czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 72: Ponowne spotkanie


Zmiany przyjdą na pewno, lecz nie wtedy, kiedy się na nie czeka.
Stefan Kisielewski
Orjuus okazała się dziwnie spokojną planetą w porównaniu do pozostałych, na których znajdowały się łzy. Kaelasowi pobyt na niej bardziej przypominał czas spędzony na Ziemi, może z tym wyjątkiem, że tutaj wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi, więcej niż kiedykolwiek widział na raz w życiu. Nawet na Ceremonii księcia Ladvariana nie zgromadziło się tyle osób. Nie zdziwiło go już nawet, że na Kendappie i RM19 nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
Na Orjuus panował ciepły klimat. Za dnia oświetlało ją jedno, jasne słońce, w nocy niebo przystrajały miliardy gwiazd i od czasu do czasu księżyc. Jednak ten, jak zapewniła ich Naomi, nigdy nie osiągał pełni. Zazwyczaj był cienkim rogalem, czasem widoczna stawała się połowa tarczy, ale nic więcej. RM19 znalazł na to naukowe wyjaśnienie, związane z ruchami gwiazd, ich położeniem względem planety, siebie nawzajem i tym podobnymi, ale Kaelasowi nic to nie mówiło i nawet nie starał się zrozumieć przyjaciela. Najważniejsze, że nie zaskoczy go pełnia. Może i potrafił kontrolować bestię, ale wątpił, aby mieszkańcom i turystom taka forma przypadła do gustu.
Naomi ulokowała ich w olbrzymim, ekskluzywnym hotelu. Landarczyk wychowany w ubogiej Starej Dzielnicy pierwszy raz w życiu widział taki przepych i mógł przez kilkanaście dni zamieszkać w takim miejscu. Otrzymał wielki apartament, który dzielił z Kendappą, z racji, że musieli grać wyznaczone przez RM19 role. Mieszkańca BS88C ulokowano w nieco mniejszym lokum po drugiej stronie korytarza. Tak jak zapewniła ich przewodniczka, niczego im nie zabrakło. Mogli otrzymać jedzenie na zawołanie oraz dostali całą szafę dziwacznych rzeczy, jakie nosili tubylcy.
Kaelasowi taki ubiór specjalnie nie przeszkadzał, ale pozostali nie podzielali jego entuzjazmu. RM19, przyzwyczajony do noszenia kombinezonów przez całe życie, oznajmił wprost, że czuł się niezręcznie, mając na sobie tylko obcisłe, skórzane spodnie. Najwyraźniej mieszkańcy Orjuus nie znali czegoś takiego jak koszule. Kendappa też narzekała i marudziła, przynajmniej na początku, zanim nie doszła do wniosku, że to poniżej jej godności i wojowniczka powinna do wszystkiego podchodzić z uniesionym czołem. Jednak w jej przypadku Landarczyk był w stanie to zrozumieć, bo kobiecy zestaw ubraniowy składał się ze zwiewnych sukien (które mężczyźnie przywodziły na myśl jedynie kawałki materiału) uszytych tak, by musiała odsłonić prawą pierś. Alatanka starała się robić dobrą minę do złej gry, oznajmiając, że przynajmniej nie musi farbować włosów na kretyński, tęczowy kolor.
Jednakże, gdy ubrała się tak pierwszy raz, Kaelasowi zaparło dech w piersiach i nie potrafił odwrócić od niej wzroku. Nie dość, że była niemal półnaga, przez co nie potrafił patrzeć jej w oczy i spuszczał wzrok w dół (oczywiście nie specjalnie), to na dodatek pierwszy raz widział ją w sukni, nie w spodniach. Lecz Kendappa musiała źle zinterpretować jego zachowanie, bo nawrzeszczała na wojownika i zafundowała kilka okazałych siniaków. Gdyby miała wtedy pod ręką sztylet, to mogłoby skończyć się kolejnymi bliznami.
Samo miasto prezentowało się niezwykle pięknie. Budynki zbudowano z jakiegoś jasnobrązowego materiału i zdobiono łukami lub kolumnami. Czyste, brukowane uliczki oznaczono tak, by goście nie pogubili się, spacerując i zwiedzając. Jeżdżące po ulicach pojazdy na pięciu kołach były rzadkością, najwyraźniej chodzenie znalazło się obecnie na topie.
W centrum miasta znajdowało się coś w rodzaju placu, na którym rozgościli się najróżniejsi kupcy. To tutaj panował największy gwar. Każdy chciał obejrzeć towary, których nigdy nie widział na oczy lub kupić jakieś pamiątki (Kaelas był zaskoczony, że każdy z nich dostał sporo pieniędzy na wydatki i zastanawiał się, z czyjej kieszeni one pochodziły. Sądząc po ilości zaproszonych gości, ciężko było mu uwierzyć, że władczyni Orjuus mogła sobie na to pozwolić.). Wokół placu postawiono najróżniejsze świątynie i kapliczki, często poświęcone dość dziwnym bogom. Najokazalsza okazała się ta poświęcona Mamonie, wyróżniała się na tle panoramy miasta zarówno wysokością jak i budulcem, gdyż cały budynek pokrywało złoto, co potwierdził równie zaskoczony RM19. Kendappa okazywała głównie wściekłość i tym razem Landarczyk się jej nie dziwił.
Świątynie, sklepy, kawiarnie i restauracje otaczał pierścień hoteli, w których ulokowano wszystkich przybyłych gości. Wiele olbrzymich, szykownie wykończonych budynków robiło ogromne wrażenie. Na zachód od nich mieścił się pałac władczyni Orjuus, na południu sieć lądowisk dla statków kosmicznych i główna baza dowodzenia, mająca za zadanie nawiązywać kontakty z przelatującymi niedaleko kapsułami.
Natomiast na północy znajdowała się dzielnica biedoty, jak mówiła o niej Naomi, zaznaczając od razu, że goście nie powinni się tam w ogóle zapuszczać, gdyż było to zarówno niebezpieczne (nigdy nie wiadomo, co takim po głowie może chodzić) jak i nieatrakcyjne. Kaelasowi przypominała ona Starą Dzielnicę na Landare, tyle że tę otaczał mur, odgradzający ją od reszty miasta. Jednak tamte budynki nie wyglądały na tak zapuszczone i zniszczone jak te na jego rodzinnej planecie, przynajmniej tak mu się wydawało, gdy patrzył w ich stronę z okien hotelu. Może i była mniej reprezentatywna, ale w głębi duszy wolałby te dni spędzić tam niż w tym przytłaczającym przepychu. Raz chciał się nawet wybrać na rekonesans, jednak Kendappa skutecznie go przed tym powstrzymała, twierdząc, że lepiej nie narażać się tubylcom. Skoro mówili, by tam nie chodzić, to znaczy, że należy to uszanować i koniec.
Jednak na Orjuus najbardziej zdziwił go brak rdzennych mieszkańców. Gdzie nie spojrzeć widywał tylko i wyłącznie turystów. Nawet przewodnicy, których przydzielano każdemu pierwszego dnia pobytu, należeli do różnych ras, sądząc po ich zewnętrznym wyglądzie. Kendappę i RM19 też zastanawiał ten fakt, ale żadne z nich nie potrafiło wymyślić zadowalającego powodu takiego stanu rzeczy.
~ * ~
Kaelas, Kendappa i RM19 siedzieli przy stoliku w jednej z kawiarni. Po kolejnym rekonesansie miasta w poszukiwaniu jakiś istotnych informacji, zatrzymali się na krótki odpoczynek. Popijali mrożone napoje i obserwowali rozgardiasz panujący na placu.
Landarczyk zdążył się już przyzwyczaić do tego, że wzbudzali ogóle zainteresowanie. I tym razem nie miało to nic wspólnego ze skrzydłami Kendappy. Gdzie nie spojrzał, widział tylko same pary, oni jako jedyni chodzili wszędzie w trójkę. I najwyraźniej podchodziło to na Orjuus pod kategorię dziwne i nienormalne, mimo że Kaelas tak tego nie odbierał, a na dodatek nie widział siebie spacerującego pod rękę z Alatanką.
– Co za kretyni – mruknęła Kendappa, obserwując parę wychodzącą ze świątyni Mamony. – Jak można traktować pieniądz jako boga? To chore.
– Nic na to nie poradzisz – odpowiedział RM19. – Staraj się to ignorować. Innych nie nawrócisz, a my w to nie wierzymy.
Kaelas skinął głową na znak zgody i upił duży łyk słodkiego napoju.
– Kaio dostał niewielką kapliczkę na rogu jakiejś wąskiej uliczki, a o pozostałych opiekunach chyba nawet tu nie słyszeli. Skąd oni w ogóle wytrzasnęli tych wszystkich bogów?
– Jesteśmy daleko od domu.
– I co z tego? – nie dawała za wygraną kobieta. – U nas nie ma plejady fałszywych podróbek. Na północy albo wierzą w Kaio, albo wcale, nie rozumiem dlaczego południe miałoby być tak inne.
Bo to południe, chciał odpowiedzieć Kaelas, ale postanowił się nie odzywać. Ostatnimi czasy Kendappa powróciła do swej drażliwej natury i wolał jej niepotrzebnie nie prowokować. Szczególnie, by nie robić sensacji na środku placu.
– Mamy teraz ważniejsze problemy – zmienił temat RM19. – I jak na razie po tych czterech dniach ani trochę nie przyczyniliśmy się do ich rozwiązania.
Oboje musieli przyznać mu rację. Tym razem wylądowali na planecie, na której nie słyszano o łzie, nikt też nie wskazał im drogi. Odwiedzali wszystkie świątynie, by przekonać się, czy gdzieś tam nie trzymają jej jako reliktu. Po niezadowalających próbach zaczęli szukać wśród licznych kramów, z nadzieją, że została wystawiona na sprzedaż, gdyż kupiec nie wiedział, z czym ma do czynienia.
– Może ma ją ktoś mieszkający za tym murem – zasugerował Kaelas z nadzieją.
– Równie dobrze może być w pałacowym skarbcu lub innym mieście – odparowała Kendappa. – I nie będziemy łamać ich reguł i tam myszkować – dodała chyba po raz tysięczny, a Landarczyk nieco oklapł.
Najgorsze, że nie mógł wybrać się za upragniony mur sam, gdyż Kendappa niemal nie odstępowała go na krok. Za dnia prowadzili poszukiwania w trójkę, a w nocy dzielił z nią pokój i nie posiadał możliwości, by się wymknąć.
– A może tu wcale nie ma łzy – zasugerował Kaelas, obserwując tę zawieszoną na szyi kobiety. Swoją, razem z kamieniem zabranym z Oraculum trzymał w kieszeni. Zawsze miał ją pod koszulą, ale doszedł do wniosku, że tu za bardzo rzucałaby się w oczy. RM19 też zdjął swoją obrączkę.
– Nie gap się – warknęła Kendappa, kopiąc go pod stołem w kostkę. Zabolało, ale powstrzymał się od syknięcia.
– Jest taka maleńka i niepozorna…
Z niewiadomego powodu kobieta zarumieniła się pod wpływem tych słów, ale w jej oczach momentalnie zagościła wściekłość i chęć mordu.
– No co? Ktoś mógł ją zniszczyć, a wątpię, by Mistrz Penyu posiadał najświeższe informacje. Mogli nie wiedzieć, co to jest.
Kendappa otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wydobył się z nich żaden dźwięk. RM19 parsknął cicho. Próbował się uspokoić, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Jedynie Kaelas nie wiedział, o co chodzi przyjaciołom.
– Myślę, że Mistrz Penyu wiedział, że łza znajduje się w miejscu, w którym możemy ją znaleźć – odezwał się szybko RM19, zanim Landarczyk zdołał powiedzieć coś jeszcze. – Musi być w dość oczywistym miejscu, ale my nie potrafimy na nie chwilowo wpaść.
– Czyli za murem – nie ustępował Kaelas.
– Co ty się tak uparłeś na ten mur? – fuknęła Kendappa. – Skoro nie było jej w świątyniach, to stawiam na pałac. Może ta cała władczyni wie coś więcej na ten temat.
– Sądzisz, że uda nam się z nią porozmawiać na balu? – podjął temat RM19.
– To sprawimy, że zechce.
– O ile ją rozpoznamy skoro to bal maskowy – wtrącił się Kaelas.
Cała trójka zamilkła przez chwilę, nie wiedząc, co mieliby dalej zrobić. Ta sytuacja wydawała im się niezwykle trudna do rozwiązania.
– Wolałabym już wywalczyć sobie drogę do łzy – mruknęła Kendappa. – Przynajmniej wiedziałabym, na czym stoję.
– Nie wszystko można rozwiązać siłą – powiedział RM19.
– Walczyć można też językiem – zaoponowała. – Ale chcę zrobić coś konkretnego, a nie kręcić w kółko bez celu. Nie ma możliwości, by dostać się na statek i nawiązać połączenie z Mistrzem Penyu?
– Przecież mówiłem ci już, że próbowałem. Nie chcieli mnie wpuścić na teren lądowiska. Powiedzieli, że statek jest w najlepszych rękach i tylko bym zakłócał przybycie nowych gości. Uwierz mi, też chciałbym dowiedzieć się więcej, ale najwyraźniej tym razem musimy radzić sobie sami.
Kaelas słuchał jednym uchem konwersacji przyjaciół, gdyż specjalnie nie interesowały go próby dotarcia na statek. Może i było coś podejrzanego w tym, że w pewien sposób zabroniono im kontaktu z kimś spoza planety, ale z drugiej strony teraz nie mogli na to nic poradzić. I kto wie, czy w ogóle RM19 udałoby się połączyć z Mistrzem Penyu, przecież już nie raz napotykał różne zakłócenia.
Najwyraźniej tym razem przyszedł czas na misję, w której nikt im nie pomoże. Chyba że jakimś cudem przez przypadek natrafią na osobę, która coś będzie wiedzieć i jakoś naprowadzi ich na właściwy trop.
Nagle tok myśli mężczyzny został przerwany, gdy dostrzegł postać młodzieńca przechadzającego się wzdłuż kramów. Zmarszczył brwi, gdyż wydał mu się on dziwnie znajomy. Białe włosy, spiczaste uszy, ta nonszalancka, niemal teatralna postawa. Miał na sobie skórzane szorty, jakby za wszelką cenę chciał odsłonić jak najwięcej nienaturalnie bladego ciała, butów nie założył w ogóle.
Młodzieniec zatrzymał się przy jednym z kramów, by obejrzeć towary wystawione na sprzedaż. I wtedy Kaelas zobaczył odbicie jego twarzy w jakiejś posrebrzanej wazie. Oczy o szkarłatnych źrenicach, w których błyszczały iskry ekscytacji i szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Miał świadomość, że kiedyś go widział, ale nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy miało to miejsce. Już chciał zapytać przyjaciół, gdy nagle sobie przypomniał. Oglądał go oczami bestii, ale był to ten sam młodzieniec.
Wstał gwałtownie, przewracając przy tym krzesło i pobiegł w jego stronę, nie zaszczyciwszy Kendappy i RM19 nawet jednym słowem wyjaśnienia. Młodzieniec musiał go dostrzec, bo również zaczął biec, kierując się w stronę bocznych uliczek.
Był niezwykle szybki, a najgorsze, że jego wątła postura ułatwiała mu poruszanie się w tłumie i przeciskanie między ludźmi. Kaelas nie mógł osiągnąć swej najlepszej prędkości, gdyż jemu z trudem przychodziło wymijanie turystów. Częściej bezczelnie pchał ich na boki, by nie stracić z oczu uciekającego. Jednak to i tak go spowalniało, podczas gdy tamten z wdziękiem akrobaty mieścił się we wszystkich szczelinach.
Nawet nie obejrzał się za siebie, by zobaczyć, co zrobili przyjaciele. Możliwe, że nawet nie zorientowali się, dlaczego tak nagle puścił się biegiem w tłum. Trochę żałował, że postąpił tak gwałtownie i nie przemyślał sytuacji, bo Kendappie byłoby znacznie łatwiej dogonić młodzieńca. Wzbiłaby się w powietrze ponad tłumem i złapała go bez problemów.
W pewnym momencie miał wrażenie, że uciekinierowi udało się zniknąć, ale wtedy dostrzegł, jak wchodził do jednego z budynków. Najszybciej jak potrafił w tym tłumie, pognał w tamtą stronę, nie przejmując się krzyczącymi i przeklinającymi na niego ludźmi.
Wbiegł do budynku, mając nadzieję, że stąd młodzieńcowi nie uda się uciec. Jednocześnie nie potrafił pojąć, dlaczego w ogóle chciał gdzieś wejść. Miał ogromną przewagę na ulicy. A może sądził, że Kaelas go nie zauważy i pobiegnie w labirynt uliczek, by później dać za wygraną?
Gdy znalazł się w środku, zorientował się, że był w kapliczce poświęconej Kaio. To tutaj udali się razem z Kendappą i RM19 na samym początku pobytu na Orjuus z nadzieją, że dowiedzą się czegoś o łzie.
Pomieszczenie było małe i ciemne. Tylko jedno okienko wpuszczało do środka nikłe promienie słońca. Naprzeciwko wejścia ustawiono kamienny ołtarz pozbawiony jakichkolwiek zdobień. Po obu jego stronach paliły się świece. To miejsce w niczym nie przypominało olbrzymiej i pięknej lodowej świątyni na Mua Dong. Przywodziło na myśl tylko i wyłącznie smutek.
Nagle ogień zapłonął na błękitno, a z kąta wyszedł młodzieniec, którego ścigał Landarczyk. Teraz miał pewność, że stał przed nim Snow z Mua Dong. Ten sam, który okłamał ich w kwestii kluczy, łzy, a także zmusił do rozdzielenia, co niemal nie skończyło się tragicznie dla każdego z nich. Kaelas z całych sił zacisnął pięści, gdy na twarzy tamtego pojawił się złośliwy uśmieszek. Teraz wiedział, że nie potrafi wybaczyć mu tego, co stało się z Kendappą. To przez niego tyle wycierpiała i nadal nie potrafiła w pełni zaakceptować obecnego wyglądu.
– Ostatnim razem nie mieliśmy okazji porozmawiać – odezwał się pierwszy.
Kaelas miał wrażenie, że cały gwar z zewnątrz umilkł w jednej chwili, jakby nagle wnętrze kapliczki zostało całkiem odcięte od świata. Wokół zapanował nieprzyjemny chłód. Czuł, że na jego ramionach i piersi pojawia się gęsia skórka.
 – To wszystko twoja wina – warknął w stronę Snowa. – Co chciałeś tym osiągnąć?!
– Moja? – Teatralnym gestem wskazał na siebie dłonią. Landarczyk ze zdziwieniem zorientował się, że opadły z niej pojedyncze płatki śniegu. – Oj nie. To wasza wina, uczniu Penyu. Nikt nie zmuszał was do przyjęcia propozycji Nien Sử, sami to zrobiliście. Nikt nie zmuszał was do postępowania zgodnie z moimi słowami. Ponoć macie swoje rozumy, więc trzeba było je wykorzystać. Masz wyjątkowe szczęście, że posiadasz tak potężnego opiekuna.
– Mistrza Penyu?
– Aż nie do pomyślenia, że o niczym nie masz pojęcia.
Po chwili zawisnął w powietrzu w takiej pozycji, jakby siedział na jakimś niewidzialnym krześle. Podbródek oparł na dłoni i z ciekawością przyglądał się wojownikowi.
– Czego ode mnie chcesz? – przerwał milczenie Kaelas.
– Chciałem zobaczyć, jaki jesteś, zamienić dwa słowa z jednym z wybrańców Kaio teraz, zanim zniszczą ci życie.
– To ty niszczysz innym życie! – przerwał mu Landarczyk, nie potrafiąc powstrzymać wzburzonego tonu głosu.
– Mówisz o tej Alatance? Przecież ja jej nic nie zrobiłem. Palcem nie kiwnąłem. Ale skoro tak ci na niej zależy, to zrób coś w tym kierunku, zanim będzie za późno. Pozostaną jej miłe wspomnienia. No, chyba że zawiedziecie albo nasza Ashara postanowi w finale wcisnąć swe trzy grosze – dodał po chwili zastanowienia.
– Nie wiem, o czym mó…
– Nieważne – machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę, znów posypał się z niej śnieg. Landarczyk miał wrażenie, że Snow robił to specjalnie, by wywrzeć większy efekt na odbiorcy. – Ale chyba wiem, co w tobie widział Penyu. Żal mi go, bo znów go to czeka. Jeżeli kiedyś by cię ktoś pytał, to nigdy nie rozmawialiśmy.
– Kto miałby się pytać? – wtrącił się Kaelas, nie rozumiejąc, co Snow miał na myśli.
– Jeżeli teraz zawiedziecie, to nawet, gdy zbierzecie łzy, bramy się przed wami nie otworzą, nie wszyscy są wam przychylnie nastawieni. A jedyne przejście do miecza znajduje się w centrum. Przyjmij to jako radę – dodał, widząc zdumioną minę wojownika. – Och, byłbym zapomniał. Łza z Orjuus znajduje się w pałacu. Podczas balu nie umknie waszej uwadze, dlatego teraz macie kilka dni, by cieszyć się wakacjami. Czyż to nie cudowne?!
Wyminął zdezorientowanego Kaelasa i wyszedł na zewnątrz. W tym samym momencie płomienie przybrały swą naturalną barwę, temperatura się ustabilizowała, a z ulicy znów dobiegał gwar. Landarczykowi nie spodobała się ta rozmowa, a najgorsze, że nie wszystko z niej zrozumiał.
~ * ~
Młodzieniec bez trudu otworzył wielkie, wykonane z czystego srebra wrota i wszedł do pomieszczenia, w którym spędzała dni władczyni Orjuus. Dostrzegł ją stojącą przy oknie i spoglądającą w stronę miasta. Uśmiechnął się chytrze na ten widok. Mógł się założyć, nawet z Asharą, że na jej twarzy dostrzegłby podobny wyraz.
Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi i rozsiadł się na jednym z drogocennych krzeseł, po czym odchrząknął głośno, zwracając na siebie jej uwagę. Władczyni odwróciła się w jego stronę, a na jej obliczu dostrzegł wyraz zdumienia.
– Jak śmiałeś tu wejść?! – krzyknęła w jego stronę, szkaradnie wykrzywiając twarz. – Straż!
– Och, to nie będzie konieczne, moja pani. Zresztą i tak cię nie usłyszą.
Snow zrobił minę zasmuconego dziecka, co jeszcze bardziej zezłościło władczynię. Młodzieniec rozkoszował się tym widokiem. Uwielbiał grać wszystkim na nerwach.
– Jesteś jednym z gości? – zapytała ostrożnie, zbliżając się do niego powoli.
– Ależ skąd! Nie dostałem żadnego zaproszenia, ale biorąc pod uwagę to, kim jestem, to chyba powinienem, bądź co bądź nadal jesteśmy na wschodzie.
– Wobec tego kim ty w ogóle jesteś?
– Możesz mi mówić Snow – odpowiedział z uśmiechem, teatralnie mierzwiąc włosy dłonią. – Powinnaś wiedzieć, z kim masz do czynienia, ale biorąc pod uwagę to, co zastałem w mieście i pewność siebie, która cię ostatnio zaślepiła, to nie mam zamiaru ci nic tłumaczyć. Traktuj mnie jako biernego obserwatora.
– W takim razie, czym zawdzięczam to najście?
– Przychodzę z radą.
– Czyżby? – zapytała podejrzliwie.
– Zapomniałaś o ostrożności i wśród gości jest wyjątkowo utalentowana grupa, której udało się złamać twoją najważniejszą zasadę – wyjaśnił powoli, bawiąc się jednym z pucharów wypełnionych jakimś czerwonym płynem.
– Nie widzę powodów do obaw, Snow, czy jak ci tam – prychnęła władczyni. – Gościłam w pałacu wielu bohaterów kosmosu. Wszyscy skończyli tak samo – dodała, oblizując szkarłatne usta.
– Tylko cię ostrzegam, byś przygotowała swe wszystkie siły i nie szczędziła wysiłku.
Młodzieniec wstał z krzesła, ale nadal bawił się kieliszkiem, kręcąc nim coraz mocniej. Jednak żadna kropla nie spłynęła na posadzkę.
– Kim oni są?
– Ciekawym obiektem doświadczalnym – dodał, uśmiechając się od ucha do ucha. – Żegnam.
Snow odwrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia.
– Nie tak szybko, chłopcze – odezwała się władczyni. – Może i udało ci się jakoś zmylić moją straż, ale ja też nie jestem bezsilna. Sam wpadłeś w moją sieć.
Młodzieniec zatrzymał się i odwrócił. Tym razem na jego twarzy nie było ani grama wesołości. Szkarłatne oczy skierował wprost na nią.
Władczyni dostrzegła w nich groźbę, wydawało jej się, jakby drapieżnik patrzył na bezbronną ofiarę. Zezłościła się, wszyscy się jej bali. Ten młokos najwyraźniej nie wiedział, z kim miał do czynienia. A ona zamierzała mu to w tej chwili pokazać.
– Zadarłaś z niewłaściwą osobą, Zzveli, zapamiętaj to na przyszłość – syknął Snow, a każde jego słowo przepełnione było chłodem.
W jednej chwili wszystkie sprzęty w komnacie pokrył lód. Młodzieńca zasłoniła kurtyna śniegu, gdy opadła, już go nie było, zniknął całkowicie, jakby rozpłynął się w powietrzu. Władczyni pozostała sama, a na jej policzku pojawiło się rozcięcie, z którego sączyła się krew.
~ * ~
I oto kolejny rozdział. Mam wrażenie, że poprzedni dodawałam kilka dni temu, a przecież minął już cały tydzień.
Te małe zaległości, jakie mam nadrobię najszybciej, jak będę mogła, ale nie obiecuję, że pojawię się jeszcze dzisiaj.
A tym, którzy od poniedziałku wracają do szkoły (jak ja kocham studia) życzę udanego roku.

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jestem:) Byłabym już wczoraj z komentarzem, ale siostra zaciągnęła mnie na oglądanie ciekawych filmików na youtube i czas mi się przeciągnął, więc jestem dzisiaj:)

      Pojawienie się Snowa było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie sądziłam, że pojawi się tak szybko. Reakcji Kaelasa była jak najbardziej słuszna, przez niego omal nie zginęli. Postawa Snowa jednak pozostaje dla mnie zagadką, bo nie wiem, czy to co powiedział o łzy jest prawdziwe, czy chce ich wprowadzić w błąd. Już sama wizyta u Władczyni Orjuus była dość ciekawa i sytuacja zrobiła się napięta.

      I tak jeszcze się zastanawiam... Jak już wspomniałam pod poprzednim rozdziałem, planeta wydaje się być bardzo pokojowa nastawiona, jednakże ciekawi mnie to, dlaczego jest tu mało rodowitych ras z tej planety, a jedynie turyści przechodzą w tą i z powrotem i jest ich jak na mrowisku. No i ta sytuacja z murem. Nie dziwię się, że Kaelas bardzo się tym miejscem zainteresował, skoro wychował się w podobnym otoczeniu. Jestem to ciekawa, co znajduję się za tymi murami. Czuję, że na tej planecie za sielankowo nie będzie, coś jest na rzeczy.

      Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;*

      Usuń
    2. Rozumiem, mnie ostatnio Dragon Age odciąga od wszystkiego :)
      Gdy wprowadziłam postać Snowa, to tak go polubiłam, że musiałam dla niego wymyślić coś jeszcze. A z racji tego, kim jest, to mam duże pole do popisu ;)
      Co do jego słów, to mogę zdradzić, że łza rzeczywiście znajduje się w pałacu, ale przy tym musiał na boku nieco nagmatwać ;)
      Kaelasa nie tylko dzielnica za murem interesuje ze względu na to, że przypomina mu jego rodzinną okolicę, ale zarazem jest bardzo ciekawy, co chcą przed nim ukryć.

      Usuń
  2. Jak już bogowie się mieszają w sprawy wojowników to musi to być poważna sprawa.
    Jeśli Kendappa naprawdę nie zauważa prawdziwego powodu zakłopotania Kaelasa to musi być ślepa. Chociaż wydaje mi się, że bardziej drażni ją jego bierność, a to jemu wydaje się, że jest troszkę ignorowany.
    A wracając do bogów - skoro teraz im podpowiedział, to albo ich zmylił, albo potem im nieźle utrudni, hehehe.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy komentarz merytoryczny jest mój, chyba liczy się bardziej :D

      Usuń
    2. Kendappa, oczywiście domyśla się, co tak naprawdę chodzi Kaelasowi po głowie, ale sama także nie potrafi zdobyć się na dalszy krok.
      Akurat w tym wypadku Snow im niczego nie zmylił. Ale to nie zmienia faktu, że droga będzie ciężka i usiana licznymi przeszkodami ;)

      Usuń
  3. Niby ta planeta wydaje się taka sielankowa, barwna i pełna dostatku, ale nadal mam wrażenie, że to jest bardzo złudne. W poprzednich miejscach z reguły od razu witała ich niezbyt przyjazna atmosfera (wystarczy wspomnień tą śnieżną planetę i próby), a tutaj niby wszystko ładnie, pięknie, ale jednak pod tym wszystkim musi kryć się jakiś haczyk.
    W sumie nie dziwię się, że Kaelas i Kendappa nie umieją dojść do porozumienia. Oboje są bardzo od siebie różni i każde zdaje się mieć nieco mylne wrażenie co do niektórych zachowań tej drugiej osoby. Np. Kendappa jest nerwowa i zdaje mi się, że chyba oczekuje, że Kaelas w końcu wykona kolejny krok i jakoś okaże jej uczucie, z kolei jego zdaje się zniechęcać jej chłodna postawa i oboje tak nie umieją dojść do ładu. A RM19 jest jakby obok tego wszystkiego.
    Zaskoczyło mnie pojawienie się Snowa. Z pewnością się go tutaj nie spodziewałam. Ale choć wyjawił Kaelasowi parę wskazówek, póki co nie są one dla niego zbyt zrozumiałe, i wcale się nie dziwię. Ale jeśli faktycznie bogowie w jakiś sposób ingerują w ich poczynania, to sprawa może się bardzo skomplikować. Zwłaszcza że nie wiadomo, jak będzie im szło dalej, nawet jeśli zdobędą te łzy. Akcja ewidentnie się zagęszcza, a ja z rozdziału na rozdział jestem coraz bardziej zaskakiwana. Tak, to mi się podoba.
    Jestem ciekawa, co będzie dalej. Jak się skończy pobyt na tej planecie, ale mam złe przeczucia. W końcu to, że nie pozwalają im wychodzić za mury czy wracać do statku też jest podejrzane, no i ta dziwna władczyni...
    No, zostaje czekać na ciąg dalszy xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jak to Snow powiedział, na Orjuus mają trochę czasu dla siebie, ale jeszcze wszystko może się zdarzyć i na pewno nikt nie przyniesie im łzy na złotej tacy.
      Chwilowo oboje błądzą w kółko, nie potrafiąc dojść do porozumienia i zrobić kolejnego kroku, by to wszystko jakoś poukładać.
      Gdy wprowadziłam postać Snowa, to tak go polubiłam, że musiałam dla niego wymyślić coś jeszcze. A z racji tego, kim jest, to mam duże pole do popisu ;)

      Usuń
  4. Orjuus coraz mniej mi się podoba i odnoszę dziwne wrażenie, że ten mur służy odgrodzeniu jego mieszkańców od turystów, by ci pierwsi nie mogli tych drugich ostrzec przed zamiarami władczyni. Druga sprawa, która mi się nie spodobała, to ta z nie wpuszczeniem RM19 do ich statku. Czyżby wcale go nie naprawiali a po prostu przerabiali na złom, by nikt z ich planety nie mógł się wydostać? Już nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się, co tak naprawdę kombinują na Orjuus.
    Pojawienie się Snowa było niespodziewane. Oczywiście musiał naszej trójce skomplikować życie, wspominając o nich władczyni, bez tego by się pewnie nie obył. Dobrze, że przynajmniej powiedział Kaelasowi, gdzie znajdą łzę, chociaż wątpię, że wojownik zaufa informacji od kogoś, kto już ich oszukał.
    Kaelas i te jego teksty były jak zwykle rozbrajające :D Wciąż nie mogę się przestać śmiać z jego tekstu o łzie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnica muru w swoim czasie zostanie rozwiązana. Ale do tego jeszcze trochę, bo inny wątek mi się rozlazł na półtorej rozdziału.
      Snowa za bardzo polubiłam i dlatego nie mogłam się powstrzymać przed wprowadzeniem go i tutaj. Szczególnie, że świetnie wpasował się w sytuację, w jakiej znaleźli się bohaterowie ^^

      A odnośnie poprzednich komentarzy.
      W przypadku Falonara sporo musiałam się nagłowić, by go gładko wyeliminować, ale i tak jest mi przykro, chociaż nie ponoszę za to pełnej odpowiedzialności. Jednak w tamtym momencie nie pasowała mi jego przemiana. Mam ją w planach, ale nieco później.
      Gdy robiłam te karty postaci, to wtedy pisałam rozdziały o Yaskas i właśnie stąd ten wąż przy Evolet. Wiem, że przy tym szablonie tekst ucina, ale ostatnio nie mogę zabrać się za zrobienie nowych.

      Usuń
  5. Orjuus coraz bardziej mnie zaciekawia. Rzeczywiście, jest zupełnie inną planetą niż wszystkie, na których ta trójka była. Możliwe, że pierwsze wrażenie na widok planety było złudne i czeka ich coś złego i myślę, że wtedy planeta okazałaby się jeszcze gorsza niż te poprzednie, bo już nie byliby kompletnie przygotowani na taki zwrot akcji i jestem ciekawa jak ich przygoda tutaj się rozwinie ;D
    Pojawienie się Snowa mnie trochę zaskoczyło, choć prawdę mówiąc także ucieszyło, bo choć nie jest sympatyczną postacią, to jak najbardziej intrygującą no i trochę w sumie namieszał mówiąc władczyni Orjuus o trójce wojowników. Jestem ciekawa czy Kaelas zaufa Snowowi, po ostatnim razie.
    Kaelas i Kendappa są tacy różni i chyba dlatego tak mi do siebie pasują ;D Mam nadzieję, że jeszcze tu się coś między nimi wydarzy, zwłaszcza, że mają wspólny pokój. Oboje są uparci i chyba dość... niezdecydowani na to, bo zrobić kolejny krok. Mam nadzieję, że któryś z nich się wreszcie na to zdecyduje, choć zapewne dla Kaelasa zachowanie Kendappy może być czasami mylące ;D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sielanki do końca na pewno nie będzie, bo gdyby nagle okazało się, że łzę dostaną na złotej tacy i tubylcy odprawią ich w dalszą drogę z wielkimi honorami, to zrobiłoby się nudno. Ale chwilowo jeszcze nie dowiedzą się, na czym stoją, bo półtora rozdziałowy przerywnik o czymś innym rozpocznie się od kolejnego postu.
      W tym miejscu Snowa odpuścić bym sobie nie mogła, za bardzo go polubiłam :) Jednak Kaelas tak na słowo na pewno mu nie uwierzy, zresztą Kendappa i RM19 także.
      A co do Kendappy i Kaelasa, to myślę, że spodobają ci się najbliższe rozdziały ;)

      Usuń
  6. Snow! <3 Jak ja lubię tego gościa. Wiem, że po tym, co wydarzyło się w przeszłości Kaelas ma prawo mu nie ufać, no a sam Snow nie jest jednym z tych dobrych, bo potrafi naprawdę namieszać, ale i tak... On ma to coś. To powiedzenie władczyni o naszej trójce, przedarcie się przez wszystkie straże, brak strachu przed tą kobietą - po prostu cudo. Uwielbiam o nim czytać i mam nadzieję, że niedługo znów się pojawi. I pewnie znowu wywinie jakiś numer, ale cóż, to w końcu Snow.
    Biedny Kaelas. On chciałby szukać łzy, rozwalać mury (tylko właśnie, czemu akurat te mury? :D), rozwiązywać wszystko przemocą, a RM19 i Kendappa każą mu siedzieć na miejscu. Biedactwo, to musi być dla niego straszne. Podobnie jak mieszkanie w jednym pokoju z Kendappą, chociaż to z trochę innych powodów. Mam nadzieję, że do czegoś między nimi dojdzie. Zważając na strój pani skrzydlatej... Powtarzam znowu - biedny Kaelas, musi mu być trudno usiedzieć spokojnie.
    Jestem ciekawa, co władczyni zrobi z informacją otrzymaną od Snowa. I czy znajdą tę łzę?
    Ogólnie świetny rozdział, jak zwykle szybko wciągnęły mnie twoje opisy, których tutaj było wyjątkowo dużo.
    Czekam na ciąg dalszy i życzę weny! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Snow ogólnie zalicza się do tych "dobrych", ale to nie zmienia faktu, że często lubi wszystko zrobić po swojemu, gmatwając przy tym i doprowadzając do feralnych w skutkach zakończeń.
      W tej sadze będzie się jeszcze przewijać, chociaż głównie poprzez krótkie wzmianki (jak sobie pomyślę o jego kolejnym wejściu, to już dostaję głupawki), dopiero pod koniec sagi dostanie większą rolę.
      A biorąc pod uwagę, jakim typem osoby jest władczyni i jej historię, to ostrzeżeń Snowa na poważnie nie wzięła, ale oczy będzie mieć szeroko otwarte.

      Usuń
  7. Jak ten czas pędzi! O matko! Ja znów do tyłu z rozdziałem, ech.
    Tak ogólnie mówiąc Orjuus mi się nie podoba. Jakieś to takie nieskładne. Przede wszystkim ten sielankowy klimat. Może stałam się podejrzliwa, ale przyzwyczaiłaś nas do zupełnie czegoś innego. A to z kolei każe mi sądzić, że nudno nie będzie i COŚ wymyśliłaś co zapewne wbije mnie w fotel i tyle tego będzie. Jak przeanalizowałam tytuły kolejnych rozdziałów to cóż... no jestem ciekawa :) A właściwie to ciekawość zżera mnie od środka :p
    Ale wróćmy do akcji. Nie dziwię się, że Kaelasa tak bardzo interesuje ten mur. Wychował się w podobnym miejscu i dobrze wie jakie tajemnice może skrywać. A nikt nie lubi być nieprzyjemnie zaskoczony. Mam nadzieje, że znajdzie jakiś sposób, żeby tam się dostać i wszyscy dowiemy się co z Orjuus jest nie tak (bo jest, hah xd)
    Kendappa ostatnio coraz bardziej mnie bawi. Jak ludzie potrafią skomplikować sobie życie, to aż śmieszne :) Ale mam nadzieję, że długo się męczyć nie będą. Mogliby w końcu jakoś dojść do porozumienia. Niech się rzucą na siebie, wykrzyczą, pobiją, cokolwiek! Kaelas i tak "mało ogarnia" a jak ona się tak zachowuje, to wyobrażam sobie go z takim rozmarzonym wzorkiem skupionym na jakimś jemu tylko znanym punkcie z pytaniem "ale o co chodzi?" na ustach :D Hahaha, biedaczek z niego :P
    Snow jest genialny. Lubię takie postaci. Niby zły, niby dobry. Ale wszystko ma być zgodnie z jego zasadami. Mam wrażenie, że żyje w swojej rzeczywistości i po prostu nie toleruje bierności. Wszędzie musi się wtrącić. Pytanie ile z tego będzie kłopotów. Ale co tam, lubię go coraz bardziej ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę obiecać, że do końca nie będzie tak sielankowo i "coś" na pewno się wydarzy. W tytułach starałam się, aby niewiele mówiły, bo miałam jeszcze kilka innych pomysłów, może jeszcze coś zmienię. Jednak zastanawiam się nad dopisaniem jeszcze jednego rozdziału do tej sagi i zmienieniu pewnej rzeczy.
      Jak można się domyślić po jednym tytule, w swoim czasie ktoś przez mur przejdzie, ale do tego jeszcze trochę.
      Wątek Kaelas-Kendappa będzie w tej sadze kontynuowany i na pewno nie stanie w miejscu.

      Usuń
  8. Orjuus... Hm i jakoś wyleciało mi z głowy to co miałam tutaj napisać. Ujmijmy to tak - planeta z całą pewnością jest odmienna od tych, które nasi spotkali spotkali na swojej drodze do tej pory, ale coś mi się w niej mocno nie podoba. Niby taka sielska, anielska. Aż za bardzo! I właśnie to wzbudza chyba najwięcej wątpliwości. Do tej pory większość miejsc, które odwiedzili było... no cóż groźnych. I było to widać, a tutaj nie widać niczego. A to może być bardzo mylące i oby tylko trójeczka nie dała się nabrać i stępić zmysły, bo to może ich drogo kosztować.
    Nie powiem, że spodziewałam się Snowa. Jego pojawienie się całkowicie mnie zaskoczyło i w jakimś stopniu również ucieszyło. Nic nie poradzę na to, że polubiłam jego postać. Nie, może nie tyle polubiłam, co zaintrygowałaś mnie ją. Lubię bohaterów, których do samego końca trudno przejrzeć, a on właśnie takie jest.
    Kaelas i Kendappa to taka typowa parka coś w stylu - żuraw i czapla ( wiem, wiem ja i te moje porównania xD)
    Jak jedno choć trochę się przełamuje to drugie zaczyna się buntować oraz osłaniać. Nie mam pojęcia jak dojdą do porozumienia skoro mają tak dwa odmienne charaktery, ale jest to ciekawy wątek.
    No cóż, ogólnie jestem bardzo ciekawa jak to wszystko zakończysz.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Za bardzo polubiłam Snowa, gdy go wprowadziłam, by teraz całkiem o nim zapomnieć. A tutaj w sam raz pasuje ;) Nawet zastanawiam się nad dopisaniem jeszcze jednego fragmentu z jego udziałem do tej sagi.
      Wątek Kendappa-Kaelas w martwym punkcie nie utknie i niebawem doczeka się swojego pięć minut.
      A co do samej planety, to za jakiś czas parę rzeczy się wyjaśni, jednakże na pewno nie uśpi to czujności umierającego z nudów Kaelasa ;)

      Usuń