czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 38: Serce Berkayu


Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi.
Terry Pratchett – Piramidy
Gipsówkę rozpoznał już z daleka. Siedziała razem z grupką dzieci przy drzewie, w którym znajdował się jej dom. Mówiła coś do nich, jednak Falonar znajdował się za daleko, by rozpoznać jakiekolwiek słowo. Wszystko w jego uszach brzmiało jak kojący szum liści poruszanych na wietrze.
Postanowił nie podchodzić do nich, dopóki dzieci się nie rozejdą, nie miał ochoty na ich towarzystwo. Brały przykład ze swoich rodziców i także traktowały go jak wyjątkowo paskudne stworzenie. Czasem na głos wyrażały nieprzyjemne i obraźliwe opinie na jego temat. Tylko Gipsówka okazała się uprzejma wobec niego, więc postanowił trochę z nią porozmawiać dla zabicia czasu. Wszystko wydawało mu się w tamtej chwili lepsze od bezsensownego siedzenia w miejscu i myślenia o Ladvarianie.
Dziewczyna musiała zauważyć jego przybycie, bo skinęła mu głową i w ciągu minuty przegoniła dzieci, które rozbiegły się ze śmiechem.
– Tak też myślałam, że w końcu do mnie przyjdziesz, Falonarze. Kuszących propozycji się nie odrzuca – powiedziała, podchodząc do niego niezwykle szybko. W jednej chwili jakby przemieściła się z jednego miejsca na drugie, a oko ludzkie ledwo zdołało zarejestrować ten ruch. Na jej owalnej twarzy zagościł szeroki i serdeczny uśmiech.
– Nie chcę o tym mówić. Muszę poradzić sobie z tym sam – pospieszył z wyjaśnieniem, zastanawiając się, czy dobrze zrobił przychodząc do niej.
– Ech, mężczyźni to niezwykle uparty gatunek – westchnęła. – Wobec tego zgaduję, że nie masz co ze sobą zrobić, a ja okazałam się jedyną alternatywą przy bezczynnym siedzeniu nad jeziorem. Lepiej nic nie mów – dodała, gdy Falonar już otwierał usta. – Z chęcią zapełnię godziny tej nudy i oderwę się od dzieci. Lubię je, ale czasem potrafią zajść za skórę. Szczególnie młodzi chłopcy. – Puściła oko w stronę mężczyzny.
– Po co przychodzą do ciebie?
– Uczę je – wyjaśniła. – Głównie historii i religii. Ktoś musi to robić, a jako że do niczego innego się nie nadaję, sprawa wyjaśniła się sama. Nie mam predyspozycji do walki, uzdrawiania czy pielęgnacji roślin. Moi pobratymcy chcieli mnie tym pewnie nagrodzić. Nigdy nie będę mieć własnych dzieci, więc mogę zajmować się cudzymi – westchnęła, spoglądając w stronę drzew, między którymi zniknęła roześmiana gromada.
– Przykro mi…
– Nie przejmuj się. – Machnęła od niechcenia ręką. – To była moja świadoma decyzja. Nie żałuję jej. Chodźmy, nie będziemy tak sterczeć w miejscu, a potem zapraszam cię na kolację. Od dawna nikogo nie gościłam w swoich progach.
Gipsówka chwyciła Falonara pod ramię i poprowadziła w sobie tylko znanym kierunku. Landarczyk z trudem nauczył się funkcjonować na tak niewielkiej przestrzeni, jaką wyznaczyli mu tubylcy i teraz całkiem stracił orientację. Gdyby nie obecność przewodniczki, pewnie nie zdołałby sam wrócić do swojego namiotu.
Mimo że drzewa różniły się od siebie, to na pierwszy rzut oka wyglądały bardzo podobnie. Ich piękno tkwiło w szczegółach, które ciężko było tak od razu zarejestrować.
Nie potrafił sobie wyobrazić, jak miałaby wyglądać ich inwazja, gdyby Ladvarianowi nie udało się dogadać z ich przywódcą. Do tej wioski jeszcze by dotarli, ale znalezienie innych graniczyłoby z cudem. Pomijając znalezienie odpowiedniej drogi wśród drzew. Wystarczyłoby przeoczyć jednego z ich wojowników, a on bez trudu postrzeliłby ich i zabił na miejscu. Tutaj trójka ludzi nie miała szans, by sobie poradzić, bez względu na to, jak potężni by byli. Czyżby Paragas w ten sposób próbował się pozbyć Ladvariana, gdyby Keres zawiodła?
– Nad czym dumasz, Falonarze? – zagadnęła Gipsówka, przyglądając mu się uważnie.
– Nad niczym – skłamał. Powiedzenie prawdy w tym wypadku niczego dobrego by nie przyniosło.
Dziewczyna uniosła jedną brew, przyglądając mu się uważnie. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że doskonale wiedziała, że kłamał, a nawet odgadła to, czego nie chciał jej powiedzieć.
Uniosła dłoń, stając na palcach, i delikatnie musnęła palcami jeden z owoców zwisających z drzewa. Przypominał fioletowe,  ozdobione różowymi cętkami jajo wielkości ludzkiej głowy. Po chwili rozwarło się i na Falonara wylała się z niego gęsta, klejąca bordowa ciecz. Mężczyzna nie mógł powstrzymać siarczystego przekleństwa. Włosy miał całkiem mokre i zabarwione na czerwono. Sok spływał mu po karku na ramiona, plecy i pierś. Lniana koszula, którą otrzymał od tubylców, lepiła się do ciała. Spodnie były w nieco lepszym stanie, ale w niektórych miejscach też przylegały do skóry. Mrugał zawzięcie, by pozbyć się tego paskudztwa z oczu, gdyż zaczynały go nieprzyjemnie szczypać.
Gipsówka zdołała oddalić się na bezpieczną odległość i nic się jej nie stało. Po chwili wybuchnęła śmiechem, który brzmiał niczym pieśń słowika. Lekko zatoczyła się do tyłu i oparła o pień drzewa. W kącikach jej oczu błyszczały srebrzyste łzy.
– To nie jest zabawne – mruknął pod nosem Falonar, starając się jakoś otrzepać z kleistej substancji, jednak ona jakby przykleiła się do ciała.
– Owszem jest, szkoda, że nie widziałeś swojej miny.
– Czemu to zrobiłaś?
– Bo miałam na to ochotę. – Wzruszyła ramionami. – Następnym razem mnie nie okłamuj, bo skończy się to dla ciebie znacznie gorzej. W czerwonych włosach ci nie do twarzy. – Zaśmiała się serdecznie.
– Kiedy mi to zejdzie? – zapytał, mając nadzieję, że wystarczy do tego odrobina wody.
– Wcale, to najmocniejszy barwnik, jaki znamy. Musisz zaczekać, aż urosną ci nowe – dodała beztrosko i ruszyła w dalszą drogę. Falonar chcąc nie chcąc podążył za nią.
Ciągle chichocząc pod nosem, Gipsówka zaprowadziła go nad niewielkie jeziorko. Różniło się od tego, nad którym ulokowali go tubylcy tym, że na jego środku znajdowała się wysepka. Rosło na niej najdziwniejsze i największe drzewo, jakie Falonar widział w swoim życiu.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że było to kilka mniejszych drzewek, jednak po dłuższym przyjrzeniu się ta iluzja znikała. Ciemnobrązowy, niemal czarny pień wyglądał jakby stworzyła go setka innych, mniejszych. Splatały się one ze sobą i wyginały pod dziwnymi kątami, tworząc jedną majestatyczną całość. Na wysokości pięciu metrów, rozgałęziały się na boki i ku górze. Rozłożysta korona, która prawie sięgała brzegów jeziora, składała się z liści o chyba wszystkich istniejących barwach. Szkarłatnych, szmaragdowych, błękitnych, złotych, srebrnych i innych. Każdy wydawał się intensywny i niepowtarzalny.
– Co to jest? – szepnął Falonar, nie mogąc oderwać wzroku od majestatycznego widoku.
Nie ośmielił się mówić głośniej, gdyż wydawało mu się to niewłaściwe. Aura tego miejsca była niemal namacalna. Otaczała go i jakby wchodziła w głąb niego, wprost do serca pełnego wątpliwości. Czuł tu spokój i swego rodzaju świętość, ale także ogromny smutek.
– To serce Berkayu. Możesz się trochę umyć, jeśli chcesz – zasugerowała Gipsówka. Usiadła na brzegu i zamoczyła bose stopy w wodzie.
Falonar miał nadzieję, że to nie urazi tubylców, tym bardziej że po nich mógł spodziewać się wszystkiego. Jednak poszedł za radą dziewczyny. Ściągnął koszulę, która nie nadawała się już do niczego i położył ją na jednym z rosnących przy brzegu krzewów. Ignorując Gipsówkę z ciekawością zerkającą w jego stronę, włożył głowę do wody. Była chłodna i orzeźwiająca. Z chęcią zanurzyłby się cały, ale to mogłoby zostać podpięte pod „czyn karany śmiercią” lub coś podobnego.
Gdy wynurzył głowę, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że był przez cały czas obserwowany i nie chodziło tu o Gipsówkę z jej zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Spojrzał w bok, starając się nie odwracać głowy i omal nie wpadł do jeziora. Rzeczywiście był obserwowany.
Na skraju linii drzew zebrała się spora gromadka… oczu. Inaczej tego czegoś nie potrafił nazwać. Gapiła się na niego setka gałek ocznych ulokowanych na cienkich łodyżkach zakończonych korzonkami, które musiały służyć im do poruszania się.
Starał się je ignorować i powrócił do wcześniejszej czynności. Czerwone plamy ze skóry trochę wyblakły pod wpływem kontaktu z wodą. Przynajmniej te, które zdołał umyć bez całkowitego rozbierania się, bo na pewno pod spodniami również znajdowała się mozaika barwnych wzorów. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jego nagość spodobałaby się dziewczynie. Włosy zachowały czerwony kolor. Miał nadzieję, że Gipsówka nie kłamała i zejdzie mu to za jakiś czas. Blond włosy już stawiały go w niezręcznej sytuacji na Landare, szkarłatne staną się jawną prowokacją.
Wyciągnął rękę po koszulę, by wytrzeć w nią twarz, jednak palce natrafiły tylko na powietrze. Nie było ubrania. Ba! Nie było nawet krzewu! Mężczyzna rozejrzał się dookoła. Zobaczył zgubę oddaloną od niego o kilka metrów, jakby… roślina nagle przetransportowała się. Z drugiej strony po gałkach ocznych mógł spodziewać się wszystkiego. Natura na Berkayu chyba nigdy nie przestanie go zadziwiać.
– Co to za drzewo? – zapytał Falonar, starając się nie zwracać uwagi na krzew, który postanowił pomaszerować w stronę drzew.
– To nie do końca jest drzewo – odpowiedziała, przyglądając się smutnym wzrokiem kolorowym liściom. – Mogę ci o tym opowiedzieć, jeśli chcesz – zaproponowała.
Falonar skinął głową na znak zgody i tak nie miał nic innego do zrobienia.
– Znasz opowieść o stworzeniu kosmosu?
– W ogólnym zarysie. Matka mi ją opowiadała – powiedział, czując ukłucie w sercu. Już nigdy nie usłyszy z jej ust żadnej historii. Odeszła na zawsze, a wraz z nią cała wiedza, którą posiadała. I cała miłość, którą obdarzyła swoich dwóch synów.
– Więc wiesz, że na życzenie pierwszych dzieci, Kaio tchnął życie w kosmos. Każdy mógł wybrać, jakie życie od tego momentu chce wieść. Czy woli pozostać na szczęśliwej i pięknej planecie opiekunów pod ich pieczą, czy udać się na jedną z nowych gwiazd i tam zapoczątkować nowy rozwój.
Rosiczka zdecydowała się na drugą opcję. Za swój przyszły dom obrała jedną z planet w tak zwanej przez ciebie strefie wschodniej. Nazwała ją Berkayu. Inni mówili o niej Klejnot Wschodu. Zielona i żyzna ziemia, którą porastały piękne drzewa tak majestatyczne i niepowtarzalne.
Gdy Rosiczka przybyła do swojego nowego domu, urodziła dwójkę dzieci. Chłopca i dziewczynkę, którzy rozpoczęli ewolucję. Życie i śmierć przeplatały się wzajemnie, ale ona nadal cieszyła się dobrym zdrowiem i urodą, jakby sam Kaio o to zadbał. Drzewa okazały się przyjazne dla nowych mieszkańców. W swych pniach stworzyły dla nich domy i chroniły przed obcymi najlepiej jak potrafiły.
Rosiczka potrafiła przemieszczać się między swym domem, a planetą opiekunów. Czasem odwiedzała swych dawnych pobratymców, czasem oni przybywali tutaj, by podziwiać to, co udało jej się stworzyć.
Jednak nic nie mogło trwać wiecznie. Potomek tego, który prosił Kaio o możliwość opuszczenia raju obwołał się Wielkim Królem i zaczął podbijać inne planety, by przejąć władzę absolutną nad wszechświatem, a może nawet zyskać nieśmiertelność i zostać bogiem.
Wielka Wojna, jak nazwali ją potomni, trwała setki lat, zakłócając naturalną równowagę wszechświata. Dwie strony zacięcie walczyły między sobą i żadna nie była bliska zwycięstwa. Nawet przy wsparciu opiekunów nikt nie potrafił pokonać Wielkiego Króla.
Rosiczka dowodziła swymi pobratymcami w pierwszych szeregach armii Kaio. Była jednym z jego ważniejszych generałów. Podczas jednej z bitew została ciężko ranna. Ledwo uszła z życiem.
Jej kochanek, jeszcze z czasów, gdy we wszechświecie istniała tylko jedna planeta, zabrał Rosiczkę na Berkayu. Uzdrowiciele próbowali wszystkich sił, by przywrócić ją do zdrowia. Drzewa płakały uzdrawiającymi sokami. Ale nic nie pomagało. Wydawało się, że jej czas powoli dobiega końca. Jedyny ratunek stanowił Kaio, jednak trwała wojna i nie mógł on przybyć, by pomóc swej córce.
Pewnej nocy, którą znaczyła szkarłatna łuna na czarnym niebie, Rosiczka wraz ze swym kochankiem udała się na tę wyspę. On próbował nakłonić ją, by jeszcze poczekała, że ratunek przybędzie na czas. Ona uznała, że to już koniec.
Obdarzyła go ostatnim pocałunkiem. Płakali, a ich łzy zamieniły się w kryształ. W tym samym momencie Kaio pokonał Wielkiego Króla i oznajmił pozostałym dzieciom, że muszą opuścić planetę opiekunów, by odbudować zniszczony wszechświat i już nigdy nie będzie im dane na nią powrócić.
Rosiczka połączyła się ze swą ukochaną planetą. Zapuściła korzenie głęboko w życiodajną ziemię i przeobraziła w drzewo, które stało się sercem Berkayu. Ponoć jej kochanek do dziś przychodzi do niej, lecz nikt nigdy go nie widzi. Zjawia się z nadejściem nocy i płacze, modląc się do Kaio i bogów zmarłych, by jeszcze kiedyś ją ujrzeć – zakończyła Gipsówka.
Falonar nie wiedział, co miałby powiedzieć. Opowieść była poruszająca i na pewno stanowiła ważny element historii tubylców. Szczególnie, że odnosiła się do tak odległych czasów, o których nie wspominały żadne źródła na Yaskas.
Patrzył w zamyśleniu na ogromne drzewo i zastanawiał się, czy faktycznie kiedyś było piękną kobietą z krwi i kości. Cała opowieść wydawała się zbyt fantastyczna, aby mogła kiedykolwiek okazać się prawdą. Za bardzo nawiązywała do religii.
Nagle zorientował się, że nie byli nad jeziorem sami. W znacznej odległości od nich siedział Penyu, który także spoglądał na drzewo. Na jego jak dotąd nieprzeniknionej twarzy malował się ogromny smutek.
– Kim on jest? – zwrócił się do Gipsówki, mając nadzieję, że dzieląca ich odległość była wystarczająca i starzec nie zorientuje się, że rozmawiają o nim.
– Gościem – odpowiedziała. – Odwiedza nas raz na kilkadziesiąt lat. Nie wiem, jak to robi, że żyje tak długo. Akceptujemy to, nie zadając zbędnych pytań, na które i tak nie poznamy odpowiedzi. Niektórzy twierdzą, że to jeden z opiekunów tej części wszechświata.
– Może kochanek? – zasugerował Falonar.
– Pierwsze dzieci nigdy nie otrzymały daru nieśmiertelności. Pozostały po nich jedynie łzy i pamięć tych, którzy jeszcze pamiętają. Porozmawiaj z nim, jeżeli cię to ciekawi, może powie ci coś więcej – zasugerowała. – Albo poproś o kilka lekcji. Jest genialnym wojownikiem. Nikt nigdy z nim nie wygrał, a tobie przyda się lekcja pokory.
– Nieraz przegrywałem z Ladvarianem, jeżeli to masz na myśli – sarknął niezadowolony z obranego toku rozmowy. Wojownik nie mówił o swoich porażkach, przeżywał je w samotności. To zwycięstwa się liczyły.
– Chciałam przyjmować zakłady jak długo utrzymasz się na nogach, a nie czy przyjdzie ci pogodzić się z przegraną po wyrównanej walce. – Zachichotała. – Nawet twój Ladvarian jest przy nim bezsilny.
– Skoro jest tak potężny, to dlaczego nie pokona Vrieskasa? – spytał podejrzliwe.
– Jak widać ma swoje powody. Nie wnikam w to. Kaio nie pozwoli na to, by powtórzyła się Wielka Wojna.
– Powinnaś pokładać nadzieję w żywych, nie w bogach.
– To ty tak uważasz, Falonarze. Północ musi być bardzo smutną częścią wszechświata, skoro nie pokładacie żadnych nadziei w potędze Kaio i pozostałych opiekunów.
– Za to najwyraźniej na wschodzie za bardzo pokładacie w nich wiarę. Czy kiedykolwiek twoje modlitwy zostały wysłuchane?
Gipsówka westchnęła, co Falonar przyjął za potwierdzenie własnych przypuszczeń.
– Nie zawsze chodzi o wysłuchanie wszelkich próśb. Modlitwa nieraz pomogła mi ukoić smutek i żal. Zastanów się nad tym. Może kiedyś przyznasz mi rację.
~ * ~
Znów dzień wcześniej, pewnie dlatego, że mam wolne, to szybciej robię korektę i potem nie mogę się oprzeć, by nie dodać.
Pewnie mi nie uwierzycie, ale przez cały grudzień nic nie napisałam, bo zupełnie nie miałam chęci. Teraz zabieram się za fragment o wizycie Ladvariana i Falonara u Wyroczni. I jestem trochę wyprana z pomysłu, kto ma ukazać się księciu podczas próby. Mile widziane wszelkie propozycje osób zarówno żywych jak i martwych. Jak ktoś ma ciekawy pomysł związany z Falonarem, to też z chęcią wysłucham, ale z nim mi łatwiej i problem polega bardziej na zdecydowaniu się na jedno z wielu.

31 komentarzy:

  1. Lubię Gipsówkę, jest wporzo xD I chyba podrywa nieco Falonara, to urocze ;P Opowieść o Rosiczce jakoś mnie nie ruszyła, kolejny mit, których w tym opowiadaniu dość dużo, więc pewnie jakieś znaczenie mają, tylko nie do końca wiem, jakie i czy to zaważy na przyszłości bohaterów.
    U Falonara podczas próby Przepowiedni to widziałabym kogoś z rodziny, ale raczej nie Kaleasa... Stawiałabym na matkę. A co do Ladvariana to nie mam pomysłu jakoś. Może ta dziewczyna co dał ją jako ofiarę, zamiast Falonara? Nie mam pojęcia.
    Pozdrawiam i udane Sylwestra teraz życzę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W przypadku Falonara też myślałam o matce, taki najbardziej oczywisty wybór mi się wydaje, chociaż Elfaba już mi zaczęła mącić w głowie innymi pomysłami. Nigdy nie spodziewałam się, że Ladvarian okaże się takim problemem.
      Ostatnio obejrzałam Brokeback Mountain, zastanawiam się, jak mogłam tak długo zwlekać, bo film był świetny. Chociaż jakaś część mnie mimo wszystko liczyła na szczęśliwe zakończenie. Najgorsze, że trochę mi pomieszał w głowie i już w głowie dopracowuję czwartą koncepcję wiadomo którego wątku.

      Usuń
  2. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie byłam w stanie. Zresztą teraz nie jest lepiej, ale nadrobiłam zaległości i wypadałoby napisać.
    Polubiłam Gipsówkę. Wydaje mi się, że ma jakiś dobry wpływ na Falonara. Zamierzasz rozwijać z nią jakiś wątek, czy też jest to mało znacząca postać?
    Mam także nadzieję, że Falonar porozmawia z Penyu jeszcze przed wyzdrowieniem księcia. Uważam, że powinien to zrobić.
    Mit był jak zwykle bardzo udany, muszę przyznać, że masz do takich spraw talent.
    Na chwilę obecną nic więcej nie napiszę, ale chciałabym za to życzyć Ci udanego Sylwestra i szczęścia na cały nowy rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Co do Gipsówki, to teraz trwają wątki z nią związane. Ona bardzo wpłynie na Falonara, ale jakąś niezwykle znaczącą postacią nie będzie. Nie pojawi się już po Berkayu.
      Penyu będzie mieć nieco większą rolę w kolejnym rozdziale (również Falonarowy), ale o szczegółach na razie milczę ;)

      Usuń
  3. I przeczytałam zarówno poprzedni jak i ten rozdział. Przepraszam za takie opóźnienie, ale zostałam wciągnięta w wir przedświątecznych przygotowań, a potem zdominowało mnie świąteczne lenistwo. Za to dzisiaj ze wszystkim się uporałam ;)
    Podoba mi się to jak wykreowałaś postać Gipsówki, wydaje się całkiem sympatyczną dziewczyną. Jej rozmowa z Falonarem z pewnością podniosła mężczyznę na duchu. A i mężczyzna ma karę za kłamanie. Taka mała nauczka na przyszłość ;D
    Ciekawa ta legenda o Rosiczce. Z resztą wciąż nie mogę się nadziwić tym twoim najróżniejszym pomysłom. Masz bogatą wyobraźnię ;)
    Co do wizyty mężczyzn u Wyroczni to nie mam pomysłu. Zostałam na dzisiaj osuszona z twórczych myśli, ale jak na coś wpadnę, to dam ci znać ;)
    Pozdrawiam i życzę ci udanego Sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego Roku z masą weny i świetnych pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Spotkanie Gipsówki jest ważnym aspektem w życiu Falonara i wpłynie na wydarzenia, które rozegrają się w przyszłości.
      A na dokładniejsze rozwinięcie wątku relacji Ladvarian-Falonar przyjdzie czas kiedyś. Teraz w głowie dopracowuję szczegóły wersji czwartej.

      Usuń
  4. Ja także polubiłam postać Gipsówki. Chyba jedna z moich ulubionych postaci w tym opowiadaniu, ciekawa jestem, czy odegra tu jakąś ważniejszą rolę. Falonarowi przyda się jej towarzystwo w tym dziwnym, obcym miejscu, gdzie wszyscy są do niego raczej źle nastawieni.
    Ale z tym owocem i zabarwionymi włosami to ma nauczkę ^^. Swoją drogą, na pewno ciekawie wygląda w czerwieni. W ogóle po tych rozdziałach z jego perspektywy, spojrzałam na jego postać nieco inaczej i powoli zaczynam się do niego przekonywać.
    Podobała mi się ta historia o Rosiczce, fajnie, że często dorzucasz do rozdziałów takie wstawki, zawsze mi się one podobają. Czasem aż zazdroszczę ci takiej ilości oryginalnych pomysłów. Ja tylko wciąż kurczowo trzymam się tematyki HP.
    Jestem ciekawa, czy Falonar porozmawia z Penyu, i w ogóle jaką rolę odegra starzec na tej planecie i w ogóle, w życiu dwójki.
    Co do spotkania z wyrocznią, fakt, pewnie ciężko coś wymyśleć, skoro już raz o tym pisałaś. Może to powinien być ktoś ważny z przeszłości mężczyzny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Gipsówki, to teraz trwają wątki z nią związane. Ona bardzo wpłynie na Falonara, ale jakąś niezwykle znaczącą postacią nie będzie. Nie pojawi się już po Berkayu.
      Lubię czasem nawiązać do historii całego kosmosu jak i wszelkich mitów i wierzeń na rożnych planetach, to ubarwia opowiadanie. Chociaż potem zdarza mi się, że coś mi się tak spodoba, że mam ochotę na rozwinięcie danego wątku i głębsze dopracowanie.
      Nie mam problemu z pisaniem fragmentów o Wyroczni jeszcze raz, bo nie wszystko jest takie samo, a akapity z opisami wyrzucam, by się nie powtarzać. Brakuje mi tylko tożsamości tej jednej osoby.

      Usuń
  5. Kurczę, zawsze kiedy zaczynam czytać Twoje rozdziały, to już za moment się kończą. Ach, czy są za krótkie, czy tak je wchłaniam, że tylko wydaję mi się, że są zbyt krótkie. Jedna z tych opcji na pewno pasuje^^

    Historia o Rosiczce bardzo ciekawa. Podziwiam Ciebie za taką wyobraźnie... tak idealnie składasz te elementy. Powinnaś te opowiadanie wydawać;)
    Gipsówka wydaje się sympatyczną osobą i bardzo ją polubiłam:)Ten kawał na Felonarze z owocem bardzo śmieszny^^ I jestem ciekawa, czy porozmawia z Mistrzem Penyu... ale pewnie tak będzie.
    Co do tym prób... hymmm... Felonar? nie wiem... nic mi nie przychodzi do głowy, bo wiem, że ojciec i matka go podziwiali... tak trudno wytypować. A co do księcia, to może jego ojciec, jak go poniża, bo z tego co zauważałam jego stosunki z ojcem są nie najlepsze. To tyle, co mi przychodzi do głowy:) Wiem, żadna ze mnie pomoc.

    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Skoro tak szybko się czyta, to zostanę zlinczowana za 41, który jest baaardzo krótki. Teraz zastanawiam się nad dorobieniem kilku akapitów w środku.
      Mistrz pojawi się w kolejnym rozdziale i nie będzie tylko obserwować z daleka, ale pod względem rozmowy pewnie będzie niedosyt, bo dopiero u Wyroczni temat kaelasa będzie rozwinięty. Penyu nie dostał pozwolenia na rozpowiadanie o nim.

      Usuń
  6. Na początek podzielę się moją propozycją na test dla księcia. Myślę, że to mogłaby być matka Falonara, w końcu ciężko mu było wykonać ten niesprawiedliwy wyrok i jej zjawa wywołałaby na nowo wyrzuty sumienia.
    Gipsówka jest wspaniała i zdominowała ten rozdział, tak że nawet nie brakowało mi w nim księcia (o Kaelasie nie wspomnę xd) Jej opowieść podobała mi się jeszcze bardziej, aż mam ochotę poczytać o całej kosmogonii Twojego świata.
    Podobała mi się również jej rozmowa z Falonarem, myślę, że trochę poukładała mu w głowie, a powinien ją do końca wysłuchać. Żałuję tylko, że nie porozmawiał do tej pory z Mistrzem. Mógłby się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy i sporo nauczyć. Może jeszcze przyjdzie na to pora? I czekam z niecierpliwością na to, aż książę stanie na nogi :)
    Pozdraiwam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Gipsówka wpłynie na zachowanie Falonara i myślę, że będzie to widoczne jeszcze w tym cyklu rozdziałów o nich.
      Penyu będzie mieć nieco większą rolę w kolejnym rozdziale (również Falonarowy), ale o szczegółach na razie milczę ;)
      Matka Falonara to dobry pomysł, ale myślałam też o niej przy Falonarze, a nie chciałabym się dwa razy powtarzać, ale jeszcze to przemyślę.

      Usuń
    2. Później mi przyszło do głowy, o ile mogą to być osoby, których książę nie widział na własne oczy: pierwszy Ladvarian albo Kalush.

      Usuń
  7. Bardzo fajny pomysł z tą historią Rosiczki. Masz dużą wyobraźnię, aż strach się bać. Gipsówka to faktycznie fajna osóbka, sympatyczna i jako jedyna przełamała niechęć do obcych. To punktuje. Jest miła, a widzę, że i Falonar nie narzeka na jej towarzystwo. Brakowało mi jednak Ladvariana. Ciekawa jestem kiedy w pełni powróci do zdrowia. Falonar musi się czuć smutny i samotny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Gipsówka wypełnia mu czas, więc ciągle się nie zamartwia, ale wolałby, aby Ladvarian już się obudził. A nastąpi to niebawem, pewnie byłoby to wcześniej, ale za bardzo się rozpisałam w Falonarowych rozdziałach.

      Usuń
  8. Nie lubię nadrabiać. Bardzo tego nie lubię. Przeczytałam Twoje rozdziały dlatego, ponieważ nie mogłam zasnąć w nocy i przypomniałam sobie, że przecież niedawno natrafiłam na blog z dużą liczbą postów. Więc do niego wróciłam.
    Nie pamiętam już, w którym to było rozdziale, ale zapadła mi w pamięć szczególnie jedna scena; był tam opis jabłka, pragnień Kaelasa względem owocu, a następnie porównanie jego oczu z kolorem tęczówek ówczesnego księcia. To chyba było w jakimś wspomnieniu, tekst był pisany kursywą. W każdym razie; niby zwyczajna scena, proste porównanie, a jednak dostrzegłam coś niesamowitego, co zaczarowało mnie. W tamtym momencie zakochałam się w Twojej historii. Naprawdę.
    Piszesz poprawnie, tworzysz intrygujący świat, niebanalnych bohaterów. Powiem szczerze, że jestem zachwycona. Cieszę się, że wróciłam do tego bloga. Bardzo.
    Postać Folonara średnio mi się podoba, ale poczekamy, zobaczymy, może przekona mnie do siebie, natomiast Gipsówka jest świetna! Od samego imienia na moich ustach wykwita uśmiech.
    Czekam na próbę Przepowiedni z wypiekami na policzkach.
    Pewnie nie informujesz ludzi na blogach o nowościach, ale jakby co masz we mnie czytelnika (ostatnio mam mało czasu na sprawdzanie aktualności na obserwowanych blogach).
    Gdybyś miała ochotę zapraszam do siebie, choć chyba nie ma sensu zaśmiecać Ci strony moim wypocinami.
    http://intheblackrain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, te sceny były w którymś ze wspomnień. Numeru też nie pamiętam, ale wiem, gdzie je ulokowałam ;) Też lubiłam tę scenę z jabłkiem i potem wielu smaka narobiłam.
      O Falonarze już się wiele nasłuchałam, więc wiem, że ma rzeszę przeciwników i kilku zwolenników, ale ja jego postać i tak bardzo lubię.
      Z informowaniem nie ma problemu. Sama preferuję ten system, bo przynajmniej wszystko mam w jednym miejscu obok siebie, a nie w pięciu.

      Usuń
  9. Chyba mam więcej wspólnego z Falonarem niż mogłam przypuszczać. Też pomyślałam o tym, zę może Penuy jest kochankiem ;) A tak swoją drogą to ciekawe kim on jest. Żyje tak długo, by móc zjawiaż się co kilkadziesiat lat, a wciąż być wspaniałym wojownikiem. Gipsówka zdaje się sugerować jego nieśmiertelnosć. Ale z drugiej strony jest jeszcze ta niechęć walki z Vrieskasem (ciekawe czy oni mają mniej więcej ten sam poziom umiejętnosci). Wiadomo, że istoty z Yaskas są bardzo długowieczne, więc może to stamtąd pochodzi Penyu? Czy możliwe by znał wcześniej Vrieskasa, by był z nim jakoś zawiązany? Ciekawe...
    Ta legenda o sercu Berkayu bardzo fajna. Niby nie jest to szczęśliwe zakończenie, ale właśnie dlatego jest piękne.
    Kaelas ciągle się doskonali, a Ladvarian stoi w miejscu. Czy to sie zmieni? czy może ksiażę osiągnął wszystko, co mógł?
    Pozrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Penyu z Yaskas nie pochodzi, bo oni na głowach mają rogi, więc odpada, ale we wszechświecie znajduje się też wile innych długowiecznych ras. W przyszłości mam zamiar nieco więcej powiedzieć na temat Penyu (jeżeli ostatecznie nie ocenzuruję końcówki bonusu, to tam też są pewne aluzje).
      Obecnie Ladvarian przebywa na przymusowym urlopie, co mu dobrze zrobi, bo organizm za bardzo przemęczał, ale na przyszłość dla obojga mam parę asów w rękawie. Chociaż ta ostateczna zmiana i tak najbardziej będzie widoczna u Kaelasa, bo książę od początku zaliczał się do jednostek wybitnych, a Kaelas był na dnie.

      Usuń
    2. Mógł spiłować xD zakrył kłakami te spiłowane rogi i cacy ;)
      Ale Kaelas też ma w pewnym sensie urlop - przecież ma ten bark zwichnięty - jej oni to mają dobrze :) No chyba, że Kendappa postanowiła jednak olać ten bark i ćwiczy z nim. Chociaż możliwe, że go trochę oszczędza, przecież uratował jej skórę.
      Tak swoją drogą to ciekawe czy gdyby połączyli siły daliby radę pokonać Vrieskasa... Tylko że oni chyba nie daliby rady współpracować - wolę sobie tego nawet nie wyobrażać :0

      Usuń
    3. Kendappa aż taka wredna nie jest i trochę dała mu odleżeć i zregenerować siły. Chociaż rzeczywiście im to za dobrze, ile ja bym dała za trochę wolnego od wszystkiego ;)

      Usuń
  10. Liczę na szokobonsy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy ten rozdział był wyjątkowo krótki czy też mi wyjątkowo szybko się go czytało? Coraz bardziej lubię Gipsówkę - ale dała nauczkę Falonarowi ; D Historia Rosiczki znów przypomniała mi elfy z "Eragona" - był tam podobny wątek z kobietą zamienioną w drzewo, choć Twój pomysł wydaje mi się nieco ciekawszy, bo są w niego zamieszani bogowie itp. Kto mógłby się ukazać Ladvarianowi? Hmmm trudne pytanie... mam dwie propozycje: mogłaby Kalush albo matka Falonara, choć ta druga pewnie ukarze się Falonarowi. Z drugiej strony może ciekawe by było gdyby zobaczyli tą samą osobę...? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Domy w drzewach mi się ogólnie kojarzą z elfami, bo we wszystkich książkach, w których występowały pokazana była ich miłość i uwielbienie do przyrody. Ale mogę powiedzieć, że opis domu będzie w kolejnym rozdziale, gdy Falonar złoży wizytę Gipsówce ;)
      Krótki? Był mniej więcej standardowej długości, a słyszę to już któryś raz. Ale w trochę dalszej przyszłości planuję coś dłuższego i może wtedy w końcu nie będzie marudzenia ;)

      Usuń
  12. Bardzo lubię Gipsówkę - jest naprawdę miłą postacią. Poza tym podoba mi się, jak delikatnie próbuje przyciągnąć Falonara do siebie - to na swój sposób... słodkie. A i ma charakterek - bez niego nie wystrzeliłaby tym czerwonym owocem w mężczyznę ;) Swoją drogą - tylko nie mów, że Falonerowi te czerwone włosy zostaną? Wyglądałby... cóż, dość zabawnie xD A poza tym, tak jak już zresztą sam wspominał w swoich myślach, nie byłby dobrze postrzegany z taką czupryną na swojej planecie.
    Swoją drogą, skąd się wzięło imię 'Gipsówka'? W sensie, może zabrzmi to głupio, albo może coś pominęłam, ale... czy to ma coś wspólnego z 'gipsem'? ;D
    Naprawdę ciekawa legenda! I na dodatek chyba przekonałam się do teorii Falonara, że rzeczywiście mistrz Penyu mógłby być tym kochankiem Rosiczki z opowieści, choć nikt tego nie podejrzewa. Mistrz by na niego pasował! Przynajmniej moim zdaniem! I fajnie, że w legendzie pojawiło się nawiązanie do tych łez.
    O, bym zapomniała - bardzo ładny szablon, fajna kolorystyka (choć w sumie dość mroczno się teraz zrobiło xD). Jedyne co, to u mnie szablon strasznie się rozjeżdża... Możliwe jednak, że nie jest dostosowany do mojej przeglądarki (siedzę na google chrome).
    Całuję,
    Leszczyna
    PS Szczęśliwego Nowego Roku i hucznego sylwestra! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wiedziałam, że powinnam to zaznaczyć pod 36, ale zapominałam, a potem mi się nie chciało. Imiona wszystkich mieszkańców Berkayu to nazwy roślin (przeglądałam mój zielnik z gimnazjum i wybierałam te ciekawsze ;) ). Gipsówka to polskie potoczne określenie Gipsofilii, krzewu z maleńkimi, białymi kwiatkami. Często się to też do bukietów dokłada jako ozdobnik.
      Jak mu nowe włosy urosną, to będą miały już normalny kolor, dlatego niestety musi czekać i pogodzić się z czerwonym kolorem.
      Ja korzystam z Firefoxa i w nim szablon wygląda dobrze, inaczej Elfaba by go nie wstawiła, bo u niej nic nie może wychodzić za pole itp. ;)

      Usuń
  13. Po pierwsze - śliczny szablon, bardzo podoba mi się ta kolorystyka. I zdjęcie Bena w nagłówku^^ Aż naszla mnie ochota obejrzenia trzeciej części narnijskich przygód na Wędrowcu do Świtu, mimo że nie ma tam już całego rodzeństwa Pevensie (ale jest Edmund, a to mój faworyt :)).
    Ale wracając do rozdziału, cieszę się że dużo w nim Falonara. Tak czytając o nim notki wnioskuję, że bardzo przyjemnie Ci się o nim pisze :) Polubiłam Gipsówkę, fajna z niej dziewczyna. Szkoda mi jej nawet było, gdy wspomniała o swojej matce. Miałam też wrażenie, że troszeczkę podrywa Falonara, ale ostatecznie nie doszło do ‘czegoś‘, za to poznałam niezwykle interesującą historię Rosiczki.
    Mistrz Penyu zawsze miał w sobie jakąś cząstkę tajemniczości, szczerze nie zdziwiłabym się wcale, nawet odrobinkę, gdyby jednak on okazał się tym kochankiem z legendy.
    A tak na koniec napiszę, że za nic nie potrafię wyobrazić sobie Falonara w czerwonych włosach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Falonar od zawsze był moją ulubioną postacią, a tutaj rzeczywiście się o nim rozpisałam, bo z planowanego jednego rozdziału, zrobiły się trzy z kawałkiem.
      O matce? Jejku, w którym miejscu?
      A Mistrz Penyu jeszcze przez jakiś czas pozostanie owiany tajemnicą. Byłoby nudno, gdyby wszystko wyjaśnił od razu, a na dodatek niektóre kwestie przychodzą mi do głowy w trakcie pisania ;)

      Usuń
  14. Kocham rozmowy Gipsówki i Falonara <3 ^^ Są takie hm... flizoficzne? Takie o życiu, lubię takie rozmowy. Wzruszyłam się przy historii Kaio i Rosiczki. To taka romantyczna historia. Miłość aż do śmierci, a nawet po niej... Jestem zbyt delikatna jeśli chodzi o miłość i takie sprawy ^^ Ja nie sądzę, by Gipsówka podrywała Falonara. Chyba jest już tak z natury. Sympatyczna i miła dla wszystkich choć może, może.... Mistrz Penyu jest naprawdę intrygującą postacią. Można by nad nim rozmyślać, a rozmyślać, wspaniale go stworzyłaś. Fajnie by było, gdyby okazało się, że to on jest tym kochankiem ^^ Chyba nie ja jedna mam takie oczekiwania, ha ha. Bo wspaniale byłoby ujrzeć wielkiego, mądrego starca w odsłonie miłosnej, jeśli wiesz co mam na myśli ^^ Zobaczyć w nim romantyka. Szablon jest śliczny. Mnie się nie rozjeżdża a też mam Google Chrome, u mnie wszystki w porządku, choć może to zależy od rozdzielczości ekranu. Może i kolory są ciemne, lecz pasują mi do tej historii ;) Szablon idealnie pasuje to opowieści i jest znakomicie zrobiony. A rozdział znakomicie napisany ^^ Ja też przez cały grudzień naskrobałam kilka zdań na swojego bloga, bo zaczęłam pisać nowe, autorskie ;D Więc nie jesteś sama. Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nigdy nie chciałam, aby Gipsówka podrywała Falonara, ona po prostu ma taki charakter i chce z kimś miło spędzić czas jako przyjaciółka, nie dziewczyna.
      A Mistrz Penyu jeszcze przez jakiś czas pozostanie owiany tajemnicą. Byłoby nudno, gdyby wszystko wyjaśnił od razu, a na dodatek niektóre kwestie przychodzą mi do głowy w trakcie pisania, a inne powstają z lenistwa. Bo po co tworzyć kolejnych bohaterów, gdy ci już stworzeni pasują? ;) Ale gdyby to Penyu był kochankiem, to wtedy jeszcze był młody.
      Zazwyczaj krzywy szablon to wina rozdzielczości, chociaż w Internet Explorer wszystko i tak jest krzywe.

      Usuń
  15. Hej na wstępie chciałam tylko powiedzieć, że Twoje opowiadanie to genialna historia, osobiście bardziej lubię fragmenty z Kaleasem. Chociaż i druga jest szalenie interesująca. Jak udało Ci się coś takiego wymyślić nie wiem, ale nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć dalszej weny.
    Wiem, że teraz polecę trochę spamem, ale zapraszam też do mojego dzieciaka, który w tej chwili ma tylko skromny prolog, mam jednak nadzieję, że z biegiem czasu i Ciebie zainteresuje. Byłabym chętna do wymiany linkami, jeśli oczywiści uznasz to za godne przedsięwzięcie.
    www.eblito.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń