Na
pomysły wpadamy często. Znacznie rzadziej na rozwiązanie.
Zbigniew Waydyk
Ladvarian
nie wiedział, czego miałby spodziewać się po Oraculum, legendarnej siedzibie
Wyroczni, ale to, co zobaczył sprawiło, że zabrakło mu słów. Wszystko wyglądało
nie tak, jak to sobie wyobrażał. Ba! Nie tak, jak miejsce owiane tyloma
tajemnicami i opowieściami. Żywy mit powinien być majestatyczny, podniosły, a
nie… taki.
Na planecie panował półmrok. Niebo nad ich
głowami miało odcień granatu, a przy horyzoncie było szare. Przejście między
tymi kolorami było ostre, wyraźne i zygzakowate, jakby ktoś zaznaczył je wielką
kredką. Na nieboskłonie znajdowały się tylko dwie jasne gwiazdy, niewiele
oddalone od siebie. Nic więcej, a jednak coś oświetlało trawiaste równiny i
rosnące niedaleko drzewa.
Potrafili rozróżnić jaskrawe barwy pni,
liści, trawy, a w szczególności zygzakowatą ścieżkę porośniętą czerwonymi
kwiatami, która niknęła między drzewami.
Do ich uszu docierał tylko jeden dźwięk,
szum poruszanych na wietrze liści. Problem polegał na tym, że nie było żadnego
wiatru. Nie czuli podmuchu chłodnego ani ciepłego powietrza na twarzy, a jednak
coś wprawiało w ruch korony drzew.
Na Oraculum było duszno, pomimo później
pory. Efekt ten potęgował jeszcze słodkawy, niemal mdlący zapach. Nie wiedzieli,
skąd się wydziela, ale czuli go wszędzie, jakby to sama planeta wydobywała go z
siebie. Ladvarian miał nadzieję, że nie są to jakieś trujące opary, których
wdychanie na dłuższą metę może zaszkodzić zdrowiu.
– Dziwnie tutaj – stwierdził Falonar,
przypinając do pleców swój dwuręczny miecz i rozglądając się dookoła.
– Może ten Penyu zadrwił sobie z nas lub
zwabił w jakąś pułapkę? Nie wygląda mi to na miejsce zamieszkania Wyroczni –
wygłosił swoje przypuszczenia Ladvarian. – Mówiłem, że najpierw powinniśmy
sprawdzić dane z notatek Elberta.
– Dobrze wiesz, że nie mieliśmy na to czasu
– powiedział po raz setny Falonar.
Był już lekko znużony wymianą po raz któryś
tych samych argumentów, a przyjaciel powtarzał to jak mantrę, nadal nie wierząc
w dobre intencje Mistrza Penyu, któremu zawdzięczał życie.
– Skoro już tu jesteśmy, możemy zrobić
rekonesans – westchnął Ladvarian. – Jeżeli rzeczywiście znajdziemy tu
Wyrocznię, to w podzięce pomodlę się do tego Kaio, w którego wierzy niemal cały
wschód.
Ruszył przodem, nie oglądając się na
przyjaciela. Wiedział, że podąży za nim, w końcu i tak stanęło na jego. Jedynym
rozsądnym (a zarazem arcyprymitywnym) posunięciem wydawało się pójście
zygzakowatą ścieżką porośniętą kwiatami, która prowadziła w głąb lasu. W razie
czego zawsze mogą zawrócić i zrobić coś innego. Pytaniem nadal pozostawała
kwestia – co, bo w okolicy nic nie było, ale na zamartwianie się przyjdzie czas
później. Najwyżej chwilowe dowództwo przekaże Falonarowi i wtedy przyjaciel
zobaczy, że nie miał racji.
Gdy dotarli do linii drzew, zobaczyli wbitą
w ziemię drewnianą tabliczkę o kształcie trapezu różnoramiennego. Ladvarian
przyjrzał się jej uważnie z każdej strony, ale okazała się całkiem pusta. Ktoś,
kto ją tu postawił nie pofatygował się, aby umieść na niej to, co zamierzał
albo o tym zapomniał, albo co najmniej prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że
drewno było dość stare, miał zamiar zrobić to później.
Książę bez słowa wszedł w głąb lasu, a
Falonar podążył za nim. Tutaj zrobiło się nieco ciemniej, bo rozłożyste korony
drzew niemal zamykały się nad ich głowami, ale bez trudu potrafił dostrzec
większość szczegółów i nie potrzebował latarki. Zastanawiał się, co mogło dawać
to światło, bo przecież nie brało się samo z siebie. Z tego, co słyszał zostało
naukowo udowodnione, że to niemożliwe.
Zygzakowata ścieżka ciągnęła się niemal w
nieskończoność. Szli, szli i szli, a celu wędrówki, jakikolwiek on był, nigdzie
nie dostrzegli. Ladvarian nie mógł oprzeć się wrażeniu, że droga drwi z nich i
wydłuża się, chcąc sprawdzić ich cierpliwość i siłę woli. Przecież las nie mógł
ciągnąć się w nieskończoność. Wszystkie mijane drzewa wyglądały niemalże
identycznie i ciężko było rozeznać się w terenie. Żadnych charakterystycznych
punktów, które mogłyby potwierdzić teorię, czy rzeczywiście cały czas krążą w
kółko, zamiast posuwać się dalej.
– W
takim razie dlaczego nie zawrócisz wędrowcze? Przecież wiesz, że ta droga
donikąd cię nie zaprowadzi.
Ladvarian wzdrygnął się. Kto to powiedział? Głos wydawał mu się
dziwnie znajomy, ale nie potrafił jednoznacznie zidentyfikować mówcy. Przecież
z wyjątkiem jego i Falonara nikogo innego tu nie było. Sami przedzierali się
przez las szumiących bez wiatru liści.
A może to umysł płatał mu figle? Czyżby ten
mdlący zapach go odurzył? Na dłuższą metę był nieprzyjemny i powodował lekki
ból głowy. Falonar, zachowując się wyjątkowo nadopiekuńczo, dopilnował, by
przed wylądowaniem tutaj porządnie odpoczął, aby nie powtórzyła się z historia
z Berkayu. Dlatego nie mogło być mowy o przemęczeniu organizmu. To ten zapach.
Nagle dotarło do niego, że nigdzie nie
natknęli się na ani jedno zwierzę, nawet najmniejszego, denerwującego owada. Czyżby wszystko padło pod wpływem tej
unoszącej się w powietrzu trucizny?
–
Chodź i sprawdź, wędrowcze. Las skrywa wiele tajemnic.
– Miej się na baczności – odezwał się
Ladvarian.
Wiedział, że Falonar zdawał sobie sprawę z
tej dziwnej atmosfery, która panowała wokół, ale musiał się odezwać. To było
silniejsze od niego. Tak bardzo chciał usłyszeć jego głos, potwierdzając tym
samym, że nie popadł w obłęd, że wszystko było w porządku, jednak przyjaciel
jak na złość tylko kiwnął głową. Przeklinał go za to w duchu, sam nie wiedząc
dlaczego.
Starał się brnąć dalej, nie zważając na
ponure myśli odnośnie powolnej śmierci w męczarniach, która czeka go, gdy dalej
będą iść w głąb lasu. Zaciskał dłoń na rękojeści miecza, próbując zignorować
natrętny głos i ogarniające go uczucie bezsilności. Miał ochotę krzyknąć, że to
koniec, że zawracają, ale w ostatniej chwili powstrzymał się, bo wiedział, że
serce podpowiada mu coś innego. Musiał iść.
Wtedy dostrzegł jakieś jasne plamy między
drzewami. Po kilku krokach dotarli na miejsce. Znacznie szybciej niż powinni w
rzeczywistości, jakby nagle owe coś postanowiło przybliżyć się do nich.
Znaleźli się przed wejściem na niewielką
polanę w kształcie trapezu, którą otaczały wysokie bloki skalne o tym samym
kształcie. Stały tylko na jednym z wierzchołków i Ladvarian zastanawiał się,
jak to było możliwe. Już dawno powinny się przewrócić, przecież wystarczyłby do
tego mocniejszy podmuch wiatru czy pchnięcie. Tyle że tutaj nie wiał wiatr, odpowiedział sam sobie. I może nikogo tu przed nami nie było.
Mniej więcej na środku trawiastego obszaru
(kwiaty zniknęły równo przy skałach) postawiono jeszcze jeden kamień. Ladvarian
nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co mu to przypomina. Z daleka wyglądało
jak kleks bitej śmietany na cieście, ale wątpił, aby ktoś postanowił uwiecznić
coś takiego. Obok znajdowała się
tabliczka, na której ktoś koślawymi, drukowanymi literami napisał jedno słowo:
WYROCZNIA.
– Co dalej? – zapytał.
Wydawało mu się, że mówił głośniej niż
zamierzał. Dopiero po chwili zorientował się, że na polanie panowała całkowita,
niczym nie zmącona, nienaturalna cisza. Nie docierał tutaj szum liści, nie
odzywał się ten dziwny głos. A może
znaleźliśmy się w jakiejś dźwiękoszczelnej barierze?, przeszło mu przez
myśl.
– Nie… Coś się zbliża – zreflektował się
szybko Falonar, odwracając głowę i dobywając miecz.
Ladvarian spojrzał na niego ze zdziwieniem.
Sam nic nie usłyszał, nie zarejestrował nawet aury potencjalnego, potężnego
przeciwnika. Powiódł wzrokiem w tym samym kierunku co przyjaciel i zobaczył, że
coś rzeczywiście zbliżało się w ich stronę. Dopiero po chwili usłyszał dźwięki
wydawane przez to stworzenie. Brzmiały tak, jakby coś ciągnięto po ściółce
leśnej.
Książę zacisnął dłoń na rękojeści miecza
gotowy do natychmiastowego kontrataku, gdyby zaszła taka potrzeba. Uważnie
obserwował istotę zbliżającą się do polany, jednak, gdy przekroczyła ona
pierścień kamieni i pokazała się w pełnej okazałości, zupełnie stracił głowę.
Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, opuścił obie ręce, rezygnując z ataku,
chociaż bestia mogła nie mieć pozytywnych zamiarów wobec nich.
Dokładnie zlustrował stworzenie, które miał
przed sobą. Pierwszy raz widział coś takiego. Od pasa w górę przypominało
najzwyklejszego, młodego, dobrze zbudowanego mężczyznę o niemal białej skórze.
Jednak druga połowa ciała wyglądem przypominała węża. Jasnozielone łuski
pokrywały długi, wijący się ogon. Ręce także odbiegały od normy, bo zamiast
dłoni kończyły się trzema ostrymi szponami.
Jednakże mimo tak niespodziewanego
całokształtu, to oczy bestii przyciągały największą uwagę. Ciemnoszare, stare
jak wszechświat. Oczy, które oglądały powstanie galaktyk z gwiezdnego pyłu.
– Witajcie, wędrowcy – odezwał się ludzkim
głosem, który bardziej przypominał złowieszczy syk. – Jestem Wyrocznią.
Ladvarian próbował coś powiedzieć, jednak
szok był zbyt duży, alby wypowiedzieć nawet jedną głoskę. To… To coś było Wyrocznią?
– Słucham? – wyjąkał, po czym wybuchnął
śmiechem. Tak długo starał się, aby tu dotrzeć, niemal przypłacił to życiem, a
teraz okazało się, że Oraculum to jeden wielki żart z wszechświata i naiwnych,
którzy wierzą, że ktoś rzeczywiście może pokierować ich losami. Zignorował
zatroskane spojrzenie Falonara skierowane w jego stronę. Czyżby on wziął to wszystko na poważnie?
– Nie widzę w tym nic śmiesznego,
Landarczyku – odezwał się Wyrocznia lodowatym tonem. Niewypowiedziana groźba
wisiała w powietrzu. – Chyba że uważasz, iż we wszechświecie liczą się tylko
istoty wyglądem przypominające ciebie, a reszta z góry skazana jest na
poniżanie?
– Tego nie powiedziałem – zreflektował się
szybko Ladvarian. Niby wszechwiedzący Wyrocznia najwyraźniej nie miał pojęcia,
co dzieje się na północy. – Skąd wiesz, jaką rasę reprezentuję?
– Jestem Wyrocznią, wiem wszystko. Mam na
to wyłączność – dodał z uśmiechem, ukazując dwa rzędy ostrych kłów. Dla księcia
to nie była żadna odpowiedź.
Wyrocznia zaczął powoli przemieszczać się
na środek polany. Gruby, łuskowaty ogon wił się za nim. Teraz, gdy znalazł się
na otwartej przestrzeni, a nie krył się w krzakach, był znacznie dłuższy niż na
początku przewidywał Ladvarian. Miał co najmniej dwa metry jak nie więcej. Zatrzymał
się przy dziwnym kamieniu i zwinął ogon w sprężynkę, przez co wyglądał na
znacznie wyższego i górował nawet nad Falonarem.
– Ostatnio sporo słyszy się o
Landarczykach, są niemal wszędzie, a ponoć to rasa stojąca już w kolejce do
szybkiego wyginięcia – powiedział, balansując na ogonie w górę i w dół, co
dekoncentrowało Ladvariana. – Was jest dwóch, to już o jednego za dużo, przy
czym jak widzę, jeden z was ma zamiłowania do wyrażania własnej ekspresji
poprzez fryzurę. – Spojrzał na nadal czerwone włosy Falonara. – Nie do twarzy
ci w tym kolorze.
– Nie przyszliśmy tu dyskutować o fryzurach!
– przerwał mu zniecierpliwiony książę. – Skoro to ty jesteś Wyrocznią i
chciałeś, byśmy tu przybyli, to teraz musisz odpowiedzieć na nasze pytania.
– No, no, no. – Zagroził mu palcem, jakby
zwracał się do małego dziecka, a nie dorosłego mężczyzny, co tylko pogłębiło
wściekłość Landarczyka. – Najważniejsze jest to, że ja nic nie muszę. Wy
chcecie uzyskać odpowiedzi, a ja nie powiedziałem, że w ogóle mam zamiar ich
udzielać. Jeszcze nie przemyślałem tej kwestii. Postało mi do przeanalizowania
tysiąc dwieście dziewiętnaście argumentów, co zajmie około pięciu lat.
Książę zastanawiał się, czy w Falonarze też
gotuje się taka wściekłość i chęć wyprucia flaków temu czemuś. Przyjaciel nie
odzywał się, bo to ustalił sam ze sobą już dawno. We wszystkich ważniejszych
konwersacjach, to Ladvarian miał mówić. Czasem miał ochotę porządnie trzasnąć
go w łeb. Szczególnie, że teraz z otwartymi ramionami powitałby kogoś, kto
trzymałby jego stronę i dogadał stworowi.
– Czy to jakaś próba mająca na celu
sprawdzić granice mojej cierpliwości?
– Wierzysz w ogóle, że jestem prawdziwym
wszechwiedzącym. Wyrocznią, która potrafi pokierować twoimi losami – odezwał
się, chwilowo zaprzestając kontemplacji własnych pazurów pomalowanych na
wściekle czerwony kolor, ignorując przy tym całkowicie pytanie księcia.
Ladvarian milczał. Prawda była taka, że nie
miał pełnego zaufania do tego stworzenia. Równie dobrze mogło kłamać. Czy uwierzyłby
mu bezgranicznie bez jakichkolwiek wątpliwości? Wątpił.
– Tak też myślałem. – Wyrocznia musiał
poprawnie odczytać jego milczenie. – Przybyłeś tutaj, książę upadającej rasy,
po to, aby uzyskać odpowiedzi. Ale czy w ogóle znasz pytania? Właściwie pytania.
Ladvarian nic nie powiedział. Skąd miał
wiedzieć, że pytania, które chciał zadać są tymi właściwymi. Nikt tego nie wie.
Ale najwyraźniej Wyrocznia miał swoje własne priorytety.
– Teraz nadszedł czas, byś się w końcu
zdecydował. Jeżeli nie uwierzysz w moją wiedzę, nie masz tu czego szukać.
Odpuść sobie i zajmij się dalej swoimi małymi gierkami. Bez ciebie też sobie
poradzimy, będzie nam trudniej, ale damy radę. Zburzy to nieco równowagę
wszechświata narzuconą swego czasu przez kreatorów, ale trudno. Czasem
potrzebne są wyrzeczenia. Masz pięć sekund na podjęcie decyzji. O, czas minął –
dodał, zanim Ladvarian zdążył przemyśleć to i jakkolwiek zareagować.
– Jacy my? Kto miałby mnie zastąpić? Chcesz
powiedzieć, że wszystko zostało z góry ukartowane i teraz podążam dokładnie po
śladach mi wyznaczonych, że nie posiadam nawet odrobiny własnej woli, że jestem
tylko marionetką w czyjś rękach?
Nie potrafił sobie tego wyobrazić,
szczególnie, że na Berkayu Penyu mówił coś zupełnie innego. To od każdej żywiej
istoty miało zależeć to, co się wydarzy. W każdej chwili swymi czynami i
słowami kreował przyszłość.
– Tego nie powiedziałem. Jednak
doprowadziłeś do tego, że to, co zrobisz będzie mieć znaczenie dla
wszechświata. Twoja rola jeszcze się nie skończyła i teraz przyszedł moment, gdy
musisz zdecydować, czy chcesz podążyć ścieżką, którą znaczył fałszywy księżyc
świecący w chwili twoich narodzin, czy wszystko przekreślić.
– Co ma do tego fałszywy księżyc? – niespodziewanie
zabrał głos Falonar.
Ladvarian spojrzał na niego ze zdziwieniem.
Po raz pierwszy wtrącił się do rozmowy. Na twarzy przyjaciela zagościł nieodgadniony
wyraz twarzy. Marszczył brwi, jakby coś nie dawało mu spokoju, jednak nie
wiedział, co by to mogło być. A przede wszystkim co do tego miał fałszywy
księżyc?
– O, to jednak potrafisz mówić! – zawołał z
entuzjazmem Wyrocznia, klaszcząc w dłonie. – To jak, chłopcy radarowcy, słucham
waszej decyzji. Zwijacie się i lecicie do domu, czy w końcu przystępujemy do
konkretów.
– Znam swoje pytania i wysłucham rad,
których mi udzielisz, próbując się do nich zastosować – powiedział Ladvarian,
chociaż wizja wyjęcia miecza i wyprucia flaków była równie kusząca.
– Wspaniale. Formalności z wami trwały
strasznie długo, już niemal zdążyłem zatęsknić za tymi, co nie mogli się
zdecydować, kto dowodzi.
– Możemy już zadać pytania, czy nadal
będziesz zaszczycać nas aluzjami, które nic nam nie mówią – mruknął Ladvarian.
Nieco się już uspokoił, dochodząc do wniosku, że złość w tym wypadku nic nie
pomoże i do konkretów mogą dojść jedynie poprzez cierpliwość. Której, niestety,
mu brakowało, jak uwielbiał mówić Falonar.
– Jakie pytania? Wolnego. Najpierw muszę
sprawdzić, czy w ogóle jesteście godni tego, by ktoś tak wspaniały jak ja
fatygował się i mówił wam cokolwiek. Już czuję, że nadwyrężyliście moje struny
głosowe. Będę musiał udać się do jakiegoś specjalisty i kto wie, ile przyjdzie
mi zapłacić.
– Jakie to zadanie? – wtrącił się
Ladvarian, gdy Wyrocznia łapał oddech, by kontynuować swój bezsensowny wywód.
– A kto powiedział, że zadanie? Miałem na
myśli niezwykle ciężką próbę, z której na pewno nie wyjdziecie żywi.
Landarczyk powstrzymał się od komentarza na
temat tego, że zadanie i próba to mniej więcej to samo. Gdyby zaczął się
kłócić, nigdy nie dowiedziałby się niczego więcej lub trwałoby to kilka godzin.
– Przechodząc do konkretów, musicie udać
się do Piernikowej Jaskini i znaleźć tam dusze.
– Może w butelkę mamy je złapać? – zakpił
Ladvarian, zanim zdołał ugryźć się w język.
– Słuchaj dokładnie, co się do ciebie mówi,
bo nie będę tłumaczył tak podstawowych kwestii jak znaleźć dusze – westchnął,
teatralnie przewracając oczami. – Jesteście do siebie tak podobni.
Landarczyk miał wrażenie, że Wyrocznia nie
miał na myśli jego i Falonara, a tego kogoś, o kim prawił różnorodne aluzje
odkąd zaczęli tę rozmowę.
– Czy możemy liczyć na jakieś wskazówki
odnoście położenia tej jaskini? – odezwał się Falonar, gdyż Ladvarian milczał,
rezygnując z dalszej konwersacji.
– Musicie iść cały czas czerwoną ścieżką,
jeżeli nie zboczycie z drogi, nie powinniście się zgubić. Lecz jeden fałszywy
krok może sprowadzić klęskę na was oboje. Dodatkowo radziłbym uważać na
najróżniejsze poczwary zamieszkujące las i pobliskie tereny. Nie są zbyt
uprzejme i mogą zrobić z was szaszłyk. Świeżego, ludzkiego mięska nie odmówią.
Miłego skończenia jako obiad.
~ * ~
Z racji, że są to drugie
odwiedziny na Oraculum, to darowałam sobie wszystkie dokładne opisy miejsc czy
przyrody. Natomiast, jeżeli ktoś jednak chciałby sobie to przypomnieć, to
zapraszam do rozdziału dziewiątego.
Z długością tego rozdziału
jeszcze nie jest tak źle jak w przypadku kolejnego (chociaż pewnie zaraz zaczną
się sprzeciwy). Zastanawiałam się, czy nie połączyć ich w jedno, ale
ostatecznie zrezygnowałam i postanowiłam dodać 52 nieco wcześniej. Możecie
spodziewać się go już (lub dopiero, jak stwierdzą inni) w poniedziałek
wielkanocny.
Jednak już teraz życzę wam
wesołych i spokojnych świąt wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa ;)
Hej :) O tym rozdziale dowiedziałam się jeszcze zanim zostawiłaś reklamę na blogu bo dziś wzięłam się za nadrabianie zaległości :) Pozwól, że najpierw rozpłynę się nad poprzednimi rozdziałami. Kocham Kaelasa, Kednappę i RM19! Gdy o nich czytam od razu na twarzy pojawia mi się uśmiech. I zmiana Kaelasa. Sorki za wyrażenie, ale miałam takie WTF na twarzy haha ^^ Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Myślę, że spotka ich jeszcze wiele niespodzianek. Kendappa i RM19 wspaniale się zachowali. Mimo, że nie znają się aż tak długo jak na przykład Ladvarian i Falonar to są prawdziwymi przyjaciółmi. A rozdział Złota Harfa! O matko, kobieto *.* Nawet nie wiesz jak się cieszyłam, haha! Nie mogłam doczekać się, aż Kaelas i Kendappa się do siebie zbliżą. To było wspaniałe <3 Myślałam, że walnę czymś ze złości w monitor gdy Kaelas zapomniał o tym co się wydarzyło. Moja reakcja była bardzo podobna do reakcji Kendappy haha. A Nastka zachowała się okropnie. Rozumiem, że mogła się przestraszyć, ale ten przychodzi, przeprasza, a ta go od potworów wyzywa :/ Mogła być skołowana i przestraszona, ale mogła chociaż się jakoś przyzwoicie zachować.
OdpowiedzUsuńA teraz co do tego rozdziału :) Jeny, jak Ladvarian zaczął się tak śmiać z Wyroczni to ja sama miałam wielki banan na twarzy i chichrałam się do monitora :D Falonar opanowany spokojny, a ten się za brzuch łapie i chichocze, haha. Nie dziwie się jego reakcji, bo jak ja pierwszy raz przeczytałam o Wyroczni moja reakcja była podobna ^^ Mówiąc, ze są do siebie podobni miała na 100 % na myśli Kaelasa i Ladvariana i w pewnych momentach ja też tak sądzę. Jestem ciekawa jak Ladvarian i Falonar dadzą sobie radę z tym zadaniem i kogo zobaczą, bo zakładam, że zadanie będzie takie samo jakie mieli RM19, Kaelas i Kendappa.
Pozdrawiam :*
Dziękuję :)
UsuńTą trójkę spotka na drodze jeszcze wiele przygód i niespodzianek i na pewno nie będą mogli narzekać na nudę. Chociaż nie wszystko będzie wesołe i przyjemne.
Tak też myślałam, że spodoba ci się wątek romansu (że tak to nazwę) Kaelasa i Kendappy ;)
Cóż, nie wszyscy bohaterowie mogą być w pełni pozytywni i Nastka właśnie do takich się zalicza.
Tak, Wyrocznia miał na myśli podobieństwo Kaelasa i Ladvariana. Zresztą widać, że w tym przypadku oboje myślą bardzo podobnie. Tak, zadania będą polegać mniej więcej na tym samym, zmieni si tylko kilka drobnych czynników i nie będę się za bardzo rozpisywać nad szczegółami, by się nie powtarzać.
Byłam ciekawa, jak oczami Ladvariana opiszesz przybycie na planetę Oraculum. I wydaję mi się, że na widok Wyroczni, Ladvarian zareagował tak samo jak Kaelas, mimo iż ujrzeli przed sobą różne postacie Wyroczni (nie powiem, myślałam, że zobaczą przed sobą konia, a tu taka niespodzianka i wyszedł pół człowiek pół wąż, a może bardziej jaszczurka by pasowała, hm?) i to zniecierpliwienie, zdecydowanie popieram wypowiedź Wyroczni, zdecydowanie Książę i Kaelas są do siebie podobni^^ I aż już ciekawa jestem, jak się sprawdzą w jaskini. Czy zareagują podobnie jak Kendappa, RM19 i Kaelas?
OdpowiedzUsuńA te wypowiedzi Wyroczni są genialne^^ Z tym specjalistą od strum głosowych... bomba jednym słowem :P
I niezmiernie się cieszę, że kolejny rozdział już w poniedziałek^^ Miłą niespodziankę (przynajmniej mi) zrobiłaś, taki pewnie prezencik na zajączka:D
Dziękuję za życzonka;*
Także życzę Wesołego Alleluja i spędzenia tych świąt Wielkanocnych w gronie najbliższych, a także mokrego dyngusa (jak oczywiście ciepło będzie, bo jak zimno, to mokrego dyngusa życzę w domciu^^)
Pozdrawiam serdecznie:**
Dziękuję :)
UsuńNie, od początku Ladvarian i Falonar mieli zobaczyć inną formę Wyroczni, by mi do ogólnej koncepcji całości pasowało. W tym przypadku jest to lamia z męską górą.
Jejku, cieszę się, że ten specyficzny sposób bycia Wyroczni nie zmienił się gdzieś pod drodze. Podczas pisania miałam wrażenie, że nie umiem ponownie wczuć się w tę postać.
Wyrocznia najwidoczniej zaskoczył wszytskich czytelników. Sama spodziewałam się czegoś hm.. bardziej wyniosłego i arystokratycznego. Z pewnością nie węża, ale to dobry pomysł. Przynajmniej poprawiło mi to humor. Zwłaszcza jego wypowiedźi, które były niesamowicie nowoczesne jak na kogoś takiego jak Wyrocznia. Najlepszy teks to " chłopcy radarowcy" :-). Nie dziwię się, że książę był zniecierpliwiony. Przyjechał tu w konkretnym celu i nie miał raczej ochoty na żadne gierki. Mam nadzieję, że poradzą sobie z następnymi zadaniami i w końcu dostaną to czego chcą. Także życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych, a przedewszytskim ładnej pogody i prędkiego przyjścia wiosny, bo jak narazie wygląda na to, że zima nie chce odpuścić. Oczywiście cieszę się, że następny rozdział będzie już w poniedziałek. Przynajmniej będę miała co poczytać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńStarałam się znów wbić się w ten specyficzny humor Wyroczni i cieszę się, że się udało, bo miałam mieszane uczucia.
Tak, z cierpliwością Ladvariana nigdy nie było najlepiej, więc tym bardziej w takich momentach wolałby dostać to, po co przybył bez zbędnych głupot.
Oj tak, za wiosną jestem jak najbardziej za.
Co prawda jakoś tak bardziej wolę czytać o Kaelasie, Kendappie i RM19, to jednak dawno już nie było perspektywy Ladvariana i cieszę się, że opisałaś ich udanie się na Oraculum, do wyroczni. Zaskoczyła mnie jednak sama wyrocznia. Nie wiem, czy mnie pamięć myli, czy co, ale czy w przypadku Kaelasa nie był to jakiś dziwaczny, gadający koń? No chyba, że jest tak, że każdemu ukazuje się ona w innej postaci, i wtedy mógł to być koń, a teraz półwąż? No, nie spodziewałam się takiej zmiany, ale dzięki temu się nie powtarzasz. Jednak irytujący sposób bycia pozostał, i to mnie cieszy, bo co by to była za frajda, gdyby wyrocznia była miła i od razu zdradzała wszystkie swoje tajemnice? Nie byłoby ani w połowie tak ekscytująco ^^.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy jak pójdą do tej jaskini, to spotka ich taka próba jak tamtą trójkę, czy też im szykujesz coś nieco innego?
Mam wrażenie, że obaj są nieco sceptyczni zarówno co do wyroczni, jak i całej tej planety i wyprawy na nią. W sumie nie dziwię się, bo to bardzo dziwne, osobliwe miejsce, a obaj bohaterowie są raczej osobnikami twardo stąpającymi po ziemi i poukładanymi.
Kolejny też z ich perspektywy? No, ale czekam na next ;P.
Dziękuję :)
UsuńTak, gdy Kaelas i reszta przybyli na Oraculum ukazał im się różowy koń. Nie powiedziałabym, że dla każdego przyjmuje inną formę, ale może ją dowolnie zmieniać wedle własnego uznania. Dlatego tym razem jest to coś na wzór lamii.
Ło, gdyby Wyrocznia teraz wyśpiewała wszystko, to cała dalsza część opowiadania (może z wyjątkiem jednej serii) straciłaby sens, bo wszystko byłoby z góry wiadome. I na dodatek finał by mi zepsuła.
Kolejny rozdział też jest Ladvarianowy, bo bez sensu byłoby tutaj przerywać i wracać do Kaelasa, by tam znów coś zacząć. Aby nie skłamać, powiem, że ostatni rozdział z przygód na Oraculum to 54.
Ughr... Chrome odstawia ostatnio coraz większe cyrki, przez co musiałam przypomnieć sobie o staruszku Explorer.
OdpowiedzUsuńNo, ale mniejsza z tym. Rozdział był bardzo fajny, a pominięcie obszernych opisów przyrody i widoków było mądrym posunięciem.
Samo spotkanie z wyrocznią nieco mnie zaskoczyło. Przecież na spotkanie naszej kochanej trójeczki wyszedł ten pseudo kucyk pony czy się nie mylę? A tu mamy wybrakowany egzemplarz człowieka lub węża. Zależy jak na to spojrzeć. No, ale to zawsze fajne urozmaicenie, choć reakcje obu drużyn były bardzo do siebie zbliżone. Wcale się nie dziwię, że książę nie potrafił się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. No bo tu ci gadają o jakieś przedwiecznej, potężnej Wyroczni, a tu pojawia się takie niewiadomo, wygadane i ze specyficznym poczuciem humoru :P
Wyrocznia jednak trafnie wskazała podobieństwo między Kaelasem a Ladvarianem. Obaj są w gorącej wodzie kąpani. Falonar jest absolutnie od nich różny, taka siła spokoju :)
No to ja jestem ciekawa jak poradzą sobie z czekającymi na nich zadaniami. Chętnie bym się już tego dowiedziała.
No nic, pozostaje tylko grzecznie poczekać na ciąg dalszy.
Tobie też życzę wspaniałych, ciepłych Świąt Wielkanocnych ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńNie wiem, jak to tam jest z Chrome, bo używam Firefoxa, ale ostatnio sporo osób się na niego skarży.
Też sądzę, że to mądre posunięcie, bo wyszłoby na to, że jestem leniwa i wszystko bym skopiowała. Niektórym fragmentom i tak to się przytrafiło.
Tak, u Kaelasa był to pseudo kucyk pony, tu natomiast jest coś na wzór męskiej wersji lamii. Takie urozmaicenie, by nie było nudno i nawiązanie do wątku, który wyjaśni się w okolicach finału ;)
Nadrobiłam u Ciebie wszystkie zaległości i muszę powiedzieć, że jak zwykle jestem oczarowana. Wciąż głowię się nad tym, dlaczego Kaleas nie zamienił się w tygrysa tylko w potwora, a także jak dalej potoczą się jego losy. Jestem bardzo ciekawa jak Ladvarian poradzi sobie w trakcie tej próby i kto mu się objawi? Mam wrażenie, że Wyrocznia była bardziej przychylna Kaleasowi (czy nie miała czasem innej postaci? już nie pamiętam), ale może to tylko moja opinia. Najbardziej jednak interesuje mnie jaki istnieje związek pomiędzy Ladvarianem i Kaleasem. Czy tylko jeden z nich może okazać się tym legendranym wojownikiem? Na pewno oboje mają decydujący wpływ na ostateczne losy Vrieskasa. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się dowiedzieć co dalej się wydarzy:)
OdpowiedzUsuńRównież życzę wesołych świąt i pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję :)
UsuńSprawa przemiany Kaelasa będzie kontynuowana podczas ich pobytu na Oraculum i tam też pojawi się kilka koncepcji, by od razu wszystkiego na tacy nie podawać ;)
Jeżeli teraz wydaje się, że to Kaelasowi jest bardziej przychylna, to później się to zmieni, szczególnie że kilka ważnych kwestii trzeba w końcu poruszyć.
A Legendarny Wojownik jest, niestety, jeden i oboje nie będą mogle nosić tego tytułu bez względu na to, co zrobią w przyszłości.
A to ja też mam pare pytań do Wyroczni (może odpuści mi próbę jak zrobię ładne oczy ala kot ze Sherka :D?):
OdpowiedzUsuń1) Skąd ona bierze lakier (ma pomalowane paznokcie) na Oraculum?
2) Czy jest transseksualistą, czy może transwestytą?
3) Gdzie na Oraculum można znaleść lekarza, nie mówiąc już o slecjaliście i czemu każdy przyjedny widzi tylko roślinność itp., a żądnych zabudowań w takim układzie?
4) Dlaczego w Piernikowej Jaskini nie ma pierników?!
5) Czy wyrocznie są dwie? Druzyna K&K&R zobaczyła panią Wyrocznię, a L&F pana Wyrocznię? Małżeństwo?
6) Czy Wyrocznia ma dostęp do wikipedii lub internetu? I bez ściemiania o wiedzy pochodzącej zniewiadomokąd....
No, to chyba tyle... na dzisiaj :D.
A tak bardziej na poważnie (ale żeby znów nie było, że wcześnie to niby w żarteach - to bardzo poważne pytania, wymagajace szczerych i dogłębnych odpowiedzi Wyroczni) to mam wrażenie, że ostatnio Kaelas zamienił sie na mózgi z Ladvarianem, a nawet (co gorsze) głupota roznosi się... ee nie wiem jaką drogą, bo nigdy sie nie spotkali, ale jakoś tam przewędrowała na ksiecia ;). Naprawdę ten Ladvarian robi się strasznie niecierpliwy (a kiedyś to potrafił zamknąć usta na kłódkę...), a Kaelas z kolei mądrzeje (może nie zastraszajaco szybko, ale jednak). Jakoś tak strasznie tu widać to jego zniecierpliwienie i ignorancję, ale w sumie... specjalnie mus ie nie dziwię - przynajmniej nie zwinął sie po zobaczeniu tego... ekhm Mr. Wyroczni (przez chwilę myślałam, że to zrobi :D).
A tak swoją drogą, to czemu Mrs. Wyrocznia była taka słodka i "koniowata", a Mr. Wyrocznia jest taki podstępny i "wężowaty"? Czyżby F&L nie zasłużyli sobie na tą przyjemniejszą wersję? A może to K&K&R nie dali by sobie rady z tą "wersją dla dorosłych"? Chyba ktoś tu kogoś faworyzuje...
Falonar przypomniał sobie o bracie! Yeah! A jednak nie skreślił go po tym, jak z jego wina umarła ich matka (dobra, Kaelas był niedoinformowany, ale i tak takie ciut lekkomyślne to było). Skubany, dotąd byłam przekonana, ze tylko Ladvarian mu w głowie, a Kaelasa to traktuje jako przyczynę wszelkich nieszczęsć. Może jako pierwszy odkryje, że książę nie taki wyjątkowy i jego pierdołowaty i pyszałkowaty młodszy braciszek może był tym całym Legendarnym Wojownikiem - to wciąż zbyt śmiesznie brzmi ;).
Ale z tym "losem zapisanym w gwiazach, czy gdzie tam" to się uśmiałam. Takie kity to mozna opowiadać - aha wiele da sie dostosować pod taką paplaninę. Jak ktoś zabije Vrieskasa to z urzędu zostanie LW, a jak nie to wystarczy powiedzieć, że to nie był ten - pomylilismy sie :D. Tak to i ja mogę sobie pogadać, więc dla mnie jest to ściema. W każdym razie ciekawe, że coraz częściej nawiązujesz do tytułu opowiadani, co sugeruje, ze powoli zbliżamy się do jakiegoś poważniejszego punktu. I czemu, na litość Boską, Mr. Wyrocznia myśli, że Kaelas da radę sam? Przecież on sie potknie albo zgubi na prostej, równej drodze... albo upije i zapomni :D.
Nosz i o co chodzi z tym fałszywym księżycem?! Hej no ja tego wogóle nie ogarniam... Bo jak księżyc mógł być, a później zniknąć i co ciekawsze możliwy byłby niby jego powrót? Wogóle jak ciało niebieskie, wielkości ok. trzeciej części planety może zniknąć? Hej no chyba Vrieskas nie umie jeszcze niszczyć takich wielkich elementów? A, że tej nocy urodziło się dwóch narwańców :D... bywa.
A no i jeszcze miałam zapytać: Co Mr. Wyrocznia ma do włosów Falonara? Sam marudzi, że Ladvarian to taki szowinista (nie twierdzę, że nie ma racji), ale mógłby przynajmniej nie robić takich wyrzutów - ładnemu we wszystkim do twarzy ;).
A rozdział jest nieprzyzwoicie krótki :P. W takim razie nast. rozdział w poniedziałek, a później w piątek, prawda? Bo jak tyko jedna z możliwości, to jesteś brutalem bez serca :(.
Pozdrawiam oraz życzę smaczego jajka, dużo weny i wielu sukcesów w przyszłości (nie tylko, bo wtedy nie doceniłabyś ich wartości:D).
Dziękuję za opinię i za to, że w komentarzu pod poprzednim postem naprowadziłaś mnie na rozwiązanie kwestii pt.: co zrobić z niewygodnym, ale ważnym trupem.
UsuńNa 1-4 i 6 nie odpowiadam ;)
5) To jedna i ta sama Wyrocznia, a nawet kryje się za tym coś, co przemilczę, bo bym za dużo powiedziała i zrobiłoby się później nieciekawie.
Wiedziałam, że zachowanie Ladvariana może zostać tak odebrane (w 54 to chyba jednym komentarzem jeszcze bardziej przekracza granice), ale co ma chłopak zrobić, gdy tak go z równowagi wyprowadzono i wszystkie achy i ochy na temat wspaniałości Wyroczni na pierwszy rzut oka okazały się śmiechu warte.
Ja bym tak z tym faworyzowaniem uważała, bo ostatecznie na końcu Kaelas nie dowiedział się niczego z wyjątkiem tego, że nosi miecz królowej i ma udać się na trening do Mistrza Penyu. A na widok koniowatej Wyroczni, to Ladvarian pewnie by nie wytrzymał i dał nogę ;)
Sprawa z Legendarnym Wojownikiem jest do wyjaśnienia gdzieś tam daaaalej, ale już niebawem pojawi się coś więcej o tytule.
Tak, aby wszyscy marudzący byli zadowoleni, to następny rozdział w poniedziałek, a kolejny w czwartek/piątek tego samego tygodnia.
Naprawdę? To chyba chodzi o SiN699, bo innego truposza to ja nie wspominałam... ale to niemożliwe. I teraz będę się głowić o którego umarlaka mogło chodzić :(. Ale i tak dumna z siebie jestem, że choć trochę pomogłam :D.
UsuńHej no ale czemu nie? To chociaż lakier i pierniki! xD
A szkoda :). Już wyobrażałam sobie potomstwo takiej parki :D. W takim razie L&F zwyczajnie nie zasłużyli na bajkową wersje (innymi słowy nie byli grzeczni i pod choinkę dostali rózgi :D).
Ale przecież Wyrocznia jest wspaniała... inaczej. A jego dziewczyna ma rogi i to mu jakoś nie przeszkadza ;). Swoją drogą ciekawe czy czasem go na nie nie nadziała... Ale jestem ciekawa jakby się z takiego czegoś tłumaczył :P.
Ale kiedy ten Wyrocznia jakoś go nie lubi, więc pewnie i tak za wiele mu nie powie. No, ale zobaczymy - może jednak coś tam sypnie przez przypadek :). xD
A to znów ciekawe ;). Ale coś mi się widzi, że LW to z dwóch połówek się składa (dość pokręconych, trzeba przyznać). No, ale z połową mózgu można żyć, więc i LW da radę bez jednej części :D.
Uff, ale ja nie marudzę - taka prawda xD
Nie miałam na myśli kogoś, kto już jest trupem, ale w tej chili żyje i ma się dobrze. W każdym razie tej osoby nie wspominałaś, ale pisałaś o czymś innym, co można pod to ładnie podpiąć ;)
UsuńA kto powiedział, że jaskinia nie jest jednym wielkim piernikiem, w końcu z zewnątrz tak wygląda :D
To teraz jestem ciekawa kogo masz zamiar zabić! Ale już nie będę marudzić - wolę być zaskoczona :D.
UsuńNikt, ale w takim wypadku Wyrocznia by ją zeżarła ;).
Już koniec, dopiero co się wczytałam :( Chyba dopiero urodzinowy bonus mnie usatysfakcjonuje.
OdpowiedzUsuńWyrocznia! Doczekałam się, ale i tak mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że będzie to jej inna wersja. Bardzo fajny pomysł. Pewnie tak wszechwiedząca osoba ma w zanadrzu jeszcze kilka innych form. Dobiera je w zależności od humoru, w jakim się znajduje, czy może pod tego, kto ją akurat odwiedza?
Ladvarian ostatnio strasznie nerwowy jest. I lekkomyślny. Ja bym się nie odważyła wyśmiać mężczyzno-węża, gdyby mi taki stanął na drodze.
Te przytyki do Kaelasa są nie bez podstawy. Coraz bardziej widać między nimi podobieństwo, chociaż przy początkowych rozdziałach wydawało się to niemożliwe. Oj, pewnie będzie z nimi jeszcze ciekawiej.
Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na ich próbę. Aż nie mogę się doczekać kogo im sprezentujesz w jaskini.
A, Wyrocznia to pies ogrodnika. Sama ma paznokcie na czerwono pomalowane, a Falonara się czepia. Zazdrości pewnie :D
Pozdrawiam serdecznie.
Ech, znowu sobie zaległości u Ciebie narobiłam :( Coraz bardziej lubię rozdziały o księciu. Szkoda, że ten był taki krótki. Wyrocznia jest bezbędny xd i te aluzje, które rzucał xD Uwielbiam pyskującego Ladvariana :d
OdpowiedzUsuńTen Wyrocznia... eee.... na pewno oni trafili w te samo miejsce, co nasza trójka? Przecież Wyrocznia była koniem, co prawda ekscentrycznym, ale jednak, a do tego chyba kobietą, a tutaj mamy faceta, który jest skrzyżowaniem szponów z wężem i człowiekiem xD Naprawdę nieźle mnie zaskoczyłaś i jestem ciekawa, czym to musi być uwarunkowane. Może Wyrocznia zmienia kształt w zależności od charakteru osób, które mają go/ją odwiedzić? Ale przecież sam sugerował, że Kaelas i Ladvarian są podobni, co burzy nieco moją teorię. Oj, mam nadzieję, że to się kiedyś wyjaśni.
OdpowiedzUsuńJak nazwał wojowników "chłopcami radarowcami" parsknęłam śmiechem. Wyrocznia oczywiście niezawodny i nie da się przy nim/ przy niej nudzić ;D I nawet zatęsknił za Kaelasem i resztą przy rozmowie z Księciem i Falonarem. Oj, nawet nie wiedziałam, że już tyle rozdziałów minęło od wizyty trójki na Oraculum.