czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 70: Zaręczyny


Ludzkie łzy to z jed­nej stro­ny wy­raz og­ro­mu cier­pienia, lecz z dru­giej także ul­ga. Ra­zem z łza­mi wypływa cier­pienie, by zro­bić miej­sce na nową, ko­lejną falę bólu. Inaczej ból przes­tałby się w nim mieścić
Dorota Terakowska
Falonar w osłupieniu przyglądał się wiadomości przysłanej mu dziś rano. Nie wiedział, co ma o tym myśleć, a tych kilka zdań całkowicie mu się nie podobało. Wezwanie przez samą Evolet do jej prywatnych pokoi mogło świadczyć tylko o najgorszym. Nie wiedział jednak, pod co miałby to podpiąć. Czyżby Ladvarian coś zrobił? Chciał z nim to wyjaśnić, ale nigdzie nie mógł znaleźć przyjaciela. A może całe to pomaganie było jedną wielką grą, która miała ostatecznie zdemaskować Landarczyka?
Nieważne, co o tym myślał, i tak musiał iść. Nie wykonanie rozkazu księżniczki, bo inaczej tego nazwać nie potrafił, gdyż wiadomość nie brzmiała jak prośba, mogłoby się źle skończyć nie tylko dla niego, ale także dla Ladvariana. Ostatecznie jej nikt i nigdy nie odmawiał. Do tego przywykła i bezwzględnie karała wszystkich nieposłusznych.
O wyznaczonej godzinie stanął pod drzwiami prowadzonymi do jej prywatnych komnat, do których wszelki wstęp był surowo zabroniony, chyba że sama Evolet życzyła sobie obecności kogoś, kogo pochwalał Vrieskas. Falonar zapukał do drzwi, dziwiąc się trochę, że po drodze tutaj nie napotkał na żadnego z ludzi tyrana. Pałac wyglądał tak, jakby przez jedną noc całkiem opustoszał. Nie podobało mu się to i powodowało jakiś nieznany lęk, którego nie potrafił określić. Mimo wszystko coś musiało być nie tak.
Po chwili drzwi podniosły się i Falonar mógł przekroczyć próg pokoju. Mimo absurdalności, w jakiej urządzono pomieszczenie, w oczy rzucała się jedynie postać Evolet siedzącej przy niewielkim stoliku i popijającej czarną kawę z porcelanowej filiżanki. W białej sukni wyglądała jak lodowa rzeźba przedstawiająca jakąś piękną, ale zarazem okrutną boginię.
Landarczyk stanął w odpowiedniej odległości i pokłonił się, chociaż z chęcią splunąłby jej w twarz.
– Wzywałaś mnie, księżniczko Evolet.
– Przecież wiem – powiedziała lekceważąco, odwracając głowę w jego stronę.
Falonar nie potrafił zrozumieć, jak Evolet mogła cieszyć się tak wielkim uwielbieniem. Przecież niemożliwością było, aby wszyscy skakali wokół niej tylko dlatego, że to córka Vrieskasa. Jednak w takim razie, dlaczego nikt wcześniej nie dostrzegł tej pogardy, która malowała się na jej twarzy, gdy patrzyła na niego, oczu pełnych złośliwej satysfakcji? W tamtej chwili określenie piękna nigdy nie przyszłoby mu na myśl.
Zawinęła wokół palca kosmyk włosów i obserwowała go. Landarczyk miał wrażenie, że tylko czekała, aż on zabierze głos, a ona będzie mogła go za to zganić. Jednak jej wyczekujące spojrzenie nie robiło na nim większego wrażenia. Evolet go wezwała i to ona pierwsza powinna wyjaśnić mu, co było tego powodem. A jeżeli chciała, by milczeli tak przez kilka godzin, to miał zamiar wytrwać i nie dać jej złośliwej satysfakcji.
– Nie sądzisz, że powinieneś zacząć od gratulacji, Landarczyku – powiedziała, uśmiechając się przebiegle.
– Obawiam się, że nie rozumiem, księżniczko – odparł, zastanawiając się, co miała na myśli.
– A ja sądzę, że doskonale wiesz. Och – teatralnie zasłoniła usta dłonią – chyba że nic ci nie powiedział. To takie przykre, biorąc pod uwagę wasze zażyłe stosunki – zakończyła, przesadnie akcentując ostatnie wyrazy.
Falonar miał przeczucie, że ta rozmowa do niczego dobrego nie doprowadzi. Jej insynuacja była aż nazbyt oczywista i zastanawiał się, jak w ogóle wpadła na ten pomysł. Po chwili, jakby od niechcenia, pomachała lewą dłonią. I wtedy dostrzegł to, co powinien był zobaczyć od razu. Na serdecznym palcu pobłyskiwał pierścionek ozdobiony niedużym oczkiem. Niby niewielka błyskotka, ale mówiła wszystko.
Mężczyzna miał wrażenie, że grunt zniknął spod jego stóp, że spadał, mimo że cały czas miał przed sobą uśmiechającą się Evolet. Wiedział, że wyraz triumfu na jej twarzy zapamięta do końca życia. Będzie go prześladować w najgorszych koszmarach. Starał się zachować spokój i powagę przynajmniej z zewnątrz, jednak nie potrafił zrozumieć, kiedy Ladvarian wpadł na ten niedorzeczny pomysł, by się jej oświadczyć. I czyżby to, co zrobił pierwszego dnia po pobycie na Yaskas, było jedynie nic nieznaczącym epizodem, chwilową zachcianką, by zobaczyć, jak to jest? Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ona doskonale wiedziała, co działo się w jego wnętrzu.
– Och, czyżby ci jednak o niczym nie powiedział? – rzekła, zgrywając niewiniątko, jednak Falonar nie dał nabrać się na jej sztuczki.
– Ale jak…? Kiedy? – wyjąkał, zanim zdołał się powstrzymać.
Oczy Evolet zabłysły w podnieceniu, a na twarzy pojawiła się mściwa satysfakcja. Zrozumiał, że popełnił błąd.
– Jak śmiesz zwracać się do mnie bez tytułu! Co ty sobie w ogóle myślisz?
Nagle Falonar poczuł, że w pomieszczeniu zrobiło się niesamowicie zimno, a na dodatek olbrzymia siła pchnęła go w tył. Bez trudu zrozumiał, że to ostatnie było pokazem siły Evolet. O jej zdolnościach krążyły jedynie legendy. Vrieskas nigdy nie pozwolił córce się szkolić, gdyż była zbyt słaba fizycznie, aby w pełni rozwinąć swój dar. Do tej pory Landarczyk sądził, że posiadała jedynie minimalne umiejętności i dlatego nikt o nich nie mówił. Teraz na własnej skórze przekonał się, że były to jedynie kłamstwa lub niedopowiedzenie. Może i nie dorównywała swemu ojcu, ale nie należało jej lekceważyć.
Wyprostował się, by ponownie jej nie urazić, jednak w duchu życzył jej jak najgorzej. Pouczył, że jego ręce i nogi krępują jakieś niewidzialne łańcuchy. Teraz nawet gdyby chciał i tak nie mógł nic zrobić. Stał się jej więźniem.
– Wybacz mi, księżniczko – powiedział z udawaną pokorą, ale to nie wystarczyło, by go puściła.
– Nie mam zamiaru, gdyż jesteś tylko marnym plugastwem – rzekła, upijając łyk kawy. Falonar chciał zacisnąć pięści, by jakoś powstrzymać złość, jednak nie mógł ruszyć palcami. Pozostało mu tylko zaciskanie ust i milczenie. – Wysłuchasz tego, co mam ci do powiedzenia i zastosujesz się do tego, gdyż wśród ludzi taty jesteś nikim i mogę robić z tobą to, na co mam ochotę.
– Jak sobie życzysz, księżniczko – wycedził, pragnąć, by w końcu go stąd wypuściła. Nie chciał już nigdy więcej widzieć jej na oczy.
– Nie obchodzi mnie twoja orientacja – zaczęła. – Rób sobie, co ci się podobam wśród sobie równych czy jeszcze gorszych śmieci. Mimo że wiedziałam, to przymykałam na to oko, ale posunąłeś się za daleko. Właściwie mogłabym zrozumieć, że szukaliście nawzajem swego towarzystwa w długich podróżach, w końcu seks jest czymś normalnym.
– To nie tak… – wtrącił się Falonar.
– Milcz, gdy ja mówię! – krzyknęła.
Landarczyk poczuł silne uderzenie w policzek. Wiedział, że zostanie mu czerwony ślad. Mimo to nie mógł znieść bzdur, które mówiła Evolet.
– Ale z tym już koniec. Zawsze wydawało mi się, że odrobina rozumu gnieździ się w twojej głowie, skoro zdołałeś całkiem sporo osiągnąć, jak na swój poziom, ale najwyraźniej się pomyliłam. Czy w swych erotycznych fantazjach kiedykolwiek pomyślałeś o tym, że to twój książę? Ostatni przedstawiciel królewskiej linii na waszej planecie, jedyna osoba, która może dalej przekazać tę krew? Chyba nie, co? Gdy cofniemy się do podstaw biologii, staje się jasne, że do przetrwania gatunku mężczyźnie potrzebna jest kobieta, nie drugi mężczyzna. Nie uważasz?
– Na pewno nie taka jak ty – wtrącił, nie potrafiąc się powstrzymać.
Po chwili poczuł jak niewidzialne, ostre szpony rozdrapały mu skórę na policzku. Zacisnął zęby, by przy niej nie syknąć z bólu. Strumyczki krwi spływały mu na kombinezon i nawet nie mógł podnieść ręki, by je otrzeć.
– Nagle ci się na pyskowanie wzięło? W głębi ducha wiesz, że mam rację. Możesz teraz zaprzeczać, lecz to nic nie da. Nadszedł koniec tej farsy. To ja wygrałam nasze małe starcie i najwyższy czas pogodzić się z porażką. Zgarnęłam wszystko, ty zostaniesz z niczym. Niedługo pewnie oboje wrócicie na Landare i tam twoje i Ladvariana drogi na zawsze się rozejdą. Zrezygnujesz z funkcji jego przybocznego. Pozwalam ci nawet wybrać, co chcesz zrobić. Możesz dalej służyć tacie, zostając przydzielonym do jakiegoś innego dowódcy, lub zakończyć służbę i zamieszkać na tej twojej marnej planetce.
– Co z Ladvarianem?
Evolet uśmiechnęła się i zjadła jedno bananowe ciasteczko.
– Nie powinno cię to już obchodzić, ale mogę ci powiedzieć. Tata zezwolił na ten ślub, rozmawiałam z nim dziś rano. Odbędzie się on za kilka miesięcy, gdy wszystko zostanie przygotowane. Tym samym Ladvarian zakończy służbę. Pewnie nie będzie chciał zrezygnować z rządów nad tą swoją planetką, ale może z czasem uda mi się go namówić, by jednak zamieszkał tu. Na Yaskas ma znacznie większe perspektywy.
Falonar słuchał Evolet, jednak miał wrażenie, że jej słowa dochodziły do niego jakby przez mgłę. Na początku myślał, że kłamie, ale przecież nie posunęłaby się aż tak daleko w tak istotnej sprawie, gdyż wcześniej czy później prawda wyszłaby na jaw.
– Możesz już iść – odprawiła go machnięciem ręki, zwalniając krępujące mężczyznę łańcuchy. – A spróbuj postąpić inaczej, to przekonam tatę, by wydał nakaz egzekucji, w końcu powód zawsze się znajdzie.
Falonar już jej nie słuchał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Miał wrażenie, że błądzi jak przez mgłę, wracając do swojego pokoju. Nie wiedział, jak w ogóle udało mu się do niego trafić. Nie rejestrował nic, co działo się wokół niego.
Gdy tylko znalazł się we własnych czterech ścianach, przyklęknął przy łóżku, z całych sił wbijając palce w poduszkę, aż zrobiły się w niej dziury. Próbował się powstrzymać, jednak łzy same napłynęły z oczu. Z ust wydobył się szloch. Starał się go zdławić, ale nie potrafił. To wszystko przerosło go i nie potrafił już normalnie funkcjonować. Ukrył głowę w poduszce, łkając żałośnie.
Miał wrażenie, że jego serce rozdarto na pół, a potem znów na pół i znów, i znów, i znów, aż zostały z niego jedynie maleńkie drobinki. Dlaczego Ladvarian zrobił mu coś takiego? Dlaczego nie potrafił powiedzieć mu tego wprost? Zaczął unikać jego towarzystwa i myślał, że wszystko samo się ułoży? Przecież byli przyjaciółmi.
Najgorsze, że nie potrafił zapomnieć tamtego pocałunku, który zainicjował Ladvarian. Ekstazy, namiętności i pożądania z niego płynących, ale przede wszystkim szczerości. Czuł, że było to prawdziwe, że każdemu z nich na nim zależało, że to coś dla nich znaczyło. A teraz miał przyjąć do wiadomości, że co to było? Zemsta? Pokazanie, że już nic dla niego nie znaczy, że tak naprawdę jedynie się nim bawi?
Falonar płakał w ciemnościach, dochodząc do wniosku, że został sam. Nie miał już nikogo, do kogo mógłby się zwrócić po poradę czy pociechę. Człowiek, którego miał za swego największego przyjaciela, zdradził go. Matka nie żyła, odeszła, zostawiając go samego z pewnością, że sobie poradzi. Ale nie poradził sobie, przeliczyła się w tej ocenie. Tęsknił za jej ciepłymi ramionami, słowem zawsze podnoszącym na duchu, po prostu za domem, który tak bardzo chciałby znów mieć.
W tamtej chwili nie pogardziłby także towarzystwem Kaelasa. Nie przepadali za sobą, ale byli braćmi, rodziną. Jednak on spełniał teraz własne przeznaczenie z daleka od strefy panowania Vrieskasa. Odzyskał wolność i zapewne cieszył się z niej. W głębi serca tęsknił za nim i z chęcią przekonałby się, jak bardzo się zmienił, ile zyskał w ciągu tego roku rozłąki.
Gdzieś tam w odległej strefie wschodniej była jeszcze Gipsówka. Jednak dostanie się do niej graniczyło z cudem. Nikt ponownie nie wysłałby go na Berkayu, a na dodatek nie wiedział, czy mieszkańcy bez wpływu Mistrza Penyu nie posunęliby się dalej niż groźne spojrzenia i komentarze za plecami.
Przykro mi, mamo, obiecałem ci, że będę jego tarczą, że za wszelką cenę nie pozwolę, by ostatniemu królewskiemu potomku stało się coś złego, ale nie mogę dotrzymać tego słowa, które ci dałem. Proszę, wybacz mi, że złamałem przysięgę wojownika, jak widać nigdy nie byłem godzien tego miana.
~ * ~
Po kilku godzinach spędzonych w swoim pokoju Falonar postanowił przejść się w zimnym powietrzu Yaskas. Cztery ściany zaczynały go przytłaczać i miał wrażenie, że tylko potęgowały podły nastrój, w jakim się znalazł. Na dodatek nie chciał na razie spotkać się z Ladvarianem, a istniało prawdopodobieństwo, że w każdej chwili mógłby przyjść go odwiedzić. Chociażby po to, by zapytać się o jego samopoczucie, skoro nie był skłonny poinformować go o swoich planach. Serce ponownie ścisnęła niewidzialna pięść bólu, gdy przypomniał sobie, jak traktował go książę, gdy się rozchorował.
Przemierzał korytarze pałacu, próbując wyrzucić te wszystkie myśli z głowy. Chciałby ponownie znaleźć się na Landare, przejść się po kamiennych równinach i chociażby przez chwilę czuć się tak, jakby gdzieś pasował. Zapomnieć o wszystkim, co go spotkało i wyobrazić sobie, że znów był dzieckiem. Pełnym nadziei i nieświadomym tego, co czeka go w dorosłym życiu. Tyle że jemu przyszło bardzo szybko dorosnąć.
Skręcając w kolejny korytarz, ze zdziwieniem zorientował się, że on także był pusty, jak wszystkie poprzednie, które mijał. Rozum podpowiadał mu, że coś było nie w porządku, szczególnie, że w ciągu dnia po pałacu kręciło się mnóstwo ludzi, głównie żołnierzy Vrieskasa. Przecież jedno skrzydło budynku zostało przeznaczone na główną bazę dowodzenie, a pracowało się w niej dwadzieścia cztery godziny na dobę w razie, gdyby wydarzyło się coś, co wymagałoby natychmiastowej interwencji.
Możliwość, że wydarzyło się coś niespodziewanego, co wezwałoby wszystkich na miejsce zdarzenia, od razu wyrzucił z głowy. Było to bardzo mało prawdopodobne i nikt nie zwołałby wtedy wszystkich ludzi. Na dodatek musieliby ogłosić jakiś alarm i Falonar także miałby obowiązek stawić się na wezwanie.
Wtedy w oddali dostrzegł osobę, której nie spodziewał się już nigdy zobaczyć. W jakimś stopniu jej widok nieco rozpogodził nastrój Landarczyka. Chociaż pewnie coś z tym wspólnego miała poza, w jakiej stał Jabra. Nieruchomo, na jednej nodze, stopę drugiej opierał na kolanie tej wyprostowanej, ręce trzymał na biodrach, a oczy miał zamknięte, jakby nad czymś intensywnie rozmyślał lub medytował.
– Wszystko w porządku? – zagadnął Falonar, zastanawiając się, dlaczego w ogóle się odezwał, skoro chciał być sam.
Jabra powoli otworzył oczy, powieki rozchodziły mu się na boki niczym kurtyna, a jego twarz rozjaśnił szeroki i szczery uśmiech.
– Witam bohatera – powiedział, ale nadal stał na jednej nodze, jakby sprawiało mu to jakąś przyjemność. – Widzę, że i tobie udało się uniknąć losu tych wszystkich nieszczęśników.
Falonar zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc. Zawadiacki ton mężczyzny sprawiał, że nie mógł mówić o czymś naprawdę strasznym, ale jego słowa mu się nie spodobały. Czyżby coś się wydarzyło? Tylko co skoro Yaskas uchodziło za najbezpieczniejszą i najspokojniejszą planetę na północy. Głównie przez wzgląd na Vrieskasa, ale to wystarczyło.
– Nic nie wiesz? – zdziwił się Jabra. – Chociaż nie było cię także na Bevrore Blomkool. Cóż mogło się stać, że opuściłeś tak wspaniałe święto?
– Chyba jakiś wirus – odpowiedział wymijająco Falonar. Gdyby powiedział, że otruła go Evolet, nigdy by mu nie uwierzył, a zapewne posądził także o kłamstwo i kto wie, do czego jeszcze by to doprowadziło. – Silna gorączka nie pozwoliła mi wstać.
– To okropne! – krzyknął, gdy poniosły go emocje. – Faktycznie nawet teraz wyglądasz na jeszcze trochę chorego – stwierdził, przyglądając się uważnie twarzy Landarczyka. – Ale pewnie wojownik twojego pokroju długo bezczynnie w łóżku nie poleży, co? Szkoda, że ominęło cię świętowanie, szczególnie, że z okazji okrągłej rocznicy urodzin księżniczki wszystko było jeszcze wspanialsze. Chyba że sprawił to brak obecności wielmożnego Vrieskasa? – zadumał, jakby zwracał się sam do siebie, zapominając o obecności Falonara. – Zawsze wydawało mi się, że niespecjalnie przepada za tym świętem i mimo że tak zaciekle broni wszystkich tradycji, to wolałby ten czas spędzić samotnie. Moi przełożeni, oczywiście, uważają, że za bardzo ponosi mnie wyobraźnia, ale wiem swoje. A ty, Falonarze, mimo smutków, które spowodowało to Bevrore Blomkool, przylecisz na Yaskas na następne?
– Zależy od tego, co przyniesie przyszłość – odpowiedział.
Miał jednak wrażenie, że Jabra nie mówił wcale o chorobie, a doskonale zdawał sobie sprawę, że zaszło coś jeszcze, co tak zniszczyło jego dobre samopoczucie. Bez dwóch zdań był to dobry obserwator i zapewne świetny strateg, którego należałoby się obawiać w każdej bitwie.
– Powiesz mi, co się wydarzyło? – zapytał z zaciekawieniem Falonar, chcąc zejść z tematu dotyczącego jego osoby.
– Oczywiście – zgodził się Jabra, w końcu stając na obu nogach. – Zakładam, że wybierałeś się na spacer, więc po co masz się rozczarować przy wyjściu, gdy sam mogę ci wszystko opowiedzieć. W nocy na obrzeżach stolicy pojawił się jakiś potwór, sami nie wiemy, co to takiego mogło być. Jasnym jest jednak, że nie uciekł żadnej trupie cyrkowej, bo już to dokładnie sprawdziliśmy. Wydaje mi się, że księżniczka się czegoś domyśla, może nawet wie, ale nie podzieliła się tym z nikim. Trochę żałuję, bo może to rzuciłoby więcej światła na całą tę tajemniczą sprawę, może udałoby nam się znaleźć rozwiązanie.
Westchnął teatralnie i ruszył wzdłuż korytarza, a Falonar podążył razem z nim.
– Potwór zabił sporo naszych ludzi, ponoć z pierwszej grupy, wysłanej z generałem Drantim na czele została krwawa miazga, cieszę się, że tego nie widziałem. Właśnie wtedy księżniczka Evolet zmobilizowała niemal wszystkie siły i wysłała ich na poszukiwania potwora. Z jakiś względów koniecznie chciała dostać go żywego. Dała czas do świtu, twierdząc, że potem bestia zaprzestanie ataków. I właśnie to nie daje mi spokoju, bo nie pomyliła się. Odkąd wstało słońce, na ulicach panuje spokój, mieszkańcy o niczym się nie dowiedzieli i rozpoczęli kolejny, normalny dzień. Potwór wyparował, jakby nigdy go nie było.
– Czyli go nie złapano? – zapytał Falonar ciekawy tego, co to mogło być. Yaskas było klejnotem cywilizacji, nie posiadało dzikich terenów, więc pojawienie się potwora graniczyło z cudem.
– Nikt z ludzi wielmożnego Vrieskasa tego nie dokonał, jednak księżniczka wróciła do pałacu dość późno i od razu zarządziła zamknięcie wrót aż do zmierzchu. Nikt nie może wejść ani wyjść. Nie wiem, może udało jej się czegoś dokonać, jednak milczy. Może powiadomiła o wszystkim wielmożnego Vrieskasa? Nie mam pojęcia. Jednak wieść o potworze rozniosła się, w końcu sporo ludzi zginęło. I nieważne, czy księżniczka coś zrobiła, czy też nie, dla mieszkańców stała się bohaterką, a tę noc nazywają nocą bestii.
– W takim razie dlaczego zamknęła pałac?
– Nie znasz jej, co? Zapewne w ten sposób chciała ukarać tych, którym nie udało się nic zrobić. Księżniczka Evolet jest dla nas niczym klejnot, jednak nie przepada za ludźmi swego ojca. A gdy na Yaskas nie ma ani wielmożnego Vrieskasa, co ostatnio stało się niemal codziennością, ani Paragasa, który nie dopuszcza do niej żadnych informacji, sam zajmując się wszystkim, to ona rządzi według własnego uznania.
Falonara na samą myśl o tym przeszedł dreszcz. Evolet była okrutna i perfidna. Cieszył się, że na Yaskas przybywa tylko czasami, nie zniósłby tego, gdyby jego los zależał od niej. Z tego względu cieszył się, że Paragas niemal nigdy nie opuszczał stolicy. Nie myślał tak o nim, ale teraz wydawało mu się to swego rodzaju błogosławieństwem.
– Tobie jednak udało się uniknąć dnia pod bramą – stwierdził Landarczyk. Postać i rola Jabry zaczynały go intrygować, a zarazem niepokoić. Sam przyznał, że nie był byle kim, więc dlaczego akurat jemu pozwolono zostać w pałacu.
– Przywilej stratega – powiedział, śmiejąc się serdecznie. – Cały czas byłem i jestem z nimi w kontakcie, ale nie musiałem się stąd ruszać. Na szczęście. Byłeś kiedyś na dachu? – zapytał po chwili.
– Nie, przecież tam są tylko ogrody księżniczki – odpowiedział zdziwiony tym pytaniem Falonar.
– Właściwie to nie tylko, ale nie wszyscy mają tam dostęp. Masz ochotę pójść? Będziemy mogli pooglądać tych nieszczęśników.
Falonar z racji, że nie wiedział, co innego mógłby robić, zgodził się na propozycję Jabry. Ruszył za nim, zastanawiając się, co stało się z Ladvarianem. Czy był razem z resztą pod bramami pałacu, próbując znaleźć lukę i dostać się do środka, czy może jego narzeczona zadbała o wszystko i jakoś go przemyciła?
~ * ~
To ostatni rozdział o księciu, kolejny zaczyna już następną, swoją drogą dość długą, sagę o Kaelasie. Chociaż może dlatego, że pojawiają się też fragmenty, w których nie występuje tamta trójka.
Czy wy też macie wrażenie, że czas leci jak oszalały? Skończyłam już miesięczne praktyki, a wydawało mi się, że niedawno je zaczynałam. A najgorsze, że gdy patrzę na kalendarz, to widzę, że została mi tylko połowa wakacji.

23 komentarze:

  1. Szkoda mi Falonara. To musiało być dla niego przykre, zwłaszcza, że nie zna wszystkich faktów i zapewne jest przekonany, że Ladvarian z własnej woli wybrał Evolet i oświadczył się jej. Pewnie kobieta zrobiła to specjalnie, żeby jeszcze bardziej go pognębić i skłócić z przyjacielem. Swoją drogą, ciekawe, co się teraz dzieje z L., bo nie dałaś jego perspektywy i nie wiadomo, co stało się, kiedy już przemienił się z powrotem w siebie i w jakich okolicznościach zmuszono go do zaręczyn, a może wcale do nich nie doszło i to tylko ściema? Hmm...
    Ale teraz E. ukazała swoje bardziej prawdziwe oblicze. Już nie była czarującą, niewinną osóbką podjadającą ciasteczka jak kilka rozdziałów do tyłu, a kimś zupełnie innym.
    W ogóle fajnie robisz te perspektywy; twój narrator nie jest wszechwiedzący i wie tylko tyle, ile postać. Sama tak piszę i bardzo lubię taką narrację.
    Nawet dobrze, że znowu spotkał tego Jabrę, bo dzięki temu dowiedział się co nieco, a tak to pewnie nadal by był niedoinformowany. W sumie znowu pojawił się w odpowiednim momencie, tylko ciekawe, czemu tak ochoczo o wszystkim opowiada.
    Ciekawi mnie, co się wydarzy w sadze o Kaelasie. Tylko pozazdrościć weny - już 70 rozdziałów, a ty nadal masz oryginalne pomysły i piszesz obszerne, interesujące notki.
    O tak, mi też czas bardzo szybko leci. Jeszcze tylko półtorej miesiąca wakacji, a dopiero co był czerwiec. Teraz to nawet nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, bo tak szybko mi te dni mijają :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Szczerze, to specjalnie nie dałam tutaj nawet małego fragmentu z perspektywy Ladvariana, by pozostawić większe wątpliwości. Jednakże wszystko wyjaśni się w kolejnej sadze o nich. I w tamtej już chyba takich niewiadomych nie będzie.
      Wolę taką narrację, która skupia się na konkretnej postaci, jej uczuciach i temu jak ona widzi świat i postrzega ludzi, którzy ją otaczają. Tylko w niektórych krótkich fragmentach będzie narrator wszechwiedzący, w tych, co nie występują ci bohaterowie.
      To opowiadanie uwielbiam i jest moim najukochańszym, dlatego nadal piszę je z wielką przyjemnością i tylko smutno się robi, gdy pomyślę, że małymi kroczkami zbliża się do końca.

      Usuń
  2. Szkoda, że Felonar wierzy w to, co mu powiedziała Evolet, że właśnie jest na tyle okrutna, aby posunąć się do takich czynów, by tylko usunąć Felonara od Ladvariana.
    Jestem to ciekawa, co się stało z Ladvarianem. Czy księżniczka zdołała odnaleźć o świcie Księcia i zamknąć go w swoich komnatach? Aż mi dreszcz przeszedł po ciele, gdy sobie o tym pomyślę, bo jednak być we władaniu tak bestialskiej władczyni, nie wróży niczym dobrym.
    Jestem też ciekawa, co uczyni Felonar. Czy opuści Yaskas sam, bez Ladvariana? A jeśli tak, to... na jaką misje pojedzie? A może ta sprawa się wyjaśni i Felonar pozna całą prawdę? Ach, umiesz czytelnika wprawić w tą ciekawość ciągu dalszego ^^

    I tak masz racje, czas leci jak z bicza strzelił. Jeszcze tylko dwa tygodnie i wrzesień przed nami.

    Całuję i czekam na następny rozdział poświęcony już naszej trójcy :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evolet jest niezwykle okrutna, gdy za wszelką cenę chce dostać to, co sobie zamarzyła.
      Co do Ladvariana, to w kolejnej sadze wyjaśni się, co się z nim działo po odzyskaniu człowieczej formy. Ale na razie pozostaną tylko wątpliwości.
      Co do Falonara, to jego postanowienia też w kolejnej sadze, jednakże sam z Yaskas nie odleci. Na początku oboje wrócą na Landare.

      Usuń
  3. Kurczę czy ta kobieta musi zawsze tak namieszać, kłamać i opowiadać głupoty?! Normalnie gdybym była na miejscu Falonara nie uwierzyłabym w ani jedno słowo wypowiedziane przez tą jędze. I ona niby ma być klejnotem ludu?? To oni chyba klejnotu nie widzieli. Zimna, okrutna baba... Kłamie jak z nut, a biedny uczciwy i samotny Falonar we wszystko jej wierzy. Nawet nie ma żadnych wątpliwości. Chociaż przynajmniej ten Jabra opowiedział mu co nieco z tego ostatniego wydarzenia, bo inaczej wojownik nie wiedziałby nic, a nic co się działo podczas jego choroby. Ach.. się tak poplątało, że nie mogę wytrzymać kiedy znów do tego powrócisz i to jakoś rozwiążesz.

    Faktycznie czas ucieka w szalonym tempie. Ale jeszcze przecież połowa sierpnia i wrzesień :-) Lepsze to niż nic. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej nie byłaby sobą, szczególnie, że Evolet jest w stanie zrobić dosłownie wszystko, by osiągnąć swój cel.
      A wszystko powinno wyjaśnić się w kolejnej sadze o nich, szczególnie, że mam co do niej pewne plany.

      To półtora miesiąca to zawsze jakieś pocieszenie, ale pewnie też przeleci nie wiadomo kiedy.

      Usuń
  4. Jejku, dawno mnie tu nie było. Trochę się pozmieniało (w tym szablon, naprawdę prześliczny, no i z cytatem, który kocham. Zresztą jak całą piosenkę, bo to z piosenki, prawda?). Jeśli chodzi o opowiadanie to powoli nadrabiam, póki co przeczytałam kilka zaległych rozdziałów i ten najnowszy, przez co mam między nimi wielką dziurę fabularną. Ale zapełnię ją, don't you worry. :D
    Ship Falonar i Książę to jeden z najlepszych shipów, jakie kiedykolwiek powstały w opowiadaniach. Naprawdę. Już ich kocham, czytanie o nich sprawia, że automatycznie się uśmiecham, choć teraz tej dwójce naprawdę nie jest do śmiechu. Szkoda mi Falonara, tym bardziej, że jego miłość jest odwzajemniona, a on o tym nie wie. Wyobrażam sobie, jak musi się czuć - oszukany, zraniony, odrzucony.
    Księżniczka? Klejnot ludu? No ja proszę... To zwykła kłamiąca, podła jędza. Na miejscu Falonara wzięłabym miecz i odrąbała jej głowę. Jak ludzie mogą ją kochać, słuchać jej, służyć? To podłe babsko tylko wszystko niszczy. Okropna osoba, mam nadzieję, że niebawem wszystko się wyjaśni i dostanie za swoje.
    Kurczę, z jednej strony jestem ciekawa, co u mojej kochanej trójki, ale z drugiej... Co się stało z Ladvarianem? Kiedy spotka się z Falonarem? Czy nic mu nie jest? Dowiem się dopiero za jakiś czas, więc proszę... Niech ten czas nie będzie długi. :)
    Pozdrawiam i życzę weny!
    [troubled-spirits]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też uwielbiam Falonara i Ladvariana i głównie dla nich zmieniłam kilka wątków, bo niektórych rzeczy być nie miało. Ale myślę, że tak jest ciekawiej i nie wiem, czym wtedy wypełniłabym fabułę.
      Evolet jest w stanie zrobić wszystko, by dostać to, co chce i pielęgnowała to i doskonaliła przez wszystkie lata swego życia. I niewielu ma z nią bliski kontakt, by zorientować się, jaka jest naprawdę.
      Trochę jednak minie, zanim wróci się do nich, bo kolejna saga o Kaelasie jest dość obszerna. Ale pocieszam się tym, że niebawem będę o tym pisać :)

      Usuń
  5. Co ta Evolet znowu wymyśliła? Aż strach pomyśleć, co tym razem mogło zrodzić się w jej cwanej główce. Z tego wszystkiego wnioskuję, że udało jej się pochwycić Lavariana. Tylko co teraz? Co się z nim stało? Bo nawet przez sekundę nie wierzyłam i nie uwierzę, że mężczyzna z własnej, nieprzymuszonej woli oświadczył się jej. Może go zahipnotyzowała albo po prostu wszystko zmyśliła w rozmowie z Falonarem. Nie wątpię, że byłaby do tego zdolna. W tym rozdziale wreszcie pokazała pokazała swoją prawdziwą naturę i przyznam, że robi to wrażenie. Kobieta ma moc, a z tego nic dobrego wyniknąć nie może. Kłamstwo goni kłamstwo, żeby tylko szanowna Księżniczka się na nich nie przejechała kiedyś.
    Falonar widocznie uwierzył, a przynajmniej w jakąś znaczącą część tego wszystkiego. Szkoda mi go, bo znowu poczuł się oszukany i osamotniony.
    I znowu pokazał się Jabra. On dalej jest dla mnie tajemniczą postacią. Niby sympatyczny, niby służy swoją wiedzą, ale coś mi w nim mocno nie gra. Sama nie wiem. Może to tylko jakieś uprzedzenia, bo pojawił się znikąd.
    I trochę szkoda, że to już koniec części o tej dwójeczce, bo będzie mnie ciekawość zżerać, ale też ciekawi mnie co słychać u Kaelasa. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to specjalnie nie dałam tutaj nawet małego fragmentu z perspektywy Ladvariana, by pozostawić większe wątpliwości. Jednakże wszystko wyjaśni się w kolejnej sadze o nim.
      Evolet ma moc i potrafi z niej korzystać, osiągając przy tym swoje cele, chociażby miała iść po trupach. Jednakże wszelka hipnoza odpada, tego ona nie potrafi.

      Usuń

  6. No to się porobiło. Ladvarian najwidoczniej odwzajemnia uczucia Falonara. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się tego. Ale w sumie to miłe zaskoczenie. Może mimo wszystko im się uda. Brawa dla Evolet za spostrzegawczość. Denerwująca jest. Biedny Ladvarian musi ją znosić. I jeszcze to kłamstwo. Nie wierzę, że jej się oświadczył. Tylko czy zdecydowałaby się na takie oszustwo, które momentalnie może się wydać? Nie wiem już, co o tym myśleć. Zamienił się. O.o I już zabił tylu niewinnych ludzi. :( Mam nadzieję, że z czasem nauczy się nad sobą panować, tak jak Kaelas. Evolet wie, co się z nim stało, prawda? W ogóle skąd ona ma tyle informacji? Najpierw o tym, co dzieje się między Falonarem a Ladvarianem, a teraz o przemianie w bestię. Może posiada jakieś moce, o których nikt nie wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do uczuć Ladvariana, to na razie nic nie mówię, wszystko okaże się jasne w swoim czasie.
      Co do Evolet, to przede wszystkim jest bardzo spostrzegawcza i przez swoje 2500 lat życia nauczyła się obserwować ludzi i wyciągać poprawne wnioski. A potem wykorzystywać je do własnych celów.
      A Ladvarian panował nad bestią, jednak sam z siebie chciał zabić tych wszystkich ludzi i dlatego to zrobił.

      Usuń
  7. Co to w ogóle jest za tytuł?! Gdy go zobaczyłam, myślałam, że ślepnę, czy cofam się w rozwoju i już nawet czytać nie umiem. A później to już nawiedziła mnie zupełnie absurdalna myśl, że to Ladviś z Falusiem się zaręczyli i... no to już była głupawka :P
    Ale Faluś sie nie przemienił :( Księżyc był i się zmył, a Falonar dalej jest do tyłu (gdyby sie stygrysił to może trochę inaczej interpretowałby zniknięcie Ladvariana). Ubolewam nad tym strasznie ;(
    Co ta Evolet za cyrk wymyśliła, to ja już zupełnie nie wiem. Już nawet pominę to, że wysoce nieprawdopodobne wydaje mi się by Ladvariana natchnęło, żeby się jej oświadczyć... Co to za ściema, że Vrieś dał im swoje błogosławieństwo? Przecież Ladvarianowi nigdy nie ufał, to jak niby miałby powierzyć mu własną córkę (chyba, że ma jej dość :P)? Niby możnaby założyć, że w ten sposób chce utemperować księciunia, ale cena wydaje się mocno za wysoka (gdy w grę wchodzi wyginięcie rdzennej rasy Yaskas, chyba nie chciałby mieszać krwi). A poza tym to jest przecież i kara za lekkomyslność Evolet i, co tu ukrywać, głupotę, próżność oraz wyjątkowy brak przewidywania - ów karą na pewno nie byłaby zgoda na małżeństwo z jakimś tam podrzędnym księciuniem z Landare...
    A w ogóle to i z Evolet niezłe ziółko. Takie wielkie, perfidne, okrutne, próżne babsko, co to swoją posycję zawdzięcza li i jedynie urodzeniu. Co jej za szajba odwaliła z tym pomysłem na ślub to janie wiem. I co niej za hipokrytka! Dobra Falonar raczej dzieci rodzic nie będzie (chociaż nie wiem jaka to technologia jest na Yaskas ^^), ale i ona raczej nie rokuje w tej kwestii. Wielokrotnie już była podkreślana jej słabość, a poza tym mowa byłaby o krzyżówce (a skąd wie, że akurać ludność Yaskas i Landare w ogóle może sie krzyżować? Przecież pierwsza żona Vrieskasa nie mogła dać mu dzieci). No i jej zabójcza teria - babka + facet = bachorek... a jak babka jest bezpłodna, albo faciu? Z tego bachorków też nie będzie. Tak zawiasem to ona ma też niezłe podejście do związków. Jakoś nie odniosłam wrażenia, żeby przeszkadzało jej, że Ladviś ją zdradza (już bardziej ją ubodło, że z mężczyzną), czyli że i ona specjalnie wierna nie była... Sam pomysł, że taka Evolet z takim Ladvarianem mieliby zostać małżeństwem - przecież żadne z nich by tego nie wytrzymało :P
    Pytanie rozdziału: Gdzie, do cholery, jest ten (pieprzony) Ladvarian?! No ja wiem, że Evolet jak chce, to wiele potrafi, ale żeby przemycic go do pałacu tak, że nikt nie zauważył? Chociaż z drugiej strony pozwolenie mu ganiać gdzie chce, podczas gdy ogłosiła go swoim oficjalnym narzeczonym, jest równie niemądre.
    Ten Jabra to coś jakiś jest... no nie wiem, niby gadatliwy przyjemniaczek, ale wszedzie potrafi się wkręcić.
    A Falonar? Ten to dopiero dostał po tyłku: matkę mu zabiłaś, przyjaciela zabrałaś, zniszczyłaś marzenia na temat jego miłostki, brata wyrzuciłaś nie wiadomo gdzie... toż on nawet domu nie ma, pozycji w wojsku też nie, a wrogów co niemiara. Ałć no jak możesz mu robić takie coś? Znęcasz się nad nim! Ale też i Falonar jakoś szczególnie łatwo daje wiarę słowom Evolet, nie jest w stanie wierzyć w szczere intencje Ladvariana (chociaż cholera tam wie, co ten Ladviś ma w głowie)... no, trochę przykro, bo znają się tyle lat, tyle razem przeszli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze kilka podobnych na przyszłość, ale nadal zastanawiam się nad innymi ;)
      Gdyby się zmienił, na pewno inaczej podszedłby do wszystkiego, ale nastąpi to przy innych okolicznościach.
      A mówiłam, że Evolet wcale nie jest taka miła i urocza, jak się wszystkim na początku wydawało. A na ten związek się uparła i postanowiła zgarnąć wszystko, jak sobie zaplanowała.
      Co do dzieci to kwestia sporna. W przypadku MC31 to ona nie przenosiłaby ciąży, gdyby doszło do zapłodnienia, natomiast tutaj, to silniejsza fizycznie Evolet miałaby szansę na szczęśliwy poród.
      Śmiać mi się chce, gdy sobie pomyślę, co by się stało, gdyby Vrieskas teraz wrócił i zobaczył tłum swoich ludzi kwitnący pod bramami.
      Też mi przykro z powodu Falusia, szczególnie, że to mój ulubiony bohater. I jak sobie pomyślę, co jeszcze przed nim. Evolet zasłużyła na porządnego kopa od życia zamiast niego.

      Usuń
  8. Nie sądziłam, że Evolet posunie się do aż tak nieczystych zagrań. Te zaręczyn y są grubymi nićmi szyte. A wszystko po to, by skłócić Falonara i Ladvariana.
    Miło...

    W ogóle to mam nadzieję, że L. i F. będą dalej w dobrych stosunkach i Evolet ich nie poróżni. Inaczej nie miałabym dla niej litości.

    Ogólnie to fajnie, że obaj odwzajemniają swoje uczucia... :)

    Pozdrawiam,
    Literacka N.
    [upadli-aniolowie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evolet przez 2500 lat nauczyła się dostawać wszystko, co chce. I potrafi zawalczyć o to na każdy możliwy sposób.
      A rozwiązanie relacji Falonar-Ladvarian w kolejnej sadze o nich.

      Usuń
  9. Evolet wcale nie jest taka głupiutka, na jaką się kreuje. W końcu 2500 lat na karku swoje robi i miała mnóstwo czasu, by nauczyć się wielu przydatnych rzeczy, nawet jeśli uważa się ją za słabą na zdrowiu i zainteresowaną jedynie kwiatkami i przyjęciami. To sprawia, że jest jeszcze bardziej niebezpieczna, bo niedoceniana. Najwyraźniej Falonar jako jedyny widział jej prawdziwą twarz, a Ladvarian zaczął ją dostrzegać za późno.
    Od samego początku wiedziała o Landarczykach i księżycu, a Garudy nie dała księciu w prezencie, tylko na pewno jest za tym coś więcej.
    Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Vrieskas zgodził się na jej ślub, tak jak to o tym zapewniała. O ile znalazłaby sposób, żeby przekonać ewentualnie zmusić do tego Ladvariana, to ze "tatusiem" nie przeszłaby ta sztuczka. Nie sądzę, by uważał księcia za dobrą partię dla swojej córki.
    Pierwsza myśl to, że Vrieskas zupełnie nie zdaje sobie sprawy, co się wyprawia na jego planecie. Przemieniony w bestię Landarczyk, jego ludzie wymordowani i nagłe zaręczyny. A może wie i córeczka go sprytnie wykiwała? Ladviś po przemianie z nowymi mocami i Garudą stał się na tyle ważnym graczem, że cesarz musiał się zgodzić na pomysł córki? Może taki był pomysł Evolet?
    Z tego wszystkiego najbardziej szkoda mi Falonara, bo on to już zupełnie nie wie co się dzieje, a to tylko zwiększa jego obawy i niepokój. Pomyślał nawet, że książę go zdradził, co musiało być dla niego bardzo bolesną myślą. Oby udało się to jakoś wyjaśnić, bo im dłużej Falonar nic nie wie, tym więcej ma czasu na kolejne przykre domysły.
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na powrót do tria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evolet jest zdolna do wszystkiego, a najgorsze, że niewielu to widzi, siedząc jej w garści igrając, jak im zagra z uśmiechem na ustach.
      Niestety, w tym wszystkim Falonar ma najgorzej i chwilowo to się nie zmieni, a przynajmniej do czasu, aż nie pozna odpowiedzi na kilka pytań.

      Usuń
  10. A dla mnie Evolet jest klejnotem.Oczywiście tak naprawdę nikt nie zna jej natury i prawdziwego oblicza, ale dla mnie(ach, mam ten przywilej, że wiem więcej niż np biedy Falonar) to ona wciąż jest klejnotem. Rozkładając to na czynniki pierwsze: przede wszystkim jest piękna niczym bogini. ale też i zimna, wynosiła, dumna, wyrachowana. Czyż taki brylant nie jest podobny? Klejnoty nie pasują do rozgadanych babeczek ze smarem na buzi. Stety czy niestety taka jest prawda. A Evolet ma urodę, siłę, pozycje i władzę. Ma ogromne doświadczenie (wiek przecież robi swoje) i szacunek u ludzi. Może i miejscami jest on wymuszony, ale co za różnica? Każdy jej będzie lizał tyłek, bo jest córką "wielmożnego Vrieskasa". Ale ona jest tym typem postaci, że bez problemu zdobyłaby władzę. W tym rozdziale to udowodniła. Potrafi też korzystać ze wszystkiego, co posiada. I nie chodzi mi tylko o pozycję i środki jakie za tym idą, ale i mózg. Nie jest głupia i szczerze mówiąc można ją podziwiać za to jak uparcie i konsekwentnie dąży do celu. Inna sprawa, że nie liczy się z uczuciami innych, jest wręcz okrutna, ale moim zdaniem dodaje jej postaci autentyczności. Ciekawa jestem ile z tego, co powiedziała Falonarowi jest prawdą. A może zupełni nic? :p Żałuję, że nie pozwoliła mu się bronić. Mam wrażenie, ze ta wymiana zdań byłaby bardzo interesująca. Mało tego, każde z nich miałoby dużo racji w tym, co mówi. Ale cóż... jestem pewna, że kolejna saga z nimi trochę wyjaśni. Oby :)
    Sama byłam zdziwiona jak szkoda było mi Falonara. Zawsze był dla mnie troszkę nijaki i wolałam jego brata nawet z całą jego niezdarnością. Nie lubię postaci idealnych, a on taki właśnie był. Książe to chociaż miał ten niski wzrost.... Ale do rzeczy. Chodzi o to, że zaczynam go doceniać jako bohatera. Takie cierpienie sprawia, że jest od dla mnie bardziej autentyczny, porusza mnie i lubię czytać opisy jego przeżyć wewnętrznych. Jednak troszkę się zdziwiłam, że tak szybko uwierzył księżniczce. Cóż... Trochę go ominęło. To mi własnie przypomina jeszcze jedną postać. Jabra. Za naszym bohaterem powtórzę, że zaczyna mnie on zarówno intrygować jak i niepokoić. Jak to ja mam kilka tez kim on może być, ale znając życie Ty i tak wymyślisz coś po czym każdy pomyśli sobie "jakim cudem ona po raz kolejny mnie zaskoczyła?" To już tyle rozdziałów, ale Ty nadal nie powielasz schematów tylko lecisz do przodu z nowymi pomysłami. Super! :)
    I ostatni rozdział z tej serii. Uczciwie powiem, ze jeszcze jakiś czas tamu skrycie bym się cieszył, że wreszcie powracam do trójeczki i to jeszcze na tak długo. I cieszę się, ale jednocześnie żałuję, że równolegle nie będzie tego wątku. Naprawdę mnie zaciekawił i się wciągnęłam :)
    "Połowa wakacji" nie brzmi tak tragicznie jak "dwa tygodnie" :) Ale fakt, czas za szybko leci. Ja mogłabym jeszcze poleniuchować, chociaż przy takiej pogodzie jak jest teraz. Byleby już nie było 36 stopni na termometrze, bo chyba samobójstwo popełnię :p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne ujęcie Evolet, chociaż Falonar nigdy by jej klejnotem nie nazwał, nawet jeżeli tak można to interpretować. Rzeczywiście ta konfrontacja mogłaby być interesująca, ale nigdy do niej nie dojdzie z racji pozycji Evolet.
      Mieszana krew Falonara była jego wadą, ale zauważyłam, że jego postać każdy interpretuje inaczej. Ale to nawet lepiej.
      Cóż, gdyby wiedział, co zaszło tej nocy, to pewnie spojrzałby na słowa księżniczki także z innej perspektywy, a tak nie widział powodu, by w jakikolwiek sposób wątpić w jej słowa.
      Jednakże wszystko wyjaśni się dopiero w kolejnej sadze i ja pocieszam się tym, że kończę ostatni rozdział sagi o trio i potem mogę zacząć o nich ^^
      Ja mam jeszcze półtora miesiąca, bo zaczynam od października, chociaż biorąc pod uwagę, że w tym semestrze czeka mnie praca inżynierska, to wolałabym sobie jeszcze wakacje przedłużyć.

      Usuń
  11. Uch, nareszcie nadrobiłam! Jak dzisiaj czytałam to tak się wkręciłam, że nie mogłam się oderwać ;) Na początku zacznę od tego, że opowiadanie zaczyna podobać mi się coraz bardziej, choć już przedtem byłam pełna podziwu dla tego co wymyślasz. Saga Mua Dong była genialna! Śmiem twierdzić, że chyba nawet najlepsza ze wszystkich. Tak wiele się działo, Podniebny Staw, Wystawa Posągów i Plac Spokoju niby brzmią tak pozornie niewinnie a okazuje się, że wcale takie nie są. Bardzo szkoda mi Kendappy, jestem w stanie zrozumieć jak się z tym czuje, w końcu bądź co bądź każda kobieta chciała by ładnie wyglądać. No i ta sytuacja przy stole gdy znachorka powiedziała o zalotach i reakcje Kendappy i Kaelasa przesłodkie haha <3 Kocham ich jako parę no i uszczęśliwiasz moje shipper heart ich zachowaniami i tym pocałunkiem, liczę na to, że jeszcze będę mogła nacieszyć się nimi przez resztę opowiadania :D Ja miałam wrażenie, że ten szef bandy posągów to święty Mikołaj haha xd No i ta staruszka mnie zaciekawiła... Wnioskuję, że pod koniec rozmawiała ze Snowem ;> Kaelas nieźle sobie poradził no i jego zwierzęce instynkty wzięły nad nim górę. Szkoda mi RM19, widać, że wciąż tęskni za żoną i raczej prędko nie przestanie, w końcu ją kochał. Podsumowując bardzo lubię czytać o tej trójce.

    Saga Bevrore Blomkool też mi się bardzo podobała. No i Kaelas nie jest jedynym Landarczykiem, który się zmienia, jestem ciekawa czy dopadnie to także Falonara. No i ich pocałunek *.* Ucieszył mnie niemal tak samo jak to co się dzieje pomiędzy Kendappą i Kaelasem, choć u nich to już w sumie od jakiegoś czasu, a Ladvarian wie o uczuciach Falonara od niedawna i myślę, że w pewien sposób je odwzajemnia ;D W końcu inaczej by go nie pocałował. Jestem ciekawa jak rozwinie się ich wątek i jak sobie poradzą na innych planetach. No i Evolet, irytuje mnie nie mal tak samo jak Ladvariana... Ale to kobieta, nic dziwnego że jest zazdrosna i zła, bo myśli, że jej mężczyzna woli od niej innego mężczyznę... Jednak jeśli chciała zatrzymać Ladvariana przy sobie, chyba powinna też interesować się tym czego chce on, no ale cóż, nic dziwnego... Księżniczka, córka Vrieskasa... ;d Z niecierpliwością czekam, na kolejną sagę, zwłaszcza że opisuje losy moich ulubionych bohaterów z opowiadania i jest taka długa <3 Zresztą dalszych przygód księcia i Falonara także jestem ciekawa. Muszę przyznać, że tytuły rozdziałów sagi Orjuus brzmią bardzo interesująco ;> Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cieszę się, że saga Mua Dong została tak przyjęta, szczególnie, że ja miałam do niej sceptyczne podejście.
      Kendappa rzeczywiście miała ciężko, właściwie to nikt nie chciałby być na jej miejscu, ale ma silny charakter i na pewno sobie z tym wszystkim w swoim czasie poradzi.
      Co do RM19, to milczę. Sporo o nim będzie w kolejnej sadze.
      Falonar też się zmieni, ale w swoim czasie. Wszyscy Landarczycy posiadają tę zdolność, ale wyglądają przy tym inaczej.
      Natomiast Evolet przede wszystkim zależy na własnej korzyści, zainteresowania Ladvariana schodzą na dalszy plan, chociaż, aby go udobruchać podarowała mu Garudę.

      Usuń
  12. Kiedy Evolet tak wyskoczyła z tymi zaręczynami, poczułam się jakbym ominęła rozdział. Po sprawdzeniu tego jednak doszłam do wniosku, że Evolet po prostu sobie te zaręczyny wymyśliła, by zranić Falonara i skłócić go i rozdzielić z Ladvarianem. To naprawdę bezwzględna, zdolna do wszystkiego kobieta, a zamknięcie wrót też o tym świadczy. To ona powinna cierpieć, a nie Falonar, którego jest mi coraz bardziej żal.
    Szkoda, że nie wyjaśniłaś, co działo się później z księciem, ale rozumiem, że to celowy zabieg, by podsycić ciekawość czytelnika, który teraz z tym większą ciekawością i zniecierpliwieniem będzie wyczekiwać kolejnych rozdziałów o tej dwójce :>
    Być może Ladvarian teraz jest wśród tych nieszczęśników za bramą albo też Evolet znalazła go w nocy i jakoś przemyciła (o ile dyskretne przemycenie tygrysołaka jest możliwe) za mury i później szantażem zmusiła do zaręczyn, czy kto ją tam wie, co ona tam mogła zrobić. Jedno jest pewne: mogę posądzać ją o praktycznie wszystko, bo właśnie do tego jest zdolna. A niech się udławi tymi swoimi bananowymi ciastkami!
    Mam przeczucie, że Jabra odegra jakąś rolę w życiu uczuciowym Falonara ;)

    OdpowiedzUsuń