czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 97: Ostatnia łza


To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.
J. K. Rowling – Harry Potter i Komnata Tajemnic
Kaelas wyglądał przez okno, licząc, że uda mu się dostrzec przemierzającego przestrzeń kosmiczną Eduardo. Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie pierwszego zetknięcia z olbrzymim żółwiem, gdy omal nie zostali przez niego połknięci. Miał wrażenie, że było to tak dawno, a przecież nie minęło aż tyle czasu, zaledwie rok.
Landarczyk zastanawiał się, jak będzie wyglądało spotkanie z Mistrzem Penyu. Potężny wojownik nigdy nie był zadowolony z ucznia, zawsze narzekał na jego nieudolność i brak postępów. Kaelas nie potrafił zliczyć, ile razy powiedział mu, że gdyby nie bezpośrednie polecenie Wyroczni, to nigdy nie przyjąłby go na trening. Nieraz zdarzało się, że krzyczał na nich za to, co zrobili, odwiedzając różne planety. Najbardziej wyprowadzili go z równowagi długim pobytem na Ziemi. Jednakże gratulował mu poczynań na Orjuus.
Kaelas tak bardzo chciał, by Mistrz Penyu powiedział, że dobrze sobie radził, że jest zadowolony z postępów ucznia i nie żałuje, że został zmuszony, by z nim trenować przez tyle ciężkich miesięcy.
Westchnął, opierając policzek o chłodną szybę, i wtedy dostrzegł w oddali nietypowy dla otoczenia kształt. Momentalnie ożywił się, nie odrywając wzroku od tego czegoś. Serce szybciej zabiło w piersi, gdy zyskał pewność, że zbliżają się do Eduardo. Kaelas uśmiechnął się szeroko na widok powoli przemieszczającego się do przodu żółwia. Chyba nigdy nie przestanie się dziwić, jak mógł chodzić, nie opierając łap na żadnym podłożu. Nawet RM19 nie potrafił wyjaśnić tego zjawiska, twierdząc, że przeczy wszelkiej logice. A Mistrza Penyu wolał nie pytać, może teraz się odważy, o ile zastaną mentora w dobrym humorze. A to zdarzało się niezwykle rzadko.
~ * ~
Kaelas jako pierwszy zeskoczył ze statku, nie czekając aż wysuną się schodki ułatwiające zejście. Nie mógł uwierzyć, że gdy za pierwszym razem zrobił coś takiego, to siła grawitacji gwałtownie pchnęła go w dół. Wtedy nie był w stanie podnieść się do pozycji stojącej, a teraz bez żadnych ograniczeń mógł poruszać się po skorupie Eduardo. To było przyjemne, powodujące ciepło w sercu uczucie.
– Może byś pomógł z łaski swojej. – Usłyszał wołanie Kendappy. Ton jej głosu nie świadczył o niczym przyjemnym, ale udawanie, że nie usłyszał mogłoby skończyć się o wiele gorzej.
Spojrzał w górę i zobaczył Alatankę stojącą w wejściu do kapsuły. Groźnie mrużyła oczy, jakby szykowała się do rozprostowania skrzydeł i zaatakowania go, mimo że przecież nic złego nie zrobił. Jedynie pierwszy zszedł na Eduardo, a to nie podlegało pod czyny głupie, niebezpieczne i zasługujące na karę.
Dopiero po chwili zwrócił uwagę na stojącą obok Reevę, która lekko wychylała się do przodu. Zapewne chciała zerknąć, co znajduje się na dole, ale Kendappa trzymała ją w odległości kilku kroków od wyjścia. Wtedy do Kaelasa dotarło, że gdyby kobieta spróbowała zejść o własnych siłach, to spadłaby na dół. Prawdopodobnie nie wyszłaby z upadku bez szwanku i mogłaby sobie coś złamać, a w najgorszym wypadku nawet stracić życie.
Wbiegając po schodkach, wojownik zastanawiał się, dlaczego Alatanka nie mogła pomóc Reevie, zwiększona grawitacja nigdy nie stanowiła dla niej problemu. Jednakże wolał nie poruszać tego tematu, by jej niepotrzebnie nie złościć.
– Musiałem rozprostować kości – skłamał, uśmiechając się do Kendappy.
– Jeżeli sądzisz, że ci wierzę, to grubo się mylisz – odparła, ale kąciki ust skierowała ku górze, co Kaelas przyjął za dobry znak.
– Zamiast flirtować, może wyjaśnicie mi, co się tu dzieje? – wtrąciła Reeva, kładąc rękę na biodrze i wpatrując się głównie w Landarczyka. Wojownik nie potrafił zrozumieć zachowania kobiety, Kendappa też mogła odpowiedzieć na to pytanie, ale ona wolała znęcać się nad nim.
– Ponieważ siła grawitacji jest o wiele silniejsza – wybawił go z opresji RM19. – Gdybyś znalazła się w jej obszarze, nie byłabyś się w stanie ruszyć. Idziemy? Mistrz Penyu nie będzie zadowolony ze zwłoki.
Kaelas kiwnął głową, zgadzając się z przyjacielem, i wziął Reevę na ręce. Postanowił zejść po schodkach, by nie narazić się na jakieś uwagi ze strony Kendappy czy RM19, gdyby okazało się, że kobieta nie była zadowolona z innego sposobu opuszczenia statku.
– Nie mogę się ruszyć – wyjąkała z trudem, szeroko otwartymi oczami spoglądając na Landarczyka.
– W domu Mistrza Penyu jest normalna grawitacja – rzekł Kaelas.
Szedł przed siebie, ale wzrok miał skierowany ku górze. Uważnie obserwował Kendappę, która, dystans dzielący ich od domku, postanowiła przebyć w powietrzu. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, chociaż w pierwszej chwili nie podobało mu się, że poszła na łatwiznę, by szybciej znaleźć się u celu.
– Wiem, że jest atrakcyjna, ale mógłbyś teraz patrzeć przed siebie – odezwała się Reeva.
Pod wpływem słów kobiety na twarzy Kaelasa pojawiły się szkarłatne rumieńce, które ona zapewne doskonale widziała. Chciał coś odpowiedzieć, ale ostatecznie postanowił to jednak przemilczeć, niż drążyć powodujący zakłopotanie temat. Bez słowa, posłusznie skierował wzrok na domek Mistrza Penyu.
Gdy przekroczył próg, postawił Reevę na ziemi. Kobieta odetchnęła z ulgą, zarazem wyglądając na szczęśliwą, że w końcu mogła poruszać się o własnych siłach. RM19 delikatnie objął ją ramieniem.
– Jesteście szybciej niż się spodziewałem – odezwał się Mistrz Penyu, wychodząc z salonu. Landarczyk był w szoku, słysząc te słowa, spodziewał się, że przez Arslana ze strony mentora czeka ich tylko kolejna nagana za powolność. – Witajcie, Kendappo, Kaelasie i RM19.
Uśmiechnął się w ich stronę, ale uprzejmy gest momentalnie zniknął, gdy zobaczył towarzyszącą im Reevę. Przyjrzał się kobiecie uważnie, dłużej zatrzymując się na pelerynce skrywającej bark ręki. Kaelas był pewien, że Mistrz doskonale wiedział, co pod nią było, a raczej czego nie było.
– Jestem Reeva, pochodzę z Orjuus – powiedziała niepewnie, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
Mistrz Penyu jedynie kiwnął głową. Wszedł do salonu, wcześniej dając im znak, by podążyli za nim. To chyba koniec uprzejmości, pomyślał Kaelas, powstrzymując się przed wypowiedzeniem tych słów na głos. Nie rozumiał jednak, dlaczego obecność Reevy tak zadziałała mentora. Przecież nie zabrali z Orjuus potwora, a dziewczynę RM19. I należało to uszanować, przynajmniej tak powtarzała Kendappa.
Mistrz Penyu usiadł na swoim stałym miejscu przy niskim stole pełnym najróżniejszych przekąsek. Pozostali podążyli jego śladem. Kaelas nie potrafił się powstrzymać i rzucił w stronę mięsożernej rośliny plaster szynki, który został natychmiast pochwycony i zjedzony ze smakiem.
– Co się stało, Mistrzu, że nas wezwałeś? – zabrał głos RM19. Najwyraźniej nie potrafił znieść długiego milczenia, gdyż mentor nie wykazywał chęci, by rozpocząć rozmowę, nadal przypatrując się Reevie. – Nie podoba ci się, że zabraliśmy kogoś ze sobą – dodał, nie potrafiąc dłużej znieść tej sytuacji.
– Sama chciałam opuścić Orjuus, jeżeli o to chodzi. RM19 do niczego mnie nie zmuszał – wtrąciła kobieta, podtrzymując kontakt wzrokowy z Mistrzem Penyu. – Wiem, że szykuje się wojna. Nie jestem wojownikiem, nie mogę walczyć, ale nie będę przeszkadzać.
– Nieważne, byłem pewien, że przeleciałaś pół wszechświata za Kaelsaem, ale najwyraźniej się pomyliłem.
– Kaelasem?! – powtórzyła zaskoczona Reeva. – Przecież on jest mężem Kendappy, nigdy nie stanęłabym między nimi. Zresztą, to nie mój typ – dodała cicho.
Kąciki ust Mistrza Penyu drgnęły lekko ku górze, jednak po chwili na jego twarz powróciła powaga. Zamknął oczy i odetchnął głęboko kilka razy, jakby próbował się opanować albo uspokoić. Kaelas spojrzał porozumiewawczo na Kendappę, szukając u niej odpowiedzi na tak dziwne zachowanie mentora, lecz ona tylko wzruszyła ramionami. Sama nie wiedziała, co się działo.
– Gratuluję – zwrócił się Mistrz Penyu do małżonków. Jednak jego głos brzmiał, jakby składał komuś kondolencje z powodu utraty bliskiej osoby.
Kaelas czuł niepokój. Sądził, że wiekowego mentora nic nie było w stanie wyprowadzić z równowagi, ale najwyraźniej coś się jednak znalazło. Miał tylko nadzieję, że nie było to nic poważnego i że nie spowodowało to wcześniejszego zakończenia ich podróży.
– Wezwałem was, ponieważ do bitwy z Vrieskasem dojdzie szybciej niż przewidywałem. Yaskaskanin wraca na ojczystą planetę, a stamtąd natychmiast ruszy na Landare. Już wie, że książę Ladvarian zabił głównego generała i uszedł żywy z wyprawy na Berkayu.
– Czyli mamy natychmiast lecieć na Landare i pomóc księciu? – podsumował Kaelas. – Widzisz, tym razem to on wpakował się w tarapaty – zwrócił się do Kendappy.
– Już ci mówiłam, że obaj jesteście tacy sami – westchnęła w odpowiedzi. – Zdążymy na czas dotrzeć na Landare? – zwróciła się do Mistrza Penyu. – Z Yaskas droga jest znacznie krótsza niż stąd. A Vrieskas na pewno wysłał już pierwszych żołnierzy, by otoczyli planetę i nie pozwolili Ladvarianowi uciec.
 – Chyba zapomnieliście, po co w ogóle zostaliście wysłani na tę misję – sprowadził ich na ziemię starzec, zakręcając wąsa na palcu.
– Po łzy – odpowiedział od razu Kaelas. – Ale skoro nie mamy jednej, to uznałem, że sprawa nieważna…
– Po miecz – przerwał Mistrz Penyu.
– Rzeczywiście, zapomniałem – przyznał zawstydzony Landarczyk, spoglądając na swoje kolana, by nie widzieć wyrazu twarzy mentora. – Wyleciało mi z głowy, bo już go nie potrzebuję w walce.
– Zdążymy dotrzeć na czas na Landare, jeżeli mamy jeszcze udać się po miecz? – zapytał RM19.
– Wszystko w swoim czasie, Eduardo zmierza w dobrym kierunku, więc trochę przyspieszy to waszą podróż. Jednakże najpierw należy wam się wyjaśnienie odnośnie łez. Po walce na Orjuus i po tym, co udało wam się osiągnąć w ostatnim czasie, zasłużyliście, by dostać tę ostatnią. Jestem dumny z postępów, jakie zrobiliście.
Mistrz Penyu wyciągnął zza koszuli rzemyk, na którym zawieszona została mała, błękitna łza. Kaelas patrzył na nią z niedowierzaniem. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że mentor mógłby ją posiadać. Kendappa i RM19 także wyglądali na zaskoczonych.
– Dziękuję – rzekł Landarczyk, przyjmując cenny dar.
– Mam łzę od jej powstania, jednak sądzę, że zasłużyliście, by ją otrzymać.
– Od powstania? – podchwycił RM19, przypatrując się uważnie Mistrzowi. – Podobno to łzy pierwszych dzieci. Ta wersja nie zmieniała się bez względu na to, gdzie się udaliśmy.
– Otrzymałem ją w dniu, w którym powstało serce Berkayu, jednak to zupełnie inna historia. To prawda, że łzy należały do pierwszych dzieci Kaio i powstały w ostatnich dniach Wielkiej Wojny. Jestem jednym z pierwszych dzieci, mogłem żyć bardzo długo, jednak mimo to bogowie ofiarowali mi dar nieśmiertelności.
– Czy Nien Sử też jest jednym z pierwszych dzieci? – zapytała Kendappa.
– Tak, tylko my dwoje zostaliśmy obdarowani tym błogosławieństwem czy przekleństwem, w zależności, jak na to patrzeń. On ze względu na bibliotekę i spisywaną od początku wszechświata historię, ja miałem stać na straży pokoju, a w razie potrzeby szkolić młodych, zdolnych wojowników, gdyż opiekunowie przysięgali, że nigdy nie wtrącą się w dzieje planet. Jednak czasem mam wrażenie, że Kaio chodziło o coś zupełnie innego – westchnął i zamilkł na chwilę, jakby wracał pamięcią do tamtych wydarzeń. – Lecz mimo że zostaliśmy wyróżnieni na tle innych dzieci, to nie mogliśmy przekroczyć bariery. Nigdy nie pozwolono mi nawet na chwilę powrócić do domu, z którego zostałem wyrzucony po Wielkiej Wojnie.
– To przykre – szepnęła Reeva.
– Na szczęście dostałem Eduardo, to on został moim wiernym kompanem, a zarazem domem.
– Czyli za barierą rzeczywiście znajduje się planeta bogów? – spytał RM19, nie potrafiąc uwierzyć, że legenda, którą usłyszał kiedyś od Kendappy mogła okazać się prawdą.
– Tak i właśnie tam się udacie – wyjaśnił Mistrz Penyu. – Mieliście zdobyć łzy, by pokazać, że jesteście godni, aby otrzymać zaproszenie. Zarazem mogliście poznać świat i doskonalić umiejętności. Za każdym razem potrzebna była zgoda wszystkich opiekunów, jednak w tym wypadku sytuacja jest wyjątkowa i Kaio dał wam przepustkę, nie zasięgając opinii innych. Przelecicie przez barierę, jakby jej tam w ogóle nie było, musicie jedynie uważać na bazy i statki Vrieskasa.
– A co z Ladvarianem? Legendarnym Wojownikiem? Braćmi Duszy, czy jak to tam szło? – dociekał Kaelas. – No i mieczem – dodał po chwili, przypominając sobie o legendarnym ostrzu.
– Przecież mówiłem, że po kolei wszystko wyjaśnię – fuknął Mistrz Penyu, powracając do tego ostrego tonu, który Landarczyk tak dobrze pamiętał. Kaelas mruknął pod nosem ciche przeprosiny, które chyba nieco udobruchały mentora. – Brama do miecza znajduje się na planecie bogów, nie znam szczegółów. Nigdy o nie nie pytałem, bo mnie to nie interesowało. Z Ladvarianem i Falonarem spotkacie się na miejscu, możliwe, że nawet będą już na was czekać. W przypadku Legendarnego Wojownika…
Mistrz Penyu zamilkł, a na jego obliczu pojawił się smutek. Kaelas chciał się odezwać, ale, napotkawszy ostrzegawcze spojrzenie Kendappy, postanowił milczeć i czekać, aż mentor zacznie kontynuować temat.
– W centrum ty i Ladvarian poznacie historię Legendarnego Wojownika – powiedział z trudem. – Dowiecie się, kim on jest i jaka została mu powierzona rola.
– To coś złego? – dociekał Kaelas, starając się nie patrzeć na Kendappę.
Nie podobało mu się to nietypowe zachowanie Mistrza Penyu. Przypomniał sobie, że Shirasagi także był smutny, gdy mówił o Legendarnym Wojowniku. Landarczyk powoli zaczynał się zastanawiać, czy w ogóle chce poznać odpowiedź na to pytanie. Czy w ogóle chciał lecieć do centrum i zdobyć miecz, czy zignorować to wszystko i od razu wrócić na Landare. Serce podpowiadało mu, że druga opcja jest słuszniejsza, ale z drugiej strony nie mógł zawieść mentora ani księcia Ladvarian, który czekał na niego na planecie bogów.
– Sam o tym zdecydujesz – odpowiedział Mistrz Penyu. – Nie będę przedstawiał ci mojego punktu widzenia. Nie mam ochoty wracać pamięcią do przeszłych wydarzeń. Natomiast Bracia Duszy mają bezpośredni związek z Legendarnym Wojownikiem. Zastanawiam się jednak, skąd znasz tę nazwę, Wyrocznia nie powiedziała ci, jak Kaio nazwał swoich wybrańców.
– Śniło mi się to – powiedział Kaelas. – To znaczy tak mi się wydaje, że to był sen, bo byłem nieprzytomny. Sam już nie wiem…
Mistrz Penyu jedynie kiwnął głową w odpowiedzi. Landarczyk trochę żałował, że nie odniósł się do tego tematu, ale najwyraźniej uznał go za mało istotny w porównaniu z wyprawą do wnętrza bariery. Już chciał dodać, że rozmawiał wtedy z Shirasagim, który podawał się za mentora Mistrza, ale starzec wstał od stołu i wyszedł z salonu. Wrócił po kilku minutach, niosąc na rękach sporej wielkości drewnianą skrzynkę. Wyglądała zwyczajnie, ale ciekawość Kaelasa pracowała na najwyższych obrotach. Chciał zgadnąć, co znajduje się w środku, lecz miał pusto w głowie. Nie przychodziło mu na myśl nic, co mężczyzna mógłby im pokazać lub dać.
– Musisz mi wybaczyć, Reevo, ale nie spodziewałem się czwartej osoby – zwrócił się do kobiety, która odparła, że nic się nie stało.
Następnie podał skrzynkę Kaelasowi. Landarczyk od razu zajrzał do środka i zobaczył trzy identyczne komplety ubrań. Ciemnozielone tuniki z krótkim rękawem i ochraniacze na przedramiona w tym samym kolorze. Do tego luźne, czarne spodnie i wysokie buty.
– To dla was. Nie możecie stanąć do walki z Vrieskasem, ubierając się jak jego ludzie – powiedział Mistrz Penyu. – Dawno, dawno temu niemal stale trenowałem młodych wojowników. Gdy pomyślnie kończyli szkolenie, otrzymywali takie stroje. Zrobione są z specjalnego, bardzo wytrzymałego materiału. Niech wam dobrze służą.
– Dziękujemy.
~ * ~
Kaelas na prośbę Mistrza Penyu został jeszcze chwilę w salonie, podczas gdy Kendappa, RM19 i Reeva wrócili na statek. Zastanawiał się, co takiego chciał od niego mentor, a biorąc pod uwagę jego dzisiejsze zachowanie, nie podobało mu się to. Nie wyobrażał sobie, aby cokolwiek miał ukrywać przed przyjaciółmi.
– Przepraszam za to, co zrobiłem na Debesu – odezwał się Landarczyk, chcąc przełamać nieprzyjemną ciszę. – Obiecuję, że wrócę tam po pokonaniu Vrieskasa. Chciałem w drodze powrotnej, ale skoro goni nas czas, to muszę to przełożyć.
– Cieszę się, że mogłem cię szkolić, Kaelasie – powiedział Mistrz Penyu, ignorując słowa wojownika. – Nie przypuszczałem, że zdołasz zrobić tak duże postępy. Jestem z ciebie bardzo dumny, pamiętaj o tym.
– Mówisz tak, jakbyśmy nie mieli się już spotkać, Mistrzu. Na pewno tu wrócę, nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale chciałbym dowiedzieć się więcej o ki. Eduardo się porusza, ale RM19 na pewno będzie potrafił go znaleźć. A jakby co, to Falonar też zna się na pilotażu. Chciałbym zobaczyć jego minę, jak poczuje wpływ grawitacji.
Na twarzy Mistrza Penyu pojawił się uśmiech, jednak nie objął on oczu. Nadal pozostały smutne. W tamtej chwili Kaelasowi tak bardzo przypominał Shirsagiego, że miał ochotę potrząsnąć mentorem i zażądać odpowiedzi. Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, starzec podszedł do niego i objął.
– Bądź szczęśliwy do samego końca – rzekł, oddalając się o kilka kroków.
– Nie weźmiesz udziału w bitwie?
– Nie, obiecałem, że nie będę się wtrącał. Zresztą, byłoby to ponad moje siły – powiedział, ale Kaelas nie zrozumiał znaczenia jego słów. – Idź już.
Mistrz Penyu obserwował oddalającego się w stronę kapsuły mężczyznę, starając powstrzymać łzy napływające do oczu.
– Wybacz, Kaelasie, że odmówiłem treningu Vrieskasowi, ale wierzyłem, że Legendarny Wojownik zginął na zawsze. Gdybym postąpił inaczej, miałbyś szansę żyć jeszcze wiele lat.
~ * ~
Ostatnio się rozchorowałam i, jak zapewne zauważyliście, byłam całkowicie nieaktywna w blogosferze. Dlatego wszystko postaram się ponarabiać jeszcze dzisiaj. No i w ramach małego zadośćuczynienia, rozdział pojawił się dzień wcześniej :)
Pod ostatnią notką zauważyłam, że pojawiało się pytanie, kiedy dojdzie do spotkania Kaelasa i Ladvariana. Ponieważ nie chce mi się powtarzać, odpowiem tutaj, że nastąpi to w rozdziale 102, czyli jakby nie patrzeć już niebawem.

8 komentarzy:

  1. O, fajnie, że już dotarli do mistrza Penyu. Niemniej jednak, na początku mnie zdziwiło, że nie odczuli zwiększonej grawitacji mimo że opuścili Eduardo kilka miesięcy wcześniej. Myślałam, że znowu będą mieli problemy z przyzwyczajeniem się, a tu jednak nie, tylko Reeva je miała, ale jej tam nie było poprzednim razem. Swoją drogą, ja też, podobnie jak postacie, jestem ciekawa, jak żółw porusza się w kosmosie i jak generuje taką grawitację. Wyjaśni się to kiedyś? xD
    Potem nieco zaskoczyła mnie reakcja mistrza na Reevę; miałam wrażenie, że jest mu nie w smak pojawienie się dodatkowej osoby. Zastanawiam się, czy to dlatego, że jej nie ufa, czy może kryje się za tym coś więcej?
    Ogólnie przez cały czas zachowywał się nieco dziwnie, choć rozdział rzucił na niego zupełnie nowe światło. Nawet nie przypuszczałam, że jest jednym z pierwszych dzieci, choć kiedyś w sumie się zastanawiałam, skąd się wziął. Musi w takim razie być bardzo stary i bardzo dużo wiedzieć o wszechświecie... Ciekawe, kim w takim razie był Shirasagi, o którym znowu pojawiła się wzmianka? I dlaczego nie dał im brakującej łzy wcześniej, zanim ich wysłał po pozostałe? Chciał ich najpierw sprawdzić, czy są godni?
    Nadal mnie zastanawia Legendarny Wojownik, kim on w ogóle będzie, i to, co czeka bohaterów w najbliższej przyszłości. Po tej końcówce mam dziwne wrażenie, że Penyu przypuszcza, iż Kaelas zginie. Czyżby znowu wiedział coś więcej, o czym jednak nie zamierza mówić?
    Cóż, pewnie wkrótce wszystko się okaże. Jestem naprawdę ciekawa, bo akcja się zagęszcza i ewidentnie nadciąga finał. A ja nawet nie mam pomysłu, jak ta historia się może zakończyć. Pewnie znowu nas czymś zaskoczysz, przez całe opowiadanie ciągle zaskakiwałaś. To właśnie zawsze było fajne w tej historii, że ciągle coś się działo i często były jakieś elementy zaskoczenia ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z racji, że wtedy przyzwyczaili się do zwiększonej grawitacji i nauczyli się normalnie funkcjonować w takim środowisku, teraz byli na to przygotowani i traktowali jako coś "normalnego".
      Natomiast jeżeli chodzi o Eduardo, to należy przyjąć, że on po prostu taki jest. I na pewno nie będę tłumaczyć dlaczego.
      Co do zachowania Mistrza Penyu, to z racji, że jest on tak stary, to wie więcej niż bohaterowie i przede wszystkim wie, jak skończy się bitwa z Vrieskasem. I z tego też względu zachowywał się tak w stosunku do Reevy. O zaufaniu raczej nie może być tu mowy, bo widział ją zaledwie przez chwilę i nie wyrobił sobie o kobiecie opinii.
      A łzy nie otrzymali od Penyu wcześniej, ponieważ nie uważał, że byli godni tego by ją tak po prostu dostać.
      Co do Shirasagiego, to w tej sadze, jak dobrze pamiętam, to za dwa rozdziały, zostanie dosłownie powiedziane, kim jest. Ale wyjaśnienie największej tajemnicy zostawiłam sobie na sam koniec, do ostatniego rozdziału :)

      Usuń
  2. Bardzo podobał mi się ten rozdział. W końcu nasza trójka dotarła do Eduardo. Aż zdziwił mnie fakt, że Mistrz Penyu zaskoczony był, że przybyli do niego tak wcześnie. A przecież mieli po drodze nieoczekiwaną podróż.
    Cieszę się, że po tylu zmaganiach w końcu otrzymali ostatnią łzę od samego Mistrza, i bardzo intrygował mnie fakt, że był z pierwszych dzieci Kaio. Wszystko jakby teraz łączy się w całość. Dla RM19 musiał to być ogromny szok, gdy dowiedział się o tym, że opowiadania o bogach jest prawdziwe, bo przecież mężczyzna myślał realistycznie, był przecież naukowcem.
    Bardzo mnie jednak martwi to, że Kaelas udaje się do centrum, a tam nie spotka tam Ladvariana. Jestem ciekawa, jak to wpłynie, bo czuję, że mogą być tylko i wyłącznie kłopoty. A czas do stanięcia walki z Vriaskasem jest już bliska.
    Jak wiesz, kiedyś wspomniałam Ci, że mam pewien domysł, co do Legendarnego Wojownika. Na początek cały czas stawiałam na Kaelasa, lecz po następnych rozdziałach w mojej głowie przerodził się inny pomysł, no i bardziej u mnie się utrwalił, gdy dowiedziałam się, że Ladvarian przyjmuje taką samą postać tygrysołaka co Kaelas. A skoro zbliżamy się prawie do końca, to wyjawię moje sugestię^^ Sądzę, że Legendarnym Wojownikiem będą Bracia Duszy. Dwie białe bestie w jednym ciele... wiesz, coś na zasadzie scalenia z DB :)
    Może się mylę w tej kwestii, zawsze tak jest, ale po przeczytanych rozdziałach tak mi się to złączyło w jedną całość:)
    Zastanawiam się jednak jeszcze nad tym ostatnim dialogiem Mistrza Penyu. Nie zaprzeczę, bardzo mnie on zaniepokoił.
    Jestem już ciekawa, co będzie dalej.
    I masz cudowny nowy szablon :) Jest piękny:)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na pewno było to dla RM19 duże zaskoczenie, jednak biorąc pod uwagę to, z czym spotkał się podczas podróży, powoli zaczynał wierzyć, że jacyś bogowie istnieją, chociaż niekoniecznie są to takie byty, za jakie uważała ich chociażby Kendappa.
      Jak podróż do centrum wpłynie na Kaelasa, skoro nie spotka tam Ladvariana, okaże się dopiero w sadze finałowej, na razie nic nie mówię, by za dużo nie zdradzać. To samo tyczy się Legendarnego Wojownika. Niebawem wszystko okaże się jasne, ale ja milczę jak zaklęta.

      Usuń
  3. Co znaczyły ostatnie słowa mistrza? Czyżby chciał dać do zrozumienia, że Kaelas zginie? Jak to? Dlaczego? A może coś źle zrozumiałam... Mam nadzieję, yh. :/ Nie rozumiem, czemu pomyślał, że Revaa przebyła taki kawał drogi z powodu Kaelasa. Hm... to, że on jest z Kendappą też dziwnie potraktował. Chodziło o to, że Kaelas ma nie przeżyć? Ty! Ani się waż go uśmiercić. Mam nadzieję, że jednak wszystko dobrze się potoczy. Ale co z centrum? Przecież Ladvarian nie zamierza się tam wybrać, choć przecież powinien. Kaelas będzie musiał lecieć na Landare, by się z nim spotkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic na temat słów Mistrza Penyu nie mówię, co miał na myśli okaże się pod koniec opowiadania. Na temat Reevy po prostu takie było jego pierwsze skojarzenie, nie sądził, że to RM19 postanowił zabrać ze sobą kobietę z drugiego końca wszechświata.
      No cóż, z Ladvarianem rzeczywiście spotkają się dopiero po powrocie na Landare, ale najpierw zaliczą wizytę w centrum, gdyż na razie nie wiedzą nic o tym, że książę zlekceważył polecenie.

      Usuń
  4. Ciesze sie,ze pojawił sie eduardo i mistrz, taki powrot do przeszłości xD nie wiem,czemu mistrz penyu tak sie zasepil na widok revii, troche sie tego obawiam... No inorzynajmniej Kaleas chyba nie bedzie oponował przed udaniem sie za zasłonę. Swoja droga podobało mi sie,ze mistrz trzymał ostatnia łze, faktycznie nasza trojka zasłużyła na to,by ja dostać od niego xd pewnie trzymał ja od poczatku skubany xD tacy ja juz medrcyxd czekam na ciąg dalszy z niecierpliwoscia xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, Mistrz Penyu łzę miał od samego początku, ale nie jestem sobie w stanie wyobrazić, by miał ją dać Kaelasowi za pierwszym razem Wtedy Landarczyk nie zasługiwał nawet na pochwałę, a co dopiero coś tak cennego.
      Ostatnio pytałaś o Oskara. Niebawem powinien pojawić się tam rozdział, jestem w trakcie pisania i mam nadzieję, że uda mi się wyrobić jeszcze w tym tygodniu.

      Usuń