czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 52: Między jawą a snem


Nadzieja matką głupich? Przeciwnie, nadzieja to matka tych, którzy nie boją się rzucać myśli w daleką przyszłość.
Ludwik Hirszfeld
Ladvarian bez słowa odwrócił się na pięcie i skierował w stronę czerwonej ścieżki. Miał dość naśmiewającej się z niego Wyroczni i jego krytycznych uwag odnośnie wszystkiego, co zrobił lub powiedział. Wiedział, że to ta, którą tędy dotarli, ale nie chciał nic mówić, bo pewnie okazałoby się, że nie miał racji i usłyszałby kolejną aluzję do tego, co zrobił ten drugi. Kimkolwiek był, o ile w ogóle istniał. Na Oraculum wszystko okazało się tak nierzeczywiste, że tym razem zygzakowata droga mogła go zaprowadzić wprost do pałacu Vrieskasa na Yaskas.
Gdy przekroczyli linię kamiennego trapezu, znów usłyszeli monotonny, usypiający szum i poczuli mdlący zapach. Nagłe zetknięcie z tymi drażniącymi zmysły czynnikami, wyprowadziło ich z równowagi.
– O co chodziło z tym fałszywym księżycem? – zapytał, gdy oddalili się od polany. Chciał czymś się zająć, a marsz w milczeniu tylko go drażnił i sprawiał, że droga ciągnęła się w nieskończoność.
– Mój ojciec uznał to za wielki symbol dany przez bogów, w których nigdy nie wierzył. Był przekleństwem, które spadło na naszą rodzinę i doprowadziło do tego wszystkiego. Sam nie wiem, dlaczego mi się to wyrwało – odpowiedział posępnie, jakby nie chciał drążyć tego tematu.
Ladvarian nic nie odpowiedział, właściwie nie wiedziałby w ogóle, co miałby powiedzieć. Żałował, że rozpoczął ten temat. Doskonale zdawał sobie sprawę, że przyjaciel nie lubi, gdy w jakikolwiek sposób wspomina się przy nim o Zevranie. Zawsze starał się tego unikać, ale skąd teraz miał wiedzieć, że obie sprawy są ze sobą powiązane.
Jednak patrząc na Falonara, wydawało mu się, że kryje się za tym coś jeszcze. Ale nie miał pojęcia, z czym miałby to powiązać. Kto ważny dla przyjaciela mógłby mieć jeszcze jakiś związek z fałszywym księżycem? Najgorsze, że gdy o tym myślał, dochodził do wniosku, że nikt bliski już mu nie pozostał. Zrobiło mu się go żal, lecz nic nie powiedział.
– Usłyszałeś go szybciej ode mnie – zagadnął Ladvarian, chcąc zmienić temat na przyjemniejszy. Zresztą ta kwestia nurtowała go o wiele bardziej od jakiś fałszywych księżyców. Chciał wiedzieć, kiedy doszło do takiego rozwoju zmysłu przyjaciela, a przede wszystkim, jak zdołał to osiągnąć.
Falonar spojrzał na niego zaskoczony, po czym uśmiechnął się pod nosem. Książę przyjął to za dobry znak i w duchu ucieszył się, że tamten smutek był tylko chwilowy.
– Jesteś zazdrosny?
– Ciekawy – sprostował.
– I zazdrosny. Wyczuliłem słuch na Berkayu. Miałem dość wiecznie podkradającej się do mnie Gipsówki i jej głupich, nieśmiesznych żartów na przywitanie – wyjaśnił.
– Nie mogło być aż tak źle. Może to ich rodzaj zwracania na siebie uwagi, gdy ci się ktoś spodoba. Albo gra wstępna – zamyślił się.
– Ile razy mam ci powtarzać, że to tylko przyjaciółka?
– Nie mówię o tobie, ale o niej. A przestanę, gdy w końcu powiesz mi, w kim się tam zakochałeś.
– Koniec tematu – stwierdził Falonar, ale Ladvarian niespecjalnie się tym przejął. Kiedyś znudzi mu się to wieczne udawanie.
Dalej szli w milczeniu, uważnie nasłuchując. Wyrocznia mogła mijać się z prawdą, mówiąc o krwiożerczych, strasznych potworach. Równie dobrze nie musieli na nic takiego natrafić. Tutaj wszystko było możliwe i to okazało się najgorsze.
Droga ciągnęła się w nieskończoność, a Ladvarian miał wrażenie, że coś wisi w powietrzu i chwilowy spokój zostanie niebawem przerwany. Spoglądał między kolorowe pnie drzew, wypatrując potencjalnego zagrożenia. Chciał, aby w końcu dotarli na miejsce lub by coś się wydarzyło i zakończyło to oczekiwanie. Idąc zygzakiem tylko nadkładali drogę, ale wolał tym razem posłuchać Wyroczni i trzymać się szlaku. Kto wie, czy zboczenie z trasy nie równało się automatycznemu końcowi próby.
Nagle zauważył, że Falonar, zamiast skręcić, idzie cały czas prosto. Zareagował natychmiast i pociągnął go w tył, zanim przyjaciel zdążył postawić stopę na ściółce leśnej. Obaj przewrócili się i wylądowali na kwiatach, które w dotyku były jakieś… lepkie?
– Odbiło ci! – warknął, podnosząc się na nogi.
Wytarł ręce o spodnie kombinezonu. Nie potrafił pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Miał wrażenie, że to coś pozostało na dłoniach, ale po przyjrzeniu się im okazało się, że są czyste. Wszystko powinno być w porządku. Ale nie było.
– Przecież tam byłeś – powiedział lekko rozkojarzony Falonar. – Stałeś między drzewami, mówiłeś, że mam tam przyjść, że… – urwał, ponownie spoglądając między pnie drzew.
– Szedłem cały czas za tobą – odparł, spoglądając na przyjaciela z troską. Czy to też była część próby? Zwidy kuszące do tego, by zboczyć ze ścieżki.
– Przepraszam. Przez własną nieudolność mogłem zaprzepaścić wszystko, co chcesz osiągnąć. – Spuścił głowę, a kurtyna czerwonych włosów przesłoniła mu twarz. – Z jednej strony wiedziałem, że ktoś jest za mną, że to przecież musisz być ty, ale to, co mówiłeś… co mówiła ta zjawa – zreflektował się szybko. – Nie potrafiłem się powstrzymać. Na początku chciałem, ale potem… Błagam, wybacz mi.
Ladvarian przykucnął obok przyjaciela i zacisnął dłoń na jego ramieniu, by dodać mu otuchy. W duchu cieszył się, że Falonar nie wstał, bo wtedy nie udałoby mu się tego zrobić. Żałował, że zareagował tak ostro, ale skąd miał wiedzieć, co skłoniło go do takiego postępowania.
– Nie mam czego – powiedział. – Tu jest tak dziwnie, że możemy spodziewać się wszystkiego. Nic się nie stało, a gdybym to ja zaczął schodzić z trasy, to zrobiłbyś dla mnie to samo – dodał z uśmiechem. – Wstawaj, bo niepotrzebnie tracimy czas, a potwory pewnie już znalazły odpowiednio długi kij, by zrobić z ciebie szaszłyk. Za wielki urosłeś i pokrzyżowałeś im plany.
Falonar parsknął, ale na jego twarzy zagościł cień uśmiechu. Podniósł się z ziemi, otrzepując spodnie, ale czerwone plamy od kwiatów pozostały.
– Dzięki.
– Od tego są przyjaciele. A jak ta droga się w końcu nie skończy, to ja zacznę szukać jakiegoś kija na Wyrocznię i z niego zrobię sobie szaszłyk. Lub dam tym potworom w ramach daru pokoju – dodał po chwili namysłu. – Zastanawiam się, czy to się powtórzy, czy wymyślą na nas coś innego.
– Możemy iść obok siebie. To chyba najlepsze rozwiązanie, chociaż i tak całkiem nie zniweluje zagrożenia – zasugerował Falonar.
– Tak, zawsze może pojawić się inteligentne tornado, które zepchnie tylko jednego z nas. Chwycimy się za ręce, gdyby któryś się zagapił, to poczujemy opór. Może wtedy to nas otrzeźwi. Co? – zapytał, widząc zdumienie na twarzy przyjaciela.
– Nic, chodźmy już.
Chwycił prawą dłoń przyjaciela, przez co w razie niebezpieczeństwa łatwiej byłoby mu dobyć miecz. Falonar ścisnął ją lekko, a Ladvarian odwzajemnił gest. Teoretycznie nie powinno już grozić im zboczenie z trasy.
Jednak wątpił, aby drugi raz miało powtórzyć się to samo. Ktokolwiek panował nad tą próbą, teraz zapewne szykował dla nich coś nowego. Zastanawiał się, czy przypadkiem to nie Wyrocznia we własnej osobie sterował tym wszystkim. To by do niego pasowało.
– Ścieżka się zwęziła – odezwał się nagle Falonar.
Ladvarian spojrzał w dół i nie potrafił ukryć zdziwienia. Przyjaciel miał rację. Wcześniej obok siebie mogło iść pięciu dobrze zbudowanych mężczyzn, teraz mieścili się na niej ledwo we dwoje.
– Naprawdę mam ochotę zrobić ten szaszłyk – mruknął pod nosem, ale wiedział, że złorzeczenie i tak w niczym nie pomoże.
Monotonny szum drzew sprawiał, że tracił koncentrację, gdy za długo skupiał się na jednej rzeczy. By nieco otrzeźwić umysł, zadarł do góry głowę, spoglądając na Falonara. Jego twarz była poważna, wiedział, że mocno się na czymś koncentruje. Z tego kąta nie potrafił odszyfrować nic więcej. Zastanawiał się, co takiego mogła mu powiedzieć jego zjawa, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Samo wołanie nie spowodowałoby takiej reakcji i błagania o wybaczenie.
Nagle usłyszał jakiś szelest. Wiedział, że nie był to szum liści. Coś się do nich zbliżało z prawej strony. Nie potrafił ocenić dokładnej odległości, nawet nie próbował, bo pewnie okazałoby się, że nie miał racji. Wolał zaczekać na rozwój wydarzeń, bo tu mogło czekać ich wszystko.
Po upływie niecałej minuty dźwięk powtórzył się, a potem dołączyły do niego kolejne. Było tego dużo więcej niż początkowo przypuszczał. Zastanawiał się jednak, z kim dokładnie będą mieć do czynienia. Potwory to pojęcie względne, a według Wyroczni równie dobrze mogły przybrać formę monstrualnych świnek morskich.
Następne wydarzenia potoczyły się niezwykle szybko. Coś wyskoczyło z pobliskich krzaków, Falonar zrobił natychmiastowy unik, stając plecami do Ladvariana. Wydobył miecz gotowy do ataku. Książę również wyciągnął swój oręż z pochwy.
Cokolwiek na nich wyskoczyło, teraz zniknęło bez śladu. Profilaktycznie zachowali swoje pozycje, wiedzieli, że tego czegoś było więcej i w każdej chwili cała rzesza mogła wyskoczyć zza pni drzew. Ladvarian z przerażeniem zorientował się, że droga zwężała jeszcze bardziej. Miał nadzieję, że w przyszłości nie zrobi im psikusa i nie zniknie całkiem. Lub na odcinku kilkunastu metrów, by nie dali rady przeskoczyć, ale zdawali sobie sprawę, że nie wyparowała całkiem.
Książę chciał zarządzić, by ostrożnie ruszyli w dalszą drogę. Gdy to coś będzie chciało ich zaatakować, to równie dobrze może to zrobić później. Kiedy otwierał usta, aby to powiedzieć, zza drzew zaczęły wyłaniać się jakieś jasne kształty.
Ze zdziwieniem zorientował się, że były to olbrzymie, papierowe ludziki, podobne do tych, które małe dzieci wycinają do zabawy. Kształtem niemal nie różniły się od siebie, jakby do stworzenia ich korzystano z jednego szablonu. Takie same okrągłe głowy ze szkaradnymi twarzami namalowanymi dziecięcą ręką, proste korpusy i koślawe, prostokątne ręce i nogi pozbawione stóp i dłoni.
Ruszyły do ataku całą gromadą. Ladvarian pewniej chwycił miecz w dłoniach i wykonał pierwszy zamach. Z papierem nie powinno być problemów. Pomylił się. Mimo że ludziki wyglądały na papierowe, to wykonano je z trwalszego materiału, który nie tak łatwo dało się przeciąć. A gdy to się udało, towarzyszył temu potworny zgrzyt, raniący uszy i dekoncentrujący przy mocniejszym natężeniu.
Książę odnalazł swoją ki wewnątrz siebie i przelał ją do miecza. Ostrze przekształciło się w czystą energię. Wziął potężny zamach, by za jednym razem powalić kilku przeciwników. Ludziki padały jeden za drugim, ale na ich miejsce pojawiały się kolejne i kolejne. Zalała ich powódź płaskich laleczek, której nie było końca.
Ladvarian nie wiedział, jak długo to trwało, całkowicie stracił rachubę czasu. Powoli zaczynał czuć zmęczenie w ramionach, ale przecież nie mogli bronić się więcej niż kilkadziesiąt minut. Oddech zaczynał przyspieszać, a ciało domagało się chociażby chwilowego odpoczynku.
Nie wiedział, jak radzi sobie Falonar, bo nie mógł się odwrócić, gdyż sam przypłaciłby to życiem. Po serii zgrzytów miał pewność, że nadal się broni, ale musiał być równie zmęczony, gdyż jego dwuręczny miecz wymagał znacznie większej siły.
Po raz pierwszy znaleźli się w tak beznadziejnej sytuacji. Opadali z sił, a ludziki nacierały na nich w coraz większej ilości. Nagle zorientował się, że kumulują się one głównie po bokach drogi. Trasa przed nim, ta którą powinni byli dotrzeć do jaskini, była strzeżona zaledwie przez kilku przeciwników.
Seria kolejnych zgrzytów przyprawiła go o ból głowy. W uszach słyszał już tylko echo tego dźwięku, który nasilał się z każdą chwilą, gdy powalał następnych przeciwników. Zastanawiał się, jak długo jeszcze zdoła to wytrzymać, zanim całkiem ogłuchnie. Może byłaby to miła odmiana?
Niewielka przerwa przed nim kusiła, aby przedostać się przez szeregi wroga i uciec ile sił w nogach. Może niedaleko las się kończył, a te ludziki nie mogły przekroczyć jego granicy. Bardzo chciał w to wierzyć, ale z drugiej strony nie mógłby od tak zaprzestać walki, to nie godziło się z jego honorem. Jeszcze nigdy się nie wycofał, a teraz miała go do tego zmusić banda płaskich potworków.
Pot spływał mu po skroni, ale bronił się dalej. Jeżeli miała to być kolejna próba, to wyjdzie z niej zwycięsko. Nagle poczuł, że coś napiera na jego plecy. Z przerażeniem zorientował się, że to Falonar. Ta niewielka odległość, którą mieli na początku musiała zostać zminimalizowana do zera. Przeciwnicy zaczęli zmuszać go do cofania się, a najgorsze, że teraz został przyparty do muru. Ich koniec był bliski. Chyba że…
– Odwrót! – wrzasnął Ladvarian, powalając jednym ciosem tych kilku przeciwników na ścieżce przed nim.
Nie wiedział, czy przez zgrzyt i dzwonienie w uszach Falonar go usłyszał, więc profilaktycznie złapał go za rękę i pociągnął. Biegli ile sił w nogach, byle zwiększyć odległość od ludzików. Starał się zwracać uwagę na to, by nie wypaść z zygzakowatej ścieżki, ale ważniejsze było zwiększenie dystansu. Miał wrażenie, że istoty depczą im po piętach i szykują się do ataku.
Rozproszył energię w ostrzu miecza, by niepotrzebnie nie marnować sił, które mógł wykorzystać na bieg. Przyjaciel zapewne zrobił to samo, ale wolał się nie oglądać. Nie chciał wiedzieć, jak daleko znajdowali się przeciwnicy. Jeszcze nie. Jeżeli po kilkudziesięciu krokach ich nie dogonią, wtedy się obróci. Najgorsze, że nic nie słyszał, bo w uszach nadal szumiało mu od upiornych zgrzytów. Mocno zacisnął palce na dłoni Falonara, by nic ich nie rozdzieliło podczas ucieczki.
– Stój.
Głos był lekko zniekształcony, jakby dobiegał zza jakiejś bańki, ale i tak go nie posłuchał, musiał dalej biec, aby zwiększyć dystans, w każdej chwili mogli ich dogonić. Nagle Falonar mocno pociągnął go za rękę, zmuszając do zatrzymania. Włożył w to za dużo siły i Ladvarian poleciał do tyłu, nie dając rady utrzymać równowagi. Przyjaciel stał na tyle blisko, że zamortyzował upadek i skończyło się tylko na tym, że uderzył głową w jego pierś.
– Zwariowałeś?! Depczą nam po piętach, a ty…
– Zniknęli – przerwał mu zniecierpliwiony.
Ladvarian obejrzał się za siebie i z niemałym zdziwieniem zorientował się, że las znajdował się bardzo daleko za nimi. Znacznie dalej, niż zdołaliby przebiec. Nie pamiętał, aby w ogóle wyszli z lasu. Ludzików nigdzie nie dostrzegł, jakby nagle zniknęły lub dały im spokój. Stawiał na to drugie.
Zaciekawiony rozejrzał się dookoła. Teraz ścieżka biegła przez pola porośnięte zbożem. Wyglądały, jakby były sztuczne i wykonane z prawdziwego złota, a nie tylko w takim kolorze. Kawałek dalej znajdowała się jaskinia. Prowadziła do niej szkarłatna droga, która niknęła w jej wnętrzu. Wejście miało kształt równoramiennego trójkąta.
Dotarcie do wejścia nie zajęło im dużo czasu, a po drodze nic się nie wydarzyło, co Ladvarian przyjął z ulgą. Miał już dość dziwnych sytuacji, które przypierały go do muru. Próba próbą, ale przeciwnikowi wolał patrzeć prosto w oczy i najważniejsze wiedzieć, z kim tak naprawdę miał do czynienia.
Zauważył, że grotę tworzyły miliony kamieni, każdy w kształcie sześcianu. Te na górze były białe, wszystkie pozostałe brązowe. Wyglądała, jakby ktoś specjalnie zadał sobie trud, aby ją zbudować. Obok postawiono prostokątną tabliczkę, na której wyryto jakieś litery.
– Porzućcie nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie – przeczytał. – Niezbyt przyjemna myśl.
– Ale niezwykle poważna w porównaniu z tym, co tu do tej pory spotkaliśmy – zauważył Falonar.
– Fakt, o wiele bardziej na miejscu byłoby coś w stylu: popołudniowa herbatka u radosnych, różowych reniferów.
Zaśmiali się krótko, po czym przekroczyli próg jaskini. Pierwszy szedł Ladvarian, trzy kroki za nim Falonar. Niedaleko wejścia natrafili na zakręt. Po pokonaniu go każdy już był sam w ciemnościach.
~ * ~
W tym momencie Jaenelle widowiskowo odwraca waszą uwagę od długości tego postu, szczególnie, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiły się trzy, a nie dwa rozdziały, a ostatni był całkiem długi.
Jejku, na dodatek zupełnie zapomniałam, że trzydziestego pierwszego marca minęło sześć lat odkąd zaczęłam pisać i blogować. Aż nie do pomyślenia, ile to już minęło.
Ale wracając do poprzedniego postu. Był to taki primaaprilisowy bonusik osadzony w karykaturze krainy Oz (którą uwielbiam od dzieciństwa), nie mający nic wspólnego z fabułą opowiadania. Ale cała piątka głównych bohaterów chociaż tak się spotkała :) Został on w całości napisany przez moją cudowną, młodszą siostrę, której bardzo za to dziękuję :*
A za tydzień (no prawie, bo w niedzielę) zostanie opublikowany bonus urodzinowy. Chciałam ustawić publikację automatyczną, ale ostatnio coś mi się zepsuło i potem nawet tego postu nie było widać w liście czytelniczej, więc zmobilizuję się i wstanę wcześniej, by ukazał się w niedzielę w okolicach dziesiątej. Ale pewnie nikogo wtedy jeszcze nie poinformuję. Z tego też powodu na razie nie będzie zapowiedzi, bo biorąc pod uwagę tematykę bonusu byłoby to pozbawione sensu i nic wam nie mówiło.

29 komentarzy:

  1. Widowiskowo? A gdzie fajerwerki, bomby, fanfary czy cokolwiek innego? W poniedziałek tak nas rozpuściłaś, a teraz próbujesz odwracać uwagę? - nie ładnie, oj nie ładnie :P.
    A co ten Falonar odwala? Braciszka młodszego się wstydzi, czy jak? I od razu z przekleństwem wylatuje? Hej no, ja wiem, że sama marudzę na Kaelasa, ale już bez przesady - wypierać się go to troche za wiele (szczególe, że ostatnio awansował z wojownika niby średniej - czyt. niskiej - klasy i jest całkiem liczącą się siłą, a raczej mógłby być, gdyby to jakoś opanował, a nie się obijał - co pewnie niedługo nastąpi, żeby nie wyszło, że Kaelas to myśli.
    Ladvarian to taki uroczy dzieciak, co to jest zazdrosny, gdy tylko kolega w czymś go prześcignie :). A jakby nie spał tyle, to pewnie tez czegoś by sie nauczył :P.
    Bardzo podobały mi się ogóle relacje między chłopakami w tym rozdziale, bo są świetni. Biedny Ladvarian nie rozumie nic a nic i w tym wypadku to możnaby wziąźć go za brata Kaelasa, który jest równie ślepy względem Dapci. A gdy już Falonar zaczął się tak prawie jąkać i mówić o tej zjawie, to ja się poważnie zaczęłam zastanawiam, co też ten fałszywy Ladviś mu naopowiadał ;). Coś mi sie zdaje, że uszy mu poczerwieniały ^^
    Tak już zaczynałam sie zastanawiać czy ten Ladvarian nie wpadnie czasem na pomysł "mężnego zginięcia w boju", ale na szczęście zrezygnował z tego i sięgnął po rozum do głowy uff...
    A ta teoria z Wyrocznią całkiem ciekawa - ludziki całkiem podobne do jej psychodeliczego zachowania i ogólnego dziwactwa :P.
    Pozdrawiam.
    P.s. A bonus to przekroczy chociaż trochę długość Ozowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałaś? Lew trzymający w pysku zimnego ognia właśnie przejechał obok na wrotkach ;)
      Od tego fragmentu, o którym na początku napisałaś też odwraca uwagę. Poprawiałam to, bo gdybym zostawiła pierwszą wersję, to pół 54 straciłoby sens.
      A co ma Ladviś poradzić na to, że w sferze uczuć jest ślepy na to, co się wokół niego dzieje. Gdyby mu powiedzieć wprost, to może by się zorientował na czym stoi :)
      Nie chcę podawać dokładnie ile ma bonus (bo zaraz ktoś przeczyta i się zniechęci, zanim ja w ogóle jego korektę zrobię), ale będzie więcej niż trochę dłuższy od Ozowego. Tamten nawet do dwudziestu stron nie doszedł i jego objętość mocno dialogi zwiększyły.

      Usuń
    2. Skubany był taki szybki, że zdążyłam mrugnąć i pewnie wtedy on śmignął :(.
      A no trza se okularki zakupić. Ale to MOŻE i tak mnie dobiło... ale on i tak nie stoi, nawet nie raczkuje - on leży :P. I naprawdę należy mu sie kopniak w tyłek!
      Oj tam co to dla mnie - kiedyś czytałam takiego bloga, co to liczył sobie ponad trzydzieści stron rozdział, więc mi to tam na pewno nie straszne, a tych strachliwych to trzeba ostrzec, bo bidaki zawału dostaną ;).

      Usuń
    3. Moja siostra odkąd napisałam ten bonus nabija się, że niektórzy będą go czytać na raty. Najbardziej zainteresowani i tak przeczytają, a jak ci wolący trzy strony na krzyż się poddadzą to tylko i wyłącznie ich strata, bo w normalnych rozdziałach nie mam potem zamiaru niektórych rzeczy powtarzać.

      Usuń
  2. Bonus napisała Twoja siostra? W takim razie obie jesteście bardzo utalentowane:)
    Zastanawiam się czy Falonar kiedykolwiek przyzna się do skrywanych przez siebie uczuć i jak zareaguje na to Ladvarian. Nie sądzę, by książę miał odwrócić się od swojego przyjaciela, ale na pewno będzie go traktował jakoś inaczej. A może nigdy nie dowie się, co kryje się w sercu Falonara? Bo chyba nigdy nie domyśli się tak oczywistego rozwiązania tej zagadki:)
    Jestem ciekawa kogo bohaterowie spotkają w jaskini i czy uda im się pomyślnie przejść tę próbę oraz jakich odpowiedzi udzieli im Wyrocznia. Może Falonar wreszcie dowie się jaką drogą podążył jego brat? Na pewno nie zareaguje zbyt wesoło na tę wieść:)
    Już czekam na kolejny fragment opowiadania. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ladvarian sam z siebie nigdy nie domyśli się tego, co dzieje się z Falonarem. Nawet przelotem coś takiego mu do głowy nie wpadnie. Ale czy ten drugi się zdradzi, to nie powiem ;)
      Myślę, że próba w jaskini będzie ciekawa, bo starłam się jak najlepiej dobrać osoby, które tam spotkają.
      No i im Wyrocznia na pewno powie nieco więcej, bo gdy z ciekawości ostatnio cofnęłam się do wizyty Kaelasa u niej, to okazało się, że on nie dowiedział się niczego poza pochodzeniem miecza i następnym przystankiem w podróży.

      Usuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał :) Widać, jak Ladvarian wprowadza Felonara w zakłopotanie odnoście jego uczuć. Pewnie mu z tym ciężko tak dusić to w sobie i zastanawiam się, czy powie mu kiedyś o swoich uczuciach, i w ogóle jak zareaguje na to Ladvarian. Ach, takie uczucia są niedobre, bo bardziej cierpi z tego powodu, i pewnie boi się mu powiedzieć prawdy, ponieważ może jeszcze cierpieć bardziej.
    Akcja z papierowymi ludzikami świetna. Dobrze, że zdołali uciec przed nimi i dostali na miejsce. Ale to co przeszli, to był to dopiero początek, teraz czeka ich ciężka próba w jaskini.
    I muszę pogratulować Twojej siostrze za tak świetną primaapilisową notkę;) Ach, niech wraca, bo tylko aż żal patrzeć, że taki talent się marnuje. Z niecierpliwością oczekuję nowej notki na cienkich-granicach.
    I gratuluje Tobie, Jeanelle, za sześć lat blogowania. To strasznie dużo. Życzę Ci wytrwałości na następne latka;)

    Czekam niecierpliwie na Bonus;)
    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na pewno jest mu bardzo ciężko i aż się zastanawiam, jak ja mogę być dla niego jeszcze bardziej niedobra w najbliższych rozdziałach. A cóż ma zrobić Ladvarian. Nie zdaje sobie sprawy z całej sytuacji i myśli, że nie ma w tym nic złego.
      Mam nadzieję, że bonus się spodoba, mimo dość pokaźnej objętości tekstu, co często odstrasza, bo ja jestem z niego bardzo zadowolona.

      Usuń
  4. Aaaa... poprzedni rozdział był znakomity, choć na początku nie miałam pojęcia, co jest grane. Hehe. Wybacz, że tamtych dwóch nie skomentowałam, przeczytałam je przedwczoraj, ale już nie zdążyłam skomentować :D Fajny pomysł z tymi dziwnymi, niby papierowymi ludzikami. Cóż, Ladvarian i Falonar nie mieli już chyba innego wyjścia, ucieczka była najlepszym. Jednak nie zawsze każdego mogą pokonać. Ale najważniejsze, że im się udało od nich uwolnić. Jestem ciekawa tego bonusu xdd W tą niedzielę? Mam nadzieję, że w tą :D Piszesz już od 6 lat? Łoooo... nic dziwnego, że tak świetnie Ci idzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Powiedziałabym nawet, że w tym wypadku ucieczka była jedynym poprawnym wyjściem z tej sytuacji. I nawet na tym polegała ta część próby. Tylko Ladvarian jako dumny wojownik woli polec w boju niż się ugiąć.
      Nie w tą, ale w następną. Teraz by za dużo było, a ja muszę jeszcze jedną rozmowę dopisać i kilka imion wymyślić.

      Usuń
  5. Jednak standardowe rozdziały podobają mi się bardziej, więc cieszę się, że tamten faktycznie był tylko primaaprilisowym żartem. Był dobry tak na oderwanie się od fabuły, ale cieszę się, że jednak ciągniesz akcję w niezmienionym kształcie, kontynuując rozdział 51 i pobyt na planecie Wyroczni.
    Widzę, że planeta, mimo pozornego spokoju, skrywa w sobie pewne dziwaczne niespodzianki, jak choćby te zwidy skłaniające do zejścia ze ścieżki czy te dziwaczne papierowe ludziki, które potem nagle znikły. Może to część próby? Choć kiedy weszli już do tej jaskini, od razu sobie przypomniałam próbę, która spotkała tamtą trójkę. Czy i tych bohaterów spotka coś podobnego i zobaczą jakieś ważne dla nich osoby? Jeśli tak, to bardzo ciekawi mnie, kogo zobaczą i jak opiszesz ich zmagania. To może być ciekawe.
    W ogóle, widzę, że Falonar nadal ma rozterki uczuciowe, które wzmaga towarzystwo Ladvariana. Pewnie musi mu być dziwnie, kiedy zmuszony jest ukrywać swoje odczucia w stosunku do towarzysza, który chyba nawet niczego nie podejrzewa. Ogólnie rozdział mi się podobał, a długość była w sam raz. Nie za krótki, nie za długi. W sumie nie odczułam, by się różnił długościowo od innych. Tylko pozazdrościć, że masz weny żeby tyle pisać.
    Kiedy ciąg dalszy przygód Kaelasa i reszty? I wgl, czy cała piątka bohaterów kiedyś faktycznie się spotka?
    Piszesz już 6 lat? Wow, to strasznie długo ^^. Dużo opowiadań napisałaś już w tym czasie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to wszystko, z czym bohaterowie mają styczność na Oraculum jest częścią próby z jej najważniejszą częścią w jaskini. Może Wyrocznia stanowi oderwanie od próby, ale przy styczności z takim charakterem niektórzy i tak muszą się nieźle hamować ;)
      No niestety Ladvarian w sferze uczuć jest ślepy na to, co się wokół niego dzieje. Gdyby mu powiedzieć wprost, to może by się zorientował na czym stoi :)
      Ten rozdział jest jednym z krótszych, ledwo udało mi się dobrnąć do pełnych siedmiu stron, gdy zwykle mam w okolicach ośmiu.
      Dalszy ciąg przygód Kaelasa od rozdziału 55.
      Kiedyś pisałam trzy ff, dwa potterowski i jeden Dragon Ballowy (i parę głupich tekstów do zeszytu) w różnych odstępach czasu, ale nie ma się czym chwalić, bo były to moje początki, z których teraz się śmieję. Potem miałam przerwę, bo druga klasa liceum mnie wykończyła i wróciłam z Severusem, posiadając już jakiś bagaż doświadczeń.

      Usuń
  6. Ta wersja podróży po duszę jest znacznie poważniejsza, ale równie dobra. Widać, że na każdym kroku mogła spotkać ich próba, chociaż tę najpoważniejszą wciąż mają przed sobą.
    Dobrze, że Ladvarianowi i Falonarowi tak dobrze idzie współpraca, bo inaczej wszystko mogłoby się potoczyć znacznie gorzej. Jeden zawsze może liczyć na drugiego i z pewnością, gdyby to Książę zamiast swojego kompana mało nie zboczył ze ścieżki, ten drugi od razu by zareagował, podobnie jak pierwszy.
    Te niby papierowe ludziki są naprawdę niepozorne. Niby z papieru, a jednak pokonanie ich wcale nie jest łatwością. Całe szczęście Ladvarian zarządził odwrót, inaczej pewnie dla obu cała sytuacja skończyłaby się znacznie gorzej.
    Dotarli do jaskini i pewnie dopiero tutaj czeka ich ta prawdziwa próba. Ciekawa jestem, kogo obaj tam spotkają.
    W takim razie niecierpliwie wyczekuję tego bonusu, bo intryguje mnie zarówno jego długość, jak i tematyka ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      No, drugi raz na Edłardusia natrafić nie mogą, chociaż opcja kosząca ;)
      Oboje znają się, trenują i uczą się współprac ze sobą od dziecka, dlatego teraz przychodzi im to z taką łatwością. Bo wiadomo, że Kaelas i Kendappa by tego nie powtórzyli ;)
      Gdyby nie odwrót to cała walka skończyłaby się bardzo źle, bo to właśnie odwrót chodziło. Trochę powtarzałam to, z czym spotkała się tamta trójka, bo chciałam pokazać różnicę między ich postępowaniem.

      Usuń
  7. Podobał mi się ten rozdział. Co prawda primaaprilisowy bonusik był fajną odmianą, to z niecierpliwością czekałam na tą właściwą część kontynuacji przygód duetu L&F. I wcale się nie zawiodłam.
    Zabawnie było poczytać o tej niewiedzy, a raczej nieświadomości Ladvariana, jeżeli chodzi o uczucia przyjaciela. Zastanawia mnie czy Falonar kiedykolwiek zdobędzie się na wyznanie prawdy, bo to, że Ladvarian sam się czegoś w końcu domyśli jest raczej niemożliwe. A jeżeli Falonar zamierza milczeć po grób, to takie duszenie w sobie uczuć nie wpłynie na niego zbyt dobrze. Choć to pewnie trudne, uważam, że powinien szczerze pogadać z przyjacielem.
    W każdym razie podoba mi się ta więź, która łączy dwójkę chłopaków. Oboje mogą na siebie liczyć, a ich współpraca wypada naprawdę dobrze. Gdyby nie to, może już dawno zboczyli by z właściwej ścieżki i skończyli jak ten szaszłyk :P Bo papierowe ludziki może wyglądają niepozornie, ale pewnie tylko na wyglądzie się kończy to złudzenie. Wystarczy spojrzeć, ile trudności przysporzyło chłopakom ich pokonanie.
    A przecież najważniejsza próba w jaskini wciąż przed nimi. Nie mogę się tego doczekać ;)
    Sześć lat pisania? No to gratuluję tak wspaniałej rocznicy i oczywiście wytrwałości w tym, co robisz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Czy Falonar zdobędzie się na zrobienie czegokolwiek w kwestii uczuć do Ladvariana, to nie powiem. Ale Ladvarian sam z sienie to się niczego nie domyśli. Zachowania przyjaciela w ogóle nie kwalifikuje w takich kategoriach.
      No tak, pokonanie ludzików przyszło im z trudem, bo w tej części nie o pokonanie ich chodziło, ale właśnie o odwrót. Podobnie było w przypadku tamtej trójki.

      Usuń
  8. Tak z perspektywy czasu patrząc rozdział poprzedni był bardzo hm " odjechany" twoja siostra ma talent. To w końcu nie jest tak łatwo wymyslić coś takiego. Ten rozdział jest znacznie poważniejszy. Papierowe ludziki były naprawdę groźne jak na takie celulozowe stwory. Bez twarzy.. takie z jednej strony przypominające dzieciństwo, a z drugiej strony złe i gotowe do walki. Falonar i jego partner bardzo dobrze jak na razie sobie radzą z tą całą wedrówką. Na każdym kroku czeka na nich niebezpieczeństwo i jakieś niewyobrażalne wydarzenia. Oby tak dalej. Współpraca jednak się opłaca. No i własnie.. jeszcze jego uczucia do Ladvariana.. ciągle ukrywane i tłumione. Ciekawa jestem czy kiedykolwiek wyjdzie na jaw.. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie mamy głupkowate pomysły, więc z wymyśleniem żadnych problemów nie było, największą trudność sprawiło napisanie tego tak, by właśnie wyszło tak zabawnie i nietypowo.
      Właśnie z mojego dzieciństwa wzięłam te papierkowe ludziki. Nie miałam pojęcia, co wstawić im za przeszkodę, a to było pierwsze, co przyszło mi do głowy ;)
      A czy Falonar zdobędzie się na zrobienie czegokolwiek w kwestii uczuć do Ladvariana, to nie powiem.

      Usuń
  9. spodziewalam sie ze to nie ty napisalas poprzednia notke. sprawiasz wrażenie osoby poważnej a tamten rozdział był szalony. to nie jest proste napisać coś takiego trzeba mieć dystans do swojej twórczości i świadomość talentu do rozbawiania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze jedno pytanie. twoja siostra prowadzi bloga?

      Usuń
    2. Wiem, że to nie jest proste. Kiedyś też chciałabym spróbować, ale na razie mam tak ogromny chęciobrak, że nawet szkoda mówić, a siostra sama zgłosiła się na ochotnika do pisania, gdy wyrwało mi się o tym.
      Cóż, moja siostra to Elfaba, na chwilę obecną zniknęła z blogosfery, ale jej zakończone blogi nadal są dostępne dla czytelników.

      Usuń
  10. Nie... Nie wierzę, Twoja siostra to Elfaba? To teraz mam kogo męczyć, żeby Elfana wróciła, szczególnie do autorskiego opwiadania! A ja myślalalm, e jednak poprzednią notkę potraktujemy jako jednąz prób, czemu nie xD rzecz jasna była bardzo dobra. Już mamy dwie przyszłe pisarki z tej samej rodziny xD Cóż, fakytcznie post megakrótki, ale ciekawy, ludziki mnie rozwaliły, nie jarzę kompletnie mechanizmu tych prób, czy w ogóle jakiś mają, stąd przekonana jestem, e Wyrocznia sam musi je na bieżąco wymyślać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybym była wtedy w domu, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Na razie nawet mnie nie chce słuchać odnośnie powrotu, ale coś tam na brudno pisuje.
      Dziękuję :)
      Och, próby mają swój sens. Może nawoływanie z krzaków mniejszy, ale atak papierowych ludzików trochę powiedział Wyroczni o charakterze nowo poznanych obiektów do testowania.

      Usuń
  11. Postanowiłam przeczytać i skomentować Twojego bloga z kilku powodów. Pierwszy i najbardziej idiotyczny, a zarazem najbardziej przyciągający jest taki, że urodziłam się 20 maja 1991 roku :) Dzięki temu nie zapomnę złożyć Ci życzeń urodzinowych ^^
    Kolejny powód jest taki, że niejaka La vérité ochała i achała nad Twoją twórczością, a kim bym była gdybym nie przeczytała czegoś co ona czytała? Wiem, to skomplikowane, ale nasze relacje do łatwych nie należą. No i jeszcze ta wojna o to, które państwo jest fajniejsze. Ona twierdzi że Francja, a ja uparcie będę sądzić że to Włochy. Ale bzdury gadać zaczynam....
    Do roboty!
    Masz piękny szablon. Podoba mi się, bo jest pomysłowy. Ogólnie wolę w nim górę niż dół, ale w opowiadaniu wolę jednak dół. Wiesz o co chodzi? No pewnie, że wiesz :P
    Całą treść budujesz na prostym schemacie. Jest sobie chłopak, wojownik klasy średniej z wielkimi marzeniami, wybujałą wyobraźnią i ogromnym ego. Potem pojawia się przepowiednia, która głosi, że Kaelas ma szansę stać się kimś więcej, kimś ważnym. I nagle jego odległe marzenia przestają być tak odległe. Brzmi banalnie? Owszem, ale tylko w moich słowach (bo jak ja piszę, to wszystko brzmi banalnie). Ty przedstawiasz jego historie barwnie i ciekawie. Może jest jak już wspomniałam schematycznie, ale czytelnicy właśnie czegoś takiego oczekują. Gdybyś teraz zaczęła wariować, cudować i kombinować, aby za wszelką cenę stać się oryginalna (choć i tak jesteś oryginalna) to brzmiałoby to pusto i płasko.
    Kaelas i jego świta są dokładnie tacy, jak główni bohaterowie być powinni. Jest sobie trio, dwóch chłopaków i kobieta. Mamy mózg drużyny, mamy odważnego bohatera, który jak będzie trzeba poleci z wykałaczka na tygrysa i mamy Kendappę. No właśnie, co z tą Kendappą? Ona mi nie pasuje. Chciałam ją zaszufladkować razem z Ronem ale to dwa odległe bieguny! Ale i tak jest świetna i nie odstaje od reszty. To znaczy odstaje w pozytywnym sensie. Jest zadziorna, honorowa i na początku bardziej ją lubiłam. Od czasu jak zaczęła cudować z Kaelasem to trochę mnie zniechęciła do siebie, no ale wątek miłosny być musi! A co najważniejsze nie pojawił się w np. trzecim rozdziale, bo mogłoby mnie tutaj teraz nie być. Wracając do Kendappy. Podoba mi się to, że jest bardzo religijna i w ogóle podoba mi się to, że nie spychasz religii na dalszy plan. Może i wymyśliłaś własny system, ale ma on miejsce w życiu bohaterów i to jest super.
    W opozycji do naszego trio jest duet. Duet nietypowy. Męski, silny i kiedy o nich czytam to czasem robi mi się mokro. Każda kobieta chciałaby mieć takiego faceta jak oni w domu, ale Ty oczywiście musiałaś popsuć moje marzenia o idealnym mężu z galaktyki i zrobiłaś z nich homo... och... ale czy to znów nie przemawia na korzyść Twojej oryginalności? Tak, chyba tak.
    Mamy jeszcze 'tego złego' który jest dokładnie taki jak na 'tego złego' przystało czyli zły. Oczywiście w odczuciu bohaterów, bo jakby się nad tym zastanowić, to mało o nim było do tej pory. I to jest minus. Owszem, chcą go zniszczyć, bla, bla, bal, ale co dalej? Chciałabym go bliżej poznać... i wtedy wyrobić sobie zdanie.
    Podsumowując dwie drużyny mają jeden cel. Każda obrała inną drogę, odwiedzają różne planet, przeżywają przygody i zaczynają dostrzegać jak ważna jest przyjaźń, miłość itp. itd. Finał może być tylko jeden. I Ladvarian i Kaelas zostaną Legendarnymi Wojownikami i zgładzą tyrana. Podejrzewam, że Kaelas zada ostateczny cios, ale sukces będzie należał do nich obu. No chyba, że mnie zaskoczysz :D
    Jak już wspomniałam: fabuła opiera się na schematach, ale kurde, dlaczego inni mając schematy nie potrafią napisać czegoś takiego? No właśnie. Masz we mnie czytelniczkę.
    A teraz czas na autoreklamę: jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie na: http://czas-proby.blogspot.com/

    PS: Przepraszam za błędy w komentarzy, nieskładne zdania, braki przecinków i literówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodał się cały, dodał się cały!

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa wyczerpującą opinię :)
      Zawsze lubię czytać opinię innych na temat fabuły i bohaterów, dlatego cieszę się, że ci się spodobało. Mam nadzieję, że w przyszłości także zdarzy się kilka wątków, które cię zaskoczą.
      Do ciebie na pewno wpadnę w wolnej chwili.

      Usuń
  12. Czy mi się wydaje, czy Ladvarian i Falonar mają ciężej na Oraculum niż ich poprzednicy? A może Wyrocznia dostosowuje stopień trudności próby w zależności od uczestników. W końcu, gdy Kaelas tu przybył był znacznie słabszy (i bardziej nierozgarnięty :D) niż teraz.
    Zdziwiło mnie też, że książę wydał rozkaz odwrotu w krytycznej sytuacji z papierowymi ludzikami. To było rozsądne wyjście, ale dość nietypowe, jak na niego. Do tej pory zawsze kojarzył mi się z osobą walczącą do upadłego. W tej sytuacji jednak na nic by się to zdało, może Wyrocznia doceniła tą decyzję i dlatego dość szybko znaleźli potem jaskinię.
    Chyba wszystko się wyjaśni właśnie w niej, gdy przekonamy się, co niezwykłego ich tam spotka. Najbardziej ciekawi mnie to, kogo im wybrałaś do najważniejszej próby. Mam swoje typy i zobaczymy, czy się sprawdzą.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam, aby wyglądało tak, aby ci dwoje mieli ciężej od tamtych, szczególnie, że próby są mniej więcej takie same.
      Prawdę powiedziawszy, to w próbie z papierowymi ludzikami właśnie o odwrót chodziło ("w pierwszej turze" to samo zrobiła Kendappa, gdy zorientowała się, że Kaelas jest do niczego). Ladvarianowi przyszło to z ogromnym trudem, ale co miał zrobić, gdy nie widział szans. Nie chodziło tu o pojedynek z nikim ważnym, więc przyszło mu to łatwiej. Wiadomo, że w pojedynku z Vrieskasem wolałby zginąć.
      Mam nadzieję, że próba w jaskini wyjdzie ciekawie, bo starałam się starannie dobrać im przeciwników. Chociaż jeszcze trochę muszę fragmenty dopracować.

      Usuń
  13. No, rzeczywiście, Dante na wejściu dokądkolwiek nie dodaje pozytywnego klimatu :P
    A Ladvarian i Falonar to chyba moja ulubiona para z opowiadań blogowych, shipuję ich mocno!

    OdpowiedzUsuń