czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 59: Mua Dong


Ich obecność była jego odwagą, to ona sprawiała, że był w stanie robić krok za krokiem.
Joanne Kathleen Rowling – Harry Potter i Insygnia Śmierci
Kaelas siedział na trawie nieopodal miejsca lądowania kapsuły i zastanawiał się nad tym, co usłyszał od Nien Sử. Słońce niemal zniknęło za horyzontem i zrobiło się dość zimno, ale starał się tym nie przejmować. Zresztą, czym był chłód w porównaniu z tym, przez co będzie musiał przejść?
Nie rozumiał, dlaczego właśnie jemu musiało się to przytrafić. Chciał wiele osiągnąć, chciał, by wszyscy we wszechświecie znali jego imię i podziwiali jego zdolności. Aby książę Ladvarian (lub w śmielszych marzeniach Vrieskas) zauważył go i wyróżnił na tle innych. Ale nikt nie powiedział, że będzie to nieść ze sobą tak wiele cierpienia i bólu. A na dodatek sporo niejasności.
Wcześniej gotów był uwierzyć w to, że to ma związek z jakimiś mutacjami połączonymi z jego mieszaną krwią. Brzmiało to jak czarna magia, ale dla świata było bardziej racjonalne. Dało się to wyjaśnić, mimo że sam nic by nie zrozumiał.
Po raz kolejny żałował, że musieli awaryjnie lądować na Ziemi. Gdyby tam nie zobaczył księżyca, jego życie w ogóle by się nie zmieniło. W tym wypadku niewiedza okazała się błogosławieństwem, które mu odebrano.
– Przeziębisz się, jak będziesz tak dłużej siedział. Noce tutaj są bardzo zimne – wyrwał go z zamyślenia głos RM19.
Mężczyzna podszedł do Kaelasa i podał mu ciepłą bluzę, po czym usiadł obok. Landarczyk przyjął ją z wdzięcznością.
– Statek jest gotowy do drogi – mówił RM19. – Jutro możemy lecieć dalej, skoro tutaj nic więcej nie znajdziemy.
– Chociaż wolałbyś zostać i jeszcze trochę poszperać w tych wszystkich księgach – stwierdził Kaelas, a serdeczny uśmiech na twarzy przyjaciela potwierdził jego przekonania.
– Życia by mi nie starczyło, aby przejrzeć chociażby jedną czwartą z tego, co się tam znajduje. Moja siostra, marząc o wielkich przygodach, twierdziła, że czasem więcej można dowiedzieć się, widząc coś na własne oczy niż czytając regułki napisane tysiąc lat temu. Po raz pierwszy muszę się z nią zgodzić.
Zapadało między nimi milczenie. Żaden z mężczyzn nie chciał odezwać się pierwszy i podjąć kwestii, która była teraz najważniejsza, którą należało uzgodnić najlepiej jeszcze dziś, by jutro bez zwłoki ruszyć dalej.
– Gdy tak siedzicie, wyglądacie jak idioci – odezwała się Kendappa, podchodząc do nich.
Postawiła na trawie tackę z kubkami gorącego napoju, który wedle Kaelasa w zamierzeniu miał być herbatą, ale ostatecznie nie wiadomo, co z tego wyszło.
– Są trzy, więc wnioskuję, że chcesz dołączyć do grona idiotów – odgryzł się Landarczyk.
Kobieta zignorowała go i usiadła obok niego. RM19 patrzył na przyniesione przez nią napoje nieco podejrzliwe. Wziął jeden kubek do ręki i powąchał jego zawartość, ale nic nie wypił.
– To na pewno herbata? – upewnił się. – Nie to dziwne coś, co wymyśliłaś ostatnio.
Kaelas nie potrafił powstrzymać śmiechu. Nawet srogie spojrzenie Kendappy go nie uspokoiło.
– Tamto dziwne coś, czego jak zawsze nie doceniliście, to był atabreh, który pito na Alatum. Najwyraźniej macie niedorozwinięte kubki smakowe i nie doceniacie prawdziwego smaku. A ta herbata jest z torebki.
RM19 niezbyt to przekonało, bo dopiero po minucie dalszej kontemplacji upił jeden maleńki łyczek.
– Rzeczywiście herbata, ale specjalnie poszukałaś w spiżarni zielonej, której nikt nie pije. Pewnie to zemsta za ten niezdatny do picia atabreh, który teraz wymyśliłaś.
– Niewdzięcznik. Następnym razem nic ci nie zrobię. – Mimo lekko obrażonego tonu kobiety, Kaelas dostrzegł, jak kącik jej ust drgnął ku górze.
– Mogłaś jeszcze ciastka przynieść – powiedział Landarczyk.
– Kolejny niewdzięcznik. Sam sobie przynieś.
– Podjąłeś już decyzję? – zapytała po chwili milczenia.
Chwilowy dobry humor wojownika prysł. Chciał jak najbardziej odwlec w czasie moment tej rozmowy, ale jak zwykle nie wyszło.
– Przecież nie tylko ja o tym decyduję. To głównie zależy od was, to wy będziecie narażeni na niebezpieczeństwo. Ja nie mam tu nic do powiedzenia – zakończył, spuszczając głowę.
Nie chciał widzieć wyrazu ich twarzy. Nie chciał widzieć strachu, który spowodowała wzmianka o tym, że staje się potworem.
– Niebezpieczeństwa żadnego nie widzę, bo jestem od ciebie silniejsza nieważne, jak wielki się staniesz i ile ogonów ci wyrośnie – próbowała rozładować atmosferę Kendappa.
– To ty musisz być gotowy, Kaelasie, aby przejąć kontrolę nad transformacjami – wtrącił się RM19. – Jeżeli teraz nie czujesz się na siłach, to darujemy to sobie, ale kiedyś przyjdzie ten moment, kiedy będziesz musiał stanąć do tej walki. My w ciebie wierzymy, ale jeżeli chcesz jeszcze trochę poćwiczyć siłę woli, to nie ma problemu.
Po tych słowach Landarczykowmi zrobiło się cieplej na sercu. Zamknął mocno powieki, by powstrzymać niechciane łzy, zanim spojrzał na przyjaciół.
– Naprawdę chcecie zaryzykować, chociaż nie macie pewności, że uda mi się wybić ponad osobowość potwora? – zapytał z niedowierzaniem.
– Wiemy, że ci się powiedzie, a biorąc pod uwagę, co jeszcze przed nami, to bardzo się ta umiejętność może przydać w naszej misji. Ale i tak nadal utrzymuję, że to książę jest Legendarnym Wojownikiem – oznajmiła, jakby nie mogła się powstrzymać.
– Wiem, ale jeszcze udowodnię ci, że się mylisz – odpowiedział. – Dziękuję wam.
Objął ramieniem Kendappę i RM19. Czekało ich ciężkie zadanie, ale miał nadzieję, że uda im się wyjść z tego bez szwanku i znajdą kolejną łzę.
~ * ~
Be’Shar opuścili w południe, po tym, jak otrzymali od Nien Sử dokładne dane odnośnie planety, na którą mieli się udać. Od tamtej pory Kaelas nie opuszczał swojego pokoju. Wiedział, że podróż będzie bardzo krótka, ale za wszelką cenę chciał ten czas wykorzystać na wyciszenie się i uspokojenie rozszalałych myśli, co wręcz graniczyło z cudem.
Doskonale pamiętał swoją ostatnią transformację. I wątpił, aby kiedykolwiek udałoby mu się to zapomnieć. Było to tak ekscytujące uczucie, gdy widział bladą tarczę księżyca, a potem nadeszło cierpienie, ale zarazem uwolnienie. Coś rzeczywiście w nim pękło, pozwalając wydobyć się ki na zewnątrz, ale zarazem jego świadomość została wyparta przez potwora.
Wiedział, co się działo. Widział oczami bestii, słyszał jej uszami, ale był jedynie biernym obserwatorem. Nie do niego należały ruchy, a do tego drugiego bytu, który zagnieździł się w jego głowie.
A teraz miał się wybić, zmiażdżyć tę ogromną siłę, która trzymała go w ryzach i przejąć całkowitą kontrolę nad sobą. Nie potrafił myśleć, co by się stało, gdyby zawiódł. Naraziłby Kendappę i RM19 na olbrzymie niebezpieczeństwo. Mógłby ich nawet zabić, gdyby w porę nie wykryli zagrożenia.
Mimowolnie zastanawiał się, czy gdyby to Falonar znalazł się na jego miejscu, to podołałby temu zadaniu. Czy on potrafiłby zapanować nad potworem? Czy byłoby to także ponad jego siły?
Kaelas miał ochotę krzyczeć z wściekłości i bezsilności, jednak wiedział, że takie zachowanie nie przystoi wojownikowi. Tym razem musiał zachować się jak mężczyzna. Stanąć do boju z wysoko uniesioną głowa i walczyć do ostatniego tchu, by potem niczego nie żałować. Aby jutro nastał lepszy dzień.
~ * ~
– Gotowy? – zapytał RM19.
Kaelas kiwnął głową, nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Bał się, że gdy otworzy usta, wydobędą się z nich tylko nieartykułowane piski, a nie słowa. Nadeszła chwila, w której przekona się, ile jest wart jako wojownik.
Spojrzał na Kendappę i RM19. Ich pewność w powodzenie tej misji dodawała mu otuchy i podnosiła na duchu. Miał nadzieję, że w razie niepowodzenia uda im się bezpiecznie wrócić na statek. Możliwe, że laserowa broń mężczyzny była w stanie spowolnić bestię.
– Niebo jest zachmurzone – stwierdził rzeczowo RM19, gdy otworzył drzwi wyjściowe i powoli zaczął schodzić po schodkach. – Ale wieje wiatr, więc powinien rozgonić chmury.
Kaelas ostrożnie wyjrzał z kapsuły i zorientował się, że przyjaciel miał rację. Na niebie dostrzegł błyszczące gwiazdy oraz jakieś inne większe plamy. Nie wiedział, czym były, ale na razie postanowił się tym specjalnie nie interesować. Najważniejsze, że chwilowo księżyc pozostawał zasłonięty przez gęste, ciemne chmury. Jednak wiedział, że nie potrwa to długo. Wewnątrz czuł, jak bestia szykuje się do wyjścia. Wyczuwała, że tej nocy znów będzie mogła wyrwać się na wolność i zapolować. Poczuć w ustach ciepłą, świeżą krew.
– Nie! – krzyknął wojownik, orientując się, że wypowiedział te słowa na głos, chociaż chciał zatrzymać ciąg upiornych myśli.
– Ten dureń mógł nam powiedzieć, że jest tu tak zimno. – Usłyszał za sobą niezadowolony głos Kendappy. – Mogę się założyć, że teraz grzeje to swoje stare cielsko przy kominku i zaśmiewa się z nas.
Kaelas cieszył się, że odwróciła nieco jego uwagę od ponurych myśli, ale jednocześnie miał wrażenie, że w zwielokrotnionym tempie dotarło do niego uczucie przeraźliwego zimna. Klimat panujący na Mua Dong był nieporównywalny do żadnego, z którym przyszło mu się spotkań w trakcie podróży. Chłód Be’Shar był upałem w porównaniu z warunkami panującymi tutaj.
Landarczyk miał wrażenie, że zaraz zamarznie. Kendappę i RM19 przed mrozem chroniły kombinezony, on założył stare ubranie, które i tak miało ulec zniszczeniu po transformacji. Żałował, że księżyc jeszcze nie był widoczny, bo bestia posiadała futro, które zapewne chroniło przed chłodem.
Zastanawiał się, dlaczego los zawsze zsyłał ich na planety o dziwnych warunkach klimatycznych. Przez chwilę zatęsknił za ciepłą Ziemią, na której od czasu do czasu jedynym problemem był padający całymi dniami deszcz.
– Co to? – jęknął, szczękając zębami.
Ziemia wokół została pokryta czymś białym, jednak na tyle miękkim, że nie było w stanie utrzymać ciężaru człowieka. Najgorsze, że po wdepnięciu w to, buty zaczynały przeciekać, a stopy przeraźliwe marznąć.
– Śnieg – pospieszył od razu z wyjaśnieniem RM19.
– Świetnie – mruknął Kaelas, nadal nie rozumiejąc, co przyjaciel miał na myśli.
– To opad atmosferyczny w postaci kryształków lodu o kształtach głównie sześcioramiennych gwiazdek, łączących się w płatki śniegu. Po opadnięciu na ziemię tworzy porowatą pokrywę śnieżną o niewielkiej gęstości.
– Księżyc wychodzi zza chmur – przerwała mu Kendappa, wskazując na ciemne niebo.
Kaelas spojrzał w tamtym kierunku. Serce zaczęło szybciej bić. Tak, tak! Już za chwilę! Zrobił kilkanaście kroków naprzód, by oddalić się nieco od przyjaciół. Po transformacji mogło zdarzyć się wszystko, a tak dawał im dodatkowy czas na ucieczkę. Niemal przestał odczuwać przeraźliwe zimno, lodowaty wiatr wiejący mu prosto w twarz stał się jedynie maleńką przeszkodą.
Już za chwilę!
Chmury ustępowały, za moment zobaczy całą tarczę. Księżyc był znacznie większy od tego na Ziemi, ale wzywał go z taką samą siłą. Świecił dla niego z całych swych sił. Kaelas nie potrafił odwrócić od niego wzroku. Hipnotyzował go i zabierał całą uwagę. W oddali ktoś coś mówił, ale teraz nie miało to znaczenia, musiał poddać się swej prawdziwej naturze. Wtedy chmury całkiem odsłoniły koło zawieszone wśród czerni nieba.
Ciało Kaelasa przeszedł spazm bólu, jednak nie tak silnego jak ostatnim razem. Jakby ciało powoli zaczynało przyzwyczajać się do tego, jakby od zawsze było do tego stworzone. Nie potrafił powstrzymać krzyku, gdy mięśnie zaczęły się gwałtownie rozrastać, kości łamać i ponownie łączyć, skóra porastać sierścią.
Między spazmami bólu poczuł, jak coś zaczyna przejmować nad nim kontrolę. Obca, dzika siła, żądna krwi i mordu. Władca nocy, który nie cofnie się przed niczym. Tym razem był na to przygotowany, wiedział, co ma się stać.
Zmobilizował całą siłę woli, by walczyć z intruzem. Starał się nie myśleć o bólu, zepchnąć go na dalszy plan, a skupić się na boju o własne ciało. Ostatecznie to było jego ciało, tylko on miał prawo nim władać. Nikt inny. Był Kaelasem, nie potworem niezdolnym do ludzkich uczuć, nieznającym litości.
Pomimo tego, że starał się jak potrafił najlepiej, przegrywał z tą ogromną, brutalną siłą, która jakimś cudem znalazła się w nim. Miał ochotę zapłakać nad własną bezsilnością i beznadziejnością, ale nie mógł, był tylko myślą spychaną na drugi plan. Jego zdanie powoli przestawało mieć jakiekolwiek znacznie. On wygrywał i chciał zapolować.
Trzymał się jak tonący brzytwy ostatniej własnej myśli, zanim bestia odniosłaby spektakularne zwycięstwo. Jak mogła być tak potężna, skoro była częścią niego, skoro żyła w nim? Była nim, nie osobnym bytem. Dlaczego tak się działo?
Przecież to jestem ja, jedna postać.
Kaelas uspokoił umysł i wycofał się z walki.
~ * ~
Kendappa i RM19 z daleka obserwowali to, co działo się z Kaelasem, gdy chmury całkowicie odsłoniły księżyc. Kobieta była w równie wielkim szoku jak mężczyzna, mimo że już raz widziała ostateczną formę bestii. Transformacja z tej odległości wyglądała na bolesną i przerażającą, nie chciała nawet myśleć o tym, przez co musi przechodzić Landarczyk. Najgorsze, że nie mogła nic z tym zrobić, zadziałaś w jakiś sposób. Pozostawała jej tylko bierna obserwacja.
Bała się o Kaelasa i współczuła mu tego, przez co musiał właśnie przechodzić. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie mogła, tę walkę musiał stoczyć sam. I dla ich wspólnego dobra wygrać ją, najlepiej jak najszybciej.
– Niesamowite – szepnął zachwycony RM19, patrząc na ostateczną wersję bestii.
Oczy błyszczały mu z podniecenia, a na szkłach okularów widoczne były zmieniające się w ułamkach sekund symbole i cyfry. Kendappa poczuła ogromną ochotę, by walnąć go w łeb, mimo sytuacji, w jakiej się znaleźli. W tej chwili traktował Kaelasa jako dorodny obiekt do badań i zdobywania nowych informacji.
Ale czy mogę mu się dziwić?, pomyślała. Przecież gdyby wiedzieli więcej o tym, co się działo, byłoby im teraz znacznie łatwiej. To jednak nie pozwalało uspokoić coraz szybciej bijącego serca i strachu, który zaczął rozprzestrzeniać się w zawrotnym tempie. Coś było nie tak. Bestia od dobrych kilku minut osiągnęła ostateczną formę, a mimo to nadal stała w miejscu, niemal się nie poruszając. Czy to znaczyło, że Kaelas nadal walczył? A może coś poszło nie tak?
Gdy o tym pomyślała, stwór wyprostował się i zadarł łeb do tyłu, wydając z siebie mrożący krew w żyłach ryk. Kendappa automatycznie wydobyła sztylet o wężowej rękojeści, obserwując uważnie każdy ruch potencjalnego przeciwnika i kalkulując w głowie szanse na zwycięstwo. Kątem oka zauważyła, że RM19 zesztywniał i cofnął się o krok.
Bestia odwróciła łeb w ich stronę, jednak nie ruszyła się z miejsca.
– Udało się? – zapytał piskliwym głosem RM19.
Kobieta nie wiedziała, co miałaby teraz zrobić. Jak poznać, że ma przed sobą bestię, która rozumowała jak Kaelas, a nie potwora, którego przez całą noc pilnowała na Ziemi. Jakaś część niej kazała jej uciekać z tego miejsca. Jak najdalej, aby za wszelką cenę zachować życie. Druga część wiedziała, że nie może tak postąpić. Ostrożnie, krok za krokiem, zaczęła zbliżać się do stwora. Mocno ściskała rękojeść sztyletu w dłoni, gotowa zaatakować, gdyby zaszła taka potrzeba.
Miała wrażenie, że śnieg skrzypi pod jej stopami niesamowicie głośno, jednak nie zaprzestawała marszu. Musiała się przekonać, nie było innego wyjścia. Strużka potu spływała po skroni, wydawało jej się, że w tamtej chwili temperatura jak na złość podskoczyła do góry.
Z niemałym zdenerwowaniem spojrzała wprost w oczy bestii. Ulżyło jej, gdy w granatowych tęczówkach nie dostrzegła osobowości krwiożerczego potwora gotowego zabić bez zmrużenia oka, a Kaelasa.
– Udało się – powiedziała, uśmiechając się szeroko. Miała wrażenie, że ogromny kamień spadł jej z serca.
Bestia przekrzywiła głowę w prawo, przez co wyglądała teraz dość komicznie. Cały jej wcześniejszy majestat jakby zniknął w jednej sekundzie. Jak widać osobowość Kaelasa musiała się objawić w każdej postaci.
– Możesz mówić? – zapytał RM19, który już znalazł się przy Kendappie.
Z paszczy tygrysołaka wydobył się cichy warkot. Najwyraźniej niezadowolony z efektu, spróbował jeszcze raz, ale nic to nie zmieniło.
– Prawdopodobnie w tej formie nie ma rozwiniętego aparatu mowy albo przychodzi to z czasem – zadumał. – Teraz już nic nie stoi nam na przeszkodzie – dodał z uśmiechem.
Kaelas prawdopodobnie próbował go odwzajemnić, ale wyszczerzenie kłów niezbyt przypominało miły i serdeczny gest, a raczej chęć ataku lub groźbę. Dodatkowo zamachał ogonem, a Kendappa na ten widok nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
– Szkoda tylko, że Nien Sử nie powiedział nam, co zrobić, gdy będziemy chcieli wrócić.
– To znaczy? – zainteresował się RM19. – Nastaje tutaj dzień na dwie godziny, wtedy Kaelas wróci do ludzkiej formy.
– A co gdy będziemy chcieli wrócić wcześniej, bo zdarzy się coś nieprzewidzianego?
– To do ciebie niepodobne, by martwić się na zapas. Zawsze coś się wymyśli, a bywaliśmy już w różnych opałach i jakoś udało nam się znaleźć wyjście.
– Coś mi się tu nie podoba, RM19 – powiedziała, spoglądając na księżyc, który powoli znów znikał za kurtyną chmur. – Coś wisi w powietrzu. Wydaje mi się, że Mistrz Penyu specjalnie nie mówił nam o tym miejscu, że chciał nas przed czymś uchronić.
Mężczyzna spojrzał na Kendappę z troską, ale nic nie powiedział, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Zawiał zimny wiatr.
– Cóż, jedyna droga prowadzi naprzód. Już za późno na powrót – rzekł po chwili milczenia.
W tamtym momencie wolałaby, aby Kaelas był w swojej ludzkiej formie. Nieraz potrafił ocenić sytuację znacznie lepiej od niej, a teraz nie mógł nic powiedzieć, a z gestów bestii niewiele dało się odczytać.
– Mam wrażenie, że wylądowaliśmy na cmentarzu i zakłócamy spokój zmarłym.
~ * ~
I jak się można było domyślać, bohaterowie przyjęli propozycję Nien Sử, co ich tam czeka, o tym w kolejnych rozdziałach.
Pojawiły się też nowe karty postaci. Tym razem te zrobiłam sama ;)
U was mam tylko pojedyncze zaległości, które nadrobię dzisiaj, ale nie wiem dokładnie, o której godzinie.

31 komentarzy:

  1. Wreszcie sie doczekałem rozdziału ;)
    Akcji moze nie było w nim zbyt wiele, ale mimo to przyjemnie się go czytało. Świetnie zbudowałaś napięcie. Przyznam, ze byl moment, w ktorym zwątpiłem w Kaelasa i pomyślałem, że jednak bestia wygra. Na całe szczęście byłem w błędzie.
    Cieszę się, że wojownik coraz lepiej dogaduje się z przyjaciółmi. To ważne, by miał w nich oparcie zwłaszcza w takich chwilach, gdzie nic nie jest pewne.
    Co do planety to zaniepokoiła mnie. Mam dziwne wrażenie, że coś złego się na niej wydarzy. Może znów się mylę, ale zasiałaś u mnie ziarno niepewności słowami Kendappy o tym, że Mistrz Penyu z jakiś powodów nie mówił im o tej planecie. No nic, jestem pewien, że tak czy siak dostarczysz nam wiele emocji.
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dlatego nie lubię, gdy lądują na jakiejś nowej planecie, bo potrzebne są te wszystkie wprowadzenia, zanim coś zacznie się dziać.
      A ta planeta prześladuje mnie do dziś, te rozdziały pisałam je na przełomie luty-kwiecień i nie mogłam skończyć, tak jak nasza zima nie mogła się skończyć.
      Skoro to Nien Sử ich tu wysłał, to wydarzyć może się wszystko. Natomiast Penyu nic im o tej planecie nie mówił, gdyż z Nien Sử są swego rodzaju rywalami i swoich uczniów nie wysłałby na planety, którymi rządzi tamten. Tak samo Nien Sử nie wysłałby nikogo, by potrenował sobie na Eduardo.

      Usuń
  2. Gdy pierwszy raz opisywałaś transformację bohatera byłam pod wielkim wrażeniem, zresztą tak jak i teraz. Przecież nie tak łatwo stopniowo budowac napięcie i zainteresowac czytelnika. Tobie jak zwykle się udało. No i po raz kolejny Kaelas przekonał się, że ma przy sobie prawdziwych przyjaciół którzy będą go wspierać w każdych okolicznościach. To z pewnością pomogło mu w transformacji, dodając otuchy. Bardzo zabawny ten moment z merdaniem ogonem. :-) Usmiechałam się do ekranu jak głupia. Zakończenie pozostawia do myślania.. wydaje mi się, że ich przygdy dopiero nabiorą tempa. Oby tylko nie stało sie im nic złego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, przyjaciele wiele wnoszą w jego życiu, bez nich to by pewnie nawet jednej łzy nie zdobył, nie mówiąc o podniesieniu do pionu po tych wszystkich przykrych wydarzeniach.
      Tak naprawdę to jeszcze wszystko przed nimi i zdarzyć może się niemal wszystko.

      Usuń
  3. cy <3 ćekoladę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaiste, ładnie wyszły karty postaci ^^. Zresztą na tym nowym blogu też widziałam :).
    A ja lubię rozdziały wprowadzające. Wiadomo, akcja to akcja, ale moje zamiłowanie do opisów było w pełni ukontentowane. Kreowanie tylu nowych planet stwarza ogromne pole do popisu jeśli chodzi o obszerne, obrazowe opisy.
    Ale i tak na tej nowej planecie czuć było tą pewną atmosferę niepokoju. Choć przemiana Kaelasa tym razem poszła dobrze i zachował on świadomość. Wgl ciekawe, od czego zależy to zachowywanie świadomości, na Ziemi jej nie miał, bo to był pierwszy raz i nie umiał sobie z tym radzić?
    Ale i tak mam wrażenie, że może ich tam spotkać coś nieprzyjemnego. Szczególnie pod koniec rozdziału, kiedy nawet Kendappa jest zaniepokojona. Mam takie wrażenie, że w każdej chwili mogą pojawić się jakieś komplikacje i jestem ciekawa, czy mam rację ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Akurat na Mau Dong wprowadzenie nie było aż tak złe, bo ile można o śniegu pisać, ale wiadomo, że do każdej planety coś tam być musi, bo inaczej ma się wrażenie, jakby wszystko działo się w próżni.
      Tutaj udało mu się przejąć kontrolę nad świadomością bestii, ponieważ zaakceptował siebie, zaakceptował to, że to jest część jego samego i nie może z tym walczyć, a powiedzieć sobie: "to jestem ja", a na Ziemi cała przemiana była dla niego wielkim szokiem i czymś, czego w życiu się nie spodziewał i skończyło się, jak się skończyło.

      Usuń
  5. Szybko opanował swoją postać! Ale rozumiem, że nie chciało Ci się opisywać kolejnych prób - ile też można o tym czytać. A transformacja wyszła całkiem ładnie! Mimowolnie skojarzył mi się Lupin, który zapewne podobnie musiał walczyć ze swoją przemianą. Zapewne nie było łatwo. A Kaelas to prawdziwy szczęściarz, że ma takich przyjaciół, którzy dobrowolnie się dla niego narażają.
    Czekam na nowy ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie pisania chociażby trzech prób, bo bym się zanudziła, a w tym czasie Kendappa i RM19 też musieliby coś robić. I wtedy pewnie nie wylądowaliby na środku pustyni śnieżnej, na planecie, gdzie niemal cały czas trwa noc i na dodatek coś jest nie w porządku i mogłabym jeszcze parę rzeczy wymienić, ale zaraz bym zaczęła spoilerami rzucać ;)

      Usuń
  6. Jak dla mnie rozdział był bardzo krótki, bo zaczęłam czytać a tu nastał koniec. Może znów naszedł mnie jakiś niedosyt? Ale nie przejmuj się tym w ogóle;)

    Nie dziwię się Kaelasowi, że bardzo mocno przejmował się przed wylotem na Mau Dong. Nie wiedział, czy zdoła powstrzymać tą obcą siłę i wtedy naraziłby swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo. Ale cieszę się, że Kaelasowi się udało i zapanował nad swoją siłą woli.
    Najbardziej podobała mi się reakcja RM19, kiedy zobaczył Kaelasa w postaci trygosołaka. Te jego "Niesamowite" wzbudziło u mnie wielki uśmiech na twarzy^^
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg:)
    A karty postaci są świetne;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Aż musiałam sprawdzić. Nie, rozdział należał do jednego z dłuższych, bo dobił niemal do dziewięciu stron, następny jest dużo krótszy, a o 71 wolę nie wspominać. Zresztą waham się, czy jednego myku nie zrobić, ale chyba zdam się na opinię czytelników.
      Kaelasowi musiała się udać, bo w końcu jako główny bohater musi brnąć do przodu i stawać się coraz lepszy. I ostatecznie sam też tego chce.

      Usuń
  7. Tak szczerze powiedziawszy nie wierzyłam do końca, że uda mu się zapanować nad sobą już za pierwszym razem. Myślałam, że ich zaatakuje. Ale cieszę się, że jednak zdołał przejąć kontrolę. Mam wrażenie, że podejrzewania Kendappy spełnią się i rzeczywiście coś się stanie. Ciekawe tylko, co. Ale w takim razie czemu Nien Sử im o tym nie powiedział? Nie wiedział? W każdym razie, niezależnie od tego, co to będzie, pewnie i tak sobie poradzą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba bym się znudziła, gdybym miała pisać o drugiej próbie, już dubel Oraculum (tak do Próby Dusz) mnie trochę znużył i w paru momentach zrobiłam kopiuj-wklej. No i w tym czasie trzeba by było zrobić coś z Kendappą i RM19 oraz kilkunastogodzinną nocą.
      O, Nien Su doskonale wiedział, co ich tu czeka i wysłał ich specjalnie. No, może nie przewidział aż takich konsekwencji, jakie ostatecznie z tego wyjdą.

      Usuń
  8. Przy czytaniu tego rozdziału przed oczami w pewnym momencie miałam te początkowe, gdy nie zanosiło się, że będą tak świetną drużyną, a do tego przyjaciółmi, którzy zrobiliby dla siebie wszystko :) Bardzo podobało mi się wsparcie, jakie Kaelasowi okazali RM19 i Kendappa przed odlotem na kolejną planetę. Poza tym przy fragmencie z herbatą nie szło się nie uśmiechać. Ej, jak to nikt nie pije zielonej! To moja ulubiona herbata! :P
    Dobrze, że Kaelas znalazł w sobie siłę, by opanować się pod postacią bestii, bo inaczej pewnie jego przemiana źle by się skończyła dla jego towarzyszy. Poza tym nawet do takiej postaci przemycił sporo swojego charakteru, mimo że nie może mówić.
    Niewątpliwie na tej planecie czeka ich coś więcej niż przemiana wojownika, o czym świadczy końcówka, która zasiała sporo niepokoju, i zapowiedź kolejnego rozdziału. Z czym będą musieli zmierzyć się tym razem? Po zapowiedzi widzę, że spotkają jakiegoś Snowa, który od razu skojarzył mi się z gadającym bałwanem :>
    A karty postaci równie profesjonalne, co te Elfaby :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pewnie dlatego, że ja nie piję zielonej herbaty, a że ona nie wygląda jak czarna to w sam raz nadawała się do tej sceny ;)
      Nie wyobrażam sobie tygrysołaka, który nie miałby w sobie czegoś z charakteru Kaelasa, przynajmniej tak w odrobince ^ ^ I rzeczywiście, gdyby mu się nie udało, to mógłby być to koniec podróży.
      I musiałaś o tym bałwanie? Teraz poprawiając kolejne rozdziały lub pisząc o nim w przyszłości będę go sobie tak wyobrażać.

      Usuń
  9. Ja już nie ogarniam Kaelasa... na początku chciał być LW dla chwały etc., gdzieś po drodze zachciało mu się zabić Vrieskasa i uwolnić ludu kosmosu, a teraz znów marzy mu sie zainpominowanie Ladvarianowi i Vrieskasowi. Normalnie technika krok do przodu, dwa do tyłu ;)
    O raju, ale mnie wzięło na kichanie...
    Wracając:a! miałam pisać o herbatce Kendappy, a raczej o niewdzięczności Kaelasa i RM19. Normalnie prawie jak mój tata i brat: zrobisz im ciasto, wezmą kawałek, a jak zapytasz inteligentnie odpowiedzą, że jakby zjedli tak z połowę to może by smaka złapali... A ci niewdzięcznicy znów nie doceniają trunków z Alatum i jeszcze ciasteczek im sie zachciewa! Mogliby sobie upiec... chociaż Kaelas w kuchni to dość przerażajacy obraz :P
    Tygrys mnie rozwalił, powalił, zwalił na kolana... To zabrzmiało trochę tak jakby Kaelas był w stanie obedrzeć wszystko z grozy, godności i majestatu. O rany i to chyba rzeczywiście prawda! No przepraszam, ale śmiać mi sie chce jak sobie to wyobrażę:D
    Ok, znów mam głupawkę, dzięki Kaelas ;)
    Bardzo fajnie jak znaleźli sie na planecie-cmentarzu! No chyba, że to tylko pomówienia Kendappy ^^ Ale, jeżeli jednak nie, to jestem ciekawa co tam żyło (a może to kandydaci Nien Su?) i co to zabiło/zjadło (?).
    Poszukałam sobie Raistlina (i jeszcze nawet dobrze mi się kojarzył wczesniej z bohaterami z Severusa - kiedyś tam ih przeglądałam :D) i serii, nawet trochę poczytałam opinii na temat serii (bo nie znam :( ). Koniec końców i tak nie wim co mam o tym myśleć, bo opinie (jak prawie zawsze) sprzeczne. Ja naprawdę rozumiem róznicę poglądów, ale rozstrzał 2-7? Trochę dużo...
    I na koniec (już widze, że się cieszysz :P) pytani(znaczy a)e:
    niestety poprzednio dość słabo trafiałam (ehh, prawie same postaci literackie...), to teraz postaram sie strzelić lepiej :D To skąd wzięłaś Landare, Alatum (w necie o dziwo spotkałam tę nazwę...), Yaskas i skoro Penyu to nic z poprzedniego gatunku, to skąd ty go wytrzasnełaś? A no i Evolet! Nie wiem czemu, ale fajne ma to imię.
    Spojrzałam w bohaterów i bardzo sie zdziwiłam, że wszyscy dostali w gratisie księżyc :P No, ale mnie tam nie bardzo interesuje ich ładność, bo wiesz fajne, ramki, bohaterowie dobrze dobrani etc. , co atrybuty (no powiedzmy z braku lepszego słowa:P). Najzabawniejsze jest, zę Ladviś ma jakiegoś motylka ;) Zupełnie nie wiem czemu - może dlatego, że lata z kwiatka na kwiatek? Ale on przeciez z Evolet siedzi; chyba że ją zdradza :P Co to za ptaszek (bez skojarzeń, tam zdjecie nie sięga :P) u Kaelasa? W takich momentach żałuję, że nie jestem ornitologiem... błysnęłabym wiedzą :) No i najlepsze: skąd u Evolet boa? (Może być inny wąż, nie czepiać sie dokładnej nazwy ów:P). Ale najważniejsze jest i tak: czy te atrybuty mają jakiś związek z postacią? Jak nie to ze mnie wypompujesz powietrze i będę leżeć, aż ktoś mnie znów nie napompuje.
    Dobra wiem, że tak "ciut" to nieskładne... Na swoją obronę mam tylko
    a) za dużo słońca
    b) za dużo Severusa (tak, wzięłam sie za czytanie :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba źle dobrałam słowa przy tym fragmencie, bo miałam na myśli przeszłość, a wyszło tak, jakby Kaelas chciał tego poklasku teraz.
      Jak się weźmie pod uwagę Kaelasa, to on chyba wszędzie potrafi wcisnąć swoje trzy grosze i jest sobą niezależnie od sytuacji ^ ^
      Na temat Dragon Lance nigdy nie czytałam opinii, mój tata miał te książki i kilka lat temu w wakacje po prostu zaczęłam czytać i się zauroczyłam. Na dodatek są one dość stare, więc zależy też kiedy te opinie były pisane. I znam tylko jedną osobę, która serię zna i czytała.
      Bohaterowie dostali księżyc, bo ładnie wyglądał i wszyscy musieli mieć coś równego. Na początku chciałam taką serpentynkę, ale coś się zepsuło i nie mogłam jasności zmienić. Właściwie to jakimś szczególnym wzorem nie kierowałam się przy wyborze dodatków do nich, a na dodatek miałam trochę ograniczony zasób dodatków i dlatego Ladviś dostał ślicznego motylka ;) A przy Evolet nie mogłam się powstrzymać z tym wężem, bo jak pisałam o Bravore Bloomkol, to przy niej nic innego nie widziała.
      I nazewnictwa ciąg dalszy ;):
      Alatum to skrzydlaty, Evolet znalazłam w gazecie z programem przy opisie jakiegoś filmu i tak bardzo spodobało mi się to imię, że nie mogłam się powstrzymać :) Yaskas to też zimno, Penyu albo coś z żółwiem albo z mentorem, już nie pamiętam, bo to dawno było, a Landare to warzywa, czyli kolejny głupi pomysł w wykonaniu naszego duetu (moja siostra i ja).

      Usuń
    2. Padłam, powstań, powerade...
      No to chyba tak ;)
      I to mnie przeraża :P
      Aha... Żeby tak moi rodzice coś czytali... A nawet nie pamiętam z kiedy - jak zobaczyłam taką różnicę - zbladłam nieco ^^
      No i właśnie dlatego padłam... Ale tak mi sie zdawało, że o tamten fragment chodzi :P Jaki ja głupi ludź jestem - zawsze łudzę się, że ktoś te dodatki dobiera specjalnie...
      No i już lepiej ^^ Z jakiego ty to słownika bierzesz, bo zni tego zimna (jednego i drugiego) ani skrzedlatego z niczym kompletnie nie kojarzę ? Landare mnie zabiło, jak nie wstanę, to twoja wina :P Ale pomysł genialny! Teraz będę się brechtać kiedy tylko Ladviś zacznie swoją śpiewkę o uwalnianiu Landare ^^ No i mam łzy w oczach... ze smiechu :D (i kataru chyba też, ale ciiii). Ale jak wasi rodzice z wami wytrzymali? Jak masz jakieś jeszcze rodzeństwo, to naprawdę musieli być święci ludzie ^^

      Usuń
    3. Mój tata czyta niemal te same książki co ja i to właśnie od niego załapałam miłość do fantastyki.
      Z translatora google biorę, wpisuję po polsku i patrzę w jakim języku ładnie brzmi i da się to wypowiedzieć :)
      Nie, jesteśmy tylko we dwie. I wcale nie było tak źle, bo ogólnie to byłysmy grzecznymi dziećmi, które potrafiły się dobrze razem bawić, a że przy okazji miałyśmy głupie wymysły to inna sprawa ;)
      To życzę zdrowia, zresztą ja też jestem na granicy przeziębienia.

      Usuń
    4. To ci się pofarciło ;)
      Aaa, więc to taka cwana bestia z ciebie :P
      Jaasne - w końcu wszystkie dzieci są grzeczne (jak śpią) :D Ja tam mam brata, a kogo posiadającego siostrę bym nie poznała to na nią narzeka... widocznie jesteś jakimś wyjątkiem ;)
      Dzięki, a ty sie ratuj, bo ja sie tego kopanego kataru już chyba miesiąc pozbyć nie mogę...

      Usuń
    5. Wszyscy nam mówią, że jesteśmy jakimś dziwnym wyjątkiem i gdy temat rozmowy schodzi na rodzeństwo, to nie mamy się w ogóle odzywać ;)

      Usuń
  10. Bardzo fajny ten rozdział, pomimo braku jakiejś mrożącej w żyłach krew akcji. Czytało się go przyjemnie, choć krótko. Aż uśmiech sam pojawił się na moich ustach, gdy czytałam o wsparciu jakie udzielają przyjaciele Kaelasowi. Na początku tego opowiadania chyba nigdy nie spodziewałabym się, że staną się tak zgraną paczką. Przecież wtedy skakali sobie do gardeł i nawet dochodziło do rękoczynów!
    W sumie sama nie bardzo wierzyłam w Kaelasa. Myślałam, że rzuci się na przyjaciół i będą oni zmuszeni do ucieczki lub walki. Nie sądziłam, że uda mu się tak szybko przejąć kontrolę nad bestią, ale oczywiście cieszę się, że tym razem się myliłam. Teraz będzie mu chyba lżej. Może i przemiana z czasem stanie się mniej bolesna, bo przyznam szczerze, że zrobiło mi się go cholernie żal, gdy musiał to wszystko przeżywać.
    I co z tą mową? Nauczy się z czasem czy raczej to już taki urok tej formy i nie posiada ona zdolności mowy tak jak powiedział RM19? W takim wypadku komunikacja bardzo na tym ucierpi, bo jakoś wątpię, że machanie ogonem i szczerze kłów coś tu pomoże. No, ale to dalej nasz Kaelas! Już go sobie wyobrażam jak przechyla ten puchaty łeb na bok xD
    Końcówka bardzo niepokojąca. I już zastanawiam się co też szykujesz dla tych naszych bohaterów. Pewnie nie będzie to zbyt miłe.
    Bardzo ładne te karty postaci. Masz to tego dryg, ale to chyba u was już rodzinne :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Chyba bym się znudziła, gdybym miała pisać o drugiej próbie, już dubel Oraculum (tak do Próby Dusz) mnie trochę znużył i w paru momentach zrobiłam kopiuj-wklej. No i w tym czasie trzeba by było zrobić coś z Kendappą i RM19 oraz kilkunastogodzinną nocą.
      Mowy nie będzie, jakieś ograniczenia w końcu być muszą. Po przemianie zyskuje się większą siłę, ale czymś innym trzeba zapłacić. A co do trudności w porozumiewaniu to pomilczę, by nie zdradzać fabuły następnego postu.

      Usuń
  11. podoba mi się to, jak pięknie przedstawiłaś rodzącą się przyjaźń między Kaelasem, RM19 i Kendappą. To niby takie oczywiste, że się zaprzyjaźnią, ale poprowadzone subtelnie i przyjemnie. Bez tekstów w stylu: kiedy wylądowaliśmy na pierwszej planecie, byliśmy już najlepszymi przyjaciółmi.
    takie rzeczy mogą człowieka zabić :P
    No i w ogóle, brawo dla Kaelasa. Może trochę szybko to wszystko się potoczyło, ale z drugiej strony, przecież panowanie nad bestią nie jest wątkiem głównym tego opowiadania. Zaakceptował, że jest to częśc jego i tyle.
    I końcówka. ach. nie mogę się doczekać kolejnego czwartku :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zabiłoby mnie rozpisywanie się po kilka razy na temat prób kontroli nad bestią i pewnie przy okazji wszyscy poczuliby się znudzeni. I na dodatek w tym czasie trzeba by było zrobić coś z Kendappą, RM19 i rozszalałym potworem.

      Usuń
  12. "Bestia przekrzywiła głowę w prawo, przez co wyglądała teraz dość komicznie. Cały jej wcześniejszy majestat jakby zniknął w jednej sekundzie. Jak widać osobowość Kaelasa musiała się objawić w każdej postaci." To chyba najlepszy fragment z tego rozdziału. Uwielbiam Twoje poczucie humoru :)
    I nasza trójka zdecydowała się podjąć wyzwanie Nien Su. Ciekawe, co z tego wyniknie, bo na pewno nie będzie różowo na tej planecie. Na razie jest ciemno i zimno, niby nic takiego, ale tak jak Kendappa czuję, że coś tam jest nie w porządku. Nie mam pojęcia, o co może chodzić i co ich spotka, ale jestem pewna, że znowu nasz czymś zaskoczysz. Nien Su z pewnością wie, że Kaelas jest silny w formie tygrysołaka, więc na jego miejscu przyszykowałabym co równie mocarnego, jak nie bardziej.
    Dobrze, że Kaelas tak szybko opanował transformację. Zdolna... bestia z niego. Mógłby być spory problem, gdyby na wciąż obcej i tajemniczej dla Kendappy i RM19 planety musieliby jeszcze uważać na rozszalałego przyjaciela. Dodam jeszcze, że Kaelas coraz bardziej mnie zaskakuje i to pozytywnie. Myślę, że nie jest bez szans z wyścigu o miano Legendarnego Wojownika (a na marginesie, to Ladvarian zalicza regres, oby po pobycie w Oraculum wziął się za siebie, bo zostanie z tyłu).
    A i ciekawe, czy Kaelas będzie mógł mówić w tej formie, bo przecież na Landare musieli się jakoś porozumiewać. Chyba, że rozumieli swoje ryki albo mieli jakąś inną metodę.
    Przeczytałam też Zapowiedź i widzę, że wojownicy nie będą próżnować i już dobierają się do łzy. Oby z powodzeniem!
    Snow? Jon Snow :D?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaelas zawsze musi wtrącić cząstkę swojego charakteru, bez względu na postać fizyczną, bo inaczej nie byłby sobą :)
      Nien Su z góry założył, że uczniowie Penyu to nie jakieś płotki, a na dodatek jeszcze coś skłoniło go do wybory tej, a nie innej planety, ale o tym na razie cii.
      Co do Ladvariana, to na początku chciałam, aby ten następny fragment o nim był przed Mau Dong, ale nie wyszło. Pewnie przez to jego czyny będą ciut mniej podniosłe.
      Mówić w tej formie nie będzie nigdy, ale bestie potrafią porozumiewać się między sobą. No, tyle że w tym wypadku żadnego ze swych ziomków pod ręką nie ma.
      Bo czytam teraz "Taniec ze smokami" i nie mogłam się powstrzymać, szczególnie, że to imię, które nie ma żadnego znaczenia.

      Usuń
  13. tak jak obiecałam komentuję, bo nienawidzę Spamu bez uprzedniego znaku, że w ogóle spamiacz zerknął na opowiadanie.
    Bardzo przyjemny rozdział, ale trochę szkoda, że (w porównaniu do innych chapterów) nie było żadnej 'wybuchowej' akcji, ale taka kontynuacja jest równie ciekawa.
    Paczka się powoli zgrywa? I dobrze! Długo na to czekałam :)
    Nie lubię słodzić, więc muszę ci jeszcze coś 'wrzucić'. Nie będę zwracać uwagi na błędy, bo jestem słaba w ich odszukiwaniu, ale rozdział trochę za krótki (ja się tu wciągam, a ty kończysz?! Jak tak można?!) i szablon wg mnie w ogóle nie pasuje, ale to już według gustu.
    Oczarowana twoim stylem i wyobraźnią pozdrawia - Zizunaczek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Każdy rozdział nie może obfitować w wielkie i przełomowe wydarzenia, bo potrzebne są jakieś wstępy, a już szczególnie, gdy lądują na nowych planetach.
      A co do długości, to ten jest jednym z dłuższych i zazwyczaj utrzymuję taki standard.

      Usuń
  14. Ale pozytywny rozdział :) Ładnie pokazałaś jaką drużynę teraz stanowi ta trójka, jakimi są już przyjaciółmi i jak się wspierają. Scena z herbatą mnie rozwaliła :D Ejj! Zielona herbata jest zdrowa! Ale takiej zwykłej zielonej też nie lubię, chyba, że jakąś owocową.
    Wierzyłam w Kaelasa i mnie nie zawiódł^^ Dobrze, że udało mu się zachować świadomość w tygrysiej skórze, to pokazuje, jak długą drogę przebył i jak bardzo dojrzał od początku opowiadania.
    Chociaż ja tam go zawsze lubiłam :)
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń