czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 87: Wyznanie generała


Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić. Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego, który jest tylko realistą.
H. Jacson Bron Jr
Ladvarian bez pukania wszedł do gabinetu Lothora. Nie dziwił się, że Falonar szedł tuż za nim, jednak Jabry nigdzie nie zapraszał i żałował, że nie może powiedzieć mu tego prosto w twarz. Miał świadomość, że mężczyzna został tu przysłany w jakimś konkretnym celu, nie wiedział tylko, kto za tym stał. Czyżby Evolet postanowiła wprowadzić swoich własnych graczy, by przekonać się, czy jej plan zadziałał? A może Vrieskas miał jakieś ukryte zamiary i chciał dokładniej przyjrzeć się sytuacji, zanim powróci na północ?
Chwilowo postanowił wyrzucić z głowy te rozmyślania i spojrzał na siedzącego za biurkiem generała. Wyglądał na zaskoczonego i lekko wyprowadzonego z równowagi przez całe to zajście, co Ladvarianowi w głębi ducha się spodobało. I na dodatek w końcu, rozmawiając z Lothorem, nie musiał zadzierać głowy do góry.
– Co tu się dzieje? – zapytał książę, nie kryjąc niezadowolenia w głosie. – Nie było mnie zaledwie kilka godzin, a już wszystko staje na głowie. Czy zawsze tak to wygląda pod moją nieobecność? Czekam na wyjaśnienia, Lothorze!
Generał odłożył na bok dokument, który przeglądał. Wstał, w pełni ukazując swą potężną, umięśnioną sylwetkę. Jednakże ku zaskoczeniu Ladvariana najpierw skierował gniewny wzrok na mężczyzn stojących za nim, a dopiero potem skłonił głowę w geście szacunku dla księcia. Landarczyk domyślał się, że musiało chodzić o nowo przybyłego, ale potem i tak miał zamiar omówić wszystko z Falonarem.
– Siadaj! – rozkazał Ladvarian, a Lothor posłusznie wykonał polecenie.
– To pierwszy taki przypadek, książę – odpowiedział spokojnie. – I wolałbym, byśmy tę kwestię omówili w cztery oczy.
– Masz coś do ukrycia, generale? – odezwał się Jabra, podchodząc do biurka i spoglądając na mężczyznę wyniośle.
– Jesteś tu dopiero od kilku godzin, Jabra, i nie będziesz wtrącać się w politykę na Landare – rzekł Ladvarian, nie kryjąc jadu w głosie. – Jak będziemy cię do czegoś potrzebować, to sami się zgłosimy.
Jabra wyglądał na niezadowolonego i wściekłego, ale posłusznie wykonał polecenie, wychodząc z gabinetu. Książę trochę żałował, że odpuścił tak szybko, bo z chęcią pokazałby mu, z kim zadarł. Ale jeszcze na wszystko przyjdzie czas.
– Kto to w ogóle jest? – zapytał Ladvarian, gdy zostali już sami w gabinecie.
– Przyleciał dzisiaj rano, twierdząc, że ma dołączyć do twojej drużyny, książę, jednak już zaczął wtykać nos w nieswoje sprawy. Przez to wydała się sprawa z Valse. Jeżeli cię to zainteresuje, książę, to przybył tu z rozkazu księżniczki Evolet.
– Dlaczego mnie to nie dziwi – mruknął pod nosem. – Wiadomo, kto stoi za tym podszywaniem się i roznoszeniem plotek? – dodał głośniej, chociaż miał świadomość, że wcześniejsze zdanie Lothor również usłyszał.
– Nie, książę, i prawdę powiedziawszy nie sądzę, aby miało się to wyjaśnić. Jakąś godzinę temu przyszła także wiadomość od Paragasa. Wszystko znajduje się już w twoich komnatach, książę.
Ladvarian zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad sytuacją. Nie sądził, że Paragas wykona swój ruch tak szybko, ale najwyraźniej i do niego, gdziekolwiek był, musiały dotrzeć wieści o Kendappie i Vrieskasie. Żałował, że Jabra nie pojawił się na Landare po jego odlocie, ale przynajmniej teraz mógł znaleźć dla niego chwilowe zajęcie, aż nie rozprawią się z głównym generałem.
– Wylatujemy z Falonarem najszybciej jak to możliwe, daj znak, by przygotowali statek i wymyśl jakąś sensowną wymówkę naszej nieobecności dla tego całego Jabry. Gdy skończę tę sprawę, wrócimy po niego, a do tego czasu niech zajmie się poszukiwaniem fałszywego Valse, skoro tak bardzo się tym przejął.
– Powodzenia, książę – powiedział Lothor, zanim Ladvarian opuścił jego gabinet.
Landarczyk natychmiast udał się do swoich komnat, mając nadzieję, że czeka tam już na niego Falonar. I że po drodze nie natknie się na Jabrę. Miał już dość nowego przybysza i cieszył się, że w najbliższym czasie się go pozbędzie.
~ * ~
– Jesteś pewien, że to dobry pomysł ufać Lothorowi? – zapytał Falonar.
Ladvarian westchnął zrezygnowany, chowając głowę w poduszkę. Odkąd wyruszyli trzy dni temu, przyjaciel codziennie zadawał to samo pytanie, jakby teraz cokolwiek miało to zmienić. Co prawda dopiero gdy znaleźli się w przestrzeni kosmicznej, książę powiedział mu, że generał Landare wie o tym, gdzie się udają. Wcześniej wolał nie narażać się na potencjalne wyrzuty i ewentualną zmianę planów szczególnie, gdy Jabra prawdopodobnie donosił o wszystkim Evolet.
Żałował jedynie, że nie potrafi rozgryźć działań księżniczki. Nigdy nie wspominała mu o swoich potencjalnych planach, a teraz nagle wychodziło na jaw, że coś szykowała, że miała swoich ludzi i chciała coś osiągnąć. Tylko co, skoro posiadała już wszystko?
– Nie było innej możliwości – odpowiedział Ladvarian. – Lothor sam dowiedział się o wszystkim. Musiałem mu zaufać, bo w końcu trzeba zakończyć sprawę z Paragasem.
– I nie zastanawiałeś się skąd wie? – nie dawał za wygraną Falonar.
– Przez chwilę, potem miałem inne rzeczy na głowie. Czy teraz to jest takie ważne? I tak wszystko niesamowicie przyspieszyło, teraz to bez znaczenia, czy doniesie na nas Vrieskasowi. A jeżeli Lothor współpracuje z Paragasem, to z Landare w żaden sposób mu nie pomoże. Co najwyżej potem będziemy musieli się z nim rozprawić. Bardziej niepokoi mnie ten cały Jabra.
– Przecież też został na Landare. Skoro potem chcesz lecieć na Alovlu, to przez dłuższy czas nic nie będzie mógł ci zrobić.
– Przed Alovlu chcę na chwilę wrócić na Landare i zabrać go z nami.
– Po co? – zdziwił się Falonar, marszcząc brwi. Podniósł się do pozycji siedzącej, spoglądając uważnie na Ladvariana.
– Wyrocznia mówił, że potrzebna nam tam będzie jakaś dusza, a on sam się zgłosił na ochotnika, chcąc wyruszyć z nami na kolejną misję – wyjaśnił spokojnie książę. – Problem sam się rozwiązał.
– Nie! – oburzył się Falonar.
– Co nie?
– Nie wrócimy po niego tylko po to, by skazać go na śmierć. To… podłe i nie mam zamiaru brać w tym udziału.
Ladvarian także usiadł na łóżku, spoglądając z niedowierzaniem na Falonara.
– Kim on dla ciebie jest?
– Nikim – odpowiedział zirytowany Falonar. – Poznałem go na Yaskas, gdy ty spędzałeś czas z Evolet. Dlatego nie uważam, aby zasłużył na śmierć w taki sposób, nikt na to nie zasłużył. I to tylko dlatego, że jakiś Wyrocznia powiedział, że mamy zabrać kogoś do złożenia w ofierze? Nie widzisz, że to chore, Ladvarianie? Nie ma w tym honoru wojownika.
Książę przez dłuższą chwilę patrzył przyjacielowi prosto w oczy, zastanawiając się nad jego słowami. Jabra mu się nie podobał, jednak to rzeczywiście mogło zejść na dalszy plan. W końcu Falonar zawsze chciał dla niego jak najlepiej. Nie radziłby mu tak, gdyby nie był w pełni przekonany do tego pomysłu.
– Masz rację, zawsze zabijaliśmy w walce lub samoobronie – wyznał Ladvarian. – Dziękuję – dodał, uśmiechając się lekko. – Widzisz, mówiłem, że teraz będę słuchał i postępował zgodnie z twoimi dobrymi radami. A tak w ogóle, to ciągle narzekałeś na temat Lothora, że nie miałem okazji powiedzieć ci, gdzie zaprosił nas Paragas – zmienił temat, mając nadzieję, że te wieści rozładują napiętą atmosferę i powróci wcześniejszy beztroski nastrój.
– Rozdają tam babeczki z kremem, że jesteś taki radosny – zaśmiał się Falonar.
Ladvarian w odpowiedzi szturchnął go łokciem w bok, ale to i tak nie pohamowało śmiechu przyjaciela.
– Jeszcze bym się obawiał, że Paragas zatruł je wszystkie, by mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Tha’tru to niezamieszkana planeta, nie ma na niej nic wartego uwagi, nie posiada nawet własnej ognistej gwiazdy. Kiedyś mieściła się na niej jakaś baza dowodzenia, ale ją zlikwidowali, gdy północ została całkowicie opanowana przez Vrieskasa. Ale świecą nad nią trzy księżyce. Nie znalazłem informacji o tym, jak często występuje tam pełnia, bo pewnie nikogo to nie obchodziło, ale może nam się poszczęści.
– Wtedy szanse Paragasa na zwycięstwo spadną poniżej zera – odparł Falonar, ponownie wygodnie kładąc się na łóżku.
– Ale zobaczysz, jakie to wspaniałe uczucie chociaż przez chwilę przebywać w ciele bestii.
W oczach Ladvariana zabłysły iskierki ekscytacji na samą myśl, że znów będzie w stanie wydobyć z siebie tak potężną moc. Już nie mógł doczekać się, by ujrzeć wyraz twarzy Paragasa, gdy generał w końcu zobaczy, z kim zadarł. Dobry humor powrócił, więc pochylił się nad Falonarem i pocałował go namiętnie w usta.
~ * ~
Tha’tru była planetą ciemną i zimną. W najbliższej okolicy nie znajdowało się nic wartego uwagi, jedynie skalista równina, ciągnąca się we wszystkich kierunkach. Ladvarian domyślił się, że Paragas specjalnie wybrał to miejsce, aby mieć pewność, że książę nie szykuje żadnego podstępu. Na horyzoncie widoczne były jakieś wyróżniające się na tle płaskiego krajobrazu obiekty. Landarczyk nie potrafił jednak ocenić, czy to kolejne skały, czy może pozostałości po dawnej bazie dowodzenia. Z nadzieją spojrzał w górę, ale niebo było całkiem czarne. Gęste chmury, popychane przez zimny, porywisty wiatr, całkiem zasłoniły księżyce i gwiazdy.
– Zawsze może się trochę rozpogodzić – zasugerował Falonar, rozglądając się uważnie wokół.
– W tamtą stronę – powiedział Ladvarian, wskazując odpowiedni kierunek. – Podał dokładne współrzędne, gdzie mamy go szukać.
– Może chce zastawić na nas oczywistą pułapkę.
– Chyba nawet on nie jest tak głupi. Ale przynajmniej szybciej go znajdziemy i będziemy mogli lecieć dalej.
Oboje ruszyli w odpowiednim kierunku. Silny wiatr dął im prosto w twarze, dlatego poruszali się wolniej i ostrożniej, wypatrując Paragasa i jego ludzi. Gdy przeszli kawałek, w oddali dostrzegli czekającą na nich grupę składającą się z jakiś pięćdziesięciu osób. Ladvariana zaskoczyło, że główny generał zdołał przekonać do swoich racji aż tylu i że wszyscy zgodzili się uczestniczyć w jego planie. Przynajmniej siły Vrieskasa znów osłabną, pomyślał, przyspieszając kroku.
– Wiedziałem, że nie okażecie nawet odrobiny zdrowego rozsądku i przylecicie tutaj jak najszybciej, Ladvarianie. To zaszło za daleko, czas ukarać zdrajców! – krzyknął Paragas, a towarzyszący mu tłum wrzasnął na potwierdzenie jego słów.
– Spójrz na siebie – rzekł beztrosko książę, starając się jeszcze bardziej zdenerwować generała. – Niedawno odwiedziłem Yaskas i nie uwierzysz, ale wszyscy byli poruszeni twoim zniknięciem. Nie zostawiłeś nawet krótkiej wiadomości wyjaśniającej tę nieobecność. Evolet jest strasznie poruszona, stwierdziła, że ci tego nie daruje, a wiesz, jak porywcze potrafią być kobiety. Nawet nasz drogi Vrieskas wraca z zachodu, by wziąć sprawy w swoje ręce – zakpił, z radością obserwując, jak Paragas zaciska pięści z wściekłości, a żyła na jego skroni pulsuje.
– To bluźnierstwo! Zbić zdrajców!
­– Nie pozwolimy obrażać wielmożnego Vrieskasa!
– Zamknąć się, nie z wami teraz rozmawiam! – wrzasnął Landarczyk w stronę oburzonego tłumu.
– Ladvarianie, niebo – szepnął Falonar.
Książę spojrzał w górę, z zaskoczeniem stwierdzając, że wiatr powoli przegania gęste chmury. Widział kawałek gwieździstego nieba oraz jeden z księżyców. Nie był w pełni, ale niewiele mu brakowało. Coś w środku podpowiadało mu, że czeka na niego także ten w pełni, że niebawem będzie mógł go dostrzec. Bestia w jego wnętrzu również to wyczuła, budziła się, oczekując, aż nadejdzie jej czas.
– Masz przewagę liczebną i zwycięstwo leży po twojej stronie – rzekł Ladvarian, mając nadzieję, że Paragas chwyci haczyk, gdyż prawdopodobnie nie zostało mu wiele czasu na rozmowę. A bestia nie wyciągnie z generała żadnych informacji.
– Nagle zmieniłeś nastawienie? – zapytał podejrzliwie Paragas. – Co ty kombinujesz?
– Nic. Chciałem tylko dodać, że skoro i tak nas zabijesz, to mógłbyś wyjaśnić, dlaczego tak bardzo pragniesz naszej śmierci, mordując po drodze wszystkie osoby, na których nam zależy. W zniknięciu Kendappy też pewnie maczałeś paluchy, czy co tam ci wyrasta z tych łap.
– Nie masz dowodów – oznajmił, ale głos mu zadrżał, co nie uszło uwadze Ladvariana.
– Keres nam co nieco powiedziała, zanim złożono ją w ofierze bogom wszechświata – skłamał gładko książę, doskonale wiedząc o tym, że generał nie wiedział, co dokładnie wydarzyło się na Berkayu. – I mam dowody, że to ty wydałeś rozkaz egzekucji Selyse. A może nie chcesz nam nic powiedzieć, bo masz coś do ukrycia przed swoimi ludźmi?
– Już dawno zasłużyliście na śmierć, zdrajcy! – krzyknął Paragas. – Ale nieważne, co robiłem, jakoś udawało wam się ujść z życiem. Jesteście słabi i sentymentalni, dlatego z rozkoszą obserwowałem, jak cierpicie po stracie każdej z bliskich wam osób. Co prawda długo musiałem czekać na odpowiednią okazję, ale w końcu los nagrodził moją cierpliwość.
Ladvarian uśmiechnął się w duchu, zadowolony, że generał w końcu zaczął mówić. Zerknął na niebo, mając nadzieję, że miał dość czasu, by usłyszeć wszystko, co chciał, zanim ujrzy księżyc w pełni. Szczególnie, że bestia już szykowała się do wyjścia i nie miała zamiaru czekać.
– Moja rasa jest znacznie lepsza od waszych, malutkich i nic nieznaczących, nie potrafiących przyjąć do wiadomości, że to wielmożny Vrieskas jest jedynym, słusznym i najpotężniejszym władcą. Nie miałem zamiaru oddawać mojej władzy komuś, kto pochodził z rodu zdrajców. Ani Kendappie tak usilnie starającej się o moją posadę, ani tobie, Ladvarianie. Byłeś zwykłym śmieciem, którego należało pilnować, by nie narobił szkód.
– Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek starał się o twoją pozycję. Tylko i wyłącznie Kendappie na niej zależało. No a wiadomo, że Vrieskas nigdy nie odmówiłby swojej adoptowanej córce.
– Nie myśl, że nie wiem o twoich knowaniach z księżniczką Evolet. Planowałaś wykorzystać jej pozycję do własnych celów.
– Myśl sobie, co chcesz – odparł Ladvarian. Teraz wyprowadzenie Paragasa z błędu już nie miało sensu.
– Dowiedziałem się, że Zevran miał dwóch synów, że ten drugi także został przyjęty do kasty wojowników – kontynuował generał. – Uważnie obserwowałem jego szkolenie, ale okazało się, że nie dorastał tobie do pięt, Falonarze. Początkowo chciałem go wykorzystać w inny sposób, ale później wpadłem na pomysł, jak pozbyć się was wszystkich za jednym razem. To ja wydałem zarządzenie, by awansować tego beznadziejnego wojownika do klasy średniej, by po Ceremonii mógł wyruszyć w kosmos. To ja połączyłem go z Kendappą i wysłałem na Harenosum, planetę, z której nikt nigdy nie powrócił żywy.
– Już wcześniej wysyłałeś tam ludzi, którzy zagrażali twojej pozycji – stwierdził Ladvarian.
– Oczywiście. Wiedziałem, że stamtąd nie ma powrotu. A z racji, że Harenosum jest niezależna, nikt nigdy nikogo by tam nie szukał. A gdy nie wrócili, z łatwością mogłem wydać rozkaz egzekucji Selyse, kobiety, którą obaj traktowaliście jak matkę.
– A co z pilotem? – dociekał Ladvarian. – Ktoś musiał pilotować statek na Harenosum – wyjaśnił, widząc zdezorientowany wyraz twarzy Paragasa. – Nikt się nie zorientował, że zaginął?
– Tak się składa, że jeden z radnych, KC734, z BS88C sam zaproponował mi tego podrzędnego pilocika, który nic nie znaczył w ich społeczeństwie. Chciał się go pozbyć, bo chyba za bardzo próbował namieszać w jego życiu. Wszystko układało się idealnie do czasu, aż wy jakimś cudem nie wróciliście z Berkayu.
– Kiedy Vrieskas dowiedziałby się o tym, ty zostałbyś ukarany, nieprawdaż. Złamałeś zakaz, wysyłając nas na niezależną planetę. Szkoda, że do tego nie dojdzie, bo zginiesz tutaj. Zaczyna się – zwrócił się Ladvarian do Falonara, spoglądając w niebo.
– O czym ty bredzisz…
Paragas nie dokończył zdania, w zdumieniu spoglądając na Landarczyków, którzy teraz wpatrywali się w niebo. Sam podniósł głowę, obawiając się jakiejś pułapki, ale nic nadzwyczajnego nie dostrzegł. Chmury się rozwiały, ukazując wszystkie trzy księżyce Tha’tru, jednak nie było w tym nic niezwykłego.
– Generale. – Usłyszał cichy szept jednego ze swoich ludzi. – Co się z nimi dzieje?
Paragas spojrzał przed siebie i aż cofnął się o krok. Nie miał już przed sobą dwójki zarozumiałych Landarczyków. Coś się z nimi działo i wcale mu się to nie podobało. Wyglądało to na jakąś transformację. Ich ciała zaczęły się zmieniać, przeobrażać w coś całkowicie nieludzkiego. Wszystko działo się tak szybko, że nie był w stanie w porę zareagować. Po chwili stały przed nim dwie bestie.
Oba potwory różniły się od siebie. Ten, który wcześniej był Ladvarianem był dużo większy. Pod jej skórą prężyły się potężne mięśnie. Całe ciało porastało białe futro z ciemnymi pręgami. Stał na dwóch nogach, ale stopy były zdeformowane. Po części ludzkie, po części zwierzęce, z ostrymi pazurami wbitymi w ziemię. Muskularne ramiona kończyły dłonie zakończone wielkimi szponami.
Drugi, będący jeszcze nie tak dawno Falonarem, wyglądał bardziej zwierzęco. Przypominał groźnego, nieco zmutowanego tygrysa. Stał na czterech, zakończonych szponami łapach, jego budowa nie pozwalała na podniesienie się do pozycji pionowej.  Ciało pokrywała ruda sierść z czarnymi pręgami.
Biała bestia uniosła łeb ku księżycowi i zawyła z radości. Znów była wolna, znów mogła zapolować. A tym razem ofiara sama weszła jej w szpony. I znów nie okaże litości. Poleje się krew i zabije wszystkich na swojej drodze. Tej nocy wraz z towarzyszem będą ucztować.
– Atakować! Zabić potwory! – wrzasnął Paragas, mobilizując swoich ludzi.
Biała bestia wyszczerzyła kły, mając świadomość, jak wielki strach spowodowało to wśród zgromadzonych. Już samo jej pojawienie się załamało ich ducha. Sądziła, że czekać ją będzie większe wyzwanie, ale najwyraźniej tym razem trafiła na tchórzy, nie wojowników. Wolała ostatni raz, tamci ludzie byli honorowi, potrafili spojrzeć jej prosto w oczy i umrzeć z dumą, mimo braku szans na zwycięstwo.
Bestia przeskoczyła nad generałem, zostawiając go towarzyszowi, by zemścił się za śmierć matki. Sama natarła na pozostałych, chwytając ich w szczęki lub miażdżąc kręgosłupy potężnymi łapami. Niektórzy z tchórzy nie zdążyli nawet wyjąć broni, ataki pozostałych omijała z łatwością. To nie byli przeciwnicy na jej poziomie.
Po chwili do białej bestii dołączył jej towarzysz. Generał leżał martwy z oderwaną głową i kończynami. Teraz razem mogli zająć się pozostałymi. Niektórzy wpadli w popłoch i próbowali uciekać, by znaleźć jakąś kryjówkę lub dostać się do statków, jednak dla tygrysołaków nie stanowiło to problemu. Polowanie było częścią ich natury, a na tak płaskim terenie stawało się dziecinnie łatwe. Dopadli wszystkich jeszcze na długo przed tym, nim księżyc zniknął za horyzontem.
~ * ~
Ladvarian i Falonar spoglądali na płonące ciała poległych. Gdy księżyc zniknął z nieboskłonu i wrócili do swoich ludzkich postaci, złożyli wszystkie zwłoki w jedno miejsce i podpalili, by oddać ostatni szacunek zabitym. Chociaż zdaniem księcia w ogóle na to nie zasługiwali. Jednakże wolał nie zostawiać tak ciał. Może i baza dowodzenia została opuszczona, ale w przestrzeni kosmicznej mogło zdarzyć się wszystko. W końcu Kendappie, Kaelasowi i temu nieznanemu pilotowi udało się wydostać z Harenosum, czego nikt przed nimi nie dokonał. Dlatego wolał nie ryzykować, nie wiedział, czy w ciągu ostatnich lat nic się na Tha’tru nie zadomowiło.
Obok nich leżał jedyny pozostały przy życiu podkomendny Paragasa. Znaleźli go kulącego się przy jednym z trupów, gdy zbierali zwłoki w jedno miejsce. Na jego ciele znajdowało się kilka ran, ale żadna nie zagrażała życiu, dlatego książę postanowił to wykorzystać. Zabrał mu broń i unieruchomił ręce i nogi, aby nie przyszło mu nic głupiego do głowy.
– Jesteście potworami – jęknął drżącym ze strachu głosem. – Zabijcie mnie.
– Jeszcze nie teraz – odpowiedział spokojnie Ladvarian. – Jesteś nam do czegoś potrzebny.
– Obiecałeś, że tego nie zrobisz – wtrącił się Falonar.
– Obiecałem, że nie wrócimy po Jabrę. To był plan b. Skoro i tak chcieliśmy wszystkich zabić, to równie dobrze jednego możemy zabrać na Alovlu. Nie musimy już martwić się o duszę i bez trudu zdobędziemy róg. Wszystko układa się po naszej myśli. Co prawda Vrieskas mógłby mieć po drodze jakąś awarię statku – zadumał. – Ale pewnie na takie szczęście nie ma co liczyć. Bardziej zastanawia mnie, dlaczego ty przybrałeś inną formę po przemianie.
– Obaj jesteście takimi samymi potworami.
– Zamknij się, nie do ciebie mówię – prychnął Ladvarian, kopiąc pojmanego w zraniony bok. Tamten syknął z bólu, ale przynajmniej nic więcej nie powiedział.
– Może ma to jakiś związek z Legendarnym Wojownikiem – zasugerował Falonar.
– Albo Braćmi Duszy – dodał książę, mając nadzieję, że tym razem nie o to chodzi i tylko on wyróżnia się na tle innych Landarczyków.

8 komentarzy:

  1. Nadal się zastanawiam, po jakiej stronie tak naprawdę stoi Lothor. I Jabra. Bo oboje się często pojawiają w tej sadze i budzą pewne wątpliwości bohaterów, a przez to także i czytelników ;P. Niemniej jednak, mam wrażenie, że Ladvarian jest zirytowany obecnością Jabry i tym, że on się tak teraz im we wszystko miesza. Szczególnie, jeśli faktycznie został nasłany przez Evolet. Ale w sumie dobrze, że Falonar nie pozwolił go złożyć w ofierze, to by było dosyć podłe, tym bardziej, że nawet nie znają jego prawdziwych intencji i nie wiedzą, po jakiej jest stronie. Nie spodziewałam się tego po Ladvarianie.
    Zastanawia mnie jednak ich kolejna wyprawa. Ciekawe, do czego będą potrzebować tej duszy?
    Ta scena z wylotem na tamtą planetę, spotkaniem z Paragasem i z walką była niezła. Tamci nie wiedzieli, co się dzieje z Landarczykami na widok księżyców? Pewnie nie, inaczej nie wybraliby takiego miejsca. Niemniej jednak, poradzili sobie bardzo łatwo z nimi. Niby przeszli transformację w bestie, ale i tak ich było tylko dwóch przeciwko tylu przeciwnikom. Naprawdę ciekawe, czy pokonanie ich będzie mieć jakiś duży wpływ na wydarzenia. Pewnie tak. No i okazało się, że faktycznie mieli coś wspólnego z rozesłaniem bohaterów na takie misje, jak to z Harenosum czy Berkayu. Bo do tej pory to było raczej niewiadomą, nawet jeśli od pewnego czasu sugerowałaś, że coś jest na rzeczy.
    Ale scena całkiem fajnie opisana, nawet, jeśli tak szybko się skończyła. Ale już kiedyś opisywałaś walki bestii, więc nie było sensu się powtarzać i fundować podobny opis.
    A Kaelas chyba też miał biały kolor po przemianie, zgadza się? Może to faktycznie ma związek z Braćmi Duszy, skoro Falonar ma normalną barwę.
    Sorry za ten chaos w moim komentarzu ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Oczywiście na temat intencji Lothora i Jabry nic nie powiem ;) Te wątki wyjaśnią się dopiero w sadze finałowej. Ladvarian z góry zakłada, że wszyscy ludzie Vrieskasa działają zgodnie z jego wolą, dlatego nie ma oporu przed zabijaniem ich. Natomiast Falonar patrzy na to w inny sposób, szczególnie że poznał Jabrę podczas pobyty na Yaskas.
      A kolejna wyprawa tej dwójki planowana na kwiecień, zgodnie z planem powinnam zamknąć ją w jednym miesiącu.
      Nie, nie wiedzieli, że coś takiego dzieje się z Landarczykami. Zresztą, gdyby wiedzieli, to nie sądzę, aby bardzo się tym przejęli i uznali ich za niebezpieczne bestie. Ten rozdział jest jednym z pierwszych, które pisałam po dłuższej przerwie, dlatego ciężko było mi się wczuć w tekst. Na początku chciałem trochę rozszerzyć walkę, ale potem uznałam, że to nie ma większego sensu, bo wiem, że wtedy za bardzo wzorowałabym się na starych fragmentach.
      Tak, Kaelas też był biały, przez co i on i Ladvarian wyróżniają się na tle pozostałych Landarczyków.

      Usuń
  2. Ta sytuacja z Jabrą i Lothorem jest dość intrygująca. Nie mogę rozgryźć tego, czy są po stronie księcia, czy Vriaskasa. Sądzę, że temu pierwszemu bardziej nie można ufać, choć kogo tam wie. Nikt przecież nie odważy się odmówić rozkazu Evolet.
    I w końcu Paragras zapłacił za wszystkie intrygi, jakie zgotował. Trochę się generał wygadał i powiedział wszystko. Ladvarian nieźle to wszystko uknuł. I mieli szczęście, że planeta miała trzy księżyce, i że jeden był w pełni. Tym sposobem mogli przekształcić się w postać bestii, a Felonar mógł na własnej skórze poczuć moc trygysołaka. I Ladvarian zachował się dobrze, oddając swojemu przyjacielowi Paragrasa w jego szpony, gdzie mógł zemścić się za śmierć matki.
    Teraz wyszło, że postać bestii Ladvarian i Kaelas są takie same i różnią się od bestii Felonara. Ciekaa jestem, jak książę zareaguje na to, że Kaelas także ma białą sierść z ciemnymi pręgami. Że to chodzi o Braci Duszy, a nie o Legendarnego Wojownika.
    Rozdział mi się bardzo podał. Najlepszy z całej tej Sagi:)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to tam z intencjami Jabry i Lothora jest, to zdradzę dopiero w sadze finałowej. Zreszta dopiero wtedy oboje ponownie się pojawią. Jednakże patrząc z punktu widzenia Ladvariana, to rzeczywiście Jabrze ufać nie może nawet w najmniejszym stopniu, bo nigdy człowieka nawet na oczy nie widział i nie wie, co mu po głowie chodzi.
      Z księżycem mieli szczęście, bo chciałam pokazać różnicę między bestią Ladvariana i Falonara :P I na tym zakończę ten komentarz, bo prawie napisałabym jeszcze dwa zdania obfitujące w spoilery ;)

      Usuń
  3. Evolet wysłała posłannika by szpiegował Ladvariana? Może i Jabara nie jest taki zły, nie wydaje się, ale rozkazy Evolet i tak musiał spełnić, dla własnego dobra. :) O jej, Paragras nie przewidział przemiany? Pewnie nie miał o tym zielonego pojęcia. W sumie dobrze, bo dzięki temu migli się go pozbyć. Teraz nie będzie im zagrażał. Nieźle sobie wszystko zaplanował, no, ale jak widać jednej rzeczy nie przewidział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Jabra nie spełnił żądań księżniczki, to dobrze by się to dla niego nie skończyło. Chociaż może gdyby Vrieskas w porę wrócił do domu, to nie byłoby tak źle. Jednak mimo wszystko Ladvarian i tak wyfrunął z rąk księżniczki ;)
      Gdyby Paragas to przewidział, to "zaprosiłby" Ladvariana i Falonara w inne miejsce. No i w końcu coś musiało się wyjaśnić.

      Usuń
  4. o kurczę, ale tutaj się akcje rozygrywają. Biedny Paragras, nie wiedział, że trzy księżyce staną się jego złudą, ale przynajmniej wyszło na jaw, co z niego typ (tak naprawdę w ogóle nie jest mi go żal)_. inna kwestia, że teraz chyba już Vrieskas zauważy, że książę również jest zdracją, ale cóż prędzej czy później dojść do tego musiało. rzpynajmniej będą mogli zajć się właściwą misją. Wciąż nie mogę się doczekac spotkania całej ekipy xD zapraszam na nowość do mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego wszystko powoli zmierza do końca, bo Vrieskas tak tej całej sytuacji nie zostawi i będzie starał się zareagować i wyciągnąć konsekwencje od buntowników.
      A spotkanie wszystkich głównych bohaterów będzie miało miejsce w rozdziale 102.

      Usuń