Śmierć nie jest złem, a jedynie prawem obowiązującym cały
rodzaj ludzki.
Seneka
Młodszy
Ladvarian nie wiedział, jak
długo stał na tarasie, obserwując miasto, jednak powoli zaczynało już
zmierzchać. Dzień nareszcie dobiegał upragnionego końca. Nagle zorientował się,
że ktoś zbliża się do niego. Odwrócił się niechętnie i dostrzegł idącą ku niemu
Evolet. Jego nastrój pogorszył się jeszcze bardziej. Chciał być sam, w tym
momencie nikt by go nie zrozumiał, a już na pewno nie ona. Może tylko jedna
osoba nosząca w sercu to samo pragnienie.
–
Dlaczego stoisz tu samotnie, mój książę? – zapytała. – Zabawa jeszcze trwa, a
nie powiesz mi, że kilka tańców zmęczyło tak wielkiego wojownika.
–
Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza – odpowiedział. – Zaraz przyjdę –
spróbował ją spławić, jednak jak na złość księżniczka tylko się do niego
przybliżyła.
–
Będziemy dzisiaj mieli piękną, bezchmurną noc – stwierdziła, spoglądając w
niebo. – Potem możemy wybrać się na spacer przy blasku twego upragnionego
księżyca i gwiazd.
–
Tak, na pewno będzie miło – mruknął, nie odwracając się w jej stronę. – Szkoda
tylko, że Falonar nie może go zobaczyć.
–
Falonar?! – powtórzyła, a złowroga nuta w głosie księżniczki kazała mu na nią
spojrzeć .
Zmarszczyła
brwi, jej oczy momentalnie stały się białe, wesołe iskierki zastąpił gniew. Bez
dwóch zdań była wściekła i to bardzo. Ladvarian nie potrafił jednak odgadnąć
przyczyny takiego zachowania, bo przecież nic nie powiedział.
–
Czy zawsze temat musi schodzić na niego? – ciągnęła dalej Evolet. – Mam już go
serdecznie dość!
–
To mój przyjaciel, nie wiem, czemu się tak złościsz – odpowiedział chłodno.
–
Właśnie zastanawiam się, czy tylko przyjaciel.
Po
tej insynuacji na policzkach Ladvariana mimowolnie pojawiły się rumieńce. Miał
nadzieję, ze Evolet nic nie dostrzegła, ale jednak się pomylił.
–
Czyli miałam rację? – prychnęła, zaciskając dłonie w pięści. – Myślałam, że to
tylko on, ale jak widać, jesteście tacy sami. Pewnie twoje zimne zachowanie
wobec mnie brało się stąd, że teraz wolisz mężczyzn, tak? Pewnie nieźle się
zabawiacie w trakcie waszych wspólnych podróży.
–
Evolet, nie mów o rzeczach, o których nie masz pojęcia – zripostował, za bardzo
podnosząc głos.
–
Spójrz na siebie. I lepiej ochłoń, bo to cię donikąd nie doprowadzi. Nie chcę
cię już dzisiaj widzieć – stwierdziła wyniośle i odwróciła się na pięcie.
–
I dobrze – rzucił z ironią w jej stronę, jednak w tym samym momencie do głowy
wpadł mu nowy pomysł. – Ty mu to zrobiłaś, ty wywołałaś tę chorobę.
–
Nie wiem, o czym mówisz, Ladvarianie – powiedziała, nie odwracając się w jego
stronę, po czym zniknęła wewnątrz pałacu.
Mimo
to pewność, że to ona za tym stała, pozostała, bo jak inaczej miałby to
wytłumaczyć. Pewnie dlatego bez problemów zgodziła się na uczestnictwo Falonara
w Bevrore Blomkool, bo wiedziała, że nigdy się na przyjęciu nie pojawi. Dobrze
odegrała swoją rolę i przez chwilę Ladvarian dał się nabrać, głupio wierząc, że
wszystko może się jakoś ułożyć. Teraz żałował, że cały dzień poświęcił
księżniczce, a nie przyjacielowi.
Wściekły
zeskoczył z tarasu. Jedyna droga odwrotu prowadziła przez salę, w której bawili
się ludzie, a nie chciał narażać się na towarzystwo któregokolwiek z nich, a
już w szczególności ponownie wpaść na Evolet. Dlatego wybrał drugą opcję, gdyż
znajdował się na pierwszym piętrze i wiedział, że nic sobie nie zrobi.
Pewnie
wylądował na ziemi, zastanawiając się, co ma teraz ze sobą zrobić. Z chęcią
poszedłby do pokoju Falonara i dowiedział się o samopoczucie przyjaciela,
jednak z drugiej strony do pojawienia księżyca nie pozostało wiele czasu, a
kursowanie co po chwilę tam i z powrotem było pozbawione sensu. Dlatego
postanowił, że najpierw zobaczy satelitę Yaskas, a potem o wszystkim opowie
Falonarowi.
Skierował
swoje kroki w stronę miasta, chcąc opuścić teren pałacu. Szwendał się bez celu
po ulicach stolicy, nie spotykając na swej drodze nikogo. Wydawało się to
dziwne i niemal niemożliwe w tak ruchliwym i pełnym życia mieście, ale teraz na
pewno wszyscy świętowali we własnych domach lub na wielu oficjalnych
przyjęciach.
