mieściły się w skali tych najmniejszych. Znajdowały się tak blisko siebie, że stykały się ze sobą. Prawdopodobnie powodowało to, że mieszkańcy jednej mogli przemieszczać się na drugą i odwrotnie.
Najbardziej zadziwiające było to, że planety nie posiadały żadnej orbity, co według RM19 nigdy się nie zdarzało. Niczym zamrożone wisiały w przestrzeni kosmicznej. W ruchu było jedynie słońce, które krążyło wokół jednej z nich.
RM19 był niezwykle zainteresowany takim układem planetarnym i, o ile czas pozwoli, chciał dokładnie zbadać to zjawisko. Twierdził, że taka okazja może się już nigdy więcej nie powtórzyć, szczególnie, że w strefie północnej takie układy nie występują. Co, jak zwykle, argumentował wiarygodnymi informacjami i stwierdzeniem, że cała północ została już zbadana i tym podobne bzdury, których Kaelas nawet nie starał się zapamiętać.
Stwierdzili, że wylądują na pierwszej z brzegu, gdyż obie wyglądały identycznie, a Mistrz Penyu nie dał im dokładnych wskazówek na temat tego miejsca. Przejście przez atmosferę okazało się wyjątkowo proste, jakby w ogóle jej tam nie było. Jednak RM19 oznajmił, że czujniki wykryły związki niezbędne do oddychania i przeżycia, więc nie musieli się tym przejmować.
Nie wiedzieli, co zastaną na planecie, gdyż żadne statki Vrieskasa nie dotarły tak daleko. Postanowili zabrać ze sobą broń, gdyby tubylcy okazali się nieprzyjaźnie nastawieni oraz zabezpieczyć statek, by po powrocie nie czekała ich niemiła niespodzianka. Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, aby technologia na Debesu była bardzo rozwinięta, lecz woleli nie ryzykować. Pamiętali o komputerach ukrytych w skorupie Eduardo. Nie chcieli, aby ważna misja zakończyła się fiaskiem z tak błahego powodu.
Tym razem Kaelas postanowił pierwszą w wyjściu przepuścić Kendappę. Próbował sobie wmówić, że nie ma to nic wspólnego ze złośliwością, ale gdyby okazało się, że coś jest nie tak albo, że tutaj także istnieje zwiększona grawitacja, to tym razem nie on by się ośmieszył. A ona zasługiwała na to po wczorajszym treningu, gdy wygrała, stosując nieczystą zagrywkę. Miałby swoje pierwsze zwycięstwo z nią w kieszeni, ale musiała postawić na swoim. Nietoperza oszustka.
Z ust Kaelasa wydobył się jęk zawodu, gdy kobieta rozłożyła skrzydła i zgrabnie wylądowała na ziemi. Poszedł w jej ślady, nie czekając na RM19, który ociągał się z tyłu, by upewnić się, że zabrali wszystko co niezbędne i niczego nie zapomnieli.
Jakby nie wystarczył komputer w tych jego okularach czy mózgu, pomyślał z przekąsem.
Po rozejrzeniu się dookoła, Kaelas nie mógł oprzeć się wrażeniu, że znów wylądowali w dość dziwnym miejscu. Oraculum i wielkiego żółwia nic nie mogło przebić, ale Debesu daleko było do krajobrazów, do których przywyknął. Jednak po chwili uderzyła go nieprzyjemna myśl, że za wiele w swoim życiu nie widział, gdyż dwadzieścia trzy lata spędził na Landare, gdzie oglądał jedynie Starą i Nową Dzielnicę. Matka nigdy nie pozwoliła mu odwiedzić innego miasta, nie mówiąc o podróżach międzyplanetarnych.
Niebo miało odcień jasnego, czystego błękitu, prawie nienaturalnego, jakby ktoś wylał olbrzymi pojemnik farby na sklepienie. Poruszały się po nim leniwie wielkie, śnieżnobiałe chmury. Kaelas nie mógł oprzeć się wrażeniu, że znajdowały się one bardzo blisko ziemi. Gdyby udało mu się podskoczyć naprawdę wysoko, co po treningach w zwiększonej grawitacji nie należało do najtrudniejszych rzeczy, mógłby ich dotknąć.
Po chwili ujrzał słońce. Gdy tylko na nie spojrzał, musiał odwrócić głowę i mrugnąć kilkanaście razy, by odzyskać wzrok. Z tego, co zdążył zarejestrować, miało ono niewielką średnicę, ale ostrość równoważyła rozmiary. Gdyby patrzeć na nie przez dłuższy czas, jak nic by się oślepło.
Zrozumiał, dlaczego na Debesu było tak jasno, mimo tylu chmur. Nawet one nie mogły całkiem stłumić tak mocnego światła. A ich biel potęgowała wrażenie jasności. Złote refleksy przeskakiwały z jednego obłoku na drugi, wykonując swój przedziwny taniec, którego dłuższe obserwowanie groziło pogorszeniem wzroku.
Kaelas cieszył się, że Landare posiada jedynie Lume Estrell. W takich warunkach nie wytrzymałby długo. Już czuł zbliżający się ból głowy. Wolał ciemności niż coś takiego. Przypominało mu to wizytę na Harenosum. Z tym wyjątkiem, że pustynna planeta posiadała cztery wiecznie znajdujące się na niebie słońca, a nie takie maleńkie gówienko. Ale przynajmniej tu nie było tak gorąco.
Gdy przyzwyczaił wzrok do panujących na Debesu warunków, rozejrzał się po okolicy. Znów miał wrażenie, że wszystko było nienaturalnie jaskrawe i jakby świecące własnym, nie wiadomo skąd się biorącym, światłem. Całą przestrzeń porastała soczysto zielona trawa. Wyglądała na zadbaną i pielęgnowaną, jakby znajdowała się w czyimś ogródku, a nie porastała okoliczne wzgórza i doliny. Gdzieniegdzie z ziemi wyrastały kwiaty o różnobarwnych, jajowatych kielichach i łodygach porośniętych ostrymi kolcami. Najbardziej zdziwiło Kaelasa, że nie posiadały liści.
Przypomniał mu się posadzony w doniczce Eddie rezydujący u Mistrza Penyu, który raz prawie odgryzł mu palec u dłoni, gdy podszedł za blisko, myśląc, że w odległości czterech kroków od rośliny nic mu nie grozi. Mylił się i na własne oczy zobaczył dwa rzędy ostrych kłów gotowych zatopić się w jego ciele. Zastanawiał się, czy te kielichy także są ludziożerne. Wyglądały podobnie, nie licząc barwy i kolców, a do tej pory nic nie zakłócało spokoju planety, więc musiała kryć się tu jakaś pułapka na nierozważnych wędrowców. Profilaktycznie postanowił nie zbliżać się do nich za bardzo, niech sobie gryzą Kendappę.
Jednak nawet potencjalnie mięsożerne kwiaty blakły w porównaniu z ciemnozielonymi koniczynami. Rosły wszędzie. Jedne maleńkie, niewiele odstające od ziemi, inne ogromne, wielkości krzewów. Wszystkie cztero lub pięciolistne. A każdy liść posiadał jakiś wzór w odcieniu jaśniejszej zieleni. Zanim wzrok znów zaczął odmawiać mu posłuszeństwa, dostrzegł koła, zygzaki, elipsy i nawet coś, co mogło wyglądać jak litery. Nie wiedział, skąd bierze się to jaskrawe światło bijące od roślin. Miał tylko nadzieję, że przez to nie ucierpi jeden z jego dobrze rozwiniętych zmysłów.
Nigdzie nie dostrzegł ani jednego drzewa czy krzewu. Najwyższymi roślinami były oślepiające koniczyny. Zastanawiał się, czy w innym wypadku rozłożyste korony przyćmiłyby trochę światło. A przede wszystkim nie mógł pojąć, jak cokolwiek może tutaj żyć.
Gdy tylko o tym pomyślał, zorientował się, że brakuje jeszcze czegoś. Zwierząt. Żaden ptak nie wzbił się w powietrze, by przywitać ich radosnym trelem. Żaden ssak nie spłoszył się na ich widok i nie obserwował z daleka, zastanawiając się, czy trójka przybyszów może stanowić jakieś zagrożenie. Żaden owad nie brzęczał irytująco nad uchem.
– Tam znajduje się miasto – pierwszy odezwał się RM19, pokazując kierunek.
Kaelas zobaczył ledwo widoczne migające symbole i cyfry na jego okularach, więc powstrzymał się od głupiego pytania: A skąd wiesz?. Razem z Kendappą, która także dotkliwie odczuwała wpływ zgubnego światła, spojrzeli we wskazanym kierunku.
Po chwili, przez zmrużone oczy, dostrzegł coś, co mogło być wysokim budynkiem, wyraźnie widocznym wśród zielonych wzgórz. Jego szczyt niknął wśród gęstych, białych chmur. Żaden z nich nie był w stanie stwierdzić nic więcej.
– W takim razie idziemy w tamtym kierunku – zdecydował Kaelas. – Może łza znajduje się w tym wysokim czymś.
– Może znajdować się wszędzie. Zastanawiałabym się nad kwestią, jak ją zdobędziemy. To jest wręcz mityczna rzecz, w całym wszechświecie nie znajdzie się ich wiele, więc wątpię, aby ktokolwiek oddał nam ją po dobroci. Nawet jeżeli stwierdzimy, że od tego zależą losy całego kosmosu lub okłamiemy ich, że to jednak Kaelas jest Legendarnym Wojownikiem, to i tak nam jej nie oddadzą. A jak sprawdzą jego umiejętności, to zorientują się w naszym oszustwie i dodatkowo stracimy życie.
Kaelas chciał spojrzeć na nią, jakby była wyjątkowo ohydnym karaluchem, by pokazać jej swoją dezaprobatę, lecz, sądząc po wyrazie twarzy kobiety, coś mu nie wyszło.
– Nie możesz mieć pewności, że odnoszą się z tą łzą, jakby była nie wiadomo czym. Może nawet nie mają pojęcia, czym ona naprawdę jest. Nie wszyscy wierzą w te bzdury o pierwszych dzieciach jak ty.
– To nie są bzdury, imbecylu! Sam Mistrz Penyu w to wierzy!
– I tak wyjdzie na moje, skoro RM19 zgadza się ze mną, a on rzadko się myli.
– Nie sądzicie, że coś tu jest nie tak? – przerwał im RM19, gdy Kendappa już otwierała usta. – Nigdzie ani żywej duszy, jakby nikt tu nie mieszkał, a jednak wszędzie czuć coś dziwnego, czego nie potrafię nazwać.
– Jestem pewna, że Mistrz Penyu nie wysłałby nas tam, gdzie czekałoby na nas niebezpieczeństwo, z którym nie moglibyśmy sobie poradzić – wyraziła swoje przypuszczenia kobieta. – Może w okolicach tego budynku wybudowano także miasto i tam wszystkiego się dowiemy.
– Zawsze możemy przelecieć na tę drugą planetę – zasugerował Kaelas.
– Od kiedy on zaczął myśleć? – prychnęła Kendappa, nie mogąc powstrzymać ironii w głosie.
– A kiedy ty ZACZNIESZ myśleć? – odgryzł się.
Następne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nawet wyćwiczony refleks Kendappy na nic się nie zdał. Zza pobliskiego, porośniętego koniczynami wzgórza wyłoniła się ponad setka rycerzy w lśniących, złotych zbrojach płytowych. Odbijały się od nich promienie słońca, oślepiając trójkę towarzyszy. Mieli na głowach identyczne, w pełni zabudowane hełmy z wyciętym prostokątnym otworem na oczy. Wydobyli błyszczące, wielkie ostrza o pozłacanych, ozdobionych czarnymi i szkarłatnymi kamieniami rękojeściach. Inni trzymali długie włócznie o zaostrzonych grotach.
Pomknęły ku nim kule wielkości pięści. Wyglądały, jakby stworzono je z ciemnego, prawie czarnego ognia. Towarzysze mieli szczęście, że żadna nie trafiła w nich, a jedynie w zieloną trawę. Eksplozja temu towarzysząca spowodowała powstanie w gruncie sporej dziury i wystrzelenie w powietrze fontanny piasku, trawy i koniczyn. Siła dwudziestu wybuchów była tak ogromna, że RM19 nie utrzymał się na nogach i wylądował na ziemi, starając się jak najszybciej wziąć w garść.
Wojownicy napięli mięśnie i wydobyli broń, szykując się do kontrataku. Kaelas przeklinał w duchu Kendappę, której ostrza oślepiały go jak zbroje rycerzy. Jego zmatowiały miecz przynajmniej nie powodował bólu głowy, ale za to nadal nie potrafił przelać w niego swojej ki, chociaż próbował już od tak długiego czasu. Ciągle miał wrażenie, że coś go przed tym blokuje.
Niestety było już za późno. Zbrojni otoczyli towarzyszy ciasnym kręgiem, celując w nich włóczniami. W drugim rzędzie zobaczyli następnych ludzi. Ci nie mieli na sobie płytowych pancerzy, a jedynie coś, co przypominało pozłacane, skórzane kaftany. Lecz także ich twarze zostały zasłonięte. Nosili na głowach coś, co według Kaelasa wyglądało jak żółty worek z wyciętymi dwoma małymi otworami na oczy. Każdy posiadał dużą, drewnianą kuszę z założonym na niej bełtem o ostrym, błyszczącym czubku. Ciężką broń trzymali bez wysiłku i w skupieniu celowali w środek koła.
– Kim jesteście i co robicie na Elle? – odezwał się jeden ze zbrojnych. Miał miły i przyjemny dla ucha głos.
– Na Elle? – jęknął RM19, nie patrząc na rycerza, a jedynie na ostry grot włóczni wycelowany w jego pierś. – Myśleliśmy, że jesteśmy na Debesu.
W szeregach rycerzy nastąpiło poruszenie. Niektórzy szepnęli coś do swoich sąsiadów, jednak włócznicy nadal stali niewzruszenie. A przynajmniej tak wydawało się Kaelasowi, bo nie widział wyrazu ich twarzy.
– Debesu to plugawa planeta stykająca się z naszą jasną gwiazdą. Czego szukaliście na ziemi demonów?
– Nikt nam nie powiedział, że są tam demony – odezwał się Kaelas, nie mogąc ukryć oburzenia w głosie. Czyżby Mistrz Penyu wysłał ich na pewną śmierć?
– Powierzono nam pewną misję – zaczął RM19, ostrożnie dobierając słowa. Nie chciał powiedzieć za dużo, bo Kendappa miała rację i nawet najmniejsza wzmianka o łzie mogła przynieść efekt odwrotny do zamierzonego.
Patrzył wprost w ciemny otwór hełmu rycerza. Kaelas był zdziwiony, że nie zwracał uwagi na wycelowany w nich, śmiercionośny oręż. Jeszcze bardziej wytrącił go z równowagi fakt, że przyjaciel schował do kabury pistolet. Wojownik pokładał w nim ogromne nadzieje, bo nie wiedział, czy jego miecz lub sztylety Kendappy będą w stanie przebić się przez złote pancerze. A ten głupek schował broń!
– Nie mieliśmy pojęcia o bliźniaczych planetach, podano nam jedynie jedną nazwę. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jakie istoty ją zamieszkują. Nie wiedzieliśmy także o was, szlachetni rycerze.
W ich szeregach ponownie nastąpiło poruszenie. Kaelas nie wiedział, czym mogło być spowodowane. W końcu RM19 nic niezwykłego nie powiedział. A nie każdy znał nazwy wszystkich planet, nie mówiąc już o istotach je zamieszkujących. Czasem zastanawiał się, czy Vrieskas zna na pamięć wszystkie podległe mu ludy. Może po prostu, gdy gdzieś się wybierał, sprawdzał wszystkie informacje w komputerze.
Szpara w hełmie rycerza, zapewne przywódcy tej grupy, który rozmawiał z RM19, powoli przeniosła się z niego na Kaelasa, by następnie przez dłuższą chwilę zatrzymać się na Kendappie, jakby to jej obecność wzbudziła jego największe zainteresowanie. Pewnie nigdy nie widział kobiety ze skrzydłami, pomyślał. Miał ochotę dźgnąć go mieczem za tę impertynencję.
– To stawia wasze położenie w zupełnie innym świetle – powiedział. – Jeżeli oddacie nam broń i pójdziecie z nami po dobroci, zaprowadzimy was do naszego przywódcy. Z nim będziecie rozmawiać i on zdecyduje, co z wami zrobić i czy rzeczywiście jest tak, jak mówicie.
– Zgoda…
– Co?! – przerwał mu oburzony Kaelas.
– RM19 ma rację – rzekła Kendappa. – Nie dość, że zaskoczyli nas przez twoją głupotę i brak zdolności do powstrzymania wrzasku na obcej planecie, na której może na każdym kroku czaić się niebezpieczeństwo, to w walce nie mamy żadnych szans. Jest ich zbyt wielu i dodatkowo znów kłania się twoja niekompetencja, wojowniku klasy średniej, bo to TY nie potrafisz walczyć mieczem jak przystało na Landarczyka.
– Nie musimy od razu nastawiać się na walkę – wtrącił się RM19. – Przecież po rozmowie z przywódcą możemy wszystko zakończyć pokojowo, co powinno być najlepszym rozwiązaniem.
Niechętnie oddali broń jednemu z rycerzy.
– Następnym razem nie ubiorę tego durnego kombinezonu – mruknęła pod nosem Kendappa.
Kaelas był pewien, że z chęcią pogwałciłaby zasady rycerza i ukryła w ubraniu jeden ze sztyletów. Niestety, dopasowany do ciała kombinezon jej na to nie pozwalał. Jak widać nie czuła się dobrze, gdy nie miała pod ręką broni, chociaż wojownik wiedział, że i bez niej potrafiła świetnie walczyć i postawić się napastnikom. Nieraz potrafiła wyjść zwycięsko ze starcia, gdy na pierwszy rzut oka nie miała żadnych szans.
– Pójdziecie po dobroci czy mamy was związać? – zwrócił się do nich przywódca.
– Po dobroci.
Kiwnął głową ze zrozumieniem i ruszył do przodu, by poprowadzić zbrojnych.
~ * ~
Może zabrzmi to dziwnie (sama ledwo mogę uwierzyć w to, co widzę), ale mam zapasy rozdziałów do końca tego roku kalendarzowego, a nawet więcej. Jak tak dalej pójdzie, to nawet sesja zimowa nie będzie mi straszna.
Strasznie podoba mi się początek rozdziału 39, który ostatnio pisałam. Aż chciałabym go już zamieścić, a data publikacji wypada na początku stycznia.
Jak podoba się wam nowy szablon? Oczywiście jak zawsze autorstwa Elfaby :*

27 komentarzy:

  1. Hmmm, ciekawe, ciekawe. Akurat musieli wylądować na tej złej planecie, ale może to nawet lepiej, skoro jakieś "demony" zamieszkują tamtą drugą planetę. No i zastanawia mnie jak ludzie przemieszczają się pomiędzy tymi dwoma :D Miejsce zetknięcia musi być dość niebezpieczne, a zbudowanie mostu między dwoma kulami...? Wydaje mi się dość abstrakcyjną wizją, ale kto wie, kto wie :D
    "Bracia duszy" przypominają trochę "Mroczną Wieżę" Stephena Kinga, bo Kaleas i Ladvarian ze swoimi pomocnikami też tułają się po różnych światach i różne dziwne przygody ich po drodze spotykają :D W ogóle kojarzysz mi się z tym autorem, bo często dodajesz jego cytaty xD

    A czy to nie jest inna wersja szablonu, który kiedyś miałaś, bardziej w odcieniach czerwonego brązu? Bo i układ postaci taki sam :D Ale ten ładniejszy i kolory bardziej mi się podobają :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze pamiętam, to w 32 opisane jest przejście i nawet będą z niego korzystać. Oczywiście najpierw wpadłam na ogólną ideę, a potem musiałam główkować, by to miało sens.
      Lubię powieści Kinga, dlatego często pojawiają się jego cytaty. Dostojewski już mi średnio pasuje. Takie tułanie jest charakterystyczne dla większości książek fantasy, ale nie potrafiłabym zmieścić się w jednym świecie, więc powstał kosmos.
      Tak, układ zdjęć jest ten sam, co kiedyś. Ale tym razem Kaelas nie ma niewymazanej czerwonej kropki na czole :D

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się napisać jakiś sensowny komentarz, no xD. W każdym razie, rozdział podobał mi się i przebrnęłam przez niego tak szybko, że ani się nie obejrzałam, a już dotarłam do końca. Opisy jak zwykle były przecudne (kocham opisy <3333333) i bardzo obrazowe.
    Tak samo ciekawe jest to, że planeta okazała się być podwójna, no ale wszechświat może skrywać różne dziwactwa, które nawet ciężko sobie wyobrazić.
    Fajnie, że wreszcie powróciłaś do Kaleasa. Notki o Ladvarianie też lubiłam, no ale już mi trochę brakowało tego marudy ;P. Jestem ciekawa, jak skończy się ich wizyta na tej planecie i czy odnajdą tą całą łzę.
    Ogólnie, robi się coraz ciekawiej i fajnie, że masz taki duży zapas ^^. Moja wena chwilowo gdzieś uciekła, a chciałam już zacząć pisać rozdziały na luty, no ale cierpliwie czekam na powrót natchnienia, no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jak gdzieś lądują, to zawsze jest sporo opisów, chociaż nigdy nie przepadam za tymi rozdziałami, bo w ogólniej perspektywie nic się w nich ważnego nie dzieje.
      Myślę, że później uda mi się zaskoczyć. Może nie w samej końcówce, tylko trochę przed nią.
      Na razie mam wenę. Muszę dokończyć następną część o Ladvarianie i sensownie posklejać fragmenty, bo nie lubię kontynuować przerwanego w połowie wątku.

      Usuń
  3. Kocham tę trójkę <3 Odzywki Kendappy są boskie, a Kaelas uroczy <3 Hihi... Uwielbiam tego gośći bardziej niż księcia Landvariana. Wróciłam ! I nadrobiłam zaległośći <3 Jeszcze troszkę się w tym gubię, ale skapuję za niedługo i przeczytam sobie jeszcze raz rozdziały :) Wow! Masz już napisany 39 rozdział? Kobieto nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę! Ja jak miałam przerwę nie pisałam ff, ale swoje opowieści, wiadomo, ze kocham je bardziej, ale w blogosferze skupię się na ff :) Szablon śliczny <3 Pasuję mi bardzo do klimatu twojego opowiadania. Elfaba trafiła w samo sedno. Ten rozdział był chyba najlepszym na blogu <3 Niewiraygodne, że Święta Trójca znalazła się an innej planecie niż myśleli... No jest akcja :) Jestem ciekawa jak to się rozwinie w nn.A i kocham twoję opisy <333 Wszystko jest takie realistyczne... Ach :*
    P.S.Oglądałaś może Glee? :) 4 sezon! ( jeśli nie to nie czytaj dalej, bo to spoiler :P) Płakałam jak Blaine i Kurt się rozstawali ;( O wiele bardziej niż Finchel. Nie wierzę, jak Blaine mógł to zrobić Kurtowi, wiem, że czuł się osamotniony, ale nie wybacze mu tego ;D A ty co o tym sądzisz?

    Życzę ci dużo duuuuuużżżżżo wenki <3 I byś dalej tworzyła takie fenimenalne opowieści :( Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Akcja na bliźniaczych planetach została dokładnie zaplanowana. Mam nadzieję, że później uda mi się zaskoczyć, bo z tego co pamiętam to nawet RM19 za mądry w tej kwestii nie był.
      Prawdopodobnie mam już do połowy 41, ale są to fragmenty, które muszę jeszcze poskładać i nie wiem, czy jeszcze jednego wspomnienia nie dopisać.
      Oczywiście, że Glee widziałam i jestem zła, że kolejny odcinek dopiero w listopadzie. Ostatni odcinek mnie zabił (i wpłynął na zmianę planów do jednego wątku w tym opowiadaniu, chociaż z samą treścią odcinka nie wiele ma wspólnego, ale emocje zrobiły swoje). Nie sądziłam, że Blaine będzie zdolny do czegoś takiego, ciężko mi to w ogóle pojąć. Pocieszam się jedynie tym, że jest to taka para, która po prostu musi się ponownie zejść (a im szybciej tym lepiej).

      Usuń
  4. Szablon jest prześliczny, pomijając już profil M.S., cudowny napis, planetę w tle i ławkę. To coś w komentarzach! Patrzę na to i jestem zachwycona, to takie ładne. Lol, nie, nie słuchaj mnie. Zawsze podobały mi się rzeczy, na które inni nie zwracali uwagi.
    No i mamy K. I jego cudowną "przyjaciółkę". Ich kłótnie, przekomarzanie się, zaczepki - cudo. Właśnie stwierdziłam, że mimo iż wolę rozdziały o Księciu, to za Kendappą naprawdę tęskniłam. I za jej ciętym językiem, a jakże. No i RM19, to taki nerd.
    A co do Glee, to chyba umiem się pocieszyć. Ale uwaga, SPOILER, SPOILER, POZYTYWNY, ALE SPOILER. Ponoć w świątecznym odcinku Kurt i Blaine mają mieć duet. Nie wiadomo na pewno, ale Ryan coś o tym wspominał i na tumblrze też co nieco widziałam, so... Jest nadzieja. :)
    Pozdrawiam serdecznie i wow, jestem pod wrażeniem. Aż taki zapas rozdziałów... Wow, po prostu wow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co tam spoiler. [niekontrolowany pisk radości, który pewnie dotarł aż do sąsiadów za ścianą] Już nie mogę się doczekać i z chęcią przyspieszyłabym czas do świąt :)
      Właśnie z powodu takich drobnych rzeczy chciałam nowy szablon. Też podobają mi się takie drobiazgi.

      Usuń
  5. O jak fajnie, że znowu wróciłaś do tej trójki ;D
    Mam do nich dziwny sentyment. Zwłaszcza do przekomarzanek Kaelasa z Kendappą. Oboje są tacy uroczy ^^
    Ciekawie wykombinowałaś z tymi dwoma planetami. Z resztą każda następna, którą odwiedzają wydaje mi się coraz bardziej niesamowita. Podziwiam za tak bogatą wyobraźnię :)
    Zastanawia mnie jak potoczy się dalej ich przygoda na tej planecie i czy uda im się znaleźć to, po co w końcu przybyli.
    Nowy szablon również bardzo mi się podoba. Jest po prostu piękny, a ta kolorystyka jest wprost genialna i pasuje do treści opowiadania ;D
    No to chyba tyle miałam do przekazania.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na planety mam sporo różnych pomysłów, najgorsze, że nie wszystkie będę mogła wykorzystać. Jeden, który bardzo chciałam będę musiała nieco przerobić i upchnąć w inne miejsce.

      Usuń
  6. Cieszę się, że powrociliśmy do podróży międzygalaktycznej. lubię opisy nowych planet, a jeszcze bardziej jej mieszkanców. Ciekawe, jaki będzie ich p0rzywódca...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu rozbawiło mnie to, że zostało tu użyte słowo "gówienko"? xD
    Jejku, jak ja już stęskniłam się za tą trójką! Naprawdę brakowało mi tych sprzeczek Kaelasa i Kendappy i z wielką przyjemnością czytałam fragmenty, w których to on starał się znaleźć jakiś sposób, żeby jej dopiec. Uwielbiam to najbardziej na świecie ;D
    Jak dla mnie, to na tej drugiej planecie nie ma żadnych demonów, tylko mieszkańcy obu kłócą się non stop i jedni drugich tak wyzywają, o. No bo szczerze wątpię, żeby Mistrz wysłał ich tam, gdzie będą jakieś potwory.
    Jednakże łza pewnie będzie przez tubylców czczona i tak łatwo jej nie oddadzą. Nawet, jeśli nie wiedzą o jej znaczeniu.
    Ach, no i uwielbiam, jak opisujesz te wszystkie planety. Każda z nich jest inna i naprawdę podziwiam Cię, że potrafisz każdą wymyślić tak, że zapiera dech w piersiach.
    Masz zapasy do końca roku? ;o Jak ja Ci zazdroszczę!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na temat owych demonów na razie się nie wypowiadam, niebawem wszystko okaże się jasne. I jeżeli dobrze pamiętam, to Kaelas ruszy w końcu głową.
      Na planety mam sporo różnych pomysłów, najgorsze, że nie wszystkie będę mogła wykorzystać. Jeden, który bardzo chciałam będę musiała nieco przerobić i upchnąć w inne miejsce, bo już się nigdzie nie zmieści.

      Usuń
  8. Szablon jest świetny, oczywiście mój wzrok zaczął znów robić sobie ze mnie żarty i wydawało mi się, że te przerywane linie się poruszają, ale tak to jest, gdy się cały dzień chodzi praktycznie na ślepca, bez okularów, a potem zaklada się je pod wieczór, ale co tam :)
    Zaciekawił mnie. ten obrót sprawy, tj. akurat pojawienie się wojska wcale mnie nie zdziwiło, co ta pomyłka dotycząca planety, no ale przynajmniej tytuł się wyjaśnił :)
    Opisy były cudowne, najbardziej spodobały mi się te koniczyny.
    Wymiany zdań między Kaelasem i Kendappą rozsmieszyly mnie do reszty, no ale jak mówią, kto się czubi, ten się lubi :)
    I bardzo się cieszę, że dużą rolę odegrał tu też RM19, bo szczerze bardzo się za nim steskniłam.
    Dobrze, że to on rozmawiał z żołnierzem, gdyby to Kaelas wyskoczył do wojska to czuję, że niezła byłaby zadyma :) A tak to “po dobroci“.
    Pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę tak ogromnego zapasu postów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nigdy w życiu nie zrobiłabym czegoś takiego, jestem wielką przeciwniczką wszystkiego co miga i się rucha przeszkadzając w czytaniu. Chyba mi to zostało po tym jak kiedyś wyglądały blogi.
      Wiadomo, że nudno by było, gdyby zaraz po wylądowaniu nie wpadli w jakieś tarapaty ;)
      Gdyby Kaelas zaczął mówić, to o jakiejkolwiek dobroci nie mogłoby być mowy. Skończyłby dźgnięty mieczem i jak bym miała dalej prowadzić to opowiadanie ;)

      Usuń
  9. Jakiś szalony ten rozdział. Kaelas, który stara się być miły dla Kendappy? W dodatku myśli, że nie wolno nie doceniać kobiet – nie żeby to mi się nie podobało, ale to zupełnie jakby nie on sam. W dodatku nigdzie się nie potknął, nie strzelił gafy (no przynajmniej nie na głos – matko, on zaczyna myśleć!) i jeszcze naprawdę widać postępy po treningu u mistrza Penyu. Do tej pory myślałam, że spędzony na Eduardo czas to takie przysłowiowe walenie grochem o ścianę, a tu proszę, jednak można. Wszystko to wydaje się strasznie szalone, nie licząc już tej dziwnej akcji z uzbrojonymi ludźmi, wyglądającymi na jakichś sekciarzy albo cóż, inteligencją nie grzeszą. To wszystko przypomina jakiś pokręcony sen…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizyta u Mistrza nie mogła być waleniem grochem ścianę, bo za zmarnowany czas Penyu osobiście znalazłby Kalelasa i to jego pustą łepetynę walnął o najbliższy odpowiednio twardy obiekt.
      Miły? Właściwie to robił jej sporo na złość, ale pewnie chodzi o ten jeden fragment, który chyba niepotrzebnie trochę zmieniałam.

      Usuń
  10. Jak dobrze wrócić do Kaleasa :) Pierwszy rozdział o nim i już zdążył wpakować swoją ekipę w tarapaty. Na szczęście RM19 jak zwykle zachował trzeźwość umysłu.
    Ciekawe jak wypadnie spotkanie z przywódcą? Kim jest i co zadecyduje? Nie będę zgadywał, bo pewnie nie trafię.
    Opis układu planet genialny. Tak mi się skojarzyło, ze skoro jedna z bliźniaczek ma słońce i jest taka jaskrawa, to pewnie druga "demoniczna" jest ciemna i ponura. Zastawiam się jak wygląda styk obu planet i czy jest stały, czy ruchomy. Jednak, mimo swojej niezwykłości przyznam rację Kaleasowi, Eduardo nic nie pobije :D
    Szablon wygląda znajomo, ale ta wersja jest zdecydowanie dużo lepsza :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, ta druga jest ciemniejsza i bardziej ponura. W którymś z kolejnych rozdziałów nawet się tam dostaną i na własne oczy zobaczą "most".

      Usuń
  11. Wybacz spóźnienie, ale ostatnio znów mi komputer szwankuje. Przynajmniej jest chociaż laptop siostry;)

    Opis planety bardzo mi się podobał. W ogóle to zawsze podziwiałam Cię za tak precyzyjne opisy:)To pojawienie się tubylców i mnie zaskoczyło. Dobrze, że porozmawiali i wstrzymali się od walki, ale jestem ciekawa na jak długo. Jestem już ciekawa tej rozmowy z dowództwem tej planety Elle.

    Nie martw się. Koniec roku minie jak z bicza strzelił i szybko pojawi się styczeń;P

    Całuję:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało :) Ja robię sobie zaległości w trakcie tygodnia, bo mam tak wolno działający internet.
      Oj tak, domyślam się, że ani się obejrzę, a tu już zawita mnie końcówka semestru. Kiedyś wydawało mi się, że miną wieki do teraz publikowanych rozdziałów, a tu proszę minęło i nawet nie zauważyłam kiedy ;)

      Usuń
  12. Szablon przypomina ten, co miałaś przed poprzednim, ale jest ładniejszy. :) Czytając ten rozdział, uświadomiłam sobie, jak bardzo uwielbiam przekomarzania się Kendappy i Kaelasa. Hehe.
    Nieźle. Wylądowali tam, gdzie nie trzeba. Jestem ciekawa, co zrobi z nimi przywódca tego ludu. Może puści ich wolno, a może nie. Heh. Mam tylko nadzieję, że ich nie uwięzi, bo co wtedy z ich misją? Ich jest tylko trzech, a tamtych dość sporo. W dodatku są lepiej przygotowani, przynajmniej w sensie ochrony xd
    Po raz kolejny pięknie opisałaś nową planetę, na której się znaleźli. Skąd ty masz na to wszystko pomysły? :) Cudowne są te opisy, takie barwne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Przywódca pojawi się w kolejnym rozdziale, a sam pobyt będzie już bardziej złożony i nie taki jednoznaczny.
      Pomysły biorę zewsząd. Chcę coś wykorzystać, a potem zastanawiam się jak to ująć, by nie wyszło normalnie i codziennie.

      Usuń
  13. Nie mam pojęcia jak to się stało, że przeczytałam i nie skomentowałam notki, strasznie przepraszam.
    Bardzo lubię sposób w jaki opisujesz ich wzajemne relacje oraz wszystkie miejsca w Twoim opowiadaniu. Wszystko przepełnione jest taką magią, taką dobrą magią. Cieszę się, że wstrzymali się od walki. Mam nadzieję, że Kaelas będzie się pilnował podczas rozmowy z przywódcą.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Rozmowa z przywódcą w kolejnym rozdziale, a co Kaelas zrobi na razie pozostaje tajemnicą ;)

      Usuń
  14. Właśnie odkryłam, że tej notki nie skomentowałam...
    Już nadrabiam ;)
    Rozdział oczywiście ciekawy. Te bliźniacze planety były świetnym pomysłem. Od początku czułam, że wybrali tą niewłaściwą. Po prostu to by było dziwne, gdyby nie wpadli w kłopoty kilka chwil po wyląowaniu, musieliby nie być sobą.
    A RM19 znowu ma szansę poszerzenia swojej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń