sobota, 1 marca 2014

Rozdział 88: Porwanie


Życie – najbardziej zdumiewająca bajka.
Hans Christian Andersen
Kaelas siedział na fotelu, starając się ćwiczyć czytanie, gdy do salonu weszła Reeva, niosąc w ręce talerz z kawałkami cista czekoladowego. Podziwiał ją, że mimo kalectwa tak dobrze radziła sobie ze wszystkim. Niemal nic nie stanowiło dla niej problemu, z radością przejęła obowiązki związane z przygotowywaniem posiłków, co dla nich stanowiło przyjemne urozmaicenie.
– Odpuścisz mu kiedyś? – zwróciła się do Kendappy, wskazując podbródkiem na Landarczyka.
– Jak się nauczy – odpowiedziała.
Uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo, co zupełnie nie spodobało się Kaelasowi, gdyż mogło to oznaczać wszystko. Po odlocie z Orjuus Reeva częściej trzymała jego stronę. Twierdziła, że czasem Kendappa przesadza i będzie mieć jeszcze dużo czasu, by dręczyć go nauką czytania, a teraz powinni skupić się na planach walki z Vrieskasem. Jednak z czasem obie zbliżyły się do siebie i Reeva zmieniła swoje poglądy o sto osiemdziesiąt stopni.
– Coś już potrafię – mruknął obrażony wojownik, zamykając książkę.
Nagle statek zaczął się trząść. Nie były to tak gwałtowne wstrząsy, jak wtedy, gdy wpadli w rój meteorytów i RM19 próbował ich stamtąd wydostać, ale wystarczające, by różne przedmioty pospadały ze stołu i z półek.
Reeva zachwiała się, wypuszczając talerz z ręki. Przewróciłaby się, gdyby Kendappa jej nie przytrzymała. Kaelas wstał z fotela, chcąc znaleźć RM19, by dowiedzieć się, jaka była przyczyna tej niedogodności w podróży. Nic podobnego nigdy im się nie przytrafiło, dlatego miał nadzieję, że nie była to zapowiedź jakiejś poważnej awarii czy czegoś podobnego. Jednakże gdy dotarł do drzwi, wszystko się uspokoiło.
– Byleby nie była to zapowiedź awarii – wyraziła na głos życzenie ich wszystkich Kendappa.
– Może ma to związek z barierą – zasugerował Kaelas, podchodząc do okna. – Jakieś prądy z tak długimi nazwami, których nawet nie będziemy w stanie powtórzyć.
Skro kapsuła wyrównała lot, to najprawdopodobniej RM19 doprowadził wszystko do porządku i za chwilę przyjdzie zdać sprawozdanie z zaistniałej sytuacji, pomyślał, zerkając przez szybę. Jednakże za oknem panował jedynie nieprzenikniony mrok. Bariera, przy której lecieli, by jak najbardziej skrócić drogę, musiała znajdować się po drugiej stronie. W pobliżu nie widział żadnych planet ani gwiazd.
– Często zdarzają się takie wstrząsy? – zapytała Reeva, zabierając się za podnoszenie z podłogi tego, co pospadało ze stołu.
Kaelas już chciał odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zorientował się, że z widokiem za oknem było coś nie tak. Ostatnimi czasy tyle razy patrzył w przestrzeń kosmiczną, że aż zdziwił się, że nie dostrzegł tego od razu.
– Nie ma gwiazd – rzekł, mrużąc oczy z nadzieją, że to tylko przywidzenie.
– Może akurat obok żadnej nie przelatujemy, nie pomyślałeś – odparła Kendappa.
– Mówiłem o tych dalszych. Nieważne, gdzie byliśmy, zawsze świeciły w oddali jakieś małe punkciki.
Alatanka podeszła do niego, by zobaczyć to na własne oczy. W tym samym momencie do salonu wszedł RM19. Na nosie miał okulary, mimo że jedno szkło pękło i w żaden sposób nie dało się tego naprawić. Przyjaciel często na nie narzekał, ale gdy Landarczyk zapytał, po co je nadal nosi, uznał, że w wielu aspektach okazywały się pożyteczne. Jednakże wyraz twarzy mężczyzny nie sugerował niczego dobrego.
– Coś się stało z kosmosem – powiedział od razu Kaelas.
– To nie kosmos, Kaelasie – wyjaśnił spokojnie RM19. – To jakiś inny statek kosmiczny. Ktoś nas przechwycił i teraz lecimy nie wiadomo gdzie bez możliwości jakiejkolwiek interwencji.
– Coś takiego jest możliwe? – szepnęła zaskoczona Reeva.
Kaelas i Kendappa spojrzeli na przyjaciela wyczekująco. Sami z chęcią zadaliby to pytanie, chcąc uzyskać jakieś przydatne w tej sytuacji informacje. Landarczykowi coś takiego nie mieściło się w głowie, nigdy nie słyszał o czymś podobnym, nawet w opowieściach matki.
– Ten statek musi być olbrzymi – stwierdziła Alatanka.
– Jest jakieś dziesięć razy większy od naszego i doskonale przystosowany do przechwytywania innych kapsuł w kosmosie. Nie mieliśmy najmniejszych szans, by przed tym uciec.
– To wyjdźmy się rozejrzeć – zasugerował z entuzjazmem Kaelas. – Znajdźmy pilotów i powiedzmy, aby nas wypuścili z powrotem.
– A jak słowa nie zadziałają, to użyjemy siły – zgodziła się z nim Kendappa, gładząc rękojeść jednego ze swoich sztyletów.
– Już wolałem, gdy mu te głupie pomysły wybijałaś z głowy – westchnął RM19. – Nie zaryzykuję wyjścia na zewnątrz, bo znajduje się tam zbyt mała ilość tlenu. A gdyby z jakiś powodów postanowili jednak wyrzucić statek w przestrzeń kosmiczną, to zginiemy na miejscu. Uprzedzając twoje kolejne pytanie, Kendappo, próbowałem nawiązać z nimi kontakt, ale odcięli nam łączność. Musimy czekać, aż zabiorą nas tam, gdzie lecą i wtedy spróbować wyjaśnić nasze położenie. Mam nadzieję, że za bardzo nie zboczymy z kursu, bo Mistrz Penyu mówił o wyjątkowym pośpiechu.
~ * ~
Kaelas nie potrafił określić, ile czasu minęło, aż RM19 oznajmił, że statek kosmiczny, który uprowadził ich kapsułę, w końcu się zatrzymał i prawdopodobnie wylądował. Jednak mężczyzna nie znał dokładnego miejsca pobytu, ponieważ według jego map znajdowali się w przestrzeni kosmicznej, poza jakąkolwiek planetą.
– Jesteśmy bardzo blisko bariery – powiedział RM19, spoglądając na ekran jednego z monitorów w pomieszczeniu sterowniczym. – Ale nadal zakłócają nadawanie jakichkolwiek sygnałów.
– Miejmy nadzieję, że nie przechwycili nas ludzie Vrieskasa – odparła Kendappa. – Jego statki i bazy otoczyły barierę ze wszystkich stron, by ją zbadać i znaleźć sposób na dostanie się do środka.
– Atmosfera na zewnątrz jest już ustabilizowana. Możemy wyjść im naprzeciw.
Kaelas pierwszy stawił się przy wyjściu z kapsuły. Potrafił już władać ki bez miecza, ale i tak postanowił zabrać broń ze sobą. Nie wiedział, z czym przyjdzie im się mierzyć i czy oręż jednak do czegoś się nie przyda. Kendappa pojawiła się jako druga, a po niej RM19 z Reevą. Przyjaciel miał wątpliwości co do bezpieczeństwa kobiety, ale zostawienie jej tutaj mogło okazać się jeszcze gorsze.
Gdy wyszli ze statku, dostrzegli zbliżającą się ku nim trójkę ludzi, dwoje mężczyzn i jedną kobietę. Przybysze nie mieli na sobie srebrnych kombinezonów symbolizujących służbę Vrieskasowi, co Kaelas przyjął z ulgą. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, musiał stwierdzić, że ich ubrania pozostawały wiele do życzenia. Proste, brązowe tuniki i spodnie były znoszone i pocerowane w kilku miejscach. Miecze, które trzymali w dłoniach, już od dawna miały za sobą okres swojej świetności. Ostrze jednego z nich było wyszczerbione w wielu miejscach. Landarczyk nie mógł uwierzyć, że broń nadawała się jeszcze do czegokolwiek.
I wtedy zorientował się, że przecież jego miecz wyglądał bardzo podobnie. Z niedowierzaniem uważniej przyjrzał się obcym. Nie ulegało wątpliwości, że miał przed sobą wojowników od lat zaprawionych w bojach. Jednakże ciemne włosy i oczy to za mało, by jednoznacznie mógł stwierdzić, czy miał przed sobą swoich rodaków. Chociaż coś w sercu podpowiadało mu, że to właśnie Ladarczycy.
Mężczyzna stojący pośrodku przybliżył się do przyjaciół. Przez połowę jego twarzy biegła blizna, która pozbawiła go jednego oka. Miecz mocno ściskał w dłoni, będąc gotowym do natychmiastowego ataku lub obrony, gdyby zaszła taka konieczność. Przyjrzał się po kolei każdemu z nich, jednak najdłużej zatrzymał wzrok na Kaelasie.
– Segwen, spójrz na niego – zwrócił się do kobiety.
Obca podeszła do mężczyzny i także przyjrzała się Kaelasowi. Po chwili rozszerzyła oczy, jakby nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Landarczyk zastanawiał się, czy to dobry, czy zły znak i co takiego oboje w nim widzieli. Chyba że faktycznie rozpoznali we mnie swojego pobratymca, pomyślał.
– Nie możesz być Falonarem – stwierdziła po chwili Segwen. – Ale jesteś do niego podobny.
– Falonar to mój brat – powiedział Kaelas. – Znacie go?
– Kiedyś znaliśmy – odpowiedział mężczyzna z blizną, chowając miecz do pochwy. Po chwili to samo uczynili jego towarzysze. – Jestem Arslan. To Segwen i Kohza. Dość nietypową drużynę tworzycie.
Ponownie otaksował wszystkich wzrokiem. Kaelas miał wrażenie, że kilka sekund dłużej zatrzymał się na Kendappie, ale po chwili uznał to za mało istotne. Zapewne nigdy nie widział kobiety ze skrzydłami i stąd takie zachowanie.
– Chwileczkę, kim wy w ogóle jesteście? – wtrąciła Alatanka. – Gdzie my jesteśmy i dlaczego porwaliście nasz statek? I skąd znacie Falonara?
– Zakładam, że zaszła pomyłka – wyjaśnił Arslan. – Porozmawiajmy o wszystkim w bardziej przyjaznym miejscu. Mogę was zapewnić, że nic złego wam tu nie grozi. Słowo wojownika.
Arslan, Segwen i Kohza poprowadzili ich w głąb długiego pomieszczenia, oświetlonego przez umieszczone w ścianach nieliczne lampy. Znajdował się tutaj tylko ich statek, ale było dość miejsca na pomieszczenie jeszcze trzech czy czterech. Następnie weszli do wąskiego, ciemnego korytarza, przeszli zaledwie kilkanaście kroków, gdy dotarli do śluzy prowadzącej na zewnątrz. Wojownik z blizną otworzył ją, po czym przepuścił wszystkich przodem.
Gdy Kaelas znalazł się na zewnątrz, rozejrzał się wokół z zachwytem. RM19 miał rację, nie znajdowali się na żadnej planecie. Na pierwszy rzut oka przypominało mu to pobyt na skorupie Eduardo. Patrząc w niebo, wyraźnie widział znajdujące się w pobliżu planety i gwiazdy, a także barierę otaczającą centrum wszechświata. Z tego miejsca wyglądała jak ściana, nie bańka zawieszona w kosmosie.
– To baza kosmiczna – wyjaśniła Kendappa, widząc zdezorientowany wyraz twarzy Landarczyka. – Znajdujemy się na platformie zaopatrzonej w specjalne silniki, które utrzymują ją w konkretnym miejscu, mimo że nie ma tu żadnej orbity.
– Niesamowite – szepnęła z zachwytem Reeva. – Jesteśmy w kosmosie.
– Bazę otacza bariera zapewniająca dostateczne ilości powietrza do przeżycia – wyjaśniła Segwen. – Jest jednak na tyle elastyczna, że statki kosmiczne mogą przylatywać i wylatywać bez obawy, że w jakiś sposób ją uszkodzą.
Arslan poprowadził ich do jedynej budowli znajdującej się na platformie. Budynek był trzypiętrowy, wykonany z jakiegoś ciemnego surowca. Znajdowały się w nim liczne okna, zapewne przebywający w środku ludzie z chęcią wyglądali na zewnątrz, by podziwiać niesamowity krajobraz kosmosu. Następnie udali się do jednego z pomieszczeń na parterze. Kaelas był ciekawy, co znajdowało się na wyższych poziomach, ale chwilowo wolał nie pytać, nie wiedział nawet, z kim miał do czynienia. A zatroskane miny Kendappy i RM19 także nie wróżyły niczego dobrego.
Znaleźli się w niedużym pomieszczeniu przypominającym salę konferencyjną. Na środku postawiono prosty, metalowy stół, wokół którego ustawiono kilkanaście krzeseł z tego samego tworzywa. Wszystkie meble wyglądały na zniszczone i stare. Kaelas żałował, że nie było tu okna.
– Siadajcie, niestety, nie jesteśmy w stanie zapewnić wam nic wygodniejszego, ale tutaj będziemy mogli w spokoju porozmawiać – powiedział Arslan. – Segwen, przynieś nam coś do wypicia – zwrócił się do kobiety.
– Ta baza należała kiedyś do Vrieskasa – odezwała się Kendappa, nadal stojąc, jakby nie miała zamiaru posłuchać mężczyzny.
Segwen przystanęła w drzwiach i spojrzała wrogo na Alatankę. W tym samym momencie Kohza zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Kaelas nie miał pojęcia, jakim cudem słowa kobiety mogły spowodować taką reakcję, już chciał skumulować energię, by być gotowym do kontrataku, gdy Arslan roześmiał się serdecznie.
– Powiedzieli ci, którzy noszą jego mundury – rzekł, spoglądając na Kendappę i RM19. Proszę, usiądźmy i porozmawiajmy w spokoju. Możecie mi zaufać, że tego nie pożałujecie. Z chęcią poznalibyśmy też imiona towarzyszy Kaelasa.
– Skąd znacie moje imię? – zapytał zdezorientowany i zaskoczony Landarczyk.
Aeslan najwyraźniej nie spieszył się z odpowiedzią, gdyż najpierw usiadł u szczytu stołu. To samo uczynił Kohza, ale nadal trzymał dłoń blisko rękojeści miecza. Mężczyzna z blizną gestem zachęcił towarzyszy, by do nich dołączyli. Kaelas niepewnie zajął jedno z krzeseł, a po chwili to samo zrobili pozostali. Najwyraźniej nieznajomi nie mieli zamiaru nic powiedzieć, dopóki nie spełnią ich próśb.
Arslan już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy do pomieszczenia wróciła Segwen. Niosła siedem butelek wypełnionych bursztynowym płynem. Postawiła jedną przed każdym i usiadła obok Kohzy.
– Najlepsze piwo z Aenanin – rzekł z dumą Arslan, wyciągając korek zębami. – Nigdy nie piłem niczego lepszego – dodał, upiwszy spory łyk. – Pytałeś, skąd znamy twoje imię. Kiedyś należeliśmy do drużyny Zevrana.
– Znaliście mojego ojca?
– Razem trenowaliśmy i uczyliśmy się na wojowników – odpowiedziała Segwen. – Arslan znał go jeszcze wcześniej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam któregoś z jego synów. A tu okazuje się, że został on bohaterem. Wykapany Zevran.
Kaelasowi zrobiło się cieplej na sercu po tych słowach. Nikt nigdy nie powiedział o nim czegoś takiego. Ojciec należał do elity wojowników i to zawsze Falonar nazywany był jego następcą, godnym dzierżenia rodowego miecza.
– Skąd dowiedzieliście się o wyzwoleniu Orjuus, przecież planeta znajduje się daleko stąd? – odezwała się Reeva.
Po słowach kobiety Kendappa i RM19 spojrzeli na nią przenikliwie, co wywołało pojawienie się rumieńców na jej twarzy. Kaelas nie potrafił zrozumieć, dlaczego oboje zachowywali się tak dziwnie. Na dodatek Alatanka wyglądała na wyjątkowo niezadowoloną z całej tej sytuacji. A przecież to takie wspaniałe, że udało im się spotkać innych Landarczyków.
– Wieści szybko się rozchodzą – wyjaśnił Arslan, uśmiechając się w stronę Reevy. – Wątpię, aby w tych stronach wszechświata podróżowała inna grupa odpowiadająca waszemu opisowi.
– Niezwykły zbieg okoliczności – mruknęła pod nosem Kendappa.
Arslan westchnął i upił kolejny duży łyk alkoholu.
– Podróżujecie kapsułą pochodzącą z Yaskas, to wprowadziło nas w błąd. Naprawdę nie mieliśmy wobec was złych zamiarów. To była pomyłka. Czy zyskałem chociaż odrobinę waszego zaufania, Kendappo?
– Swoimi zapewnieniami na pewno nie zyskasz mojego zaufania…
– Kendappo… – zaczął Kaelas.
– Cicho, teraz nie będziesz obiektywny – przerwała mu, wpatrując się wrogo w Arslana. – Przede wszystkim wyjaśnijcie mi, dlaczego mieszkacie w bazie Vrieskasa i porywacie jego statki.
Kaelas wolał się w tamtym momencie nie wtrącać. Dla niego nie było w tym nic podejrzanego, szczególnie że żaden z Landarczyków nie nosił srebrnych kombinezonów ani broni laserowych. Gdyby ktokolwiek z nich miał złe zamiary, to na pewno nie zachowywaliby się tak przyjaźnie i nie próbowali wyjaśnić tego nieporozumienia. Aby czymś się zająć, gdy Kendappa maltretowała innych szczegółowymi pytaniami, wojownik wyjął korek z butelki i upił łyk alkoholu. Piwo okazało się niezwykle mocne i przyjemnie rozgrzewające.
– Bystra jesteś – pochwalił ją Arslan. – Kiedyś rzeczywiście była to baza Vrieskasa, ale ją przejęliśmy dla własnych celów. Długo błąkaliśmy się w przestrzeni kosmicznej po śmieci Zevrana, nigdzie nie mogliśmy znaleźć dla siebie miejsca, a musieliśmy uciekać z północy, bo za zdradę tyrana czekałaby nas tam tylko śmierć. Pewnego dnia wylądowaliśmy tutaj, było to jedyne miejsce w okolicy, w którym znajdowało się życie. Chcieliśmy uzupełnić zapasy, ale mieszkańcy bazy nie okazali się przyjaźni. Zlikwidowaliśmy ich i przejęliśmy to miejsce na własność.
– I nikt nie próbował jej odbić? – zapytał z zainteresowaniem RM19.
– Próbowali, ale bezskutecznie. Nie jesteśmy amatorami, potrafimy się bronić i utrzymać to miejsce. Najprawdopodobniej nie było na tyle ważne, by wysłać tu większą grupę, która by raz na zawsze wyeliminowała. Możliwe, że za jakiś czas Vrieskaks upomni się o swoją własność, gdy bazę pochłonie jego rozszerzające się terytorium, ale tego dnia najprawdopodobniej będziemy już martwi. Plotki i czasem przechwytywane z innych baz informacje głoszą, że chwilowo skupił się na zachodzie, ale wiadomo, że ani wschód, ani południe nie są bezpieczne. Zadowolona, Kendappo?
Kobieta kiwnęła głową, jednak Kaelas znał ją za dobrze, by się na to nabrać. Starała się zachować neutralny wyraz twarzy, ale w jej oczach nadal widoczne były iskry wrogości. Zaciskała też mocno szczękę, jakby powstrzymywała się od wypowiedzenia nieprzyjemnej uwagi.
– To wspaniale – zawołał Arslan, z entuzjazmem zacierając ręce.
– Czyli porwaliście nasz statek, bo obawialiście się, że to kolejny atak ludzi Vrieskasa? Tak sobie z nimi radzicie? – zadał kolejne pytania RM19.
Kaelas uśmiechnął się w duchu. Przyjaciel nadal nie mógł powstrzymać się od uzyskania dodatkowych informacji, by wszystko było pełne i zawierające jak najwięcej szczegółów. Zresztą, najprawdopodobniej będzie tak już zawsze, bo inaczej RM19 nie byłby sobą.
– Mniej więcej – tym razem odpowiedziała Segwen. – Nazywamy siebie kosmicznymi piratami. Czasem zdarza nam się łapać także inne statki, ale przede wszystkim interesują nas te z Yaskas.
– Skoro już wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie, to musimy już iść, spieszymy się. Miło było was spotkać – powiedziała Kendappa.
– Tak szybko chcecie wylecieć? – zdziwił się Arslan. – Rzadko miewamy tu gości, szczególnie rodaków – zwrócił się do Kaelasa z uśmiechem. – Zostańcie jeszcze trochę. Z chęcią posłuchamy o wyczynach bohatera z pierwszej ręki. To musi być niesamowita i mrożąca krew w żyłach historia. Szczególnie że dokonał tego syn Zevrana.
– Z chęcią byśmy zostali, ale obiecaliśmy stawić się w jednym miejscu jak najszybciej. A teraz nasza podróż się opóźniła – rzekł niechętnie Kaelas. Z chęcią pobyłby jeszcze trochę ze swoimi pobratymcami.
– W zamian możemy opowiedzieć ci o Zevranie. Na pewno nie słyszałeś o nim wszystkiego, szczególnie z okresu młodości – zasugerowała Segwen. – Wątpię, aby o wszystkim opowiedział Selyse.
– Przecież wszechświat się nie wali. Co wam szkodzi? – dodał wesoło Arslan.
Kaelas był rozdarty. Z wielką przyjemnością posłuchałby opowieści o ojcu, szczególnie że matka nie mówiła o nim zbyt wiele. Zarazem wiedział, że Kendappie ten pomysł bardzo by się nie spodobał. Jednakże taka okazja mogła się już nigdy nie powtórzyć. Zresztą, może udałoby im się przekonać Landarczyków do powrotu na północ i wspólnej walki z Vrieskasem. Te kilka godzin zwłoki na pewno nie zostaną nawet zauważone przez Mistrza Penyu.
– Zgoda – powiedział, starając się nie patrzeć na Alatankę. Przecież musiała zrozumieć jego postępowanie. Na dodatek nic złego nie robił i nie pakował się w żadne kłopoty.
~ * ~
Tę sagę nazwałabym taką bonusową. Kiedyś wiele osób pisało, że z chęcią dowiedziałoby się więcej o Zevranie, dlatego postanowiłam opisać historię jego młodości. Co prawda nie pamiętam, kto to był ani kto dotrwał do teraz, bo było to dość dawno, ale z pomysłu nie zrezygnowałam.
Co się tyczy zaległości, to wszystko nadrobię do niedzieli włączcie, ale postaram się jeszcze dzisiaj. W połowie tygodnia skończył mi się transfer, a ostatnio Internet chodzi tak wolno, że dodanie jakiegokolwiek komentarza graniczyłoby z cudem, wiec nawet nie chciało mi się próbować.


5 komentarzy:

  1. Mi się podobało. Może nie było bardzo wiele akcji, ale może będzie okazja dowiedzieć się czegoś o przeszłości ojca Kaelasa? Bo dotychczas było o nim jedynie wspominane lakonicznie, przewijało się jego imię, ale nie było dokładnie wyjaśnione, co takiego zrobił w przeszłości. A w sumie mnie to od jakiegoś czasu zastanawiało, więc cieszę się, jeśli wypełnisz tę dziurę i rozjaśnisz co nieco. Bo pewnie ten motyw też ma jakieś znaczenie. No i zawsze fajnie coś wiedzieć o przeszłości bohaterów.
    Wgl zdziwiło mnie nieco, że Kendappa i Reeva zaczęły się dogadywać. Bo miałam wrażenie, że one się nie lubiły, i że Kendappa była zła, że mają dodatkową osobę na pokładzie.
    Nie dziwi mnie natomiast to, że byli dość skonsternowani, gdy odkryli, że ktoś przechwycił ich statek. W końcu to było dość dziwne, no i zaskakujący był fakt, że to Landarczycy. Myślałam zawsze, że oni raczej tacy staroświeccy byli, przywiązani do swoich tradycji. Niemniej jednak, jeśli oni faktycznie znali kiedyś Zevrana, mogą dostarczyć Kaelasowi ciekawych informacji o ojcu. No i fakt, że go pochwalili, pewnie bardzo mu się spodobał, dlatego jest taki zachwycony tym spotkaniem. Mam tylko nadzieję, że ta jego ufność i ciekawość, oraz ignorowanie złych przeczuć Kendappy nie wyjdzie im na złe. Choć ona pewnie po prostu jest przewrażliwiona i zniecierpliwiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ta saga jakoś specjalnie nie będzie obfitować w akcję, ale trzy ostatnie powinny wszystkich zadowolić (ale to brzmi, aż znów zaraz po chusteczkę sięgnę).
      Wydaje mi się, że po tej sadze wszystko powinno być jasne, a nawet jeszcze trochę do paru kwestii nawiążę w przedostatniej w ramach małych bonusików ;)
      Rzeczywiście Kendappa początkowo nie była pozytywnie nastawiona do zabierania Reevy, ale ostatecznie znalazły wspólny język, szczególnie że do tej pory Alatanka przebywała jedynie z facetami, a tak może pogadać z kobietą.
      Rzeczywiście Landarczycy są staroświeccy. Kaelas nieźle wybił się z tych ram i jak spotkał się z Ladvarianem i Falonarem, aż sama byłam zdziwiona, że między nimi powstała taka przepaść, szczególnie w poglądach. A co do tego towarzystwa, to od dawna żyją z daleka od ojczystej planety, więc też się trochę pozmieniali, ale o tym także będzie trochę więcej w ostatnim rozdziale tej sagi.

      Usuń
  2. Condawiramurs1 marca 2014 23:06

    mnie się podobało również dlatego, że wszystko ogarnęłam. Jak sąbogowiwie, snow i przepowiednie, nie zawsze to ogarniam. Jak skończy się to opowiadanie, muszę prszeczytać całość od początku ;) w każdym razie Kaleas mnie rozwala; nadal czasem bywa taki naiwny... Choć akurat teraz nie widzę zagrożenia. nie sądzę, by ci Landarczycy chcieli wobec niego coś złego. ale może nie będą tacy mili dla pozostałych? Hm, myslę, żże mistrz Penau skapnie się, że zboczyli z trasy... Nie ma glupich. Byleby im jakaś okazja nie uciekła sprzed nosa. Ale z drugiej strony, jestem bardzo ciekawa, jaki okaze się być ojciec naszych braci...a i uwielbiam Revę, taka niepozorna niby, ale inteligentna i bystra. Ciesze się jak cholera, że RM wreszcie sobie kogoś znalazł xDZapraszam do mnie na nowosc zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Niektórych cech Kaelas nigdy się nie pozbędzie :)
      Mistrz Penyu głupi nie jest. Już mają opóźnienie, bo zboczyli z kursu, a teraz dojdzie do tego czas spędzony na słuchaniu opowieści Landarczyków. Więc na pewno wymówki nie zadziałają.
      I cieszę się, że Reeva jest tak odbierana, bo trochę obawiałam czegoś innego, a tak jestem zadowolona ;)

      Usuń
  3. Oo, ja chętnie dowiem się czegoś o ojcu Kaelasa.:) Nie dziwię się, że Kaelas chciał z nimi jeszcze trochę zostać, skoro to jego pobratymcy. Tyle czasu przebywał wśród obcych, a teraz spotkał kogoś ze swoich. Mam nadzieję, że oni rzeczywiście mają pokojowe zamiary i nie zamierzają ich skrzywdzić, a nawet jeśli, to ta trójka... no czwórka, na pewno sobie poradzi. :))Oj, Kendappa będzie zła, że Kaelas zgodził się zostać. Ale zawsze może zaprotestować. :D

    OdpowiedzUsuń