Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale kim się stał!
Joanne Kathleen Rowling
Kaelas
stał jak sparaliżowany, z niedowierzaniem patrząc na Shirasagiego. To wszystko
powoli przestawało mu się mieścić w głowie. Przecież mężczyzna, podczas
ostatniego spotkania, powiedział Landarczykowi, że od dawna nie żyje. Więc
jakim cudem mógł go teraz widzieć? Jakim cudem w ogóle znalazł się w Zaświatach?!
Czyżby
przejście pod łukiem było jednoznaczne ze śmiercią?,
przyszło mu na myśl. A może znów śnił? Postanowił na chwilę odpocząć, usiadł na
schodach i przyśniło mu się, że dotarł na dół i spotkał Shirasagiego. Tak, to
było jedyne wyjaśnienie tej dziwnej sytuacji. Przecież nic innego nie mogło się
wydarzyć. Nie mogło. Nie mogło. Nie
mogło.
– To kolejny sen – wyjąkał Kaelas,
spoglądając z nadzieją na mężczyznę.
– Nie, tym razem spotykamy się naprawdę.
Jednakże mimo tego hmm… specyficznego miejsca, nadal należysz do świata żywych
– zapewnił Landarczyka Shirasagi.
Kaelas przez dłuższą chwilę jedynie stał i
tępo patrzył przed siebie. Doskonale wiedział, co powiedział mężczyzna, ale nie
potrafił w pełni tego zrozumieć, wydawało mu się to wręcz absurdalne. Jak mógł
żyć, a mimo tego znajdować się w Zaświatach? Przecież jedno wykluczało drugie.
– Nie rozumiem.
– Chodź, wyjaśnię ci wszystko po drodze –
rzekł Shirasagi, uśmiechając się pokrzepiająco.
Kaelas jedynie kiwnął głową. Niepewnie
ruszył za swoim przewodnikiem, oglądając się jeszcze za siebie i zastanawiając,
czy udałoby mu się wrócić na planetę bogów tą samą drogą, którą tu przyszedł.
– Zacznę od początku, abyś dokładnie zrozumiał,
czym tak naprawdę są Zaświaty – powiedział Shirasagi. – Dawno, dawno temu,
dawniej, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić, istniał tylko ten świat.
Mieszkała w nim nieliczna, nieśmiertelna rasa, zdolna siłą woli kształtować i
tworzyć przestrzeń. Nad wszystkim czuwał jeden sprawiedliwy i wszechpotężny
przedstawiciel tego gatunku, obwołany dużo później najwyższym bogiem żywych i
umarłych.
– Kaio? – wyrwało się Kaelasowi, zanim
zdołał ugryźć się w język.
– Nie, Kaio nigdy nie zdoła go doścignąć,
jednakże zarówno on jak i Ashara, Ascot, Yasha czy ja należymy do tej pierwszej
rasy.
– Ale nie jesteście do siebie podobni –
przerwał po raz kolejny Landarczyk.
– Możemy kształtować nie tylko przestrzeń,
ale też samych siebie. W każdej chwili możemy zmienić swój wygląd. Ale wracając
do przerwanego wątku. Kaio był jednym z wyróżniających się przedstawicieli
naszego gatunku. Wielu starało się go naśladować, popierało jego decyzje i
wspierało w ramach możliwości. To właśnie on wpadł na pomysł stworzenia innego
świata. Bardzo długo obmyślał wszystkie za i przeciw, by ostatecznie
przedstawić ten pomysł najwyższemu z nas.
Bóg zgodził się, ale pod kilkoma warunkami.
Przede wszystkim nowy świat miał zostać odseparowany od tego, nie miała istnieć
żadna droga pozwalająca ludziom przedostać się tutaj. Kaio miał być kimś w
rodzaju opiekuna nowego świata, nigdy nie wolno mu było tytułować się królem
czy cesarzem oraz rządzić nowymi rasami. I jeżeli zdecydowałby się wprowadzić w
życie swój plan, nie mógłby wrócić tutaj. Droga zostałaby na zawsze zamknięta.
Kaio nie miał zamiaru rezygnować ze swoich
planów. Najwyższy zgodził się także, by zabrał ze sobą kogoś z nas. Oczywiście towarzysze
musieliby przestrzegać tych samych zasad i udać się do nowego świata z własnej,
nieprzymuszonej woli. Ashara pierwsza zgłosiła się na ochotnika, uwielbiała
przygody, a ta zapowiadała się na najbardziej niesamowitą ze wszystkich
dotychczasowych. Następnie chęć podróży wyrazili Yasha i ja.
– Ty? – przerwał zdumiony Kaelas.
– Dawno temu mieszkałem w centrum i byłem
opiekunem południa – wyjaśnił Shirasagi, a na jego twarzy pojawił się głęboki
smutek, jakby wspomnienia tamtych dni były dla niego wyjątkowo bolesne.
– To co tutaj robisz? Podobno nie mogliście
wrócić, jeżeli raz opuściliście to miejsce – zapytał zaciekawiony Landarczyk.
– Zostałem zabity podczas Wielkiej Wojny. Walczyliśmy
wtedy z pierwszymi dziećmi i ich potomkami, byli to potężni przeciwnicy,
posiadali moc wystarczającą do pokonania naszej rasy. A do mojego powrotu w to miejsce
dojdę za chwilę.
Całą naszą czwórkę zdziwiło jednak, że i
Ascot postanowił do nas dołączyć. Także należał do wybitniejszych
przedstawicieli naszej rasy, co prawda podziwiał i szanował Kaio, ale na swój
sposób starał się wybić ponad niego. Najwyższy jasno powiedział, że w nowym
świcie mamy trzymać się razem, nie mogło dojść do żadnych kłótni czy walk o
przywództwo. Ku naszemu zdziwieniu Ascot bez sprzeciwu przyjął te warunki. I
tak w piątkę ruszyliśmy w podróż do nowego świata.
Na początku w bezkresnej ciemności
stworzyliśmy jedną planetę, zwaną przez ciebie planetą bogów. Każdy z nas mógł
ukształtować jej fragment wedle własnego gustu. Przez jakiś czas mieszkaliśmy
tam sami, tworząc kolejne planety i gwiazdy, ale także tchnęliśmy życie w
ciemność, by kosmos sam się rozwijał, rozszerzał, zmieniał, ewoluował.
Dużo później uznaliśmy, że moglibyśmy
posunąć się jeszcze dalej i stworzyć nowe żywe istoty, zupełnie
nieprzypominające nas, różniące się nawet między sobą. Każdy z nas powołał do
życia różnych ludzi, jednak w legendach opowiada się jedynie o dzieciach Kaio.
Przez długie lata żyliśmy w pokoju na
jednej planecie, zaobserwowaliśmy, że nowe istoty bardzo się od nas różniły,
łączyły ich silne, emocjonalne więzi i ostatecznie doprowadziło to do powstania
nowego życia bez naszej ingerencji. To na zawsze odmieniło losy wszechświata.
Zapewne wiesz, że później jedno z dzieci
Kaio poprosiło go o opuszczenie planety, by tchnąć życie w kosmos, zaludnić
planety, nie dopuścić do tego by gatunek umarł. Kaio zaproponował, byśmy
podzielili wszechświat na cztery części, każdy z nas miał czuwać nad jedną z
nich i opiekować się mieszkającymi tam ludźmi, nie dopuścić, aby stało się coś
złego.
– Dlaczego nie podzielono go na pięć
części? – zapytał Kaelas, gdy Shirasagi brał oddech, aby kontynuować historię.
– Skoro to nie Kaio jest tym najważniejszym, to chyba nic nie stało na
przeszkodzie. No i mógł zająć się południem po twojej śmierci.
Shirasagi zamilkł na chwilę, jakby
zastanawiał się nad najlepszą odpowiedzią. Landarczyk czekał cierpliwe,
obserwując uważnie mężczyznę, który nie wyglądał na zadowolonego. Zastanawiał
się, czy nie zadał jakiegoś złego albo obraźliwego pytania, może wszystko było
o wiele bardziej skomplikowane, niż się wydawało.
– Nie potrafię odpowiedzieć ci, dlaczego
nikt nie zajął mojego miejsca – odezwał się po chwili. – Do dziś nie potrafię
tego zrozumieć i boli mnie, gdy dowiaduję się, co działo się z południem po
mojej śmierci. Nie musiał to być nawet Kaio, ambicje Wielkiego Króla nie były bezpodstawne,
istnieją sposoby, by uczynić każdego mieszkańca kosmosu równym nam. Byłem
pewien, że po wojnie jedno z pierwszych dzieci zajmie moje miejsce. Nie
spodziewałem się, że Kaio zamknie dostęp do planety i wyrzuci stamtąd
wszystkich. Nigdy nie przypuszczałbym, że będzie zdolny do czegoś takiego,
szczególnie że wielu miało tam swój jedyny dom, a tak musieli odejść w nieznane
i spróbować ułożyć sobie życie w zrujnowanym wszechświecie.
Jednakże to Wielka Wojna ostatecznie
sprawiła, że najwyższy otworzył przejście łączące oba światy. Przed jej
wybuchem nikt nie przejmował się duszami zmarłych błądzącymi w ciemnościach
kosmosu, lecz potem liczba ofiar stała się nie do zniesienia. Zmarli nie
potrafili odnaleźć spokoju, czasem próbowali odnaleźć swoich żyjących bliskich,
ale nie posiadali ciał, w twoim świecie przypominali nieduże, szare obłoczki,
które potrafiłyby nawet wiecznie unosić się w jednym miejscu i przeczyć prawom
natury. Żywi obawiali się ich, uznając za złe duchy, z którymi należy walczyć.
Mimo tej niematerialnej formy próbowałem
dotrzeć do Kaio i w jakiś sposób wyjaśnić sytuację, miałem nadzieję, że moja
rasa zrozumie, co dzieje się w kosmosie. Jednakże okazało się, że w żaden
sposób nie byłem w stanie przedostać się przez barierę. Próbowałem odnaleźć
Asharę i Ascota, oni jako jedyni z nas lubili odwiedzać planety i nierzadko
mieszać się w życie ludzi, jednak i to nie poskutkowało.
Jednakże najwyższy nie zapomniał o nas.
Musiał obserwować, co działo się w naszym świecie. Otworzył przejście łączące
oba światy i pozwolił duszom zmarłych dostać się tutaj, do Zaświatów,
nieograniczonego miejsca, w którym mogli istnieć przez wieczność. Przejście
musiało znajdować się w miejscu niedostępnym dla żyjących, dlatego stworzono je
w centrum, wcześniej odpowiednio przekształcając barierę, by nie zatrzymywała
duchów. Po śmierci dusze opuszczają swe materialne ciała i udają się w ostatnią
podróż właśnie tą drogą, którą ty przybyłeś, Kaelasie.
– I nikt ich nie widzi? – zapytał ze
zdziwieniem.
Miał w głowie obraz miliona obłoczków, całą
chmarą przelatujących przez barierę obok jednaj z baz Vrieskasa, potem w dół po
spiralnych schodach. Landarczyk rozejrzał się dookoła, ciekaw, czy jakaś dusza
zaraz przeleci obok nich. Zastanawiał się, czy potrafiły mówić i co takiego
mogły robić takie chmurki przez całą wieczność. Dopiero po chwili dotarło do
niego, że szedł w towarzystwie umarlaka.
– Ale ty nie jesteś chmurką – powiedział
Kaelas, od razu żałując, że w porę nie ugryzł się w język i jakoś inaczej nie
sformułował pytania.
Ku zdziwieniu Landarczyka, Shirasagi
roześmiał się serdecznie. Po raz pierwszy w jego smutnych oczach zagościły
radosne iskierki.
– Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać,
Kaelasie – powiedział serdecznie. – Ale zaczynając od twojego pierwszego
pytania, po otwarciu przejścia, rzeczywiście, zebrał się spory tłum dusz,
jednak obecnie istoty żywe nie umierają masowo, chyba że w przypadku jakiś
wielkich tragedii. Lecz dusz nie można w żaden sposób wykryć, a w przestrzeni
kosmicznej ciężko je zobaczyć. Kaio, Ashara, Ascot i Yasha na pewno widzą, gdy
zmierzają one do przejścia, ale zakładam, że zdążyli się już do tego
przyzwyczaić.
Gdy duchy zmarłych przechodzą przez bramę i
przybywają do tego świata, odzyskują swoje ciała. Co prawda nie funkcjonują one
w ten sam sposób, gdyż życie tutaj wygląda zupełnie inaczej niż tam. Ale w
pewien sposób znów możemy poczuć się sobą. Ja także jestem teraz jednym ze
zmarłych, nie posiadam już tej samej potęgi co za życia, lecz jestem wśród
swoich i to mi wystarcza.
– Skoro istnieje to przejście, to bogowie
mogą tu wrócić, prawda? – zapytał Kaelas, nie rozumiejąc, dlaczego Kaio trzymał
się z daleka od przejścia.
– Jedynym powrotem jest śmierć. Gdy któreś
z nich zginie, będzie mogło przejść przez bramę, w innym wypadku… sam nie wiem,
co się stanie – dodał Shirasagi po chwili zawahania. – Może nie będą mogli
przejść, może przekraczając bramę, umrą, może znikną na zawsze i nawet dusze po
nich nie zostaną. Nikt tego nie próbował i pewnie nigdy się to nie wydarzy.
Kaelasowi coraz bardziej nie podobało się
to wszystko. Już chciał zapytać, w jaki sposób on zdołał przejść i zachować
życie, ale wtedy dotarli do końca tunelu. Wszelkie słowa momentalnie uciekły mu
z głowy, gdy zobaczył, w jakim miejscu się znalazł. Pomieszczenie było bardzo
duże i wysoko sklepione. Gdy zadarł głowę, zobaczył, że na suficie wymalowano
fragment kosmosu. Musiał to zrobić wielki artysta, gdyż dzieło prezentowało się
wspaniale, miał wrażenie, że patrzy przez okno na prawdziwe planety i gwiazdy.
Na pomalowanych na żółto ścianach przyczepiono lampy, które jasno oświetlały
całą przestrzeń.
Jednakże to nie wygląd pomieszczenia
sprawił, że Kaelas zapomniał, co chciał powiedzieć. Przy jednej ze ścian
ustawiono wykonane z ciemnego drewna biurko, przy którym siedział mały człowieczek.
Landarczyk potrafił powiedzieć o nim tylko tyle, że był łysy i miał długie,
sumiaste wąsy jak Mistrz Penyu. Resztę jego twarzy zasłaniały duże okulary w
grubych, ciemnych oprawkach. Zajęty był przeglądaniem papierów i rozmową z
jakimiś ludźmi.
Dopiero po chwili mężczyzna zorientował
się, że stojący w długaśnej kolejce ludzie byli duchami zmarłych. Ich ciała nie
wyglądały tak materialnie jak w przypadku Shirasagiego, czasem zamazywały się
na oczach wojownika. Dopiero po rozmowie z człowieczkiem stawały się
rzeczywiste i nabierały wyraźniejszych kolorów. Nieliczne duchy w ogóle nie
ustawiły się w kolejce, jedynie przemykały przy ścianach, jakby czegoś szukały.
– To strażnik – wyjaśnił Shirasagi
zdezorientowanemu Kaelasowi, wskazując na człowieczka. – Każdy zmarły musi
stanąć przed nim. Strażnik przegląda historię twego życia i decyduje, czy czeka
cię Piekło, czy Niebo. Skręcasz potem w jeden z korytarzy – dodał, wskazując
dwie odnogi za biurkiem, prowadzące w prawo lub w lewo.
– Chyba nigdy nie ma tu spokoju –
stwierdził Landarczyk, żałując, że nie potrafi policzyć, ile dusz stało w
kolejce.
Po chwili z korytarza, którym tu przybyli,
wyszedł duch małej, może pięcioletniej dziewczynki. Zatrzymała się
zdezorientowana, rozglądając dookoła, potem ruszyła dalej, ustawiając się na
końcu kolejki.
– Należy osądzić cały wszechświat –
podsumował Shirasagi. – Jednak ta ilość dusz nie jest wcale duża, czasem
zdarzają się momenty, gdy niemal nikt nie czeka. Strażnik jest wtedy bardzo
zadowolony. Najgorzej, gdy dochodzi do jakiejś katastrofy czy zagłady planety,
szczególnie gęsto zaludnionej.
Mężczyzna ruszył powoli na przód kolejki, a
Kaelas podążył za nim, z ciekawością przyglądając się mijanym duszom. Niektóre
nie wyglądały na zadowolone, że ktoś nie trzyma się zasad i ignoruje kolejkę.
– A co z tymi przy ścianach? – zapytał, gdy
minęli jakiegoś starca, który wyglądał, jakby chciał wniknąć w ścianę i zniknąć
z tego miejsca.
– To ci, którzy boją się osądu –
odpowiedział Shirasagi. – Sądzą, że w ten sposób uda im się go uniknąć,
jednakże raz na jakiś czas pojawiają się tu inni strażnicy, którzy robią z tym
porządek. Nie możesz wiecznie się chować, a wyjście masz tylko jedno.
Podeszli do człowieczka, który siedział
przy niskim biurku, w sam raz przystosowanym do jego wzrostu. Przeglądał teraz
papiery kobiety stojącej przed nim. Kaelas wyciągnął głowę, by zobaczyć, co
takiego było tam napisane, ale nie potrafił rozczytać niewyraźnego pisma. Na
dodatek pojawiały się te same dziwne litery co na kamiennym łuku.
– Niebo – mruknął strażnik sennym głosem. –
Na prawo.
Kobieta uśmiechnęła się serdecznie i
ruszyła we wskazanym kierunku. Gdy minęła srebrną linię, narysowaną na posadzce
za biurkiem człowieczka, jej ciało stało się materialne. Skręcając w prawy
korytarz, nie obejrzała się za siebie.
W tym momencie znikąd pojawiło się przed
biurkiem dwoje ludzi i zatrzymało jakiegoś dziwnego mężczyznę z ostrym
szpikulcem wystającym z głowy przed przystąpieniem do osądu. Kaelasa śmieszył
jego widok, ale w tych okolicznościach starał się zachować powagę.
– Co to za porządki?! Za długo już stałem w
tej cholernej kolejce! – wrzasnął niezadowolony, jednak na nikim nie zrobił
najmniejszego wrażenia. Próbował stanąć do walki i przedrzeć się do przodu, ale
strażnicy skutecznie go powstrzymali.
– Nie znoszę tych nadpobudliwych kretynów. Dobrze,
że mają te w połowie materialne formy, bo wszystko trwałoby trzy razy dłużej –
westchnął człowieczek.
Zdjął duże okulary i wytarł szkła
ściereczką, która zmaterializowała się znikąd. Następnie odłożył je na blat
biurka i spojrzał na Shirasagiego i Kaelasa. Landarczyk zdziwił się, że
człowieczek miał tak małe, nieproporcjonalne do reszty twarzy oczy. Jednakże
patrzenie w nie sprawiało, że na skórze pojawiała mu się gęsia skórka.
– Więc to on jest jednym z tych wybrańców –
rzekł, spoglądając z ciekawością na Landarczyka. – Interesujące… – zamruczał. –
Bardzo interesujące…
– Co? – zapytał Kaelas, nic nie rozumiejąc,
kątem oka dostrzegł, że mężczyzna ze szpikulcem na głowie nadal próbuje skołować
strażników.
– Co? No… nigdy nie gościliśmy tu żywych,
od wieków spotykam jedynie dusze.
Landarczyk miał wrażenie, że wymyślił tę
wymówkę, by nie zdradzić, co naprawdę go zaintrygowało. Nawet Shirasagi
spojrzał na człowieczka zainteresowany.
– W każdym razie, Shirasagi, nie marnujcie
tu za dużo czasu. Nie wiem, dlaczego złamano zasady, ale się spieszcie i nie narozrabiajcie.
Twoi uczniowie zawsze mieli tendencję do pakowania się w kłopoty i przypadkowego niszczenia natury
wszechświatów.
– Większość z tych, o których mówisz,
szkolił Penyu, ja ich nawet na oczy nie widziałem – próbował usprawiedliwić się
Shirasagi.
– Ta kobieta dostała przepustkę, czeka na
was za zakrętem. Powodzenia, Kaelasie, baw się dobrze w Zaświatach – dodał na
pożegnanie, po czym założył na nos okulary i wziął do ręki kolejne papiery,
nakazując strażnikom przepuścić nadgorliwego mężczyznę.
– Nic mi się nie stanie, jak przekroczę tę
srebrną linię? – zapytał Landarczyk, profilaktycznie nie ruszając się z
miejsca.
Człowieczek roześmiał się wesoło, słysząc
te słowa, przy okazji ignorując duszę mężczyzny.
– To pomieszczenie zostało tak
zaprojektowane, by zmarli nie przyjmowali jeszcze materialnych kształtów. Linia
wyznacza granicę, za którą te zasady nie obowiązują. Przy okazji powstrzymuje
niektórych frajerów przed ucieczką – wyjaśnił strażnik. – Aż dziw, że to zawsze
ci skazani na Piekło próbują zwiać – dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
Landarczyk skinieniem głowy podziękował za
wyjaśnienia, po czym ruszył za Shirasagim w stronę korytarza prowadzącego do Nieba.
Z ciekawości odwrócił się jeszcze na chwilę, by ujrzeć ducha mężczyzny
wymachującego pięścią przed nosem strażnika. Skręcili w prawo i zrobili
kilkanaście kroków w głąb korytarza, po drodze były opiekun wschodu pozdrowił
skinieniem głowy jednego ze strażników.
Kaelas zastanawiał się, gdzie idą, już
chciał zapytać o to Shirasagiego, ale wtedy zobaczył stojącą nieopodal kobietę.
Zatrzymał się, nie potrafiąc zrobić więcej ani jednego kroku. Patrzył na
uśmiechniętą matkę, nie mogąc uwierzyć, że to, co widzi, to prawda. Łzy
popłynęły mu po policzkach, ale w ogóle się tym nie przejął.
Matka podbiegła do niego i chwyciła w
ramiona, tuląc do piersi. Była tak materialna, jakby w ogóle nie zginęła, jakby
to spotkanie miało miejsce na Landare, nie w Zaświatach. Kaelas pociągnął
nosem, starając się powstrzymać łzy, ale mu nie wyszło.
– Przepraszam, mamo – wyjąkał. –
Przepraszam za wszystko.
Selyse pogłaskała go czule po głowie, po
czym uniosła podbródek go góry, by spojrzeć w oczy syna. Kaelas zorientował
się, że z jej twarzy nie zniknął uśmiech, ale w kącikach oczu zaszkliły się
łzy.
– Nie masz mnie za co przepraszać, kochanie
– powiedziała łagodnie.
– Przez całe życie byłem idiotą, nic nie
rozumiałem. A potem przeze mnie zostałaś… zostałaś…
– To nie twoja wina, Kaelasie – przerwała,
widząc, że syn nie mógł wydusić z siebie ostatniego słowa. – Najwyraźniej tak
musiało być i nie jest to niczyja wina. Ani twoja, ani Falonara.
– Ale tyle chciałem ci jeszcze powiedzieć,
o tyle rzeczy zapytać, chciałem przedstawić ci moich przyjaciół, moją żonę.
Chciałem, byś zobaczyła, jak stałem się prawdziwym wojownikiem – rzekł, nie
przejmując się tym, że cały czas płakał.
– Wiem – powiedziała, ocierając mu dłonią
łzy z policzków. – Cieszę się, że wyrosłeś na takiego wspaniałego mężczyznę i
że mogę cię zobaczyć teraz. Jesteś wielkim wojownikiem jak twój ojciec i bart.
Zresztą, od zawsze wiedziałam, że pewnego dnia zrównasz się z nimi poziomem.
Jestem z ciebie tak bardzo dumna – dodała, uśmiechając się przez łzy. – Ale nie
sądziłam, że tak szybko się ożenisz, szkoda, że Falonar jeszcze się nie
ustatkował.
– Mamo…
– Uściskaj go ode mnie, gdy się spotkacie.
Tak bardzo was kocham i cieszę się, że mogłam cię jeszcze raz zobaczyć.
Dziękuję za to – zwróciła się do Shirasagiego.
POdobała mi się bardzo wizja zaświatów. Dodatkowo tłumaczenie S było bardzo sensowne, choć nadal mam trocję pytań -np co się stało z tym najważniejszym bogiem... I właściwie czemu nikt nie zajął się południem, to dość smutne... Ciekawa wizja sądu ostateznego, musze przyznać, ciekawe, na jakiej zasadzie ten człowieczek ich rozdziela. podobało mi się to,że Kaleas spotkał się z matką, choć dziiw mnie,że w tym przedsionku... ale z pewnością tego potrzebował,dobrze, że zdał sobie sprawę, że matka obserwuje ich poczynania :) i tak największą zagadką pozostaje dla mnie, na jakiej zasadzie mogl tam przejsc, bedac nadal żywym człowiekiem... Mam nadzieję,że wróci. Na razie ta próba wydaje sie byc bardziej przygodą niż zadaniem nie do wykonania, ale pewnie jeszcze wszystko przed nami. jedna z lepszych notek moim zdaniem, naprawdę bardzo ciekawai wiele tłumacząca. Mam nadzieję,że jeszcz trochę opiszesz ten świat, ciekawy jest. Zapraszam na mój nowu blog i I rozdział - odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNajważniejszy bóg nadal rezyduje w Zaświatach, bo w końcu tam jest tego dom. W świecie "żywych" żadnej istotnej roli nie pełni ani nie ma na niego żadnego wpływu, bo wszystko zostawił w rękach Kaio, dlatego nic więcej o nim nie ma i nie będzie.
W przypadku pracy sędziego, trzeba założyć, że kieruje się jakimiś sprawiedliwymi zasadami. Nie chcę wdawać się w szczegóły i myśleć nad tym, bo cała struktura wszechświata jest zbyt skomplikowana.a pojęcie dobra i zła odbiega od tego, które my znamy.
Dlaczego z matką widział się w przedsionku, zostanie powiedziane na początku kolejnego rozdziału. Głównie ma to związek z trasą, jaką obrał Shirasagi.
Bardzo lubię pobyt w Zaświatach i dobrze pisało mi się te rozdziały, jeszcze akcja dwóch kolejnych rozdziałów ulokowana jest w tym miejscu, więc mam nadzieję, że zaspokoję ciekawość :)
Mi także spodobała się twoja wizja zaświatów i tego, że ta kraina tak jakby funkcjonuje równolegle do normalnego wszechświata i dusze mogą do niej przenikać, zamiast się błąkać. Zaintrygowało mnie też to, że Kaio i jego towarzysze wcale nie byli tacy pierwsi, a po prostu przyszli z tego równoległego świata i stworzyli ten wszechświat, który znał Kaelas i pozostali.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to bardzo ciekawa, spójna koncepcja, a ten rozdział wyjaśniał wiele rzeczy, które dotychczas były tylko gdzieś zarysowane. Uważam, że to było dobre ^^. No i fajnie, że wreszcie wyjaśniło się, co się stało z nieznanym opiekunem południa i kim jest w rzeczywistości Shirasagi. To mnie dosyć zaskoczyło.
Cieszę się też, że Kaelas miał możliwość spotkać się z matką, chociaż na chwilę. Na pewno był nieszczęśliwy, gdy się dowiedział, co się z nią stało, i że już nigdy się nie zobaczą i matka nie przekona się, ile osiągnął. Teraz może będzie mu lżej, skoro wie, że matka jest w bezpiecznym miejscu i że udało im się porozmawiać?
Jestem ciekawa dalszego ciągu zadania, bo zastanawia mnie, co on musi zrobić w tych zaświatach i jak się z nich wydostanie.
Ogólnie bardzo mi się podobało. Fajny, wyjaśniający rozdział. Będę czekać na ciąg dalszy ^^.
Dziękuję :)
UsuńKiedyś obiecałam, że powiem, kim jest Shirasagi i w końcu nadszedł odpowiedni moment. Przynajmniej miałam pod ręką odpowiedniego przewodnika dla Kaelasa, w którego przypadku logiczne jest, że wie więcej niż pierwsza lepsza dusza i może się tym podzielić.
Po spotkaniu z matką na pewno będzie mu lżej i łatwiej dojść do siebie, chociaż chwilowo to i tak myśli o Vrieskasie zajmują pierwsze miejsce.
Ładnie przedstawiłaś tą krainę. Te podziały, odzyskiwanie ciała... Zastawiam się tylko, jak to możliwe, że Kaelas mógł przejść, nie umierając, skoro nawet bogowie tego nie mogą... Chyba. A spróbowałby któryś, no. Jestem ciekawa, co by się z nimi stało. Może jednak nic złego. Miło, że Kaelas mógł spotkać się z matką. Przynajmniej miał szansę ją przeprosić. Dzięki temu pewnie będzie mu łatwiej zaakceptować to, co się z nią stało. Nie rozumiem, czemu nikt nie zajął się południem... Dlaczego Kaio nie zależało na tym, by ktoś przejął opiekę nad tamtą częścią? Dziwne... Ciekawe, czy gdyby Kaelas go o to zapytał, to uzyskałby odpowiedź.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNie, bogowie nie potrafią przechodzić do Zaświatów i z powrotem. Gdyby spróbowali, zginęliby i musieli zostać w Zaświatach już na zawsze. Sam Kaelas to nieco inna historia i myślę, że w ostatnich rozdziałach wszystko stanie się jasne.
Tak, na pewno po spotkaniu z matką będzie mu lżej i z czasem łatwiej dojść do siebie po tym wszystkim, co się wydarzyło.