piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 84: Rozkazy księżniczki


Trzeba iść, tak jakby ścieżka za kolejnym zakrętem miała się wyprostować, jakbyśmy wyjść na świetlistą polanę, gdzie spokój i odpoczynek. To całe zaklęcie.
Jarosław Klejnocki
Evolet krążyła tam i z powrotem po swojej komnacie. Z każdą kolejną sekundą odmierzanego przez zegar czasu stawała się coraz bardziej niecierpliwa i zła. Gdy rozkazywała komuś przyjść na konkretną godzinę, to nie tolerowała jakiegokolwiek spóźnienia, a Jabra powinien znajdować się tutaj od dobrych dwudziestu minut.
Co on sobie w ogóle wyobrażał? Jej czas był nadzwyczaj cenny i nie życzyła, by trwonić go, oczekując na jakiegoś kretyna, do którego najwyraźniej nie dotarło jeszcze, że istnieje taki wynalazek jak zegarek. Z olbrzymią przyjemnością dotkliwie by go za to znieważenie jej osoby ukarała, ale kłóciłoby się to z planami księżniczki.
Najgorsze, że od czasu Bevrore Blomkool niemal wszystko na Yaskas stanęło na głowie i zwaliło się na jej barki. Jako córka cesarza nie przywykła do podejmowania wszystkich decyzji. Przyjmowała dygnitarzy z innych planet i wcielała własne plany w życie. Dzięki temu miała czas na pielęgnację ogrodu i pikniki ze znajomymi. Teraz wszystko się skończyło. Przyjemności musiała odłożyć na dalszy plan i zająć się szarą codziennością.
A wszystko to zawdzięczała w głównej mierze tacie i Paragasowi. Tatusia, oczywiście, rozumiała, często znikał na dłużej, zajmując się poszerzaniem ich imperium. Musiał to robić, by ostatecznie ona odziedziczyła cały kosmos. Z drugiej strony wątpiła, czy w ogóle wiedział o tym, co działo się z jego głównym generałem, który powinien siedzieć na tyłku tu, na Yaskas i koordynować wszystkim, sprawując pieczę nad pozostałymi generałami. Okazało się, że ta banda potrafiła podejmować decyzje w mniej istotnych kwestiach. W innym przypadku gapili się na Evolet jak cielaki i czekali, aż powie im, co robić. Gdyby któryś się wykazał, to awans miałby w kieszeni, osobiście by o to zadbała.
Jednakże to kwestia Paragasa nie dawała księżniczce spokoju. W co on w ogóle pogrywał? I czy sądził, że była na tyle głupia, że nie dostrzeże jego nieobecności? Nagle wyleciał z Yaskas przed Bevrore Blomkool i od tamtej pory nie pojawił się i nie dał znaku życia, przynajmniej tak powiedzieli Evolet ludzie jej ojca. Nad tym problemem głowiła się bardzo długo, ale nie potrafiła dojść do konkretnych wniosków. Żadnych z minionych wydarzeń nie była w stanie z nim powiązać. Nie stało się nic, co wyjaśniałoby jego nieobecność. Chyba że tylko on otrzymał jakieś informacje i nie podzielił się z nikim.
– Niech cię szlag! – krzyknęła, za pomocą myśli strącając ze stołu filiżankę.
Musiała dać upust swej wściekłości. Nie po to tak powoli i dokładnie realizowała swój plan, by teraz jakiś kretyn miał wszystko przekreślić. Nie, na to nie pozwoli. W końcu rozwiązała problem Ladvariana i Falonara, może nie tak, jak chciała, ale najważniejsze, że ten etap został pomyślnie zakończony.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, przerywając tok myśli Evolet. Odetchnęła głęboko, by trochę uspokoić wzburzone emocje. Zarzuciła włosy na plecy i poprawiła szkarłatną suknię, którą miała na sobie. Nie spiesząc się, myślami odsunęła w kąt stłuczoną filiżankę i usiadła na krześle, znów poprawiając spódnicę, by jak najlepiej się prezentować.
Gdy uznała, że była gotowa, nacisnęła guzik otwierający drzwi. Wyniośle spojrzała na przybysza, który ukłonił się nisko na przywitanie.
– Zdajesz sobie sprawę, że zmarnowałeś pół godziny mojego cennego czasu, Jabra? – powiedziała, nie kryjąc chłodu w głosie.
Zwykle dzięki temu rozmówca wzdrygał się ze strachu, ale mężczyzna stał niewzruszony, jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
– Wybacz mi, księżniczko Evolet – rzekł, lekko skłoniwszy głowę. – Pilnie wezwano mnie do skrzydła bazy dowodzenia.
– Ma to jakiś związek z Paragasem? – zainteresowała się, mając nadzieję, że w końcu kogoś będzie mogła dotkliwie ukarać.
– Niestety nie, księżniczko. Nie skontaktował się z nikim od Bevrore Blomkool. Nadal nie wiemy, gdzie jest.
– Trudno, pożałuje tego, gdy tylko postawi stopę na Yaskas, już się o to postaram – oznajmiła, nie potrafiąc się powstrzymać. – Dla ciebie mam inne zadanie. Udasz się na Landare.
– Słucham? To chyba jakaś pomyłka, księżniczko. Jestem strategiem, moje miejsce jest tu, na Yaskas. Czy to rozkaz wielmożnego Vrieskasa?
– Nie, działasz na moje polecenie. Nie obchodzi mnie, czym się zajmujesz. Tylko ty możesz to zrobić i zrobisz to albo jeszcze dziś pożegnasz się z życiem. Wybieraj, Jabra. Tylko szybko, bo zmarnowałeś już wystarczającą ilość mojego czasu.
Evolet sięgnęła po bananowe ciasteczko i zjadła je ze smakiem. Tym razem jej słowa przyniosły oczekiwany rezultat. Uśmiechnęła się, widząc, że mężczyzna stracił panowanie nad sobą i zadrżał. Najwyraźniej zlekceważył ją jak inni. Teraz będzie wiedzieć, że z córką cesarza należy się liczyć, bo ma równą władzę jak tatuś. Przynajmniej pod jego nieobecność. Żałowała tylko, że nie mogła korzystać z sali tronowej. Tam prezentowałaby się dużo lepiej.
– Jakie są twoje rozkazy, księżniczko? – rzekł Jabra.
Wychwyciła nutkę chłodu w głosie mężczyzny. Żałowała, że nie był to strach, ale na początek wystarczyło, że zniknęła wcześniejsza maska. Ostatecznie każdy wypadał z roli, stając przed nią. Nawet Falonar, który tak długo się opierał.
– Landarski książę razem z tym swoim… kochanek to już nieodpowiednie słowo – zadumała jakby od niechcenia, uważnie obserwując Jabrę. – Nieistotne, wiesz, o kogo mi chodzi. Oboje powinni być już na Landare. Polecisz na tę planetę, a potem razem z Ladvarianem udacie się na misję.
– Wybacz mi, księżniczko, ale to chyba jakaś pomyłka. Nigdy nie uczestniczyłem w misjach podboju w tak małych drużynach. Wielmożny Vrieskas nie pochwaliłby tego.
– Mojego ojca tu nie ma – przerwała mu ostro Evolet. – I mogą minąć miesiące, nim wróci z zachodu. Gdy dotrzesz na miejsce, zdasz mi szczegółowe sprawozdanie z sytuacji. Na Lothora w tej kwestii w ogóle nie mogę liczyć, skrzeczy tylko na temat tego starego capa wiecznie leżącego w łóżku, jakby miało to jakieś znaczenie. Wtedy też otrzymasz szczegóły dotyczące misji. Jakieś istotne pytania?
– Wszystko jasne, księżniczko – powiedział krótko.
– Więc się wynoś. Jutro masz być już w drodze na Landare.
Jabra ukłonił się na pożegnanie i wyszedł. Evolet spojrzała na zegarek, stwierdzając, że za kilka minut musi stawić się na naradzie w związku z jakimiś zamieszkami na planecie, której nazwy już nawet nie pamiętała. Najgorsze, że nie zdążyła wypić kawy i zjeść ciasteczek, przez co jej wściekłość jeszcze się pogłębiła.
– Osobiście cię zamorduję, Paragasie, gdy tylko tu wrócisz. Masz moje słowo.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Evolet szkaradnie zaklęła na głos, mając nadzieję, że to nie Jabra, bo inaczej nie potrafiłaby się opanować i coś by mu zrobiła. Przybierając na twarz maskę obojętności, wpuściła gościa do pomieszczenia. Widząc w drzwiach Yvaine, westchnęła, opierając głowę na dłoniach.
– Nie mam teraz dla ciebie czasu, kochana. Nawet kawy nie zdążyłam wypić – zwróciła się do przyjaciółki z zawiedzionym wyrazem twarzy. – Oni mnie wykończą, nie miałam nawet czasu iść na premierę tej nowej komedii.
– Dasz radę – powiedziała pokrzepiająco Yvaine, siadając naprzeciwko księżniczki. – Nawet jeżeli wytłuczesz przy tym wszystkie pałacowe filiżanki – dodała, zerkając w stronę odłamków porcelany. – Zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
– Wiem, ale to mnie przytłacza, Yvaine. Mam własne sprawy na głowie. W tym tygodniu na Yaskas ma przybyć dwoje ważnych delegatów, którymi muszę się zająć, a generałowie nie dadzą mi spokoju, póki nie wróci Paragas. To aż nie do pomyślenia, co on zrobił z funkcją głównego generała. Rozumiesz, że do niego należało ostateczne słowo we wszystkim?! A teraz te bałwany przylatują do mnie. Kiedyś to reszta generałów zajmowała się swoim przydziałem pracy, w końcu od tego są, a ten jeden najwyższy stał nad nimi i pilnował, by się nie obijali. Wolałabym już, aby ona zajęła jego miejsce.
– Nie wierzę, że to mówisz. Przecież jej nienawidzisz.
– Też ciężko mi w to uwierzyć, ale ona potrafiłaby ustawić ich do pionu, zrobić tu porządek. I nigdy nie działa wbrew woli tatusia.
– A kto miałby działać? – zdziwiła się Yvaine, uważnie przyglądając się księżniczce.
– Nie bądź naiwna i w końcu przejrzyj na oczy – prychnęła Evolet. – Stawiam, że Paragas w jakimś stopniu dołączył do tego grona. Musiał coś zrobić lub o czymś się dowiedzieć i dlatego zniknął. Teraz bym się nie zdziwiła, gdyby stał też za zniknięciem tej skrzydlatej zołzy.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, bo może cię to zgubić.
– Nigdy nie wyciągam pochopnych wniosków – zaprzeczyła ostro księżniczka. – Rozmawiałam z generałem Landare. Co prawda nie powiedział mi tego, co najbardziej chciałam usłyszeć, ale dowiedziałam się wielu interesujących kwestii w sprawie Paragasa. Brat Falonara z nią leciał. Słaby, nic nieznaczący chłystek, ale był to początek przyszłych zdarzeń.
– A kto pilotował? – zapytała Yvaine.
Evolet spojrzała na nią z wyrzutem. Przyjaciółka jak zwykle zadawała nie takie pytania, jak powinna. Nic dziwnego, że wiecznie błądziła w kółko w tych swoich historycznych badaniach. Z takim podejściem nie mogła dojść daleko.
– Jeden z tych, co zamiast imion się numerują – odpowiedziała, by zaspokoić ciekawość Yvaine i zakończyć ten temat. – Nikt ważny, bo miał bardzo niską cyferkę. Chyba RM.
– RM? Jesteś pewna? RM21 pochowano w waszym grobowcu – stwierdziła z ożywieniem.
Oczy zabłysły kobiecie z ekscytacji. Księżniczka domyślała się, że w głowie już kalkuluje nowe teorie, pewnie niewiele mające wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy.
– Zbierajmy się – rzekła Evolet, patrząc na zegar.
Chciała opowiedzieć Yvaine o tym, co rzeczywiście było istotne w tej sprawie, ale wolała zostawić to na inny moment. Teraz przyjaciółka zachwycała się jakąś bzdurą i dalsze poczynania Paragasa potraktowałaby z machnięciem ręki, tłumacząc je przypadkiem.
– Pójdziesz ze mną na tę nudną naradę i pomożesz mi w czasie tego kryzysu.
– Mam własną pracę, Evolet.
– To ją przerwiesz. Kochanie, tylko tobie mogę w pełni zaufać. Potrzebuję kogoś, kto nigdy mnie nie oszuka i zawsze doradzi – stwierdziła księżniczka.
– Już ci doradziłam, co powinnaś zrobić, ale mnie nie posłuchałaś. Jeszcze nie jest za późno, by zostawić tu Jabrę. On by ci pomógł – spróbowała jeszcze raz przekonać przyjaciółkę do swoich racji.
– Nie, Jabra i tylko Jabra musi udać się na Landare – odpowiedziała twardo, zjadając ciasteczko bananowe i wstając od stołu.
Razem wyszły z pokoju i udały się w stronę skrzydła bazy dowodzenia, gdzie miało odbyć się zebranie. Evolet musiała przyznać w duchu, że przez ostatnie tygodnie nachodziła się więcej niż przez kilka setek ostatnich lat. Jednakże nie mogła znaleźć dogodnego miejsca na zebrania w rodzinnym skrzydle.
– To trzeba było nie odprawiać tego twojego przystojnego księcia. Zresztą, zawsze możesz go tu ponownie wezwać – zasugerowała po chwili Yvaine. – Tytuł bohatera coś znaczy dla tych bałwanów, jak ich nazywasz.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, ale teraz to niemożliwe – rozmarzyła się Evolet, uśmiechając szeroko.
Żałowała, że Ladvarian odleciał na Landare, ale nie było innej możliwości. Nie po tym, co stało się na Bevrore Blomkool. Chociaż wizja sprowadzenia go z powrotem zapowiadała się niezwykle kusząco. Postanowiła to przeanalizować, gdy Jabra złoży raport. Tak wiele by dała, aby książę był teraz u jej boku.
– Wszystko jest możliwe. Nie myślałaś, aby to jego wysłać na tę planetę, z którą są problemy. Wydaje mi się, że bez trudu by sobie poradził.
Evolet popatrzyła na przyjaciółkę, jakby ta postradała rozum. Zaczynała się zastanawiać, czy w tak oczywistych sprawach musiała jej wszystko dokładnie tłumaczyć. Yvaine potrafiła dobrze radzić we wszystkim z wyjątkiem kwestii księcia Landare. Tym bardziej, że w tym szczególnym przypadku nie wiedziała wszystkiego.
– Przede wszystkim jest za daleko – wyjaśniła, aby ukrócić kolejne głupie sugestie dotyczące Ladvariana. – A nawet gdyby znajdował się w sąsiedztwie, to nie wysłałabym mojego mężczyzny w takie miejsce. Wiesz dlaczego Phong Xa jest tak ważna dla tatusia i nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek utratę kontroli nad nią?
Yvaine tylko pokręciła głową, czekając na wyjaśnienia.
– Na planecie znajdują się olbrzymie złoża uranu. Gdyby mieszkańcy wykorzystali go przeciw nam, skończyłoby się to bardzo źle. Tatusia wiele kosztowało zdobycie Phong Xa i nie możemy pozwolić, by poszło to na marne. Wolałabym zaprowadzić tam porządek po swojemu.
– Czyli? – zainteresowała się przyjaciółka.
– Najlepiej z całej planety zrobić jedną wielką kopalnię – wyjaśniła spokojnie. – Zabić mieszkańców, ewentualnie zostawić kilku w roli niewolników, jeżeli byłoby to naprawdę niezbędne, i po kłopocie. Zero buntów, zero problemów. Wysłalibyśmy tam naukowców i kosmos stałby się piękniejszy. Ale nie mogę tak zrobić, bo tatuś się nie zgadza – dodała, ignorując pełne dezaprobaty spojrzenie przyjaciółki. – Dlatego ty musisz wymyślić plan działania. Zawsze miałaś miękkie serce, dzięki temu liczba ofiar będzie minimalna.
Gdy Evolet skończyła mówić, znalazły się już pod drzwiami prowadzącymi do sali obrad. Księżniczka weszła pierwsza z dumnie uniesioną głową i chłodnym wyrazem twarzy. Generałowie automatycznie wstali, przerywając swoje wcześniejsze zajęcia. Uśmiechnęła się w duchu na ten widok, niech wiedzą, gdzie ich miejsce i ile dla niej znaczą. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, połowa z nich pożegna się z tytułami. Wyniosłym spojrzeniem zaszczyciła każdego z siedemnastu zebranych i zajęła miejsce u szczytu stołu. Dopiero wtedy gestem pozwoliła usiąść reszcie.
– Ciebie nikt tutaj nie zapraszał, dziewczyno – zwrócił się do Yvaine Nakababagod. – Wynoś się.
– Ona jest ze mną – powiedziała spokojnie Evolet, jednak jej spojrzenie stało się zimne. – To mój osobisty doradca. Od teraz, aż do odwołania, wszystkie raporty z waszych działań będziecie składać prosto w jej ręce.
– Księżniczko, to nie do przyjęcia – próbował zaprotestować Nakababagod, reszta się nie odezwała, co kobieta przyjęła za dobry znak.
– Nie do przyjęcia jest to, że tylko czwórka z was nadaje się na stanowisko generała. Reszta zdobyła ten tytuł przez przypadek. To wy dostaliście konkretne zadania, które macie realizować, by polepszyć życie we wszechświecie i powiększyć imperium mojego ojca. Ale gdy dochodzi do kryzysu, okazuje się, że bez Paragasa nie potraficie sami podjąć żadnej decyzji. Mam wrażenie, że obwołaliście go nowym cesarzem. Albo może planowaliście umieścić go na tronie, obalając mojego ojca?
– Księżniczko, twoje słowa są niedorzeczne – przerwał jej Nakababagod.
Evolet spojrzała na mężczyznę z wściekłością. Tęczówki zlały się z białkami, a w pomieszczeniu momentalnie zapanował chłód. Na twarzach generałów widziała przerażenie, co bardzo ją ucieszyło. Jedynie Yvaine w żaden sposób nie zareagowała, wręcz wyglądała na znudzoną, jednakże przyjaciółka widziała w życiu już nie jedno przedstawienie z udziałem księżniczki.
Bez problemów unieruchomiła ciało Nakababagoda. Zaskoczony generał chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył. Niewidzialne, widmowe dłonie chwyciły go za szyję i zaczęły dusić. Mężczyzna próbował się wyrwać, jakoś bronić, ale nie miał żadnych szans. Z czasem jego twarz stawała się purpurowa. Nie trwało długo, nim uleciało z niego życie. Evolet rzuciła martwe ciało na podłogę, po czym odwróciła się w stronę zebranych, uśmiechając się szeroko. Zignorowała pełen nagany wzrok przyjaciółki.
– Ktoś jeszcze ma jakieś obiekcje? – zwróciła się do przestraszonych generałów.
Wszyscy jednomyślnie pokręcili głowami. Jedni z trwogą zerkali na trupa, inni starali się w ogóle na niego nie patrzeć.
– To dobrze. Potem ktoś uprzątnie ten bałagan – stwierdziła, nalewając do filiżanki kawę i upijając łyk. – Możecie być pewni, że Paragas, nawet jeśli wróci, nie będzie już głównym generałem, dlatego radzę wam wziąć się do roboty. Każdego, kto nadal będzie przychodzić do mnie z głupotami, spotka ten sam los co Nakababagoda. Co istotnego mamy dziś omówić? – zapytała beztrosko Evolet.
Zapadła chwila milczenia, jakby żaden z generałów nie chciał się odezwać, by nie wyładowała na nim swej złości, gdyby powiedział coś złego.
– Przede wszystkim chciałem poinformować, że na Iets sytuacja została opanowana – zabrał głos Curajos. Tego mężczyznę Evolet z chęcią zostawiłaby na obecnie zajmowanym przez niego stanowisku. Jako jeden z nielicznych wiedział, do czego służy mózg. – Co prawda nie obyło się bez licznych ofiar po obu stronach.
– Trudno – odparła księżniczka. – To już bez znaczenia.
– Oczywiście – rzekł szybko Curajos.
Evolet po jego zachowaniu doszła do wniosku, że najwyraźniej Paragasa interesowały wszystkie szczegóły. Nie potrafiła przestać zastanawiać się, czy miał tyle wolnego czasu i mu się nudziło, czy pragnął osiągnąć jakieś własne korzyści. Szybko powróciła do rzeczywistości, stwierdzając, że teraz to bez znaczenia. Ona nie miała zamiaru słuchać dokładnego sprawozdania z podjętych działań. A jeżeli zginął ktoś istotny, to Yvaine jej o tym powie, po zapoznaniu się ze szczegółami.
– Przede wszystkim dzisiaj musimy zaplanować konkretne działania w sprawie Phong Xa – kontynuował Curajos. – Jednakże najpierw chcieliśmy poinformować cię, księżniczko, że doszły nas niepokojące wieści.
– Kolejny bunt? – westchnęła lekko znudzona Evolet.
Czy ci ludzie nie mogli wymyślić czegoś innego?, zadumała. Oczywiście Yvaine z zainteresowaniem spojrzała na generała, czekając dalszych wyjaśnień.
– Nie, księżniczko. Dotarły do nas wieści o jakimś bohaterze, który pokonał tysiącletniego, potężnego potwora.
– Masz mnie za idiotkę?! Teraz najważniejsza jest sprawa Phong Xa, bo gdy nad tym nie zapanujemy, skończy się tragedią, a ty marnujesz czas na plotki – oburzyła się Evolet.
– Wybacz mi, księżniczko, ale to nie plotki – odpowiedział Curajos, jednakże głos drżał mu ze strachu. – Wieść, co prawda, szła z ust do ust, ale po sprawdzeniu zyskaliśmy pewność, że to nie plotka.
– W takim razie, co to ma teraz za znaczenie? – prychnęła. Czy oni za punkt honoru wzięli sobie dzisiaj granie jej na nerwach i doprowadzanie do szału? – Jakiś bohater pokonał potwora. Wielkie mi rzeczy, coś takiego się zdarza i tyle.
– Ponieważ towarzyszyła mu skrzydlata kobieta – dodał na jednym wydechu Curajos.
Z Evolet w jednym momencie wyparowała cała złość. Oczy rozszerzyły się kilkukrotnie. Najgorsze, że w swoim życiu widziała tylko jedną skrzydlatą osobę i ciężko było jej uwierzyć w przypadek.
– Gdzie to się stało?
– Poza terytorium twojego ojca, w strefie wschodniej, niemal na południu. Blisko bariery. Z tego, co udało nam się ustalić planeta nosi nazwę Orjuus.
Evolet szybko kalkulowała w głowie najlepsze wyjście z tej sytuacji. Musiała się upewnić, czy rzeczywiście była to Kendappa. Czy w końcu wyszła z ukrycia? I dlaczego teraz? Dlaczego wszystko działo się w jednym momencie? A może miało ze sobą jakiś związek?
– Powiadom Arslana – stwierdziła w końcu księżniczka. – Mają dowiedzieć się wszystkiego o tej grupie. Później wyślę mu dokładniejsze rozkazy, muszę to jeszcze raz przemyśleć. Przejdźmy już do Phong Xa – dodała, mając przy tym świadomość, że teraz nie będzie w stanie skupić się na niczym innym. Przynajmniej Yvaine posiadała inne priorytety.
– Oczywiście, księżniczko. Jednakże najpierw chciałbym jeszcze przekazać ci, że dzisiaj kontaktował się bazą twój ojciec. Oznajmił, że wraca.
– Co? Przecież miał zostać na zachodzie jeszcze kilka miesięcy. Nie może… – szepnęła tak cicho, że usłyszała ją tylko Yvaine.
– Powiedz mi, że się mylę i jednak powiedziałaś ojcu o wszystkim, co się tu dzieje – rzekła, spoglądając na przyjaciółkę uważnie.
– Nie – wyznała szeptem Evolet, kręcąc bezradnie głową. – Nie rozmawiałam z nim od Bevrore Blomkool. On o niczym nie wie.
~ * ~
Jestem inżynierem ^^ Nadal nie mogę w to uwierzyć. I niepotrzebnie tak bardzo się denerwowałam, bo egzamin przebiegł w bardzo przyjemnej atmosferze. A teraz czas na miesięczne leniuchowanie.
Najgorsze, że zepsuł się mój profil na lubimy czytać. Nie mogę się zalogować, bo mi piszą, że takiego maila nie ma w bazie. A tak lubiłam napisać czasem jakąś recenzję…

15 komentarzy:

  1. Tak sobie myślę, że Evolet to jednak faktycznie bardzo antypatyczna postać. Na początku opowiadania wydawała mi się nieco inna, ale teraz mam wrażenie, że jest jeszcze gorsza niż jej ojciec. Zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak, kiedy go nie ma, próbuje się rządzić i bawi ją to, co robi (i zarazem irytuje, że nie może spędzać czasu na przyjemnościach, a ogarniać inne sprawy). Mam wrażenie, że jest dość niedojrzała. Ale może sporo namieszać. I ciekawe, czemu jej ojciec wraca wcześniej, skoro podobno nie wie, co się wydarzyło. Swoją drogą, nie spodziewałam się, że wieści o Kaelasie, Kendappie i RM19 dotrą tak daleko. Ale to w sumie ciekawe, że nawiązałaś tu do tamtego wątku, widać, że to nie jest tak, że jedni sobie, drudzy sobie, a wątki się czasem zazębiają i spójnie łączą. To mi się podoba.
    W ogóle jestem ciekawa, co z Ladvarianem, i czemu oni mają się udać z powrotem na Landare.
    Znowu pojawił się Jabra, pamiętam go. Zastanawiam się, jaką on odegra rolę w tej sprawie i po czyjej stronie stanie.
    Ogólnie mi się podobało ^^.
    I gratuluję zdania egzaminu ^^. Fajnie ci, że masz już to za sobą. Swoją drogą, będziesz studiować dalej? Jesteś na 4. roku, tak? xD W sumie nie wiem, jak wygląda sprawa z tymi studiami inżynierskimi.
    Na lubimy czytać bardzo dawno nie byłam ;P. Ale teraz sobie weszłam i mi chyba działa normalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, Evolet uwielbia stawiać na swoim, nie przejmując się tym, jakie to niesie konsekwencje dla innych. A najlepiej by było, gdyby inni wszystko zrobili za nią, a księżniczka zajęłaby się sama sobą.
      Niektórzy już zadbali o to, by wieści się rozeszły ;) Zresztą, będzie to nawet miało związek z kolejną sagą o Kaelasie.
      Ladvarian już jest na Landare, wyjechał zaraz po Bevrore Blomkool, a teraz Evolet wysyła tam jeszcze Jabrę. Natomiast sam Jabra swoją rolę odegra bardziej pod koniec opowiadania. W tej sadze nie będzie miał okazji nic zrobić.
      Tak, na 4. Od nowego semestru zacznę studia magisterskie. A co potem, to się okaże. Zastanawiam się, czy nie zostać jeszcze na uczelni i nie zacząć później studiów doktoranckich.

      Usuń
  2. Aj! Brawo! Gratulacje! Te chcę mieć już studia za sobą, kurcze, a jeszcze tyle przede mną...
    tak bardzo czekałam na rozwój akcji z Ladvarianem i Falonarem, a tu niestety, jeszcze będę musiała trochę poczekać.
    Nie powiem, że rozdział mi się nie podobał, bo prawdę mówiąc każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego (nie mam pojęcia jak ty to robisz o_o).
    Cieszę się, że ojciec Evolet w końcu wraca, może zdola pokrzyżować szyki naszej zimnej księżniczce. Mam taką nadzieję, bo nie uśmiecha mi się fakt rozdzielenia moich ulubionych bohaterów (oni muszą być razem!).
    Z tego co widzę, to wieści w kosmosie o bohaterskim czynie naszego Kaleasa rozchodzą się w zastraszającym tępie i nie wiadomo co nam to przyniesie. Czy będzie dobrze, czy nikt się nie zoriętuje, że to Kendappa jest tą skrzydlatą kobietą? Czy w końcu ludzie dowiedzą się, że Kaleas jest teraz wielkim wojownikiem? No tyle mam pytań a tak długo czekać na poznanie odpowiedzi...
    Mam nadzieję, że szybko minie mi ten czas do kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      To dopiero pierwszy etap mojej studenckiej edukacji, od przyszłego semestru zaczynam studia magisterskie. A może potem zostanę także na doktoranckich.
      No tak, Ladvarian dopiero w następnym, a Falonar w jeszcze kolejnym. Początkowo o Evolet chciałam napisać jedynie króciutki fragment, no ale się rozlazł i wyszedł z niego cały rozdział. Ale przynajmniej jedna wzmianka nawiązuje do przyszłych wydarzeń ;)
      Plotki zawsze rozchodzą się szybciej niż światło ;) Ludzie, którzy znają Kendappę, na pewno to właśnie ją stawiają w roli skrzydlatej towarzyszki bohatera, jednak nikt nie ma stuprocentowej pewności, czy to rzeczywiście ona. A co do tożsamości Kaelasa, to chyba jedynymi osobami, które mogą się zorientować są Ladvarian i Falonar. Ci u władzy nie wiedzą, że ktoś taki istnieje. No, może z małym wyjątkiem, ale o tym później.

      Usuń
    2. Zła kobieto, zła! Jak mogłaś powiedzieć coś tak ciekawego i tego nie wyjaśnić?! Och, teraz to już naprawdę żałuję, że pochłonęłam wszystkie rozdziały, bo przez to nie mogę się doczekać kolejnych. Lubię wiedzieć od razu co się ma stać ;D A Ty tak trzymasz w napięciu.
      Czekam na rozdział z jeszcze większą ciekawością;-) Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Nie chciałam źle, naprawdę.
      Może gdy napiszę wszystkie rozdziały, to zacznę je częściej publikować, bo wyjątkowo dużo mi ich na dysku zalega, a jestem bardzo niecierpliwą osobą, która by je z chęcią już wszystkie wrzuciła ;)

      Usuń
    4. O widzisz! I to mi się podoba! :-) Teraz mówisz z sensem! :-)
      Chyba bym się nie mogła oderwać od czytania, gdybyś publikowała rozdziały częściej. Budziłabym się i zazypiała z Twoim blogiem otwartym w przeglądarce, by zobaczyć, czy już pojawił się nowy rozdział :-)
      Też chcę mieć taką wenę! Oddaj trochę :D

      Usuń
  3. Z księżniczki dopiero teraz wyszedł potwór, tak jak jej "tatuś". Ta scena zabicia jednego z generałów świadczy już o tym, jak potężną ma moc, dlatego nie dziwie się pozostałym członkom obrady, że siedzieli cicho i słuchali rozkazów Evolet.
    Sądzę, że Ladvarian trochę się przeliczył i trafił na nieodpowiednią kobietę. A przecież mógł posłuchać Felonara.
    No i ciekawe , co będzie, jeśli Evolet dowie się, że z tym bohaterem podróżuje Kendappa. Raczej nie wróży to nic dobrego.
    A ja już jestem ciekawa ciągu dalszego i wyjaśnienia na temat Ladvariana, bowiem ostatnia z nim saga była dość tajemnicza.

    Gratuluję Ci tytułu inżyniera^^ Fajnie, że masz to już za sobą i życzę kolejnych sukcesów na tle zawodowym ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wcześniej Evolet nie miała zbytnio pola do popisu i na początku Ladvarian widział w niej jedynie piękną, słodką i dobrą księżniczkę. Nie docierało do niego, że może mieć styczność z zupełnie inną kobietą.
      W każdym razie w końcówce Evolet okaże się istotną postacią. Tylko będę musiała ją tam sprytnie przemycić ;)
      A dalsze losy Ladvariana w kolejnym rozdziale, chyba nawet coś istotnego się w nim wyjaśni.

      Usuń
  4. Gratulacje! I powodzenia na dalszej drodze edukacji ; )
    W końcu nadrobiłam zaległości u Ciebie! Ech, jak patrzę na Evolet i przypominam sobie, że bardzo ją lubiłam na początku opowiadania, to... Okropna jest. Rozkapryszona, apodyktyczna egoistka. Mam nadzieję, że od Vrieskasa chociaż jej się oberwie za to, że tyle przed nim ukrywała. Chwila... Czy ja właśnie liczę na Vrieskasa? ;O
    Wiesz co? Powinnaś wydać "Braci duszy" w formie książkowej. Serio. I mówię to ja, która nie przepadam za science fiction.
    Lubimy czytać ogółem się pozmieniało. Ale u mnie wszystko działa jak należy, na szczęście.
    Jeszcze raz serdecznie gratuluję i pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      A ja lubię Evolet właśnie taką, chociaż charakter ma paskudny. Ale na Vrieskasa bym w tej kwestii nie liczyła, teraz ma ważniejsze problemy na głowie, niż karanie rozkapryszonej córeczki.
      Na razie nie myślę o wydawaniu czegokolwiek, pisanie traktuję tylko i wyłącznie jako hobby. Może kiedyś zmienię zdanie.
      Wiem, że lubimy czytać się pozmieniało, ale nawet gdy ostatecznie chciałam, by portal przypomniał mi hasło, to w odpowiedzi dostałam informację, że mojego maila nie ma w bazie. Więc to chyba koniec profilu...

      Usuń
    2. Ech, szkoda profilu ;/
      Znaczy, Evolet jest dobrze wykreowana, ale wiesz, wnerwia xd Znaczy, ktoś musi wnerwiać :D
      Marnujesz talent ;p

      Usuń
    3. Chodziło mi o to, że lubię o niej pisać jako o tej wnerwiającej, ale chyba źle ubrałam to w słowa. Ostatnio dobrze mi się pisze o takich typach postaci ;) Nie przeszkadza mi, że czytelnicy nie lubią jakiejś postaci, bo to też fajne.

      Usuń
  5. Gratuluję ;*****

    Evolet jest okrutna... Jej, widać, po kim odziedziczyła geny. Byłam w szoku, że tak po prostu zabiła tego generała, tylko dlatego, że ośmielił się wyrazić własne zdanie. Aż nie chcę myśleć, do czego ona jest zdolna. Heh, niech się tylko dowie, że to rzeczywiście Kendappa... ciekawe, jak wtedy zareaguje. Pewnie będzie chciała coś z tym zrobić. Hyhy, nigdy nie przeciwstawiła się jej ojcu? Oj, dobrze, że Evolet nie wie, czym się teraz Kendappa zajmuje. Ech, że też Ladvarian musiał trafić na taką kobietę... Jej, współczuję. Lepiej dla niego, jeśli będzie trzymał się od niej z daleka. Ale Evolet pewnie nie wypuści go tak łatwo ze swoich łapek. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Evolet jest zdolna zrobić wszystko byleby tylko osiągnąć swój cel. Przez lata obserwowała, jak Vrieskas radzi sobie z nieposłusznymi i teraz to bez zastanowienia wykorzystuje.
      Natomiast o tym, że to Kendappa dowie się dopiero wtedy, gdy właściwie nie będzie już miała wiele do powiedzenia.

      Usuń