Trzeba iść, tak jakby ścieżka za kolejnym zakrętem
miała się wyprostować, jakbyśmy wyjść na świetlistą polanę, gdzie spokój i
odpoczynek. To całe zaklęcie.
Jarosław Klejnocki
Evolet
krążyła tam i z powrotem po swojej komnacie. Z każdą kolejną sekundą
odmierzanego przez zegar czasu stawała się coraz bardziej niecierpliwa i zła.
Gdy rozkazywała komuś przyjść na konkretną godzinę, to nie tolerowała
jakiegokolwiek spóźnienia, a Jabra powinien znajdować się tutaj od dobrych
dwudziestu minut.
Co on sobie w ogóle wyobrażał? Jej czas był
nadzwyczaj cenny i nie życzyła, by trwonić go, oczekując na jakiegoś kretyna,
do którego najwyraźniej nie dotarło jeszcze, że istnieje taki wynalazek jak
zegarek. Z olbrzymią przyjemnością dotkliwie by go za to znieważenie jej osoby
ukarała, ale kłóciłoby się to z planami księżniczki.
Najgorsze, że od czasu Bevrore Blomkool
niemal wszystko na Yaskas stanęło na głowie i zwaliło się na jej barki. Jako córka
cesarza nie przywykła do podejmowania wszystkich decyzji. Przyjmowała
dygnitarzy z innych planet i wcielała własne plany w życie. Dzięki temu miała
czas na pielęgnację ogrodu i pikniki ze znajomymi. Teraz wszystko się
skończyło. Przyjemności musiała odłożyć na dalszy plan i zająć się szarą
codziennością.
A wszystko to zawdzięczała w głównej mierze
tacie i Paragasowi. Tatusia, oczywiście, rozumiała, często znikał na dłużej,
zajmując się poszerzaniem ich imperium. Musiał to robić, by ostatecznie ona
odziedziczyła cały kosmos. Z drugiej strony wątpiła, czy w ogóle wiedział o
tym, co działo się z jego głównym generałem, który powinien siedzieć na tyłku
tu, na Yaskas i koordynować wszystkim, sprawując pieczę nad pozostałymi
generałami. Okazało się, że ta banda potrafiła podejmować decyzje w mniej
istotnych kwestiach. W innym przypadku gapili się na Evolet jak cielaki i
czekali, aż powie im, co robić. Gdyby któryś się wykazał, to awans miałby w
kieszeni, osobiście by o to zadbała.
Jednakże to kwestia Paragasa nie dawała
księżniczce spokoju. W co on w ogóle pogrywał? I czy sądził, że była na tyle
głupia, że nie dostrzeże jego nieobecności? Nagle wyleciał z Yaskas przed
Bevrore Blomkool i od tamtej pory nie pojawił się i nie dał znaku życia,
przynajmniej tak powiedzieli Evolet ludzie jej ojca. Nad tym problemem głowiła
się bardzo długo, ale nie potrafiła dojść do konkretnych wniosków. Żadnych z
minionych wydarzeń nie była w stanie z nim powiązać. Nie stało się nic, co
wyjaśniałoby jego nieobecność. Chyba że tylko on otrzymał jakieś informacje i
nie podzielił się z nikim.
– Niech cię szlag! – krzyknęła, za pomocą
myśli strącając ze stołu filiżankę.
Musiała dać upust swej wściekłości. Nie po
to tak powoli i dokładnie realizowała swój plan, by teraz jakiś kretyn miał wszystko
przekreślić. Nie, na to nie pozwoli. W końcu rozwiązała problem Ladvariana i
Falonara, może nie tak, jak chciała, ale najważniejsze, że ten etap został
pomyślnie zakończony.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi,
przerywając tok myśli Evolet. Odetchnęła głęboko, by trochę uspokoić wzburzone
emocje. Zarzuciła włosy na plecy i poprawiła szkarłatną suknię, którą miała na
sobie. Nie spiesząc się, myślami odsunęła w kąt stłuczoną filiżankę i usiadła
na krześle, znów poprawiając spódnicę, by jak najlepiej się prezentować.
Gdy uznała, że była gotowa, nacisnęła guzik
otwierający drzwi. Wyniośle spojrzała na przybysza, który ukłonił się nisko na
przywitanie.
– Zdajesz sobie sprawę, że zmarnowałeś pół
godziny mojego cennego czasu, Jabra? – powiedziała, nie kryjąc chłodu w głosie.
Zwykle dzięki temu rozmówca wzdrygał się ze
strachu, ale mężczyzna stał niewzruszony, jakby nie zrobiło to na nim żadnego
wrażenia.
– Wybacz mi, księżniczko Evolet – rzekł,
lekko skłoniwszy głowę. – Pilnie wezwano mnie do skrzydła bazy dowodzenia.
– Ma to jakiś związek z Paragasem? –
zainteresowała się, mając nadzieję, że w końcu kogoś będzie mogła dotkliwie
ukarać.
– Niestety nie, księżniczko. Nie
skontaktował się z nikim od Bevrore Blomkool. Nadal nie wiemy, gdzie jest.
– Trudno, pożałuje tego, gdy tylko postawi
stopę na Yaskas, już się o to postaram – oznajmiła, nie potrafiąc się
powstrzymać. – Dla ciebie mam inne zadanie. Udasz się na Landare.
– Słucham? To chyba jakaś pomyłka,
księżniczko. Jestem strategiem, moje miejsce jest tu, na Yaskas. Czy to rozkaz
wielmożnego Vrieskasa?
– Nie, działasz na moje polecenie. Nie
obchodzi mnie, czym się zajmujesz. Tylko ty możesz to zrobić i zrobisz to albo
jeszcze dziś pożegnasz się z życiem. Wybieraj, Jabra. Tylko szybko, bo
zmarnowałeś już wystarczającą ilość mojego czasu.
Evolet sięgnęła po bananowe ciasteczko i
zjadła je ze smakiem. Tym razem jej słowa przyniosły oczekiwany rezultat.
Uśmiechnęła się, widząc, że mężczyzna stracił panowanie nad sobą i zadrżał.
Najwyraźniej zlekceważył ją jak inni. Teraz będzie wiedzieć, że z córką cesarza
należy się liczyć, bo ma równą władzę jak tatuś. Przynajmniej pod jego
nieobecność. Żałowała tylko, że nie mogła korzystać z sali tronowej. Tam
prezentowałaby się dużo lepiej.
– Jakie są twoje rozkazy, księżniczko? –
rzekł Jabra.
Wychwyciła nutkę chłodu w głosie mężczyzny.
Żałowała, że nie był to strach, ale na początek wystarczyło, że zniknęła
wcześniejsza maska. Ostatecznie każdy wypadał z roli, stając przed nią. Nawet
Falonar, który tak długo się opierał.
– Landarski książę razem z tym swoim…
kochanek to już nieodpowiednie słowo – zadumała jakby od niechcenia, uważnie
obserwując Jabrę. – Nieistotne, wiesz, o kogo mi chodzi. Oboje powinni być już
na Landare. Polecisz na tę planetę, a potem razem z Ladvarianem udacie się na
misję.
– Wybacz mi, księżniczko, ale to chyba
jakaś pomyłka. Nigdy nie uczestniczyłem w misjach podboju w tak małych
drużynach. Wielmożny Vrieskas nie pochwaliłby tego.
– Mojego ojca tu nie ma – przerwała mu
ostro Evolet. – I mogą minąć miesiące, nim wróci z zachodu. Gdy dotrzesz na
miejsce, zdasz mi szczegółowe sprawozdanie z sytuacji. Na Lothora w tej kwestii
w ogóle nie mogę liczyć, skrzeczy tylko na temat tego starego capa wiecznie
leżącego w łóżku, jakby miało to jakieś znaczenie. Wtedy też otrzymasz
szczegóły dotyczące misji. Jakieś istotne
pytania?
– Wszystko jasne, księżniczko – powiedział
krótko.
– Więc się wynoś. Jutro masz być już w
drodze na Landare.
Jabra ukłonił się na pożegnanie i wyszedł.
Evolet spojrzała na zegarek, stwierdzając, że za kilka minut musi stawić się na
naradzie w związku z jakimiś zamieszkami na planecie, której nazwy już nawet
nie pamiętała. Najgorsze, że nie zdążyła wypić kawy i zjeść ciasteczek, przez
co jej wściekłość jeszcze się pogłębiła.
– Osobiście cię zamorduję, Paragasie, gdy
tylko tu wrócisz. Masz moje słowo.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Evolet szkaradnie zaklęła na głos, mając nadzieję, że to nie Jabra, bo inaczej
nie potrafiłaby się opanować i coś by mu zrobiła. Przybierając na twarz maskę
obojętności, wpuściła gościa do pomieszczenia. Widząc w drzwiach Yvaine,
westchnęła, opierając głowę na dłoniach.
– Nie mam teraz dla ciebie czasu, kochana.
Nawet kawy nie zdążyłam wypić – zwróciła się do przyjaciółki z zawiedzionym
wyrazem twarzy. – Oni mnie wykończą, nie miałam nawet czasu iść na premierę tej
nowej komedii.
– Dasz radę – powiedziała pokrzepiająco
Yvaine, siadając naprzeciwko księżniczki. – Nawet jeżeli wytłuczesz przy tym
wszystkie pałacowe filiżanki – dodała, zerkając w stronę odłamków porcelany. –
Zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
– Wiem, ale to mnie przytłacza, Yvaine. Mam
własne sprawy na głowie. W tym tygodniu na Yaskas ma przybyć dwoje ważnych
delegatów, którymi muszę się zająć, a generałowie nie dadzą mi spokoju, póki
nie wróci Paragas. To aż nie do pomyślenia, co on zrobił z funkcją głównego
generała. Rozumiesz, że do niego należało ostateczne słowo we wszystkim?! A
teraz te bałwany przylatują do mnie. Kiedyś to reszta generałów zajmowała się
swoim przydziałem pracy, w końcu od tego są, a ten jeden najwyższy stał nad
nimi i pilnował, by się nie obijali. Wolałabym już, aby ona zajęła jego miejsce.
– Nie wierzę, że to mówisz. Przecież jej
nienawidzisz.
– Też ciężko mi w to uwierzyć, ale ona
potrafiłaby ustawić ich do pionu, zrobić tu porządek. I nigdy nie działa wbrew
woli tatusia.
– A kto miałby działać? – zdziwiła się
Yvaine, uważnie przyglądając się księżniczce.
– Nie bądź naiwna i w końcu przejrzyj na
oczy – prychnęła Evolet. – Stawiam, że Paragas w jakimś stopniu dołączył do
tego grona. Musiał coś zrobić lub o czymś się dowiedzieć i dlatego zniknął.
Teraz bym się nie zdziwiła, gdyby stał też za zniknięciem tej skrzydlatej zołzy.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, bo może
cię to zgubić.
– Nigdy nie wyciągam pochopnych wniosków –
zaprzeczyła ostro księżniczka. – Rozmawiałam z generałem Landare. Co prawda nie
powiedział mi tego, co najbardziej chciałam usłyszeć, ale dowiedziałam się
wielu interesujących kwestii w sprawie Paragasa. Brat Falonara z nią leciał.
Słaby, nic nieznaczący chłystek, ale był to początek przyszłych zdarzeń.
– A kto pilotował? – zapytała Yvaine.
Evolet spojrzała na nią z wyrzutem. Przyjaciółka
jak zwykle zadawała nie takie pytania, jak powinna. Nic dziwnego, że wiecznie
błądziła w kółko w tych swoich historycznych badaniach. Z takim podejściem nie
mogła dojść daleko.
– Jeden z tych, co zamiast imion się
numerują – odpowiedziała, by zaspokoić ciekawość Yvaine i zakończyć ten temat.
– Nikt ważny, bo miał bardzo niską cyferkę. Chyba RM.
– RM? Jesteś pewna? RM21 pochowano w waszym
grobowcu – stwierdziła z ożywieniem.
Oczy zabłysły kobiecie z ekscytacji.
Księżniczka domyślała się, że w głowie już kalkuluje nowe teorie, pewnie
niewiele mające wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy.
– Zbierajmy się – rzekła Evolet, patrząc na
zegar.
Chciała opowiedzieć Yvaine o tym, co
rzeczywiście było istotne w tej sprawie, ale wolała zostawić to na inny moment.
Teraz przyjaciółka zachwycała się jakąś bzdurą i dalsze poczynania Paragasa
potraktowałaby z machnięciem ręki, tłumacząc je przypadkiem.
– Pójdziesz ze mną na tę nudną naradę i
pomożesz mi w czasie tego kryzysu.
– Mam własną pracę, Evolet.
– To ją przerwiesz. Kochanie, tylko tobie
mogę w pełni zaufać. Potrzebuję kogoś, kto nigdy mnie nie oszuka i zawsze
doradzi – stwierdziła księżniczka.
– Już ci doradziłam, co powinnaś zrobić,
ale mnie nie posłuchałaś. Jeszcze nie jest za późno, by zostawić tu Jabrę. On
by ci pomógł – spróbowała jeszcze raz przekonać przyjaciółkę do swoich racji.
– Nie, Jabra i tylko Jabra musi udać się na
Landare – odpowiedziała twardo, zjadając ciasteczko bananowe i wstając od
stołu.
Razem wyszły z pokoju i udały się w stronę
skrzydła bazy dowodzenia, gdzie miało odbyć się zebranie. Evolet musiała
przyznać w duchu, że przez ostatnie tygodnie nachodziła się więcej niż przez
kilka setek ostatnich lat. Jednakże nie mogła znaleźć dogodnego miejsca na
zebrania w rodzinnym skrzydle.
– To trzeba było nie odprawiać tego twojego
przystojnego księcia. Zresztą, zawsze możesz go tu ponownie wezwać –
zasugerowała po chwili Yvaine. – Tytuł bohatera coś znaczy dla tych bałwanów,
jak ich nazywasz.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała,
ale teraz to niemożliwe – rozmarzyła się Evolet, uśmiechając szeroko.
Żałowała, że Ladvarian odleciał na Landare,
ale nie było innej możliwości. Nie po tym, co stało się na Bevrore Blomkool.
Chociaż wizja sprowadzenia go z powrotem zapowiadała się niezwykle kusząco.
Postanowiła to przeanalizować, gdy Jabra złoży raport. Tak wiele by dała, aby
książę był teraz u jej boku.
– Wszystko jest możliwe. Nie myślałaś, aby
to jego wysłać na tę planetę, z którą są problemy. Wydaje mi się, że bez trudu
by sobie poradził.
Evolet popatrzyła na przyjaciółkę, jakby ta
postradała rozum. Zaczynała się zastanawiać, czy w tak oczywistych sprawach
musiała jej wszystko dokładnie tłumaczyć. Yvaine potrafiła dobrze radzić we
wszystkim z wyjątkiem kwestii księcia Landare. Tym bardziej, że w tym
szczególnym przypadku nie wiedziała wszystkiego.
– Przede wszystkim jest za daleko –
wyjaśniła, aby ukrócić kolejne głupie sugestie dotyczące Ladvariana. – A nawet
gdyby znajdował się w sąsiedztwie, to nie wysłałabym mojego mężczyzny w takie
miejsce. Wiesz dlaczego Phong Xa jest tak ważna dla tatusia i nie możemy sobie
pozwolić na jakąkolwiek utratę kontroli nad nią?
Yvaine tylko pokręciła głową, czekając na
wyjaśnienia.
– Na planecie znajdują się olbrzymie złoża
uranu. Gdyby mieszkańcy wykorzystali go przeciw nam, skończyłoby się to bardzo
źle. Tatusia wiele kosztowało zdobycie Phong Xa i nie możemy pozwolić, by
poszło to na marne. Wolałabym zaprowadzić tam porządek po swojemu.
– Czyli? – zainteresowała się przyjaciółka.
– Najlepiej z całej planety zrobić jedną
wielką kopalnię – wyjaśniła spokojnie. – Zabić mieszkańców, ewentualnie
zostawić kilku w roli niewolników, jeżeli byłoby to naprawdę niezbędne, i po
kłopocie. Zero buntów, zero problemów. Wysłalibyśmy tam naukowców i kosmos
stałby się piękniejszy. Ale nie mogę tak zrobić, bo tatuś się nie zgadza –
dodała, ignorując pełne dezaprobaty spojrzenie przyjaciółki. – Dlatego ty
musisz wymyślić plan działania. Zawsze miałaś miękkie serce, dzięki temu liczba
ofiar będzie minimalna.
Gdy Evolet skończyła mówić, znalazły się
już pod drzwiami prowadzącymi do sali obrad. Księżniczka weszła pierwsza z
dumnie uniesioną głową i chłodnym wyrazem twarzy. Generałowie automatycznie
wstali, przerywając swoje wcześniejsze zajęcia. Uśmiechnęła się w duchu na ten
widok, niech wiedzą, gdzie ich miejsce i ile dla niej znaczą. Jeżeli wszystko
pójdzie zgodnie z planem, połowa z nich pożegna się z tytułami. Wyniosłym
spojrzeniem zaszczyciła każdego z siedemnastu zebranych i zajęła miejsce u
szczytu stołu. Dopiero wtedy gestem pozwoliła usiąść reszcie.
– Ciebie nikt tutaj nie zapraszał,
dziewczyno – zwrócił się do Yvaine Nakababagod. – Wynoś się.
– Ona jest ze mną – powiedziała spokojnie
Evolet, jednak jej spojrzenie stało się zimne. – To mój osobisty doradca. Od
teraz, aż do odwołania, wszystkie raporty z waszych działań będziecie składać
prosto w jej ręce.
– Księżniczko, to nie do przyjęcia –
próbował zaprotestować Nakababagod, reszta się nie odezwała, co kobieta
przyjęła za dobry znak.
– Nie do przyjęcia jest to, że tylko
czwórka z was nadaje się na stanowisko generała. Reszta zdobyła ten tytuł przez
przypadek. To wy dostaliście konkretne zadania, które macie realizować, by
polepszyć życie we wszechświecie i powiększyć imperium mojego ojca. Ale gdy
dochodzi do kryzysu, okazuje się, że bez Paragasa nie potraficie sami podjąć
żadnej decyzji. Mam wrażenie, że obwołaliście go nowym cesarzem. Albo może
planowaliście umieścić go na tronie, obalając mojego ojca?
– Księżniczko, twoje słowa są niedorzeczne
– przerwał jej Nakababagod.
Evolet spojrzała na mężczyznę z
wściekłością. Tęczówki zlały się z białkami, a w pomieszczeniu momentalnie
zapanował chłód. Na twarzach generałów widziała przerażenie, co bardzo ją
ucieszyło. Jedynie Yvaine w żaden sposób nie zareagowała, wręcz wyglądała na
znudzoną, jednakże przyjaciółka widziała w życiu już nie jedno przedstawienie z
udziałem księżniczki.
Bez problemów unieruchomiła ciało Nakababagoda.
Zaskoczony generał chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył. Niewidzialne,
widmowe dłonie chwyciły go za szyję i zaczęły dusić. Mężczyzna próbował się
wyrwać, jakoś bronić, ale nie miał żadnych szans. Z czasem jego twarz stawała
się purpurowa. Nie trwało długo, nim uleciało z niego życie. Evolet rzuciła
martwe ciało na podłogę, po czym odwróciła się w stronę zebranych, uśmiechając
się szeroko. Zignorowała pełen nagany wzrok przyjaciółki.
– Ktoś jeszcze ma jakieś obiekcje? –
zwróciła się do przestraszonych generałów.
Wszyscy jednomyślnie pokręcili głowami.
Jedni z trwogą zerkali na trupa, inni starali się w ogóle na niego nie patrzeć.
– To dobrze. Potem ktoś uprzątnie ten
bałagan – stwierdziła, nalewając do filiżanki kawę i upijając łyk. – Możecie
być pewni, że Paragas, nawet jeśli wróci, nie będzie już głównym generałem,
dlatego radzę wam wziąć się do roboty. Każdego, kto nadal będzie przychodzić do
mnie z głupotami, spotka ten sam los co Nakababagoda. Co istotnego mamy dziś
omówić? – zapytała beztrosko Evolet.
Zapadła chwila milczenia, jakby żaden z
generałów nie chciał się odezwać, by nie wyładowała na nim swej złości, gdyby
powiedział coś złego.
– Przede wszystkim chciałem poinformować,
że na Iets sytuacja została opanowana – zabrał głos Curajos. Tego mężczyznę
Evolet z chęcią zostawiłaby na obecnie zajmowanym przez niego stanowisku. Jako
jeden z nielicznych wiedział, do czego służy mózg. – Co prawda nie obyło się
bez licznych ofiar po obu stronach.
– Trudno – odparła księżniczka. – To już
bez znaczenia.
– Oczywiście – rzekł szybko Curajos.
Evolet po jego zachowaniu doszła do
wniosku, że najwyraźniej Paragasa interesowały wszystkie szczegóły. Nie
potrafiła przestać zastanawiać się, czy miał tyle wolnego czasu i mu się
nudziło, czy pragnął osiągnąć jakieś własne korzyści. Szybko powróciła do
rzeczywistości, stwierdzając, że teraz to bez znaczenia. Ona nie miała zamiaru
słuchać dokładnego sprawozdania z podjętych działań. A jeżeli zginął ktoś
istotny, to Yvaine jej o tym powie, po zapoznaniu się ze szczegółami.
– Przede wszystkim dzisiaj musimy
zaplanować konkretne działania w sprawie Phong Xa – kontynuował Curajos. –
Jednakże najpierw chcieliśmy poinformować cię, księżniczko, że doszły nas
niepokojące wieści.
– Kolejny bunt? – westchnęła lekko znudzona
Evolet.
Czy
ci ludzie nie mogli wymyślić czegoś innego?, zadumała.
Oczywiście Yvaine z zainteresowaniem spojrzała na generała, czekając dalszych
wyjaśnień.
– Nie, księżniczko. Dotarły do nas wieści o
jakimś bohaterze, który pokonał tysiącletniego, potężnego potwora.
– Masz mnie za idiotkę?! Teraz
najważniejsza jest sprawa Phong Xa, bo gdy nad tym nie zapanujemy, skończy się
tragedią, a ty marnujesz czas na plotki – oburzyła się Evolet.
– Wybacz mi, księżniczko, ale to nie plotki
– odpowiedział Curajos, jednakże głos drżał mu ze strachu. – Wieść, co prawda,
szła z ust do ust, ale po sprawdzeniu zyskaliśmy pewność, że to nie plotka.
– W takim razie, co to ma teraz za
znaczenie? – prychnęła. Czy oni za punkt honoru wzięli sobie dzisiaj granie jej
na nerwach i doprowadzanie do szału? – Jakiś bohater pokonał potwora. Wielkie
mi rzeczy, coś takiego się zdarza i tyle.
– Ponieważ towarzyszyła mu skrzydlata
kobieta – dodał na jednym wydechu Curajos.
Z Evolet w jednym momencie wyparowała cała złość.
Oczy rozszerzyły się kilkukrotnie. Najgorsze, że w swoim życiu widziała tylko
jedną skrzydlatą osobę i ciężko było jej uwierzyć w przypadek.
– Gdzie to się stało?
– Poza terytorium twojego ojca, w strefie
wschodniej, niemal na południu. Blisko bariery. Z tego, co udało nam się
ustalić planeta nosi nazwę Orjuus.
Evolet szybko kalkulowała w głowie
najlepsze wyjście z tej sytuacji. Musiała się upewnić, czy rzeczywiście była to
Kendappa. Czy w końcu wyszła z ukrycia? I dlaczego teraz? Dlaczego wszystko
działo się w jednym momencie? A może miało ze sobą jakiś związek?
– Powiadom Arslana – stwierdziła w końcu
księżniczka. – Mają dowiedzieć się wszystkiego o tej grupie. Później wyślę mu
dokładniejsze rozkazy, muszę to jeszcze raz przemyśleć. Przejdźmy już do Phong
Xa – dodała, mając przy tym świadomość, że teraz nie będzie w stanie skupić się
na niczym innym. Przynajmniej Yvaine posiadała inne priorytety.
– Oczywiście, księżniczko. Jednakże
najpierw chciałbym jeszcze przekazać ci, że dzisiaj kontaktował się bazą twój
ojciec. Oznajmił, że wraca.
– Co? Przecież miał zostać na zachodzie
jeszcze kilka miesięcy. Nie może… – szepnęła tak cicho, że usłyszała ją tylko
Yvaine.
– Powiedz mi, że się mylę i jednak
powiedziałaś ojcu o wszystkim, co się tu dzieje – rzekła, spoglądając na
przyjaciółkę uważnie.
– Nie – wyznała szeptem Evolet, kręcąc bezradnie
głową. – Nie rozmawiałam z nim od Bevrore Blomkool. On o niczym nie wie.
~ * ~
Jestem inżynierem ^^ Nadal
nie mogę w to uwierzyć. I niepotrzebnie tak bardzo się denerwowałam, bo egzamin
przebiegł w bardzo przyjemnej atmosferze. A teraz czas na miesięczne
leniuchowanie.
Najgorsze, że zepsuł się
mój profil na lubimy czytać. Nie mogę
się zalogować, bo mi piszą, że takiego maila nie ma w bazie. A tak lubiłam
napisać czasem jakąś recenzję…
Tak sobie myślę, że Evolet to jednak faktycznie bardzo antypatyczna postać. Na początku opowiadania wydawała mi się nieco inna, ale teraz mam wrażenie, że jest jeszcze gorsza niż jej ojciec. Zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak, kiedy go nie ma, próbuje się rządzić i bawi ją to, co robi (i zarazem irytuje, że nie może spędzać czasu na przyjemnościach, a ogarniać inne sprawy). Mam wrażenie, że jest dość niedojrzała. Ale może sporo namieszać. I ciekawe, czemu jej ojciec wraca wcześniej, skoro podobno nie wie, co się wydarzyło. Swoją drogą, nie spodziewałam się, że wieści o Kaelasie, Kendappie i RM19 dotrą tak daleko. Ale to w sumie ciekawe, że nawiązałaś tu do tamtego wątku, widać, że to nie jest tak, że jedni sobie, drudzy sobie, a wątki się czasem zazębiają i spójnie łączą. To mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW ogóle jestem ciekawa, co z Ladvarianem, i czemu oni mają się udać z powrotem na Landare.
Znowu pojawił się Jabra, pamiętam go. Zastanawiam się, jaką on odegra rolę w tej sprawie i po czyjej stronie stanie.
Ogólnie mi się podobało ^^.
I gratuluję zdania egzaminu ^^. Fajnie ci, że masz już to za sobą. Swoją drogą, będziesz studiować dalej? Jesteś na 4. roku, tak? xD W sumie nie wiem, jak wygląda sprawa z tymi studiami inżynierskimi.
Na lubimy czytać bardzo dawno nie byłam ;P. Ale teraz sobie weszłam i mi chyba działa normalnie.
Dziękuję :)
UsuńTak, Evolet uwielbia stawiać na swoim, nie przejmując się tym, jakie to niesie konsekwencje dla innych. A najlepiej by było, gdyby inni wszystko zrobili za nią, a księżniczka zajęłaby się sama sobą.
Niektórzy już zadbali o to, by wieści się rozeszły ;) Zresztą, będzie to nawet miało związek z kolejną sagą o Kaelasie.
Ladvarian już jest na Landare, wyjechał zaraz po Bevrore Blomkool, a teraz Evolet wysyła tam jeszcze Jabrę. Natomiast sam Jabra swoją rolę odegra bardziej pod koniec opowiadania. W tej sadze nie będzie miał okazji nic zrobić.
Tak, na 4. Od nowego semestru zacznę studia magisterskie. A co potem, to się okaże. Zastanawiam się, czy nie zostać jeszcze na uczelni i nie zacząć później studiów doktoranckich.
Aj! Brawo! Gratulacje! Te chcę mieć już studia za sobą, kurcze, a jeszcze tyle przede mną...
OdpowiedzUsuńtak bardzo czekałam na rozwój akcji z Ladvarianem i Falonarem, a tu niestety, jeszcze będę musiała trochę poczekać.
Nie powiem, że rozdział mi się nie podobał, bo prawdę mówiąc każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego (nie mam pojęcia jak ty to robisz o_o).
Cieszę się, że ojciec Evolet w końcu wraca, może zdola pokrzyżować szyki naszej zimnej księżniczce. Mam taką nadzieję, bo nie uśmiecha mi się fakt rozdzielenia moich ulubionych bohaterów (oni muszą być razem!).
Z tego co widzę, to wieści w kosmosie o bohaterskim czynie naszego Kaleasa rozchodzą się w zastraszającym tępie i nie wiadomo co nam to przyniesie. Czy będzie dobrze, czy nikt się nie zoriętuje, że to Kendappa jest tą skrzydlatą kobietą? Czy w końcu ludzie dowiedzą się, że Kaleas jest teraz wielkim wojownikiem? No tyle mam pytań a tak długo czekać na poznanie odpowiedzi...
Mam nadzieję, że szybko minie mi ten czas do kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńTo dopiero pierwszy etap mojej studenckiej edukacji, od przyszłego semestru zaczynam studia magisterskie. A może potem zostanę także na doktoranckich.
No tak, Ladvarian dopiero w następnym, a Falonar w jeszcze kolejnym. Początkowo o Evolet chciałam napisać jedynie króciutki fragment, no ale się rozlazł i wyszedł z niego cały rozdział. Ale przynajmniej jedna wzmianka nawiązuje do przyszłych wydarzeń ;)
Plotki zawsze rozchodzą się szybciej niż światło ;) Ludzie, którzy znają Kendappę, na pewno to właśnie ją stawiają w roli skrzydlatej towarzyszki bohatera, jednak nikt nie ma stuprocentowej pewności, czy to rzeczywiście ona. A co do tożsamości Kaelasa, to chyba jedynymi osobami, które mogą się zorientować są Ladvarian i Falonar. Ci u władzy nie wiedzą, że ktoś taki istnieje. No, może z małym wyjątkiem, ale o tym później.
Zła kobieto, zła! Jak mogłaś powiedzieć coś tak ciekawego i tego nie wyjaśnić?! Och, teraz to już naprawdę żałuję, że pochłonęłam wszystkie rozdziały, bo przez to nie mogę się doczekać kolejnych. Lubię wiedzieć od razu co się ma stać ;D A Ty tak trzymasz w napięciu.
UsuńCzekam na rozdział z jeszcze większą ciekawością;-) Pozdrawiam!
Nie chciałam źle, naprawdę.
UsuńMoże gdy napiszę wszystkie rozdziały, to zacznę je częściej publikować, bo wyjątkowo dużo mi ich na dysku zalega, a jestem bardzo niecierpliwą osobą, która by je z chęcią już wszystkie wrzuciła ;)
O widzisz! I to mi się podoba! :-) Teraz mówisz z sensem! :-)
UsuńChyba bym się nie mogła oderwać od czytania, gdybyś publikowała rozdziały częściej. Budziłabym się i zazypiała z Twoim blogiem otwartym w przeglądarce, by zobaczyć, czy już pojawił się nowy rozdział :-)
Też chcę mieć taką wenę! Oddaj trochę :D
Z księżniczki dopiero teraz wyszedł potwór, tak jak jej "tatuś". Ta scena zabicia jednego z generałów świadczy już o tym, jak potężną ma moc, dlatego nie dziwie się pozostałym członkom obrady, że siedzieli cicho i słuchali rozkazów Evolet.
OdpowiedzUsuńSądzę, że Ladvarian trochę się przeliczył i trafił na nieodpowiednią kobietę. A przecież mógł posłuchać Felonara.
No i ciekawe , co będzie, jeśli Evolet dowie się, że z tym bohaterem podróżuje Kendappa. Raczej nie wróży to nic dobrego.
A ja już jestem ciekawa ciągu dalszego i wyjaśnienia na temat Ladvariana, bowiem ostatnia z nim saga była dość tajemnicza.
Gratuluję Ci tytułu inżyniera^^ Fajnie, że masz to już za sobą i życzę kolejnych sukcesów na tle zawodowym ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńWcześniej Evolet nie miała zbytnio pola do popisu i na początku Ladvarian widział w niej jedynie piękną, słodką i dobrą księżniczkę. Nie docierało do niego, że może mieć styczność z zupełnie inną kobietą.
W każdym razie w końcówce Evolet okaże się istotną postacią. Tylko będę musiała ją tam sprytnie przemycić ;)
A dalsze losy Ladvariana w kolejnym rozdziale, chyba nawet coś istotnego się w nim wyjaśni.
Gratulacje! I powodzenia na dalszej drodze edukacji ; )
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam zaległości u Ciebie! Ech, jak patrzę na Evolet i przypominam sobie, że bardzo ją lubiłam na początku opowiadania, to... Okropna jest. Rozkapryszona, apodyktyczna egoistka. Mam nadzieję, że od Vrieskasa chociaż jej się oberwie za to, że tyle przed nim ukrywała. Chwila... Czy ja właśnie liczę na Vrieskasa? ;O
Wiesz co? Powinnaś wydać "Braci duszy" w formie książkowej. Serio. I mówię to ja, która nie przepadam za science fiction.
Lubimy czytać ogółem się pozmieniało. Ale u mnie wszystko działa jak należy, na szczęście.
Jeszcze raz serdecznie gratuluję i pozdrawiam ; )
Dziękuję :)
UsuńA ja lubię Evolet właśnie taką, chociaż charakter ma paskudny. Ale na Vrieskasa bym w tej kwestii nie liczyła, teraz ma ważniejsze problemy na głowie, niż karanie rozkapryszonej córeczki.
Na razie nie myślę o wydawaniu czegokolwiek, pisanie traktuję tylko i wyłącznie jako hobby. Może kiedyś zmienię zdanie.
Wiem, że lubimy czytać się pozmieniało, ale nawet gdy ostatecznie chciałam, by portal przypomniał mi hasło, to w odpowiedzi dostałam informację, że mojego maila nie ma w bazie. Więc to chyba koniec profilu...
Ech, szkoda profilu ;/
UsuńZnaczy, Evolet jest dobrze wykreowana, ale wiesz, wnerwia xd Znaczy, ktoś musi wnerwiać :D
Marnujesz talent ;p
Chodziło mi o to, że lubię o niej pisać jako o tej wnerwiającej, ale chyba źle ubrałam to w słowa. Ostatnio dobrze mi się pisze o takich typach postaci ;) Nie przeszkadza mi, że czytelnicy nie lubią jakiejś postaci, bo to też fajne.
UsuńGratuluję ;*****
OdpowiedzUsuńEvolet jest okrutna... Jej, widać, po kim odziedziczyła geny. Byłam w szoku, że tak po prostu zabiła tego generała, tylko dlatego, że ośmielił się wyrazić własne zdanie. Aż nie chcę myśleć, do czego ona jest zdolna. Heh, niech się tylko dowie, że to rzeczywiście Kendappa... ciekawe, jak wtedy zareaguje. Pewnie będzie chciała coś z tym zrobić. Hyhy, nigdy nie przeciwstawiła się jej ojcu? Oj, dobrze, że Evolet nie wie, czym się teraz Kendappa zajmuje. Ech, że też Ladvarian musiał trafić na taką kobietę... Jej, współczuję. Lepiej dla niego, jeśli będzie trzymał się od niej z daleka. Ale Evolet pewnie nie wypuści go tak łatwo ze swoich łapek. :D
Dziękuję :)
UsuńEvolet jest zdolna zrobić wszystko byleby tylko osiągnąć swój cel. Przez lata obserwowała, jak Vrieskas radzi sobie z nieposłusznymi i teraz to bez zastanowienia wykorzystuje.
Natomiast o tym, że to Kendappa dowie się dopiero wtedy, gdy właściwie nie będzie już miała wiele do powiedzenia.