piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 34: Obietnica wojownika

W blasku życia zawsze towarzyszą nam cienie śmierci.

Stephen King – Miasteczko Salem
Kaelas pewniej chwycił miecz w dłoni i ruszył przodem. W końcu to on musiał osłaniać RM19, który był tylko strzelcem i potrzebował chociażby minimalnego dystansu, by dobrze wycelować.
Gdy ominęli znajdujący się przed nimi budynek, znaleźli się na niewielkim placyku. Na środku znajdowała się identyczna dymna klatka, jak ta, z której uwolniła przyjaciół Merrill. W jej wnętrzu siedziała Kendappa. Kaelas nie zwrócił na nią większej uwagi. Żyła i tyle na razie wystarczyło. Obecnie problem stanowiło dziewięciu zbrojnych i trzech zakapturzonych, a wśród nich Ko’Rgan. Jako jedyny bez hełmu. Landarczyk zdusił odruch wymiotny na widok jego głowy, która niczym nie różniła się od tych widzianych wcześniej.
Kaelas kątem oka zobaczył, jak laserowe promienie trafiają w zakapturzonych, powalając ich trupem na miejscu. Większy problem stanowili rycerze, ich zbroje opierały się atakom RM19. Mężczyzna potrzebował kilku strzałów, aby przebić się przez pancerz i im zaszkodzić.
Landarczyk skupił się na otaczających go zbrojnych, a przede wszystkim na Ko’Rganie. Rozpoczął pojedynek, mając nadzieję, że RM19 sobie poradzi i nic poważnego mu się nie stanie. W końcu i tak większość natarła na niego.
Z trudem parował ciosy siedmiu rosłych mężczyzn z wielkimi mieczami, którzy starali się go zapędzić pod ścianę budynku, uniemożliwiając większe pole do manewru czy odwrót. Zdziwił się, gdy miecz przebił zbroję jednego z rycerzy i wbił się w ciało, czy raczej to coś, co mieli pod spodem, od razu powalając go trupem.
Nie miał czasu na zastanawianie się nad tym faktem, bo pozostała szóstka nie miała zamiaru odpuścić. W ostatniej chwili uniknął trafienia w brzuch, ale nie odsunął się dość szybko i ostrze przeciwnika drasnęło prawą rękę, przecinając kombinezon. Kaelas krzyknął z bólu, gdy strużka krwi zaczęła spływać po kończynie, a materiał wbijać we wnętrze rany.
Niezbyt zgrabnie uniósł miecz i wbił w pierś jednego z rycerzy, kopniakiem odpychając od siebie drugiego, którego po chwili dobiły laserowe promienie z broni RM19. Wyciągając ostrze, zakręcił nim niezgrabnego młynka, ale zgodnie z planem zdołał odciąć głowę kolejnemu wrogowi. Niestety nalazł się za blisko Ko’Rgana, który wykorzystał okazję i kopnął go podkutym butem w bok.
Siła uderzenia była tak duża, że, mimo starań, nie zdołał utrzymać równowagi i runął na kamienny plac, upadając na prawą rękę. Krzyknął, zanim zdołał ugryźć się w język. Ból był ogromny, aż łzy stanęły mu w oczach. Miał nadzieję, że nie pogruchotał sobie innych kości.
Gdy zdołał nad sobą zapanować, było już za późno. Ko’Rgan celował mieczem wprost w jego pierś. Kaelas zorientował się, że nie miał szans na ucieczkę. Niesprawna ręka sprawiała, że stał się niezgrabny i nawet gdyby udało mu się wstać, kolejny cios rozpłatałby mu brzuch lub gardło. Nie miał szans sparować cięcia ogromnego miecza niezgrabną lewą ręką.
Wydawało mu się, że w takiej chwili całe życie powinno przelecieć mu przed oczami, powinien czuć strach przed śmiercią, przed nieznanym końcem. Lecz czuł jedynie smutek. Nie udało mu się, zawiódł tak wiele osób. Przede wszystkim Mistrza Penyu, który poświęcił mu tak wiele czasu, który chyba jako jedyny pokładał w nim nadzieję.
Kaelas szykował się, aby w odpowiedniej chwili uchylić się przed ciosem, gdy nagle Ko’Rgan opuścił miecz w ziemię i padł na twarz. W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć w to, co się stało. I nagle dostrzegł odpowiedź. Po prawej stronie tylnej części zbroi wystawała rękojeść sztyletu ozdobionego wężem. W przerwie między budynkami stała Kendappa z Merrill.
– Kaelasie, szybko – rozległ się ponaglający głos RM19, gdy Landarczyk niezdarnie podnosił się z ziemi.
Wyjął sztylet z truchła Ko’Rgana i podążył w stronę kobiet, po drodze podnosząc własną broń.
– Musimy się spieszyć – powiedziała Merrill. – Narobiliście niezłego hałasu. Ktoś może przyjść sprawdzić, co się stało.
Nie oglądając się na towarzyszy, ruszyła w drogę. Oni podążyli za nią. Nie odzywali się do siebie, by nie robić dodatkowego hałasu, który mógł zwabić wrogów i udaremnić im ucieczkę. Nie chcieli też niepotrzebnie denerwować diablicy. Już i tak poruszała się wystarczająco szybko, jakby gonił ich cały legion rycerzy. A droga do statku do krótkich nie należała.
Kaelas z ulgą stwierdził, że Kendappie nic poważnego nie dolegało. Co prawda jej kombinezon był postrzępiony i dziurawy w kilkunastu miejscach, ale jej ciało znaczyły tylko nieliczne płytkie bruzdy, które lada dzień powinny się zagoić. Miała szczęście, że nic nie trafiło ją bezpośrednio w twarz, była tylko brudna od popiołów. Największą uwagę wojownika przykuła jednak fryzura kobiety. Gruby warkocz nadal znajdował się na swoim miejscu, zapleciony wokół głowy jak w momencie wymarszu. Tylko pojedyncze ciemne kosmyki wydostały się z uczesania. Nie mógł powstrzymać myśli, czy jej włosy były normalne, szczególnie, że kędziory RM19 sterczały bez ładu i składu na wszystkie strony, a ona w walce więcej się ruszała i na dodatek latała. Cieszył się, że sytuacja była tak poważna, bo mógłby zrobić coś głupiego. Szybko wyrzucił wszystkie bzdurne myśli z głowy, starając się skupić na otoczeniu.
Stała czujność, nawet gdy wokół nie ma żywego ducha, powtarzał nauki Mistrza Penyu.
Kaelas starał się utrzymywać szybkie tempo, ale z ranną ręką kosztowało go to nieco wysiłku. Zauważył, że Kendappa przygląda się wybitemu barkowi, poruszyła tylko ustami, nie wydobywając z siebie głosu. Landarczyk nie wiedział, co chciała mu przekazać, nie potrafił czytać z ruchu warg, a z nią i tak nigdy nic nie było wiadomo.
Ku niemałemu zdziwieniu całej trójki do mostu dotarli bez przeszkód. Strzegło go zaledwie pięciu zbrojnych, co nie stanowiło większego problemu.
– Zostań – szepnęła cicho Kendappa, zwracając się do Kaelasa.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, kobieta rozłożyła błoniaste skrzydła i ruszyła do natarcia. Poruszała się niezwykle szybko. Wojownik nie mógł pozbyć się wrażenia, że nawet w biegu nie mógłby się z nią równać.
Pierwszego kopnęła w brzuch, wpychając w otchłań kosmosu, po czym natychmiast wydobyła dwa sztylety. Drugiemu przebiła tchawicę, zanim pozostali zdążyli wydobyć miecze i zorientować się, że ktoś na nich naciera. Trzeciemu wbiła ostrze po rękojeść w serce i natychmiast zgrabnie odwróciła się, by uniknąć ciosu innego. Wzbiła się w powietrze, szykując do natarcia na czwartego. W tym samym czasie RM19 postrzelił ostatniego.
Kaelas nie mógł odwrócić wzroku od niej. Poruszała się z gracją równą artystki na scenie. Miał wrażenie, że kontroluje całą sytuację, a oni tańczą tak, jak ona im zagra.
Gdy wszyscy rycerze leżeli już martwi, odwróciła się, by wyjąć sztylet z jednego z ciał. Jednak zbrojny, w ostatnich sekundach swego życia, wykonał kilka kroków w tył i spadł w otchłań kosmosu, na zawsze zabierając ze sobą broń kobiety.
– NIE! – krzyknęła, wychylając się zza lawowej balustrady, jakby z nadzieją, że uda jej się jeszcze ocalić swoją własność.
– Musimy się spieszyć – odezwała się niewzruszona niczym Merrill, ale jej słowa zagłuszył dobiegający z oddali ryk gryfa.
Wszyscy spojrzeli w niebo. Bez trudu rozpoznali sylwetki dwóch bestii, krążących prawdopodobnie nad placem, który niedawno opuścili.
– Szybko! – krzyknęła diablica. – Most i tak muszą przebyć pieszo, nie przelecą nad nim. A jak dopisze nam szczęście, najpierw przeszukają miasto i pobliskie góry Debesu.
Merrill przebiegła przez most, nie oglądając się za siebie. Kaelas ruszył za nią. RM19 pchnął lekko otępiałą Kenddapę, po czym wysunął się na prowadzenie, bo tylko on znał dokładne położenie kapsuły.
Starali się przemieszczać jak najszybciej, jednak zgubne światło koniczyn robiło swoje. Kaelas i Kendappa ponownie poczuli ogromny, otępiający ból w skroniach, ale próbowali skupić się na biegu. Nawet chwilowe zwolnienie lub zatrzymanie się, aby złapać oddech mogłoby źle się skończyć.
Wszyscy troje z ulgą dostrzegli zarys kapsuły, która mogła zabrać ich z tego okropnego miejsca. Gdy byli już blisko niej, dogonił ich jeden z gryfów z dosiadającym go rycerzem. Ryk bestii przypominał im wołanie samej śmierci i to w momencie, gdy tak niewiele dzieliło ich od sukcesu.
Kendappa pchnęła niczego niespodziewającego się Kaelasa na ziemię. Przeturlali się kawałek w bok. Landarczyk jęknął z bólu, gdy prawa ręka zetknęła się z glebą. Z trwogą zorientował się, że gryf znajdował się w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał. Gdyby nie szybka interwencja kobiety, teraz miałby dziurę w piersi zrobioną ostrym dziobem bestii.
RM19 zawahał się tylko na ułamek sekundy, po czym strzelił w łeb gryfa. Laserowa wiązka rozsadziła czaszkę i mózg, które eksplodowały z hukiem. Krew, tym razem szkarłatna, trysnęła strumieniem na mężczyznę i Merrill. Do ich ubrań i twarzy poprzyklejały się też kawałki kości i tkanek.
Bestia padła martwa, lecz dosiadający ją rycerz nadal żył i już podnosił się ziemi. Kendappa poderwała się błyskawicznie i poderżnęła mu gardło, zanim zdołał wyciągnąć broń.
– Nikt więcej nas na razie nie goni – oznajmił RM19, spoglądając w niebo.
Wejście do kapsuły otworzyło się i powoli zaczęły wysuwać się schodki. Merrill sięgnęła pod ubranie i zdjęła z szyi rzemyk z przewieszonym przez niego błękitnym kamieniem. Tym samym, który Kaelas widział już wcześniej. Na ten widok oczy Kendappy rozszerzyły się dwukrotnie.
– Weź ją, Kaelasie z Landare – powiedziała, wyciągając w jego stronę wisiorek. – To łza, której szukaliście.
– Przecież lecisz z nami – odparł ze zdziwieniem.
Na twarzy Merrill pojawił się smutny uśmiech.
– Jestem odpowiedzialna za mój lud. Muszę tu zostać. Ludzie Valygara na pewno nie zabili wszystkich moich pobratymców. Niektórzy nadal ukrywają się w górach Debesu. Jestem ich wodzem i nie mogę odejść. – Podniosła się na palcach i uniosła drobną dłoń, by pogładzić wojownika po policzku. Dotyk jej skóry był ciepły i kojący. – To nie wasza wina. Skąd mogliście wiedzieć, że źle postępujecie, że stoicie nie po tej stronie? Taka jest kolej rzeczy, jedna rasa musi zniknąć, aby inne miały szanse na powstanie.
– W takim razie, dlaczego nam pomogłaś? – nie ustępował Kaelas, co nie spodobało się RM19, który postępował z nogi na nogę.
– Bo widziałam w twoim sercu dobro – powiedziała, zakładając mu na szyi rzemyk. – Jak widać nie pisane ci było nas ocalić. Musisz wypełnić zadanie, które powierzył ci Mistrz Penyu, to jest ścieżka, po której kroczysz. Musisz być wyjątkowym człowiekiem, skoro po tylu latach postanowił wziąć pod opiekę jeszcze jednego ucznia. Lećcie i nie martwcie się o mnie. Sama bez problemu przedostanę się na Debesu.
– Przysięgam, że tu wrócę – odezwał się Kaelas, z powagą patrząc prosto w oczy Merrill – gdy już Vrieskas zostanie pokonany. Naprawię swój błąd i pomogę twojemu ludowi pozbyć się Valygara i jego rycerzy. Zburzę ich posąg fałszywego boga i obie planety oddam tobie we władanie.
Odwrócił się od dziewczyny i wspiął po schodkach prowadzących do kapsuły. Miał nadzieję, że gdy tu powróci zastanie ją żywą.
~ * ~
Kaelas siedział na podłodze w swoim pokoju, opierając się o brzeg łóżka. Otaczały go ciemności, w których czuł się lepiej niż przy sztucznym świetle lamp. Szczególnie, że miał tak parszywy nastrój. Żałował, że siłą nie zaciągnął Merrill na statek, wtedy ocaliłaby życie i mogła im pomóc w dalszej podróży.
Kendappa przy pomocy RM19 nastawiła mu bark, teraz ręka została unieruchomiona na temblaku, by jej nie nadwyrężał. Krew mieszkańców Elle także mu nie zaszkodziła. Niczym kwas zżarła jedynie materiał kombinezonu. Pewnie on uratował mu skórę. Proszki przeciwbólowe od RM19 złagodziły ból fizyczny, ale psychiczny pozostał.
Obracał w lewej dłoni pierwszą zdobytą łzę. Kamień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Wyglądał jak zwykły, błękitny kryształek. Tandetna błyskotka, na którą mogli sobie pozwolić jedynie mieszkańcy Starej Dzielnicy.
Prawdziwe, słone łzy ciekły mu po policzkach. Nie potrafił sobie wyobrazić chwili, gdy o wszystkim będzie musiał powiedzieć Mistrzowi Penyu. O swojej pierwszej misji zakończonej tak druzgoczącą porażką. RM19 próbował nawiązać połączenie po oddaleniu się od bliźniaczych planet, ale jakieś zakłócenia chwilowo to uniemożliwiały.
Wszystkie nauki w przeciągu kilku godzin poszły w niwecz. Prawdziwy wojownik nie zabijał niewinnych. Starał się działać zawsze w dobrej wierze. A ja zawiodłem. Nie jestem lepszy od Vrieskasa.
Zignorował ciche pukanie do drzwi, mocniej przyciskając kolana do klatki piersiowej. Chciał, by dali mu spokój, wolał być teraz sam. Walkę z wyrzutami sumienia musi stoczyć samotnie, nie licząc na niczyje wsparcie.
Pukanie rozległo się jeszcze raz, tym razem głośniejsze. Po chwili drzwi otworzyły się. Na tle oświetlonego korytarza zdołał rozpoznać sylwetkę Kendappy.
– Mówiłem, że chcę być sam – powiedział.
Kobieta zignorowała go i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Pokój ponownie pogrążył się w nieprzeniknionych ciemnościach. Kaelas słyszał jej kroki, gdy zbliżała się w jego stronę. W pewnym momencie musiała zahaczyć o jakiś mebel, bo przeklęła cicho. Zorientował się, że usiadła przy nim, poczuł delikatne muśnięcie jej skrzydła w ramię.
Siedzieli w milczeniu. Kaelas zastanawiał się, po co w ogóle przyszła, skoro nic nie mówiła. Równie dobrze mogła zostawić go samego, chyba że koniecznie chciała zrobić mu na złość.
– Dziękuję, że po mnie wróciliście – odezwała się Kendappa, pierwsza przerywając milczenie.
– Przyjaciele tak postępują, prawda?
Ponownie zapadło milczenie, Kaelas otarł rękawem łzy na policzkach, mając nadzieję, że kobieta nie widziała w ciemnościach lepiej od niego. W jej oczach nie chciał uchodzić za słabeusza.
– Przykro mi z powodu twojego sztyletu – przerwał ciszę Landarczyk. – Ta broń musiała być dla ciebie cenna, szczególnie, że nie spotkałem się jeszcze z materiałem, który pozostawia wieczne blizny. – Jego dłoń mimowolnie powędrowała do policzka i dotknęła szorstkiej powierzchni.
– Należał do mojej siostry. Ostatnia rzecz, która mi po niej pozostała.
Usłyszał cichy szloch Kendappy i zrozumiał, że ta strata musiała być dla niej niezwykle bolesna, szczególnie, gdy przypomniał sobie jej postawę po próbie dusz na Oraculum, gdy dowiedziała się o śmierci siostry.
Jej zachowanie całkiem wyprowadziło go z równowagi. Była silną kobietą, nigdy nie okazywała swoich słabości, wolała ukryć je w głębi serca i duszy. Nie rozumiał, dlaczego teraz przyszła do niego i to właśnie tutaj się rozpłakała. On na jej miejscu wolałby to ukryć, zaszyć się w ciemnym kącie pokoju, nie potrafiłby znieść litości od innych. Chyba że ona nie chciała samotności.
Przysunął się niezgrabnie w jej stronę, uważając na skrzydła. Objął ją lewym ramieniem. Poczuł, jak wtula głowę w zgłębienie między szyją a ramieniem. Słone łzy kapały na jego ciało. Gładził lekko jej ramię, by uspokoić urywany szloch. Wiedział, że to na zawsze zostanie w otaczających ich ciemnościach, nigdy nie opuści tego pokoju.
Nie wiedział, jak długo tak siedzieli, ale czas przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Na razie mieli go pod dostatkiem. Podróż na Be’Shar zajmie ponad tydzień.
– Przepraszam – szepnęła zachrypniętym głosem Kendappa, podnosząc głowę z ramienia mężczyzny. – Wiem, że martwisz się tym, co stało się na Debesu. Może zabrzmi to bezdusznie z mojej strony, ale taka jest prawda, że nic nie możemy zrobić, a zamartwianie i wyrzuty sumienia nikomu nie pomogą. Odkupimy to przyszłymi czynami.
Kaelas cieszył się, że już trochę doszła do siebie. Jej słowa nie do końca do niego dotarły. Może jej łatwo było tak mówić o śmierci niewinnych, lecz on miał zupełnie inne podejście.
Postanowił skorzystać z okazji, że znajdowała się tak blisko i zaspokoić swoją ciekawość. W końcu było ciemno i prawdopodobnie nie zorientuje się w tym, co miał zamiar zrobić. Na ślepo wyciągnął rękę w stronę, w której powinna znajdować się jej głowa. Dobrze wycelował i już po chwili palce musnęły ciemne włosy kobiety spięte w koński ogon. Ze zdziwieniem odkrył, że były jedwabiście miękkie niczym delikatny puch, a nie twarde jak podejrzewał wcześniej.
Niestety, cofając rękę, musnął przy tym skórę jej szyi lub policzka. Nie miał dokładnej pewności w ciemnościach. Zaklął w duchu, mając nadzieję, że tego nie poczuła, ale przeliczył się.
– Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? – zachrypiała, a w tonie jej głosu bez trudu wyczuł cień groźby. Cieszył się, że nie widział wyrazu jej twarzy, bo pewnie próbowałaby powalić go trupem samym spojrzeniem.
– Nic. Ręka mi się omsknęła, gdy… - zamilkł, nie wiedząc, co miałby odpowiedzieć, bo sięgniecie po cokolwiek wydawało się nędzną wymówką. – Chciałem sprawdzić, czy masz normalne włosy, bo w czasie walki fryzura nigdy ci się nie psuje – zdecydował się powiedzieć prawdę, bo w przypadku Kendappy milczenie mogłoby przynieść jeszcze gorszy rezultat.
– Dupek! – warknęła, uderzając go w głowę.
– Au – syknął, bo nie było to przyjacielskie szturchnięcie, a porządnie wycelowany cios.
Bez słowa wstała i skierowała się do wyjścia, po raz drugi wpadając na jakiś mebel.
– Za pięć minut widzę cię w sali treningowej. I nie obchodzą mnie głupie wymówki na temat wybitego barku czy rekonwalescencji. Nauczysz się walczyć jedną ręką – rzuciła na odchodne. Wiedział, że nie żartuje, a zignorowanie słów kobiety mogło skończyć się jeszcze gorzej niż kolejne lanie.
~ * ~
Jeden fragment średnio do mnie przemawia, ale ostatecznie zostawiam tak. Trzy razy próbowałam poprawiać, ale nie wyszło. Nie powiem, którym, bo wolę poznać wasze opinie, gdy nie wiecie, co dokładnie mam na myśli, a na pewno zwrócicie na niego uwagę.
Postanowiłam dodawać też zapowiedzi kolejnych rozdziałów. Będą się one pojawiać do dwudziestu czterech godzin od opublikowania postu. Przynajmniej zmusza mnie to do przeprowadzenia pierwszej korekty wcześniej niż dzień przed publikacją.
I proszę, byście nie nominowali mnie do Libster Award. Nie bawię się w to, szczególnie, że teraz musiałabym odpowiadać na pięćdziesiąt pytań i znając życie dalej dostawałabym nominacje. To sam sens akcji też się zmienił od czasu, gdy pierwszy raz o tym usłyszałam. Ale dziękuję osobom, które o mnie pamiętały.

EDIT: Pojawiła się też sonda i zapraszam do głosowania. Wiem, że do urodzin bloga jeszcze ponad cztery miesiące (pewnie zleci tak szybko, że nawet tego nie zauważymy), ale zanim upłynie czas głosowania, minie miesiąc, a do pisania wolę zabrać się na spokojnie.

24 komentarze:

  1. Pierwsza? :)
    Szczerze powiem to nie mogłam się doczekać tego rozdziały i muszę szczerze przyznać, że nie rozczarowałaś mnie. Wszystko zachowało swoją równowagę. Może zacznę od początku. Podczas walki ze strażnikami Kaelas moim zdaniem spisał się. Widać u niego znaczną poprawę w stylu walki. Także w tym rozdziale podobały mi się jego przemyślenia w momencie, gdy Ko'Rgan stał nad nim z mieczem oraz w momencie pożegnania z Merrlill. Jeśli chodzi o Kendappę to także wprawiła mnie w pozytywne zaskoczenie. Jej postawa po tym, jak ją uwolnili, była taka niecodzienna, aczkolwiek bardzo ciekawie się wtedy o niej czyta. Jeżeli to ten końcowy fragment nie całkiem do Ciebie przemawia to wg mnie nie masz się czym przejmować. Przyjemnie się czytało tę scenę, natomiast ciekawość Kaelasa i poźniejsze słowa Kendappy świetnie zachowały balans. Późniejsze wydarzenia pokazały, że jeszcze długa droga przed każdym z nich, zanim wejdą na poziom, w którym ich przyjazne stosunki będą stałe i niezmienne.
    Z tego co pamiętam to następny rozdział będzie już o księciu, tak więc jestem ciekawa co też mu zrobiłaś.
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję ;)
      W takim razie cieszę się, że wszystko wyszło dobrze, bo czasem miałam mieszane uczucia. I tak, chodziło mi właśnie o tamten fragment, ale biorąc pod uwagę, co dalej będzie się działo w cyklu Kaelasowym, to może rzeczywiście dobrze, że tak zostawiłam. Ostatnio niezdecydowana jestem.
      Najbardziej zależało mi na pokazanie tej zmiany w Kaelasie przy rozmowie z Merrill. W końcu nie można być wiecznie wyrośniętym dzieckiem. Ale takie najważniejsze słowa powie dopiero w 50.
      A w następnym rozdziale księciu jeszcze nic nie zrobiłam, to dopiero w 36.

      Usuń
  2. Wiesz, coraz bardziej lubię Kaelasa. Widać, że zmienia się na lepsze. Jest już jakby mniej nadęty niż na samym początku, a najbardziej podoba mi się w nim to, że posiada jakieś uczucia i sumienie. Nie zrobiłaś też z niego ideału; w walce nie poszło mu gładko, znowu zebrał bęcki, ale to czyni jego postać bardziej wiarygodną. Gdyby za dobrze mu szło, to by było dziwne, ale i tak już robi duże postępy.
    Nie wiem, na którą scenę narzekałaś, gdyż wszystkie były dobre i co najważniejsze, rozdział obfitował w akcję. Choć był długi, ani się obejrzałam, jak skończyłam czytać.
    Fajnie też się czytało o Kendappie i faktycznie to trochę dziwne, że włosy jej się nie rozwalają podczas walki, ale może są z takiego hmm... "materiału", o ile mogę się tak wyrazić. No, ale brakuje mi w tej chwili lepszego określenia.
    Przy tej końcowej scenie nawet myślałam, że ich stosunki się zmienią, ale nie, nadal się ze sobą kłócą, ale zapewne teraz to bardziej takie przyjacielskie sprzeczki, a nie prawdziwa niechęć. Za dużo razem przeszli, aby wdawać się w konflikty, i w dodatku Kendappa na pewno była wdzięczna, że jej towarzysze po nią wrócili.
    Podobała mi się też scena pożegnania z Merrill, ciekawe, czy Kaelas zdoła spełnić swą obietnicę?
    Jestem ciekawa ciągu dalszego ;PP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym, że rozdział był długi. Na razie są jeszcze publikowane te krótkie, później zaczną się dłuższe.
      Kiedyś musiały przyjść zmiany, bo w końcu to główny bohater, który musi dojść do czegoś w życiu, gdyż inaczej cała podróż i edukacja miałyby mniej sensu.
      Ich relacje już się zmieniły. To co zaszło na bliźniaczych planetach scaliło ich więzi. Kendappa była im bardzo wdzięczna, dlatego przyszła do Kaelasa, mimo że nie chciał niczyjego towarzystwa. A jakieś sprzeczki między tą dwójką zawsze będą ;)

      Usuń
  3. Kaelas wprawia mnie w zaskoczenie. Od próżniaka, któremu marzyło się ciągle o zostaniu kimś wielkim (oczywiście przy niewielkich nakładach z jego strony) naprawdę ewoluował. Wciąż jego głowę zaprzątają bzdety i zastanawiam się, czy on nie ma takich czasowych odchyłów :D. Akcja z włosami strasznie mnie rozbawiła. On myślał, że Kendappa nosi hełm czy jak? Nie no - w sumie lepiej nie wiedzieć, co tak dokładnie myślał Kaelas, bo to może skończyć się źle.
    Przy tym całym zamieszaniu Kaelas prawie wcale nie myślał o sobie, co mnie bardzo zdziwiło. W sumie to zaczynam się zastanawiać czy Penyu nie zrobił mu jakiegoś prania mózgu. Taki miły dla Kendappy, pozwala jej się wypłakać w rękaw, ratuje ją, jest ogólnie przesympatyczny, a w dodatku myśli o ludziach, których nie zna i żałuje, że nie jest w stanie im pomóc! Ma wyrzuty sumienia, a kiedyś to chciał zabijać w imię Vrieskasa, być lepszy niż Ladvarian właśnie w zabijaniu, nie oszukujmy się. Ta obietnica powinna być płonna, niestety nie ma większych szans na jej wypełnienie i byłoby to już przesadą, ale jestem ciekawa czy planujesz kiedyś do tego wrócić.
    Ach, Kendappa nielitościwa kobieta! Facet ją uratował, prawie go zabili, a ona nie może pozwolić mu trochę pogłaskać włosków ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przystało na głównego bohatera, Kaelas w końcu musiał coś mądrego napchać do swojej pustej głowy (ewentualnie przepełnionej bzdurami). W kolejnym cyklu o nim będzie chyba jeden fragment kontynuujący ten wątek.
      Kontynuacja wątku obietnicy na razie jest dość płynna. Mam dwa warianty odnośnie jednego dość późnego fragmentu. Jeden nawiązuje do Merrill i sytuacji na Debesu, drugi bardziej do spraw rodzinnych. I ostatecznie będę musiała wybrać jeden.
      Wyobraziłam sobie Kendappę z hełmem i teraz śmiechu nie mogę powstrzymać ;)

      Usuń
  4. Na początek muszę Ci powiedzieć, że masz bardzo śliczny szablon. Aż zaniemówiłam, gdy go zobaczyłam. Jest cudowny^^ A Ben... och, Ben, wygląda nieziemsko^^

    Rozdział przeczytałam z takim zapałem, że ani się nie obejrzałam aż tu koniec. Dobrze, że na notkę czeka się tydzień^^ (choć dla mnie i tak to wieczność).

    Jestem bardzo zadowolona z tego, gdy przeczytałam, jak Kaelas i Kendappa się dogadują. Ostatnie wydarzenia musiały mieć w tym swój udział. I chyba (a pewnie się mylę) o ten fragment Ci chodził, jak Kaelas dotknął warkocza Kendappy.

    Uwolnienie kobiety była fascynująca. Trochę szkoda, że przeciwnik zsunął się i wleciał wraz ze sztyletem siostry Kendappy w otchłań kosmiczną. Bardzo podziwiam ją za taką grację w czasie walki. Myślę, że Mistrz Penyu nie bez powodu dał Kaelasowi Kendappę jako przeciwniczki w czasie treningu:)

    No i super, że zdobyli łzę. Smutno mi się zrobiło, gdy Merill musiała zostać na planecie. Podziwiam ją za tą odwagę, widać, że jest oddaną przywódczynią, że w żaden sposób nie opuści swojego ludu:)

    Czekam już na next:)
    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Elfaba znalazła nową sesję Bena i nie mogła się powstrzymać ;) A skoro kolejne rozdziały są o nim, to pasuje.
      W końcu musieli dojść do porozumienia, bo podróżują ze sobą już od tak długiego czasu, że wydaje się to naturalną koleją rzeczy. Nie miałam na myśli fragmentu z włosami, ale skoro nie było zgrzytów, to pewnie martwiłam się na zapas ;)
      Z jednej strony Mistrz Penyu wiedział, co robi, z drugiej nie miał innego wyjścia, bo RM19, mimo że cudowny, na przeciwnika dla żadnego z nich się nie nadaje.

      Usuń
  5. Haha, rozbawił mnie ten fragment z włosami. Zwłaszcza gdy Kaleas się usprawiedliwia xD Nie rozumiem, dlaczego Kendappa zareagowała tak gwałtownie, moim zdaniem to był naewt gest czułości z jego strony :D Chyba w końcu ich stosunki się nieco ocieplą, co? Czuć było w tym końcowym fragmencie ,gdzie siedzieli po ciemku jakąś taką nić zrozumienia.
    I chyba już to mówiłam, ale Kaleas dojrzewa! :D

    Podoba mi się zdjęcie z nowego szablonu :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, po tym wydarzeniu między nimi będzie już dużo lepiej. Biorąc pod uwagę przeszłość Kendappy (o której na razie niewiele wiadomo), to nie przywykła ona do czułości i zareagowała po staremu. Jednak na następnym przystanku trochę się ogarnie ;)
      Elfaba nie mogła się powstrzymać, gdy znalazła nową sesję Bena ;) A że następne rozdziały będą o Ladvarianie, to jak najbardziej pasuje.

      Usuń
  6. Piękny nowy szablon, ale gdzie jest Kaelas? :(
    Co do Twoich obaw, to nie dopóki ich nie przeczytałam, nie zorientowałabym się, że jakiś fragment Ci się nie podoba. Po tej uwadze, doszłam do wniosku, że pewnie chodzi o końcówkę, ale ja uważam, że wcale nie odstaje od reszty i bardzo mi się podobała. Kendappa pokazała więcej ludzkich uczuć, ale nie trwało to długo. Ach ten Kaelas, wszystko popsuł swoją ciekawością xD
    Ale najważniejsze. Mają łzę :) Wiedziałam! Chociaż spodziewałam się jakiś ciekawszych właściwości błyskotki. Chyba, że to kolejne pozory, a tandetny kryształ trzeba jakoś sposobem obudzić.
    I została Merril. Mam nadzieję, że spotkamy ją jeszcze, ciekawa jestem, czy Kaelas dotrzyma obietnicy i w jaki sposób ją spełni.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jako że Kaelas nie pasował do wizji Elfaby, to tym razem pozostał tylko Ladvarian, o którym będą kolejne rozdziały.
      W pewnym sensie chodziło mi o końcówkę, ale z tego, co widzę chyba niepotrzebnie się tym aż tak przejmowała.
      Łza wygląda niepozornie, ale jej prawdziwe zastosowanie zostanie opisane dopiero później. W końcu Mistrz nie wysłałby ich w podróż dla kilku błyskotek o wartości historycznej.
      Do postaci Merrill jeszcze się zastanawiam. Mam dwa warianty odnośnie jednego dość późnego fragmentu. W jednej występuje Merrill, w drugim ktoś inny.

      Usuń
  7. Ajć, dziwnie tak bez Kaelasa na szablonie. Ale nie powiem, tego pana, który tam widnieje bardzo lubię, więc nie przeszkadza mi to aż tak ;) Ale najpierw, jak widziałam tylko włosy, do pomyślałam sobie: "A co na szablonie robi Kendappa?" xD
    Jak mi cholernie szkoda Kaelasa! Ile razy on był już połamany i ledwo nie zszedł z bólu? Może się nad nim zlitujesz? ;)
    Kaelas nie rzuca słów na wiatr, tak sądzę, więc pewnie przyjadą jeszcze na Debesu i Merrill odegra tu jakąś większą rolę.
    No i już myślałam, że może się w końcu dogadają! No kurcze. A było tak fajnie. Ale Kaelas znowu wykazał się głupotą. On jest stanowczo zbyt ciekawski. Mógł się po prostu spytać.
    No i co Ty tam zaplanowałaś w sprawie Ladvariana? Hm? ;) Wiem, że i tak mi nic nie powiesz, ale zawsze można spytać ^^
    Pozdrawiam!

    PS Skomentowałam też poprzedni rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako że Kaelas nie pasował do wizji Elfaby, to tym razem pozostał tylko Ladvarian, o którym będą kolejne rozdziały.
      Jak tak o tym pomyślę, to rzeczywiście Kaelas oberwał nie raz i to całkiem porządnie. Ale chyba potem nie będzie już tak drastycznie (chyba że mnie coś nawiedzi w jednym z późniejszych wydarzeń).
      W pewnym sensie się dogadali. Taką drobnostkę Kendappa łatwo mu wybaczy i będzie już tylko lepiej (do czasu, ale na razie sza!).
      A dla Ladvariana zaplanowałam... o, nie, nie zdradzę. Będzie w 36.
      A w odpowiedzi na pytanie pod poprzednim rozdziałem. Kwestię języków postanowiłam całkiem pominąć, co najbardziej będzie widoczne w 44. Na początku trochę się nad tym zastanawiałam, ale ostatecznie nie chciałam się w to wgłębiać, bo by się tylko dużo szumu zrobiło.

      Usuń
  8. Ta rozmowa to przełomowy moment między Kaelasem i Kendappą. Tak mi się wydaje. Może od teraz nie będą już do siebie tak wrogo nastawieni. Chociaż... nie, może nie byli wrogo nastawieni, ale chyba za sobą nie przepadali. Te ich ciągłe kłótnie nie były tylko przekomarzaniami. Trochę szkoda mi Kaelasa. Poczucie winny z powodu zabicia niewinnych istot musi być straszne. Ale przecież nie wiedział, że oni wcale nie są źli. To w pewnym stopniu go usprawiedliwia. Nie całkowicie, ale po części na pewno. Pewnie nie prędko o tym zapomni, o ile w ogóle. Wydaje mi się, że będzie go to dręczyć już do końca życia. Przykre. Nie wiem, jakim cudem, ale wiedziałam, że to właśnie Kendappa go uratuje. Takie przeczucie. I nawet nie wiesz, jaką miałam radochę, gdy się okazało, że miałam rację. No prawie, bo jest jeszcze przecież Merrill, a jej nie brałam pod uwagę. Szkoda, że nie mogła z nimi lecieć. Mam nadzieję, że Kaelasowi uda się kiedyś spełnić obietnicę, którą jej złożył. Jedną łzę już mają. Jestem ciekawa, co ich spotka podczas zdobywania następnych. :) Oby teraz byli mądrzejsi i bardziej uważali na ludy zamieszkujące planety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały rozdział był taki przełomowy jeżeli chodzi o ich wzajemne stosunki. Wcześniej określiłabym to jako coś między wrogością, a nieprzepadaniem.
      Po części nie była to jego wina, nie była to wina żadnego z nich, bo skąd mieli wiedzieć, która z planet to Debesu i co czeka ich na tej drugiej, gdy źle wylądują. Nawet chciałam, aby się trochę z tym podręczył, ale potem dojdzie coś jeszcze, co trochę przyćmi poczucie winy i zepchnie na dalszy plan.
      Oni mądrzejsi? Sprawa trzeciej łzy jest ciągle dopracowywana, ale znów się w coś wpakują ;)

      Usuń
  9. Fajnie. zaglądnęłam tu pierwszy raz, ale od razu mi się spodobało. Najbardziej tematyka. Coś nowego z czym nie spotkałam się wcześniej. Będę tu zaglądać częściej. Podobają mi się twoje opisy, czyli to co lubię w opowiadaniach najbardziej. Oby tak dalej. Zapraszam do mnie. Temat mojego opowiadania jest zupełnie inny, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. horatiocaine-opowiadanie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Ładny ten nowy szablon, choć poprzedni podobał mi się jakoś bardziej. No, ale ten też ma swój urok :)
    Rozdział wyszedł ci naprawdę nieźle. Uwielbiam sposób w jaki opisujesz walki. Tak obrazowo, z łatwością... Podziwiam ;)
    Jednocześnie szkoda mi trochę Kaelasa. Zawsze najbardziej obrywa, ale przez to cała scena wypadła rzeczywiście. Żaden super, niezniszczalny bohater, tylko zwykły wojownik, który ma swoje chwile chwały, ale również porażki. To jest naprawdę super.
    Muszę ci powiedzieć, że chyba najbardziej spodobała mi się ta scena między mężczyzną a Kendappą. Widać, że stosunki między tą dwójką uległy znaczącej przemianie. Nie naskakują tak na siebie, a nawet gdy to robią - to chyba bardziej w przyjacielski sposób. Takie odniosłam wrażenie.
    Rozbroiło mnie te spostrzeżenia Kaelasa na temat włosów kobiety. Fakt, jest to dziwne, że zawsze pozostają w idealnej formie, ale żeby od razu tak rzucać się do ich macania? Tak tylko on potrafi ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon to zawsze kwestia gustu. Nie lubię mieć za długo tego samego, więc jak Elfaba ma dobre chęci, to zawsze korzystam ;)
      Nie wyobrażam sobie Kaelasa, który wiecznie by wygrywał. Jego ego musiałoby wtedy urosnąć do niesamowitych rozmiarów. I pewnie wtedy nigdy by nie dojrzał.
      Tak, teraz są to już bardziej przyjacielskie przekomarzanki niż skakanie sobie do gardeł i machanie bronią jeden na drugiego. Najwyższy czas się nieco opanować.

      Usuń
  11. po pierwsze bardzo dobra akcja. świetnie opisana, naprawdę. nie wiem za bardzi, kiedy Kandeappa została wyzwolona,alezdecydowanie dobrz,e że taksię stało, bo sytuacja byłaśrednia.mam nadzieję, że jeszcze wrócą do diabliy albo przynajmniej Kaleas uzyska informacje o tym, jak ma się jej lud... licze na to, że w końcu odzyskają wolność... NIe dziwię się Kaleasowi,że jest na siebie zły.owszem,Kandeappa ma sporo racji, to nie tlyko jego wina, ale fakt, że odczuwa wyrzuty sumienia,dobrze o nim świadczy;uwazam, że dorósł i że coraz lepiej mu idzie branie udziąłu w tej misji... NIe jest już takim dzieckiem, jak na początku. bardzo mi się podobało to, że Kandeappa przyszła mu podziękować mimo jego "prośby" onieprzeszkadzaniu. to było bardzo przyjacielskie, intymne... Aleniestety Kaleas swoją ciekawością zepsuł nastroj, choćnawet go nie winię, też bym byłaciekawa włosów. choć może lepiej byłoby spytac? alemam wrażenie, że reakcja byłksby taka sama, a terazprzynajmniej wie, jakiesą w dotyku... Mam nadzieję, że niedługo kandeappa poniwnie się otworzy przed naszymi bohaterami... I pomyślec,że jakby wylądowali na dorbej planecie, to lze by dostali od razu.., kurde, nieźle, nieźle. A, nie mam pojęcia, który fragment uważasz za gorszy. I czy czytałaś trafny wybór, jaką masz opinię?sorry za problemyzespacją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Starałam się, aby całość była opisana tylko i wyłącznie oczami Kaelasa (tak jak bitwa dwa rozdziały wcześniej). Tak mi mi jest łatwiej i można było wprowadzić element zaskoczenia z Kendappą ;)
      Kontynuacja wątku obietnicy na razie jest dość płynna. Mam dwa warianty odnośnie jednego dość późnego fragmentu. Jeden nawiązuje do Merrill i sytuacji na Debesu, drugi bardziej do spraw rodzinnych. I ostatecznie będę musiała wybrać jeden.
      Trafny wybór dopiero zaczęłam, więc na razie nie mam o nim żadnej opinii, bo pierwsze 50 stron to zapoznanie z bohaterami.

      Usuń
  12. Hej. Przepraszam, że dopiero teraz ;( Strasznie mi głupio, ale w tygodniu wgl. nie wchodze nawet na swojego bloga, a w ten weekend w sobotę byłam u przyjaciółek robić szopkę betlejemską na konkurs, a w niedziele cały dzień na zakupach w Opolu. Szablon śliczny <33 Aj, Landvarian. Urodę to on ma, trzeba przyznać (Ben <3) ;D Bardzo dobre opisy były w tym rozdziale. Choć jestem fanką twojego stylu i uważam, że cały czas świetnie piszesz, ten rozdział był chyba najlepszym na blogu pod względem stylistycznym. Dobrze, że Kendappe już uwolniono. Tęskniłabym za jej ciętą ripostą, ale to po prostu musiało się tak skończyć. Szkoda mi Kaelasa ;( Bardzo go lubię, szkoda, że oberwał, ale jego wypadki itp. sprawiają, że staje się bardziej ludzki i realistyczny. Rozmowa Kendappy i Kaelasa? Me gusta <333 Mam nadzieję, że to był przełomowy moment, bo nadal w moim sercu gości głęboka nadzieja, że ich spykniesz. Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie mogłabym nic zrobić Kendappie, szczególnie, że obiecywałam już nie raz, że w przyszłości pojawi się co nieco o jej przeszłości.
      Między Kaelasem i Kendappą był to ten przełomowy moment w ich relacjach. Jak pisałam 50, to trochę mi się w głowie poprzestawiało i pewnie później niektóre wątki ci się spodobają ;)

      Usuń