piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 42: Najcenniejszy dar

Żadne przeznaczenie nie jest lepsze od innego, tylko człowiek musi uszanować to, które w sobie nosi.
Jorge Luis Borges
Zgodnie z obietnicą Falonar przyszedł wieczorem. Przyniósł ze sobą miskę pełną słodkich owoców, które teraz obaj zajadali ze smakiem. Po jego wcześniejszym dziwnym zachowaniu nie pozostał nawet ślad.
Ladvarian nie mógł oprzeć się satysfakcjonującemu wrażeniu, że chociaż raz nie musi patrzeć na niego z góry. Gdy przyjaciel siedział na niskim stołeczku, jego wzrok znajdował się na poziomie ust księcia.
– Macierzanka przesadza – powiedział, przeżuwając kawałek słodkiego owocu, który jadł pierwszy raz w życiu. Nigdy nawet o czymś takim nie słyszał. – Na dodatek zamierza przetrzymać nas trochę na Berkayu, by mieć mnie na oku. Trening też muszę odłożyć do pełnego powrotu sił. I gdzie tu sprawiedliwość?
– Ostatecznie to ona jest uzdrowicielką.
– Jednak mam wrażenie, że doszedłem już do siebie, że coś się we mnie zmieniło, ułatwiając mi wyzdrowienie – nie ustępował.
– Co takiego? – zapytał Falonar, jednak bez większego entuzjazmu.
– Nie wiem. Nie rób takiej miny – upomniał go. – Pamiętam, że śniłem o księżycu, jakby miał okazać się czymś niezwykle istotnym, co zmieni nasze losy. Problem, że nie wiem, w jaki sposób. Co może być niezwykłego w zwykłym satelicie?
– Nie wiem, jednak od czasu twoich narodzin wszyscy mówią o nim na okrągło, lecz nikt nie wiedział nic konkretnego. Potraktowali go jako symbol nadziei nie mający nic wspólnego z tym, co musiał oznaczać kiedyś.
– Będziemy musieli spytać o to Wyrocznię. Może ona będzie wiedzieć coś więcej.
Zapadło milczenie. Po chwili Ladvarian rozejrzał się dookoła, wrzucając przy tym do ust soczystą, czerwoną truskawkę.
– Mam ochotę się przejść i rozprostować kości – oznajmił.
– Macierzanka zabroniła ci tego, Ladvarianie. Inaczej wyrzuci mnie stąd i nie pozwoli więcej przyjść. Może jutro zmieni zdanie, w końcu dopiero się obudziłeś.
Książę westchnął zrezygnowany, jednak po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech, który nie spodobał się Falonarowi.
– Dobrze, tym razem ewentualnie cię posłucham, chociaż zawsze ja wiem lepiej…
– Nie tak dawno mówiłeś coś innego.
– …ale pod jednym warunkiem – mówił, nie zwracając uwagi na słowa przyjaciela. – Odpowiesz mi szczerze i bez wykrętów na jedno pytanie. Intrygują mnie dwa, jedno nawet od dość dawna, ale to nie byłoby fair. Właściwie teraz wpadłem na coś jeszcze innego, ale wolę, by tak zostało, więc nie chcę kusić losu.
Falonar spojrzał na niego podejrzliwie, jakby spodziewał się jakiejś pułapki z jego strony. Ladvarian posłał mu przyjacielski uśmiech i czekał na reakcję. Już teraz wiedział, że dopiął swego.
– Zgoda – rzekł powoli, jednak nie był do końca przekonany do tego pomysłu.
– Dlaczego pofarbowałeś włosy na czerwono? To jakaś tutejsza moda?
Falonar otworzył usta, ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Po chwili na jego twarzy pojawiły się szkarłatne rumieńce. Za wszelką cenę starał się umknąć wzrokiem przed przenikliwym spojrzeniem jego niebieskich oczu.
Ladvarian poruszył się niecierpliwie, gdy milczenie przyjaciela trwało zbyt długo. Przecież to pytanie nie mogło uderzyć w jego intymność. Nie widział w nim nic nadzwyczajnego.
– Muszę odpowiadać, Ladvarianie? – wyjąkał z nadzieją.
– Sam twierdziłeś, że wojownik zawsze dotrzymuje danego słowa, bo tak nakazuje mu honor. Czy jak to tam szło?
– Ech, to wina Gipsówki, jednej z tutejszych. Zaprowadziła mnie pod drzewo, którego owoce pełne są tego dziwnego barwnika – mruknął.
Ladvarian wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Teraz nie był zdziwiony, że przyjaciel nie chciał o tym mówić. W końcu nikt nie rozpowiada o tym, jak padł ofiarą barwiących owoców.
– Dobrze, aby było sprawiedliwie ty też możesz mnie o coś zapytać – powiedział, gdy już trochę się uspokoił. – Odpowiem szczerze i nie będę się wykręcał.
– Co takiego zrobiłem, że mieszkańcy Berkayu tak bardzo mnie nie lubią?
Ladvarian ponownie wybuchnął śmiechem, nie będąc w stanie nic powiedzieć. W kącikach oczu błysnęły mu łzy.
Miał wrażenie, że ta chwila była tylko przyjemnym snem, który niebawem się skończy i znów wróci do szarej rzeczywistości. Znów będzie musiał walczyć, by przeżyć. Żałował, że nie mogli zostać tu dłużej. Czas naglił, a było jeszcze tyle do zrobienia.
~ * ~
Ostatni dzień pobytu na Berkayu nadszedł wyjątkowo szybko. Radosne, beztroskie dni spędzone w towarzystwie Falonara mijały ze zdwojoną prędkością, jakby doba miała dwanaście, nie dwadzieścia cztery godziny.
Najbardziej nie lubił wtedy samotności. Przyjaciel spędzał wiele czasu z Gipsówką. Nie uszło uwadze Ladvariana, że w jej towarzystwie wyglądał na radosnego i beztroskiego. Zadowolonego z życia, jakby po raz pierwszy odnalazł powód do szczęścia. Powoli nie poznawał w nim tego dawnego, zamkniętego w sobie Falonara. Powinien się z tego cieszyć, jednak odczuwał w sercu dziwny smutek.
Macierzanka ciągle narzekała na stan zdrowia Ladvariana. Pozwalała mu wychodzić na zewnątrz, jednak cały czas otaczała go opieką, nie wyrażając zgody na zwiększony wysiłek, nie mówiąc o jakichkolwiek treningach. Lecz w końcu musiał nadejść dzień, w którym oznajmiła, że może opuścić planetę i udać się w dalszą drogę, oczywiście przestrzegając wszystkich zaleceń.
Mieszkańcy chcieli ich pożegnać. Głównie nalegał na to mistrz, który chciał zamienić z nimi kilka słów.
Na tę okazję wyznaczono przy jeziorze obszar, który otoczono lampionami rozpraszającymi nadchodzącą ciemność. Na trawie ustawiono półmiski z różnymi potrawami i dzbany z czystą wodą, by podczas rozmowy każdy mógł się częstować czym chciał. Każdy z przybyłych mógł usiąść, gdzie mu się podobało, jedynie miejsca dla Penyu, Macierzanki, Tamaryszka i Landarczyków były ściśle określone. Gipsówka zajęła miejsce obok Falonara, co do końca nie spodobało się Ladvarianowi. Nie wiedział, co dziewczynie chodziło po głowie.
– Nadal uważam, że powinni jeszcze tu zostać. Rana może powodować problemy, a nadpobudliwych samców nic nie jest w stanie kontrolować, a już na pewno nie drugi samiec – mruknęła niezadowolona Macierzanka.
– Czas nas nagli – próbował udobruchać ją Penyu. – Zrobiłaś wszystko, co mogłaś, więcej nie pomożesz.
– Tak, najwyższy czas, byście opuścili Berkayu – odezwał się Tamaryszek. – Drzewa robią się niespokojne, a my musimy przygotować się na nadchodzące wydarzenia. Postąpimy zgodnie z twoją radą i poddamy się w ręce ludzi tyrana o czarnym sercu. Jednak, jeżeli będą próbowali zagrozić naszemu środowisku, nie poprzestaniemy na biernym patrzeniu. Podniesiemy się i zabijemy ich, odzyskując wolność. To samo zrobimy, gdy poniesiesz klęskę, Landarczyku.
– Nie przegram! – zapewnił Ladvarian ze złowrogim błyskiem w oczach. Nie podobał mu się ton mężczyzny.
– Jeszcze zobaczymy. – Tamaryszek spojrzał na księcia z pogardą. – Wielu jest takich, którzy mają mylne wyobrażenie o własnej sile. Potem czeka ich niemiłe rozczarowanie. I śmierć.
– Wielu jest też takich, którzy siedzą na dupie, bo nie chce im się ruszyć palcem, by pomóc innym, gdy ich planecie nic nie zagraża. To jeszcze gorszy typ ludzi, bo potrafią tylko gadać.
– Jak śmiesz! Opatrzyliśmy twe rany, a odwdzięczasz nam się obelgami. – Tamaryszek poderwał się na nogi, a Ladvarian nie pozostał mu dłużny, jednak jego niski wzrost psuł efekt, bo musiał patrzeć na mężczyznę z dołu.
– Zapomniałeś już, kto ostrzegł was przed niebezpieczeństwem? – syknął, a zimna furia zapłonęła w oczach księcia, powoli pochłaniając mieszkańca Berkayu.
– Dość. Nie czas na kłótnie – przerwał im Penyu. Nie podnosił tonu głosu, jednak mężczyźni natychmiast go posłuchali i na powrót usiedli na swoich miejscach. Wszyscy zamilkli, czekając na jego kolejną reakcję. – Nie wam to sądzić. Kim jesteście, aby wydawać takie sądy? Obaj jesteście jedynie młodymi głupcami nieznającymi świata. Na tle wszechświata wasze marne pozycje niewiele znaczą. Nie macie pojęcia o prawach, które rządzą czasem. Skąd wiecie, co przyniesie przyszłość? Nikt tego nie wie, jest to odwieczna tajemnica i pozostanie nią do końca. Nawet kreatorzy kosmosu nie mają na nią wpływu. Czasem mądrzejsi od was potrafią odczytać znaki mówiące o tym, co ma się wydarzyć, lecz są to jedynie wskazówki. Zawsze można obrać inną drogę, nic nie jest pewne. W każdej chwili może dojść do wydarzeń, które teoretycznie nie powinny mieć miejsca, ale jednak mają. Co wtedy zrobicie? Usiądziecie na dupach i zdechniecie w ramach buntu, bo tak nie miało być?
Nikt się nie odezwał. Wszyscy uważnie słuchali słów Penyu. Ladvarian i Tamaryszek mieli zawstydzone miny i spoglądali na własne kolana, byleby nie patrzeć na mówiącego, który po chwili przerwy kontynuował:
– To na teraźniejszość macie wpływ. Na każdy krok, który w obecnej chwili robicie. Macie zamiar zniszczyć tę cienką nić porozumienia, którą udało wam się zbudować? Zaprzepaścić szanse na to, że przyszłość, o której z takim zapałem rozprawiacie, mogłaby być lepsza?
– Mówisz mądrze, ale kim ty jesteś, by udzielać nam rad? Nie wszyscy starcy to mędrcy, których należy bezinteresownie słuchać – odezwał się niespodziewanie Ladvarian, patrząc prosto w jasnozielone oczy Penyu.
Tamaryszek poruszył się gwałtownie, lecz starzec powstrzymał go poprzez uniesienie ręki.
– Zastanawiam się, czy większość Landarczyków to dupki o przerośniętym ego. Jestem wędrowcem, byłym mistrzem szkolącym obiecujących, młodych adeptów w sztukach walki. Żyję już tak długo i widziałem tak wiele, że powinieneś wbić do swojego próżnego łba to, co mówię. Wszyscy powinniście to zrobić – dodał, spoglądając na zgromadzonych przy jeziorze mieszkańców Berkayu. – Wysłano mnie tu ze względu na Landarczyków, ale, jak widać, wam wszystkim muszę przypomnieć, w jakich czasach przyszło wam żyć. To wy, ludy kosmosu, obwołaliście Vrieskasa tyranem. To waszej wolności zagraża. To wy wznosiliście modły do Kaio i opiekunów, by nadszedł ratunek. A teraz odwracacie się od innych? Skazujecie każdego, by walczył samotnie podczas, gdy powinno liczyć się wspólne działanie. Nie zdajecie sobie sprawy, że kiedyś i na was przyjdzie czas, a wtedy nikt nie przyjdzie wam z pomocą, bo i wy tego nie zrobiliście.
Z każdej ciemiężonej planety dobiega wołanie o pomoc. Na każdej słyszy się opowieści o Legendarnym Wojowniku, bohaterze, który przyniesie zbawienie i wyzwolenie. A co jeżeli on nie przyjdzie? Albo gdy przyjdzie? Też zostawicie go samego? Będziecie oczekiwać, że stanie do walki za was, że przyniesie wam pokój, gdy wy będziecie siedzieć z założonymi rękami?
To nie moja wojna, lecz wasza. A jej finał zbliża się wielkimi krokami. Przyszłość puka do waszych drzwi i tylko od was zależy, jak ona będzie wyglądać. Musicie być gotowi, gdy przyjdzie czas. Gdy zabrzmi sygnał wezwania do boju, musicie odpowiedzieć. Inaczej wasze modły i przysięgi to tylko puste słowa.
– Staram się walczyć – pierwszy przerwał ciszę Ladvarian. – Jednak nie wszystko mogę zrobić od razu, czasem mroczne cienie zasłaniają odpowiedzi na najważniejsze pytania.
– Przyzwyczajaj się do tego, Landarczyku – odpowiedział Penyu, zakręcając wąsa wokół palca. – Nawet na Oraculum nie poznasz wszystkich odpowiedzi. Niektóre może przynieść tylko czas. A gdy o nim mowa, to powinniście wyruszyć jutro rano. Podam wam dokładne położenie planety Wyroczni, byście nie błądzili bez sensu po kosmosie.
– Znamy położenie planety – wtrącił Falonar.
– Wyrocznia twierdzi, że nie znacie, więc nie znacie. Oraculum nie jest taką planetą, jakie znacie – dodał, widząc zdumienie na twarzach Landarczyków. – Dostać się tam może tylko ten, kto został zaproszony. Planeta znajduje się w tak zwanej przez was strefie wschodniej, jednak nie zawsze w dokładnie tym samym położeniu. Inaczej już dawno wiedza o niej rozeszłaby się w najdalsze części wszechświata i każdy chciałby zaczerpnąć rady. Nawet w najgłupszych przypadkach.
Ladvarian kiwnął ze zrozumieniem głową. Nie spodziewał się, że dotarcie do Wyroczni może okazać się aż tak trudne. Nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby na Berkayu nie spotkali Penyu. Błądziliby bez sensu i prawdopodobnie nigdy nie dotarli do celu. Musieliby się w końcu poddać i wrócić na Yaskas, by zdać raport, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Zostaliby z niczym.
Penyu spojrzał znacząco w stronę Macierzanki i Tamaryszka, jakby dając im jakiś znak niezrozumiały dla Landarczyków. Mężczyzna wstał ze swojego miejsca i podszedł do Ladvariana, który z szacunku uczynił to samo. Nie wiedział, co tamten miał zamiar zrobić, lecz po słowach starca kolejne kłótnie nie wchodziły w rachubę. Zakończyłyby się ponownym wyzwaniem od głupców i niedojdów.
– Lud Berkayu jest ci wdzięczny za to, co dla nas zrobiłeś, ostrzegając nas przed niebezpieczeństwem – zaczął mówić Tamaryszek.
Ladvarian bez trudu zorientował się, że są to jedynie wyuczone wcześniej słowa niewiele mające wspólnego z prawdziwymi odczuciami mężczyzny. Zapewne rada, o której wspominał Falonar to jemu powierzyła zadanie powiedzenia tego i musiał to wykonać. Bez względu na indywidualne podejście.
– Doceniamy twe wysiłki, by pokonać tyrana o czarnym sercu i będziemy starać się pomóc ci najlepiej, jak potrafimy – kontynuował. – W dowód wdzięczności… – zawahał się przez chwilę i przełknął głośno ślinę, co nie uszło uwadze księcia. – I oddania lud Berkayu chce ofiarować ci najcenniejszy dar, jaki posiadamy. Symbol zawarcia sojuszu między naszymi rasami.
Wyraz twarzy Tamaryszka jasno świadczył o tym, że z chęcią ofiarowałby Ladvarianowi cios sztyletem w serce niż owy cenny dar. Jednak przy tylu świadkach i stojącej obok niego Macierzance kontrolującej każde słowo, nie mógł swych myśli wprowadzić w czyn.
Mężczyzna zdjął z szyi cienki rzemyk, na którym zawieszony został niewielki błękitny kamień. Jego barwa była niezwykle intensywna i wręcz hipnotyzująca, gdyby patrzeć na niego dłużej. Kształtem przypominał łzę. Tamaryszek wyciągnął dłoń w stronę Ladvariana, a książę przyjął podarunek.
– To obietnica wiążąca na całe życie – wtrąciła się Macierzanka. – Zawsze będziesz mile widziany na Berkayu, książę Ladvarianie. Będziemy modlić się o szczęśliwe powodzenie twej misji. Niech Kaio spojrzy na ciebie przychylnie i rozświetla drogę w ciemnościach.
– Dziękuję – powiedział Landarczyk, zawieszając kamień na szyi, obok wisiora Kalush.
~ * ~
– Nareszcie w drodze! – zawołał Ladvarian, gdy kapsuła oddalała się od Berkayu i leciała w stronę Oraculum. – Czas w końcu wziąć się porządnie za trening i ściągnąć te drapiące ubrania.
Słowa natychmiast wprowadził w czyn i szara koszula wylądowała na posadzce sali sterowniczej.
– Macierzanka była zdania, że powinieneś jeszcze odpoczywać – przypomniał mu Falonar, ale wiedział, że do przyjaciela to i tak nie dotrze i postąpi wedle własnego uznania.
– Macierzanki tu nie ma i nie siedzi we mnie. Czuję się już dobrze i odpoczywałem wystarczająco długo. Słyszałem, że trenowałeś u Penyu, nic mi nie wspominałeś – zagadnął, uważnie obserwując reakcję przyjaciela.
– Dał mi kilka lekcji. Od kogo się dowiedziałeś? – spytał podejrzliwie. Ladvarian zdawał sobie sprawę, że już doskonale znał odpowiedź.
– Dziwny z niego typ, nie sądzisz? – zignorował ostatnie pytanie przyjaciela. Miał zamiar wrócić do niego później. – Znajduje się na planecie tak niegościnnej wobec wszystkich innych ras przemierzających przestrzeń kosmiczną i dodatkowo mówi im, co mają robić. A najdziwniejsze, że oni słuchają każdego jego słowa. Może to kolejna osoba mająca chrapkę na miano cesarza.
Falonar zmarszczył brwi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
– Nie sądzę. Wydawał się mało zainteresowany tym, co dzieje się w kosmosie. Wie naprawdę dużo, ale nie stara się nic zmienić. Chociaż gdyby chciał, nie przysporzyłoby mu to wielu problemów. Tym bardziej, że należy do długowiecznych. Nawet oni nie wiedzieli, ile tak naprawdę ma lat.
Ladvarian zamyślił się. Słowa przyjaciela niczego nie tłumaczyły. Każdy do czegoś dążył, posiadał palny, które starał się realizować. Nawet zwyczajny, niezauważalny przez nikogo szaraczek, nie mówiąc o kimś z takim autorytetem. Nie podobało mu się, że był starcowi coś winny. Penyu nie sprawiał wrażenia, jakby oczekiwał zapłaty za przysługę, ale wszystko mogło się z czasem zmienić. Nie znał go i nie wiedział, z jakim człowiekiem miał do czynienia, a słowa Falonara w ogóle go nie uspokoiły.
– Nie zadręczaj się tym, Ladvarianie. Wątpię, byśmy jeszcze kiedyś mieli go spotkać. Powiesz mi, od kogo się dowiedziałeś?
– Od Gipsówki. Zauważyłem, że często razem spacerowaliście wśród drzew. Pofarbowałeś dla niej włosy. Nie rób takiej miny, Falonarze, możesz mi powiedzieć, jeżeli do czegoś doszło między wami. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Nie spuszczał swoich niebieskich oczu z zakłopotanego wyrazu twarzy mężczyzny bez dwóch zdań znaczącego, że coś było na rzeczy. Tym razem mu nie odpuści, dopóki nie dowie się prawdy. Taryfa ulgowa się skończyła.
– To… To nie tak. Zaprzyjaźniliśmy się, to wszystko. Ona… Ona nie jest w moim typie, a ty od razu myślisz o takich rzeczach. Mamy ważne zadanie do wykonania – próbował zmienić temat.
– Bo za niska? – nie dawał za wygraną Ladvarian, szczerząc zęby w uśmiechu.
– Może dla ciebie. Nie przeszkadzają mi niscy ludzie, mają w sobie coś pociągającego – zakończył, a na jego twarzy pojawiły się szkarłatne rumieńce, jakby powiedział za dużo. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
Ladvarian uśmiechnął się pod nosem. Nie sądził, że słowa Falonara tak poprawią mu humor. Podobały mu się zmiany, jakie w nim zaszły. Od czasu lądowania na Berkayu ani razu nie zwrócił się do niego po tytule. Jeszcze nie wiedział, z czym było to związane, ale się dowie. To tylko kwestia czasu, a w podróży mieli go sporo i byli skazani tylko na siebie. Bardzo chciał wiedzieć, kto trzyma w garści serce potężnego, czasem szorstkiego wojownika, który tak wytrwale unikał jakichkolwiek romansów.
Wolałby, aby nie była to roztrzepana Gipsówka, która rozpowiadała o nim wszystko na prawo i lewo, gdy przyszła odwiedzić Ladvariana, kiedy leżał w łóżku. Falonar zasługiwał na kogoś lepszego. Pozostawało tylko pytanie, kogo jeszcze mógł tam poznać? I na dodatek ukryć istnienie tej osoby przed nim.
– Za dziesięć minut w sali treningowej! – zawołał za nim.
~ * ~
Ostatni rozdział o księciu, w następnym już powrót do Kaelasa i jego kompani. A na dodatek będzie to post, który od zawsze chciałam opublikować.
W przyszłym tygodniu pozostało już niewiele zaliczeń, ale ostatnio wciągnęłam się w czytanie One Piece, więc moja aktywność pewnie znów będzie znikoma.
Wszelkie zaległości, które mam (w liczbie cztery) dzisiaj zostaną nadrobione.

26 komentarzy:

  1. Czyżby dostał łzę? Jedną z tych, które szukają Kaleas i reszta? No to muszą się kiedyś spotkać i połączyć siły [albo zniszczyć ich część], żeby pokonać Vriskasa, bo inaczej to chyba nie da rady!
    Oj, Książę, nawet nie wiesz, że odpowiedź jest tak blisko ^^, Jestem ciekawa jak i kiedy dowie się o uczuciach Falonara. Bardzo bym chciała to przeczytać teraz i już, ale... no wiadomo.
    Zastanawia mnie skąd Mistrz wie, co sądzi Wyrocznia i jak się porozumiewają, haha xD Tu nie ma komórek ani internetu, więc jak porozumiewać się na dalekie odległości, między planetami?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam się powstrzymywać przy pisaniu, aby to tutaj Falonar nie powiedział za dużo. Chciałam coś zamieścić, ale ostatecznie by nie pasowało i zniszczyło koncepcje tego, co ma się wydarzyć później.
      Właściwie to mają sposoby, by porozumiewać się między planetami (o ile istnieje na nich odpowiednia technologia). Później mam o tym fragment, bo do tej pory by to nie pasowało. Ale ostatecznie Wyrocznia to zupełnie inna para kaloszy ;)

      Usuń
  2. Cóż mogę powiedzieć? Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział. Ladvarian, coraz bardziej podoba mi się jego imię, jest bardzo uparty i przekonany o swojej misji. Zgodzę się z Mistrzem. Jego słowa wywarły na zebranych duże wrażenie i uzmysłowiły, że są tylko malutkimi pionkami we wszechświecie.Książę podejrzewa Falonara o romans z Gipsówką? Dobre... może i sprawiła, że mężczyzna nie czuł się tak osamotniony, ale na pewno nie była to miłość. Mam pewne podejrzenia względem Falonara, ale jak na razie zachowam je dla siebie. A tak w ogóle to społeczność Berkayu przyzwyczaiła się do tych dwóch wędrowców. Bądź co bądź spędzili z nimi dużo czasu i nabrali zaufania. No nie Tamaryszek, który jakoś dość sceptycznie podchodzi do planu Ladvariana. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie, z Gipsówką nie ma mowy o żadnym romansie. To była jedynie (lub aż) przyjaźń, ale do Ladvariana oczywiście nie dociera i usilnie stawia na swoim ;)

      Usuń
  3. Ten rozdział był taki lekki. W większości pozbawiony był tych nieprzyjemnych kwestii, a wypełniony luźnymi rozmowami. Ladbvarian mnie rozłożył na łopatki tym "najważniejszym" pytaniem. Rzeczywiscie to piekielnie ciekawe skad taki interesujący kolorek :) I ta jego sugestia... moda - niewiele mi zabrakło żebym spadła z krzesła (a czekałoby mnie twarde spotkanie trzeciego stopnia z podłogą).
    I jeszcze to speszenie Falonara na końcu xD. Nie no to było wybitne - w końcu wiadomo powszechnie, że Falonarowi nawet bardzo podobają sie niscy ludzie ;) A Ladvarian nic nie widzi - mógłby sobie już okulary jakieś kupić czy coś, bo jak tak dalej pójdzie to każdy prócz niego będzie wiedział (ale i tak ta wiedza zniszczy ich relacje).
    Nieźle wygląda na to, że Ladvarian i Falonar także zgarniają łzy. Ciekawe czy kiedyś sie spotkają podczas poszukiwań? W ogóle to już wszyscy z tych ważniejszych trenowali u Penyu, tylko Ladvarian został na lodzie i jest zacofany. Za to aż pali się do treningów - ten to ma zapał, pazazdrościć ;)
    Co ten Tamaryszek tak Ladvariana nie lubi? Jej już bez przesady, przecież nie jest taki zły. Moze rzeczywiście trochę się wywyższa ale nie jest tak źle. Jak by spotkał Kaelasa, który ubzdurał sobie, że jest tym obiecanym wojownikiem, to dopiero by się przestraszył :)
    Jestem ciekawa o czym to chciałaś napisać. Hmm zaostrzyłaś mój apetyt na następny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Też bym chciała mieć taki zapał jak Ladvarian, szczególnie do nauki, która zwykle znajduje się na jakimś dalszym planie. No rzeczywiście tylko on okazał się poszkodowany i już tego nie odpracuje. Ale ostatecznie na razie nie wie, że Kaelas dostąpił tego zaszczytu ;)
      Główna zawiść Tamaryszka wzięła się z tego, że Ladvarian na początku zabronił mu wymierzyć sprawiedliwość za zbezczeszczenie drzewka. Taki typ, co by to zawsze chciał, aby jego było na wierzchu.
      W kolejnym rozdziale najbardziej nie mogę doczekać się reakcji czytelników na ostatnie zdanie. Ale cały ten Kaelasowy fragment to taki, do którego chciałam dojść od samego początku. A jeszcze niedawno mówiłam sobie, że do tego dwa miesiące, a to już nadszedł ten czas.

      Usuń
  4. Na samym początku bardzo chciałabym przeprosić za tak dlugie milczenie. Ostatnio miałam sporo na głowie, poza tym jakoś nie ciągnęło mnie do komputera. Czasy, gdy nie mogłam żyć bez internetu minęły bezpowrotnie... w sumie to nawet dobrze. No, ale dzisiaj oficjalnie rozpoczęłam ferie zimowe, to akurat mam czas na nadrabianie zaległości :)
    No to teraz odnośnie rozdziału - był bardzo lekki i czytało mi się go naprawdę szybko i przyjemnie.
    Dobry humor Ladvariana udzielił się i mi, cieszę się, że wszystko jest już z nim w porządku, chociaż trochę obawiam się, by swoim nadmiarem energii nie wpadł w kolejne kłopoty.
    Falonar zawsze mnie intrygował. Wątek z jego “obiektem westchnień“ nader mnie ciekawi, mam nawet kilka własnych przypuszczeń, nawet jedno kontrowersyjne, ale co tam, będę liczyć po cichu na to, że niedługo to wyjasnisz.
    Sprawa z Oraculum też mnie ciekawi. Planeta przyjmuje tylko zaproszonych? Hm... ciekawe jak by to wyglądało, gdyby tylko jeden z mojego ukochanego duetu mógłby się tam dostać :)
    No nic, widzę, że trochę sobie poczekam na odpowiedzi, skoro wracasz do Kaelasa. W sumie szkoda, bo kocham rozdziały o księciu :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem, ja też mam teraz urwanie głowy i z chęcią skoczyłabym już do następnego tygodnia.
      Gdyby Ladvarianowi coś poważnego zagrażało, to Macierzanka nie puściłaby go tak łatwo i jeszcze trochę pokurowała, bo w końcu zdaje sobie sprawę, że on długo w miejscu nie usiedzi.
      Sprawa z Falonarem już była opisywana we wcześniejszych rozdziałach i tutaj większych tajemnic nie ma.
      W przypadku, gdyby Oraculum nie chciało jednego z nich, to żaden by się nie dostał. Ale tutaj oboje dostali zaproszenie przekazane przez Penyu.

      Usuń
    2. No, tak rzeczywiście, teraz wszystko jest jasne :) muszę w końcu przyjąć strategię, by nie nadrabiać zaległości od tych najświeższych rozdziałów :)

      Usuń
  5. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Fajnie było przeczytać, że Ladvarian wreszcie wyrwał się z łóżka. Dla tak energicznego człowieka jak on, to musiała być prawdziwa męka - tak bezczynnie leżeć przez taki długi czas.
    Podobała mi się scena z pożegnaniem naszego duetu przez mieszkańców planety. Pewnie gdyby nie mistrz Penyu nie przebiegłoby to tak gładko i bezboleśnie. Czy ten przedmiot ofiarowany przez tubylców był łzą? No to teraz sprawy się komplikują, skoro Kaleas również je zbiera. Pozostanie im tylko połączyć siły, co nie będzie pewnie zbyt miłym doświadczeniem.
    I nawet szkoda mi Ladvariana. Tak kluczy wokół tematu i nie wie jak blisko jest rozwiązania. Że kluczowym elementem jest on sam. Ciekawe kiedy się o tym dowie, bo pewnie prędzej czy później tak właśnie się stanie.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dla niego to był koszmar. Z chęcią wolałby zmierzyć się z naprawdę silnym przeciwnikiem i z trudem ujść z życiem niż tak bezczynnie siedzieć.
      A ja nie widzę komplikacji. Kaelas ma zdobyć cztery łzy, a po kosmosie rozsianych jest ich znacznie więcej. Ostatecznie każdy z radnych na Berkayu też posiada swoją.

      Usuń
    2. Fakt, wiedziałam, że coś pominęłam i nie zapamiętałam ile dokładnie tych łez ma znaleźć Kaelas. Pora wziąć jakieś witaminki na pamięć, bo co to będzie na starość ;D

      Usuń
  6. Mi także rozdział się spodobał, fajnie, że wreszcie wyrwali się z Berkayu i lecą dalej, choć nie powiem, lubiłam czytać o tej planecie. Będę troszkę tęsknić za Gipsówką, polubiłam to jej roztrzepanie.
    Nie dziwię się, że Ladvarian tak się rwał do wstania i w ogóle, do bardziej praktycznych zajęć, leżenie przez tyle czasu bezczynnie musi być strasznie wkurzające, szczególnie dla kogoś tak energicznego. Podobały mi się rozmowy z Falonarem; mężczyzna zauważył przemianę przyjaciela, jego inne zachowanie i zaczął doświadczać rozterek. Ciekawe, czy domyśla się, że tak naprawdę to on jest obiektem zainteresowania? Niektóre wypowiedzi Falonara były dość dwuznaczne ;).
    Dobrze, że na Berkayu był Penyu, bez niego pewnie byłoby znacznie gorzej, a tak to starzec zdołał jakoś załagodzić konflikt i przemówić do rozumu porywczym mężczyznom, którzy czasem chyba myślą, że pozjadali wszystkie rozumy i są nadmiernie pewni siebie. Tamaryszek nie wzbudził mojej sympatii, zachowywał się sztucznie i widać było, że nie obcych sympatią. Dał im jednak łzę, ciekawa jestem, czy będzie miała ona jakieś znaczenie w późniejszych odcinkach.
    Cieszę się, że od następnego powrót do Kaelasa, bardzo dawno nie było nic z jego perspektywy ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Były, ale na razie Ladvarian nie patrzy na to w ten sposób. Cieszy, że zbliżyli się do siebie jako przyjaciele i zakończyli z niepotrzebnymi tytułami i tym podobnymi.
      Penyu wszystkich do pionu stawia. Z Kaelasem sobie poradził, to tutaj tym bardziej ;) A Tamaryszek to już taki typ, który chciałby, aby zawsze to jego było na wierzchu, a wiadomo, że nigdy tak nie będzie.

      Usuń
  7. świetna przemowa mistrza P. mamjednak wrażenie,że ani Tamaryszek,Ani L jej nie zrozumieli.nie dokońca rozumiem aż tak dużąwrogość między nimi. po co mieszkańcy Bmupomogli,skoromają tak negatywny stosunek? dziwne to. No i nierozumiem też niechęci i nieufności L w stosunku domistrza. myśle,zesi,ę myli. jestemprzekonana,mże Lniedługo dowie się o preferencjach swojego ptzyjaciela,trochę bojęsiętego momentu.ponadtoczekam nachewilę,kiedy to bohaterowie spotkająsię,mam nadzieję, że ze wszystkimi łzami,jakich potrzebują

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ladvarian na pewno do końca nie zrozumiał słów Penyu, a w przyszłości specjalnie też się tym przejmować nie będzie.
      Co to Tamaryszka, to zawsze znajdzie się osobnik, któremu coś się nie podoba. Główna zawiść wzięła się z tego, że Ladvarian na początku zabronił mu wymierzyć sprawiedliwość za zbezczeszczenie drzewka. Taki typ, co by to zawsze chciał, aby jego było na wierzchu, jako że on tu sprawuje część władzy, a Landarczyk to jedynie gość.

      Usuń
  8. Oj, chyba długotrwałe leżenie i bezczynność dały popalić Ladvarianowi. Strach pomyśleć co by było, gdyby nie Mistrz. Książę i Tamaryszek zupełnie stracili panowanie nad sobą, jeszcze by się pozabijali nawzajem. Ale im Penyu mowę wygłosił, oby wzięli ją głęboko do serca. Żałuje tylko, że książę nie zmierzył się z Mistrzem, ciekawa jestem jak długo dawałby mu radę.
    Zamiast tego mają łzę (tu mnie zaskoczyłaś, że ją dostaną) i znają współrzędne planety Wyroczni, na którą zmierzają. Czas najwyższy, bo zostawali nieco z tyłu.
    Wyścig team Ladvarian kontra team Kaelas? :D
    Ach, właśnie! Strasznie się cieszę, że wracamy do tego uparciucha, bo stęskniłam się za nim.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ladvarian pewnie za bardzo sobie tego wszystkiego, co usłyszał do serca nie weźmie (i dużo później się to na nim odbije).
      Dla Ladvariana i Falonara od początku planuję coś nieco innego niż dla pozostałej trójki. Ale więcej o tym wyjaśni Wyrocznia. I to nawet "niedługo", bo już w kolejnym fragmencie o nich.

      Usuń
  9. Jejku! Ale podobał mi się ten rozdział, nie ma co:) Muszę zacząć od tego, jak bardzo cieszę się, że Ladvarian powrócił do zdrowia. Nie dziwię się, że chciał już trenować. Wojownicy mają to we krwi, że nie lubią leniuchowania, chcąc być w całkowitym ruchu:) Podobała mi się jeszcze początkowa scenka rozmowy Felonara i Ladvariana, który wybuchł śmiechem na zadane pytanie jego kompana^^ Przyznam, że i mnie rozbawiło:)
    Przemowa Mistrza Penyu bardzo interesująca i pouczająca. Moim zdaniem książę powinien go posłuchać, lecz znając go, pewnie odrzuci nauki Mistrza na bok i będzie robił wszystko po swojemu.
    I końcówka mnie zaintrygowała. Nie spodziewałam się, że Ladvarian i Felonar zdobędą łzę, o które walczą Kaelas i jego kompania:) Oj, już jestem ciekawa tego głównego finału:)
    Aż się sama dziwię, że to powiem, bo ostatnio mówiłam, że tęsknie już za Kaelasem, RM19 i Kendappą, ale czytając ostatnie zdania tego rozdziału, gdzie Ladvarian zastanawia się nad zmianą jaka naszła w Felonarze, aż chce się wiedzieć, czy książę wyciągnie prawdę z ust przyjaciela:) Oj tak, już za tą dwójką tęsknie :P

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      No tak, Ladvarian nie tylko w tym przypadku, ale też i w kilku następnych będzie wolał postąpić po swojemu niż słuchać rad innych (jak to ma w zwyczaju). No i później będzie musiał za to zapłacić i inni też. Ale do tego na razie jeszcze duuuuu(razy 100)żo czasu.
      Tutaj końcówka to jeszcze nic wielkiego, ale następna część o nich kończy się dość niespodziewanie, co jest główną zasługą Elfaby, która mnie podkusiła. Wtedy to dopiero będzie niedosyt.

      Usuń
  10. Ze wzgędu na mój nikły wzrost kocham zdanie o pociągających niskich ludziach : D i czerwone włosy Falonara : D Mistrz Penyu jak zwykle najmądrzejszy, szkoda, że nie wszyscy stosują się do jego zaleceń. Ciekawa jestem jak będą dalej wyglądać relacje Ladvariana i Falonara. Ten drugi i tak powiedział już sporo... Ladvarian w pewnym sensie swoim uporem przypomina mi Kaleasa, czekam na moment, w którym się spotkają, bo podejrzewam, że taki będzie. Przecież Ladvarian ma teraz łzę, prawda? Nie mogę się doczekać kolejnej notki, zwłaszcza, że będzie ona "kaleasowa"^^ Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedział sporo, ale na chwilę obecną Ladvarian nie patrzy na to w ten sposób. Cieszy, że zbliżyli się do siebie jako przyjaciele i zakończyli z niepotrzebnymi tytułami i tym podobnymi.
      Ladvarian i Kaelas mają sporo wspólnych cech. W kolejnych rozdziałach o księciu będzie nawet o tym wspomniane.

      Usuń
  11. Masz naprawdę świetnego bloga :)
    Mam do Ciebie ogromną prośbę, może proszę o zbyt wiele, ale to bardzo ważne.
    Wymyśliłam pewną akcję na moim blogu, tak właściwie cały ten blog to już jedna wielka akcja!
    Jeśli zechcesz mi pomóc, albo przynajmniej się przyłączyć - obserwując, będę Ci niezmiernie wdzięczna. Wszystko jest napisane w najnowszej notce.
    Mogę zmienić świat tylko z tobą :)
    f-me-i-am-famous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego Ladvarian tak nie lubi Gipsówki? Chociaż... może nie lubi, to za dużo powiedziane, ale jakoś dziwnie się zachowywał, jakby co do niej miał. Heh, może zwyczajnie był zazdrosny o przyjaciela. Haha, a gdyby tylko wiedział, w kim naprawdę zakochany jest Falonar. Już nie mogę doczekać się reakcji Ladvariana, gdy ta informacja do niego dotrze, o ile w ogóle kiedyś dotrze. Ciekawe, czy uda im się dostać na Oraculum. Mowa była o tej nietypowej Wyroczni, tak? To tam ona była? Haha... Ladvarian pewnie będzie zdziwiony jej widokiem. A wiesz co? Ostatnio tak się zastanawiam, kiedy Kaelas i Ladvarian się spotkają i jak to będzie wyglądać. Bo kiedyś się chyba zobaczą, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym, że Ladvarian nie lubi Gipsówki. On jej dobrze nie zna, a jej roztrzepane zachowanie niezbyt przypadło mu do gustu, dlatego sądzi, że Falonar zasługuje na kogoś lepszego.
      Tak, na Oraculum mieszka tamta Wyrocznia. Cóż, reakcja Ladvariana opisana zostanie w następnych fragmentach o nim, a ja na razie milczę. Chociaż można się domyślić ;)
      Spotkają się, bo inaczej się nie da. Ale do tego jeszcze sporo czasu. Wyrocznia trochę na ten temat też powie.

      Usuń
  13. Czyżby ów wyjątkowo niebieski kamień to była łza? Jeśli tak to zrobi się z tego wszystkiego niezły bigos, że tak to ujmę. Ciekawie jest czytać z perspektywy księcia wiedząc już coś o Kaelasie. To tylko takie moje spostrzeżenie.
    Falonar mnie zadziwia i coraz bardziej go lubię. Ta Gipsówka też jest całkiem sympatyczna, choć ja ich razem nie widzę i myślę że książę ma racje. A może zwyczajnie boi się, że przyjaciel się od niego oddala? Troszkę zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziło :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń