czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 85: Lalkarz


Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem.
Andrzej Sapkowski
Ladvarian stał na jednym z pałacowych balkonów i spoglądał na miasto oświetlane przez ostatnie promienie powoli znikającej za linią horyzontu Lume Estrell. Wiatr rozwiewał mu włosy, ale się nim nie przejmował. Cieszył się z tej odrobiny chłodu po ostatnich ciepłych dniach.
Książę z chęcią dłużej zostałby na dworze i patrzył na stolicę, która z tego miejsca w ogóle się nie zmieniła. Na pozór wszystko wyglądało tak samo Nowa i Stara Dzielnica, wznosząca się w oddali królewska góra z grobowcem króla Ladvariana. Jednak w głębi duszy wiedział, że to tylko pozory. Od powrotu z Yaskas już nic nie było takie samo.
Chciał wrócić do pałacu, gdy usłyszał czyjeś kroki. Po chwili kątem oka zauważył, że obok niego stanął Lothor. Jęknął w duchu, zastanawiając się, co generał może od niego chcieć o tej porze. Na twarzy zachował obojętność, licząc, że może to zniechęci tamtego od rozmowy.
– Przyjemny wieczór – zagadnął Lothor, spoglądając w stronę miasta.
Ladvarian nic nie odpowiedział. Nie miał ochoty na dyskusje o pogodzie, a już na pewno nie z generałem. Niezmiernie żałował, że mimo swojego tytułu nie mógł rozkazać mu odejść i nie pokazywać się na oczy przez kilka dni.
– Chociaż noc zapowiada się chłodna – dodał, w ogóle nie przejmując się biernością księcia.
Landarczyk miał ochotę porządnie mu przyłożyć, jednakże wiedział, że takie zachowanie było godne pięciolatka, nie dorosłego mężczyzny. Stłumił emocje w środku, ale obiecał sobie, że jeszcze jedna taka głupia uwaga, a nie powstrzyma się od nieprzyjemnego komentarza.
W tamtym momencie marzył o tym, by nagle na niebie pojawił się księżyc w pełni. Zachowanie Lothora od razu by się zmieniło, gdyby stanął oko w oko z bestią. To byłoby cudowne uczucie, a na dodatek to on górowałby nad olbrzymim generałem. Żałował, że tej fantazji nigdy nie będzie mógł wcielić w życie. Nie wiedział nawet, kiedy znów przyjmie postać tygrysołaka. Do tego czasu mogą minąć nawet lata, westchnął w duchu.
– Nie sądziłem, że kiedyś dożyję takiego dnia.
Ladvarian momentalnie wyrzucił z głowy wszelkie fantazje i spojrzał na generała, zdziwiony marszcząc brwi. Obiecał sobie, że do końca rozmowy z jego twarzy nie zniknie obojętny wyraz, ale tym komentarzem całkiem zbił go z pantałyku, szczególnie że Landarczyk nie wiedział, co mężczyzna miał na myśli.
– Zakończonego chłodną nocą? – prychnął książę, znów spoglądając na miasto. Nawet gdyby zadarł głowę i tak nie dostrzegłby dokładnie wyrazu twarzy Lothora, więc nie widział podstaw, by się wysilać. – Czy w końcu zmieniliśmy temat na właściwy powód zakłócania mojej chwili spokoju?
– Spokój jest ci chyba chwilowo obcy, książę. Inaczej nie przychodziłbyś tutaj codziennie i nie rozmyślał przez długie godziny – powiedział generał. – Nie sądziłem, że dożyję dnia, gdy wasza przyjaźń się rozpadnie. Na Yaskas musiało zdarzyć się coś naprawdę spektakularnego.
Z tonu jego głosu Ladvarian bez trudu wywnioskował, że wie więcej. Czyżby wieści z Yaskas dotarły aż tutaj? Było to prawdopodobne, jednak z drugiej strony, po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu, by powiadamiać wszystkie podległe Vrieskasowi planety o tym, co zaszło podczas Bevrore Blomkool.
– Nie prosiłem cię o komentarz – odpowiedział, starając się ukryć wszelkie targające nim emocje. – I pierwsze słyszę, że coś się w moich relacjach z Falonarem zmieniło – dodał, starając się nie nawiązywać chwilowo do sprawy Yaskas. Postanowił później dowiedzieć się więcej na ten temat od kogoś godnego zaufania.
Jednakże już po chwili pożałował swoich ostatnich słów. Były kłamstwem, które sprawiło mu ból. I Lothor musiał doskonale zdawać sobie z tego sprawę, inaczej po co zaczynałby ten temat.
Ladvarian oddałby wszystko, nawet Garudę, byleby tylko nic między nimi się nie zmieniło. Jednak po tym, co stało się na Yaskas, nie było to możliwe. Nie chciał o tym znów myśleć, już zbyt wiele nocy spędził bezsennie, zastanawiając się nad postępowaniem Falonara. Nie potrafił wyciągnąć żadnych wniosków.
– To dziwne, bo nie widziałem go w pałacu od czasu waszego powrotu. Czyżby wyjechał odwiedzić jakąś dalszą rodzinę w innym mieście?
Ladvarian zacisnął mocno pięści, starając się powstrzymać wybuch wściekłości. Bezczelny komentarz Lothora sprawił, że miał ochotę zadać mu ból. I to tak dotkliwy, by zapamiętał go do końca życia.
– Już zapomniałeś, kto pozbawił go matki? – powiedział, nie kryjąc jadu w głosie.
– Mam wrażenie, że widzisz tylko to, co chcesz zobaczyć, książę.
– Słucham?! – przerwał mu brutalnie Ladvarian. – Chcesz mi wmówić, że ja jestem winny, bo odciąłem Selyse głowę, gdyż ty nie chciałeś brudzić sobie rąk? Może miałem odmówić wykonania rozkazu. Kto wie, jakby to się skończyło, pewnie tłum sam chciałby wymierzyć sprawiedliwość i mnie też by się dostało.
– Tak małą wiarę pokładasz w swoich ludzi, książę? Jestem pewien, że niemal wszyscy poszliby za tobą. Może doszłoby do jakiegoś buntu – zadumał Lothor, nadal spoglądając przed siebie.
Landarczyk domyślał się, że ani jego słowa, ani ton głosu nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Zresztą jak zawsze. Zastanawiał się, czy istnieje coś, co byłoby w stanie wyprowadzić generała z równowagi. Może gdyby miało to związek z jego rodziną, zadumał. Jednakże nie potrafił pojąć, dlaczego tak swobodnie mówił o buncie, skoro sam musiałby ponieść jego konsekwencje, o ile by przeżył.
– Ale wracając do twoich wcześniejszych zażaleń, to nie ja wydałem rozkaz egzekucji.
– Co? – przerwał mu z niedowierzaniem Ladvarian.
Miał wrażenie, że nagle wszystko stanęło na głowie. Albo może był to tylko dziwaczny sen, z którego za chwilę się obudzi i stwierdzi, że znajduje się na Yaskas w dniu Bevrore Blomkool, pójdzie po Falonara, który nie będzie chory, a w nocy razem poznają tajemnicę księżyca w pełni. I nic się między nimi nie zepsuje…
– Myślisz, że byłbym tak głupi, by skazać na śmierć niewinną kobietę, której syn nie wrócił przez miesiąc, biorąc pod uwagę, jak zdradziecki jest kosmos. Na dodatek doskonale wiedziałem, w czyim towarzystwie poleciał. Nie uznałbym za zdrajczynię kobiety, która tak wiele znaczy dla wielmożnego Vrieskasa. Nawet dzisiaj, pomimo że nie ma jej już ponad rok, wielmożny wierzy, że wróci.
– Więc kto wydał rozkaz? – zapytał Ladvarian.
Jednak po chwili sam odpowiedział sobie na to pytanie. Tylko jedna osoba poza Vrieskasem mogła wydawać polecenia generałom. Paragas. Coraz więcej rzeczy dowiadywał się o głównym generale, ale nadal nie potrafił wysnuć konkretnych wniosków. Wcześniej wydawało mu się, że Berkayu było zemstą na nim, że za to jedno jedyne upokorzenie chciał go zlikwidować raz na zawsze. A skoro nie był w stanie zrobić tego osobiście, posłużył się kim innym. Lecz teraz okazało się, że w jakiś sposób w to wszystko musieli być także zamieszani Falonar i Kendappa.
– Jak to uzasadnił? – dociekał książę, mając nadzieję, że może uda mu się dowiedzieć czegoś jeszcze.
– Zdradą syna. Selyse nic nie znaczyła, na tle wszechświata pozostawała anonimowa. Nikt nie przejął się jej śmiercią, nie zorientował się, że w tym wszystkim było coś nie tak – odpowiedział Lothor, w tonie jego głosu zabrzmiał smutek, jakby sam żałował, że nic nie zrobił.
Ladvarian po raz pierwszy widział go takiego, po raz pierwszy słyszał z jego ust, że kwestionuje rozkazy z góry. Od samego początku uważał Lothora za kolejnego generała Vrieskasa, który zrobi wszystko, by podlizać się swemu panu, jednak teraz nie miał już tej pewności. Czyżby mężczyzna stał po jego stronie? Był to dość śmiały wniosek, ale z drugiej strony to on ostatnio podsunął im książkę pozwalającą odnaleźć grobowiec króla Ladvariana, to on pod nieobecność księcia rządził Landare. I najważniejsze, że nikt nie podważał jego władzy, wszyscy byli na swój sposób zadowoleni.
W tamtej chwili Landarczyk bardzo chciał porozmawiać o tym z Falonarem, poznać jego punkt widzenia. Może razem poskładaliby to wszystko w całość i doszli do jakiś konkretnych wniosków. Jednakże musiał zejść na ziemię, wiedział, że do tego nie dojdzie, nieważne, jak bardzo by chciał.
– Dlaczego mi to powiedziałeś? – zapytał Ladvarian. – Stało się i obaj wiemy, że dociekanie sprawiedliwości nic nie zmieni.
– Ponieważ nawet wielmożny Vrieskas już wie, że Paragas zniknął i…
– To wcześniej nie wiedział? – przerwał mu zaskoczony książę.
– Najwyraźniej księżniczka uznała za stosowne go o tym nie informować. Wielmożny Vrieskas jest jeszcze daleko, Paragas wykona swój ruch znacznie szybciej. I na pewno zostanie on skierowany w twoją stronę.
– Dajesz mi pozwolenie na zabicie Paragasa? – roześmiał się Ladvarian. – Sam masz z nim porachunki, czy potem doniesiesz na mnie, bym podzielił jego los?
– Informuję cię tylko, że gdy przyjdzie wiadomość od głównego generała, bo wnioskuję, że to właśnie na nią czekasz, przejdzie tylko przez moje i twoje ręce, a potem wszelki słuch o niej zaginie. Nikt nie pozna prawdziwego powodu twojego odlotu, książę – zapewnił Lothor.
– Ty będziesz go znał, a to mi wystarcza, by mieć się na baczności. Skoro chcesz sprawiedliwości, to możesz się jej domagać. Myślę, że znajdzie się wystarczająca liczba dowodów przeciwko niemu. Vrieskas nie jest tak głupi, by przejść obok tego obojętnie.
Lothor odwrócił głowę i spojrzał na Ladvariana. Książę czuł się jak dziecko karcone przez ojca, gdy mężczyzna patrzył na niego z góry. Po raz milionowy przeklinając swój wzrost, żałował, że naukowcy nie wymyślili jeszcze żadnego serum pozwalającego urosnąć o kilka centymetrów. Wypróbowałby to nawet jako królik doświadczalny.
– Nie wierzę, że usiedziałbyś w miejscu, nie odpowiadając na wyzwanie. Znam cię od dziecka, książę. Proponuję ci ten układ i będę się go trzymał, ty zrobisz, co uznasz za stosowne.
– W ten sposób chcesz naprawić tamten błąd – stwierdził Ladvarian. – Jakoś zadośćuczynić śmierci Selyse.
Gdy Lothor nic nie odpowiedział, Landarczyk zyskał pewność do swoich racji. Ale to i tak nie wymazało jego podejrzeń. Równie dobrze mogłoby się okazać, że to kolejna zastawiona przez Paragasa pułapka. Ostatecznie książę nie wiedział, ilu wiernych ludzi posiadał główny generał.
Obaj mężczyźni przez dłuższy czas nie odzywali się do siebie. Najwyraźniej Lothor powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia i Ladvarian mógłby spokojnie odejść. Coś nadal trzymało go na balkonie. W głębi ducha wiedział, że to głupie, ale zarazem po wyznaniu generała zastanawiał się, czy nie zadać nurtującego go pytania. Tylko po to, by poznać opinię kogoś innego. Kogoś, kto nie mruknie w odpowiedzi, że to głupota, którą nie warto zawracać sobie głowy jak Evolet.
– Wierzysz w przeznaczanie? – przerwał milczenie Ladvarian, spoglądając kątem oka na generała.
– Nie – odpowiedział. – Człowiek jest tak skomplikowaną jednostką, że w każdej chwili może dokonać najróżniejszych wyborów. Nie wierzę w to, że ktoś przewidział, że stanie się tak a nie inaczej. Wystarczy spojrzeć na fałszywy księżyc ­– dodał po chwili namysłu Lothor. – Przepowiadali, że miał zwiastować nie wiadomo co, że to dzięki niemu na świat przyszedł potężny książę, przewyższający poziomem innych wojowników. Gdyby tamtej nocy to coś nie pojawiło się na niebie, to i tak narodziłby się potężny książę.
 Bo księżyc zwiastował coś zupełnie innego, pomyślał Ladvarian. Czas Braci Duszy ma dopiero nadejść.
– Wiara w przeznaczenie prowadzi tylko do nieszczęścia, wystarczy spojrzeć na Zevrana – powiedział generał.
Ladvarian miał wrażenie, że Lothor chciał dodać coś jeszcze, jednak w tej samej chwili na balkon wszedł jeden z jego ludzi. Wystarczyło jedno spojrzenie, by przekonać się, że nie był to rodowity Landarczyk. Srebrny kombinezon dodatkowo podkreślał jego niemal białą skórę i jasne włosy. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak lodowy posąg, nawet ciemnozielone oczy patrzyły z chłodem i dystansem.
Nowo przybyły mężczyzna ukłonił się najpierw księciu, potem generałowi, który wyraźnie sposępniał na jego widok. Ladvarian zastanawiał się dlaczego.
– Proszę o wybaczenie, jeżeli przeszkodziłem w czymś istotnym, ale dostaliśmy informacje z głównej bazy dowodzenia na Yaskas. Zaznaczyli, aby przekazać je natychmiast. Chociaż osobiście nie wiem, co w tym takiego istotnego – mruknął pod nosem, jednakże Ladvarian doskonale zrozumiał jego słowa, Lothor zapewne też.
– Czy nie uprzedzałem cię już, Valse, że następna niesubordynacja i nie masz tu czego szukać.
– Proszę o wybaczenie, jednak nie wydaje mi się, aby były to tak niecierpiące zwłoki wieści. Oczywiście, to nie do mnie należy ocena, generale – dodał pospiesznie.
Cały czas patrzył przy tym na Ladvariana, jakby chciał mu w ten sposób przekazać jakąś wiadomość. Jednak książę nie wiedział, co tamten chciał osiągnąć, zresztą, widział go pierwszy raz w życiu. Nigdy nie interesowali go posłańcy, a ludzie, którzy naprawdę coś znaczyli na Landare.
– Co to za informacje? – ponaglił go Lothor.
– Daleko na wschodzie pojawił się legendarny wojownik – powiedział, a w oczach zabłysły mu radosne iskierki.
Ladvarian osłupiał po tych słowach. Chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Miał tysiące pytań, ale ten żółtodziób na pewno nie znał odpowiedzi na żadne z nich, przekazywał jedynie coś, co usłyszał na Yaskas. Na dodatek wielu z nich nie mógłby zadać przy Lothorze, by nie wyszły na jaw jego poczynania z ostatnich miesięcy.
– Bohater pokonał przedwiecznego potwora i powoli zmierza na północ.
– To bohater czy Legendarny Wojownik? – zapytał Ladvarian, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie.
– A co to za znaczenie? – Widząc chłodne i gniewne spojrzenie Landarczyka, natychmiast się poprawił: – Ci z Yaskas powiedzieli bohater, książę. Towarzyszyła mu skrzydlata kobieta, beesosiemdziesiątosiemcejczyk i jednoręka była prostytutka.
Ladvarianowi kamień spadł z serca. To oznaczało, że nie wszystko było jeszcze stracone. Nie miał wątpliwości, że to Kaelas zyskał tytuł bohatera. Wyrocznia najwyraźniej miał rację, twierdząc, że wszystko niebawem się rozstrzygnie. Jeżeli faktycznie Bracia Duszy mieli razem stanąć do walki, to on już wracał, by zająć swoje miejsce. Ale tożsamość Legendarnego Wojownika nadal pozostawała tajemnicą. To nadal mogę być ja.
– W takim razie, jakie są rozkazy? – Wyrwał go z zamyślenia głos Lothora.
– Żadne – odparł Valse, wzruszając ramionami.
Ladvarian i Lothor spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
– Więc dlaczego tak pilne było przekazanie tych wieści? – nie dawał za wygraną generał.
– Nie wiem. Na Yaskas zapanował drobny chaos, gdy się o tym dowiedzieli. Chociaż chaos był tam już wcześniej – mruknął pod nosem. – Może księżniczka Evolet zrozumiała z tego coś więcej, bo baaardzo się tą wieścią przejęła. Nawet wielmożny Vrieskas wraca na Yaskas szybciej. To chyba znak, że coś jednak wisi w powietrzu. Ciekawe tylko co – zadumał Valse.
Ladvarian nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że mężczyzna wiedział znacznie więcej. Starał się wyrzucić z głowy te przypuszczenia, ale lęk pozostał. Bo jeżeli szpiegował dla samego Vrieskasa, to wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej niż przewidział. Co prawda zdobył już Garudę, ale spokoju nie dawało mu coś jeszcze – róg, o którym wspominał Wyrocznia. Skoro miał zamiar zostać Legendarnym Wojownikiem, to potrzebował obu tych rzeczy.
– Jeżeli to już wszystko, to możesz odejść – powiedział Lothor.
Valse ukłonił się, po czym zaczął się wycofywać, jednak nagle zatrzymał się, jakby przypomniał sobie o czymś jeszcze.
– Zapomniałem pogratulować ci, książę, z okazji twoich zaręczyn, to naprawdę radosna nowina.
– Jakich zaręczyn? – zarówno Ladvarian jak i Lothor zadali to pytanie jednocześnie.
W innych okolicznościach książę wściekłby się na niego, że wtrącał się w jego prywatne sprawy, jednak teraz zeszło to na dalszy plan, bo sam był w identycznym szoku.
Valse roześmiał się perliście, jednak, widząc wyraz twarzy swoich przełożonych, szybko spoważniał.
– To jakaś nowa zabawa? Mówię o twoich zaręczynach z księżniczką Evolet, książę. Na Yaskas pewnie świętowaliby wiele dni, skoro miało to miejsce po Bevrore Blomkool, ale obecne problemy nieco to komplikują.
– Nigdy się jej nie oświadczałem – zaprzeczył ostro Ladvarian. – Nie mogłem… – urwał, zrozumiawszy w końcu prawdziwe intencje Evolet i jej zachowanie po Bevrore Blomkool. Miał tylko nadzieję, że Valse mówił prawdę i Vrieskas wraca z powodu wieści o towarzyszącej bohaterowi ze wschodu skrzydlatej kobiecie. Że ta kwestia będzie dla niego najważniejsza i nigdy nie dowie się, że książę odkrył tajemnicę księżyca.
– Gdzie jest Falonar? – zwrócił się do Lothora, ignorując Valse. Nie dostrzegł szerokiego uśmiechu, który pojawił się na twarzy przełożonego.
– W swoim domu.
Ladvarian nawet mu nie podziękował, wybiegł z balkonu, by jak najszybciej dostać się na miejsce. Przeklinał się w myślach, że uwierzył w zdradę Falonara, że bez sprzeciwu przyjął każde kłamstwo Evolet. Miał tylko nadzieję, że nie było za późno, by to naprawić.
~ * ~
Już myślałam, że dzisiaj nie dam rady opublikować rozdziału, bo musiałam zawieźć papiery na uczelnię, ale się udało.
Jak w poniedziałek pisałam końcówkę 97, to aż się popłakałam. Pewnie przy ostatnich rozdziałach będę bardziej beczeć. W każdym razie nie mogę uwierzyć, że koniec pisania Braci jest naprawdę bliski, nawet Elfaba tak powiedziała.
Jeszcze dla dociekliwych, śledzących spis treści. W jednej sadze nie dodałam na razie tytułu, gdyż wydaje mi się, iż byłby to za duży spoiler. Uzupełnię przy publikacji 96.

12 komentarzy:

  1. ja tak powiedziałam? kiedy? jak ogoniasty witke zgubił? jestem wredna,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następnym razem nie dostaniesz żelka I ♥ PWR, sama go zjem na twoich oczach :P (lub dam Eduardziowi)

      Usuń
  2. Ach! Ciekawość mnie zżera! Co takiego powiedziała Ladvarianowi Evolet, że ten uznał, iż Falonar go zdradził? Ta kobieta jest okropna, ale i tak bardzo lubię czytać o niej i jej intrygach. Są bardzo ciekawe i fascynujące (chyba jest coś ze mną nie tam, cały czas doszukuję się wszędzie jakiegoś spisku, przeciwko moim ukochanym bohaterom).
    Falonar musiał się poczuć naprawdę urażony, skoro postanowił zamieszkać w swoim domu. W końcu i tak bardzo rzadko spędzał tam czas, a po śmierci matki w ogóle tam nie przebywał. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie z jego perspektywy (nie wiem dlaczego, ale perspektywa Falonara i Kaleasa najbardziej mi się podoba... Mam słabość do braci :D).
    Skoro wieści tak szybko rozchodzą się w kosmosie, to znaczy, że informacja o pokonaniu pradawnego potwora przez Kaleasa musiała też dotrzeć do Vrieskasa i to jest główny powód, dla którego skrócił swój pobyt poza Yaskas. No chyba, że wydarzyło się coś jeszcze, o czym my jeszcze nie wiemy. Mam nadzieję, że plany naszej lodowej księżniczki się troszkę skomplikują.
    Nie chcę zakończenia! ;-( Za bardzo lubię to opowiadanie, by się z nim żegnać. Mam nadzieję, że ostatni rozdział nie nadejdzie aż tak szybko.
    Pozdrawiam serdecznie!
    PS. Oby Falonar i Ladvarian się pogodzili. W takich trudnych czasach trzeba mieć w sobie wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnym rozdziale będzie wyjaśnione, co powiedziała Ladvarianowi Evolet (tak swoją drogą, to bardzo lubię pisać o księżniczce i jej podstępnych intrygach ;) ). Jednakże nie będzie on z perspektywy Falonara, a księcia. Na początku rzeczywiście chciałam napisać taki fragment, ale potem uznałam, że za bardzo bym się powtarzała odnośnie paru kwestii.
      Plotki rozchodzą się szybciej niż światło ;) I rzeczywiście Vrieskas wraca na Yaskas właśnie z tego powodu.
      Z publikacją mam wolniejsze tempo niż z pisaniem, więc sądzę, że opowiadanie zostanie zakończone latem.

      Usuń
  3. Zerknęłam sobie do zakładki z rozdziałami, dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że tam masz napisane także tytuły kolejnych (do tej pory korzystałam raczej z szerokiej listy). 97 już masz? O, to sporo ^^. Pewnie dociągniesz do 100? Ale pewnie będzie mi brakować do tego opowiadania, gdy je skończysz, przez te prawie 2 lata zdążyłam je polubić i wciągnąć się w przygody twoich bohaterów ^^.
    Nieco mnie zaskoczyła ta rozmowa Ladvariana z Lothorem. Ciekawe tylko, czy on naprawdę jest po jego stronie, czy tylko próbuje jakoś zdobyć jego zaufanie, by znaleźć na niego jakiegoś haka? Sama nie wiem. Ale fajnie, że nawiązałaś do wątku matki, lubię takie nawiązania do wydarzeń, które były opisywane dużo wcześniej.
    Jeśli chodzi o Falonara, przypuszczam, że to Evolet między nimi namąciła, aby ich skłócić. Choć dotychczas wyobrażałam sobie, że ona go zmusiła do zaręczyn, strasząc go, że jeśli się nie zgodzi, to powie wszystkim o jego przemianie w bestię. Serio, cały czas, odkąd zakończyłaś tamtą sagę, myślałam, że on został zmuszony do zaręczyn ^^. A tymczasem okazuje się, że to tylko plotka, i że nawet on o tym nie wie, dlatego byłam zaskoczona. Ale w sumie ciekawe, co Evolet mu powiedziała po tamtej akcji z tygrysołakiem i co jeszcze kombinuje. Jej intrygi w sumie stanowią taki ciekawy dodatek do akcji, nawet jeśli postać ta budzi we mnie raczej niechęć.
    Niemniej jednak, skoro Ladvarian wie już o tych pogłoskach o Kaelasie, za pewien czas dojdzie do ich spotkania. Choć widzę, że on nadal ma nadzieję, że to o nim chodzi w przepowiedni.
    Jestem ciekawa też, czy pogodzi się z Falonarem.
    Czekam na kolejny ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Właściwie to mam 98 całych, dzisiaj zabieram się za początek 99. Setkę na pewno przekroczę, bo oprócz sagi, która obecnie nie ma tytułu będzie jeszcze finał. Chciałabym mieć co najmniej 105 rozdziałów i sądzę, że dam radę ;)
      Na temat Lothora nic nie mówię, za jakiś czas wyjaśni się, po której stronie tak naprawdę stoi generał i co chciał osiągnąć w tej rozmowie.
      Evolet w końcu dopięła swego i udało jej się ich poróżnić, jednakże do zaręczyn nigdy nie doszło. Nie wyobrażam sobie, aby Ladvariana, który zgodziłby się na jej szantaże. Raczej spróbowałby znaleźć sposób na wyjście z takiej sytuacji z własną korzyścią.
      Jednak do spotkania Kaelasa i Ladvariana dojdzie dopiero przed finałem.

      Usuń
  4. Jestem ;) Przepraszam za spóźnienie i za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale kompletnie nie miałam czasu... Ale nadrobiłam! Ha!
    Trochę zaskoczyłaś mnie naciskiem, jaki jest kładziony ostatnio na Paragasa. To znaczy chodzi o to, że całkiem sporo postaci nagle zaczęło się z nim liczyć, że zaczęli dostrzegać, że to wszystko zwyczajnie śmierdzi. No bo do tej pory Paragas wyglądał na przydupasa Vriesia, co to ma bardzo dużą władzę (z tych ostatnich rozdziałów wnioskuję, że jednak go nie doceniłam) i niekoniecznie lubi Ladvisia (nie każdy musi, nie każdy to Falonar), no i maczał paluszki w sprawie przydziału Kendappy. Wszystko to może i skłaniało do podejrzeń (szczególnie jak to już razem wypisać), ale jakoś tak... no nie wiem wierzyć sie nie chce, że Paragas postawiłby się Vrieskasowi. Bo to jednak zupełnie inna liga jest i Paragas musiałby mieć niezłe tyły, żeby ujść z tego z życiem. Poza tym, gdyby rzeczywiście był zdrajcą, musiałby latami udawać przed wszystkimi- Evolet pewnie i by się nabrała, ale co ona, to nie każdy... Także dla mnie, gdyby to była prawda (a wszelkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują), to pojęcia nie mam z kim on się zgadał, skoro praktycznie nie opuszczał Yaskas.
    Sprawa zaręczyn była kosmicznie śmieszna... Znaczy, gdy wyobrazić sobie minę Ladvisia (a do tego Evolet, gdyby zobaczyła jego reakcję xD). Seryjnie, coś pięknego.
    Evolet w poprzednim rozdziale jak tak strasznie rozwydrzona, tak strasznie rozpieszczona i rozbestwiona, że to aż strach. Z tą kobietą zwyczajnie się nie da... ja nie wiem, jakim cudem Vrieskas aż tak olał jej wychowanie, dlaczego nie zadbał, żeby ta leniwa dziewucha interesowała się czymś jeszcze poza czubkiem własnego nosa. Intryguje, prawda, stara się, tyle że ona wszystko robi z myślą li i jedynie o sobie, zero szerszej perspektywy. Nawet utratę kontroli nad planetą rozpatruje w stosunku do własnych korzyści lub ich braku, a przy tym zupełnie nie liczy się z imperium, które zbudował jej ojciec. To wygląda raczej tak jakby Vrieś powiedział jej, że tych i tych planet stracić nie mogą, a Evolet to zakodowała i tyle... Wolę nawet nie wspominać o jej zaborczości (zdziwiłam sie, ze puściła Ladvisia z Falonarem, swoją drogą zero szacunku do swojego narzeczonego) i krwiożerczości, bo to już wyższa szkoła.
    Lothor natomiast strasznie podobał mi się w tym rozdziale. I zupełnie nic nie mogę poradzić na to, że odniosłam wrażenie, że to Lothor lepiej zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje dookoła niego. Niemal wszystkie sugestie Ladvarian rozumie opacznie, wszystko przekręca, żeby wyglądało na to, że Lothor go atakuje. Bo w ogóle to Ladvisia mocno ponosi... Wracając - Lothor mi się podoba nie dlatego, że wygląda na dobrego wujka, co to przyszedł z pomocą, a dlatego, że ja sama odnosiłam wrażenie, że on zwyczajnie prowokuje Ladvisia do takich, a nie innych działań. Tak w sumie takie postrzeganie jego osoby zaburza tylko wspomnienie o Falonarze - bo Lothor nie tylko wie, co w trawie piszczy (swoją drogą tylko Ladviś i Kaelas są zdolni nie widzieć takich rzeczy), ale stara się zasugerować Ladvisiowi, żeby pogodził się z przyjacielem. No i w tym wygląda na bardzo szczerego, tyle że ja dalej mam wrażenie, że robi to tylko po to, żeby w ten sposób coś osiągnąć...
    Wgl, co ta Evolt naopowiadała Ladvisiowi? Czy on jest tak głupi, żeby wierzyć w każde jej słowo, czy tylko udaje?
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nacisk jest głównie dlatego, że jego wątek powoli dobiega końca. Natomiast co do jego działań, to na razie nic nie będę mówić, bo pewnie za bardzo się rozpiszę i zaczną się spoilery. O ile dobrze pamiętam, to chyba sam Paragas w przyszłości powie coś na ten temat.
      No tak, dla Evolet najważniejsze są jej własne korzyści, reszta schodzi na dalszy plan, nawet gdyby miało od tego zależeć życie tysięcy ludzi. Vrieskas gdy ją wychowywał, to raczej pozwalał na wszystko, bo była to jego jedyna córeczka, uznana za słabą w standardach Yaskaskan. No i potem wyszło szydło z worka.
      Lothor ma tę przewagę nad Ladvarianem, że stale siedzi na Landare i obserwuje co dzieje się wokół, a książę lata z planety na planetę i rozmyśla nad pokonaniem Vrieskasa. Na dodatek Lothor ma wyższy status i więcej doświadczenia.

      Usuń
  5. condawiramurs9 lutego 2014 12:43

    Nie rozumem naiwnosci Ladvariaba.jak mozna ufac bezgranicznie corce tyrana kosmosu? I caly czas niedowierzac falonarowi? Przeciez uczucia to nie to samo co mozlowosc polegabia na kims...mam nadzirje zr beda w stabie sie dogadac.ogolnie uwazam, ze Kaleas jest obecnie madrzejszy i chcialabym nawt zeby to on okazal sie Legebdarnym Wojownikirm.ale mozr koniekoncow bedzie to Falonar, ktory chyba najbardzirj na to zasluguje? Mam nadzieje, ze nic sie im nie stanie i ze vrieskas az tak szybko nie ogarnie calosci, ale to chyva marzebia scietej glowy:( no nic,pozostaje mi czrkac na cd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ladvarian od dawna był w niej zakochany, a to że Evolet była córką Vrieskasa schodziło na dalszy plan. Falonar wiele razy go przed nią ostrzegał, ale on nie słuchał i robił swoje.
      Vrieskas do głupców nie należy, inaczej szybko zrujnowałby kosmos lub stracił władzę przy jakimś podstępie. Bardzo szybko poskładał wiele fragmentów tej układanki i dlatego wraca szybciej niż zamierzał.

      Usuń
  6. Jestem pełna podziwu tego, ile już napisałaś rozdziałów. Ja bym aż tyle nie dała rady. Jednakże stworzyłaś niesamowite opowiadanie i nie dziwię się, że rozdziały dobiegają setki. Z pewnością i będę ryczeć, gdy przeczytam ostatni rozdział.
    Ale nie psujmy sobie humoru, jeszcze akcja się toczy:)
    Bardzo zaintrygowała mnie rozmowa księcia z Lotharem. Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Czy robi to wszystko, bo jest po stronie Ladvariana, czy też może robi to dla swojego interesu oraz dla wielmożnego Vrieskasa. No nic, tę zagadnę jakoś nie mogę rozgryźć, więc czekam na dalszy postęp w tej sprawie^^
    I Ladvarian dowiedział się o Kaelasie. Dla niego z pewnością to jest znak, że jednak Lothar się myli i jednak przeznaczenie istnieje, odnoście Braci Duszy i Legendarnego Wojownika. Teraz jedynie przyszło na to, aby się obydwoje się spotkali. Ale spotkają się dopiero w Finale Sagi, prawda? Chyba nawet o tym napomknęłaś kiedyś^^
    I widzę księżniczka odkrywa swoje wszystkie karty i puściła fałszywą plotkę o zaręczynach. Mam nadzieje, że to wszystko się wyjaśni. No i że Ladvarian pogodzi się z Falonarem:)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ciąg dalszy w sprawie Lothora będzie dopiero w końcówce, wtedy wyjdzie na jaw, po której stronie tak naprawdę stoi generał.
      Tak spotkają się dopiero w finałowej sadze, chociaż powinni nieco wcześniej, ale ktoś się zbuntuje ;) W każdym razie chwilowo każdy z nich ma coś innego do zrobienia.

      Usuń