Tam, gdzie nikogo swego
mieć nie będzie, ja będę mu swoim. Przyjacielem mu będę, bratem, w potrzebie
obrońcą.
Eliza Orzeszkowa
Znów
znalazł się na BS88C. Stał na moście oddzielającym dwa brzegi Germanowej Rzeki.
W oddali wznosiło się miasto. Szare, osnute mgłą, nieistotne. Wiedziony jakąś
niewidzialną siłą podszedł do barierki i spojrzał w rwący nurt. Przez dłuższą
chwilę nie widział nic poza ciemną otchłanią. Nagle dostrzegł jakiś jasny
kształt. Wytężył wzrok, żałując, że nie zabrał okularów, które ułatwiłyby mu
identyfikację obiektu.
Czekał spokojnie, a gdy owe coś się
zbliżyło i był w stanie to rozpoznać, chciał, aby nigdy do tego nie doszło.
Jasny obiekt okazał się twarzą SiN699 otoczoną kurtyną zielonych włosów. Miał
wrażenie, że puste, martwe oczy skierowane są wprost na niego, oskarżają go o
to, co się stało. Brzuch miała lekko zaokrąglony, jakby ciąża już była
widoczna.
Porywisty wiatr strząsnął liście z drzew.
Wirowały nad rzeką i otaczały topielicę, oddając jej ostatni hołd. Tańczyły,
tańczyły, tańczyły. Szare, matowe, nieistotne. Jedyną barwę miały tylko jej
oczy. Szkarłat, kolor krwi, którą miał na rękach. Jej krwi.
BUM!
Niespodziewanie kamienny most zatrząsł się.
BUM!
Nie, to cały świat zadrżał.
BUM!
RM19 obudził się gwałtownie zalany zimnym
potem spływającym po skroni i karku. Miał świadomość, że coś wyrwało go z
koszmaru. Te wstrząsy nie pochodziły z wyimaginowanego świata w jego głowie, a
z rzeczywistości, ze statku. Na razie nie wiedział tylko, czym były
spowodowane.
BUM!
Kolejny wstrząs spowodował, że omal nie
spadł z łóżka, jednak drobne przedmioty ustawione na szafce nocnej i biurku nie
miały tego szczęścia i kaskadą pospadały na podłogę. Zresztą, część z nich już
dawno się na niej znajdowała.
Nagle dotarło do RM19, czym mogą być
spowodowane wstrząsy. Miał nadzieję, że nie spełnią się jego najgorsze obawy,
bo wtedy już byłoby za późno na jakikolwiek ratunek. Najszybciej jak potrafił
wstał i pobiegł w stronę pomieszczenia sterowniczego, chwytając przy tym
okulary i zakładając je na nos.
BUM!
Ledwo utrzymał równowagę, gdy kolejny
wstrząs pchnął go na ścianę. Syknął z bólu, gdy obił lewy bark. Nie przejął się
tym, miał teraz do zrobienia coś ważniejszego. Nie wiedział, ile czasu minęło
odkąd rozległ się pierwszy huk.
Gdy wbiegł do pomieszczenia sterowniczego,
spojrzał wprost w ogromną szybę znajdującą się przed panelem sterującym. Jego
najgorsze obawy nie sprawdziły się, ale to, co ujrzał wcale nie poprawiło mu
humoru. Wszędzie znajdowały się najróżniejszych kształtów i rozmiarów głazy
oraz kilka innych śmieci kosmicznych. Ku przerażeniu RM19 niektóre z nich
wielkością dorównywały kapsule. Kiedy spali, wpadli wprost w rój meteorytów. A
najgorsze, że zagłębiali się coraz bardziej. Nie dostrzegł końca tej szaleńczej
burzy. Gdyby znalazł się tu wcześniej, gdyby obudził się na czas, byłby w
stanie to ominąć.
BUM!
Jeden z meteorytów uderzył w statek, który
przekręcił się, przez chwilę zbaczając z wcześniej zaplanowanego kursu. Siła
była tak duża, że RM19 nie utrzymał równowagi i padł na kolana. Na panelu
zaświeciła się fioletowa kontrolka. Autopilot przestał działać i kapsuła
zawisła w przestrzeni kosmicznej.
BUM! BUM! BUM!
Kolejne kamienie uderzyły w statek. Gdy
pozostawał w bezruchu, prawdopodobieństwo na oberwanie czymś naprawdę wielkim z
każdą chwilą rosło. Mężczyzna z trudem doczołgał się do stanowiska pilota.
Maszyna cały czas się obracała i uderzały w nią głazy.
Usiadł na fotelu, przejmując ręczne
dowodzenie. Musiał spróbować wydostać się z tego roju. Zamknął i zablokował
drzwi prowadzące do pomieszczenia sterowniczego. Kaelas i Kendappa niebawem się
obudzą lub już to zrobili i przybiegną tutaj, chcąc wiedzieć, co się stało. Nie
miał teraz czasu na tłumaczenie im wszystkiego, potrzebował całkowitego spokoju
i skupienia.
W ostatniej chwili udało mu się uchronić
statek przed zderzeniem z naprawdę ogromnym głazem, jednak ostry skręt
spowodował, że wpadł na inny. Półkolista przednia szyba dawała mu duże pole do
widzenia, jednak w tym wypadku to nie wystarczyło. Musiałby mieć oczy wokół
głowy, by nie trafić w żaden kamień.
Najgorsze, że nie wiedział, w którą stronę
powinien się kierować. Gdzie nie spojrzał, kamienie leciały dość blisko siebie.
Nigdzie się nie przerzedzały, co świadczyłoby o bliskiej granicy i drodze
ucieczki z tego wiru.
Starał się, jak mógł. Lawirował statek
między meteorytami, często ustawiając go pod dziwnym kątem. Zapewne wszystkie
drobne przedmioty fruwały i obijały się o ściany, szkło pękało, jednak na
naprawy przyjdzie czas potem.
BUM!
Jeden z meteorytów uderzył w tył statku.
RM19 zaklął pod nosem. Wiedział, że nie miał szans na uchronienie się przed tym
uderzeniem, jednak, jeżeli będzie ich więcej, maszyna może tego nie wytrzymać.
Pot spływał mu po skroni. Próbował w pełni
skupić się na zadaniu, jednak to nadal nie wystarczało. Zabrnęli za głęboko.
Nie mieli innego wyjścia, jak poddać się morderczej sile kosmosu i zapomniani
zginąć gdzieś we wschodniej strefie. Albo…
Nie chciał wcześniej dopuszczać do siebie
tej myśli, ale to mogła być jedyna deska ratunku. W końcu nie bez powodu
mieszkańcy BS88C najczęściej wybierani są na pilotów. Szczególnie na dalekie
wyprawy. Jednakże wszystko sprowadzało się do siły woli i nawet gdyby udało mu
się wydostać z roju, mógłby ten wysiłek przypłacić życiem lub utratą zmysłów.
Jedna nieodpowiednia myśl, chwilowe rozproszenie i wszystko się skończy. Umysł
roztrzaska się i najpewniej serce nie wytrzyma tego i także przestanie bić.
RM19 wahał się tylko przez chwilę. Życie
przyjaciół było w tej chwili najważniejsze. A jeżeli, aby ich uratować, musiał
poświęcić własne, to trudno. Może i nie był wojownikiem, ale teraz nadszedł
czas jego bitwy, w której nikt mu nie pomoże. Wcisnął znaną sobie kombinację
przycisków.
– Kaio, jeżeli istniejesz, to daj mi siłę –
mruknął do siebie, gdy z jednego z komputerów wystrzeliły cztery elektrody,
które przymocował do prostokątów na skroni.
Zamknął oczy. W jednej chwili siedział na
fotelu sterowniczym, w następnej wszystko się zmieniło. Jego ciało gwałtownie
się rozszerzyło, był teraz znacznie większy. Zniknęły kończyny, głowa, klatka
piersiowa. Stał się kulą z doczepionymi w dole czterema nogami. Nogami…?
Podpory nie powinny wysunąć się przed lądowaniem, bo tylko spowalniały lot. Gdy
o tym pomyślał, zorientował się, że nie tylko to uległo zepsuciu pod wpływem
zderzenia z meteorytami. Cała kula posiadała liczne mniejsze i większe
wgniecenia. Teoretycznie nic poważnego, ale obawiał się, że daleko w takim
stanie nie dolecą.
W nowym ciele dysponował znacznie szerszym
punktem widzenia. Właściwie żaden kąt nie stanowił problemu. Widział wszystko
naraz, nie było mowy o żadnych kierunkach, wszystko stało się przodem,
jednocześnie.
Dopiero wtedy mógł zorientować się, w jakie
bagno wpadli. Z każdej strony otaczały ich meteoryty. Z przody, z tyłu, do
góry, po bokach. Znajdowali się w samym centrum roju, a on musiał się jakoś
stąd wydostać.
Unikanie zderzeń w tej postaci było o wiele
łatwiejsze. Wystarczyło pomyśleć i już skręcał i wirował pod odpowiednim kątem
z dokładnością do jednego stopnia, co wcześniej było wręcz niemożliwe, bo
wykonywanie poleceń odbywało się z opóźnieniem. Wtedy tracił cenne sekundy,
teraz z łatwością mógł obmyślić każdy następny krok, a nawet kilka do przodu.
Jak w szachach.
Jednak ta postać kosztowała RM19 znacznie
więcej wysiłku niż początkowo przypuszczał. Na początku z łatwością lawirował
między meteorytami, później musiał znacznie wysilić siłę woli. Wręcz zmuszać
ją, by wykonała kolejny ruch.
Mózg powoli odmawiał mu posłuszeństwa,
żądając natychmiastowego odpoczynku. Zaprzestania tego trwającego już od
dłuższego czasu wysiłku. Wiedział, że nie może się poddać, bo wtedy byłby to ostateczny
koniec. Cała ciężka praca poszłaby na marne i zapewne rój ponownie wciągnąłby
go w swoje epicentrum.
Poczuł lekkie uderzenie. Nie zdążył na czas
uchronić się przed jednym z kamieni. Słabł. Czuł to z każdym kolejnym ruchem.
Nie wiedział, co jeszcze trzymało go przy tym beznadziejnym wysiłku czy
zdrowych zmysłach. Wystarczyłaby sekunda, aby odciąć się od tego, ale nie
potrafił się na to zdobyć. Trwał nadal w tej postaci i brnął ku granicy, ku
bezpiecznej przestrzeni kosmicznej.
Kawałek za kawałkiem. Dalej i dalej. Miał
świadomość, że zbliża się do wyjścia. Meteoryty znacznie się przerzedziły.
Mógłby wrócić do tamtego ciała, jednak wiedział, że wtedy straciłby przytomność
i nie byłby w stanie dokończyć tego, co zaczął. Więc brnął.
Pole widzenia z każdą chwilą coraz bardziej
się zwężało. Ciemność zaczynała go otaczać i nie miało to nic wspólnego z
przestrzenią kosmiczną. Tracił ostatnie siły. Jeżeli z tego szaleństwa chciał
wyjść cało, to był to ostatni moment. Później będzie już za późno.
I ból. Okropny, nie tylko psychiczny, lecz
również fizyczny. Miał wrażenie, że stanął w płomieniach, że każdy atom jego
ogromnego ciała płonie. Za chwilę równie dobrze nie musiało zostać z niego nic.
Zniszczy się całkowicie. Zresztą, autodestrukcja pewnie już się zaczęła.
RM19 nadal trwał, nie cofnął się. Nagle
ujrzał wybawienie. Rozpłakałby się, gdyby posiadał oczy lub w ogóle miał na to
siłę. Ominął jakąś planetę, która wyłoniła się zza meteorytów, by niepotrzebnie
nie znaleźć się w zasięgu grawitacji. Był zbyt słaby i obolały, aby potem się
wydostać, a tam nie było życia. Potrzebował gwiazdy z atmosferą, z cywilizacją.
Najbliższej możliwej, aby Kaelas i Kendappa znaleźli tam pomoc i przeżyli. By
potem mogli udać się w dalszą podróż i wypełnić zadanie Mistrza Penyu.
Ustawił autopilota i wtedy wszystko pękło.
Chciał krzyknąć po raz ostatni, lecz nie miał jak. Wtedy otoczyła go słodka
ciemność. W końcu znalazł ukojenie. Pustka. Bo czegóż chcieć więcej, gdy nie
było już nic.
~ * ~
Kaelas obudził się gwałtownie, czując nagły
ból w prawym barku. Ze zdziwieniem zorientował się, że zamiast na łóżku
znajdował się na podłodze. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła, jednak w
ciemnościach dostrzeżenie czegokolwiek graniczyło z cudem.
BUM! BUM!
Wstrząs spowodował, że wojownikiem gwałtownie
rzuciło na lewo wprost na ścianę. Słyszał huk towarzyszący przewracającym się
meblom. Zawahał się tylko na ułamek sekundy, po czym pospiesznie zerwał się na
równe nogi i pobiegł w kierunku, w którym powinny znajdować się drzwi.
Na szczęście na korytarzu paliły się
maleńkie awaryjne światełka i nie znalazł się w całkowitej ciemności. Ruszył
wprost ku sali sterowniczej. Jeżeli działo się coś złego, to pewnie tam
znajdował się już RM19 i starał się naprawić szkody.
BUM!
Kolejny wstrząs. Coś musiało uderzyć w
kapsułę, bo zakręciła się ona niczym dziecięca zabawka. Kaelas utrzymał
równowagę i nie zatrzymał się. Starał się nie myśleć o tym, jakich rozmiarów
musiał być obiekt, który spowodował te zawirowania. W głębi ducha cieszył się,
że ktoś taki jak RM19 jest z nimi. On zawsze potrafił wyjść z różnych opresji i
był wyszkolonym pilotem, jednym z najlepszych.
Przed pomieszczenie sterownicze dotarł
niemalże równo z Kendappą. Kobieta również musiała natychmiast przybiec tutaj
po pobudce. Jej zawsze spięte włosy tym razem były rozpuszczone i pierwszy raz
mógł zobaczyć, jakiej są rzeczywiście długości. Sytuacja, w której się znaleźli
należała do jednej z poważnych, jednak nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Gwałtowna pobudka sprawiła, że nie myślała o ubiorze i miała na sobie jedynie
cienką koszulkę ledwo zakrywającą majtki, gdy stała. Próbował nie myśleć, co
będzie się działo przy gwałtowniejszych ruchach, jednak nie na wiele się to
zdało. Nawet trzymany w prawej dłoni sztylet nie był w stanie przywrócić go do
względnego porządku.
BUM!
Ponownie wstrząsnęło statkiem, jednak tym
razem uderzenie było słabsze i wojownicy bez trudu utrzymali się na nogach.
– Co się dzieje? – wykrztusił Kaelas,
starając się myśleć trzeźwo, co było niezwykle trudne.
– Wpadliśmy w deszcz meteorytów –
oznajmiła.
Podeszła do drzwi od pomieszczenia
sterowniczego, jednak nie dała rady ich otworzyć.
– Szlag – zaklęła. – Musiał je zablokować.
Kaelas przyglądał się jej, jak próbowała je
wywarzyć, aby dostać się do środka. Jednakże nie miała tyle siły, by zmusić
najbardziej wytrzymałą stal do nagięcia się do jej woli. Na drzwiach nie
pozostawiła nawet maleńkiego wgniecenia.
– RM19, wpuść nas! – wrzasnęła. Napięła
mięśnie i spróbowała jeszcze raz, jednak efekt pozostał identyczny jak
wcześniej. – A ty się nie gap, głupku, tylko mi pomóż.
Te słowa w minimalnym stopniu przywróciły
go do rzeczywistości. Niewiele myśląc, uderzył pięścią w drzwi. Nie wiedział,
czego miałby się spodziewać. W każdym razie stal nie ustąpiła nawet przy jego
sile. I wtedy rozpoczęło się najgorsze.
Statek dosłownie wywinął koziołka, a potem,
zamiast wrócić do normalnej pozycji, uznał, że lepiej leci się na boku. W takim
wypadku Kaelas nawet gdyby chciał, nie potrafił utrzymać równowagi i wpadł
wprost na Kendappę, przygniatając ją do ściany, która obecnie pełniła rolę podłogi.
Kobieta syknęła z bólu, a mężczyzna dziękował w duchu, że przez przypadek nie
nadział się na jej sztylet, bo pozostałaby mu kolejna blizna.
Próbował się podnieść, jednak gdy uklęknął,
statek znów zaczął wywijać młynki i gwałtownie skręcać. Nie mógł oprzeć się
wrażeniu, że RM19 całkiem zapomniał, że na pokładzie znajdują się inni
pasażerowie. Wydawało mu się, że obijali się o ściany, podłogę i sufit co
najmniej z godzinę, zanim to wszystko ustało. Drzwi do pomieszczenia
sterowniczego otworzyły się, zresztą nie tylko one, ale światła nadal świeciły
się tylko te awaryjne.
Z Kendappą z trudem podnieśli się na nogi,
gdyż po ostatnich wrażeniach nadal kręciło im się w głowach. Mógł się założyć,
że niebawem na ciele będzie mógł obserwować dorodne siniaki. Kobieta pewnie
też. Zauważył, że lewy rękaw jej koszuli jest rozdarty i sączą się z niego
strumienie szkarłatnej krwi. Podczas tych akrobacji musiała zranić się
sztyletem. Nie znalazł innego wytłumaczenia.
Ona pierwsza wbiegła do pomieszczenia
sterowniczego, Kaelas chciał podążyć tuż za nią, jednak jego uwagę przykuły
jeszcze nie tak dawno nie dające się otworzyć drzwi. Kendappa nie potrafiła ich
wywarzyć, jednak po jego ciosie w stali obrysowało się niewielkie wgniecenie.
Gdyby zebrał wszystkie siły lub miał więcej czasu, to może udałoby mu się je
otworzyć.
– Kaelasie! – krzyknęła kobieta. Bez trudu
wyczuł w jej głosie strach.
Natychmiast wbiegł do środka. Pomieszczenie
wyglądało, jakby w przeszło w nim tornado. Wszystko, co na stałe nie zostało
przymocowane do ścian czy podłogi teraz leżało na posadzce. Reszta pokojów
musiała wyglądać podobnie. Teraz nie dziwił się już, dlaczego w wyposażeniu
znajdowało się tak niewiele szkła i stawiano głównie na stal i metal. W tak
ekstremalnych wypadkach może i czekały ich porządki, ale sporo przedmiotów dało
się ponownie wykorzystać.
Kaelas oderwał wzrok od panującego wokół
bałaganu i skierował go na fotel pilota, by zobaczyć, co tak wystraszyło
kobietę. Patrzył, ale ten obraz jakby w ogóle nie docierał do mózgu. Jakby nie
chciał dotrzeć, bo to oznaczałoby pogodzenie się z faktami. Przecież RM19 nie
mógł…
Bezwładne ciało mężczyzny znajdowało się na
fotelu. Utrzymały go na nim zapewne tylko zapięte pasy bezpieczeństwa. Głowa
przekrzywiła się w lewą stronę. Okulary spadły mu na kolana, przez co bez trudu
mógł zobaczyć jego oczy. Czarne tęczówki lub jasnożółte źrenice (bo nie
wiedział, co w przypadku przyjaciela odpowiedzialne jest za rejestrowanie
obrazu) spoglądały przed siebie, ale były puste. Jakby w jakiś niewyjaśniony sposób
całe życie z nich uciekło. Jakby RM19 nie żył…
Gdy tylko o tym pomyślał, niewidzialna
pięść żalu ścisnęła jego serce, by po chwili zacząć obdzierać tkanka po tkance.
Tak, by zniszczyć je całkowicie. Chciał odwrócić wzrok od tego widoku, lecz nie
potrafił. Coś kazało mu patrzeć i patrzeć. Bez końca.
Nie, to nie mogło się tak skończyć! Żal
gwałtownie zaczął zamieniać się we wściekłość. Wypełniać każdą komórkę ciała.
Chęć zemsty wypełniła go w całości. Budziła się w nim bestia. Dotąd uśpiona
część niego podnosiła głowę, by zawładnąć umysłem, sercem i duszą. Stawał się
tym, kim powinien być.
Zacisnął pięść i uderzył w pobliską ścianę,
zostawiając w niej wgniecenie. Musiał się jakoś wyładować. Ktoś musiał zapłacić
za to, co tu się stało. RM19 był jego przyjacielem. Rozejrzał się dookoła,
jakby poszukując sprawcy, aż jego wzrok padł na Kendappę. Po policzkach tej
silnej, upartej, niezwyciężonej kobiety płynęły strumienie słonych łez. Wtedy
wszystko ustało. Znów był sobą. Dawnym sobą.
Podszedł do niej i przycisnął do piersi.
Nie opierała się, wtulając zapłakaną twarz w klatkę piersiową wojownika.
Drżącymi rękami objęła go w pasie. Nadal nie zwracała uwagi na skaleczenie i
ślady krwi, które zostawiała na posadzce. Zanim zdołała się powstrzymać, z jej
ust wydobył się cichy szloch. Landarczyk odgarnął jej ciemne, rozczochrane
włosy.
Ponad głową kobiety ostatni raz spojrzał na
ciało przyjaciela. Wtedy zorientował się, że klatka piersiowa RM19 minimalnie
uniosła się do góry, by potem opaść. Po dłuższej chwili ruch się powtórzył.
Może i oczy patrzyły w pustkę, jednak serce nadal pompowało krew, nie poddając
się. Poczuł niewysłowioną ulgę. W oczach wojownika zaszkliły się łzy, które
szybko otarł wierzchem dłoni.
– On żyje – szepnął.
Kendappa odwróciła się, spoglądając na
RM19.
– Zabierz go do łóżka – zarządziła.
Tym razem Kaelas bez sprzeciwu miał zamiar
wykonać polecenie. Była starsza od niego, uczestniczyła w większej ilości
misji, więc musiała wiedzieć, co zrobić w takiej sytuacji.
Pochylił się nad przyjacielem, by ostrożnie
wziąć go na ręce, gdy odezwała się Kendappa pochylona nad jednym z ekranów:
– Statek jest uszkodzony. Będziemy mieć
awaryjne lądowanie na najbliższej nadającej się do życia planecie.
– Czyli? – zapytał Kaelas jedynie po to, by
się odezwać. Nie znał się na strukturze kosmosu, więc każda nazwa będzie dla
niego równie obca. Szczególnie, że znajdowali się na wschodzie.
– Ziemia w układzie słonecznym.
~ * ~
Tadam! Jak już pisałam, od
zawsze chciałam dodać ten rozdział. Głównie ze względu na ostatnie zdanie i już
jestem ciekawa waszych reakcji. Dlatego rozdział dzień wcześniej, chociaż
powinnam sobie jeszcze raz powtórzyć wszystko na jutrzejszy egzamin. Z tego też
powodu zapowiedź dodam jutro.
Podziękowania należą się
też Elfabie, która zachowała zimną krew w obliczu tragedii i pamiętała, jakie
oczy ma RM19.
Jak teraz o tym myślę, to
moi bohaterowie lekko nie mają, ale to w końcu wojownicy.
Zacznę od rzeczy mało istotnych: szablon jest świetny, ale jakoś mi nie pasuje do klimatów opowiadania. Aczkolwiek jestem zachwycona przejściem z tego jakby czerwonego do ciemnego fioletu, bajeczne *.* No i Kaleas na tym nagłówku jest taki... jak nie on! :D
OdpowiedzUsuńJuż się zaczynałam zastanawiać: "Boże, co oni zrobią bez RM19?! Przecież oni bez niego zginą! To jak Harry i Ron bez Hermiony!", ale uff, żyje.
Ziemia? Łał, nie mogę się doczekać co ich tam spotka! Coś czuję, że to będzie wręcz epickie, że tak powiem.
Czekam na następny! :D
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńSzablon zawsze robi Elfaba, a ja niewiele mam w tej kwestii do powiedzenia. O tym dowiedziałam się dopiero, gdy weszłam na bloga ;)
Myślę, że bez RM19, to by nie przeżyli. Utknęliby gdzieś i nie dali rady dalej lecieć, bo żadne z nich nie zna się na pilotażu. Byłoby po misji, chyba że Mistrz Penyu wysłałby im jakieś wsparcie.
No i wreszcie jestem na bieżąco :) Muszę przyznać, że dobrze czytało się taką dawkę rozdziałów w Twoim wykonaniu, ponieważ przynajmniej nie musiałam czekać kolejnego tygodnia, by np. dowiedzieć się co z Ladvarian po ataku Keres. Poważnie, Twoja historia idealnie nadaje się na książkę i mam nadzieję, że kiedyś do księgarni udam się właśnie po jej egzemplarz.
OdpowiedzUsuńW każdym razie coraz bardziej podoba mi się relacja łącząca Księcia z Falonarem. Gipsówka od razu zauważyła, że ten drugi darzy przyjaciela nieco innym uczuciem i sądzę, że wkrótce sam Ladvarian też się zorientuje. Chociażby to dziwne zachowanie kompana po jego wybudzeniu powinno dać mu nieco domyślenia. Strasznie podobał mi się fragment, gdy tubylcy chcieli złożyć Falonara w ofierze, bo nasikał na ich ważne drzewo :> W ogóle Falonar ostatnio przeżył sporo śmiesznych przygód, jak ta z czerwonymi włosami. Wcale się nie dziwię reakcji Księcia, gdy przyjaciel opowiedział mu w jaki sposób 'przefarbowano' mu włosy. Polubiłam Gipsówkę, więc oby jeszcze pojawiła się w opowiadaniu, a jej historia bardzo smutna.
Na drodze dwójki wojowników pojawił się również mistrz Penyu, a nawet wspomniał przy F. jego brata :) Dobrze, że go spotkali, bo dzięki niemu wiedzą teraz dokładnie, gdzie mają lecieć. No i otrzymali również łzę. Nie mogę doczekać się ich spotkania z Kaelasem i resztą i połączenia sił obu drużyn.
A skoro już jestem przy Kaelasie to podobała mi się bardzo seria rozdziałów o bliźniaczych planetach. Tak podejrzewałam, że mieszkańcy coś obrzydliwego ukrywają pod tymi hełmami. I naprawdę jeszcze bardziej polubiłam Kaelasa, gdy przestał zabijać niewinnych. No i ta późniejsza scena z Kendappą - oni są sobie naprawdę coraz bliżsi. Gdyby tylko Kaelas nie popsuł tej chwili swoją ciekawością na temat jej włosów. Chociaż rzeczywiście to całkiem intrygująca kwestia ;d
Podejrzewałam, że w tym rozdziale RM19 mimo wszystko musi przeżyć i na szczęście tak też było. Ostatnie zdanie niezwykle intryguje. Ziemia? W życiu bym nie pomyślała, że się tu pojawi, a jednak. Niezwykle mnie ciekawi jak opiszesz warunki na niej i jak bardzo będą różnić się od rzeczywistości.
Niecierpliwie czekam na nowość, albo chociaż jej zapowiedź :) Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńPo przebudzeniu Ladvarian był lekko zdezorientowany, na dodatek nie myślał w takich kategoriach (chociaż wszyscy na około mu to insynuowali). Ale na wszystko może przyjść jeszcze czas ;)
Jak tak teraz myślę, to Gipsówkę polubili chyba wszyscy, jednak na dzień dzisiejszy nie planuję dla niej nic na przyszłość. Ale jeszcze wszystko może się zdarzyć i zawsze coś może przyjść do głowy.
Kaelas to typ, który nie może się za nic powstrzymać ;) Ostatecznie dostał za swoje, ale Kendappa za taką błahostkę i tak go bardzo nie maltretowała.
A o Ziemi na razie nic więcej nie mówię (ale już zacieram łapki na myśl o przyszłych wydarzeniach).
Bardzo podobał mi się ten rozdział i wcale się nie dziwię, że nie mogłaś się doczekać, aby go nam zaprezentować :)
OdpowiedzUsuńEmocjonujący, pełny napięcia i tak świetnie opisany!
Kurczę, cały czas bałam się o życie RM19. W sumie to dalej się boję, mimo że najwidoczniej przeżył to starcie. Niesamowicie mi tym zaimponował. Znał wszystkie skutki takiego działania, a mimo to postanowił się poświęcić, aby tylko wyprowadzić ich z niebezpieczeństwa. To było wspaniałe z jego strony. Poza tym strasznie go polubiłam. Dlatego mam nadzieję, że jednak nic poważnego mu się nie stało i jakoś się z tego wyliże.
No, a końcówka bardzo intrygująca ;) Już nie mogę się doczekać jak opiszesz Ziemię i życie na niej. W twoim wykonaniu zapewne będzie to coś zaskakującego.
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńNa tym etapie podróży każdy z nich zrobiłby coś podobnego dla reszty. Ostatecznie to już jest przyjaźń, chociaż Kaelas i Kendappa nadal lubię się posprzeczać ;)
A co się z nim stanie i jakie będzie mieć to konsekwencje, to chyba najbardziej będzie widoczne w końcówce 45 (przez który omal zawału nie dostałam, bo nie chciał mi się otworzyć, mówiąc, że wyskoczył błąd, gdy był już niemal napisany) i trochę potem.
Mam nadzieję, że Ziemia nie rozczaruje, bo okazało się, że wcale nie tak łatwo pisać o czymś normalnym z perspektywy, gdy nie jest to normalne.
Z zapartym tchem czytałam ten rozdział. Akcja napisana tak dobrze, że ciągle zastanawiałam się jak się to wszystko skończy. Dobrze czy źle? Na całe szczęście RM19 opanował sytuację, omal nie przepłacając za to życiem. Odwaga, a może raczej brawura? W każdym bądź razie udało im się przebrnąć przez ten gęsty las meteorytów. Jednak nigdzie nie jest bezpiecznie, nawet w kosmosie :-) Przylatują na Ziemię, aż nie mogę się doczekać jak to wszystko powiążesz. Ich obcy gatunek i ludzi, którzy nie nawet nie będą w stanie sobie wyobrazić kto wylądował na ich planecie. Intrygujące. Super. Dzięki za informację.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW wypadku RM19 na pewno odwaga i poświęcenie, aby inni wyszli z tego cało.
Tak, obcy gatunek. Najgorsza z nich była Kendappa, bo o ile Kaelas i RM19 nie rzucają się tak w oczy, to kobieta skrzydeł nie zdejmie, by wmieszać się w tłum.
Genialne! Genialne! Genialnie!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że chciałaś dodać ten rozdział, jest niesamowity. Uwielbiam RM19, dlatego jego walka z meteorytami była nieziemska. Poświęcił się, żeby tylko wydostać się z tego deszczu meteoryt, aby ocalić przyjaciół. To się nazywa przyjaźń - poświęcenie. Nie wiem czemu, ale od razu skojarzyło mi się z filmem "Spiderman 3", gdy Harry mówił o Peterze i Mery Jane, że życie za nich by oddał(sorry za tą odskocznie, ale tak mi się przypomniało, gdy czytałam fragment z RM19). Kiedy Kaelas spojrzał na puste oczy przyjaciela, aż mnie serce ścisnęło, myśląc, że mógł tego nie przeżyć, ale na szczęście przeżył, to najważniejsze w tym wszystkim. Rozczulił mnie fragment, kiedy Kaelas przytulił Kendappę. Nie wiem, co o tym myśleć, bo mam nie jasne wrażenie, że Landarczyk inaczej teraz postrzega kobietę. Planujesz, aby byli razem...? Oj wiem, nie odpowiesz mi na to pytanie^^
I tak, ostatnie zdanie mnie nieco zaskoczyło. No i po zapowiedzi wnioskuje, że wylądują w Polsce. Ciekawie^^
Pozdrawiam serdecznie:*
Dziękuję :)
UsuńFilmu nie widziałam, ale w końcu na tym opiera się przyjaźń, że jest się w stanie zrobić wszystko dla tego drugiego człowieka.
Masz rację, nie powiem ;) Ale myślę, że sporo będzie można wywnioskować z najbliższych fragmentów.
Ale ja głupia, nawet się nie zorientowałam, że w zapowiedzi są imiona. Cóż, trudno.
Już jestem, już jestem! Przepraszam, że dopiero teraz ale od kilku dni od nowa zaczytywałam się w Braciach Duszy :) Przeczytałam wszystko od początku i trudno było mnie oderwać od komputera :P Teraz skończyłam dokładnie wszystkie 43 rozdziały. Boże nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, jak Kaelas i Kendappa pomyśleli, że RM19 nie żyje. Coś mi mówiło, że to nieprawdopodobne, że on musi żyć, trudno byłoby mi pogodzić się z jego odejściem, chyba się do niego przywiązałam, tak jak Kaelas i Kendappa, dobrze, że jednak wszystko ok. Widzę, że kontakty tej dwójki się poprawiają, co mnie niezmiernie cieszy :) Mówiłam już, że liczę na nich jako parę? :P Wspaniali są. A RM19 wykazał się naprawdę wielką odwagą i honorem, bo choć, jak sam mówił, nie był wojownikiem, nie był szkolony, to postąpił jak prawdziwy wojownik, w obronie przyjaciół, był gotowy oddać życie. Aż mi łzy w oczach stanęły i jakaś niewidzialna dłoń ścisnęła moje serce. Bałam się o niego ale i byłam strasznie dumna, choć tu ty masz największe powody ku temu :) Rozczulił mnie także fragment jak Kaelas i Kendappa wspierali się w zajemnie. To było urocze *.* Może i na co dzień są dla siebie złośliwi, ale gdy trzeba to prawdziwi przyjaciele i sądzę, że podczas dalszej podróży, więzi całej trójki zacieśnią się jeszcze bardziej, jednak takie przygody zbliżają :) O ja cię! "Moja" kocha Trójca na Ziemi *.* Kocham cię! <3 ;D I to w Polsce w dodatku. Zdziwiłam się widząc zapowiedź (wtedy czytałam chyba 37 rozdział) z tymi imionami. Jestem zachwycona <3 Genialnie to wszystko rozegrane. Mam nadzieję, że się nie przerażą naszym krajem i planetą, haha, bo u nich zupełnie inaczej niż u nas ^^ O, ja jak zawsze jakieś parringi planuję, haha. Pomyślałam sobie, że RM19 mógłby znaleźć sobie jakąś polską dziewczynę! Ale by było ;) Właśnie zastanawiałam się, czy inne planety też w twoim opowiadaniu istnieją. Mam tu na myśli właśnie Wenus, Mars, Neptun, Ziemię itd. czy tylko te wymyślone przez ciebie. Co do Ziemii to już jestem pewna, a te inne? Zastanawiałam się nad tym właśnie ;D A teraz mniej więcej wiem. Rozdział wspaniały. Naprawdę łapie za serducho, dużo emocji i jak zawsze świetnie napisane, wiesz, że uwielbiam twój styl :) :**
OdpowiedzUsuńChyba nie potrafiłabym uśmiercić jednego z głównych bohaterów przed finałem. To byłoby zbyt okropne, a już w szczególności w przypadku RM19, którego bardzo lubię, a na dodatek trzeba dokończyć jego historię, chociaż na razie idzie mi to ciężko.
UsuńBez względu na to czy RM19 chciał być wojownikiem, czy też nie (z naciskiem na to drugie), to w podczas tej podróży stał się nim. Nie tak potężnym jak Kaelas czy Kendappa, ale gotowym walczyć o dobro przyjaciół.
Akurat RM19 o żadnych romansach nie myśli, bo ciągle żyję pamięcią o SiN699 i żadne inne kobiety mu nie w głowie.
Układ słoneczny istnieje taki jaki znamy. Jednak jest on zaledwie kroplą we wschodniej strefie, dlatego wiedza o nim nie jest specjalnie rozpowszechniona.
To zaszalałaś! Bardzo podobał mi się ten rozdział - wydawało mi się, że mieszkańców BS88C znamy już dość dobrze, a tu proszę znów coś nowego. Wogóle bardzo fajny wątek z pilotażem i zjednoczeniem się pilota i statku. Teraz widać jak niezwykli to ludzie mieszkają na tej planecie, jak wiele są warci i jak wiele zawdzięcza im Vrieskas. No i po raz kolejny okazało się, że bez RM19 nie dali by dobie rady, że on nie tylko spajał ich relacje, ale i wyratowywał z kłopotów, którym reszta by nie sprostała. W dodatku to niewiarygodnie oddany przyjaciel i silna osoba - nie wiem jak on sobie porasił po śmierci SiN699 w takich okolicznościach. Po prostu jestem dla niego pełna podziwu zważywszy na wsyszystko, co robi bądź robił.
OdpowiedzUsuńKaelas i te jego dziwne rozmyślania ;) On jest niepoprawny i czasami mam wrażnie, że jego mózg parcuje na jakiejś innej, zakręconej płaszczyźnie albo po prostu coś mu między półkulami nie styka :) Znów te fascynujące włosy Kendappy ;) Kurczę on się chyba zabujał w tych włosach i niedługo je ukradnie :D
No i chociaż raz to nie Kaelas oberwał sztyletem! A co niech Kendappa wie, że nie wolno bawić sie bronią podczas lotu "z zawirowaniami". A wogóle to po co jej był ten sztylet? W przestrzeni kosmicznej chyba nie można ot tak sobie wejść na inny statek i go napaść? Ciekawe...
No i Ziemia! Niestety zamiast czytać rozdział, wczoraj przeczytałam zapowiedź, więc już wtedy zdziwiło mnie to i wtedy domyśliłam sie, że chcesz ich wyrzucić na Ziemię. Nie powiem jestem ciekawa jak to rozegrasz, gdzie wyrzucisz i jak wytłumaczysz przejście statku przez orbitę ziemską ;) Czekam więc z niecierpliwością;)
Pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńŚmierć SiN699 to moje obecne przekleństwo. Jestem przy pisaniu ostatniego rozdziału o przeszłości RM19 i wychodzi tak, że nie wychodzi. A najgorsze, że zawsze lubiłam jego perspektywę.
No nie, napaść na jakikolwiek statek to ciężko by było, bo po otwarciu "drzwi" nikt by nie przeżył (chyba żeby miało się specjalny skafander, ale w pomieszczeniach też rozpętałby się chaos i ogólnie skończyłoby się nieciekawie). Ciągłe posiadanie broni to takie zboczenie Kendappy. Nigdy się bez sztyletu nie rusza.
Akurat dla nich przejście przez atmosferę to nie jest duży problem. Statek został odpowiednio przygotowany do różnych warunków. W końcu Vrieskas nie chciałby, aby przez przypadek kapsuła rozwaliła się przy podejściu do lądowania, zabiła załogę i z podboju nic by nie wyszło.
Naprawdę dobry rozdział. Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że znowu jest perspektywa mojej ulubionej grupki bohaterów tego opowiadania, bo jakoś o Kaelasie, Kendappie i RM19 najbardziej lubię czytać.
OdpowiedzUsuńOgólnie, bardzo lubię RM19 i mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. Nawet przez moment myślałam, że naprawdę odszedł. W każdym razie, bardzo dobrze sobie poradził z zagrożeniem, a jego troska o przyjaciół i poświęcenie były godne podziwu.
Tak samo Kaelas zaczął sobie uświadamiać swoje odczucia względem towarzyszy, i zaczyna uważać ich za przyjaciół. Ogólnie, ta podróż coraz bardziej go zmienia. Choć z Kendappą nadal zdarza mu się kłócić.
Swoją drogą, zastanawiałam się zawsze, czy w twojej wersji wszechświata też istniała Ziemia, i zaspokoiłaś moją ciekawość. Zastanawiam się, jak bohaterowie tam dotrą, jak zareagują, i jak opiszesz nasz świat z ich perspektywy. Oraz, jak zareagują na nich ludzie, ich pojawienie się pewnie będzie sporą sensacją.
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to już wcześniej ich wzajemne stosunki można było nazwać przyjacielskimi. Bliźniacze planety ich połączyły i pokazały, że teraz mają tylko siebie.
Ziemia miała istnieć od początku (głownie potrzebowałam jej ze względu na pewien ważny wątek i chciałam też nieco zaskoczyć ;) ), ale z racji, że znajduje się na wschodzie i nie reprezentuje sobą nic nadzwyczajnego Vrieskas o niej do tej pory nie słyszał.
Wooooow. Nie mogłam się oderwać, gdy RM19 starał się uratować przyjaciół. Poświęcił się dla nich. Mógł zginąć, a mimo to zaryzykował. To naprawdę godne podziwu. Pewnie niewielu byłoby stać na coś takiego. Już myślałam, że jednak zginął, ale chyba nie. Mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Bo szkoda by było, gdybyś go uśmierciła. Haha... bez jaj. Gdzie lądują? Na Ziemi? Nooo... to ja już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Haha i ten syf, który zastaną. No dobra, może syf to za duże słowo, no ale... Haha.
OdpowiedzUsuńChyba nie potrafiłabym uśmiercić jednego z głównych bohaterów przed finałem. To byłoby zbyt okropne, a już w szczególności w przypadku RM19, którego bardzo lubię, a na dodatek trzeba dokończyć jego historię, chociaż na razie idzie mi to ciężko.
UsuńMam nadzieję, że Ziemia nie zawiedzie, w każdym razie będzie się działo ;)
Oj, tak. Ostatnie zdanie wbiło mnie w fotel :D W życiu bym się nie spodziewała, że wywieziesz nas na Ziemię. Ha! Już nie mogę się doczekać, zwłaszcza, że jak ktoś cwany zauważył, to będzie Polska :) Biedni, niepocieszeni Amerykanie. To zwykle do nich dobijają się kosmici.
OdpowiedzUsuńRM19 jest wspaniały! Nigdy nie nazywał siebie wojownikiem, ale śmiało mógłby się za takiego uważać. Tak się poświęcił dla przyjaciół, ryzykując życiem, byle tylko ich ocalić. Ulżyło mi, gdy zaczął oddychać. Oby doszedł do siebie, boję się, że po takim wysiłku mózgu może nie wrócić do dawnej formy. Co by bez niego poczęła pozostała dwójka?
No, właśnie! Bardzo się do siebie zbliżyli. Kto by pomyślał? Rozczuliła mnie sena, w której zapłakana Kendappa wtulała się w Kaelasa. To było takie smutne i słodkie zarazem. Gdyby tylko Kendappa wiedziała, jak Kaelas ją wcześniej lustrował z góry na dół. Czuję, że oberwałby mocno w twarz. Ale dobra, przyznaję się do mojego niepoprawnego romantyzmu. Pasuje mi ta dwójka do siebie i liczę, że zostaną parą :>
Pozdrawiam serdecznie i czekam na relację z Ziemi!
Właściwie to zastanawiałam się jeszcze nad Australią (Ameryki nigdy nie brałam po uwagę, bo mam wrażenie, że ona jest niemal zawsze i wszędzie i ogólnie nie przepadam za tym krajem), ale ostatecznie wylądują u nas ;)
UsuńBez RM19 to by pewnie daleko nie zaszli. Pomijając już nawet kwestię prowadzenia statku, to i tak jego wiedza nie raz okazała się niezwykle istotna.
Gdyby Kendappa wiedziała, to pewnie Kaelas też zostałby dźgnięty sztyletem w ramach ochłonięcia ;)
Matko! Już się bałam, że uśmiercisz RM19 ! Nigdy za nim nie przepadałam, ale gdy wydawało mi się, że umarł, odkryłam, że go lubię ;) Jego przeszłość z pewnością jest ciekawa. No i bez tego mózgowca, jego dwójka towarzyszy prawdopodobnie marnie by skończyła. Myślę, że to był przełomowy moment dla Kaleasa, prawda? Świetny rozdział, szybko się go czytało, a opisy akcji zgrabne i nawet się w nich nie pogubiłam, co cxasami mi się u Ciebie zdarzało. Pozdrawiam i przy okazji zapraszam nową/starą notkę u mnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń