(…) zwycięstwo to bardzo smutna historia.
John Ronald Reuel Tolkien - Hobbit
Kaelas słyszał czyjś głos. Wydawał mu się znajomy i chyba wypowiadał jego
imię, ale co do tego nie miał pewności. Brutalnie torował sobie drogę przez
ciemne odmęty słodkiej nieświadomości.
Czuł ogromny
ból, którego epicentrum znajdowało się w okolicy prawego barku. Miał wrażenie,
że każdy atom jego ciała płonie jak ogień. Jęknął przeciągle, gdy odzyskiwał
świadomość. Niepewnie otworzył oczy i usiadł. Zobaczył klęczącego obok RM19 z
zatroskaną miną.
Rozejrzał się
dookoła, chcąc zorientować się, gdzie byli. Właściwie niewiele mu to dało.
Znajdowali się w jakimś niewielkim pomieszczeniu o czterech prostych,
prawdopodobnie kamiennych, pozbawionych okien ścianach. Landarczyk zdołał
wypatrzeć zarysy jakiś przedmiotów leżących w kątach, ale gęsty półmrok
uniemożliwił mu wychwycenie większej ilości szczegółów. Naprzeciwko nich ulokowano
niewielkie drzwi, które mogły prowadzić na zewnątrz lub do innego
pomieszczenia.
Największy
problem stanowiło to, że coś ich od nich oddzielało i uniemożliwiało
opuszczenie tego miejsca. Śnieżnobiałe, wyróżniające się na tle ciemności wokół
i dające przy tym nieco światła, pionowe pręty wyrastające z podłogi i ginące w
suficie. Wykonano je z czegoś, co przypominało mu dym. Wyglądały na
niematerialne i mogące się w każdej chwili rozwiać. Gdy próbował przecisnąć
przez nie rękę, napotkał na ogromny opór. Najgorsze, że nie wiedział, jak mógłby
pokonać taką klatkę. Ze stalą, drewnem czy kamieniem mógł sobie poradzić, ale
nie z czymś, czego nie potrafił nazwać ani dotknąć. Zostali tu zamknięci i, o
ile RM19 nie wpadnie na jakiś genialny pomysł, to nie dadzą rady odnaleźć
jakiejkolwiek drogi ucieczki.
Ostatnie co
pamiętał, to walka z jednym z zakapturzonych. Zabił go, a potem nie było już
nic. Potarł skronie, aby spróbować przypomnieć sobie więcej. I wtedy lawina
wcześniejszych wspomnień zalała go brutalnym potokiem. Młoda dziewczyna, która
ukazała mu prawdę, gdy okazało się, że zabił niewinnych. Furia, która ogarnęła
go w walce z mieszkańcami Elle. Zastanawiał się, czy diablicy udało się uciec z
tamtego miejsca. Może, walcząc z tą ohydą, utorował jej drogę ucieczki?
– Co się stało?
– mruknął Kaelas, widząc, że RM19 nie był skory do wyjawienia mu wszystkiego
bez wcześniejszej zachęty.
– Valygar
wygrał bitwę. Potem przyniesiono ciebie i oskarżono o zabicie rycerzy i
spiskowanie z wrogami. Zamknęli nas w jednym z domów znajdujących się niedaleko
pola walki. Cały czas byłeś nieprzytomny – zakończył swoją krótką i zwięzłą
relację. – Kaelasie, co cię napadło?! – wybuchnął niespodziewanie. –
Wygraliśmy, w każdej chwili mogliśmy zabrać łzę i odlecieć stąd, nie oglądając
się za siebie! Uwolnić się od tych przeklętych bliźniaczych planet! Pomyślałeś,
co mogą z nami zrobić?
– Gdzie
Kendappa? – zapytał Kaelas, ignorując wyrzuty przyjaciela.
– Zabrali ją
gdzieś indziej. Próbowała interweniować w twojej sprawie, ale nie chcieli
słuchać jej tłumaczeń. Możesz mi powiedzieć, co w ciebie wstąpiło?
Kaelas spojrzał
w sufit, zastanawiając się, z czego został wykonany. Podłoga nie była kamienna,
więc może on też nie. Rozmyślał, czy potrafiłby go w jakiś sposób rozwalić.
Gdyby się odpowiednio rozpędził, może udałoby mu się przebić? Niestety, strop
znajdował się dość nisko i o porządnym wyskoku nie mogło być mowy. Dodatkowo
miał sprawną tylko jedną rękę. Żałował, że nie potrafił wydobyć z siebie ki jak
Mistrz Penyu, wtedy sprawa na pewno okazałaby się łatwiejsza.
Napiął mięśnie
i ugiął nogi w kolanach, mając nadzieję, że mu się uda.
– Kaelasie, co
robisz? – usłyszał zaniepokojony głos RM19, ale go zignorował.
Odbił się od
posadzki, w ułamku sekundy prostując lewą rękę w łokciu, by przez głupotę nie
uderzyć o sufit głową. Pięść gruchnęła w strop z całej siły, jednak nic się nie
wydarzyło. Opadło z niego jedynie trochę popiołów, ale nadal wyglądał tak samo.
Mocny i nienaruszony.
Kaelas syknął z
bólu. Pomimo że sufitowi nic się nie stało, to jego dłoń pulsowała ostrym
bólem. Chciał potrzeć nią o prawą, ale tamta nie nadawała się do niczego poza
wiszeniem przy boku, więc otarł ją o brzuch, jednak na niewiele się to zdało.
Zacisnął zęby, aby przez chwilę się uspokoić. Nie miał więcej pomysłów, a
kolejne uderzenie wcześniej spowoduje złamanie kości, niż przedarcie się na
drugą stronę.
– Zanim
ponownie zaczniesz się wygłupiać, możesz powiedzieć mi, co się dzieje? –
zniecierpliwił się RM19, wstając i chwytając przyjaciela za lewą rękę. – Teraz.
– Musimy się
stąd wydostać – odpowiedział Kaelas, rozglądając się dookoła w nadziei, że
znajdzie drogę ucieczki, którą wcześniej przeoczył.
– Valygar na
pewno wysłucha twojej obrony i pozwolą nam stąd odlecieć. Nie musimy od razu
uciekać, potwierdzając tym samym naszą winę, na dodatek nie wiedząc, gdzie jest
Kendappa. Przecież musiało to być jakieś nieporozumienie, prawda?
Landarczyk
spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Nie
rozumiesz? Mieliśmy wylądować na Debesu. Debesu, nie Elle.
– Wiem, ale…
– Nie ma
żadnego ale! – przerwał mu Kaelas. Niecierpliwił się coraz bardziej, a czuł, że
czas ucieka. Przede wszystkim nie spodobało mu się, że Kendappy nie było z
nimi. Mogło się z nią dziać wszystko. – Miałeś rację. Oni wierzą w fałszywych
bogów. To te diabły, jak je nazywali, wyznają Kaio. To do nich mieliśmy udać
się po łzę! Nie spodziewaliśmy się, że będą dwie planety. Wierzyliśmy w ślepy
traf i wylądowaliśmy na tej złej! Widziałem to, co skrywają pod hełmami i
maskami. To… to coś nie przypomina ludzkich twarzy. Ich krew parzy niczym kwas.
Zresztą, widzisz, że całą prawą nogawkę mam podziurawioną. Mam nadzieję, że to
coś nie przechodzi przez skórę i nie zatruwa organizmu. – Spuścił wzrok na
nogę, która na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie. – Sam twierdziłeś, że coś
jest nie w porządku i teraz poznaliśmy odpowiedź. I nie chodziło tu tylko o
jakieś religijne bzdury. Zamordowaliśmy niewinnych, rozumiesz?
Kaelas znów
poczuł, jak jakaś niewidzialna pięść ściska jego serce. Nogi odmówiły mu
posłuszeństwa, więc opadł na posadzkę, zakrywając twarz lewą dłonią, prawa
leżała bezwładnie, nie nadając się do niczego. Wiedział, że to nie czas, ale
żal i poczucie winy były silniejsze. Nagle rozprzestrzeniły się i zawładnęły
całym ciałem. Usłyszał, jak RM19 przykuca obok niego i poczuł uścisk jego dłoń
na lewym ramieniu.
– Wierzę ci –
powiedział, a Kaelas spojrzał na niego w zdumieniu. – Od czasu Harenosum
polegam na twoich osądach. Przynajmniej w tych naprawdę poważnych kwestiach, bo
w reszcie różnie bywa. – Na jego twarzy pojawił się nikły cień uśmiechu.
– Dzięki. –
Landarczyk odwzajemnił gest.
– W takim razie
nie ma co czekać na Kendappę. Musimy się stąd jakoś wydostać – oznajmił, podchodząc
do świetlistych krat. Wojownik dostrzegł, że na fioletowych szkłach okularów
znów pojawiają się jakieś wzory, litery i cyfry, które rozumiał jedynie RM19.
Zanim zdążył cokolwiek
zrobić, drzwi otworzyły się z ledwo słyszalnym skrzypnięciem i do pomieszczenia
wsunęła się zakapturzona postać. Nie umknęło uwadze Kaelasa, że trzymała w
dłoniach jego miecz.
RM19
automatycznie odsunął się od krat. Landarczyk nie potrafił stłumić obrzydliwego
przekleństwa, które cisnęło mu się na usta. Nie mógł uwierzyć, że wszystko poszło
na marne. Nie zdążyli się stąd wydostać, a teraz najprawdopodobniej zostaną
straceni. Zastanawiał się tylko, czy zrobi to sam zakapturzony, czy poprowadzą
ich przed oblicze Valygara, by on wykonał wyrok.
Postać podeszła
do krat i w ich świetle Kaelas zorientował się, że puste wnętrze kaptura nie
jest owiane gęstą ciemnością. Bez trudu widział skrywaną pod nim twarz. Ze
zdziwieniem rozpoznał w niej ową młodą diablicę, która pokazała mu prawdę o
mieszkańcach Elle. Dziewczyna przyjrzała się każdemu z nich uważnie, zanim
przemówiła:
– Kim
jesteście? Nie widzę w was zła, a jednak zabijaliście moich druhów pod
rozkazami Valygara. – Głos miała ostry i donośny, w niczym nie przypominał
dziewczęcego. Gdyby Kaelas nie wiedział, do kogo należy, stawiałby, że jego
właścicielem był mężczyzna.
– Jestem
Kaelas, syn Zevrana z Landare, a to RM19, syn RM18 z BS88C. Pochodzimy ze
strefy północnej – odpowiedział wojownik. Nie wiedział, w jakim celu zjawiła
się tu dziewczyna, więc postanowił zachować wszystkie formy grzecznościowe. –
Może wyda ci się to dziwne, ale popełniliśmy błąd. Chcieliśmy tylko zdobyć łzę.
Oczy diablicy
błysnęły w świetle krat. Wystarczyło jedno spojrzenie, by przyjaciele
przekonali się, że popełnili błąd. W ułamku sekundy obojętność została
zastąpiona przez podejrzliwość i wrogość. Wolną ręką sięgnęła pod pelerynę,
wojownik nie mógł oprzeć się wrażeniu, że chwyciła rękojeść sztyletu. Przeklął
w duchu swój za długi język. Chciał dobrze, a popełnił kolejny błąd. Miał
wrażenie, że bliźniacze planety są przeklęte i wisi nad nimi fatum, które i
jego dotknęło.
– Wysłał nas
Mistrz Penyu – próbował ratować beznadziejną sytuację RM19. – Powiedział, że to
część naszej próby.
– Mistrz Penyu?
– powtórzyła automatycznie, a cała wrogość w jednej sekundzie wyparowała.
Pozostało jedynie niedowierzenie. – Więc dlaczego nas mordowaliście?
– Nie
wiedzieliśmy, która z planet to Debesu – mówił RM19. – Wybraliśmy losowo i
ostatecznie trafiliśmy w szpony Valygara. Wiem, że to marnie zabrzmi, ale
przykro nam z tego powodu.
– Jestem Merrill.
Najwyższa kapłanka i opiekunka Debesu, a przynajmniej tego, co z niej zostało
po najazdach Elle – dodała ze smutkiem. – Pomogę wam się stąd wydostać.
Zaprowadzę was do waszego statku, byście mogli odlecieć. Oni są zajęci. Szykują
się do złożenia najwyższej ofiary. Nie będą się wami interesować przez
najbliższe kilka godzin, do tego czasu zdążycie zniknąć.
Prawą dłonią
dotknęła świetlistych krat, a one w jednej chwili rozpłynęły się w powietrzu,
nie pozostawiając po sobie śladu. Wokół zapanowały ciemności. Kaelas poczuł,
jak dziewczyna kładzie mu w dłoń rękojeść jego miecza. Trzymając go, czuł się
pewniej, chociaż lewą ręką ciężko będzie mu walczyć.
– Poprowadzę
was bezpiecznymi ścieżkami. Starajcie się iść szybko i nie rzucać w oczy. Na
straże natkniemy się tylko w okolicach mostu, więc powinniście sobie z nimi dać
radę. Po Elle musimy poruszać się szybko, gdyż już zaczęła na was wpływać moc
koniczyn i stajecie się jednymi z nich.
– Więc to
koniczyny miały na nas wszystkich ten dziwny wpływ? To one powodowały bóle
głowy, osłabienie i wzajemną wrogość? – zapytał RM19, aby prawdopodobnie
potwierdzić swoje wcześniejsze przypuszczenia.
– To jedynie
początek. Mieszkańcy Elle niewiele różnili się od takich jak wy. Ale pod
wpływem mrocznych fluidów zaczęli się zmieniać w to ohydztwo. Was też by to
spotkało. Najpierw zapomnielibyście o tym, kim tak naprawdę jesteście, cała
przeszłość z dnia na dzień uległaby wymazaniu, potem pozostałaby jedynie
wściekłość i chęć mordu ku chwale ich fałszywego boga. Na koniec zmieniłby się
wasz wygląd, a gorąca, czerwona krew stałaby się kwasem.
Kaelas miał
wrażenie, że jego wnętrzności poprzestawiały się na nie swoje miejsca. Nie
potrafił sobie wyobrazić tego, co stałoby się z nim, gdyby dłużej przebywał na
Elle. Wzdrygnął się mimowolnie, postanawiając, że jego stopa już nigdy więcej
nie stanie na tej przeklętej ziemi.
– Nie mamy
czasu na dłuższe rozmowy. Gotowi? – zapytała, podchodząc do drzwi.
– A Kendappa? –
odezwał się Kaelas, wyrzucając z głowy potworne myśli. Plan dziewczyny jakoś
nie wspominał o skrzydlatej kobiecie.
– Nie
rozumiecie? – rozległ się w ciemnościach jej zaskoczony głos. – To ona ma
zostać złożona w ofierze. Oni czczą fałszywego, skrzydlatego boga – Tenshaku.
Wierzą, że kiedyś przybierze on cielesną formę i zjawi się wśród nich, by mogli
go złożyć w krwawej ofierze. Uwolnić nieśmiertelną duszę, która obdarzy ich
ogromną mocą, zdolną do zapanowania nad całym wszechświatem. Nie ocalicie jej.
– Żartujesz
sobie? Nie mam zamiaru nigdzie się bez niej ruszać, chociażbym miał wybić setki
tych rycerzy łącznie z Valygarem we własnej osobie! – zawołał Kaelas. – Nie
zostawię jej na śmierć. Albo wylecimy stąd wszyscy, albo nikt.
– Nie dasz rady
wygrać z Valygarem. Nie wiesz, z czym masz do czynienia! Błagam, zostawcie ją i
ratujcie siebie. Musicie odnaleźć łzy. Skoro to jest wasza misja, to od jej
powodzenia muszą zależeć losy wszechświata. Czymże jest kosmos w porównaniu do
jednej, nędznej planety? Mistrz Penyu liczy na was. Błagam, wojowniku, nie
postępuj pochopnie. Błagam…
– Możesz nas
zaprowadzić do miejsca, w którym przetrzymują Kendappę albo sami ją znajdziemy
– powiedział Kaelas, nie pozostawiając Merrill wyboru.
Dziewczyna
westchnęła, ale wiedział, że miał ją w garści. Zdziwił się jednakże, że jak na
kapłankę Kaio niezbyt ceniła życie ludzkie. Może ten bóg nie był wcale tak
idealny, jak inni o nim mówili?
– Dobrze,
zaprowadzę was tam, ale musimy być ostrożni – poddała się. – Nie wdawajcie się
w żadne walki. Trzeba odbić ją niepostrzeżenie, bo inaczej zabiją nas
wszystkich na miejscu.
Merrill
otworzyła drzwi i w trójkę wyszli na zewnątrz. Gdy wzrok przywyknął do lekkiego
światła, Kaelas pospiesznie zlustrował otoczenie. Panował tu przyjemny półmrok,
jakby słońce chyliło się ku zachodowi, by na kilka godzin zniknąć za horyzontem
i pogrążyć świat w ciemnościach.
Otoczenie
przypominało mu Starą Dzielnicę, w której się wychował. Zniszczone, parterowe
domki wykonane z jakiejś dziwnej jednolitej masy o jasnej barwie i płaskich
dachach. Żaden z nich nie posiadał nawet jednego okna, by wpuścić nikłe
promienie ognistej gwiazdy do środka.
Merrill
poprowadziła ich krętymi, wąskimi, piaszczystymi uliczkami. Trzymali się w
cieniu budynków i przedzierali przez najróżniejsze wąskie przejścia. Czasem
przeszli przez jakiś pusty, niewiele różniący się od tego, który opuścili, dom.
Kaelas cieszył się, że posiadają przewodniczkę, bo gdyby sami wybrali się na
poszukiwania Kendappy, jak nic zabłądziliby i wpadali w pułapkę. W takich
warunkach nawet komputerowe okulary RM19 na niewiele się przydawały, chociaż
jakieś znaki ciągle błyszczały na szkłach.
Dziewczyna
poruszała się dość szybko. Za nią szedł RM19, w dłoniach dzierżąc swój
pistolet. Jak widać również jego broń musiała przynieść. Kaelas zamykał pochód,
z trudem utrzymując narzucone tempo. Teren był nierówny i prawa ręka nieznośnie
bolała przy każdym kroku. Powinna zostać nastawiona i unieruchomiona, jednak
nie posiadał niczego, co mogłoby posłużyć za prowizoryczny i tymczasowy
temblak. Z tego powodu musiał zaciskać zęby, by przez przypadek nie jęknąć z
bólu. Obnażony miecz cały czas trzymał w lewej dłoni. Pochwę porzucił w jednym
z opuszczonych domów. Teraz był gotowy do walki w każdej chwili. Miał pewność,
że nie zmarnuje cennych sekund, starając się nieudolnie dobyć broń.
Merrill
zatrzymała się nagle w cieniu jednego z budynków, który niczym nie różnił się
od pozostałych. Kaelas usłyszał szczęk zbrój rycerzy i ich niewyraźne głosy.
Musieli być niedaleko.
– Trzymają ją
za tamtym budynkiem – powiedziała Merrill, wskazując ręką przed siebie. –
Pilnuje jej co najmniej dziesięciu strażników. Musicie działać szybko. Zabić
ich, zanim ogłoszą alarm czy wezwą posiłki. Ołtarz budują na skraju miasta, bo ofiara nie może zobaczyć
go przed ostateczną godziną. Tam też stacjonuje większość z nich.
– A ty? –
zapytał RM19.
– Nie zabijam –
odpowiedziała z wręcz nienaturalnym spokojem w głosie. – Gdy wy zajmiecie się
strażnikami, zniszczę klatkę, w której ją trzymają. Potem zaprowadzę was do
statku, jednak musicie się spieszyć. Zanim zorientują się, że ona zniknęła,
musimy przekroczyć most.
Kaelas kiwnął
głową na znak, że rozumie. Nie ufał swojemu głosowi. Miał nadzieję, że załatwią
to szybko, bo prawa ręka bolała okropnie, nie dopuszczając do głosu logicznego
myślenia, które było niezbędne w każdej potyczce. Liczył, że RM19 sprosta
zadaniu i szybko wybije dużą liczbę przeciwników, bo nie ufał za bardzo sprawności
lewej ręki. W tej sytuacji zrozumiał, dlaczego książę Ladvarian nigdzie nie
ruszał się bez Falonara. Gdyby coś poszło nie tak, on był jego tarczą, mógł go
osłaniać.
Zaśmiał się w
duchu z tego, że w takim momencie przypomniał sobie o bracie. Zresztą nic
dziwnego. On miał sprawne obie ręce w równym stopniu, dlatego bez problemu
posługiwał się ogromnym, dwuręcznym mieczem Zevrana.
– Jest ich
dwunastu – wyrwał go z zadumy glos RM19. – Idziemy.
– Celujcie w
prawą stronę klatki piersiowej, tam mają nasz odpowiednik serca. – Usłyszeli za
sobą głos Merrill.
~ * ~
Myślę, że całkiem sporo się już wyjaśniło. Kolejny rozdział będzie ostatnim
na bliźniaczych planetach, a potem dość długi cykl o księciu, którego fani na
pewno nie będą zadowoleni z czegoś, co mu zrobiłam.
Faktycznie, ten rozdział sporo wyjaśnił, między innemu to, dlaczego ta planeta tak dziwnie wpływa na przebywające na niej istoty. Niby na początku wydawała się taka piękna i idylliczna, ale był to obraz, jak widać, bardzo mylny, choć już wcześniej dawałaś pewne wskazówki, że coś jest z Elle nie tak.
OdpowiedzUsuńBędą rozdziały o Ladvarianie? Aż jestem ciekawa, co takiego mu zrobiłaś ;P.
Wracając do tego rozdziału, dobrze, że Kaelas i RM19 zostali uwolnieni, ciekawe tylko, czy uda im się na czas odnaleźć Kendappę ale myślę, że tak, bo raczej wątpię, byś chciała uśmiercić tak ważną postać już w 33 rozdziale. W każdym razie, może jak ją uwolnią, wreszcie ich stosunki zaczną się poprawiać? Ale to dobrze świadczy o Kaelasie, że nie chce ratować tylko swojej skóry, ale wraca po skrzydlatą kobietę.
Podobało mi się i czekam na next ^^.
Jedną taką najważniejszą wskazówkę dałam jeszcze zanim przybyli na bliźniacze planety, w kolejnym słowie odautorskim o tym wspomnę, o ile nie zapomnę.
UsuńWłaściwie, to miałam w głowie dwie możliwości, w jednej Kendappa zginęła, w drugiej nie. Ale ostateczny wybór i tak może być tylko jeden.
Podoba mi się ta przewrotność, że ta 'dobra' planeta jest w rzeczywistości 'zła' i na odwrót :D
OdpowiedzUsuńI przypomniało mi się z czym początkowo kojarzyła mi się Elle! :D Z "Księgą ocalenia" :D Tam też było takie ostre światło po apokalipsie, że nosili okulary xD To się nazywa zapłon ;p
Merrill budzi sympatię. A i Kaleas jakoś zyskał w moich oczach. Niby Kendappa go wkurza i tak dalej, ale nie zostawi jej na pastwę losu :) Kompleks bohatera wygrywa :P
Mistrz Penyu widać cieszy się ogromnym szacunkiem na wielu planetach. Mieli szczęście, że na niego trafili. Inaczej Kaleas wciąż byłby tym zadufanym w sobie gówniarzem, a tak jakoś dojrzewa i nie da się ukryć, że to w dużej mierze dzięki Mistrzowi i jego treningom.
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńTego filmu nigdy nie widziałam, więc nie wiem, jak tam w nim było. Ostatnio mam wrażenie, że filmowo jestem bardzo zacofana.
W końcu dojrzeć musi, bo inaczej powodzenie całej wyprawy wisiałoby pod znakiem zapytania. Chyba każdy, kto przeszedłby przez takie treningi w końcu by spotulniał. No, może z wyjątkiem kompletnego idioty czy typu Mary Sue.
No, to Kendappa się doigrała. Myślę, że jak już ja uratują ( a uratują, prawda?), to nieco zmądrzeje i posłucha chociaż czasem Kaelasa. Jak widać ma on coś w rodzaju szóstego zmysłu, co RM19 już zauważył i docenił :) I ani chwili się nie wahał, by wybrać ocalenie Kendappy, chociaż to ona głównie ich w to wszystko wkopała. To jednak dobry facet :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie planet, to zaskoczyłaś mnie wyjaśnieniem. Niby takie proste i logiczne wymyślone, a niełatwo byłoby na to wpaść. Ja już wymyśliłam kolejną teorię, że dawniej obie planety miały równy dostęp do słońca, ale Elle w jakiś sposób zagarnęło je dla siebie i to zbyt duża dawka jego promieniowania sprawiła, że tak okropnie wyglądają. Hah, wyobraźnia czasem ponosi :D
Merrill to bardzo tajemnicza kobitka, chociaż sporo wyjaśniła. A ja cały czas mam wrażenie, że chowa gdzieś za pazuchą łzę i jak uzna, że Kaelas zasłużył, to mu ją podaruje.
Pozdrawiam serdecznie!
Kaelas jest dobrym facetem, chociaż czasem nieco głupkowatym i zapatrzonym w siebie (co już mu nieco przechodzi). W przypadku Kendappy łatwo domyślić się jej dalszego wątku ;)
UsuńWłaściwie, to na początku myślałam o czymś w tym stylu, by obie były równe, a potem coś się wydarzyło i Elle stała się taka. Ale bardziej zastanawiałam się nad czymś mistycznym niż słońcem.
Hej :) Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale ten tydzień był po prostu pełen obowiązków i niespodzianek, miłych niespodzianek :) Kurczę, no! Moja Kendappa ;( No trzeba było słuchać Kaelasa. Mam nadzieję, że ją uratują! Jje nie może się nic stać, no ;D Merril jest ciekawą kobietką. Taką... Hm.. Przywódczynią? Może to dobre określenie. Podoba mi się ;) Uwielbiam sytuację, gdzie kobieta jest ważniejsza, a nie mężczyzna. Zbyt często tak jest, ale u ciebie nie. Nie wierzę, że Kaelas zamordowął ludzi. To była pomyłka, ale wiem, że czuje się z tym okropnie, a RM19 także. Świetny pomysł z tymi planetami! Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę bardzo mi się podobało :) Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńDopiero teraz? Też bym tak chciała mieć wszystko nadrobione po dwudziestu czterech godzinach, co zwykle graniczy z cudem (pomijając fanaberie mojego Internetu).
UsuńWłaściwie to Kendappa nie chciała słuchać RM19, Kaelasowi pewnie nie dałaby w ogóle dojść do słowa.
Zamordował i już nic na to nie poradzi. I wyrzuty sumienia muszą być, ale też bez przesady, bo w kolejnym fragmencie o nim jeszcze więcej mu na głowę spadnie.
Muszę przyznać, że rzeczywiście wyjaśniło się trochę w tym rozdziale. Przynajmniej z tym bólem głowy. Aż boję się pomyśleć, co by to było, gdyby tam dłużej zostali na tej przeklętej planecie.
OdpowiedzUsuńTrochę nie przepadam za Kendappą, lecz bardzo się zlękłam, gdy tak diablica mówiła, że ci z Elle będą chcieli ją zabić. Jak to dobrze, że Kaelas jest gotów do walki, aby ją stamtąd zabrać. Oby im się udało.
Rozdział był cudowny:)
Całuję:**
Dziękuję :)
UsuńKaelas jak przystało na głównego bohatera, ma kompleks szlachetności i ratowania innych z opresji (nawet gdy ogólna sytuacja należy do beznadziejnych).
Kendappę i tak próbowaliby zabić, więc możliwe, że Kaelas i RM19 nie staliby się tacy ohydni jak inni mieszkańcy Elle. Na szczęście nigdy do tego nie dojdzie.
Cały czas zastanawiałam się, dlaczego nie zamknęli z nimi Kendappy. Bo skoro RM19 też tam trafił z Kaelasem, to musieli uznać go za wspólnika, a w takim wypadku Kendappę też powinni o to podejrzewać, w końcu przyleciała z nimi. Nie przypuszczałam jednak, że będą chcieli złożyć ją w ofierze. Tego to się pewnie nie spodziewała. Już sobie wyobrażam, jak bardzo musiała być zawiedziona, gdy poznała prawdę. Jestem ciekawa, czy uda im się ją uwolnić. Pewnie tak, ale z tą niepostrzeżoną ucieczką może być trochę gorzej. Wątpię, że tak po prostu zdołają odlecieć. Nareszcie rozdział o Ladvarianie. Już się nie mogę doczekać. A co mu zrobiłaś? Powinnam się bać o jego zdrowie/życie? A może to nic poważnego? Mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu sprawy to nikt się nie spodziewał, a Kendappa, gdyby wiedziała, co rycerze planują wobec niej, to wcześniej zatopiłaby sztylet w sercu Valygara niż mu pomogła. Ale jednak zawiedzenie było na drugim miejscu, pierwsza przede wszystkim wściekłość, że dała się oszukać. A o ucieczce na razie nic nie mówię ;)
UsuńPrzeczytałam ten i poprzedni rozdział, jestem teraz w szoku. Obydwa są niemalże idealne. Szkoda, że jeszcze tylko jeden będzie się toczył na bliźniaczych planetach, ale za to nie mogę się doczekać cyklu o Lavadrianie. Ciekawe, co takiego mu zrobiłaś, ale coś czuję, że nie będę zadowolona.
OdpowiedzUsuńOd samego początku było wiadomo, że z Elle jest coś nie tak. Cieszę się, że teraz, chociaż mogę być pewna swoich domysłów, nie musząc się przyznawać do złych myśli :)
Jestem ciekawa czy RM19 i Kaleas znajda Kendappę, ale muszę się zgodzić z Ginger, wątpię, abyś uśmierciła tak ważną postać.
Dobrze, chociaż, że Kaleas pragnie uratować również Kendappę, a nie tylko, jak można byłoby się spodziewać swój tyłek.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność. A teraz lecę, bo jeszcze 20 stron fizyki do odrobienia :((
Całuję:*
Eileen:*
Dziękuję :)
UsuńI tak mam wrażenie, że bliźniacze planety się rozciągnęły, chociaż w porównaniu z cyklem o Ladvarianie to i tak pikuś. Gdyby byli silniejsi, to pewnie dałoby się akcję tutaj jeszcze rozbudować, ale w obecnym stanie pozostało jedynie zakończenie.
Kaelas jak przystało na głównego bohatera, ma kompleks szlachetności i ratowania innych z opresji (nawet gdy ogólna sytuacja należy do beznadziejnych).
Rety, jak mogłaś urwać w takim momencie? Normalnie tak mi wzrosło napiecie, że teraz z pewnościa nie będe w stanie uczyć się już szczegółowej budowy układów rozrodczych ;)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa czy uda im się odbić Kendappę. Osobiście jestem zwolenniczką happy endów, ale już dawno przekonałam się, że w tego typu opowiadaniach, w których fabułę wchodzi wojna, nic nie jest pewne.
Jeszcze, żeby nie było, że zaczynam od tyłu jakby czytając rozdział po łebkach, to napisze tak:
Ciekawa byłam tego jak potoczą się losy Kaelasa i reszty załogi po jego... nawróceniu? Oświeceniu chyba lepiej brzmi ;) Nie spodziewałam sie, że to Kendappę będą chcieli złożyć w ofierze. Więc te wszystkie jej "dobre kontakty" z wojskiem z Elle były jedynie przykrywką?
Bardzo polubiłam Merril i ucieszyłam sie, że znów pojawiła się w tym rozdziale. Gdyby nie ona to pewnie Kaelas i RM19 mieliby większe kłopoty z odzyskaniem wolności.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Właściwie to tutaj było równe pół. Ale to zakończenie to jeszcze nic w porównaniu z kilkoma w przyszłości.
UsuńJa też jestem zwolenniczką happy endów (ale bez przesady z happy, bo jak się robi cukierkowo, to jest to przegięcie), ale jak myślę o ogólnym końcu opowiadania, to wszystko szczęśliwe być nie może. Zresztą już postanowiłam, że będzie to typ happy endu wschodniego, więc zapewne sama będę beczeć.
Valygar wykorzystał Kendappę. Starał się być dla niej dobry, miły i tak dalej, by zwabić ją w pułapkę i ostatecznie zabić. To był jego plan od czasu, gdy zobaczył ją po raz pierwszy.
ooo,świetna notka...aż takich okropieństw to się nie spodzirwałam,ale zdecydowanie to wielenwyjaśnia. CIekawe,co az tak zdenerwowałon Kio w opowieści Kalesa...dobrze,że RM jak zwykle wiedział,co ikiedy powiedizeć:D Swoją drogą trochę dziwna ta władczyni... niby odważna,ale nie chciała ratować Kandeappy...może wie, jakie totruden...Możemyślalała rozsądnie...ciekawe,ciekawe...mam nadzieję, żejakoś im się uda.l..i że uciekną,nim zamienią się w te martwe postacie...
OdpowiedzUsuńMerrill przede wszystkim wiedziała, że odbicie Kendappy do najłatwiejszych nie należy. A skoro Mistrz Penyu zlecił im tak ważną misję, to lepiej uratować chociażby dwójkę nić stracić wszystkich.
UsuńTak szybko w te pokraki to się nie zamienią. Na to potrzeba trochę czasu.
Nadrobiłam! Przepraszam, że wcześniej sie tym nie zajełam,ale jakoś tak wyszło...
OdpowiedzUsuńW poprzednim rozdziale piekliłam sie na Kaelasa jak nie wiem co. Zwyczajnie oczy wychodziły mi z orbit, patrząc na to, co on wyprawia. Traktuje inne stworzenia jak diabły, bo wyglądają tak, a nie inaczej oraz dlatego, że tak mu powiedziano. Zabija, bo ktoś mu powiedział, że to są ci źli. No tak bo złych trzeba zabijać... oczywiście nic gorszego nie ma. Ale juś kobiety, która go nie widzi mordować nie będzie, bo przecież nie jest zabójcą. Tylko że wcześniej zabił dwie osoby, tak więc jego przemyślenia w tamtym momencie wydały mi się ciut niekonsekwentne. Zabójstwo zawsze pozostanie zabójstwem bez względu na okoliczności - tak więc wpienił mnie tym konkretnie. jeszcze ta jego buta, że to niby świetny wojownik. A gucio! Walczac ze słabszym każdy jest lepszy, tak więc test wyjątkowo idiotyczny.
I tak upływała mi większa część tamtego rozdziału. Potem ten nieszczęsny Kaelas zaczął nadrabiać, ale i tak już byłam na niego wściekła. Cholera, a wystarczyłoby, że by pomyślał!
Koniczynka mnie rozbroiła... koniczynka halucynka - raju nowa konopia. Ale bardzo fajny motyw.
Niezła była też akcja z tego rozdziału: gdzie jest Kendappa, jeżeli diablica powiedziała, że mają złożyć ofiarę? Nie to żeby to właśnie Kendappę składali oczywiście, ale gdzie ona jest? Kurczę aż zapomniałam jak spostrzegawczy jest Kaelas.
Ale tę łapkę to mogli mu nastawić, przynajmniej by go tak nie bolała. A jak to bark, to też nie przestawi sie tak szybko sam z siebie. No albo bali sie tego krzyku Kaelasa podczas nastawiania, bo ktoś na pewno by go usłyszał, a wtedy akcja pogrzebana.
Szkoda mi Kendappy. Jest tak wierząca i gotowa była poprzeć inne bóstwo, że nie zauważyła, że zdradza własne. A oni jeszcze chcą ją "uwolnić". Nie no ten ich bóg chyba by podziękował za taką łaskę...
Cytat świetnie dobrany do rozdziału - naprawdę wybitnie obrazuje to, co się wydarzyło. Pewnie zdobędą łzę, ale Debesu... coś za coś.
Tak wogóle to ciekawi mnie co zapoczątkowało ten kult. Bo te rośliny skądś wziąźć sie musiały. Chyba, że to jakaś mutacja po jakimś wydarzeniu?
Pozdrawiam.
Och, nie sądziłam, że ktoś na postać i zachowanie Kaelasa spojrzy w taki sposób. Właściwie to była wojna i skoro opowiedzieli się po jednej stronie, to wskazane było zabijanie "diabłów". Taka "praca" najemników. A pomyśleć by mogli, ale czegoś takiego nikt się nie spodziewał.
UsuńNa początku łapkę mieli mu nastawić, ale potem się trochę dokształciłam i okazało się, że z barkiem tak łatwo nie jest (pomijając krzyk, którym mieszkańcy Elle pewnie specjalnie by się nie przejęli), bo pacjent się wyrywa itd. A RM19 sam by sobie nie poradził.
Ja tam zawsze na wszystko patrzę inaczej, tak już mam. Tylko że najemnicy dostają wypłatę, a oni nie dostali (chyba, że ich zyskiem miałą być łza). Zrsztą dla mnie żadna wojna nie ma sensu.
UsuńA diablica to by nie pomogła? Może jakoś by dali radę :)
Jej! Jesteś genialna! W życiu nie wymyśliłabym czegoś takiego! Te zmutowane koniczyny są przerażające. Merrill polubiłam, całkiem ciekawa postać. Mam nadzieję, że Kaelas i RM19 uwolnią Kedappę i cała trójka bezpiecznie opuści te makabryczne bliźniacze planety.
OdpowiedzUsuńPomysł Kaelasa z rozwalaniem sufitu był... głupawy. A przynajmniej niezbyt inteligentny. No, ale wojownikowi nieraz już zdarzyło się najpierw robić, potem myśleć. Za to go lubię ; )
Czeka nas kilka rozdziałów z perspektywy Ladvariana? Szkoda, bo wolę te o Kaelasie. Ale wszystkie są ciekawe^^
Hurra! Nadrobiłam zaległości u Ciebie *dumna*
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńBył zdeterminowany, by się uwolnić, więc chciał spróbować wszystkiego. Gdyby był wykonany z czegoś normalnego, to by się przebił, a tak nic z tego.
Ladvarian też jest jednym z głównych bohaterów, więc coś czasem o nim też musi być. Czasem trochę więcej, bo kolejne rozdziały o Kaelasie na początku lutego.
To opowiadanie też było z mojej strony impulsem i nawet nie spodziewałam się, że niektóre wątki zostaną tak rozegrane. Ale się wciągnęłam i teraz cieszę się, że wtedy zaczęłam.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam wcześniej czasu na skomentowanie, choć rozdział przeczytałam. Może napiszę tak: Cieszę się, że żyją. Mimo wszystko jednak zdziwiłam się, że RM19 niczego nie zauważył i, że to Kaelas okazał się tym bystrzejszym. No i po raz kolejny młody wojownik mi zaimponował swoją postawą, gdy Merrill powiedziała im o ucieczce. Pamiętam jak pisałaś, że rozdział 34 będzie przełomowy w relacjach Kaelasa i Kendappy tak więc wierzę, że nie może skończyć się on śmiercią skrzydlatej kobiety. Jestem również ciekawa co takiego zaplanowałaś dla księcia, choć jak dla mnie to Falonar też mógłby nie mieć różowo ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam serdecznie :)
Chciałam, aby chociaż raz ten ostatni wniosek wysunął Kaelas. RM19 szukał odpowiedzi, ale nie sądził, że prawda okaże się aż tak straszna, bardziej skupiał się na innych aspektach.
Usuń34 już jutro, ale sama odpowiedziałaś sobie na pytanie odnośnie Kendappy ;)
A Falonar różowo też nie będzie mieć, jednak w nieco innych aspektach.
Rozdział wyszedł ci niesamowicie ;)Wreszcie wszystko powoi zaczęło się wyjaśniać, a przynajmniej dowiedzieliśmy się co jest nie tak z tymi planetami.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kaelas i RM19 jednak zdołali wydostać się na wolność. Podoba mi się postać Merril. Ciekawie ją wykreowałaś. Teraz jestem tylko ciekawa czy uda się im uwolnić Kendappę. W ogóle chyba bym nie wpadła na to, że ta cała fascynacja jej osobą wynika z tego iż chcieli ją złożyć w ofierze. Mam nadzieję, że jednak wszystko dobrze się skończy, a może ich stosunki na tym zyskają? Zaczną sobie bardziej ufać itp.? Zobaczymy co ty tam wymyślisz...
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńW sprawie Kendappy odpowiedź jest prosta, tym bardziej, że już sporo obiecywałam.
Ale dobrze to jednak kwestia sporna, bo wszystko nie może się ułożyć, niestety.
A na pozostałe pytania odpowiedź znajdzie się w kolejnym rozdziale ;)
A ja najpierw zadam pytanie tak całkowicie odbiegające od treści tego rozdziału. Wojownicy podróżują po różnych planetach, rozmawiają z nimi normalnie, bez żadnych problemów z dogadaniem się, a więc czy wszędzie obowiązuje jeden język? Czy oni po prostu znają ich tak wiele? (Chociaż nie bardzo pasuje mi taka umiejętność do Kaelasa). Pytam, bo nie pamiętam, czy kiedyś o tym wspominałaś, czy też nie.
OdpowiedzUsuńA teraz wróćmy do rozdziału ^^
Wiemy już, dlaczego oni tak dobrze odnosili się do Kendappy. Kto by się spodziewał, że chcą złożyć ją w ofierze? I że jest na tej planecie coś, co zmienia ludzi w potwory? Ale czy nikt nie zauważył, że coś jest nie tak? W końcu u nich też musiały występować te bóle głowy itd. Czym oni to sobie tłumaczyli?
I tak myślałam, że diablica przyjdzie im z pomocą. Chociaż faktycznie to trochę dziwne, że nie przejmowała się życiem Kendappy, mimo że jest kapłanką.
Ach, no i w takich momentach się nie kończy, o ;p
Pozdrawiam!
PS Nienawidzę mieć zaległości, więc zawsze komentuję też te zaległe rozdziały. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;)