czwartek, 5 września 2013

Rozdział 73: Propozycja małżeństwa


Uśmiechnął się do niego los. Potem okazało się, że jest to uśmiech ironiczny.
Horacy Safrin
Kaelas i RM19 wracali z kolejnego rekonesansu po mieście. Kendappa niespodziewanie oznajmiła, że nie czuje się najlepiej i woli zostać w hotelu. Uszanowali jej decyzję, mimo że wydawała się dość niespodziewana i dziwna jak na nią.
Po spotkaniu Landarczyka ze Snowem nie zaprzestali poszukiwań łzy, ale wraz z kolejnymi dniami musieli przyznać mu rację i przyjąć hipotezę, że rzeczywiście znajduje się ona w pałacu. Mimo tego nadal zaprzątało ich głowy to, co młodzieniec z Mua Dong w ogóle robił na Orjuus. Nie potrafili wpaść na żaden sensowny pomysł, a wymówka w postaci rozmowy z Kaelasem i chęci dania rady ich nie przekonała. Za tym musiało kryć się coś więcej. Problem stanowiło jednak to, że w przypadku Snowa nie mogło to być nic przyjemnego.
– Też uważasz, że pójście za mur jest złym pomysłem? – zagadnął przyjaciela Landarczyk, gdy stanęli przed drzwiami prowadzącymi do ich pokojów.
– N… Tak… To znaczy… – wyjąkał, jakby sam nie wiedział, co chciał powiedzieć.
Kaelas spojrzał na niego ze zdziwieniem. Pierwszy raz RM19 zachowywał się tak dziwnie i niepodobnie do niego. Zawsze posiadał tylko jedną, konkretną odpowiedź.
– Wszystko dobrze?
– Tak, tak, oczywiście. Chyba nie warto ryzykować, Kaelasie. Skoro nie mamy tam chodzić, to po co się narażać, szczególnie teraz – dodał, ale wojownik miał wrażenie, że kryło się za tym coś więcej. – Idź już do Kendappy. Pewnie czuła się samotna, jak nie było nas cały dzień. Dobranoc.
– Dobranoc – mruknął w odpowiedzi, dziwiąc się, że RM19 nie chce na chwilę wpaść do nich, jak zwykle robił, by w trójkę mogli przeanalizować w spokoju poczynania z minionego dnia.
Obserwował przyjaciela znikającego za drzwiami pokoju. Zastanawiał się, co takiego chodziło mu po głowie. Postanowił zapytać o to Kendappę, może ona wiedziała coś więcej lub wpadłaby na jakiś sensowny pomysł, który jemu umknął.
Wszedł do apartamentu i zdziwił się, że nie zastał jej w saloniku. Wieczorami to właśnie tutaj lubiła przesiadywać i czytać książki, zmuszając przy tym wojownika do dalszych lekcji. Wydawało mu się niemożliwością, aby już położyła się spać, szczególnie, że słońce ledwo dotykało linii horyzontu. A może gdzieś wyszła?, zadumał, kierując się w stronę sypialni. Czyżby wpadła na jakiś trop i chciała go sama sprawdzić, dlatego odmówiła towarzyszenia nam?
Zerknął do pomieszczenia i mimowolnie przeklął w duchu. Kobieta rzeczywiście tam była. Leżała na łóżku, wtulając twarz w kołdrę i mocno zaciskając na niej dłonie. Płakała, miał tego stuprocentową świadomość, i najwyraźniej nie zorientowała się jeszcze, że ją obserwował. Coś w środku podpowiadało mu, że powinien się cicho wycofać i najbliższe kilkadziesiąt minut pod jakimś pretekstem spędzić u RM19, ale najwyraźniej ciało miało inny plan, bo nogi same wprowadziły go do środka.
Usiadł obok niej i delikatnie pogładził po nagich plecach. Kendappa momentalnie zerwała się do pozycji siedzącej i spojrzała na niego w sposób, którego nie potrafił do końca zinterpretować. Mieszało się w tym wiele różnych emocji. Teraz znalazł potwierdzenie swoich przypuszczeń. Oczy miała zaczerwienione, a policzki i podbródek mokre od łez.
Kaelas automatycznie chwycił ją w ramiona i przyciągnął do piersi. Początkowo próbowała się wyrwać, ale po chwili dała za wygraną. Objęła go w pasie i ułożyła głowę w zagłębieniu szyi. Gładził ją po włosach i ramionach, czekając aż się trochę uspokoi i może powie, co się stało. A jeżeli będzie koniecznie chciała zostawić to dla siebie, to przynajmniej na jej twarz znów powróci uśmiech.
A jeszcze lepiej, jeżeli o wiele dłużej będzie się przytulać. Chciał czuć jej bliskość, ciepło skóry, dotyk szorstkich dłoni na ciele. Miał wrażenie, że serce nie tylko szybciej wybija swój rytm, ale także fika koziołki i wyczynia inne akrobacje. Zastanawiał się, czy ona zdawała sobie z tego sprawę. Chyba nie, bo po chwili przysunęła się do niego jeszcze bliżej. Teraz ich ciała już całkiem się stykały. Czuł dotyk jej odsłoniętej piersi na skórze. Było w tym coś intymnego jak i podniecającego, że poczuł, jak jego członek sztywnieje.
– Uważasz, że jestem kobieca? – odezwała się po chwili Kendappa, jakby niczego nie zauważyła.
– Pewnie – mruknął wprost do jej ucha, mimowolnie zastanawiając się, do czego tym razem zmierza. – Skąd to pytanie?
Chciał ją pocałować, jednak Kendappa szybciej odsunęła się od niego nieznacznie. Kaelas miał ochotę ponownie pochwycić ją w ramiona, ale pewnie tym razem kobieta znów miałaby jakieś nieuzasadnione obiekcje, więc wolał poczekać.
– Przynieśli nam dzisiaj ubrania na tę maskaradę. Te tęczowe dziewuchy powiedziały, że równie dobrze mogłabym wystąpić w męskim stroju, bo nie byłoby widać różnicy. – Spuściła wzrok na kolana, bawiąc się skrawkiem sukni. – Stwierdziły, że na kogoś takiego jak ty nie zasługuje… nie zasługuje taka poczwara…
Mocniej zacisnęła dłonie na materiale, jakby za wszelką cenę próbowała powstrzymać łzy.
– Przecież jesteś śliczna…
– Z taką twarzą?! – krzyknęła.
– Dla mnie jesteś śliczna, kobieca, inteligentna, silna, niebezpieczna i… – zawahał się przez chwilę, ale postanowił kontynuować, widząc jej nalegające spojrzenie. – I chciałbym… Chciałbym, byś została moją żoną.
– Co? Za bardzo wczułeś się w rolę? – zapytała, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Powiedz, że to nie było na poważnie.
– Zapomnij – zreflektował się szybko Kaelas.
Żałował, że w ogóle to powiedział. Znów własna głupota wzięła górę i popełnił błąd, za który przyjdzie mu teraz zapłacić. Chciał wstać i wyjść z pokoju, ale Kendappa w ostatniej chwili chwyciła go za rękę, udaremniając odwrót.
– Przecież ty mnie w ogóle nie znasz.
– Ponad rok żyjemy razem…
– Mówię o mojej przeszłości – przerwała mu.
– I co z tego? Nie obchodzi mnie to. Liczy się to, co jest teraz.
– Teraz tak mówisz. Kochasz mnie? – zmieniła temat Kendappa.
– Nie wiem.
– Nie wiesz?! A mino to chcesz się ze mną żenić? – spytała z niedowierzaniem. Patrzyła na niego tak, jakby postradał zmysły.
– Na Landare nie mówi się o miłości czy uczuciach – wyjaśnił, starając się na nią nie patrzeć. – Zawiera się związek z osobą, na której ci zależy, w której towarzystwie dobrze się czujesz i wiesz, że chcesz spędzić z nią resztę życia. Chodzi o wzajemną opiekę i brak samotności.
Zapadła chwila ciszy. Kaelas spoglądał przez okno na powoli znikające za horyzontem słońce. Nagle zamarzył o tym, aby znaleźć się na zewnątrz, chociażby na trochę. Atmosfera w sypialni zaczęła go przytłaczać i dusić. Nie mógł znieść milczenia, ale sam nie potrafił go przerwać. Dlaczego był tak głupi i ubzdurał sobie, że Kendappa może chcieć tego samego? Nagle poczuł, jak chwyta jego dłoń.
– Wysłuchasz mnie? – zapytała cicho.
Odwrócił się i spojrzał na nią. Twarz kobiety była smutna. Przez chwilę nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś zareagowała w ten sam sposób na wzmiankę o przeszłości. Jednak nie potrafił powiedzieć, kiedy to mogło mieć miejsce.
– Chyba potrzebuję to z siebie wyrzucić. Najwyżej mnie znienawidzisz.
Tylko kiwnął głową, czekając, aż zacznie mówić.
Opowieść rozpoczęła od tego, że urodziła się jako kapłanka, gdyż takie prawo obowiązywało na Alatum. Nikt nie brał do wiadomości, że chciała robić w życiu coś innego. Tylko jej siostra wspierała jej decyzje i zaczęła z nią trenować, by na piętnaste urodziny podarować Kendappie dwa sztylety – symbol alatańskiego wojownika. I właśnie wtedy, gdy została zmuszona do przyjęcia funkcji adeptki, spotkała ludzi Vrieskasa i obiecała im pomóc. W nadziei, że oni urzeczywistnią jej marzenia.
~ * ~
Kendappa doszła do wniosku, że Vrieskas bardzo zainteresował się jej losem. Zadawał mnóstwo pytań, chcąc ją lepiej poznać. Wprost stwierdził, że każdy powinien realizować własne marzenia, a nie żyć spętany łańcuchami obyczajów panujących w społeczeństwie. To bardzo spodobało się dziewczynie, gdyż na Alatum nie spotkała nikogo, kto podzielałby to zdanie. Wszyscy trzymali stronę kapłanów, uważając ich słowo za najwyższą świętość.
– Widzę w tobie wielki potencjał – oznajmił mężczyzna po poznaniu historii Kendappy. – Zapał i chęci już masz, a to połowa sukcesu. Nie chciałabyś udać się na Yaskas, by tam otrzymać szkolenie?
Dziewczyna zamrugała kilka razy z niedowierzania. Proponowano jej właśnie, by podjęła trening? Taki prawdziwy?
– Ja… – zaczęła niepewnie. – Bardzo bym chciała, ale…
– A gdyby nic cię tu nie trzymało? Gdyby ta decyzja zależała tylko i wyłącznie od ciebie, to poleciałabyś ze mną?
– Tak – odpowiedziała, dodatkowo kiwając głową. – Zawsze chciałam stąd odejść.
Niepewnie spojrzała na potężnego mężczyznę, ale ku swojemu zdziwieniu na jego twarzy dostrzegła uśmiech. Jakby ta odpowiedź bardzo go zadowoliła. A zarazem, jakby kryło się za tym coś więcej, czego ona nie potrafiła jednoznacznie określić. Dlaczego władca wielkiej części wszechświata tak bardzo o nią zabiegał? To było ponad jej pojmowaniem.
– Jednakże najpierw musisz zrozumieć zasady, jakimi się kieruję.
– Muszę coś zrobić, byś wziął mnie ze sobą? – zapytała niepewnie. – Wielmożny Vrieskasie – dodała po chwili.
– Nie, ale ja muszę zrobić coś na Alatum i może ci się to nie spodobać, bo to twoja ojczyzna. HF257 na pewno powiedziała ci, że poprzednim razem przybyli tu, by złożyć kapłanom propozycję sojuszu w moim imieniu. – Dziewczyna tylko kiwnęła głową, czekając na ciąg dalszy. – Jak wiesz, kapłani odmówili, twierdząc, że Alatum pozostanie niezależną planetą, a ja mam się wypchać swoimi propozycjami i siedzieć na Yaskas, bo tylko tam jest moje miejsce. Wyśmiali fakt, że wszystkim żyłoby się lepiej, gdybyśmy podzielili się własnymi doświadczeniami.
Kendappie nie było trudno wyobrazić sobie wielką kapłankę, która powiedziałaby takie słowa. Za dobrze ją znała. A pewnie pozostali kapłani jak jeden mąż kiwali głowami i zgadzali się z każdym jej słowem, jakby była bogiem, a nie ich sługą.
– Gdy ludzie, których wyślę, zawiodą, zwykle osobiście pojawiam się na danej planecie i jeszcze raz przedstawiam warunki pokoju – kontynuował Vrieskas. – Wtedy zwykle otrzymuję zgodę, jednak zdarza się i tak, że ludność tubylcza znów odmawia. Wówczas rozpoczynam ekspansję i siłą zdobywam władzę. Co wtedy byś zrobiła, Kendappo?
– Nie chcę tu mieszkać – powiedziała do swoich butów, bojąc się spojrzeć w twarz mężczyźnie. – Nikt mnie tu nie rozumie… A czy moja młodsza siostra też mogłaby polecieć? Ona szkoli się na wojowniczkę i jest naprawdę dobra.
– Nie widzę problemu – rzekł z uśmiechem, który nie objął jego oczu. – HF257 się teraz tobą zajmie, ja muszę złożyć wizytę kapłanom w ich świątyni.
– Ale jak się tam dostaniesz? Wielmożny Vrieskasie – odezwała się dziewczyna, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– To tylko góra. Mając odpowiedni sprzęt, można dostać się na szczyt bez skrzydeł. Nauczysz się wszystkiego na Yaskas. Zobaczysz to na własne oczy.
Kendappa kiwnęła głową, zastanawiając się, jak wygląda to coś, co potrafi latać. Na Alatum nie znali żadnej technologii, a obcy zdawali się nie potrafić bez niej żyć. W tamtej chwili oddałaby wszystko, aby być jedną z nich.
Vrieskas wstał i ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna podążyła za nim i wtedy zorientowała się, że coś musi być nie tak z jego lewą ręką. Wyglądała na chudszą w porównaniu do prawej, a na dodatek trzymał ją sztywno przy ciele i w ogóle nie poruszał. Z chęcią zapytałaby, co się stało, ale wolała nie ryzykować. Może ta opowieść nie była przeznaczona dla niczyich uszu.
~ * ~
Vrieskas bez trudu dostał się na szczyt góry, na której znajdowała się świątynia. Nowy wynalazek z BS88C nadał się do tego znakomicie. Małe skutery bez problemów wzbiły się w powietrze i uniosły ciężar dorosłego człowieka. Na szczęście mieszkańcy Alatum nie zareagowali agresywnie na próbę zdobycia góry. Gdyby zapoczątkowali atak, z łatwością strąciliby najeźdźców. Trudniej będzie dostać się na dół, ale miał w pogotowiu drugi oddział z większymi statkami. A ludzi do tego zadania dobrał nadzwyczaj starannie. Nic nie mogło nie pójść po jego myśli.
Nie spodziewał się, że spotkanie z młodą alatańską dziewczyną może przynieść tak wiele korzyści. Sama z siebie opowiedziała o wszystkim, co chciał wiedzieć. Teraz miał pewność, że tubylcy nie trzymają nigdzie ukrytej broni, nie mają pojęcia o najprostszej technologii, a ich wojowników z łatwością może wykończyć. Nawet w powietrzu.
Dodatkowo zafascynowało go coś w tej dziewczynie i z chęcią zabrałby ją ze sobą. Wyglądała na taką, która wiele będzie mogła w życiu osiągnąć, o ile odpowiednio pokieruje się jej losami. I jeżeli w ostatniej chwili nie zmieni zdania, gdy jej matka odmówi i będzie zmuszony zniszczyć planetę. Najważniejsze, że mógł spełnić jej największe marzenie. To zwykle przechylało szalę i powodowało, że zyskiwał niezwykle lojalnych sprzymierzeńców. Ten schemat sprawdzał się od tysiącleci.
Przekroczył próg świątyni, a za nim podążyła piątka ludzi, których wziął ze sobą. Nie spodziewał się większych problemów, dlatego nie potrzebował swoich najlepszych żołnierzy. Zapewne poradziłby sobie sam z bandą kapłanów i ich wojowników, ale Nanuzi zawsze powtarzał, że w otoczeniu wojowników władca prezentuje się znacznie lepiej. Mimo że ich nie potrzebuje. Przez chwilę w umyśle pojawiła się twarz starego przyjaciela z fajką w ustach, który wypowiadał swoje kolejne mądrości. Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie tych dawnych czasów.
Nie był zdziwiony, że w głównej komnacie czekał już na niego komitet powitalny, w końcu nie krył się ze swym przybyciem. Zresztą to nawet lepiej, bo wszystko pójdzie szybciej. Wielka kapłanka stała u stóp głównego ołtarza, jakby spodziewała się, że olbrzymi posąg jej boga zdoła ją ochronić. Po obu jej stronach zgromadzili się pozostali kapłani. Domyślił się, że tylko ci najwyżsi rangą, gdyż ich liczba nie przekroczyła piętnastu. Za nimi stała szóstka alatańskich wojowników. Postanowił udawać, że chwilowo ich nie dostrzega.
– Bądź pozdrowiona, wielka kapłanko Sashi – zwrócił się w jej stronę.
– Nie masz tu czego szukać, uzurpatorze – odpowiedziała wyniośle Sashi. Rozpostarła skrzydła, jakby chciała zrobić wrażenie na obcych. – Otrzymałeś już swą odpowiedź.
– Ale nie zadowoliła mnie ona, więc przyszedłem ponowić ofertę – powiedział spokojnie, patrząc kobiecie prosto w oczy. Miały tę samą barwę co oczy jej córki. Zastanawiał się, czy ta nastolatka w przyszłości też stanie się dumna i wyniosła. Miał nadzieję, że tak.
– Najechałeś nas.
– Nie nazwałbym tak tego – sprostował, kątem oka obserwując pozostałych kapłanów. Jedna z kobiet drgnęła. Czyli nie wszyscy ślepo wierzyli swej przywódczyni, szkoda, że było już za późno. – Jakieś sześć, siedem dni temu przybył na Alatum posłaniec, mający poinformować kapłanów o moim przylocie. Dałem wam te dni do ponownego namysłu. Gdzie jest teraz mój człowiek? Uwięziony, zabity? A co najciekawsze twój lud o niczym nie miał pojęcia.
– Złożyliśmy ją w ofierze, by prosić bogów o powstrzymanie twych plugawych czynów.
Vrieskas nie potrafił się już powstrzymać i roześmiał się wielkiej kapłance prosto w twarz. Sashi musiało się to bardzo nie spodobać, gdyż zacisnęła usta z wściekłości.
– Bluźnisz w najświętszym miejscu, tuż pod oczami bogów! Spotka cię za to zasłużona kara! – zawołał jakiś starszy kapłan.
– Nie sądzę – odpowiedział. – Spotkałem już tych waszych bogów. Rozmawiałem z nimi i jakoś nie zostałem powstrzymany.
– Kłamiesz – wycedziła przez zaciśnięte zęby wielka kapłanka.
– Nie, Sashi, nie kłamię. Budujecie im wielkie świątynie, składacie krwawe ofiary, modlicie się i prosicie o rzeczy niemożliwe, a tak naprawdę oni niczym nie różnią się od nas. Może są bardziej zarozumiali, bo sądzą, że wszystko im wolno. Sama Ashara powiedziała mi, jak w końcu zniszczyć Vedę. Jak zamienić ją w kosmiczny pył i spełnić przyrzeczenie złożone przyjacielowi. Nadeszła chwila na ostateczną odpowiedź. Albo oddasz mi władzę, albo wysadzę planetę.
– Alatum to niezależna planeta. Nie przestraszę się ciebie i nie uwierzę w te brednie.
– Znam tylko trzy niezależne planety i Alatum się do nich nie zalicza.
Wielka kapłanka splunęła w twarz Vrieskasowi.
– To moja odpowiedź! Możesz sobie marzyć o podboju, ale nie wyjdziesz żywy z tej komnaty. A nawet gdyby, to na zewnątrz spotkasz cały zastęp naszych wojowników. Drugi oddział w tej chwili wykańcza pozostałych twoich ludzi.
Vrieskas spojrzał prosto w oczy kobiecie. Sashi drgnęła pod naporem białego, lodowatego spojrzenia. Cofnęła się o krok, gdy tęczówki całkiem zlały się z białkami. Na ramionach poczuła gęsią skórkę, gdy jakieś niewidzialne, dziwne, nieznane jej prądy zaczęły wydobywać się z ciała mężczyzny.
– Przed przybyciem do świątyni twoja córka opowiedziała mi o was wszystko. Dlatego wiedz, że te kłamstwa nie zrobią na mnie najmniejszego wrażenia.
– Zdrajczyni!
– Tylko jej dam szansę na przeżycie, będzie ostatnią z waszej rasy, ale okryje się największą chwałą. A skoro taka była twoja odpowiedź, to dziś zakończy się żywot Alatum. I nawet wasi bogowie mu nie zapobiegną.
– Brać go! – krzyknęła wielka kapłanka.
Jednak w tej samej chwili Vrieskas uwolnił kumulowaną moc. Uderzył nią równomiernie we wszystkie strony. Świątynia zadrżała, a po chwili budynek wyleciał w powietrze. Ściany pękły na mniejsze odłamki i spadły w przepaść. Szklane posągi rozbiły się w drobny mak.
Siła uderzenia była tak wielka, że kapłani i wojownicy także zostali pchnięci na zewnątrz i zniknęli z oczu Vrieskasa. Nie wiedział, czy przeżyli. Większość pewnie tak. Własnych ludzi bez problemu ochronił przed wybuchem energii.
Nagle dostrzegł, że Sahi udało się ochronić. Musiała złapać się kamiennego ołtarza, którego także nie zdmuchnęło, zapewne został jakoś przymocowany do posadzki.
– Zapłacisz za to bluźnierstwo! – wrzasnęła w jego stronę, jednak jej wcześniejsza wyniosłość i pewność siebie już dawno zniknęły. – Przeklinam cię i tę podłą zdrajczynię też!
Vrieskas spojrzał na nią, jakby była jakimś obrzydliwym robakiem, po czym skierował w jej stronę wiązkę energii. Przebiła pierś i zakończyła życie wielkiej kapłanki.
– To rozsądne zabijać ją na ołtarzu, wielmożny Vrieskasie?
– Powinna się cieszyć, że została ostatnią ofiarą – odpowiedział. – Musimy dostać się do statku. Pewnie zaczną nas atakować, więc możecie wszystkich zabić, są bezużyteczni. Wieści o Alatum rozejdą nie na zachód i w przyszłości nie powinniśmy natrafiać na podobne problemy.
~ * ~
Teraz czas na trochę ględzenia z mojej strony.
Wiem, że przeszłość Kendappy jest teoretycznie opowiadana przez nią, ale nie mogłam nie opisać fragmentu z perspektywy Vrieskasa, który dopełnia całość, mimo że ona sama tam nie występuje. Mam nadzieję, że wy też odbieracie go pozytywnie.
Dopisałam też nowy rozdział do sagi Orjuus (w środek by było zabawnie i bym miała parę rozdziałów do drobnej poprawy). Pojawi się w nim tak lubiany przez was Snow, a także nowy, a zarazem stary bohater.
Wreszcie zabrałam się też za zrobienie nowych kart postaci, bo poprzednie nie były kolorystycznie dopasowane do szablonu i ucinało tekst. Tak na marginesie, to podoba mi się zdjęcie Evolet ;)
I na koniec ostatnie dwie wiadomości – dobra i zła. Którą chcecie najpierw? Dobrą? Więc mogę zdradzić (chociaż po tytule można się zorientować, a zauważyłam, że niektórzy dokładnie je śledzą), że kolejny rozdział w całości poświęcony jest dalszej części przeszłości Kendappy. Natomiast zła wiadomość to taka, że przeczytacie o tym za dwa tygodnie. W środę końcu wyjeżdżam na prawie tygodniowe wakacje, by odpocząć i nabrać sił (i trochę to lenistwo wyplenić). Z tego też powodu wszelkie zaległości nadrobię dopiero po powrocie.

17 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam za nieskomentowanie poprzedniego rozdziału, ale jakoś straciłam ostatnio głowę do wielu rzeczy. Zbieranie rzeczy do akademika troszkę mnie przytłacza :-)No ale dość ględzenia. Kaelas albo w końcu użył swojej inteligencji, albo zrobił to nieświadomie, ale zbliżył się do Kendappy, próbując ją pocieszyć no i nawet zaproponował jej małżeństwo. To nic, że prawie bez zastanowienia :-) Podobały mi się jego słowa na temat uczuć i miłości i w sumie muszę stwierdzić, że jest w nich sporo prawdy w końcu na miłość jako tako to właśnie poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń i potrzeba spędzania ze sobą czasu w jednym. Czyżby mieszkanki planety były zazdrosne o nową kobietę, czy raczej może chcą ją odstraszyć. Nie ważne.. ja kibicuję jej z całego serca, by za żadne skarby nie pozwoliła sobie w kaszę dmuchać. Vrieskas pokazał swoją moc i nieustępliwość, chłód i w pewnym sensie racjonalność, której brakowało kapłance panicznie wierzącej we wszystkich bogów. Miłego odpoczynku na koniec wakacji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaelas raczej działał instynktownie, skorzystał z chwili, nie poświęcając nawet minuty na wprawienie w ruch myślenia.
      Prawdę powiedziawszy to, o czym mówił to właśnie miłość, bo jak inaczej można zdefiniować to uczucie.
      Zazdrosne są o to, że posiada takiego faceta (z racji, że nie znają Kaelasa, oceniają tylko jego wygląd). A w tych sprawach baby potrafią być naprawdę paskudne.
      Ciągle żyję nadzieją, że jeszcze cały miesiąc został :)

      Usuń
  2. Mam przeczucie, że RM19 uda się za mur samotnie, by nie narażać przyjaciół, a jego dziwne zachowanie jest podszyte jakąś obserwacją, z którą nie podzielił się z przyjaciółmi, być może również dla ich dobra. W każdym razie ciekawe, czego dowie się, o ile to faktycznie on go przekroczy, za murem ;)
    Przez tytuł rozdziału tak się domyślałam, że to Kaelas wyskoczy w nim z propozycją małżeństwa, chociaż sądziłam, że w innych okolicznościach i z początku wzięłam łzy Kendappy za potwierdzenie moich przypuszczeń, ale jak się okazało kobieta płakała z zupełnie innej przyczyny niż podejrzewana przeze mnie ciąża. Te "tęczowe dziewuchy" zachowały się zwyczajnie podle, mówiąc takie rzeczy Kendappie. Dobrze, że Kaelas tym razem nie wyskoczył z żadnym głupi i nieodpowiednim do sytuacji tekstem, tylko postarał się pocieszyć swoją przyjaciółkę, a przy okazji wymsknęła mu się propozycja małżeństwa. Ale on chyba nie byłby sobą, gdyby nie powiedział czegoś bez zastanowienia ;>
    Kendappa, spełniając swoje marzenia, skazała własny lud na zagładę. Vrieskas ją po prostu wykorzystał, by osiągnąć swój cel. Dowiedział się od dziewczyny wszelkich przydatnych mu informacje, żeby bez żadnych niepotrzebnych komplikacji zawładnąć planetą. Trudno nie obarczyć winą za zagładę Alatum także Sashi, chociaż z drugiej strony rozumiem stanowisko kapłanki - kierując się dumą, nie chciała ugiąć się przed wolą Vrieskasa, by jej planeta wciąż pozostała niezależna. Gdyby przystała na ofertę uzurpatora, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.
    Ech, szkoda że dalsza część dopiero za dwa tygodnie ;c
    Życzę Ci udanego wypoczynku i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Bo któż inny miałby wyskoczyć z małżeństwem? ^^ RM19 odpadł w przedbiegach. Na początku myślałam nad innym tytułem, ale ten wydał się najsensowniejszy.
      gdyby tym razem powiedział coś naprawdę głupiego, to mogłoby to przynieść odwrotny skutek i jeszcze bardziej przybić Kendappę. Ale ostatecznie i tak został sobą ;)
      Pewnie gdyby Kendappa była starsza, to inaczej podeszłaby do całej sprawy z Vrieskasem i spotkania z nim i gdyby matka więcej jej mówiła na temat Alatum i przygotowywała do przyszłej roli. Ale stało się inaczej.

      Usuń
  3. Zaskoczyło mnie, że Kendappa postanowiła zwierzyć się Kaelasowi, ale jak widać, przeszłość bardzo ją gryzie i pewnie wielu rzeczy żałuje. Choć jest osobą twardą i nieustępliwą, tutaj była taka bezradna i wyraźnie strapiona. Dobrze, że mężczyzna wysłuchał jej, choć przedtem jak zwykle popełnił gafę. Ale może po prostu faktycznie tak było, że na jego planecie nie przywiązywało się aż takiej wagi do miłości i tego typu spraw. Ale jak widać, nawet Kendappa potrzebuje czasem czuć się delikatna i kobieca, i potrzebuje mieć w kimś oparcie.
    Podobał mi się fragment wspomnieniowy. Już kiedyś zarysowałaś część przeszłości tej bohaterki i jej planety, ale teraz mamy ciąg dalszy. To smutne, że tylko ona jedna przeżyła, ale też jakoś mniej mi żal jej współmieszkańców, kiedy sobie pomyślę o ich fanatyźmie i ślepej wierze (a nie lubię takich ludzi). W każdym razie, matka K. była bardzo dumna i do ostatniej chwili nie chciała się poddać, za co cała planeta poniosła konsekwencje.
    A Kendappa została po prostu niecnie wykorzystana. Była młoda, chciała spełniać marzenia, a kiedy pojawiła się na to szansa, po prostu otworzyła się przed obcymi i zdradziła im pozornie błahe (dla niej) informacje, ale takie, które akurat były im potrzebne. A potem pewnie musiała już żyć z poczuciem winy, co jest w ogóle przykre, zwłaszcza, że straciła też siostrę, która była jej bliska. Spełniła swoje marzenia, ale za wielką cenę.
    Swoją drogą, zastanawiam się, jak niektóre planety potrafią pozostać niezależne. Bo tutaj w przypadku odmowy po prostu zniszczono Alatum, a jednak gdzieś tam niektórym światom pozwolono istnieć.
    Ciekawi mnie, co będzie dalej, i co jeszcze wymyśli Snow ^^. Pewnie nic dobrego ;).
    Swoją drogą, fajnie ci, że wybierasz się na wakacje. Ja w tym roku nigdzie nie byłam. A karty postaci całkiem fajnie wyszły ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      O ile RM19 jest typem, który wszystko dusi w sobie i nigdy nie mówi na głos o swoich uczuciach, o tyle Kendappa już dłużej tak nie mogła, przytłaczało ją to. Szczególnie, biorąc pod uwagę bliskie stosunki z Kaelasem, którego nie chciała okłamywać.
      Pewnie gdyby Kendappa była starsza, to inaczej podeszłaby do spotkania z Vrieskasem. Ale ostatecznie to możliwość spełnienia jej najskrytszego i największego marzenia przechyliła szalę.
      Co do planet niezależnych, to w przyszłości planuję dokładniej wyjaśnić ten wątek i kwestię, dlaczego chociażby Berkayu tak, a Alatum nigdy nie zyskałoby tego miana i zagłada była nieunikniona.

      Usuń
  4. No, nawet nie mam takiego dużego opóźnienia, co mnie bardzo cieszy. A teraz do rzeczy.
    Ciekawi mnie, co tak frapuje RM19. Zachowywał się dziwnie i gdyby Kaelas miał trochę więcej rozumu to poświęciłby mu więcej uwagi. Ale to w końcu Kaelas, jemu w głowie teraz tylko Kendappa. Scena w sypialni była naprawdę... Cóż, początkowo słodka, ale później rzeczywiście zrobiła się ciężka i dusząca. Z jednej strony widać, że Kendappa dalej cierpi z powodu swoich ran, a słowa tamtych służących musiały mocno ją ugodzić. No i co ten Kaelas sobie wyobraża? Brać ją za żonę? Seriously? Rozumiem, że na jego planecie człowiek bierze ślub nie tyle z kimś, kogo kocha, ale raczej z przyjacielem, ale bez przesady. Kendappa miała rację, on nic o niej nie wie i chociaż mam ogromną nadzieję, że ostatecznie będą razem, to jeszcze na to za wcześnie. Ale jakiś mały całus jest zawsze mile widziany. :D
    A co do opowieści Kendappy... Cóż, ja jej nie nienawidzę. Wprost przeciwnie, jest mi jej po prostu szkoda. Była młoda, naiwna, spotkała człowieka, który obiecał jej urzeczywistnienie najskrytszych, największych marzeń. Nie rozumiała wielu rzeczy, zaufała wrogowi i poniosła tego konsekwencje. Nie wyobrażam sobie, co musi teraz czuć, jak bardzo musi nienawidzić samej siebie. A przynajmniej ja tam bym się właśnie czuła. Oczywiście nie zrobiła niczego specjalnie, nie chciała, by Vrieskas unicestwił jej planetę, ale pomogła mu, nawet o tym nie wiedząc. Biedna dziewczyna. Po raz pierwszy rozumiem, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej i chyba nawet zaczynam ją lubić.
    Cieszę się, że dziewczyna opowiedziała o tym Kaelasowi. Widać, że więź między nimi staje się coraz silniejsza, bardziej się lubią i ufają sobie nawzajem. To naprawdę dobrze.
    Rozdział bardzo dobrze mi się czytało, a najlepszy był fragment z perpektywy V. Sama się sobie dziwię, ale bardzo bym chciała, żebyś jeszcze kiedyś napisała coś o nim. Coraz bardziej mnie fascynuje.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat z racji, że wiem, co wydarzy się dalej, to nawet gdyby Kaelas poświęcił mu więcej czasu, to RM19 i tak nie zdradziłby, co go frapuje.
      Mi nie wydaje się, aby było za wcześnie. Kaelas w pewien pokrętny, ale nadzwyczaj szczery sposób powiedział i pokazał, że ją kocha.
      Wiadomo, że nie zrobiła tego specjalnie, była młoda, pragnęła, by spełniły się jej marzenia, a na dodatek matka nic jej nie powiedziała (gdyby to zrobiła, to może Kendappa inaczej podeszłaby do sprawy z Vrieskasem). Jednakże nadal pozostają wątpliwości, czy coś by się nie zmieniło, gdyby postąpiła inaczej.
      W następnym rozdziale także będzie mały fragment z perspektywy Vrieskasa. Jednak planuję w przyszłości coś dłuższego o Vrieskasie, ale bardziej pod koniec opowiadania, by niektóre fakty zbyt szybko nie wyszły na jaw ;)

      Usuń
  5. Kendappa chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, do czego może doprowadzić jej współpraca z Vrieskasem. Bo gdyby przewidziała wszystko, to pewnie nie zdradziłaby mu tych informacji. Chociaż on jej przecież powiedział, że zdobywa planety siłą, tak więc... Aż tak bardzo zaślepiła ją chęć szkolenia się na wojowniczkę? Nic dziwnego, że teraz ma wyrzuty sumienia, jednak wydaje mi się, że nawet bez jej pomocy, Vrieskas prędzej czy później podbiłby Alatum. Zachowanie Kaelasa było dziwne. Okay, rozumiem, że mu na niej zależy, ale żeby od razu proponować ślub? Czy on jest pewny, że tego chce? Przez chwilę myślałam nawet, że ta planeta, na której się znajdują, tak dziwnie na niego zadziałała. :D Ciekawe, jak zareaguje na opowieść Kendappy, ale nie sądzę, żeby ją za to znienawidził. Nie powinna się o to martwić. Może się mylę, ale chyba nie. :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wiedziała, to możliwe, że niektóre wydarzenia potoczyłyby się inaczej, ale nikt nie powiedział jej nic więcej na temat Vrieskasa i patrzyła na niego tylko jako na wybawce, nie tyrana. Vrieskas i tak ostatecznie zdobyłby Alatum. Może i potrzebowałby trochę więcej czasu, jednak efekt byłby ten sam.
      Co do Kaelasa to raczej w pokrętny i zagmatwany sposób powiedział jej i pokazał, że mu na niej zależy, że to jednak jest miłość.

      Usuń
  6. O rany jestem okropna... Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale, nie wiedzieć czemu, żyłam w przekonaniu, że czytałam go i skomentowałam. Oczywiście ani jednego ani drugiego nie zrobiłam, co zawdzięczam wyjątkowej sklerozie... No, ale po części z tego się cieszę, bo tak miałam dwa rozdziały na raz ;) Więcej czytania ^^
    To może zacznę od tych mniej istotnych rzeczy? dziś skapnęłam się, że jest taka zakładka jak rozdziały (nie ma co, brawo dla mnie, że po XXX okresie czasu), no i w dodatku, że są tam tytuły przyszłych rozdziałów (normalnie mam ochotę trzepnąć się porządnie w ten mój pusty łeb, że tego nie zauważyłam wcześniej). I tak czytając tytuły rozdziałów, to doszłam do wniosku, że strasznie fajne są, bo nic nie mówią (a zaraz później, że to przecież źle, bo nic bidny czytelnik nie wie :P). A dwa to powtarza ci się dwa razy sagi Landare i Oraculum - nie dałoby rady tego zmienić?
    Druga mało ciekawa rzecz dotyczy bohaterów. Co to za Reeva?! Hej no aż takiej sklerozy to ja chyba nie mam, poza tym jest z Ojruus, więc... no, nie mów, że powinnam sobie wszystko na kartkach notować. A skoro pojawiła sie tam, to czy znaczy to, że zostanie z trójcą na dłużej? No, a oprócz tego to stwierdziłam, że Kaelas drapnął najlepszą laskę :P
    Dobra, to ja już na temat, obiecuję (chyba).
    Biedny ten Kaelas wystawia sie go na takie kuszenie... Ale Kendappa i tak powinna się cieszyć, że patrzy na nią, a nie na inne (no, przynajmniej w tym wypadku). Ale, tak po prawdzie, To RM19 jakoś daje radę, więc i Kaelas mógłby wziąć się w garść.
    No i oczywiście gdzie wejść nie można, to Kaelas pierwszy by się pchał... ten typ przyciąga kłopoty jak magnes. W sumie jednak to nie dziwię mu się za bardzo - skoro ta dzielnica w jakikolwiek przypomina mu dom, to na pewno przez to bardziej tęskni za Landare, no i za matką. Tak naprawdę ostatnio ciągle jest w podróży, ciągle gdzieś goni, walczy… albo go Kendappa gani :P
    A właśnie sprawa z barkiem rdzennych mieszkańców rzeczywiście jest dziwna. I nie wiem czy zrzucić to na tą dawną wojnę na południu i założyć, że wtedy wyginęła ich tak znaczna większość, że później to tylko mowa o jakichś mieszańcach, czy może doszukiwać się czegoś więcej.
    Wiesz co? Przy tym ogólnym zainteresowaniu, jakie wzbudzali chodząc we trójkę Kaelas, RM19 i Dapcia, to ja sobie pomyłam, że to dlatego, że oni wszyscy myślą, że oni zabawiają się w trójkącik :P No bez kitu, dziwni tam są ludzie, więc jakoś akurat takie wytłumaczenie mi do nich pasowało (albo tylko teraz staram się usprawiedliwić mój chory umysł ^^).
    Ale za to przy rozmowie na temat łzy (chociaż co poniektórzy sądzili, że mowa o piersi Kendappy, więc nie tylko ja myślę nie o tym, co potrzeba ^^), to naprawdę było przeurocze, szczególnie, że RM19 aż tak rozbawiony chyba jeszcze nie był ;) Kaelas to zawsze potrafi zaskoczyć swoją dedukcją :P
    Znów objawia się wiara Dapci, która chyba naprawdę źle musi czuć się na Ojruus. Od zawsze miała lekkie skrzywienie na punkcie religii, więc i dość wątpliwej jakości kuli Kaio musi jej ciut przeszkadzać. No, ale nie wszędzie jest Alatum ;) Tak czy siak łażenie po wszystkich kapliczkach, sprawdzanie czy nie ma tam łzy i liczenie na cud było cokolwiek szalonym pomysłem (tylko, że znów nie bardzo mogli zrobić coś więcej).
    Snowek kochany ukradł rozdział. On jest naprawdę przeuroczy z tym droczeniem się (a może to Kaelas ze swoim wyjątkowym tokiem myślenia?:P). Ale rację miał – nikt nie powiedział, że Snow mówi prawdę, oni tak założyli, a to, że Kendappie spaliło część twarzy to już zupełnie nie jego wina. Znaczy, mógł im powiedzieć , co zastana na końcu ścieżki – ale po co? A zresztą – uwierzyliby mu? Nie wydaje mi się… I tak jestem za tym, żeby Ashara wcisnęła swoje trzy grosze, uratowała wuja Vrieskasa, a te żmijki, co się na niego szykują oddaliła gdzieś daleko – byle Vriesia nie bili :P

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak w ogóle to ciekawa jestem czego tym razem Snow nie powiedział… no bo przecież nie pójdą do pałacu i nie wezmą tej łzy ot tak ^^
    Z ostatniego fragmentu tamtego rozdziału, chyba najlepsze jest zdanie Zzveli (rany, co za imię!) w kontekście do bohaterów kosmosu – „Wszyscy skończyli tak samo.”.Nie powiem, żeby to jakoś specjalnie optymistycznie zabrzmiało, no ale to niezwykle fajne podsumowanie.
    A jeżeli chodzi o najnowszy rozdział…
    RM19 ostatnio jakby odmłodniał, wiesz? Bo kiedyś to tak się nie śmiał, na wszystko miał gotowa odpowiedź, no i raczej się nie wahał w przypadku złamania jakiegokolwiek przepisu (w sensie tego wcale nie robił, pominąwszy tą ucieczkę statkiem poza łapska Vrieskasa). Teraz natomiast jest trochę bardziej wyluzowany, może wciąż żaden z niego luzak, no ale naprawdę miło popatrzeć, że powoli, bo powoli, ale zaczyna cos czerpać z życia. Nawet te krótkie, kradzione chwile.
    Kaelas natomiast jak zawsze rozbraja (matko, stanie przed Vrieskasem, to go śmiechem położy :P). To urocze jak tak myśli o Kendappie, jaki jest szczery w stosunku do niej. Może i ona chciałaby jakichś wyznań, zapewnień i Kaio jeden wie czego jeszcze, ale chyba te niezręczne oświadczyny Kaelasa znaczyły znacznie więcej niż cokolwiek innego. Bo, co z tego, że on często puszcza gafy, co z tego, że ładuje się we wszystkie kłopoty, co z tego, że tak wiele musi się jeszcze nauczyć, skoro ma najważniejsze – szczerość i oddanie. Przecież nie musi dzień w dzień powtarzać Dapci, że ją kocha – słowa niewiele znaczą, a Kaelas coraz widoczniej daje Kendappie znaki, że rzeczywiście ją kocha. Co zmienia więc powiedzenie tego na głos? No i bez przesady co też Kendappa mogła takiego strasznego robić? Znaczy o co jej dokładnie chodzi? Bo przecież sama jednak to nie doprowadziła do upadku i zagłady Alatum. Tak naprawdę Vrieskas poradziłby sobie i bez niej. No, ale poczekamy – zobaczymy.
    Strasznie podobały mi się te fragmenty z przeszłości (może dlatego, że tak dużo w nich Vrieskasa? ^^). Kendappa ukazana jest w tym zupełnie innym świetle, które pozwala zobaczyć, że ona nie zawsze była taka dumna, taka zamknięta w sobie i uparta. No i jest też to jak traktowała ją własna matka, jak żyli Alatanie, co głównie odepchnęło Kendappę od rodziny i planety. Błędy we wzajemnych relacjach o takich skutkach szczególnie bolą – a przecież wystarczyło porządnie porozmawiać. Bo Vrieskakowi na pewno trudniej byłoby zdobyć Alatum bez informacji Dapci – trudniej, ale wciąż byłoby to nieuniknione.
    Kednappa wreszcie zwróciła uwagę na rękę ;) Nie no mogłaby poczytać bonus i by wiedziała skąd ta ręka :P
    Dobra je wiem, że zabijanie jest złe, że nie wolno tak się zachowywać , no ale ja Vrieskasa w tym rozdziale i tak uwielbiam. Wreszcie pokazuje na co go stać, że rzeczywiście pokonanie go graniczy z cudem, a Sahi popełniła największy błąd w swoim życiu. No i ta ironia z ostatnią ofiarą – trudno było się nie uśmiechnąć, kapłanka faktycznie w jakiś sposób była wyjątkowa, a przynajmniej miejsce jej śmierci ^^ Ależ ona zawzięcie zaczęła wyzywać od zdrajców Kendappę… też mi matka. Dla niej na pierwszym miejscy były chyba zasady, później Alatum, a gdzieś daleko dalej własne dzieci. Jakoś nie było mi jej szkoda.
    Mam nadzieję, że wybaczysz spóźnienie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nic się nie stało :)
      Zawsze jak napiszę jakiś rozdział, to od razu dodaje do spisu, by później nie myśleć nad tytułem i zarazem widzieć, do kiedy mam zapasy ;) A tytuły, to specjalnie nic nie mówią, bo zaraz dałoby się wydedukować cały ciąg dalszy. Nad nazwami sag jeszcze pomyślę, wiem, że te dwie się dublują, ale chyba na Oraculum innej nazwy nie znajdę.
      Pamięć masz dobrą, Reeva jeszcze nie wystąpiła, pojawi się za kilka rozdziałów. Pojawiła się tam teraz, bo potem nie chciałoby mi się dorabiać karty. Jednakże jako postać sporo mi zagmatwała.
      RM19 zawsze może przez okulary oglądać cząsteczki powietrza, odwracając uwagę od innych widoków :P
      Teraz ja będę mieć głupie skojarzenia na temat trójkąta. Chociaż kto wie, co tam się w tych wszystkich głowach dzieje ;)
      Rzeczywiście RM19 to już nie ten sam mężczyzna, który wszedł na statek w rozdziale pierwszym. Jednakże najważniejszą kwestię, która chyba wszystko zmieni, dopiero wypowie.
      Jak tu nie uwielbiać Snowa ^^ Powiedzmy, że największy problem stanowi ulokowanie łzy ;) A jeżeli kiedykolwiek powstanie część druga, to Ashara rzeczywiście wtrąci swoje trzy grosze.
      Po tym wydarzeniu na pewno potraktuje Kaelasa nadzwyczaj poważnie i ostatecznie, ona nie jest nim i wie, co chciał jej przez to przekazać. W opowiedzeniu całej historii przede wszystkim zależało Kendappie na wyrzuceniu z siebie wszystkiego. Chociaż w pewnym momencie miała istotny wpływ na losy wszechświata. Jednakże bez względu na to, co zrobiła, Vrieskas i tak dostałby to, co chciał. Może i zajęłaby mu to więcej czasu, ale i tak efekt pozostałby ten sam.

      Usuń
  8. Miałam nadrobić później, bo mam teraz trochę na głowie, przez szkołę i sprawy rodzinne, ale nie mogłam się powstrzymać i czekać dłużej z przeczytaniem tego, bo gdy zobaczyłam tytuł rozdziału to aż się wyszczerzyłam ;D Cieszę się, że Kaelas zaczął podchodzić do ich relacji bardziej poważnie, choć dało się zauważyć już dawno, że jest to dla niego ważne, jednak teraz trochę mnie zaskoczył, ale jednocześnie bardzo ucieszył ;> Myślę, że to wszystko o czym mówił Kaelas, to czym chce obdarować Kendappę, to co do niej czuje, to właśnie miłość, choć może ani on ani Kendappa nie do końca jeszcze to rozumieją. Bardzo mnie cieszy, że tak otworzyła się przed chłopakiem, bo to naprawdę duży krok. Znają się już rok, wiele razem przeżyli, więc to świetnie że zaufała mu aż tak bardzo. Szkoda mi RM19, nie wiem o czym tak rozmyśla, ale sądzę, że wciąż bardzo przeżywa śmierć żony, co zresztą nam pokazałaś. Bardzo podobała mi się scena z Vrieskasem, genialna! Naprawdę bardzo przyjemnie mi się to czytało, zaraz obok tej wymiany zdań, mojej ulubionej pary, to najlepszy fragment rozdziału :) Można dostrzec podobieństwo z Evolet, w końcu to jego córka... Jest bezwzględny jeżeli nie dostanie tego czego chce. Sashi to twarda, dumna kobieta. Kendappa odziedziczyła po niej w pewnym stopniu charakter i szczerze powiedziawszy nie dziwie się jej reakcji, gdy usłyszała o tym co zrobiła jej córka. Zapewne była przez to zraniona, ale nie chciała tego okazywać i w głowie jej się nie mieściło, że coś takiego mogła zrobić jej pierworodna. Zapewne to wydarzenie odbiło na dziewczynie duże piętno, zresztą można zauważyć różnice, gdy czyta się wspomnienia Kendappy, zwłaszcza związane z siostrą. I wybacz mi za taki chaotyczny komentarz, ale zaczął się rok szkolny, więc mój mózg o tej porze chyba nie pracuje tak dobrze ;D Tak reasumując, genialny rozdział, bardzo mi się podobał, za względu na treść jak i długość, która była idealna. Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Troszkę zaskoczyło mnie to, że Kendappa znalazła właśnie w Kaelasie swojego powiernika tajemnic. Widocznie przeszłość zaczęła jej już za bardzo ciążyć i musiała się komuś wygadać. Mam nadzieję, że taka otwartość wobec wojownika poskutkuje i kobieta uwolni się od tego jarzma, poczuje się lepiej. No, a sam Kaelas nie powie czegoś głupiego. Jak chociażby ta propozycja małżeństwa. Nie no, nie mówię wcale, że to nie było urocze, ale on raczej tego nie przemyślał.
    Historia Kendappy zrobiła na mnie wrażenie. W końcu, jak by na to nie spojrzeć - zagłada całego ludu była jej winą. To przez swoje własne marzenia i ambicje dopuściła do rozlewu krwi. Tylko, że jakoś nie potrafię ją przez to obwiniać. Była młoda, zaślepiona i dała się omotać Vrieskasowi. Nieświadomie wyjawiła informacje - dla niej kompletnie bez znaczenia, a jednak tak bardzo istotne dla całej sprawy. Takie późniejsze życie z poczuciem winy musiało mieć na nią wielki wpływ. Ale może też dzięki temu jest właśnie tym kim jest. Według mnie nie należy żałować przeszłości, bo i tak nie ma się na nią już większego wpływu. Kendappa powinna skupić na nowym celu i przebaczyć sama sobie.
    Cóż, po prostu już nie mogę doczekać się dalszej części, a tobie życzę udanego odpoczynku :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się w tym opowiadaniu to, że czasami możemy oderwać się od momentów, które dzieją się teraz, i przenieść się w przeszłość, aby lepiej poznać historie głównych bohaterów. Niezmiernie ta historia z Altum była bardzo ciekawa i nie przeszkadzało mi to, że dodałaś do niego fragment z perspektywy Vriaskasa, bo to jednak pomogła bardziej naświetlić zaistniałą sytuacji. I tak... Nie dziwię się teraz, że Kendappa nie chciała mówić o przeszłości. Zapewne obwinia się za to, co spotkało jej ojczystą planetę. Żal mi jej w tym momencie. Jestem ciekawa, jak potoczy ię dalsza historia.

    Komentarz tym razem krótki, bo mam trochę jeszcze rozdziałów do nadrobienia, przez moją dwutygodniową nieobecność.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Landarczycy mają fajne podejście do związków, mogłabym tam żyć :P a teraz lecę do następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń