czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 39: Pojedynek Falonara


Przyjaciel to ktoś, kto daje Ci totalną swobodę bycia sobą.
Jim Morrison
Falonar nie mógł powstrzymać lekkiego dreszczyku podniecenia, gdy wchodził do domu Gipsówki. Było to pierwsze drzewo-dom, do którego go zaproszono. Nawet Macierzanka pozwalała mu przebywać tylko w części dostępnej dla chorych i odwiedzających. Reszta pozostawała przed nim zamknięta.
Wejście nie było widoczne na pierwszy rzut oka i ktoś, kto nie wiedziałby gdzie szukać, nigdy by go nie znalazł. Znajdowało się na wysokości nieco ponad dwóch metrów, licząc od gruntu, i wyglądało jak wydrążona w pniu dziupla.
Gipsówka bez problemu wspięła się po korze, jakby jej stopy i dłonie posiadały jakieś przyssawki ułatwiające tę czynność. Wyglądała jak akrobatka, dla której nic nie stanowiło problemu, a każde kolejne wyzwanie przyjmowała z uśmiechem na twarzy.
Falonarowi przysporzyło to więcej problemów. Cieszył się, że jego tubylcy ulokowali na ziemi, a wejście do domu Macierzanki znajdowało się zaraz przy gruncie, zapewne z myślą o chorych. Dostanie się do dziupli było dla niego prostsze, gdyż był znacznie wyższy od dziewczyny. Wystarczyło, że podskoczył, by złapać się krawędzi otworu, i podciągnął się na rękach. Gorsze okazało się dostanie do środka. Masa ciała i muskulatura zwyczajnego Landarczyka na Berkayu tylko przeszkadzała.
Przeciskanie się przez otwór zajęło mu dobre kilka minut i przypominało o niedawnej wycieczce po tunelach w królewskiej górze. Na samą myśl o tym niewidzialna pięść smutku znów ścisnęła mu serce.
Plecy, ramiona i pierś pokryły się drobnymi rankami, z których sączyły się pojedyncze krople krwi. Miał nadzieję, że nie wbiła mu się nigdzie żadna drzazga. Po raz kolejny nie mógł oprzeć się myśli, że tak przychylne dla mieszkańców Berkayu drzewa, jemu robiły tylko na złość i utrudniały życie.
Dziupla prowadziła do nisko sklepionej klatki schodowej. Jedyna droga wiodła w górę po spiralnych, drewnianych schodach. Falonar domyślał się, że są one częścią drzewa i stanowią żywą część rośliny. Miał nadzieję, że nagle nie zmienią się w zjeżdżalnię, by po raz kolejny utrudnić mu życie. Po chodzących oczach i ruchomych krzakach mógł spodziewać się wszystkiego.
Wspinał się i wspinał, a schody zdawały się nie mieć końca. Na miejscu każdego pokonanego pojawiały się następne i następne. Starał się utrzymywać stałe, równe, w miarę szybkie tempo, ciesząc się, że liczne treningi przygotowały go do tak długiej wspinaczki bez konieczności zatrzymywania się i odpoczywania. Najgorsze, że, idąc, musiał pochylać głowę, gdyż kolejna kondygnacja stopni znajdowała się dość nisko. Przynajmniej Ladvarian nie miałby tego problemu, pomyślał mimowolnie.
W klatce schodowej panował tylko lekki półmrok, chociaż nie umieszczono w niej żadnych lamp czy innego rodzaju światła. Czuł się tak, jakby drzewo samo je wytwarzało, aby ułatwić wspinaczkę mieszkańcom i zlikwidować prawdopodobieństwo wypadków do minimum.
Gdy wydawało mu się, że droga nigdy się nie skończy, w końcu ujrzał upragniony szczyt. Kiedy stanął na ostatnim stopniu, z ulgą rozprostował kręgosłup, starając się nie myśleć o tym, że czeka go jeszcze droga powrotna. Był to dobry trening po tak długiej podróży na Berkayu, jednak z chęcią skróciłby ten dystans o połowę, bo czuł rwący ból w nogach.
Zrobił kilka kroków w głąb korytarza, w którym się znalazł i stanął jak wryty. Przed sobą miał niewielkie pomieszczenie, które, sądząc po umeblowaniu, musiało służyć jako salon. Jednak to jego ulokowanie wzbudzało największe zaskoczenie i zachwyt. Znajdował się w koronie drzewa, na otwartej przestrzeni.
Falonar miał wrażenie, jakby pokój został umieszczony na jednej z grubych gałęzi. Gdy wytężył wzrok, przez jasnozielone liście mógł dostrzec błękit nieba i sąsiednie drzewa. Lekki podmuch wiatru rozwiewał mu włosy. Miał ochotę podejść do krawędzi i spojrzeć w dół, by przekonać się, jak wysoko się znajdował, ale ostatecznie zaniechał tego pomysłu. W tym przypadku niewiedza była lepsza, szczególnie, że nie przywykł do takich wysokości. Nawet królewska góra na Landare nie mogła się z tym równać.
Zaciekawiony rozejrzał się dookoła. Podłoga nie należała do płaskich i trzeba było uważać przy chodzeniu, by nie potknąć się o nierówności. Pokrywała ją kora drzewa, w niektórych miejscach nieco już zarysowana i poobdzierana. Pomieszczenie posiadało tylko jedną ścianę, która musiała być fragmentem trochę wklęsłego pnia. Gipsówka umocowała na nim ogromny, wykonany z drewna łuk. Falonar zastanawiał się, do kogo mógł należeć, bo dziewczyna była zbyt drobnej budowy, aby naciągnąć strzałę.
Na umeblowanie składał się stół o okrągłym blacie. Wymalowano na nim różnorodne roślinne ornamenty. Zostały oddane nawet ich najdrobniejsze szczegóły. Mężczyzna nie mógł oprzeć się wrażeniu, że, gdyby dotknął pąka szkarłatnej róży, okazałby się on prawdziwy. Wokół ustawiono sześć drewnianych krzeseł także ozdobionych malunkami.
Po chwili do pomieszczenia wmaszerowała Gipsówka, niosąc dwie miseczki pełne pokrojonych świeżych owoców i dzbanek soku. Szklanki już stały na stole.
– Trochę zajęło ci dotarcie tutaj – zauważyła dziewczyna, zachęcając go gestem, by usiadł na jednym z krzeseł.
– W przeciwieństwie do ciebie cały czas musiałem iść z pochyloną głową – odparł. – Nie męczy was schodzenie i wchodzenie na górę?
– Dla nas to normalne, Falonarze. – Uśmiechnęła się szeroko.
– Rozumiem, że deszczu tu nie macie – zasugerował, wkładając do ust soczystą truskawkę.
– Oczywiście, że mamy porę deszczową. Wtedy gałęzie zamykają się i woda nie dostaje się do naszych domów. Ciesz się, że możesz zobaczyć Berkayu w słońcu. To najpiękniejszy czas.
Gipsówka, jakby w roztargnieniu, spojrzała w stronę wielkiego łuku. Szybko się zreflektowała, jednak ten gest nie umknął uwadze Falonara. Wesołe ogniki w jej oczach przygasły i zastąpił je smutek.
– Do kogo należał? – zapytał.
Dziewczyna nie odpowiedziała od razu, bawiąc się szklanym pucharkiem. Jakby w ogóle nie słyszała pytania lub myślami była daleko stąd.
– Jeżeli to cię uraziło, to…
– Nie – przerwała mu pospiesznie. – Nie wiem, czy chcesz słuchać smutnych opowieści, w końcu jedną już ci dziś opowiedziałam.
– Jesteś słuchaczką, ale nie ma nikogo, kto wysłuchałby ciebie, prawda – bardziej stwierdził niż zapytał Falonar, patrząc jej prosto w przepełnione smutkiem oczy.
– Nie jesteś tak głupi jak początkowo myślałam – skwitowała, próbując obrócić słowa w żart, jednak jej się nie udało. – Niech będzie. Ale muszę zacząć od struktury i praw, jakimi rządzi się Berkayu, byś mnie zrozumiał. Pierwszy raz tyle mówię, a to inni mnie słuchają – zaśmiała się cicho, by po chwili kontynuować:
– Berkayu to dość duża planeta, jednak nasza rasa nie jest dużą populacją. Większy obszar porasta nieujarzmiona przyroda. Dzikie drzewa, które nigdy nie zaproszą do swego wnętrza człowieka, nie uformują domu, by zapewnić mu ochronę.
Na Berkayu znajduje się dziewięćdziesiąt dziewięć liczących się zamieszkałych terenów oraz wiele mniejszych, których nie sposób policzyć, czasem ktoś wybierze drogę samotnika, by oddalić się od ludu i zamieszkać samotnie z dala od innych. Niekiedy ktoś do niego dołączy i tak powstaje kolejny maleńki teren mieszkalny. Wszystko się nieustannie zmienia.
Nie mamy jednego władcy. Rządy sprawuje trzynastu radnych wybranych przez lud, by pełnić tę odpowiedzialną rolę aż do śmierci. Jako symbol sprawowanego urzędu każdy nosi na szyi skrystalizowaną, ostatnią łzę Rosiczki. Według podań, po jej scaleniu się z planetą, jeden przewodnik nie potrafił utrzymać na swych barkach tak dużej odpowiedzialności, dlatego podzielono obowiązki.
W pełnym składzie rada spotyka się trzynaście razy do roku, by omówić najważniejsze sprawy związane z planetą. Czasem zdarza się zwołać dodatkowe zebrania, gdy wymagają tego specjalne okoliczności. Kilka dni po waszym przybyciu tu Tamaryszek, dowódca oddziału, z którym rozmawiał twój przyjaciel i zarazem jeden z radnych zwołał takie spotkanie. Pewnie musieli obmówić najważniejsze kwestie związane z informacjami, które nam przynieśliście.
Jesteśmy ludem wojowników, jednak na Berkayu nie żyją bestie czy demony, z którymi moglibyśmy walczyć. Rzadko lądują tu obce kapsuły kosmiczne. Co prawda czasem zdarzy się, że dotrze tu jakiś przybłęda, ale nie stanowi on wyzwania dla wyszkolonego wojownika.
Jeszcze za czasów Rosiczki najdzielniejsi z nas wylatywali z Berkayu na pobliskie planety, by pomagać tamtym ludom poradzić sobie z niebezpieczeństwem, które ich dopadło. Tak zostało do teraz. Może i nasze kapsuły nie są tak wielkie i wykonane z metalu jak wasze, ale jesteśmy w stanie pokonać kosmiczną próżnię.
Słyszałam tylko opowieści o tych statkach i o ich budowniczych. Jest to rzadki dar i niezwykle cenny. Podobno wykonywane są one z drewna. Drzewa oddają nam swe gałęzie, byśmy z nich mogli wykonać kapsuły. Nawet w kosmosie chronią nas przed śmiercią i prowadzą do celu.
Mniszek był jednym z radnych, a zarazem wspaniałym wojownikiem. Znaliśmy się niemal od dziecka, bo żyliśmy na tym samym terenie mieszkalnym. Pobraliśmy się dość szybko po uzyskaniu wieku dorosłego. To były najszczęśliwsze lata mojego życia. Już nigdy ich nie zapomnę.
Gipsówka uśmiechnęła się smutno, a po jej policzkach zaczęły płynąć strumienie słonych łez. Falonar podał jej chusteczkę, poniewczasie orientując się, że i ona nie ocalała od czerwonego barwnika. Dziewczyna nie przejęła się tym i przyjęła ją z wdzięcznością.
– Był mężczyzną, który nie potrafił długo usiedzieć na miejscu. Pchał się na większość misji, szczególnie tych na odległych, niezbadanych planetach. Nic nie było w stanie zgasić jego entuzjazmu.
Za każdym razem, gdy odlatywał, modliłam się o jego zdrowie i bezpieczny powrót. Aż do dnia, gdy zamiast jego uśmiechniętej twarzy, uścisku muskularnych ramion i pocałunku na przywitanie, dostałam martwe ciało. Próbował ratować jakąś rodzinę i przypłacił to życiem. Pozostał mi po nim jedynie jego łuk. Obowiązki radnego przejął Tamaryszek.
Tamtego dnia mój świat się zawalił. Zostałam całkiem sama i już nigdy nie związałam się z innym mężczyzną. Całkowicie oddałam się mojemu ludowi. Oprócz słuchaczki przejęłam też obowiązek nauczycielki dzieci, by zapełnić swoje puste godziny. I tak zostało do dziś – zakończyła, zaciskając mocno palce na chusteczce.
Falonar podszedł do szlochającej cicho Gipsówki i objął ją ramieniem. Dziewczyna wtuliła głowę w pierś mężczyzny. Wziął ją w ramiona, mając wrażenie, że nie ważyła więcej niż cienka gałązka i posadził sobie na kolanach. Nie protestowała, przytulając się do niego całym ciałem. Odgarnął pukle miękkich włosów z jej mokrej od łez twarzy. Wzór na niej wymalowany pozostał bez szwanku, jakby nic nie było w stanie go zmyć.
– Nie jestem w stanie ci pomóc, ale mogę umilić twój czas, dopóki tu jestem – powiedział. – Nie będziesz wtedy taka samotna i pewnie z chęcią usłyszysz opowieści o nieznanych ci planetach.
– Dziękuję – zachrypiała, pociągając nosem.
– Dlaczego wtedy do mnie przyszłaś? – zapytał po chwili, gdy dziewczyna już trochę się uspokoiła.
– Bo, mimo iż sama jestem smutna, lubię gdy inni są szczęśliwi, gdy nie muszą każdego dnia przechodzić tego co ja.
~ * ~
Gdy Gipsówka wbiła sobie coś do głowy, koniecznie musiała wprowadzić to w życie (niczym Ladvarian i Kaelas razem wzięci) i nie mogło być mowy o żadnym sprzeciwie. Falonar czasem żałował, że obiecał zapełnić jej wolny czas, bo dziewczyna wykorzystywała go do granic możliwości.
Długie spacery po lesie, czy odwiedzanie jej na drzewie i kursowanie kilka razy dziennie w górę i w dół po schodach były niczym w porównaniu do tego, co teraz wymyśliła. Koniecznie chciała sprawdzić umiejętności bojowe Falonara, więc postanowiła, że powinien zmierzyć się w pojedynku z Penyu. On obiektywnie oceni jego poziom.
Landarczyk miał nadzieję, że starzec będzie zajęty, nie zechce w tym uczestniczyć lub najzwyczajniej w świecie go nie znajdą. Oczywiście po raz kolejny nie przewidział sprytu Gipsówki.
Zaprowadziła go wprost pod kamienne wzniesienie z tunelami, na szczycie którego wybudowano domek Penyu.
– Dlaczego on mieszka na tej górze? Drzewa nie udzieliły mu schronienia? – zapytał Falonar, zastanawiając się, jak dostaną się na górę. Może w tunelach znajdowały się schody?
Ku jego zdziwieniu Gipsówka wybuchnęła śmiechem. Zanim odzyskała zdolność mówienia, minęło co najmniej kilka minut. Przez cały ten czas Falonar stał i patrzył na nią, nie mogąc zrozumieć zachowania dziewczyny. Przecież nic nadzwyczajnego nie zrobił.
– Górze? Och, Falonarze, jesteś taki uroczy, gdy mówisz rzeczy doprowadzające mnie do śmiechu. To jest żółw. Mistrz podróżuje na nim przez kosmos – oznajmiła, ocierając łzy z kącików oczu. – Teraz śpi i odpoczywa.
Landarczyk patrzył na górę, która okazała się skorupą żółwia i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Przecież to było absurdalne. W kosmosie zdarzały się rzeczy odbiegające od normy, ale nie aż tak. Jakim cudem to monstrualne zwierze w ogóle mogło przeżyć bez tlenu?
– Dasz radę wskoczyć na górę? – zapytała. – Inaczej się tam nie dostaniemy. Co prawda mogłabym wykombinować jakąś drabinę…
– Dam radę – przerwał jej, próbując nie myśleć o tym, jak głośno by się śmiała, gdyby musiał z niej skorzystać.
Cofnął się o kilka kroków i napiął mięśnie, skupiając się na zadaniu, które musiał wykonać. Ruszył biegiem, a gdy znalazł się w odpowiedniej odległości, skoczył. Pagórek nie był nie wiadomo jak wielki, więc bez trudu wzbił się na odpowiednią wysokość. I wtedy pojawił się problem. Zamiast normalnie wylądować na stopach, potężna siła pchnęła go brutalnie na skorupę. Nie był na to przygotowany i, zamiast w pozycji stojącej, wylądował na kolanach, zdzierając sobie spodnie i skórę na twardej powierzchni.
Sycząc z bólu, podniósł się na nogi. Jednak coś nadal było nie tak. Potrzebował do tego znacznie większej siły niż normalnie, organizm cały czas walczył z tym czymś, co podczas skoku tak brutalnie ściągnęło go na ziemię. Potrzebował kilku minut, by przyzwyczaić się do nowych warunków. Po chwili podeszła do niego Gipsówka z zadziornym uśmiechem na twarzy.
– Nie mogłaś mnie ostrzec wcześniej – mruknął niezadowolony, ciesząc się, że zdarł sobie tylko kolana, a nie rozbił głowy czy czegoś gorszego.
– Nie byłoby zabawy – zachichotała i ruszyła przed siebie.
Penyu siedział niedaleko, przyglądając się powoli opadającym z drzew liściom. Ze skupieniem obserwował, jak wirowały na wietrze. Gdy zorientował się, że nie był sam, podniósł się bez większych problemów i obdarzył Gipsówkę uśmiechem. Falonar nigdy nie widział takiego wyrazu na jego twarzy i zastanawiał się, czym dziewczyna zasłużyła sobie na to.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy, Mistrzu – odezwała się wesołym tonem, a w jej oczach pojawiły się iskierki podekscytowania na samą myśl o kolejnych wydarzeniach. – Falonar zastanawiał się nad tym, czy nie sprawiłoby ci problemu, gdybyś sprawdził jego wiedzę bojową. Wiem, że od dawna nie przyjmowałeś żadnych uczniów, jednak taki trening na pewno wiele dobrego wniesie do jego życia.
Penyu przeniósł wzrok z rozgadanej Gipsówki na Landarczyka. Oczy zalśniły czystą zielenią niczym u kota szykującego się do polowania na wyjątkowo dorodną mysz. Jakby od niechcenia zakręcił wąsa wokół palca.
– Dlaczego by nie? – odpowiedział po chwili. – To może być wyjątkowo ciekawe doświadczenie. Dam ci dziesięć minut na rozgrzewkę i przyzwyczajenie do tej grawitacji, chociaż widzę, że już sobie nieźle radzisz.
Falonar w głębi duszy do końca wierzył, że Penyu odmówi. Teraz nie miał już możliwości wycofania się, a mężczyzna musiał należeć do kasty naprawdę wykwalifikowanych wojowników, skoro Gipsówka tak ekscytowała się tym pojedynkiem. Na dodatek byle kto nie przeżyłby długo w takiej atmosferze.
Otrzymane dziesięć minut wykorzystał najlepiej, jak potrafił, jednak zdawał sobie sprawę, że to i tak niewiele. Gdy stanął naprzeciwko Penyu, wiedział, że musi traktować go poważnie od samego początku, nie może pozwolić sobie na nawet najmniejszy błąd. Ta walka na pewno nie będzie miała nic wspólnego ze sparingami z Ladvarianem.
Starał się całkiem ignorować stojącą nieopodal Gipsówkę. Teraz liczył się tylko przeciwnik. Nieznany przeciwnik, co stawiało go w gorszej sytuacji, bo nie wiedział, czego mógł się po nim spodziewać. Musiał dać z siebie wszystko już od samego początku, a grawitacja mogła przeszkadzać w precyzyjności i dokładności.
Falonar nie mógł oprzeć się wrażeniu, że pierwszy etap pojedynku był jedynie wybadaniem jego umiejętności. On dawał z siebie wszystko, a Penyu bez trudu blokował każdy cios. Gdy starzec przystąpił do ataku, zaczęły się prawdziwe schody. Landarczyk z trudem nadążał za kolejnymi blokami, nie mając czasu, by samemu zaatakować. Męczył się znacznie szybciej, musząc uważać na każdy ruch przeciwnika i starać się analizować jego kolejne posunięcia.
Pojedynek nie trwał długo i zakończył się niepodważalnym zwycięstwem Penyu. Falonar całkiem opadł z sił i nie dał rady obronić ostatniego ciosu, który powalił go na łopatki. Siedział na skorupie żółwia, zachłannie łapiąc oddech. Hektolitry potu spływały mu po skroni i karku. A najgorsze, że starzec w ogóle się przy tym nie zmęczył. Stał wyprostowany, jakby dopiero szykował się do starcia.
– Wolisz walczyć mieczem, prawda, Landarczyku? – odezwał się, siadając obok mężczyzny.
Falonar skinął głową.
– Widać po twoich ruchach, gdyż głównie stawiasz na siłę. Jednak całkiem dobrze sobie radzisz. Dawno nie widziałem tak dobrze wyszkolonego Landarczyka, już znacznie przewyższasz poziom swej rasy. Ćwicz dalej, a sam zdziwisz się, co jeszcze dasz radę osiągnąć. Niewielu będzie w stanie ci się przeciwstawić. Możesz tu przychodzić, jeżeli będziesz chciał. Kilkanaście okrążeń dziennie wokół Eduardo i nadrobisz zaległości w szybkości.
– Dziękuję, Mistrzu.
– Za co?
– Za cenne lekcje.
Na twarzy Penyu pojawił się dziwny uśmiech, jednak nic więcej nie powiedział. Kiwnął głową, jakby w odpowiedzi na niezadane sobie pytanie.
~ * ~
Ankieta została zamknięta. Aż nie do pomyślenia, że zakładałam ją miesiąc temu i ten czas tak szybko minął. W każdym razie jestem zaskoczona takim wynikiem i przy okazji bardzo zadowolona. Stawiałam, że to jednak dwudziestka wybije się na prowadzenie, tu wolicie o wiele dłuższy post. Bonus już prawie napisałam, została mi tylko jedna, krótka scena, ale wiem, ile będzie mieć stron. Pozostawię to jako niespodziankę, ale mogę zdradzić, że więcej niż dziesięć.
Ostatnio wzięłam się też za korektę pierwszych rozdziałów (może nie ogarnie mnie słomiany zapał i zdołam przejrzeć wszystko). Oprócz zagubionych w akcji przecinków i tym podobnych znalazło się też kilka naprawdę wyjątkowych kwestii. Jak chociażby księżycowe srebro (cokolwiek to jest), miecz zmieniający swoją płeć (czyt. Rodzaj gramatyczny) i tajemnica Ladvariana, o której nawet ja nie mam pojęcia.

26 komentarzy:

  1. Żal mi Gipsówki, że stracił swojego męża. Musiało być to dla niej wielkie przeżycie. No i fajnie, że tak bardzo mocno zaufała Falonarowi:) I niezwykłe te mieszkania w drzewach. Sama mam ochotę w takich wyokościach pomieszkiwać i patrzyć na piękne niebo i czuć wiatr we włosach... Oj, tak, chętnie bym się na tą planetę wybrała (ale ja bujam w obłokach)^^
    Podobała mi się walka. Widać, że mistrz Panyu jest niezwykły. I Falonar z taką łatwością pokonał grawitację... a zastanawiałam się, jakie to będzie zaskoczenie, gdy wejdzie na tego żółwika... jednym słowem, powaliło go :D

    Czekam już na next:)
    Całuję i pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało mi się pierwszej! Juhu! :D
      Nowy szablon jest bardzo śliczny:)

      Usuń
    2. Gratuluję ^ ^
      Powaliło, a jak ;) Nie mogłabym się powstrzymać, ale i tak radził sobie o wiele lepiej niż Kaelas za pierwszym razem.
      Postać Penyu bardzo polubiłam i teraz wciskam go w każdym możliwym miejscu ;)
      Ja też bym się z chęcią na takie drzewo wybrała, ale z zainstalowaną wewnątrz drewnianą windą.

      Usuń
  2. Podobał mi się ten rozdział.
    Ciekawie wymyśliłaś z tym mieszkaniem tubylców w drzewach oraz strukturą, która obowiązuje na planecie. Dalej nie mam pojęcia, skąd ty bierzesz tyle świetnych pomysłów ;)
    Muszę przyznać, że okropnie mi żal Gipsówki. Straciła osobę, którą musiała darzyć wielkim uczuciem i do której była bardzo przywiązana. Straszne, że stało się to w takich okolicznościach. Przecież mężczyzna chciał chronić słabszych, a sam przypłacił to życiem. To okropnie niesprawiedliwe, że takie rzeczy spotykają tych dobrych.
    Falonar zachował się bardzo ładnie, proponując, że wysłucha wszystkich jej problemów i spędzi z nią swój wolny czas. Zwłaszcza, że to przecież ona do tej pory ciągle tylko słuchała, udzielała rad i nie oczekiwała niczego w zamian. Moja sympatia do tego mężczyzny nagle znacząco wzrosła ;)
    I Gipsówka potraktowała jego propozycję naprawdę serio, aż w jakimś stopniu zrobiło mi się go żal, gdy dziewczyna zaczęła go ciągnąć na te wszystkie długie spacery i angażować we wszystkie swoje pomysły.
    Niemniej jednak wizyta u Mistrza Penyu niezwykle mi się spodobała. Począwszy od dostania się na skorupę żółwia, poprzez walkę z grawitacją, aż na właściwym pojedynku skończywszy.
    Przyjemna lektura ^^ I już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów!
    Pozdrawiam serdecznie.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pomysły same przychodzą, trzeba tylko te głupie filtrować i wyganiać zawczasu ;)
      Gdyby takie rzeczy spotykały tych złych, to nikt by się zbytnio nie przejął. Ale to i tak okropne, a życie nigdy nie jest fair.
      Dla Falonara to nawet lepiej, że go tak wszędzie ciągnie (szczególnie biorąc pod uwagę przyszłość), dodatkowo zapomina chociaż na trochę o Ladvarianie.

      Usuń
  3. Naprawdę szkoda, że Gipsówka nie odegra większej roli w opowiadaniu :(. Bardzo polubiłam jej postać i Falonarowi przydałby się ktoś taki, dziewczyna ma na niego dobry wpływ i chyba jako jedyna na tej planecie toleruje go, może nawet lubi? Historia jej przeszłości była bardzo poruszająca, to musiało być okropne, kiedy straciła ukochanego. A teraz wysłuchuje problemów innych i chce im ulżyć, ale sama nie miała komu się wygadać i zrzucić ciężaru przykrych przeżyć. Falonar przy niej pokazuje się z lepszej strony; nie jako lizus, za jakiego go kiedyś miała, a jako całkiem wrażliwy facet. Zaczynam się do niego przekonywać.
    Tak się spodziewałam, że w końcu da się przekonać do walki z Penyu, ale nie dziwię się, że tak zadziwił go żółw. W końcu nie jest on normalny ^^. A ta walka z pewnością nauczyła go większej pokory, ciekawe, czy faktycznie będzie tam przychodził i ćwiczył?
    Och, genialny ten dom Gipsówki ^^. Normalnie zaczynam jej zazdrościć takich cudownych widoków, ale te schody... W każdym razie, pięknie opisany ^^.
    Ech, skąd ty bierzesz tyle weny? ;PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odegra ważną rolę, ale nie występując osobiście. Głównie chodzi o to, jak wpłynie na Falonara i jego dalsze postępowanie. Tworząc ją, nie myślałam, że zyska aż taką sympatię. Miała być miłym dodatkiem do Berkayu. Kocha swoją planetę i na pewno nie poleci razem z nimi, tym bardziej, że Yaskas czy Landare to nie miejsca dla niej.
      Nie powiedziałabym, że walka nauczyła Falonara pokory. On zawsze był pokorny i wiedział jak powinien się w danej sytuacji zachować (w przeciwieństwie do Kaelasa).
      Z weną u mnie to nie problem, gorzej, że częściej ogarnia mnie brak chęci i zwyczajnie mi się nie chce. Szczególnie, gdy kończę fragment o którymś z nich i muszę się przestawić na tego drugiego.

      Usuń
  4. Gipsówka o raz kolejny mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że przeżyła aż tak smutną przygodę w swoim życiu. Ale o chyba zazwyczaj tak jest, że człowiek roześmiany ma wbrew pozorom też dużo, a może nawet więcej smutków za sobą niż inni. Jego walka nauczy go z pewnością nowych umiejętności. Bardzo podobał mi się opis tych wszystkich rzeczy. Na prawdę jestem pełna podziwu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na pewno Falonar nauczy się wielu nowych rzeczy, w końcu (chociaż o tym nie wie) otrzyma lekcje od najlepszego trenera we wszechświecie.

      Usuń
  5. Rosiczka! Wiedziałam, że coś mi to mówi. Skojarzyłam sobie co, bo przypomniała mi się oryginalna, mięsożerna roślinka Mistrza. Ha! To jednak jest tym kochankiem, tak?
    Wracając do rozdziału. Tak sobie porównuję to, co pamiętam z pierwszej lekcji Kaelasa do Falonara. Uuu, młodszy z braci wypadł blado (ciekawe czy starszy dowie się od Penyu, że szkolił wcześniej Kaleasa, jestem ciekawe reakcji) Nie dość, że Falonar dość szybko przyzwyczaił się do grawitacji na Eudardo, to dzielnie stawiał opór Mistrzowi i pokazał, że jest posuszny i pełen szacunku. Okrążenie wokół Eduardo? Ech, to chyba ulubiona metoda Penyu dręczenia swoich uczniów.
    No i chyba Falonar już wie, by pomyśleć dwa razy zanim się coś obieca. nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie potraktuje tego zbyt dosłownie. Przynajmniej nie nudziło mu się i nie zadręczał się cały czas o zdrowie księcia.
    Natomiast Gipsówka to jedna z moich ulubionych postaci z ostatnich rozdziałów. Szkoda, że nie potrafi walczyć, bo książę i Falonar powinni ją zabrać ze sobą na misje, w końcu mają wakat po Kares :D A tak, jak wrócą na Yaskas pewnie znowu dostaną jakąś skrytobójczynie.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to mięsożerna roślinka i imię Rosiczka to przypadek. Przez dwa miesiące robiłam burzę mózgów, by wymyśleć dla Rosiczki jakieś fajne imię i ostatecznie skończyło się na takim. Ale myślę, że ostatni fragment bonusu urodzinowego może wiele wyjaśnić.
      Ulubiona metoda dręczenia, ale dobra na przyszłość ;) Kto wie, jaką Mistrz osobiście preferuje rozgrzewkę co dnia ;)
      Gipsówka przywiązana jest do Berkayu i tam pozostanie, bo to jej dom. Ci mają wakat po Keres, ale nie wyobrażam sobie, aby ona miała go zająć, szczególnie, że Paragas by na to nie pozwolił, woląc im dorzucić kogoś innego.

      Usuń
  6. Zdaje mi się, że Falonar i Gipsówka są coraz bliżej i będą jeszcze bardziej, dopóki Ladvarian się nie obudzi. Dziewczyna jest (już ;D) jedną z moich ulubionych postaci. Coraz bardziej lubię też duet Ladvarian&Falonar. Historia miłosna Gipsówki jest równie smutna i piękna, jak Rosiczki, wzruszyłam się przy tym. Tak naprawdę to strasznie byłam podekscytowana tym pojedynkiem i oczywiście całym sercem byłam za Falonarem, choć Mistrz to spoko gość ^^, to mimo przegranej i tak bardzo dobrze sobie poradził. W końcu tytuł "Mistrz" do czegoś zobowiązuje, a Landarczyk jest jeszcze młody i ma wiele czasu by zdobyć doświadczenie. Dobrze, że Gipsówka odsuwa od Falona złe myśli dotyczące stanu jego przyjaciela. Nie powinien się tak zamartwiać, a dziewczyna mu pomaga :) Wiesz, mam ogromną nadzieję, że trafi do zakładki "Bohaterowie", ale jak to ja, zawsze sobie wyolbrzymiam i już pomyślałam sobie o parringu Falonówka, ha ha :) Pozdrawiam :* I oczywiście głosowałam w ankiecie i jestem za tym by bonus była jak najdłuższy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam powstrzymać śmiechu po Falówce (zabawnie brzmi to słowne połączenie ;) ). Ale dziewczyna do zakładki "bohaterowie" nie trafi (wcześniej zrobiłby to Penyu, ale pewnie nigdy nie znajdę odpowiedniej twarzy), bo pozostanie na Berkaju, gdzie jest jej dom. Nie wyobrażam sobie, aby miała podróżować razem z nimi, bo to nie zajęcie dla kogoś takiego jak ona i tylko by ją zniszczyło.
      To myślę, że długość bonusu cię zadowoli ;)

      Usuń
  7. ooo, nareszcie jakaś postać łącząca dwie grupki bohaterów. tzn matka braci też ich łączyła, ale chodzi mi o takaą nową:D F. nawet sobie nie zdaje sprawy, jak dobrym wojownikiem musik być, skoro właściwie nic sobie nie zrobił na Eduardo. a i tak pewnie nie ejst zadowolony. Landarczycy mają bardzo wysokie wymagania co do siebie... ale do innych myślę, że też. Bardzo lubię Gipsówkę. rozwala mnie jej imię. ma wielką siłę ducha, ale wydaje mi się, że właśnie przez to współbratymcy nei dostrzegali jej cierpienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna postać łącząca się pojawi, nawet w niedalekiej przyszłości. Ale w tym miejscu nie wyobrażam sobie nikogo innego poza Penyu (chociaż na początku zastanawiałam się nad nowym bohaterem, ale ostatecznie z lenistwa zrezygnowałam)
      Landarczycy uwielbiają stawać się coraz lepsi i wymagać od siebie coraz więcej i więcej. A nawet gdyby Falonar znał pierwsze nieudolne próby Kaelasa, to i tak by się nie zdziwił, że przebiegły w taki sposób.

      Usuń
  8. Ale ten Ladvarian to drań - żeby mieć tajemnicę przed swoim stwórcą?! Niedopuszczalne, teraz już wiem czemu przegrał ten pojedynek i oberwał :)
    Panyu to ma teraz niezłą uciechę. Porówna sobie obu braci (ciekawe czy na koniec tego chyba krótkiego treningu to wciąz Falonar będzie lepszy - wogóle kto by teraz wygrał, nie licząć tej łapki Kaelasa?).
    Ale fakt faktem, że Falonar poradził sobie całkiem ładnie. Nie musiał przynajmniej wlec się po ziemi jak jego brat. Tylko poszło mu gorzej niż Kendappie, bo ona wcale nie upadła. To ciekawe... Chyba wiec wychodzi na to, że to Kendappa ma najwieksze szanse z bohaterów mniej silnych na wygraną ;).
    Spodobał mi się opis domów, naprawdę widać, że się postarałaś i prezentuje się świetnie. To coś takiego oryginalnego i przyjamnego - życzę tobie i sobie wiecej takich pomysłów w przyszłości, bo miło się to czyta.
    A ciekawi mnie coś jeszcze. Mianowicie co by było, gdyby Eduardo podczas lądowania zgniótł jakieś święte drzewo? Wogóle jak to jest z przechodzeniem atmosfery przez żłówia? Bo chyba na Berkayu nie mają lądowiska, nawet dla Penyu? ;)Ale przynajmniejwiadomo skad Penyu wziął tą uroczą roślinkę, która miała w planach zjedzenie Kaelasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karę dostał i ma za swoje, a co ;)
      Penyu na pewno z chęcią porówna sobie poziomy poszczególnych bohaterów. Na chwilę obecną walka między braćmi na pewno byłaby wyrównana i ciężko jednoznacznie stwierdzić, który z nich by wygrał. Kto wie, czy jednak nie Kaelas, który po sparingach z Kendappą musiał w końcu zacząć pracować mózgownicą.
      Sam Eduardo otoczony jest atmosferą, więc ona chroni go w specyficzny sposób przed uszczerbkami spowodowanymi przy przekraczaniu tych otaczających inne planety. A skoro w kosmosie lata, to w atmosferze też może trochę pomłócić łapkami w powietrzu i znaleźć dogodną polankę do wylądowania. A Mistrza na pewno nie oskarżą o dewastację, bo on sam dla nich niczym święty, więc pewnie udaliby, że nic się nie stało ;)

      Usuń
    2. To ja czekamna ranking Penyu. Ale jak to możliwe, że Kaelas by wygrał? Przeciez on wciąż nie umie przenieść ki do miecza, a Ladvarian ma to opanowane chyba do perfekcji... chyba, że Kaelas się nauczył, a Kendappa jednaknie dała mu odpocząć.
      Czyli Eduardo nie potrzebuje jakiegoś specjalnego kąta do wejścia w atmosferę planety? Bo w końcu chyba nie umiałby się odpowiednio ustawić :( A bo w mojej głowie Berkayu to jeden wielki gąszcz bez polanki :)
      W takim razie składam protest do mieszkańców Berkayu: Penyu może łamać drzewa i lać, gdzie chce, a Falonar za JEDNO wykroczenie zostaje przez nich skazany na śmierć, a później, w ramach ułaskawiania, uznany za wyrzutka? Co za niesprawiedliwość...

      Usuń
    3. Myślałam, że mówimy tu o walce na pięści, jak w rozdziale. Gdyby do tego dochodził miecz, to Kaelas nie miałby szans i przegrał raz, dwa.
      Na Berkayu zagospodarowali trochę wolnego terenu tak dla Eduardo ;)

      Usuń
  9. Przez kosmos na skorupie żółwia. Nieźle. Fajnie to wygląda w wyobraźni. Też bym chciała mieć taki środek transportu po kosmosie, heh. Aż się boję, co jeszcze wymyślisz :) Polubiłam Gipsówkę. Jest ciekawą postacią, chociaż jej historia jest naprawdę smutna. Szkoda, że straciła męża i że nigdy potem z nikim się nie związała. Może przydałby jej się ktoś? Brawo dla Falonara. Może i przegrał, ale liczy się samo to, że Penyu go pochwalił. Może kiedyś uzyska jeszcze wyższy poziom i pokona nawet samego Penyu? Heh, chociaż wątpię, że ktoś mógłby pokonać Penyu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno ktoś by się przydał Gipsówce, bo samotność zawsze jest smutna, a posiadanie kogoś umila codzienną, często szarą rzeczywistość.
      Falonar na pewno Penyu nie pokona, ale zastanawiam się, czy później o takiej postaci nie wspomnieć.

      Usuń
  10. Coraz bardziej lubię Gipsówkę. Szkoda mi jej. Nie brak jej towarzyszy, a mimo wszystko jest samotna. Mistrz Penyu pokazał Falonarowi, że są lepsi od niego. Przyda mu się taka lekcja xd (wybacz, jakoś nie przepadam za Falonarem. Wow, on szybko poradził sobie z grawitacją. Znaczy, rozumiem, jest wojownikiem dobrze wyszkolonym, ale i tak. Wow. Świetny rozdział, choć nadal wolę te Kaelasowe. Kiedy możemy się jakiegoś spodziewać? Stęskniłam się już za sprzeczkami Kaleasa i Kendappy... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to Falonar zdawał sobie sprawę, że są lepsi od niego (chociażby Ladvarian). Dla niego dobre będą lekcje, które rozwiną jego poziom, to Kaelasowi brakowało pokory.
      A do Kaelasa powrót w 43. W końcówce będzie wydarzenie, do którego chciałam dojść od zawsze ;)

      Usuń
    2. Wiem, że Kaleasowi brakuje pokory.On bywa irytujący, niedojrzały i uparty jak osioł i chyba właśnie za to go lubię. : D

      Usuń
  11. Cała ta planeta przypomina mi trochę tą z Avatara, głównie przez tą niesamowitą roślinność, ciekawych mieszkańców i to, że sercem planety jest drzewo. Tam też właśnie było coś podobnego.
    Gipsówka jest naprawdę fajna ;) Chyba nie spodziewałam się, że okaże się być tak pozytywną postacią i tak dobrze będzie odnosić się w stosunku do Falonara. A poczucia humoru też jej nie brakuje ;) Nieraz śmiałam się razem z nią ^^
    Mistrz Penyu też ma pewnie niezły ubaw ;) Może sobie spokojnie porównywać braci, a oni nic o tym nie wiedzą! Ciekawi mnie, czy zdradzi Falonarowi, że zna Kaelasa. Wielki żółw ;D Tak się na początku zastanawiałam, czy z racji tego, że Mistrz wylądował nim na planecie, powoduje, że grawitacja jakoś się zmniejszyła, ale wygląda na to, że nie, a to Falonar jest po prostu bardzo dobrym wojownikiem. Gratulacje dla niego! Doskonale wiemy, jak dobrym wojownikiem jest Mistrz, a Falonar całkowicie nie poległ.
    Chciałabym Cię jeszcze pochwalić za pomysły. Ja nigdy nie byłabym w stanie nawet wymyślić tych wszystkich planet, a co mówić o tym, jak wygląda każda z osobna oraz to wszystko o życiu na planetach. Masz naprawdę świetne pomysły ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie oglądałam Avatara, jak tak sobie myślę, to prawie w ogóle filmów nie oglądam.
      Oj tak, Mistrz na pewno ma niemałą rozrywkę :) Grawitacja na Eduardo pozostała bez zmian z racji, że ona taka po prostu jest i nic tego nie zmieni. Penyu wspominał o tym nawet wcześniej.

      Usuń