wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 100: Wędrówka przez Piekło


Każdy jest czegoś winny, a zwłaszcza ci, którzy nie są.
Terry Pratchett – Bogowie, honor, Ankh-Morpork
Kaelas długo nie potrafił rozstać się matką, gdyż wiedział, że tym razem żegna się na zawsze i następnym razem będzie mógł zobaczyć ją dopiero po śmierci. A nie miał zamiaru szybko umierać, bo jeszcze tyle chciał w życiu zrobić, zobaczyć. O ile tak było mu pisane, przypomniał sobie słowa matki. Żałował, że Falonar nie mógł być tu z nim. Nie wiedział, jak wyglądało jego ostatnie spotkanie z matką, ale na pewno chciałby zobaczyć ją jeszcze raz.
Ostatecznie musiał ruszyć w dalszą drogę. Kendappa, RM19 i Reeva czekali na niego na planecie bogów, a Falonar i książę Ladvarian szykowali się do walki z Vrieskasem na Landare. Nie wiedział, ile czasu minęło odkąd tu przybył i czy w jego wszechświecie liczono go jakoś inaczej. Kaio zapewniał, że zdąży na czas, ale nawet bogowie mogli się pomylić. Wiedział też, że im dłużej będzie zwlekać z ostatecznym pożegnaniem, tym ciężej będzie mu znieść rozstanie.
– Powodzenia, Kaelasie. Kocham cię – powiedziała, całując syna w czoło i przytulając po raz ostatni.
– Kocham cię, mamo – szepnął, gdy wypuściła go z ramion i oddaliła się o krok.
Selyse jeszcze raz podziękowała Shirasagiemu, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w głąb korytarza, ani razu nie odwracając się za siebie. Kaelas przez chwilę obserwował postać matki, po czym spojrzał na opiekuna wschodu.
– Dziękuję – powiedział. – A my nie idziemy w tę samą stronę?
– Nie, my ruszamy w tę drugą.
– Do Piekła? – zapytał zaskoczony Kaelas.
Nie mieściło mu się w głowie, że potężny miecz miałby znajdować się w tak niebezpiecznym miejscu. W końcu gdyby jakiś zmarły pokroju Vrieskasa znalazł sposób na zdobycie Legendarnego Ostrza, to mógłby rozpocząć wojnę w Zaświatach. O ile coś takiego było możliwe, przemknęło mu po chwili przez myśl. Może ten najwyższy potrafiłby takiego powalić jednym palcem.
– To nie do końca Piekło, Kaelasie, ale tak będzie szybciej, niż kręcić się przez połowę Nieba – wyjaśnił Shirasagi. – Nadal należysz do świata żywych, więc nie mógłbym cię poprowadzić bezpośrednio na miejsce, musimy trochę nadłożyć drogi.
Landarczyk kiwnął głową, by dać znak, że rozumie, ale serce zaczęło szybciej bić mu w piersi. Na dodatek czuł niepokój związany z tą podróżą. Nie chciał wiedzieć, jak wygląda Piekło, a tym bardziej przez przypadek wpaść na kogoś, kogo znał. Chociażby ojca. Natrętna myśl sama wypłynęła z głębi świadomości, chociaż starał się ją powstrzymać. Mimo że Zevran pod koniec życia zbuntował się przeciwko Vrieskasowi i próbował wiele naprawić, to przez wiele lat życia zabijał bez mrugnięcia okiem, nie zastanawiając się nad tym, czy postępuje słusznie, czy nie. Kaelas nie wiedział, jak patrzył na te uczynki strażnik, ale coś podpowiadało mu, że czyny nie należały do szlachetnych.
– Nie masz się czego obawiać – wyrwał go z zadumy głos Shirasagiego. – Jeżeli nadal będziesz kroczyć tą samą drogą, nie grozi ci Piekło.
Kaelas wiedział, że mężczyzna starał się go podnieść na duchu, ale niezbyt mu to wyszło. Landarczyk miał wrażenie, że Shirasagi nie mówił mu wszystkiego, a ton jego głosu wskazywał, że jedynie silił się na spokój i neutralność.
Ruszyli w stronę drugiego korytarza, Kaelas zauważył, że przy ścianach stało o wiele więcej strażników, zapewne by udaremnić jakąkolwiek ucieczkę. Marsz nie trwał długo, niebawem Landarczyk dostrzegł wyjście z tunelu, jednakże krajobraz, jaki zobaczył, jedynie przyprawiał go o dreszcze.
Był to początek Piekła, a już mu się tu nie podobało. Wszędzie było szaro, ponuro i przygnębiająco. Zakładał, że znajdą się w jakiejś jaskini lub czymś w tym stylu, jednakże nad sklepienie nad głową wojownika przypominało ciemnoszare niebo. Kaelas rozejrzał się dookoła, ale zobaczył jedynie coś w rodzaju wąskiej drogi, wijącej się w powietrzu i ciągnącej aż po horyzont. Pod nią znajdowała się substancja wyglądająca jak zielona woda.
Wiedziony ciekawością Landarczyk wychylił się do przodu, by zobaczyć, czy dało się jakoś zejść na dół. Po chwili poczuł, jak Shirasagi mocno przytrzymuje go, by nie spadł w dół, jakby nie wierzył, że nie potrafi utrzymać równowagi, i odciąga od krawędzi.
– Nawet nie próbuj – ostrzegł go. – To kwas, jeśli spadniesz, umrzesz. Nic cię przed tym nie uchroni i wtedy zostaniesz w Piekle na zawsze, nigdy nie poddasz się osądowi.
– A co ze zmarłymi? – zapytał Kaelas.
– Zastanawiam się, czy kiedyś skończą ci się pytania – rzekł Shirasagi, uśmiechając się lekko.
Landarczyk miał nadzieję, że nie było w tym nic złego. W końcu pierwszy raz znalazł się w Zaświatach, wszystko tu było nowe i dziwne. I ostatecznie kiedyś znów tu trafi… Uśmiechnął się w duchu, przywołując w myślach obraz RM19, któremu nie zamykałyby się usta, bo chciałby pochłonąć wiedzę na temat wszystkiego. Trochę żałował, że ani jego, ani Kendappy nie było razem z nim. W trójkę pewnie nieco raźniej szłoby się przez Piekło.
– Dusza nie może zniknąć czy umrzeć po raz drugi, bo to tutaj jest ostatni etap każdej podróży. Zapewne niejeden spadł, niektórzy skoczyli świadomie, sądząc, że to zakończy ich pobyt w Piekle. Za karę muszą o własnych siłach dopłynąć do brzegu, znosząc ból, jaki powoduje kwas.
– A jak ktoś nie umie pływać? – zapytał Kaelas, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak głupie było to pytanie.
– Albo będzie topić się przez wieczność, albo uda mu się w jakiś sposób iść po dnie. W każdym razie, na szczęście, my nie musimy iść do samego końca. Niedaleko powinien czekać na nas przewoźnik, który przetransportuje nas po tym oceanie kwasu i trochę zaoszczędzi drogi.
Marsz po drodze zawieszonej nad kwasem nie należał do najprzyjemniejszych. Nie dość, że ścieżka była wąska i musieli iść jeden za drugim, to nikt nie pofatygował się, by postawić po obu jej stronach jakieś barierki. Kaelas zdawał sobie sprawę, że to Piekło i nikt nie troszczył się o dusze na nie skazane, ale byłby niezmiernie wdzięczny, gdyby jemu ułatwiono trochę drogę, szczególnie że potencjalny upadek skończyłby się śmiercią.
Nagle zauważył przed sobą jakąś postać. Zorientował się, że także zmierzała w kierunku drugiego brzegu. Landarczyk już chciał zapytać, czy to ich przewoźnik mogący w każdej chwili przywołać łódkę znikąd, ale wtedy zorientował się, że miał do czynienia z mężczyzną ze szpikulcem na głowie. Tym samym, który awanturował się ze strażnikiem, gdy oni zamienili z nim kilka zdań. Nie było to miłe, ale nie zdziwił się, że został skazany na Piekło, najgorsze, że szedł wolniej od nich i niebawem na pewno się z nim zrównają.
– Nie da się go wyprzedzić? – zwrócił się do idącego za nim Shirasagiego. W ostatniej chwili powstrzymał się od odwrócenia głowy, bojąc się, że przez nieuwagę spadnie do kwasu.
– Niestety. Za nami też ktoś idzie. Mogłem poprosić przewoźnika, by czekał przy brzegu – westchnął zrezygnowany.
Kaelas uwierzył mu na słowo, woląc nie patrzeć za siebie, chociaż trochę go korciło, by zobaczyć, kto znajdował się za nimi. Jednakże tę wymianę zdań usłyszał mężczyzna z przodu, gdyż zatrzymał się i odwrócił twarzą do nich. Landarczykowi na pierwszy rzut oka przypominał żabę, gdy brał pod uwagę zieloną skórę i szerokie, wąskie usta. Zastanawiał się, czy zmarły ma także długi język, za pomocą którego łapał muchy na przekąskę.
– Tak wam było spieszno do Piekła, że nie mogliście poczekać w kolejce? – zakpił, zmuszając ich do zatrzymania się, co nie spodobało się Shirasagiemu. – Ale to i lepiej. Przynajmniej tutaj nie ma strażników, którzy powstrzymają mnie przed skopaniem wam tyłków. Pospiesz się, kretynie, i nie pozwól im uciec! – zawołał do osobnika z tyłu.
Mężczyzna przybrał bojową pozycją, szykując się do ataku. Kaelas uważnie obserwował przeciwnika i zastanawiał się, czy w Piekle mógł używać ki, czy musiał jedynie skupić się na walce wręcz. Miecza wolał nie wyciągać, zresztą, gdyby nie prośba Kaio, w ogóle by go nie brał. Nie miał pewności, czy w rany zadane zmarłemu zaszkodzą mu w jakikolwiek sposób. Skoro śmierć nie wchodziła w grę, to wątpił. Najlepiej byłoby wrzucić go do kwasu w dole i mieć święty spokój.
– Zajmę się tym z tyłu, a ty uważaj na siebie – rzekł Shirasagi.
– Nie zniosę tej zniewagi! – zawołał mężczyzna, a Kaelas zastanawiał się, czy nadal na myśli miał poprzednie wydarzenia, czy może zachowanie Shirasagiego. – Jestem jednym z najważniejszych ludzi we wszechświecie!
– Chyba byłeś – zauważył Landarczyk, obserwując jak zmarły wpada we wściekłość.
Mężczyzna zaatakował, a Kaelas bez problemu sparował cios, starając się nie ruszać z miejsca. Miał nadzieję, że nie miał do czynienia z silnym przeciwnikiem, bo ta walka mogłaby się dla niego źle skończyć, a na dodatek nie miał czasu. Żywi go teraz najbardziej potrzebowali. Nie chcąc ryzykować z ki, poczekał, aż przeciwnik oddali się na krok, by zadać kolejny cios. Ten moment wykorzystał Landarczyk, by kopnąć go w odsłonięty brzuch i tym samym zrzucić do kwasu.
Kaelas obserwował, jak mężczyzna spada kilka metrów w dół i z głośnym chlupnięciem ląduje w zielonej cieszy. Po chwili usłyszał jego krzyk i zastanawiał się, czy wrzeszczał z wściekłości, czy też bólu.
Ostrożnie odwrócił się, by zobaczyć, jak radził sobie Shirasagi. Ku swojemu zdziwieniu zorientował się, że stał naprzeciwko przeciwnika i nic więcej nie robił. Drugi ze zmarłych także był mężczyzną, jednakże wyglądał jak człowiek, w przeciwieństwie do tamtego. Lecz jego twarz była mocno pokiereszowana, jakby przed śmiercią dopadła go jakaś dzika, wielka bestia. Patrząc na niego, dopiero teraz Landarczyk zorientował się, że oboje mieli na sobie srebrne kombinezony.
– Pozwól nam odejść w spokoju albo dołączysz do niego – powiedział spokojnie Shirasagi, wskazując podbródkiem w prawo.
Zmarły przełknął głośno ślinę i zdawało się, że przez chwilę rozmyślał nad tym, co powinien zrobić. Kaelasowi wydawało się, że zgodzi się na propozycję opiekuna wschodu, sam na pewno by tak postąpił, nie chcąc skończyć w kwasie. Jednakże na jego twarzy nieznajomego zagościła złość i zawziętość.
– Będę bronić honoru generała! – zawołał, unosząc dumnie głowę.
Kaelas zastanawiał się, po co mu to było, skoro nie żył i czyikolwiek honor nic w Piekle nie znaczył. Shirasagi westchnął zrezygnowany i zaatakował bez ostrzeżenia. Landarczyk otworzył szeroko oczy, widząc, a właściwie nie widząc tego, co nastąpiło. Wiedział, że opiekun coś zrobił, ale nie potrafił powiedzieć, jaki cios ostatecznie spowodował, że zmarły z krzykiem spadł w dół.
– To było… – zaczął Kaelas, ale nie potrafił dokończyć zdania.
– Szykujcie się do walki! – rozległ się krzyk jakiegoś mężczyzny.
Landarczyk zobaczył, że w ich stronę biegnie następny zmarły, ten także miał na sobie srebrny kombinezon. Wymachiwał pięścią i wrzeszczał obelgi pod ich adresem. Kaelas westchnął, zastanawiając się, czy nowi mieszkańcy Piekła dadzą im spokój.
– Biegnij i nie oglądaj się za siebie, by nie spaść – powiedział Shirasagi. – Nie mamy czasu na kolejnych idiotów, a za chwilę pojawią się tu następni. Przewoźnik jest już niedaleko.
Kaelas bez sprzeciwu wykonał polecenie. Miał jedynie nadzieję, że przed sobą nie spotkają kolejnych zmarłych chętnych do walki. Jednakże nic takiego się nie stało. Landarczyk chciał zapytać, czy przewoźnik będzie czekał na nich na dole i jak się tam dostaną, ale wtedy zobaczył łódkę unoszącą się w powietrzu przy drodze. Dostrzegł ją za późno i nie zdołał wyhamować na czas w przeciwieństwie do Shirasagiego.
Łódź wyglądała, jakby została wykonana z kamienia, jednakże Kaelas postanowił tego nie komentować, szczególnie że unosiła się w powietrzu, co było jeszcze dziwniejsze. Była dość duża, spokojnie mogła pomieścić z siedem osób. W środku czekała na nich jakaś wyjątkowo szczupła postać, odziana w długą, szarą pelerynę. Miała zaciągnięty na głowę kaptur, przez co jej twarz całkiem skrywał cień. Wyciągnęła przed siebie śnieżnobiałą, smukłą dłoń w geście pozdrowienia, ale się nie odezwała.
Shirasagi skinął głową w jej stronę, po czym wszedł do łódki. Kaelas poszedł w jego ślady, po chwili spoglądając na kamienną drogę. W oddali widział kilku zmarłych próbujących ich dogonić, dwójka innych musiała spaść, gdyż w kwasie pływały już cztery osoby.
Przewoźnik chwycił kamienne wiosło w obie dłonie, po czym odbił od brzegu. Kaelas nie miał pojęcia, jak za pomocą wiosła można pływać w powietrzu, ale w tym wypadku wolał nie pytać, gdyż zakapturzona osoba zrobiła na nim ponure wrażenie. Był pewien, że dalsza podróż upłynie im na spokojnej podniebnej żegludze, ale wtem ostro zanurkowali w dół i uderzyli w powierzchnię kwasu. Landarczyk nie spodziewał się czegoś takiego i miał wrażenie, że serce podskoczyło mu do gardła. Starał się uspokoić oddech, ciesząc się, że przez przypadek nie wylądował w zielonej cieczy.
– To byli ludzie Vrieskasa – powiedział Kaelas, przerywając ciszę.
– Tak, ale bitwa na Landare się jeszcze nie rozpoczęła. Sądziłem, że rozpoznałeś swojego przeciwnika – rzekł Shirasagi, uważnie przyglądając się Landarczykowi. – To był główny generał Vrieskasa, Paragas.
– To on skazał moją matkę na śmierć? – zapytał, mocno zaciskając pięści.
Na początku trochę żałował, że musiał zrzucić zmarłego do kwasu i przysporzyć mu więcej cierpień, ale zmienił zdanie. Teraz cieszył się, że chociaż w taki sposób mógł pomścić jej przedwczesną śmierć. Po chwili zauważył, że przewoźnik odwrócił głowę w ich stronę, jakby przysłuchiwał się tej wyminie zdań.
– Tak i nie tylko twoją matkę skazał na śmierć. Byli inni – RM19, Kendappa, SiN699, Falonar, Ladvarian, ty.
Kaelas przez chwilę patrzył na Shirasagiego szeroko otwartymi oczami, nie mieściło mu się to w głowie. Te słowa całkowicie go zaszokowały. Milczał, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Co w ogóle miałby powiedzieć po dowiedzeniu się, że wszyscy, na których mu zależało, zostali wystawieni na niebezpieczeństwo.
– Ale… Dlaczego my? SiN699? Chyba znam skądś to imię…
– SiN699 była żoną RM19 – odpowiedział Shirasagi. – BS88C jest jedyną planetą w imperium Vrieskasa, której cesarz bezpośrednio nie kontroluje. Pozwala jej mieszkańcom robić to, co uważają za słuszne, gdyż ich eksperymenty i tak przyczyniają się do jego sprawy. Jednakże niektóre badania trzymane są w wielkiej tajemnicy, gdyż nie spodobałyby się one Vrieskasowi. Paragas przez przypadek odkrył jeden z nich i od tamtej pory szantażował KC734. Jednak w pewnym momencie Radny przeciwstawił się generałowi i zapłaciła za to jego jedyna córka. Zabił ją, chcąc pokazać, że z nim nie można zadzierać.
 – W takim razie dobrze, że nie żyje – stwierdził Kaelas, po raz drugi żałując, że obszedł się z nim tak łagodnie.
– Tak łatwo osądzasz innych – odezwał się niespodziewanie przewoźnik. Jego głos był syczący i przywodził na myśl kobietę. – Nie sądzisz, że w tej kwestii nie masz nic do powiedzenia. W każdej chwili ktoś inny może osądzić ciebie, skazując na wieczne Piekło już teraz.
Kaelas spuścił głowę zawstydzony, przypominając sobie wizytę na bliźniaczych planetach. Wtedy zabił niewinnych, co prawda nie wiedział, co robi, ale wyrzuty sumienia pozostały. Kendappa także zabijała dla Vrieskasa, chociaż była dobrym człowiekiem. I Falonar, i zapewne wielu innych.
– Każdy, kto chociaż raz zabije, skazywany jest na Piekło? – zapytał, a serce mocniej zabiło mu w piersi. Bał się usłyszeć odpowiedź, ale z drugiej strony chciał wiedzieć.
– Niestety, żyjemy w takich czasach, w których byłoby to nierealne – odpowiedział przewoźnik. – Musimy przymknąć oko na tych, co mordują w słusznej sprawie, inaczej w tym waszym świecie zapanowałby chaos i prawdziwi kryminaliści żyliby bezkarnie. Każda rozumna istota osądzana jest indywidualnie, jednakże możliwości są tylko dwie i dla kogoś innego wyrok może wydać się niesprawiedliwy.
– Płyniemy w złą stronę – odezwał się nagle Shirasagi.
– Wręcz przeciwnie, najpierw udamy się w jeszcze jedno miejsce. Nie myśl, że nie przejrzałam twojej taktyki, Shirasagi, specjalnie wybrałeś drogę przez Piekło. W ramach przestrogi – syknął złowieszczo przewoźnik.
– Natychmiast zawróć!
Roześmiał się szkaradnie, nadal ignorując Shirasagiego. Po chwili zdjął z głowy kaptur, a Kaelas aż jęknął zaskoczony, widząc, co kryło się pod nim. Przewoźnik wyglądał okropne. Połowa głowy wyglądała niemalże normalnie, nie licząc przeraźliwie bladej skóry i czarnego oka, które wyglądało, jakby w oczodole znajdowała się pustka. Jednakże druga część była pozbawioną skóry, białą czaszką z pustym oczodołem i krzywymi zębami w szczęce.
– Co ty tu robisz, Draer? – zapytał Shirasagi, wzdrygając się na widok twarzy przewoźnika.
– Nie mogłam się powstrzymać, gdy oznajmiłeś, że zamierzasz podróżować przez Piekło. Zastąpiłam Engekho. Zresztą, okłamałeś nas, miała być połowa.
– I jest – powiedział Shirasagi.
Kaelas czuł się zdezorientowany. Nie miał pojęcia, o czym oni w ogóle rozmawiali. Nie starał się nawet zrozumieć, jednak wolałby, aby przełożyli tę wymianę zdań na później, by nie mącić mu w głowie.
– Aż nie mogę uwierzyć, że tego nie zauważyłeś, ale jest cały.
– To niemożliwe – rzekł, kręcąc z niedowierzania głową, jednak po chwili na powrót się opanował i spoważniał. – Zresztą, teraz to bez znaczenia, zawróć łódź, Draer. Nie zmuszaj mnie, bym cię powstrzymał siłą.
– Nie, Shirasagi, nie zawrócę – syknęła przewoźniczka, po czym roześmiała się złowieszczo. – Niech do ciebie w końcu dojdzie, że jesteś tylko jednym ze zmarłych, który wiecznie obserwuje świat żywych, nie mogąc pogodzić się z tym, że już nigdy tam nie wróci. Może i najwyższy pozwolił ci na swobodne przemieszczenie się po tym świecie, ale nie jesteś już jednym z nas, nie jesteś kreatorem. A sztuki walki nie wystarczą ci w starciu ze mną, potrzebujesz także przewoźnika, bo sam nie jesteś w stanie kontrolować łodzi.
Shirasagi zacisnął mocno pięści, ale nic nie powiedział.
– Płyniemy do brzegu, tam twój śmiertelnik spotka się z jeszcze jedną osobą. Potem zabiorę was prosto do celu, nawet wyślę z powrotem do tamtego świata, by nie tracił czasu na powrót tą samą drogą. Zapytałabym, czy pasuje ci taki układ, ale nie masz nic do powiedzenia.
~ * ~
Muszę powiedzieć, że przy sprawdzaniu, gdy doszłam do końca, poczułam niedosyt, chociaż sama to pisałam kilka miesięcy temu. Byłam pewna, że tutaj Kaelas spotka się z pewnym rezydentem Piekła, a tu taka niespodzianka. Właściwie to nawet z chęcią połączyłabym ten rozdział i następny, ale dwadzieścia stron to byłoby za dużo.
Aż nie mogę uwierzyć, że to już setny rozdział. Szczerze powiedziawszy, to gdy zaczynałam pisać, nie spodziewałam się, że dojdę do trzycyfrowej liczby. A jeszcze bardziej cieszę się z tego, że taki okrąglutki publikuję w moje dwudzieste trzecie urodziny :)

8 komentarzy:

  1. Wow, to już setny ^^. Naprawdę podziwiam za taki wynik. Serio. To nie lada wyczyn napisać tyle.
    Rozdział był jednak dość krótki ^^. Nawet się zdziwiłam. Niemniej jednak, trochę się tu podziało i znowu wyjaśniło się parę wcześniejszych wątków. Fajnie, że nie zapominasz o takich luźnych wątkach, nawet pobocznych, i doprowadzasz je do końca.
    Rozstanie z matką musiało być dość smutne. W końcu oboje wiedzą, że rozstają się na zawsze, być może spotkają się ponownie dopiero, gdy Kaelas umrze, ale i tak nie wiadomo, czy trafi do nieba, jak ona. Musi mu też brakować przyjaciół, w końcu jak dotąd przeżywali wszystkie przygody razem, a teraz jest sam. Dobrze, że chociaż Shirasagiego ma.
    Zaintrygowała mnie twoja wizja piekła. Naprawdę przygnębiająco wyglądało, i jeszcze ta okropna rzeka z kwasem... A to dopiero początek, więc wolę nie myśleć, jakie okropności mogłyby się kryć dalej. Niemniej jednak, bardzo dobrze to było opisane, i ten cień niepokoju, który towarzyszył bohaterom...
    Tak właśnie sobie pomyślałam podczas opisów tamtego faceta na moście i jego ludzi, że to Paragas. I jak się później okazało, zgadłam ^^. Niemniej jednak, ich zmagania były dość emocjonujące, a to starcie dodało rozdziałowi akcji. I dobrze mu tak, że wpadł do tej rzeki. Ciekawe tylko, czy on rozpoznał Kaelasa?
    Zastanawia mnie też ten przewoźnik. Gdzie on ich wiezie? Zastanawiam się, kim jest ta osoba, z którą się mają spotkać przed dotarciem do celu. Naprawdę mnie to intryguje. Może to ojciec Kaelasa? Ale pewnie nas zaskoczysz i to będzie ktoś, kogo byśmy się nie spodziewali. Niemniej jednak, ta końcówka z płynięciem łódką także była dość niepokojąca.
    Wyjaśniło się też, co się tak naprawdę stało z żoną RM19. W sumie od dawna mnie to zastanawiało, i słusznie miałam wrażenie, że jej koniec nie był całkiem przypadkowy. Zastanawia mnie tylko, jak Paragas do tego doprowadził, i skąd wiedział o sprawkach na jej planecie, skoro siedział na Landare?
    No ale nic, czekam na kolejne rozdziały ^^. A i nie wiem, czy widziałaś, ale mam zamiar zacząć nadrabiać twoje drugie opko, przeczytałam na razie pierwszy rozdział ;).
    I spóźnione wszystkiego najlepszego ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nieprawda, rozdział wcale krótki nie jest, ma standardową długość. Ale jak widać sprawia takie wrażenie, skoro nawet ja to zauważyłam.
      Staram się, by wszystko pozamykać i mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Na szczęście zwykle gdy wpadałam na jakiś pomysł, to od razu wiedziałam, jak to zakończyć. Przynajmniej tak teoretycznie, bo w praktyce zwykle wszystko się jeszcze zmieniało.
      Piekło jakoś łatwiej było mi sobie wyobrazić, a przynajmniej niektóre jego aspekty, dlatego też bohaterowie właśnie tamtędy wędrują, a nie przez Niebo, na które zupełnie nie mam pomysłu, który by mnie zadowolił.
      Nie mogłam się powstrzymać, by nawet w Piekle nie dokopać Paragasowi ;) Kaelasa to on raczej nie skojarzył, bo nigdy go na oczy nie widział. Jedynie słyszał o drugim synu Zevrana i przez odpowiednich ludzi kierował jego losami. Tak samo było w przypadku planety RM19. Paragas jest tak wysoko postanowioną osobą, że wiele słyszy i dowiaduje się czasem i przed samym Vrieskasem. A Vrieskas mieszkańcom BS88C pozostawia wolną rękę i w ogóle nie wtrąca się w to, co robią.

      Usuń
  2. Tak jak sie spodziewałam, ciąg dalszy wizyty w zaświatach opisalas bardzo interesująco. Podoba mi sie pomysł z kwasem, jak rowniez tej wędrówki łódka, troche tak antycznie, aczkolwiek przewoźnik bardziej upiorny...ciekawe, z kim maja sie spotkac Saragasi i Kaleas..mysle,ze moze to przysporzyć kłopotów. Podobał mi sie takze napad ludzi Pargasa, wdać,ze starasz sie łączyć rozne wątki i dobrze Ci to wychodzi. Z niecierpliwoscia czeka, na ciąg dalszy i zaparszam na zapiski-condawiramurs orazodnaleacprzeznaczenie.blogspot.com ; jestem ciekawa twojej opinii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Akurat spotkanie z Paragasem było dość spontaniczne, bo na ten pomysł wpadłam dopiero w trakcie pisania, ale cieszę się, że tak wyszło. Pamiętam, że byłam bardzo zadowolona, gdy i Kaelas w końcu dokopał generałowi :)

      Usuń
    2. Spontanicznośc bywa bardzo owocna :) zapomniałam dodać - wszystkiego najnajlepszego z okazji urodzin :)

      Usuń
  3. Już 100, łooo, to sporo. :) Gratuluję tej liczby. ;> Rozstanie z matką musiało być trudne, ale przynajmniej miał okazję się z nią pożegnać, tyle dobrze. Szkoda tylko,że to takie przykre jest... ech. ;/ Bardzo, ale to bardzo cieszy mnie fakt, że Paragas trafił do piekła. Zasłużył na to po tym, co zrobił. :/ Skazywał na śmierć za niewinność. Tak nie można!! Biedni... Ci z Piekła rzeczywiście wskakują do tego kwasu? Przecież skazują się na jeszcze większe cierpienie. No, ale pewnie są tak zdesperowani, że nawet się dobrze nad tym nie zastanawiają. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. :) Spóźnione, wybacz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Mnie też cieszy to, że Paragas w końcu dostał to, na co zasłużył i na dodatek jeszcze Kaelas mu dokopał :) Na dodatek to chyba właśnie on jest postacią, którą uważam, za najbardziej złą.
      Cóż, oni nie wiedzą, że to kwas. Kaelas dowiedział się, bo Shirasagi mu powiedział. A jak ktoś jest głupi i uważa, że może zielone coś w dole nie jest takie złe, to już ich problem.

      Usuń
  4. 39 year-old Paralegal Florence Ashburne, hailing from Camrose enjoys watching movies like The Derby Stallion and Couponing. Took a trip to Belovezhskaya Pushcha / Bialowieza Forest and drives a Accent. dlaczego nie sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń