sama nadzieja często
nie wystarcza…
GiveMeLove
Kaelas błądził po omacku pomiędzy ostrymi skałami. Wszędzie zalegały
nieprzeniknione ciemności, czarnego nieba nie zdobiła ani jedna srebrzysta
gwiazda. Ostrożnie stawiał kroki, wiedząc, że chociażby jeden fałszywy może się
źle skończyć.
– Już niedaleko
– szeptał, wiedząc, że ma rację. Zaraz powinien ujrzeć cel swojej wędrówki,
lecz nie miał pojęcia, czym on był. – Już niedaleko.
Czy to moje usta wypowiadają te słowa?
Nagle
kamieniste podłoże zniknęło. W jednej chwili czuł oparcie dla stóp, w następnej
już nie. Spadał. Spadał wśród gęstej, niemal namacalnej ciemności. Wiedział, że
zaraz nastąpi koniec, rozbije się o to, co znajduje się na dole.
Chciał
krzyczeć, lecz głos nie wydobywał się z gardła. Wtedy ujrzał twarze. Otaczały
go ze wszystkich stron. Trupioblade oblicza drwiły z niego. Nagle z ich oczu
zaczęła płynąć krew. Miał wrażenie, że wiedział, do kogo należały, jednak, gdy
próbował sobie przypomnieć, czuł, że w głowie ma jedynie pustkę. Kim ja w ogóle jestem?
W ciemności
rozległ się dźwięk rozsuwania klapy namiotu i czyjeś kroki.
Kaelas obudził
się gwałtownie. Po jego ciele spływał pot. Powinien być przyzwyczajony do
koszmaru, który nawiedzał go, gdy tylko zapadł w sen, jednak nie potrafił się
przemóc.
Żałował, że nie
śni już o nocnym jeziorze z odbijającą się w jego wodach jasną poświatą czegoś,
co znajdowało się wśród gwiazd. Co tak bardzo chciał zobaczyć, a budził się za
każdym razem, gdy już podnosił głowę.
Wraz z
przybyciem na Elle te sny ustały, a zastąpiły je inne – o mroku i ciemności.
Wiecznym błądzeniu do celu, do którego nie był w stanie dotrzeć, bo znikał
grunt pod nogami, powodując długi lot ku niezbliżającej się ziemi. Śmierć,
zanim osiągnie to, co było mu przeznaczone.
– Wszystko w
porządku? – Usłyszał pełen troski głos RM19.
– Tak jakby –
mruknął, gwałtownie pocierając skronie.
Znów ten nie
dający spokoju ból głowy. W ciemnym wnętrzu namiotu czuł się znacznie lepiej
niż na zewnątrz w jaskrawych, oślepiających promieniach słońca. Jednak czasem i
mrok nie pomagał. Ból atakował znienacka, a czasem dochodziło do niego
rozdrażnienie i zły humor. Chciał krzyczeć na innych, chociaż nie miał żadnego
powodu. Uczucie przychodziło nagle i nie dawało spokoju, dopóki nie uległ
pokusie.
– Może
powinienem udać się do wioski, muszą mieć tam jakiś odpowiednik naszych
medyków. Szczególnie, że te prochy, które mi dałeś nie pomogły – rzekł,
prostując kości i przeciągając się.
Odkąd przybyli
na Elle nie trenował ani razu. Nie z własnej winy, już dawno przyzwyczaił się
do codziennych ćwiczeń, polubił sparingi z Kendappą i czasem żałował, że nie ma
innego przeciwnika, tak dla odmiany. Jednak bóle głowy i jaskrawe światło
zmusiły go do ciągłego przebywania wewnątrz namiotu. Nie mógł zrozumieć, jak
Kendappa i RM19 znoszą przebywanie na zewnątrz.
– Wioska jest
pusta, nikogo tam nie znajdziesz. Zresztą, nie radziłbym ci nic od nich brać –
powiedział, kładąc na podłodze niewielką torbę, którą przyniósł ze sobą.
– Pusta? A
wojsko? – zdziwił się Kaelas.
– No właśnie,
wojsko – westchnął, siadając na ziemi. – I nic poza nim. Tu nikt nie mieszka.
Domy stoją puste, jakby wszyscy opuścili je w nagłym pośpiechu.
Pogrzebał
chwilę w torbie i wyjął czerwone jabłko, które rzucił przyjacielowi.
– Byłem na
statku, więc przyniosłem. Wiem, że je lubisz – wyjaśnił, wyciągając drugie dla
siebie. – Zabrałem też kombinezon dla ciebie. W końcu nie będziesz walczyć w
tej ciężkiej stali. Padniesz, zanim dotrzesz na miejsce.
Kaelas z
apetytem wgryzł się w soczysty owoc, odrywając zębami spory kawałek. Gdy słodki
sok popłynął po brodzie, humor od razu mu się poprawił. Nawet wcześniejszy
koszmar wydał się ledwie dalekim, mglistym wspomnieniem. Gdyby za sprawą tak
banalnego jabłka mógł pozbyć się wszelkich trosk…
– Widzę, że ci
lepiej – odparł z uśmiechem RM19. Dokładnie żuł każdy kęs i nie mówił z pełnymi
ustami, co Landarczyk przypisał kolejnej zasadzie dobrego wychowania wyznawanej
przez towarzysza. – Wcześniej rozmawiałem z Kendappą.
Na dźwięk tego
imienia Kaelas zasępił się, a cała radość momentalnie zniknęła, jakby wcale jej
nie było. Nie wiedział, dlaczego zareagował w tak gwałtowny sposób, jednak od
czasu przybycia na Elle jego relacje z Kendappą jeszcze bardziej się
zaostrzyły, drażniła ich sama wzajemna obecność, chociaż po opuszczeniu Mistrza
Penyu powoli zaczęli się dogadywać.
Ponownie poczuł
tępe pulsowanie w skroni. Ból był ostry i gwałtowny. Pojawił się znienacka i
domagał natychmiastowego ujścia. A skoro kobiety nie było pod ręką, to równie
dobrze jej miejsce mógł zająć RM19.
Tylko po co? Wojownik marzył, aby wreszcie się to skończyło. Raz i na zawsze.
To po co w ogóle o niej wspominał. Zasłużył na karę, a
kim ty jesteś, by kwestionować tę decyzję.
– Wszystko
dobrze? – W głosie RM19 wyczuwalna była troska i zmartwienie. – Mówiłeś do
siebie.
Na głos?
Przecież tylko myślał, nie przypominał sobie, aby wypowiedział te słowa. Ugryzł
jabłko, aby odpędzić się od niepokojących myśli, ale miał wrażenie, że smakuje
jak popiół.
– Jakoś sobie
poradzę. Jutro wyruszamy, zdobędziemy tę łzę i odlecimy stąd. Co z Kendappą? –
zapytał, chociaż wcale nie chciał znać odpowiedzi. Równie dobrze mogła tu
zostać i dać im spokój.
– Powoli dzieje
się z nią to, co z tobą. – Przez chwilę obracał nadgryzione jabłko na dłoni,
jakby zastanawiał się nad odpowiednim doborem słów. – Nie chce słuchać, je im z
ręki i nie docierają do niej argumenty, że coś jest nie w porządku. Wierzy, że Valygar
jest nieomylny i wyznaje wiarę w tego samego boga co ona. Spotkałem się z nią
nawet na platformie. Tam, nad pokrywą chmur, powietrze jest czystsze i łatwiej
się myśli. Ale nie zadziałało…
– Ale słońce
musi tam grzać dużo mocniej – przerwał mu zdziwiony Kaelas.
– Byłem niemal
pewien, że to nie słońce powoduje te objawy, a coś innego. Ale po jej
zachowaniu nie mam już pewności. Może na każdego działa inny czynnik? Lub ma to
związek z budową cząsteczkową? Sam już nie wiem – westchnął zrezygnowany, co
jak zauważył Landarczyk było do niego całkiem niepodobne. Kiedyś każda wzmianka
o jakichkolwiek anomaliach naukowych powodowała powstanie błysków w oczach
RM19. Za wszelką cenę starał się dojść do rozwiązania, a im trudniejszy był
problem, tym spotykał się z większym zainteresowaniem i zapałem. Teraz jakby
przygasł i nie miał na nic ochoty. Może i na niego zaczynało działać to coś.
– Wolałbym
nigdy tu nie przylatywać.
– Ja też,
Kaelasie.
~ * ~
Wymarsz wojska
odbył się równo i sprawnie. Rycerze z samego rana o dokładnie ustalonej
godzinie rozebrali obozowisko i zapakowali wszystko na wozy, które miały jechać
na tyłach ciągnięte przez potężne gryfy.
Rycerze w
lśniących zbrojach, kusznicy i zakapturzeni mnisi ustawili się w równych
kolumnach, jakby od wieków ćwiczyli ten manewr. Każdy miał swoje, ustalone z
góry miejsce. Nie było mowy o przepychankach, kłótniach czy innych
nieporozumieniach, które zwykle towarzyszą tak dużej zbieraninie ludzi. Kaelas
pamiętał z opowieści matki, że nieraz starożytni dowódcy mieli problem, by
zapanować nad podwładnymi. Nawet RM19 nie mógł wyjść z podziwu nad tak
wyćwiczoną dyscypliną.
Oboje zostali
przydzieleni do jednej z kolumn rycerzy władających mieczami dowodzonej przez
nieznanego im zbrojnego. Nikt nawet nie pomyślał o tym, że RM19 powinien
znaleźć się wśród kuszników czy mnichów. W końcu nie władał bronią białą, a
strzelał z pistoletu. A w tym miejscu mógł jedynie przeszkadzać innym i
zakłócić tak idealny, że wręcz nienaturalny porządek.
Kaelas cieszył
się, że miał druha u boku. Zawsze raźniej wędrować z nim u boku niż tylko w
towarzystwie zakutych w stal ludzi. Szczególnie, że on jako jedyny zdawał się
przejmować jego nieustępliwymi bólami głowy. Nie utrzymywał, że to nic takiego.
Kendappę
przydzielono do któregoś z pierwszych szeregów. Możliwe nawet, że znajdowała
się blisko Valygara. Według słów RM19 główny dowódca był nią niezwykle
zainteresowany. Często wymieniali uwagi o bogach i innych religijnych
kwestiach.
Część Kaelasa
cieszyła się z takiego obrotu sprawy, bo przynajmniej kobieta nie będzie jemu
marudzić podczas tej wędrówki. Mógłby tego nie wytrzymać na spokojnie, gdy
głowa z każdym krokiem bolała go coraz bardziej, jakby miała zamiar niebawem
eksplodować. Nie byłoby to takie złe rozwiązanie, w końcu odnalazłby spokój i
nie musiał martwić o jakieś cholerne łzy.
Jednak coś
podpowiadało mu, że lepiej trzymać się razem tak, jak robili to od początku
podróży. Chociaż na początku nie przepadali… nadal nie przepadają za sobą, to zawsze mogli na siebie liczyć.
Teraz Kendappa znajdowała się na przedzie i rozdzielały ich kolumny żołnierzy.
W razie niepowodzenia nie mogliby zawrócić i przemknąć się do statku, by stąd
odlecieć.
Zresztą wątpił,
aby rycerze pozwolili im na jakikolwiek odwrót przed odniesieniem zwycięstwa.
Na dodatek nie chciał ruszyć się stąd bez łzy, gdy w męczarniach spędził tu tak
wiele czasu.
Uciążliwy ból
głowy sprawił, że droga na Debesu wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Myśli,
że nie dotrze na miejsce atakowały go ze zdwojoną siłą. Nie potrafił się od
nich odpędzić. Miał wrażenie, że każdy kolejny krok zaprowadzi go nad przepaść
z jego snów. I zacznie spadać w otchłań bez dna. Nikt go nie ocali, bo kimże
był, aby sprzeciwiać się woli przeznaczenia.
Kaelas starał
się nie rozglądać na boki, by nie przemęczać wzroku. Ale nawet bez tego
wszechobecne koniczyny oślepiały go swym nienaturalnym blaskiem, a zbroje
rycerzy lśniły złowieszczo. RM19 znalazł dla niego na statku jakieś
przyciemniane gogle ochronne, lecz niewiele pomagały. Pocieszał się
przynajmniej myślą, że Kendappa go nie widziała, bo musiał wyglądać jak
skończony bałwan.
– Jesteśmy –
wyrwał go z zadumy RM19.
Zatrzymał się,
w ostatniej chwili unikając zderzenia ze znajdującym się przed nim rycerzem.
Rzeczywiście w końcu dotarli na miejsce. Marsz nie mógł trwać długo, bo nie
czuł zmęczenia w nogach. Jedynie głowa powodowała zmniejszenie aktywności i
uczucie wyczerpania.
Gdy spojrzał w
stronę Debesu, jakby nagle poczuł się… lepiej?
Uznał, że musiała to spowodować bliskość celu, do którego zmierzał. Nie znalazł
innego wyjaśnienia. Lecz po chwili dobre samopoczucie prysło jak bańka mydlana.
Bliźniacze
planety łączył szeroki most mogący pomieścić siedmiu rosłych mężczyzn idących w
rzędzie. Jednak to jego wykonanie budziło największy lęk. W połowie tworzyła go
unosząca się w powietrzu gęsta mgła uformowana w jeden, niezmienny kształt.
Druga połowa, ta od strony Debesu, przypominała płynną lawę. Szkarłatna,
lśniąca, falująca, parująca i złowieszcza.
Ku zdziwieniu
Kaelasa biegł całkiem prosto, bez żadnych zakrzywień czy łuków. Nawet nieregularne materiały, z których został
stworzony nie psuły tego efektu. Z obu boków wznosiły się metrowe murki, by
nieostrożnych uchronić przed upadkiem w… No właśnie, w co? Były to dwie
planety, więc teoretycznie nie było mowy o żadnej przepaści. Logika nasuwała
jedyny możliwy wniosek. Przestrzeń kosmiczna. Czy gdyby ktoś spadł zniknąłby
już na wieki, zginął pozbawiony życiodajnego powietrza? Odleciałby w dal, bo
przecież nie mogło być mowy o żadnej grawitacji.
Nagle poczuł
się tak, jakby nogi miał z ołowiu. Nie potrafił zrobić ani jednego, nawet
najmniejszego kroczku. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? Jak miał przejść
po tym czymś zawieszonym w przestrzeni kosmicznej, o ile w ogóle było to
możliwe. Nigdy nie słyszał o mgle, która utrzymałaby ciężar dorosłego
człowieka. Dodatkowo nie posiadał maski tlenowej czy czegoś w tym rodzaju. Może
rycerze wyposażyli w nie swoje hełmy albo z natury mogli przeżyć bez powietrza,
a ich ciężkie zbroje powstrzymywały ich od odlotu w czeluście wszechświata. Ale
on albo RM19 czy Kendappa to zupełnie inna historia. Chyba że z nią podzielili
się tą zaskakującą wiedzą.
Z niemałym
zdziwieniem zorientował się, że mgła i lawa bez trudu utrzymują rycerzy
przechodzących na drugą stronę. Zmęczonym i bolącym oczom wydawało się, że
całość lekko drga i faluje, ale poruszający się po nim ludzie szli prosto,
jakby pod stopami mieli kamień, a nie dym i ciecz. Kaelas dopiero teraz
zauważył, że Kendappa idzie obok Valygara na czele wojska.
Gdy nadeszła
kolej przejścia kolumny, w której się znajdował, tylko wyćwiczona w ostatnich
miesiącach siła woli spowodowała, że nie odwrócił się na pięcie i nie uciekł z
tego miejsca. Spojrzał na RM19, szukając u towarzysza wyjaśnienia, jak, do
cholery, mają przeżyć. Może i most nie
był długi, ale to wystarczyło, by pożegnać się z życiem. A w obecnej chwili nie
spieszno mu było na tamten świat.
– Most znajduje
się w czymś, co można określić jako niewidzialna bańka z powietrzem i
grawitacją niezbędnymi do bezpiecznego przejścia na drugą stronę – odpowiedział
na niezadane pytanie, stukając w boczną oprawkę okularów.
Wyraz jego
twarzy świadczył, że coś było nie tak, jednak, jak zwykle, postanowił zostawić
to dla siebie. Pewnie czekając na odpowiedni moment. Im inni wiedzą więcej, tym
gorzej. W końcu RM19 zawsze musiał w ostateczności wyskoczyć z jakąś
błyskotliwą uwagą.
– Czyli, gdyby
teoretycznie ktoś spadł, ta bańka utrzyma go przy życiu? – zapytał, niepewnie
stawiając pierwszy krok na mglistej części mostu. Zdziwił się, że grunt wydawał
się stały, jakby dym maskował jakąś równą płytę znajdującą się pod nim.
Podniosło go to nieco na duchu.
– Nie sądzę.
Wydaje mi się, że nie utrzyma ciężaru człowieka i wypuści go w przestrzeń
kosmiczną, by tam zginął. Pewnie później ponownie się zrośnie.
Kaelasa nie
uspokoiła ta myśl, ale nie mógł powstrzymać się od spojrzenia w dół. Jednak ten
widok rozczarował go. Nie widział nic poza czernią kosmosu. W oddali błyszczały
maleńkie punkciki innych planet czy gwiazd, ale oprócz tego nie było tam nic
interesującego. Już wędrówka po moście nad przepaścią dostarczała więcej
wrażeń.
Granica między
mgłą a lawą była niemal nieodczuwalna, jakby oba nietypowe materiały zrosły się
w jedną, spójną całość. Ciecz jakby falowała pod jego stopami, ale było to
jedynie wrażenie oczu, stopy nie odczuwały tego w żaden sposób. Starał się nie
dotykać murku, by nie okazało się, że wysoka temperatura spali mu kombinezon,
by później dobrać się do skóry. Nie miał ochoty w taki sposób stracić dłoni.
Zresztą, wojownik musiał posiadać zdrowe i całe ciało. Kaleki pozbawiano
wszelkiego honoru.
Dopiero, gdy
znalazł się na bezpiecznej drugiej planecie, jakkolwiek absurdalnie to
brzmiało, rozejrzał się dookoła.
~ * ~
Zakończenie w trochę dziwnym momencie, bo miałam trzynaście stron ciągiem,
które musiałam jakoś podzielić i najbardziej sensownie wypadło tak.
Ostatnio, gdy oglądałam statystyki bloga, to odkryłam, że sporo osób
wchodzi na niego szukając różnych fragmentów z „Pinokia”. Nie wiem, co ma jedno
do drugiego…
Pinokia? Oo.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się spodobał, ale to takie "zapchaj dziura". Czekam więc w dalszym ciągu na wielką bitwę. Ciekawi mnie też, do czego RM19 w końcu dojdzie. Nie mam wątpliwości, że zaraz odgadnie co się dzieje dookoła nich.
O wiele bardziej wolę przygody tej trójki niż księciunia i jego wiernego psa. Nie wiem czemu, po prostu może Kaelas jest bardziej ludzki, porywczy, walczący na hurra, a tamci to tylko gierki polityczne.
Znad krzaczastych brwi,
Lau~
Dziękuję :)
UsuńKrótka rozmowa z RM19 okazała się wcale nie taka krótka i bitwa przesunęła się do kolejnego rozdziału. Nawet tak mniej więcej obejmie całość, bo znów się rozpisałam.
"Pinokio", seio? O.o
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, nie było za dużo akcji, ale mimo wszystko lubię czytać przemyślenia Kaelasa. Muszę przyznać, że nieco przeszła mi irytacja jego osobą w tym rozdziale. Jakoś tak był znacznie mniej marudny, chociaż niestety nadal nie potrafi panować nad złością. RM19 coraz bardziej mnie zaskakuje i wydaje mi się, że ten RM19, którego poznaliśmy na początku, to była tylko niewielka część tego, kim jest on na prawdę. A co do Kendappy to niewiele mogę powiedzieć. Strasznie się zafascynowała Valygarem i jego poglądami, no ale co dalej będzie dowiemy się wkrótce. Jestem ciekawa jak wygląda bliźniacza planeta, więc czekam z niecierpliwością na następną notkę.
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńNa sprawę z Kendappą trzeba będzie jeszcze poczekać, bo to zostanie powiedziane w 33 lub 34 (już nie pamiętam, ale bardziej skłaniam się jednak do 33).
A wygląd Debesu w kolejnym, nawet od tego się zaczyna.
Sama się zdziwiłam, że ciągle jakieś "Pinokie" mi do statystyk wskakują, a na drugim miejscu szukanie wszelkiego rodzaju wypracowań.
Kurczę, od początku czuję, że z Elle jest coś nie tak, ale nie potrafię tego zupełnie rozgryźć. Wydaje mi się, że po drodze zostawiłaś nam wskazówki, by to rozwiązać, ale nic z tego :/ Jedyne, co mi przyszło na myśl, to może, że planeta w jakiś sposób wyolbrzymia wady bohaterów, co by nawet pasowało do Kaleasa i Kendappy, ale znowu RM19 nie bardzo odpowiada mi do tej teorii, więc daję sobie spokój z analizami i czekam na kolejne rozdziały. Może coś się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, jak wygląda życie na Debesu. Mimo tej mroczności i demoniczności, o której opowiadał Valygar, mam przeczucie, że okaże się bardziej normalna, niż Elle. Wydaje mi się, że ta ich cała jasność i święta wojna, ty tylko otoczka, skrywająca coś nieprzyjemnego.
I co dalej ze łzą? Misja jakby nieco stanęła w miejscu, mimo że szykują się na wojnę, nie wiadomo, jak przebiegnie i ile czasu zajmie. A samą łzę pewnie też nie będzie łatwo znaleźć, odzyskać, czy co tam się z nią ciekawego dzieje :)
Ach! Bardzo mi się podobał opis przejścia między planetami, aż ubolewam, że nie ma czegoś takiego w rzeczywistości. Chętnie bym się przespacerowała na Księżyc :D A co do wyników wyszukiwarki, to aż sama się łapię za głowę, skąd ludziom przychodzą takie ciekawe, długie i niesamowicie nieprecyzyjne zapytania oraz co chcą nimi osiągnąć. Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to kilka wskazówek było, tę najistotniejszą nawet sporo osób cytowało swego czasu i myślałam, że gdy dojdzie co do czego, to wszyscy się połapią, o co tak mniej więcej chodzi.
Sprawa z zachowaniem w kolejnym rozdziale się nie wyjaśni, bo niemal w całości poświeciłam go na bitwę, ale w 33 lub 34 już tak.
Ja też bym się przeszła po takim moście, szczególnie, że wrażenie musi być niesamowite ;)
Pinokio? Hah, to nawet u mnie nie było tak dziwnych haseł, aczkolwiek jak kiedyś zobaczyłam wpis "niebieskie-mażenia" to myślałam, że padnę ;PPP.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że chyba faktycznie z Elle jest coś nie tak, ale nie do końca wiem, co. Ten dziwny brak innych mieszkańców, ostre światło, bóle głowy u Kaleasa, jego dziwne sny oraz dalsze rozluźnianie relacji z Kendappą... Dobrze, że chociaż z RM19 ma w miarę dobre stosunki, choć ten nie chce nawet podzielić się tym, co wie, a niewątpliwie wie więcej.
Most z pewnością musiał być przerażający i rozumiem obawy Kaelasa przed wejściem na niego. Sam fakt przejścia pomiędzy dwoma planetami jest wystarczająco dziwaczny, a w dodatku te materiały, z których zrobiono most... Zastanawiam się, czy to, że most od strony Elle zrobiono z mgły, a od Debesu z lawy, ma jakieś znaczenie symboliczne.
Może tak naprawdę ci rycerze z Elle nie są tak idealni, jak w to wierzy Kendappa, i może nie do końca mają dobre zamiary. Ewidentnie coś tu jest nie tak, myślę, że dobrze oddałaś ten klimat lekkiego niepokoju i aury tajemnicy.
Podobało mi się ;).
O wszelkich błędach, to nawet nie będę wspominać. Raz nie wiedziała, o co chodzi, bo ktoś tak pisał.
UsuńSpoilerować nie będę, bo nie lubię (chociaż często mam za długi język), ale mogę powiedzieć, że tytuł kolejnego rozdziału to: prawdziwe oblicze Elle. I trochę się w nim wyjaśni.
Ja bym się z chęcią po takim mostku przeszła, tak dla samej frajdy. Szczególnie, że wrażenie musi być niesamowite ;)
Coraz mniej podoba mi się to miasto i ten układ społeczny w nim. Kendappa wydaje się być omamiona i w ogóle mam wrażenie, że tubylcy mają jakiś środek chemiczny, którego nie widać w powietrzu, ale który pod dostaniu się do dróg oddechowy z lekka ogłupia, ale może po prostu za dużo naoglądałam się Batmana.
OdpowiedzUsuńW każdym razie wydaje mi się, że po drugiej stronie czeka na nich druga część tych samych ludzi, bo to wszystko jest spisek! O! I wezmą ich do niewoli, o! A łzy nawet nie zobaczą, przynajmniej nie teraz. Taka jest moja teoria, haha :P
Ty to masz wyobraźnię z tym mostem. Pełna psychodela, ale wszystko trzyma się kupy. W ogóle całe opowiadanie byłoby dobrym materiałem do stworzenia jakiejś gry xD
Dziękuję :)
UsuńAż nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy wyobraziłam, jak rycerze rozpylają środek chemiczny ;) W każdym razie u nich coś takiego to raczej nie występuje.
Kilka niepewności zacznie wyjaśniać się już w kolejnym poście. Z wizyty na Elle/Debesu zostały już tylko trzy rozdziały, więc najwyższy czas.
Zawitałam na Twoim blogu dość niedawno i bardzo spodobała mi się wymyślona przez Ciebie historia. Nawet nie wiesz jak się wciągnęłam. Zastanawia mnie czy głównym bohaterom uda się odnaleźć tajemniczą łzę oraz w jaki sposób wykonają swoją misję. Na pewno napotkają po drodze wiele przeszkód... ciekawi mnie też kto obali rządy Vrieskasa, czy będzie to Kaleas, książę lub może obaj się do tego przyczynią?
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam tak pomysłowego opowiadania. Pozdrawiam i czekam na więcej:)
Dziękuję :)
UsuńFinał już mam dokładnie obmyślony ;) A do całej reszty to jeszcze trwają prace udoskonalające i tworzące, bo ciągle się waham w kilku kwestiach.
Och, kocham twój styl! Wszystko tak realistycznie opisujesz. Mam nadzieję, że Kendappa wreszcie przejrzy na oczy. Wydaje mi się, że z tą planetą jest coś nie tak i ci z Debesu są "tymi dobrymi". No bo w końcu mało kto mieszka na Elle, poza tym nie jestem pewna, że Kendappa sama chciała im ulec. Zawsze wydawało mi się, że jest silną, niezależną kobietą, która nie może zostać tak omamiona! Dobrze, że RM19 trzyma stronę Kaelasa i jeszcze jego mieszkańcy Elle nie omamili. Uch... Gdy czytałam o moście to aż ciarki mi po plecach przeszły. Rzeczywiście taki mroczny. Nie dziwię, że nawet taki wojownik jak Kaelas się trochę przestraszył. Wiesz co? Stęskniłam się trochę za przygodami księcia o.O Zawsze wolałam Kaelasa, ale teraz jakoś brakuje mi Ladvariana. Mam nadzieję, ze niedługo jego przygodu pojawią się na blogu :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA ja bym się z chęcią po takim moście przespacerowała (o ile zapewniliby mnie, że nic się nie stanie i dotrwam bezpiecznie na drugi koniec). Szczególnie, że wrażenie musi być niesamowite ;)
O Kaelasie zostały jeszcze trzy rozdziały, potem będą dwa o Ladvarianie, trzy o Falonarze i znów trzy o Ladvarianie. Trochę się rozpisałam i tak wyszło ;)
Ja to się zastanawiam, co te ból głowy oznacza, bo na pewno nie bez przyczyny. a na dodatek jeszcze ma te koszmarne sny. Nie zazdroszczę Kaelasowi.
OdpowiedzUsuńAż się bałam pomyśleć, co by to było, gdyby ktoś wleciał w ta otchłań kosmiczną. Dobrze, że bezpiecznie przeszli przez ten "dziwaczny" most. bo chyba tak można go nazwać:)
Fragment z jabłkiem bardzo mi się spodobał, bo od razu wspomniała mi się scena z dzieciństwa Landarczyka, jak śledził swojego brata i księcia. Tak Falonar dostał soczyste jabłko od Ladwariana. Teraz nie dziwię się, że Kaelas tak bardzo uwielbia ten słodki owoc;)
Całuję mocno:**
Na odpowiedź odnośnie bólu głowy trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. To chyba jedna z kwestii, którą zostawiłam na koniec.
UsuńTak, chciałam nawiązać do tego co było wcześniej, chciałam jeszcze dodać czekoladę, ale by mi się już nie zmieściło i brzmiało sztucznie.
To, co dzieje sie z bohaterami wygląda trochę tak jakby wziąźć ich charaktery i je odwrócić. Przynajmniej w przypadku RM19 i Kaelasa. Jeden zawsze żądny wiedzy drugi pewny siebie i bredzący o swej świetlanej przyszłości legendarnego wojownika,a teraz co? Rm19 chodzi jak struty i nie interesuje go zbytnio nowa planeta, a Kaelas zaczał wątpić w powodzenie misji (aż dziw!. Tylko u Kendappy wygląda to inaczej, bo jej wiara, która istniała niewątpliwie już wczesniej, uległa spotęgowaniu. Tylkko ciekawe co też to wszystko spowodowało. No i skąd te dziwne oczy u tej posągowej postaci z poprzedniego rozdziału (tak wiem, wcześnie mi się przypomniało :)?
OdpowiedzUsuńWłaściwie to była już mała wzmianka o tym, co powoduje takie zachowanie, ale tak dosłownie, to jak dobrze pamiętam, zostanie powiedziane w 33.
UsuńNo mi to wszystko coraz bardziej śmierdzi. Z naszą trójką bohaterów dzieją się złe rzeczy i chyba boję się myśleć, jak to się skończy. Ale czy Mistrz wiedział, co może się tam dziać, skoro ich tam wysłał? A może nie spodziewał się, że wylądują na Elle? A może jest po prostu wrednym, zapyziałym staruszkiem?
OdpowiedzUsuńA mostek musiał być fajny ^^ Chociaż ja jako straszny tchórz raczej bym nawet na niego nie weszła. Raczej przyglądałabym mu się tylko z daleka.
Ale serio? Pinokio? Chociaż czytałam już różne rzeczy, jakie ludzie wpisują. Niektóre są naprawdę przerażające.
I wiesz co? Stęskniłam się za Ladvarianem.
Ajć, ostatnio nie mam na nic czasu. Przepraszam za tak krótki komentarz.
Pozdrawiam!
A ja bym się z chęcią po takim moście przespacerowała (o ile zapewniliby mnie, że nic się nie stanie i dotrwam bezpiecznie na drugi koniec). Szczególnie, że wrażenie musi być niesamowite ;)
UsuńO Kaelasie zostały już (lub aż w zależności jak na to patrzeć) trzy rozdziały, a potem dość długi cykl o Ladvarianie (5) i Falonarze (3).
Most łączący dwie planety. Nieźle. Jak ja ci zazdroszczę wyobraźni. Musi Ci działać na wysokich obrotach, skoro stworzyłaś tak wspaniałe i pełne barwnych opisów, w ogóle pomysłów, opowiadanie.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście coś na nich działała? Może dlatego Kendappa tak ślepo ufa temu przywódcy. Ale zaszczyt jej się trafił. Na czele, obok Valygara. Heh. Tylko czemu ja czuję, że w tym wszystkim coś nie gra? To musi być jakiś podstęp. Pewnie chcąc ich do czegoś wykorzystać. A może to ten cały Valygar jakoś na nich działa? Na ich umysły i w ogóle? Może to on jakoś telepatycznie skłonił Kendappę, żeby zadeklarowała, że przystąpią do walki u ich boku. Dziwna ta planeta. Ciekawe, co Ty knujesz xd :) Pewnie tylko MR19 jest w stanie wybawić ich z opresji, jak coś. Bo Kendappa najwidoczniej przestała racjonalnie myśleć, a Kaelas, no cóż, jakoś nie wierzę w jego umiejętności. Ale może jednak nic im nie grozi.
Dziękuję :)
UsuńTrochę niepewności wyjaśni się już w kolejnym rozdziale ;) Tak naprawdę to Kendappa na wszystko zgodziła się z własnej woli. Ale rzeczywiście coś tam im w głowie miesza, ale na razie co to jest pozostanie tajemnicą ;)
Pinokio? Haha, dobre, tego jeszcze nie było :P W sumie też nie mam pojęcia co ma jedno do drugiego, ale bardzo mnie to bawi.
OdpowiedzUsuńMost łączący dwie planety? Haha, to bardzo konstruktywni musieli być ich mieszkańcy, a szczególnie ich twórczyni :D
Nie zazdroszczę Kaleasowi, nocne koszmary, bóle głowy, ach, bidulek musi się męczyć, ale te bóle, albo są udawane, albo mają jakąś określoną przyczynę.
Kedappa wydaje mi się już całkiem omamiona przez te siły. Dobrze, że jest jeszcze RM19, gdyby nie on już dawno doszłoby do jakiegoś zamachu, ale ... Hmm... Co ja gadam? Chodziło mi o to, że uprowadziliby naszą kochaną trójkę i co by wtedy było?
No dobrze, to ja wyrzucam z głowy tą [tę?] okropna myśl i czekam na kolejny rozdział, w którym mam nadzieję, wyjaśni się coś więcej.
Całuję,
Eileen:*
Tutaj akurat Kaelas nie udaje, bo nawet nie miałby co tym osiągnąć. Bóle głowy i parszywy nastrój są prawdziwe i spowodowane przez coś, co na razie pozostanie tajemnicą ;)
UsuńW kolejnym rozdziale rzeczywiście coś już się wyjaśni, ale na razie nic nie zdradzę.
Poprawna wersja to "tę", jak zawsze w przypadku biernika.
Nieładnie przerywać w takim momencie, wiesz? :) Jestem ciekawa, jak wygląda druga bliźniacza planeta. Biorąc pod uwagę to, że na poprzedniej panowała nienaturalna jasność, a należąca do niej część mostu była nieco "mligsta", stawiam na to, że ta będzie dość mroczna. Z piekła rodem, o!
OdpowiedzUsuńRM19 i Kaelas widzą zdecydowanie więcej niż Kendappa. I są mniej podatni na religijne brednie, które dziewczynie bez problemu wciska Valygar. Widać, że jest nią bardzo zainteresowany. Zastanawiam się tylko dlaczego. Może przez skrzydła? ^^
Kaelas jest bardzo wyczulony na wszystkie nadnaturalne rzeczy i nie mówię tego złośliwie. Bo o ile RM19 po prostu wie, że coś jest nie tak, on to wyczuwa. Bóle głowy, zły nastrój, dziwaczne sny. Czekam, aż wszystko się wyjaśni, bo póki co rzeczy coraz bardziej się gmatwają.
Jabłko mówisz? Aż narobiłaś mi smaka. :D A za Pinokiem nigdy nie przepadałam i też nie mam pojęcia, co to ma wspólnego z twoim opowiadaniem. No cóż, ludzie mają różne pomysły. Google najwyraźniej też. :D
Pozdrawiam.
To i tak raczej taki spokojny moment na przerwanie. W innym wypadku byłby bardziej trzymający w napięciu moment.
UsuńWłaściwie to skrzydła grają dużą rolę, ale dokładnie nie zdradzę, o co chodzi. W najbliższym czasie wszystko się wyjaśni.
Kaelas i RM19 nie byli wychowywani w duchu religijności, więc jakoś specjalnie ich to nie interesuje, a już szczególnie tego drugiego. Dla nich mieszkańcy Elle równie dobrze mogliby wielbić różowe koniki ;)
drukarka mi się zepsuła i jestem bardzo zła...
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle bardzo dobry choć jeśli mam być szczera niewiele się w nim działo. miałam rację, że Kaleas jest chory. mam nadzieję, że nie jest to zaraźliwe... tfu. co ja pieprzę. chciałam powiedzieć, że mam nadzieję, że RM 19 tego nie złapie. bo nasza trójca byłaby skończona.
no i ciekawe co jest po drugiej stronie mostu. nic nie mówię o podejrzeniach, ale błagam, zaskocz mnie! błagam, błagam, błagam...
no i dziś tak sobie myślałam o Twoim adresie i domyślam się, że chodzi o Kaleasa i Landvariana (przebłysk inteligencji, normalnie) ale skoro są braćmi duszy (jednej duszy) to znaczy że mają jedną duszę w dwóch ciałach . a skoro los ich tak pokarał to znaczy że oboje muszą mieć związek z tym wybrańcem z przepowiedni, co oznacza, że razem pokonają tego złego, którego imienia aktualnie nie pamiętam i zrobią to łącząc swoje... ciało? nie, nie, to głupie. tego wyżej nie było.
Pozdrawiam :D
zapomniałam dodać: to najpiękniejszy tytuł rozdziału jaki kiedykolwiek tutaj był.
UsuńDziękuję :)
UsuńPrawdę powiedziawszy, to ten rozdział nie był przeznaczony do dzielenia, ale jakbym zarzuciła czymś co ma czternaście stron, to nagle spadłaby liczba czytających. Trochę się boję, że bonus, który planuję na pierwsze urodziny podskoczy mi do dwudziestu stron i będę zmuszona takiego tasiemca wrzucić.
Sama nie wiem, czy za drugą stroną mostu będzie coś naprawdę zaskakującego. Taką największą bombę uszykowałam na końcówkę 43, chociaż wcześniejszy tragizm tego rozdziału może ją nieco zakryć.
Na temat adresu nic nie mówię, ale już wiem, że muszę się postarać, aby Wyrocznia nie mówiła aż tak wprost jak chciałam na początku.
Rety, aż podskoczyłam z radości po ujrzeniu tytułu rozdziału :) Cieszę się, że tak dużo było tutaj RM19^^
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czytało mi się dialogi, były takie... Lekkie, choć w istocie dotyczyły one rzeczy ważnych :)
Mam złe przeczucie, że im dłużej cała załoga przebywa na Elle, tym coraz większa robi się przepaść między nimi. Co prawda największe wrażenie to odniosłam w stosunku do Kendappy, ale martwię się co będzie dalej. Nowe otoczenie nie sprzyja całej trójce, Kaelas póki co chyba najbolesniej na to wszystko reaguje.
Rzeczywiście urwalaś w najmniej oczekiwanym momencie, tym bardziej jestem ciekawa dalszej części :)
Fragmenty “Pinokia“? Rety aż muszę sprawdzić czy wyświetli mi się Twój blog, gdy wpiszę w wyszukiwarkę PINOKIO, naprawdę bardzo ciekawe ;)
Dobra, jak zwykle na początku muszę się bardzo przeprosić za moją długą nieobecność. Sama nie wiem jak udało mi się dożyć do weekendu. No, ale wreszcie jestem, pomału wracam do życia i nadrabiam wszelkie zaległości ;)
OdpowiedzUsuńMuszę ci powiedzieć, że bardzo mi się ten rozdział podobał.
Ewidentnie na planecie dzieje się coś złego, a bohaterowie w mniejszym lub większym stopniu temu ulegają.
Kendappa jest zafascynowana tym światem i wszystkim, co ją otacza, choć nie wiem czy jest to dobre. Mam wrażenie, że sprowadzi na nią niebezpieczeństwo. Oby tylko w porę zdążyła się opamiętać.
Z tym mostem pomysł był wprost genialny ;D Oj, masz bardzo bogatą wyobraźnię i nawet nie wiesz jak ci jej zazdroszczę ;) Nie dziw, że Kaelas miał obawy przed pokonaniem tego osobliwego mostu. A właśnie Kaelas... Kurczę, zastanawia mnie co tak naprawdę odpowiada za te jego sny i bóle głowy. Przecież chyba nie pojawiają się tak same z siebie.
No nic, grzecznie poczekam na rozwiązanie zagadki, a tym czasem lecę do następnego rozdziału i potem na drugi blogi ^^
Znów spóźniona jestem z komentarzem :< Rozdział super, chociaż mało w nim było akcji. Ta planeta dziwna jakaś jest. Żeby ze wszystkimi było coś nie tak? Kurcze, ciekawość mnie zżera. Ten most był genialnym pomysłem. Jak sobie go wyobraziłam, to zaczęłam podziwiać bohaterów, że przez niego przeszli, ja bym chyba cały czas miała wrażenie, że zaraz zlecę do tego lawopodobnego czegoś. Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuń