środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 103: Narada


Najstraszniejsze są równania z wiadomą, której nie chcemy przyjąć do wiadomości.
Stanisław Jerzy Lec
Kendappa od kilkunastu minut milczała, analizując wszystkie informacje, którymi podzielił się z nią Ladvarian. Spoglądała przez okno, zapewne mając dość wpatrującego się w nią natarczywie księcia, który wolałaby, aby kobieta natychmiast podzielił się z nim swoimi przypuszczeniami. Albo podała gotowy plan działania, pomyślał Kaelas, wracając myślami do wczorajszej rozmowy z Falonarem. Chociaż z drugiej strony ciężko było mu uwierzyć, by przyszły władca Landare, o ile plan Kaio się nie powiedzie, zwierzył się komukolwiek, że tak naprawdę nie miał pojęcia, co robić.
Kaelas całą siłą woli musiał powstrzymywać się, by nie zacząć stukać palcami w blat stołu, przy którym wszyscy siedzieli. Mógłby się założyć, że Kendappa od razu nakrzyczałaby na niego, że ją dekoncentruje. Mężczyzna żałował, że w ogóle został zaproszony na tę naradę, ale skoro teraz traktowany był jako jeden z elitarnych wojowników, to nie miał innego wyjścia, jak zaakceptować ten stan rzeczy. Mimo że wolał nic nie mówić, strasznie mu się nudziło i z chęcią poświęciłby ten czas na coś przyjemniejszego.
Strasznie zazdrościł RM19, który jasno oznajmił księciu, że mimo szczerych chęci nie weźmie udziału w naradzie. Zamiast tego przejął kontrolę nad bazą dowodzenia, by monitorować, co działo się ze statkami otaczającymi planetę oraz jak najwcześniej wykryć zbliżającego się do Landare Vrieskasa. Stwierdził, że później przekażą mu najważniejsze informacje.
Natomiast Reeva została zaproszona tylko przez grzeczność. Kaelas nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Ladvarian w ogóle nie traktuje jej poważnie, a także bardzo często ignoruje, jakby fakt, że nie była wojowniczką automatycznie stawiał ją w gorszym położeniu. Może i kobieta nie stanie do walki, ale mogła pomagać w wielu innych miejscach. Zresztą, czasem książę tak samo zachowywał się wobec RM19, co Kaelasa złościło jeszcze bardziej, gdyż przyjaciel nie był jedynie pilotem i specjalistą od zaawansowanej technologii, ale także wojownikiem. Mimo że jego styl walki bardzo różnił się od landarskich standardów.
– Ciężko jest mi jednoznacznie stwierdzić, jak zachowa się Vrieskas – odezwała się w końcu Kendappa.
– Czemu mnie to nie dziwi – zadrwił Ladvarian, ignorując karcący wzrok Falonara.
Do Kaelasa dopiero po chwili dotarło to, co zobaczył. Jego brat nigdy, przenigdy, przeprzenigdy nie pozwoliłby sobie na takie gesty wobec księcia. Zresztą, nawet w domu nigdy nie nazywał go po imieniu, zawsze pamiętając o tytule. Teraz jakby wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, co całkiem nie mieściło mu się w głowie.
– Przyjmij do wiadomości, że nie wiem, jakie znaczenie ma dla Verieskasa ta planeta i ludzie tu mieszkający – fuknęła Kendappa, nie kryjąc sarkazmu w głosie. – Zakładam, że osobiście chce dać tobie nauczkę, dlatego nie wysyła jednego z generałów. Nigdy nie traktował zagrożenia z twojej strony na poważnie, więc nie powinien zabrać ze sobą wielkiej armii.
Twarz Ladvariana wykrzywiła się w grymasie wściekłości, już chciał coś powiedzieć, zapewne niezbyt przyjemnego dla Alatanki, jednak niespodziewanie Reeva zabrała głos:
– To chyba dobrze, że was nie docenia. Władczyni na Orjuus postąpiła tak samo, przez co podpisała na siebie wyrok śmierci. I jeżeli Vrieskas nie zabierze ze sobą wielkiej armii, to zginie mniej ludzi.
– Nie sądzę też, aby chciał zniszczyć Landare, bo mieszka tu zbyt wielu emigrantów z innych planet – dodała Kendappa nieco naturalniejszym tonem głosu. – Zresztą, znajdujemy się w środku imperium, więc pewnie znalazłby dla niej dobre zastosowanie.
– Chociaż tyle dobrego, że nie wykończą nas z kosmosu – mruknął Ladvarian. – Mam nadzieję, że masz rację i walczyć z Vrieskasem będę na równinach, nie w mieście.
– Będziecie – poprawiła go automatycznie Kendappa.
Książę nie wydawał się zadowolony, jakby sądził, że sam stawi czoło tyranowi. Kaelas zastanawiał się, jaką rolę obmyślił dla niego, skoro nie widział go u swego boku. Nie spodziewał się, że Ladvarian postanowi zepchnąć go na margines, skoro ostatnio na każdym kroku słyszeli o Braciach Duszy mających ramię w ramię stanąć do boju.
– Zresztą i tak uważam, że Kaelas jest od ciebie silniejszy – dodała, wyzywająco patrząc prosto w oczy Ladvarianowi.
Nagle wszyscy spojrzeli na Kaelasa, a mężczyzna miał ochotę wyparować z pomieszczenia. Jednak najpierw z chęcią trzepnąłby Kendappę w głowę tak, jak ona zwykle robiła jemu, gdy powiedział lub zrobił jakąś bzdurę.
– Nie mów takich głupot – powiedział szybko, widząc wściekłość w spojrzeniu księcia. Nie chciał nikogo denerwować, szczególnie w takim momencie.
Spojrzał porozumiewawczo na Kendappę, mając nadzieję, że zrozumie aluzję. W głębi ducha bardzo cieszył się, że tak o nim myślała, ale nie chciał o tym rozmawiać przy księciu, a już na pewno nie miał zamiaru niczego udowadniać przed zbliżającą się wielkimi krokami bitwą.
– Ale zastanawiałem się nad księżycem z przepowiedni – zmienił temat, mając nadzieję, że nikt nie zechce na siłę kontynuować poprzedniego.
– A pomyślałeś o tym tak nagle, bo…
– Tak bez większego powodu – skłamał, żałując, że sam bezmyślnie poruszył tę kwestię. – To ułatwiłoby walkę – dodał, widząc natarczywe spojrzenie kobiety.
– Nawet jakby, to musielibyśmy założyć, że będziemy walczyć w nocy – powiedział Ladvarian, kończąc temat. – Czyli nie mamy konkretnego planu? Generał nie jest w stanie nic wymyślić?
– Książę też nie? – zripostowała Kendappa. – Przejmę dowództwo nad wojownikami i postaram się odciągnąć ich od was i Vrieskasa, by nic was nie rozpraszało ani nie zakłócało najważniejszego pojedynku. Na Orjuus ta taktyka zadziałała, więc myślę, że tutaj także się sprawdzi. A tak w ogóle, to nie powiedziałeś, dlaczego książę Peyton nam nie pomaga ani co stało się z generałem, który nadzorował twoje rządy.
– Ojciec jest… – zawahał się przez chwilę Ladvarian, ku zdziwieniu Kaelasa po raz pierwszy nie patrząc Alatance prosto w oczy. – Jest chory, od wielu miesięcy nie wychodzi z łóżka. Lothora z rodziną zamknąłem w lochu, Jabrę też, chociaż wolałbym go zabić – dodał, spoglądając na Falonara, jakby to on powstrzymał księcia przed egzekucją.
– Jabra? Ten Jabra? – zapytała z niedowierzaniem Kendappa.
– Jeżeli przez ten masz na myśli dziwaka o wielkich stopach, niebieskich plamach na gębie, uwielbiającego wtykać nochal do nie swoich spraw, to mówimy o tym samym.
– Co robi tu jeden z najlepszych strategów, którego Vrieskas zawsze trzymał blisko siebie? Wpadł na wakacje, bo nie sądzę, aby miał tu cokolwiek do roboty?
– Podobno wysłała go Evolet, by udał się ze mną na misję – powiedział obojętnie Ladvarian.
– To bez sensu – stwierdziła Kendappa. – Gdyby był to ktoś inny, podejrzewałabym go o szpiegostwo. Ale nie Jabrę. I co Evolet ma do tego? Ona zajmuje się oczarowywaniem delegatów, którzy przylatują na Yaskas. Przecież wszyscy uwielbiają księżniczkę – dodała z sarkazmem, a Kaelas zaczął zastanawiać się, kim jest Evolet i dlaczego Kendappa nigdy o niej nie wspominała.
Alatanka spojrzała na Ladvariana, jednak ten jedynie wzruszył ramionami, nie odzywając się ani jednym słowem. Możliwe, że nie wiedział, jednak Kaelasowi ciężko byłoby w to uwierzyć, skoro najprawdopodobniej ta sprawa dotyczyła bezpośrednio osoby księcia.
– No nic, porozmawiam z więźniami, ale najpierw wolałabym zamienić kilka słów z twoim ojcem – zwróciła się do Ladvariana.
– Więźniowie są do twojej dyspozycji, możesz ich nawet torturować, nic mi do tego. Lecz od mojego ojca trzymaj się z daleka! – zakończył, podnosząc głos.
Wpatrywał się w Kendappę z taką wściekłością i nienawiścią, jakby kobieta oznajmiła, że przechodzi na stronę Vrieskasa, a nie że chce jedynie porozmawiać ze starym księciem. Kaelas już chciał powiedzieć, co myśli o takim zachowaniu Ladvariana wobec żony, nie przejmując się przy tym jego pozycją, ale Alatanka powstrzymała go, kładąc dłoń na ramieniu.
– Bo co? Mnie też wtrącisz do lochu – zakpiła, z satysfakcją obserwując, jak na skroni księcia pojawia się niebezpiecznie pulsująca żyła. – Poprosiłeś mnie o pomoc, więc teraz wszystkiego nie utrudniaj. Nie jesteś w stanie podać mi tak wielu informacji, a domagasz się, bym wymyśliła niezawodny plan.
– A mój ojciec nie wychylający od lat nosa ze swojej komnaty będzie w stanie udzielić ci tych informacji? – prychnął z sarkazmem.
– Na to liczę – powiedziała ze spokojem, po czym wstała z krzesła i skierowała do wyjścia, ignorując Ladvariana.
~ * ~
Kendappa do końca nie była pewna, czy książę Peyton będzie w stanie udzielić jej informacji, których potrzebowała, ale postanowiła zaryzykować. Nie miała zamiaru ignorować tej możliwości tylko dlatego, że głupi, ignorancki Ladvarian tak stwierdził. Powoli zaczynał jej grać na nerwach i zastanawiała się, jak inni mogli wytrzymać w jego towarzystwie, szczególnie Falonar, z którym nie rozstawał się już od tak wielu lat.
O komnaty starego księcia zapytała jedną z napotkanych służących. Kobieta bez oporów podała lokalizację pomieszczenia, dodając jedynie, by była przygotowana na to, że Peyton był w ostatnich dniach wyjątkowo szorstki i nieprzyjemny.
Jak widać to rodzinne, pomyślała Alatanka, zastanawiając się, co tak właściwie dolegało staremu mężczyźnie i dlaczego Ladvarian tak bardzo nie chciał dopuścić do tego spotkania. Landarczycy mieli wiele dziwnych praw i zasad, ale przecież choroba nie mogła wiązać się z odseparowaniem człowieka od społeczeństwa, bo coś takiego mogło zdarzyć się każdemu.
Gdy Kendappa dotarła pod odpowiednie drzwi, stanowczo zapukała. Zamiast zaproszenia usłyszała przekleństwo, ale nie zraziła się tym i weszła do środka. Nie miała zamiaru niczego odkładać na potem, szczególnie że czas naglił, a później musiała porozmawiać z więźniami.
W pomieszczeniu panował lekki półmrok, jednak musiało wiązać się to z ulokowaniem komnaty i porą dnia, ponieważ wszystkie ciężkie kotary zostały odsunięte na boki, by nic nie zasłaniało okien. Od razu można było zorientować się, że przebywała tu chora osoba, gdyż w środku znajdowało się jedynie wielkie, bogato zdobione łoże.
Na atłasowej pościeli leżał stary książę. Początkowo widoczna była jedynie jego głowa, jednakże, gdy zorientował się, kto wszedł do środka, usiadł wyprostowany na łóżku, opierając się o poduszki.
Kendappa musiała stwierdzić, że Peyton dobrze wyglądał i gdyby nie słowa Ladvariana w ogóle nie powiedziałaby, że coś mu dolegało. Miała wrażenie, że mężczyzna w każdej chwili może wstać z łóżka i zacząć przechadzać się po korytarzach pałacu. A także pomóc w bitwie, przemknęło jej przez myśl, jednak chwilowo wolała nie podejmować tego wątku.
– Myślałem, że to mój głupi syn. Słabe geny tej dziwki, jego matki – dodał, widząc zaskoczone spojrzenie Kendappy – z każdym rokiem coraz bardziej dają się we znaki. Kim ty w ogóle jesteś? Jego zabawką? – zapytał, gniewnie mrużąc oczy. W tamtym momencie Alatance przypominał starszą wersję Ladvariana.
– Mam męża. I sądzę, że on woli wysokie osoby z jasnymi włosami – powiedziała, powoli zaczynając rozumieć, dlaczego wojownik tak bardzo nie chciał dopuścić do jej spotkania ze Peytonem.
– Jeszcze tego brakuje, by skaził królewską krew, wiążąc się z jakimś mieszańcem – prychnął niezadowolony. – Już ja temu bachorowi przemówię do rozsądku. Zrozumie, gdzie jest jego miejsce, a przede wszystkim, kto tu jest prawdziwym księciem Landare.
Kendappa westchnęła w duchu. Powoli zaczynała mieć serdecznie dość tej rodziny. Z chęcią już teraz wyszłaby z komnaty, ale wiedziała, że byłoby to nieprofesjonalne zachowanie z jej strony. Obecnie musiała przede wszystkim skupić się na nadchodzącej bitwie, zaplanować ją tak, by zwyciężyli, zaciągnąć do walki każdą nadającą się osobę, ale przede wszystkim zawczasu pozbyć się szpiegów i kłamliwych wojowników lojalnych tylko i wyłącznie Vrieskasowi. A jak to wszystko się skończy, to nie omieszka powiedzieć jednemu i drugiemu księciu, co o nich myśli.
– Nie przyszłam tu rozmawiać o Ladvarianie – powiedziała, domyślając się, że Peyton potrafiłby mówić o synu godzinami.
– Jeżeli przyszłaś nakłaniać mnie, bym stanął do walki, to wiedz, że ci się nie uda. Jestem stary, schorowany i moje dni powoli zbliżają się do końca. Kto wie, czy w ogóle doczekam bitwy – zawodził książę, jednak Kendappa w ogóle nie zwracała na jego słowa uwagi.
– Nie to nie – prychnęła w odpowiedzi. – Chciałam dowiedzieć się więcej na temat Lothora. Ladvarian nie potrafi przybrać konkretnego stanowiska, na dodatek prawie w ogóle nie ma go na Landare. Falonar, zresztą, też nie lepszy.
– Lothora? – zdziwił się Peyton. Zmarszczył brwi, jakby w ogóle nie spodziewał się, że rozmowa zejdzie na taki temat. W zadumie podrapał się po policzku, zastanawiając nad odpowiedzią. – Jest jednym z lepszych generałów, jakich tu mieliśmy. Mieszkańcy planety bardzo go polubili, nigdy nie było na niego żadnych skarg. Czasem słyszałem, że uważają go za jednego z naszych, gdyż nigdy nie chodził w srebrnym kombinezonie i na pierwszym miejscu stawiał dobro ludzi. To on nadzorował wszystko, ja zostawiłem mu wolną rękę. I w tym czasie nic złego się nie wydarzyło. No, aż do teraz, ale to głównie zasługa mojego głupiego syna.
– Nie chcesz, by Vrieskas został pokonany? – zapytała Kendappa, spoglądając uważnie na Peytona.
Książę roześmiał się sarkastycznie. Chwilę zajęło mu, zanim się opanował.
– Och, kobieto. Czy nie chcę? Każdy by tego chciał. Ja tylko patrzę na to wszystko z innej perspektywy. Ladvarian jest młody i głupi, wydaje mu się, że nie ma przed nim ograniczeń, że może dokonać wszystkiego, kształtować świat wedle własnej woli. Jednak musisz przyznać mi rację, że to nie jest możliwe. Dorastał w przekonaniu, że jest wyjątkowy i stworzony do wielkich rzeczy, bo gdy się narodził jakaś kometa, czy inne badziewie pojawiło się na nocnym niebie. A ci wszyscy szarlatani nazwali to fałszywym księżycem. Na dodatek moja durna żona uwierzyła w tę gadaninę i dała mu to przeklęte imię. Ja chciałem dać mu imię po moim dziadku, to był dopiero wielki wojownik, który wyróżnił się w historii planety Niech sobie będzie najzdolniejszym Landarczykiem od pokoleń, zwisa mi to. Ale to nie sprawi, że będzie w stanie stanąć do równiej walki z Vrieskasem. Powiedz mi, ale tak szczerze, kobieto, wierzysz w jego zwycięstwo?
Kendappa milczała, nie wiedząc, co miałaby odpowiedzieć. Pamiętała młodego Ladvariana z Yaskas, w tamtych czasach nie dorastał Vrieskasowi do kostek. Jednak od tamtego czasu minęły lata, wszystko mogło się zmienić, mógł się rozwinąć, zyskać moc, o jakiej nie miała pojęcia. Ale w głębi duszy uznawała to za kłamstwo.
– Wierzę, że mój mąż jest w stanie tego dokonać – powiedziała stanowczo.
– A cóż to za wielki wojownik? Mój syn jeszcze go do lochu nie wtrącił? – zakpił Peyton, ale ton jego głosu świadczył o tym, że był ciekawy, o kim mówi Kendappa.
– To młodszy syn Zevrana.
– Ten gagatek, który raz próbował przemknąć do pałacu, gdy Ladvarian zaprosił tu jego brata. Kto by się spodziewał? Szczególnie że nigdy nie wykazywał większych zdolności, aż się zdziwiłem, gdy przydzielono go do średniej klasy. Ci którzy ośmielali się o tym mówić, twierdzili, że taki syn to skaza na honorze Zevrana. Co to się porobiło, by taki szczeniak przewyższył królewski ród. Założę się, że to przez tę ich mieszaną krew, w jakiś sposób dodała im sił, bo w innych okolicznościach cała rodzina nie mogłaby być tak zdolna. Hexx się tym interesował, ale nie wiem, czy jeszcze żyje ani w jaki sposób można by się z nim skontaktować. Ale wracając do tego, z czym tu przyszłaś – zmienił temat Peyton, znów drapiąc się po policzku. – Porozmawiaj z Lothorem i sama zdecyduj, czy można go wypuścić. To dobry wojownik i na pewno przydałby się w bitwie, bo założę się, że na planecie obecnie nie przebywa wielu zdolnych i bierzecie każdego, kogo się da. Tylko niech cię litość nie weźmie na widok jego córki czy żony. Uwolnisz którąkolwiek z nich, a one znajdą sposób, by jego wydostać.
– Nie należę do takich osób – stwierdziła Kendappa. – Zastanawiam się tylko, czy ty tego nie zrobisz, jeżeli ja zostawię go w lochu – dodała, uważnie lustrując wzrokiem Peytona.
– Ale tego drugiego radzę ci zostawić – kontynuował książę, ignorując słowa kobiety. – Podejrzany typ, nawet tu do mnie przyczłapał i zadręczał chorego, słabego człowieka pytaniami na temat nagłego wylotu Ladvariana, bo Lothor nic mu nie chciał powiedzieć. Czy ja mu wyglądałem na osobę, która wie wszystko na temat tego aroganckiego gówniarza?
Kendappa milczała, ale w duchu zgadzała się z Peytonem. Jabra znajdował się za blisko Vrieskasa, by mu zaufać i uwolnić z lochów. Na dodatek nie podobały jej się jego układy z Evolet, jakiekolwiek by one nie były. Miała cichą nadzieję, że Lothor dowiedział się czegoś więcej na ten temat.
– Jedna ze służących mówiła, że to pedał. Zresztą, już tak mu z oczu patrzyło – kontynuował stary książę, nie kryjąc pogardy w głosie.
– Dziękuję za wszystkie informacje – powiedziała pospiesznie Alatanka, woląc nie brnąć w ten temat. Powoli szykowała się do opuszczenia komnaty.
– Jak spotkasz mojego głupiego syna, powiedz mu, że ma przynieść mi nasz rodowy miecz. Słyszałem, że jakimś cudem udało mu się odzyskać Garudę, więc tamten jest mu niepotrzebny. Sądzę, że dobrze będzie prezentował się na tamtej ścianie – dodał, ale Kendappa wiedziała, że kłamie.
– Powiem, ale obawiam się, że oddał go Falonarowi.
– Przeklęty gówniarz, niech rzuci się z balkonu i oszczędzi cierpień słabemu, schorowanemu ojcu. To też możesz mu przekazać.
Kendappa kiwnęła głową i uśmiechnęła się pod nosem, gdy wyszła z komnaty.

9 komentarzy:

  1. Jak widać, sprzeczek ciąg dalszy ;). Ale cieszę się, że Kendappa się nie daje, a nawet broni Kaelasa i chwali go. Ten rozdział doskonale obrazuje, jak zmieniły się ich stosunki; dawniej to Kaelas był tym, który miał wysokie mniemanie o sobie, a Kendappa gasiła jego zapędy, a tutaj zachowywał się raczej skromnie i miał dystans do siebie. Ta wyprawa bardzo go odmieniła, i to w opowiadaniu widać. Z bohatera irytującego stał się postacią, którą zdołałam polubić. Za to Ladvariana niezbyt lubię. On nadal jest irytujący. To chyba taki typ rozpieszczonego kolesia, który uważa, że wszystko mu się należy, że on jest wyjątkowy i ma zawsze rację. Falonar musi mieć stalową cierpliwość do niego.
    Podobała mi się ta rozmowa bohaterów, okraszona sprzeczkami. Nawet fajnie, że nie są zgodni, dzięki temu jest ciekawiej. Podobało mi się też to, że Kendappa postawiła na swoim i mimo sprzeciwów Ladvariana, i tak poszła do jego ojca. To mi się podoba w tej postaci, że umie stawiać na swoim. Wgl fajnie, że mieliśmy też możliwość poznać tego ojca, który do tej pory był gdzieś na bardzo dalekim planie i niewiele było o nim wiadomo. Faktycznie, też z niego burak, wcale nie lepszy od swojego syna. Mam wrażenie, że on sobie wmawia, że jest schorowany i tak dalej. No i wydaje się być niezadowolony z syna, może już wie o jego nietypowych skłonnościach, i czuje do niego żal o to?
    W ogóle widzę, że nikt tu nie lubi Jabry, może prócz Falonara. Jestem jednak ciekawa, jaki ostatecznie on się okaże i czy słusznie podejrzewają go o złe rzeczy.
    Czekam na ciąg dalszy ^^. Bo naprawdę mnie zastanawia, jak to wszystko się rozwiąże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jakby na to nie patrzeć, Kaelas musiał się w końcu zmienić. Jakoś nie wyobrażam sobie, by ten z początków opowiadania miał stanąć naprzeciw Vrieskasa. Nie mówię tu nawet o sile, a o samym nastawieniu. Zamiast poważnej sceny wyszłaby jakaś komedia.
      Natomiast Ladvarian pozostanie Ladvarianem.Co prawda, gdyby teraz, po tym, co zaszło na Alovlu, dać mu więcej czasu, to mogłoby być lepiej. Jednakże tego czasu książę nie dostanie, bo opowiadanie zbliża się do końca i jeżeli się nie mylę, to nie będzie już nawet fragmentów z jego perspektywy.
      Peyton żal do Ladvariana czuje o wiele rzeczy, z czego za kilka z nich sam także ponosi jakąś odpowiedzialność.

      Usuń
  2. Pierwszym akapitem mnie cholernie zdziwiłaś. Nie chodzi o ogół, ale o jedno zdanie. Czyli że co? Plan Kaio zakłada zabicie Ladvariana (bo chyba tylko w takim wypadku nie byłby księciem, czy tam królem Landare). No ładnie, burak jeden, każdemu by tylko zgony planował, niech sie lepiej za swój weźmie :P
    Tatuś Ladvariana to niezłe ziółko, ale jako postać strasznie mi się podoba. Taki zgorzkniały facet, który chce wymusić na innych jakąś litość, czy zainteresowanie. Kiedyś wydawało mi się, że on coś tam na Landare robi cichaczem, ale zdaje się, że tkwiłam w błędzie. Peyton to chyba po prostu zgred, który uwielbia na wszystko narzekać, obijać się i pełnić rolę księcia. No, najwyraźniej od czasu do czasu gość ma jakieś humorki i może, z czystej przekory zapewne, coś zrobić. Mam wrażenie, że odnosi sie w taki sposób do bliskich, dlatego że go opuścili (żona umarła, a Ladvarian ciągle gdzieś lata i praktycznie ma go w domu). W przypadku Ladvariana to coś chyba zapomniał, że jest jego ojcem i jakby nie było sam również odpowiada za jego wychowanie i to kim się stał (no nikt nie ukrywa, że Ladviś to narwaniec, idealista, przekonany o własnej zajebistości). Bo hej, co Peyton sobie myślał? Że dzieciak sam sie wychowa? A jak mu nie pasowało, że wszyscy wokół chrzanią o fałszywym księżycu i znakach, to mógł ich uciszyć - rany, facet jest w końcu tym księciem, czy nie? Poza tym nie psioczyłby tak na syna, gdyby mu nie zależało. Coś mi sie jednak wydaje, że mimo tych wszystkich wad zależy mu na Landare - wspomina i o tym, że chciałby pokonania Vrieskasa (chociaż najwyraźniej w nosie ma zbliżającą sie walkę, bo zdaje sie z niej kpić), a i martwi się o przetrwanie rodu (jakoś sie mu nie dziwię...). Także postać zdecydowanie bardzo udana, i bardzo ciekawa ;)
    Wiesz, gdy Kendappa tak wspominała o preferencjach Ladvariana (w sensie, gdy mówiła o Evolet - Ladviś chyba strasznie kiepsko sie ukrywał...), to zaczaiłam, że przecież Falonar również ma jasne włosy... lol, brawo za spostrzegawczość. No, zasadniczo miałam z tego podśmiewki, bo Dapcia o Evolet, a ja o Falonarze, względnie o obojgu...
    Biedny ten Kaelas - znalazł sie tam na siłę, choć facet ewidentnie nie był tam potrzebny. W ogóle oni straszny tłum robili przy tych naradach. Bo po kij wkręcać tam Reevę - no, ok, równouprawnienie i te sprawy, ale dziewczyna nie ma pojęcia o strategii, więc siłą rzeczy na nic się nie przyda. Co innego RM19 - czy mi się wydaje, czy on nie jest najlepszym pilotem na planecie? No i Kaelas też tam chyba tylko za widza siedział... biedak. Swoją droga, gdy tak wszyscy na niego spojrzeli, że on taki potężny, uśmiechnęłam się, a gdy jeszcze sie tak słodko wyparł, to już w ogóle zuch chłopak ^^ Chociaż i tam Vrieskasowi nie podskoczy, nie ta liga, nie ten poziom (jak za pokonanie Vriesia nie będzie odpowiadać super hiper ostrze, albo podstęp, to będę wrzeszczeć).
    No i w ogóle straszni czekam na to, żeby zobaczyć mojego ulubionego bohatera w akcji - kogoś naprawdę potężnego, ha! Żyję nadzieją, że im dokopie (podejrzewam Kaio o dźgnięcie go w plecy, bo to burak jest). No i liczę na wiernego Jabrę! Niech wieje z paki i ostrzega Vrieskasa, a nie gnije w lochu. W ogóle to chyba nie wspominałaś, że Jabra to najlepszy strateg Vrieskasa? O Zaskoczenie, no to ciekawe co on tez trzyma w rękawie, bo coś ma na pewno, skubany.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie mówię, ja nic nie mówię.
      W każdym razie plan Kaio to nic przyjemnego.
      Zasadniczo to Peyton na Landare nie robi niemal nic. Zamknął się w swoich komnatach, narzekając na cały świat i oddając większość władzy Lothorowi, gdy wiedział, że generał nic złego nie zrobi mieszkańcom.
      W przypadku wychowania syna, to Peyton raczej nie myślał. Ladvarian miał o tyle szczęścia, że gdy był malutki zajmowała się nim matka, ale po jej śmierci został już zostawiony sam sobie, no i teraz wyszło szydło z worka. A Peyton może mieć żal tylko i wyłącznie do siebie.
      No tak, tak naprawdę to na naradę nadawali się tylko Ladvarian, Falonar, Kendappa i RM19, Reeva i Kaelas mogliby zająć się w tym czasie czymś zupełnie innym, bo o planowaniu nie mają zielonego pojęcia. Ale o ile Reevie Ladvarian by odpuścił, to w przypadku Kaelasa raczej nie, by go poobserwować i zobaczyć, jaki się stał.
      Mam nadzieję, że walka finałowa się spodoba, bo starałam się pokazać różnicę poziomów między całą trójką.
      Jabra to miał, niestety, pecha. Evolet dla kaprysu wysłała go na Landare, gdzie nie miał co robić. A potem, zanim zdołał zorientować się w sytuacji, Ladvarian go zamknął w lochu. No a tam, niestety, jego zdolności na nic się nie przydadzą Vrieskasowi (tak swoją drogą to za to pewnie nieźle się Evolet oberwało).

      Usuń
  3. opuściłam się w komentowaniu notek z powodu sesji, ale starałam czytać się na bieżąco. wyraźnie widać, że sprawa ma sie ku końcowi. nadal do końca nie wiadomo, o co chodzi Kaio, ale wg mnie nic dobreog w tego nie wyniknie... któryś z nich umrze... Myślę, że w trakcie wakacji musze jeszcze raz przeczytać całość, żeby ułożylo się to wszytsko w głowie. oczekiwałam długo na spotkanie naszych bohaterów i opis nie zawiódł mnie. podobał mi się sposób, w jaki Rm19 przedarł się obok statków Vrieskasa xD podejrzewałam, że Ladvarian nie będzie skory oddawać komukolwiek władzy, ale Kandeappa sie lepiej nadaje jako strateg, nie da się ukryc. liczę, że dowie się o wiele więcej od więźniów niż książę. Podoba mi się też fakt, że Faloanar i kaleas dobrze się ze sobą dogadują., nawet jeśli, a może właśnie dlatego, że tak dużo przeszli, obaj dojrzeli, a szczególnie Kaleas... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak sobie myślę, to chyba plan Kaio okaże się w pełni jasny dopiero w ostatnim rozdziale. A przynajmniej wtedy zostanie to tak dokładnie opowiedziane.
      Kendappa jest starsza i znajdowała się na o wiele wyższej pozycji niż Ladvarian, dlatego jej wiedza jest większa i lepiej nadaje się do dowodzenia niż książę.Ladvarian nie zdał sobie nawet trudu, by rozmawiać z więźniami, jedynie usunął, według niego, zawadzające osoby.
      W końcu Falonar i Kaelas mają jedynie siebie. Głupie i niedojrzałe z ich strony byłoby, gdyby nadal się kłócili o przeszłość.

      Usuń
  4. Dobra, uznałam, że czas wziąć się za siebie i w końcu dodać u Ciebie komentarz. Strasznie mi głupio, że dopiero teraz. Jakoś tak ostatnio moja aktywność na blogach z opowiadaniami spadła. Może przez to, że moje własne powoli umiera? Nie wiem. W każdym razie, nie myśl, proszę, że nie czytałam. Nie zawsze regulernie, czasem zostawiałam sobie dwa - trzy rozdziały, co by je przeczytać hurtem, ale tu bywałam. Tylko z komentowaniem miałam problem. Ech...
    Jejku, czy naprawdę tak niewiele zostało do końca tej opowieści? Jak to szybko zleciało. poza tym nadal twierdzę, że to powinno zostać wydane w formie książkowej. Stanowczo. NIe przepadam za science-fiction, ale Twoje opowiadanie uwielbiam. Masz świetne pomysły i dobry styl. Weź Ty zostań pisarką, no!
    A teraz co do treści. Historia Zevrana pokazała go w zupełnie innym świetle i, szczerze mówiąc, nie polubiłam go. Paradoksalnie za faworyzowanie mojego ulubieńca. A tak na serio, strasznie to durne, zmieniać wszystko pod wpływem przepowiedni. Ech, Zevranie. No ale, jakby nie patrzeć, dzięki temu przeszedł na "dobrą stronę".
    Pułapki wierzy - to było genialne. Te różne warianty "co by było gdyby" pokazują, że nie warto zadawać sobie tego pytania, bo takie rozmyślania sprawiają, że przestajemy działaś w teraźniejszości. Świetnie to ukazałaś. Aż mi się przypomniał Aslan, przestrzegający Łucję przed takim gdybaniem. :D
    Relacje Ladvariana i Falonara opisałaś naprawdę nieźle. Wielu początkujących autorów wątki homoseksualne strasznie udziwnia i wypadają sztucznie. U Ciebie wcale tak nie było, nidc nie zgrzytało.
    Strasznie szkoda mi Falonara z tą jego ręką. Dla wojownika to przecież tragedia. Ale jest silny, waleczny, zdolny i ma Ladvariana - poradzi sobie! I mówię to, mimo, że jakoś tak od początku za nim nie przepadałam szczególnie, ale jednak w niego wierzę. : )
    Co do Ladvariana, trochę dojrzał na tej wieży, ale wydaje mi się, że do prawdziwej dojrzałości jeszcze mu trochę brakuje. Zirytował mnie tym strzeleniem focha z cyklu: "mam wszystko w nosie, nie polecę na planetę bogów". Grrr...
    Z kolei Kaelas, co widać, przeszedł naprawdę długą drogę. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam zarozumiały, pyskaty młodzieniec z początku opowiadania. Wystarczy spojrzeć na jego spotkania z mistrzem Penyu.
    Boję się tylko, że Penyu wie, że Kaelas umrze. I dlatego zasmuciła go wieść o ślubie Kaelasa i Kendappy.
    Właśnie! Kaelas i Kendappa! Chyba nie muszę mówić, jak ich uwielbiam, prawda?
    Uwielbiam też tę naradę. Uśmiałam się trochę z tych utarczek słownych. No i zaskoczenie Falonara, że Kaelas jest żonaty.
    Ciekawa jest Twoja wizja zaświatów. Logiczna, intrygująca, doskonale opisana. Dość niepowtarzalna, a ciężko dziś opisywać zaświaty i nie być w jakiś sposób wtórnym.
    Wybacz ten chaotyczny komentarz, próbowałam chyba ogarnąć zbyt wiele naraz. XD
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. ; ) Albo nie. Nie czekam. Bo to oznacza, że opowiadanie szybciej się skończy. :C

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie to wyobrażałam sobie, że to w taki sposób Kaleas, Kendappa i RM19 spotkają się z Ladvarianem i Felonarem. Wiedziałam, że pomimo iż Kaelas powinien był najpierw ukłonić się księciu, to jednak w tej sytuacji wybierze swojego brata. Zważywszy na to, że mieli już tylko siebie, muszą teraz na sobie polegać.
    A więc jednak Kaelas nie przyjął od brata mieczu Zavrana. Widocznie dość mocno zawiódł się na ojcu. Mam tylko nadzieje, że podjął słuszną decyzje i nie będzie jej żałował. Może i walka bez miecza wyjdzie mu to na dobre?
    No i Kendappa przyjęła inicjatywę dowodzenia, a książkę miał małe posuniecie manewru. Podobał mi się moment, gdy powiedziała otwarcie, że Kaelas jest silniejszy od księcia. Nie dziwię się, że Landarczyk się trochę speszył jej słowami, bo wymówiła je przy Ladvarianie. Ale cieszy mnie fakt, że Altanka tak myśli o swoim mężu i wierzy, że pokona Vrieskasa.
    No i dochodzimy do Lothora i Jabry. Sądzę, że po słowach Kendappy i ojca Ladvarian można sądzić, że Jabra jednak działa po przeciwnej stronie i spiskuje. Jeśli chodzi o Lothora to może jednak działa po dobrej stronie.
    Ciekawa jestem już ciągu dalszego. Bądź co bądź, zbliżamy się coraz to bardzie do ostatniej potyczki.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uh, cóż za ojczulek. Biedny Ladvarian... przecież jego ojciec traktuje go jak śmiecia. Jak tak można? Nie rozumiem tego... Dlaczego w niego nie wierzy? Nic dziwnego, że Ladvarian wolał, by Kendappa do niego nie szła. A wracając jeszcze do Ladvariana... nie lubię go. Serio... Kiedyś go lubiła, za to nie przepadałam za Kaelasem, ale w tym drugim zaszła pozytywna zmiana, a zaś Ladvarian wydaje się być zbyt pewny siebie, co to on niby nie jest, ech... Innych traktuje z góry. :/ Denerwujący jest, a szczególnie w tym rozdziale. Jestem ciekawa, czy Kendappa zaufa Lothorowi, Jeśli tak, to oby ich to nie zgubiło...

    OdpowiedzUsuń