Czasem
docierały do Ladvariana śmiechy i strzępy rozmów, jednak nie zatrzymywał się
dłużej, by im się przysłuchać. Chciał znaleźć się jak najdalej od wszelkiej
ludzkości. W głębi czuł, że natura go wzywała, jakaś jego do tej pory
uśpiona część domagała się wolności, przestrzeni. Wydawało mu się to niemal
absurdalne, bo na Yaskas nie istniało coś takiego jak natura czy przestrzeń,
planeta była jedną wielką aglomeracją.
Mimo
to starał się oddalić od gęstych zabudowań i centrum stolicy, od pałacu i
trwającej wewnątrz zabawy. Nawet nie wiedział, kiedy nogi zabrały go niedaleko
krańca miasta. Marsz trwał na pewno kilka godzin i Ladvarian postanowił na
chwilę przystanąć, szczególnie, że czekał go jeszcze powrót. Przykucnął przy
krawężniku i spojrzał na granatowe niebo. Zainstalowane wokół oświetlenie
sprawiało, że nie było ono tak wyraźne jak chociażby na Landare, ale mimo to
potrafił dostrzec nieliczne, migające gwiazdy.
Zimny
wiatr targał mu włosy, a także gnał mknące po nieboskłonie chmury.
Niecierpliwie spoglądał w górę, zastanawiając się, kiedy nastąpi ten ważny
moment. I właśnie wtedy ciemna kurtyna rozstąpiła się i na scenę wkroczyła
srebrna tarcza księżyca w pełni. Jej blask przeszywał go do głębi, wnikając w
każdy atom ciała. Docierał na samo dno serca i duszy wojownika.
Nagle
wszystko się zmieniło. Przestało mieć znaczenie to, gdzie się znajdował, czy
obchody Bevrore Blomkool. Liczył się tylko księżyc. Jego zew. Usłyszany po raz
pierwszy. Tak czuły, a zarazem brutalny. Wzywał księcia wojowników, by
poprowadził swój lud, by stanął na czele armii najgroźniejszych bestii we
wszechświecie.
W
jednej chwili zrozumiał, dlaczego przodkowie tak go czcili. W tym doznaniu było
niemal coś boskiego. Nie wyobrażał sobie momentu, gdy nastanie dzień, a jasne
oblicze zniknie z nieboskłonu. Jednak najpierw miał przed sobą całą, długą noc.
Nastał jego czas. Czas bestii.
Nagle
Ladvariana zalała fala niewyobrażalnego bólu, miał wrażenie, iż jego ciało
zaraz eksploduje. Wstrząsnęły nim konwulsje, głowa sama odchyliła się do tyłu,
a z gardła wyrwał się krzyk.
Mięśnie
zaczęły się rozrastać i zmieniać swoje położenie, jakby reguły anatomii w ogóle
przestały je obowiązywać. Kości łamały się z głośnym trzaskiem, by zmienić swój
układ i połączyć się na nowo. Skóra porastała białym futrem.
Po
chwili poznał największą tajemnicę swego ludu i wiedział, że nie spocznie, póki
nie wykorzysta jej na swoją korzyść. A także złamał granicę własnej
wytrzymałości, gdyż moc, którą czuł w sobie, była nie do opisania. Pulsowała w
nim olbrzymia, złowieszcza potęga, pragnąca zemsty i zadośćuczynienia za
wszystkie doznane krzywdy.
Ladvarian
zdawał sobie sprawę, że jego ciało było olbrzymie, a mimo to potrafił poruszać
się swobodnie, a nawet z pewną gracją. Pod skórą prężyły się potężne mięśnie, a
całe ciało porastało białe futro z ciemnymi pręgami. Mógł z łatwością stać
zarówno na dwóch nogach, zakończonych zdeformowanymi stopami, po części
ludzkimi, po części zwierzęcymi, z ostrymi pazurami, ale także na czterech
łapach. Nie przeszkadzały mu wtedy ostre szpony, wyrastające z dłoni.
Rozwarł
szczęki, ukazując ostre niczym sztylety, ociekające śliną kły i ryknął do
księżyca pieśń dziękczynną za to, że w końcu pozwolono mu przełamać ostatnie
bariery.
Z
chęcią zapolowałby i przelał krew swoich wrogów, jednak wiedział, że na razie
nie może tego zrobić. Było jeszcze za wcześnie, by pokazać wszystkim, kim
naprawdę był. Musiał poczekać, aż srebrny glob ponownie zniknie z nieboskłonu,
a on wróci do swej ludzkiej formy, tak słabej w porównaniu z nieograniczonymi
możliwościami bestii.
Skierował
się w stronę obrzeży miasta, wierząc, że tam znajdzie spokój w trakcie tej
błogosławionej nocy. Żałował, że nie może tego doznania dzielić z Falonarem, we
dwoje byliby niepokonani i wtedy miałby się czym zająć. Ryknął jeszcze raz,
dając upust swej radości i zastanawiając się, czy po drodze nie spotka jakiegoś
zbłąkanego człowieka, który będzie mógł posłużyć bestii za pożywienie.
~
* ~
Evolet
kątem oka zobaczyła szybko zbliżających się w jej stronę ludzi taty. Była w
trakcie żegnania swoich gości, a po wyrazach ich twarzy stwierdziła, że nie
mieli dla niej dobrych wieści. Zastanawiała się tylko, co tak ważnego mogło się
stać, że przychodzili z tym do niej. Ludzie, którzy w trakcie Bevrore Blomkool
mieli pilnować porządku, powinni sami wszystko rozwiązać, a nie zrzucać to na
jej głowę. Nie znosiła zajmować się tak poważnymi sprawami. Po to byli
generałowie, dowódcy i ostatecznie tata. Jednak najwyraźniej skoro jego nie
było na miejscu, ubzdurali sobie, że to do niej mają przyjść.
Pożegnała
się uprzejmie z jednym z Radnych z BS88C, którego imię wyleciało jej z głowy,
gdyż składało się ze zlepek liter i cyfr połączonych ze sobą bez ładu i składu.
Kto widział, aby nadawać tak beznadziejne imiona? I gdzie potem miejsce na
jakąkolwiek romantyczność, czy zdrabnianie ich? Potem znudzonym wzrokiem
spojrzała na ludzi taty.
–
Księżniczko Evolet, mamy poważny problem – powiedział jeden z nich, kłaniając
się nisko. Kojarzyła go z wyglądu, ale jego funkcja, nie mówiąc o imieniu,
wyleciała jej z głowy już dawno.
–
Jaki? – zachęciła go do dalszych wyjaśnień, starając się w towarzystwie tylu
gości robić dobrą minę do złej gry.
–
Na obrzeżach miasta nie wiadomo skąd pojawił się olbrzymi potwór, który zabił
już dwoje naszych ludzi oddelegowanych, by pilnować głównej drogi wylotowej –
zrelacjonował pospiesznie.
–
I? – zirytowała się Evolet. Tak jak się spodziewała, był to kolejny banał,
który tylko niepotrzebnie zabierał jej czas. – Może to zwierzę uciekło jakiejś
grupie cyrkowej. Wyślij więcej ludzi i zabijcie go. Co to za problem? Nie
sądzisz chyba, że sama mam się tym zająć?
–
N-nie, oczywiście, że nie, księżniczko – jęknął i wzdrygnął na widok jej oczu
zmieniających barwę na białą. – Jednak… Jednak ten potwór… zwierz, ponoć jest w
nim coś dziwnego.
W
jednej chwili wszyscy obecni w pomieszczeniu poczuli przeszywające zimno. Nie
dający spokoju Evolet natręt w jednej chwili znieruchomiał, niezdolny do tego,
by poruszyć chociażby najmniejszym palcem. Widziała przerażenie w jego oczach i
cieszyła się z tego. Niech wie, gdzie jego miejsce i komu niepotrzebnie zawraca
głowę.
–
Mówiłam już, że nic mnie to nie interesuje. To wina tych idiotów, że dali się
zabić. Nie sądzisz chyba, że zamknę granice z tak błahego powodu?
–
Jakiś problem, księżniczko? – odezwał się generał, który składał jej życzenia
podczas przyjęcia, szybko podchodząc do kobiety.
–
Ci idioci nie potrafią poradzić sobie z jednym zwierzem – zwróciła się do niego
uprzejmie. – Na dodatek niszczą mi dzisiejsze przyjęcie.
–
Niezwłocznie zajmę się tym, księżniczko. Nie musisz sobie niczym zawracać głowy
– powiedział generał. – Idziemy! – zwrócił się władczo do przybyłych.
–
Generale! – zawołała za nim Evolet. – Chciałabym dostać skórę tej bestii.
Zrobię sobie z niej futro.
–
Oczywiście, księżniczko.
Opuścili
komnatę i po chwili lodowata atmosfera zniknęła. Evolet uśmiechnęła się słodko
do kolejnego gościa, by się z nim pożegnać.
~
* ~
Ladvarian
obiecał sobie, że nie będzie polować, by nie zwracać na siebie uwagi, jednak
nie potrafił się powstrzymać, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach dwójki ludzi.
Przyczaił się i jednego z nich zabił błyskawicznie, zanim zdołali zorientować
się, że coś im grozi. Drugi zdążył poinformować kogoś o całej sytuacji, ale to
sprawiło, że nie dał rady wyciągnąć broni i zginął niewiele po swym towarzyszu.
Wiedział, że oboje byli ludźmi Vrieskasa, więc tym bardziej cieszył się ze
swego małego polowania.
Delektował
się ich mięsem. Miał przed sobą długą noc i jakoś musiał wykorzystać ten czas.
A bestia domagała się pożywienia, dlatego musiał jej je zapewnić.
Jednak
nie spodziewał się, że to ściągnie na niego dalsze problemy. Niedługo po tamtym
zdarzeniu na miejscu pojawiła się znacznie większa grupa ludzi w srebrnych
kombinezonach. Ci byli przygotowani do walki, jednak nie byli przygotowani na
spotkanie z bestią. Dzięki temu miał nad nimi ogromną przewagę. Zaczynała się
zabawa, której wynik mógł być tylko jeden.
Widział,
że sporo z nich już szykowało laserowe pistolety, dlatego musiał być ostrożny.
Potęga bestii mogła okazać się niewystarczająca w starciu z tak śmiercionośną,
a zarazem dystansową bronią. Skrył się w cieniu budynku i czekał na ruch
przeciwnika. Miał świadomość, że jeszcze go nie dostrzegli, czuł strach, który
ich powoli ogarniał. Może i generał dowodzący tą grupą stanowił wyjątek, ale to
tylko kwestia czasu, niebawem i on dołączy do reszty, a strach będzie ostatnim
uczuciem, jakie zazna przed śmiercią.
Bestia
podkradła się do nich najbliżej, jak mogła, po czym napięła potężne mięśnie i
skoczyła do ataku w sam środek grupy. Jednym ciosem łapy powaliła przynajmniej
troje napastników. Ostre pazury z łatwością przebijały się przez srebrne
kombinezony, mimo że z założenia materiał miał być niezniszczalny.
Tygrysołak
poczuł świeżą krew, parującą w mroźnym powietrzu, i zawył z uciechy. Napastnicy
znajdujący się najbliżej niego wpadli w popłoch, nie wiedząc, co się stało,
inni próbowali wziąć się w garść i zaatakować. Niektórzy odkładali laserową
broń, by przez przypadek nie trafić towarzyszy. Tylko generał zdawał się
zachowywać pełen spokój, wyjął zza pasa nieduży, ostry sierp i czekał, aż
bestia zbliży się do niego.
Jednak
tygrysołak za bardzo się nim nie przejmował, na początek powalając trupem jego
towarzyszy, przede wszystkim tych z pistoletami. Generał starał się
zachować dystans, nie zwracając uwagi na nawoływania i wrzaski agonii swoich
ludzi. Bestia widziała w nim dobrego przeciwnika, wiedział, że nie należy się
zbliżać, gdyż sam narazi się oberwanie pazurami lub odgryzienie połowy szyi.
Nie
minęło dużo czasu, gdy pole walki stało się krwawą masakrą. Wszędzie leżały ciała, większość uszkodzonych, kąpiące się w szkarłatnej
krwi, która tylko wyostrzała zmysły bestii i wzywała do dalszej rzezi.
Wtedy
spojrzał na generała swoimi granatowymi oczami, w których nie było nawet cienia
litości. Naskoczył na niego, jednak tamten zdołał szybciej wykonać unik. Po
jego ruchach z łatwością zorientował się, że udało mu się tego dokonać tylko
cudem i wszystko zawdzięczał własnemu szczęściu. Mężczyzna zamachnął się
sierpem, jednak bestia była na to przygotowana. Uniknęła ciosu, który zapewne i
tak nic poważnego, by jej nie zrobił, i zatopiła łapę w brzuchu przeciwnika.
Tamten jęknął, gdy zorientował się, że to już koniec, że nadszedł jego czas i
przegrał ten pojedynek.
Tygrysołak
wydział ostatnie iskry życia dogasające w oczach generała i czuł wielką radość
z tego powodu. Stanął między trupami i ryknął do księżyca. To była najlepsza
noc w jego życiu.
~ * ~
Evolet
nie spodziewała się, że ktoś jeszcze ośmieli się zakłócić jej spokój, ale
pomyliła się. Najwyraźniej Bevrore Blomkool w tym roku zakończyła noc potwora.
Jeden z generałów dobijał się do jej pokoi, gdy kładła się spać, domagając się
natychmiastowego widzenia. Na początku nie chciała go wpuścić, jednak potem
przemogła się, by zorientować się, na kogo powinna donieść tacie przy kolejnej
rozmowie. Jednak okazało się, że sprawa rzeczywiście była poważna, poprzednia
grupa wysłana, by zabić bestię została pokonana, przy życiu nie pozostał nikt.
Teraz
stała przy masakrycznym polu rzezi, bo inaczej tego nazwać nie potrafiła,
zastanawiając się, co tu się rozegrało. Ciała ludzi taty porozrzucane były na
wszystkie strony, od razu rzucało się w oczy, że niektóre z nich posłużyły jako
pożywienie dla potwora.
Kątem
oka zobaczyła, że wielu z mężczyzn jej towarzyszących wzdryga się na ten widok
i odwraca wzrok, nie potrafiąc tego znieść, inni oddalali się od gruby, by
zwrócić dzisiejszą kolację na poboczu drogi. Gardziła nimi wszystkimi za
słabość, którą okazywali. I to publicznie oraz w jej obecności. Nie
rozumiała, jak tata mógł przyjmować w swe szeregi takich niedołęgów i
słabeuszy. Żałowała przy tym, że akurat, gdy coś się działo, jego nie było, na
dodatek Paragasa też. Wtedy nie musiałaby być narażona na kontakt z tymi
wszystkimi kretynami.
Jeden
rzut oka wystarczył, by zorientować się, że potwora od jakiegoś czasu już tu
nie było. Może
gdyby udało im się przybyć wcześniej?, przemknęło jej przez myśl. Jednak po
chwili się zreflektowała, z takimi idiotami było to niemożliwe i graniczyło z
cudem. A tak bardzo chciała zobaczyć to coś, co do tego doprowadziło. Tym
bardziej, że żadna z grup cyrkowych nie zgłosiła zaginięcia zwierzęcia i sama w
ostatnich dniach nie widziała takiego, który potrafiłby to zrobić. Ale mimo to
widziała tę masakrę, co znaczyło, że ktoś musiał tego dokonać i nie był to
człowiek. Ciekawość wzięła w niej górę i za wszelką cenę postanowiła złapać potwora.
–
Postawcie wszystkich w najwyższy stan gotowości, ale nie mówcie nic ludności
cywilnej. Nie ma powodu ich niepokoić, skoro ten zwierz do tej pory nie wdarł
się do żadnego domu – oznajmiła stanowczo.
–
Tak jest, księżniczko – odpowiedział głównodowodzący.
–
I macie go znaleźć, bo inaczej mój ojciec dowie się o waszej niekompetencji i
wymierzy wam stosowne kary. Chcę mieć tego potwora.
–
Tak jest – odpowiedział jej chór głosów.
Zapanował
rozgardiasz, gdy dowódcy zaczynali wydawać rozkazy. Ludzie rozbiegali się w
wyznaczonych kierunkach, w większości, ciesząc się, że nie muszą dłużej
przebywać przy zwłokach swych towarzyszy.
Evolet
spojrzała w jasną tarczę księżyca, zastanawiając się nad tym, czy jej ojciec
rzeczywiście nie miał racji. Czy właśnie to nie kryło się za prawem, które od
lat próbowała złamać.
–
Księżniczko, powinnaś udać się do pałacu. Twoje bezpieczeństwo jest
najważniejsze – zwrócił się do niej jeden z generałów. – Nie powinnaś w ogóle
tu przychodzić i tego oglądać.
–
Mogę robić to, co mi się podoba. Powiedz im, że chcę go mieć żywego.
Daję wam czas do świtu, potem nie ma sensu dłużej szukać.
–
Do świtu? Księżniczko, nie sądzisz chyba, że potem ten potwór wyparuje?
–
Właśnie tak sądzę, a twoja bezczelność nie przejdzie bez echa – odparła, odwracając
się plecami od zdezorientowanego generała. Zostało im niewiele godzin i
obawiała się, że uda mu się ich przechytrzyć. Jednak nie miała zamiaru
odpuścić. Złapie swego tygrysa w klatkę i nigdy już go nie wypuści. Będzie od
niej całkowicie zależny tak, jak powinno być.
W
oddali rozległ się ryk bestii, a Evolet uśmiechnęła się szeroko. Czas
zapolować.
~
* ~
Jest
to już przedostatni rozdział tej sagi, którą swoją drogą bardzo lubię.
Z
weną i chęciami na szczęście nie jest tak źle, gdy siedzi się przy otwartym
oknie i wieje wiatr. Na szczęście Orjuus nie jest planetą, na której panują
upały, bo chyba nie lubiłabym tamtych rozdziałów jak tych o Mua Dong, a może
nawet bardziej. Chwilowo uzupełniłam zapasy, które starczą mi do połowy
października, więc nie jest źle.
Wszystkie
zaległości nadrobię do jutra włącznie, czyli innymi słowy pewnie jutro.
Podoba mi się nowy szablon, jest taki miły dla oka. I ten tygrysek w tle taki milusi. No ale spoważniejmy :-) Teraz to już jestem pewna, że Evolet maczała palce w chorobie Falonara. Przecież to widać gołym okiem. Jest o niego zazdrosna. Pewnie wydaje jej się, że jak jest księżniczką to wszystko jej wolno. Ba.. i pewnie po części nawet tak jest. Wszyscy skaczą wokół niej, nawet, a może przede wszystkim generałowie, ale chyba bardziej ze względu na jej ojca niż na nią samą. No, ale nie widziałam, ze Ladvarian też zamienia się w Tygrysołaka. Ale fajnie.. Znaczy nie fajnie bo przecież on teraz jest w wielkim niebezpieczeństwie! I to znów przez tą Evolet. Ona chyba zorientowała się o co chodzi i teraz chce się zemścić. Co za głupia baba... No i tym pozytywnym akcentem kończę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńEvolet jest wręcz przekonana, że może wszystko, popis tego da w kolejnym rozdziale. A generałowie przede wszystkim chcą się popisać, gdy mają czas, bo żaden z nich nie chciałby jej podpaść.
Przyznaję, że opis transformacji Ladvariana był o wiele ciekawszy niż pierwszy opis transformacji Kaelasa, jednakże trzeba to zrozumieć, że wtedy bestia była pilnowana przez Kendappę, a tutaj bestia jest sama i atakuje bezlitośnie. Zaskoczyło mnie jednak to, że sierść Ladvariana jest taki sama jak Kaelasa, co też wnioskuje, że obydwaj panowie mogą być Legendarnym Wojownikiem... Ale ja nadal jestem przy swoim zdaniu.
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale Evolet przedstawiła swoją prawdziwą naturę. Wszystko wskazuje na to, że doskonale wie, kto atakuje jej przedmieścia i za wszelką cenę chce zatrzymać przy sobie księcia. A to zdanie o tym, że chce z sierści zrobić sobie futro, zaśmiałam się jak głupia:D Zapewne nie tak szybko dostanie to czego chce, z trygysołakami nie ma żartów :D
Jestem już ciekawa ciągu dalszego :)
I muszę przyznać, że Elfaba wykonała dla Ciebie przeuroczy szablon, cudny jest :)
Całuję ;*
Dziękuję :)
UsuńRóżnica też polega na tym, że Kaelas za pierwszym razem stracił całkowitą kontrolę i przez to nie było żadnego pola do popisu. Natomiast Ladvarian od razu zapanował nad bestią i dzięki temu może sobie pohasać i pomordować.
Jeszcze nie do końca prawdziwą, bo kropka nad i zostanie dodana w następnym rozdziale.
To zdanie z futrem chciałam dodać do zapowiedzi z tego rozdziału, ale nie udało się tego sensownie posklejać.
Comasz na mysli, pisząc: przedostatni rozdział tej sagi???? mam andzieje, że chodzi Ci o fragmenty z Yaskaas... Zanim zacznę opisywać wrażenia, muszę wkleić zdanie które jest bez ładu i składu, chyba je poprawiałaś i coś pomyliłaś: "Nie minęło dużo czasu, gdy na polu walki, przypominającym obecnie krwawą masakrę, gdyż wszędzie leżały ciała, większość uszkodzonych, kąpiące się w szkarłatnej krwi, która tylko wyostrzała zmysły bestii i wzywała do dalszej rzezi."
OdpowiedzUsuńCo donotki uważam że świetnie opisałaś Ladvariana jako bestię. Widać że bardziej kontroluje siebie jako bestię, a może inaczej - ma świadomość, kim jest, nawet przy zamianie. Nie wiem, czy nie odczuywał bólu, ale sam opis był dojrzalszy niż w przypadku Kalesa. Co oczywiście nie zmienia faktu, że to może ten drugi jest prawidzwym wybawicielem... a może obaj? w każdym razie jednak Ladvarian chyba powinien się opanować. Mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to może się skończhyć nieciekawie. mam nadzieję, że dla ludzi Vreiskasa... tylko że zdaje mi się, że to księżniczka może ucierpić. ale nie będzie mi jej żal. ktoś powinien dać jej niezłą nauczkę. Inna kwestia, że nie spodziwał się, że zacznie myśleć i rozwiaze kwestię relacji Ladvariana z Falonarem...jestem pod wrażeniem, aczkolwiek wolałabym nie być xD
Oczywiście, że o fragmenty z Yaskas. Całość jeszcze potrawa, a potrwa. No, może i tak jestem już za połową, ale mimo to sporo do napisania jeszcze zostało.
UsuńSama nie wiem, jak to zdanie przetrwało w takiej formie, ale chyba rzeczywiście coś pokręciłam przy poprawianiu, bo pamiętam, że coś z nim robiłam.
Ból był, ale Ladvarian to doświadczony wojownik, dla którego to nie stanowi większej przeszkody. I też dzięki temu udało mu się w pełni zapanować nad bestią, nie pozwalając jej przejąć kontroli.
Evolet jeszcze niejedno ma w zanadrzu i nieraz jeszcze to pokaże.
Bardzo podobał mi się opis transformacji Ladvariana, i tym razem było nawet drastyczniej niż w przypadku Kaelasa, choć ten zdaje się, w przeciwieństwie do Kaelasa, kontrolować się podczas przemiany. Ciekawe, od czego to zależy? No ale obaj mają białe futro, myślałam, że tylko K. będzie odmieńcem, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńAle spodziewam się, że będzie miał kłopoty, i to duże kłopoty. W końcu Evolet zdaje się domyślać, że to on za tym stał. W ogóle coraz bardziej nie lubię tej bohaterki. Kiedyś była mi obojętna, w ostatnich rozdziałach ją znielubiłam za jej kapryśne zachowanie, zaborczość względem Ladvariana i w ogóle. Niby mu pomogła z mieczem, ale na pewno miała w tym interes i pewnie to ona doprowadziła do tego, że Falonar choruje, zapewne z zazdrości. Ale te kawałki z jej perspektywy były fajnie napisane też. Ciekawi mnie, jak ta sytuacja się zakończy. Bo Ladvarian w końcu się przemieni z powrotem, ale przypuszczam, że to nie koniec jego problemów. Mam jednak nadzieję, że uda im się uciec z tej planety.
To ostatni rozdział z tej sagi? Więc potem powrót do trójki? O, fajnie, bo troszkę mi już brakuje ich perspektyw. Ale w każdym razie - rozdział moim zdaniem bardzo udany, obfitujący w akcję i dobre opisy :)).
Dziękuję :)
UsuńRozdział przedostatni, został jeszcze jeden. A potem dość długa saga o trójce, w której nadal brakuje mi jednego fragmentu, który pominęłam w trakcie pisania i nie chce mi się do niego wrócić.
Przede wszystkim Ladvarian jest bardziej wyszkolonym wojownikiem, wyróżniającym się na tle swojej rasy, a Kaelas w trakcie tej pierwszej przemiany był raczej żółtodziobem, który nie potrafił poprawnie używać miecza.
Tak naprawdę Evolet dopiero teraz dostała swoje pięć minut i może pokazać, jaka jest naprawdę. Wcześniej była widziana tylko oczami zakochanego Ladvariana, do którego nie docierały nieprzychylne opinie Falonara.
I ona we wszystkim, co robi ma swój interes. Inaczej w ogóle by się jej to nie opłacało i nie marnowałaby swojego cennego czasu.
Podobał mi się ten rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCzyli jednak błędnie wnioskowałam pod poprzednim rozdziałem, że Ladvarian również zatracił się w bestii i dał jej przejąć kontrolę. On tą kontrolę cały czas miał!
No, ale tutaj chyba nie ma co się dziwić. Kaelas jest mniej, a przynajmniej był przez pewien czas mniej doszkolony i świadomy tego, co się dzieje. Teraz oboje mają równe szanse. Tylko zastanawia mnie ten kolor futra. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że to Kaelas będzie przez niego wyjątkowy, a tu proszę. Wcale tak nie jest.
W ogóle opis przemiany L. bardzo mi się podobał. Dokładnie wszystko opisałaś, tak że wyobrażenie sobie tego nie stanowiło wielkiego problemu.
Zaniepokoiła mnie jednak Evolet. Skoro domyśliła się prawdy. Zarówno tej o związku L. i Falonara oraz tej o przemianie Ladvariana w tygrysa, stała się niebezpieczna. I to bardzo. Trochę się obawiam co z tego może wyniknąć. Czuję, że jeszcze trochę problemów sypniesz na tą dwójkę.
Pozdrawiam!
Ah, i oczywiście zapomniałam - bardzo podoba mi się ten nowy szablon. Ma w sobie to coś ;)
UsuńDziękuję :)
UsuńOj tak łatwo i szybko nie wyjdzie na jaw, który z nich jest tym wyjątkowym, o którym mówią legendy. Zostawiam to sobie na finał ;)
Evolet na pewno na laurach nie spocznie i jeszcze wiele będzie miała do powiedzenia, o czym więcej w kolejnym rozdziale. A ja na razie nic nie mówię, by nie popsuć odbioru ;)
Przy Ladvarianie Kaelas wypada naprawdę blado... No ale co sie dziwić. Ladviś trenuje od dziecka z najlepszymi, nie wychowywał sie wśród biedoty. No i jest też dowódcą od dłuższego czasu, umie przelać ki do miecza, a teraz jeszcze zamienia sie w tygrysołaka - nawet nie pytam kto teraz ma większe szanse w pojedynku, nie jest to konieczne. Dlatego też i przemiana Ladvarian wyszła znacznie lepiej i również ty miałąś większe pole do popisu, które zresztą wykorzystałaś ;)
OdpowiedzUsuńNo, przyznam szczerze, byłam ciekawa jakie futerko będzie miał książę. Tak sądziłam, że białe, ale - nigdy nie wiadomo do końca. W każdym razie to chyba ostateczny dowód, że obaj panowie są bracmi duszy - no, chyba że Falonar sie przemieni i też będzie biały :P A właśnie: Faluś to w ogóle się przemieni? Bo wrednie zamknęłaś go w pokoju bez okien i jak on teraz zoabczy księżyc? Skoro źle sie czuje, to raczej nie bedzie sobie spacerował - jak Ladvarian (chociaż Ladviś to raczej zwiewał z przyjęcia niż spacerował :P).
Evolet... ach Evolet, ty potworze. Ale wyłazi z niej egocentryczka. Ma w nosie, że giną jej poddani, bo przecież JEJ zawracają głowę, ma w powazaniu, że ludzie jej ojca zostali wyrżnięci, bo JEJ przeszkadzają. Ona nawet ma gdzieś wszystkie środkie ostroznosci, jakie zachował jej własny ojciec (który jest znacznie potężniejszy od niej i na pewno mądrzejszy) względem Landarczyków, księżyca i Garudy. Bo w ogóle to Vrieskas ją wrobił, spodziewając sie takiego zachowania? jakoś nie jestem w stanie uwierzyć, że nic a nic nie wiedział o wizytach Ladvariana u Evolet (a i ona nie oże pragnąć śmierci ojca, bo nie mówiła by o nim "tatuś", gdyby rzeczywiście miała zamiar przyczynić sie do jego śmierci). No i jeszcze jest strasznie zaborcza - będzie miała zwierzaka i koneic kropka (raczej nie dla bezpieczeństwa ksiecia, nie oszukujmy się). A, co ciekawe, ona wcale nie niepokoiła się o życie Ladvisia, wysyłając tam tych wszystkich generałów (w obronie własnej raczej szybko przekalkulowaliby co bardziej im sie opłaca), więc chyba aż tak jej na nim nie zależało. Taka zabawka, całkiem fajne oderwanie od codzienności.
A czy przemiana w tygrysiaka nie poszerzy teraz umiejętnosci władania ki Ladvariana? Pewnie i tak do Vriesia będzie mu wieele brakowało, ale to zawsze by był jakiś progres :)
Dlatego też Kaelas pierwszy musiał znaleźć sposobność, by się przemienić, bo po takim popisie Ladvariana wypadłby jeszcze gorzej. A tak miał swoje pięć minut w oczach czytelników ;)
UsuńNie no, z Falusiem już nie przesadzajmy, ale mogę powiedzieć, że za jakiś czas na niego też przyjdzie pora (ile ja się nagłowiłam, by go sensownie teraz wyeliminować), by wyraźnie podkreślić różnice między tamtą dwójką, a takim standardem.
Co do wizyt Evolet i Ladvariana, to coś na pewno wiedział, ale nie sądził, że jego córka posunie się aż tak daleko, szczególnie, że wiedziała, co się może stać. Zakładał, że wykaże się większą inteligencją i nie będzie łamać tych naprawdę poważnych praw.
Ale żeby tak Falonara eliminować? Wiesz co? To ja Evolet oskarżałam, a tu się okazuje, że jeszcze autorka czyha na biedaka :( A róznic jestem bardzo ciekawa :D
UsuńBosz - to on tak sero nic nie wie? Matko jedyna ale z Evolet to młotek, zwyczajnie słów brakuje. Jest w tym jakiś pozytyw - już zacieram rączki na łomot, który dostanie od "tatusia" :P
Tatuś zwykle przymykał oko na wyczyny córeczki, bo nigdy nic złego się nie stało. Ale wyrozumiałość też ma swoje granice i córunia na pewno za swoje dostanie.
UsuńCieszę się, że Ladvarian zapanował nad bestią. Gdyby i on stracił kontrolę... no byłoby to troszkę nudne. A tak mamy i taki przypadek, i taki. Bardzo mi się to podobało. Ogólnie opis transformacji był bardzo zgrabnie napisany. Chociaż ja wolałam przemianę Kaelasa. Wtedy to było dla mnie coś nowszego... No, chodzi mi o to, że teraz wiedziałam czego się spodziewać. Mniej więcej. Chociaż przyznaję, książę mi zaimponował. Całkowita kontrola. Ech, ale właściwie można się było tego spodziewać. Jest świetnie wyszkolonym wojownikiem, wspaniale walczy i ma to opanowane do perfekcji. Żebym tylko nie przegięła :p A Kaelas to niestety przy nim zwykły parobek. Co prawda idzie mu już lepiej, ale... no w kwestii doświadczenia zawsze będzie gdzieś z tyłu.
OdpowiedzUsuńSama bestia... Cóż, w sumie gdzieś mi przez głowę przemknęła myśl że i ta będzie wyjątkowa. Za szybko nie zdradzisz kto jest Legendarnym Wojownikiem, hm,? Nie byłoby zabawy ^^
Jeśli chodzi o Evolet, to... zaczynam ją lubić. Hahha, wredne, przebiegłe, władcze babsko w stylu "mój tatuś jest królem i dzięki temu mogę wszystko" :) Coś czuję, że w kolejnym rozdziale namiesza i to ostro. I już nie mogę się doczekać!
I jeszcze jedna sprawa... chyba ostatnio wyleciało mi to z głowy, ale bossskie jest ten szablon :) Bardzo, bardzo mi się podoba!
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńWiadomo, że pierwsza przemiana zawsze wzbudza większe "łał", ale do tej drugiej też kiedyś musiało dojść, szczególnie, że obaj mają białe futerko.
Niestety, Kaelas tak szybko doświadczenia nie zdobędzie, ale też zaciekle trenuje i nie jest już tym samym chłopakiem, którym był na początku.
O, w następnym będzie się działo ;)
I znowu w porównaniu do Ladvariana Kaelas wypada blado. Książę zdaje się, że od razu zapanował nad bestią, a ponadto wydaje się być potężniejszy i chyba nie miałby większego problemu nawet, gdyby Evolet nasłała na niego wszystkich swoich ludzi. No chyba, że się mylę i na koniec tej sagi zaserwujesz nam zniewolenie Ladvariana. Ogólnie obaj Bracia Duszy postacią tygrysołaka są do siebie podobni z wyglądu, co utwierdza mnie w przekonaniu o ich połączeniu.
OdpowiedzUsuńEvolet w tym rozdziale mnie wkurzyła bardziej niż normalnie. Przede wszystkim wzmianką o futrze, których przeciwniczką jestem, ale i również swoim egoizmem. Zwyczajnie gdzieś ma tych wszystkich ludzi, którzy zginęli, bardziej liczy się dla niej zniewolenie Ladvariana. Podoba mi się ta saga pod tym względem, że przybliża nam jej postać, chociaż pod tym niekorzystnym kątem. Nic dziwnego, że w bohaterach obok jej zdjęcia jest wąż (a tak nawiasem to czcionka w obrazkach z bohaterów zlewa się z tłem.).
To póki co mój ulubiony rozdział z tej części historii. Wszystko było bardzo dynamiczne i kapitalnie opisane :)
A miało nie być księżyca... Wyrocznia obiecała.
OdpowiedzUsuń